Średniej wielkości park znajdujący się na samym końcu ulicy Tojadowej jest częstym miejscem spotkań pobliskich mieszkańców. To właśnie tutaj najszybciej rozchodzą się ploteczki o sąsiadach i to tu urządzane są zapoznawcze pikniki.
Owszem, puchonka również nie chciała, ażeby między nimi popsuło się cokolwiek. Ta przyjaźń która ich łączyła była naprawdę świetna. Doskonale się dogadywali,a teraz jakby się to miało skończyć? Ale po cholere ją całował? Teraz już było za późno. Puchonka sobie zbyt wiele pomyślała. Javier potrzebował czasu, ona mu go oczywiście da, jednak czy dużo? Dla Adrienne tak naprawdę liczy się każdy dzień, a nawet każda godzina, bo inaczej to zwariuje. Miał jej pomóc, a można powiedzieć tylko zaskoczył i nieco bardziej rozchwiał jej dotychczasowe życie, a to było bardzo nieprzyjemne i on chyba dobrze o tym wie. Miała przynajmniej nadzieję, że chociaż się domyśla, że w takim stanie jakim jest teraz Lorrain nie powinno stać się coś takiego, ażeby jeszcze bardziej naleciało do jej blond głowy i całkiem zwariuje. Oczywiście, że miała prawo rządać odpowiedzi na temat tego pocałunku, ale Javier potrzebował czasu więć ona mu go da. Pewnie codziennie będzie się z nim spotykała aż w końcu otrzyma odpowiedź. - Javier Ty mówisz mi to teraz jak przewróciłeś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni? Ja nie chce od Ciebie oczekiwać Bóg wie czego, ale jednak to Ty zrobiłeś ten krok. Ja sama nie wiem czy z mojej strony jest to tylko przyjaźń, ale gdy mnie pocałowałeś poczułam się tak, jakby moje serce się otworzyło, jakbyś uwolnił starą Adrienne, którą wcześniej była. Nie chce żebyś robił cokolwiek na siłę... - mruknęła do niego i lekko się do niego uśmiechnęła, tak jakby pocieszająco. Na pewno nie chciałaby, ażeby ten był z nią tylko dlatego, że mu się jej szkoda zrobiło. To niech lepiej sobie będzie blisko niej, ale jako przyjaciel tak jak to było do teraz. Ale czy coś się nie zmieni? Na pewno się coś zmieni nie będzie tak jak było. Chyba, że upłynie sporo czasu. Cały czas nie spuszczała wzroku z twarzy puchona. Gdy ten spojrzał na chmury i całkowicie zmienił temat, Adrienne nie chciała być dłużna i po prostu działać. Może to ona powinna w końcu robić te pierwsze kroki a nie czekać i łudzić się, że chłopak zrozumie co tak naprawdę chce. Dotknęła jego policzka odwracając go w swoją stronę. Przygryzła wargę i pocałowała go nieco namiętniej niż to zrobił puchon. - Teraz jesteśmy kwita... - mruknęła do niego pokazując szereg swoich białych ząbków. Przecież ten chyba ją za to nie zabije, prawda? A jednak musiała się starać, bo tak sobie postanowiła. Na pewno nic z tego nie wyjdzie jak będą z dala od siebie. Wtedy człowiek myśli to co chce pomyśleć, a nie to co czuje.
Ochłonąwszy z emocji uśmiechnął się ciepło do dziewczyny. Mógł odetchnąć z ulgą, że ta rozumie jego obawy i da mu czas na zastanowienie. Mimo, że sama przyznała iż wywrócił jej świat do góry nogami, to nie sądził by miało to gorszy wpływ niż rozstanie z Anthonym. Szczególnie, że sam również poprzestawiał sobie szyki. - Cieszę się, że mnie rozumiesz - skwitował krótko całą jej wypowiedź, puszczając niektóre fragmenty mimo uszu. Nie chciał niczego ignorować, oczywiście, jednak zdawał sobie sprawę, że i ona potrzebuje czasu. Był o tym niemal święcie przekonany, tak jak o słuszności swojego misternego planu: przemyślenia sobie całej tej sytuacji rozumowo. Obawiał się, że może ten gest, bo już bał się myśleć o tym jak o prawdziwym pocałunku, może być przez puchonkę źle zrozumiany. Może brakuje jej bliskości, stąd te słowa o uwolnieniu starej Adrienne? Tłumaczył sobie to wszystko, nie nastawiając się zbytnio. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Zanim zdążył się zorientować, tym razem ona pocałowała jego. Zdziwiła go tym niezmiernie, poczuł się zmieszany jeszcze bardziej, jednak nie dał nic po sobie poznać. Nie chciał sprawiać jej przykrości, szczególnie, że jeszcze przed chwilą powiedziała, by nie robił niczego na siłę. I miał ochotę złapać ją za rękę, ale coś go powstrzymało. I mógł ją teraz przytulić, ale wzbraniał się. Jakby w głowie zapalił mu się czerwony alarm, że to jego przyjaciółka, a to nie najlepszy czas na wbijanie nowego levelu. O tak, teraz słowo "przyjaciółka" migało w jego głowie na czerwono, a litery wydawały mu się stanowczo zbyt duże. W tym momencie synestezja była przekleństwem, zdawało mu się, że głowa mu wiruje. Mimo to na zewnątrz wciąż był opanowany, uśmiechnięty nawet. I tylko w jego brązowych, szklących się oczach, było widać niepewność. Niepewność, rozdarcie... - Zaskakujesz mnie coraz bardziej - odparł uroczo i chcąc nie chcąc, objął ją ramieniem. Trochę mimowolnie, trochę wbrew sobie. Nie wiedział, jak się zachować. Dawał niejasne sygnały, może za dużo? Co jeśli teraz wykona zbyt wiele gestów, a później będzie musiał powiedzieć, że to wszystko to tylko przypadek, incydent, który nie powinien mieć miejsca... Mimo to pogładził Lorrain po dłoni, bo nie chciał widzieć tego rozczarowania w jej oczach, co przed momentem, gdy wygłosił swoją mowę. No, według niego było to nieco tchórzowskie zachowanie, ale na wyjaśnienia przyjdzie jeszcze pora...
- Oczywiście, że rozumiem. - powiedziała do niego. Może faktycznie pottrzebowali czasu? Może taki związek na szybko nie wyjdzie im na dobre? Byli przecież przyjaciółmi i może tak lepiej zostanie? Adrienne nie chciała ryzykować z obawą o stratę przyjaciela. Już raz tak zaryzykowała i dobrze na tym nie wyszła. Sama nie wiedziała co na ten temat myśleć, dlatego też potrzebowała czasu, ażeby ochłonąć i zobaczyć jak to się samo potoczy. Chciała działać, ale w głowie plątało się wiele za i przeciw i chyba te przeciw jednak brały górę. Skoro nie był tego pewien teraz to będzie później? Skoro nie wiedział dlaczego ją pocałował to może nigdy się nie dowie prawdy dlaczego to zrobił i właśnie tego obawiała się najbardziej. Adrienne nie miała w zamiaru namieszać mu jeszcze bardziej w głowie, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że może tak być. Przecież znała Javiera, przyjaźnili się. Nigdy jednak jakoś nie mieli okazji rozmawiać ze sobą o swoich kolejnych związkach. Ba! Oni nigdy o tym nie rozmawiali, mieli kontakty czysto przyjacielskie i takie sprawy każdy sam załatwiał. Nie chcieli, ażeby jeden drugiemu wchodził w życiu z butami, tak? Adrienne tym bardziej bała się reakcji że chodziła ze ślizgonem, wiele jej znajomych było przeciwko temu. Jednak wiele uczniów miało odmienne zdanie na temat ślizgonów, a ona ich bardzo lubiła. Być może, że sama Tiara wahała się o przyjęcie jej do Slytherinu? Co prawda teraz z biegiem czasu zdawała sobie sprawę, że kompletnie do nich nie pasuje. - To przepraszam bardzo... Javier ja nie chce niczego na siłę. Daj znać jak będziesz chciał rozmawiać... - uśmiechnęła się do niego i wstała tuż po tym gdy ten objął ją ramieniem. Popatrzyła chwilę na niego i ruszyła w swoim kierunku /zt x2
Wakacje w Kolumbii zaczęły się bardzo szybko i tak też się skończyły. Miło ją zaskoczyły, tego nie można powiedzieć. Może to przez to, że tak dobrze się bawiła się szybko skończyły? W końcu to co dobre szybko się kończy. Wszystko ma swój początek i koniec. To co tam się wydarzyło czasami aż ją przerastało. Myślami ciągle wracała do tych chwil i myśli gdzie popełniła jakiś błąd. Ale czy to był błąd? Sama tego wszystkiego chciała. Zaczynała żyć. Czuła, że żyła kiedy raniła niektóre osoby. Zaczynało to być jej częścią codzienności. Wcale nie planowała iść do parku. Poszła tylko się przejść rozmyślając tym razem o tajemniczych listach. Cholernie chciała się dowiedzieć kim jest tajemniczy chłopak. Teraz nie mógł jej obserwować, miała taką nadzieję. Mimo, że była pewna, że jej nic nie chce zrobić to była pełna obawy czy ciągnięcie tych listów to dobry pomysł. Kiedy zobaczyła pierwsze rodziny, które wygrzewały się na słońcu z rodziną zaczęła biec. Wkurzało ją te szczęście innych chociaż sama nie była nieszczęśliwa. nie miała pojęcia ile tak biegła, ale kiedy w końcu zmęczyła się upadła na ławkę, która stała w cieniu. Nigdy wcześniej chyba nie odwiedziła tego miejsca, ale wyczuła panujący tu dziwny klimat. Uspokoiła swój oddech i skupiła się na ludziach.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Jesienna aura była wyraźnie wyczuwalna, było chłodno, ponuro, jeszcze nie tak dawno snuła się po parku mgła. Liście, mimo, że jeszcze ospale wisiały na drzewach, wyglądały miernie, buro, złociście. Żółte liście topoli zaczęły już opadać zaścielając alejki i ścieżki niby złotem. Kasztanowce dumnie piętrzyły się wznosząc swoje gałęzie ku niebu jakby chciały je dosięgnąć, scalić się z wielkim splendorem, absolutem i czymś nieosiągalnym. Wśród listowia przemknęła, mała, zwinna, ruda wiewióreczka. Na pobliskim klonie siedziało stado jerzyków wypatrując i nadzorując okolicę swoim bystrym wzrokiem. Wzleciały niosąc swój okrzyk, gdy tylko pojawiła się postać okryta czarnym płaszczem. Kaptur obszyty miała futrem z lisa rudego. Zastukała butami na obcasikach, były one z czarnego zamszu, sznurowane beżową, długą sznurówką. Postać wyłoniła się zza alejki a pobliskie stadko gołębi poderwało się do lotu, przeleciało kilka metrów i usiadło na pomniku. Reina nawet nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Usiadła tylko na ławeczce i czekała cierpliwie.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Od rana zastanawiała się co mogłaby powiedzieć Dulci. Była jej przyjaciółką i oczywistym było iż chciała aby wiedziała o niej wszystko. Jednak czy znajomość jak i świadomość każdego sekretu bliskiej osoby nie było przytłaczające? Nie robiło mętliku w głowie i odkładało na bok własne problemy? Jeśli tak, to nie była pewna czy Dulce to zniesie. Nie chciała jej obarczać swoimi mało istotnymi problemami, kiedy to dziewczyna mogła mieć swoje, bardziej poważne, problemy. Chowając ręce w kieszeniach swojego długiego płaszczu przemierzała alejki parku nie zwracając uwagi na zmieniający się krajobraz. Bo niby po co? Jesień jedynie przytłaczała swoją aurą. Dawała jak i przypominała o uczuciu przemiana. Mało atrakcyjne. Widząc postać siedzącą na ławce uśmiechnęła się. Tak dawno nie widziała Dulce iż miała ochotę ją wyściskać za wszystkie czasy. - Witam Panienkę Miramon. - nachyliła się w jej stronę dając buziaka w policzek po czym usiała na ławce opierając się o jej oparcie. - Koszmarna jest ta pogoda dzisiaj. - gdy nie wiesz jak zacząć rozmowę zacznij od pogody.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Oddała jej pocałunek i przymknęła oczy. Poczuła jak drewniane belki lekko się ugięły, wyprężyły a później na powrót wyprostowały. Otworzyła powieki na temat pogody i zadarła głowę do góry patrząc w szarawe chmury, które kłębiły się nad nimi. Była typowa szarówa, typowa dla tego klimatu wyspiarskiego. Chociaż w Hiszpanii pewnie o tej porze było ciepło, to nie narzekała. Mruknęła tylko smętnie, jak oczarowana tymi burymi obłokami. W oddali było słychać gila, który zawodził aż do niebios. Stadko kapturek, czy też pokrzewek czarnołbistych walczyło gdzieś o ostatnią skórkę chleba, tak zajadle i łapczywie, że tym całym poruszeniem zainteresowała się kawka. Załopotała czarnymi, lśniącymi skrzydłami rozpędzając stadko Sylvia atricapilla. - Cóż... - zaczęła i spojrzała tym razem na Clar, która była ubrana, jakby miała ruszać właśnie z rewolucją na Pałac Zimowy. - Nie jest tak źle, jest jeszcze ciepło, w tym klimacie, to cieszmy się, że nie docieramy pontonami do Hogwartu, podobno tu cały czas leje - stwierdziła. Oparła się wygodniej o siedzisko ławki i przerzuciła głowę za oparcie, tak, że gapiła się na falujące liście klonu na szarawym tle. - A jak tam u ciebie? U ciebie, dziecka i... - psia krew, znowu zapomniała jak ma on na imię. Nigdy nie pamiętała imion czyichkolwiek facetów, tym bardziej, że go nie znała zbyt dobrze, tyle co z opowiadań Krukonki.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Serio? Według Dulce było ciepło? Najwidoczniej zbyt szybko przyzwyczaiła się do klimatu panującego w Brytanii. Lata spędzone w Moskwie jak i w Londynie nie dały Clari takiej odporności na tą pogodę. Wręcz przeciwnie, było jej jeszcze zimniej z każdym kolejnym rokiem. Marzeniem było okryć się grubym kocykiem przy kominku z kubkiem kakao w ręce. Czemu nie zaproponowała jej spotkania w domu? Wtedy z pewnością mogłaby spełnić swoje marzenia... A! No tak, jak mogła zapomnieć. przecież to lekarz kazał jej wychodzić na spacery bo według niego była za gruba. Z pewnością nie znał się na tym co robił i każdej swojej pacjentce kazał to praktykować. Mimo wszystko nie chciała ryzykować. Życie jak i zdrowie maleństwa było dla niej najważniejsze. - Ja się cieszę, że nie ma tutaj śniegu. Byłaś kiedyś w Moskwie? - spojrzała na dziewczynę machając nogami w przód i tył. Doskonale wiedziała, że Dulce nie była w Rosji więc jej pytanie było bez sensu, ale cóż... - Tam to dopiero jest koszmarnie. Śnieg, zimno i śnieg. Już wolę ten deszcz i dostawanie się do Hogwartu pontonami. Choć lepsza byłaby teleportacja. - wystawiła język w stronę przyjaciółki śmiejąc się od ucha do ucha. - Evana. Naprawdę jeszcze nie zapamiętałaś jego imienia? - z niedowierzaniem uniosła wyżej swoje brwi. Znali się już tak dług, a ona nadal zapominała. Chociaż... Mogła nie pamiętać jego imienia. Nawet jak była z Evanem na etapie "przyjaciele" nigdy nie spotykali się w trójkę. Zwyczajnie nie było jak. - Ostatnio poszłam do ginekologa. Stwierdził, że jestem gruba. Dasz wiarę? - pokręciła głową rozbawiona w dalszym ciągu spostrzeżeniami lekarza.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Życie w Moskwie, doprawdy? Dulce pokręciła głową z dezaprobatą. Widać było, że Clarissa nie docenia możliwości młodej Krukonki. A skoro rzeczywiście ona pochodzi z tego mroźnego kraju, to liczyła, że gdzieś z torby wyciągnie termos z kakao, doleje doń ćwiartkę wódki i wypije jednym ruchem. Wyobraźnia Hiszpanki była niesamowicie bujna i zaśmiała się sama do siebie na taką wizję. - Nie byłam, jednak byłam w górach Tybetu, kochana my tam w Himalajach skakaliśmy jak kozice górskie z mamą - wyjaśniła nie mogąc się powstrzymać od śmiechu na wizję skaczącej Candy po stokach i jej falujących pośladkach. Pokręciła głową przecząco, jej wyobraźnia zapuszczała się zbyt daleko. - Oj narzekasz, w Hiszpanii jest jak na patelni, dlatego większość ludzi wychodzi jak zaczyna zmierzchać. Prowadzi się nocny tryb życia, chodzi po klubach, barach, restauracjach. A ja jako, że nie jestem fanką takich miejsc - podjęła. - To siedzę sobie w domu i czytam książki. - skwitowała podnosząc ramiona w geście bezradności. Nawet nie pamiętała kiedy ostatnio odwiedziła ją jakaś mugolska przyjaciółka z dzieciństwa. Wszystko się posypało, kiedy skończyła jedenaście lat. Przyjaciół w Calpiatto nie miała, z Hogwartu jeszcze nie znała. Chyba większość poznała na wycieczce do Kolumbii. - Nie no serio zapomniałam, u Miramonów pamięć do imion i nazwisk jest ulotna. Tym bardziej, że nie mam z nim szczególnej styczności, nigdzie nie wychodzę ani we trójkę ani tym bardziej nigdzie nigdy się sami nie umawialiśmy - wyjaśniła rzeczowo sytuację. Nie można było się przecież dziwić, zazwyczaj jak się widywała z Evanem to przelotnie, powiedzieli sobie "cześć" i a tym ich widzenie się kończyło. Nawet w Hogwarcie go nie widywała. - Clar... - zaczęła i spojrzała na jej brzuch później w oczy. - Ty jesteś gruba, masz przed sobą około kilogramowego klocka, jak masz wyglądać w ciąży? - zaśmiała się na dziwaczną diagnozę lekarza i wystawiła do niej język. Próbowała jakoś zachować się w stosunku do słowa "ginekolog", ale zwyczajnie była to reakcja niczym dziecka na słowo "dentysta". Chociaż nie, lekarz od chorób kobiecych wywoływał w niej lekkie zakłopotanie tym tematem.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Tybet. Sama miała ochotę zwiedzać świat, jednak miejsce to nie znajdowało się na jej liście. Francja, Japonia, Kanada... Te jak najbardziej, ale Tybet? Nie myślała nigdy o nim. Może jak wróci do mieszkania to zagłębi się w lekturze opisującej to miejsce aby poznać je lepiej... Kto wie. Ta krukonka była zdolna do wszystkiego. - Uwierz mi. Choć jest to niemożliwe, to jestem sobie w stanie wyobrazić jak skakałaś z jednego miejsca w drugie. - zaśmiała się widząc to wszystko przed oczyma. Wizja ta rozbawiła ją na tyle, że poczuła nieprzyjemne gorąco w okolicy szyi. Natychmiast rozwiązała szalik dając mu trochę powietrza. - Dla mnie brzmi fantastycznie. Z chęcią mogłabym tam zamieszkać. - zamyśliła się na chwilę wyobrażając sobie życie z Evanem i ich córeczką w takim miejscu. Każdy dzień ze słońcem. Bez śniegu, co ogromnie ją cieszyło. Pewnie, gdyby nie powiew chłodniejszego wiatru Clari całkowicie pochłonęłyby marzenia. Mrugając oczami wróciła do rzeczywistości spoglądając na dziewczynę. - W Rosji też nie ma co robić. Tylko kluby i kluby. Matka mojego przyrodniego brata nigdy nie potrafiła zrozumieć czemu nie lubię się zabawić w takich miejscach. Wyobraź sobie, że wiele ją to irytowało i gdyby nie małe wyjścia raz kiedyś z Axelem to pewnie by mnie sama wyciągała na bankiety. - na samą myśl o tym aż się wzdrygnęła. Nie wyobrażała sobie siedzieć z tą kobietą przy jednym stole wraz z jej dziadkami. Z Axelem owszem, ale tamci? Nie! Nawet nie miała zamiaru informować ich o dziecku jak i przyszłości z Evanem. Jeszcze gotowi byliby to zniszczyć. A na to nie mogła pozwolić. - Wiem kochana. Tym bardziej, że jeszcze niedawno był Belph. Mam nadzieję, że Evan pozostanie na dłużej. - czy martwiła się, że Evan kiedyś ją zostawi? Każdego dnia jak się budziła i spoglądała na jego śpiącą twarz. Ta myśl towarzyszyła jej zawsze. Bo gdy raz zostanie się skrzywdzonym nie zapomina się tego, a strach przed kolejnym bólem jest silniejszy z dnia na dzień. Jednak nikt o tym nie wiedział. I nie miał się dowiedzieć. Była to jej tajemnica, która nigdy nie ujrzy światła dziennego. - Ja to wiem, ale on najwidoczniej nie. - zaśmiała się na cały głos obejmując swój brzuszek. - Ty mi lepiej powiedz co u Ciebie. Ktoś wreszcie zdołał podbić twoje serduszko czy nadal utrzymujesz wokół niego mur? - spojrzała na nią roześmiana. Nawet na chwilkę nie spóściła swoich oczu z jej. Chciała widzieć każdą reakcję.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Westchnęła słysząc to niesforne pytanie, lecz nie zwlekała z odpowiedzią, a wiatr mocniej powiał targając za korony małe olsze, osiki i klony. - Nie, niby po co? - zapytała retorycznie patrząc na jej regularne rysy twarzy, słomkowej barwy włosy, które zatańczyły przez chwilę, by dostać się do ust Clarissy. - Jestem pragmatyczną osobą, nie mam czasu na tak bliskie relacje jakimi są związki, przecież doskonale o tym wiesz. Chciałabym być kiedyś kimś wielkim i uparcie będę do tego dążyć poświęcając każdą wolną chwilę na naukę. Poza tym mam dużą wiedzę, ale mały talent - przymknęła oczy, przegarnęła palcami swoje czekoladowe włosy, a gdy rozwarła powieki kontynuowała. - Muszę więcej ćwiczyć by osiągnąć te same efekty, dlatego nie mam czasu. Poza tym, hmm... Co niby jest takiego super w byciu z kimś? - zapytała doprawdy nie rozumiejąc fenomenu łączenia się w pary. Nie negowała tego zupełnie, ale w jej wieku, było tylko stratą czasu, energii i szarganie sobie nerwów. Niekiedy co prawda zastanawiała się jakby to było z kimś być, kochać się w kimś. Chyba po prostu nie była gotowa na tak głęboką relację. W dodatku nie miała się za dziewczynę atrakcyjną na tyle, by jakikolwiek chłopiec zwrócił na nią uwagę. Co gorsze, była dziewicą, a niekiedy spotykała się z opinią, że takich to faceci się boją. Włożyła kciuka do ust i zaczęła przygryzać paznokieć rozważając wszystkie "za" oraz "przeciw" związkom, nie doszła jednak do niczego sensownego. - Czemu o to pytasz? - zapytała zaciekawiona odpowiedzią Rosjanki. Wstała z ławki i podała jej dłoń by mogła wstać. Chciała się przejść, w dodatku lekarz kazał jej chodzić, zamierzała to wykorzystać.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
- Nie gniewaj się na mnie, proszę. - spojrzała na dziewczynę, gdy ta tylko wstała. Nie chciała jej wystraszyć tym pytaniem. Po prostu tak dawno jej nie widziała, że chciała wiedzieć czy w tej kwestii coś się zmieniło. Odpowiedź jednak, jaką Dulce ją obdarzyła, nie zdziwiła Clarissy. Spodziewała się tego, choć mała nadzieja tliła się w odmętach jej serca. Nadzieja, że dulce zazna szczęście u boku kogoś odpowiedniego. Kogoś kto ją pokocha mocno i zrobi dla niej wszystko. Nie ważnym nawet było czy będzie to chłopak czy dziewczyna. Sama swego czasu eksperymentowała z orientacją i na jednej z imprez popłynęła z Azalią. Jednak było to dawno. - Wiem, że chcesz zostać kimś wielkim. Będę Cię w tym wspierała z całego sera, jednak nie wyklucza to miłości w twoim życiu. - delikatny, ciepły uśmiech zagościł na jej ustach. Nawet na chwilę nie spuściła swych zielonych oczu z dziewczyny. Uwielbiała się w nią wpatrywać i wyczytywać z jej min emocje które w tej chwili nią targały. - Bycie z kimś to nie tylko zabawa. Ciepłe słowa, sex czy pocałunki. Przede wszystkim to poczucie bezpieczeństwa. I myśl, że nie jesteś sama. Że jest ktoś kto martwi się o Ciebie, kto... Kto kocha Cię taką jaka jesteś i nie chce nic zmieniać. - myśl o dziadkach wróciła jak błyskawica. Czy oni ją kochali? Nie. Za wszelką cenę próbowali ją zmienić. Stworzyć kogoś kim nie była. - Spotkanie Evana było najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła. Choć był w między czasie Belphegor i Jonathan. Widzisz... Randle nigdy mnie nie opuścił. Był koło mnie kiedy ja byłam z innymi. Kochał mnie zawsze, a ja głupia tego nie widziałam. - pokręciła głową wyciągając kilka kosmyków włosów z jej ust. Ale czy nie zeszła ona z tematu? - Owszem, masz mnie, ale ja nie zastąpię Ci tego uczucia bycia z kimś. - czy udało się jej otworzyć dziewczynę na miłość? Chociaż na chęć poznania jej smaku? Nie widziała. Ale miała szczerą nadzieję.
The author of this message was banned from the forum - See the message
- Nie gniewam się - sprostowała natychmiast. Nie tak chciała być odebrana, z całą pewnością nie tak. Pokręciła przecząco głową. O eksperymentach złotowłosej Dulce nic nie wiedziała, w końcu nigdy o tym nie rozmawiały, a gdy zapewne Clarrisa wdrażała owe "eksperymenty" w życie Dulce była jeszcze w Hiszpanii. - Dziękuję, że chcesz mi pomóc, to miłe. Może się nie wyklucza, ale nie chcę, chyba nie chcę. Nikt się na napatoczył to też nie widzę sensu by się uganiać za kimś - wyjaśniła spokojnie i usiadła na powrót na ławce. Skoro Clar nie chciała nigdzie chodzić, to nie zamierzała też stać nad nią jak głupia, usiadła okrakiem na ławce bokiem wsparta na oparciu ławki. Dziewczyna mówiła do Dulce spokojnym i ciepłym tonem, ale gdy tylko ta usłyszała słowo "seks", uderzyła głową w oparcie, aż rozległ się głuchy huk. "Czemu mi to robisz Clarissa?" Pytała się w myślach i łkała dziecięcym płaczem w swojej jaźni. Wszyscy tykali ten niewygodny dla niej temat, czemu, nie było nic ciekawszego do roboty niż tylko uprawiać seks? Doprawdy? Może to była kwestia wieku, czy ambicji, a może też pewnych czynników, które ukształtowały młodą Hiszpankę w ten sposób, że nie reagowała na takie rzeczy entuzjazmem i zwyczajnie ją to peszyło. Skryła rumieniec pod rękawem kurtki zamykając oczy i nie patrząc w te zielone, lustrujące ją oczy. Słuchała jej słów, lecz zwyczajnie milczała nie wychylając się z ciepłego, miłego azylu.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Reakcja Dulce ją zaskoczyła, jednak nie na tyle aby nie wiedzieć czym została spowodowana. Nie każdy potrafił rozmawiać na temat seksu. Większość unikała go, a na samą wzmiankę o nim... No właśnie. Reagowała tak jak hiszpanka. Było to urocze i świadczyło o jej niewinności. Wcześniej Clarissa też tak reagowała. Póki pewien gryfon nie wprowadził ją w ten świat i nie pokazał na czym to polega. A skoro Dulce tak reagowała to...? Merlinie! Czy ona nigdy wcześniej... Nic nie... O Merlinie. Jak Clari mogła tego nie zauważyć. Przecież się przyjaźniły. - Wybacz, że spytam, ale... - sama nie wiedziała w jaki sposób ma poruszyć ten temat. Niby były już dorosłe i nie powinny ich takie rzeczy peszyć, jednak... Sama doskonale pamiętała swoją pierwszą rozmowę na ten temat i sposób w jaki reagowała. Była zażenowana przez co wylewała na przyjaciółkę swoją złość. - Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz. - zastrzegła od razu unosząc dłonie do góry. - Nie robiłaś tego nigdy, prawda? - jej niepewny głos i specyficzna mina mówiąca: "Spokojnie, nie powiem nikomu. Zostanie to między nami, a jak nie chcesz to nie musimy o tym rozmawiać".
The author of this message was banned from the forum - See the message
Clarissa była nad wyraz uparta w dążeniu do celu, nie chciała odpuścić tematu. Ciekawiło ją tylko dlaczego, czy odnajduje w tym jakąś satysfakcję na widok rumieńców Dulce, czy o co tu w ogóle chodziło? Odkręciła się plecami do dziewczyny, można było zobaczyć przez chwilę jej czerwony policzek, który emanował gorącem. Na tle złotych i purpurowych liści niemal się nie wyróżniał. Ułożyła głowę na drugim boku, ale nadal czuła palące spojrzenie starszej dziewczyny. - Nie Clar - przełknęła ślinę czując, że chce jej się strasznie pić i chyba zaraz się odwodni. Czemu nie mogła się albo teleportować albo zamienić w sowę i odlecieć z tego miejsca. Serce biło jej w klatce piersiowej, przez nacisk na ucho czuła jak krew faluje w czerwonych od wstydu uszach. - Nie robiłam - odpowiedziała, zdając sobie sprawę, że pierwszy człon wypowiedzi mógł pozostawiać pewne wątpliwości co do stanu błony dziewiczej Reiny. - Kiedyś... - zaczęła nadal odwrócona do niej plecami wgapiona w dziuplę na drzewie - Kiedyś ludzie mi z tego powodu dokuczali, dlatego się przeniosłam do Hogwartu - zmrużyła powieki czując, że gdy zacznie ignorować więcej bodźców będzie jej łatwiej mówić. - Moja siostra, była w ciąży mniej więcej w takim samym wieku jak ty. Każdy ją lubił, każdy się nią zachwycał, rodzice pobłażali jej na każdym kroku. Była ich oczkiem w głowie, ja byłam tylko smarkiem z głupimi pomysłami, nikt nie zwracał na mnie większej uwagi... - przygryzła dolną wargę. - Stało się jednak tak, że straciła dziecko, jej związek się rozpadł, ona w krótkim czasie też przeniosła się do Hogwartu. Wydawało się, że to historia i ludzie zapomną o wszystkim, nie zapomnieli. Starsi bracia opowiedzieli młodszym jakie to Miramo, są łatwe, głupie i naiwne. Zaczynali być nachalni, a kiedy nie chciałam ani się z nimi napić, ani też palić papierosów czy brać narkotyków, czy też uprawiać seksu, zostałam okrzyknięta cnotką niewydymką w obliczu całej szkoły - poczuła jak jej gardło się zaciska boleśnie i kuje. - Dlatego zmieniłam szkołę, nie chciałam być więcej popychadłem dla nikogo - opowieść Dulce była trochę nieskładna, ale ogromne emocje, jakie były w niej zgromadzone nie pozwoliły jej na rozsądek i merytoryczną wypowiedź. Nie zauważyła nawet kiedy cały świat był szklany, nieostry i wilgotny.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Słuchała każdego słowa dziewczyny z ogromną uwagą. Nie chciała jej przerywać. Chciała aby najpierw to ona przedstawiła swój... No właśnie, co? Punkt widzenia? Przecież nie o to w tym chodziło. A może jednak... Clari już nie była pewna niczego. Przez chwilę. Nie widziała łez dziewczyny. Mimo to przytuliła ją opierając pliczek na jej plecach. Westchnęła cicho zastanawiając się co powiedzieć. Wcześniej wydawało się jej, że będzie wiedziała. Myliła się. Żadna osoba nie jest przygotowana na takie wyznania. - Wiem co przytrafiło się Fel. Mimo to nie poddała się. Jest silna. Ja bym tak nie potrafiła. - przymknęła oczy przypominając sobie co chciała zrobić zaraz po tym jak Bloodcraw ją zostawił. Nie wybaczyłaby sobie tej decyzji do końca... Czego? Życia? Niby jak skoro ona już by nie żyła. - Nie masz się czego wstydzić. Pamiętaj o tym. Powinnaś raczej być z tego dumna. Nie oddałaś tego co dla nas jest najcenniejsze jakiemuś bucowi. Nie zrobiłaś tego z pierwszym lepszym. Tamci niech ugryzą się gdzieś. Jesteś cudowną dziewczyną i każdy powinien t docenić. - objęła ją w pasie przyciągając mocniej d siebie. Zdawała sobie również sprawę, że dziewczyna ma dopiero szesnaście lat. Czy nie była za młoda na takie rzeczy? - Widzisz... Ja zrobiłam to z miłości. Z kimś kogo kochałam i miałam nadzieję spędzić z nim resztę życia. Było cudownie między nami. Dopóki nie dowiedział się, że jestem w ciąży. Owszem... na początku ucieszył się. A przynajmniej tak wyglądał, gdyż p tygodniu kazał mi usunąć ciążę. A raczej "pozbyć się problemu. - "przy ostatnim zdaniu prychnęła okazując swoją pogardę do tego człowieka, a samotna łza spłynęła po jej policzku - Gdy mu się sprzeciwiłam ten mnie zostawił i nie widziałam go już nigdy więcej. Ale jest w tym wszystkim coś dobrego. Evan. - samo imię jej miłości spowodowało, że na jej ustach pojawił się uśmiech, a w oczach ciepło. - Jednak to zupełnie inna historia. - odkleiła się od dziewczyny siadając prosto - Dlatego nie śpiesz się z tym. Jest to piękny moment, ale z kimś kogo kochasz. - i tym optymistycznym akcentem zakończyła swoją wypowiedź.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Czyżby Clarissa brała w obronę Candy? W dodatku nazywała ją Fel, och jak ona nie znosiła tego zdrobnienia. Najwyraźniej miały konflikt interesów w tym momencie. - Wszystko jest jej winą, wszystko, to ona zrobiła mi taką opinię, bo jebała się na całym zamku z każdym - wycedziła gorzko przez zęby czując jak złość w niej narasta. Jej siostra była źródłem większości problemów młodziutkiej hiszpanki. - Ty jej po prostu nie znasz, każdy o niej myśli, o jaka biedna, o straciła dziecko, o straciła miłość swojego życia, gówno tam! Widzicie w niej tylko ofiarę, a to zwykła blyat - zaklęła po rosyjsku. Już nieco przewertowała słownik i nauczyła się kilkunastu słów. Nie żeby wyszukiwała tylko wulgaryzmy, ale to najtrafniej opisywało jej siostrę. - Jestem pierdoloną niedoróbką, cholernym mutantem dzisiejszych czasów. Joder - wtrąciła z hiszpańskiego do wypowiedzi. - Chciałabym umrzeć Clar... Nic mnie nie trzyma na tym świecie - zaniosła się szlochem. - Nie jestem utalentowana, żaden chłopak nawet na mnie nie spojrzy, żyję tylko w cieniu rodzeństwa, które ma talent do magii... Jestem nikim - rozpłakała się. Clarissa widziała poruszające się spazmatycznie ramiona Dulce w ciężkim oddechu. Znowu płacz, szloch, zakryła palcami twarz. - Chcę tylko umrzeć - szepnęła chyba bardziej do siebie niż do złotowłosej i otworzyła usta by zaczerpnąć powietrze, którego jej brakowało.
Nastrojowa muzyka
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Umrzeć. To słowo odbijało się echem w jej umyśle. Sama również chciała opuścić ten świat. Nawet napisała list do rodziców, Axela, Alexandra, Lotte, Norberta... Evana. Jednak czy przyniosłoby tą jakąkolwiek ulgę? Jej pewnie tak, lecz bliskim jej osobą na pewno nie. Dlatego nie chcąc ich krzywdzić nie zrobiła tego. Mało osób o tym wiedziało. W sumie to nikt. Nie chciała aby ta sprawa kiedykolwiek wyszła na jaw. NIe chciała aby ktoś wiedział, że była aż tak słaba. Jednak Dulce nie była "kimś". Była jej młodszą siostrą której nigdy nie miała. Skro na potrafiła się na nią otworzyć t czemu Clari nie miałaby tego samego zrobić. Nie komentując nawet słów jakich użyła do opisania siostry przeszła od razu do sprawy. - Nie płacz kochana. - znów wtuliła się w nią oddają całe ciepło młodszej. - Nie ty jedyna tym myślałaś. Widzisz... masz kochającą rodzinę. Moja natomiast jest chora. Wiesz, że mam blizny na plecach od zaklęć i eliksirów? Niby są tylko i wyłącznie z mojej winy. - prychnęła dość wyraźnie tuląc ją w dalszym ciągu. - Jeszcze ta sytuacja z dzieckiem wydawała mi się wtedy dopełnieniem moich nieszczęść. Chciałam usunąć to dziecko, wiesz? Chciałam sama umrzeć. Ale uświadomiłam sobie, że to nie jest koniec świata. - mimo całej ponurej atmosfery zdołała wykrzesać uśmiech na twarzy. - Ty masz mnie. Ja Ciebie. Co się nie stanie mamy siebie i nie mów więcej, że chcesz umrzeć. - zapewne Evan zabije ją za tą decyzję, ale miała to gdzieś. Teraz liczyło się dla niej dobro przyjaciółki. - Mamy jeden wolny pokój w domu więc jakbyś chciała... Oczywiście nie namawiam cie, ale jeśli tylko chcesz to możesz się do nas wprowadzić. - nie była pewna jak zareaguje Dulce. Może ją wyśmieje i pójdzie w swoją stronę?
The author of this message was banned from the forum - See the message
Śmierć byłą dla Dulce obecnie jedynym rozwiązaniem, dziewczęta w jej wieku, zapewne i późniejszym, miały tendencję do wyolbrzymiania problemów, dramatyzowania. Jednak nie można był bagatelizować spraw dla kogoś ważnych, nawet jeśli wydawały się po prostu głupie. Nigdy nie było do końca wiadome, czy nie są najważniejszą rzeczą dla tego kogoś. Dulce odwróciła się do niej, położyła brodę na ramieniu wtulając policzek w jej cieplutkie ucho. Bez wątpienia Clar będzie najlepszą matką jaką można było sobie wymarzyć. Zaszlochała krótko i spazmatycznie, a łza wsiąkła w płaszczyk blondynki. Dulce nie wiedziała do końca co robi, co czuje, jej emocje się mieszały, te złe, z tymi dobrymi. Smutek i żal z bliskością i pocieszeniem. Clarissa pachniała morelą, bergamotką i czymś jak... cynamon? Syciła się jej zapachem słuchając, nic nie mówiąc, w kompletnym bezruchu odzyskując równowagę. Jej serce nadal pompowało krew. Czuła wyrzuty adrenaliny w całym ciele, lekkie, regularne dreszcze. Rozchełstała płaszcz zielonookiej, wędrowała zimną dłonią do krawędzi włochatego sweterka, odchyliła i zanurkowała pod nim chłodną dłonią bez słowa. Chciała dobyć głos, lecz nie mogła, chciała powiedzieć:"Nie słuchaj, mamusia plecie bzdury, nigdy tak nie myślała." Jednak nie mogła, gardło znowu zacisnęło się boleśnie, przełknęła ślinę i kolejna niema łza wsiąknęła w płaszcz starszej Krukonki. Dziecko chyba spało, bo nawet się nie poruszyło na dotyk chłodnej dłoni.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Szok jaki doznała po poczynaniach młodszej miną w jednej sekundzie. Choć lekka gęsia skórka pozostała nadal na jej ramionach. Był to naprawdę miły gest i doskonale odszyfrowała co miał znaczyć. Wierzchem dłoni otarła zabłąkane łzy uśmiechając się mimo wszystko. Nie potrzebne były słowa. W tym momencie, gdyby ktoś zapytał się jej, czy pojęła by raz jeszcze decyzję o urodzeniu tego dziecka bez zastanowienia powiedziałaby tak. Po stokroć byłoby to tak. Choć z pewnością mała będzie przypominała jej o Belphegorze to nic. Była w stanie to przeżyć. W końcu będzie zupełnie inną osobą niż ten idiota. Ona z Evan dadzą jej prawdziwe poczucie bezpieczeństwa i dom. Będzie jej oczkiem w głowie. Jednak najwyższą porą było przerwanie tego smutnego nastroju. Nie po to się spotkały aby płakać. - Także jak będziesz chciała to możesz z nami zamieszkać. Jestem pewna, że Evan nie będzie miał nic przeciwko. - przeczesała odruchowo jej włosy po czym skierowała swój wzrok na niebo. Chmury płynęły po nieboskłonie leniwie. Bez pośpiechu. - Musimy kiedyś udać się do Miodowego królestwa. Już dawno nie jadłam słodyczy stamtąd, a ogromną ochotę mam na nie. - zaśmiała się na samą myśl o zachciankach.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Przejechała kciukiem po odstający pępku, czuła falę radości, kiedy dotykała jej brzucha, nie wiedziała czemu. Chciała być bliżej Clarissy, dlatego nie oderwała się od niej, czerpała dziwną satysfakcję z dotykania jej brzuszka. Jakieś nieznane jej uczucia, trudne do opisywania snuły jakąś wizję. Posunęła nieśmiało dłoń do góry, tam gdzie wybrzuszenie było mniejsze. - Dziękuję - szepnęła wtulona w jej złociste włosy opadające na twarz, osuszające łzy. Czuła jej ciepłe ucho, przymknęła oczy. Myślała o tym uchu, a myśli te nie dawały spokoju, świdrowały ją w brzuchu boleśnie lecz przyjemnie. - Moim domem jest na razie Hogwart, w wakacje pewnie wrócę do Hiszpanii, poza tym, nie mogę wymagać od ciebie tak wiele - stwierdziła a ciepły oddech Dulce rozbijał się o jej ucho niczym fala o klif, pienił w słowach, cichych, lecz zrozumiałych. - Niedługo dziecko przyjdzie na świat, nie mogę ci dokładać zmartwień - wyjaśniła, nie chciała być absolutnie dla nikogo ciężarem. To ciepło bijące od ucha blondynki mamiło, znowu coś ją ściskało w brzuchu. Chyba była na coś chora. Przejechała delikatnie pazurkiem po brzuchu w stronę pępka. Czemu to zrobiła? Nie wiedziała. Milczała, nawet nie wtrąciła uwagi, że lekarz kazał jej się ruszać, a nie obżerać słodyczami, to nie miało najmniejszego znaczenia. Były tu, razem, tylko dla siebie. Dla dziecka. Dulce czułą ciepełko, jakie się rozlewało po jej wnętrzu na samą myśl o nim.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Właśnie w tym był problem, nie wymagała od niej zbyt wiele. Prawdę powiedziawszy nie wymagała niczego. To Grigori zaproponowała jej takie rozwiązanie. Owszem, chciała zaproponować to Alexowi, jednak nie była pewna jak zareaguje na to jej ukochany. Wiedział doskonale, że są przyjaciółmi, jednak chłopak w domu to zbyt dużo dla niego. Do Dulce nie powinien mieć jakiś zastrzeżeń. W końcu była dziewczyną. A skoro Clari nie bała się, że Evan może ją zdradzić... Musiała bardzo mu ufać. - Wiem jakie masz relacje z Fel. Nie musisz jej widywać w wakacje jeśli nie chcesz. Możesz spędzić je z nami. - w dalszym ciągu próbowała przekonać ją do swojego pomysłu. Nie chciała aby dziewczyna dłużej się męczyła, a może dzięki temu będzie w stanie jej pomóc. Miała za zadanie wyrzucić z jej głowy myśli o śmierci. Jej się udało to i z Dulce będzie dobrze. Nie pozwoli aby zabrakło jej na tym świecie. - Kochana. Nie dokładasz mi zmartwień. A poza tym martwienie się o przyjaciółkę chyba jest normalną rzeczą, prawda? - ucałowała ją w główkę mając nadzieję, że zrozumie i nie będzie próbowała postawić na swoim. Dodatkowo to w jaki sposób gładziła ją po brzuszku było niezwykle miłe. Już dawno zapomniała jak kobiety mogą być delikatne w tym co robiły.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Zaufanie w związku jest rzeczą trywialną i pretensjonalną. Jednak dobrze było, że Clar nie sądziła, że to Dulce może kiedyś uwieść Evana, lecz on ją. Dziewczyna bowiem jak było widać jest osobą lękliwą, nieprzystosowaną do relacji kobiety z mężczyzną. Tak, z całą pewnością, jeśli coś takiego mogłoby mieć miejsce to tylko z jego winy. Słowa o niejakie Candidi Felicji Miramon puściła między uszy przymykając tylko oczy i chłonąc zapach nozdrzami, które intensywnie pracowały. Co właściwie czuła? Nie mogła tego określić, wiedziała tylko, że przy przyjaciółce świat staje się piękniejszy, mniej straszny i zawsze jest jakieś rozwiązanie w patowych sytuacjach. Była dla niej nie tylko przyjaciółką, teraz czuła się jak małe, zagubione dziecko, wyrwane ze snu koszmarem w ramionach matki, która stara się zrobić wszystko by dziecko znów zasnęło spokojnie w łóżeczku. Bez wątpienia Rosjanka budziła w niej dziwne uczucia i odruchy. - Jest, ale.. - ponownie nie wiedziała jak ubrać wszystko w słowa odpowiednie i przekazać treść tego co chciała powiedzieć. - Muszę to przemyśleć - skwitowała. Chciała jej bardzo powiedzieć o tym, że to krępujące, że będzie zapewne codziennie widywała latającego Evana po domu w slipkach, że on może ją zobaczyć w piżamie. Tym, że może kiedyś w końcu dostanie pierwszej miesiączki i w razie "wypadków" jak ona to przed nim ukryje. Nad to zapewne zechcą się kochać, a to wszystko sprawiało, że nie była gotowa na takie kroki. Po prostu ją to zawstydzało. Poczuła ciepły, delikatny pocałunek złożony na jej włosach. Ciepło momentalnie się po niej rozlało, a policzki na powrót zaskwierczały od ciepła. To ucho zbyt nęciło, przymknęła oczy, skubnęła płatek ucha wargami, czując jak ciepło narasta i skręca boleśnie i przyjemnie jej trzewia, jak ciepło od brzucha migruje w dół. Niemal tak szybko jak poczuła to nieznane jej uczucie, tak samo szybko oderwała się od jej ucha zawstydzona nie wiedząc, czy zaraz Clar się na nią nie obrazi. Czy może przyjaciółki tak robią? A może nie? Zaraz wstanie i sobie pójdzie. Serce Dulce znowu dudniło.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Tego się nie spodziewała. Szok jaki ją ogarną sparaliżował całe jej ciało. Czy Dulce właśnie... ? Czemu? Otrząsnąwszy się delikatnie odsunęła się od dziewczyny nie chcąc jej wystraszyć. Nie chciała aby źle to odebrała. Clari sama nie miała pojęcia co o tym myśleć. Zawsze mogła obrócić to w żart. Jednak czy byłby to dobry pomysł? Najlepszym był chyba... SPACER! Tak. To zdecydowanie powinno odwrócić jej uwagę. Uśmiechając się od ucha do ucha ujęła młodszą dziewczynę za rękę i okręciła wokół jej własnej osi zaraz po tym jak wstała. - Mówiłam już, że Cię uwielbiam? Nie? Uwielbiam Cię. - po czym dała jej buziaka w policzek i ruszyła przed siebie trzymając ją za rękę. Nie miała zamiaru jej puszczać, gdyż bała się, że ucieknie. A nie chciała tego. Chciała aby była koło niej. Potrzebowała jej teraz. I czuła, że dziewczyna potrzebuje również jej. - Wyjechałabym chętnie. Gdzieś, gdzie jest ciepło. - rozmarzyła się na chwilę. - Nie wiem tylko jak zareaguje na ten pomysł Evan. Ostatnio stał się za bardzo opiekuńczy. - wyznała mając nadzieję usłyszeć od dziewczyny... Sama nie wiedziała. Może sam jej głos, aby sprawdzić czy jej nie zraniła swoim zachowaniem.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Zaległa, długa, niezręczna cisza, a dziewczyna wpatrywała się swoimi brązowymi oczami w przyjaciółkę. Zbladła strasznie uświadamiając sobie, jak wielki błąd popełniła, nie wiedziała czy powinna przeprosić, pójść sobie, a może to zignorować? Niedojrzałość emocjonalna była największą wadą czarodziejki, problem z radzeniem sobie w sprawach trudnych. Taka właśnie była Dulce, zagubioną w świecie nastolatką, mimo, że niekiedy kreowała się na pyszną i światową czarownicę, która za nic ma zazdrosne spojrzenia. Zarzuciła jej ręce na kark, dy ją pocałowała i wtuliła się w jej ucho. - Ja ciebie też - przymknęła na chwilkę oczy i puściła Clarissę. Wstała za nią, a liście poruszyły się na bruku i zatańczyły. Sezon na deszcz z liści był w pełni. Znowu gdzieś w oddali zagrzmiały gawrony swoim upiornym głosem. - Gdzieś gdzie jest ciepło, hm... Do Walencji? - zagarnęła włosy za ucho, które niesfornie powiewały na wietrze i wpadały do ust. - Teraz jest tam z pewnością ciepło, ale jak jest lato w pełni, to czasami nie idzie wytrzymać, na prawdę Clar, nie życzę ci się smażyć na takiej patelni. - dźgnęła ostrożnie palcem w boczek przyszłej mamusi i splotła palce z jej. - Oj jak jest opiekuńczy, to chyba dobrze, widać, że mu zależy - uśmiechnęła się do niej szczerze. Sama nie była nigdy obiektem takich ciepłych i szczerych uczuć, jednak zupełnie ich nie potrzebowała.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Szły piękną alejką okraszoną złotym listowiem, które podrywał co chwilę wiatr. Liście wyglądały jak piękne morskie fale, albo grzywy dzikich koni pędzących po równinie. Pogoda w sam raz sprzyjała temu by się zakochać, zupełnie zatracić we własnych uczuciach. Było chłodno a mimo tego młoda Hiszpanka czuła w sobie dziwny żar, który ocieplał jej całe wnętrze. Zacisnęła mocniej dłoń na palcach Krukonki. - Kiedy masz termin porodu? - zapytała z nad długich, czarnych rzęs, które okalały jej piękne, brązowe oczy, które zerkały z ciekawością na Clarissę. - Możliwe, za pewne nie będzie wiele z tego pamiętać, ale wiesz, nie radzę - powiedziała stanowczo. - Wiem jak to jest podróżować od maleńkości po różnych kontynentach i nie zawsze jest to fajne. Spanie w namiotach, przygotowywanie strawy nad ogniem - wyliczać można było w nieskończoność ile może uprzykrzyć taki wyjazd. Pamiętała jak kiedyś mrówki wyjadły jej prawie wszystkie zapasy z tornistra. - Możliwe, że tak będzie - powiedziała zupełnie bez ogródek. - Jednak nie ma się co nad tym głowić teraz, jest przy tobie, to chyba się teraz liczy, a jeśli odejdzie jego sprawa. Masz jeszcze przyjaciół... mnie, może nie pomogę zbyt wiele, ale postaram się w miarę moich sił. - zapewniła przyjaciółkę i pocałowała w policzek.