Bardzo strome i niebezpieczne są częstymi miejscami wypadków nieodpowiedzialnych turystów. Jeśli chcesz odwiedzić to miejsce, koniecznie zasięgnij porady jakiegoś przewodnika, a najlepiej zabierz go ze sobą w podróż. Jeśli nie będziesz przestrzegać jego rad, możesz skończyć tak samo, jak Ci wszyscy głupcy, nie potrafiący odpowiednio zadbać o swoje bezpieczeństwo.
No i zaczęło się. Astka musiała podjąć poważną decyzję. Prawda czy ryzyko... u niej trudno było opowiadać o swoich poglądach ale jeśli teraz miała coś wybrać trudno podejmie wyzwanie. - Prawdę poproszę- mruknęła cicho i uśmiechnęła się. Teraz oczekiwała jakiegoś skomplikowanego pytania z tekstem który po wódce piwie i winie po prostu przeleci jej przez umysł i odpowie byle co bo nie zapamięta. Jednak starała się wysilić mózgownicę. To chyba trudne dla niej nie było. Uśmiechnęła się znów. - tylko bez erotyycznych podtekstów Kame, prosze.- Szepnęła cicho. z pytaniami o erotyczne uniesienia za dobrze się nie czuła. Zaśmiała się i czekała na pytanie Kame Który z każdym łykiem wódki wyglądał jak... Brad Pitt albo Andrej Pevic.
No dobra nie będzie tutaj erotycznych tekstów pomimo tego, że wszyscy je uwielbiają...no dobra może Kame uwielbia kiedy wypije za wiele. - Lądujesz na bezludnej wyspie. Możesz zabrać ze sobą jedną rzecz, i jedną osobą. Jak by to była osoba - Och takie proste prawie, że banalne pytanie. Kame położył się na bok i podparł sobie głowę ręką i zaczął wbijać wzrok w oczy dziewczyny. Czekał spokojnie na jej odpowiedź. No tak taka gra pomagała na pewno bliżej się poznać, a i przy okazji dawała całkiem sporo śmiechu. Chłopak słyszał o niej znał zasady jednak jakoś nigdy nie miał okazji aby w nią zagrać, pewnie dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie miał z kim. W domu był sam, w szkle też raczej z nikim nie gadał, więc mógł zagrać sam ze sobą, ale to nie miało by sensu.
No i tu Astka nie udawała zaskoczenia. No co miałaby odpowiedzieć> Spojrzała na Kame z uśmiechem. - Jeśli chodzi o osobę to pewnie byłby to ktoś kogo kocham albo chociażby traktuję jak przyjaciela. Najlepiej by znał mnie na tyle dobrze by ze mną tam wytrzymać. A rzecz?? Pewnie byłaby to różdżka którą mogłabym przywoływać jedzenie by po nie nie łazić.- Zaśmiała się ale to co mówiłą było szczere i prawdziwe. Spojrzała na niego. Spuściła wzrok. - Prawda czy ryzyko Kame??
- Nie lubię monotonii to wezmę ryzyko teraz - Powiedział i uśmiechnął się lekko. No tak z każdym kolejnym łykiem na pewno będą wpadać im do głowy nowe pomysły, jednak ciekawe czy na pewno wszystkie były mądre i przemyślane, jednak od tego są wakacje aby nie co popuścić wodzę fantazji. W szkole ponownie będą musieli się pilnować, przestrzegać regulaminu itp...a tutaj teoretycznie każdy był wolny i robił to co chce. A sam Kame nie uważał, że teraz robią coś złego. Obydwoje są dorośli więc nikt nie może wisieć nad nimi i pokazywać im palcami co jest złe a co nie.
Astoria obmyślała właśnie chytry plan i zaśmiała się nagle dość perliście i kusząco. Zdjęła z siebie spodnie które z bardzo ją grzały. - No dobra to Twoim zadaniem jest zrobić coś czego jeszcze nigdy nie robiłeś- Zaśmiała się. Oczywiście miała na myśli coś osobistego co można by zrobić z kimś kogo się lubi bądźź coś w tym stylu. Spojrzała na Kame i uśmiechnęła się. Jej pomysły mogły być coraz odważniejsze. Spojrzała w piasek wstała i położyła sobie pod tyłkiem spodnie. Bo piasek palił ją w tyłek.
Kame zastanowił się nad tym czego jeszcze nigdy nie robił. Po chwili na ziemi ujrzał małą żmiję. Zaczął się poważnie zastanawiać nad tym czy pokazać jej to. - No dobra, ale to co teraz zobaczysz pozostanie między nami...nikt o tym nie może nawet wiedzieć - Powiedział i popatrzył jej z powagą w oczy. Chwycił żmiję za łeb uniemożliwjając jej jakie kolwiek ruchy. Jak nie trudno się domyśleć wąż od razu zaczął syczeć niespokojnie. Po chwili z ust gryfon wydobyła się seria syków które sprawiały wrażenie, że przez chwile po zamknięciu ust chłopaka nadal wisiały w powietrzu. W przeciągu kilku sekund żmija od razu spokorniała i po prostu zaczęła się przyjaźnie owijać wokół nadgarstka chłopaka. - Nigdy nikomu nie ujawniałem tej umiejętności. Nikt o niej nigdy się nie dowiedział - Powiedział i zaczął gładzić zwierzątko po skórze.
Astoria otworzyła usta. No tego to się nie spodziewała. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niego. - Zaje... no wiesz o co chodzi. Czasem sama żałuje że nie mam żadnych umiejętności- Szepnęła cicho patrząc na żmiję która nie zamierzała nawet ugryźć czy tam ukąsić Kame. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Teraz była jej kolej więc uśmiechnęła się- Ja wybieram Ryzyko bo wtedy będe hmmm no nie ważne. Wytknęła język. - No powiedz co mam takiego zrobić- Uśmiechała się wciąż.
Kame ponownie coś tam wysyczał a wąż od razu podpełzł do dziewczyny i zaczął się wspinać po jej ciele by po chwili spokojnie spocząć ja jej szyi. - Nie mam pomysłów więc ściągnę z ciebie. Zrób to co przed chwilą mi kazałaś - Powiedział i wyprostował sobie spokojnie nogi. Jak by ta cała sytuacja z wężem go lekko przygasiła, ale starał się nie dać po sobie tego poznać, więc przechylił butelkę wina i dopił resztę. Nie rozumiał jak ktoś mógł uważać, że to jest fajna umiejętność. Dla niego to było coś okropnego. Tylko to przypominało mu nadal o jego przeszłości od której tak bardzo chciał uciec.
Emmm Astka spojrzała na Kame a żmija którą miała na szyi trochę ją przerażała spojrzała więc na nią ale ta spokojnie usadowiła się tam i nic jej nie robiła więc Astka trochę się uspokoiła. Czego to ona jeszcze nie robiła?? No na pewno nie całowała kolesia pod wpływem alkoholu gdy sama była prawie upita. Z Dominikiem jak się całowała to była prawie trzeźwa. Więc lekko przysunęła się do Kame i jakby go przepraszając złożyła na jego ustach pocałunek a potem zjechała nim na ucho. Zaczęła się śmiać gdy doszła do jego szyi i po prostu zrobiła mu malinkę. Pierwszy raz w życiu to zrobiła.pytała patrząc na niego. - no ok... prawda czy ryzyko??- s
- Dawaj prawda - Powiedział i dotknął swojej szyi. No tak czegoś takiego to on jeszcze nie przeżył. Uśmiechnął się lekko i czekał aż dziewczyna wymyśli jakieś podłe i podstępne pytanie. Nie no chyba aż tak źle nie będzie. Zaczął powoli pakować puste butelki do siatki. No tak wypili i to całkiem nieźle. Ale trzeba przyznać, że było to całkiem miłe spotkanie. Może zaprzyjaźnią się czy coś w tym stylu. W końcu jak na razie całkiem nieźle się dogadywali. On miał wrażenie, że ona go doskonale rozumie. No i on też ją rozumiał.
Spojrzała na niego lekko a malinka którą miał na szyi teraz strasznie rzucała się w oczy. Uśmiechnęła się... myślała ze nie miała do tego talentu bo robiła to po raz pierwszy ale sie myliła. - No dobra... Masz do wyboru dwie opcje- mruknęła- Pierwsza: Dwie nastolatki wyglądające na studentki Łóżko i dużo piwa oraz dajmy na to ja chipsy i jakiś fajny film, co wybierzesz i wytłumacz dlaczego... no i do tego co byś zrobił najpierw. Spojrzała na niego pytanie było podchwytliwe w pierwszej opcji chodziło o niezobowiązujący seks z małolatami a w drugiej o film i z ukochaną bądź ważną dla niego osobą. W końcu Astka chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.
Kame nie zastanawiał się długo. Można powiedzieć, że odpowiedział zaraz po usłyszeniu pytania. - Na pewno nie pierwsze. Kto jak kto, ale ja mam szacunek do kobiet... do wszystkich kobiet nawet jak one same siebie nie szanują siebie. Prędzej wybrał bym to drugie. Lubię poznać najpierw dziewczynę. A po za tym dla mnie pójście do łóżka to bardzo poważna rzecz, wolę się najpierw upewnić, czy ta dziewczyna jest na pewno tą którą chcę. Nie chcę chodzić potem i wstydzić się, albo unikać moich ulubionych miejsc czy coś takiego - Powiedział spokojnie. No stosunkowo skomplikował to, ale Astoria to mądra dziewczyna na pewno zrozumie. - Lepiej spędzić jedną chwilę w towarzystwie ładnej i miłej dziewczyny, tak jak w tej chwili. Niż kilka uniesień z byle kim - Dodał i uśmiechnął się wesoło.
Zarumieniła się ponieważ usłyszała nie lada komplement najczęściej według mężczyzn ładna zawsze równa się głupiej albo wredna a tu wyszło na to że Astka mimo urody jaką posiadała potrafiła być miła. No czego to się Astoria o sobie dowiadywała.Teraz była jej kolej. - No to ja znów poproszę ryzyko żeby nie było że się papugujemy nawzajem.- Spojrzała na niego odważnie wzięła wodę i chusteczkę. Zmyła z siebie makijaż. Teraz wyglądała jeszcze ładniej niż zwykle. Na jej ręce można było dostrzec teraz jeden z jej tatuaży.
- No dobra...zadanie dla ciebie jest wymyślenie sobie zadania - Powiedział z wesołym uśmiechem. To było chyba najgłupsze zadanie w historii tej gry. Niestety chłopak jakoś już powoli nie miał pomysłów co miał by jej wymyślić. Przecież nie będzie dawał jej jakieś mega zboczone zadania, bo nie był zboczony. Nie zależało mu na tym, a po za tym nie chciał dać jej jakieś zadanie przez które mogła poczuć się urażona. Tak więc dał jej wolną rękę. Wąż chyba znudził się i ponownie powędrował do Kame. Zaczął się owijać o różne części jego ciała.
No i tu niezręczna sytuacja bo jedyna rzecz o jakiej teraz myślała Astka to rozebrać się do naga i opalać ale w tej sytuacji zaśmiała się i wstała. Oddaliła się lekko od niego i zrobiła potrójne salto w przód i do tego szpagat. Wstała i gdy już się zastanowiła zaśmiała się. - Wybacz jedyne co mi przychodzi do głowy to Cię pocałować czyli tak jak ty w pierwszym zadaniu. Klęknęła i na klęczkach do niego podeszła. Złożyła na jego ustach czuły i słodki pocałunek. Od tak nieco bardziej niż koleżeński bo chciała poznać jego reakcję. Odsunęła się ale tylko na tyle by móc być z nim twarzą w twarz. - Co wybierasz teraz Kame??
Kame odruchowo położył swoją rękę na jej szyi i przytrzymał ją nie co przez co przedłużył to. Po chwili popatrzył jej w oczy i pogładził ją delikatnie po policzku. - Normalnie całujesz lepiej niż jaka kolwiek dziewczyna z którą miałem przyjemność chodzić - Mruknął a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Po chwili tym razem on się przybliżył do niej i to on ją pocałował delikatnie. Cóż nie można mieć mu tego za złe. Przecież ilość wypitego alkoholu robiła swoje. Wtedy zdrowy rozsądek przestaje działać, ale nie robił przecież nic takiego co by jej zaszkodziło. Tak więc nie udzielił odpowiedzi.
Lice odruchowo zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek. Aż zawirowało jej w głowie. Od wypitego alkoholu, od pocałunku i od gorąca które teraz czuła. Nie chodziło o to że słońce grzało ale od środka. Uśmiechała się lekko. Odsunęła się na chwilę i spojrzała mu w oczy. - A ty całujesz lepiej niż jakikolwiek chłopak z którym się całowałam- szepnęła i uśmiechnęła się. Otrzepała ręce z piasku i jedną z nich położyła na jego policzku lekko go po nim głaszcząc. Potem jej ręka powędrowała na jego włosy a usta znów splotły się w pocałunku. Teraz i ona działała pod wpływem alkoholu więc i ona nie była do końca świadoma tego co robi.
Po chwili jednak on odsunął się od niej i powiedział. - Przepraszam...nie powinienem był - Mruknął cicho. No włączył sobie ostatnią szarą komórkę. Gdyby tak się nie stało nie wiadomo co mogło by się wydarzyć. No dobra może i wiadomo co by się wydarzyło, ale na szczęście w ostatniej chwili chłopak się wycofał. Naprawdę nie chciał odwalić nic głupiego. A Astoria to przyjaciółka nie mógł by jej tego zrobić. Nie chciał jakoś za bardzo przekraczać tej granicy. Po prostu nie mógł. Potem mógł by czegoś żałować, a on nie lubił żałować różnych rzeczy. Dlatego też starał się żyć tak aby nie musieć się wstydzić swojego życia.
Teraz to już i Astce włączyła się ostatnia działająca komórka. Uśmiechnęła się. - To ja nie powinnam- szepnęła i spojrzała na Kame- ale to już nie moja wina że polubiłam Cię całować. Szepnęła niewinnie i zaśmiała się. Spojrzała na żmiję która właśnie uciekała. Usiadła na swoich spodniach i otrzepała ręce. "To wszystko jest bez sensu" pomyślała i spojrzała na wielbłądy. Stały spokojnie jakby nic się nie działo. No i chyba tak było lepiej. Wzięła jeszcze jedną butelkę wódki i zaczęła ją pić.
Kame popatrzył przez chwilę na nią. Wstał ze swojego miejsca otrzepał swoje spodnie. - Ja już pójdę. Trzeba wytrzeźwieć jakoś - Mrukną i założył koszulę na siebie zapinając ją powoli. Było mu głupio, że posuną się trochę za daleko, ale cóż trzeba mu wypaczyć to, że tak impulsywnie zareagował. Po alkoholu każdemu się to zdarza, a on był tylko człowiekiem, więc nic dziwnego, że dał się ponieść sytuacji, jednak na szczęście w porę się opamiętał i nie zrobił niczego głupiego. - Do zobaczenia następnym razem - Powiedział z delikatnym uśmiechem. Wsiadł na swojego wierzchowca i oddalił się. z/t
//sory, ale temat alkoholu dzisiaj jest dla mnie drażliwy...wiesz o co chodzi//
Astka nie dziwiła się jego zachowaniu. W końcu oboje prawie posunęli się za daleko. Wstała i uśmiechnęła się. Usiadła na wierzchowca i różdżką przywołała swoje rzeczy. schowala je do torby. - Nic się nie stało- szepnęła choć wiedziała że Kame tego nie usłyszy. Zawróciła i uciekla wierzchowcem do swojego namiotu.Byle jak najdalej od tego miejsca i od wypitego alkoholu. Było jej niedobrze i nieco kręciło się jej w głowie ale trzeba było przeżyć
Środek nocy. Zimno jak diabli. Kto normalny łazi sobie o takiej porze na spacerki? A Aileen Desiree Weaver, największa idiotka na świecie. Nie dość, że powinna spać zamiast się szlajać, to jeszcze nie ubrała się ciepło i cała drży. Gratulacje. Dobrze, że chociaż różdżkę wzięła i może rozświetlić te egipskie ciemności o jakich krążą plotki, które okazują się jednak prawdziwe. Nie widać było nic poza czubkiem nosa, a i to nie zawsze. Nie brała zwierzęcia, miała zamiar jeździć na nim tylko w razie jakiejś bardzo nagłej potrzeby. A to tylko taki mały spacerek w chwili bezsenności. Szła trzymając magiczny patyk przed siebie nie wiedząc nawet gdzie idzie, aż w końcu dotarła dość daleko od obozowiska, w okolice kilku osamotnionych szczytów górskich. Przycupnęła sobie na piasku, który przez ten kawałek nocy troszkę się już ochłodził i wyjęła oraz zapaliła sobie papierosa rozglądając się dookoła. Cisza jak makiem zasiał, w promieniu kilku kilometrów brak jakiejkolwiek żywej duszy, ciemno...raj. Desiree nie lubiła tłumów. A ataków fobii czy symptomów chorób psychicznych na jakie chorowała miała ostatnio coraz mniej, więc takie położenie bardzo jej odpowiadało. Tylko jakby nie było tak zimno...i te góry nad nią w ciemności wyglądały naprawdę mrocznie co potęgowało mroczną atmosferę i ciszę. Ale jej to nie przeszkadzało. Miała ze sobą parę "rozgrzewaczy". A mrok i cisza...przecież to jej świat, no nie?
Brak miłości, brak szczęścia, brak sensu, dla niej zaszło słońce, świat zatrzymał się w miejscu. Mijały dni ciągle zatopiona w mroku, jak statek na dnie zapominana dzień po dniu, noce i dnie ciągle sama ciągle z boku, nawet jej cień nie dotrzymywał jej kroku. Czekała na cud chodź umarła w niej nadzieja, czuła jedynie ból on zamieszkał w jej trzewiach, nie ma piękna bród we wszystkich jego odcieniach, czuła jedynie chłód miała wrażenie, że skamieniała. Znieczulona, opuszczona, zapomniana, jak artefakt gdzieś głęboko zakopana. „To prawda to fakt jestem sama gorzej być nie może.” Powiedziała do siebie w pokoju, gdy zapragnęła zmiany. Ostatkiem sił zdobyła się na ten czyn, niech się rozpłynie przeszłość jak z papierosa dym, idź nie wspominaj ze światem się pojednaj, zamknęła za sobą drzwi na kartce napisała:
"Mamo, Tato, Żegnaj"
Gdy uwolniła się od piekła braku domowego ciepła, na zimnej płycie dworca po jałmużnę, co dzień klękała, już nie pamiętał, co to znaczy być człowiekiem, sypiała razem ze szczurami naznaczona miejskim ściekiem. Z deszczu pod rynnę ciągle ciułała się bez celu, ludzi wokół jak ona wielu, szczęścia, gdzie szukasz przyjacielu, mawiała do kota bez oka z kulawą łapą, ogrzewali się nawzajem czekając w mrozie na lato. Już nie mogła patrzeć na ten świat tak jak przedtem, zahartowana jak metal stała się kamieniem, I już nic nigdy nie było normalne, bo coś w niej umarło i odeszło już na stałe.
Villemo obudziła się w środku nocy ze łzami w oczach. Usiadła na łóżku i, nim się spostrzegła pierwsze łzy popłynęły po jej policzkach. Tak jak można było się tego spodziewać bliźniaczki pierwszych łez podążyły tuż za swymi siostrami i, nim można było się spostrzec Villemo szlochała cicho. Było tak, co noc i od dłuższego czasu nic się nie zmieniało. Powiadają, że wszystkie złe uczynki, jakich się dopuszczamy kiedyś ze dwojoną siłą uderzą w nas samych. Villemo nigdy nie była zbyt miła dla otoczenia. Ba! Potrafiła być naprawdę okrutna tłumacząc się na setki sposobów i zawsze robiąc z siebie ofiarę, a nie przestępcę. Teraz, gdy zrozumiała, co znaczy ból i brak wsparcia oraz to, jak bardzo krzywdziła innych nie pomagała jej podnieść się po ostatnim upadku. Co gorsza nie potrafiła się już zmienić. Dziewczyna wstała, kiedy ostatnie łzy zniknęły z jej policzków. Ubrała się, byle, jak, bo nawet na swój piękny wygląd przestała zważać. Zaczynając od wyglądu kończąc na mowie czy w sposobie bycia… Wszystko stało się pozą jej siły, której tak naprawdę nie miała. Villemo wyszła z namiotu i skierowała się przed siebie. Jak zwykle nie zabrała ze sobą różdżki a jedyny plus był taki, że było ciepło. A może jej się tylko tak zdawało? Nim się spostrzegła już trafiła w miejsce, gdzie naprawdę nie chciała być. Dlaczego? Bo była tutaj ona… Ślizgonka nie potrzebowała wiele wysiłku, by dostrzec ciemną sylwetkę swej byłej. Dziewczyny, która rzuciła ją dla Puchona. Villemo nie chciała wracać do przeszłości, bo nie miała dosyć siły, by się z nią zmierzyć. Chciała się wycofać, ale w, tedy kopnęła jakiś kamyk, który jak na złość narobił sporo hałasu. Dziewczyna przymknęła oczy sfrustrowana ironią losu i przywołała na swa twarz pokerowy wyraz twarzy. Bez żadnych uczuć. Z chłodnym spojrzeniem i, choć burza emocji szalała w niej niczym sztorm na oceanie nie dała po sobie nic poznać. Nie mogła sobie pozwolić na okazanie słabości. Na ponowne skrzywdzenie przez tą samą osobę. Villemo nie chowała urazy do Desiree. Jej decyzja była jasna i zrozumiana a Villemo na jej miejscu postąpiłaby tak samo. To jednak nie zmienia faktu, że panna Wawer skrzywdziła ją bardziej niż mogła sobie to wyobrazić. Dlaczego właśnie na nią musiała się natknąć? Dlaczego życie musiało być trak okrutne wystawiając słabą Villemo na tak ciężko próbę? Dziewczyna próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust nie wyszedł żadne dźwięk. Nie potrafiła się przemóc, by zrobić krok do przodu ani, by wycofać się i uciec z stąd jak najdalej. Nie potrafiła nic powiedzieć. Po prostu stała tak jak bezbronne idiotka..
Co to szczęście? Powiedz jej, gdzie go szukać. Chyba była już wszędzie. Gdzie jeszcze ma zapukać? Tego nie da się ukraść, tego nie da się kupić, Chce tego doznania jak zagubione pisklę dziupli. Ma grono kumpli, najlepszy to samotność, Ono dobrze ją rozumie, rozumie za dobrze na złość, Czuje nicość jak moneta na dnie studni, Jak obca istota pośród gatunku trutni. To ten kolejny dzień, kiedy traci w siebie wiarę, Znowu drąży w codzienności powoli jak kroplę skałę, Cel, do którego dążyła okazał się porażką, Czuje, że przegrała bitwę, życie bezustanną walką. Dzisiaj porażki żar odjął skrzydła, spada jak Ikar. Głowa do góry kark, ciąży niewidoczny kamień. Czyta z ruchu warg nie dociera to litanie. Pada pytanie jak echo odbija w czaszce, czy ma na tyle siły, by znów wstać po porażce. Z resztą, czy to ważne czy kogoś to obchodzi, otchłań, w której się znalazła bez ratunkowej łodzi. Głucho i ciemno przy niej nie ma nadziei kłoda. Znów poszukuję lądu na beznadziei wodach.