W głębi tropikalnego lasu, jeśli tylko jakieś śmiałek zdecyduje się na zboczenie z głównej ścieżki, można odnaleźć ogromny na ponad dziesięć metrów pomnik brodatego starca, pochylającego głowę nad niewielkim, ukrytym za zaroślami wejściem prowadzącym do wytłoczonej jaskini. Chociaż sam kolos wydaje się być statyczny, tak trudno jest się nie oprzeć wrażeniu, że jest się tutaj obserwowanym. Najprostszą drogą, by dostać się do groty, jest przepłynięcie niewielkiego i raczej niegroźnego jeziorka. Samo obejście pomnika, czy wdrapanie się po nim nie wchodzi zaś w grę; osoby, które zdecydują się na podobny wyczyn, szybko zaobserwują, że jakaś nieznana im moc sprawia, że kamienne ciało olbrzyma staje się śliskie, uniemożliwiając wspinaczkę.
Kostki:
Jeśli zdecydujesz się wejść do groty, rzuć kostką k6.
1, 6 - po tym, jak oczy przyzwyczają się do wszechobecnej ciemności (lub zdecydujesz się rozświetlić wnętrze groty prostym "lumos") zaobserwujesz, że w środku... znajduje się tylko ciemne, wilgotne ściany. Dopiero po wyjściu z jaskini orientujesz się, że nie jesteś już w lesie. Zostałeś teleportowany w pobliże Niestabilnych Wód. Za Twoimi plecami znajduje się zaś lita ściana, uniemożliwiając drogę powrotną.
2, 3 - przeprawa przez jezioro była prawdziwą stratą czasu, bo nie dość, że okazała się bezowocna, tak jeszcze kosztowała Cię 10 galeonów. O utracie swoich zaskórniaków dowiadujesz się dopiero po puszczeniu jaskini - wtedy również zauważasz, że mimika kolosa zmieniła swój wygląd. Teraz wygląda na wyraźnie zadowolonego z siebie, spoglądając ku Tobie mocno rozbawionymi oczami. Pytanie brzmi - kto uwierzy, że okradł Cię posąg wielkiego brodatego starca? O utracie galeonów poinformuj w tym temacie.
4, 5 - dostrzegasz we wnętrzu groty kolejne przejście, sprytnie schowane za ogromną skałą. Prowadzi ono do stromych, krętych schodów. Idąc nimi w górę dochodzi się do ogromnego pomieszczenia, które - jak możesz się domyślać - znajduje się we wnętrzu olbrzyma. W nim, na podeście, znajduje się czerwony kamień szlachetny, który przypomina kształtem serce. Kamień nie posiada żadnych magicznych właściwości, ale za to warty jest 50 galeonów! Po galeony zgłoś się w tym temacie.
Patrzyła, jak chłopak niespiesznie malował. Na razie nie było jeszcze widać, co znajdzie się na kartce. - Lepiej milczeć, niż mówić bez sensu, nieprawdaż? - odpowiedziała pytaniem. Sama wiedziała dobrze, jak irytująca może być czyjaś paplanina, dlatego nie narzucała się z rozmową.
Zobaczył jaskinię a obok wejscia łódkę David podszedł do łódki podniósł wiosło -hmm.. Rzucił. wiosłem które trochę się ułamało -Upss... Rozejrzał się nikt nie widział wszedł kawałek do jaskini i w oddali zobaczył malowidło na skale Podpłynął i dotknął malowidło -Ciekawe ile ma lat ?? Wyszedł z jaskini usiadł na łódce i na chwile zasnął
Nie rozpraszałaby go rozmowa przy malowaniu, przyzwyczaił się do tego kiedy był w domu. Matka nie dawała mu spokoju, wisiała na jego ramieniu i komentowała wszystko. Każdą namalowaną kropkę czy wybór koloru. - Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie? Spojrzał na chłopaka, który zachowywał się dość dziwnie. Nie skomentował tego. Uznał, że wypił za dużo i teraz to przekłada się na jego dziwne zachowanie. Strzepał popiół na piach i zębami przytrzymał papierosa potrzebował obu rąk, aby odwrócić kartkę. Malowanie lewą ręką nie wychodziło mu najgorzej, więc postanowił do niej przełożyć pędzel. Była na tyle wyćwiczona, że nie czuł już praktycznie żadnej różnicy między nią a prawą dłonią.
Widziała tego chłopaka, tego samego, który był wcześniej w domku Audrey. Od początku zachowywał się dosyć dziwnie, dlatego Krukonka zignorowała go, jakby go wcale nie było. - Nie. Zazwyczaj nie. Przesunęła się trochę, tak, by lepiej widzieć to, co znajdowało się na kartce. Dziewczynie nie przeszkadzało to, że robiło się powoli coraz chłodniej. Obserwowała cierpliwie powstawanie obrazu, krok po kroku. - Podobają ci się te wakacje?
David obudził się Wyjął papierosa zobaczył chłopaka który też pali podszedł do niego -Sorry że przeszkadzam ale masz może ognia?? Zobaczył dziewczyne która widział domku -Cześć Powiedział Widział że chłopak coś maluje ale nie interesowało go to. David trzymając papierosa czekał na odpowiedz chłopaka
Mógłby wymienić wiele rzeczy, które mu się nie podobały począwszy od swojego domku, który przyszło mu dzielić z jakimś skrzatem. Ale jakby miał ocenić to w skali do dziesięciu jego ocena wypadłaby gdzieś w połowie, więc nie było najgorzej. I przede wszystkim lepsze niż siedzenie z matką w domu i czekanie na ojca, który może się zjawi, a może i nie. Wspaniała rozrywka. - Jest... znośnie - znalezienie odpowiedniego słowa nie zajęło mu zbyt wiele czasu, chociaż czuł, że mogą być z tym problemy. Nie był zbytnio wymagający jeżeli chodzi o miejsce, tylko gdyby było zimniej o kilka stopni to nie narzekałby w ogóle. - A jak Tobie się spodobała malediwska wyspa? Odkryłaś jakieś ciekawe miejsca? - Kto wie, może Gabrielle zdradzi mu jakiś ciekawy zakątek. - Nie mam. - odpowiedział nawet grzecznie chłopakowi. Ile on w ogóle miał lat jedenaście?
Wywróciła oczami na blondyna. Dziwnie się zachowywał i był wręcz nachalny. Nie spodobało się to Krukonce. - Przecież możesz zapalić papierosa różdżką - mruknęła, wiedząc, że ten jest czarodziejem. Starała się skupić na rozmowie z Krukonem. O co on pytał... ach, tak, czy są jeszcze jakieś ciekawe miejsca na wyspie. - No cóż, jest nawet nieźle... Z ciekawych miejsc... na targu już cię widziałam... no oprócz tej jaskini to chyba klif.
Czy ten chłopak był głuchy czy głupi? Trudno było to rozstrzygnąć po tylko jednym pytaniu zadanym przez niego, ale jego zachowanie wskazywało na to drugie. Zdecydowanie. I chyba był jakiś znajomym Gabrielle. - Na klifie jeszcze nie byłem. - Nie miał jeszcze na to czasu albo i ochoty. Preferował spacery wieczorne, przez co jego czas był trochę ograniczony. - A na targu jest dość ciekawie. Ale i tłoczno - Nie przypadło mu to do gustu, ale nie mógł się powstrzymać przed wyprawą właśnie tam. Pomijając domek było to pierwsze miejsce które zwiedził. Kilka chwil i będzie mógł odłożyć pędzel na bok. - Skakałaś z tego klifu? - Skoro o nim właśnie wspomniała, nie zrobiła tego bez powodu.
No i tak jak podejrzewała Christine - w ogóle nie mogła zasnąć. Leżała na łóżku w domku rozważając sobie wszystko przez parę długich godzin. Nad ranem jednak nie wytrzymała i wysłała sowę do Scar. Wczorajszej nocy naprawdę świetnie się z nią rozmawiało, a poza tym tylko ona jakoś mogła złagodzić jej stres choćby prostym, krótkim pocieszeniem. Gdy wysłała kolejną sowę pielęgniarce, natychmiast udała się przed jaskinię, gdzie chodziła zdenerwowana z lewej strony na prawą. Wiedziała, że Kazuo zostawił jej jeden dzień do zebrania myśli, jednak jakoś nie potrafiła. Cieszyła się z tego, że wszystko przyspieszyło, wysłali zaproszenia, godzina była ustalona, ale nie mogła pogodzić się z faktem, że coś tu jej nie pasuje. Nagle nakrzyczała na siebie w myśli i usiadła przed jaskinią, patrząc w dół na wodę.
Scar zauważywszy Christinę przy jaskini, nieco przyśpieszyła kroku by chwilę potem usiąść obok niej. Christinie wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Scar przez całą drogę, zastanawiała się co może być przyczyną. Teraz mogła po prostu spytać. - Hej Christine- powitała ją najpierw. - Coś się stało? Wyglądasz na poddenerwowaną. Stres przedślubny? - spytała siląc się na uśmiech. Prawdę mówiąc, bolała ją trochę głowa, ale chwila na świeżym powietrzu powinna pomóc.
Posłała w jej stronę blady uśmiech, kiedy tylko była niedaleko i opadła plecami na ziemię, zakrywając twarz w dłoniach. Wystarczyło to krótkie kiwnięcie głowy, które wykonała, żeby Scar mogła się dowiedzieć, że właśnie o to chodzi. Megan zapewne gdzieś się włóczyła, więc Christine nie widziała jej już dłuższy czas. - Cholera! - krzyknęła i uderzyła nogami w ziemię w taki sposób, że aż się zadymiło od piasku, który był też tu trochę rozsypany - za osiem godzin do cholery ! Albo i nie ! Za siedem ! Jeszcze lepiej ! Wykrzyczała to co jej leżało na sercu, chociaż jej głosik był z leksza przytłumiony, ze względu na ręce, które trzymała na twarzy.
Scar zaskoczona i nieco przestraszona reakcją dziewczyny lekko odskoczyła do tyłu, a jej głowa napotkała twardą ścianę jaskini. W jej oczach mimowolnie stanęły łzy bólu, a z jej ust wyrwało się ciche ałłć. Szlag, szlag, szlag! - myślała, przytrzymując lekko obolały tył głowy ręka. - Dobra Scar, weź się w garść, potem weźmiesz coś przeciwbólowego. Zaraz co Chrisine krzyczała? Scar próbowała odczytać kontekst wypowiedzi dziewczyny. Czyżby Chrisine się bała? Własnego ślubu? A może, o zgrozo! może ona nie była pewna czy na pewno chce go brać?! Scar położyła rękę, na ramieniu dziewczyny pocierając je lekko. - O co się martwisz? Myślałam, że tego właśnie chcesz. Przecież tak się cieszyłaś. Boisz się, że to decyzja na całe życie? Bo ja już na prawdę nie rozumiem - powiedziała nieco zdezorientowanym głosem.
Odkryła swoją twarz, powróciła do siadu i zobaczyła jak Scar uderza się w głowę. Odruchowo wydała z siebie ciche piśnięcie, jakby miała ją ostrzec, ale było trochę za późno. - Wszystko w porządku ? - zapytała. No, jeszcze tego brakowałoby, żeby pielęgniarka przez nią porządnie oberwała. Skrzywiła się lekko i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej. Nie wiedziała o co jej w ogóle chodzi - nie rozumiała samej siebie. Po co ta cała histeria Christine ?! - Nie, nie, nie ! Źle mnie zrozumiałaś. Niczego bardziej nie pragnę, ale... Kurde ! Sama już nie wiem o co mi chodzi ! Nie wysiedzę w miejscu do tej dziewiętnastej ! Potrzebuję jakiegoś zajęcia do wieczora... Czegoś, co by mnie oderwało od tego stresu! Puchonka już powoli nie panowała nad tym co mówi. Wędrowała swoim wzrokiem po ścianach jaskini, aż w końcu popatrzyła na Scar ze zdezorientowaniem. - Nie wiem o co mi chodzi... - mruknęła trochę ciszej, przeczesując rude włosy dłońmi.
-Mhmm, w porządku - odpowiedziała. Głowa bolała tępym, pulsującym bólem, ale to nie było teraz najważniejsze. Stan Christiny nieźle ja zmartwił, zszokował, i kompletnie nie wiedziała co powiedzieć dziewczynie. Byłą po prostu zdenerwowana, co jest raczej naturalną reakcją, przed tak ważnym wydarzeniem. Scar, ty opóźniona istoto! - skarciła siebie samą w myślach.- Przecież jesteś pielęgniarką! - pomyślała, po czym z kieszeni wyciągnęła różdżkę wymawiając w myślach niewerbalne Accio Eliksir Spokoju. Na chwilę rozbawiła ją wizja mugola, który zauważy latającą buteleczkę, potem wmawiając sobie, ze to było tylko przywidzenie. Do jej ręki przyfrunęła buteleczka z eliksirem, którym pomachała Christinie przed oczami. -Możesz wypić to, i przez następne godziny cieszyć się błogim spokojem, albo skręcać się z nerwów. Wybieraj - powiedziawszy to Scar, uśmiechnęła się szczerze. -Wolałabym, żebyś to wypiła, bo chciałabym iść na spacer, a w twoim rozdygotanym stanem, to raczej mało możliwe. - powiedziała.
Scar na prawdę nie umiała pocieszać ludzi, wiec robiła co umiała najlepiej, nie ważne z jakim skutkiem.
Patrzyła zastanawiająco jak "przywołuje" do siebie jakiś eliksir, robiąc jednocześnie niepewną minę. - No nie wiem, nie chcę się faszerować eliksirami. Muszę wziąć się w garść - powiedziała wstając na nogi i otrzepując się z ziemi. Tak, nie mogła dłużej o tym myśleć. Przecież tak czy inaczej na dzisiejszym ślubie od razu zrobi jej się lżej i poczuje się szczęśliwa - tego była w stu procentach pewna. - Dobra, dość tego lamentowania z mojej strony. Dziękuję, że przyszłaś...- mówiąc to kąciki ust Christine wyciągnęły się ku górze - To co ? Idziemy na jakiś spacer ? A może wolisz przepłynąć się do środka jaskini ? Panna Davis zdawała sobie sprawę z tego, że można się tam zaplątać w różne wodorosty, ale jednak to nie odstraszało ją od tego, żeby się tam znaleźć. Mimo wszystko widziała, że Scar nie czuje się najlepiej. - Chyba to pierwsze będzie lepszym pomysłem... Co się dzieje ? - spytała już o wiele mniej poddenerwowana.
-Dobra decyzja - Scar schowała eliksir do kieszeni spodenek, wstając z piasku. -Jasne, chodźmy się przejść, jakoś nie mam ochoty pływać, chyba przez moją głowę - odpowiedziała, krzywiąc się lekko z bólu. Jednak była szczęśliwa, że stan Christine się poprawił. -To gdzie idziemy? Może na plażę? A z resztą, mi to jest obojętne. pójdziemy gdzie wybierzesz - powiedziała, otrzepując spodenki z piasku.
Tak, zdecydowanie dobra. Ostatnio i tak brała jakieś podobne eliksiry, a co za dużo to nie zdrowo ! - Tak więc wybierz miejsce, bo mi to jest naprawdę obojętne... - mruknęła patrząc na słońce, które powoli zachodziło - Jednak za długo nie będę mogła się włóczyć, bo... Ekm... Ślub. Skwitowała i uśmiechnęła się w jej stronę, robiąc parę kroków na przód, by Scar zaraz do niej dołączyła. - Ale póki co nie chcę iść na plażę... - dodała jeszcze. Wokół panowała cisza, a do jaskini wchodziło raczej mało uczniów z tego co zauważyła. Już w pierwszy dzień miała ochotę tam podpłynąć, ale wszystko potoczyło się tak, że nawet nie miała okazji...
Scar spojrzała na swój zegarek, dotrzymując kroku dziewczynie. Cholera... Za trzy godziny Christina bierze ślub, a Scar wyciąga ją na spacery. Ty na prawdę nie myślisz, Scar- skarciła się w myślach. -Christi, nie chciałabyś już wracać, i przygotować się na ślub? Ja prawdę mówiąc jeszcze miałam przejść się na targ po nową sukienkę - tłumaczyła się nieco niezdarnie. -To co wracamy do domków? - spytała.
Faktycznie, sama potrzebowała teraz wyrwać się od tego rozgardiaszu i wrócić do domku. - Masz rację... Wiesz, ja już pójdę sama. Zobaczymy się na ślubie - powiedziała przełykając głośno ślinę. Poszła przed siebie, mijając rozweselone twarze innych osób, którzy zdawali się być bardzo podekscytowani dzisiejszym wydarzeniem, które będzie miało miejsce za parę godzin. No i proszę ! Nawet po drodze usłyszała 'cześć' od osób, które jakoś nie mówiły jej tego na co dzień.
Zajęty swoim malunkiem nawet nie zauważył, że Gab milczy od dłuższego czasu. Ba! Nawet zapomniał o jej obecności. Widocznie jak uważała, nie miała nic mądrego do powiedzenia albo uznała, że życie w milczeniu jest o wiele lepsze od tego które prowadzi teraz. Po zakończonej pracy wyciągnął różdżkę i wycelował nią w farby. - Reducio - dzięki zaklęciu znów mógł je bez problemu schować w kieszeń. Odłożył blok na bok, postarał się oprzeć go o jakiś kamień aby piasek nie zniszczył mu jego pracy. Dostrzegł odchodzące dziewczyny, że też dopiero teraz je zauważył. I ciekawe ile czasu już tu spędził. Na razie nie spieszyło mu się do powrotu, pogoda zrobiła się przyjemniejsza i od wody wiał lekki wiaterek.
Gabrielle jakoś tak zamyśliła się, dlatego nie odpowiadała nic. Nie zauważyła też, że w miedzy czasie kręciło się tu kilka osób. - Ładne. Dziewczynie nie spieszyło się nigdzie, więc siedziała nadal na piasku.
Ładne.Co to w ogóle znaczyło? Albo coś zapierało dech w piersiach, albo nie było nic warte. Wiedział, że to co teraz namazał nie zaliczało się do tego pierwszego. Kilka drobnych poprawek w domku i to się zmieni. Może i był pewny siebie, ale wiedział co potrafi. - Całkiem niezłe - odparł, po części przyznając jej rację. Odwrócił głowę spoglądając spod przymkniętych powiek na własne bazgroły. Nie było to arcydzieło, jeszcze. - Masz ochotę na popływać? Sam zdążył już wstać i wyciągnąć z kieszeni pochowane tam rzeczy, oprócz różdżki wyrzucił wszystko na piasek. Nawet kiedy w dziwnych okolicznościach znikną nie będzie mu ich szkoda. Koszulkę położył na papierosach, pokazując tym samym światu swoje wychudzone i kościste ciało. - To idziesz? - spytał ostatnio raz i zaczął bieg w stronę wody.
Pewnie nie poszłaby pływać, gdyby nie miała na sobie stroju kąpielowego. Jednak, na szczęście i dzięki własnej przezorności, założyła go dziś. - Oczywiście - odrzekła i zdjęła pospiesznie wierzchnie ubranie, aż została w samym stroju i rozpoczęła bieg ku wodzie.
Sylvio wbiegł już do wody, więc nie usłyszał jej odpowiedzi. Miał ochotę w taki właśnie sposób odpocząć po ciężkim dniu, a towarzystwo Gabrielle nie było jakoś szczególnie męczące. Nie przeszkodziło mu to jednak na początku być z tego powodu niezadowolonym, teraz już przyzwyczaił się do niej. Położył się na plecach i powoli dryfował, ku jego zadowoleniu fale były idealne i nie musiał wkładać wysiłku w swoje pływanie. Bo chyba to właśnie robił? A może pozwalał aby fale niosły jego ciało gdzie tylko miały na to ochotę.
Dziewczyna wbiegła do wody, wręcz skoczyła do niej. To było to, czego potrzebowała, by dobrze zakończyć ten dzień. Który można było zaliczyć do jednego z normalnych dni. Pływała polowi, nie mecząc się zbytnio, poddając się działaniu fal. Słyszała tylko przyjemny szum fal. Nic nie mąciło jej spokoju.