Nikt nie wie, gdzie prowadzi. Nie było zbyt wielu śmiałków, którzy chcieliby się przekonać. Ja wam powiem, że prowadzi do Ukrytego Pomieszczenia na samym szczycie piramidy. Na samym końcu pomieszczenia są maleńkie drzwi, dlatego trzeba przejść przez nie na czworaka. Ale są one kapryśne i nie każdemu się otwierają... Trzeba rozwiązać Zagadkę Wielkiej Piramidy, czyli ułożyć trzy bloczki skalne z hieroglifami w odpowiedniej kolejności. Jedna osoba może próbować tylko jeden raz je ułożyć. Kiedy spróbuje drugi, to nawet gdyby ułożyła poprawnie, drzwi się nie otworzą.
RZUT KOŚĆMI w tym temacie! 1,2,3 - udaje się ułożyć Zagadkę i drzwi się otwierają 4,5,6 - próba nie powiodła się
Jaki inni turyści kupili wejściówki do piramidy, wysłuchali paru uwag o tym, żeby nie zapuszczać się w nie oznaczone i nie oświetlone korytarze, po czym weszli. Grupa ludzi śpieszyła do przodu, ale Twan specjalnie się ociągał i już po jakimś czasie stracili ich z oczu, słychać było jedynie dźwięki rozmów, a i to dość szybko ucichło. Byli sami. Chwilę trwało, nim znalazł odpowiedni korytarz, zapalił różdżkę i pociągnął dziewczynę za sobą, bez przerwy ględząc o tym, jakie fajne rzeczy jej zobaczy, że na pewno się spodoba i, że większość ludzi w życiu czegoś takiego nie widziała. Potem były krzywe schodki i jeszcze węższy niż dotychczas korytarz, ale można było zgasić światełko na końcu różdżki, bo daleko przed nimi widać było mocne źródło światła. Własnie w tamtym kierunku podążali. - Patrz. Trzeba to ułożyć. Wiesz jak? - zapytał, kiedy dotarli do drzwiczek ozdobionych wieloma hieroglifami. Twan oparł się o ścianę obok, żeby dziewczyna mogła się temu wszystkiemu przyjrzeć.
Ann szła za Twanem w milczeniu. Obserwowała jego zachowanie, bo coś jej nie pasowało. Skonfundowany? Bo był jakiś inny niż zazwyczaj. Poddenerwowany, ukrywał wyraz twarzy. Ann niepokoiła się trochę. Nie była wystraszona. Co to to nie, ale trochę zaniepokojona stanem przyjaciela. W końcu znaleźli się przed jakimś przejściem. Rozejrzała się i popatrzyła na hieroglify. Kiedyś się uczyła starożytnego egipskiego, ale czy go wciąż pamięta? W końcu hieroglify były do siebie często bardzo podobne i coś co przypominało bociana mogło być równocześnie czaplą, a wtedy byłyby inne znaczenia. Ann zaczęła studiować pismo. Próbowała zrozumieć zagadkę i poprawnie ją rozwiązać, by przejść. -Powiesz mi o co chodzi? Zapytała w międzyczasie.
Ech, starał się! Dziwnym tylko wydawało mu się, że na te całe jego gadanie, Annelise wcale nie odpowiada. Powinno być inaczej, powinni prowadzić ciekawą rozmowę, a nie tylko on - głupi monolog. To było męczące. Patrzył jak dziewczyna układa bloczki. Szkoda, że nie powiedziała mu co one znaczą... pytał przecież no cóż. Widać obojgu pytanie dziś nie za bardzo wychodziło, bo nie sposób było uzyskać zadowalającą (czy w ogóle jakąkolwiek) odpowiedź. Pewnie gdyby sam chciał wejść przez drzwiczki, ułożyłby bloczki na chybił-trafił i liczył na szczęście. Były tylko trzy, więc jakaś szansa była... - Nie chcesz wiedzieć... - mruknął pod nosem, spuszczając głowę i gapiąc się na swoje nogi. Fajne cienie rzucały w tym dziwnym świetle. - Udało ci się! - wykrzyknął z przesadnym entuzjazmem, ale dalej stał oparty o ścianę. Bo tak naprawdę, to nie chciał wchodzić do ukrytego pomieszczenia, które teraz stało przed nimi otworem.
-Chcę wiedzieć, ale jak tam uważasz... Powiedziała. Miała powiedzieć co znaczą bloczki? Nic jej na ten temat nie wiadomo. Miała ułożyć? Miała. Ułożyła? Ułożyła, więc proszę się nie czepiać. -Co tam jest skoro się tak ociągasz? Znowu zapytała. Coś ostatnio męczyła pytaniami ludzi, a Twana to już w ogóle. W końcu ma prawo wiedzieć, czy jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Userka domyśla się co się zdarzy, ale Ann była kompletnie nieświadoma tego co może się zdarzyć.
Twan nic nie powiedział na to "skoro tak uważasz", bo wyjątkowo głupie mu się wydawało takie gadanie... Och, nie mógł przecież, naprawdę nie mógł! Jedynym pocieszeniem było, że jeśli Farid zamierzał zrealizować swoje plany, to potem będą mogli o wszystkim normalnie rozmawiać... tak jakby. Bo nie za bardzo wiedział, czy będzie w stanie spojrzeć potem Ann w oczy, kiedy już się dowie, że sprowadził ją do tego pomieszczenia właśnie w jednym i konkretnym celu. Pewnie, że miała powiedzieć. Twan bardzo chętnie by się nauczył czegoś nowego (a potem to zapomniał, ale oj tam oj tam). Odepchnął się rękami od ściany i teraz już stał normalnie. - Nie jestem pewny... ale nie dowiemy się, jeśli nie sprawdzimy, prawda? - uśmiechnął się nikle, po czym pierwszy wszedł do środka. Uprzednio musiał się schylić, niemalże usiąść na po podłodze, bo takie tycie te drzwiczki były.
Ann spojrzała na Twana. Ruszył pierwszy, więc poczekała, aż przejdzie przez te drzwi. Potem przyszła kolej na nią. Podeszła i schyliła się dostatecznie mocno, by zmieścić się i przejść dalej. Było dość trudne, ale dziewczyna była szczupła, więc tylko trochę się pomęczyła ze względu na jej wysokość. Po kilku minutach szła już za Twanem. W międzyczasie obserwowała ściany i czytała co na nich jest. Ciekawe. Były to historie dwóch faraonów. Jednego z lewej, a jednego z prawej. Szła dalej i przypatrywała się. [zt]