Przy bokach i na tyle świątyni można odnaleźć sporo fragmentów kolumn, które niegdyś pomagały podtrzymywać fundamenty budynku. Teraz są połamane i zniszczone, a wiele odłamków zdążyło zostać częściowo zakryte piaskiem. Lepiej uważaj, żeby się o któryś nie potknąć! Po dokładniejszym zbadaniu części z nich mógłbyś dostrzec bardzo piękne żłobienia i wzory, które czas potraktował bardzo brutalnie. Niektórych znaków nigdy nie będzie się dało już odczytać. Na powalonej kolumnie można przynajmniej usiąść, żeby chwilę odpocząć, ale brakuje tu jakiegokolwiek cienia, dlatego lepiej nie siedzieć zbyt długo!
Kame sobie spacerował z rękami w kieszeni. Nudziło mu się i to bardzo. Rozmyślał sobie na spokojnie o wielu stosunkowo istotnych sprawach, a jako, że miał teraz chociaż odrobinę wolnego czasu mógł spokojnie spróbować naskrobać kilka słów do nowej piosenki. Jego nogi skierowały go do kolumn. Tak szczerze nie wiedział gdzie był, jak doszedł tutaj a najgorsze było to, że nie wiedział jak miał by wrócić ponownie do namiotów. Jakoś sobie da radę. Tak więc zapominając o tym, że nie wiem jak wrócić usiąść sobie na jednym z przewalonych kolumn. Wyciągnął stosunkowo gruby zeszyt i mugolski długopis. Przecież nie będzie ze sobą taszczył pióra atramentu i pergaminu. Tak więc zaczął sobie spokojnie układać kolejne słowa w głowie.
Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia? Czy ostatnia może pierwszą właśnie jest? Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia? Tak naprawdę to nikt nie wie jak to jest!
Zaśpiewał sobie spokojnie i zaczął się zastanawiać nad tym czy one na pewno będą pasować do poprzednich zwrotek. Oj tak takie miejsce jak to na pewno sprzyjało w wymyślaniu słów.
Dziewczyna ubrała się w krótkie spodenki i górę stroju kąpielowego. Było tak strasznie gorąco, że musiała po prostu gdzieś wyjść. Koniecznie chciała się wybrać nad morze. Tylko był jeden problem... Nie miała zielonego pojęcia w którą to stronę! I nie pomyślała o wzięciu wielbłąda – może dlatego, że jeden z nich ostatnim razem ją zrzucił i próbował zadeptać. Może to dlatego, że powiedziała głośno, że śmierdzi? W każdym razie postanowiła się przespacerować. I tak spacerowała i spacerowała i spacerowała aż w końcu okazało się, że się zgubiła. Cholera no. Że też jak zwykle nikt jej nie przypilnował. I dlatego nie powinna być sama, bo tak się to kończy. Ughm! W końcu doszła do jakiś powalonych kolumn. Szczerze mówiąc podobało jej się to miejsce. Było naprawdę ciekawe. Rozglądała się w około szukając kogoś lub czegoś i mając nadzieję, że nie będzie tutaj sama. Niestety... Rozczarowała się widząc, że jedyna osoba, która tu jest to taka, której najbardziej nie chciała widzieć. Której ostatnio strzeliła w twarz i od tego momentu nie chciała go więcej znać. Powinna iść ale... Thi. To by było jak ucieczka. A ona nie ucieka. Dlatego szła powoli dalej. Ładnie śpiewał... Ale nie powinna podziwiać i się interesować! Baka Corin. Eh...
Kame oczywiście zanotował sobie gdzieś na boku te słowa które przed chwilka wymyślił. Po chwili podparł sobie głowę ręką i zaczął czytać jedną ze zwrotek. - Nareszcie wolny, Siedzę w kącie jak ten nikt,w odstępach zwijam skrzydła zdarzeń, sprawdzam jak piękny jest, mój zachód i mój świt, to nie ja to nie ty, świat pełen wrażeń. - Powiedział sobie i podrapał się spokojnie po nosie. Przechylił lekko głowę w bok a jedną nogą zaczął sobie wystukiwać rytym. Po chwili jego oczy zaczęły krążyć po tym miejscu i dostrzegł znajomą postać. Od razu przypomniał sobie swoje zachowanie. Założył długopisem miejsce gdzie są fragmenty piosenki i podbiegł od razu do dziewczyny. - Corn poczekaj... - Podbiegł do niej aby ją zatrzymać. Miał jej coś ważnego do powiedzenia. Nie wiedział jak miał się za to zabrać, ale musiał. - Gome...hontoni Goem - Powiedział i skłonił się jej nisko. Kilka wisiorków zwisało z jego szyi, a jego włoski jak zwykle przysłoniły mu twarz.
Kiedy nagle Kame do niej doleciał spojrzała na niego spod byka. Uniosła jedną brew do góry. Jak słodko. Biedny Gryffonek przeprasza. Owszem, wyznawała zasadę, że powinno się komuś wybaczyć błąd, jeśli jest tej osobie przykro ale... Uh. To była przesada. Miała wtedy naprawdę poszarpane nerwy. Nadal ma. Dlatego też nie miała zamiaru tak łatwo odpuścić szczególnie, że nie rozumiała dlaczego to zrobisz. - Za zaatakowanie mnie i Draco zaklęciem? Za komentarze, jakie mi wygłaszałeś przy Nero i Draco? Za to jak zachowałeś się wobec mnie przy Lilly? Oj, troszkę tego było. Zaskakujące, jak w jeden wieczór można wiele zrobić – Skomentowała idąc dalej, by w końu przysiąść sobie na jednej powalonej kolumnie. Zdjęła Japonki i ułożyła stopy na nagrzanym piasku bawiąc się nim.
- Po pierwsze to nie żadna Lilly tylko Angeliq'a. Po drugie nie atakowałem ciebie tylko Draco. Nie ważne co mi powiesz nie znoszę patrzeć jak ktoś w taki sposób traktuje dziewczynę. Zasługujecie na zdecydowanie więcej szacunku, a nie na rzucanie po ścianach to za to nie ma bata abym przeprosił, ale z to co było dalej to tak. Po prostu się wnerwiłem i tyle - Mruknął cicho wyprostowując się. To, że rzucił zaklęciem to akurat nie widział w tym swojego błędu. Taki miał charakter. - Nawet jak byś mnie poprosiła abym się zmienił przy tym jak ktoś tobą tak pomiata to nie było by takiej opcji. Ciebie nie da się zmienić, i mnie też nie - Mruknął cicho.
Fuknęła pod nosem jak wkurzona kocica. Uh... Tak, Angie. Powinna zapamiętać to imię, ale jakoś ciężko jej to jak na razie przychodziło. Przez to upomnienie trochę złagodniała. Odwróciła twarz w bok i spuściła spojrzenie w dół. To naprawdę bolesna sytuacja i nie chciałaby, żeby kiedykolwiek się wydarzyła, a skoro już, to by ktokolwiek o tym wspominał w jakikolwiek sposób. - Wystarczyło parę centymetrów i to ja bym dostała. W końcu mnie przytulał – Powiedziała szeptem odwracając się w stronę Nashiego i postanawiając, że zachowa spokój. A jeśli się zdenerwuje, zacznie krzyczeć albo płakać, to ponownie założy maskę. Nie powinna jej ściągać, ale skoro już to zrobiła... To tylko na próbę. - Wolę, żeby ktoś mną pomiatał, ale przynajmniej... Żeby nie przeszkadzało tej osobie to, że jestem jaka jestem – Wypowiedziała cicho spoglądając na swoje stopy. Nie podoba jej się ta rozmowa. W sumie nie powinno jej tu być. Powinna pracować w Londynie.
- No to tylko tyle chciałem ci powiedzieć, więc skoro to mamy załatwione to każdy może pójść w swoją stronę - Powiedział spokojnie i odwrócił się gwałtownie i wrócił na swoje stare miejsce chwycił zeszyt i ponownie zaczął coś dopisywać, albo skreślać. Od razu poczuł jakąś ulgę. Tak zawsze jak zdawał sobie sprawę z tego, że popełnił jakiś błąd to musi po prostu przeprosić, albo spróbować to naprawić jak się da. W tej sytuacji raczej nie miał takiej możliwości, więc przynajmniej przeprosił. Wiedział, że jedno "przepraszam" bardzo rzadko załatwiało całą sprawę. Dlatego też wolał już nie ciągnąć tego tematu bo znowu zacznie przedstawiać swój punkt widzenia.
- Tak, chyba tak – Odpowiedziała mu tylko kiedy już odchodził. Westchnęła głęboko. Tak to jest, jak pokazuje prawdziwą siebie. Ludzie uciekają tak, jak teraz Kame. Dlatego im więcej masek, tym lepiej. Im lepsza aktorka, tym więcej ma znajomych. Oczywiście do manipulacji, bo co za różnica czy jest z kimś, czy sama. Zsunęła się po kolumnie siadając tyłkiem na piasku, a potem kładąc się na boku i przymykając oczy. Tutaj było naprawdę ciepło i nie miała siły cały czas siedzieć. Ziewnęła. No to co teraz ma w planach? Nic. Dlatego może się polenić. I posłuchać tej jego piosenki... Z nudów oczywiście!
Noga gryfona ponownie zaczęła wystukiwać rytm. Przez co wzbił trochę kurzu w powietrzu. Coś kilka razy podkreślił w zeszycie co pewnie miało oznaczać, że nareszcie ją skończył. Jakoś ponownie dopadło go wielkie przygnębienie, więc przewrócił stronę i ponownie coś tam nagryzmolił -
Powietrze zamrożone chłodem skał podchodzisz tak powoli tak bez końca zabijasz mnie patrząc mi prosto w oczy codziennie silisz się na ten gest
- Zaśpiewał taką pioseneczkę. Owszem był to tylko początek, ale na pewno po chwili można było spodziewać się ciągu dalszego tego utworu, jednak jak wiadomo wena to płochliwe stworzenie i nigdy nie wiadomo kiedy ucieknie a już tym bardziej jest niewiadomą rzeczą kiedy powróci.
Słuchała... By w końcu z zaciekawieniem do niego podejść. Skoro sobie wszyscy wyjaśnili, to chyba powinni się normalnie dogadywać, no nie? Jak bezbarwni znajomi, czy coś. Tak robią normalni ludzie, ne? Dlatego też wstała i podeszła do niego. Usiadła przed nim przytulając do siebie i gapiąc się na niego. - Piosenki zawsze wyrażają obecne uczucia – Zaczęła mając nadzieję, że nie będzie musiała kończyć i chłopak od razu załapie o co go tak właściwie spytała. Chciała wiedzieć dlaczego akurat ta piosenka. Dlaczego w takim rytmie, tak napisana. Coś go bolało. Ona? Nie... W końcu to on ją całkiem odtrącił. Więc co?
On zerknął na nią i powiedział. - Przeważnie wyrażają, ale ja daje sobie jednocześnie upust emocjom i jednocześnie zarabiam nimi na życie - Powiedział zamykając zeszyć. Bez trudu można było zobaczyć, że znajduje się tam o niebo więcej piosenek niż te dwie w tym ta druga ledwo co zaczęta. Wiedział, że nie wszystko powie, a jak też powie to nie wszyscy to zrozumieją, więc musiał znaleźć sobie jakiś sposób aby jeszcze nie zwariować totalnie, albo nie rozwalać wyzywać i kopać wszystkich jak idzie. - Ale ciebie chyba nie powinno było to interesować - Mruknął i schował zeszyt za plecy.
Ona również pisała piosenki. Jej własne dzieła zawsze były przepełnione jej emocjami. Mówiły o tym, co czuła w danym momencie. Wkładała w nie serce i nigdy nie potrafiłaby wymyślić jakiejś na siłę – ot tak, żeby była. I nawet, gdy śpiewała to tylko te melodie odzwierciedlające w danej chwili jej nastrój. - Pewnie nie powinno... Co nie znaczy, że nie może... - Westchnęła. Wrogi stosunek, nic nadzwyczajnego. Wstała więc otrzepując nogi. Nie będzie się przecież dowalała do niego na siłę. Ma lepsze zajęcia do ogarnięcia, ne? W sumie nie... Nie umiała znaleźć nikogo z osób, które by wyszły się z nią napić, czy coś. Nawet Dracon zaginął w tajemniczych okolicznościach. Może dlatego akurat w tej chwili szukała z tym głupkiem kontaktu?
- Co ja mam ci powiedzieć. Dla ciebie napisać jakąś piosenkę jest ciężko. - Mruknął spokojnie dając jej do zrozumienia, że to nie dla niej. Po chwili ponownie otworzył zeszyt i oznaczył tą jedną zwrotkę cyferką jeden pod nią postawił dwójkę, jednak nic nie napisał tam. Więc przeszedł do refrenu. Popatrzył na Corn przez chwile jak by miał nadzieję, że słowa wpadną mu do głowy tylko dzięki temu, że spojrzy na nią. Po chwilce jego noga ponownie zaczęła podskakiwać na ziemi a on sam zaczął sobie mówić na głos i jednocześnie notować. - Nie każ mi czekać - nie każ mi zdradzać ile razy jeszcze mam ci powtarzać nie pozwól by co noc to powracało by metalowe ostrze tak beznamiętnie cię przebijało. - Oczywiście mówił to z pewnymi pauzami aby dać sobie czas na wymyślenie kolejnego rymu. - By co noc to w koło powracało - Poprawił poprzednią wersję, jednak nie był do niej do końca przekonany. Zaczął sobie kilka razy powtarzać ten refren. Nie mógł wybrać która wersja będzie lepsza. - Pierwsza wersja jakoś niewygodnie się wypowiada, ale obawiam się, że ta druga nie zmieści się w rytmie - Mruknął cicho niezadowolony.
Nic nie powiedziała na to nagłe potwierdzenie, że to oczywiście nie dla niej, nie o niej i etc. Westchnęła tylko ociężale. Siedzi tutaj jak głupia. Zdecydowanie nie warto. Dlatego też już po chwili podniosła się z ziemi i rozejrzała w poszukiwaniu czegoś... Może kogoś, za kim mogłaby pójść i dostać się do namiotu? No trudno. Jakoś sobie poradzi. W końcu nie jest już małym dzieckiem no i jest niezależną kobietą. - Najważniejsza jest melodia. Dopiero potem układa się do niej słowa – Skomentowała mówiąc jak to ona zazwyczaj tworzy. Bez kolejnych słów skierowała się w pierwszą, lepszą stronę. Jak kozie śmierć! Biedna koza...
- Nawet przy najpiękniejszej melodii słowa w które nie wierzysz nie będą miały sensu przez co cała harmonia upadnie - Tak jakie to typowe dla Japończyków. Chyba każdy z nich miał naturalny dar wymyślania nowych złotych myśli. Chociaż sporo w nich było prawdy. Chłopak podrapał się w czubek głowy i powrócił ponownie do notowania czegoś. - Czasami trzeba popełnić jeden błąd aby zobaczyć, że szczęście jest tuż pod naszym nosem - Powiedział nie odrywają wzroku od kartki. Chociaż oczywistością było to, że słowa te kierował w stronę Corn.
- Twoje życie opiera się tylko na zbyt logicznych, zbyt filozoficznych przemyśleniach. To irytujące... - Skomentowała tak, jakby w ogóle nie rozumiała sensu jego słów. W sumie coś w tym było. Do tej dziewczyny powinno się mówić prosto z mostu, choć dość ostrożnie, bo łatwo ją zdenerwować. Jakiekolwiek niezwykle przepiękne słowa, w których zaplatane są uczucia pomiędzy wierszami odbierała jako „Bla, bla bla bla”, a więc nic ważnego. A skoro to nie miało znaczenia, to jaki jest sens w odpowiadaniu, analizowaniu i myśleniu bóg wie ile czasu na czym ta wypowiedź miała polegać? Przymknęła oczy na kilka chwil. - Angie... Lubisz ją prawda? - Wyjechała tak nagle, tak... No na pewno zaskakująco. Ale taka była Cornelia. Zmieniała tematy jak skarpetki.
Kame szybko popatrzył na nią i uśmiechnął się pod nosem. - No tak lubię ją...no i ona mnie też - Mruknął cicho. Nie będzie jej zdradzać wszystkich szczegółów. Nie musi się spowiadać jej ze wszystkiego co robi. Może i wcześniej się zauroczył nią, a to uczucie które bardzo łatwo pomylić z czymś głębszym. - Jest miła i to nawet bardzo - Powiedział a na jego twarzy pojawił się stosunkowo specyficzny uśmiech. Na samo wspomnienie tej dziewczyny jakoś nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. - No i nie trzeba być w stosunku do niej agresywny, aby przekonać do siebie. Wystarczy, że jestem sobą przy niej i to starczy. Agresywny jestem tylko wtedy kiedy muszę. Nigdy nie będę tak traktował kogoś nawet jak mnie poprosi. Bo to nie zgodne z moimi przekonaniami. - Powiedział i podrapał się lekko zakłopotany.
- Skończ z przytykami do mojej osoby, jeśli o nie nie pytam – Skomentowała unosząc brew wyraźnie niezadowolona z jego ostatnich słów i jakby przez chwilę bagatelizując w całości te pierwsze. Denerwowało ją to, że cokolwiek mówił wypominał jej to, jaka jest. Thi. Ona uwielbia agresję w stosunku do niej, jeśli nie sprawia jej dużo bólu a okazuje po prostu, że jest się władczym i dominującym a nie... Ciotowatym, jak puchon. Szkoda gadać. - Tylko nie krzycz jej od razu, że ją kochasz, bo ci ucieknie. Jak każda – Mruknęła wiedząc, jak zareagowałaby Lilly. Skoro były podobne, to Angie powinna odwzajemniać pocałunki mechanicznie, dla przyjemności, ale to nic by nie znaczyło. A na zbyt szybkie działanie schowałaby głowę w piasek... W sumie jak mówiła, jak każda inna panna.
Na jego twarzy ponownie pojawił się ten sam specyficzny uśmiech który bardzo rzadko gości na jego twarzy. - Nie będę ci może zdradzał szczegółów...bo raczej byś nie uwierzyła - Powiedział i wstał ze swojego miejsca. Długopis wsadził sobie do kieszeni, jednak zeszyt musiał trzymać w ręku. - Nie każda dziewczyna jest taka jak ty. Chciał nie chciał musisz to zaakceptować. Po twoim popisie na balu jakoś straciłaś w moich oczach. A przynajmniej nie chciał bym mieć takiej dziewczyny, która wodzi innych za nos - Powiedział i wsadził sobie jedną rękę do kieszeni.
- Znam ją lepiej niż myślisz... To, że reaguje w jeden sposób nie znaczy, że nie myśli o czymś całkiem innym. Zapamiętaj – Powiedziała cichutko. Następnie przechyliła głowę uśmiechając się do niego tak słodko, że najśliczniejsze, małe szczeniaczki to były przy tym brzydkie kreatury. - I bardzo dobrze. Przykro mi, ale świadomość, że całowałam się z kimś, kto jest takim dzieckiem i kobietą w męskiej skórze przyprawia mnie o odruch wymiotny – Wszystko powiedziała tak strasznie miło, jakby to wcale nie była obraza, a słowa wypowiedziane przez małą dziewczynkę, która po prostu jest szczera.
- To nie jest twoja koleżanka. Wiesz co kolwiek na temat jej życia, wiesz co lubi...to, że przypomina ci jakąś tam inną dziewczynę nie oznacza, że jest taka jak onaP. Może i być podobna wyglądem, ale uwierz mi charakterem jest zupełnie inna - Powiedział i popatrzył na nią lekko wściekłym spojrzeniem. Chwycił ją za nadgarstki i popchnął ją w kierunku kolumny która jeszcze jako jedna z nielicznych stała. Przycisnął ją mocno do niej i szepnął jej do ucha. - I obiecuję ci, że zrobię wszystko aby ją chronić przed tobą. Nie pozwolę ci abyś sprawiła, że stanie się taka jak ty. - Powiedział i odsunął się od niej trochę by spojrzeć jej w oczy. Położył swoją ręke na jej policzku i pogłaskał go delikatnie. - Nie ważne jakie masz plany wobec niej, nie pozwolę abyś zabiła w niej to co ja najbardziej sobie cenię - Powiedział i klepnął ją lekko w policzek.
Jęknęła cicho, kiedy nagle uderzył nią o kolumnę. Momentalnie jej wzrok się zmienił, a ona stała lekko skulona spoglądając na niego grzecznie. Że też on to cholera jasna musi wykorzystać! Grr... Szczerze gardziła nim za to, że robi to nic po tym wszystkim nie planując. Na całe szczęście jak zwykle momentalnie swoimi odzywkami psuł efekt, jaki chwilowo na niej robił. Puf i zniknęła nieśmiała Cornelia. - Nie chodzi o wygląd. Jej charakter, mimika, gesty... Wszystko pasuje, więc przepraszam cię słoneczko, ale... Zrobię wszystko, byś nie położył swoich brudnych, kochliwych łap na niej. Skoro potrafiłeś wyznać mi uczucia na drugi dzień, to jestem pewna, że zrobisz to Angie, a potem kolejna i kolejna... To żałosne. Pomogę jej uciekać, gdzie pieprz rośnie – Odpowiedziała mu, a w momencie, kiedy klepnął ją w policzek ona wyrwała bardzo szybko jeden z nadgarstków, a potem z taką siłą jak ostatnio, jeśli nie większą, strzeliła mu jednocześnie nadeptując mu na nogę dość mocno. - Ups, przypadek – Nie da się traktować w ten sposób takiemu... Czemuś. No cóż, sam się prosi, przez co jego drugi policzek dostał już drugi raz. Zaś to nieszczęsne lewe lico.
On momentalnie chwycił jej ręke która chciała go uderzyć - Nie popełnia się tych samych błędów. - Mruknął do niej ewidentnie zadowolony z tego, że już wiedział co ona chciała zrobić. - A po za tym skarbie spóźniłaś się już trochę. Może i byłem w tobie zauroczony...a pamiętaj zauroczenie to uczucie które łatwo pomylić z czymś więcej. Walczył bym o ciebie, ale po co jeżeli ty masz zupełnie inny ideał chłopaka. Ty nawet byś na mnie nie spojrzała, nie dlatego, że może mnie nie lubisz czy coś takiego, ale po prostu nie pasujemy do siebie charakterami. Nie ma sensu starać się o kogoś kto nie lubi mojego charakteru. I to nie wina tego, że jesteś taka a nie inna, bo jak mówiłem każda dziewczyna jest wyjątkowa, ale nie ważna jaka by nie była, ważne aby charaktery się uzupełniały. - Powiedział spokojnie i uśmiechnął się lekko. Raczej nic nie robił sobie z tego, że ona coś mówiła. Był tak spokojny jak nigdy. Dla niego jak na razie świat nabierał zupełnie innego znaczenia. A każdy inny dzień był dla niego najradośniejszym dniem na świecie.
Kiedy złapał jej rękę uśmiechnęła się tylko. Może dlatego, że chwilę temu uniosła kolano, które w tym momencie wparowało w jego kroczę. Przykro mi bardzo, ale ta dziewczyna nie przepada za delikatnością i sama nie jest delikatna w większości przypadków. Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutom jeśli nie chcesz być bezpłodny. Bo że zabolało, to jest pewne – w końcu to czuły punkt. - Zauroczenia się nie da pomylić – Skomentowała, kiedy na sto procent chłopak się od niej odsunął – bo w sumie jakże by inaczej. Odwróciła się tyłem i poczęła powoli odchodzić unosząc dłoń do góry w geście pożegnania. Biedulek... Ale należało mu się. Co on tam jeszcze mówił? W sumie nie słuchała.
Cóż lata spędzone w mugolskiej dzielnicy i kilka wpadek z wieloma może mało przyjaznymi ludźmi co nie co go nauczyło. Tak więc szybko puścił dziewczynę przez co uniknął tego mało miłego uczucia. - Jak myślisz, że to na mnie robi jakie kolwiek wrażenie to się mylisz. Może i kiedyś bym się przejął ale nie dzisiaj. Dla mnie jesteś po prostu małym gówniarzem. Nie dość, że jesteś młodziutka, to jeszcze taka niedoświadczona. Wiele ci brakuje do dorosłości. To co przeszłaś, albo co robisz nie sprawia, że będziesz dorosła. Może kiedyś kiedy nauczysz sobie jakoś radzić i zaczniesz wybierać rozsądne wyjścia, i nie będzie popełniać już aż tyle błędów to...może będziesz zasługiwać na miano dorosłej osoby - Powiedział najspokojniej w świecie. Naprawdę był spokojny jak nigdy.