Kawiarnia idealna dla pasjonatów kawy i dobrej muzyki. Od razu gdy wejdziesz do Oazy poczujesz się spokojny i odprężony. W powietrzu unosi się cudowny zapach świeżo zmielonej kawy. Małe, okrągłe stoliki z ciemnego drewna zwrócone są ku tyłowi kawiarni gdzie znajduje się mała scena dla ewentualnych muzyków chcących jeszcze bardziej umilić czas spędzony w tym miejscu. Wokół pomieszczenia stoją beżowe sofy, a najwięcej przy scenie, dla tych, którzy wolą wygodnie usiąść i posłuchać muzyki niż siedzieć przy stoliku. Dla pragnących napić się czegoś mocniejszego w mniejszym, oddzielnym pomieszczeniu widnieje barek, który obsługuje pewien młody, przystojny barman. W Oazie można spokojnie usiąść, pomyśleć, spotkać się z przyjaciółmi, napić się wielu rodzajów kaw i zjeść deser. Przydymione światło nadaje pomieszczeniu jeszcze bardziej specyficzny nastrój. Gdy już tam wejdziesz nigdy nie będziesz chciał wyjść.
Jesteście po prostu uroczy, kiedy tak patrzycie na siebie. Szczery rozbawiony głos wydobył się z moich ust, gdy patrzyłem na lwicę i araba, patrzących tak na siebie. Pasowali do siebie, a przynajmniej w moim skromnym zdaniu mogli być razem. - Więc postanowione...Ja nauczę cię klasyka a moja młoda kuzynka tańców latynoskich. Mowa była o młodszej, znacznie młodszej dziewczynie mającej znaczne postępy w konkursach tańca w kategorii młodzieżowej. Była mi winna kilka przysług, a jako członkini rodu Kruk zawsze lubiła być na czysto ze zobowiązaniami. Lubowała się w egzotyce, a Arab nadawał się dla niej jak ulał. Uznałem, że zgodzi się go uczyć, choćby po to, by zaciągnąć go do łóżka. Nie była jednak typem nachalnej dziewczyny, więc jeśli jej zaloty i gierki zawiodą, a Yawan okaże się twardy w swych uczuciach, to naprawdę jedynie na nauce powinno się skończyć. - Daj znać, kiedy zaczynamy... I kiedy chcesz poznać nauczycielkę, która ma nauczyć cię innych tańców?
A o przecinkach to już się nie pamięta?
Ostatnio zmieniony przez Nataniel Kruk dnia 12/9/2011, 10:07, w całości zmieniany 1 raz
Margaret zachichotała. - Już nie udawaj, że bardziej zależy ci na mnie niż na tym ślicznym pierścionku. - Mimowolnie pogłaskała lewą dłoń, żeby sprawdzić czy on na pewno tam jest. Margaret już była pewna co Nataniel kombinuje. Zaśmiała się w duchu, bo nie wyobrażała sobie, żeby jej narzeczony mógł wykonać jakikolwiek skok w bok. Dlatego z leciutkim, ledwo dostrzegalnym uśmiechem wsłuchiwała się w słowa nowo poznanego chłopaka. Po ostatnich wypowiedzianych przez niego słowach spojrzała intensywnie w Yavana i oczekiwała jego reakcji. Chciała wychwycić wszystko. Wyraz jej twarzy wyglądał teraz dosyć zabawnie, ale na szczęście nie zdawała sobie z tego sprawy.
Ja uroczy? Tu ślizgon zdecydowanie przesadził, ale miał rację co do Płomyczka była urocza i to niezwykle. Nie byłem w stanie oderwać od Niej oczu, cały czas zatapiałem się w Jej zwierciadłach duszy. Spokojnie wysłuchałem obojga i wygodniej oparłem się na krześle. - Naprawdę jesteś pewna że udaję? - zapytałem cicho, choć moja twarz nadal niczego nie zdradzała to mój głos i spojrzenie zdecydowanie tak. Użyłem niezwykle podobnego tonu do tego kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy na balu walentynkowym, ale tym razem przepełniona także uczuciami których wcześniej nie było. Pamiętam jakby to było wczoraj...nasz pierwszy pocałunek. Niechętnie skupiłem się na odpowiedzi którą powinienem dać Natanielowi. - Chciałbym zacząć jak najszybciej, choćby od jutra. Jak będziesz wolny napisz list, a się zjawię. A co do Twojej kuzynki to tak samo czym prędzej. - odpowiedź była zdawkowa i wypowiedziana chłodnym tonem, chociaż zawarłem w niej wdzięczność za to co dla mnie robił. Mój wzrok nadal był skierowany na Marg i wcale nie zamierzałem go odwracać oczekując Jej reakcji.
Gdy Desiree i Aleksander zakończyli utwór dziewczyna postanowiła, że zostanie tutaj jeszcze trochę. I może coś zaśpiewa? Nie wychodziło jej to nigdy jakoś wybitnie ale postanowiła że spróbuje, co jej szkodzi. Upiła trochę kawy, odłożyła instrument, odchrząknęła i zaczęła śpiewać. Została przy tematyce świątecznej a to był jeden z jej ulubionych bożonarodzeniowych kawałków. Miała nadzieję, że jej towarzysz tym razem zadba i o instrumenty. Chociaż sam śpiew też mógłby być. Ale zawsze to lepiej z akompaniamentem.
- KONCERT DESIREE I ALEKSA W SOLACE?! - wrzasnęłam, patrząc na pierwszoroczniaczkę, która śledziła pannę (czy aby na pewno pannę?) Weaver. - Tak proszę pani. Mogę dostać moje pióro? - spytała nieśmiało. - Masz, a teraz spływaj - rzuciłam owym pisadłem w dziewczynkę, o mało co nie trafiając w oko. Gryfonka przycisnęła je do siebie i pomknęła na dół do Pokoju Wspólnego Hmm... trza tam natychmiast iść! Zawojować pałeczkami, czy coś! A potem wylejesz jej różową farbę na głowę! Niee, to już było. Wymyślę coś po drodze. Wsadziłam pałeczki do kieszeni rurek, chwyciłam różdżkę i wyszłam z dormitorum, w biegu zakładając skórzaną kurtkę. Na zewnątrz była mgła, ale na szczeście nie na tyle gęsta, żeby nie móc dojść do Hogsmeade. Wkroczyłam do kawiarni w momencie, kiedy duet kończył piosenkę. Cichaczem wbiłam na scenę, wyciągając pałeczki i siadając przy przygotowanej wcześniej perkusji. Nie wiele się zastanawiając, zaczęłam wybijać rytm znanej większości osób piosenki Aleki Moon.
-Made a wrong turn Once or twice Dug my way out Blood and fire Bad decisions That's alright Welcome to my silly life...
Do kawiarni weszła, a raczej wskoczyła Allegria. Rozejrzała się uważnie po całym pomieszczeniu, po czym stanęła nieruchomo, gdy do jej uszu dopłynęły słodkie dźwięki kolęd. Uwielbiała śpiewać, więc zazdrościła dziewczynie, na którą aktualnie wgapiali się wszyscy klienci Solace. Ślizgonka cicho zajęła miejsce, wybierając to najbliżej wyjścia, by w razie jakiegoś fałszu, czy większego niewypału owego koncertu, szybko się stąd ulotnić. Niemalże rozwaliła się na krześle, a korzystając z okazji, że wszyscy wgapiali się w piosenkarkę, położyła nogi, na które rano włożyła swoje ulubione, czarne trampki na stole i zaśmiała się cicho. Ot tak, po prostu. Przy okazji jeszcze poprawiła swoje złote kołtuny, by nie wyglądała, jakby dopiero co wstała z łóżka. Szczerze, to nie brała do ręki dzisiaj jeszcze szczotki, nad czym bardzo ubolewała. Gdy tylko usłyszała swoją ulubioną piosenkę, od razu się ożywiła. Miała ochotę śpiewać i to natychmiast. Podniosła się i weszła na stół. Odchrząknęła i patrząc na zespół zaczęła śpiewać.
Mistreated, misplaced, misunderstood. Miss 'No way, it's all good', it didn't slow me down. Mistaken, always second guessing, underestimated. Look, I'm still around.
Ostatnio zmieniony przez Allegria Lestar dnia 12/10/2011, 18:04, w całości zmieniany 2 razy
Villemo leniwie leżała w łóżku, w swoim dormitorium. Nic jej się nie chciało. Przeciągła się ospale, i zastanawiała się czy jest jakiś konkretny powód, żeby musiała wstać. Pewnie były jakieś zajęcia, ale tym się nie przejmowała. W końcu, po rozważeniu wszystkich za i przeciw, postanowiła że wstanie. W końcu, nie mogła dopuścić, by o niej zapomniano! Tak więc Villemo wstała i przeciągła się, na szczęście nikogo nie było w dormitorium. Ubrana była.. No dobra, nie była wcale ubrana! Rzuciła pośpieszne spojrzenie, na pokój, i postanowiła się ubrać. No przecież nie wyskoczy, całkowicie naga prawda? Tak więc założyła na siebie, stanik, i majtki, a raczej stringi. Wciągnęła na siebie jasne spodnie dżins, białą koszulę. Na wszelki wypadek, wzięła także swój ulubiony sweter. Od tak, na wszelki wypadek. Wzięła ze sobą różdżkę i paczkę papierosów, przy czym odpalając jednego. Kiedy wyszła z Dormitorium, zawahała się przez chwilę. Nie miała pojęcia gdzie ma iść. Najlepszym i najrozsądniejszym rozwiązaniem wydawało jej się pójście do Hogsmode. czemu? Tam bez problemów będzie mogła wziąć swoją dzienną porcję, kokainy lub amfetaminy. To zależy od tego co się trafi. Villemo szła powolnym krokiem, przy czym mijając kilku innych uczniów, i obdarzając ich, ponętnym rozpalonym spojrzeniem. Kiedy odwracali za nią wzrokiem, specjalnie kręciła swym jędrnym tyłeczkiem. Uśmiechała się przy tym mściwie i z satysfakcją. Nie dla psa kiełbasa! I tak Villemo szła, ku wyjściu z zamku. Kiedy dotarła do bram, już wiedziała że bardzo dobrze iż wzięła ten sweterek, który teraz na siebie założyła. Nie było zbyt ciepła, więc musiała się pośpieszyć. Villemo, rzuciła peta przed bramę, i szybkim krokiem udała się do Hogsmode. Villemo szybko tam dotarła, jakiegoś dilera który odsprzedał jej prochy. Wierzcie lub nie, ale to wcale nie było takie trudne. Szybko zaczaiła się w jakimś zaułku, i wciągnęła na raz gram amfetaminy. Zapaliła papierosa, i weszła do pierwszego lepszego miejsca, siadając i czekając na efekt. Jej twarz była teraz zmarznięta, co tylko dodawało jej uroku. Kiedy dopaliła papierosa do połowy, narkotyk zaczynał działać. Villemo odetchnęła z ulgą. Od razu świat był piękniejszy, i jak by bardziej żywy! Villemo rozejrzała się obojętnym, i cynicznym wzrokiem po pomieszczeniu w którym się rozejrzała. Nic specjalnego, żeby nie użyć określenia, obrzydliwego. Jej uwagę przykuł, "zespół" Który udawał że gra i śpiewa. Dowodził nimi nauczyciel! Villemo uśmiechnęła się z pogardą, i przemknęła cicho jak cień, za nauczyciela, dorywając przy tym gitarę basową. Kiedy się rozsiadła na stoliku, nie zdawała sobie sprawy z kim gra, ani co. Ani z tego, że będąc tak w pół-cieniu, jest bardziej tajemnicza i piękna niż zazwyczaj. Villemo wypuściła kilka przypadkowych ton, ze swej gitary, chcąc sprawdzić jej dostrojenie. W tym czasie jakaś dziewczyna zaczynała śpiewać. Tfu! Gryfonka! Ale mimo wszystko, talent miała, a jej przypadkowe wypuszczane dźwięki, ładnie się komponowały z jej śpiewem. Villemo nie przestawała grać, od taka mała chwila relaksu, oczekując na działania ubóstwianego leku, nic więcej. Nagle jakaś idiotka zaczęła śpiewać, ale mniejsza o nią. Villemo już miała swój świat, i swoje zabawki, swoja piaskownice, więc kulturalnie proszę, nie wpierdalać się! Villemo przymknęła oczy, i kompletnie oddała się grze na gitarze. Jej palce, o czystych paznokciach, pomalowanych na biało, coraz gwałtowniej uderzały w struny gitary, lecz jakimś cudem, wszystko zachowywało swój rytm, ze śpiewam dziewczyny. Dziwne prawda?
Zatrzymała się na chwilę, by wsłuchać się w piękne dźwięki instrumentów. Przeskoczyła na kolejny stolik, który był najbliżej tego, na którym aktualnie stały jej czarne trampki. Zaśmiała się głośno i ciągnęła dalej, swoim charakterystycznym, tak podobnym do Aleki Moon głosem.
Pretty, pretty please, don't you ever, ever feel Like you're less than fuckin' perfect. Pretty, pretty please, if you ever, ever feel like you're nothing, You're fuckin' perfect to me
Zeskoczyła ze stołka i wbiegła na scenę, uśmiechając się do artystów. Chwyciła wolny mikrofon i zbliżyła do ust. Zawsze, gdy stała przed publicznością, całkowicie oddawała się muzyce. Kochała śpiewać, grać na gitarze i tańczyć. Można ją było śmiało nazwać artystyczną duszą, która jest wiecznie nieogarnięta i pragnąca przesiedzieć całe swoje życie na jakiejś wystawie obrazów jeszcze nie odkrytego malarza, męczącego się nad swoimi wszystkimi dziełami przez ponad... Rok. Allegria nie zwracała już uwagi na dziewczyny, które śpiewały coś przed nią. Jej głos był wystarczająco silny i mocny, by zagłuszyć towarzyszki, będące na scenie trochę dłużej niż ona. Robiła to specjalnie? Pewnie tak, bo chciała pokazać jaki w sobie kryje talent. A tego nie można marnować, o nie.
Rozwój sytuacji na scenie naprawdę mu się podobał, od razu scena zaczęła żyć może nie typem muzyki typowej dla kawiarni ale miłej dla ucha. Przyjrzał się najnowszej osóbce na scenie, której widocznie brak jakiegoś instrumentu zaraz, jej mimowolne przebieranie palcami, a gitara, rozejrzał się i złapał najbliższą, która wprawiał jego czar w działanie, stuknął ją różdżką delikatnie szeptem wypowiadając finite. Spojrzał na wokalistkę, która wpadła mu w oko, i rzucił ją niej- Łap-wypowiedział krótko. Patrząc na jej reakcje. Uśmiechając się przy tym do niej. opierając się o fortepian, zamykając jego klapę robiąc miejsce dla najnowszej gwiazdy.
Alle zręcznie złapała gitarę i szybko założyła pasek na ramię, by nie musiała siadać na krześle i zwyczajnie kłaść ją na kolana. Uśmiechnęła się przelotnie do mężczyzny, który podał jej instrument i mrugnęła do niego.
Na szczęście obcinała paznokcie, bo co by było, gdyby te, za długie zahaczały o inne struny? Byłby wtedy jeden wielki fałsz, a tego Allegria nie chciała i mogłaby ponownie odrzucić gitarę nieznajomemu, kręcąc głową.
Palce chodziły zręcznie, naciskając dokładnie chwyty. G-dur, Dsus, E-moll... Każdy dźwięk zagrany czysto, więc Ślizgonka była z siebie dumna. Zwolniła trochę tempo, bo zaczynała się zwrotka...
You're so mean, when you talk about yourself, you were wrong Change the voices in your head, make them like you instead So complicated, look happy, you'll make it! Filled with so much hatred...such a tired game It's enough! I've done all I can think of Chased down all my demons, I've seen you do the same
Znowu można było usłyszeć jej charakterystyczny, ochrypnięty głos. Nie fałszowała, mimo tego, że nie otwierała buzi od tygodnia, a jak na nią to była długa przerwa. W końcu kiedyś śpiewała codziennie, nawet po kilka godzin, grając na gitarze i pisząc swoje własne kawałki. All śmiało położyła się na fortepianie, nie przestając grać na gitarze. W końcu wdrapała się na czarną klapę i stanęła na wielkim instrumencie. Uwielbiała takie akcje. Nawet nie obchodziło ją to, że fortepian się złamie pod jej ciężarem. W końcu to byłoby coś, prawda?
Wykonał unik odsuwając się z drogi nadlatującej wokalistki, którą poniosło skokiem na fortepian, pokręcił głową nieładnie oj nieładnie, po fortepianie się nie skacze, szczególnie że barista już się szykuje by interweniować. Aleksander uśmiechnął się w kierunku wokalistki na fortepianie, która nawet nie zauważyła kiedy stała już obok niego na scenie, a co najdziwniejsze mało kto zauważył jak się tam znalazła nie będąc już na fortepianie na którym przed chwilę odwalała polkę swawolkę. -Nie ładnie po instrumentach się nie skacze-wyszeptał jej do ucha, odsyłając ją na środek sceny, nim zrozumie co się stało.
Allegria zaśmiała się tylko, pokazując mężczyźnie język. Przecież nie mogła nic mówić, bo trzymała mikrofon w ręku i bezsensownie było w czasie występu dyskutować na jakikolwiek temat, nawet ten, dotyczący popełnianych błędów podczas małego koncertu. Złapała mocniej mikrofon, zleciała ze sceny i zaczęła tańczyć pomiędzy stolikami, dotykając klientów, którzy spokojnie pili sobie kawę i przy okazji oglądali dzikie popisy zespołu. Nie obchodziło ją nic. Tylko słowa piosenki były ważne. Tylko muzyka, którą grała na gitarze i tylko ona, a dokładnie, to jej głos. Ponownie zaśpiewała refren, tym razem wchodząc na pierwsze lepsze wolne krzesło i zeskakując z niego, milimetr przed twarzą jakiejś kobiety, wpatrzonej w scenę. Alle czuła się jak wulkan, który zaraz ma wybuchnąć. W końcu finał zbliżał się wielkimi krokami, a ona jeszcze nie miała pomysłu jak ciekawie zakończyć piosenkę. Spojrzała na mężczyznę, unosząc jedną brew. Może on coś wymyśli?
Oh, pretty pretty please, don't you ever ever feel Like you're less than f*ckin' perfect Pretty pretty please, if you ever ever feel like you're nothing
Margaret tylko lekko uśmiechnęła się na pytanie chłopaka. Oczywiście, że tak nie myślała. Chciała się tylko troszkę poprzekomarzać. Patrzyła na niego, ale pierwszy raz w życiu to ona pierwsze spuściła wzrok. Jakimś cudem nie wytrzymała jego spojrzenia, chociaż wcale nie było złe. Słuchała słów Yavana skierowanych do Nataniela. - Weźcie się już umówcie po prostu, bo wybuchnę! - Powiedziała półżartem, chociaż w sumie była już dosyć mocno zirytowana całą tą sytuacją. Spojrzała na obu Ślizgonów przymrużonymi oczami. Jakoś nie miała ochoty rozglądać się po lokalu i sprawdzać co się dzieje. Musiała szybko to skończyć i stamtąd wyjść.
Desiree skończyła śpiewać. Zauważyła że przyszło jeszcze parę osób. Najpierw....o cholera, to ta cała Aquila. Boże, co ona tu robi...Pewnie chce jej zniszczyć występ czy coś. A nie, jednak nie. Gra na bębnach. To ona coś potrafi w ogóle?....No zdziwienie totalne. Ale wychodziło jej to nawet nieźle. Ślizgonka nie słuchała tego typu muzyki ale ryt był całkiem niezły. Potem doszła All i zaczęła śpiewać. O kurde...jak ona zajebiście śpiewała! Jak prawdziwa piosenkarka! Powalała na kolana po prostu! Potem niepostrzeżenie dołączyła gitarą Villemo. Ale rządziła i tak Lestar. Skakała, szalała. Jak na jakimś rockowym koncercie. No no no...Desiree także się dołączyła, a jakże, w końcu byli zespołem. Piosenka była świetna, chciała się wczuć. Szybko ściągnęła swój płaszcz ukazując wszystkim swoją czarną, krótką, poszarpana na dole sukienkę. Wkroczyła do akcji gdzieś tak pod koniec. Wciąż trzymała mikrofon więc zaczęła podskakiwać w miejscu machając głową śpiewając ostatnią zwrotkę piosenki:
The whole world's scared so I swallow the fear. The only thing I should be drinking is an ice cold beer. So cool in line, and we try try try, but we try too hard and it's a waste of my time. Don't looking for the critics, cause they're everywhere. They dont like my jeans; they don't get my hair. Exchange ourselves, and we do it all the time. Why do we do that? Why do I do that?
Nie wiem czy dobrze zaśpiewała, czy wtopiła się w sytuację i w głos Allegrii. Akurat w tym nie była jakąś tam profesjonalistką, o wiele lepiej dałaby radę na gitarze no ale jakoś miała ochotę na śpiew. Dała z siebie wszystko po prostu.
Ostatnio zmieniony przez Aileen Desiree Weaver dnia 12/11/2011, 13:49, w całości zmieniany 2 razy
Kiedy Płomyczek spuściła wzrok i wypowiedziała słowa mocno akcentując ich znaczenie oraz własny stan ducha, uznałem że najwyższa pora zakończyć tą małą grę którą prowadziłem z Natanielem. Nastrój Marg zmieniał się błyskawicznie niczym płomienie lekko gasnąc i na nowo wzbijając się ku niebu, kochałem tą część Jej osobowości była tak tajemnicza, niebezpieczna i słodka...No ale trzeba było zakończyć to wspólne spotkanie, widocznie Ukochana dusiła się w tym lokalu. - A więc załatwmy to szybko. - zwróciłem się normalnym tonem do ślizgona. - W przyszłym tygodniu napisze do Ciebie list i w taki sposób się umówimy. Miło było porozmawiać, ale chciałbym odprowadzić Marg do dormitorium, więc tu się pożegnamy. - wstałem i skłoniłem się Natanielowi, podszedłem do ukochanej i ruszyliśmy ku wyjściu. Zanim dotarliśmy do wyjścia skinąłem na pożegnanie osobą które znałem. Dopiero teraz zauważyłem melodie które rozbrzmiewały w kawiarni, muszę dodać że były one naprawdę przyjemne.
Yay, impreza się rozkręcała, zwłaszcza, jak All zaczęła śpiewać. Zauważyłaś, że ona jest strasznie podobna do Aleki Moon? Może trochę. Nie wiem, i specjalnie mnie to nie obchodzi. W każdym razie śpiewała genialnie, a przy słuchu muzycznym już zupełnie wtapiała swój głos w melodię tak, że słychać było nie wokal i akompaniament, tylko jedną, spójną całość. Doszła do niej sama Aileen (tak, droga Ślizgonko, będę cię nazywać twoim prawdziwym imieniem, bo się ciebie nie boję! Zawsze mam pod ręką flakonik z magiczną, różową i bardzo lepiącą farbą!), przyłączając się do solówki wokalnej. Nadszedł punkt kulminacyjny. Uniosłam w górę ręce, czekając na rozpoczęcie ostatniego refrenu piosenki. Doczekawszy się, walnęłam z całej siły doskonale wyważonymi pałeczkami w gary, nadając rytm piosence. W sumie to był już koniec, ale refren został powtórzony o conajmniej trzy razy za dużo. Jak się ludziom podoba, to niech słuchają. A po koncercie Aileen będzie miała różowe włosyyy!!!! Jak się będzie dobrze sprawować, to nie. ODPUŚCISZ TAKĄ OKAZJĘ?! Noms. Ragazza stupida... Oj tam. Zastanawiało mnie jednak, jaką piosenkę zagramy następną.
Villemo ukryta w półcieniu, siedząc na krzesełku, za nauczycielem. Grała swoją prywatną melodię, która jakimś dziwnym cudem, wtapiała się w melodie i śpiew innych. Villemo nawet nie słyszała co śpiewali, ani od kiedy. Straciła poczucie czasu, narkotyk już działał, i było jej cudownie. Włosy opadły jej na twarz, a tajemniczy i lekko cyniczny uśmiech, który gościł jej na ustach, dodawał uroku. Villemo grała, nie zastanawiając się nad tym co gra. Po prostu to tak samo wychodziło, jednak dochodzili do końca, w sumie powinni już dawno skończyć, ale jakoś im się refren przedłużył. Kiedy już doszło do końca, Villemo przytrzymała otwartą dłonią struny, zaś dźwięki wypuszczane z gitary basowej, powoli ustawały. Villemo potrząsnęła głową, by odgarnąć włosy, i dopiero teraz rozejrzała się po sali. Odłożyła gitarę na bok, i zapaliła kolejnego papierosa. Zaciągnęła się dymem, i ponownie wzięła gitarę, do ręki, by zacząć ją nastrajać na nowo. Zdecydowanie przydałby się jakiś kieliszek wódki, bo zaczynało jej się sucho robić w gardle. Villemo rozejrzała się cynicznym spojrzeniem po sali. Przed sobą miała plecy nauczyciela, do którego miała jakiś dziwny szacunek. Dlaczego? Tylko i wyłącznie z dwóch powodów. Pierwszym jest to, że ów nauczyciel miał feniksa! Gdyby Villemo nie wydawała tyle pieniędzy na narkotyki, też by pewnie miała. Będzie musiała coś z tym zrobić, i pewnie powie a raczej rozkaże swoim rodzicom, by ci jej kupili owego ptaka. Drugi powód był taki, iż nauczyciel był mistrzem eliksirów! Może to dla was dziwne, ale Villemo uwielbiała godzinami spędzać przed kotłem, warząc śmierć w butelce, prawdę w flakoniku, lub płynne szczęście. Rozglądając się dalej, zauważyła Allegria Lestar. Szalona ślizgonka, i to dosłownie! Villemo spojrzała się na nią obojętnie. Nie miała powodów by jej nie lubić. Każdy był jaki był, szalony czy nudny, cóż za różnica? Villemo także miała swoje szaleństwo, które jednak dawało o sobie znać na imprezach, lub w łóżku z przypadkową osobą, lecz czy to ważne, kiedy i jak? Następna była panna Aileen Desiree Weaver. Ją także Villemo obdarzyła swym łaskawym, obojętnym spojrzeniem. I tak samo jak w przypadku Allegria. Villemo nie miała powodów by ją nie lubić. Miały ze sobą coś wspólnego, szalone imprezy i przypadkowy seks. Chociaż chodziły plotki, że ona była z Puchonem, czyżby to była prawda? A może to była, taka przelotna zabawa? Jeżeli nie, to Villemo pokaże jej, gdzie należy trzymać Puchonów, i jak z nimi postępować! Któż to był kolejny? Gryfonka, ją Villemo potraktowała cynicznym i chłodnym spojrzeniem czemu? To chyba jasne prawda? Samo to że była Gryfonką, mówiło same za siebie! Być może dziewczyny by się polubiły, lecz na razie jest jak jest, i nie ma sensu tego zmieniać. Mimo wszystko Gryfonka ładnie śpiewała, i grała na perkusji, to trzeba było jej przyznać. Chociaż i tak Villemo nie powie tego głośno. Villemo skończyła palić papierosa, i wyrzuciła peta, gasząc go nogą.
Yeah, oh, oh pretty, pretty, pretty Pretty, pretty please, don't you ever, ever feel Like you're less than fuckin' perfect. Pretty,pretty please, if you ever, ever feel Like you're nothing, you're fuckin' perfect to me, yeahhh. You're perfect, you're perfect Pretty, pretty please, if you ever, ever feel Like you're nothin' you are perfect to me.
Śpiewając ostatnią część piosenki Allegria padła na kolana, unosząc rękę z mikrofonem jak najwyżej mogła. O gitarze całkowicie zapomniała. Instrument zwisał jej z ramion, co było trochę dziwne, bo Ślizgonka zwykła była wystawiać ten wspaniały instrument na pierwszy plan. Uważała, że jej głos jest tylko tłem brzmienia gitary. A chyba tak naprawdę było odwrotnie. Wracając do dzikich orgii odprawianych na scenie: trzeba było przyznać, że szło im świetnie. Niby dlaczego nie mogliby założyć zespołu? Nie chodziło All o taki bezsensowny band, który śpiewa w kawiarniach, tylko taki… Prawdziwy. Fajnie by było oderwać się od szarej rzeczywistości i raz na jakiś czas wchodzić na wielką scenę i śpiewać dla dzikiego tłumu, który za wszelką cenę chciałby dotknąć wszystkich członków kapeli. Lestar doszła już do ostatniego słowa, które zaśpiewała najdelikatniej jak tylko potrafiła. Chciała zrobić kopię prawdziwej piosenki i… Chyba jej się udało. Z takim zgranym zespołem wszystko można, prawda? Słodkie dźwięki instrumentów powoli cichły, by wreszcie całkowicie umilknąć. Grający na nich chyba całkowicie zapomnieli, że Allegria zaśpiewała właśnie ostatnią część piosenki ‘Fucking perfect’ i chciała to wreszcie zakończyć, bo brakowało jej trochę powietrza w płucach od tego całego skakania i wariowania w kawiarni. Odwróciła się do znajomych i posłała im szeroki uśmiech, chcący wyrazić, jaka to jest szczęśliwa, że udało im się zwrócić na siebie uwagę siedzących w kawiarni.
Patrzył na szalejący wir z gitarą który był tylko na początku istota ludzką, słyszał już tą piosenkę na wet bardzo mu się podobała wersja tego stworzonka. Czemu nie zdobić odrobinki magii tylko dla tej dziewczyny, dawno nie miał ku temu okazji od balu, eh zapomniał już którego. no cóż czas się zając nią, podszedł do niej wyciągając rękę i podnosząc ją jeszcze sapiąca, po ostatnich ekscesach, drugą ręką upuścił małą szklaną okrągłą fiolkę, króra rozbiwszy się na ziemi otoczyła ich chmurą dymu:- Zamknij oczy, czas wręczyć Ci nagrode za piosenkę.-wypowiedział cicho z szelmowskim uśmiechem, gdy zamkneła oczy, może to z powodu prośby, może z powodu lekko kującego w oczy dymu, a co tam, Aleksander szybkim gestem różdźki transmutował strój Allegri, w bardziej pasujący jej kostium sceniczny. korzystając z niewerbalnego Tergeo usunął dym w jednej chwili, odsuwając się on kręcącej się teraz lekko All: -Nie powiem ale teraz strój Ci bardziej pasuje, do kolejnych ekscesów.
Tak świetnie, że są na oczach wszystkich. Nie no naprawdę. Villemo miała nadzieje, iż to że siedzi w cieniu, uratuje ją przed kojarzeniem jej z ta dziwaczną bandą, wyjącą do księżyca. Dobra pomińmy to. Villemo na wyczucie, przestrajała gitarę, zupełnie zapominając że już to robiła. Dobra to też pomińmy. Grają oni coś czy co? O! A to co? Nie no strój pierwsza klasa, nie ma co. Villemo miała jedynie nadzieje, że nauczycielowi nie przyjdzie do głowy jej zmieniać stroju, bo nie dość że straci cały szacunek, chociaż i tak nie wiele go dla niego miała. To chyba dodatkowo go zabije, o taki malutki i milutki prezent na święta. Niech znają dobre serce Villemo. Może ona powinna jak najszybciej z stąd wiać? No ale z drugiej strony, miała jeszcze ochotę trochę pograć. Dobra niech im będzie. Villemo w końcu sama, też nie mało umiała. Trza zaprezentować światu, swój wielki talent! Villemo roześmiała się cicho. Kiedy nauczyciel, podszedł do fortepianu i zaczął ponownie grać na swym nie małym instrumencie. Z ust Villemo wydobył się cichy śpiew. Na początku nic konkretnego od tak, zwyczajne słowa. Na początku cicho, przedłużając niektóre sylaby, do gry na fortepianie. Jej głos milkł, robiąc nastrojowe echo. I nagle Villemo zaczęła grać na gitarze, wtapiając się w grę na fortepianie, jednocześnie śpiewając. Oczy miała zamknięte i nic do niej nie docierało. Narkotyk który wcześniej zażyła, sprawił że kompletnie oddała się muzyce, jak gdyby czekała jedynie na tę chwilę, by ponownie coś zagrać. Na bądź co bądź swoim ulubionym instrumencie. Villemo żadko grała, a tym bardziej śpiewała. Tylko i wyłącznie w tedy kiedy najdzie ją taka ochota, a to zdażało się bardzo sporadycznie. Raz na kilka miesięcy, o ile nie rzadziej. Więc warto decenić tę chwilę, i pozwolić jej odpłynąc raz z wydobywającym się jej śpiewem, i grą uczennicy z nauczycielem. Muzyka tak jak i śpiew, stawały się coraz bardziej gwałtowne, przechodziło przez nią cała masa emocji, i wspomnień których i tak nie będzie pamiętać, wraz z otwarciem oczu. Wszystko co w niej tkwiło, teraz znalazło ujście w jej spontanicznym śpiewie.
Niezłe wdzianko. Byleby nie przebierał nas. Spokojnie. My mamy nasz zajebiszczy strój w postaci koszulki i rurek I trampoli! A, racja. Trampole najważniesze. Uśmiechnęłam się lekko. Nie pierwszy raz głos ironii podniecał się byle czym. Sama jesteś byle co! Trampki to najbardziej zacna rzecz w całym universie! Tak, dobrze, fajnie, ale teraz się zamknij. Popatrzyłam po scenie. Fajnie byłoby mieć coś w rodzaju zespołu. Tylko gdzie wcięło Aileen? Była tu i nagle jej ni ma. No cóż, nici z różowych włosów. Aleks zaczął grać, a owa Ślizgonka, co to wcześniej brzdąkała na wiośle, nie dość, że znowu zaczęła brzdąkać, to jeszcze śpiewała! Nawet całkiem jej to wychodziło. Coś zaczynałam kojarzyć, ale nie znałam tej piosenki. Co z tego? Julietta mówiła, żebyś się w rytm wpasowała, a nie wykuwała pojedynczych kawałków jak automat. Wiesz co... po raz pierwszy masz rację. Chwyciłam pewniej pałeczki, i wpasowując się w rytm, spróbowałam grać. Na początku trochę się gubiłam, ale już po chwili chwyciłam puls. Nawet przed refrenem dorzuciłam króciutką solówkę. Nie było to takie trudne, wystarczyło się wsłuchać w piosenkę. No z twoim słuchem to nie trudno. Nie narzekaj. Jest dobrze. Przymknęłam oczy i zdałam się całkowicie na inne zmysły. Czułam wibracje sceny, gdy pałeczki uderzały w perkusję. Słyszałam głos Ślizgonki, wpasowujący się w brzmienie fortepianu i gitary.
ojojojojojoj, no to All zaszalała, profesor zmienił jej strój. Całe szczęście Desiree już była jakoś tam w miarę dobrze ubrana. Wcześniej cały czas śpiewała tylko studentka i Allegria a teraz? Zza ukrycia wyszła Villemo i grając na gitarze teraz ona zaczęła swój popis. Des nawet nie wiedziała, że Vill umie aż tak ładnie śpiewać. Po występie trzeba jej pogratulować, a jakże. Piosenka była cudowna, pełna smutku, tajemniczości i emocji. Akurat tak się złożyło że Desiree ją znała. Więc i ona zaczęła śpiewać. Włączyła się w jakimś momencie i zaczęła śpiewać:
I can't hold on to me Wonder what's wrong with me
Lithium - don't wanna lock me up inside Lithium - don't wanna forget how it feels without Lithium - I wanna stay in love with my sorrow.
Nawet Eveline dobrze się spisywała wczuwając się w rytm a jej bębny brzmiały naprawdę nieźle, jak na nią oczywiście. Desiree wykrzywiła się w złośliwym grymasie w stronę Gryfonki i kontynuowała śpiew.
Allegria na chwilę umilkła, by zobaczyć co aktualnie ma na sobie. Najpierw ujrzała tylko resztki owego fioletowego dymu, który jeszcze pałętał się po kawiarni, a potem... Gdzieś straciła spodnie, bo na udach wdzięczyły się koronkowe legginsy. Zaśmiała się głośno, patrząc na mężczyznę. No tak, ten to miał gust! Słysząc słodką, wolną melodię nowej piosenki, chwyciła mocniej gitarę i próbowała dopasować się do nowego utworu. Oparła się o fortepian i znowu zaczęła śpiewać. Na początku trochę wyróżniała się swoim charakterystycznym, ochrypłym głosem, jednak potem, całkowicie oddając się nutom, dopasowała się do utworu zwanego "Lithium".
Come to bed, don't make me sleep alone Couldn't hide the emptiness you let it show Never wanted it to be so cold Just didn't drink enough to say you love me
Spojrzała na Desiree i uśmiechnęła się do niej szeroko. Mimo tego, że nie za bardzo za sobą przepadały, miały mnóstwo (o dziwo!) wspaniałych wspomnień, gdy to dawały pierwszakom w kość, topiąc ich głowy w toalecie czy zwyczajnie wyśmiewając się z nich. Dobrze, że All powstrzymała się od śmiechu, przypominając sobie przerażone twarze uczniów.
Jedno co może teraz powiedzieć to to że ma teraz ubaw, do potęgi. Zagrasz melodie a reszta łapie rytm, znając do tego słowa i wersje na swoje instrumenty. Trzeba przyznać atrakcyjna trafiła się paczka, saks gitara perkusja gitara basowa, czego trzeba więcej. jeszcze do tego masa pięknych głosów, szkoda tylko że basistka wskazuje że znajduje się na haju, ale nie należy do mojego domu, a widać że pełnoletnia więc póki co nie mój problem, co do panny koronki to ciekawe jak się zrewanżuje za zmianę garderoby, puścił w jej kierunku oko.
Villemo grała swą muzykę, swoją własną drogą. I chociaż to dziwne, bo miała chyba najdelikatniejszy głos. I śpiewała najciszej, to właśnie ją było słychać najbardziej. Nie ważne jak to by się starał, i jaki kto by miał talent, czy też dar, do śpiewania. To była jej myśl uwolniona. Potok wylewających się słów prosto z serca, to były jej uczucia, i nikt dzisiaj nie zagrałby tego lepiej niż ona. Villemo z zamkniętymi oczami, śpiewała i grała. O czym? Nie wiedziała, nie słyszała nic, a tym bardziej samej siebie:
Potop Łez - nie chcę zamknąć się w sobie Potop Łez- nie chcę zapomnieć, jak czuje się bez Potop Łez - chcę pozostać zakochana w mym smutku Och, ale na Boga, chcę pozwolić temu odejść
Chodź do łóżka, nie pozwól mi spać samej Nie potrafię ukryć pustki, którą mi pokazałaś Nigdy nie pragnęłam, by było tak chłodno Wypiłaś za mało, by powiedzieć mi, że mnie kochasz
Nie mogę tego utrzymać w sobie Zastanawiam się, co jest ze mną nie tak
Potop Łez - nie chcę zamknąć się w sobie Potop Łez - nie chcę zapomnieć, jak czuje się bez Potop Łez - chcę pozostać zakochana w mym smutku
Och! Nie chcę, żebyś tym razem mnie pogrążyła Zatopiła mnie bym mogła wzlecieć W tych ciemnościach poznaję samą siebie Nie uwolnię się, dopóki nie pozwolę temu odejść Pozwól mi odejść
Kochanie, wybaczam Ci mimo wszystko Wszystko jest lepsze od bycia samą W końcu i tak musiałam upaść Odnajdując, jak zawsze swoje miejsce wśród popiołów
Nie mogę tego utrzymać w sobie Zastanawiam się, co jest ze mną nie tak
Potop Łez - nie chcę zamknąć się w sobie Potop Łez - nie chcę zapomnieć, jak czuje się bez Potop Łez - chcę pozostać w Tobie zakochana Och, pozwolę temu odejść
Jej piosenka się kończyła, a emocje wznosiły się i upadały, ukazując je poprzez swój śpiewa, i grę na gitarze. Z wolna, jak by nie była pewna i świadoma, zaczęła otwierać oczy...
Wysłuchał piosenki Basistki, pomału dźwięki ucichły, wstał zza fortepianu, sięgnął po kapelusz, trzymając go w jednej ręce drugą wziął różdżkę, skłonił się dziewczynom: - Znacie utwór Rogu Buchorożca - Cryin'?- spytał się spokojnie, nakładając kapelusz na głowę, widząc że większość zna potwierdzając to kiwnięciami głowa.- No to w takim razie liczę na was moje drogie muzy. Zamknął oczy i wziął głeboki oddech otworzył oczy podszedł do mikrofonu, i zaczęło się. utwór