Zdecydowanie jedne z najprzyjemniejszych miejsc (oprócz baru, gdzie jest alkohol). Salon jest bardzo przytulny i urokliwy. Ma bardzo wysoki sufit, pod którym ustawione są różne roślinki. Salon ten jest mieszanką wszystkiego, ogrodu botanicznego, przestronnego salonu, a nawet biblioteczki. Bo jakiś zachłanny na tematy wiedzy Krukon znajdzie tutaj całą ścianę w różnych ciekawych książkach naprawdę KAŻDEJ tematyki. Dodatkowo obok książek, żeby zrelaksować się po chwilach nauki, stoi uroczy barek. Oczywiście tylko dla osób pełnoletnich. Oprócz tego w kącie pokoju stoją jakieś dawno nieużywane sztalugi, spore pianino. Są też oczywiście głośniki, z których leci czilowa muzyczka, by każdy mógł odpocząć w tym uroczym miejscu.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Przechodziła przez ten dom z zamyśloną miną. Była po paru drinkach już. Jakoś ich nie odczuwała. Jedynie miała jakiś taki dziwny stan umysłu, jedynie to. W torbie miała ukryte wino. Uznała, że przyda się przy opowiadaniach Simona o tym jak mu się układa. Przynajmniej jemu się układa w życiu. Była z tego bardzo zadowolona. Wzięła zapalniczkę od Kath po czym zapaliła swojego czekoladowego papierosa. Te jej wyśmienicie pachnące papierosy i równie smakujące były boskie, dobrze o tym wiedziała. Nie była uzależniona. Paliła kiedy chciała. Z pół roku ostatnio nie paliła, a teraz. Znaczy dzisiaj.. Dużo paliła, oj dużo. Szła tak korytarzem do Głownego Salonu i nuciła sobie piosenkę Myslovitz - Ukryte. nagle zachciało jej się muzyki. Zabawne. Zgasiła papierosa i otworzyła drzwi. Otępiała przez chwilkę przez wystrój tego miejsca. Było tak tutaj cudownie. Ten wielki sufit jednak spotęgował jej kompkleks małego wzrostu. Zamknęła oczy i znowu je otworzyła. Starała sobie wyobrazić, że na chwilke znika i wraca. Żeby jej już tak nie było niesfojo. Usiadła na jakiejś kanapie i wyjeła mp3. Była grubo przed czasem. Postanowiła więc troszkę pośpiewać. Nigdy tego nie robiła przy kimś. Ba, nawet sie nie chwaliła, że umie śpiewać. Zawsze mówiła, że zabija ludzi jak zacznie to robić. A jednak jej wokal przypominał głos anioła. Miała taką barwę głosu jak Hayley Williams, a jednocześnie jak Ellie Goulding. Śmiesznie to współgrało z jej wzrostem. Tak oto i wydobyły się pierwsze czyste dźwięki jeszcze raz puszczonej piosenki. - I choć tyle tyle tu miejsc i taki w nich zgiełk, w tym mieście tak bez Ciebie pusto jest - Śpiewając tak resztę skapneła się, że w życiu zawsze chciała mieć jedną osobę, która by jej towarszyszyła zawsze. Tak samo zawsze, by mogła tej osobie coś powiedzieć. Dobrze, że miała już kilka dobrych znajomych i tak świetnych przyjaciół. Teraz po czasie wydawało jej się, że brakuje jej miłości. Takiej jedności z kimś. Nie znała tej dziwnej tak samo nie znanej jej tęsknoty aż dotąd. Szuflady w jej sercu miały kategorie. Tam gdzie była miłość Morg miała jedynie puste miejsce z mega wielką ilością kurzu i pajęczyn. Taka pustka, samotność. Kilka razy śpiewała tak jeszcze tę samą piosenkę nie patrząc na to jak jej czas upływa. Chodziła po pokoju tak sobie śpiewając i czekała na czternastą, na czas spotkania.
Simon zapomniał!!! ZAPOMNIAŁ! Jak mógł zapomnieć???? Nie widział Morgan ruski rok i jeszcze chwile,i zapomniał o spotkaniu! No ale cóż tak to jest jak człowiek się zakocha no! jednak ku jego wielkiej uldze się nie spóźnił! Ba, był nawet przed czasem! I to było najważniejsze. Chwile co prawda zajeło mu dojsci do salonu,ale to tak na marginesie małymi literakim. Cichutko wszedł do salonu,zaczarowany naprawdę pięknym choć trochę stłamszonym,zapewne nieśmiałością głosem,zapewne Morgan,który było słychać na wymarłym korytarzu. Poczekał aż ta dokończy utwór,dobrze wiedział jak to jest gdy ktoś przerywa w śpiewaniu. Podszedł do niej od tyłu, wyjął słuchawki z uszu i i powiedział cicho: -Że też nigdy nie miałem okazji posłuchać jak śpiewasz,wprost nie dopuszczalne żeby ominęło mnie coś tak wyjątkowego.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Podniosła dłoń do góry. Jedyne to co zrobiła. Sparaliżowało ją i to w pięknym stylu. Skóra Morg tym bardziej zrobiła się nie zdrowo blada. Potrząsnęła głową żeby wyrwać się z zszokowania. - Dzię-ku-je - Wydukała nadal przerażona. Złapała rękoma swoje policzki w panice. Cóż.. Dobrze, że to Simon, a nie ktoś inny. Kogoś innego, by zabiła. On to wyjątek. Jeden z najlepszych przyjaciół. Zerknęła na zegar. Biedna też się zapomniała. Westchnęła głośno. - Serio było dobrze? - Spytała tak z jej dziecinnej ciekawości. Uśmiechnęła się przy tym uroczo. Po czym tak jakoś spojrzała na niego pytająco. Chciała się zapytać czemu nie ma przy nim Namidy. Z chęcią, by go poznała. Wyłączyła kolejną piosenkę, a po czym schowała otwarzacz do torby. //Wybacz za zapłon. Jakoś tak nie zauważyłam XD//
Simon wcale nie chciał dziewczyny przestraszyć-nic z tych rzeczy! No ale wyszło jak wyszło... Ostaniami czasy mało myślał logicznie. Usiadł sobie na obok dziewczyny na kapnie czekając aż ta wybudzi się z "przerażenia" w jakie ja wprowadził. Nawet zrobiło mu się troszkę głupio. A jakby tu nagle zeszła na zawał?! -Gdyby Cię trochę podszkolić i "uwolnić" ci głos,było by wręcz zajebiście-chłopak starł się ograniczać przekleństwa,ale czasem nic nie wyrażało tego w lepszy sposób. Wlepił swoje szare gałki w dziewcyznę zastanawiając się jak bardzo się zmieniła... //spoks xD//
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Morgane nie zmieniła się od tamtego czasu jak spotkali się ostatnio. Wydaje się, że to było wieki temu. Głupia kara za jeszcze głupsze jej wyczynania. Nie miała o tym ochoty mówić. - Serio? No to mam już nauczyciela! - Uradowała się, ale chciała zmienić temat - Gdzie jest Twoja bratnia dusza? Nie przyjdzie do nas? Wzięłam ze sobą wino i stwierdziłam, że przy winie on coś więcej o sobie powie, a ja będę gadała bzdury żeby mnie poznał, bo przecież wiesz jaka jestem mało mówna dla tych co mnie nie znają.. - Jak zwykle Panna Morg gestykulowała przy tym co mówiła. Nawet nie zauważyła, że Simon posługiwał się wulgaryzmem. Trudno. Jej już w sumie nie obchodziła kultura językowa. Jedynie to chyba to się zmieniło. - Opowiadaj co słychać! - Usiadła obok.
Czemu Simon nie zabrał Namidy? Faktycznie dobre pytanie… Chyba tak podświadomie chciał pobyć trochę z przyjaciółką sam, pogadać, powspominać. A Nami, no cóż w pewien sposób by go rozpraszał, nie żeby był ciężarem, czy kiepskim partnerem do rozmowy! Absolutnie! Jakoś się trzeba wytłumaczyć…: -Nie mógł. A po za tym uznaliśmy że może ja najpierw spotkam się z Toba, a dopiero potem spotkamy się jakoś w trójkę…-chłopak był zaskoczony jak łatwo przyszło mu kłamstwo. Było mu głupio ale też nie chciał się tłumaczyć, ze swoich obaw że Nami wiedząc co jego chłopak kiedyś czuł do tu obecnej dziewczyny, będzie podejrzliwy i uszczypliwy… No chociaż Nami może nie… Dobra koniec tematu…. -Zachowuje równowagę. Spotkało mnie coś cudownego, wiec musiało się też zdarzyć coś strasznego… Zwykłe koło życia -chłopak wzruszył ramionami. Już zdążył się otrząsnąć po śmierci ojca, i nie chciał otwierać zasklepionych ran. Strasznie go jednak ciekawiło co dziewczyna porabiała jak jej nie było… -Może ty mi powiesz, młoda damo gdzie byłaś jak cię nie było co?
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Morg ucieszyła się, że mogli miec czas tylko dla siebie. To jej w sumie najbardziej pasowało. No tak, w końcu muszą ogarnąć stracony czas, a później poznać co się dzieje właśnie teraz. - Całkowicie rozumiem - Uśmiechnęła się radośnie pokazując swój idealny zgryz. Dziewczyna nie miała w głowie już tych złych myśli, które chciały, a wręcz nakłaniały jej do jakiś jednarozowych szaleństw. W końcu ta cała historia z Londynem.. - No tak. Rzeczywistość zawsze dopadnie każdą bajkę. Znam to dobrze. - Poprawiła swój kosmk włosów, który był niegrzeczny jak zawsze. Pewnie Simon zapamiętał tę cechę. Wzdrygała się. -Może ty mi powiesz, młoda damo gdzie byłaś jak cię nie było co? - Tego najbardziej się obawiała. Stwierdziła, że zamieni to w kiepski żart. Ugryzła się lekko w usta żeby to nie wyglądało na tyle sztycznie, że się tym w ogóle nie przemuje. - Upiłam się, złamałam regulamin, zostałam przyłapana - Zrobiła poważną minę - a w dodatku jak byłam pijana przyłapano mnie jak byłam w łóżku - Zrzuciła poważną mimikę i zaczęła się śmiać. Na koniec powiedziała cicho - Tak miałam mega surową karę, ale już żyję i zaczynam się bawić dobrze. Napijemy się wina? - Zaproponowała.
Simon już miał poprawić niesforny kosmyk, jednak w odpowiedniej chwil się zawahał, i nie podniósł ręki. Dotarło do niego że dziewczyna nadal działa na niego w osobliwy sposób... No ale przecież teraz to on miał CHŁOPAKA! Heloł! Nie może sobie flirtować na prawo i lewo. A pokusa była tak ogromna. Chłopak słuchał dziewczyny cały czas się uśmiechając i patrząc na nią swoimi szarymi tęczówkami. Gdy skończyła swoja opowieść,chłopak uznał że bez sensu ją komentować, i przejść do jakiegoś lepszego tematu: -Dawno nie piłem dobrego wina,chętnie. A ty może sobie kogoś znalazłaś???-miał wspomnieć o chłopaku z którym co jakiś czas ją widywał,ale w porę ugryzł się w język.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Jej ten kontakt wzrokowy pasował, bo zawsze tak wpatrywała się w Matiasa, jej przyszywanego brata. Morgane w sumie teraz nie zdawała sobie sprawy, że za chwilkę może wybuchnąć jakaś poważna chemia. Przez mugolskie badania można stwierdzić, że zakochanie to choroba psychiczna. Ponieważ mózg osoby zakochanej inaczej sie zachowuje. Ponoć całe wielkie zauroczenie znika po dwóch latach.. A przecież oni znają się tyle już. Nie ma mowy o czymś poważniejszym. Dziewczyna dobrze wiedziała, że Simon chce być wierny swojemu chłopakowi. W końcy go kochał! Aczkolwiek bywają w każdym związku zwątpenia i niepewności, które często rozwiązuje się przez zdradę.. - Nie, nikogo nie mam. Wolna jestem tak jak zawsze. Jedynie mam swojego jaśka, bo już dziwaczeje.. Nazwałam go Zdziśkiem. On jest taki kochany.. Zawsze mnie wysłucha. - Zaśmiała się - Nie no żartuje z tym jaśkiem. A tak poważnie to na serio pustka mnie otacza. Zazdroszczę Tobie tego szczęścia - W jej oczach pojawił się pewien smutek. Szybko się go jednak pozbyła. Wzięła korkociąg i otworzyła wino. Sięgnęła do swojej magicznej torebki i wyjęła z niej dwa duże kieliszki. Nalała swoje ulubione wino do kieliszków. Nie wiedziała jak ma się zachować. Powoli tak jakoś.. Nie, nie to nie mogło się stać. Napiła się więc pierwsza. Bała się upić, bo ostatnio zaszalała przecież..
Simon trochę żałował ze Morg tak nagle zniknęła. Kto wie może byli by teraz razem szczęśliwi. Nie był do końca pewien czy wszystko co czuł do tej małej rudej osóbki znikło... -Myślę że z Twoja urodą znajdziesz szybciej czy późnij kogoś znajdziesz. A co do miłości masz racje to gigantyczne szczęście-wziął kieliszek od dziewczyny i upił łyk,jak się okazał wyśmienitego wina. -Naprawdę pyszne-powiedział z nieudawanym zachwytem-Rzadko zdarza się tak dobre wino. A propos-jaki kierunek wybrałaś?-nadal utrzymywał kontakt wzrokowy z dziewczyną, i bardzo u się to podobało.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Ten komplement o urodzie Morg wywołał u dziewczyny straszliwie radosny uśmiech. Promienieniała nim. Trzymała elegancko kieliszek. Ciągle był blisko ust. Sama nie wiedziała czego chce. Wyglądało to tak jak sygnał albo, że właśnie jej smakuje to wino. Interpretacje tego ruchu pozostawia Simonowi. - Czyli mam dobry gust.. To jedyne takie moje ulubione wino. No tak.. Francja. Nie dziwne, że znam sie na winach - Nadal patrzyła mu głęboko w oczy. Pamiętała, że on lubił dziewczyny, a szczególnie te z Francji. Czyżby kolejny sygnał? Biedna Morg. Przez chwilkę odpłynęła w szarych oczach Simona. Poczuła tak zwane motyle w brzuchu. --Jakie kierunek wybrałaś? - To pytanie wyrwało ją z odpłynięcia. Przez chwilkę musiała wrócić do siebie, bo zapomniała jak sie nazywa i gdzie jest. Odwróciła spojrzenie na wierzę.. Miała ochotę potańczyć. - Wydział Magii Artystycznej. W sumie nie dziwne, że tam idę.. Poczekaj chwilkę - Zrobiła uroczą minę małej dziewczynki i ugryzła się w usta po czym przeszła się w kierunku wierzy żeby włączyć muzykę. Akurat trafił im się jakiś wolny kawałek. Morgane coś kojarzyła, ale nie pamiętała skąd.. Skąd ta cholernie miła nuta? Ten wystrój tego salonu, wino oraz ta piosenka. To sie źle skończy. Gdy wróciła upiła łyk wina i znowu niesforny kosmyk włosów opadł na jej albinoską twarz. Jednakże to chyba było specjalnie... Znowu ich oczy spotkały się.
Simon od ich ostatniego spotkania, wiele się nauczył, dorósł. Oczywiście nadal nie do końca rozumiał dziewczyny. Chłopak nie mógł oderwać się od twarzy, a właściwie od oczu Morgan. Były dokładnie takie jak je zapamiętał…. Może po prostu za dużo czasu spędzał z Namidą który cały czas wysyłał mu sygnały o wiadomym zabarwieniu, wiec każdy gest przyjaciółki kojarzył mu się z jednym… Przyszły student w przerysowanym geście wygiął usta podkówkę, jak wiecznie nie zadowolony przedszkolak, co musiało wyglądać uroczo.: -A już myślałem że nasze drogi ponownie się skrzyżują. Ja idę na Magię Naturalną.-chłopak dokładnie patrzył co rudowłosa robi, śmiejąc się w duchu. Sam też uniósł się z kanapy, dopijając wino. Spojrzał na niższą od niego Morgan, i z szerokim uśmiechem na ustach ,odgarnął niesforny kosmyk który wpadł na jej jasną twarz i wyciągnął rękę mówiąc, jak gdyby czytając płomiennowłosej w myślach cały czas wlepiając w jej oczka swoje: -Zatańczysz?- jedną ze swoich dłoni wyciągnął w jej stronę, a druga położył na karku drapiąc się lekko po miejscu, gdzie tak nie dawno, najcudowniejsze (jego zdaniem) usta zostawiły czerwony ślad, potocznie nazywany malinką. Nawet dopadły go wyrzuty sumienia jednak szybko je odrzucił. Przecież nie robił nic złego, tylko chciał zatańczyć…
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Dziewczynie stanęły przed oczami wspomnienia z tych spędzonych lat w wspólnym domu. Jak on i ona nosili niebieskie ciuchy i byli dumni z bycia krukonami. Westchnęła. - Najwidoczniej tak musiało być - Powiedziała bardzo cicho. Było jej smutno, ale przez chwilkę. Dała mu całusa w policzek. Miało to tyle znaczyć co "przepraszam". Podała mu swoją dłoń. Co miało oznaczać "jasne, że tak". Z nikim nigdy nie tańczyła, nigdy. Nie przyzna się do tego oczywiście. Po tańcu powie, że to jej pierwszy raz.. Była spostrzegawcza i ciekawska. Zauważyła malinkę na karku przyjaciela. Przeklnęła w myślach. -Czy taniec to nie za dużo? - Zapytała się w myślach - [i]Morgane.. Głupia jesteś. Głupia! Gdzie byłaś przez tyle miesięcy? - Jej oczy zaświeciły się po czym coś w nich drgnęło. Na pewno z daleka oni musieli ciekawie wyglądać. Morgątko takie niskie, a on taki wysooki. Najwidoczniej im to nie przeszkadzało. Piosenka tym bardziej zwolniła, a Morg bardziej wtuliła się w tańcu w przyjaciela aż w końcu położyła głowę na nim. Zrobiło jej się tak spokojnie. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
Simon dobrze znał tą piosenkę. Tańcząc ze swoją przyjaciółką, w jego głowie krzątały sie najróżniejsze sprzeczne myśli. Tyle przeżył z Namidą,tak bardzo go kochał, a tu nagle wpada ta nie wysokoa rudowałosa osóbka i wszystko nabiera kompletnie innych kolorów,innego smaku. Jedno jednka chłopak wiedział napewno-nie zdradzi. Nie może,nie może tak mocno zranić Namidy. Mimo tręczocych go myśli,uznał że bez sesnu się teraz tym przejmować i psuć sobie wieczór. Ten taniec sprawiał mu wiele przyjemności,na tyle silnej że nawet jego długie dolne kończyny przestały się tak plątać i taniec wychodził mu można powiedzieć doskonale. Machinalnie zaczął śpiewać,tak dorze znanej mu piosenki,kiedyś też bardzo lubianej. Chwila była tak cudowna,a za razem tak ulotna...I zdecydowanie za romantyczna jak na parę przyjaciół...
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Bawili sie na pewno bardzo dobrze. Brakowało tylko jakiegoś ostrzejszego i bardziej energicznego tańca. Tak jakby walki. Żeby byli raz blisko raz daleko od siebie. To by miało pewien sens. Taka wykadrowana walka z przyjaźnią i czymś więcej. Bo właśnie to u nich się działo. Morgane prawie zasnęła. Było jej tak przyjemnie. Tak jak w opisie wyżej, zmieniła sie piosenka. Do dziewczyny wróciła pewnego rodzaju magiczna energia. Stała się w tańcu bardziej pewna siebie, radosna. Tym razem nie odrywała spojrzenia od Simona. Na pewno było w pewnym sensie magnetyczne. Brakowało żeby mieli jakiś kwiatek i żeby go tak sobie przekazywać.. Ta chwila milczenia musiała świadczyć o tym jak intensywnie myślą. Czas leciał nieubłaganie. Salon stwałał się coraz tu i bradziej romantyczny, tak i jak ta chwila. A oni.. No właśnie.
Simon tańczył jakby to była najważniejsza rzecz w jego życiu. Cały czas patrzył w zielone oczy swojej przyjaciółki. Ta muzyka bardzo mu odpowiadała, obracał dziewczyną,zawsze łapiąc ją tak aby ta nic sobie nie zrobiła. Dla niego czas przestał istnieć. Zapomniał o malince na szyj, o chłopaku który czeka na niego w pokoju. Teraz chciał tylko tańczyć, wsłuchać się rytm wybijany przez instrumenty, słowa śpiewane przez wokalistę. Chciał dobrze zapamiętać ten czas. Gdzieś w oddali kołatał się myśl ze ktoś może wejść do środka i zobaczyć,to co można zobaczyć. No ale przecież nie robili nic złego tylko tańczyli i wlepiali w siebie oczy jak para zakochanych czternastolatków
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Morgane przy obracaniu zaczęła się radośnie śmiać. Strasznie jej się to podobało. Czuła się tak ponadczasowo. Mogło być nawet trzęsienie ziemi, a ona chciałaby dokończć ten taniec. Dobre parenaście minut bawili się tak już, można nawet godzinę.. Nie czuli czasu co chyba nie było za drobre. Westchnęła. Jakoś tak posmutniała. Te najbardziej ciche myśli zaczęły ją atakować. Biedna rudowłosa dziewczyna nie wytrzymała tego. - Simon... - Wyszeptała, głos jej sie łamał - Czy my..? Powinniśmy tak? - Dłonie jakoś tak ewidentnie zaczęły się trząść i straciła równowagę jeszcze w nogach. Przez to, że ona straciła równowagę, to i chłopak... Łup.. No i wylądowali na podłodze. Dopiero gdyby teraz ktoś ich zobaczył byłoby zapewne nieciekawie.
Nagle czas tak szybko zaczął biec. Radosny śmiech Morgan wywołał u chłopaka szeroki uśmiech, ba nawet sam zaczął się śmiać. Dosłownie nagle ręce płomiennowłosej zaczęły się trząść i.... ŁUP! Wylądowali na podłodze. Nie da się ukryć ze chłopak był trochę zaskoczony takim obrotem spraw. Spojrzał na dziewczyna która leżała na jego brzuchu, uśmiechając się delikatnie. Podtrzymując jej plecy jak noworodkowi, obrócił się na bok,aby oboje leżeli na podłodze. Ich nogi nadal były zaplatane ze sobą, a oczy cały czas wpatrywały sie w siebie. Simon powiedział spokojnym głosem patrząc na dziewczynę: -A co złego robimy? Tylko tańczyliśmy....a teraz tylko leżymy razem na podłodze- zaśmiał się głośno. Żałował że jeszcze prę miesięcy temu nie był tak śmiały jak teraz. Na tej podłodze wtedy działo by się wiele więcej...
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Jak dziękowała losowi za to co teraz sie dzieje. Takie nadrobienie straconego czasu. Jednak w świadomości zostaje gorzka prawda.. Taka prawda, że zwalili szanse bycia ze sobą. Morg o tym dobrze wiedziała, teraz to, to było jej cichymi myślami. Główną myślą była radość, że jest obok niej Simon, a wraz z nim te przyjemne uczucie.. Dziewczyna nadal się śmiała. Zrobiła się tak jak kiedyś cała różowa przez rumieńce. Poprawiła sama swoje włosy, które ciagle opadały jej na twarz. - No tak. Poczekaj - Przybliżyła się do niego i dała mu całusa w policzek - Genialny taniec dziękuję - Nie cofnęła głowy. Nadal mu patrzyła w oczy. Jej serce zaczęło mocniej bić co pewnie uwydatniło to, że ma na twarzy namolowany rumieniec.
Do Simona też to docierało. Ale jak gdzieś kiedyś usłyszał „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” miał teraz cudownego chłopaka którego tak bardzo kochał, póki co życie z nim mu pasowało. Ale Morg… W niej kochał się od drugiej klasy, nieprzerwanie. Byli wspaniałymi przyjaciółmi, o podobnych charakterach… Zdecydowanie szkoda że Morgan znikła. Gdy chłopak zobaczył jak już po raz setny poprawia włosy zaśmiał się i obiecał: -Przysięgam ze na gwiazdkę dostaniesz od mnie zestaw spinek do włosów!- pogroził jej żartobliwie palcem, a gdy poczuł jej miękkie usta na policzku, przez jego głowę przeleciały wszystkie wspomnienia związane z rudowłosą. Jak się poznali, jak razem chodzili w niebieskich ubraniach, dzielili się wrażeniami z książek, siedzieli razem nad lekcjami, wróciło każde nocne marzenie Simona, każde wyobrażenie tych pełnych ust na jego ustach… Spojrzał na dziewczynę swoimi szarymi oczyma mówiąc bardziej do siebie niż do niej: -Podobno można kochać więcej niż jedną osobę…
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Dziewczyna zachichotała uroczo przez propozycję Simona co do spinek. - Wiesz ja mam dużo spinek, gumek.. - Zarumieniła się jeszcze bardziej - Nie uważasz, że ta moja cecha jest magiczna i wyjątkowa sama w sobie? - Zaśmiała się znowu. Nie odrywała spojrzenia. Nawet jeśli mrugała to tylko po to żeby oczy ją nie bolały. Miała wrażenie, że wpada w jakiś trans i staje się coraz bliżej Simona. - Przynajmniej wiesz, że kochasz... - Posmutniała - Ja zawsze mam tak z uczuciami, że wydaje mi się coś tak nierealne, abstrakcyjne.. A później przez jedną chwilę, impuls w mózgu bądź w sercu.. Wydaje mi się to realne, osiągalne niż kiedy kolwiek. Wydaje mi się wtedy, że tę osobę kocham.. Teraz tak mam, że wiem, że tak jest, ale świadomość mi mówi, że ta osoba jest nieosiągalna.. Jasna cholera... Wszystko przepaściłam.. - Odwróciła wzrok i zwinęła się w kólkę. Spuściła głowę, a włosy zakryły jej twarz. Nie chciała pokazywać tego, że płacze. Wszystko było tak magiczne, tak idealne, ale to wszystko jakie było w tym pokoju, bo już po za nim była brutalna rzeczywistość, która przypominała, że istnieje.
Chłopak słuchał Morgan bardzo uważnie. Czyżby w jej słowach była deklaracja miłości do niego? Z każdym jej słowem Simon częściej zamykał oczy i kręcił głową, wiedział ze może się to skończyć płaczem. Gdy to nadeszło, przytulił mocno Morgan do swojej piersi. chciał ja pocieszyć, mimo ze sytuacja miał się faktycznie fatalnie Nie znosił gdy ktoś płakał a szczególnie bliski jego sercu. -Już dobrze. Nie płacz, proszę. Każdy z nas ma za sobą głupią decyzję, jakiś głupi krok. na zawsze będziesz w moim sercu… Ale jest jeszcze druga osoba…Naprawdę nie chcę go ranić. Za dużo mi dał, ja za dużo serca mu oddałem żeby go teraz tka po prostu zostawić. Kiedyś od kogoś słyszałem że te nie spełnione uczucie, bardzo często jest tym najpiękniejszym- Morgan nie musiał wiedzieć że właśnie to wymyślił…
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Jej dłonie zaczęły się tak telepać, że na pewno bardziej sie telepały od tych kreskówkowych galaretek. Słuchała słów Simona i coraz to i bardziej wpadała w histeryczny płacz. Za chwil pare pewnie by nie złapała oddechu. - Wiem, że go kochasz! To mnie boli. Chce żebyś był szczęśliwy. Nie chce Tobie tego zabierać. Kocham Ciebie tak.. tak, że nie oczekuję nic w zamian. Taka bezwarunkowa miłość.. Mogłabym czekać do końca swojego życia na Ciebie.. - Po tym co powiedziała jej głowa jeszcze bardziej wtuliła się w ciało Simona. Rudowłosa zaczeła głośno szlochać. - Ale ze mnie dupa wołowa. Żeby tak płakać... ii to przy nim.. - Pomyślała i wpadła w jeszcze bardziej paniczny płacz.
-Mogłabym czekać do końca swojego życia na Ciebie..- te słowa chyba to końca życia utkną głęboko w pamięci chłopaka. Pogłaskał dziewczynę po głowie, chcąc ją w ten sposób uspokoić. Nie chciał żeby płakała, nie przez niego. Powiedział nabierając nieco przerysowanego surowego tonu: -Jeżeli zaraz nie przestaniesz to nas zaleje i to jezioro w Nowej Zelandii się powiększy i to bardzo.-po chwili zastanowienia powiedział spokojniejszym, cieplejszym tonem- Z płaczem jest jak z ziewaniem jest zaraźliwe. A mi się nie uśmiecha płakać. Proszę nie płacz już, wszystko się ułoży…-chyba bardziej chciał zapewnić siebie samego niż Morgan
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Przetarła oczy pięściami. Wytarła oczy żeby nie była aż tak rozmazana.. Słuchała wszystkiego i wydawało jej się tym bardziej, że to jest jakiś film albo nie.. Że to jej właśnie sie śni! Jutro się obudzi i nic nie będzie czuła tak.. Nadal zbytnio nie czuła tej brutalnej rzeczywistości. Zawsze jest tak, że po wyznaniu miłości jak nie jest odwzajemniona, to przyjaźń.. No właśnie.. Przyjaźń zamienia się w gorzki żal. Przestała komleptnie płakać. Lekko wymusiła uśmiech i odgarnęła włosy. - Nie chce żebyś płakał... - Powiedziała cicho. Czuła się dziwnie, bardzo dziwnie.