Na czwartym piętrze, z myślą o studentach powstał obszerny Pokój Rozrywek. W miejscu tym, każdy uczeń może się nieco zrelaksować. Zapewne dlatego miejsce to jest tak popularne i raczej nigdy nie świeci pustkami. Znajdują się tutaj dwa duże stoły bilardowe, tarcza do gry w rzutki, kilka stolików do gry w szachy, a także do eksplodującego durnia. Na szafkach znajduje się kilka klasycznych czarodziejskich gier, chociaż można tu znaleźć i coś bardziej mugolskiego. W rogu pokoju stoi nieco zniszczona, stara kanapa, zwykle przez kogoś zajmowana. Natomiast za nią jest duży kosz, który dzięki zaklęciom, zawsze chłodzi jego zawartość, czyli różne butelki z napojami. Zazwyczaj pod sokami dyniowymi ukryte są butelki piwa kremowego, a i niekiedy można znaleźć tam coś innego.
Wesolutki - jak z resztą zwykle - blondynek chodził sobie po Hogwarcie, zwyczajnie z braku zajęcia. W ulubionej koszulce, którą dostał od którejś osoby. A może sam sobie kupił?... Nie pamięta. Tak czy siak, krążył, chodził, skakał, błądził po tym całym wielkim zamku, zastanawiając się, co tu porobić. Wędrował tak długo, że znalazł się w Skrzydle Zachodnim. A dokładniej - przed pokojem rozrywek. Nie zastanawiając się długo, wkroczył do środka, zawsze może tu kogoś napotkać, prawda? Zwykle roiło się tu od ludzi... Jednak wchodząc do pomieszczenia, nikt nie rzucił mu się w oczy. Nie jego wina, że nie patrzył w kąty. Po prostu rozejrzał się po pomieszczeniu i stwierdził, że nikogo nie ma. A po tym stwierdzeniu podszedł do rzutek i zaczął rzucać. osiemdziesiąt. Sto. I sto. Dziwne, max nigdy aż tak dobrze nie rzucał.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł... MAX! Nie no tylko tego przyglupa tutaj brakowało! Hmm... nie zauważyl jej tylko poszedł pograć w rzutki... Przez chwilę Elena patrzyłą nic nie robiąc, ale po chwili wyciągnęla różdżę. -Wingardium Leviosa- szepnęła celując w strzałki. Przez chwile celowała nimi w sam środek, ale po chwili zaczęło mu iść trochę gorzej... Po kilku minutach Elence znudziło się trafianie w tarczę i zaczęla sie bawić troche inaczej... Łup! Strzałka wbila się w ścianę obok tarczy. Uwaga... kolejny rzut. Dup! SUFIT! Ej no Max, oko ci ucieka, czy jak? Weź się ogarnij! Dobra, kolejna pruba... Ups... chyba nikt się nie obrazi za ten wazon? Bo jego szczątki właśnie leżały na podłodze... Co jest?! Zez w lewo prawego oka? Dziewczyna nieźle się bawiła...
Co można robić w Pokoju Rozrywek? Na pewno taki typ człowieka jak Matt nie chodzi tam, żeby spędzić czas ze znajomymi. Dla niego to miejsce jest lepsze niż Pokój śmiechu. Mógł posiedzieć we wrzasku i harmidrze śmiejąc się z głupich dzieciaków, którzy gadają przez cały czas na te same tematy. Podchodząc do drzwi zdziwił się, bo zamiast wszędobylskiego wrzasku, który tu zawsze spotykał, usłyszał tylko jakieś trzaski. Być może ktoś się z kimś pobił i wszedł jakiś nauczyciel? Przechodząc przez próg Matt nieźle się zdziwił. Spotkał tu jedyną osobę, z którą mógł konkurować o pozycję samotnika. Nie znał jej, ale wiedział, że są do siebie dosyć podobni. Dlaczego spotkał ją? Widocznie skoro bawiła się sama w takim miejscu jak ten, brakowało jej ciekawych czynności, które mogłaby wykonywać. Mimo wszystko ominął ją mrucząc coś do siebie w stylu "Masz ci los.." i pomknął w kierunku stołu bilardowego. Nie lubił grać w tą głupią grę. Stół spełniał bardziej funkcję kanapy, która teraz była zajęta. Wbrew pozorom nie siedział tu zbyt często nikt znany i chłopak często z tego korzystał, przesiadując tu niezliczone ilości czasu. Miał z tym miejscem dobre wspomnienia, które mogłyby się często powtarzać w Pokoje śmiechu.
Bawila sie w najlepsze, ale Max w końcu zrezygnował i sobie pioszedł... nawet jej nie zauważył... Ona za to dalej bawiła sie lotkami. Ot tak z nudow... Po dłuzszej chwili do pokoju wszedł jakiś Ślizgon. Nie znała go, no ale cóż. Znudziły się jej lotki... Wyciągnęła zza kanapy kolejną butelkę piwa kremowego. -Chcesz?- spytała nieznajomego pokazujac trunek. No co... Nie wypada tak samemy pić i nawet nie zapytać toważysza, czy nie chce... Nawet jak sie go nie zna.
Matt dziwił się, że nieznajoma go zagadnęła. Proponuje alkohol? Musi być bardzo samotna, skoro wyciąga ręke ku nieznajomej osobie. Zresztą jak to było? Nie rozmawiaj z obcymi? Chyba tak rodzice go przestrzegali jak był mały. Mógł w sumie przysiąść się do nieznajomej. Co mu szkodzi wypić trochę alkoholu z całkiem nieznaną osobą w praktycznie pustym miejscu, gdzie nie wiadomo czemu nikogo już nie ma? Przecież mu nic nie zrobi.
- Nie żebym był wybredny, ale można spytać cóż to za specjał? - zapytał uśmiechając się. Nie był wybredny i i tak zaakceptowałby propozycję, ale wolał wiedzieć, co pije, niż później obudzić się u świętego Munga, pod stałą obserwacją lekarzy i rodzicami za szybą, którzy umieraliby z niepokoju. A było blisko do takiej sytuacji nie jeden raz, więc nie chciał kusić losu.
Chłopak zachowywał się dziwnie... Nie poznawał zwykłego piwa kremowego? -Piwo kremowe...- odpowiedziala jakby mówiła do idioty. Nie lubiła takich ludzi. Od razu było widać, ze rozpuszczone dziecko rodziców... No ale cóż, i tacy chodzą po tym swiecie. -To chcesz, czy nie?- spytała zniecierpliwiona. Nie lubiła tak czekać aż ktoś łaskawie sie zdecyduje... Przyjażała się Chłaopkowi... Skadś go znała... Tylko skąd... Ślizgon. A moze to jakiś syn znajomych Rosalii i Toma? W końcu jest ich tylu, ze nie mogła spamiętać wszystkich... Ale on jej chyba nie poznawałm, więc mozliwe, ze po prostu kojarzyła go z wielkiej Sali...
Nie lubił ponaglań. Przypominało mu to komendy kierowane do zwierząt. Bo co? Był jakiś gorszy? Piwo kremowe? Toż to praktycznie nie był alkohol, ale czemu nie? Przecie nie samymi mocnymi trunkami człowiek żyje. W końcu podzieliła się z nim, musiała być miła. Chociaż niekoniecznie jego pierwsze wrażenie było prawdziwe. Był ciekawy jak tym razem potoczy się jego los.
- Wybacz, nie często piję piwo .. kremowe - powiedział dodając ostatni wyraz z niepewnością. - Zresztą moim zdaniem, jeśli pić alkohol, to mocny. Po co ograniczać się do jakiś błahych spraw? - zadał towarzyszce retoryczne pytanie. Wiedział, że o czymś zapomniał. Po chili dotarło do niego, że przecież nie przedstawił się! No ale chyba na to było już za późno, inicjatywę musiał przekazać dziewczynie. W końcu była z Gryffiindoru, powinna wyciągnąć pierwsza rękę, no bo jak to tak? Gryfonka oblegana przez ślizgona? Nie do przyjęcia!
Chlopak w końcu wziął tą butelkę i zaczął komentować. -jak znajdziesz tutaj coś mocniejszego to daj znać.- powiedzia z powątpiewaniem. Chociaż... gdyby tak dobrze poszukać... może i by sie coś znalzało... Tak. Chłopak sie nie przedstawił. Ona już zrobiła pierwszy krok, spytała czy chce ten soczek. No bo tak właściwie piwo kremowe nie zasługiwało na miano Piwa, tylko soczku... tak jak nasza Warka Radler zazwycaj jest nazywana "lekko procentową oranżadą". W akżdym razie... elena nie zwykła przedstawiac się pierwsza, limit kulry na dzisiaj juz wyczerpany, przykro mi.
No tak, Gryfonka miała swoją godność. Skoro nie chciała wyciągnąć do niego pierwsza ręki, bo myślała, że to zrobiła może on to zrobi? Nie był jednak co do tego pewien. Może jakoś łagodnie nawiąże rozmowę i zaczeka jak to się wszystko rozwiąże? Nie miał jednak zamiaru robić jako chłopiec na posyłki tylko przyjął od niej butelkę i usiadł obok.
- Więc.. Znamy się skądś? - zapytał niepewnie przeciągając zdanie, które poprzedzał duży łyk piwa. Na pewno się nie znali, ale wypadało zapytać. Może miał jakiś wielki atak sklerozy, który nie tak rzadko mu się zdarzał. Ewentualnie mogła się z niego nabijać, co nie byłoby takie przyjemne. Na pewno odgryzł by się jej jakoś, a nie miał ochoty tym razem na jakieś zawiłe kłótnie, które wymuszałyby powrót do przeszłości z myślami. Nienawidził cofać się wstecz, bo uważał, że nic go nie ogranicza tak bardzo jak wspominanie czegoś, co jest skończone.
Chłopak usiadł obok iej i spytał, czy sie znają. -Powiedz jak sie nazywasz, a ci powiem.- odpowiedziałą pewna siebie. Pewna i czujna... Jak zwykle. Nie znała go, a przynajmniej lekko kojarzyła więc mu nie ufała... Z resztą ona nikoumu nie ufała nawet Nerowi. Dziewczyna pociagnął pożądny łuk piwa. -Ble, nie dobra to...- powiedziała i bez żalu wyrzuciła prawie pełna butelkę do kosza. Odwrocuiła sie i klęcząc na kanapie zaczęla grzebać w koszu z koldem. -Ha!- Zawołała tryiumfalnie wyciągając prawie z samego dna dwie butelki czegoś kolorowego. Przeczytała etykietę... ponad 10%... no cóż, z braku laku, może być i to. -Wolisz jakbłko, czy żurawinę?- spytała pokazując mu buteleczki z drinkami.
Chłopaka zdziwiło ilość słów które usłyszał od nieznajomej. A może znajomej? Widocznie była bardziej otwarta na innych niż myślał. Może to przez tą niewielką ilość kremowego piwa? Nie wiedział sam i wolał się nie domyślać ani nie analizować tej sytuacji bo by zgłupiał.
- Jak ja się nazywam? Matt, tak po prostu, chyba i tak się nie znamy. - powiedział chłopak. I chyba miał rację, kojarzył ją z wyglądu, ale na Boga nie miał żadnego pojęcia jak mogłaby się nazywać nawet jako Królowa Wielkiej Brytanii! Zdziwiło go jednak pytanie dotyczące smaku drink. Nie lubił marnotrawić alkoholu, więc kilkoma łykami opróżnił butelkę kremowego piwa i wskazał palcem na jabłkowe. Bardzo przypominał mu ten owoc wiosnę, którą tak lubił. A żurawina? Kojarzyła mu się tylko z jakimiś durnymi zwierzętami, więc wolał nie ryzykować.
Fakt, Elena była dzisiaj nader rozmowna... Ale pewnie to dlatego, ze miała dobry humor i gadała ze Ślizgonem. Gdyby to był jakiś Gryfon, czy Krukon, pewnie by go olała... A Puchona to już na pewno by gnoiła. No ale cóż... do Ślizgonów to ona zawsze miała słabość. Podała chłopakowi zieloną buteleczką i otworzyła swoją. Upiła kilka sytych łyków. -Nie pytałam o imię, tylko o nazwisko.- odpowiedziała ostym tonem. przecież musiał mieć jakieś nazwisko, no nie? Swoją drogą, z jakimi zwierządkami moze kojażyć się żurawina?
Chłopak był wielce zadziwiony pytaniem. Chciała znać jego nazwisko? A co to był, jakiś konkurs na to, kto ładniej się nazywa? Powątpiewał czy ma to jakiś sens, więc próbował przetrzymać dziewczynę w jako takiej niepewności, jednak kultura wymagała od niego ujawnienia swojego prawdziwego ja. Oh, jak to godnie brzmiało. Jeszcze trochę i mógłby zostać Gryfoem. Zresztą. Powinien pokazać się ze swojej dobrej strony i puścić mimo uszu pytanie. Ale czy byłoby to zgodne z jego chęcią odpowiedzi? Na pewno nie.
- A moje nazwisko jest jakieś ważne? Myślę, że skoro nie poznajesz mnie i tak nie przypomnisz sobie po moim nazwisku. - powiedział chłopak chłodno, ale bez złośliwości. Nie miał za złe ciekawości dziewczyny, jednak mimo wszystko wolał unikać odpowiedzi na jakieś zbędne pytania. No bo po co jej było właściwie wiedzieć jak się nazywa? Żeby zaprosić go na WizBooku? Toż to było niedorzeczne!
On chyba na prawdę nie wie z kim ma doczynienia... Pomyslała mierząc go chłodnym spojrzeniem. -Znam wszystkie stare rody czarodziejów i ich członków. A juz w szczególności te Ślizgońskie. Skoro cię nie poznaję, nie możesz należeć do żadnego z nich.- odpowiedziała świdrując go chłodnym jak lód spojrzeniem. Elenka tez musi się pokazać z tej "lepszej" strony. Fak, mogłaby tą uwagę puścić mimo uszu, ale to byłoby niezgodne z jej naturą. Ale cóż począć... taka już była... moze i nie pasowało to do postawy Gryfonki, ale miała to gdzieś.
Pierwszą reakcją jaka przyszła Mattowi do głowy był wybuch śmiechu, ale stłumił to w sobie tak, że dziewczyna mogła tego nie dostrzec. Czyżby właśnie powiedziała, że jest jakąś podróbką ślizgona? Widocznie jej wiedza nie była zbytnio rozległa, ale nie miał jej tego za złe. Zresztą, jakby zależało mu na sławie to nie miałby jakiegoś wielkiego problemu z jej zdobyciem. Chcieć to móc, ahh, jednak Ci mugole nie są tacy niepotrzebni. Kogo mógłby w tym momencie cytować?
- Jak chcesz zasugerować, że jestem nikim to Ci nie wyjdzie. Musisz mi wybaczyć, ale nie zależy mi na tym, żeby ludzie mnie rozpoznawali. - zaczął jeden ze swoich monologów. To był tylko wstęp do tego co mógłby powiedzieć. Ale po co wspominać, że ma w sobie potencjał jak z Hogwartu do Australii? To przecież błahostka, poza tym nie za bardzo chciało mu się udawać skromnego chłopaka, którym z pewnością nie był.
Elena tylko pokręciła rozbawiona głową. -Wcale nie chcialam powiedzieć, ze jesteś nikim. Miałam na myśli, ze nie należysz, do zadnego starego rodu czarodzijeów, moi rodzice nie walczyli u boku twoich i w twych żyłach na pewno płynie krew mugoli.- ostatnie słowo wypowiedziała z obelgą i pogardą. -Widzisz... ja tez o rozgłos nie zabiegałam,a jednak wszyscy, a przynajmniej więkrzość ludzi w Hogwarcie i poza nim mnie zna.- dodała po chwili. Pociągnęła z butelki kolejnych kilka łuków i wyrzuciła pustą butelkę do kosza na śmieci. Znów sie odwróciła i zaczęla grzebać w lodzie. Po kilku minutach wyciągnęła kolejną butelkę, tym razem z trunkiem o smaku mango.
No niestety, trafił mu się człowiek, który ponad wszystko chciał go zmieszać z błotem! No i co z tego, że miał w sobie lekki procent mugolskiej krwi? Przecież nie miał na to wpływu, bo i jak? Poza tym, nasi rodzice nigdy nie walczyli by u swojego boku, gryfonko. Pomyślał z nutą złowrogości Matt.
- Znaczy sugerujesz, że Tiara Przydziału była pijana, gdy przyznawała Ci dom Godryka? Jak dla mnie nie ma znaczenia kto ma mugolską krew a kto nie. Można być nic nie wartym, a mieć w sobie czystą krew. - z ust Cunningana zabrzmiało to jak wyzwanie. W końcu co z tego, że miała czystą krew? Mogła być równie głupia jak przeciętny mugol, a nie mógł wierzyć w każde jej słowo. W końcu mogła sobie wymyślić to, czy owo i wciskać mu teraz jakieś kłamstwa i kłamstewka
Zachichotałą na słowa o Tiarze Przydziału. -Bardzo możliwe. Czy mówi ci coś nazwisko "Marion"?- spytała. Fakt jej rodzice nosili teraz zupełnie inne nazwisko, jendak odpowieni ludzie wiedzieli kim są i że Elena wcale nie jest adoptowana. Jeśli Matt skojarzy Marionów, to znaczy, że należy do jednej z tych rodzin. jeśli nie... To tylko potwierdzi przypuszczenia Eleny, że nie jest wiele wart. No bo w końcu mieć w żyłach krew... m... m... Mugoli... (nie chciało przejść przez palce...) To przecież obrzydliwe!Jak w ogóle można znieść coś takiego?! To nie do pomyślenia! jednak w nielicznych wypadkach można to zrekompensować poglądami... Lord Woldemort też był mieszańcem, ale był potomkiem Salazara Slytherina i wiedział co trzeba robić z tymi nieudacznikami... Wiedział, że mugole to nic nie warte pędraki, które trzeba zniszczyć.
Nazwisko "Marion"? Boże, czego ona od niego oczekiwała? On nie wiedział, jak nazywa się połowa nauczycieli w Hogwarcie albo faceci, z którymi dzieli dormitorium. Nie powiedziała, że jest nikim, ale tak myślała. Haha, o ironio, trafiła mu się znajoma. Skoro lubi się wywyższać, może powinna zmienić towarzystwo? Matt nie przepadał za takimi osobami. No bo co ona sobie myślała? Jest lepsza, bo ma znanych rodziców? Jakby była taka, za jaką sie uważa, wiedziałaby, że na swój status każdy musi zapracować sam, a skoro woli się puszyć rodzicami to bardzo dobrze o niej świadczy.
- Powiedziałbym, że niestety, ale to nie prawda. Wybacz, ale nie kojarzę Twojej rodziny. Widocznie nie była godna zainteresowania z mojej strony. - powiedział chłopak próbując ją sprowokować do kłótni. Co mu szkodziło zrobić sobie wroga? Trzeba być twardym, a nie miękkim, prawda? Niech ona się odczepi od jego korzeni, w przyszłości będzie dumny bardziej z siebie, niż ona ze swoich rodziców!
-Tak jak myślałam...- powiedziałą cicho mierząc go wzrokiem. Elena wcale nie była dumna z rodziców, nienawidziła ich z całego serca. Jednak była dumna, ze należy do rodu Marionów. Może i trochę skąplikowane, ale co tam. Była dumna z tego, że jej ród był jednym z tych, które pomagały Czarnemu Panu. Elena nie miała zamiaru się stąd wynosić, ani zmieniac towarzystwa. Matt mógł to zrobić, w koncu ona była tutaj pierwsza. Pociagnęła kolejny łuk z butelki. Spojrzała na Matta. Co by tu jeszcze powiedzieć? Eh.. lepiej niech on wysili. Ona już jeden temat narzuciła, to mu się nie spodobało. teraz jego kolej.
Tak jak sądził, dziewczyna była pewna siebie ponad stan. Czy to jej wina? Widocznie rodzice wychowali ją na taką. Pewnie byli dumni z tego, że ich ród będzie miał kolejnego członka, który będzie ślepo zapatrzony w swoją czystą krew. Z całego serca nienawidził takich ludzi. Ale nie chciał myśleć w ten sposób, bo to tylko rodziło w nim uprzedzenia. Najzabawniejszą rzeczą było jednak to, że zamienili się rolami. Od kiedy ślizgon nie ma nic przeciwko "brudnej krwi"? Owszem, miał, ale nie do tego stopnia, co ta o to dziewczyna. A niech to, świat na prawdę schodzi na psy. - Więc nie rozmawiasz z osobami, które nie mają czystej krwi? - odparł rozbawiony Matt. No tak, to by się zgadzało. Gryfoni mieli honor. Niech ona też go pokaże i wywiąże się z tego co mówiła! A może dlatego unikała ludzi? Bo nie byli godni rozmawiania z nią, potomczynią Marionów? Hahaha, sama myśl o tym rozbawiała Matta do szpiku kości. No tak, może faktycznie była taką dziewczyną? Na pewno nie wyjdzie mu nic dobrego z tej znajomości.
Hmm... fakt rodzice wychowali ją w nienawiści do szlan i mieszańców, ale w ważdnym wypadku nie byli z niej dumni. Tom i Rozalie najchętniej pozbyliby się jej zaraz po porodzie, ale rodzice Rolzalie im zabronili. Tak wiec w myśl ostatniej woli babcci Elny musieli ją wychowywać.
-Nie do końca.- odpowiedziała pewna siebie.- Czasami tą skazę można zakryć poglądami i tym co ma się w głowie.- powiedziała świdrując go spojrzeniem. On na pewno nie miał tych pogladów, no ale óć... zdaża się i tak. A szkoda, bo jest całkiem przystojny...
Teraz chłopak był przekonany co do intencji dziewczyny. Czyli dla niej liczyło się ewidetnie negatywne nastawienie do świata mugoli. No tak, ale mimo wszystko tak samo mogli zachowywać się mugole w stosunku do zwierząt. Niestety wtedy skazaliby się na zagładę i podobnie myślał Matt o stosunkach czarodziei oraz ludzi. W końcu kto zasiedliłby całą planetę? Populacja ludzi magicznie uzdolnionych była skazana na zagładę prędzej czy później.
- Czyli sugerujesz, że byłbym w Twoim guście tylko wtedy, gdybym nienawidził mugoli i szlam? - zapytał dziewczyny rozbawiony. To najśmieszniejsze kryterium doboru znajomości jakie kiedykolwiek słyszał. W końcu nie można walczyć przeciwko wyraźnej większości mieszkańców tej planety, prawda?
Jak nie można, jak można? Wystarczy mieć odpowiednio dużo zwolenników i skuteczną broń. A my mamy coś czego te pędraki nie mają... Mamy magię. Mamy te rodzaje magii, których oni w gruncie rzeczy się boją. Elena zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. -A co masz namyśli mówiąc " czy będę w twoim guście"?- spytała świdrując go wzrokiem. No bo bądź co bądź, ale to zabrzmiało co najmniej dwu znacznie.
Oj Matt, Matt... jeśli chcesz to wygrać, to musisz się wysilić. pamiętaj, ze Elenie na nikim nie zależy, więc jeśli chcesz to wygrać, to spraw, zeby an tobie jej zaczęło zależeć.
Matt wyraźnie rozchmurzył się. No tak, zdołał jednak zaintrygować dziewczynę. Czyli nie była jednak tak przebiegła, jakby wydawać się mogło. Oh, specjalnie użył takie sformułowania, żeby co najmniej dwuznacznie to zabrzmiało. Jak widać, nie tylko ona jest taka sprytna i cwana. Ta myśl wyraźnie pocieszyła chłopaka, który nabrał większej pewności w tym co mówi i robi.
- No wiesz, zdarzają się wyjątki, może i ty odstąpisz od swoich zasad kiedyś, w niedalekiej przyszłości? - zapytał chłopak tonem, który miał zaciekawić Gryfonkę. No bo czym zainteresować prawie nieznaną osobę jak nutą niewiedzy ? Każdy pragnie wiedzieć wszystko. Matt miał nadzieję, że dotyczyło to też dziewczyny, z którą właśnie spędzał jedną z najdziwniejszych momentów w życiu. Nie negatywnych, ale takich bardzo odmiennych. Nie często poruszano takie tematy tutaj w Hogwarcie. Przynajmniej nie przy nim.
Elena zaśmiaął sie z kpiną. -Nie licz na to.- odpowiedziałą pewnym siebie głosem. Od planu dokończenia działa Czarnego pana nic jej nie odwiedzie. A jeśli chodzi o jej nietykalność... kazdy wie, ze Elena da się dotknąć tylko mężczyźnie któremu zaufa bardziej niż innym i który zostaniejej mężem, a nie zapowiada sie na to, zeby komuś się to udało. Fakt, chlopak ja zaintrygował, ale nie dawałą tego po sobie poznać. Pewny siebie, rozpuszczony chlopczyk, pewnie w dzieciństwie dostawał wszystko czego chciał. A nawet jeśli nie, to miała to gdzieś.