Na czwartym piętrze, z myślą o studentach powstał obszerny Pokój Rozrywek. W miejscu tym, każdy uczeń może się nieco zrelaksować. Zapewne dlatego miejsce to jest tak popularne i raczej nigdy nie świeci pustkami. Znajdują się tutaj dwa duże stoły bilardowe, tarcza do gry w rzutki, kilka stolików do gry w szachy, a także do eksplodującego durnia. Na szafkach znajduje się kilka klasycznych czarodziejskich gier, chociaż można tu znaleźć i coś bardziej mugolskiego. W rogu pokoju stoi nieco zniszczona, stara kanapa, zwykle przez kogoś zajmowana. Natomiast za nią jest duży kosz, który dzięki zaklęciom, zawsze chłodzi jego zawartość, czyli różne butelki z napojami. Zazwyczaj pod sokami dyniowymi ukryte są butelki piwa kremowego, a i niekiedy można znaleźć tam coś innego.
Autor
Wiadomość
Keith Everett
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Byli idealnymi krukonami, mądrymi i rozsądnymi, szczególnie dzisiejszego dnia. A krew lejąca się po ich twarzach była przecież potwierdzeniem tej teorii. Może nauczono ich o rozpiętości teleskopu, może doskonale byli świadomi w którym roku miała miejsce bitwa seledynowa, a w którym purpurowa, może i nawet znali więcej zaklęć niż większość uczniów, ale kompletnie nie wiedzieli co to znaczy radzić sobie i kontrolować własne uczucia. Testosteron i zazdrość w nich wzburzyły robiąc z nich niemal zupełnie inne osoby, a co gorsza, kompletnie w tym wszystkim zapomnieli, że przecież nigdy nie chcieli krzywdzić tego drugiego, że lata się przyjaźnili nie po to, by za sprawą jakiegoś nieporozumienia powybijać sobie zęby i połamać nosy. Nie mógłby powiedzieć nic złego na temat tamtego wyznania, chociaż przecież wrogość cały czas odczuwał. Bo to było miłe. To było tak cholernie miłe i było czymś co przecież tak bardzo chciał usłyszeć. Zamiast zareagować agresją, mógł tylko się temu poddać i po prostu go pocałować, bo to pragnienie, którego wyzbywał się cały czas, które ignorował i udawał, że jest ponad to, uderzyło go ze zdwojoną siłą. Był wyczerpany walką, był bardzo blisko Ioannisowego ciała i usłyszał takie słowa. To było jak silne popchnięcie, jakby umysł nawet nie pozwolił mu wybrać, po prostu musiał go natychmiast pocałować i to nie byle jak, koniecznie bardzo namiętnie. Nie trwało to długo, Ioannis oderwał się po chwili patrząc na niego takim spojrzeniem, że Everett prawdziwie poczuł, iż zrobił bardzo źle, że nie powinien był go całować, nigdy. Może właśnie dobił ich już poniszczoną przyjaźń? Patrzył na niego trochę z przerażeniem, trochę z takim samym strachem jak przed chwilą Gavrilidis po swoim wyjątkowym wyznaniu. Nawet nic nie odpowiedział na jego sorry, bo nagle zaschło mu w gardle, bo nagle nie miał ani jednego słowa w zanadrzu, które chciałby rzucić. Widział tylko jak Ioannis ucieka z pokoju i nic w związku z tym nie uczynił. Chwilę tkwił w tej pozycji, potrzebował momentu, by dojść do siebie. Tak wiele rzeczy kumulowało się teraz w jego głowie, że nawet nie potrafił się skupić na tym do jakiego pomieszczenia miałby się udać, żeby nie spotkać nikogo. Powoli dotknął palcami swoich ust, wciąż tak wyraźnie czując na nich smak Ioannisowych warg. Jakkolwiek wciąż nie byłby zły, to było niezwykłe... Pierwszy raz w życiu całował się z kimś, kto nie był jego siostrą. Pierwszy raz w pewien sposób trochę zdradził Lyannę. I pierwszy raz całował się facetem. To było dla niego tak nowym i niesamowitym, naprawdę zapierającym dech w piersi wydarzeniem, że nawet za bardzo nie myślał o tym, że jego nos boli jak cholera, że jego pięści potrzebują opatrunku. Był pod jakimś niewyobrażalnym wrażeniem ostatniej chwili. Dopiero okoliczne dźwięki przypomniały mu gdzie się znajduje, i że lepiej szybko się stąd wynosić, zanim ktoś go przyłapie na tym bałaganie. Bez wahania się więc podniósł i niczym w hipnotycznym letargu pędem udał się w stronę wyjścia. A później gdziekolwiek, gdzie tylko mógłby być sam.
Kae wtargnęła do pokoju rozrywek z takim impetem że omal ni wyrwała drzwi z zawiasów. Uśmiechała się... dziwne prawda?? To Kame sprawiał że ona się uśmiechała. Zresztą bez niego by tu nie weszła. Podeszła do jednej z gier i spojrzała na niego. - Gramy??- spytała patrząc na Kame. No cóż kiedyś była rozrywkowa. Teraz stara się być taka dla Kame. No któż by nie chciał znać takiej Kae?? Taka była o wiele ładniejsza. Spojrzała na swoje włosy i wyjęła różdżkę, automatycznie je wyprostowała. Oooo... Tak o wiele lepiej. Zresztą tak się nawet lepiej czuła. A czemu?? bo czuła się ładniejsza.
- No dobra możemy spróbować, ale uprzedzam, że ja za bardzo nie umiem grać w nic konkretnego. - Powiedział i uśmiechnął się przepraszająco. No tak dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że był tak zajęty swoim życiem i swoimi problemami, że nigdy nie miał czasu na rozrywkę. No oczywiście nie licząc kilku niezłych imprez których zresztą nie pamiętał za dobrze. Uśmiechnął się lekko w jej kierunku. Nie czuł się nadal za dobrze, ale starał się tego nie pokazywać. Odgarnął swoje włosy na bok i zaczął sobie spokojnie nucić jakąś wesołą pioseneczkę. Oj tak całe jego życie kręciło się wokół muzyki, więc nic dziwnego, że kiedy tylko miał okazje nucił sobie bardziej lub mniej znane piosenki.
Kae zaśmiala się patrząc na Kame. - Ja też nie umiem grać ale możemy spróbować zagrać w bilard... Uhh... moi bracia w to zawsze grali jak mysleli że spałam- spojrzała na niego.- Co nucisz?? Podeszła do stołu bilardowego i wyjęła bile... Ułożyła je w trójkącie tak jak powinna i wzięła kij. - Rozbijasz... Jak nie dasz rady to Ci pomogę- przy nim czuła się spokojnie... Zresztą przy przyjaciołach się tak ma prawda?? Ufa się im, wierzy, mówi największe sekrety. - Możesz mi powiedzieć jak to się stało że zerwałeś z dziewczyną??- popatrzyła na niego- Jak co nie chcesz nie musisz.
- Wiesz co to całkiem skomplikowane. Widzisz ona zaszła w ciążę, no i po tym strasznie się zmieniła. Wiem, że kobiety w tym stanie są inne, ale ona była nie do poznania. Wiecznie robiła jakieś sceny zazdrości, pomimo tego, że ja jej mówiłem, że na pewno nigdy jej nie zdradzę, robiła wszystko aby zrobić mi na złość. No i obydwoje stwierdziliśmy, że coś przestało się kleić i ot cała historyja - Powiedział i chwycił kij w swoje łapy i elegancko rozbił bile tak, że od razu dwie wleciały. Uśmiechnął się lekko do siebie. - Wiesz to nie była jej wina ani moja. Po prostu zdarza się tak, że ludzie są w sobie najpierw zakochani, i dopiero z czasem dochodzą do tego, że nie pasują do siebie i tak było w tej sytuacji - Zakończył spokojnie i czekał na ruch Kae.
Kae spojrzała na Kame i uśmiechnęła się. Wzięła kij i uderzyła w białą bilę. - odbije się od rampy od 6 i wbije ją oraz od 13 i wbije numer 12- i jak powiedziała tak się stało, uśmiechnęła się- umiesz tak przewidywać co się stanie?? Ogólnie powiem Ci że ja miałam to samo... no nie dosłownie... z moim byłym... Nie umiałam mu zaufać i stwierdził że nie da rady być ze mną... Po prostu odszedł i zostawił mnie z problemem ale już mnie to nie rusza... Mam przyjaciela... Ciebie. Uśmiechnęła się szeroko... Szczerość?? Cóż za odważna decyzja.
- Raczej nie wiele dziewczyn traktuje mnie jak przyjaciela. Prędzej jak jakiegoś chłopaka z którym można przeżyć swój pierwszy raz, albo już któryś raz z rzędu. A ja do tej pory nie wiem czym się zachwycają - Powiedział i podszedł do białej bili i wycelował tak, że od razu wpadły cztery na raz. - Może i nie umiem przewidywać, ale za to posiadam inną. Może mniej miłą umiejętność - Powiedział i oparł się o ścianę pomieszczenia. No tak nie otwierał się tak od razu. Go się poznaje stopniowo i na dobrą sprawę trzeba bardzo długo go znać aby poznać od początku do końca. - A po za tym wiesz. Jak się pracuje w barach to tam przeważnie chodzą dziewczyny. Szef każe robić takie małe show. Wiesz jakiś mały flircik z samotną kobietą. Pewnie kojarzysz Host Kluby w Japonii. Tam dziewczyny chodzą aby spędzić wieczór z chłopakiem, ale tylko spędzić, żadnego spania ze sobą. Taki host komplementuje ją, i upewnia ją, że jest najwspanialszą kobietą w jego życiu. Ja w tych barach robię to samo tylko piosenką - Mruknął cicho.
Kae udała zażenowanie i podeszła do stołu. Gdy uderzyła białą bilę wbiła 3,5,7,1 i 2 chociaż wcale tego nie planowała... No i było to dość dziwne... Ona się dobrze bawiła. - No... ja nie lubię jak ktoś mi kłamie prosto w oczy że jestem najwspanialsza bo są o wiele lepsze kobiety na świecie ode mnie... np Astoria... ona... Jest wyjątkowa... Nie daje się dotknąć a jednak dobrze się z nią rozmawia, nikogo nie traktuje gorzej od siebie i zawsze jest szczera... Lubię ją... Jakbym była lesbijką to pewnie byłybyśmy parą- zaśmiała się. No cóż życie jest trudne a ona w 100 % hetero. Popatrzyła na Kame.
- Wiesz czy Astoria jest taka nietykalna to mogę się kłócić - Powiedział i wbił jedną bile w dziurę. - Nie jest dobrze robić z siebie nie wiadomo kogo. Owszem czasami życie daje nam w kość, ale nie możemy pozwolić aby zachwiało to naszą równowagą życiową. Jak damy sobie dowalić to jest nasz koniec. Sami wpakujemy się w jeszcze większe bagno. Ja już dawno przestałem przejmować się porażkami, albo jakimiś problemami. Problemy, albo porażki są niestety czymś naturalnym w naszym życiu, i albo to zaakceptujemy, albo po prostu nas to zniszczy. Co oczywiście nie oznacza, że nie mamy z tym nic robić. - Zatrzymał się na chwile by nabrać powietrza. - Jak przyjmiemy też, że problemy to rzecz normalna to zapomnimy, że mamy na to wpływ. Kłopoty zawsze będą, ale jak zrozumiemy, że możemy coś z nimi zrobić to nie będą tak uciążliwe - Zakończył spokojnie swój wywód.
Kae spojrzała na niego. - Nie daje się dotykać ludziom którzy dla niej nie znaczą za wiele...- mruknęła i przestała się odzywać. Skupiła się na grze i swoich myślach. Wszystko jej wirowało w głowie, taniec z Kame i jego przytulenie. Boże jak ona się dziwnie czuła. Wszystko było inne niż kiedyś a pierwszym mężczyzną który ją dotknął był on. A kto powiedział że ona tego chce?? Nie chciała być wtedy niemiła i po prostu nie odsunęła jego ręki. Popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem. Uderzyła białą bilę i przez chwilę się zdekoncentrowała co dało taki efekt że nie trafiła w żadną z innych bil. Pomyślała o tym wszystkim co mogłoby się zdarzyć gdyby tego całego zdarzenia nie było.
- Ja zostaje przy swoim nie ważne jak straszne było nasze życie, nie można przekreślać innych. Spójrz na mnie. Minęło tyle czasu a ja nic ci nie zrobiłem. Gdybyś się nie przełamała to pewnie byśmy nie gadali teraz - Powiedział i wbił spokojnie kolejne dwie. - Czasami trzeba wprowadzić wielkie zmiany w szybkim tempie, bo inaczej będzie gorzej boleć. A tak to jak oderwanie bardzo szybko plastra. Najpierw zaboli a potem ból mija - Powiedział i oparł się o ścianę. Co mu się zebrało na takie mądrości życiowe, ale cóż jak już rozmawiają szczerze ze sobą. - To, że natrafiło się na złych ludzi nie oznacza, że inni też tacy są. Nie można pozwolić aby jakiś tam debil zniszczył nasz światopogląd. Popatrz na mnie i na Shin'a on to totalne przeciwieństwo mnie. Uprzykrza mi życie cały czas, ale to nie znaczy, że inni też są tak samo wredni - Zakończył swój wywód.
- Ty i Shin to zupełnie inna sprawa- Zwróciła mu uwagę. Uśmiechnęła się. Szczerze?? Lubiła go... tyle proste przez logiczne... Ale co ją tknęło do takiego stwierdzenia?? Nie wiem... i nikt się tego nigdy nie dowie. Jedna tajemnica w życiu Kae więcej. Uderzyła białą bilę a ta uderzyła czarną ósemkę i ją wbiła. - No wygrałam... stawiasz mi piwo- Uśmiechnęła się szeroko. Popatrzyła mu w oczy.- Mogę mieć prośbę?? Spojrzała na niego z miną niewiniątka. No cóż... Miała jedną prośbę do niego więc spytała czy może ją mieć w końcu nie powie mu wprost czego chce.
- Shin i ja to jedna i ta sama osoba. Dzielimy tą samą krew i te same geny - Stwierdził spokojnie. On sam wiedział to od zawsze, ale jeszcze nigdy nie przyznał się do tego na głos. Zawsze wolał udawać przed sobą, że jest inaczej. - A po za tym, każdy człowiek ma w sobie nawet odrobinę dobra - Dodał i uśmiechnął się lekko. - No jaką masz prośbę. - Kurcze ona nic tylko prosi o coś, ale cóż gryfon lubił uszczęśliwiać ludzi, więc w sumie nie sprawiało mu to jakiś tam wielkich problemów. Nawet dobrze, że ludzie mówią wprost czego chcą. Tak zawsze jest łatwiej nie trzeba się domyślać.
Kae spojrzała na niego. - Eeee... nie... ok nieważne- zaśmiała się- Ale ja i Kyohei to zupełnie inna sprawa... jak byliśmy mali to byłam jego oczkiem w głowie a teraz widzisz... Wszystko się zmienia... Ludzie również... Nawet ja kiedyś byłam inna... uwielbiałam moich braci byli dla mnie wzorem do naśladowania. Oj... bardzo ich ceniłam a teraz?? Są dla mnie jakby zagrożeniem na które nie mam wpływu. Ja nie mogę ich zabić... oni nie mogą zabić mnie, mogą tylko mnie skrzywdzić nic więcej. To tak jak z dinozaurami... odganiały wpierw wrogów od swoich jaj ale jak nie miały jak ich obronić dawały je zniszczyć i ratowały siebie... Moi bracia to takie dinozaury a ja to takie jajko. Łatwe do rozbicia ale trudne do naprawienia. Spojrzała na kanapę. Podeszła do niej i usiadła. Zaczęła nucić. - Chociaż biegnę przed siebie serce przestało bić, tak trudno jest być przedmiotem w torebce tylko na gorsze dni... A wymarzyłam sobie to gdzie ty i ja zbudujemy silną więź ulokowałam gdzieś na giełdzie uczuc nas wzbijałam się a sięgam dna...
- Troszeczkę się zamotałaś w tym. - Stwierdził spokojnie i ukucnął przed nią. - Widzisz mięsożerne dinozaury przeważnie zjadały te roślinożerne, albo po prostu słabsze ogniwa. W twoim wypadku jesteś słabszym ogniwem. Czekaj jak by to tutaj wytłumaczyć. - Powiedział i położył sobie rękę na karku zastanawiając się przez chwilę. W końcu udało mu się coś wykombinować. Za pomocą różdżki wyczarował mały pączek jakiegoś kwiatka. - Widzisz ten kwiat nie rozwinie się bez wody, i bez światła. Ale nawet bez tych rzeczy można doprowadzić do tego aby się rozwinął tylko trzeba mu odrobinkę pomóc - Powiedział i wycelował różdżką w pączek a on się rozwiną ukazując piękny kwiat wiśni. - Tylko problem w tym, że nie można go zostawiać. Jak już się podjęło zajęcia się nim to trzeba to doprowadzić do końca inaczej zwiędnie. - Założył kwiatek za ucho dziewczyny i mrugnął do niej przyjacielsko.
Kae zaśmiała się i spojrzała na niego. - Aha... czyli ja jestem kwiatem a ty podjąłeś się opieki nade mną??- uśmiechnęła się- no ładnie mnie określiłeś Kame... Kwiatek... Chyba róży bo miewam kolce. Spojrzała na niego i wyjęła różdżkę szepnęła "Accio Dwa Piwa kremowe" i złapała je w locie by jedno z nich podać Kame. Otworzyła swoje i napiła się dość porządnie. No i się zakrztusiła. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - No... I widzisz?? ktoś mi pożałował- zaśmiała się.
- Wiesz co. Kolce sami sobie dorabiamy. Nikt nie ma kolców z natury - Powiedział i wziął kilka łyków. Popatrzył na Kae i w jego głowie zrodziła się stosunkowo szalona myśl, ale cóż jak nie spróbuje to się nie dowie. Popatrzył przez okno i zobaczył, że już po woli się ściemnia. - Chodźmy na spacer - Zaproponował i wstał sobie spokojnie ze swojego miejsca. Potrząsnął kilka razy swoimi nogami bo odrobinkę mu zdrętwiały przez to kucanie. - Wiesz to ostatnie ciepłe dni przed jesienią, więc trzeba korzystać z chwili - Powiedział i dopił resztkę swojego piwa i odgarnął spokojnie włosy na bok.
Kae wypiła resztę piwa i spojrzała na Kame. - No dobra... trzeba skorzystać- zdjęła z niego swój sweter i zostawiła go na kanapie. Uśmiechnęła się i wstała. Spojrzała na wszystko i posprzątała przed wyjściem. Zapomniała jednak swetra ale to już insza inszość. Złapała go za rękę i uśmiechnęła się. Podeszła do drzwi i otworzyła je lekko. Spojrzała mu w oczy. - No to witaj przygodo życia- zaczęła się śmiać. Wyszła ciągnąc go za sobą. Nie wiedziała co mu chodzi po głowie ale wykorzystać ostatnie dni ciepłych jeszcze wakacji a raczej resztek wakacji to coś wartego wyjścia na dwór.
Ostatnimi czasy wszystkie spotkania i randki Scarlett były wielkimi niewypałami. Nie rozumiała dlaczego, czyżby odeszła w niepamięć? Do lamusa? Nikt już się nią nie interesował, naprawdę? To było aż dziwne. Oczywiście, ze wolała sytuacje, kiedy to ona wtrącała się w nie swoje sprawy, ale brak popularności zaczął jej bardzo doskwierać. A zaraz za tym przyszedł brak jakiejkolwiek przejętej nią dobrej duszy. Nic więc dziwnego, że w końcu doprowadzona do rozpaczy, sięgnęła po procenty. Wypiła trochę ukradkiem w swoim dormitorium. Widziała twarze i miny sępów, ktoś tam jej nawet zagroził, że wyda wszystko prefektowi, ale Saunders zaśmiała się wtedy pogardliwie. Prefekci robili gorsze rzeczy. Niektórzy ślizgoni zdawali się być z innej planety. Trochę wstawiona, ale pomimo to wyglądająca całkiem nieźle, wpadła do pokoju rozrywek. W jakim celu? Jak sama nazwa wskazuje, aby się trochę zabawić. Ten pokój prawie w ogóle nie świecił pustkami, tak więc dostrzegła parę osób. Większość kojarzyła jedynie z widzenia, ale to nie przeszkadzało w tym, aby z nimi trochę porozmawiać. A raczej się pośmiać, bo Scarlett nie do końca wiedziała, co robi. Od tego alkoholu była o dziwo bardzo radosna. Zazwyczaj upijała się na smutno, złorzecząc na cały świat jeszcze intensywniej niż jak była trzeźwa. Jeden z chłopców zrobił jej coś w rodzaju drinka, ale raczej tak potajemnie, wszyscy udawali, że piją sok dyniowy. W każdym razie stała przed nim i dziękowała mu, trzepocząc rzęsami i bawiąc się słomką. A potem uznała, że ogra ich wszystkich w bilarda. Oczywiście panowie zaczęli się śmiać, ale ona nic sobie z tego nie robiła! Dziarsko dobyła kija i pochyliła się nad stołem, aby trafić w bilę. Jednak ciągłe chichotanie, nagabywanie towarzyszy i alkohol nie sprzyjały celności. I pech chciał, że osobnicy w pobliżu byli coraz bardziej natarczywi, co mogłoby się źle skończyć dla nieświadomej niczego ślizgonki. I co teraz?
Każdy ma czasem chwile słabości. Każdy ma czas w życiu, gdy wszystko traci sens, gdy przelecenie kolejnej naiwnej puchonki nagle przestaje dawać rozkosz, a przynosi beznadziejne uczucie pustki. Sam siebie zaczyna uważać za bezwartościowy śmieć. Smieć - któremu jedyną radość w zyciu sprawiają kolejne zarwane nocki przez seks czy alkohol. Myślał infantylnie, że udając się w świat przyjemności, będzie panem świata, ale dzisiaj stwierdza, że nie jest nawet panem samego siebie. Podczas gdy w dormitorium, jego równie wartościowi kumple zaczęli planować kolejną popijawę, on rozczochrany wyszedł w połowie rozmowy i nie do końca wiedząc gdzie się podziać, szedł przed siebie. Wilk znany jest z tego, iż zawsze jest nienagannie pewny siebie, zawsze wyperfumowany najnowszymi trendami mugolskich perfum, zawsze w wypastowanych lakierkach, zawsze dupek. Uświadamiając sobie to, siedział w pokoju rozrywek zgarbiony, z głową pomiędzy kolanami, z rękoma przykrywającymi uszy i izolującymi jego słuch od wszelkich odgłosów z zewnątrz. Jakże beznadziejny musiał to być widok. I niespotykany. "Załamany" i "Wilkie Twycross", to wyrażenia zupełnie odrębne, absolutne przeciwieństwa.Tak to jest, gdy się dorasta. W mózgu zaczynają dojrzewać pierwsze szare komórki. Znaczy się, u każdego normalnego człeka, pierwsze szare komórki powstały tak właściwie nieco wcześniej niźli u naszego Wilczka. Natomiast nie ma żadnego powodu do śmiechu. Mózg Wilka wciąż walczy, więc należy mu dopingować i pomagać mu wzrastać w tych przemyśleniach. Jak ktoś jest dupkiem, to albo nim zostaje, albo się zmienia. Jest pewna alternatywa. Zapewne Twycrossa ludzie zaszufladkowali już do tej pierwszej, niekoniecznie pozytywnej, natomiast w nim wbrew wszelkim przypuszczeniom... zaczyna się coś dziać. Siedząc tak i myśląc, Wilk obserwował kątem oka Scarlett. Jak zawsze wyglądała olśniewająco seksownie, więc chcąc nie chcąc, każdy raz na jakiś czas na nią zerknął. Zabawiała się zaś z typkami z otoczenia Wilkusia, z którymi nieszczególnie miał zamiar dzisiaj zamiar się zabawiać. Jednakże Saunders wyglądała tak urzekająco, że bez dłuższych przemyśleń ruszył ku niej. Gdy był już o krok od niej, oparł się nonszalancko o stół, założył ramię na ramię i uśmiechnął się łobuzersko. - Ile ich ogrywasz? - Zapytał, podziwiając idealne rysy jej twarzy i łabędzią szyję. Nie schodził wzrokiem niżej. Jeszcze nie. Nie jako jedyny zaś zalecał się właśnie do Saunders. Wokół niego, każdy chłopak marzył dziś tylko o jednym. Wilczek nie wyniuchał zaś napiętej atmosfery, mimo, iż taką zaczynało śmierdzieć.
Życie Scarlett tak naprawdę od zawsze było puste. Jednak nie robiła nic w tym kierunku, aby je zmienić. Wymyślała jedynie coraz to bardziej abstrakcyjne powody do narzekania i obwiniania za to wszystkich wkoło. Wilkie widocznie miał chociaż przebłyski tego, aby cokolwiek zmienić! A ją to omijało szerokim łukiem. Ale jest jeszcze młoda, może i ona w końcu dojrzeje i naprawi swoje życie? Oby tylko nie było za późno! Tymczasem próbowała skupić się na grze, nieco ignorując natarczywe zaczepki nowo poznanych kolegów. Obracała wszystko w żart, bo śmieszyło ją dziś niemal wszystko. Od nieskładnej czupryny jegomościa X, po rozlany sok na ziemi. Nie trzeba chyba mówić, że kij się nieco wyślizgnął i spowodował, że biała (uf, odróżniła chociaż w którą bilę ma trafić!) kula jedynie podskoczyła lekko do góry, nie zmieniając położenia jakoś drastycznie. To niewątpliwie wprawiło chłopaków w głośne rozbawienie. Saunders wydęła usteczka w podkówkę i oddała kij temu, którego była teraz kolej. Wtedy też odwróciła głowę blond loków i jej spojrzenie natknęło się... na Wilkiego. Och, kopę lat! - Hihi, chyba zarobię dziś dużo pienięęęęędzy - zachichotała, szczerząc się do ślizgona. Przy okazji (nie)chcący objechała go wzrokiem. No, no, niezłe ciasteczko się z niego zrobiło! Chociaż... zawsze był urokliwy. Już otwierała usta, aby powiedzieć coś więcej, kiedy jakiś chłopak objął ją w talii i złożył na ucho... bardzo niecną propozycję! Scarlett oczywiście była oburzona. No dobra, byłaby bardziej, gdyby miała nad sobą większą kontrolę, a tak to... po prostu nie chciała. - Eeee - rzuciła więc jakże elokwentnie, a grymas niezadowolenia pojawił się na jej twarzy. Zabrała ręce jegomościa i odsunęła się od niego. - Proszę nie naruszać mojej przestrzeni osobistej - rzekła do niego ze stanowczością, jednak język jej się trochę plątał, więc powiedziała to nieco bełkotliwie. Ale dało się ją zrozumieć! No, Wilkiemu by jeszcze na to pozwoliła, ale ten typek za bardzo się tu panoszył. I co gorsza, odmowa Scarlett niezbyt mu się spodobała!
Oj, Wilkuś myślał myślał, wytężał mózg, wyciskał ostatnie soki ze swych szarych komórek, ale nieszczególnie wiele z ów rozmyślań wywnioskował. Jak widać, mimo wszystko poddał się swemu wilczemu popędowi, podszedł do tej najbardziej urzekającej, do Scarlett, nie do paru innych, pod ścianą. Może w którejś znalazłby towarzyszkę do wspólnego konwersowania nad sensem egzystencji? Nie oszukujmy się, ze Scarlett na takie tematy nie będzie rozmawiać. Jak miałby się skupić, widząc te idealnie krągłe części ciała, tak pięknie wyeksponowane? Wilk zaczął dostrzegać atmosferę, która zgęszczała się coraz bardziej. Scarlett dostawała odważniejsze propozycje. Podchmielone typki, najwyraźniej napaliły się na wydekoltowaną SMS. Z jednej strony zachowywali się jak zwierzaki, ale z drugiej nie dziwił im się. Jakby odeszła w odpowiednim momencie, pewnie rozczarowaliby się, ale nic niepożądanego by się nie wydarzyło. Natomiast ta dobrze się bawiła, będąc zewsząd adorowaną. Nie widać po niej było, by jakiekolwiek natręctwa ją irytowało, wszystko obracała w żart. - Taaaa... - Skwitował elokwentnie jej własną pochwałkę, przygryzając wargę i podziwiając jej włosy, opadające kaskadą złotych loków na ramiona. Gdy typek przysunął ją gwałtownym ruchem do siebie i szepnął do ucha, ta wyraźnie się zirytowała, mamrotając pod nosem słowa sprzeciwu. Ach... sprzeciwu? Trochę zbyt późno, kochana Scarlett. Rudowłosy studencik, wyraźnie nie miał zamiaru odpuszczać. Chciał Cię tu i teraz. A Ty nie byłaś w stanie zareagować. Wilk przyglądał się tej sytuacji, w którą nie był bezpośrednio powiązany, z mieszaniną rozbawienia i politowania na ustach. Przecież SMS nie jest w stanie nic zrobić, on w każdej chwili może ją gdzieś zabrać i zrobić co trzeba. "Tak, oto jak podziałały na mnie wielce filozoficzne rozważania. Stałem się jeszcze gorszym dupkiem, niż byłem wcześniej. " - myślał, uśmiechając się łobuzersko. Zastanawiał się również czy się odezwać, czy pozwolić mu, aby dał jej nauczkę, że nie należy tak całkowicie-bez-móżdżnie przesadzać. Jednakże, dziewczyna była teraz taka niewinna... Zmysłowe ruchy ud, ust, opadające płynną kaskadą włosy, przestały być teraz tak imponujące i urzekające. Ona sama, w oczach Wilka, zaczęła wyglądać jak mała, niewinna dziewczynka, która zaraz ma dostać lanie za coś, czego nie zrobiła. Co prawda, podobne przypuszczenia mogą okazać się absurdalne, ponieważ nieszczególnie pasują do zaistniałej sytuacji, ale Wilczek takie teraz odnosił wrażenie. Niezgodne z prawdą, ale zamydliło mu oczy. Chłopak złapał ją w talii, po czym szepcząc jej na ucho, powoli zaczął wyprowadzać z sali. Jej ciche słowa sprzeciwu, przygłuszał głośny aplauz kolegów, których wielce sytuacja bawiła. Wilk nie był aż tak porąbany jak tamci. Szturchnął rudego w ramię. - Odpuść sobie... - Wycedził, spoglądając na niego z politowaniem - Zobacz w jakim ona jest stanie, nie będziesz miał żadnej przyjemności. - Dodał, na wpół zgodnie z prawdą, chcąc tylko brzmieć jak najbardziej dyplomatycznie, nie chcąc wzbudzać bujki czy czegoś w tym rodzaju. On sam, na tych wszystkich studentów? Godne pożałowania.
Cóż, gdyby Scarlett nie była tak wstawiona, to może można by było z nią porozmawiać na różnorakie tematy, ale jej obecny stan świadomości jej na to nie pozwalał. Z jednej strony chciała tego - chciała zapomnieć, dobrze się bawić, nie myśleć o problemach... cóż, wszystko ma swoje plusy i minusy, choć niestety to drugie zdawało się teraz dominować. Bo mimo wszystko seks z kimś obcym, kiedy się na to nie zgadzamy i kiedy nie mamy dostatecznie dużo siły, aby się przeciwstawić, był dosyć poważną konsekwencją swych nieodpowiedzialnych czynów. Typek nie był zachwycony jej odpowiedzią, wręcz przeciwnie. Patrzył na nią gniewnie, a przecież nie chciał wyjść na mięczaka przed kumplami! Dlatego nic dziwnego, że wkrótce zaczął ją ciągnąć na siłę, co z początku mu nie odpowiadało, ale doping ze strony koleżków ewidentnie dodał mu otuchy. Tylko Scarlett nie było już w sumie do śmiechu, bo była na tyle świadoma, aby wiedzieć, że dzieje się coś niedobrego. Zdążyła posłać Wilkiemu wystraszone spojrzenie, zanim obydwoje się odwrócili i skierowali do drzwi. - Puść mnie! - krzyknęła głośniej, ale nikt nie zwracał na to uwagi. No cóż, gdyby kózka nie skakała... Kiedy Twycross zaczepił studenta, ten spojrzał na niego ze złością, jednak wciąż mocno ściskał ślizgonkę za ramię. Hę? Do niego mówi? No może było w tych słowach coś z prawdy, ale to nie zmienia faktu, że, no cóż, chciał sobie poużywać, heheheh. - Nie wtrącaj się - burknął zatem i miał znów prowadzić Scarlett do wyjścia, kiedy ta skorzystała z chwili jego nieuwagi i walnęła go w jaja. Koledzy skomentowali to głośnym "uuuu", a wtedy dziewczyna niczym odważna bohaterka i obrończyni uciśnionych... schowała się za Wilkiem, ups!
off top Tutaj rzuciłam kostkami żeby te zdecydowały, jak zakończy się ta akcyjka ;3 _____________________________ - Zostaw ją - Wycedził Twycross, wyraźnie wkurwiony, widząc jak rudy traktuje Scarlett. To już szczyt wszystkiego. Nawet Wilk dupek nad dupkami, nie jest aż takim kompletnym idiotą. - Lepiej ją zostaw. - Dodał głośniej i bardziej agresywnie, widząc, że tamten zupełnie go ignoruje. - Podszedł do niego, złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie brutalnie. - Nie wkurwiaj mnie. Nie kopię leżącego. - Wycedził, widząc, że ten ledwo trzyma się na nogach. Dziewczyna korzystając w okazji, kopnęła gościa w jaja, po czym niezwykle bohatersko schowała się za Wilkiem. Reszta towarzystwa, dostrzegając zawieruchę, która właśnie powstawała, wyraźnie dobrze się bawiła. Nikt nie poczuł wyraźnego przywiązania do rudego, żeby mu w jakikolwiek sposób pomóc. Nagle student, który wcześniej targał SMS wstał na nogi i chwiejąc się, zaczął wywijać pięściami w powietrzu, próbując stworzyć groźne wrażenie. Wilk podarował mu przesączone politowaniem spojrzenie, po czym odwrócił się z powrotem ku SMS. - Może lepiej wrócimy już do dormitorium? - Spytał, spoglądając na nią spod uniesionych brwi i zawieszając jej rękę na swoim ramieniu, aby pomóc ustać na nogach.
Scarlett bohatersko obserwowała sytuację zza pleców Wilkiego. Jeny, nie wiedziała, że Twycross będzie chciał jej pomóc! Bądź co bądź, był ślizgonem, a wszyscy wiemy, jacy oni są - dbają tylko o własną dupę, cudzą się interesują tylko do przeruchania, heheheh. No, ale z drugiej strony, skąd można wiedzieć, jakie plany miał wobec niej Wilkie? Chociaż... Saunders mogłaby mu się odwdzięczyć w taki sposób, w jaki by chciał. Wszak uratował ją, jakże dzielnie! No nic, miejmy nadzieję, że jednak wszystko skończy się pomyślnie! Rudy owszem, startował z pięściami do ślizgona, nawet się zamachnął! Jednak był już tak wstawiony, że jego ręka przeleciała za karkiem Twycrossa i generalnie to stracił równowagę. Upadł malowniczo na tyłek, czemu zawtórowały głośne śmiechy kolegów. Hm, chyba naprawdę nikt się nie kwapił, aby mu pomóc - widowisko było pierwsza klasa. Blondynka z kolei pokiwała energicznie głową, chwytając się chłopaka za ramię i patrząc na niego jednocześnie ze strachem jak i podziękowaniem. Ach, jej rycerz na białym koniu, jej wybawiciel! Na pewno gdyby to było możliwe, to w jej oczach pojawiły się serduszka. A tak to zostawiam w gestii waszej wyobraźni. I ruszyli, nieco chwiejnym krokiem, ale na przód! I co najlepsze, zdążyli to zrobić przed powstaniem z martwych z podłogi rudego agresora.
z/t
napisz pierwszy gdzieś w dormitorium albo gdziekolwiek <3
Elena nie bardzo wiedziała gdzie ma się udać... Więc poszła do pokoju rozrywek! Ubrana dość zwyczajnie weszła do sali. Ale nikogo tu nie było! Jednak znając życie zaraz się ktoś pojawi, tak więc dziewczyna usiadłą na starej kanapie w kącie. Zajrzałą do kosza za oparciem i wyciagneła sobie butelkę kremowego piwa... Narazie nie miałą ochoty na nic mocniejszego, moze jak przyjedzie ktoś interesujący... Siedziaął tak popjając to piwko i czekając aż ktoś się pojawi...