Lubisz tajemnice, ale niezbyt pociągają cię inne, okoliczne atrakcje? W takim razie, koniecznie zwiedź piwnice domku turystycznego, ale pamiętaj przy tym, żeby mieć naprawdę dużo wolnego czasu. O ile jest tutaj naprawdę czysto, nie ma pająków ani wilgoci, to jedno jest pewne - można się zgubić. Może spróbujesz narysować mapę? To nie powinno być tak trudne jak się wydaje... jeszcze nikt się za to nie zabierał, możesz być pierwszym. Mimo niedużego budynku nad, piwnice, a nawet podziemia, razem ze swoimi korytarzami, ciągną się i ciągną, wydawałoby się w nieskończoność, tworząc szalony labirynt. Z pewnością, nie chciałbyś się tutaj zgubić, bo chociaż ściany pokrywa niezliczona ilość mugolskich lampek, to nie wiadomo gdzie tędy dojdziesz, ani kiedy prąd wysiądzie. Co jakiś czas, w ścianie znajdują się ledwo widoczne drzwi. To wejścia do ukrytych pomieszczeń. Jest ich sporo, jeśli tylko uważnie obserwujesz, możesz się na wiele natknąć. Niestety, nie wiem co jest w środku... sam to musisz sprawdzić. [
James wyjątkowo nie mógł się odnaleźć w nowym środowisku. Nie to, że nie odpowiadała mu ciągły luz, bo chłopina wręcz odliczała dni do upragnione wolności, ale perspektywa natykania się na rozwrzeszczane Hogwarckie maluchy była nie od wytrzymania. Najlepiej było się gdzieś zaszyć i mieć trochę spokoju. Mało było takich miejsc, gdzie będzie można się zrelaksować, bo najprościej byłoby przejść się do lasu, ale tłoku to Lightwood nie lubił. Pozostawało siedzieć w domku, przynajmniej na razie, do czasu gdy nie spotka kogoś godnego uwagi. Po godzinach snucia się bez celu, z swoich bagaży wygrzebał zachomikowano przed wyjazdem butelkę ognistej którą dzierżył teraz niczym rycerz miecz, takie to urocze, że aż szkoda ją opróżniać, co niestety z jego zapałem nastąpi niebawem. Wolnym krokiem kierował się w kierunku piwnicy, od czasu gdy dowiedział się, że takowa jest postanowił zwalczyć lenistwo i się tam udać. Już od progu bił przyjemny chłód, chłopka przyjął to z entuzjazmem i usiadłszy na jednym z schodów prowadzących do piwnicy wziął się za otwieranie butelki.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Dopiero po wyjściu z sypialni do Lorelei dotarło, że ma, delikatnie mówiąc, przewalone na tych wakacjach. Oczywiście wiele zależało od niej, ale nie było co się łudzić, że Samael Yehl da jej święty spokój, a do sypialni trzeba wracać, bo w końcu ma się tam swoje wszystkie rzeczy i się tam ŚPI. O zgrozo, miała z nim SPAĆ w jednym pomieszczeniu. Ciekawe kto miał wyjść na tym gorzej, ślepiec z zaawansowanym poziomem strzelania ironią, czy była Ślizgonka, której lepiej nie wpieniać, bo rozwali pół miasta? Miało się okazać, ale dziewczynie niezbyt spieszyło się do poznania wyników tego bezsensownego starcia. Wracając jednak do trasy, którą szła... a w zasadzie której nie było, bo szła po prostu schodami na dół, szukając jakiegoś miejsca, które jej podpasuje. Oczywiście najlepiej aby było chłodne, bardzo chłodne, bo na jej gust było tu za ciepło. I tak trafiła do piwnicy. Zimnej, zbawiennej. Szkoda tylko, że nie tak ciemnej i złowieszczej jak te w Hogwarckich lochach. Zastała nawet niespodziankę, w postaci przystojnego chłopaka, którego jakimś cudem jeszcze nie znała. Odgarnęła lekko włosy, poprawiając je nieco i usiadła obok nieznajomego na schodku niżej. - Lorelei Lacey Elise - przedstawiła się bez krępacji i zbędnych wstępów. - Zwykle ludzie wybierają imię, które najbardziej im się podoba - podpowiedziała, obserwując przez chwilę butelkę, którą trzymał.
On wyjątkowo nie przejmował się tym kogo może zastać w swoim pokoju czy innym równie nudnym pomieszczeniu tego zacnego budynku, najzwyczajniej w świecie miał to gdzieś. No bo po co się przejmować, skoro można poświęcić się innym przyjemnym czynnościom? Nie, nie chodzi tylko o picie, co by o nim nie mówić, do alkoholików się nie zaliczał, lubił poszaleć w wakacje, ale w granicach rozsądku, najczęściej oczywiście. Te wakacje miały z pewnością jeden plus-wyrwanie się od ciotki. Zniósł z nią tydzień, ale ani jednego dna dłużej, kobieta wyznawał zasadę „kontrola najwyższą formą zaufania” a James był raczej oporny jeśli chodzi o dzielenie się z kimkolwiek bardziej poufnymi informacjami na swój temat. Miał tu się upijać w samotności, no ale wyszło trochę inaczej. Jak widać nie tylko on miał nietypowy gust jeśli chodzi o spędzanie wakacji. Zmierzył dziewczynę wzrokiem od burzy ciemnych włosów po same stopy. Nie znał jej, najwyżej nie miał tego szczęścia lub jak kto woli nieszczęścia zaznajomić się z niewiastą. -No to w takim razie miło Cię poznać Elise- po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że to imię chyba najbardziej przypadło mu do gustu. Jeszcze nigdy nie spotkał kogoś kto posługiwał by się wszystkimi imionami. On miał te swoje nieszczęsne dwa, choć jego zdaniem o jedno za dużo, było z tym tylko zamieszanie.- James.-dodał po chwili uświadamiając sobie, że jeszcze tego nie zrobił. Choć dużo by na tym nie stracili dziewczyna prędzej czy później zapomni jak on się nazywa i vice versa , choć nie on pewnie jedno z tych trzech i mion sobie przypomni gdy się jeszcze spotkają. Gdy doszedł do wniosku, że jest to dla niego swego rodzaju ułatwienie uśmiechną się mimowolnie. -Napijesz się? -zapytał spoglądając na butelkę, która pewnie przykuła jej uwagę, bo raczej wątpił by chodziło o niego. Najpierw zamierzał wypić to sam licząc się ze skutkami, które z pewnością nie wpłynęłyby dobrze na opinię o nim wśród ludzi, jeśli zrobiłby coś odrobinę odbiegającego od przyjętych w ludzkim środowisku norm zachowań. Dziwnie by było upijać się i chociażby z grzeczności nie zaproponować dziewczynie trunku. .
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Przynajmniej on był na tyle mądry, aby się nie przejmować. Ona z kolei nie potrafiła spojrzeć na tę sytuację obojętnie. Próbowała nawet wymyślać jakieś niecne plany, mające na celu uprzykrzanie życia Samaelowi, ale coś nie wychodziło, więc na razie dała sobie spokój. Może na trzeźwo nie potrafiła wymyślać zbyt dobrych kawałów czy innych takich podobnych? Miała jednak jeszcze czas, były na to całe wakacje, będzie się przejmować potem. U Lorelei sprawa z wyrwaniem się z domu wyglądała trochę inaczej, gdyż mogłaby siedzieć i tam. Wcale by jej to nie przeszkadzało, w Rumunii miała swoje ukochane smoki, którymi mogłaby się zajmować i pobyć z nimi wreszcie trochę czasu, bo w roku szkolnym zbyt wiele okazji nie miała. Lacey także lubiła sobie popić, tak samo jak James, i również tak samo jak on, w granicach rozsądku, chociaż wiadomo, nie zawsze się udaje. Zdarzały się pewne nieprzyjemne rzeczy, które... się zdarzyły i nie musiały dziać się ponownie! Najlepszy punkt widzenia, bardzo beztroski i oszczędzający niepotrzebnych nerwów. A że czasami przynosił kłopoty... taki tak nieistotny szczegół, który można sobie gdzieś skryć, najlepiej w otchłani innych myśli, także mało ważnych. Nie spotkał, bo rzeczywiście, nie każdy używał aż tylu imion naraz, co było w pewnym sensie wyjątkowością, nieprawdaż? A tak ogólniej, konkretniej, ściślej mówiąc... lubiła wszystkie trzy, ładnie do siebie pasowały i w ogóle były fajne, więc czemu by nie używać wszystkich? Zauważyła też, że często wybierane było te "Elise", dlatego uśmiechnęła się nieznacznie. I och no, wcale nie zamierzała zapominać, jak się ów chłopak nazywa! A nawet gdyby się tak zdarzyło... swoimi sztuczkami już by sobie przypomniała, bez wątpienia. W każdej chwili mogła sobie wejść w jego myśli, ale wcale nie musiał o tym wiedzieć! - Chętnie - odpowiedziała. Nie bądźmy już tacy tutaj tego, uwagę dziewczyny przykuł zarówno młodzieniec, jak i jego zacna butelka. No cóż, jedną ognistą się za bardzo nie upiją, ale gdzieś tam na pewno był bar, więc jakby co... mieli gdzie iść po więcej 'zaopatrzenia'. Mieli wakacje, to już jakiś powód do picia, czyż nie?
Jedno i tak pozostawało niezmienne i w Nowej Zelandii i w jego rodzinnej Irlandii-nuda. Gdzie by się nie znajdował ostatnio towarzyszyła mu równie uparcie co cień. Mało było rzeczy które mógłby zrobić, by nie narażając się przy tym na jakieś nieprzyjemne konsekwencje. No niby pić praktycznie też nie powinien ale…Grymas na jego twarzy zmieniał się tylko co jakiś czas na coś bardziej wyszukanego, tylko po to by za jakiś czas znów przybrać dawną formę. Wszystko było by z pewnością prostsze gdyby pogoda stał się trochę bardziej adekwatna do jego nastroju, z pewnością słońce muskające co chwilę twarz nie sprzyjało wewnętrznym dyskusjom, przynajmniej tak sądził. Nie przejmował się niczym, bo wiedział, że doprowadziłoby go to do jeszcze gorszego stanu i z lekkiej zadumy poszłoby dalej i sprawiło, że przestałby przejawiać jakiekolwiek chęci do zabawy, a przecież James który co jakiś czas nie zrobi czegoś szalonego to nie James. Chłopka po chwili namysłu wręczył dziewczynie otwartą butelkę i oparł się o chłodną ścianę. Przez cienką jak przytyło na lato bluzkę był tylko lekko odizolowany od tego chłodu, na tyle by nie czuć chropowatej faktury cegieł z jakiej wszystko zbudowano. Chłód panujący tuta bynajmniej mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, nie przepadał za kąpielami słonecznymi a tutaj przynajmniej ognista mu się nie nagrzeje. No, bo wiadomo ciepły alkohol to zły alkohol. Jego uwadze nie umkneła piwnica.W piwnica wyglądała pogodniej niż Hogwarcie loch, ale słyszał, że jest warta odwiedzenia. No, ale z tym swoim wakacyjnym lenistwem które go jakoś opętało od przyjazdu chciał się dowiedzieć czy jest tam cos wartego zwiedzenia. Bo ja wiem, zapasy alkoholu? No dobra ja ciągle o tym picu, ale nie znajdzie tu z pewnością nic co miałoby jakieś powiązanie z magią, bo nie są w Hogwarcie a był raczej słaby w wyliczeniu mugolskich rozrywek czy klamotów które mogłyby poprawić mu humor. Prawdopodobieństwo, że teraz wydarzy się coś ciekawego jest tak małe, że chłopak zaczął powoli przyzwyczajać się do myśli, że najlepsze co go tu spotka to upicie się do nieprzytomności, oczywiście i to kosztowałoby wysiłek, trzeba by te trunki przytaszczyć. -No to na mnie już czas.-powiedział i po chwili skierował się w stronę swojej sypialni czy czegoś tam na piętrze. zt./