Z jadalni przechodzi się od razu do przytulnej kuchni, z dużą lodówką, zawsze zapełnioną produktami spożywczymi oraz długim stołem. Kiedy przed godzinami posiłków krzątają się tutaj kucharze, lepiej im nie przeszkadzać, ale w innych porach, śmiało można zajrzeć i coś samemu przygotować. Wszystko jest oczywiście mugolskie, więc co poniektórym może to sprawić małe trudności, ale przecież do szafki przy lodówce, wypełnionej butelkami z alkoholem specjalnych umiejętności nie potrzeba, tak samo jak do wielkich zapasów czekolady czy lodów. Innymi słowy, pomieszczenie to zawiera wszystko co zdolny mugol potrzebuje do przyrządzenia pysznego posiłku, ale i dla czarodzieja coś się znajdzie.
Davis powoli zmieniała swoją pozycję. Z sypialni, znajdujących się na poddaszu zawędrowała na piętro, gdzie ktoś od razu jej poradził zejście na parter. Podobno to właśnie tam znajdowała się kuchnia. Postanowiła zawierzyć tej osobie, gdyż był to zdecydowanie jakiś mugol. Uczniowie jeszcze nie znali tego domku i ich okolic wystarczająco dobrze, by w ogóle komuś podpowiedzieć, gdzie co znajdzie. Gdy już znalazła się w jadalni, od razu wiedziała, że wybrała dobry kierunek, wybrała pomieszczenie mieszczące się najbliżej i to był strzał w dziesiątkę - tak, to była kuchnia! - Yeah. - Ucieszyła się, ale po chwili zrozumiała, że z jej umiejętnościami kulinarnymi, to sobie niczego nie sporządzi. Zaglądnęła do lodówki. W środku było dużo różnych składników, z których można było zrobić chociażby kanapki, ale Davis nie miała ochoty na robienie sobie czegokolwiek do jedzenia. Zatrzasnęła drzwiczki i otworzyła górne drzwiczki lodówki. W twarz powiał jej chłód, więc zrozumiała, że to na pewno ta zamrażalka, o której mówili na Mugoloznawstwie. Wyciągnęła lody bananowo czekoladowe, w dość dużym pojemniku i podeszła ku stolikowi położonymi na środku wąskiej kuchni. Usiadła przy nim i machnęła różdżką. Przyleciała do niej jedna z łyżeczek. Mogła sobie pozwolić na jakiś czar, bo nikogo nie było w pobliżu. Zaczęła zajadać się lodami, co chwilę mlaskając, w końcu wtedy lepiej smakowało! Mniam!
Nasz mały rekonesans detektywistyczny postanowiliśmy rozpocząć od kuchni. Ja byłam pierwszą osobą, która w życie miała wprowadzić nasz plan. Dobrze, że w przestronnym pomieszczeniu siedziała jakaś dziewczyna. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do siedzącej przy stoliku nieznajomej. Dobrze, że od zjedzonych ciastek rozbolał mnie brzuch. Zdecydowanie zbyt dużo cukru, ale dzięki temu będę bardziej wiarygodna. - Przepraszam, że przeszkadzam.... Mój głos brzmiał raczej niepewnie i dość nieśmiało. - Nazywam się Ariana Aine O’Sullivan. Nie do końca wiem do kogo powinnam się zwrócić. Jestem, podobnie jak mój brat bliźniak. W tym miejscu wskazałam lekko głową na stojącego za mną Ailina. - Całkiem nową tutaj osobą najzwyczajniej w świecie nie wiem do kogo powinnam się udać po jakieś tabletki na ból brzucha. Albo po jakiś eliksir na problemy... W tym momencie doszło do mnie, że dziewczyna jest w trakcie posiłku. - O, przepraszam. Smacznego, ale czy mogłabyś powiedzieć gdzie znajdę pielęgniarkę? Taka gafa zaraz na początku, zarumieniłam się pewnie popisowo. Czekałam na odpowiedź, mając nadzieję, że dziewczyna zaraz na wstępie nie zwymyśla nas od dzieciaków.
Kiedy siostrzyczka zaczęła stałem tuż obok niej cały czas spoglądając z niepokojem na nią. Oczywiście nie obawiałem się że nie podoła, tylko odgrywałem swoją rolę. Jeszcze postanowi opaść z sił lub się skulić, a ja wtedy powinienem zachować się odpowiednio. Jak na starszego brata przystało w dodatku nie musiałem zbytnio grać. O Arian'e Aine martwiłem się praktycznie cały czas, choć przeważnie nie musiałem.Od czasu do czasu niepewnie spoglądałem z dużą dawką nieufności i jednocześnie z lekkim zrezygnowaniem i niewielką dozą fascynacji na starszą dziewczynę. No przecież uczennica była ładna, ale co taki podrostek jak ja może o tym wiedzieć! Wszystko szło wręcz idealnie, chociaż w takich sytuacjach dużo zależało od osoby z którą się rozmawiało. Jedyne co nam pozostało to czekać, oboje o tym wiedzieliśmy.
Lody były przyjemnie zimne, a przy każdej kolejnej łyżeczce delikatnie podrażniały jej podniebienie potęgując swój smak. Miło było rozkoszować się takim smakołykiem już pierwszego dnia po przybyciu, to sprawiało, że wizja kolejnych chwil spędzonych w Nowej Zelandii, również wydawała się być przyjemna. W pewnej chwili usłyszała czyjś głos, z początku myślała, że się przesłyszała, chociaż duża liczba osób mogła zgłodnieć po podróży. - Tabletki, pielęgniarka? - Wyłapała ogólny sens wypowiedzi, ale musiała przyznać, że nie miała pojęcia gdzie mogliby szukać kogoś, lub czegoś co pomoże dziewczynie na ból brzucha. Tak szukać, bo ta Ariana również mówiła w liczbie mnogiej. - Może w którejś z półek coś będzie? - Zasugerowała podnosząc się z miejsca. Łyżeczkę zostawiła wbita w część lodów, która jeszcze pozostała nienaruszona. Byli Ślizgonami, więc mogła im pomóc. Chyba nawet ich pamiętała z rozpoczęcia roku, bliźniaki! Tak, tak na pewno! Podeszła ku jednej z półek i sprawdziła co jest w środku. Czekolady różnych smaków. Mmm! Ale nie tego szukała. Zamyśliła się. Skąd miały się w kuchni znaleźć tabletki na ból brzucha? Głupota nie boli. - Zwątpiłam, że tu coś znajdziemy, a strasznie cię boli? - Zwróciła się do dziewczynki.
Dios mío... Wpadliśmy, no nic kontynuujmy tą farsę. Tym bardziej, że tabletki naprawdę się mi przydadzą. Już nie tknę słodyczy ... Naprawę jest mi niedobrze. - Dzięki za pomoc, przyszłam do kuchni bo serio myślałam, że coś tutaj znajdę. Zamilkłam na chwilę. - Tak, jest mi trochę niedobrze. Chyba zjadłam za dużo słodyczy. Kątem oka obserwowałam braciszka, pobladł. To znaczyło, że serio musiałam lekko pozielenieć na twarzy. - Poczekaj. Zwróciłam się do dziewczyny, która już rozpoczęła szperanie po kredensach. - A wiesz może gdzie tutaj są herbaty? Jeśli nie będzie tabletek, to może miętę będą mieli... Przez sekundę zrobiło mi się słabo. Musiałam usiąść przy stole. A Ailin prawie wyszedł z siebie mnie obserwując. - Nie rozumiem tylko, czemu nie ma kogoś zajmującego się pierwszą pomocą? Czy w ogóle ktoś wie w tej szkole jak wygląda pielęgniarka lub pielęgniarz?
Wiedziałem co pomyślała siostrzyczka, ale nie mieliśmy innego wyboru i grać dalej. Zaraz grać?! Uważnie przyjrzałem się Arian'e Aine na pewno nie udawała, moja twarz przemieniła się w jedną wielką troskę. Jak mogła do tego dopuścić! A dokładnie jak ja mogłem do tego dopuścić. Głupi! Głupi! I jeszcze raz Głupi! No ale teraz jest po fakcie. No tak mięta to może pomóc ruszyłem do szafek by je przeszukać, idąc nie spuszczałem siostry z oczu co niestety było błędem. Wpadłem na szafkę i obiłem sobie kolano. - Szlag! - wymsknęło mi się, nigdy nie potrafiłem być spokojny kiedy Arian'e Aine cierpiała - Na pewno kogoś wysłali! Przecież w szkole jest skrzydło lekarskie!.....Przepraszam poniosło mnie. - powiedziałem speszony i lekko czerwony kiedy zdałem sobie sprawę że krzyczę i nie zachowuję się tak słodko jak powinienem. - Może znasz kogoś ze skrzydła szpitalnego? - zapytałem po chwili prawie błagalnym tonem, dołączając się do pytania siostry.
No przecież koło tych czekolad były jakieś herbaty, była tego pewna. Podeszła ku półce i wyciągnęła kilka. Poziomkowa, malinowa, cytrynowa... - O, jest mięta. - Rzuciła ją do chłopaka, z obawy, że dziewczynka nie złapie i jeszcze pudełko uderzy ją w twarz. W końcu te brzuch! W Hogwarcie było Skrzydło Szpitalne, to prawda, ale tu, do Nowej Zelandii przyjechali tak niedawno, że prawdopodobnie mało kto już odnalazł pielęgniarkę. Może sama się rozpakowywała? Kto wie. - Na pewno gdzieś w tej chacie jest pielęgniarka, tylko pytanie gdzie. - Usiadła z powrotem do lodów. Skoro już mieli herbatę, to mogli sobie ją w tym czasie zrobić. To jeszcze takie ciężkie nie było. - Może ma jakiś swój pokój, albo siedzi w salonie? - Te dwie opcję wpadły jej do głowy najszybciej, więc wyraziła swój pogląd. - Tylko z bólem brzucha to chyba ciężko tak chodzić po szkole... ey, mały, spokojnie. To jej nie zabije. - Mrugnęła do niego pocieszająco.
Złapałem rzucone pudełko w moją stronę, otworzyłem je i zacząłem przygotowania. Zazwyczaj w domu to ja parzyłem herbatę lub przygotowywałem gorącą czekoladę, więc i tym razem nie miałem żadnych problemów. Tylko czas mnie naglił, chciałem jak najszybciej pomóc siostrze, więc zabrałem się do roboty przy okazji słuchając tego co starsza dziewczyna mówiła. - Dużo by nam ułatwiły, nazwiska osób ze skrzydła szpitalnego, wtedy można byłoby znaleźć w recepcji odpowiedni pokój. - odpowiedziałem zajęty parzeniem. - Znasz jakieś? - zapytałem z nadzieją w głosie. Dzięki temu mógłbym sprowadzić specjalistę, ewentualnie dostać jakiś lek lub wywar. Szczerze zastanawiałem się czy nie wybiec do miasteczka po jakieś mugolskie tabletki, jak im pomagały to i nam powinny. - Dzięki, ale przy siostrze zazwyczaj się tak zachowuję, w końcu jestem starszy. - odpowiedziałem jakby to wszystko miało tłumaczyć, jak dla mnie właśnie tak było. Słowa dziewczyny poprawiły mi nastój, co było rzadkim wydarzeniem, a jednak czasem się zdarzało. - Proszę, wypij. - powiedziałem z troską do Arian'e Aine i podałem jej filiżankę z naparem.
Wzięłam kubek z gorącym naparem. - Dzięki Ailin i.... Właśnie, wybacz, jak się nzaywasz? Zwróciłam się do starszej koleżanki i zrobiłam łyka. Gorący napój przyjemnie palił w przełyku, był mocny. Dzięki temu jednak już po chwili lepiej się poczułam. Spojrzałam ukradkiem na braciszka. Idealnie rozegrana partia szachów. Chciało mi się w tym momencie śmiać, ale niczego nie pokazałam na zewnątrz. Moje oczy pozostały tak samo zdziwione i pełne mgieł jak na początku. Wypiłam wszystko powoli, nie spiesząc się. Przed nami całe wakacje, w końcu poznamy osoby, na których najbardziej nam zależy.
Głooodny! ... i spragniooony! Gdzie ta przeklęta kuchnia! Niby miał wybrać się do miasta, ale strasznie zaczęło burczeć mu w brzuchu i stwierdził, że na głodnego nigdzie się nie wybiera. W końcu odnalazł pomieszczenie, które ewidentnie było kuchnią. Na jego szczęście, lub i nie, było tam kilka osób, które od razu rozpoznał jako Ślizgonów... To, ze byli uczniowie, było ok, ale to, że należeli do jego domu, już mniej... - Hej... - rzucił tylko oszczędnie, chociaż z lekkim uśmiechem, poprawiając irokeza. Wyglądali na zajętych rozmową, nie wiedział, czy może się wtrącić. Podszedł do lodówki, jednak nie znalazł w niej nic ciekawego... Ruszył dalej, przeszukując półki, aż natrafił na chleb tostowy i krem czekoladowy. Ideaaalne połączenie. Od razu zaczął robić sobie kanapki. - Chce ktoś? - spytał profilaktycznie... Cóż, starał się nie rzucać w oczy, ale nie bardzo mu się udawało.
Do kuchni wpadł jakiś chłopak, rzucił krótkie "hej" i rozpoczął metodyczne przeszukiwanie lodówki. - Cześć. Odpowiedziałam mechanicznie i nadal go obserwowałam. Po nieudanym napadzie na urządzenie chłodzące zatrzymał się dłużej na jednej z półek. Już po chwili wyciągnął chleb i słoik.... Pozieleniałam momentalnie. Miałam wrażenie, że mój żołądek ruszył w dzikie harce... Jego kankan wybitnie nie przypadł mi do gustu. Wzięłam kilka głębokich wdechów i oparłam głowę na rękach. Czułam, że Ailin i dziewczyna przyglądają się mi z niepokojem. Może to i lepiej, nigdy nie tknę już cukrów w innej postaci niż pitna. Zamknęłam oczy, ale nadal czułam słodki zapach. Chyba rozpuściła się reszta lodów... Nie przewidziałam, że wycieczka do kuchni skończy się w ten sposób.
Chłopak który wszedł przed chwilą do kuchni wyglądał co najmniej dziwnie, choć to złe określenie bardziej jak mugol. No każdy ma swoje upodobania. - Siema. - rzuciłem z lekkim uśmiechem do chłopaka w mugolskim slangu i skupiłem się na siostrze. Pogorszyło się jej i to bardzo! Wyglądała koszmarnie, muszę coś zrobić tylko co?!Usłyszałem. - Chce ktoś? - no świetnie, nie miał lepszej pory na zadawanie tego typu pytań?! Już miałem przygotowaną ciętą odpowiedź, ale w porę ugryzłem się w język. To nie pora na takie zachowanie w dodatku już nikt nie byłby w stanie powiedzieć że jestem słodki. Ponownie skupiłem się na Arian'e Aine. - Weź powdychaj tego. - podałem małą fiolkę siostrzyczce. - To sole, te od mamy powinny pomóc. - w przeciwieństwie do naszego wyroby naprawdę mogły pomóc. Mama zawsze obchodziła się z nami jak z porcelanowymi figurkami. - Nie dziękujemy. - wreszcie postanowiłem odpowiedzieć starszemu uczniowi, a może on będzie w stanie nam odpowiedzieć? Nie zaszkodzi spróbować. - Znasz z imienia i nazwiska kogoś ze skrzydła szpitalnego? - troska nadal pobrzmiewała w moim głosie.
Zaczął wcinać swoją czekoladową kanapkę, po drodze wstawiając wodę, aby zrobić sobie herbatę. Spojrzał niepewnie na młodszą znacznie na pewno od niego dziewczynę... Nie wyglądała zbyt dobrze, na dodatek ten chłopak, swoją drogą, bardzo podobny do niej, dawał jej coś do wąchania, i jeszcze pytał o kogoś z SS... - Uhm, nie, nie jestem pewien, czy ktoś pojechał, ale równie dobrze każdy nauczyciel może pomóc... Podszedł powoli do stołu, gdzie siedzieli, po zjedzeniu kanapki jeszcze wycierając ręce o spodnie. - Słabo się czujesz? Co Cię boli? Możemy znaleźć jakieś mugolskie lekarstwa, a... no, znam ich trochę, może będę wiedział, co Ci podać.
- Słabo się czujesz? Co Cię boli? Możemy znaleźć jakieś mugolskie lekarstwa, a... no, znam ich trochę, może będę wiedział, co Ci podać. I zaczęło się...Gdy tylko Ailin dał mi do powąchania sole matki do oczu napłynęły mi łzy, musiałam je zaraz zamknąć. Byłam zielona a oczy miałam czerwone. Ciekawy efekt, choć pomogło. Przynajmniej nie czułam słodkiego zapachu. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam oczy, lekko tylko czerwone, ale nadal porażające intensywnym błękitem. Spojrzałam na chłopaka, pochodził ze Wschodu a jego styl zdecydowanie odbiegał od moich standardów estetycznych. Mimo wszystko jednak wydawał się sympatyczny. - Nie dziękuję, już jest mi trochę lepiej. Wcześniej już się tłumaczyłam, że przeholowałam ze słodyczami. Jestem, wraz z bratem chyba najmłodszą tutaj osobą. To normalne, że zachłysnęłam się wolnością. Dobre wyjaśnienie i o dziwo, prawdziwe. - Ale dzięki za troskę. Zwyczajnie zemdliło mnie od zapachu czekolady.
Wszedłem powoli i majestatycznie poruszając się na czterech łapach jak cień samej śmierci. Olbrzymi bo wysoki na całe metr pięćdziesiąt i długi na niemal dwa metry wielki czarny wilk wmaszerował do kuchni. Efekt psuła nieco materiałowa torba wisząca w mojej paszczy ale i tak musiałem wyglądać jak ponurak lub podobny bies. Natychmiast zauważałem obu chłopców pochylających się z zatroskanymi minami nad młodą pannicą. Wyglądało na to że pani detektyw nie była w zbyt dobrym stanie ... Nie zważając na reakcje otaczających mnie osób zbliżyłem się do dziewczyny przykładając nos do jej czoła i obwąchując ją delikatnie. Po chwili namysłu opuściłem na podłogę torbę i delikatnie wyciągnąłem wielką paszczą mały flakon na jej dłoń. rozejrzałem się po reszcie dopiero teraz zauważając kolejną z uczennic. Nierozważny brak czujności Obaj chłopcy ( szczególnie ten młodszy ) Pachnieli tak rozkosznie że jej zapach jakoś mi od tak umkną. Chłonąłem ich obecność wszystkimi zmysłami w jakie teraz wyposażyła mnie moja alchemia nie przejmując się ukrywaniem reakcji mego ciała. Cóż dość tej farsy Otrząsnąwszy się z zadumy nad ich młodymi ciałami sięgnąłem pyskiem po fiolkę kończącą przemianę w wilka i przegryzłem. Proces powrotny był znacznie szybszy niż sama transformacja w wilka więc już po chwili przed nimi klęczał silny i męski ,kompletnie nagi mężczyzna, w sile wieku... - Połkniesz to w reszcie czy zamierzasz tak siedzieć i wytrzeszczać oczy dziewucho ? Zwróciłem się do pacjentki patrząc jej głęboko w oczy by wiedzieć co myśli
Gdy do kuchni wszedł....Właściwie nie mam pojęcia czy można to nazwać wilkiem...Zamurowało mnie. No to się doigraliśmy, jak nic pan pielęgniarz nas znalazł. Moje zmysły szalały wewnątrz odrętwiałej skorupy. Przeklinałam swoją intuicję, ale co tam. Mamy nauczyciela. Jakaś nutka, ukryta głęboko w podświadomości zabrzmiała zadowoleniem. - Połkniesz to w reszcie czy zamierzasz tak siedzieć i wytrzeszczać oczy dziewucho ? W moich oczach nie było już strachu. Patrzyłam się na nieznajomego, gołego faceta z zainteresowaniem. Połknęłam paskudztwo w międzyczasie rejestrując, że mężczyzna z chorobliwym zainteresowaniem przygląda się chłopakom. Będą kłopoty, jak nic...Przecież mam te same geny co Ailin, a nie jestem jeszcze w pełni kobietą... Oj tak, moja intuicja powiedziała mi dużo. - Naprawdę ciekawe książki pan posiada. Może był to błąd, ale nie mogłam powstrzymać tej uwagi. I tak już wiedział, wyczuł to będąc w tamtej...formie...Nadal nie wiedziałam, czemu nie odczuwam strachu. ale jak to mówią "wóz, albo przewóz".
Sole podziałały, dzięki ci mamo za troskę bez nich byłoby zapewne gorzej. Teraz przynajmniej otaczające zapachy nie pogorszą stanu siostry, o co w kuchni było nie trudno. Kiedy odpowiedziała starszemu chłopakowi do kuchni wszedł. Nie, zaraz w dreptał! Wilk! Duży czarny wilk...z pakunkiem w ustach. Cóż to trochę psuło całe wielkie wejście, ale na to można było przymknąć oko. Kiedy zbliżył się do do Arian'e Aine w mojej prawej dłoni pojawiła się różdżka. Niech tylko spróbuje skrzywdzić moją młodszą siostrzyczkę, a popamięta mnie do końca życia! Myślałem całkiem przytonie choć panowanie nad uczuciami nie przychodziło mi łatwo i jeśli spróbowałby czegoś rzuciłbym się na niego bez chwili zawahania. Kiedy wilk przemienił się w dorosłego mężczyznę od razu zrozumiałem kim najprawdopodobniej jest ów jegomość, a w odpowiedzi na to pojawił się błysk w moich oczach. Spojrzałem na siostrę, ubiegła mnie w swoich słowach. Zażyła coś paskudnego biorąc pod uwagę jej reakcję na specyfik. Jednak od razu wyglądała lepiej. - Dziękuję za zajęcie się siostrą proszę Pana Opiekuna. - cóż Ariana Aine zaczęła całą zabawę, więc nic nam innego nie pozostało. Nasz upragniony opiekun nareszcie się pojawił, może dlatego nie odczuwaliśmy strachu?
Oh, nie to nie. Namiś się nie będzie przecież narzucał ze swoją pomocą. - Nie opychaj się po prostu tak następnym razem... Bo, zaufaj mi, będzie następny raz, od słodyczy nie da się uciec... Miał ciągnąć dalej swój wywód, jednak do kuchni wszedł... wilk? Jeez, czytał, ze jest tu dużo dzikich zwierząt ale... Nie, to był animag. Na pewno, bo... cóż, jakby... pomógł dziewczynie? Nie był pewien, jak to nazwać. Wzruszył więc tylko ramionami i poszedł na drugi koniec kuchni, żeby zalać sobie kubek z herbatą. Kiedy trzymając go w dłoni odwrócił się, od razu skoczyło mu ciśnienie, a kubek wysmyknął mu się z dłoni. Chyba tylko cudem się nie poparzył, kiedy ten roztrzaskał się na podłodze. Nagi facet?! Serio?! ... SERIO?! ... A te dzieciaki, które mogły mieć może ze 12 lat nic sobie z tego nie robiły?! ... Namiś wiedział, że w dzisiejszych czasach młodzież to nic tylko rozpusta, alkohol i seks... sam był w końcu nastolatkiem, ale... Eh, patrząc się na to nagie, męski ciałko zatęsknił za Simonem... No i właśnie- patrzył się... Nie mógł wręcz wzroku oderwać, chociaż starał się nie schodzić nim poniżej pasa... Tego chyba by nie wytrzymał... Powinien zachować kamienną twarz, o! - P-po-powinien pan się u-u-ubrać... - wyjąkał, co właściwie nie brzmiało zbyt pewnie. Jakieś chyba dziwne, utajone pragnienia się w nim odzywały... Simon stanowczo powinien jak najszybciej przyjechać, bo Namiś chyba zeświruje...
Ciągle wyostrzone zmysły po przemianie pozwoliły mi poczuć jej uczucia a w oczach zobaczyłem fascynację. I czego ty chcesz głupiutka ? Dziwna dziewczyna patrzyła bez strachu tak że w końcu przykuła moją uwagę. Jej ciało było ciągle bardzo niewinne i przez to mogła uchodzić za chłopca po pewnych poprawkach lecz ... Wyraźnie była już zbyt dziewczęca. Już miałem ją zignorować i odwrócić się do rozkosznych młodzieńców gdy wypowiedziała swoje słowa. Zamarłem na ułamek sekundy słysząc jej bezczelną uwagę. Czy ona chce mnie szantażować? Głupiutkie dziewczę tak podobne do słodkiego chłopca iż musiała być jego bliźniaczką spoglądała na mnie tym swoim niesamowitym wzrokiem. Wstałem i wyprostowałem się na całe swoje sto dziewięćdziesiąt centymetrów i sięgnąłem do torby wyciągając z niej spodnie które założyłem powoli. - Ty i twój bliźniak macie szlaban dobrze wiecie za co...Idźcie za mną ... A ty ... Spojrzałem z blaskiem w oczach na Azjatę... -Myślę że pomagałeś im w psikusie na moją osobę i włamaniu do mojego pokoju ... Zgłosisz się za dwie godziny ... Obróciłem się na pięcie idąc w stronę drzwi lecz dodałem jeszcze obracając się przez ramię ... -Zgłosisz się sam chłopcze , a wy bez guzdrania za mną ! Warknąłem na dzieciaki i zabrawszy torbę ruszyłem w stronę drzwi.
Udało się, udało się!!! Miałam ochotę tańczyć. Trochę żal było mi chłopaka, jakby nie było to ja włamałam się do pokoju nauczyciela. Ale szlaban na wakacjach.....Chwilowo będę siedziała cicho. Pewnie zmusi nas do zwierzeń na osobności. Wstałam i z wyrazem współczucia w oczach spojrzałam na nieznajomego, który chciał tylko pomóc. - Wybacz, to nie tak miało być. Nie chciałam nikogo w to wpakować. Dobrze, że dziewczyna była poza podejrzeniami. Wiedziałam, że mag nie zaczeka. Odwróciłam się wiec i spokojnym krokiem wyszłam z kuchni. Czułam, że braciszek idzie tuż za mną
Stał jak wmurowany... Ze niby też miał dostać karę?! Z jakiej niby racji? - Słucham? Ja nawet nie wiem, ja te dzieciaki mają na imię! - krzyknął za mężczyzną. W jego wzroku było coś takiego, że... że naprawdę nie chciał iść, gdzie mu kazał, na ten cały "szlaban". Bał się o własną du... szę! - Nigdzie nie pójdę! - krzyknął jeszcze, samemu się odwracając, by zrobić sobie kolejną herbatę. Wyciągnął jeszcze różdżkę z kieszeni spodni, rzucając szybkie chłoszczyść. Mógł sobie na to pozwolić, bo nie było w pobliżu żadnych mugoli. Postanowił. Nigdzie nie idzie, o! Nie da się! ... Nie odda się! Kiedy tylko zrobił sobie herbatę, wypił ją spokojnie, kompletnie już nie zwracając uwagi na nikogo. Kiedy skończył, poszedł do swojego pokoju.
Ostatnio zmieniony przez Namida Kirei dnia Wto Cze 28 2011, 23:12, w całości zmieniany 1 raz
Świetnie sesja z naszym wymarzonym opiekunem już nie mogłem się doczekać tak samo jak moja siostra. Jeszcze chwila i zaczęlibyśmy tańczyć z radości. Ale nie było na to czasu kazał nam iść za sobą, więc posłusznie ruszyłem za siostrą. Ciekawe co wymyśli by nas ukarać, jak zawsze będziemy musieli przejść także przez te nie miłe aspekty edukacji. - I jak robi wrażenie, prawda? - wyszeptałem do siostrzyczki. - Miałaś rację, choć trochę nie według naszego planu. - zwróciłem się w stronę opiekuna i cały czas intensywnie wpatrywałem się w jego plecy.
O dziwo, tym razem Davis nie była w świetle reflektorów. Gdy tylko zauważyła, że do kuchni władował się jakiś pies, po prostu się oddaliła, wcześniej przedstawiając bliźniakom. Namida ją znał, zresztą ona go też, dzięki wspólnym posiedzeniom w czytelni, poza tym do tej pory pamiętała próby Connie, co do poderwania go. Mężczyzna zmienił swoją postać z psa na człowieka, i był kompletnie nagi. Angie miała ochotę ocenić jego posturę na głos, ale on już zaczął wlepiać wszystkim szlabany. Nie chciała do tego dołączyć już pierwszego dnia, szczególnie, że byli oni za młodzi na jakieś próby flirtów. - Miłego szlabanu. - Dzieciaki mogły ją jeszcze usłyszeć, ale to nie było pewne. Wróciła do jedzenia smakowitych lodów, które powoli zaczynały się roztapiać. Gdy je dojadła po prostu wyszła z kuchni.