Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Nieplanowana widownia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Daniil Egorov
Daniil Egorov

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182
C. szczególne : rosyjski akcent, postura tancerza
Galeony : 303
  Liczba postów : 390
https://www.czarodzieje.org/t22487-daniil-artyom-nikola-cirilowicz-egorov#746222
https://www.czarodzieje.org/t22550-poczta-daniila
https://www.czarodzieje.org/t22486-daniil-egorov-kuferek#746221
https://www.czarodzieje.org/t23324-daniil-egorov-dziennik
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptyNie 1 Wrz - 22:37;


Retrospekcje

Osoby: Daniil Egorov i @Terry Anderson
Miejsce rozgrywki: sala baletowa w Hogwarcie
Rok rozgrywki: 2024
Okoliczności: kiedy już zdawałoby się, że próba w ostatni dzień szkoły nie może przynieść nic nieoczekiwanego, na salę wchodzi niespodziewany widz.


  Trenuję regularnie od ponad pół roku. Wstaję półtorej godziny przed wszystkimi, ubieram się i wbiegam po schodach, bo nie lubię tracić ani chwili treningu. Po godzinie wracam do pokoju wspólnego, biorę prysznic i schodzę na śniadanie tak, jakbym tyle co wstał. Po lekcjach znów znikam na godzinę lub dwie, na lekcje i naukę do owutemów zostaje mi niewiele czasu. Tak właśnie wygląda mój typowy dzień w Hogwarcie.
  Paradoksalne, prawda? Chciałem poznać przyjaciół i zacząć żyć, a teraz znów brakuje mi na to czasu. Jest lepiej, niż było, sama możliwość siedzenia z kimś w ławce w czasie zajęć to o niebo więcej, niż miałem do tej pory, ale czuję, że jestem w tym wszystkim – w szkolnym życiu – na uboczu i, co gorsza, wiem, że są niewielkie szanse, żeby to się zmieniło. Jak miałoby się zmienić, skoro sam powrót do nienagannej formy a dalej przygotowania do wakacyjnych przesłuchań pochłaniają mi tak wiele czasu i energii? A przecież jeśli dostanę tę rolę, to próby będą jeszcze bardziej wymagające i jeszcze mocniej się w nich zatracę.
  Weekendy są odpoczynkiem od zajęć, ale nie baletu. Wtedy ćwiczę ile tylko daję radę, czasem choćby pół dnia, przed lustrem dogrywając najmniejsze szczegóły. Kiedy zorientowałem się, że nikt nie korzysta z sali do tańca, poczułem się tu swobodnie i przestałem bać się znikać na dłuższy czas. Sala jest piękna, przydałoby jej się odświeżenie, ale zdecydowanie jest niedoceniana. Jest też smutna, bo co to za sala do tańca, w której nikt nie chce tańczyć? Kiedy byłem w niej po raz pierwszy, zdawała się wyglądać o wiele gorzej, niż przy kolejnych moich wizytach, jakby magia zamku sama działała na jej korzyść. Mam tu wszystko – perfekcyjny parkiet, barierki, lustra… brakuje mi jednak nauczyciela, choreografa zresztą też. Czasem, zwłaszcza gdy szczególnie mi nie idzie, rzucam uwagi sam sobie, na głos. Brzmię wtedy jak wariat, ale niewiele mnie to obchodzi, skoro pomaga. Tu i tak nikt mnie nie widzi.
  Dzisiejszy dzień jest moją ostatnią próbą w Hogwarcie na najbliższe tygodnie. Owutemy mam już za sobą, wszystkie egzaminy również i zamiast korzystać ze słońca, wolę wykorzystać ostatnie chwile na to, by poćwiczyć w dobrych warunkach przed zbliżającym się wielkimi krokami przesłuchaniem. Już miesiące temu wybrałem wariację Ali'ego z „Korsarza”, trenując jeden układ dzień w dzień. Jestem bliski perfekcji na tyle, na ile jestem w stanie osiągnąć ją w pojedynkę. A jednak dziś mi nie idzie. Rozgrzałem się, zrobiłem wszystko, jak trzeba, ale każdy z piruetów był niedociągnięty, każdy ze skoków zbyt niski i krótki i z chwili na chwilę frustrowałem się coraz bardziej. W końcu osiągam poziom frustracji, w którym mogę już tylko krzyczeć.
  — Останавливаться! Жалкий!!! — krzyczę więc do własnego odbicia, bo do kogo innego miałbym? Patrzę sobie w oczy i widzę tam nie siebie, a własnego ojca. Gdyby mnie teraz widział, wyśmiałby to widowisko. — Столько часов практики, а ты все равно допускаешь элементарные ошибки. Вы ничего не добьетесь!
  Pierś unosi mi się i opada miarowo, w rytm przyspieszonego treningiem oddechu. Mokry od potu podkoszulek lepi mi się do pleców. Jest cholernie gorąco, nawet mimo tego, że dresy porzuciłem na rzecz krótkich spodenek treningowych. Mam ochotę drzeć się na siebie dłużej, ale nawet ja widzę, jakie to bezcelowe. Łapię więc za różdżkę i kieruję ją w stronę gramofonu, zmieniając muzykę. Mój prywatny układ wywołałby w ojcu salwę śmiechu, od zawsze bawił go balet w nowoczesnym wydaniu. A jednak w jakiś sposób mnie relaksuje, dlatego przez moment słucham muzyki, aż w końcu zaczynam poruszać się w jej rytm, próbując nadać swoim ruchom płynności, której dziś mi brakuje.
Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 1379
  Liczba postów : 972
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptySob 7 Wrz - 0:29;

Im bliżej zakończenia roku szkolnego byli, tym lepszy humor można było u Puchona zaobserwować. Po miesiącach spędzonych na nauce, żmudnych powtórkach i męczących ćwiczeniach wreszcie mógł zwolnić tempo i odpocząć. Zajęcia skończyły się już w ubiegłym tygodniu, a odkąd zdali SUMy nauczyciele odpuścili im nawet prace domowe, ostatnich kilka dni przed wakacjami uczniowie mogli spędzić więc wedle własnego uznania. Mając za sobą egzaminy i finał tegorocznego sezonu quidditcha Terry pierwszy raz od miesięcy miał więcej czasu wolnego, niż był w stanie zagospodarować. Wreszcie mógł bez wyrzutów sumienia byczyć się w łóżku tak długo jak chciał, wychodząc z dormitorium dopiero, kiedy zaczynało mu burczeć w brzuchu. Mieszkając tuż obok kuchni, chłopak nie musiał martwić się harmonogramem posiłków, mógł więc równie dobrze spać do południa i mieć przy tym pewność, że nie będzie zmuszony chodzić głodny aż do obiadu. Dni mijały mu leniwie; korzystając z pięknej pogody, większość czasu spędzał na zewnątrz wyciągnięty na trawie wystawiając twarz do słońca. Zdarzało się, że brał udział w grze w gargulki lub w rozgrywkach durnia, a czasem po prostu godzinami leżał bezczynnie na świeżym powietrzu tylko dlatego, że wreszcie mógł.

Ostatni dzień przed wyjazdem z Hogwartu nie należał do wyjątków. Po śniadaniu, na które wyjątkowo udało mu się wstać, Terry wyruszył wraz z resztą szkolnej gawiedzi na błonia, gdzie spędził przedpołudnie w towarzystwie młodszych uczniów, pokazując im różne transmutacyjne sztuczki. Ogromnie cieszył się, widząc zainteresowanie na twarzach młodszych kolegów czy słysząc ich pełne podekscytowania zdumione okrzyki. Można powiedzieć, że trochę się popisywał, transmutując własne struny głosowe i przedrzeźniając wybranych nauczycieli lub zamieniając ochotników w fotele – nie robił tego jednak po to, by podbudować sobie ego, a jedynie w ramach rozrywki własnej i zgromadzonych dookoła niego młodzików. Koniec końców spędziwszy tyle czasu na nauce tych zaklęć głupio byłoby z nich nie korzystać, prawda?

Po obiedzie nie wrócił już na błonia, zamiast tego udając się niechętnie do dormitorium Puchonów, gdzie czekał na niego nadal niespakowany kufer. W pokoju zastał chaos – ubrania walały się po całym pomieszczeniu, wraz z częściowo zapisanymi pergaminami, starymi magazynami miotlarskimi, klatkami na sowy i toną innych szpargałów, które zajmowały każdą wolną przestrzeń. Sortując własne rzeczy natrafił na kilka podręczników, z których uczył się do egzaminów, a które musiały zawieruszyć się pod łóżkiem.
- Bibliotekarka mnie zabije. – mruknął do siebie, nim wpakował książki do torby i ruszył na czwarte piętro. Pakowanie zaczeka. Dwa kwadranse i jedną kwiecistą burę później piętnastolatek wracał z biblioteki, kierując się w stronę Wielkiej Sali, gdzie właśnie rozpoczynał się ostatni w tym roku szkolnym obiad. Czekała ich jeszcze wieczorna uczta, nie śpieszyło mu się więc na tyle, by nie zwrócił uwagi na dobiegającą z głębi korytarza muzykę. Czyżby ktoś urządził pożegnalną imprezę w środku dnia? Zaintrygowany ruszył w stronę, z której dobiegał dźwięk i chwilę później znalazł się przed drzwiami, które widział być może pierwszy raz w życiu. Nacisnął klamkę i wetknął do środka kędzierzawą głowę, wielce ciekaw, kto wpadł na pomysł zorganizowania imprezy w południe, skoro mieli na to ostatnich kilkanaście wieczorów.
W pierwszej chwili widok sali baletowej zupełnie zbił go z tropu – nie wiedział, że w Hogwarcie w ogóle była sala baletowa. Nie znał nikogo, kto by z niej korzystał albo chociaż wspominał, że natknął się na nią kiedyś podczas odkrywania zamkowych sekretów. Jednak to nie sam fakt posiadania salki przeznaczonej do tańca zrobił na piętnastolatku takie wrażenie, że chłopak przez dłuższą chwilę stał w progu jak kołek z rozdziawioną buzią. Oto bowiem w tym miejscu, o którym nikt nie wiedział, Terry znalazł kogoś, kogo nie spodziewał się znaleźć. Od razu rozpoznał tę smukłą sylwetkę, która poruszała się w rytm muzyki z taką gracją, że równie dobrze mogłaby sunąć w powietrzu. Płynność ruchów Daniila i jakaś taka emocjonalność, która z tego tańca biła wprawiły piętnastolatka w prawdziwe osłupienie. Trudno powiedzieć, ile by tak stał jak zaklęty, śledząc Ślizgona z niemym podziwem, gdyby w pewnym momencie ich spojrzenia nie spotkały się lustrze, powodując mimowolny dreszcz na ciele Puchona. Miał wrażenie, że przerwał coś bardzo intymnego, ale jednocześnie tak pięknego, że ogarnął go smutek, gdy taniec dobiegł końca. Chwilę zajęło, zanim chłopcu udało się dojść do siebie na tyle, by wykrztusić z siebie proste słowa powitania.
- To było niesamowite… - powiedział z przejęciem, kiedy wreszcie przypomniał sobie jak formułować sylaby.
Powrót do góry Go down


Daniil Egorov
Daniil Egorov

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182
C. szczególne : rosyjski akcent, postura tancerza
Galeony : 303
  Liczba postów : 390
https://www.czarodzieje.org/t22487-daniil-artyom-nikola-cirilowicz-egorov#746222
https://www.czarodzieje.org/t22550-poczta-daniila
https://www.czarodzieje.org/t22486-daniil-egorov-kuferek#746221
https://www.czarodzieje.org/t23324-daniil-egorov-dziennik
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptySob 7 Wrz - 1:18;

  Taniec nowoczesny i prywatne układy to dla mnie nowość. Pod okiem ojca nie miałem podobnej swobody, czasem próbowałem czegoś przed lustrem, gdy nie patrzył lub zostawiał mnie samego, ale nie starczało mi czasu, by wykluła się z tego jakaś większa choreografia.
  Nie, to jest coś, co zrodziło się dopiero tutaj, w Hogwarcie. A raczej jest we mnie od zawsze i dopiero tu ma szansę wyjść na wierzch, rozbrzmieć swoim krzykiem. Moim krzykiem. Jest to jedna z wielu rzeczy, które mogę robić dopiero teraz, mimo że chcę od tak dawna, kolejny dowód na to, że w Rosji żyłem w złotej klatce.
  W końcu pozwalam sobie na ekspresję, na którą nigdy nie miałem odwagi i dopiero wtedy czuję się naprawdę wolny, nawet jeśli tylko przez chwilę, do końca trwania utworu. Tańcząc to, na co mam ochotę i jak mam ochotę, szybko się rozluźniam i rzeczywiście udaje mi się odzyskać płynność. Z każdy kolejnym ruchem, z każdym oddechem jest łatwiej, tak jakbym stawał się jednością ze wszystkim, co mnie otacza – z muzyką, z parkietem, nawet ze swoim lustrzanym odbiciem, które wiruje w perfekcyjnym rytmie, mieszcząc się w każdej nucie.
  To prywatny występ. Intymne przedstawienie. Choćbym nawet nie krył się ze swoją pasją i umiejętnościami, to ten akurat taniec i tak zostawiłbym wyłącznie dla swoich oczu. Czuję się wolny, czuję się sobą, a jednocześnie nie wiem już, kim jestem i nie rozumiem tego, co się wtedy we mnie dzieje. Jak mógłbym komukolwiek to pokazać, nie wiedząc, jak sam mam to interpretować?
  W sali baletowej jest więcej niż jedna para oczu, jak się okazuje. Kiedy tańczę, jestem jak w transie, choćbym nawet to zauważył, chyba i tak bym tego nie pojął. Ale kiedy muzyka już prawie dobiega końca, a ja w lustrze widzę zszokowaną twarz Terry'ego, nieruchomieję, nim udaje mi się skończyć taniec. Dyszę, zmęczony całym dzisiejszym treningiem, ale poza tym jestem jak słup soli. I nawet dźwięk jego głosu nie wyrywa mnie całkiem z tej stagnacji, choć zdecydowanie przyspiesza moment, w którym w końcu jestem w stanie się ruszyć.
  — Как долго ты здесь, Teril? — głos mam zachrypnięty od wielogodzinnego wysiłku i wcześniejszych wrzasków. Choć bardzo tego nie chcę, w tonie mojego głosu wybrzmiewa zdradliwa, rozedrgana nuta przerażenia. Nie od razu orientuję się, że odezwałem się w niewłaściwym języku, wyczytuję to dopiero z jego miny. — Izvini. Ja spytał kogda ty przyszeł?
  Angielski wymyka mi się spod kontroli, gubię słowa i wymowę nawet mocniej, niż we wrześniu. Wszystko wymyka mi się spod kontroli, jeśli mam być szczery. Zwykle jestem opanowany i pokazuję to, co chcę pokazać. Teraz jestem jednak zmęczony, wciąż roztrojony ekspresją tańca i zszokowany, i jak nigdy można ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Podnoszę się z kolan, na których trwałem aż do tej pory i wyłączam gramofon. Przeczesuję mokre od potu włosy palcami, zaczesując je do tyłu. Prostuję się też, próbując odzyskać wizualny rezon.
  Przez krótką chwilę oszukuję się, że może nie widział zbyt wiele, ale jego mina i słowa mówią same za siebie. Podchodzę więc do niego szybko, długimi krokami tancerza i łapię go za rękę, wciągając go do środka sali. Zerkam krótko na korytarz, by upewnić się, że nie ma tam nikogo więcej i zamykam drzwi, tym razem używając do tego zaklęcia.
Zatrzymuję się przed nim i przez moment próbuję spojrzeć mu w oczy, ale nie umiem.
  — Ty nie możesz nikomu... — zaczynam, ale brzmię ostro, rozkazująco i wcale mi się to nie podoba. Jak ojciec. Nie chcę tak brzmieć. Kręcę więc głową i wydobywam z siebie o wiele cieplejszy, bardziej do mnie podobny ton — Teril... Nie mów nikomu. Pażałsta.
Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 1379
  Liczba postów : 972
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptyWto 10 Wrz - 21:47;

Było to być może najpiękniejsze, co w życiu widział i bynajmniej nie chodziło wyłącznie o jego słabość do Ślizgona, choć – oczywiście – na widok Daniila wbrew wszelkiemu rozsądkowi zrobiło mu się naprawdę gorąco. Nie, tutaj chodziło o coś więcej, o pewien przekaz, pewną wolność i swobodę ekspresji wydobyte poprzez nieludzką wręcz precyzję. Terry nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego. Balet kojarzył mu się z czymś odległym, wyszukanym, niepasującym do jego przeciętnego życia. Tancerze oglądani w filmach byli nienaturalnie piękni, nienaturalnie opanowani – Daniil był inny. To z jaką pasją miotał się po parkiecie, ile emocji wydobywał z siebie z każdym ruchem… Puchon choćby chciał, nie mógł oderwać wzroku. A prawda była taka, że wcale nie chciał. Żaden był z niego artysta, na sztuce nie znał się wcale, jednak jeśli coś przeżywał, to przeżywał to mocno, prawdziwie i całym sobą. Zapytany, nie potrafiłby znaleźć odpowiednich słów, by określić, czym właściwie jest piękno, ale w tamtej chwili nie miał wątpliwości, że był świadkiem czegoś nadzwyczaj pięknego. Nic więc dziwnego, że czuł się jak zaczarowany, z wypiekami na policzkach i rozdziawioną buzią śledząc każdy skok, każde miękkie lądowanie, każdy rzut na podłogę i każde podźwignięcie się. Jak on to robi? Z narastającym podziwem Terry napawał oczy występem, który w innych okolicznościach nie pozostawiłby po sobie żadnego śladu – jakby nigdy tak naprawdę nie istniał. Tak niewiele brakowało, a coś tak wspaniałego przepadłoby na zawsze.
Kiedy Ślizgon go zauważa, świat na moment zatrzymuje się w miejscu – przed chwilą roztańczony i rozedrgany, teraz okropnie cichy i nieruchomy, choć muzyka przecież nieprzerwanie dobiega z wnętrza gramofonu. Ale to nie muzyka tak chłopaka poruszyła. Widząc wymalowane na twarzy Daniila zaskoczenie, Terry od razu zorientował się, że nie powinno go tu być. Nie było tu dla niego miejsca, wtargnął i naruszył coś, co naruszone zostać nie powinno. Przed chwilą zafascynowany, teraz czuł się jak intruz, jakby nakrył kolegę na czymś osobistym, intymnym.

- Ja... przepraszam, usłyszałem muzykę z korytarza i… sorry nie chciałem… nie wiedziałem… - zaczął się plątać, z każdym słowem oblewając się coraz dorodniejszym rumieńcem. Był pewien, że Daniil zaraz na niego nakrzyczy, wyrzuci go za drzwi i więcej się do niego nie odezwie, nic takiego się jednak nie wydarzyło i chwilę później został wciągnięty do środka, a drzwi za nim zamknęły się z cichym kliknięciem. Jak skołowaciały obserwował co się dookoła niego dzieje, z początku ani trochę nie rozumiejąc, o co chodziło Ślizgonowi. Chwilę zajęło, zanim trybiki w jego głowie wskoczyły w odpowiednie zapadnie.
- Nie mów…? – zamrugał zdziwiony. Czy to możliwe, żeby chłopak chciał to utrzymać w tajemnicy? Taki talent? Przecież podziwiałaby go cała szkoła! Coś w głosie Ślizgona zdradzało jednak, że naprawdę zależało mu na uzyskaniu odpowiedzi, więc po chwili, która mogłaby trwać wieki, Terry powoli kiwnął głową – Jasne, nie ma problemu. To Twoja historia.

Przez chwilę stali w ciszy, która zdawała się głośniejsza od niejednego krzyku, każdy z nich pogrążony we własnych myślach. Atmosfera zdawała się gęsta – od niepewności, od plątaniny emocji, od potu i ukradkowych spojrzeń. Terry bał się… nie, on po prostu nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Doświadczywszy przed chwilą czegoś równie pięknego, teraz nie potrafił w żaden sposób oddać tego, co czuł. A chciałby. Chciałby móc przekazać Daniilowi, jak ogromne wrażenie zrobił na nim ten taniec, ile emocji w nim wywołał i jaki podziw wzbudził. Chciałby być w stanie przelać choć połowę tego co czuł na stojącego przed nim chłopaka, bo może wtedy zobaczyłby, jak prezentuje się w jego oczach.
- Nie żartowałem. To naprawdę było wspaniałe. – powtórzył cicho, nieśmiało, nie chcąc spłoszyć i tak już zdenerwowanego Ślizgona.
Powrót do góry Go down


Daniil Egorov
Daniil Egorov

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 182
C. szczególne : rosyjski akcent, postura tancerza
Galeony : 303
  Liczba postów : 390
https://www.czarodzieje.org/t22487-daniil-artyom-nikola-cirilowicz-egorov#746222
https://www.czarodzieje.org/t22550-poczta-daniila
https://www.czarodzieje.org/t22486-daniil-egorov-kuferek#746221
https://www.czarodzieje.org/t23324-daniil-egorov-dziennik
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptyPią 13 Wrz - 22:55;

  W pierwszej chwili może tego nie doceniam, ale jeśli było mi przeznaczone, żeby ktoś w końcu odkrył mój sekret, Terry zdaje się być do tego najodpowiedniejszą osobą. Jedyną słuszną; sam zdążyłem dopuścić go bliżej siebie, niż kogokolwiek innego. W ciągu całego roku, zwłaszcza po naszym nocnym spotkaniu w kuchni, bywały momenty, gdy biłem się z myślami, czy mu nie powiedzieć, ale strach i tendencja do katastrofizowania brały wtedy górę.
  Może niesłusznie?
  Może powinienem był powiedzieć mu już dawno temu? Przecież teraz reaguje najlepiej jak to możliwe. Ja zachowuję się jak narwany kretyn, mówię do niego po rusku, nie potrafię znaleźć słów, a kiedy już na jakieś wpadam, to brzmią dużo ostrzej, niż kiedykolwiek dotąd, a on… on po prostu prawi mi komplement. Wpierw trochę się miota, widzę, że trochę nie rozumie, ale koniec końców nie zadaje nawet pytań – po prostu przyjmuje to do wiadomości i mnie chwali.
  Jeśli mam być szczery, szokuje mnie to prawie tak samo mocno, jak jeszcze przed chwilą jego widok. W odpowiedzi najpierw marszczę brwi, potem czerwienieję, aż w końcu parskam niekontrolowanym śmiechem, nie dlatego, że widzę w tym coś zabawnego, a raczej dla rozładowania emocji. Czerwienieję jeszcze bardziej, bo dostrzegam, jak bardzo popękała moja maska, jak wiele z tego, co zwykle wiem tylko ja, teraz widać jak na otwartej dłoni. Jest mi z tym głupio, źle, ale jednocześnie czuję zaskakującą ulgę. Biorę głębszy wdech, by się uspokoić, i choć nie pozwala mi to w pełni odzyskać utraconego rezonu, to łapię namiastkę wewnętrznej równowagi.
  — Przepraszam, nie chciałem tak… — ręką wywijam w powietrzu bliżej nieokreślonego kręćka, wskazując w stronę drzwi. Chcę w ten sposób nazwać wszystko to, co wydarzyło się przed momentem. — Ja… nie wiem, szto powiedzieć. Nie planował mówić. Wiesz, komukolwiek. No ale teraz to mnie już nie trzeba, ty widział dostateczno.
  Trudno powiedzieć, czy brzmię na rozgoryczonego, zmartwionego, złego, wystraszonego, czy jednak rozbrzmiewa we mnie ulga. Po części czuję wszystko to na raz i jednocześnie nic nie przeważa. Mam w głowie mętlik, sam już nie wiem, co się w niej dzieje, a to dla mnie nowość. Zakładam ręce za głowę, robię małe kółko po parkiecie, przez moment nie mówiąc nic, aż w końcu przystaję i przyglądam mu się przez moment.
  — I nie bawi cię to? — pytam trochę znienacka, trochę nie na temat. Mam na myśli taniec, ale wyrywam to pytanie z kontekstu własnych myśli, tworząc skróty, za którymi Puchon może nie nadążyć. — Ty mówisz, że wspaniałe. I ja wierzę tebie, bo wiem… — gryzę się w język ciut za późno i komentuję to westchnieniem. Tego tylko brakuje, by teraz pomyślał, że jestem nadęty. Zresztą dziś wcale nie jestem z siebie zadowolony, więc czy na pewno tak do końca wiem? — Ale ty nie śmiejesz się i ja… ja nie pojemaju.
  Nie mieści mi się w głowie, że ktoś w moim wieku – ba, młodszy ode mnie – jest w stanie zrozumieć taniec. Że nie bawi go to, że mam na sobie baletki, a podziwia całokształt. Kocham być podziwiany, chcę być podziwiany i w każdej innej sytuacji czerpałbym z tej chwili garściami, ale teraz staję przed nim i usilnie próbuję zebrać to wszystko w jedną, sensowną całość. I w ogóle mi nie wychodzi.
  — W Durmstrangu wszystkich to bawiło.
  Dodaję ciszej, sięgając do wspomnień, które nie miały w sobie nic dobrego. Bawiło ich, o tak, i mieli wyjątkowo brutalny sposób okazywania rozbawienia.
Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 1379
  Liczba postów : 972
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Nieplanowana widownia QzgSDG8




Gracz




Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia EmptyNie 22 Wrz - 21:11;

Cała ta sytuacja wydawała mu się do pewnego stopnia nierealna, jakby zasnął i nadal nie do końca się przebudził. Tylko dlaczego miałby śnić akurat o Ślizgonie, na dodatek w tak nieoczywistych okolicznościach? Przecież nigdy w życiu nie widział baletu na żywo, nie mógł więc samemu wymyślić sobie czegoś tak… W jego słowniku brakowało epitetów, które oddałyby wszystko to, co czuł, obserwując ukradkiem taniec kolegi. Był poruszony, przejęty, zafascynowany spektaklem, który zdawał się przekazywać światu coś, co kotłowało się w głowie Daniila. Nigdy by nie przypuszczał, że taniec zrobi na nim takie wrażenie – daleko mu było przecież do tych wszystkich zaczesanych na żel snobów, którzy w garniturach lub golfikach popylali do opery czy filharmonii. Terry nigdy nie rozumiał, co takimi ludźmi kieruje, przecież to nie możliwe, żeby faktycznie dobrze bawili się na podobnych występach. Cóż, teraz powoli zaczynał uświadamiać sobie, gdzie leżał urok tych przedstawień. Tu nie chodziło o fabułę czy dobrą zabawę, a obcowanie z prawdziwym pięknem, nie zrodzonym, a wykutym ciężką pracą i nieludzką precyzją. To co Daniil potrafił zrobić ze swoim ciałem przez tę krótką chwilę, podczas której Terry mógł go obserwować zza uchylonych drzwi – to była sztuka. Wydawał się przy tym taki… Prawdziwy. Wcześniej tego nie dostrzegł, ale widząc Ślizgona teraz, piętnastolatek od razu zrozumiał, że dopiero tańcząc Daniil był w pełni sobą, był w swoim żywiole.
Tym większe było jego zdziwienie, kiedy chłopak poprosił go o zachowanie w tajemnicy tego, co zobaczył. Dlaczego chciałby ukrywać coś, co ewidentnie sprawiało mu taką satysfakcję?
- Nikomu nie powiem, słowo. – powtórzył łagodnie, widząc mieszaninę emocji, która malowała się na tej pięknej, zazwyczaj opanowanej twarzy. Chciał go uspokoić, zapewnić, że z jego strony nie musi się niczego obawiać, był w końcu ostatnią osobą, która wyjawiłaby cudzy sekret bez zgody właściciela – sam przecież cały rok ukrywał cząstkę siebie i za żadne skarby nie chciałby, by ktokolwiek, komu zaufał na tyle, by wyjawić prawdę o swojej orientacji, zaczął chodzić po szkole ogłaszając ów nowinę wszem i wobec.
Przez moment stał jak kołek, obserwując krążącego po sali Ślizgona, zastanawiając się, czy powinien wyjść, czy może chłopak zastanawia się, jak ukarać go za wtargnięcie bez pukania i przeszkodzenie w treningu. Czuł się nieswojo, stercząc z torbą pełną książek w tym małym tanecznym królestwie, które musiało ostatnimi czasy stanowić dla Daniila azyl – bezpieczny kąt, który on teraz bezceremonialnie naruszył.
- Bawi? – powtórzył, nie bardzo rozumiejąc pytanie, nawet po tym, jak Ślizgon spróbował je doprecyzować – Dlaczego miałbym się śmiać? – zapytał całkowicie poważnie, marszcząc brwi i przyglądając się uważnie stojącemu w pewnej odległości chłopakowi. Malujące się na piegowatej twarzy zmieszanie ustąpiło dopiero na wieść o tym, jak pasję Daniila traktowano w jego poprzedniej szkole. Spojrzenie Puchona złagodniało, kiedy pojawiły się w nim cień troski i smutku. Sam dobrze wiedział jak to jest, być wyśmiewanym i gnębionym przez rówieśników, zaczął więc trochę lepiej rozumieć pobudki i obawy Ślizgona. – Ani trochę mnie to nie bawi. Uważam, że to piękne. – dodał spokojnie, posyłając chłopakowi nieśmiały uśmiech – Tak jak mówiłem, ode mnie nikt się nie dowie, nikomu zresztą nie musisz mówić jeśli nie chcesz, ale… - zawahał się, bo czy z takim bagażem doświadczeń jaki posiadał, mógł składać podobne obietnice? Prędko jednak zreflektował się i dokończył: - …ale nie wydaje mi się, żeby ktoś w Hogwarcie miał problem z tym, że tańczysz balet. Moja przyjaciółka, Harmony, chyba nawet się poznaliście, jeździ figurowo na łyżwach i nie słyszałem, żeby ktokolwiek robił jej z tego tytułu uszczypliwości. A jeśli nawet ktoś by spróbował… - uśmiechnął się odrobinę zadziorniej – Wiesz, nie jesteś tu sam, więc jeśli ktoś by ci się naprzykrzał, to wystarczy jedno słowo. Słyszałem, że ostatnimi czasy panuje plaga ośmiornicowych włosów i ubrań zamieniających się w kaftany bezpieczeństwa. – wyszczerzył się z błyskiem w oku, bo choć nie był skory do przemocy, to nie zastanawiałby się dwa razy nad nieszkodliwą nauczką dla naśmiewających się z kogokolwiek osiłków.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Nieplanowana widownia QzgSDG8








Nieplanowana widownia Empty


PisanieNieplanowana widownia Empty Re: Nieplanowana widownia  Nieplanowana widownia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Nieplanowana widownia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Nieplanowana widownia QCuY7ok :: 
retrospekcje
-