DATA URODZENIA 31 październik 2005 CZYSTOŚĆ KRWI 100% MIEJSCE URODZENIA Colmar, Alzacja (Francja) MIEJSCE ZAMIESZKANIA Dolina Godryka, Wielka Brytania W HOGWARCIE JEST OD KLASY Dopiero zaczyna studia w Hogwarcie OBECNIE JEST NA ROKU I studencki WYMARZONY DOM w jej sercu są tylko barwy czerwieni; Gryffindor WYBRANY WIZERUNEK Mara Lafontan
Wyglad
WZROST 173 BUDOWA CIAŁA Smukła o delikatnych proporcjach sylwetka, której atutem są długie nogi i łabędzia szyją, którą okalają zawsze luźno puszczone gęste pukle KOLOR OCZU Jasne o morskim zabarwieniu KOLOR WŁOSÓW Hebanowi przeplatany pasmami muśniętymi słońcem ZNAKI SZCZEGÓLNE Materiał ubrań umorusany farbami, zaś opuszki palców przybrudzone grafitem ołówka; spędza zbyt długie godziny nad teksturą papieru. Roztacza też wokół siebie lawendowy zapach tkany bergamotką i piżmem, a jej szyję zdobi złoty łańcuszek z ozdobną zawieszką z czarnym turmalinem. PREFEROWANE UBRANIA Subtelne, pełne delikatności tkaniny, które zdobią jej smukłą sylwetkę. Francuskie kroje o minimalistycznych aspektach i o nieprzesadzonej barwie, intensywnie podkreślające dojrzewającą w zeń kobiecość. Szyfonowe sukienki, lniane koszule i spodnie z domieszką bawełny. Nie nosi też szpilek.
Historia i charakter
Nie jestem szalona. Moja rzeczywistość jest tylko inna od twojej.
Czas ulatywał przez palce, niczym nici, którymi tkano zmyślnie zdobione szaty; śmiech ledwie dziecka odbijał się od ścian niewielkiego domku w Colmar, który położony w magicznej części malowniczego miasteczka, znajdował się nad rzeką La Lauch. To tam Clementine stawiała pierwsze, jakże niezgrabne kroki. Ufnie i naiwnie trzymając dorosłą dłoń matki, podążała jej śladem, mimo iż upadki zdarzały się nader często. Zawziętość charakteru nie pozwoliła jednak zrezygnować, a już na pewno nie z tak prozaicznej rzeczy, dzięki której mogła eksplorować wielki świat, który swym rozmiarem zdawał się przytłaczać większość ludzi. Subtelne oznaki genu, wielokrotnie dziedziczonego od strony Mathilde, coraz częściej uwydatniały się, gdy mała dziewczynka z radością deliberowała rzeczywistość. Zmiany nie wydawały się wielkie i zachwycające, lecz na tyle wyraźne, że pani Bardot przestała mieć wątpliwości, jakoby jej jedyna latorośl odziedziczyła gen metamorfomagii, co czyniło ją kolejna w linii Noiretów, do której miała przylgnąć plotka powtarzana od lat. Nie lękała się jednak tego, cierpliwie tłumacząc mężowi, że to wszystko, co ich otacza jest w pełni n o r m a l n e. Nie istniały wszak żadne zapiski potwierdzające jakiegokolwiek legendy z Salem, gdzie to uczyła się większość rodziny od strony kobiety. To tam wyjeżdżali z niemal każdą dziedziczką rodowych tradycji, często upatrując sobie mężów z Ameryki, byle i ich dzieci miały szansę dotrzeć za ocean, gdzie mogli pobierać naukę w szkole okraszonej iluzją wiedźmich przypowieści. I nie było inaczej z Mathilde, choć ta przyszłego męża znalazła tuż po studiach, gdy powróciła do ukochanej Alzacji. Lata mijały. Clementine coraz pewniej stawiała kroki, a włosy jeszcze częściej zmieniały odcienie. Emocje w drobnym ciele małej dziewczynki wydawały się ogromne, podobnie jak niezrozumienie, gdy przyglądała się sobie w lustrze. Słyszała też krzyki, gdy rodzice głośniej niż zazwyczaj dyskutowali o wszystkim; o jej przyszłości, o tym kim miała się stać i o tym co mogło ją spotkać, bo choć Oliver wcale nie zaprzeczał talentowi żony w kwestii eliksirów i zdolnościom metamorfomaga, podświadomie obawiał się, że blagierstwa powtarzane od pokoleń – mogą okazać się prawdą. Z przestrachem więc spoglądał na Mattie i jedyne dziecko, a rozum podpowiadał, że nic złego się nie wydarzy. Nie mogło. Nie wyobrażał sobie ich utracić.
Jeszcze przed śniadaniem – wierzę w sześć absolutnie niemożliwych rzeczy
Od kiedy Clementine zaczęła mówić, Mathilde poświęcała córce ogrom czasu, by przekazać jej swą mądrość dotyczącą niezwykłego genu, a także ofiarować wsparcie, którego ledwie kilkulatka poszukiwała, ufnie spoglądając na twarz rodzicielki. Potakiwała głową, jakby próbując z całych sił zrozumieć najbardziej nieoczywiste aspekty, bowiem to dawało jej szansę, by w przyszłości stać się jak matka. Oliver coraz rzadziej bywał w domu. Wyjeżdżał, tłumacząc to obowiązkami ministerialnego dyplomaty, przez co nikt nie protestował. Dawało to wszak więcej możliwości poznania rodzinnych historii, pełnych tajemnic i zagadek, bo choć ciemnowłosa czarownica powtarzała małej Tiny, że wszystko zdaje się być przypowieścią, oczy dziecka błyszczały z fascynacji, że jej prababki mogły być tak zmyślne, by ich potomkinie stały się wyjątkowe. Oczywistym było natomiast, że n i k t nie wspominał o widmie ceny, jaką niektórym przyszło zapłacić, bowiem Oblivitra została uznana za chorobę rodzinną, którą niektórzy musieli zostać naznaczeni. I tylko Maria – babcia – powtarzała, że to nie może mieć związku z klechdą, bowiem – czasem nawet ona – sprawiała wrażenie tej, która nie ufa w pełni przypowiastką o wiedźmich kobietach Noiretów.
Clementine trafiła do francuskiego Beauxbatons. Otoczona ferworem piękna, wrażliwości – szybko pojęła, że to jedyne właściwe miejsce. Do szkoły trafiła jako bardziej świadoma swojego talentu metamorfomagicznego, dzięki czemu nawet w chwilach nieobjętych nauką, starała się ćwiczyć. Opisywała to matce, kierując do niej listy pełne opowiadań o przyjaciołach, nauczycielach, a nawet i postępach, choć te zdawały się nie być aż tak spektakularne. Szczególnie ukochała sobie transmutację i zaklęcia – w przeciwieństwie do Mathilde, która całą siebie zawierzyła eliksirom, stając się wybitną twórcą kolejnych mikstur i poszukiwaczem rzadkich ingrediencji. Dwa lata minęły nader szybko, a przerwa świąteczna przyniosła za sobą ból i cierpienie. Gwałtowny wybuch w eliksiralnej piwniczce, gdzie pracowała pani Bardot, doszło do eksplozji. Błędne złączenie składników wydawało się być parszywym zrządzeniem przekornego losu, lecz w skutkach okazało się być tragiczne. Ciekawa jak dotąd świata Clementine, stała się bardziej wycofana. Nie podążała już nieznanym śladem, by eksplorować codzienność. Rozmyślała, co można było zrobić lepiej, byle cofnąć czas, by Mathilde pozostała z nią. Pieczę nad jej wychowaniem przejęła na kilka miesięcy Maria, która obserwowała coraz to bardziej gasnącą iskierkę w błękitnym spojrzeniu wnuczki, aż wreszcie pojęła, że regresja strawiła jej serce, zaś ona nie potrafiła dokonać żadnej z prozaicznych rzeczy, których nauczyła matka – względem metamorfomagii. Było to przerażające, choć kobieta wcale nie naciskała na dziewczynkę, zagubioną w ogromnym świecie, w którym to brakło najważniejszego dla niej spoiwa.
Jesteś szalony, brak ci piątej klepki, jesteś wariatem, ale tylko wariaci naprawdę coś są warci.
Oliver podjął decyzję; jego powrót wiązał się z wyrzeczeniami, bo choć nie było go tego feralnego dnia przy żonie i córce, dzisiaj musiał być obecny w życiu Clementine. Wiedział też, że ta nie mogła poznać prawdy o bracie, który był w jej wieku i chodził do Hogwartu, wszak to miało poddać destrukcji relację z dzieckiem. Kłamał, mijając się z prawdą w połowie drogi i kłaniając w pas za nuty wyrozumiałości. To przez to zdecydował się zabierać zagubioną nastolatkę w podróże, co wiązało się z licznymi zmianami szkół. Od Beauxbatons, przez Taktshang, Red Rock, Calpiatto po Stavefjord, gdzie nie odnalazła prawdziwych p r z y j a c i ó ł. Pozostawała zagubionym cieniem, pełnym zwątpienia i niepewności. Ojciec natomiast sądził, że tak jest dobrze, że to jest właśnie odpowiednie i pozwoli zapomnieć, lecz już po pierwszych miesiącach, gdy w trakcie kolejnej przerwy, Tiny wróciła do domu, sięgając w wolnych chwilach po różdżkę, zauważał w dziecku zawziętość. Ćwiczyła, by nie pamiętać – tak jak powtarzała, lecz po zmroku, gdy światła gasły, a ona rozsiadała się przed lustrem, nadal starała się ćwiczyć. Poszukiwała drogi powrotu do wykrzesania z siebie metamorfomagicznego pierwiastka, bo to za nim tęsknił. On dawał poczucie, że była blisko Mathilde, jednak przeklęty los… Wodził ją w tę i we w tę, a żadna z ksiąg, które odnalazła w kolejnej szkole, do której dołączyła, nie dawała żadnych perspektyw na rozwiązanie głęboko skrywanej zagadki. List o śmierci Marii przyszedł nagle. Odeszła naturalnie, we śnie. Serce Clementine raz jeszcze rozpadło się na drobne kawałki, choć tym razem przelewała na papier swoje myśli. Kreowała rzeczywistości, dzięki magicznym ołówkom i kredkom, przez co jej nadgryzione zębem czasu obrazy, stawały się żywsze, gdy z użyciem inkantacji transmutacyjnych, nadawała im bardziej wypukłe kształty; czyniąc z roślin, owoców czy materiałów sukien realne, możliwe do dotknięcia rzeźby. Sztuka ją koiła, a im starsza była, odnalazła więcej radości z przebywania wśród rówieśników, odkrywając w sobie pokłady spontaniczności i odwagi, co czyniło zeń jeszcze lepszą w relacjach z innymi. Do tej pory nie przywiązała wszak do nikogo uwagi, ale w Salem zdołało zmienić się wszystko. Oliver nie był pewien tej podróży. Pragnął pozostawić córkę w Europie, lecz ta w sposób buntowniczy, niemal nieposłuszny, wyperswadowała ojcu chęć tego wyjazdu. Tłumaczyła to możliwością zrozumienia tamtejszej kultury i poznania wszelkiej enigmy, którą okraszone było nazwisko matki. Mężczyzna ugiął się więc pod ciężarem argumentów, a szesnastolatka niemalże z obsesyjną satysfakcją wyczekiwała dnia, gdy przekroczy próg szkoły. Zdawała się być pochłonięta przez to, a im dłużej to trwało – tym ekscytacja stawała się jeszcze większe. Wreszcie ten dzień nadszedł, a ciemnowłosa nastolatka z radością wkroczyła do Salem, gdzie nie znając nikogo – obrała sobie jasny cel. Pragnęła trafić do biblioteki, choćby za cenę szlabanu, choć to nie było potrzebne. Od pierwszych chwil odnalazła się wśród równolatków, śmiejąc się i ufając coraz chętniej innym. Czuła, że to miejsce jest jej bliższe niż jakakolwiek inna szkoła, dlatego jedną z uczennic wprowadziła w świat własnych arkanów, co wydało się kuszące. Żaden jednak z tomiszczy odnalezionych na wysokich półkach szkolnej książnicy nie dawał jasnej odpowiedzi. Wspominano o regresji w metamorfomagii, próbach odzyskania dotychczasowych umiejętności, lecz każda próba spełzała na niczym, aż do dnia, gdy zobaczyła jego. Uśmiech nieznajomego chłopca sprawił, że serce Clementine gwałtownie zabiło, a oddech spłycił się tak, że nie umiała zaczerpnąć powietrza. Patrzyła na niego zafascynowana, pełna niezrozumiałych jak dotąd emocji; intensywnych i nieokreślonych, a podobne towarzyszyły jej przed laty, gdy to Mathilde nauczała ją w s z y s t k i e g o. Gwałtowność tej chwili przerwana została przez przyjaciółka, która jednym szturchnięciem zmusiła Tiny do spojrzenia na końcówki swoich włosów. Stały się one burgundowe, przepełnione splotem jasnych pasemek. I to wtedy pojęła, że dostała szansę; być może jedyną, a być może całkiem powtarzalną, bo choć od tamtego popołudnia, niemalże drżała na widok chłopca o bujnej czuprynie, miała inny cel. Szczenięcia miłość musiała zaczekać, bowiem dla nastolatki liczył się powrót tego, co we wspomnieniach zdawało się pozostać już tylko mrzonką. A choć była marzycielką, pełną subtelnej odwagi, poświęcając dobro dla własnych przyjaciół, którzy byli tylko chwilowym epizodem. Śmiejąc się wśród nich, pozwalała sobie na znacznie więcej, łamiąc jednocześnie pod prozą nastoletnich możliwości, by już n i g d y nie pozostać w ukryciu, chowając się za fasadą własnych obaw. W Salem narodziła się na nowo, otrzymując od losu nie tylko szansę na rozwijanie daru, co było przez lata jej celem, do którego zawzięcie dążyła. Stała się też tajemniczą, ale i jednocześnie otwartą na świat dziewczyną, która chciała go odkrywać i przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza.
Wszystko jest możliwe, trzeba tylko wiedzieć o sposobach
Tuż po skończeniu szkoły wyjechała do Europy razem z Oliverem. Nie planowała studiów, chcąc skupić się wyłącznie na własnym genie, który powoli powracała do niej, dając możliwości przemiany. Nadal poszukiwała odpowiedzi na wiele niezadanych jak dotąd pytań, coraz częściej odwiedzając Dolinę Godryka, bowiem ojciec pozostawał w Londynie, pertraktując z tamtejszymi dyplomatami. Ona zaś opowiadała duchowi babci, który zamieszkiwał niewielką chatę o wszystkim, co zdołało się wydarzyć, lecz pewnego dnia miało to prysnąć. Oliver postanowił wrócić do Alzacji, gdzie chciał ściągnąć Clementine. Ta po raz kolejny buntowała się jego woli i decyzjom, które były nielogiczne. Wydawało jej się, że jest dorosła, że już tylko bezmiar wyobraźni może ją ograniczać, lecz ten pozostawał nieugięty, dopatrując się w córce iskry żony, która odeszła przed laty. Kłótnie odbijały się szerokim echem, pełnym niezrozumienia i absurdu, aż wreszcie po dniach pełnych tupania nogą, kręcenia nosem i sprzeciwów – ugiął się pod wpływem dziewczęcego uroku. Warunkiem miały okazać się jednak studia w Hogwarcie, co ciemnowłosa przyjęła z jękiem i niezadowoleniem, lecz też perspektywą, że będzie mogła pozostać w towarzystwie babci, która wydawała się w przemierzeniu zagadkowej przyszłości, niezwykłą towarzyszką.
Rodzina
★ Mathilde Noiret † - matka; ukochana i niepowtarzalna, z którą miała bliską więź emocjonalną. Wiedziała o wszystkich troskach i zmartwieniach dorastającej córki. Wspierała ją w decyzjach i wyborach, szkoląc w opanowaniu genu metamorfomagii, by pewnego dnia nie płatał jej żadnych figli. To właśnie jej śmierć rzutowała na regresję dziewczęcych umiejętności. Mathilde pochodziła z francuskiej rodziny czarownic, która osiedlona była na dwóch kontynentach, w Europie (Francja) i w Ameryce (USA). To z tego powodu wiele czarownic i czarodziejów wybierało Salem, jako swoją szkołę, a następnie studia. Kobieta ukończyła tam eliksiroznastwo, dzięki czemu przez lata tworzyła przeróżne mikstury, kreując tym samym swój biznes. ★ Olivier Bardot - ojciec; łączy go specyficzna więź z córką, która jest jedynym, oficjalnym dzieckiem francuskiego dyplomaty. Od zawsze pozostawał sceptyczny dla legend i wyimaginowanych historii krążących wokół rodu żony, choć tę darzył miłością bezgraniczną. Po jej śmierci postanowił zabierać córkę w dalekie podróż, nawet za cenę corocznych zmian szkoły. Wierzył, że w ten sposób będzie miał na nią oko, choć w rzeczywistości - od zawsze wydawał się być odległą personą w życiu Clementine. ★ Maria Noiret † - babcia; a właściwie duch babci, który żyje w Dolinie Godryka. To przez jej matkę zrodziło się wiele legend w rodzinie Noiretów, powtarzających długoletnią plotkę o pakcie z Salem. Jednym z warunków, dla których Olivier pozwolił zostać Clementine w Anglii, tym samym zmuszając ją do studiowania w Hogwarcie, była gwarancje, że jego córka zamieszka z Marią. ★ Benjamin O. Bazory - przyrodni brat, o którym nie ma pojęcia.
Ciekawostki
★ W przeciwieństwie do wielu kobiet z rodziny od strony matki, w Clementine drzemie artystyczny pierwiastek - nie ma talentu do ważenia eliksirów, ani tym bardziej rozpoznawania jakichkolwiek ingrediencji, które pomogłyby je stworzyć; ★ Poświęca się w pełni transmutacji, którą rozwija w każdej wolnej chwili. W przyszłości chciałaby móc przenosić talent do tej dziedziny magii i z jego pomocą rozwijać swoją pasję względem projektowania ubrań. Wierzy, że dzięki temu nie potrzebowałaby modelek. ★ Jest zafascynowana światem, który odkrywa każdego dnia w Dolinie Godryka, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że Hogwart, jak i nieodkryte miejsca w magicznej części Londynu dają więcej perspektyw, podobnie do wcześniejszych krajów, w których żyła. ★ Najbardziej przywiązała się do Salem i po skończeniu studiów, to właśnie do Ameryki chciałaby wyruszyć w długą, czarodziejską podróż. ★ Jak typowa kobieta - ma ogromną szafę z milionem ubrań, które większość stworzyła sama. Jej sypialnia w domku babci, z którą mieszka, przepełniony jest wieloma tkaninami, krojami i kilkoma manekinami. ★ Uwielbia czytać i oddaje się w pełni temu, gdy tylko nadarzy się okazja. Z drugą - dość relaksujących czynności - jest gra na pianinie, bo choć ćwiczyła tę umiejętność jako mała dziewczynka, to od czasu do czasu uwielbia pobrzdąkać. ★ Ma delikatny i melodyjny głos, co w sytuacjach, gdzie się pyskata, może nie być traktowane zupełnie poważnie. ★ Często buja w obłokach, tracąc kontakt z rzeczywistością. ★ Kwestię metamorfomagii pozostają dla niej zagadką; potrafi zmienić kolor włosów i poszczególne części ciała, nie przeszła jednak pełnej metamorfozy. Ta umiejętność w gronie najbliższych nie jest jednak tajemnicą. ★ Boi się eksperymentowania z eliksirami. ★ Nie jest świadoma Oblivitry, a chwilowe zaniki pamięci traktuje jako coś normalnego, usprawiedliwiając to swoim zapominalstwem.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!