@Huxley WilliamsPrzechylił roztropnie głowę, zastanawiając się, czy to gra słońca, czy Huxleyowi zaczerwieniły się uszy, a kilka z tatuaży ewidentnie wskoczyło za linię materiału jego ubrań, jakby chowając się ze wstydem. Czy musiał umieć
czuć jego emocje, skoro Williams nie był szczególną enigmą i odczytywanie ich nie było szczególnie trudne?
-
Rozumiem. - powiedział, nie próbując ukryć rozbawienia w głosie, choć zachowywał powagę na twarzy, przyglądając mu się tak z góry-
Może coś w tym jest, może mam dość niejasne uczucia. - zagdybał sobie, bo może taka była prawda. Rzeczy, których był pewien rok temu w venetii, pół roku temu szybko zweryfikowały HImalaje. Założenia, podług których funkcjonował w otoczeniu Huxa sprawdzały się, póki co, ale dokąd prowadziły? I o jakie szczególne emocje się opierały?
-
Niektóre rzeczy są po prostu we mnie, wiesz. - mówił swobodnie, obserwując leniwy ruch chmur na niebie -
Nie ma żadnych amuletów, naszyjników ani magicznego jedzenia, które mogłoby być za to odpowiedzialne. - nie każda w życiu rzecz mogła mieć swoje usprawiedliwienie. A jakże prostsze by to było, o ile łatwiejsze, móc zasłonić się parawanem z napisem "kaprys magicznego amuletu" albo zupełnie schować pod kocem, utkanym z wymówki czarodziejskiego zaklęcia, każącego to czy tamto.
Obserwował jego drżące powieki, samemu myśląc o tym, jak Williams był mu szczerze drogi, bliski, jak wiele mu zawdzięczał. Kiedy uchylił jedno oko, uśmiechnął się do tej jego czujnej, zielonej tęczówki niemal pytająco.
Dotyk wytatuowanej dłoni na karku był mu niemal obcy, gest, na jaki Huxley nie pozwolił sobie nigdy, odkąd się poznali, sprowokował na ustach półwila nieco szerszy uśmiech, niemal... zachęcający? Uzdrowiciel, uparcie trzymający go na dystans, unikający nawet tych błahych dla Rosy gestów pokroju chwytania za rękę, muskania włosów, czy zaglądania z bliska w oczy, nagle stał się głodnym zbliżeń i wydało mu się to niebywale urokliwe. Czy to ten malinowy chruśniak? Okoliczności końca lata? Może rzeczywiście został zdradzony przez jakieś zaklęte jedzenie, o którego efektach żaden z nich nie mógł wiedzieć?
Musnął bladymi palcami pokryty krótką szczeciną odrastającego zarostu policzek, obejmując dłonią ucho i kark bruneta, jednocześnie przyglądając mu się z tego zatrważającego bliska. Bardziej niż sam pocałunek intrygowała go ta niecodzienna przecież bliskość, zapach jego skóry, na której permanentnie osiadał już aromat uzdrowicielskich eliksirów i zjednoczonych wil, nieco przypudrowane elegancką, lekką perfumą. Nawet jeśli Hux po tym warg muśnięciu otrzeźwiał z chęcią wycofania się z tej niezręcznej pozycji, dłoń Atlasa trzymała jego kark w tym samym miejscu, tuż przy jego twarzy, tuż przed jego oczami, w których z tej odległości bez wysiłku widział odbicie samego siebie.
-
I co będzie teraz wymówką? - zapytał, przyglądając mu się tę chwilę, nim nie puścił go, by ten spokojnie mógł powrócić do leżenia na jego kolanach. Musiał się jednak odnaleźć w komforcie czy dyskomforcie niepodzielnej już uwagi zaskakująco poważnego spojrzenia Rosy, którego jakimś sposobem nagle przestały już interesować i chmury i słońce, nawet te malinki kiwające się tuż obok nich.