Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 21 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 12 ... 21  Next
AutorWiadomość


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyCzw Maj 19 2011, 14:14;

First topic message reminder :




Na szóstym pietrze znajduje się sala wielkości klasy i kawałek więcej. Nie ma określonego koloru,gdyż każdy uczeń który do niej wejdzie może zmienić kolor miękkiego dywanu i ścian na jakikolwiek sobie wymarzy.Na północnej i południowej ścianie znajdują się dwa wielkie okna, na których parapecie spokojnie mieszczą się dwie osoby. Na czas imprez które często odbywają się w tym miejscu okna można zasłonić wielkimi zasłonami,przez co w pokoju zapada przyjemny półmrok. W jednym z rogów mieści się gigantyczna narożna kanapa,a po podłodze w niewielkich kupkach są porozrzucane kolorowe poduszki. Na pięknej drewnianej szafce stoi różowy gramofon,a w szufladzie można znaleźć całą kolekcje płyt gramofonowych poczynając od klasyki a kończąc na ciężkich brzmieniach. Uczniowie uwielbiają spędzać tu czas,i organizować imprezy.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Cody McKlaster
Cody McKlaster

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 39
  Liczba postów : 33
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyNie Sty 29 2012, 16:38;

Pokiwał głową. Mimo, iż wiele przeszedł, wiele również rozumiał. Musiał szybko się usamodzielnić, więc czasami gadał, jakby był kimś, kto ma doświadczenia życiowe za sobą. Taki już nasz Cody jest.
- Rozumiem cie. Też bym tak postąpił, gdyby mojemu najlepszemu przyjacielowi ktoś coś zrobił. Jednak nie chcę, by tym razem wtrącili mnie do Azkabanu. Bo tym razem, na pewno by to zrobili... - powiedział, przymykając oczy. Skłonny był do wszystkiego, za tych, których kochał, potrafiłby zabić, byleby nic im nie groziło. Cody ma tylko przyjaciół, im tylko ufa i ich tylko kocha. Uśmiechnął się lekko.
- Proszę... - powiedział cicho i lekko drgnął, gdy przytuliła się do jego pleców. Pogłaskał dłonią jej ramię, by wiedziała, że on zostanie przy niej, że jej nie opuści, choćby mieli go wołami od niej odciągać, on i tak tego nie zrobi. Jak na Ślizgona, jest zbyt uczuciowy. Charakterek po mamusi.
- Zostanę wtedy, tak długo, jak będziesz chciała, albo kiedy będziesz miała mnie dosyć... - powiedział, przekręcając na bok głowę, by kątem oka uchwycić jej wyraz twarzy.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyNie Sty 29 2012, 17:15;

- Chyba tylko ty rozumiesz – Odpowiedziała krótko nie mogąc przestać się nikle uśmiechać. Wszyscy inni potępili by ją za to, co zamierza zrobić. Miała zamknięte oczy. Nie miała pojęcia co ich łączy. Ale to naprawdę musiało być coś szczególnego. I nie chciałaby zerwać tej więzi. Zastanawiała się... Czy dla niej też byłby zdolny do zrobienia wszystkiego? Miała nadzieję, że tak.
Podniosła się na placach i ucałowała delikatnie jego kark. Musiała już iść. A szkoda. Bo spędziłaby tu z nim cały dzień. Ale Elena nie może jej uciec. A dzisiaj miał być dzień ostateczny.
- Do zobaczenia... Obiecuję, że wyślę ci sowę... Koniecznie będziesz musiał do mnie przyjechać. Pokaże ci moje łóżko – Puściła mu oczko i zaśmiała się pod nosem. Niee, wcale nie zabrzmiało to dwuznacznie. Wcisnęła się przed niego i położyła mu dłoń na ramieniu, by zmusić go do lekkiego obniżenia się. Usiadła tyłkiem na parapecie. Wpiła się w jego usta z dużym zaangażowaniem w ten gest. Jedną dłoń trzymała na jego karku. Drugą gładziła go po torsie. Potem odsunęła się i ruszyła w stronę drzwi. Machnęła jeszcze do niego przy drzwiach nim zniknęła.

/Corek ma szlaban już, dlatego muszę iść :D Więc jak będziesz chciał, to możesz do niej wpaść, chociaż obecnie nie jest sama ;)/
Powrót do góry Go down


Cody McKlaster
Cody McKlaster

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 39
  Liczba postów : 33
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Sty 30 2012, 20:50;

- Ja wszystkich rozumiem... - powiedział, uśmiechając się lekko. Miał dar do rozgryzania ludzi. Zawsze wiedział, kto go okłamuje, a kto mówi prawdę. Za bardzo ceni sobie prawdomówność, choć się do tego nie stosuje.
- Będę jej wyczekiwał... - powiedział, już mając rzucić jakąś kąśliwą uwagę o łóżku, gdy nagle wbiła się w jego wargi, co mu się osobiście spodobało, nie powiem. Odwzajemnił, na tyle, na ile mógł pocałunek, gdy Corn wyszła, machając mu na pożegnanie. Westchnął i odmachał jej. Stał jeszcze chwilę tak przy oknie. Czy to sen? Czy to jawa? Sam nie wiedział. Za bardzo angażował się w swoje życie uczuciowe i takie są tego efekty. Przejechał sobie dłonią po karku. To zaczyna się robić zbyt skomplikowane. Zaczyna brakować mu na to wszystko siły.
- Boże, w co ja się wpakowałem... - powiedział, by po chwili zabrać koszulę i kamizelkę i wyjść, w sobie tylko znanym kierunku.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Mar 19 2012, 22:45;

Corin bardzo lubiła salę, do której wybrała się zaraz z samego rana. Zawsze było tutaj cicho, pusto. To koiło jej zmysły, pozwalało na kilka sekund bez zbędnych krzyków, monologów kierowanych do ludzi. Taka odmiana od co dziennej rzeczywistości, którą w gruncie rzeczy kochała, ale często po prostu pragnęła czegoś, co zmieni wszystko. Jakiegoś bodźca, który wpłynie na całą jej egzystencję sprawiając, że zmieni swój bieg. Zejdzie ze skomplikowanej drogi labiryntu i przejdzie na prostą dróżkę... Może do Hogsmeade gdzie ktoś postawiłby jej jakieś dobre lody? Proste rzeczy, a tą istotkę cieszyły najbardziej na świecie. Może właśnie dlatego była osobą, do której dość łatwo dotrzeć na samym początku, jednak z czasem ciężko ją przy sobie zatrzymać, lub człowiek rozumie, że błędem było poznawanie jej bliżej. Czy jej ex przyjaciele, ex miłości... Czy właśnie to dochodziło do nich z czasem? Że popełnili błąd chcąc być blisko właśnie z nią? Kiedy trzeba było się poświęcać i nic się nie otrzymywało za darmo, nic bezinteresownie? A tymczasem dziewczyna tak naprawdę nie wymagała wiele. Czasem wypowiadała tylko jedno zdanie, które zastępowało długie wywody: „Tylko mnie kochaj...”.
Jak widać jej myśli chodziły po bardzo szerokich torach już nim doszła do Pokoju Marzeń. Jak zwykle charakteryzowały ją czarne na stopie skarpetki, piąte w tym tygodniu? Tak tak, wiem, że jest poniedziałek. Ona zdecydowanie wyda majątek na ów część garderoby. Nie zdziwiłaby się, gdyby brat przysłał jej listę zatytułowaną „Ten koszt masz pokryć sama”. Nie przelewało im się w życiu. Od śmierci rodziców ledwo wiązali koniec z końcem. A w ostatnim miesiącu Jonatan miał ogromne problemy w pracy. Posądzono go o kradzież jakiegoś ważnego artefaktu. Nie pamiętała dokładnie, co to było. Jednak został zawieszony w czynnościach. I trzeba było oszczędzać każdy galeon. Muszę przyznać, że zazdrościła niektórym uczniom. Widziała, jak chodzą po korytarzach zajadając się cukierkami przesłanymi przez najbliższych. Czasem pragnęła też takiego życia. Ale wtedy wiedziała, że nie byłaby sobą. Może to sprawiłoby, że wszystko toczyłoby się innym rytmem, a ona w tej chwili nie miałaby tak sporej ochoty na samotność.
Szurała materiałem skarpetek po zakurzonej podłodze. Woźny najwyraźniej ostatnimi czasy się nie starał w swojej pracy. Może nadal odczuwa nos, który złamała mu Cornelia w niezwykle brutalny sposób. Pamiętała, jak wtedy David ją uderzył. Czasem zdawało się, że czuje to jeszcze na policzku. Rozumiała uderzyć ją w trakcie bójki, którą sama wywołała. Ale w taki sposób? Trzeba było być prawdziwym. Jej myśli skaczą jak oszalałe, a ona dopiero co nacisnęła klamkę prowadzącą do Sali Marzeń. Miała na sobie krótkie, dżinsowe spodenki w ciemnym odcieniu. Do tego dołączyła zwykłą, białą bluzkę na którą zarzuciła naciągnięty sweter, który sięgał jej do kolan, a rękawy swobodnie okrywały całe dłonie, dzięki czemu nie musiałaby nosić rękawiczek. Trzymała ich materiał, kiedy przesuwała drzwi i spoglądała z nadzieją, że i tym razem nikogo nie ma. I nie przeliczyła się. Jej ukochane miejsce promieniało pustkami. Mogłaby tutaj spędzić całe życie. Zostać raz na zawsze w miejscu przepełnionym z każdej strony ciemną, zgniłą zielenią. Duży parapet, na którym można sypiać, jeśli koleżanki nie chcą wpuścić cię na noc do dormitorium. Dywan, na którym można leżeć i patrząc w sufit zastanawiać się nad nieskończonością wszechświata i wieloma innymi błahymi, lub przeciwnie poważnymi sprawami.
Podeszła właśnie do tej ostatniej wymienionej części tego miejsca. Kucnęła na miękkim, długim włosiu, by po chwili położyć się w nim. Prawie jak w trawie, chociaż ów przedmiot był dużo lepszy ze względu na to iż był sztuczny, z materiały i nie było możliwości, by wyszły z niego jakieś mrówki, czy tym gorzej pająki. Okna były zasłonięte. Panował tutaj półmrok, który sprawiał wraz z czernią ubrań, że dostrzeżenie jej leżącej sztywno było wręcz niemożliwe. W tle leciała muzyka z gramofonu, który ktoś najwyraźniej zapomniał wyłączyć. Śliczna piosenka, jakby w tym momencie wdzierała się do jej wnętrza. Mimowolnie poczęła ją nucić pod nosem.

Czasem zazdroszczę drzewom spokojnych snów.
Że rozumieją się bez żadnych słów.
I że nie wstydzą się...


Ucichła zamykając powieki, które nagle zrobiły się bardzo zmęczone. Dłonią wyszukała jakąś błękitną poduszkę leżącą za nią. Podciągnęła ją pod swoją głowę. Ułożyła się bokiem, tyłem do wejścia, wtulając policzek w miękki materiał. Leżała tak z zamkniętymi oczami.

Przy każdej czarnej chwili ciszy,
Choć serce wrzeszczy, nikt nie słyszy...

I co? Zasnęła. Nie. Tak po prostu leżała sobie będąc stale czujną. Ostatnio za wiele ślizgonów chciało ukręcić jej łeb. Dlatego pełna spokoju, tak dla odmiany, czekała... Czekała na nic. Gładziła smukłą dłonią dywan. Rzadko ją można było znaleźć w stanie, który wskazywał na to, że nie jest wariatką. Stan, który wskazywał na to, że ona też ma wysokie IQ i przede wszystkim moment, który mówił ludziom, którzy myślą, że ją znają... Że wcale tak nie jest... Że tak naprawdę jeszcze nikt nigdy nie był jej tak bliski, by zrozumieć. By zobaczyć to, co chowało się tak bardzo, bardzo głęboko. Przecież nawet jej najwspanialsza przyjaciółka Lillyanne nie ma prawa spoglądać w jej oczy, gdzie zawsze wszystko widać. A teraz? Co znajduje się w głębokich źrenicach niczym kryształki lodu? Nie wiem. Są zamknięte. A nawet jeśli je otworzy... Jest ciemno. W ciemnościach nie musi zachowywać się inaczej niż powinna. W ciemnościach może się schować, a jednocześnie być w pełni wolna od stereotypów i przesądów. Chowa się będąc odkrytą. Pokazuje siebie jednocześnie skrywając się między puchem zgniłozielonego dywanu. Cornelia Somerhalder. Chyba nigdy cię do końca nie zrozumiem. Może musisz się zakochać, by wreszcie być tą prawdziwą sobą? Jednak jak na razie pozostaje twój plan jak to pozostawić los swojemu biegowi, a tylko przeszkadzać mu w doprowadzaniu do ciebie kolejnych zawodów miłosnych imionami Dracon, Ramiro, David... Lista niedługa, bolesna. Hah, a ona znowu marudzi. Może to sprawa tego, że po wczorajszej nieudanej imprezie bolała ją jeszcze głowa i od rana upominała wszystkich szepczących mówiąc: „I czego się drzesz?”. Nienawidziła być na kacu. Ale dobrze wie, że ma słabą głowę. Jest uświadomiona w tym, że nie powinna pić. A skoro nie powinna, to to jej wina, że po raz kolejny i kolejny to robiła nie przejmując się tym, co stanie się następnego dnia, kiedy obudzi się z obcą osobą obok siebie na przykład na dworcu kolejowym Kings Cross. Bo tak też się już zdarzało.
Dla odmiany jednak pamiętała wszystko, co się stało. Każdy, nawet najmniejszy szczegół. To, że Lilly się na nią obraziła. To, że Kaoru okazał się być jej chłopakiem. To, że pojawiał się przy niej chłopak, którego imienia nie znała, ale śmiało mogłaby założyć mu ołtarzyk, gdyby była nienormalną fanatyczką. To, że Dracon i Abigail krzyczeli na siebie, potem się jak zwykle miziali. To, że Skecz zaczął ją niejednokrotnie całować, a ona nie była w stanie określić swojej reakcji i zapanować na nią. To, że rzuciła się na nią Angie z pazurami. Aż w końcu to, że wspomniany już ślizgon pobił się z krukonem zamieniając go w futrzaka, a potem przepraszał ją za szczeniackie zachowanie. Puścił oczko do Aileen. Potem wyszła. Udała się prosto do pokoju. Tam zmorzył ją sen na trzy godziny. Potem chodziła co parę minut do toalety czując, że nie jest z nią najlepiej. Co najlepsze do tego wszystkiego dostała jeszcze gorączki. A dzisiaj i tak jej stopki dotykały zimnej ziemi. Wszyscy o tym wiedzą. Zero instynktu samozachowawczego. I chociaż Cornelia potrafi złamać komuś rękę w dwóch ruchach i ma większe jaja niż połowa facetów na świecie, to jednak potrzebowała kogoś, kto się o nią zatroszczy, zaopiekuje ją i ochrzani, kiedy po raz kolejny zrobi straszną głupotę. Przytuli. Pogłaszcze delikatnie po włosach. A kiedy się nie będzie tego spodziewać wbije brutalnie w ziemię i pocałuje tak, jak nikt inny tego jeszcze nigdy nie robił.
Hm, zastanawiam się, czy teraz też ma gorączkę. Może nie, chociaż czuła się lekko rozpalona i jak wspomniałam bolała ją głowa, jednak to przez kac. Wiem wiem. Nic, tylko użalam się nad jej losem. Ale czasem trzeba prawda? W końcu smutne historie w jej wykonaniu to wielka rzadkość. Więc niech dla odmiany dziewczyna raz ma prawo do podwyższonej temperatury, osłabienia i chęci pozostania na zawsze w ciemnościach Pokoju Marzeń.
Powrót do góry Go down


Jared van der Neer
Jared van der Neer

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Galeony : 59
  Liczba postów : 59
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyWto Mar 20 2012, 22:51;

Jared nie należał do rannych ptaszków. Nie lubił wczesnego wstawania, ale też nie przepadał za pobudką o jedenastej. Dzisiaj jednak nie mógł spać. Suszyło go w gardle, bolała go głowa i…o! Miał podbite oko i rozciętą brew? Tego akurat nie pamiętał. To od bójki z tym walniętym krukonkiem? Nie zauważył tego wczoraj. Musiał mieć niezły dym. Jak zwykle. Wcale mnie to jakoś nie dziwi, w końcu to Jared. A Laury nigdzie w pobliżu nie było. Nie podjechała jak zwykle limuzyną, o godzinie 3:30 pod klub. W eleganckiej sukience i pełnym makijażu, jakby wcale nie kładła się spać, stukając szpilkami po marmurowej posadzce. Jak zwykle zignorowałaby wykidajłę stojącego w drzwiach. Zbyła by go uśmiechem znaczącym tyle co jedno krótkie „spierdalaj”. A potem chwyciłaby totalnie zalanego Jareda pod rękę i wyprowadziła, zataczając się w rytm jego nieprostych kroków, z oczyma wyrażającymi jedynie pogardę i „pogadamy w domu” ucinającym wszelkie dyskusje. Zostawiłaby go w limuzynie, w końcu od czegoś są skrzaty. I wszystko zawsze kończyło się dobrze. Laura zawsze przybywała na czas, zanim Jared zrobił coś totalnie głupiego. Raz jej się nie udało. Tej samej nocy poznał Abigail. Trzy, cztery lata temu? Nie pamiętam nawet kiedy to było. W każdym bądź razie dawno. I nie były to raczej miłe wspominki. Nie chciał jednak teraz o tym myśleć. O poranku, kiedy obudził się z podobnym kacem, z wściekłym krzykiem Laury zamiast budzika. Nie wracajmy tam teraz. Do mrocznych, Jaredowych myśli.
Świat jest ponury, szaro-szary, czarno-szary, biało-szary. Zawsze szary. Szarzy ludzie, szare uczucia i myśli. Szarość zaśmieca szarą ziemię. Czasem znajdzie się ktoś bardziej biały lub bardziej czarny. Ewenement na skalę szarych miliardów tak podobnych do siebie ludzi. Każdy chciał mieć chwilę w której uda mu się zabłysnąć. Od tej reguły nie ma wyjątków. Czemu akurat o tym piszę? Jared na kacu ma różne myśli. Tak bardzo chciał zaistnieć w świecie. Nie być tylko kawałkiem szarej masy. Chciał zaistnieć w świecie rodziców. Nie ważne, że miał dwadzieścia lat. Gdzieś w głębi nadal był małym chłopcem pragnącym aprobaty matki i uśmiechu uznania ojca. Poszedł w złą stronę. Kiedy Laura była najpopularniejszą dziewczyną w szkole, jego uwielbiali Ślizgoni, a reszta się bała. Przemierzał korytarze Hogwartu. Z papierosem w ustach, głową pękającą z bólu i grymasem malującym się na twarzy. Patrzył na mijających go szerokim łukiem uczniów. Na dziewczyny śliniące się na widok wkurzonego ślizgona w czarnej koszulce, wysokich, nie do końca zasznurowanych butach i rozczochranych włosach oraz podbitym okiem i rozciętą brwią.
Nie wiem, gdzie szedł. Prawdopodobnie sam nie wiedział, gdzie idzie. Nie przepadał za pokojem marzeń. Nie czuł się w nim dobrze, a jednak przed nim się zatrzymał, z dłonią na klamce i resztką szluga w ustach. Lubił mentole, nie śmierdziały tak, jak zwykłe papierosy. Z wewnątrz dobiegała muzyka. Nie lubił takich utworów. Wolał metal, trochę rocka. Ktoś był w środku, czy tylko mi się zdawało? Nacisnął klamkę. Zanurzył się w mroku panującym w pokoju. Na początku nie dostrzegł postaci leżącej na dywanie. Poczekał chwilę, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. Upuścił papierosa i przydepnął go, nie chciał spalić Hogwartu przecież. Czy to była Cornelia? Był niemalże pewien, że to dziewczyna o którą się wczoraj bił. Tak, bił się o nią. Bo był szalenie zazdrosnym dupkiem, które swoje problemy rozwiązywał za pomocą pięści. Dziewczyna nie usłyszała jego kroków, gruby dywan skutecznie je wytłumił. Wahał się choćby przez chwilę? Nie sądzę. Najwyżej dostanie w twarz. Przynajmniej będzie miał symetrycznego siniaka pod okiem. Merlinie! Jak on musiał strasznie wyglądać. Ukucnął przy niej. Przejechał palcem po gładkiej skórze na jej szyi. Wydzielała taki śliczny zapach.
-Może uznasz to za głupie, ale byłem wczoraj strasznie zazdrosny. Uderzyłem tamtego dzieciaka, bo chciał mi Cię odebrać. Nawet jeśli spędzić mieliśmy tylko jeden wieczór. Musiałem o Ciebie walczyć.-Wyszeptał do jej ucha, kiedy nadal leżała bez ruchu na podłodze. Śliczna Corin. Corin, nie Cornelia. Przeniósł dłoń na jej policzek, zakreślił na nim małe kółko. Marzył o tym całą noc i jak już pisałam. Najwyżej dziewczyna dorobi mu drugiego siniaka. Przekręcił ją tak, że leżała na plecach i wpił się w jej soczyste usta. Jednocześnie przesunął dłonie pod jej plecy i podniósł tak, że w jednej chwili znalazła się na jego kolanach. Nawet w marzeniach nie było to tak przyjemne jak teraz. Nie, nie rzucał nią o ściany. Nawet jeśli to lubi. Chociaż… może? Wstał, unosząc razem ze sobą jej lekkie ciałko. Chcąc nie chcąc musiała go objąć i przyparł ją do muru, bo podobno tak lubiła, drażniąc językiem jej podniebienie, przygryzając delikatnie wargę, splatając swój język z jej językiem. Dla tego pocałunku warto było oberwać. Serio, możecie mi wierzyć.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Mar 21 2012, 09:03;

Corin też nigdy nie wstawała wcześnie. Choć nie. Zdarzało się, że wstawała o godzinie ósmej, szła jeść śniadanie i wracała do łóżka do obiadu. To też się liczy prawda? Tak czy siak była leniwym śpiochem, który wręcz uwielbia, kiedy może długo grzać się pod ciepłą kołderką. A dodatkowe 360 stopni Celsjusza w takich przypadkach byłoby dla niej jak marzenie. Jak spełnienie wszelkich bajek. Jednakże jakiś czas temu straciła nadzieję na to, by związki mogłyby być kiedykolwiek udane, jeśli ona będzie się angażować. A później na stałe straciła wiarę w to, że jest coś takiego jak miłość. W końcu, jeśli tyle chłopców na świecie jest po prostu dupkami, to musi znaczyć, że każdy ma w sobie coś z drania, który tylko chce ją wykorzystać i zostawić, prawda? Dlatego ona to robi. Stale wykorzystuje ludzi. Manipuluje ich uczuciami i emocjami na swoją korzyść. Takie życie jest zabawniejsze, pozbawione oporów emocjonalnych czy jakichkolwiek innych. Pozbawione większych czy mniejszych problemów, jeśli nie bierze się niczego na poważnie i bagatelizuje lub obraca przeciw wrogą. Wystarczyłoby, żeby jeszcze odzyskała różdżkę. Wtedy byłaby w stanie już w całości oddać się czemuś, co z czasem można by nazwać jako nowe „ja”. Lepsze.
Dlaczego więc cały czas ktoś stara przeszkodzić się jej w staniu się inną? Skoro taka nie pasuje nikomu, to czy przyjaciele nie powinni starać się ją zmieniać niż przed tym powstrzymywać? Logika tego wszystkiego jest tak pokrętła, że nawet ja powoli zaczynam się w niej gubić. Wszystko związuje się ze sobą w kokardki lub supły tworząc jeden wielki węzeł gordyjski.
Czy ja wiem. Świat w oczach Corin do niedawna był różowy. Teraz przybrał kolor zieleni, ale to jej ulubiony kolor, więc można powiedzieć, że to nawet lepiej. Zresztą, Corin jest osobą, która zawsze i wszędzie wyróżnia się z tłumu. To znamieniem, to ogólnie zachowaniem jak głośna, szalona idiotka. To, wręcz przeciwnie, rozsiewanym na około mrokiem, przez który nie da się przeniknąć unikając kłótni lub nawet bójki. Nie dało się jej nie zauważyć. Dlatego prawie każdy ją znał w momencie, kiedy ona nie kojarzyła praktycznie nikogo. Szczerze mówiąc, to ona nawet nie kojarzy jak Jared ma na imię. Coś tam jej koleżanka bąknęła, kiedy to niby mimochodem spytała o niego. Ale dziewczyna była dużo bardziej zafascynowana wychwalaniem go pod niebiosa, jakby był jakimś adonisem czy coś. Z tego bełkotu dowiedziała się tylko tyle, że jest przystojny, że ludzie się go boją. To raczej nie są ciekawe rzeczy, prawda? A imienia nadal w zgrabnej główce brak. Ale przecież nie podeszłaby do niego na środku korytarza, by zagadnąć go, jak ma na imię, bo nie wie czy się przedstawiał, czy nie. Zawsze mogłaby użyć wymówki, że była pijana. Ale po co podchody. I tak raczej drugi raz się z nim nie ma zamiaru spotkać. W końcu ślizgon i gryffonka? Nie bawmy się z zakazane znajomości. Takie coś po prostu nie ma prawa bytu nie ważne na jakim poziomie i w jakich konkretnie pozytywnych relacjach.
Corin też zazwyczaj wolała metal lub rocka. I szczerze mówiąc powoli zaczęły jej się nudzić ów smętne ballady, czy co to tam leciało z racji tego, że powoli jej humor stawał się jeszcze gorszy, a z momentem, kiedy przestała znać piosenki nie mogła ich nawet zanucić. Dlatego zbierała w sobie całą siłę, jaką posiadała, żeby zebrać się z miękkiego dywanu i podjeść do gramofonu. Skoro nikogo nie ma, może i by sobie trochę potańczyła i podarła się? Tak, dla poprawy dnia. Jednakże, kiedy już miała się podnieść usłyszała, że ktoś dotyka klamką. Poczuła nieprzyjemny zapach papierosów, chociaż miętowych. Papierosy to jednak papierosy i ona ich szczerze nienawidzi. Niszczą człowieka, zabijają go powoli i czasem w męczarniach, jak na torturach. A dobrze wszyscy wiedzą, że ona się boi śmierci, więc jak mogłaby coś takiego akceptować lub, co głupiej brzmi, jak mogłaby sama palić? Nigdy w życiu. Ale świata nie zmienisz... Przynajmniej nie, póki ktoś go nie opanuje i Corin się z tą osobą nie prześpi, po czym szantażem zmusi ją do zmian na skalę globu. Hmm, kolejny plan na życie. Prawie tak dobry jak ten, by ożeniła się ze starszym panem, owdowiała i do końca życia miała dużo pieniędzy na wszystko i zapłodniłaby się trzy razy in vitro. Ale może wyjdźmy z marzeń i życiowych celów.
Mocniej się skuliła na dywanie chcąc pozostać niezauważoną. Nie obchodziło ją kto się pojawia w jej ukochanym pokoju. Najważniejsze było to, że miała nadzieje, że szybko się stąd usunie. Może gdy będzie myślał, że pokój jest pusty to wyjdzie, ponieważ nie znajdzie to, czego szukał? Nie wiedziała, co się w danym momencie dzieje. Było tak cicho. Tylko ta smutna muzyka przerywała powietrze tworząc napiętą atmosferę. Jej serce waliło równomiernie, ale mocno. Jakby po prostu wystraszyła się tej wszechobecnej ciszy i niepewności. Nie słyszała ani kroków, ani zamykania wrót. Więc gdzie w tym momencie jest ów osoba? A jeśli to po raz kolejny ślizgon, któremu złamała rękę, albo nogę? Może zauważył ją i w tym momencie idzie się zemścić? Zacisnęła mocniej powieki. W myślach miała tylko „Mnie tu nie ma. To tylko uwypuklenie w dywanie”.
Poczuła znajomy już dla niej zapach mięty. Ów osobnik był praktycznie przy niej. Po kilku sekundach przez dotyk poczuła jego obecność. Mimowolnie przez jej całe ciało przeszedł widoczny dreszcz. Czy tak muska palcami ktoś, kto chce się na niej zemścić za obrażenie swojego domu i jego członów? Nie sądzę. Dlatego uchyliła wolno najpierw jedno, potem drugie oczko i chciała się odwrócić w jego stronę, by zobaczyć któż to ją zaszczyca obecnością. Może kmieć? Albo uke? Pomyliła się i to znacznie. Nie musiała patrzeć. Usłyszała jego głos, który po wczorajszym wieczorze nie był jakoś szczególnie miły. Zacisnęła lekko palce na miękkim dywanie. Słuchała.
Był zazdrosny? Dlaczego miałby być zazdrosny właśnie o nią. Wiem, że powtarzam to już któryś raz z kolei, ale dlaczego Ślizgon miałby być zazdrosny o Gryffonkę? A nawet jeśli nie patrzeć na różnice domów, to przecież oni się prawie w ogóle nie znali. Corn wiedziała tyle, że jest to jakiś tam ex od Abigail, z którym się w miarę lubią i jak zauważyła Dracon go nie lubi, a kochają się w nim wszystkie uczennice Hogwartu. Jared pewnie wiedział na jej temat jeszcze mniej. Dlatego czy powód, że chciał spędzić z nią wieczór i dlatego tak zażarcie o nią walczył był jakimkolwiek wytłumaczeniem tego chłopaka? Bo szczerze mówiąc ja nie widzę żadnego. Niech na kolanach błaga, jeśli chce ujrzeć w jej oczach łaskę i miłosierdzie. A nie... Zasłania się zazdrością. Zazdrosnym można być o bliskich. A czy można mieć bliskiego w kimś, z kim się prawie nie rozmawiało?

Nie można być zazdrosnym o coś, co nie należy do ciebie...


Chciała milczeć, ale kiedy poczuła, że jego dłonie chcą ja odwrócić wydobyła z siebie ciche „Czek...” i tak przerwane w połowie, ponieważ ów mężczyzna nie licząc się z jej zdaniem i nie czekając na odpowiedź pocałował ją. I jak tutaj nie wkurzyć się na kogoś takiego? To trzeba być Cornelią. I trzeba mieć takie dziwne podejście do pewnych siebie i dominujących chłopaków. Spoglądała na niego zszokowana nie mogąc się przełamać i odwzajemnić pocałunku. Nim się spostrzegła już siedziała na nim. Musiała przyznać, że to co czuła naprawdę było rzadkie. Wcześniej jej serce waliło? To co ja mam powiedzieć teraz, skoro zdaje jej się, że lada chwila rozbije się o żebra i wyleci z piersi. Oczywiście dobrze wie, że to niemożliwe, ale powoli zaczyna w to jednak wątpić. Nie marzyła o tym. A mimo to czuła się doskonale, niezwykle. Inaczej... Przede wszystkim jakoś inaczej.
Znów nie zdążyła zareagować, a planowała go od siebie odsunąć i powiedzieć mu do słuchu. Nagle zaczął wstawać. Nie widziała jej się wizja upadku na beton dlatego objęła go rekami za szyję i nogami wokół pasa. Tak à propos, Corin bardzo lubi tą pozycję. W ten sposób mogłaby być noszona całymi dniami i nigdy by się jej nie znudziło. Ale to chyba nie moment, żeby informować o tym cały świat, prawda? Szczególnie nie ma czasu się nad tym zastanawiać, kiedy poczuła, ze jest przyparta do ściany. Czy ja widzę w jej oczach iskierki? W końcu kto inny jak nie Corin wręcz uwielbia w ten sposób... Skąd on wiedział? Cornelia już nad tym nie myślała. Ona nigdy się nie zmieni. Zresztą, chyba jednak nie warto nawet próbować, skoro kolejna osoba się nią interesuje taką, jaką jest... Zobaczymy, czy na dłużej niż tydzień.
W końcu, w końcu! Odwzajemniła ów francuski pocałunek wkładając w niego całą siebie. Swoje rozterki, swoje pożądanie, swoje wszystkie uczucia. Rozpoczęła z jego językiem taniec namiętności, który w każdej chwili jedno z nich mogłoby przerwać, ale byłoby to wręcz traktowane jak zbrodnia. Przywarła do chłopaka całą sobą pogłębiając ów przyjemność jak tylko mogła. Szczerze mówiąc wiedziała, że często nie radzi sobie z tym rodzajem czułości – nie wiem czemu, ale po prostu jej to średnio wychodzi – ale w tym momencie miała to naprawdę gdzieś. Zresztą, skoro ślizgon nie ucieka, to chyba mu się to podobało.
Nadszedł jednak moment, gdy Corin poczęło już brakować oddechu. Dlatego chcąc czy nie chcąc... A zdecydowanie to drugie oderwała się od niego płytko dysząc. Spojrzała głęboko w oczy chłopaka i... Chwilkę. Co ja napisałam? Spojrzała głęboko w oczy chłopaka. Spojrzała głęboko w oczy chłopaka... Cornelia sama od siebie nigdy nie patrzy nikomu w oczy, a jeśli ktoś inny będzie próbował, to się odwraca! Jared, coś ty tej dziewczynie zrobił tym jednym pocałunkiem, że tonie w błękicie twoich źrenic nie chowając swoich kryształków lodu?
Położyła jedną dłoń na jego policzek. Drugą wciąż trzymała się go, by nie spaść. Czuła, że powinna coś powiedzieć. Spojrzała na jego brew, na jego oko. Musiał faktycznie wczoraj mocno oberwać. Ciekawe, co się działo w momencie, kiedy stamtąd wyszła. Czy dalej kontynuowali tą bezsensowną wojnę, kiedy tylko Skecz odmienił się w człowieka? Powinna go o to zapytać, ale nie teraz. Ponieważ bardzo mądra Corin powiedziała jedyne, co w tym momencie jej przyszło do głowy.
- Boli cię jeszcze? - Wyszeptała lekko przejeżdżając kciukiem zaraz pod okiem. Hmm. Przed chwilą bała się, że wybuchnie w burzy pocałunków, a teraz jest w stanie wykrztusić tylko coś takiego. Chociaż właściwie nie ma co się dziwić, skoro w tym momencie jest lekko kuli się ramionami nie dlatego, że ją coś boli, a dlatego, że poczuła się biedulka zdominowana. I spogląda w Jareda tak, jakby był... No nie wiem, bogiem? Tak, to idealne porównanie.

/Jak się spóźnię do szkoły, to to będzie twoja wina, pamiętaj!/
Powrót do góry Go down


Jared van der Neer
Jared van der Neer

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Galeony : 59
  Liczba postów : 59
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Mar 21 2012, 16:26;

Nie widział sensu w stawaniu wraz z blaskiem słońca. Już i tak miał aż nadmiar wolnego czasu, a przez dodatkowe kilka godzin rano chyba by oszalał. Bo co można robić o godzinie szóstej z minutami? Podziwiać wschód słońca i zastanawiać się nad sensem życia? Nie miał z kim tego robić, a filozofem też nie był, żeby się przejmować po co wiedzie swój marny żywot. Nie był romantykiem, nie podniecał się na widok parkowej ławki i blasku księżyca, nie kręciła go kolacja przy świecach, którą miałby samodzielnie przygotować. Nie wyobrażam go sobie w związku. Nie Jareda, tego którego przecież tak dobrze znam. Który o szóstej, zamiast wstawać, kazał się wynosić kolejnej panience, z którą spędził noc. Albo cały czas tej samej, która ślepo wierzy, że się w niej zakocha i któregoś dnia zamiast stłumionego przez poduszkę „wynoś się”, usłyszy „zostań”. Jared nie potrafił kochać. Nigdy nie poznał innej miłości niż siostrzana. Nie miał nawet skąd brać przykładu. Koniec końców stał się wrednym, oziębłym w stosunkach człowiekiem, do którego bardzo ciężko dotrzeć i szalenie trudno zrozumieć pobudki nim kierujące. Zamykał się w swojej skorupie, nie dopuszczał nikogo w głąb siebie, zazdrośnie chroniąc wszystkie swoje tajemnice, zabierając innym dostęp do prawdziwego Jareda. Prawdziwego… prawdziwego… ten był prawdziwy. Taki Jared, budzący strach, ale również jakąś silną potrzebę przebywania przy nim. Mimo całego swojego odpychającego charakteru miał wielu przyjaciół. Ludzi, którym nie przeszkadzał sarkazm, tak często wplatany w zwykłe wypowiedzi i zimne spojrzenie błękitnych oczu, tak lodowych pod wpływem czającego się w nich chłodu. Miał piękne oczy. Odpowiednio duże, okolone gęstymi, czarnymi rzęsami. Oczy, które tak często nie wyrażały niczego, a już prawie nigdy jakiś pozytywnych uczuć. Oczy były jego słabością. Zbyt łatwo można było wypatrzeć w nich uczucia, które skrywał. Tak mocno musiał się kontrolować, żeby zepchnąć je w głąb umysłu. Coraz częściej mu się to udawało. Czy za jakiś czas będzie zdolny do jakiś normalnych odruchów, które nie sprawiają bólu i przykrości większości z napotkanych osób?
Nikt nie był w stanie go zmienić. Nikogo nie dopuścił tak blisko siebie, żeby jego słowa miały jakiekolwiek znaczenie. Dobrze czuł się w tej postaci. Odporny na ból i cierpienie tak bliskie każdemu człowiekowi z odrobiną empatii. Trudno jest mi go rozszyfrować. Czasem zachowywał się całkiem jak nie on. Jak człowiek któremu na czymś zależy. Jak zwykły uczeń przeżywający rozterki codzienności. Wygłupiał się, czasem nawet uśmiechał. Puścił oczko jakiejś małolacie, która z rozdziawionymi ustami wpatrywała się w niego, kiedy przechodził korytarzem, by zaraz potem cicho się roześmiać z marzeń takiego malucha. Nie był świadom wrażenia, jakie wywołuje na ludziach. Czy był sobą? Mam wrażenie, że tak i chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z mankamentów w swoim charakterze, które dostrzegali wszyscy prócz niego. Nie miał zahamowań przed wyśmianiem kogoś, wdaniem się w kolejną bójkę, złamaniem następnego kobiecego serduszka. Nie mógł się zmienić. Nie potrafił. Nie chciał.
Byli znani. Zarówno Jared jak i Corin. Chociaż on nigdy nie słyszał o niej, a ona być może nigdy nie słyszała o nim. Kiedyś opowiadała mu o niej Abigail. Całkiem niedawno, już po powrocie z Zakazanego Lasu. Nie słuchał jej wtedy uważnie, mało kogo słuchał i mało kim się przejmował. Abigail nie należała do wyjątków, chociaż z drugiej strony była jedną z nielicznych osób z których zadaniem się jako tako liczył. Pamiętał jak mu się wczoraj przedstawiła, jak Abi kazała ją ratować. Może nie chciała go już więcej widzieć. Może miała nadzieję, że już nigdy się nie spotkają. Cóż, Jared miał to w dupie, bo czy kiedykolwiek liczyło się coś innego niż jego zdanie? Zawsze i tak robił po swojemu. Nawet teraz, kiedy wyszła po tych nędznych, naprędce wymyślonych przeprosinach, kiedy wyszła z nadzieją, że nie będą rozmawiać nigdy więcej. Nie wypytywał o nią. To kobiety są od takich rzeczy. To kobiety czują nieodpartą chęć zwierzenia się ze wszystkiego swoim psiapsiółkom. Merlinie! Serio przejmowała się takim czymś jak stereotypy zabraniające jakichkolwiek głębszych kontaktów pomiędzy Slytherinem a innymi domami? Patrząc na nią na wczorajszej imprezie, miał wrażenie, że Gryfonka jest ponad to i ma głęboko gdzieś, co sądzą o niej ludzie. Przynajmniej w kwestii chłopaków z którymi się spotyka. Całowała się z tym krukonkiem! Przecież to było jakby nieme potwierdzenie jego teorii. Jak mu się przypomni to może jej się przedstawi, ale czy było to takie ważne? W końcu niektórzy ludzie zaczynali związek nie wiedząc o sobie kompletnie nic z imieniem włącznie. Nie żebym coś sugerowała.
Jared żył tą muzyką. Tylko w niej potrafił się odnaleźć. Kiedy wraz z pierwszym uderzeniem w struny, elektryczny dźwięk gitary dobiegał do jego uszu. Kochał moment, kiedy twin uderzał z impetem w bass drum, kiedy pałeczki perkusji muskały błyszczącą powierzchnię brązu hi-hatu, kiedy werbel wybijał rytm. Kiedy zamykał oczy i czuł gdzieś w piersi uderzenia, choćby najlżejsze, kiedy niekiedy prawie niedosłyszalne brzmienie basu wibrowało mu w uszach i kiedy nikt nic nie mówił, zagłuszany przez solo na gitarze i głośny śpiew wokalisty, tak niepodobny do innych gatunków. Rock, czy też metal przekazywał wszelkie emocje. Wściekłe walenie w bębny, ogłuszający ryk gitary. Cichy śpiew wokalisty, muskanie pałeczkami tom-tomów. Zatracał się w tej muzyce. Czuł się z nią psychicznie związany, tak często w skomplikowanej treści utworów odnajdywał siebie. Kiedy wystrojony w glany szalał pod sceną, tuż przy ludziach, którzy tak wiele ukojenia mu dali. Oddzieleni metalem barierek ochronnych, gdzieś ponad skłębionym tłumem czarnych ludzi. Tak nieosiągalni, a jednak tak bliscy w swej muzyce.
Zazwyczaj nie palił. Bardzo nie lubił zapachu papierosów, którym tak szybko przesiąkają ubrania. Jared nie lubił brzydko pachnieć. A jednak chwilę temu zaciągał się miętą swojego mentola. Pachniał mugolskimi perfumami, jego jedyną słabością związaną w tymi… istotami. Delikatny zapach Euphorii Men Calvina Kleina zniwelował resztki woni pozostawionej przez papierosy. Przyszłość wydawała się taka odległa. Dorosłość, rodzina, własny dom i praca. Nie za marne grosze, nie brudna dzielnica i domy z czerwonej, poniszczonej cegły, nie zaniedbana, wkurzająca żonka. Czeka go inne życie. W luksusowym apartamencie albo willi na przedmieściach miasta. Z dobrą posadą polegającą na siedzeniu za biurkiem i wydawaniu poleceń, z piękną i inteligentną kobietą u boku, z którą będzie go łączył tylko i wyłącznie kontrakt. Z dziewczyną o blond włosach i granatowych oczach. Jeśli wszystko dobrze pójdzie.
Nie miał w zwyczaju odpuszczać, dlatego nie poszedł sobie z pokoju. Może to jej ruch przyciągnął jego uwagę, drobne poruszenie plamy czerni na ciemnej szarości dywanu i kamiennych ścian. Łudził się, że to była Cornelia. Zabrzmiało to tak, jakby się w niej kochał, czy coś podobnego. Merlinie! On i miłość? Była tylko śliczną dziewczynką. Młodszą o trzy lata, co z tego, że młodszą? Jakby kiedykolwiek takie rzeczy miały znaczenie. Był tylko ciemnym kształtem na tle równie ciemnej ściany. Gdzieś tam szedł w jej stronę, nie zważając na to, jak bardzo starała się stać niewidzialna. Może i był tylko kolejnym natrętnym Ślizgonem, którego starała się unikać. Może był tym konkretnym Ślizgonem, którego nie chciała więcej widzieć. Irytowało go smutne brzmienie utworu. Wysokie dźwięki wwiercały się w jego obolałą głowę. Nie lubił takiej kociej muzyki. Smętna i smutna jemu wydawała się śmieszną.
Zobaczył jak zadrżała kiedy się do niej zbliżył. Absolutnie się temu nie dziwił. Przecież nawet nie wiedziała, kto za nią stoi. Nie mógł się powstrzymać przed dotknięciem jej smukłej, gładkiej szyi. Nie mógł się powstrzymać żeby nie przejechać palcami po obojczyku. Mimo całego swojego nieprzyjemnego charakteru w stosunkach z pięknymi kobietami był niebywale delikatny. Poza tym, czy było coś, co zabraniało mu pozostać w tym cholernym i wcale niefajnym pokoju i robić to, na co ma ochotę. Zresztą jak zwykle? Najpierw chciał jeszcze zmienić płytę, ale doszedł do wniosku, że muzyka może poczekać. Zapewne i tak nie ma tam płyty Korna. Tak, tak, Jared słuchał mugolskich zespołów niekiedy. A do Korna miał szczególną słabość. Zresztą jego muzyka pasowałaby tutaj lepiej, niż jakieś smutne wyjce.
I was caught up in the moment
We were alone and you seemed to harness the light
Even though I felt cold inside
Znów te stereotypy. A co miał powiedzieć, że dał mu w mordę, bo go wkurwił tym, że przerwał jego rozmowę z Gryfonką? Tak bardzo żałował, że sectumsepra jest zakazanym zaklęciem i nie mógł go na nim użyć. Bo zrobiłby to bez chwili zawahania. Był stuprocentowym Ślizgonem. Co z tego, że mógłby zrobić mu naprawdę poważną krzywdę? Jednego śmiecia mniej na świecie. Miał to do siebie, że strasznie się irytował, kiedy ktoś mu przeszkadzał. Drink, drugi drink… wiadomo, co by się stało później? Spodobała mu się. Była taka niecodzienna, jedyna w swoim rodzaju. Kolejna dziewczyna, którą zechce wykorzystać? Czy może to coś głębszego?
Zostałem złapany w momencie
Byliśmy sami i wydawałaś się wiązać światło
Jednak czułem wewnątrz chłód
Lubił ryzyko. A tego typu pocałunek zawszę się z nim wiązał. Cóż, nie mógł się powstrzymać przed dociśnięciem jej do muru i nie wpiciem się w soczyste usteczka. Nie zamierzał słuchać jej protestu. Miał swój cel i nic nie było w stanie go zatrzymać. Co z tego, że na początku stawiała opór, że dłonią którą oparła na jego piersi próbowała go od siebie odepchnąć. Przywykł do takiego rodzaju protestu, samej próby pokazania, że się opiera, że stara się odsunąć, żeby nie było, że podoba się takie po prostu całowanie. Takie nagle, znienacka, z całkiem nieznaną osobą. Bo nawet nie znała jego imienia. Czuł jej przyspieszony oddech, niemalże słyszał oszałamiający łomot serca. Jego też biło szybko. Nie aż tak, ale czuł jak serce obija się o żebra. Nie bawił się w zbędną delikatność. Chociaż krucha, nie była z porcelany, żeby się z nią cackać. Zresztą, wtedy już nie byłoby tak fajnie.
Nie puściłby jej. Naprawdę myślała, że byłby zdolny to zrobić zaraz po tym, jak z taką delikatnością ją do siebie przygarnął? Liczył, że go obejmie w ten sposób. To było jak zezwolenie na kontynuacje pocałunku. Zapomniał nawet o tym, jak cholernie boli go głowa i piecze rozcięta brew. Dobrze, że mu podbite oko mocniej nie spuchło, bo prawdopodobnie nic by nie widział. Jej pocałunek był taki inny. Taki mocny. Cornelia nie bawiła się w zbędne czułości. Nie było powolnego walca, a od razu szybkie tango. Zatańczyłabym tango. Wsunął dłoń pod jej pośladki, żeby upewnić się, czy na pewno nie spadnie. Drugą dłonią gładził jej policzek, wplatał w długie, gęste włosy. Podobało nie podobało. Corin mu się podobała, a pocałunek był zniewalający.
Odsunął się kawałek od niej. Od samej twarzy tylko tak, że nadal stykali się nosami. Przymknął oczy próbując unormować oddech, uspokoić serce. Kiedy je otworzył wpatrywały się w niego dwa kryształki lodu. Ocean i lód. Poczuł się dziwnie, jakby na chwilę stał się całkiem nagi. Gdzieś znikła jego maska opanowania i wyniosłości. W oczach brakowało obojętności. Skupiony na wymianie czułości z Gryfonką pozwolił ponieść się emocjom. Był w szoku, że na to pozwolił i przez krótką chwilę, stali tak wpatrzeni w swoje oczęta, bez murów obronnych. A potem wróciła wystudiowana obojętność, zaledwie gdzieś na dnie błękitnych studni pozostał nikły błysk tego, co przed chwilą w nich widziała.
Krukon już więcej do niego nie podszedł. Jared nawet nie wiedział, czy wczorajszego wieczora ktoś go odczarował. Zresztą mało go to obchodziło. Nie pamiętał z kim i o co się jeszcze bił. To już niemalże było tradycją. Jared i bójka w barze. Stary nawyk po tym, jak mieszkał w Amsterdamie i robił wszystko, by zostać zauważonym przez kochaną rodzinkę. Wyjątkowo obudził się w swoim dormitorium, nie w kolejnym dziwnym miejscu. Prawdę mówiąc nie ma się czym chwalić, ani chełpić. To nie doda mu fajności. Wydaje mi się, że Jared nawet tego nie szukał. Po prostu bił się, bo bił.
-Może troszkę.-Wzruszył obojętnie ramionami. Piekło jak cholera, ale przecież tego nie powie, bo zabrzmiałoby jakby się nad sobą użalał. Miała tak przyjemnie chłodne palce. Mogłaby nie zdejmować ręki z jego policzka. Cały czas trzymając ją jedną dłonią, drugą złapał tą, którą głaskała go po policzku i musnął wargami. Płyta się skończyła i w pokoju zabrzmiała cudowna cisza przerywana ich cichą wymianą zdań. Czuł się cudownie. W piękną kobietą w ramionach patrzącą na niego w tak specyficzny sposób.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Mar 21 2012, 20:41;

Może kiedyś będzie okazja spytać go ile już dziewczyn wygonił rankiem. Chociaż wątpię, by tak po prostu odpowiedziałby Corin na to pytanie w pełni szczerości. W końcu każda dziewczyna słysząc, że więcej niż powiedzmy trzy od razu zrobiłaby scenę i tupiąc nóżką oddaliłaby się powodując ciche dni. Oczekiwała by przeprosin, których nigdy by nie otrzymała, bo nie byłoby za co. Potem jednak wróciłaby przypominając sobie, że i tak nikt inny jej nie chce. A Corin? Można powiedzieć, że jest ideałem w niektórych kwestiach. Albo nie zadałaby takiego pytania, albo oczekiwała odpowiedzi prawdziwej i nawet, jeśli liczba byłaby trzycyfrowa, to nie obraziłaby się. Dlaczego zachowałaby się wobec tego tak obojętnie? Arão, Adam, Alessandro, André, Anthony, Arthur, drugi Arthur, Alex, jeszcze jeden Alex, jeszcze jeden... A nie, to był Olek. Alfredo... Benjamin, Brian... Może ja już lepiej skończę?
To wszystko kończyło się jednak porażką. To nie ona wstawała rano wyganiając każdego, kto leżał obok niej nie ważne czy go pamiętała czy nie. Kiedy się budziła spoglądała na miejsce obok siebie z lekkim uśmiechem. Przytulała się przed chwilą do niego. Pamięta jeszcze ten moment. A teraz? Pod jej ramieniem leży większa poduszka. Na stole karteczka: „Wybacz, ale powinniśmy zapomnieć o tej nocy” lub „Kochanie musiałem wyjść wcześniej, zadzwonię!”. Potem jakoś kontakt się urywał. I właściwie takiego zachowania powinno się spodziewać po niej. To ona jest nimfomanką. Ona powinna się bawić, a potem wychodzić i nawet nie pamiętać imienia tego, z którym trafiła tej nocy do obskurnego motelu. Jednak było inaczej. To w końcu nastolatka. A dzieci w tym wieku marzą o wielkiej miłości, spotkaniu ideału, który nie istnieje. I nie raz wypłakują się w poduszkę, bo mają w sobie coś takiego, co przyciąga do ciała, ale odpycha od charakteru. Lub zwracają uwagę, że Corin to dziewczyna, która nigdy nie ma pieniędzy by gdzieś wyjść, by pokryć połowę kosztów drogiej restauracji i... Właściwie kto zaprasza dziewczynę na randkę do takich miejsc o potem się dziwi, że nie ma galeonów na połowę rachunku? Ale to już wyjątkowe sytuacje. I idealnie pokazują jakiego ona ma w tych sprawach pecha.
Ciekawe czemu. Jak wspomniałam śmiało mogłaby robić za ideał kobiety. W końcu przede wszystkim jest uzależniona od seksu. Może obejrzeć mecz z chłopakiem i będzie się darła głośniej od niego, że wcale nie było spalonego i sędzia jest ślepy. Nienawidzi chodzić na zakupy w celu znalezienia dla siebie nowego ubrania. Potrafi zdominować ukochanego, ale w większości przypadków dostosowuje się do niego dosłownie we wszystkim pozwalając mu decydować za siebie i ciesząc się, że ma taki wkład w jej egzystencję. Przy niej nie trzeba wydawać pieniędzy na mechanika samochodowego, bo sama zrobi ów usługę za darmo i jeszcze może umyje maskę ubrana w biały, męski T-shirt. Można więc powiedzieć, że po prostu faceci boją się ideałów. Albo jak zwykle w tym momencie jestem zbyt mało skromna w stosunku do jej osoby.
Jared jak na razie nie pokazał przed nią ani wredności, ani obojętności. Zresztą jakim cudem mogłaby to zrobić, skoro spotkali się dopiero dwa razy? I za pierwszym zamienili dwa słowa, a teraz... No też sobie nie porozmawiali jak na razie. Ale tą skorupę zauważyła. Widać było od razu, że chowa w sobie szczere emocje, które mogłaby sprawić, że byłby słabszy i podatny na zdanie i reakcje otoczenia. Była w nim jakaś nieodgadniona tajemnica, która sprawiała, że chciało się go poznać nie tylko ze względu na to, że był naprawdę przystojny. Można by powiedzieć, że aż piękny! Szczególnie te oczy. Chyba one były najbardziej przyciągającą częścią tego chłopaka. Po czym są mięśnie, czym jest wzrost, jeśli nie potrafi się przyciągnąć do siebie kobiety tylko i wyłącznie jednym, długim, przeciągłym spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Wtedy nie trzeba być modelem, chociaż muszę przyznać, że Jared świetnie by się nadał!
Pewnie słyszała o nim nie raz. W końcu mimo iż nie chce, to zawsze zna wszystkie plotki w Hogwarcie. Nie pyta o nie, ale zawsze musi przybiec jakaś koleżanka, która koniecznie będzie chciała jej powiedzieć, co nowego w wielkim świecie. I czasem wpadło jej w ucho, że straszny ślizgon zostawił pewną dziewczynę tak po prostu, bez jakiegoś konkretnego wyjaśnienia. Może tym draniem był właśnie on? Ale tak bezpośrednio, żeby ktoś mówił jej o nim to nie zdarzyło się. Albo w ogóle nie słuchała. Często jej się zdarza nie słuchać ludzi, tak jak jemu. Dlaczego mam wrażenie, że łączy ich ze sobą bardzo, bardzo dużo? Mimo iż są w domach, które walczą ze sobą od dawna. I powinno ich dosłownie wszystko różnić to jednak... Jednak jest inaczej. Zawsze dzieje się to, czego się najmniej człowiek spodziewa. Na przykład gdy kobieta źle się czuje nagle przychodzi pewien mężczyzna, którego imienia nie zna i zaczyna się z nią całować. To na pewno nie było normalne.
Pewnie, że się przejmowała. Niegdyś naprawdę myślała, że jest ponadto. Ale z dnia na dzień wszyscy coraz bardziej utwierdzają ją w przekonaniu, że powinna walczyć z całym światem, a szczególnie z tymi, którzy są do niej z powodu stereotypów negatywnie nastawieni. Slytherin to nie jest Ravenclaw. Ten drugi dom był podziwiany, ten pierwszy poniżał i zmuszał do podziwiania siłą. Chociaż... Dlaczego mam wrażenie, że Jared jest tak czy siak dużo mądrzejszy niż Skecz? Pewnie jest w tym bardzo duża ilość prawdy. Mniejsza. Co było, minęło bezpowrotnie. Nie powinno się wracać do przeszłości, chociaż człowiek z natury to robi. Bo lubi się dręczyć i rozpamiętywać to, co bolesne.
Corin nie czuła aż takich emocji słuchając muzyki. Ona wyrażała siebie śpiewając. Kiedy uchylała usta, by po chwili wydobyć z nich dźwięk – i nie chwaląc się miała ogromny talent dzięki latom nauki, czuła się tak, jakby cały świat wirował. Wszystkie emocje wtedy z niej uciekały. Strach, ból, nienawiść. Mogła krzyczeć jak w metalowych piosenkach, mogła śpiewać ciche, miłosne ballady, mogła zachwycać się wesołością głupich kawałków. Wszystko wyrażało to, jak się czuje. Wyrażało to, jaka jest. Wyrażało jej życie. Poznać dogłębnie ją można tylko rozumiejąc jej pasję. Inaczej nie jest to do końca możliwe.
I bardzo dobrze, że zazwyczaj nie pali. Gdyby przyszedł tutaj przesiąknięty zapachem nikotyny od razu strzeliłaby mu, dostałby i to porządną reprymendę i nigdy więcej by się do niego nie odezwała. A skoro czuć był od niego tylko mięte i bardzo pasujące do niego perfumy, to zasługuje na to, co otrzymał, a więc pocałunki.
Jej teraźniejszość byłą bardzo podobna do antywizji jego przyszłości. Rodzice nie żyli, ale jej brat zarabiał tyle, że prawie nigdy nie było ich stać na to, by opłacić cały czynsz za mieszkanie. Muszę wam się przyznać, ale przez rok Cornelia pracowała jako... No krótko mówiąc prostytutka. I to, że dzisiaj jeszcze jakoś żyją to tylko dlatego, że przez tamten czas odłożyła bardzo sporo pieniędzy i zmusiła brata do ich przyjęcia. Dlatego on miał na jedzenie i na to, by kupować jej podręczniki, móc czasem do niej przyjechać lub zapewnić jej ciepły pokój w ich niewielkiej kawalerce na mugolskich przedmieściach Londynu. A mieszkali w mało bezpiecznej dzielnicy. To tam Cornelia nauczyła się bić. Kiedy jej koleżanki chodziły po ulicach będąc ładnie ubrane, wymalowane i rozmawiając o nowym filmie ona w tym samym momencie siedziała w domu, a Jonatan trzymał przy jej oku zimny lód, nim zrobi się sine wokoło i nie będzie umiała mrugać. Wszędzie ćpuny, alkohol. Nie wyglądała na kogoś, kto w wakacje przebywa w takim miejscu, prawda? Bardzo rzadko ktoś domyślał się, jak kiepskie jest czasem jej życie. Ale nie rozpaczała nad tym. Cieszyła się, że przynajmniej ma gdzie wrócić w razie czego. Bo jak wiele jest osób na świecie, które nie mają nikogo. A Joantan... Był zdecydowanie najważniejszym mężczyzną w jej życiu. I za nic w świecie nie pozwoliłaby na to, by się o nią martwił, gdyby marudziła jak bardzo nie podoba jej się to w jakich warunkach egzystuje rodzina Somerhalder. A nazwisko takie arystokratyczne. Parodia po prostu.
Nie mogłaby być dla Jareda kolejną dziewczyną do wykorzystania. Zniszczyłaby go, gdyby tylko spróbował. I tak nie ma najmniejszego zamiaru się w nim zakochać. Jak można by było podczas starania się bycia rozsądnym zakochać się w kimś, dla kogo stały związek to czysta abstrakcja? Dlatego nie było nawet możliwości, by pozwolić mu na bliższy kontakt z nią. Pocałunek... Pocałunek z czasem staje się po prostu pustym doświadczeniem, chociaż wśród pustych doświadczeń jest jednym z najlepszych. Ale nic nie znaczy – najczęściej tylko dla jednej strony, co boleśnie odzwierciedla się na drugiej.
Ale w tym momencie nie mogło się to skończyć negatywnie dla Corin, ponieważ chociaż oddawała całą siebie, to jednak nie liczyła na nic więcej. Nie istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, więc zapewne jeśli ludzie już przy pierwszym, czy drugim spotkaniu są tak blisko, to skończy się to najwyżej za tydzień. I dlaczego by nie korzystać z tego, co się dostaje? Jeśli los daje ci cytryny, można z nich zawsze zrobić lemoniadę.
- Następnym razem nie atakuj nieobliczanych Krukonów, którzy starają się kurtką zgasić Szatańską Pożogę – Odpowiedziała mu cichutko po czym pozwoliła ciszy, by zajmowała cały pokój od ściany do ściany. Chwilę jeszcze obserwowała go, po czym obiema dłońmi objęła go za szyję i przyległą do niego. Nie wiem czemu. Jakoś tak po prostu chciała się do niego przytulić. Poczuć perfumy zmieszane z zapachem feromonów jego ciała. Usłyszeć, czy jego serce bije tak mocno jak jej. Poczuć, czy przechodzi go dreszcz, kiedy jej ciepła dłoń wchodzi za jego kołnierzyk by zejść odrobinę niżej i z czułością głaskać go zamiennie po plecach i karku. Słuchała, czy jego oddech nadal jest ciężki i niemiarowy. Niesamowite ile nowych doznań może dać milczenie. Milczenie, które prawie nigdy nie było możliwe będąc przy niej. Ale dzisiaj jest znowu jakoś inaczej. Jak wczoraj.
Uniosła się lekko w górę i pocałowała go w podbródek. Obdarzyła go tylko zwykły, krótkim cmoknięciem. Trzymając się nadal jego szyi powoli rozplotła nogi i postawiła je ledwo co na palcach. Zsunęła powoli ręce w jego szyi na jego ramiona, potem tors, na którym pozostały chwilę dłużej.
- Zawsze całujesz przypadkowe dziewczyny, które nawet nie wiedzą jak masz na imię? - W tym oto krótkim pytaniu zgrabnie umieściła pytanie, które chodziło jej po głowie. Wzięła ręce z jego torsu i zgrabnie uwolniła się z jego ramion. Co za dużo, to nie zdrowo Jared. A jeśli chce się coś wykorzystać ponad miarę, to trzeba to najpierw posiadać. A jak na razie nie było szansy na to, by zabrać jej serduszko i pozwolić sobie na coś więcej w jej kierunku. Jak wspomniałam, nie ma szansy. Bo postanowienia, bo głupie przysięgi wobec swojej osoby, bo głupie dawne czasy.
- I nie przypominam sobie, żebym zapraszała cię do spędzania czasu ze mną... - Chwilkę, czy ona go wygania? Bo moim zdaniem to była właśnie krótka aluzja ku temu. Albo naprawdę nie chciała, żeby dłużej tu siedział, albo podpuszczała go chcąc się pobawić trochę jego osóbką i zobaczyć, jakie ma reakcje na niektóre rzeczy. Jeśli się kogoś zirytuje, zabierze mu to, co w danej chwili jest mu potrzebne lub chce tego, to ów osóbka się irytuje. A w stanie zbulwersowania najczęściej pokazuje się prawdziwego siebie. Przechodzi się przez mur i atakuje. Nie czekała na walkę, na atak. Ale w jeden dzień się murów nie zniszczy. Można jedynie wyciągnąć zza nich osobę podpuszczając jej własną wolę do niestandardowego działania. Ale koniec już lania wody. Czas na Jareda.
Powrót do góry Go down


Jared van der Neer
Jared van der Neer

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Galeony : 59
  Liczba postów : 59
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyCzw Mar 22 2012, 23:27;

Nie odpowiedziałby na to pytanie. Takich rzeczy się nie mówi. Zresztą, to były nic nieznaczące epizody w jego życiu. Było ich o wiele więcej niż trzy. Kto by zliczył dziewczyny wychodzące rankiem z jego pokoju, ze łzami w oczach, próbując jakoś przysłonić dekolt i nagi brzuch koszulą z pourywanymi guzikami. Faceci takimi rzeczami chwalą się tylko wśród innych mężczyzn. Porównują wyniki, zastanawiają się, czy nie pieprzyli tych samych kobiet, pod warunkiem, że zapamiętują te wszystkie twarze. Jared nie pamiętał ich imion, każdą nazywał tak samo, a na jej oburzone „ale ja nie jestem Blair” odpowiadał, że to nie ma teraz znaczenia. Kto by je zliczył? Teraz może by się dało. W końcu miał już swoje ulubienice, które tak bardzo uzależniły się do Jareda, że nawet takie poniżanie im nie przeszkadzało.
Wykorzystywał dziewczyny, łapał je na czułe słówka, charakterystyczny uśmiech i właściwy dla siebie nonszalancki styl bycia. Wiedział w jaki sposób się odezwać, w którym momencie odgarnąć włosy opadające jej na czoło, by dziewczyna oszalała na jego punkcie. Lata praktyki. Chodził do klubów na poziomie, gdzie nie kręciło się stado napalonych panienek, obrzydliwie pijanych na dodatek. Takimi dziewczynami to się brzydził. Zwykle to on był pijany, nie zalany w trupa, ot po kilku głębszych. W te dni wychodził przed 3:30, by następnego dnia wrócić koło 9 do domu, taksówką z niewyraźną miną i grymasem bólu na twarzy. W takie dni nie potrzebował Laury, która ratowałaby jego żałosny tyłek. W zasadzie, uważał że nigdy jej nie potrzebował i zawsze dałby sobie radę sam, ale wierzcie mi, w końcu ludzie, z którymi zadarł by go zabili. To było śmieszne, bo w zasadzie nie zrobili tego tylko przez to, że nie chcieli narazić się jego pięknej siostrze. Jaka porażka.
Miał tyle tajemnic, tyle rzeczy skrywał przed resztą świata. Czasem sam się zastanawiał, co jest kłamstwem, a co już prawdą. Był trudnym człowiekiem. Śmiał się z rzeczy, które u innych budziły grozę albo obrzydzenie. Irytacją reagował na zwyczajne żarty. Tyle ludzi mu zazdrościło, chciałoby mieć przynajmniej połowę z tych pieniędzy co on ma, mieszkać w przynajmniej o połowę mniejszym domu od niego, wieść przynajmniej w połowie tak „cudowne” życie jak on. Tak naprawdę nic o nim nie wiedzieli. Nawet najlepsi przyjaciele. Nawet ludzie, którzy byli mu bliżsi niż rodzina. O pewnych rzeczach się nie rozmawia. Zaczęty wątek zbywa się ciężkim milczeniem, głową odwróconą w bok lub całkiem bezsensownym pytaniem. Miała rację, nie chciał posiadać słabości. Nakładał maskę, by nie ukazywać wszystkich uczuć. Jedynie te złe, które pomagały mu w budowie coraz głębszego muru między nim, a resztą ludzi z dwoma słabymi punktami. Dwa zdradliwe, błękitne ogniki nad którymi tak ciężko niekiedy było mu panować.
Mówi się, że mężczyźni są gorszymi plotkarzami od kobiet. Mam wrażenie, że tkwi w tym cień prawdy. Mężczyźni wiedzieli wszystko, wymieniali się plotkami przy wieczornym piwku, podczas przerwy w meczu. Prawdopodobnie nigdy nie dorównają w tej sztuce kobietom, ale przynajmniej się starali. Mam wrażenie, że Jared był jakby ponad to. Nigdy nie interesowało go gadanie ludzi, nawet jeśli plotki bezpośrednio go dotyczyły. Jak ta, o której mówi Corin. Niewątpliwie to o niego chodziło, bo to przecież jego dormitorium najczęściej opuszczały zapłakane kobiety.
A czy w tej szkole jest cokolwiek normalnego? Skoro ten pieprznięty krukon może ją tak po prostu całować, to on też. Zwłaszcza, że był przecież lepszy od tamtego dzieciaka. Nic mi nie mówcie na temat Jaredowej skromności. Chłopak jej po prostu nie posiadał.
Jared żył muzyką. Nie wyobrażał sobie bez niej istnienia. Tego cudownego momentu, kiedy czuł się jak na najlepszych dragach, totalny odjazd, zatracenie się w dźwiękach dobiegających z głośników. Próbował swoich sił w grze i przyznać muszę, że był całkiem niezły. Niejednokrotnie podczas wakacji występował gościnnie z jakimś zespolikiem jako basista. Grał również na pianinie, ale o tym nie lubił mówić i nigdy się nie przyznawał, że gra na tym instrumencie.
Pod tym względem tak bardzo się różnili. On mieszkał w bogatej rodzinie, bez miłości i wzajemnego szacunku. Ona była krótko mówiąc biedna, ale przynajmniej dorastała w cudownej, kochającej się rodzinie. Jared dużo by dał, by móc żyć jak zwykły nastolatek, bez tego całego arystokratycznego gówna. Kiedy ona biła się, by przetrwać, on bił się dla zabawy, dla wzbudzenia zainteresowania wokół siebie, dla wyładowania emocji. Szlajał się nocami po tego typu uliczkach, spoglądając z politowaniem na narkomanów i alkoholików pochowanych w swoich kryjówkach, niekiedy był tak blisko wylądowania w podobnym miejscu. Kiedy wszystko traciło sens, a on – jeden z najbardziej wrednych Ślizgonów – nie mógł ze sobą dać sobie rady. Jared bardzo nie lubił wracać do swojej przeszłości; tak niesamowicie skomplikowanej i przykrej. Jednak ona lubi dawać o sobie znak. Dręczyć i przypominać najgorsze momenty dawnego życia. I nawet bezpieczne mury Hogwartu nie są w stanie utrzymać jej na odległość.
Może czas na zmiany? Nie! Czekaj, skreśl. Jakie zmiany? Jared i zmiany? Czy ja właśnie zasugerowałam jakiś trwały związek? Chociaż jeden teoretycznie, już ma? Dziwnie to zabrzmiało, prawda? Jakoś tak nieprawdopodobnie, surrealistycznie. O pewnych rzeczach się jednak nie mówi. Na pewne rzeczy nie ma się wpływu. A czas wciąż płynął. Pocałunki, wbrew temu, co mówi dziewczyna, znaczą bardzo wiele. Nawet jeśli całuje się dwójka nieznanych sobie ludzi. Nie ma obaw. Jared się nie zakocha. Nigdy jeszcze nie był i nie będzie.
-Proszę Cię! Że niby to jego sprawka? W życiu.-Roześmiał się. Może reszty wieczoru nie pamiętał, ale był stuprocentowo pewny, że to nie przez krukonka ma podbite oko i rozciętą brew. Zabiłby chyba tego, komu zawdzięcza tak przepiękny wygląd. Mówiłam już? Wielki ciemno-fioletowy siniec, nieco opuchnięta powieka w tym samym kolorze z jeszcze domieszką czerwieni. O rozciętej brwi już nie wspominając. Oj, będzie blizna. Jednak mimo tego nadal wyglądał nieziemsko seksownie. Jak ten facet to robił? Przytulił ją mocniej do siebie, zanurzył nos w pachnących włosach, pocałował krótko w czółko. Lubił reakcje jej ciała na jego dotyk. Czasem milczenie jest dobre. Tak jak w tym momencie, przerywane tylko cichymi docinkami. Nie była to ciężka, niezręczna cisza. Zakłócały ją głębokie oddechy przytulonej do siebie par… przytulonych do siebie ludzi.
-Na imię mam Jared i całuję tylko dziewczyny biegające w samych skarpetach po zamku.-Mruknął cicho, głosem przesyconym wesołością. Nie powinna biegać w samych skarpetach. Załapie wilka czy coś. Jak gdyby nigdy nic wsadził dłonie w kieszenie i podszedł do gramofonu zmienić płytę. Tym razem na rockową.
-Sugerujesz, że mam sobie iść? Wiesz, że to niegrzeczne. Zresztą, widziałaś ślizgona przejmującego się zaproszeniem? - Zmarszczył czoło niemalże natychmiast tego żałując. Zapiekło trochę. Jeśli chciała w ten sposób zmusić go, do opuszczenia na chwilę bezpiecznej kryjówki za murem budowanym przez tyle lat, to niestety nie udało jej się. Zbyt długo ta bariera powstawała, a Jared zbyt długo trwał za nią, by mógł tak po prostu rozwalić mur. Nie zirytował się. To było zabawne. W jego oczkach pojawił się krótki błysk wesołości. Trzymam jednak kciuki, że jej się uda. Jared zbyt długo chował się za nim.
Powrót do góry Go down


Cornelia Somerhalder
Cornelia Somerhalder

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja, wilkołak
Galeony : 1616
  Liczba postów : 2144
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2503-cornelia-somerhalder
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4053-corin-somerhalder#120896
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPią Mar 23 2012, 18:01;

Może miał niezwykłą wprawę w manipulacji dziewczynami. Jednakże... Tak sobie myślę, że przy Corneli w ogóle mu się to nie przyda. Jest całkiem inna niż większość osób ją postrzega. Nie wygląda na kolejną, łatwą dziewczynę. I zdecydowanie taka nie jest. To, na co taka ilość kobiet piszczy zachwycona ona zbywa, ignoruje. Za to gdyby powiedzmy pewien chłopak miał obrzydliwą bliznę na policzku i koleżanki by tylko komentowały, jakie to jest ohydne ona spoglądałaby na tą osobę tak, jakby to była miłość od pierwszego wejrzenia. W którą oczywiście nie wierzy, ale to już całkiem inna historia.
Kobiety chcą, by być wobec nich szczere, jednakże jeśli powie się coś, czego nie powinno to momentalnie obrażają się, wychodzą. Jaka jest Cornelia? Hmm... Uwierzę we wszystkie twoje kłamstwa. Tylko udawaj, że mnie kochasz. Spraw, żebym uwierzyła...
Czy nie o każdym można powiedzieć, że jest trudny? Każdy ma w sobie coś takiego, co sprawia, że w niektórych momentach nie chce się z nim rozmawiać. To nie znaczy, że Jared jest osobą, która jest... No dobra. Jared jest trudniejszy niż inni ludzie. Nawet ja nie jestem w stanie się z tym kłócić, ale to nie znaczy, że nie znajdzie się w końcu osoba, która zmieni go. Osoba, która sprawi, że będzie mógł zapomnieć o trudach przeszłości, cierpieniach dawnych dni. Kobieta, która sprawi, że rankiem zamiast „Wynoś się” powie „Kocham cię Cor... STOP! Eeem, nie to chciałam napisać. Nie wiem dlaczego przyszło mi do głowy imię Corneli. Przecież ów dziewczyna nawet go nie lubi. To, że pozwoliła mu się ze sobą całować to tylko i wyłącznie dlatego, że napadła na nią chwila słabości, która zdążyła już dawno przeminąć i mogła swobodnie panować na swoimi emocjami nawet... Nawet jeśli był naprawdę bardzo ciepły i miała ogromną ochotę wtulić się w niego... Schować twarz w jego szyi i tak stać, tak po prostu. Rozkoszować się zapachem ciała ślizgona i przeżywać za każdym razem kolejny dreszcz, kiedy tylko dotknie jej skóry... Może jednak to, jak Jared nauczył się działać na dziewczyny poskutkowało i na niej. Choć Corin i tak będzie uważać, że to chwilowe. To nic nie znaczy. Za każdym razem jest tak samo i brązowowłosa nie będzie po raz kolejny się pakować w coś takiego. Dlatego ucieka... I właśnie z tego powodu w jej głowie funkcjonuje myśl, że Jared to dupek, głupek i etc ., więc do widzenia. Powinna go jakoś skłonić to odejścia zanim znowu straci zmysły dla jednego pocałunku. Już teraz wiecznie i bez przerwy spoglądała na jego wargi.
Grał na fortepianie? Jejku. Gdyby Corin tylko wiedziała... Może to by wpłynęło, że spojrzałaby na niego inaczej? Uwielbiała słuchać tego instrumentu. Zawsze marzyła, żeby ktoś napisał dla niej melodię, a jeszcze lepiej – piosenkę. Zagrał jej by pokazać jak bardzo jej kocha. A ona... Byłaby wtedy pewna, że to jest właśnie to. I nie bałaby się odwzajemnić takiej miłości. Bo byłaby pewna, że nie zostanie skrzywdzona. Z czasem by się uzależniła, potem pozwalałaby się zdradzać i nie miałaby pretensji, bo po prostu byłaby zakochana... Taka była Cornelia. Chociaż potrafiła złamać rękę komuś kto dotknąłby jej tyłek, to jednak często zachowywała się jak słodkie, naiwne dziecko.
Kiedyś nie była w takiej tragicznej sytuacji materialnej. Wszystko było dobrze. Chętnie cofnęłaby się do tych czasów. Nim smoki pozbawiły ją rodziny. Nim najszczęśliwszy z jej związków pozbawił ją dogodnego życia. Cofnęłaby czas nawet, jeśli miałaby po raz kolejny żyć z Agavaen. Była kochana przez rodziców, ale jej siostra Van nienawidziła jej od zawsze, a Corin nigdy nie rozumiała dlaczego. Od początku niszczyła jej życie i odbierała wszystko co kochała. I nie wiem, co było w przeszłości Jareda, ale myślę, że najlepiej zrozumiałaby go właśnie ona. Może jeszcze nie teraz, ale ostatnio cienie przeszłości zaczynają się o nią upominać. I boję się, że lada chwila naprawdę będzie ją z ów chłopakiem ze Slytherinu bardzo dużo łączyć. A tego bym nie chciała. Bo mogłoby się to skończyć kolejnym nieszczęśliwym zauroczeniem i bolesnym plaskaczem od życia – gorszym niż od Davida.
Uniosła lekko brew do góry widząc, jak Neer uparcie broni swoją dumę przed wiadomością, że mógł go pobić słaby Krukon. Uśmiechnęła się bardzo delikatnie. Ma ładny śmiech. Zauważyła to niemal od razu. Taki inny. Jakby bardzo rzadko ukazywany ludziom. Nie skomentowała tego. Spoglądała na jego oczko, potem na brew. Rana faktycznie była na tyle głęboka, że mogła pozostawić bliznę. Cor podświadomie wyobraziła sobie go właśnie z ów znakiem bójki. Wspominałam, że ma fetysz blizn na twarzy? Dlaczego ten debil zaczyna się bawić w jej ideał?
- Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób – Odpowiedziała mu zagadkowo na to iż całuje tylko dziewczyny w skarpetkach. À propos, zimno jej w stópki. Powinna powoli wynieść się do dormitorium lub pokoju wspólnego i posiedzieć przy ciepłym kominku śmiejąc się z wygłupów jakiegoś kretyna, który zaleca się do Lillyanne. A potem, kiedy ten będzie próbował ją pocałować będzie się turlać po ziemi widząc, jak jej przyjaciółka strzeliła mu w łeb. Idealny wieczór... Szkoda tylko, że troszkę z boku.
- Kto powiedział, że jestem grzeczna. I owszem. Sugeruję, że powinieneś sobie iść. Przyłożysz lód do oka, to może znowu wróci twoja śliczna buźka – Skomentowała otrzepując z kolan niewidzialne pyłki kurzu. Spojrzała na towarzysza, którego wcale do siebie nie zapraszała jak to zdążyła ująć i cmoknęła go w spuchnięte oczko lekko, tak po prosty. Uśmiechnęła się delikatnie i mijając go odrzuciła włosy do tylu w taki sposób, że dostał nimi w szyję, bo do twarzy miała za wysoko. Na odchodnym, przy samych drzwiach, rzuciła nie odwracając się krótkie „À tout à l'heure! „ zazwyczaj wymawiane w jej ojczystym języku, gdy człowiek jest pewny, że niedługo żegnaną osobę zobaczy. W przeciągu kilku dni.
Hmm... I muszę wam powiedzieć, że jej zachowanie jest dziwne. Sama nie rozumiem o co jej chodzi. Jak dla mnie Jar jej się podoba, a jednocześnie nie lubi go. Dlatego ma dość... Dziwne zachowania? Z nią nigdy nic nie wiadomo i to widać na pierwszy rzut oka.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyNie Kwi 01 2012, 22:51;

Śliczna buźka należąca do Dracona Nicholasa Uchihy przemierzała korytarze dość powoli. Dlaczego? Bowiem biedak kulał na jedną nogę. Ledwo co na niej stawał, ale mimo to zmierzał hardo do pewnego miejsca. Ale to jeszcze nie koniec. Opuchnięty prawy policzek był bardzo dobrze widoczny. Różowy ślad był pamiątką po uderzeniu. Na szczeście oko wróciło do normalnego stanu bardzo szybko i widział przez nie wszystko. Warga lekko draśnięta. Nadgarstek opatulony wieloma bandażami, by uniemożliwić ów mężczyźnie poruszanie nim. Do tego jeszcze ta szpetna według wielu blizna. Chłopak nieszczęście. Ale takim wyglądem budził strach wśród wielu osób. Patrzyli na niego z dołu i mówili: „Dracon... Pewnie kogoś pobił... Kto wie, czy ta osoba jeszcze żyje?”. Więc jak widać niewygodna sprzeczka dodała mu sławy. Ale nie myślał o tym. Myślał o czymś całkiem innym.
Był ubrany w luźną, białą koszulę. Odpiętą, a więc ukazywała jego lekko posiniaczony tors. Miał też na sobie dość szerokie dżinsy, których prawie nigdy nie nosił. Ale były wygodne, a on nie chciał spać w dresie w Skrzydle Szpitalnym, z którego dosłownie chwilę temu uciekł zanim jeszcze gnój imieniem Jared się obudził. Nie chciał, by zobaczył go w stanie wskazującym na to, że jest przegranym. Uciekł więc z samego rana. I pierwsze, co zrobił to skoczył do uśpionego dormitorium po jedną, ważną rzecz. A potem? Dotarł do jakiegoś wygodnego pokoju. Widząc tutaj pokaźnych rozmiarów dywanik w kolorze zgniłej trawy niewiele myśląc położył się na nim. Zdecydowanie czuł się lepiej niż wczoraj. Ale nie wszystko było jeszcze idealne. Wiedział, że musi zrobić coś ważnego. Wezwał swoją sowę, której podał małą karteczkę. Wysłał ją przez okno i czekał. W zniecierpliwieniu. Pukając palcami zdrowej reki o włosie dywanu. Dlaczego to miejsce wybrał? Bo autorka ma do niego sentyment. No i było przyjemne. Jakby... Jakby odbierało ochotę na wszelkie kłótnie szczególnie, że w tle leciała spokojna piosenka, którą chłopak sobie nucił. A głos ma nieziemski, to trzeba przyznać. Szkoda, że nikomu go nie pokazuje.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Kwi 02 2012, 00:34;

Przez całą noc było jej zimno. Nawet gorący prysznic jej nie pomógł. Przykryta dwoma kołdrami i dodatkowym kocem nadal się trzęsła. Cudownie! Chora na weekend. I to przez kogo? Jak tylko spotka Jareda albo Dracona to mu podziękuje. Przecież to z ich powodu latała po błoniach ubrana w samą bluzkę, bo cieniutkiej koszulki liczyć nie można, i to na boso. A potem jeszcze bardzo długo czekała na przybycie pomocy. Kiedy wróciła do zamku marzyła o gorącej kąpieli, która przywróci jej czucie w stopach. Późno szła spać i przez to obudziła się dosyć późno, koło dziesiątej. Przytulała do siebie Draconowatą koszulkę, nadal pachnącą jego perfumami. Właściwie obudziło ją stukanie w okno. Nieco zirytowana zwlekła się z ciepłego łóżka, by odebrać list od sowy. Nieco zdziwiona jego treścią, odłożyła pergamin na stolik nocny i zaczęła się ubierać. Szybko go wypuścili. Myślała, że posiedzi tam przynajmniej do jutra. Nie podejrzewała Dracona o to, że mógłby zwiać ze Skrzydła Szpitalnego. Miała tylko nadzieję, że nie zaczęli z Jaredem kolejnej bójki.
Wyciągnęła ciemne jeansy i prześwitującą, czarną bluzkę do której dobrała pudrową marynarkę i baleriny na płaskim obcasie. Najchętniej włożyłaby jakiś gruby sweter, ale tak przecież nie wyjdzie z dormitorium. Za oknem słońce, a ona paraduje w wełnianym swetrze? Jak by to wyglądało? Zaplotła włosy w długiego francuza, wyperfumowała się ulubionymi perfumami od Coco Chanel i stwierdzając, że wygląda znośnie, jak na osobę chorą, opuściła dormitorium.
Po cichu otworzyła drzwi. Muzyka i gruby dywan skutecznie stłumił jej kroki. Przez chwilę stała nieruchomo, wsłuchując się w śpiew Dracona. Nie myślała, że jej chłopak ma tak ładny głos. Nie chcąc mu przeszkadzać, po cichutku położyła się obok Dracona, przytulając się do jego boku. Zrobiło jej się smutno, widząc tak poobijanego chłopaka. Pewnie wszystko musiało go boleć.
-Jak się czujesz, kochany?-Zapytała szeptem, gdyż chrypa jakiej dostała, praktycznie odebrała jej głos. Cóż, przynajmniej nie będzie mogła na niego krzyczeć. Połowę nocy spędziła bezsennie, męczona kaszlem i niezbyt dobrym samopoczuciem. Chciałaby się w tym momencie do kogoś ciepłego przytulić. Poza tym martwiła się o Dracona. Co z nim jest, jak się teraz czuje. Takie myśli skutecznie spędziły jej sen z powiek. Wybierała się oczywiście do niego. Dobrze, że go wcześniej wypuścili, znaczyło to, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, nawet jeśli wygląd sugerował coś innego. Zrobiło jej się smutno, widząc tak poobijanego chłopaka. Pewnie wszystko musiało go boleć.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Kwi 02 2012, 11:46;

On też nie czuł się jakoś szczególnie dobrze. Może nie było mu zimno, ale kaszlał bardzo często. Za to miał ochotę zabić Jareda i jak wiemy nie tylko za to. A najgorsze było to, że wiało po murach, co wcale nie pomagało w jego stanie. A miał problem z ubraniem bluzy przez nadgarstek, którego każde poruszenie skutkowało przejściem przez całe jego ciało wręcz niewyobrażalnym bólem. A myślał, że jest przyzwyczajony do tego, że jeśli zaczyna wojnę, to będzie cierpieć dzień później. Może satysfakcja, że wygrał uśmierzała ból? Teraz jej nie miał. I stąd nadal roznosząca się po jego ciele chęć znalezienia ślizgona i zrobienia mu krzywdy nie ważne gdzie jest i z kim. Jednak Abigail była w tym momencie dużo ważniejsza.
Nie mógł się doczekać aż ją zobaczy. Podpierając się łokciami zaglądała w stronę drzwi jednocześnie bawiąc się włosiem puchatego, typowo ślizgońskiego w danym momencie dywanu. Był pewien, że jak zwykle przyjdzie idealnie ubrana i się nie pomylił. Chociaż kiedy w końcu dostrzegł jej obecność z początku umilkł i nie miał najmniejszego zamiaru nic mówić. Dlaczego? Bo ona nie przyszła tutaj słuchać tego, jak on śpiewa. Zresztą... Kiedy ona właściwie weszła? Musiała przecież otworzyć drzwi. Dlaczego tego nie usłyszał, skoro tak na nią czatował? Chyba wczorajsza bójka wytępiła jego wszystkie zmysły. Położył się na boku by móc w całości oglądać swoją śliczność. Chora. Na sto procent jest chora przez niego. Odchylił głowę do tyłu zasłaniając usta zdrową dłonią i kaszląc chwilę, po czym znów na nią spojrzał. Nic nie mówił. Po chwili po prostu ją do siebie przytulił. Schował twarz w jej pachnących ciałem i perfumami włosach. Tak mu tego brakowało od wczoraj. Szczególnie, że przez chwilę myślał, że może tego już nigdy nie doświadczyć, bo albo zginie z rąk Jareda, albo Ab go zostawi przez to, jak zareagował. Ale wiedząc, że jego dziewczyna jest wykorzystywana przez jakiegoś bałwana każdy by reagował podobnie, jestem pewna.
- Teraz już idealnie... - Powiedział cichutko, kiedy odrobinę się od niej odsunął, by spojrzeć na jej twarz – Brałaś jakieś tabletki na gardło? - Rzadko zwraca uwagę na stan kogo innego niż swój. Ale ona jest w jakiś sposób częścią jego, więc nie mógłby żyć nie troszcząc się o nią.
- Mam coś dla ciebie – Szepnął sięgając jedną dłonią do tylnej kieszeni zbyt szerokich spodni. Pogrzebał w niej chwilę, po czym wyjął małe pudełeczko, jak z... Pierścionkiem zaręczynowy? Niee, nie ma tak dobrze. Wiem, że byś chciała, ale jak na razie nie róbmy z Dracona takiego zakochanego Romea, bo to w ogóle mu nie pasuje i nie wiem, czy on kiedykolwiek byłby w stanie się oświadczyć przed powiedzeniem „Kocham cię”. Wracając...
- Wspomniałaś kiedyś, że lubisz – Wyszeptał kładąc przed nią ów pudełko. Co w nim było? Coś może nie tyle drogiego, co trafiającego nie tylko w jej gust, ale i w gust Dracona. W końcu sporo ich łączyło. Wisiorek.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Kwi 02 2012, 18:27;

Miała ochotę nie wstawać z łóżka i pewnie gdyby nie sowa od Dracona, to by w nim pozostała na wieki wieków. Niespokojnie wierciła się przez całą noc, to zapalała różdżkę, by móc coś poczytać, to znów ją gasiła i przewracała się z boku na bok, bijąc z uciążliwymi myślami, które nie dawały jej zasnąć. To się odkrywała, to znów przykrywała. To było jej strasznie zimno, to chwilę później myślała, że nie wytrzyma z gorąca. Nadal było jej szalenie zimno, co jednak nie przeszkodziło jej w ubraniu bluzki, która zbyt dobrze przed chłodem nie chroniła. Cóż, dobry wygląd przede wszystkim. Co z tego, że pewnie skończy w łóżku z temperaturą? Dla Dracona warto się poświęcić, a przecież musiała wyglądać ślicznie. W innych rzeczach też niewątpliwie by mogła przyjść, ale jak Grimmasi się na coś uprze…
Głowa pękała jej z bólu, przez chorobę i głównie niewyspanie, a kiedy jest niewyspana robi się naprawdę nie do zniesienia. Dlatego pruła przez korytarz samym tylko wzrokiem zmuszając uczniów do zejścia jej z drogi. Skutki wczorajszego, dzikiego biegu, a potem długich chwil spędzonych na zimnie wychodziły na wierz. Powinna napisać liścik do Corin, zapytać jak się dzisiaj czuję i czy ogólnie wszystko w porządku. Jak tylko wróci do dormitorium to to zrobi. Wczoraj obydwie rozstały się bez słowa, zbyt zmęczone by nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Dobrze, że jej nie zauważył, wtedy pewnie natychmiast przestałby śpiewać. Miała ochotę mocno się do niego przytulić i zasnąć. Była strasznie zmęczona. Nie była przez niego chora. No może nie w zupełności, bo mogła coś szybko na siebie narzucić. Wtedy jednak pewnie nie zdążyłyby na czas uratować któregoś z nich od śmierci. Wczoraj w nocy dopiero do niej dotarło, jak to się mogło skończyć. Ani Jared, ani Draco nie wiedzieli co to umiar i żaden z nich by tego nie przerwał, dopóki ten drugi by nie zginął. Objęła go ramieniem, ostrożnie, żeby nie wyrządzić mu żadnej krzywdy. Potrzebowała tego. Bo czuła się tak kiepsko, bo miała gorszy dzień.
-Brałam, ale efektów nie widać.-Odszepnęła. Dobrze, że przynajmniej szeptać jeszcze mogła.-Szybko Cię wypuścili…
-Wiesz, że nie musiałeś mi nic kupować.-Wykręciła młynka oczyma, z uśmiechem na ustach. Niech to będzie prezent na przeproszenie, a nawet jeśli nie, to niech Abigail się okłamuje. Przynajmniej nie będzie złościć się o wczoraj. No, nie tak bardzo jak zamierzała. Nie! Jeszcze nie pierścionek zaręczynowy. Ona z jednym narzeczonym ma problemy, a co dopiero z dwoma?
Z zainteresowaniem otworzyła pudełko. Korn! Ile czasu minęło od tego, kiedy mu mówiła, że ma słabość do tego mugolskiego zespołu.-Teraz musisz mnie zabrać na ich koncert. Mam nawet glany.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Kwi 02 2012, 18:57;

Nie kazałby jej się tak męczyć, gdyby byli z tego samego domu. Ale nie miał prawa i możliwości, by dostać się do pokoju wspólnego puchonów, a co dopiero do dormitorium damskiego. Ale właściwie dobrze, że nie mieszkali w tym samym miejscu. Przynajmniej u siebie w pokoju wspólnym może rozrabiać, prawda? Chociaż jak na razie nie miał jeszcze zamiaru. Chyba, że pobić Jareda w najbliższym czasie. Bo w końcu tam go jego dziewczyna nie powstrzyma. Hmm... Już chyba wiem, na co i gdzie będzie chłopak czekał dziś wieczorem. Ale na razie to tylko plany.
Jego uczniowie bali się nawet, jeśli nie zabijał ich samym spojrzeniem. A wczoraj, kiedy niektórzy widzieli jak lewituje w powietrzy będąc nieźle poraniony pewnie już po szkole chodziły takie plotki, że będzie miał naprawdę ciężko znaleźć się w towarzystwie luźnych znajomych tak, by nie wypytywali go o to wszystko. Bo jeśli ktoś pyta, to zareaguje niemiło i atmosfera niemal od razu zrobi się iście toksyczna. Nie do życia.
- Może powinnaś poprosić o coś w Skrzydle Szpitalnym? - Zaproponował planując, że jeśli dziewczyna nie obieca mu, że zrobi to teraz lub w najbliższym czasie, to w tym momencie weźmie ją na ręce i zaniesie tam na siłę. W końcu powinna jak najszybciej skorzystać z jakiegoś eliksiru i zapobiec chorobie nim zamarznie lub wykaszle wszystkie swoje wnętrzności. Mimo to jednak jego głos zabrał bardziej prosząco niż rozkazująco. Sam miał od wczoraj problem z panowaniem nad chowaniem w sobie emocji. Stąd widać było, że się martwi. Ale nie martw się. Lada chwila wróci do niego zimna maska.
- Jakiś czas temu zobaczyłem to w sklepie. Pomyślałem, że ci będzie pasował... - Nie był to prezent na przeprosiny. Ale idealnie się złożył w czasie. Już wczoraj miał go jej dać, ale najzwyczajniej w świecie zapomniał. Każdemu się zdarza, no nie? Szczególnie, że on rzadko kobiecie daje coś innego niż pierwsza lepsza róża, jaką złapie po drodze. A przez Corin kupował zazwyczaj białe róże. Ot przyzwyczajenie.
- Zwykłe, czy w panterkę? - Spytał odnośnie glanów. Dobrze, że teraz mają właśnie taki temat. Lepiej rozmawiać o mugolskich głupotach, niż tym co się stało wczoraj. On nie chce sobie przypominać. Do czasu... Teraz niech się cieszą swoim towarzystwem. Może choć raz bez kłótni?
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyPon Kwi 02 2012, 22:38;

Całe szczęście, że nie byli z jednego domu, bowiem co za dużo to niezdrowo, prawda? Widzieliby się codziennie rano, po południu, wieczorem i w ogóle cały czas. A tak przynajmniej czuli to miłe podniecenie na myśl o kolejnym spotkaniu i mieli czas, żeby się za sobą stęsknić. Niech nawet nie próbuje, bo prędzej czy później Abigail i tak się o tym dowie, a gwarantuję, że stanie się to prędzej niż później i wtedy już nie da się przekonać na zbolałą minkę i całowanie po rękach. I nie będzie taka milusia jak zwykle, bo to co widział, jak była zła, naprawdę było niczym w porównaniu do tego, jakie awantury potrafiła robić.
Jej złość była dla nich zaskoczeniem. Przecież zazwyczaj przemierzała korytarze z promiennym uśmiechem na ustach, z kolejną zwiewną spódnicą kręcącą się wokół jej zgrabnych nóg. Miała słabość do zwiewnych spódnic. Nie ważne jakiej długości. Miała ich całą kolekcję, we wszystkich kolorach, nawet ze znienawidzonym fioletem, i długościach, od tych całkiem krótkich, po te sięgające ziemi. Dzisiaj jednak miała zły humor i całkiem słusznie zresztą.
-Pójdę tam później.-Odpowiedziała z lekkim lekceważeniem, od bólu gardła nikt nie umarł. Lepiej niech jej nie nosi, bo jeszcze sobie coś sobie uszkodzi i to ona będzie musiała jego zaprowadzić do Skrzydła Szpitalnego, a nie on ją. Rozłożyła się wygodnie na dywanie koło niego. Rzadko odwiedzała to pomieszczenie, jakoś nie przepadała za nim. Teraz jednak nawet jej się podobało, taka cisza i spokój i tylko oni dwaj. Mogłaby tak leżeć wieczność. Z nim. Ze swoim ukochanym Draconem. Nie było z nią tak źle. Chyba miała gorączkę, ale czy to teraz ważne?
-Bardzo mi się podoba. Korn jest niesamowity.-Nie musi przecież wiedzieć o tym, że to nie było na przeprosiny. Troszkę siebie samą okłamie i już. Po problemie. Jednak nich się Dracon nie cieszy, bo Abigail jeszcze wróci do wczorajszej bójki. Zapewne nie raz, więc niech się nie cieszy. Doszła do wniosku, że przynajmniej raz mogą spędzić czas ze sobą bez kłótni i postanowiła za wszelką cenę tej zasady się dzisiaj trzymać.
-Czarne, kochanie. Jakie w panterkę, glany w panterkę?-Abigail i glany? Wyobrażacie to sobie? Jednak dziewczyna naprawdę była ich posiadaczką. Tkwiły na dnie szafy, czekając na kolejny metalowy koncert. Powiedziałby ktoś, że ona słucha metalu? Czy ta słodka osóbka wyglądała na taką, która słucha metalu? Na razie niech gadają o głupotach. Niech się nacieszą sobą.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyWto Kwi 03 2012, 10:21;

Abi nie oszukuj się. Na pewno w końcu jeden czy drugi spróbuje to zrobić. Musieliby mieć naprawdę bardzo konkretny powód, by nie atakować się więcej. A twój zakaz owszem, jest dla Dracona ważny w pewien sposób, ale z innej strony patrząc on przecież nie jest twoją własnością i może robić co tylko zechce. I tak już od jakiegoś czasu czuje się trochę jak piesek na sznurku, chociaż właściwie nie ma powodów. Ot po prostu głupie doczepki powoli zaczynają coś na nim wywierać. Nie wiem, jak to się skończy, ale jak na razie chyba jeszcze nie ma się czym martwić.
Nawet on był zszokowany tym, że jego dziewczyna potrafi być aż tak wściekła. Nie podejrzewał ile jadu może się wylać z dziewczyny w momencie, kiedy chciał dokopać jej narzeczonemu. To było dla niego niezrozumiałe. W końcu ten drugi sobie zasłużył!... A nawet jeśli nie... To i tak sobie zasłużył! I Draco swojego postrzegania na świat nie zmieni. Chyba, że tamten w końcu się odpieprzy od Abi to może – ale tylko może – blondyn będzie w stanie spojrzeć na to wszystko z innej strony.
- Obiecujesz? - Słysząc ton, jakim się posłużyła. Oczywiście, że od bólu gardła nikt nie umarł. Ale można głos stracić na przykład. A czym byłoby życie bez Abiśkowego krzyczenia po nim? Nie miało by żadnego sensu! W końcu kłócą się dość, często to się już przyzwyczaił chłopaczek. Zresztą widać było po niej, że nie jest z nią najlepiej. Powinna się tam udać jak najszybciej. Pocałował ją w czółko.
- Masz rację. Uwielbiam jego Coming Undone – Powiedział po czym zanucił kawałek lekko zachrypniętym, niskim głosem, który tak pięknie przenikał przez bębenki podrażniając je. Szkoda, że Dracon nikomu nie pokazuje jak wspaniale wychodzi mu ów sztuka. Znaczy... Corin wie. Ale o tym chyba lepiej, żeby Abigail nie wiedziała. Czas odrzucić od siebie zwierzenia, które mogą prowadzić do zazdrości i wojen. Przynajmniej na dzisiaj.
- Koleżanka ma takie. Ale szczerze mówiąc w ogóle sobie ciebie nie wyobrażam w glanach. Wolę, jak masz szpilki. Wolę dostać obcasem po palcach niż glanami w krocze za niestosowne myśli i zbereźne zachowanie wobec ciebie – Powiedział nachylając się nad nią i po chwili łapiąc wargami płatek jej ucha u ssąc go delikatnie. Następnie schodził po szyi rozprzestrzeniając na jej ciele miliony drobnych buziaków. Dobrze, że Draco nie maluje się szminką. Inaczej Abigal nie mogłaby się doszukać pomiędzy szminką koloru swojej szyi. Tak właściwie, to ja się zastanawiam... Ciekawe, czy dziewczyna ma pojęcie, że jest jedyną tak bliską mu osobą, której nie przeleciał mimo iż są "taaaak długoooo" parą. W końcu nawet te, z którymi jednoznacznie nie był padały ofiarą jego przyjaciela mniej więcej na... Trzeci dzień? Potem po prostu je rzucał, bo mu się nudziły. Nawet z Corin poszedł do łóżka... Em. Pierwszego dnia jak ją poznał, a rankiem kiedy chciał ją wyrzucić po prostu nie mógł, bo nigdy nie spotkał dziewczyny, która spała pod nim przez całą noc, a kiedy tylko wstał nagle miała połowę ciała na podłodze a tyłek uniesiony wysoko w górze i jeszcze nim merdała. Po protu była inna. Ale Abigail jest... Mogę śmiało powiedzieć, że Draco w wielu sprawdzach uważa, że puchonka jest znacznie lepsza.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 13:23;

Abigail doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ich wczorajsza bójka była jedynie początkiem wzajemnej nienawiści. Nie była pustą i głupiutką puchonką, której horyzonty myślowe ograniczały się tylko do tego, czy szpilki pasują jej do apaszki, za jaką miała ją większa część uczniów. On pierwszy zaczął ją kontrolować, przypominam: piżama party i koszulka, która mu się nie spodobała, dlaczego więc się dziwi i wkurza, że zaczyna robić tak samo? Poza tym, miała lepszy powód, bo zarówno Jareda, jak i Draco ktoś powinien pilnować, by zdążyć zareagować, zanim zrobią sobie krzywdę. Draco był dla niej szalenie ważny, w końcu kochała go całym sercem, ale Jared też nie był zupełnie obojętny, mimo tego co robił i jak bardzo starał się uprzykrzyć jej życie.
A potrafiła wściekać się jeszcze bardziej, zbyt jej jednak zależało, by robić prawdziwe awantury, które przecież mogłyby być tragiczne w skutkach. Była wściekła, a strach który rozwijał się w niej przez całą drogę z pokoju snów na błonia przerodził się w czystą złość, była wściekła na niego za zepsucie już i tak zepsutego wieczoru, za dziecinne zachowanie i przede wszystkim, że chociaż był starszy, to pomysł bicia się wyszedł od niego. W pewien sposób zawiodła się na nim, ale tego mu przecież nie powie, nie chcą się dzisiaj kłócić.
-Obiecuję.-Westchnęła, spoglądając wymownie w sufit. Teraz nie chciała się stąd ruszać i nawet jeśli leżenie w łóżku byłoby lepszym pomysłem na dzisiejszy dzień, to jak mogłaby odmówić spotkania Draconowi? I tak spędzali ze sobą bardzo mało czasu, a jedyne ich spotkanie, które jak dotąd nie skończyło się kłótnią, ani mniejszym, czy większym fochem to było w słowackiej kawiarni i ewentualnie w kuchni, kiedy wyciągnął ją na wyprawę do lasu. Przydałaby się jakaś odmiana.
-Nigdy nie słyszałam, jak śpiewasz.-Zmarszczyła lekko czoło. Zastanawiała się, jak można mieć taki głos i się nim nie chwalić. Przyjemnie zachrypnięty, długo jeszcze brzmiący w jej uszach i to jeszcze ze słowami jej ulubionej piosenki. Dotarło do niej właśnie, jak mało rzeczy o sobie wiedzą i nie było to dobre wrażenie, tak nie powinno się dziać. Skoro byli razem to powinni dążyć do jak najlepszego poznania się, a nie ukrywania coraz to kolejnych faktów o sobie.
-Za takie rzeczy nigdy nie będę Cię biła.-Wymruczała zachrypniętym głosem, po czym uniosła głowę do góry ułatwiając mu tym samym dostęp do swojej szyi. Mogłaby mruczeć z rozkoszy, kiedy z takim zapałem obcałowywał każdy kawałek jej skóry i było by cudownie, gdyby nie piekielna sowa, która waląc dziobem w szybę zakłóciła ich spokój. Dziewczyna od razu ją rozpoznała. W końcu zazwyczaj nie wróżyła niczego dobrego. Złożyła na ustach Dracona czuły pocałunek i podniosła się z ziemi, aby moc odebrać list od wyjątkowo wrednego ptaka. Udało jej się zrobić to na tyle zręcznie, że Loki nie zdążył jej ugryźć. Cały czas stojąc tyłem do Dracona zaczęła czytać.
Abigail!
Potrzebuję pomocy. Jestem w przysłowiowej dupie i nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Wszystko zaczyna się walić i komplikować, nie tylko między nami, ale ogólnie, a Ty jesteś jedyną osóbką, która mnie w pewien sposób rozumie. Nie licząc Laury oczywiście, ale ona ostatnio ma inne sprawy na głowie. Spotkaj się dzisiaj ze mną w tym samym miejscu co zwykle, powiedzmy o godzinie 20:00. To naprawdę pilne.
J.v.d.N

To logiczne, że się nim spotka. Nadal miała wobec niego dług wdzięczności… i nie tylko.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 17:07;

Koszula akurat to był ważny i właściwy powód! W końcu paradowała przed ludźmi z gołym tyłkiem i lepiej nie o tym nie wspomina, bo jej to Dracon przynajmniej przez następny miesiąc jest w stanie wypominać. I będzie warczeć na korytarzu na każdego, kto śmiał wtedy spojrzeć na JEGO dziewczynę i jeszcze pomyśleć sobie coś zbereźnego. Niech się na Desiree gapią, ona jest sama! Wrr...
W tym problem, że Draco nie może być kontrolowany. Choć sam nikomu nie ufa wymusza by darzono go zaufaniem. Taki już jest. Takiego go sobie wybrałaś moja droga i wątpię, byś mogła kiedykolwiek się od niego oswobodzić. Zauroczony blondyn się nie odczepi chyba, że da się mu jasno do zrozumienia, że to koniec celując w jego czułe punkty jak blizna, czy lęk przed burzą.
Nie dziwię się, że się na nim zawiodła. Ale on nie żałował tego co zrobił, a żałował jedynie, że nie skończyło się to poważniej. Taki jest. Abigail nie miała jeszcze okazji poznać go w całości, w pełni zrozumieć. I czasem miał ochotę dodać – kiedy miał takie myśli – że Corin znała go lepiej, że lepiej go rozumiała. Szybko jednak uciekał od tego. Bo kochał tą dziewczynę i nie chciał jej stracić. Kto wie, może zmieniłby dla niej niektóre swoje nawyki. Ale do tego trzeba pracy i oddania.
Skoro obiecała, to dał jej spokój. Sam nie chciał, żeby odchodziła nawet, jeśli tylko po jakieś głupie tabletki. Faktycznie, trochę za często się kłócili. Ale osoby wobec siebie obojętne nie mogą przecież czuć do siebie tego, co oni czują.
- Nie przepadam za tym. Wolę rysować. Może ciebie kiedyś narysuję... Tak z bliska – Zaśmiał się cicho zakłopotany po ostatnich słowach. Czy to oznacza, że on ją częściej rysował? Może miał wręcz całą teczkę jej obrazów w kolorze lub nie. Od tyły, z profilu. Uśmiechającej się, niezadowolonej. Tępiącej puchony, patrzącej w jego stronę z czułością. Ale tego jej nigdy w życiu nie pokaże. Jeśli już, to po prostu poprosi ją, by usiadła przed nim, ułożyła się naturalnie i będzie ją malował. Może nago? W naszyjniku Korn? Jak w Titanicu!
Było tak przyjemnie. Myślał o zajściu dalej. Właśnie lekko wsuwał dłoń pod jej bluzkę, na brzuch kiedy został zmuszony do podskoczenia niczym oparzony w tyłek. Co jest kurwa... Dlaczego jakaś cholerna sowa dobija się do okna? Może Cornelia chciała sprawdzić, co z Abi lub jak on się czuje... Ale ona nie miała sowy. Prędzej właśnie gryzł by go po palcach jego imiennik. Więc kto? Podniósł się z ziemi i podszedł do dziewczyny. Przytulił ją zaglądając jej przez ramię i … J.v.d.N. Słucham?
Momentalnie ją puścił. „Jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie”. „Spotkaj się ze mną”. „W tym samym miejscu co zwykle”... Miał już tego wszystkiego dość. Znowu się przyczepił. A po tym liście wyglądało na to, że Jared nie tyle co wykorzystuje jego dziewczynę, a jest im razem bardzo dobrze. Słodko. Naprawdę słodko. Ale jeśli tak to ma wyglądać, że za jego plecami puchonka będzie się spotykała z jego największym wrogiem, to chce mu się tym wszystkim rzygać.
- Mam dość – Mruknął na głos i ruszył wolno w stronę wyjścia. Nie będzie wszczynał kłótni. Musi zostać sam... Albo musi znaleźć Corin. Thi. Skoro Abigail jest tak blisko z jego wrogiem, to on się lada chwila pójdzie pieprzyć z jej przyjaciółką. Jakiś problem? Bo ja nie widzę. Przynajmniej Draco nie będzie się nudził jak oni będą pilnie „rozmawiać”.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 19:04;

Żeby czasem ona nie znalazła czegoś, co będzie mu przez następne dwa miesiące wypominać. Hmm… pocałunek z Corin może albo nieśmiertelny temat bójki z Jaredem albo jeszcze dlaczego uwierzył plotkarskiej gazecie zamiast jej? Wszystkie trzy świetnie nadawały się na wypominki, które, znając Dracona i Abigail szybko przerodziłyby się w kłótnie. Nie latała z gołym tyłkiem, koszulka doskonale go zakrywała i może sobie mówić co chce, ale ona nadal uważała, że ten strój był odpowiedni na zabawę.
Będzie musiała się do tego przyzwyczaić, chociaż nie powiem, żeby napawało ją to zbytnim entuzjazmem. Kontrola kontrolą, ale chorobliwa zazdrość to już przesada, a ona lubi czuć chociaż odrobinę wolności i świadomości, że może sama o sobie decydować. Ufała Draconowi i miała nadzieję, że on jej także ufa i byłaby bardzo zawiedziona, gdyby dowiedziała się, że tak nie jest. Zależało jej na jego zaufaniu, przecież to było podstawą związku. Coraz częściej dopuszczała jednak do siebie myśli, że wcale tak nie jest i Dracon jej najzwyczajniej w świecie nie wierzy.
Nie chciała wracać myślami do tamtej nocy. Właśnie przez to, że Draco nie miał żadnych wyrzutów sumienia związanych z ich bójką. I następnym razem nie będzie już się tym przejmować, czy zdąży na czas, czy nie, ani też tym, czy zrobią sobie krzywdę. Bo raz już zawiódł jej zaufanie, którym mimo wewnętrznych oporów tak szybko go obdarzyła i nawet nie chcę myśleć o tym, jak skończyłaby się kolejna taka akcja. Bo może nie lubił kontroli, ale przez wzgląd na to, co rzekomo do niej czuł powinien się opanować i zostawić Jareda w spokoju.
-Z wielką chęcią. Może tak, jak Jack narysował Rose?-Puściła do niego oczko. Nie wiedziała, że jej chłopak miał tyle talentów. Śpiewał, rysował i co jeszcze? Może grał na pianinie? Dziewczyna uwielbiała brzmienie tego instrumentu ponad wszystko. W końcu sama na nim grała i robiła to z ogromnym entuzjazmem. Grała tylko smutne melodie, twierdziła, że takie najładniej brzmią na tym instrumencie. Smutne i poważne, wyciskające niekiedy łzy z oczu. Nie raz próbowała coś namalować, jednak nie miała cierpliwości do tego. Miliony szczegółów, które trzeba było zaznaczyć na rysunku i to wszystko było ponad jej możliwości. Pierwszy raz od dawna, który spędzą bez kłótni, już jej się podobało.
Zadrżała pod wpływem dotyku jego dłoni. Zastanawiała się ostatnio nad tym, jak to możliwe, że będąc ze soba już tak długo, nigdy nie wyszli poza, w gruncie rzeczy, niewinne pocałunki. Całowała go po szyi, by po chwili zrobić mu kolejną wielką malinkę, poprzednia zdążyła już zupełnie zniknąć. Właściwie nie miała ochoty się ruszać. Najchętniej zignorowałaby sowę i wróciła do przerwanych pieszczot. Tym bardziej, że była to sowa od Jareda, a ona nigdy nie oznaczała dobrych wiadomości. Chciała złożyć list, zanim Draco go przeczyta. Domyślała się, jak zareaguje na widok podpisu. Ją samą zżerała ciekawość, co też Ślizgon od niej chce.
Zagryzła wargę, jak zwykle kiedy czuła, że traci kontrolę nad sytuacją. Ten dzień miał być bez kłótni, a tu kolejna zaraz się zacznie. Westchnęła głośno, wsuwając pergamin do kieszeni. Jak dobrze, że nie słyszała jego myśli, bo pewnie wyprzedziłaby go w drodze do drzwi i jeszcze na koniec głośno nimi trzasnęła. Miała zamiar z nim tylko porozmawiać, a nie się kochać, tak jak on zamierzał z Cornelią. Jak dobrze, że Abigail o tym nie wie, bo chyba nie wytrzymałaby psychicznie faktu, że Dracon zdradza albo chce ją zdradzać z jej najlepszą przyjaciółką.
-Draco… czekaj!-Stanęła pomiędzy nim, a drzwiami. Jeśli będzie chciał wyjść, to będzie musiał odepchnąć ją siłą, bo ona dobrowolnie go nie wypuści. Zaczynała w niej wzbierać złość.-Co ja mogę za rzeczy, które wypisuje Jared? Czy to jest Twoje rozwiązanie, żeby po prostu wyjść bez słowa?
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 19:24;

Ehehe.... No nie ufa jej. I jest chorobliwie zazdrosny. I uważa, że dziewczyna nie ma mu co wypominać. I nadal uważa, że miała goły tyłek i nim świeciła Jaredowi przed oczami. I czy coś zmienia w tej sprawie zdanie Abigail? No nie za bardzo. Ponieważ jego nie da się przekonać, jeśli jest pewien w 100% słuszności swojego zdania. On tak miał. Koniec kropka. Teraz chłopak jest zły i nie będzie nawet w myślach o takich głupotach wspominał, więc ja też nie za bardzo mam prawo, bo mnie zamorduje.
Właściwie, to nie prosiła go, żeby nie robił Jaredowi krzywdy. Więc w jakiś sposób był grzeczny, bo jej się nie sprzeciwił czy coś. Teraz też nie pamięta, żeby wspomniała, że chłopak ma się trzymać od niego z daleka. A on będzie wykorzystywał to, że nie dało się mu czegoś jasno do zrozumienia. To tak jak z pieskiem. On nie będzie tolerował tego, że ty mu dajesz aluzje. Powiesz siad, to siada. Powiesz: Miło by było,gdybyś usiadł, to pójdzie pogryźć jakiegoś debilnego, brudnego kota nazwiskiem van der Neer. Grrr Woof!
- Tylko tak. Jesteś najpiękniejsza, kiedy nic cię nie ogranicza i nie zasłania – Powiedział szeptem. Bo tak. Śpiewał, chociaż nie doskonale. Rysował naprawdę przepięknie. Grał na pianinie również niesamowicie. I sam kochał ponad wszystko ten instrument. Ale gra na nim bardzo wiele osób, więc chyba nie za bardzo jest się czym chwalić. Może dlatego o tym nie mówił za często, ale nie wstydził się tego talentu. Jeszcze warto dodać, że świetnie gra w piłkę nożną. Czy można sobie wymarzyć kogoś lepszego?
Zazwyczaj nie pozwalał robić na sobie malinek. Ale przy niej nie miał jakiegoś sporego problemu z tym, że ktoś będzie patrzył i wiedział, że Draco jest zajęty. Bo jest, prawda? I może to śmiało pokazywać światu, a szczególnie dupką ze Slytherinu (Grr, Jared).
Nie miał zamiaru się kłocić. Nie będzie się kłócić. Wyjdzie i rozpierdoli komuś twarz, ale kłócić się nie będzie. Nie z nią, chociaż to na niej powinien wyładować w tym momencie emocje. Ale nie zrobi tego. Nie zrobi jeśli ona przed nim nie stanie.... Ale stanęła. Spoglądał na nią w ciszy. Tak po prostu na nią patrzył. Nie odepchnął ją na bok. On złapał ją za ramie i uderzył nią o drzwi. Spoglądał na nią z góry. Jedna z jego rąk wylądowała dość gwałtownie obok jej głowy. Drugą nadal trzymał na jej ramieniu. Spoglądał na nią tak... Nie było w nim złości czy agresji, która przejawiła się w dobiciu jej do drzwi. Miał zimny wzrok.
- Miałaś zamiar się z nim spotkać? - Mruknął naprawdę złowrogo. Gdyby się przyjrzeć i uruchomić wyobraźnię, to wokół niego pojawiłaby się mroczna aura. Stał tak po prostu. Zjechał dłonią z jej ramienia, gdyż poczuł w niej nagle lekki ból. W końcu nadal jest w bandażach, chociaż sprawna.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 22:08;

Niech lepiej tego nie mówi, jeśli nie chce doprowadzić jej do łez. Wiedziała jednak na co się godzi. Zdążyła wypytać przyjaciółki, jaki Dracon jest w stosunku do kobiet. Nie myślała, że będzie tak ciężko. A zamiast nagrody w postaci mile spędzonych wspólnie chwil, znów się kłócili. I czasem miała już powoli tego dość, bo miłość polegała na czymś więcej niż ostrej wymianie zdań. Wkurzało ją to, że liczyło się tak naprawdę tylko zdanie Dracona, przynajmniej ona miała takie wrażenie i chyba nie myliła się aż tak bardzo.
W najbliższym czasie mu tego kategorycznie zabroni. Nie chciała, żeby zrobili sobie krzywdę. Poza tym Draco był o wiele przystojniejszy bez tych wszystkich sińców i podbitego oka. Chociaż nadawały mu one uroku takiego złego chłopczyka, którym w gruncie rzeczy był. Przestawała powoli rozumieć sytuację, w którą się wplątała. Tak jakby nie mógł być obojętny wobec Jareda, o wiele lepiej by jej się wtedy żyło. Całe szczęście nie wiedział o Nathanielu. Z taką zazdrością to nawet pomiędzy dwójką najlepszych przyjaciół by się czegoś dopatrzył. Nie byłoby to trudne po ich tańcu na balkonie, ale ciii… to da bezpieczeństwa Abigail i Nate’a musi pozostać tajemnicą.
-Nie mogę już się doczekać.-Odszepnęła, bo po prostu nie mogła głośniej mówić. Ciekawa jestem, czy Draco coś jej kiedyś zagra, coś przeraźliwie smutnego, bo takie utwory, tak jak i ja, lubi najbardziej. Ona grała na perkusji, na tak mało kobiecym instrumencie, jak się tylko da. Jednak kochała ją ponad życie, ogłuszający łomot bass drum’a wybijającego rytm, głośny trel hi-hat’a. Dźwięk perkusji był jej małym afrodyzjakiem, odurzał jak LSD i w duchu dziękowała Dean’owi, że to akurat jemu chciała zaimponować grą na perkusji.
Tylko by spróbował jej zabronić zrobić sobie malinkę. Usiadłaby wtedy na podłodze i spojrzała na niego tak przeraźliwie smutno, że pewnie od razu by się zgodził na wielki, czerwony ślad na skórze. W zamian mógłby jej zrobić taką samą, a nawet większą. Lubiła się chwalić swoim związkiem z Draconem. Niech inne jej zazdroszczą.
Serce biło jej jak oszalałe. Furia malująca się na jego twarzy dogłębnie ją przerażała. Wiedziała, do czego jest Draco zdolny i jak daleko potrafi się posunąć, kiedy jest wściekły? Nie pozwoli mu jednak stąd wyjść, bo to wtedy będzie oznaczało koniec. I chociaż pisanie tego przychodzi mi z wielkim trudem, to Abigail nie będzie za nim biegła. Bo problemy rozwiązuje się wspólnie. Pod warunkiem, że te problemy są autentyczne, a nie pochodzą z chorych urojeń jednego z partnerów. Nie unikała jego wzroku, patrzyła wprost w lodowate, granatowe tęczówki. Przez chwilę nie mogła złapać oddechu, kiedy tak po prostu uderzył nią o drzwi. Stanowczo w tym momencie przesadził. Zacisnęła dłonie w pięści i jedną z nich wymierzyła w jego szczękę.
-Miałam, nie miałam. Teraz na pewno się z nim spotkam.-Wysyczała z głosem przepełnionym dziką furią. Jak ona go w tym momencie nienawidziła. Miała ochotę rozszarpać, wyrzucić za drzwi i już nigdy więcej nie oglądać. Z drugiej strony, miłość nie odchodzi w ciągu jednej chwili. Nie taka, jaka ich połączyła i gdyby teraz wyszedł, oszalałaby.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 22:43;

Nie tylko jego zdanie, ale głównie. Lubi wywierać na swoją połówkę duży wpływ. Bardzo duży wpływ. A co do Dracona – to czyż wyglądając jak gangster nie jest równie niesamowity? Zły Dracon. Upiorny Dracon. Niegrzeczny chłopaczyna jak to ujęłaś. Takiego blondyna chcą jej niektóre dziewczyny zabrać. I ów kobiety gdyby się dowiedziały, że dla Abigail potrafi być miły, dobry i troskliwy na pewno momentalnie uciekłoby z nich kilka procent ogromnej „miłości” jaką darzą chłopaka.
Gdyby dziewczyna zagwarantowała mu, że to tylko przyjaciel, to by jej uwierzył... Owszem, latałby za nim przez jakiś czas, śledził i sprawdzał czy interesuje go tylko Abigail, czy też inne i w takim wypadku nie ma się czego bać. Ale w gruncie rzeczy na niego by się nie rzucił i nie obdarzyłby go taką ogromną nienawiścią. Ale fakt, lepiej żeby nie wiedział jeszcze. A kiedy się dowie, to niech mu o tym dziewczyna sama powie. Niech po prostu ich sobie przedstawi. Wtedy nie będzie miał prawa rzucać się o to, że coś przed nim ukrywała.
Też się nie mógł doczekać. Między innymi dlatego, że wyobrażenie o nagości tej dziewczyny momentalnie pobudziło go do życia. Szczególnie, że był pewien, że taka sytuacja skończyłaby się jednoznacznie. Właściwie, to on może w każdej chwili polecieć po blok i ołówek. Aż go świerzbi, żeby to zrobić w tym momencie! Ale nie. Pozostanie tu... Bo jeszcze Jared przyjdzie (Grr).
Wzrok zbitego psiaka mówisz? To zawsze na niego działa muszę ci przyznać. Więc nie myślałby, tylko od razu pozwoliłby jej na to i jeszcze więcej. Nawet pozwoliłby się podpisać na środku czoła, gdyby tylko ujrzał taki smutek. I on również chwalił się ludziom. Szczególnie tym, którzy lecieli na jego skarb.
To nie są żadne chore urojenia! On po prostu dobrze wiedział, że ten pierdolony skurwysyn ma do niej dużo większe prawa niż on. I cokolwiek zrobi nie jest w stanie sprawić, by nagle ten debil obudził się i przeszczęśliwy podszedł do niego mówiąc, że rozwiązał umowę bo się zakochał. Mógł jedynie pilnować, by Abigal nie zakochała się w nim. Sam nie wiedział już co ma robić. Desperacja go przepełniała. Nie chciał jej stracić, a jednocześnie wolał jej nie mieć tylko wtedy, jeśli i Jared jej nie będzie miał. Wszystko się już plątało i mieszało ze sobą.
Kiedy poczuł ból na twarzy zamilkł. Całkowicie. Zesztywniał. Nie spodziewał się. Może to dlatego, że Corin zawsze w tym momencie spoglądała na niego jak na boga, bo jej się to podobało. Ale to nie jest Cornelia. Powinien przestać je porównywać do siebie. Westchnął cicho. To go uspokoiło idealnie, ale... Zabolało nie tylko cieleśnie. Zacisnął mocno rękę po czym odwrócił się od niej. Odszedł powoli w stronę okna, o które się oparł dłońmi.
- Nie rozumiesz... Nie rozumiesz tego, że się boję... Że on w końcu mi cię zabierze... Że cię w sobie rozkocha... Nie chcę tracić kogoś... Na kim mi tak strasznie zależy. Kocham cię Abigail... Ale jeśli chcesz, to możesz wyjść. Na pewno na ciebie czeka... - Powiedział to tak, że nie każde słowo dało się dosłyszeć z tak dużej odległości, w jakiej stali. Spojrzał na swoją rękę. Powoli odwijał z niej bandaże w końcu wyrzucając je gdzieś w bok. Poruszał nią trochę. Chciał odwrócić swoją uwagę od czegokolwiek, co się dzieje wokoło. Kochał ją... I po raz kolejny czuł się dotkliwie raniony. Bo zawsze ktoś musi wszystko psuć. Zawsze. Schował palce w swoje włosy i oglądał błonia. Nie słyszał, czy wyszła, czy została.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptySro Kwi 04 2012, 23:42;

Zdążyłyśmy zauważyć. Nie przeszkadzało jej to jakoś specjalnie, jednak w nadmiarze wszystko staję się nie do zniesienia. Abigail, chociaż niekiedy mogłaby służyć za wzór cierpliwości i zrozumienia, też miała swoje granice. Całe szczęście, jeszcze nie zostały przekroczone.
Pociągał ją w każdej postaci, o każdej porze dnia i nocy, w każdym ubraniu i w każdym stanie. Jej miłość była bezwarunkowa i kochała go takim, jaki jest, nawet jeśli wiele rzeczy chciałaby w nim zmienić. Miała gdzieś inne dziewczyny i niech lepiej trzymają się z dala od jej Dracona, bo inaczej popamiętają nieudolnych zaklęć panny Grimmasi, które w rzeczywistości okazywały się gorsze od niejednego uroku.
I byłoby tak samo, jak w przypadku Jareda? W końcu na początku nie wiedział o łączącym ich kontrakcie, więc skąd ta zazdrość, która pojawiła się już na zabawie z okazji Dnia Sw. Patryka? Owszem, kiedyś ich sobie przedstawi, wcześniej przeprowadzając poważną rozmowę z Nathanielem, o których rzeczach nie powinien wspominać. Nie, nie zdradzała z nim Dracona. Po prostu lepiej by było, żeby o niektórych faktach z jej życia się nie dowiadywał. W końcu i tak mieli już tak dużo tajemnic, że jedna albo dwie, ewentualnie dziesięć, niczego między nimi nie zmienią. A zwłaszcza zabroni mu wspominać o ich pijackich zabawach. To było złe.
Szkoda, że nie wiedział, że Jared w tym samym momencie zastanawia się, jak zareaguje Corin, kiedy weźmie ją na ręce i zaniesie do Pokoju Życzeń nie odrywając swoich ust od jej ust. Wtedy mógłby ze spokojem pobiec po blok i ołówek i ją narysować, a potem tylko pomogłaby mu pozbyć się ubrań i wszyscy wiemy, jak by się to skończyło.
Co z tego, że miał do niej większe prawa? Nie mógł jej niczego zabronić, ani nakazać? Mimo wszystko miała w nosie zdanie swojego narzeczonego. Jak to dziwnie brzmiało. Abigail miała narzeczonego, którego ani troszkę nie kochała, darzyła jedynie znikomą sympatią. Nie pokocha go tak po prostu. Jared już dawno zaprzepaścił szansę na jakiekolwiek głębsze uczucie między nimi. A ona tak po prostu nie wybacza i nie zanosiło się na to, by kiedykolwiek Jaredowi wybaczyła, nawet jeśli nadal nie spłaciła swojego długu wobec niego. Może zamiast wysnuwać jakieś chore podejrzenia powinien po prostu zapytać? Abigail nie kłamała ludzi, na których jej zależało. Poza tym, wiedziała, że Jared nie chce (wyjątkowo!) jej wykorzystać. Coś poważnego się stało, czuła to. A jej puchońska chęć niesienia pomocy niekiedy była uciążliwa.
Nie panowała do końca nad swoimi odruchami. Nie chciała go uderzyć tak mocno, to był tylko odwet za pchnięcie ją na drzwi, które nota bene w innych okolicznościach byłoby bardzo fajne. Momentalnie uszła z niej cała złość. Oczy zaszły jej łzami. Czy ktoś za tą dziewczyną nadąża, bo ja już jakiś czas temu przestałam? Zamknęła oczy, siłą woli powstrzymując płacz. Nie znosiła patrzeć na jego plecy, kiedy od niej odchodził. Już nie pierwszy raz. Zamarła w bezruchu, kiedy zaczął mówić. Nie słyszała wszystkiego co powiedział. Naprawdę myślał, że Jared jest w stanie ją w sobie rozkochać zachowując się tak jak teraz Ona już kogoś kochała i tylko on był w stanie zdmuchnąć płomień ich miłości. Nie jakiś tam Jared, nie ważne co by zrobił.
-Draco, on nigdy tego nie zrobi. Mogę zostać jego żoną, ale moje serce nigdy nie będzie należeć do niego… Nie ważne, co by zrobił… kocham Ciebie i tylko Ciebie… na zawsze.-Wyszeptała, po bardzo długiej chwili ciszy, kiedy dotarło do niej, że Draco wyznał jej miłość. Przemierzyła odległość, która oddzielała ich od siebie i mocno się do niego przytuliła. Przez chwilę myślała, że to koniec, że wszystko, co ich kiedyś łączyło, przestanie istnieć. Odwróciła go przodem do siebie i stając na palcach wpiła się w jego usta. Już zdążyła się za nimi stęsknić i absolutnie nie przejmowała się tym, czy czasem nie całuje go zbyt mocno, w końcu jego warga jeszcze się nie zagoiła. Z wprawą zaczęła rozpinać jego koszulę. Potrzebowała bliskości swojego mężczyzny, zwłaszcza po jego wyznaniu.
-Kochaj się ze mną.-Wyszeptała, na moment odrywając usta od jego ust, by za chwile znów je złączyć w namiętnym pocałunku.
Powrót do góry Go down


Dracon Nicholas Uchiha
Dracon Nicholas Uchiha

Student Slytherin
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 222
  Liczba postów : 241
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyCzw Kwi 05 2012, 12:05;

Podobno zauroczenie, to stan kiedy w osobie kocha się dokładnie wszystko. Miłość przychodzi, kiedy widzi się wady i zaczyna się je akceptować. Dlatego też wierzę w szczere intencje panny Grymasi. I on też wierzy, ale i tak w jego sercu pozostaje niepokój. I muszę dodać, że on też mocno kocha dziewczynę, ale nie widzi w niej prawie żadnej wady. A to, co nie do końca mu się podoba, to po prostu przyzwyczajenie do czegoś innego. Ah, nie ma to jak Dracon tłumaczący wszystko na niekorzyść osób w otoczeniu byle by tylko on i jego druga połówka byli najjaśniejszymi gwiazdami, które nigdy nie robią niczego źle.
Co do tej zazdrości – on chyba już od początku pałał do niego czystą nienawiścią, bo wiedział, że go coś łączy z Abigail. Był zazdrosny jak cholera, to trzeba mu przyznać i tego się nie wypiera. Najchętniej by dziewczynie zabronił kontaktów z facetami. Ale przed tym się jeszcze powstrzyma. Nie byłaby sobą, gdyby wywierał na nią aż tak znaczący wpływ. Wystarczy, że on zaczyna się zmieniać, chociaż tak czy siak jest w nim ogromna ilość tego dupka, który egoistycznie postrzega życie. A, i nie mówmy mu o Jaredzie i Corin, bo pójdzie mu sprać dupę za wykorzystywanie Gryffonki i niemiły wieczór kłótni się skończy.
Może faktycznie powinien to pozostawić. Może gdyby Jared przestał widzieć w nim wroga numer jeden, to zamiast interesować się konkurencją od Abi zacząłby szukać sobie kogoś innego. Draco mógł z nim pogadać. Cholera, może powinien go złapać w pokoju wspólnym, ale nie po to by zlać mu mordę, a raz w życiu zrobić coś mądrze i poprosić go, żeby ich zostawił? Taa, to i tak nic nie da. Tylko by został wyśmiany.
- Ale ja nie chce... Żebyś została jego żoną. Nie miałabyś czasu na mnie. On by tego dopilnował... Na przekór nam – Odpowiedział głosem pełnym wątpliwości. Trochę jak dziecko, które nie chce iść do przedszkola. Nie mógł oderwać wzroku od ramy okna. Jednocześnie chciał na nią spojrzeć, bo wiedział jedno... Nie wyszła. A skoro została, to znaczy, że naprawdę jej zależy.
Pozwolił się odwrócić bez najmniejszego problemu. Schylił się ułatwiając jej pocałunek i gorąco go odwzajemnił. Chciał w nim trwać długo, długo, wiecznie. I pewnie by tego nie przerywał, gdyby nie jej słowa i gdyby nie to, że zauważył, że jego koszula niemal zsuwa mu się z ramion. Przerwał jej momentalnie. Boże psychol. On nie kontynuując czegoś takiego. Coś ty mu zrobiła?
- Ale czekaj... Tak teraz? Tak po pros.... Pewna jesteś? - Nie umiał się wręcz wysłowić biedaczek. Złapał jej ręce trzymając je przez chwilę i patrząc w jej oczy. Była pewna. To też niewiele myślał. Pociągnął ją do siebie i wpił się w jej wargi mocno. Jedną dłoń wplótł w jej włosy. Druga znalazła się pod jej koszulką, na plecach i gładziła jej skórę.
Powrót do góry Go down


Abigail Grimmasi
Abigail Grimmasi

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 190
  Liczba postów : 203
Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 EmptyCzw Kwi 05 2012, 14:48;

Najwyraźniej w końcu przyszła miłość. Draco miał mnóstwo rzeczy, które jej się nie podobały, ale również w jakiś dziwny sposób przyciągały do niego. Bo przecież takiego go kochała, ze wszystkimi zaletami i wadami i chociaż nieraz bardzo jej przeszkadzały, czy wręcz irytowały ją, to nie wymieniłaby go na żadnego innego mężczyznę, chociaż nie wiem jak idealny by był. Kiedyś goniła za ideałem, wypatrywała czarnego jeźdźca na jeszcze ciemniejszym koniu, z zimnym i złym błyskiem w oku, od którego miękłyby jej nogi. Szukała wysokiego bruneta o czekoladowych tęczówkach, twardo stąpającego po ziemi. Szukała kogoś, kto będzie w stanie poświęcić dla niej wszystko, podporządkować się, będąc jednocześnie górą. Rzeczywistość okazała się inna. Zakochała się w blondynie, z którym wiecznie się kłóciła, by chwilę później całować się, jak gdyby nic się nie stało.
Kochała tego egoistycznego dupka i nie zamieniłaby go na żadnego Jareda, nawet jeśli z wyjątkiem oczu był jej ideałem. Chciałaby, żeby oni się dogadywali, żeby potrafili siedzieć w jednym pomieszczeniu i się nie zabijać. Zazdrość to uczucie ludzkie i tak naprawdę nic nie możemy na nie zaradzić. Tak jak ona była zazdrosna o Desiree, tak on o Jareda z tym, że Draco faktycznie miał powód do zazdrości. To, co dzieję się teraz między Corin i Jaredem jest tajemnicą i Abigail obiecała w końcu swojej przyjaciółce, że Draco o niczym się nie dowie. O czym właściwie miał się dowiadywać? Między nimi nic nie było. Jeszcze.
Jak Jared się na coś uprze, to nic nie jest w stanie zmienić jego decyzji. Nie miałby nic przeciwko związkowi Abigail z Draconem, zostawiłby ich w spokoju. W końcu koniec końców dziewczyna i tak zostanie jego żoną. Niech korzysta z ostatnich chwil swobody. Jared nie dałby się tak łatwo przekonać, w zasadzie nic nie jest w stanie zmienić jego zdania, chociażby z czystej przekory.
-Ja też tego nie chcę… chcę być na zawsze z Tobą. I nikt, nawet Jared i cały ten ślub nie są w stanie mi tego zabronić.-Chociaż starała się je ukryć, w jej głosie było mnóstwo wątpliwości. Nie miała zielonego pojęcia, jak sobie z tym poradzić. A znała Jareda na tyle dobrze, że była pewna, iż chłopak na wszelkie możliwe sposoby będzie utrudniał im kontakty. A długo tak nie wytrzymają. Nie wyszła. Nie po tym co usłyszała. Nie zostawia się osoby, którą się kocha.
-Teraz… w tym momencie. Kocham Cię, Draco…-Posłała mu śmiałe spojrzenie. Czekała na te dwa słowa, tylko ich brak powstrzymywał ją od zrobienia czegoś, na co już dawno miała ochotę. Kiedy puścił jej dłonie, wróciła do zdejmowania z niego koszuli. Potem oderwała usta od jego ust i zaczęła całować jego szyję, ramiona, potem tors. Jej ruchy były niecierpliwe, jakby nie mogła się doczekać, kiedy obydwoje staną przed sobą zupełnie nadzy, a potem on przydusi ją do ściany, czy też podłogi i zrobi to, na co od bardzo długiego czasu miała ochotę.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Popołudniowa komnata - Page 4 QzgSDG8








Popołudniowa komnata - Page 4 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 4 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 21Strona 4 z 21 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 12 ... 21  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Popołudniowa komnata - Page 4 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-