C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Na tyłach domu znajduje się pozornie dziki ogród. Rosną tutaj kwiaty i trawy, pełno tutaj bylin i starych, pochyłych drzew, których ktoś dogląda z wielką uwagą. Wszystko tworzy dziką, ale idealną kompozycję, w jakiej dosłownie wszystko ma swoje miejsce. To czarowny ogród, pełen magii, jakiej nie da się dokładnie opisać.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Pomimo zawirowań z wróżkami, pomimo wszystkich problemów, jakie wywoływały swoim pyłem i nieustannymi psotami, o których było coraz głośniej, życie zdawało się toczyć dalej w całkiem normalnym tempie. Christopher miał oczywiście pewne trudności, jak każdy zresztą, nie do końca będąc w stanie zapanować nad halucynacjami, jakie czasami go nawiedzały, szukając sposobu na to, by rośliny poczuły się lepiej, co było właściwie z góry skazane na porażkę. To jednak nie oznaczało, że tak naprawdę jakoś szczególnie mocno cierpiał, czy odczuwał to, co się dookoła niego działo. Wiedział, że wróżki stanowiły poważny problem, dostrzegał go bowiem w faunie i florze, ale nie poświęcał temu każdej chwili, każdego momentu. Ostatecznie bowiem istniały również inne, niesamowicie ważne sprawy, jakim zwyczajnie musiał się poświęcić, jeśli chciał, żeby cokolwiek z nich wyszło. Chodziło tutaj również o sprawy rodzinne, ale także uczniów i studentów, takich, jak Maximilian, który zapowiedział się z wizytą na to popołudnie. Nie widzieli się tak właściwie od czasu ferii, bo spotkań w szkole i na lekcjach nie dało się za takie uznać, więc zielarz był ciekaw tego, co działo się u chłopaka i jak się miał. Sprawiał, jak zawsze zresztą, wrażenie dość mocno zapracowanego, ale też Chris czuł pewien niepokój, który wiązał się z wróżkowymi widziadłami. Widział, jak Max zareagował na nie na jego lekcji i spodziewał się, że kryło się w tym coś więcej, zapewne coś, o czym chłopak nie chciał mówić. Było to coś, na co zielarz zamierzał zwrócić szczególną uwagę, ale na razie poprosił Mędrkę, by przyprowadziła Solberga do ogrodu, kiedy się tylko zjawi. Nie musiał mówić, żeby przyniosła im również herbatę i ciasto, bo dla skrzatki było to oczywiste. Zapewne była gotowa przynieść im także pokrojone owoce, a gdyby było trzeba, wpychałaby je w nich, jak w niegrzeczne dzieci, którymi niewątpliwie byli w jej oczach. Zielarzowi w ogóle to nie przeszkadzało, ale nie wiedział, jak Solberg ostatecznie się do tego odniesie. Na razie jednak pozostawało po prostu na niego zaczekać.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pogoda się zrobiła ładna, a Max coraz częściej miał ochotę na odpoczynek od roboty. Wziął na siebie za dużo i jego umysł nie nadążał za ambicjami swojego właściciela. Gdy więc Solberg złapał się po raz kolejny, na bezsensownym gapieniu się na własne notatki uznał, że czas na przerwę. Zamiast szukać guza, gdzieś w Zakazanym Lesie, napisał do Christophera, wpraszając się poniekąd do niego na herbatkę. Już kiedyś rozmawiali o ogrodzie Walshów i liczył na to, że w końcu go zobaczy. Nie miał jeszcze okazji odwiedzić nowej posiadłości mężczyzn, więc wziął ze sobą flaszkę specjalnie zrobionego dla nich bezalkoholowego, orzeźwiającego drinka, a do tego słynną zapiekankę Stacey, którą kobieta przyszykowała na jego prośbę i tak przygotowany pojawił się przed domem zielarza. -Wszystkiego dobrego na nowej drodze mieszkania. - Przywitał się z mężczyzną, przekazując mu podarki. -Zero alkoholu, tylko owocki i zioła. - Zaznaczył od razu, bo o ile wiedział, że Josh czasem coś wypije, to jeszcze nie widział chyba, żeby Chris smakował alkoholu. Szanował to i nie miał zamiaru tego zmieniać, a obawiał się, że gdyby przyniósł herbatę, Walshowie utonęliby w tym suszu po uszy. Max dobrze wiedział, jak wielką kolekcję posiadali w swoich szafkach. Aż za dobrze. -Jak się mieszka na takim odludziu? - Zapytał, rozglądając się po ogrodzie, który robił na nim wrażenie. Wiedział, że większość roślin zapewne nie powinna była jeszcze kwitnąć i do tego też miał zamiar przejść, ale nigdzie mu się nie spieszyło.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris uśmiechnął się lekko, kiedy tylko dostrzegł Maximiliana, otrzepując dłonie z ziemi, w której pracował. Ogród mógł być dziki, mógł być piękny, ale ktoś zdecydowanie musiał o niego dbać. I tym kimś był zielarz, który nie pozwalał na to, żeby inni nadmiernie się tutaj panoszyli, chociaż doskonale wiedział, że Mędrka z wielką przyjemnością mu pomoże, tym bardziej że wspominała o krzewach i drzewach owocowych. To byłoby niekwestionowane urozmaicenie, ale również coś, czemu musieliby poświęcić wiele uwagi, wiele zaklęć, wiele uporu, który wcale nie był dla niego czymś tak złym, jak można było podejrzewać. Prawdę powiedziawszy, Chris cieszył się z tego wszystkiego, cieszył się również z tego domu, który kupili, który tutaj mieli, który prezentował się dokładnie tak, jak tego pragnęli i to go cieszyło. - Dziękuję - powiedział, kiedy odebrał od Maxa przyniesione prezenty, starając się niczego nadmiernie nie ubrudzić, bo nie o to mu w tym wszystkim chodziło, a później skinął głową. Nie przeszkadzał mu alkohol jako taki, nie robił wyrzutów innym, kiedy po niego sięgali, ale sam nigdy za nim nie przepadał i nigdy się przy nim dobrze nie bawił. Drinki bez procentów sprawiały mu jednak prawdziwą przyjemność, więc podejrzewał, że będzie miał czego napić się wieczorem, kiedy będzie mógł zwyczajnie odpocząć. Bo chociaż nie mieli tutaj aż tak wielu zajęć, chociaż do sąsiadów nie było tak blisko, jak w Hogsmeade, wciąż jednak mieli dom i zwierzęta na głowie, którymi musieli się zajmować. apetyt, jak łatwo było się domyślić, rósł w miarę jedzenia, co oznaczało, że pewnie wkrótce w okolicy faktycznie zadomowi się stado kulingów albo coś równie szalonego. - Spokojnie. Nie musisz przejmować się właściwie niczym i jest to piękne. Las, którego nikt nie zetnie i dom na wielkiej działce, której nie zamierzamy sprzedawać. Odpowiednio wiele, żeby móc zapomnieć o wszystkim i mieć czas na to, żeby naprawdę móc myśleć, a nie tylko starać się jakoś żyć - stwierdził, wzruszając lekko ramionami, bo wiedział, że to nie do końca wyjaśniało to, co czuł, choć jednocześnie miało wielkie znaczenie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Grzebanie w ziemi nigdy nie należało do pasji Maxa, choć doceniał tych, którzy się tym zajmowali. Jakby nie było, świeże składniki były bardziej niż cenne i ślizgon uważał, że każdy eliksirowar powinien mieć dobre układy z dobrym zielarzem. Nie przepadał za zakupami w aptekach i uciekał się do tego tylko wtedy, kiedy nie miał już innego wyjścia. Z uśmiechem wręczył Chrisowi prezenty i rozejrzał się po ogrodzie. Nie znał się za bardzo, ale chyba mu się podobało. Bardziej określiłby to miejsce kawałkiem łąki za domem. Było w tym coś naturalnego i dzikiego, co trafiało w gusta Solberga, choć wiedział, że czymś takim jeszcze bardziej nie potrafiłby się zająć niż poukładanymi i własnoręcznie posadzonymi okazami. -Brzmi jak idealna oaza. No i przede wszystkim z dala od roboty. Widok miejsca pracy z okna nie zawsze jest pocieszający. - Zauważył kolejny plus mieszkania w tym miejscu. Gdyby kiedyś świat stanął na głowie i Max z jakiegoś powodu uznał, że zostanie nauczycielem w Hogwarcie, zdecydowanie nie chciałby sypiać gdziekolwiek w promieniu stu kilometrów od tego pierdzidołka. -Wszystko naturalne, czy sadziłeś swoje rzeczy? - Wskazał na rośliny, ciekaw, czy takie coś da się w ogóle sztucznie stworzyć. W jego oczach było to niemożliwe, oczywiście poza dosadzeniem do istniejących już sadzonek tych, które chciało się mieć, a wcześniej ich tu nie było. Tak właśnie znał się na ogrodnictwie, choć z zielarstwa nie był wcale tragiczny, ale to dlatego, że pobieranie składników i wiedza o zastosowaniu i właściwościach roślin, tak bardzo łączyła się z jego eliksirowarską pasją. Jeśli chodziło jednak o sadzenie i dbanie o to wszystko... Tu już było zdecydowanie gorzej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Każdy miał inne pasje, inne nadzieje, inne plany i możliwości, i właściwie to właśnie było w życiu piękne i całkiem przyjemne. Bo nie musieli być tacy sami, bo dzięki temu mogli się uzupełniać, bo mieli dzięki temu wiele możliwości, jakich inaczej pewnie nie braliby nawet pod uwagę. I Chrisowi to odpowiadało, chociaż znał również osoby marzące o tym, by wiedzieć wszystko, by mieć wszystko, by sięgać po wszystko. Nie było to najlepsze, ale też nie próbował na siłę mówić im, co miały robić ze swoim życiem, skoro doskonale zdawały sobie sprawę z tego, w jakim wędrowały kierunku. Innym jednak pomagał, tak jak Maxowi, który naprawdę wiele dla niego znaczył. - Jest oazą i wierz mi, chciałbym, żeby tak zostało. Nie znoszę tłumów, jak wiesz, a tutaj jest tak spokojnie i cicho, że mam dosłownie wszystko, czego chcę. A jeśli ktoś ma ochotę nas odwiedzić albo z nami porozmawiać, to nawet z zamku nie jest zbyt daleko - zauważył, uśmiechając się lekko, nie wstydząc się ani trochę tego, że faktycznie nie znosił tłumów, że życie w mieście nie było dla niego, a co za tym szło, czasami nawet w Hogwarcie się męczył, bo zwyczajnie nie był w stanie znaleźć sobie tam miejsca, przez nadmiar osób, jakie się tam kręciły. Taka była prawda, a on od niej nie uciekał, bo nie miał najmniejszej potrzeby kłamać. Nie musiał również oszukiwać Maxa, bo nie przyniosłoby to nic dobrego, tym bardziej że chłopak doskonale go znał i wiedział, co kryło się pod jego zachowaniem i spojrzeniami. - Uzupełniałem to, co już tutaj było. I trochę to poprawiałem. Mędrka też mi pomaga, ale ona przede wszystkim chce się skupić na sadzie i krzewach owocowych, więc wydaje mi się, że wkrótce będziemy mogli rozdawać różne przetwory na zimę. Mam nadzieję, że lubisz dżem - odpowiedział, uśmiechając się przy tej okazji łagodnie. - Jest jeszcze szklarnia, ale na razie nad nią pracuję, mam w domu kilka planów, ale chcę, żeby wszystko było odpowiednio przemyślane, żeby miało sens, ręce i nogi, a ja nie będę musiał rzucać nie wiadomo ilu zaklęć, żeby nad tym wszystkim zapanować - stwierdził, wskazując na budynek znajdujący się po drugiej stronie ogrodu, który wyglądał dość niepozornie, ale tak naprawdę miał w sobie wszystko to, czego potrzebował Chris. Miał również miejsce dla Kalmii, która nawet teraz kręciła się po ogrodzie, zaglądając to tu, to tam.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gdyby wszyscy byli tacy sami, świat byłby szalenie nudny, albo szalenie szybko by się skończył. Jeśli nie jedno i drugie. Max doceniał tę różnorodność, jednocześnie nie kryjąc faktu, że niektórych rzeczy po prostu nie znosi, choć starał się prześladować ludzi za to kim byli, a nie za to, co ich jarało. Patrząc na fakt, że przyjaźnił się z jebanym jasnowidzem, można było powiedzieć, że nawet mu to wychodziło. -Idealne rozwiązanie. Nikt wam też przypadkiem nie zagląda do ogródka i nie musicie się przejmować wścibskimi sąsiadami. - Zauważył kolejny plus tego miejsca. Zastanawiał się, czy on potrafiłby mieszkać w podobnej okolicy. W Inverness mieszkał na przedmieściach, ale przyzwyczaił się też do zamieszania panującego w Hogwarcie, czy w Londynie. Ciężko było mu jasno określić, co by preferował w tej chwili, ale na szczęście nikt nie kazał mu teraz podejmować decyzji. -Dżem? No raczej! Na jakich owocach będziecie się skupiać? - Jedzenie to był jego konik. Od strony spożywania, oczywiście, nie przygotowywania. O ile ziół i kwiatów się spodziewał, tak kwestia sadu nieco go zaskoczyła, więc skupił się na wypytaniu Chrisa o szczegóły tego przedsięwzięcia. -Przygarnąłbym też syropy, jak kiedyś jakiś zrobicie. - Odpowiedział po chwili namysłu, zastanawiając się, czy jest jeszcze jakiś przetwór, który chętnie postawiłby na półce i skonsumował. Albo użył do eliksirów, czy drinków, bo takiej opcji nigdy nie wykluczał. -Nie myślałeś o drugim skrzacie? To strasznie dużo roboty, a macie przecież jeszcze to swoje mini zoo. - Zauważył dość rozsądnie jak na siebie. Mędrka bez wątpienia była pracowitą istotką, ale Max miał wrażenie, że w tym miejscu przydałaby im się dodatkowa pomoc. Szczególnie, że obydwaj Walshe wciąż byli aktywni zawodowo i nie mieli niezliczonej ilości czasu, który mogli poświęcić na pracę wokół domu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się na to stwierdzenie, a po jego minie było wyraźnie widać, że ten brak sąsiadów mogących zaglądać mu do ogródka, cieszył go z wielu powodów. Nie musiał mówić o nich na głos, bo i tak był pewien, że wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, o co chodziło, a już na pewno Solberg. W końcu to właśnie Max słynął z niezbyt odpowiedniego zachowania, za które dostawał szlabany. Niemniej jednak zielarz nie czuł potrzeby, żeby wszystko dokładnie wyjaśniać, mając pewność, że chłopak i tak odpowiednio zinterpretuje jego obecne zachowanie. - Na razie rozmawialiśmy o malinach, jeżynach i truskawkach, ale wydaje mi się, że to dopiero początek. Mędrka często piecze ciasta, więc na pewno przydadzą się jej również jabłonie i śliwy, a skoro tak uwielbia spędzać czas w ogrodzie, pewnie będzie tego więcej - przyznał, uśmiechając się ponownie, bo prawdą było, że skrzatka nie umiała usiedzieć na miejscu i wiecznie musiała się czymś zajmować. Odpowiadało jej to, a skoro kochała rośliny i zwierzęta, to Chris nie protestował, pozwalając jej zajmować się tym, co jej najbardziej odpowiadało. To był dla wszystkich spory plus, jednak Max również miał rację i zielarz pokiwał głową na jego uwagę. - Do tej pory to nie było konieczne, ale obawiam się, że wkrótce sama sobie nie poradzi. Kocha to, co robi, ale przecież nie możemy pozwolić jej na to, żeby zbyt się przemęczała, bo nic z tego nie wyjdzie. Chociaż to zawsze trudne, przygarnąć kolejnego skrzata i przekonać go, że jest częścią rodziny. Mędrka nadal ma z tym problem - wyjaśnił, wzdychając ciężko, bo faktycznie nie było to coś prostego. Rozumiał to, a jednocześnie nie był w stanie tego pojąć i chociaż brzmiało to naprawdę idiotycznie, tak właśnie było. Ostatecznie Chris chciał wierzyć w to, że wszystkie istoty były wolne, ale wiedział, że niektóre zostały sprowadzone do roli służebnej człowieka i nie potrafiły tego odrzucić. - Josh chciał znaleźć tutaj też miejsce na boisko i stado kulingów, więc chyba przyda się nam dodatkowa pomoc. Nigdy nie wiem, czy nie wróci któregoś dnia do domu z jakimś zagubionym feniksem pod pachą - dodał, wywracając oczami, chociaż nie sprawiał wrażenia złego albo w inny sposób rozdrażnionego. Nie miał za złe podobnych zachowań męża, chociaż czasami naprawdę musiał go wstrzymywać przed szaleństwem.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zdecydowanie nie musieli rozwijać tego tematu, choć Max miał tez na myśli bardziej ogólnie pojętą prywatność. Ot, nie lubił jak ktoś mu w kociołek zaglądał i tyle. Był przyzwyczajony do mieszkania na odludziu i choć spędzał w Londynie naprawdę sporo czasu, to zdecydowanie bardziej cenił sobie ciszę przedmieścia Inverness. -Przy takiej produkcji nie będziecie musieli uczyć, bo zostaniecie wypiekowymi baronami Anglii. - Pozwolił sobie na żartobliwy komentarz, choć kto jak kto, ale Solberg akurat bardzo dobrze wiedział, że Mędrce należały się wszelkie pochwały w kwestiach kulinarnych. Zbyt wiele razy dobrowolnie lub nie, był karmiony jej potrawami, do których czasami tęsknie wracał w myślach. -Szczerze mówiąc, nie wiem czy potrafiłbym mieć skrzata. Są przydatne i w ogóle, ale to trochę jak z dzieckiem. Przez ich charakter, właściciel skrzata musi go sobie w pewien sposób wychować, nauczyć panujących w domu reguł, co nie każdy chce zrobić przyzwoicie, bo dobrze wiemy, że niektórzy po prostu lubią mieć kim pomiatać. - O dziwo przeszedł w mniej powierzchowne rozmyślenia na temat tych istot. Mieszkając u Nicka i Stacey, oczywiście posiadał gosposię i ogrodnika, ale to było zupełnie co innego. To byli ludzie, którzy mieli wybór i dostawali uczciwą zapłatę za tę pracę, mając jakikolwiek wpływ na swój los. Kwestia skrzatów domowych w świecie czarodziejów była o wiele bardziej popierdolona i dla Maxa zakrawała o czysty sadyzm pod pewnymi względami, jednocześnie wzbudzając w nim pewien lęk, że intencjonalnie lub nie, mógłby jeszcze bardziej przyczynić się do niszczenia tych istot. -Mogę? - Zapytał o pozwolenie, wyciągając z kieszeni paczkę szlugów. Nie chciał być niekulturalny, nie w obecności Chrisa, ale strasznie chciało mu się jarać. -Kawałek boiska to zawsze dobry pomysł. - Uśmiechnął się, bo nie wyobrażał sobie innego scenariusza w kwestii Walsha tak samo, jak wtedy, gdy Brooks postanowiła zakupić swój dom. -Zawsze zadziwiało mnie, jak bardzo nie jesteście tymi, na kogo wyglądacie. Człowiek patrzy na was i zakłada, że to Ty zbierasz biedne kociaki z ulicy, a Josh jest typowym starym, który kota nie chce, a po tygodniu jedzą z jednej miski. - Pozwolił sobie na to spostrzeżenie. Zbyt wiele przeszedł z małżeństwem Walshów, żeby krępować się podobnymi zdaniami w ich obecności. Początki mieli trudne, ale ostatecznie poniekąd czuł, że mężczyźni stworzyli dla niego kolejną rodzinę. Mniej oficjalną i zobowiązującą, ale zdecydowanie ciepłą i wyrozumiałą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Obawiam, że nawet kiedy spałbym na szarlotkowej górze galeonów, chciałbym dalej uczyć – zauważył Chris, uśmiechając się przy okazji, bo faktycznie to było to, co sprawiało mu przyjemność, to, co w ostateczności okazało się jego drogą przez życie, jego miejscem, jego stałością, o jakiej nie zwykł myśleć. Kiedyś wybierał coś zupełnie innego, odnosił wrażenie, że jego ścieżki powinny przebiegać w innym miejscu, ale życie potoczyło się tak, a nie inaczej i nie zamierzał z tego powodu płakać, czując, że naprawdę miał to, czego chciał, na co czekał, co okazało się spełnieniem jego wszystkich pragnień. - Nigdy wcześniej nie pracował dla mnie żaden skrzat i do tej pory mam z tym czasami problemy. Wydaje mi się, że Mędrka nie umie zaakceptować tego, że ma własny pokój, że może przygotowywać sobie ubrania z tego, co dla niej zostawiamy, najwyraźniej tego po prostu nie lubi. Ale wiesz, zachowuje się trochę, jakby była naszą matką i to w pewnym sensie jest ciekawe, choć nie chcę, żeby czuła się z tego powodu jakoś, cóż, źle. To wszystko jest skomplikowane, ale nie do końca umiem to wyjaśnić albo opisać, bo wciąż mam wewnętrzny konflikt – przyznał, bo prawda była taka, że wzbraniał się przed posiadaniem skrzata domowego, wiedząc, że nie nadawał się na człowieka, który miałby rozporządzać taką istotą. Traktował więc Mędrkę, jak członka rodziny, pozwalając jej na to, by robiła, na co miała ochotę, zostawiając w jej rękach prowadzenie domu, co wyraźnie sprawiało jej przyjemność. Podejrzewał, że faktycznie mogła potrzebować pomocy i powinien byłby pomówić o tym z Joshem, ale burza, jaką wywołał, spotykając się z Keithem, przyćmiła nieco domowe obowiązki i fakt, że obecne miejsce zamieszkania było faktycznie rezydencją, a nie domem na przedmieściach. To zaś powodowało, że Max z całą pewnością miał rację i warto byłoby go jednak posłuchać… - Hm? Jednego – odparł, uśmiechając się przepraszająco, bo naprawdę nie znosił, kiedy ludzie palili, ale też nie zamierzał im tego zabraniać, doskonale wiedząc, że to musiało ich irytować. – Na pewno mu się przyda, chociaż wydaje mi się, że w końcu przypomniał sobie o swoich innych pasjach – dodał na komentarz Maxa i spojrzał w stronę domu, uśmiechając się lekko pod nosem, mając świadomość, że faktycznie w Joshu zachodziły zmiany, jakie być może sam sprowokował. I to wcale mu nie przeszkadzało, pokazując jedynie, że wzajemnie zachęcali się do działania. Zanim jednak wygłosił uwagę na ten temat, parsknął z rozbawienia. - Wierz mi, ja też przynoszę do domu biedne stworzenia, ale daleko mi do jego pomysłów – stwierdził. – Ale w jednym masz rację, jakby mógł, to pewnie pozwoliłby kulingom spać w naszym łóżku – przyznał, wywracając oczami, bo nie miał pojęcia, skąd właściwie wzięło się to starszemu mężczyźnie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zdziwił się słysząc to wyznanie i postanowił pociągnąć temat. Nie pierwszy raz wpychał się buciorami w prywatę Walsha, ale wiedział, że w razie czego ten po prostu uzna, że nie będą o tym rozmawiać i tyle. Nic gorszego nie mogło się stać. -Czemu? W sensie, nie chodzi mi o hajs, ale o to, co takiego widzisz w nauczaniu. - Zapytał prosto z mostu, bo choć sam uwielbiał pomagać innym z miksturami, to nigdy nie widział się w roli pełnoprawnego nauczyciela. Nie żeby ktokolwiek rozsądny go do Hogwartu przyjął z jego przeszłością usłaną wieloma przewinieniami. -Myślę, że też bym miał. Mędrka miała szczęście, że na was trafiła i nie powinniście czuć się z tym źle. W sensie, nie widziałem, żebyście źle ją traktowali, ale sama wizja posiadania takiego sługi, na którym możesz się wyżyć pewnie dla wielu jest zbyt kusząca. A czasem człowiek niechcący da się ponieść temu uczuciu. - Ciągnął dalej swoje dywagacje. Zastanawiał się, czy gdyby zamieszkali razem, Paco chciałby mieć skrzata i był pewien, że raczej tak. Nie widział, by ktoś z nich bawił się w kurę domową, a przecież nikt z tej dwójki nie chciał mieszkać w kompletnym syfie. Zresztą, obydwoje byli przyzwyczajeni jednak do pewnych standardów, choć Morales zdecydowanie w tej kwestii przewyższał wszystkich. Skinął głową na znak, że będzie to tylko jeden papieros i podziękował zielarzowi, zaraz też odpalając używkę i zaciągając się nikotyną. Dragi może i odstawił, alkohol - trochę choć nieskutecznie, ale ze szlugami miał ogromny problem. -Niech zgadnę. Szydełkuje? - Zapytał lekko żartobliwie, wcale nie mając zamiaru zmuszać Chrisa, by wyjawiał tajemnicze pasje swojego męża. Zresztą, sam dobrze wiedział, że Josh nie zawsze tak ciepło wypowiadał się o miotlarstwie, jak można było sądzić. -Czyli obydwoje jesteście szaleni. - Prychnął, co było z jego strony lekką hipokryzją, bo przecież jego zwierzyniec mimowolnie też się często powiększał. Głównie o nowe smocze figurki, ale te traktował praktycznie tak samo jak żywe stworzenia szczególnie, że każda z nich miała swój własny, ognisty charakter. -Spanie z kulingiem brzmi jak koszmar. Chociaż miękki koszmar. Wolę jednak te maskotki. Szczególnie te, które zamieniają się w ciepły koc. Zimą, idealne. - Podzielił się swoimi myślami, choć nikt go specjalnie o to nie prosił przecież.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher przekrzywił lekko głowę, zastanawiając się wyraźnie nad tym, jak miał to wyjaśnić. To nie było wcale proste i ostatecznie stwierdził, że zwyczajnie sprawiało mu to przyjemność. Dodał także, że Hogwart był jego miejscem na świecie, tak samo, jak szklarnie, jak obserwowanie, kiedy uczniowie odkrywali, że zielarstwo ich ciekawiło albo wtedy kiedy dostrzegali, że zamierzali od tego uciec. Poza tym nie wzbraniał się przed rozmowami z dzieciakami, dodając, że kiedy sam miał dwadzieścia lat, był niesamowicie zagubiony i prawdę powiedziawszy, wolałby mieć wtedy kogoś w szkole, na kim mógłby polegać i z kim mógłby porozmawiać, gdyby tego potrzebował. - Może dlatego ma to dla mnie aż tak wielkie znaczenie? Nie wiem, naprawdę, ale sądzę, że to jest po prostu moje miejsce i nie zamierzał z niego odchodzić – stwierdził prosto, przymykając powieki, by później uśmiechnąć się łagodnie. – Może właśnie dlatego podobnie traktuję Mędrkę, jak jednego z uczniów, jak kogoś, o kogo powinienem dbać. I czasami naprawdę mam ochotę gdzieś rozładować swoją złość, ale poza tym, jak przyłożyłem Joshowi i Salazarowi, nie zwykłem wyżywać się na ludziach, zwierzętach, czy roślinach – dodał, zastanawiając się, czy to w jakiś sposób wyjaśniało Maxowi, o co dokładnie mu chodziło, ale wcale się tym nie przejmował. Zmarszczył ledwie dostrzegalnie nos, kiedy ten zapalił. Nie zamierzał robić mu z tego powodu problemów, skoro sam się na to zgodził, a później parsknął i dodał, że jeśli chciał się przekonać, to był do nich jak najbardziej zaproszony. Nie wiedział, czy Josh bez większych problemów podzieli się kwestiami związanymi z astronomią, czy muzyką, ale mimo wszystko nie było to coś, co powinien ukrywać albo się tego wstydzić. Nie było w tym niczego złego i nie zamierzał tak tego traktować nawet przez chwilę. - Jesteśmy, może nawet tak samo – przyznał bez problemu, dodając, że osobiście wolałby ciepły koc, niż wielkiego kulinga, ale przywykł już do dwóch kotów, które wpychały się do łóżka, kiedy tylko miały na to ochotę, a później przeciągnął się i spojrzał na Maxa z uśmiechem. – Chcesz wybrać się na wycieczkę i przekonać się, jak wygląda ten dom? – zapytał swobodnie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
To wszystko brzmiało dla niego jak abstrakcja w większości, ale pewne aspekty rozumiał. Przyznał też, że bez względu na powodu, Chris sprawdzał się w tej roli. Może początkowo Max nie zwracał na to uwagi, mając go za każdego innego dydaktyka, ale teraz na pewne sprawy spoglądał inaczej. -Czekaj, czekaj, czekaj. PRZYJEBAŁEŚ PACO?! - Zamrugał na tę rewelację i wytrzeszczył oczy, bo był pewien, że tej historii jeszcze nie słyszał i wszyscy magiczni mu świadkiem, że nie miał zamiaru opuścić tej posiadłości bez usłyszenia, co się takiego odjebało. Owszem, Josh wspominał, że Chrisa potrafi ponieść, ale Max nadal nie potrafił sobie tego wyobrazić, choć musiał przyznać, że jak ktoś miał wyprowadzić go z równowagi, to Paco był do tego bardzo dobrym kandydatem. Wszystko inne przestało mieć znaczenie. Solberg po prostu nie mógł odpuścić takiej historii. -Zdecydowanie się wproszę. - Potwierdził, dalej wyobrażając sobie szydełkującego miotlarza, po czym w zamyśleniu wypuścił kolejną porcję dymu z ust. Tak, zdecydowanie lepiej mu było, gdy uraczył się nikotyną, choć przecież nie miał złego humoru. -Zdecydowanie się nie nudzicie, co? - Rzucił lekko w temacie ich szaleństw, po czym potwierdził, że bardzo chętnie wybierze się na wycieczkę po włościach.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się kącikiem ust i trudno było powiedzieć, czy był rozbawiony pytaniem Maxa, czy był nim raczej zażenowany. Nie był wcale dumny z tego, że pobił Salazara, ale jednocześnie uważał, że ten na to zasługiwał, żeby nie powiedzieć, że zasługiwał na o wiele więcej. W końcu to, co się wydarzyło, było w dużej mierze jego winą, a nie kogoś innego, na dokładkę wszystko wskazywało na to, że bez takiego dodatkowego zapalnika, mężczyzna zwyczajnie nie odzyskałby rozumu, więc trzeba było działać. Poza tym zielarz był wtedy naprawdę wściekły i pierwszy raz nie do końca kontrolował własne emocje. Owszem, zachowywał się podobnie w stosunku do Josha, ale jakby nie patrzeć, łączyło ich coś innego, niż jego z Salazarem. - Tak. Kiedy się pokłóciliście i szukaliśmy cię później w Rumunii i na Malediwach. Powiedzmy, że potrzebował nieco więcej, cóż, oleju w głowie - stwierdził, nim opowiedział Solbergowi o tym, co się wtedy wydarzyło, wiedząc, że to nie było ani przyjemne, ani mądre. A jednak, wydarzyło się i Chris był pewien, że drugi mężczyzna na długo zapamiętał tę lekcję. Przy okazji udowodnił mu, że miał całkiem sporo pary w rękach i lepiej było z nim nie zadzierać, jeśli nie chciało skończyć się w mało przyjemny sposób. Bo, jak łatwo było się domyślać, kiedy było trzeba, zielarz nie do końca się ograniczał. - Nie, nie nudzimy się ani trochę - stwierdził, nieco rozbawiony, przyjmując do wiadomości, że Solberg będzie ich gościem. Nie przeszkadzało mu to, był pewien, że będą w stanie znieść jego najazdy, tym bardziej że sprawiały im zwyczajnie przyjemność. To zaś oznaczało, że nie widział nic złego w kolejnych spotkaniach i kolejnych rozmowach, jakie mogli prowadzić. Kiedy zaś Max stwierdził, że chętnie rozejrzy się po okolicy, Chris wstał, żeby wskazać mu dłonią na właściwą ścieżkę i w ten sposób zabrać go na obchód, który nie musiał się wcale szybko kończyć. Ostatecznie mieli tutaj cały czas świata, a na dokładkę Mędrka była wyraźnie zadowolona z tego, że mogła zajmować się gościem.
z.t x2 +
______________________
After all these years you still don't know The things that make you