Prawda była taka, że nie do końca wiedział, jak się zachować. To znaczy – wiedział, dopóki miał prawo się dąsać i ciskać na niego gromami z oczu. Ale gdy Nico odłożył grymuary na bok i przed nim klęknął, coś bardzo złego w Tonim sprawiło, że stał się nagle bardzo zadowolony.
Władza dawała mu satysfakcję.
Wysłuchał w milczeniu wszystkiego co miał do powiedzenia, a było to, och tak wiele pięknych słów. Niby nie cofnął ręki, ale druga powędrowała do wina, którym z wyrachowaniem się raczył, podczas gdy Nicholas oddawał mu niemal swoje serce na dłoni. Odłożył kieliszek w sam raz w takim momencie, by nachylił się lekko do przodu pod wpływem tego, jak położył jego rękę na swojej piersi.
I wtedy na chwilę zamarł.
Normalnie ten gest nie miałby dla niego tak wielkiego znaczenia, ale Antonio był zbyt blisko niego, by nie wiedzieć, co znajduje się pod koszulą. Wielki, wypalony ślad i to po czarnej magii. Spojrzał na niego już mniej podejrzliwie, ale prawda była taka, że ten dzień zasiał w nim ziarno wątpliwości. Nico powiedział, że „będąc w pełni swoich władz nad sobą”.
A co jeśli kiedyś przyjdzie taki dzień, gdy nie będzie? Czy i wtedy stanie do niego do tyłu, bezbronny i naiwny?
Dał się jednak łaskawie pocałować. Nieufnie, ale raz czy drugi i poczuł, z czym się to je. Prawdziwe władanie nad ludzką duszą. Miał w życiu wiele osób, ale chyba żadna nigdy nie była mu tak oddana. Mógł to wykorzystać na rozmaite sposoby, pytanie tylko, czy chciał?
- Wszystko? – po raz pierwszy od dłuższej chwili na jego twarz wstąpił uśmiech. Ale nie był to wyraz szczęścia, prędzej satysfakcji i jakieś dzikiej chęci dyktowania mu warunków tego urokliwego, błagalnego przebaczania. Zatrzymał rękę, która próbowała wślizgnąć pod koszulę i ostro na niego spojrzał.
- Udowodnij to. Albo mnie stracisz.
Do wertowania nad księgami wrócili wiele godzin później. Po czasie spędzonym na znalezieniu złotego środka, jakiegoś zrozumienia, gdzieś na granicy rozkoszy i bólu. Ich poszukiwania, te o zabarwieniu akademickim spełzły raczej na niczym. Ot, przeklęło ich – i to by było na tyle. Ale tamtego dnia dowiedzieli się wiele. O sobie samych i o tym, co tak właściwie ich łączy.
Zt x 2