Retrospekcje
Osoby: Gale O. Dear i
@Blaithin 'Fire' A. DearMiejsce rozgrywki: Wyspy Skye, Posiadłość Dear'ów
Rok rozgrywki: wakacje 2023
Okoliczności: Julius Dear niedługo wyjdzie z Azkabanu, koszmary Gale'a wracają, nie pozwalając mu w nocy spać, matka na nowo poddaje się kuracji eliksirom uspokajającym i nasennym, a Blaithin zamierza wpaść do domu w środku nocy niczym duch.
Niespokojna cisza budzi go ze snu. Wstaje, zakładając na siebie czarny szlafrok, który opada mu na ramiona. Poły zwisają, bo bokach, nie zakrywając bladego, chudego ciała. Ma na sobie tylko bokserki. Gołe stopy powoli stawiają bezgłośne kroki na drewnianych panelach, które z pewnością kosztowały nie jeden las amazoński. Mija sypialnie matki, zaglądając przez lekko uchylone drzwi — śpi. Schodami na dół kieruje się do salonu, chociaż przeczuwa, że to nie jest dobry pomysł, ale jakaś mroczna siła pcha go właśnie w to miejsce.
W półmroku stoi on — Julius Dear, jego ojciec skierowany w stronę okna, oświetlany przez księżyc, w prawej ręce trzymając różdżkę w lewej zaś szklankę z whisky.
Serce przyspiesza, ogarnięte strachem nie przed ciemnością, ale tym, co ta ciemność skrywa. Każdy krok w stronę ojca jest wypełnionym lękiem, krążącym po jego ciele niczym trucizna. Nie chce, a jednak bose stopy kierują go powoli w stronę Juliusa. Sięga do jego ramienia, a kiedy to robi, ten gwałtownie odwraca się w jego stronę, wbijając różdżkę w pierś Gale'a. Dusi się, nie może złapać oddechu. Walczy o każdy haust powietrza, ale to na nic. Czuje, jak magiczny patyk wbija się mocniej, siejąc spustoszenie, przebijając serce.
-
Nieeee! - Krzyczy przerażony, jego blada skóra lśni potem w blasku księżyca, wpadającym przez okno sypialni. Siedzi na łóżku oddychając gwałtownie. Znowu to samo, znowu ten cholerny koszmar. Wróciły, wróciły tak szybko, kiedy tylko się dowiedział, że jego ojciec wychodzi niedługo z Azkabanu.
Siada na łóżku roztrzęsiony, z włosami mokrymi i sterczącymi na wszystkie strony.
Przez moment zastanawia się, czy nie obudził matki, ale nie po eliksirach słodkiego snu, nie słyszy jego krzyków. Znowu wróciła do środków uspokajających, znowu to wszystko się powtarza.
Wyciąga dłoń po różdżkę, ręka drży to strach, jeszcze go nie opuścił. Ignoruje to, chwytając za magiczny patyk i książkę, którą po chwili zmienia w
prywatny dziennik, w którym zapisuje to całe pieprzone zło, nie musiał tego robić przez ostatnie trzy lata, tylko tak może przetrwać i nie oddać się w łapy szaleństwa.
Zaklęcie
lumos rozświetla delikatnie jego pokój, a on zapisuje, to co pozostać powinno tylko w głowie.
Kładzie się ponownie na łóżku, zamyka oczy, ale sen nie przychodzi. Już nie przyjdzie, on to wie, a jednak walczy sam ze sobą w tę przegraną z góry grę.
Wstaje, zarzuca na siebie szlafrok ten sam co w powtarzającym się co noc koszmarze. Podchodzi do okna, wyglądając na zewnątrz, na skąpane w blasku nocy wejście posiadłości. Chociaż księżyc świeci dziś dość jasno, to nie może dostrzec wyraźniej postury osoby, czające się przy bramie.
To on, to Julius. Jego wzrok oszukany przez ciemność podsuwa mu najgorszą postać. Koszmar staje się prawdą, ale to nie jest sen. Serce ponownie galopuje w rytm lęku. Strach podchodzi mu do gardła, chce go przełknąć za wszelką cenę, ale nie udaje mu się wygrać i odruch wymiotny powoduje napad kaszlu.
Po chwili odzyskuje kontrole nad swoim ciałem i sięga po różdżkę, którą zostawił na stoliku nocnym. Zaciska swoją dłoń na niej, chociaż wie, że tak naprawdę nic nie zrobi. Nie może, jednak świadomość tego gestu powoduje, że na moment łudzi się, że ma nad czymś kontrolę.