Niepozorny mostek łączy przybrzeżny budynek z jednym z wejść do świątyni Trytonów. Legenda głosi, że budowla jest w stanie rozwiązać wszelkie miłosne problemy i wzmocnić uczucie kochanków, którzy razem zdecydują się po nim przejść. Należy jednak pamiętać, że często legendy nie do końca muszą pokrywać się z rzeczywistością.
Jeśli przyszedłeś sam:
Rzuć kością k6, by zobaczyć, co się wydarzy. Efekt nie dotyczy wątku/postu w Świątyni Trytonów.
1 - Most przybiera żółtą barwę, a Ciebie ogarnia smutek i samotność. Potrzebujesz pilnie czyjegoś towarzystwa. W następnym wątku nie jesteś w stanie pozbyć się panicznego lęku przed samotnością, co może objawiać się byciem nachalnym, czy usilnym szukania sobie partnera. 2 - Wnętrze mostu zaczyna się zalewać płomienną czerwienią, jakby ktoś wylał tutaj hektolitry świeżej krwi. Ty jednak nie czujesz lęku ani niepokoju. Wręcz przeciwnie, zyskujesz zastrzyk pewności siebie, co utrzyma się przez następny wątek. Wszelkie Twoje podrywy, nawet te najbardziej denne, zakończą się sukcesem, dzięki Twojej magicznej charyzmie. 3 - Most przybiera bladofioletową barwę. Otacza Cię przypływ kreatywności. Dostajesz przerzut kości na najbliższe wydarzenie związane z działalnością artystyczną dla siebie lub możesz podarować go innej osobie. 4 - Nic się nie dzieje. 5 - Wnętrze mostu zmienia kolor na brązowy i zaczyna się trząść. Po chwili wszystko milknie, a Ty przez następny wątek masz niebywałe zdolności rozwiązywania cudzych konfliktów i porządkowania chaosu wokół nich. 6 - Most coraz bardziej szarzeje i wydłuża się, a Ciebie ogarnia poczucie zmęczenia. Przez następny wątek usilnie szukasz spokoju i samotności.
Jeśli przyszedłeś z drugą połówką:
Rzuć kością k6, by zobaczyć, co się wydarzy. Efekt nie dotyczy wątku/postu w Świątyni Trytonów.
1 - Most zmienia kolor na biały i masz wrażenie, że powiększa się. Ogarnia Cię spokój i jasność umysłu. Wiesz dokładnie, czego potrzebujesz i jak przekazać do partnerowi. W następnym wątku z partnerem, wasza komunikacja jest nienaganna i jesteście w stanie czysto wyrazić swoje potrzeby, choć równie ciężko będzie wam później pogodzić się z ewentualnym rozczarowaniem wynikającym z różnicy poglądów na waszą przyszłość. 2 - Wokół Ciebie robi się pomarańczowo, jakbyś został skąpany w promieniach wschodzącego słońca. Czujesz, jak przepełnia Cię energia i gotowość do działania, podejmowania kolejnych kroków, a także do romantycznych uniesień. Efekt utrzymuje się przez następny wątek. 3 - Masz wrażenie, że wnętrze mostu się zmniejsza, choć wszystko robi się bardzo przytulne, a wokół otacza Cię morze różu. Twoja obecność w następnym wątku będzie działać wyjątkowo kojąco na każdą napotkaną osobę. 4 - Kompletnie nic się nie dzieje. 5 - Most przybliża was do siebie i zmienia swoje barwy na niebieskie. Jeśli potrzebujecie szczerej rozmowy to jest to idealna okazja bo przez następny wątek nie jesteście w stanie skłamać. 6 - Wnętrze mostu zmienia się na wściekle zielone, a Ciebie ogarnia chora zazdrość, której nie możesz powstrzymać przez następny wątek.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Znowu ta sama rzeźba! Albo przynajmniej podobna! I jej zrobiła zdjęcie, notując dokładnie swoje obserwacje, po czym otworzyła książkę. Potrzebowała miejsca, w którym mogliby jednocześnie spotkać się trytoni i gondolierzy. Może coś bardziej we wnętrzu miasta? Może zapuściła się za daleko na dziksze tereny… Po raz kolejny spojrzała na mapkę, szukając miejsca, które łączyłoby wszystkie skumulowane przez nią słowa-podpowiedzi, cechy, które udało jej się wywnioskować. Gondola zdawała jej się sugerować coś w obrębie bardziej zamieszkanym, musiało też łączyć się z trytonami i świętym miejscem, przez bez i… Zaraz, zaraz. Most zakochanych. Był nad wodą, gdzie mogli spotkać się gondolierzy i trytoni. Prowadził do świętego miejsca i miał swoją długą historię! Notując ostatnie spostrzeżenia ruszyła przed siebie, a będąc już we właściwym miejscu zaczęła oglądać nie tylko rzeźbienia mostu od wewnątrz, ale i wychylać się na zewnątrz, czy coś z rzeźbień zewnętrznych nie zdradziłoby jej kolejnego kawałka układanki.
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Warsztaty pod skrzydłami doświadczonych szklarzy przyniosły wiele ciekawych doświadczeń, a chociaż na propozycję drugiego śniadania złożoną przez Maximiliana Paco początkowo zareagował śmiechem, po krótkim namyśle stwierdził, że to wcale nie najgorszy pomysł. Obróbka chlubnego materiału Murano wymagała ogromnego skupienia i wysiłku, na skutek których sam zgłodniał, dlatego tuż po wyjściu z huty zaczął rozglądać się za wartym uwagi stoiskiem. – Może weźmiemy coś na wynos i pozwiedzamy? Trzeba korzystać z pogody. Do restauracji pójdziemy jak lunie. – Zasugerował, ciągnąć towarzysza nieco węższą alejką. Doświadczenie nauczyło go bowiem, że na wiele smakowitych kąsków można trafić poza ścisłymi granicami centrum. Nie miał niczego upatrzonego wcześniej, dlatego poszukiwania chwilę zajęły, ale wreszcie do nozdrzy obydwu dotarł naprawdę kuszący zapach. – Co powiesz na arancini? – Meksykanin wskazał barwne stoisko, samemu zamawiając ryżowe kulki wypełnione mięsem, pomidorami i mozzarellą, które zdawały się wygodną przekąską na drugie śniadanie. - Jak ci w ogóle idzie z Pure Luxem? Biznes się kręci? – Zagadnął, wędrując w całkowicie losowym kierunku. Zwykle przygotowywał plan wycieczki zawczasu, ale niekiedy warto było pójść na żywioł, i to nawet jeśli mieliby się pośród tych podobnie wyglądających kanałów pogubić. – Spójrz, ładny most. Gdybym miał aparat, zrobiłbym ci zdjęcie. – Zwrócił zresztą uwagę Felixa na przypadkowe znalezisko. Nie miał pojęcia, że tę dość wąską, niepozorną kładkę lokalni zowią mostem zakochanych.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max akurat nie żartował w kwestii jedzenia. Burczało mu w brzuchu, był spocony i zmęczony, ale w bardzo dobrym nastroju. Nie spieszyło mu się wracać do koloseum nawet, jeśli kusił go chłód panujący w jego murach. -Możemy pochodzić. Trochę spaceru się przyda, skoro dzisiaj ominął mnie trening. - Zgodził się, idąc za Moralesem w poszukiwaniu jedzenia. Zapachy, roznoszące się po ulicach Venetii były wręcz niemożliwe do zignorowania. Nic więc dziwnego, że apetyt Solberga wciąż był nienasycony. -Niech będzie. Wezmę z pięć, może będzie na później. - Wyciągnął galeony, zgarniając paczuszkę z lokalnym przysmakiem. Oczywiście jedną sztukę od razu wpakował sobie od razu do ust. Oczywiście, że się nie zawiódł i już po chwili sięgał po kolejne arancini. -Jakoś się kręci. Obroty coraz większe, choć wiadomo, klientela jeszcze nie taka, jakbym chciał. - Przyznał ogólnikowo, bo jeszcze nie dał rady nadrobić wszystkiego, co działo się, gdy zniknął. Współpracownicy wykonali jednak kawał solidnej roboty i nie mógł im tego w żadnym stopniu odmówić. -No całkiem. Most jak most, ale w dziwnym miejscu. Myślisz, że prowadzi w ciekawe miejsce? - Zapytał, po czym westchnął głośno na ostatnie słowa Salazara i wyciągnął z kieszeni telefon, którym pomachał mu przed twarzą. -Wystarczy mieć to. - Zauważył, po czym zrobił zdjęcie mostu i przesłał je Moralesowi.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Mury Koloseum działały chyba nawet lepiej niż klimatyzacja, ale ile można było siedzieć w zaciszu kamiennych ścian. Potrzebował nieco ruchu, zgiełku zatłoczonego miasta, właśnie po to, żeby się zmęczyć, a wieczorem docenić wygodne łózko w luksusowym, a do tego wytwornie wystrojonym pokoju hotelowym. Miał wrażenie, że jego wycieczkowemu partnerowi towarzyszą podobne odczucia. - Jutro naprawdę mnie budź. Możemy pobiegać, dobrze mi zrobi. – Przypomniał mu o złożonej wcześniej ofercie, świadomie omijając jednak udział Groma w całym przedsięwzięciu. Liczył na to, że Felix znajdzie inny, mniej drastyczny sposób na zerwanie go łóżka. – Dobra, przy tobie to prędzej przytyję… nie jesteś odpowiednim kompanem do diety. – Skwitował odzywający się żołądek dwudziestolatka, chociaż sam popisał się silną wolą i zamówił dla siebie tylko dwie ryżowe kulki. Nie chciał zresztą robić zapasów, skoro wokoło można było kupić tyle świeżych, niesamowicie pachnących smakołyków. - Nie masz problemów z dostawcami? Czasami bywają nieterminowi albo oszukują na produktach. – Pociągnął temat prowadzonych przez nich biznesów, skoro działali niemal w identycznej branży. – Zaskoczę cię, ale wyjątkowo nie zabrałem ze sobą ani szczegółowego planu wycieczki ani mapy, więc nie chyba nie pozostaje nam nic innego jak poszwendać się tam, gdzie nas nogi poniosą i po prostu sprawdzić. – Rzucił z uśmiechem, a kiedy ujrzał przed oczami poruszający się telefon, przewrócił teatralnie oczami. – Ta dzisiejsza młodzież. Nigdzie bez telefonu się nie ruszy. – Skomentował niczym rasowy dziad, chwilę później powtarzając dość wymowny gest, bo przecież zupełnie nie o to mu chodziło. – Chciałem zdjęcie ciebie na moście, a nie mostu. Zdjęcie mostu mogę sobie ściągnąć z internetu… a widzisz, aż taki nietechniczny nie jestem. – Mruknął z wyrzutem, wyciągając rękę po należące do chłopaka ustrojstwo, jemu samemu skinieniem głowy wskazując zaś, żeby zapozował do pamiątkowej foteczki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Dobra, spróbuję nie spać do południa. - Zgodził się całkiem poważnie, bo o ile chciał odpocząć i wcale nie uśmiechało mu się łażenie w pełnym słońcu, to też nie chciał zmarnować swojego urlopu na spanie i siedzenie w pokoju. Przynajmniej nie w tym, bo miał zamiar zaszyć się w bibliotece, do której nawet jeszcze nie dotarł. -Zdecydowanie nie. Chociaż selera też mogę wpierdalać zamiast pizzy. - Zauważył, przepięknie myśląc o drugim człowieku. Podświadomie wchodził na tryb działania, jakby ich relacja nie uległa za bardzo zmianie. Czuł tę bliskość z Moralesem i wiedział, że ten stara się i o dziwo mu to wychodzi. Mimo wszystko, gdzieś w środku wciąż istniały jeszcze blokady, których nie potrafił się pozbyć. A raczej, bał się ich pozbyć. -Zaopatruję się bezpośrednio u Dearów, a jeśli chodzi o resztę, moja menadżerka znalazła kogoś świetnego. Jeszcze mnie nie zawiedli, chociaż nie mam pełnego obrazu sytuacji. - Cóż, dość dużo go w pracy nie było i mógł nie być jeszcze świadom wszelkich mankamentów, jakie w tym czasie wyszły. Wierzył jednak w to, że dobrał sobie na tyle zgraną ekipę, która nie zatajałaby przed nim podobnych problemów. A w sumie to i żadnych. -Zaskoczy i to bardzo. Jak Ty się odnajdziesz? - Zażartował z Paco wiedząc, że ten lubi mieć poukładane pewne sprawy. Sam Max preferował bardziej spontaniczne szwędanie się po zakamarkach, choć nie ukrwał, że czasem warto było wziąć udział w czymś bardziej zorganizowanym. -Powiedział ten, co marudzi jak nie odbiorę, zanim jeszcze w ogóle zadzwonisz. - Wytknął mu, pamiętając jak wiele nieodebranych połączeń i smsów znalazł po powrocie z Malediw. Oczywiście sytuacja wtedy była odpowiednia do podobnego zamartwiania się, ale to już Max postanowił przemilczeć, bo osłabiłoby jego argument. -Czemu chcesz moje zdjęcie na tle jakiegoś mostu? - Rozłożył ramiona dając znak, że to bez sensu, po czym przewrócił oczami, ale ostatecznie zapozował mu do tego zdjęcia, skoro tak bardzo mu na tym zależało. -Chodź, zobaczmy gdzie to prowadzi. - Popędził mężczyznę, rozglądając się za wejściem do budynku, do którego przyczepiony był most.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
- Gdybyś spał ze mną, aż tak bym cię nie poganiał, ale cóż… jestem odrobinę zazdrosny o Groma. – Postanowił wyrzucić mu nieco śmielej, acz w żartobliwym tonie, zdają sobie sprawę z tego, że Maximilian nadal może potrzebować dystansu, który akurat on najchętniej zniwelowałby do minimum. Niestety decyzja nie należała do niego, a chociaż go to męczyło, nie pozostało mu nic innego jak cierpliwie czekać na tę krztę fizycznej, upragnionej bliskości. – Bo zielony? – Parsknął śmiechem, zestawiając zdrowego, dietetycznego selera z wybranymi ostatnio przez ukochanego lodami pistacjowymi i lśniącym szmaragdowym old timerem podczas pierwszego wspólnego wypadu na Kubę. Pewne rzeczy najwyraźniej się nie zmieniały. - Trzeba ich kontrolować. Daj znać, gdyby coś było nie tak. Fama szybko się niesie, więc niekiedy wystarczy ich tylko trochę przycisnąć. – Wbrew pozorom tym razem nie miał na myśli straszenia ani grożenia, no chyba że za groźbę uznawało się rozpuszczenie niezbyt korzystnej dla kontrahenta reklamy, a właściwie to antyreklamy. – Nie wiem, może już się odnalazłem. – Rzucił dość enigmatycznie, nie rozwijając tematu, chociaż nie kłamał. Dobrze mu było w towarzystwie tego młodego złośnika i nie mógł wyobrazić sobie lepszego kompana do weneckich wędrówek. – Bo ja mam telefon do dzwonienia, a nie do odbierania. – Prychnął również zaraz, niby to obrażony, zanim znów zaniósł się śmiechem. W końcu jednak przejął od partnera podróży telefon, cykając to jedno, miał nadzieję że nie ostatnie, pamiątkowe zdjęcie. – Może na starość robię się sentymentalny. – Palnął głupio, dając Felixowi pożywkę, chociaż doskonale wiedział po co mu ta fotografia. Lubił patrzeć na tego chłopaka i chciał mieć jakąś pamiątkę z tego wyjazdu. - Shhh… – Przyłożył palec do ust, tuż po zajrzeniu do wnętrza połączonego z mostem budynku, którego wystrój wiele mówił i przypuszczalnym przeznaczeniu miejscówki. – To chyba jakaś świątynia, więc pomyśl o co chcesz się pomodlić. – Szepnął do chłopaka, chociaż sam nie planował odmawiać pacierza, skupiając się raczej na architektonicznych i artystycznych aspektach odwiedzonego przypadkiem zabytku.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Cóż, musisz z tym żyć. - Stwierdził tylko, czując się lekko nieswojo przez ten komentarz, ale udało mu się nie dać tego po sobie poznać. Grom był teraz dokładnie tym, czego Max w łóżku potrzebował i nie żałował swojej decyzji, by zabrać go ze sobą aż do Venetii. -Bo zdrowy, pacanie. - Pierdyknął go lekko przez łeb. Chyba serio miał coś w podświadomości, bo kompletnie nie pomyślał o tym, że seler jest zielony. Ot, wywalił pierwsze warzywo, które przyszło mu do głowy, ale może faktycznie było coś w powiedzeniu, że człowiek wyjdzie ze Slytherinu, ale Slytherin z człowieka nigdy. -Jasne. - Zgodził się, choć oczywiście w pierwszej kolejności miał zamiar sam spróbować rozwiązać swoje problemy. Może i się zmienił przez ostatnie tygodnie, ale niektóre rzeczy pozostawały nie do ruszenia. -A ja do podcierania dupy. - Zauważył złośliwie, choć żartobliwie. Co prawda zawsze nosił przy sobie komórkę, ale teraz była ona dla niego wyjątkowo ważna i czułby się tragicznie, gdyby coś się z nią stało. W końcu musiał mieć stały kontakt z Nickiem i innymi bliskimi, którym zaufał w kwestii swojego zdrowia. -Jasne. Co jeszcze? Zaczniesz zaraz zbierać znaczki? - Zapytał ironicznie, domyślając się, że wcale nie chodzi o sam sentyment. Nie mógł powiedzieć, że nie zauważył, jak Paco go traktuje. Wciąż mu na nim zależało i jakkolwiek nie ruszało to serca dwudziestolatka, tak jak sam mężczyzna stwierdził, nie zawsze to wystarczało. -Ty kurwa, co się....? - Zapytał, gdy wnętrze mostu zaczęło zmieniać kolor na biały i powiększać się, dając chłopakowi fizycznie przestrzeń, której mentalnie potrzebował. Poczuł, jak nagle ogarnia go spokój, a wszystko zrobiło się krystalicznie jasne. Był w swego rodzaju transie, szoku. Zagłębił się w to ciepłe uczucie, na chwilę zapominając kompletnie o świecie zewnętrznym.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Westchnął w duchu, nie kontynuując dość delikatnego tematu, nad którym na razie nie warto było raczej rozprawiać. Musiał pozwolić kocurowi przejąć prym, skoro to z nim Maximilian aktualnie czuł się swobodniej i bezpieczniej. Dostrzegał jednak pewne plusy: wyglądało bowiem na to, że powoli topniała w ich rozmowach granica tabu, którą wcześniej w ogóle bał się choćby nadszarpnąć. – Wolę dodać innych warzyw, mięsa i zjeść porządny rosół. – Nie do końca skutecznie uchylił się przed ciosem, otwarcie dogadując chłopakowi, że seler to nie jedzenie i że przydałoby się również trochę tłuszczu. Nie wracał już myślami do otworzonego nie tak dawno temu przez ukochanego pubu, mając świadomość tego, że chłopak chce nauczyć się samodzielności i odpowiedzialności na własną rękę. Ot, przypomniał, że działa w podobnej branży i że w razie potrzeby będzie dla niego wsparciem, chociaż po kolejnym tekście zaczął się zastanawiać czy aby na pewno warto… Przewrócił teatralnie oczami na to jakże kwieciste porównanie, wzdychając przy tym bardzo głośno i wymownie. – Nie wiem, jeszcze nie zdecydowałem. Zastanawiam się też nad pocztówkami albo magnesami na lodówkę. – Przybrał śmiertelnie poważną pozę, chociaż złośliwy uśmieszek sam cisnął się na usta. Poza tym… lekka atmosfera nagle runęła w gruzach, kiedy dotychczas przyjazny most zaczął się mienić kolorami. - Czy wszystko, czego się dotkniesz albo na czym postawisz stopę musi być zielone? – Szturchnął delikatnie chłopaka ramieniem, nie zdając sobie sprawy z tego, że wnętrze mostu zabarwiło się w ich spojrzeniu odmiennie. Póki co nieszczególnie się jednak zmianą otoczenia przejął, nieświadom tego, że ten przeklęty most może jeszcze nieźle nabruździć mu w życiorysie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Szczera rozmowa w dzień przyjazdu do Venetii, widocznie naprawdę pomogła, skoro dzięki niej, byli w stanie spędzać teraz ze sobą czas i to w miarę komfortowo. Jasne, bywały momenty, kiedy Max miał ochotę postąpić krok do tyłu, ale ostatecznie spodziewał się, że Paco będzie nieco bardziej nachlany. Jak to miał w zwyczaju. -W taki upał? Jesteś bardziej jebnięty niż sądziłem. - Po raz kolejny nie pozostawił go bez ciętej riposty. Rozumiał rosołek, szczególnie podczas leczenia kaca, ale nie w upale, jaki panował nad venetiańskimi kanałami. To już trzeba było być psychopatą. Albo masochistą. Albo obydwoma naraz. Doceniał to wsparcie, naprawdę doceniał i miał zamiar z niego skorzystać w razie potrzeby. Na ten moment przyszedł jednak czas, kiedy sam musiał zmierzyć się z konsekwencjami swoich wcześniejszych akcji i spróbować naprostować wszystko na tyle, na ile było to możliwe. -A może kocie futro? Ponoć pełno ich się tu szwęda. Idealna okazja na początek. - Zaproponował żartobliwie, choć faktycznie słyszał o bezpańskich kotach, które można było tu spotkać. Sam żadnego jeszcze nie trafił, ale uważał, że to tylko kwestia czasu. Nie usłyszał pytania Paco, pogrążony w tej magicznej bieli. Dopiero po chwili ocknął się, spoglądając na towarzysza podróży. -Co to było? Nie wiem, czy mi się do podoba, Paco. - Powiedział szczerze, bo choć przyjemne odczucia go nie opuszczały, nie do końca chciał łazić po moście, który odpierdalał mu takie fikołki.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Natury oszukać nie mógł, a że przywykł do bliskości ze strony młodszego partnera, trudno było mu obyć się bez czulszych gestów oraz trzymać się narzuconego odgórnie dystansu, tak nieodpowiadającego jego usposobieniu. Próbował się jednak hamować, żeby nie płoszyć Maximiliana, który najwyraźniej potrzebował znacznie więcej przestrzeni. - Nie mówię przecież, że teraz… choć gdybyś nie wiedział właśnie gorąca herbata czy rosół pozwalają organizm wychłodzić lepiej niż przesłodzone włoskie lody albo zimne drinki. – Podzielił się ze swoim jakże miłym towarzystwem kolejną zbędną ciekawostką, wszak w kraju słynącym z dobrze przypieczonej pizzy i rozpływających się w ustach arancini raczej żaden z nich nie planował chyba szukać perliczki czy kurczaka na rosół. - A może… przymknąłbyś się czasami? – Uśmiechnął się w dość wymowny sposób zanim wenecki most postanowił spłatać im figla, o którego przecież się nie prosili. Meksykanin nie miał pojęcia, co ma oznaczać ta soczysta zieleń, za to gotów był przyznać Felixowi rację: nieszczególnie podobało mu się to, że znowu pakowali się w dziwne sytuacje. Chciał po prostu spędzić miło czas, a ten most budził zbyt wiele pytań i wątpliwości. – Chodź, wrócimy się. Tam gdzie podają arancini, na pewno nic złego nam nie grozi. – Pozwolił sobie zażartować dla rozładowania atmosfery, a potem zdecydował się nawet objąć młodszego kompana ramieniem, żeby przeprowadzić go przez tę oczojebną kładkę. Przez moment pomyślał, że może się odwodnili, ale dziwne byłoby, gdyby objawy dotknęły ich w tym samym czasie. – Lepiej schowajmy się gdzieś w cieniu. – Zarządził mimo to, wszak przezorny zawsze ubezpieczony.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Doceniał te starania, jednocześnie mimowolnie zastanawiając się nad innymi scenariuszami i niektórymi wydarzeniami z przeszłości. Tak, on też nie potrafił oszukać własnej natury, która kazała mu to wszystko analizować. W kwestii uczuć niestety miał zawsze ciężko z uzyskaniem spokoju i podejmowaniem decyzji. -Wolę mimo wszystko zimne drinki. - Nie kłócił się, bo Paco mógł mieć rację, ale nie zmieniało to faktu, że jakoś nie uśmiechało mu się wpierdalać w tym upale gorącego rosołu. Wystarczyło mu, że i tak latał już jak pojeb, ubrany w najgrubsze rzeczy jakie znalazł w kufrze. -Widzę, miły jak zawsze. - Wytknął mu, choć jednak się zamknął. Niekoniecznie z tego powodu, co Paco by chciał, ale ostatecznie efekt był ten sam, więc mężczyzna nie miał za bardzo prawa narzekać. Cała ta kwestia zmiany koloru mostu, bardzo się Maxowi nie podobała. Może i uczucia ogarnęły go pozytywne, ale nie chciał sprawdzać, czy to cała magia tego miejsca, czy może jakaś dziwna pułapka na naiwniaków. -Tak, wracajmy. - Zgodził się nie tylko na propozycję, ale i na chwilowe objęcie, które przyniosło mu nieco więcej spokoju. Max nie wiedział, co miało przed chwilą miejsce, ale wolał tego nie testować dalej. Miał wystarczająco emocji w swoim życiu i chciał trochę odpocząć. -Czemu nie. Odpocznijmy trochę. - Wizja cienia zawsze była dla niego kusząca. Po opuszczeniu mostu wyślizgnął się nieco z objęć Paco, po czym wyjął butelkę z wodą, by nieco się nawodnić. -Chcesz? - Wyciągnął butelkę w stronę Moralesa. -Myślisz, że co się tu odjebie? Co roku coś. Jak nie Arabia, to smoki, albo jakieś dziwne Avalony. A tu? - Zaczął myśleć na głos, czując, że to nie mogą być spokojne wakacje.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Na pewno żadnemu z nich nie było łatwo wszystkiego poukładać, o czym zresztą dobitnie świadczył kształt ich burzliwej relacji. Paco starał się jednak nie zadawać zbyt wielu pytań, nie drążyć, wszak pośród tak wielu problemów i wątpliwości, dobrze było również spędzić trochę czasu w spokojnej, relaksującej atmosferze, zwłaszcza kiedy miejsce i pogoda temu sprzyjały. - Nie wątpię… – Prychnął, doskonale znając upodobania młodszego partnera, acz nie miał przy tym na myśli niczego złośliwego. Ba, zdążył już przecież spostrzec, że Maximilian unika procentowych trunków, a chociaż nie był pewien czy to jego własna decyzja czy może element jakiejś terapii bądź naciski bliskich, nie wnikał, uznając że chłopak sam wie, co dla niego najlepsze. – …nawet same kostki lodu potrafią zdziałać cuda, jeśli tylko wiesz co robisz. – Poruszył sugestywnie brwiami, z zawadiackim uśmiechem przyklejonym do twarzy, żałując że nie może tej jakże przydatnej i życiowej wiedzy wykorzystać w zaciszu czterech ścian pokoju w koloseum. - Pewnie, że miły. Trudno być niemiłym w tak miłym towarzystwie. – Odwdzięczył się partnerowi pięknym za nadobne, sprzedając mu kuksańca, ale musiał przyznać, że i on zatracił dobry humor z chwilą, kiedy most zaczął odwalać im dziwne numery. Chyba obydwaj mieli dosyć magii. Może powinni się przenieść w bardziej przewidywalne, mugolskie okolice? Myśl nie była taka głupia, ale na razie objął Felixa ramieniem, przeprowadzając go przez zdecydowanie zbyt jaskrawą kładkę. – Chętnie. – Poczęstował się również wodą, zaraz po tym odpalając papierosa. – Nie wiem. Powódź? Napad na bank w weneckich maskach? Nieważne co, mam nadzieję, że nie będziemy tego częścią. – Mruknął niechętnie, nie mając serca, żeby obiecywać Solbergowi, że nic złego się tutaj nie wydarzy. Nie miał na to wpływu. Pozostało mu jedynie wierzyć, że przynajmniej jeden wyjazd obędzie się bez komplikacji.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Tak, Max zdecydowanie nie narzekał na spokój i brak niepotrzebnych niespodzianek. W końcu byli na urlopie, a to z definicji miało wiązać się z odpoczynkiem. Może i ten również odbiegał o tego, co zazwyczaj rozumiał pod powyższym pojęciem, ale ostatecznie jakoś nie najgorzej odnajdywał się w nowej-starej sytuacji. -A to też prawda. Boże marzę o mroźnej kąpiel. - Przewachlował się lekko dłonią czując, jak duszno mu jest i gorąco. Gdyby mógł, naprawdę rzuciłby się teraz do jednego z tych kanałów, ale niestety raczej skok z mostu przy Moralesie odpadał. -Mamy na siebie fatalny wpływ. - Podsumował z humorem, co było zarówno prawdą, jak i nie. Wyciągali z siebie to, co najlepsze, a jednak gdy już wybuchali, to z siłą bomby atomowej. Nic dziwnego, że tylko oni potrafili ze sobą wytrzymać w tak bliskiej relacji, jaką kiedyś posiadali. Za mugolskie okolice oddałby wiele. Nie bez powodu właśnie w takiej wynajmował mieszkanie, choć powoli, ostrożnie wracał do magii. Oczywiście zaczął od kociołka. To, co poczuł chwytając różdżkę w pracowni szkła, mocno go zaniepokoiło i zastanawiał się, czy jest gotów, by powrócić również do zaklęć. -Oby. W razie co biorę pierwszy kamień i lecę do domu. - Jasno postawił sprawę. Miał dosyć derwiszy, smoków, ataków, pożarów i innych niemiłych niespodzianek. Chciał tylko odpocząć i się najeść włoskich smakołyków, co zresztą zaraz uczynił, wyciągając jedno z ostatnich arancini.
//zt x2 +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Pragnienia mówiły jedno, a rozum i przeczucie drugie. Nie, nie, nie. Zdecydowanie nie. To było zbyt… Dziwne. Już pierwszoklasiści Hogwartu uczyli się o dementorach i tym, jak wysysały wszystko co szczęśliwe i przyjemne z czarodzieja. Ten most działał na odwrót i w jakiś sposób dokładnie przez to zdawał się nawet straszniejszy. Czy wiódł ją w pułapkę? - Spróbujmy najpierw innych opcji – przełknęła głośniej ślinę, cudem opierając się pokusie. – Zawsze możemy tu wrócić Domi. Ale… Sprawdźmy coś innego, dobrze? – zapytała podręcznego przyjaciela. Wiedziała z książki, że most ten był bliźniaczym do mostu zakochanych. Wróciła się więc na niego, żeby zobaczyć, czy będzie miała na nim podobne odczucia, czy stanie się coś zupełnie innego.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholasa rozwiązanie zagadki alchemicznej naprawdę zbiło z tropu. Naprawdę nic mu się tam nie zgadzało, zwłaszcza na płaszczyźnie zodiakalnej, którą z racji opanowania Astronomii na cele żeglarskie miał opanowaną na przyzwoitym poziomie. No ale udało się, to się udało i tyle. Czas iść dalej. Zagadka mówiąca o ziemi nad wodą i przechodzeniu na drugą stronę dość klarownie wskazywała na most. Tych w Wenecji była oczywista mnogość, w końcu jakiś nad tymi kanałami przechodzić trzeba. Oglądał różne mosty i po nich przechodził, ale gdy zobaczył taki ewidentnie powiązany ze Świątynią Trytonów. Most zakochanych, jak głosiła legenda. Czyli nie dla niego, bo on nie był zakochany dosłownie w nikim. Wiedział, że oddał Chatterino jakieś wspomnienie o miłości, ale pamiętał też późniejsze uczucie ulgi, więc nie żałował. No ale teraz co z tym mostem? Nicholas najpierw rozejrzał się dookoła, a potem stanowczym krokiem przeszedł most od przybrzeżnego budynku w stronę świątyni.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Nie spała dobrze, całą noc śniła koszmary o… O tym moście. Aż obudziła się z zimnym potem. - O co chodzi Domi… – szepnęła do podręcznego przyjaciela, nie chcąc obudzić kumpeli z pokoju. Musiała trochę pomyśleć. Zgarnęła swojego kompana na ręce i wyszła do łaźni chwilę tam podumać. - Jeden most pokazuje pragnienia, drugi strach… – opowiadała Domiemu. – Pan żebrak mówił coś o byciu „godnym” prawda? – zanuciła piosenkę, przypominając sobie jej tekst. – Ktoś godny nie wybrałby pragnień, tylko zmierzyłby się ze strachem… Prawda? – westchnęła, by zaraz uśmiechnąć się szeroko. Była Seaverem w podróży! – No to w drogę Domi! Nawet nie szła na śniadanie, ruszyła prosto na most i dzielnie na niego wkroczyła. Zamierzała przeć przed siebie, nie oglądając się na strachy. Musiała odważnie przez nie przejść.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Młody Seaver znów został zaskoczony, tym razem jednak mocno negatywnie. Zacisnął palce na różdżce, spodziewając się jakiegoś ataku. Znał to obezwładniające poczucie braku szczęścia, tak wyglądały całe dwa lata jego życia, tak właśnie było gdy Hepzibah... Żyła... Merlinie, czy ona powróciła?! Czy ona... Nie, niemożliwe, tak samo było na Opuszczonej Wyspie, tam też się pojawiła! Nie, nie da się znów tak omotać boginowi! Czarodziej wyciągnął różdżkę przed siebie i znów przywołał w umyśle obra wiedźmy wywracającej się na wrotkach. - Riddiculus! - zawołał, mierząc w swoją Nemezis. Zaraz zniknie. Był przekonany, musiała zniknąć! Przecież nie mogła być prawdziwa.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas był tak sparaliżowany strachem, że nie mógł się poruszyć. Zaklęcie nie podziałało, koszmar nie zniknął, ba, zaczął bardziej nacierać. Czarodziej czuł oblepiające go przerażenie i pustkę w głowie. Ale przecież nadal ściskał w ręku różdżkę, nadal mógł myśleć, a przecież niczego więcej do rzucenia zaklęcia nie było mu trzeba! Był przerażony, to prawda, ale wciąż tliła się w nim myśl, że przecież to niemożliwe, żeby jego Nemezis wróciła. Miał pewność, że zginęła, czuł, że to nie była prawdziwa ona, tak samo jak w tym szpitalu. Ale to nie był bogin, to były inne czary, to było coś potężniejszego, zła magia, albo ochronna w bardzo brutalną siłą. To było jak dementor. Nigdy nie zetknął się z dementorem, przynajmniej nie pamiętał, ale opis znał i rozumiał to, w jaki sposób działały. Nicholas zatracił się w szukaniu w swym umyśle rzeczy pięknych i dobrych, a choć większość jego wspomnień była zła, miał wiele miesięcy dobrych przeżyć z małżeństwem Giovanninich. Przypomniał sobie czułą, pulchną twarz signory Giovannini i jej ciepły uśmiech, z którym go głaskała po głowie, zupełnie jakby był małym chłopcem, choć był od niej o wiele wyższy. Jej twarz miała to matczyne spojrzenie i była tak pełna miłości, że Nico po prostu czuł się jej małym synkiem. Dał się pochłonąć temu szczęściu, by dobroć tej wspaniałej kobiety stała się jego tarczą i ochroną. "EXPECTO PATRONUM. EXPECTO PATRONUM! EXPECTO PATRONUM!" powtarzał w myślach, całą wolę ukierunkowując na przywołanie srebrzystego delfina, którego widok zawsze tak go radował.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Spędził trochę czasu na błąkaniu się po okolicy, nosząc wiadro przerzucone przez ramię, nucąc tę piosenkę gondoliera. Nie zamierzał wybierać się do żadnych smoków, druga wyspa odpadała, skoro podobno Domenico doświadczył oświecenia tutaj, skoro tutaj najpewniej znajdowała się jego pracownia i w ogóle wszystko. Zielna Łąka była wolna od choroby, więc nie mogło chodzić o to, by przeszedł na drugą stronę w postaci innego brzegu. Innej wyspy. Doszedł jednak do wniosku, że musiał istnieć jakiś logiczny związek między alchemią, zmianami, bzem, gondolierami i trytonami. To je prawie wykluczył z tej układanki, a przecież też były ważne. Dlatego też uznał, że musi poszukać wejścia do ich świątyni, ostatecznie trafiając na most. Tutaj go pokierowano, a on zatrzymał się przed nim, zastanawiając się, czy o to chodziło. Ziemia ponad wodą? Stworzona przez ludzi? Może? Nie miał pojęcia, ale jedno było pewne - za mostem, jak to za mostem, był drugi brzeg, więc postanowił na niego wkroczyć.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gondoliera nie spotkał, z czego zrobiło mu się nieco smutno. Nawet polubił tego dziadzia i jego wyjątkowy głos. No i liczył na jakąś podpowiedź. Skoro jednak jej nie dostał, przysiadł przy gondolach i myślał. Myślał i myślał, co na Solberga bywało wyjątkowe, aż w końcu przypomniał sobie miejsce, gdzie już był, a gdzie faktycznie działa się jakaś magia. Średnio podobał mu się powrót w tamte strony, ale spojrzał na to przeklęte wiadro i jakoś zebrał się w sobie, powracając na most zakochanych.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Była zdumiona, kiedy jej przypadkowy układ okazał się tym dobrym. Nawet parsknęła śmiechem i stwierdziła, że głupi to faktycznie ma szczęście. Pokręciła rozbawiona głową i przeczytała kolejną wskazówkę, a do jej głowy przyszedł tylko jakiś most. Widziała taki po drodze i miała nadzieję, że to będzie ten, bo była w Venetii i tak się składa, że tu wszędzie były jakieś mosty. No nic, będzie sobie błądziła najwyżej po wszystkich mostach i tak do końca wakacji. Zanim jednak skierowała się do mostu, to kupiła sobie po drodze kawałek pizzy, bo uznała, że jest głodna już od tego chodzenia i zagadkowania. Przyszła na ten zakochanych, co było całkiem ironiczne, bo jej życie miłosne, cóż, nie istniało. Stanęła sobie po jednej stronie i zaczęła się rozglądać za nie wiadomo czym.
______________________
without fear there cannot be courage
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
To on zaproponował to spotkanie. Most Zakochanych, nie można było o bardziej jasny przekaz tego miejsca i propozycji, jaka padła z ust Sikorskiego. Tak naprawdę nie wiedziała, czego chce. Obawiała się, że może podjąć złą decyzję. Nie miała kogo się poradzić. Mogła porozmawiać z Anabell, a jednak czy młodsza od niej ślizgonka nie kazałaby jej zaryzykować? Obawiała się, że wszystko zepsuje, a jednak była ciekawa tajemnicy i przyszłości, jaka mogła się kryć w objęciach Rosjanina. Dlatego stała na jednym końcu mostu, wypatrując Yuriego, ubrana w sukienkę. Chciała ładnie wyglądać. Chyba to była randka. Umalowała usta lekkim błyszczykiem, przypudrowała twarz i ozdobiła rzęsy. Czuła się dobrze, a jednocześnie niepewnie. Lekko się przestraszyła, kiedy uczyniła kolejny krok w stronę mostu, wchodząc na niego, a on zmienił swój kolor na wściekły zielony. Czy coś zrobiła? Pomyślała? Dlaczego tak się stało? Zaczęła rozglądać się po wnętrzu przełęczy zakochanych, a kiedy jej oczy spoczęły na mężczyźnie, którego oczekiwała, poczuła ukłucie zazdrości.
Bałem się idąc na most. Ubrałem się wyjątkowo elegancko jak na mnie i szczerze mówiąc trochę czułem się jak debil. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem na sobie czarną koszulę i do kompletu białe eleganckie spodnie. Możliwe, że nigdy ich jeszcze nie nosiłem. Jednak na taką okazję jak ta się przygotowałem. W końcu nie codziennie wiadomo czy miłość twojego życia zgodzi się z tobą być. Chociaż jeśli miałem być szczery to wątpiłem w to. Prawdopodobnie spędzę cały dzień na moście samotnie. A jednak - kiedy tylko dotarłem na miejsce zobaczyłem na moście Cassie. Niepewnie wstąpiłem na niego, gdyż według legendy miał on jakieś dziwne właściwości ale nic się nie stało. Podszedłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem. -Cieszę się, że się zgodziłaś - wyszeptałem jej do ucha.
No i tak to zawsze jest. Człowiek przygotuje się na ognisko, to ogniska nie ma, a kiedy nie ma ze sobą żadnego jedzenia, to płomienie tańczą jak szalone. Jamie wpatrywał się w szkarłatną tablicę i wyrytą na niej zagadkę, aby po chwili zacząć przeklinać. No poważnie, co to miało być? Ziemia, ogień, powietrze, woda, alchemiczne pierdolenie, które teoretycznie miało mu coś powiedzieć, a jedynie wkurwiało go z każdą chwilą bardziej. Spojrzał za duchem kota, ale nie znalazł go nigdzie, więc ostatecznie wyszedł, po tym jak spróbował zabrać ze sobą tablice, ale tej nie dało się zdjąć z półki. Chodził po Venetii zastanawiając się, gdzie tak właściwie powinien się udać, próbując sobie przypomnieć wszystko, co do tej pory się wydarzyło. Początek był w miejscu świętym, w sadzie, który nawiązywał do trytonów, jak właściwie wszystko dla Venetian. Z tego powodu skierował się w stronę Świątyni Trytonów, aż dostrzegł most. Kawałek ziemi nad wodą. - Ja pierdole... Zagadki... - mruknął i bez dalszej zwłoki wkroczył na most, zastanawiając się, czego tak naprawdę powinien na nim szukać.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Cassandra Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : włosy przeważnie układają się w fale, farbowane na lato na blond, kolczyki w uszach i pomalowane usta, pierścionki na palcach
Zazdrość występowała z deficytem zaufania, chęcią kontroli, a także lęku przed utratą. Puchonka nosiła w sobie dużo lęku, być może też braku zaufania. Było ciemno, o tej porze niewiele osób się kręciło, a jeśli już to być może po prostu ktoś chciał przejść do domu przez most? Dlatego Cassandra nie wiedziała, dlaczego tak się dziwnie czuje. Nie miała powodu do zazdrości o Yuriego, zwłaszcza że wyznał jej kilka dni temu, że ją kocha, potem dał propozycje, nad którą nie miała za bardzo czasu, żeby się zastanowić, nawet jeśli nie wymagał od niej, żeby się spieszyła. Miała mętlik w głowie. Wpatrywała się w Rosjanina z oddali, zastanawiała się, czy być może wzrok jej nie zawodzi. Nie poznała go w pierwszej chwili. Wyglądał bardzo elegancko. Zaskoczył ją, ale tylko on ostatnio tak potrafił mieszać w jej uczuciach, jak gdyby miał wprawę. Znalazła się w jego objęciach. Nie był wcale taki wysoki od niej, ale na tyle, aby mogła się poczuć bezpiecznie w jego ramionach, lekko zadrżała z emocji niż z zimna, które o tej porze nie mogło zawitać tak gwałtownie niczym w nieprzewidywalnej Anglii. Pozwoliła mu na uścisk bardziej zaskoczona niż przestraszona. Oparła się o jego klatkę, kładąc na niej swoje dłonie, czując jego zapach. - Dlaczego? - Szepnęła, unosząc lekko głowę, aby spojrzeć w jego oczy, zaraz to jednak uciekła nimi w bok na jego ramię. - Dlaczego się we mnie zakochałeś? Przecież ledwo mnie poznałeś? Kiedy to poczułeś? - Zastanawiała się co to za uczucie, co powinna czuć a czego nie? Czy miała te miłe uczucia, czy były one subtelne wręcz niewyczuwalne? - Kiedy poczułeś miłość?- Powtórzyła dodając to ważne słowo.- I skąd wiesz, że to, to? - Dlaczego mnie wybrałeś? Rozgadała się, nie zdradzając swoich myśli przed mężczyzną, nie wszystkich.