Magicznie zaklęte miejsce, z zewnątrz wydaje się niepozorne, po wejściu okazuje się ogromną kopułą, w której mieszkają dziesiątki gatunków egzotycznych, magicznych stworzeń latających. Powietrze jest dość wilgotne, dostosowane zaklęciami do tego, by warunki sprzyjały życiu i rozmnażaniu różnych istot, jako że Ptaszarnia, mimo niepozornej nazwy, jest jednocześnie sanktuarium, w którym czarodzieje z Venetii dbają o zagrożone gatunki nie tylko lokalne, ale i z całego świata.
Robienie notatek nie wyszło jej z krwi nawet po tym jak zaczęły się wakacje, czasami miała wrażenie, że to silniejsze od niej, albo po prostu już tak polubiła pisanie, że nie wyobraża sobie życia bez tego. Sama do końca nie była tego pewna. Przebrała się w coś wygodnego w swoim pokoju, który dzieliła z puchonką, włosy związała w miarę ciasne warkocz, a następnie poszła przed siebie z torbą pod pachą a jakże. Inaczej, torba była przerzucona przez ramię, może tak. Po dłuższym czasie jej nogi zawędrowały aż do... magicznego parku? To słowo pierwsze przychodziło jej na myśl, choć w środku było wilgotniejsze powietrze niż na zewnątrz, zaczęła się przechadzać, nasłuchując różnych dźwięków, były tu same ptaki! Nawet nie wiedziała, ze takie miejsce istnieje, wow. Po jakimś oparła się o barierki, które były niedaleko wodospadu, a jej torba zwisała luźno przez jej ramię. Wzięła notatnik i coś do pisania, a następnie zaczęła pisać, co ślina przyniesie jej na język. Jej związane włosy były naprawdę pomocne gdy tak stała pochylona z długopisem w ręce. Jej notatki składały się trochę z każdego: pisała o Cassandrze, o Yurim, o Venetii, jak się jej podobają miejscowi chłopcy [a jakże inaczej] oraz kilka inna innych przemyśleń, które spisywała na bieżąco głównie w kilku myślnikach. Przesunęła palcami po swojej rudym warkoczu i westchnęła cicho pod nosem. To było dobre miejsce na robienie notatek, zdecydowanie tak.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas przyszedł do ptaszarni chcąc odpocząć od zgiełku Venetii, a obcowanie ze zwierzętami ostatnio bardzo mu służyło. Może ptaki nie były jego ukochanymi zwierzętami, ale lubił ich kojący trel. No, pod warunkiem że nie chodziło o drące dzioba papugi. A tych też mogło tu być całkiem sporo. Chciał się na początku rozejrzeć i przyjrzeć całej tej imponującej budowli, kiedy dostrzegł barierkę nad zrobionym tu stawem. Zatrzymał się tu, by mieć dobry widok na sztuczny wodospad, który czarodzieje stworzyli z myślą o ptakach. Wtedy też zorientował się, że obok niego o barierkę opiera się również jakaś ruda nastolatka, zawzięcie pisząc coś w swoim notatniku. W pierwszej chwili chciał się wycofać i odsunąć, nie czując się najlepiej przy obcych, ale siła ciekawości zwyciężyła i ot tak mimochodem zetknął nad ramieniem dziewczęcia, cóż tam tak zapisuje. Było to przelotne zerkniecie, nie widzenie nad nią, ale mino wszystko jego zaciekawienie było zauważalne.
W tym miejscu było zaskakująco dużo ludzi, a może powinna powiedzieć czarodziei, bo niektórzy z nich wchodzili i wychodzili, jakby się wymieniali. Anabell przez jakiś czas nawet nie zwracała na ludzi dookoła, bardziej skupiając się na swoich notatkach i tego co w nim zamieszcza, jakby na chwilę przez chwilę świat przestał istnieć, tylko ona i jej notatki. Po chwili jednak małej refleksji ocknęła się, bo poczuła na ciele gęsią skórkę, jakoby to oznaczało, że ktoś lub coś spogląda w jej kierunku. Zaczęła się rozglądać dookoła siebie powoli, aż po chwili spojrzała ku górze. Wzięła głęboki oddech i można rzec, że na chwilę się zapowietrzyła. Ale przystojniak. Chyba pierwsza i jedyna myśl, jaka przyszła jej do głowy. Najpierw Yuri, a teraz on?! Chyba miała szczęście spotykać przystojniaków na swojej drodze. Tylko nie do końca była pewna czy jest szczęśliwa z tego powodu, czy bardziej zmieszana. -M-mogę w czymś pomóc? - zapytała zakłopotana.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas zamrugał i speszony cofnął się o krok. Ostatnie, o co chciał być teraz posądzany, to podglądanie jakiś dziewczyn w ptaszarni, tym bardziej, że naprawdę nie wiedział co go podkusiło, żeby zerkać w te jej notatki. Może to odruch sprawdzenia, czy były obłożone stosownym zaklęciem? No, brzmiało to wiarygodnie i rzeczywiście było czymś, na co Nico zwracał uwagę. - Najmocniej przepraszam. - wyraził skruchę. - Nie chciałem przeszkadzać, zaintrygowało mnie tylko, że... Cóż. Te notatki wydają się dość osobiste, a jednak bez trudu mogłem je odczytać. Ja na swój dziennik nałożyłem zaklęcie. Co miał zrobić? Wyszedł na wścibskiego typa i nie bardzo wiedział jak z tego wybrnąć. Poprawił odruchowo mankiety koszuli, która bardzo szczelnie zakrywała jego ciało, tak samo jak długie, mugolskie spodnie. A jednak uważny obserwator mógł dostrzec, że powyżej kołnierzyka skórę na szyi Seavera pokrywają blizny, wszystkie już zagojone, ale i tak wyglądające dość świeżo. Mogły mieć rok, może dwa. To samo dotyczyło dłoni, której nie był w stanie zakryć rękaw. Jedną z nich mogła sobie obejrzeć dokładnie, bo wyciągnął ją w stronę Anabelle na powitanie. - Jestem Nicholas. I naprawdę nie chciałem zaglądać w te notatki. Nazwisko pominął celowo. Jeszcze tego mu brakowało, zeby spotkać kogoś, kto znał Seaverów i zaczął wypytywać go o rodzinę.
Ana zmarszczyła brwi, zamykając swoje notatki i by móc w tej chwili skupić się na nowo poznanym bądź lepiej będzie powiedzieć nieznanym jej jegomościu, który zagląda w jej notatki i to bez jej zgody co oczywiście jej się nie spodobało. Przez co poczuła zniechęcenie do niego. - Są prywatne to prawda, a ja nie znam żadnego zaklęcia, które mogłoby nałożyć na moje notatki - odrzekła po chwili, wzdychając głęboko pod swoim nosem. Jakby sama potrafiła nakładać te zaklęcia, to by nałożyła. A tak to robi je jak potrafi, to chyba był minus nieposiadania czysto krwistości. Kiedy wyciągnął do niej rękę, po pierwsze się zawahała, a po drugie przez chwilę przyglądała się jemu dłoni, po chwili zawahania uścisnęła jego dłoń pełną blizn. - Anabell, powiedzmy, że nie chciałeś - rzekła marszcząc brwi. - Tak swoją drogą... Takie zaklęcie jest trudne do rzucenia? - dodała po chwili by jakoś podtrzymać konwersacje.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Pogrążał się. Trudno. Musiał jakoś z tego wybrnąć, żeby nie wyjść na ostatecznego creepa. - Jeśli cię to pocieszy, nie przeczytałem nic ważnego. Tylko parę losowych słów, bez związku ani kontekstu. Przez chwilę myślał, że dziewczyna zignoruje wyciągniętą rękę, ale na szczęście jednak ją uścisnęła, a atmosfera minimalnie zelżała. Kiedy się przedstawiła, skinął głową z lekkim zakłopotaniem i już chciał się pożegnać, oznajmiając, że nie będzie jej już dłużej przeszkadzać, kiedy nastolatka niespodziewanie zadała pytanie. - Verette. To zaklęcie to Verette. Jest dość złożone, ale nie jakieś wyjątkowo zaawansowane. No chyba że jesteś bardzo początkująca. Jeśli chcesz, mógłbym cię nauczyć. Wiesz. W ramach przeprosin, że zachowałem się jak palant. Nie uśmiechnął się ani razu, ale w jego oczach pojawiły się nieco pogodniejsze błyski.
- Faktycznie nie wiem, czy mnie to pociesza, czy nie, jestem dość zmieszana faktem, że ktoś mi czyta prywatne notatki przez ramię - Spojrzała na niego od góry do dołu, był od niej wyższy co najmniej o dwadzieścia centymetrów, więc akurat zaglądanie za ramię było dla niego dość prostym zadaniem. Ona nie miała takiej przyjemności niestety. - Verette? - obróciła głowę lekko w bok, możliwe, że słyszała wcześniej o tym zaklęciu, ale teraz dałaby sobie rękę uciąć, że nic jej to nie mówi. - Hm myślę, że to dobry pomysł - przyglądała się jego twarzy dość intensywnie, sama nie wiedziała dlaczego. Być może właśnie z powodu różnicy ich wzrostu, a dwadzieścia centymetrów to dla niej sporo, bo potrzebowała zadzierać głowę do góry. - Masz pomysł, od czego powinniśmy zacząć? - zapytała spoglądając w jego oczy.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nie komentował dłużej swojego nietaktu, świadom, że niczego dobrego to nie wniesie. Pozwolił się za to zmierzyć spojrzeniem bez słowa protestu, choć było to dla niego wyjątkowo niekomfortowe. No ale miała prawo, prawda? Oko za oko, dyskomfort za dyskomfort. - Najlepiej będzie zacząć od sprawdzenia, co już umiesz. Nie wiem na jakim etapie edukacji jesteś, czasem wygląd bywa bardzo mylący. W jego oczach Anabelle równie dobrze mogła mieć czternaście lat, co dwadzieścia cztery. W mugolskim świecie nieraz się pomylił, a czarownice do tego wszystkiego miały swoje magiczne sztuczki wpływające na wiek. Zamyślił się i szybko ocenił w myślach poziom, na który powinien zejść. - Lumos rzucasz bez problemu, prawda? Machnął różdżką i niewerbalnie rozświetlił jej końcówkę. Nie chciał się popisywać, po prostu niektóre zaklęcia przychodziło mu naturalniej rzucać w ten sposób. - Ale czy potrafisz również to? Lumos Sphaera! Światełko oderwało się od różdżki Nicholasa i zawisło w pewnej odległości od niego. Seaver opuścił różdżkę i spojrzał wyczekująco na Anabelle, wyraźnie dając do zrozumienia, że czeka na jej kolej.
Gdy wspomniał o sprawdzeniu jej umiejętności, zgodziła się jedynie skinieniem głowy, że rozumie, jakoś za bardzo nie wiedziała, co powinna mu odpowiedzieć. - Umiem Lumos - Potwierdziła jego słowa. To, że umiała nie oznaczało, iż potrafiła je używać bez problemów, sama uważała siebie za dobrą czarodziejkę przynajmniej jeżeli chodziło o rzucanie zaklęć. Choć czasami miała wrażenie, że nie zawsze jej wychodzą, nawet nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Spojrzała na jego zaklęcie i jak je wykonuje, po czym na jej twarzy wyrósł grymas niezadowolenia. - Nie umiem tego zaklęcia - Umiała wiele zaklęć podstawowych, ale tego nie potrafiła wykonać, mogłaby spróbować, ale coś czuła, że efekt końcowy będzie marny. - Ale za to wygląa imponująco - Niemal równie imponująco co mój rozmówca, dodała w myślach rozbawiona.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas wysłuchał jej z uwagą, po czym skinął głową ze zrozumieniem. Wyglądało na to, że dziewczyna miała trochę zaległości, do których oczywiście miała prawo w swoim wieku. Zanim jednak będą mogli przejść do poważniejszych zaklęć, powinni doszlifować jej umiejętności, bo na ten moment byłoby to porywanie się z motyką na księżyc. - Verette jest trudniejszym zaklęciem niż Lumos Sphaera. Zanim się go zaczniesz uczyć, warto podciągnąć się z zaklęć ogólnie. Co ty na to, żebyśmy teraz poćwiczyli, a Verette nauczę cię, jak już będziesz umiała trochę więcej? Oczywiście jeśli do tego czasu nadal bedziemy oboje w Venetii. Nicholas rozejrzał się wokoło i wypatrzył ławeczkę trochę mniej rzucającą się w oczy niż barierka, przy której stali. Ostatecznie ich zaklęcia wpływały na światło, a to mogło zaburzać codzienny cykl tutejszych ptaków. - Może usiądziemy tam? Myślę, że lepiej będzie nie błyskać światłem tutejszym rezydentom. Drzewa calkiem dobrze osłaniają to miejsce, no i nikt tam nie siedzi. To ostatnie dodał widząc zbliżających się kolejnych turystów. Kiedy ruszyli, Nicholas poprosił Anabelle, żeby killa razy rzuciła Lumos. Przy chodzeniu zaklęcia rzucało się trudniej, więc miał okazję zorientować się, czy takie utrudnienia wpływają na jej płynność w rzucaniu na zmianę Lumos i Nox.
- No to mamy mały problem - skrzywiła twarz w grymas niezadowolenia. Wyglądało na to, że potrzeba zwiększyć jej skilla w rzucaniu zaklęć. - Niech będzie można poćwiczyć - skinęła głową z zadowoleniem, to brzmi jak ciekawa podróż ze zdobywaniem wiedzy na temat rzucania zaklęć. Czy wakacje były do tego dobrym czasem, nie wiedziała, ale być może dzięki temu zdobędzie nowe znajomości, a to się zawsze ceni. - Dobra - odrzekła i poszła za Nicholasem, rozglądając się dookoła i zastanawiając się, czy ktoś na nich zwróci uwagę, ale wyglądało na to, że każdy był zajęty samym sobą. Nic dziwnego, było tu sporo atrakcji do zobaczenia, a ona też wszystkiego nie widziała, jedynie niewielką jego część. W międzyczasie schowała do swojej torby swoje notatki i spoglądała w miejsce, do którego oboje zmierzają. Idąc tam Anabell rzucała Lumos kilka razy pod rząd upewniając się, że za każdym razem jej czubek różdżki spowita jest światłem. - Rzucanie zaklęć na swoje notatki brzmi ciekawie - zaczęła swój monolog, zapominając na chwilę, że obok jest Nicholas. - Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tata je rzucał na swoje notatki, dlatego nie mogłam ich przeczytać - stwierdziła, a na jej twarzy pojawił się grymas. Ale teraz gdy o tym myślał, miało to dla niej naprawdę dużo sensu, dlaczego niektóre mogła przeczytać bez problemu, a na inne choćby godzinami patrzyła, to nic z nich nie przeczyta.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas patrzył na to, jak dziewczyna w ruchu rzuca zaklęcia i skinął głową bardzo zadowolony. Wyglądało na to, że naprawdę zaklęcia szły jej dobrze i nie potrzebowała aż tak mocnego szlifu, żeby osiągnąć wystarczający do nauki złożonych zaklęć złożonych poziom. Kiedy usiedli na ławeczce, zdziwił się jej wyznaniem. Ojciec? Odrobinę zbiło to go z tropu. - Bardzo możliwe. To zaklęcie właśnie tak działa, że niepowołana osoba nie może tekstu odczytać. Przy większej praktyce można otwierać dostęp do zaklętych notatek innym osobom, ale do tego jeszcze daleka droga. Siedząc wyciągnął różdżkę i wyczarował małe światełko. - Lumos Sphaera jest łatwiejsze niż się wydaje. Jest bardzo podobne w rzucaniu do zwykłego Lumos, tylko pod koniec trzeba tak jakby odczepić światełko od różdżki. I tak właśnie zrobił. Tylko że on robił to wszystko niewerbalnie. Nie chodziło o to, że chciał się popisać. Chciał za to również sam poćwiczyć, skoro już miał do tego dobry pretekst. - Spróbuj najpierw powtórzyć parę razy inkantację, zwróć uwagę na akcent. A potem rzuć zaklęcie. Zobaczymy co z tego będzie.
- Teraz to ma sens - skinęła lekko głową na potwierdzenie tych słów. Była to lekka odklejka, ale koniec końców była to dla niej ważna informacja, która koniec końców zapaliła niektóre światełka w jej głowie. A przez jakiś czas nie dawało jej to spokoju, a potem po prostu o tym zapomniała, bo zaczęła skupiać swoją uwagę na nauce i spisywaniu dużej ilości notatek. - Odczepić światełko od różdżki? He? - Mina z serii: To się tak zrobić? + wtf. Taka mniej więcej kombinacja emocji zawidniała na jej twarzy po tym co usłyszała od niego, a następnie wzięła głęboki oddech, no dobra skoro jedynym elementem odróżniającym jednego Lumos od drugiego jest rozdzielenie, to może faktycznie nie jest to aż takie bardzo skomplikowane. Patrzyła na niego jak rzuca zaklęcia i pierwsze co jej się rzuciło w oczy a i także w jej słuch, że zaklęcia były niewerbalne, a z tego co wiedziała, to był to wyższy lvl rzucania zaklęć, także robiło to na niej wrażenie.
Skinęła głową, a więc zaczęła od wymawiania na głos inkantacji zaklęcia oraz odpowiednio wymachiwania różdżką jak to zrobił przed chwilą Nicholas. Całe swoje skupienie skierowała niemal na swoją różdżkę, a gdy po którejś próbie poczuła, że jest wewnętrznie gotowa, wzięła głęboki oddech i użyła zaklęcia:
- Lumos Sphaera - A następnie spojrzała na swoją różdżkę, a potem na jego twarz zastanawiając się czy tak właśnie powinno wyglądać to zaklęcie.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas lekko się zakłopotał. Nie przypominał sobie, żeby kiedyś kogokolwiek uczył, a teraz wydawało mu się, że dziewczyna nie do końca łapie o co mu chodzi. Obwiniał za to własne umiejętności, ale nie zamierzał się poddawać. Jednak ku jego najwyższemu zaskoczeniu Anabelle poradziła sobie wprost śpiewająco! Czy to możliwe, że zaniżała wcześniej własne zdolności? - Brawo! - szczerze ją pochwalił, kiwając głową z uznaniem. - Naprawdę świetnie ci poszło. A teraz zobacz. Przejdźmy się do następnej ławki, a ty patrz, czy twoje światełko za tobą podąża. O tak jak moje za mną. Wstał i przespacerował się łukiem do wskazanego miejsca, a lśniąca kuleczka nie odstępowała go na krok, wciąż szybując z niedalekiej odległości. - Można też sprawić, że zostanie w miejscu, ale żeby intencjonalnie do tego doprowadzić, trzeba dobrze opanować to zaklęcie. Ale dobrze, idźmy dalej. To było pierwsze zaklęcie. Spróbuj rzucić to zaklęcie jeszcze dwa razy. Chyba że masz jakieś pytania?
Kostki - 76 czyli światełko idzie za Anabell lecz wolniej niż u Nicholasa Kostki - ponowne użycie zaklęcia 19 i 81.
A więc jednak wyszło jak trzeba? Była chyba pod tym samym wrażeniem co Nicholas patrząc, że robiła to pierwszy raz, na swój sposób była dobra z rzucania zaklęć, tylko za bardzo nie wiedziała jak bardzo dobra jest, być może dlatego, że nigdy tego nie testowała na sobie. Może powinna to zmienić w najbliższej przyszłości? Kto wie. - Zdaje się, że to zaklęcie jest całkiem przydatne w ciemnych pomieszczeniach gdzie znajduje się kilka osób albo ja sama. Do oświetlania drogi - Tak sobie zaczęła główkować na głos bardziej do siebie niż do Nicholasa. A potem poszła za nim patrząc jednocześnie na swoje światełko w różdżce, które podążało za nią wolniej niż u Nicholasa, ale jakoś to szło do przodu, także jak na pierwszą próbę było całkiem nieźle. - Do tego Ty byś użył tego zaklęcia? - zapytała z ciekawością w głosie. Spoglądając jednocześnie za światełko, które wolno za nią podążyło, przynajmniej był jakiś progres jej rzucania zaklęć. A gdy powiedział aby ponownie rzuciła zaklęcie skinęła głową na zgodę i powiedziałą na głos.
- Lumos Sphaera - sprawdzając jednocześnie czy aby na pewno światełko na końcu jej różdżki się pojawi. Za pierwszym razem nie za bardzo jej się udało, jednak druga próba była dla niej bardziej owocna przez co poczuła większe zadowolenie z siebie.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Taka kula światła zawsze się przydaje jak potrzebujesz oświetlenia i wolnych dwóch rąk. Zależność od różdżki... Cóż. Bywa bardzo ograniczająca. A tak masz namiastkę wolności. No i jest dużo praktyczniejsza od zwykłego Lumos. W głosie Nicholasa zabrzmiało dużo sceptycyzmu względem koncepcji machania badylem. Miał w sobie dużo niechęci do uzależnienia magii od różdżki. To było takie... Pospolite, niewolące i tak naprawdę Seaver czuł w tym coś upokarzającego. No ale póki co sam też był zależny od nadziewanego kawałka drewna, w dodatku cholernie lojalnego. I panicznie bał się rozłąki. - No, światełko troszkę zaspało, ale i tak jest bardzo dobrze. - pochwalił, widząc, że Anabelle bardzo dobrze sobie radzi. Następne światełko było w gorszej formie, ale ostatnie już miało całkiem przyzwoite działanie.- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę szybko załapałaś. Żeby mieć płynność, musisz oczywiście jeszcze trochę poćwiczyć, ale tego w jeden dzień się nie zrobi. Praktyka czyni mistrza. A potem będziemy mogli zabrać się za Verette, o ile będziesz chciała. A teraz możemy po prostu dalej potrenować. I Nicholas zabrał się za rzucanie zaklęć, trenując razem z Anabelle, tylko niewerbalnie.
- Fakt, a gdy się nie ma różdżki zawsze można użyć latarki, takie mugolskie urządzenie - pospieszyła ze swoim wyjaśnieniem lekko przy tym wzruszając ramionami. Już tak bardzo przyzwyczaiła się do swojego mugolskiego [raczej pół mugolskiego życia], że czasami zapominała iż ktoś może nie wiedzieć co to może być latarka. Uśmiechnęła się pod nosem lekko, patrząc przez pryzmat lumos to Lumos Sheara zdawała się dużo użyteczniejsza w niektórych sytuacjach. - Całkiem nieźle jak na pierwszy raz - pochwaliła samą siebie zadowolonym tonem. - Chyba mam do tego jakiś talent, nie? - rzekła lekko wzruszajac ramionami. I fakt pewnie poćwiczy jeszcze trochę jak wróci do swojego pokoju aby utrwalić sobie nabytą wiedzę. - Jasne! Z miłą chęcią, dobrze wszystko tłumaczysz a i mi praktyka idzie dobrze, także dobrana z nas para - zaśmiała się wesoło szerząc swoje ząbki. A potem wzięłą się za kolejną porcję rzucania zaklęć, pierwsze niemal nie wyszło więc skrzywiła mimikę w niesmak, zaś drugie zdawało się bardziej udane od pierwszego z czego była z siebie zadowolona. - Powiesz mi jedną rzecz? Jeśli to nie tajemnica oczywiście, kiedy nauczyłeś się zaklęć niewerbalnych, bo teraz ich używasz prawda? - zapytała zaintrygowana, może kiedyś ona też tak będzie potrafiła! Oj chciałaby chciała.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Oczy mu lekko zabłysły, co chyba stanowiło u niego pewien upośledzony odpowiednik uśmiechu, do którego obecnie nie był zdolny. Tak się składało, że jemu nie trzeba było tłumaczyć czym są mugolskie przedmioty codziennego użytku. - Wiem, czym jest latarka. Ją też trzeba trzymać. Chyba że czołówkę, ona jest nieco praktyczniejsza, ale mimo wszystko czary są zdecydowanie bardziej użyteczne. Zobacz. Sfera świeci, a ja mogę różdżką rzucać inne zaklęcia. Chciał być miły i chciał wciąż naprawić swój błąd, więc przypomniał sobie zaklęcie, które podobało się chyba każdej dziewczynie. Przynajmniej tak mu się wydawało, bo przecież nie miał pewności. Najchętniej wypróbowały je na niej, ale naruszanie jej nietykalności byłoby kolejnym skrajnym nietaktem. Wycelował więc różdżką w zielone, ale pozbawione pąków drzewo, które zwieszało nad nimi swoje gałęzie. - Florisatus - szepnął i nagle znaleźli się pod gęsto ukwieconą, słodko pachnącą kopułą. Jego dzieło przypominało zwieszające się kwiatostany glicynia, choć niewątpliwie drzewem, pod którym siedzieli, była płacząca wierzba. Jej pytanie lekko wybiło go z rytmu. Kiedy się nauczył? A skad miał wiedzieć? Jak miał pamiętać, skoro nawet własna rodzina stała mu się obca? - Nie pamietam. - odparł wymijająco, nie patrząc jej w oczy. - Jakoś pod koniec nauki w Hogwarcie. Zaczął wyczarowywać niewerbalnie kolejne kulki i gasić poprzednie, bawiąc sie nimi jak kot łapiący latające muszki. - Rozumiesz już wszystko w temacie Lumos Sphaera?
Ana zauważyła jego lekki poblask w oku gdy wspomniała o latarce, co było dla niej zaskoczeniem, że ktoś wie co to za urządzenie i jak się z niego korzysta, było to jedne z milszych zaskoczeń ostatniego czasu. - Fakt czołówka nawet byłaby wygodna gdyby ktoś nie miał magii, a widział inną alternatywną pomoc, hihi - uśmiechnęła się i trochę nieco zrelaksowała, bo do tej pory raczej była nieco spięta, może dlatego iż spoglądał na jej notatki. Teraz jakby większość spięcia przeszło, teraz bardziej skupiła się na rzucaniu zaklęć niż na rozpamiętywaniu tego co zrobił Nicholas. - W tym kontekście faktycznie przydatne zaklęcie, podoba mi się - lekko skinęła głową w geście aprobaty. Co jak co, ale zaklęcia miały swoją przewagę nad mugolskimi wynalazkami w wielu aspektach życia. Choć jej mama pewnie miałaby inne zdanie na ten temat. Gdy tylko Nicholas wyczarował glicynę Anabell spoglądała na roślinność niczym zaczarowana i to dosłownie. - Wow jakie piękne! - rzekła oczarowana spoglądając na kwiaty. Wstała i podeszła do jednego z najniżej opadającej gałązki i złapała niewielki płatek między palce ostrożnie tak, by nie zepsuć struktury kwiata. W końcu nie chciała go zerwać, a jedynie podziwiać. - Nie pamiętasz? - powtórzyła za nim. - To trochę dziwne, choć może nie powinnam wnikać - dodała ciszej skupiając swoją uwagę bardziej na kwiatku niż na Nicholasie, dostrzegła również fakt iż temat zaklęć niewerbalnych jest dla niego niewygodnym tematem. - Może... Może kiedyś też będę tak dobra w rzucaniu zaklęć jak Ty - dodała po chwili niepewności ułamała bardzo niewielki skrawek gałązki i wróciła na ławkę. Przez jakiś czas obracała gałązkę w palcach uśmiechając się pod nosem. - Tak, rozumiem działanie zaklęcia - dodała pewniejszym tonem. - Potrenuje trochę jak wrócę do pokoju - zakomunikowała wkładając sobie niewielki kawałek gałązki wraz z listkami za swoje lewe ucho w którym Nicholas mógł je zobaczyć.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Było tak wspaniale, kiedy się uśmiechała i kiedy te kwiaty robiły na niej takie wrażenie. Oboje byli zadowoleni i zrelaksowani, póki nie zaczęła drążyć tematu jego pamięci. Nie chciał się z nią tym dzielić i nie rozumiał, czemu aż tak ją ten drobiazg zainteresował. - A ty pamiętasz daty nauczania się wszystkich rzeczy, które umiesz? - spytał, siląc się na swobodny ton, jednocześnie nie odpowiadając wprost na jej pytanie. Z resztą na całe szczęście sama wyczuła, że nie powinna drążyć. Mimo wszystko Nicholas poczuł się dość wycofany i wolał się oddalić, zanim dziewczyna to odczuje i potraktuje jak jakaś niechęć. - Jestem pewny, że będziesz sobie doskonale radzić. Potrzebujesz tylko ćwiczeń, predyspozycje i wiedzę już masz. - podniósł się z ławki, gasząc swoje światełka i chowając różdżkę. - Muszę już wracać. Miło cię było poznać, Anabelle. Venetia jest mała, jestem przekonany, że jeszcze się spotkamy. Pożegnał się z nią na tyle serdecznie, na ile był w stanie, a potem poszedł w stronę Koloseum. Chyba powinien zacząć się przygotowywać do spektaklu. Tymczasem zaś kwiaty, które wyczarował, wisiały tam i pachniały słodko tak długo, aż Anabelle zdecydowała się również wrócić.
Kostki - powtórka z zaklęcia Lumos Sphaera - 45 i 81 Kostki - 58 czyli podąża ale wolniej i 15 gdy Anabell odeszła za daleko światełko zgasło.
- Tak, tak pamiętam, hehe - odpowiedziała pospiesznie speszona, faktycznie jednak nie powinna wypytywać o takie rzeczy, ale była najzwyczajniej w świecie ciekawa jak inni czarodzieje się tego uczą, może kiedyś ona też tak będzie umiała. Raczej chciała dostać jakąś radę czy coś w tym stylu, ale chyba nie był to zbytnio dobry czas na zadawanie tego typu pytań, raczej zostawi je na inny czas i inny moment. - Do następnego spotkania w takim razie - Pomachała mu na do widzenia jeszcze gdy odchodził, a sama jeszcze chwilę siedziała z zamkniętymi oczami i wdychała zapach roślinności, która ją otaczała. Nie trwało to jakoś zbytnio długo, lecz wystarczająco by poczuć się spełnioną otaczającymi ją zapachami i roślinnościami. Po chwili również spakowała swoje rzeczy do torby i idąc do swojego pokoju, dla pewności jeszcze dwukrotnie użyła zaklęcia, aby jej się zakotwiczyło w jej głowie. - Lumos Sphaera - rzuciła i upewniła się, aby światełko za nią podążyło. Za pierwszym razem udało jej się wyczarować światełko, które powoli za nią podążało, jednak drugie podejście nie było aż takie dobre. Światełko było, jednak gdy Anabell odeszła za daleko ono po prostu zgasło. Westchnęła cicho, jeszcze trochę pracy przed nią czeka, ale na pewno się nie podda! Na pewno podszkoli się w tym zaklęciu do następnego spotkania z Nicholasem.
To było miejsce, do którego mógł chodzić. A przynajmniej z takiego dokładnie wychodził założenia, kiedy kręcił się po ptaszarni, mając przekonanie, że w końcu był bezpieczny, że w końcu pozbył się tych idiotycznych tłumów, zgiełku i bałaganu, jaki panował poza koloseum. Miał wrażenie, że chociaż do tego małego rezerwatu ściągali ludzie, że chociaż było tutaj całkiem sporo spacerowiczów, był w stanie znaleźć tutaj miejsce dla siebie, był w stanie się ukryć, zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim, co mu się nie podobało. Liczył na to, że kiedy następnym razem wybierze się na jakiś urlop, będzie to jednak miejsce spokojniejsze, mniej gwarne, zdecydowanie bardziej zachęcające, niż to, z czym miał tutaj do czynienia. Wyglądało jednak na to, że przynajmniej w te ptaszarni mógł zapomnieć o straszliwym jazgocie, skupiając się jedynie na głosach poszczególnych ptaków, których było tutaj całkiem sporo. Prawdę powiedziawszy, Frederick był nawet skłonny do tego, żeby zwinąć się gdzieś w kłębek pod postacią lisa i tak doczekać nocy. To mu odpowiadało i podejrzewał, że niewiele osób zwróciłoby przesadną uwagę na kłębek futra, który ukryłby się pod rozłożystymi drzewami albo pod jakimś krzewem. wizja ta była zatem niesamowicie kusząca i Frederick zaczął nawet bębnić palcami po barierce, przy której się znajdował, zastanawiając się, czy to miało sens, czy mógł faktycznie po to sięgnąć, by w ten sposób znaleźć dla siebie chociaż chwilę spokoju. Pewnie był w tej chwili marudny, niewdzięczny, czy cokolwiek podobnego, ale prawdę mówiąc, ani trochę mu to nie przeszkadzało. Nie uważał, żeby musiał zachowywać się jakoś inaczej, żeby kogoś zadowolić. W końcu nie było tutaj jego rodziców, a to głównie oni wymagali od niego jakieś szalonej, skończenie głupiej perfekcji. Nie sądził również, by w Venetii miał znaleźć się ktokolwiek, kto miałby tej dwójce donieść, co się tutaj właściwie działo.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Też nie. Czym w takim razie miała być ta druga strona? A może za bardzo koncentrował się na tym aspekcie? Może musiał myśleć o tym w inny sposób? Tego nie wiedział, ale ostatecznie kroki zaniosły go do ptaszarni, bo tutaj na pewno ziemia wznosiła się nad wodą, a przynajmniej tak uważał, patrząc na to, po czym chodził. Tylko, znowu, czy przejście do wejścia do wyjścia, mogło zostać faktycznie uznane za tę drugą stronę? Poza tym, musiał chyba zacząć myśleć o tym, co kiedyś było w Venetii i dokąd właściwie mógł iść Domenico? Przez chwilę Max zastanawiał się, czy naprawdę jest skończonym idiotą, uznając, że przygoda, przygodą, ale czasami mógłby jednak pomyśleć. Nic zatem dziwnego, że usiadł sobie gdzieś z boku, by jeszcze raz przeanalizować wszystko, co do tej pory zrobił od chwili, gdy poznał wskazówkę z pracowni, jednocześnie nucąc sobie tę durną piosenkę.
Bez względu na to, jak bardzo daleko od siebie się znajdujecie, widzicie przed swoimi oczami ducha kota Murano. Świetliste zwierzę nie daje wam spokoju tak długo, dopóki nie podążycie za nim. Po krótszym lub dłuższym spacerze, zachodzicie do ptaszarni. Duch czworonoga znika, a wy słyszycie zatrzaskujące się wrota tego miejsca. Jesteście w pułapce, a oprócz was dwoje, nie ma tu nikogo poza lokalnymi zwierzętami, roślinami i ogromną duchotą. Musicie jakoś stąd wyjść, lub poczekać, aż ktoś was wypuści. Kto wie, co może wyniknąć z gryfońsko-ślizgońskiego duetu!
Każdy z was niech rzuci kością k6, by zobaczyć, co wam się podczas tej przygody przytrafi.
1,2 - Jeden z ptaków siada wam na głowie i delikatnie dziobie waszą czuprynę. Czego chce? Jeśli wylosowałeś 1, nie przestanie dopóki go nie nakarmisz. Jeśli wynik wynosił 2, po prostu tak nawiązuje przyjaźń! 3,4 - Zaplątujesz się w jedną z tutejszych paproci. Czasem zdarza się to i najlepszym, ale nie dasz rady sam się wydostać. Potrzebujesz pomocy! 5,6 - Gdzieś na środku ptaszarni, między jednym krzakiem, a kupką żarcia dla zwierzątek, odnajdujesz stary, zardzewiały klucz. Niestety, nie jest on kluczem do wyjścia, ale do niewielkiej skrzyneczki, którą możesz odnaleźć w zupełnie innej części ptaszarni. Gdy otwierasz skrzyneczkę, w środku znajdujesz wyrwane kartki z księgi, traktujące o przebywających tu zwierzętach. Zgłoś się po 1pkt. z ONMS.
// Po rozegraniu wątku, jesteście wolni. Sami znaleźliście wyjście, bądź ktoś was uwolnił z samego rana! W razie pytań zapraszam do @Maximilian Felix Solberg
______________________
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Benjamin często kierował się w życiu swoimi pragnieniami. Więc gdy zobaczył na mieście słodkiego kotka, zapragnął podążać jego śladem nie obchodziło go nic innego. Wodził go za nos jak apetyczny zapach pizzy, kawy i wina, które mijał po drodze. Zachwycał widokami niczym tutejsza przepiękna architektura. I tak słodko mruczał, zagłuszając zupełnie szmer wody przepływającej kanałami. Tak się zapomniał, że obudził się z tego dziwnego transu dopiero w dalekiej od Koloseum ptaszarni. O kurcze. Jak się tu znalazłem? Usłyszał trzask zamykających się drzwi, obejrzał się za siebie. Spojrzał z powrotem na kotka, ale ten zniknął. O kurde, kurde, kurde. Niedobrze. Czy ktoś płatał mi psikusa? - Jest tu kto? - zapytał, postępując kilka kroków naprzód. Tak się zaaferował całą tą sytuacją, że nie zauważył rosnących w pobliżu paproci. Och, świetnie, a teraz się zaplątałem. - Kurwa mać - pozwolił sobie na niewybredne słowa, bo przecież myślał, że jest sam. Szarpał się z nieposłuszną donicą przez dłuższy czas, ale roślina chyba była magiczna bo przyniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. Nie było szans, aby w tym rwetesie zauważył zbliżającą się postać.