Uniosła nieco brew, ale nie dopytywała. Czasem miała wrażenie, że podświadomie wiedziała, że Irvete potrafiła
znacznie więcej niż się przyznawała i Amelia była tego szalenie ciekawa, ale dotychczas nie znalazła odpowiednich słów, by podjąć temat. Ten dzień nie był wyjątkiem, więc zamaskowała swoją ciekawość cichym śmiechem, kiedy dziewczyna spojrzała na swoje paznokcie. Nie drążyła, miała wrażenie, że to wcale nie był temat, na który de Guise ochoczo rozmawiała, a i minę miała chyba bardziej posępną, co zdecydowanie nie było celem tego spotkania.
Tak, Mela wiedziała, że całe te pieniądze i wszystkie zyski, które przynosiło jej nazwisko nie były wszystkim. Co więcej – nazwisko miała akurat takie, że wzbudzało u czarodziejów skrajne emocje i nie zliczyłaby ile absurdalnych plotek na temat swojej rodziny już słyszała. Kiedyś ją to denerwowało, teraz jedynie bawiło, ale czasem ciężar przynależności do znanego rodu mocno opadał na jej barki. Przekonała się o tym wcale nie tak dawno. Starszy Fairwyn wiedział bowiem
wszystko, a ona mogła jedynie pokornie pochylać głowę.
I tak do usranej śmierci.—
Proszę — odparła, bo w tym stanie, to mogła jedynie wracać do pokoju. Miała ochotę się położyć i zasnąć na długie godziny, a do Koloseum znowu nie było tak blisko. Musiała po powrocie z wakacji zająć się teleportacją, znacznie ułatwi jej to życie. Poczekała, aż Irv rzuci odpowiednie zaklęcie i odetchnęła z ulgą, kiedy ból ustał. Gdyby wiedziała, że tak zadziała ta fontanna, to by sobie darowała. Nie mogła jednak tego wiedzieć, co tylko sprawiło, że poczuła irytację.
Szybko jej przeszło, kiedy de Guise się do niej odwróciła, a ona nie miała pojęcia co zrobić. Nie była orłem z uzdrawiania, znała bardzo, bardzo podstawowe zaklęcia i nigdy szczególnie się na nich nie skupiała. Czekała aż dziewczyna przyjrzy się temu, co miała na swojej twarzy i może wpadnie na jakiś pomysł. Mela mogła pomóc, musiała tylko wiedzieć
jak.
—
Może ten paraliż to kwestia tej rośliny? — powiedziała, bo to jedyne co przychodziło jej do głowy. Kwiatka nawet nie rozpoznawała, jej wiedza o roślinach ograniczała się do ich przydatności w tworzeniu różdżek. Zresztą z magicznymi stworzeniami było podobnie. Znała potencjał rdzeni i drewna, niewiele więcej.
—
Może powinnyśmy wracać? — próbowała być pomocna i starała się nie myśleć, że jej próby były całkiem żałosne. Zacisnęła usta w wąską linię, czując się trochę głupio, chociaż przy Irv to nie było takie trudne.