Jeśli tutaj się znalazłeś to jeszcze nie dostaniesz szlabanu a co najwyżej srogie upomnienie. To granica, po której przekroczeniu znajdziesz się już w sławnym zakazanym miejscu. Są tu porozrzucane większe głazy, na których można sobie przysiąść. Bardzo często może atakować wrażenie obserwowania przez kilkanaście par oczu.
Przyszedł na skraj zakazanego lasu, by trochę odpocząć. Miał się wybrać z dziedzińca do pokoju wspólnego, ale po drodze się rozmyślił. Usiadł pod jednym z drzew rozglądając się dookoła siebie. Las wyglądał pięknie, a gałęzie drzew uginały się pod ciężarem śniegu. Wyciągnął z kieszeni rękę i zaczął bawić się śniegiem. Cisza i spokój - to właśnie kochał.
Rose zmieniła kierunek swojej drogi. Zamiast iść w stronę jeziora, poszła na skraj lasu. - Przynajmniej tu nie powinno nikogo być - mruknęła do siebie. Ku jej zaskoczeniu jednak ktoś tak był. A dokładnie ten chłopak z Ravenclawu. - Co on tu robi? - zdziwiła się. - Widocznie nie byłam jedyną, która chciała spokoju. Myślała o odwrocie i powrocie nad jezioro, ale było za późno. Chłopak już ją zauważył. Przynajmniej jej się tak wydawało. Nie warto było uciekać. Postanowiła iść dalej.
Zobaczył Rose idącą w jego stronę. Nie przeszkadzało mu to, że tu przyszła, zareagował tylko uśmiechem. - Cześć - rzucił patrząc się przed siebie - nie spodziewałem się tego, że tu będziesz - podniósł brwii - widzę, że nie tylko ty chcesz mieć chwilę spokoju dla siebie.
- Chyba wszyscy chcieli być sami, ale coś nam nie wyszło. - Przystanęła. - Nie zimno Ci? - spojrzała wymownie na śnieg, na którym siedział. - Ja bym raczej zamarzła - uśmiechnęła się. Nie szła dalej. Może rozmowa jej dobrze zrobi? Bo z samotności to nici. Zaraz okaże się, że dalej spotka kogoś innego.
- Przyzwyczaiłem się, co zimę tu przychodzę, żeby trochę odetchnąć. Lubię tę porę roku, a tobie nie jest zimno ? -zapytał dalej patrząc przed siebie, jakby coś tam widział. - O dziwo dużo ludzi wychodzi ostatnio na błonia nie uważasz ? Spojrzał na Rose i zatrząsł się z zimna.
- Widać, że Ci ciepło - zaśmiała się na widok jak się trzęsie z zimna. - Ja się właśnie dziwię, ze tylu uczniów wychodzi poza zamek - pokiwała głową. - Mi zimno nie jest... No może trochę, ale nie przeszkadza mi to - przyznała. Zaszczekała zębami, szczelniej opatulając się szalikiem. - Wolę lato - dodała. - Jest cieplej, chociaż zima też ma swój urok jak każda inna pora roku.
- No to siadaj, bo zmarźniesz - powiedział wyciągając z plecaka jedną ze swoich bluz ( zawsze miał jedną na wszedli wypadek, gdyby było mu zimno) i kładąc ją koło siebie. Po chwili pokazał dziewczynie, że ma na niej usiąść. - Zimno mi jest tylko i wyłącznie w ręce, chyba muszę kupić sobie jeszcze jedną parę rękawiczek - zaśmiał się krótko - no tak, ja wychodzę z zamku w takie mrozy z jednego powodu - uwielbiam patrzeć na śnieg. Zdecydowanie każda pora roku ma coś wyjątkowego.
Popatrzyła na niego sceptycznie. Jak niby ma być jej ciepło na śniegu? Westchnęła tylko i usiadła obok chłopaka. - Dzięki. Skrzyżowała ręce na piersi i schowała głowę w ramiona. - Patrzeć na śnieg można z okna. Nie widzę sensu wychodzenia na dwór bez potrzeby.
Popatrzył na nią. - Wolę czuć śnieg na skórze niż patrzeć na niego przez szybę - przyznał. Przez chwilę nastała cisza. - Jest dzisiaj numerologia ? - zapytał - Mam ochotę się na nią wybrać. Poprawił swój szalik i jak to miał w zwyczaju oparł głowę o drzewo.
- Nie wiem. Przez ostatnie dwa tygodnie była odwołana. Szczerze mówiąc, to będzie moja pierwsza lekcja. Na dodatek nic nie umiem... Zapisałam się dla znajomej puchonki... A Ty chodzisz?
- To nie tylko ty miałaś być na pierwszej lekcji numerologii. Najwyraźniej nic z tego, może za tydzień. - powiedział wywracając oczami. - Chodzisz na lekcję z powodu koleżanki ? -zapytał niedowierzając temu co przed chwilą usłyszał.
- To jest umowa - uśmiechnęła się szerzej. - Ja chodzę na numerologię, ona na eliksiry. Oczywiście w każdej chwili możemy zrezygnować, to nie jest żadne zobowiązanie. Zatrzęsła się z zimna. - Ja raczej wrócę do zamku. Ściemnia się i jest coraz zimniej, a tu, wcale nie jest bezpiecznie. Można tu spotkać niebezpieczne stworzenia, a nawet wilkołaki. Na szczęście nie ma pełni... -mruknęła, podnosząc się z ziemi.
- Aha - powiedział lekko zaskoczony - trochę to dziwne, ja bym nie szedł na taki układ - powiedział szczerząc się do dziewczyny. Zobaczył że zmarzła. - Dobra, to pa - powiedział kiwając głową do Rose. Popatrzył jak powoli się od niego oddala, po chwili zniknęła gdzieś za drzewami. Postanowił posiedzieć jeszcze chwilę w zakazanym lesie, podobało mu się tu.
Juliette: Nagle spośród drzew wyłoniła się Juliette. Spojrzała na chłopaka swoimi intensywnie zielonymi oczami. Właściwie, nie spodziewała się tu nikogo. - Juliette Parker. - przedstawiła się po czym oparła się o pobliskie drzewo.
Zostawiła chłopaka samego. Sama jak najszybciej chciała znaleźć się w zamku, a ten niech sobie zamarznie! Trochę oddaliła się od Hogwartu, więc musiała kawałek drogi wracać sama w taką zimnicę. Wreszcie znalazła się w ciepłym zamku.
Przez chwilę miał zamknięte oczy. Otworzył je dopiero wtedy, kiedy usłyszał kobiecy głos. Spojrzał na dziewczynę, nie spodziewał się tu nikogo o takiej porze. Było już ciemno, więc widział przede wszystkim zarysy jej sylwetki. - Randy Wilson - powiedział marszcząc brwii, próbował przyjrzeć się bardziej dziewczynie - zakazany las o tej porze ? - zapytał lekko zszokowany. Po chwili uśmiechnął się do dziewczyny.
Hayley wdychała świeże powietrze. Pachniało zbliżającą się wiosną, co nieco poprawiało dziewczynie humor. Mimo to, wciąż była zirytowana. Spacerowała wzdłuż zakazanego lasu. Miała ochotę odwiedzić go, po raz pierwszy w życiu, ale nie miała ochoty robić tego sama. Westchnęła cicho i oparła się plecami o jedno z drzew, przymykając oczy.
Odszedł powolnym krokiem od chatki i zbliżył się do zakazanego lasu. Chyba w porównaniu do wrzeszczącej chaty, tutaj było przytulnie i miło. Rozejrzał się dookoła. Wsadził pudełeczko z powrotem do kieszeni. Rozejrzał się dookoła. Oparta o drzewo była jakaś gryfonka o wyjątkowo jasnych włosach. Podszedł do niej cicho i oparł się o to samo drzewo. - Myślisz, że to mądre stać z zamkniętymi oczami pod zakazanym lasem?- zapytał po chwili.
Hayley wyprostowała się gwałtownie, nabierając powietrza. Cholera, wystraszyła się. Odwróciła głowę i zobaczyła jakiegoś Ślizgona opartego tuż obok niej. No tak, jak zwykle była nieuważna. Łypnęła na niego i wypuściła ze świstem powietrze. - Na pewno rozsądniejsze niż straszenie zirytowanej i wściekłej do granic możliwości dziewczyny - powiedziała cicho.
- Też prawda- powiedział wzruszając ramionami- Ale ty stałaś tu świadoma niebezpieczeństwa, a ja nie miałem pojęcia w jakim jesteś humorze. Wsadził ręce do kieszeni i lekko pochylił głowę, podniósł jedynie oczy, by widzieć dziewczynę.
- Niebezpieczeństwa... - Prychnęła cicho. - Straszenie dziewczyn w ogóle jest niebezpieczne, nie wiedziałeś? - powiedziała i odchyliła głowę do tyłu, opierając się nią o pień drzewa. - Kto jak kto, ale chłopcy powinni być tego świadomi.
- Wcale nie- powiedział spokojnym tonem- Kiedy dziewczyna jest przestraszona automatycznie szuka obrońcy. A kto lepiej się nadaje do tej roli niż znajdujący się obok chłopak. Uśmiechnął się pod nosem, zaczął z nudów lekko kopać drzewo. - Ale w tej chwili nie miałem zamiaru Cię straszyć- dodał.
- Nie wszystkie dziewczyny to potulne baranki - powiedziała patrząc na niego. - Same też potrafią się bronić. Zaśmiała się cicho pod nosem i odwróciła wzrok w kierunku zamku. - Hayley Splend - przedstawiła się.
- No tak z pewnością niektóre, na przykład jakieś odważne gryfonki, nie potrzebują mężczyzn, gdyż są samowystarczalne- powiedział, zaciskając lekko wargi. - Jaydon Murrey, jeśli nie wiesz- dodał, słysząc jak się przedstawia i na chwilę skierował wzrok tam gdzie ona, ale po chwili spojrzał z powrotem na nią.
- Na przykład - potwierdziła, kiwając głową z miną znawcy. - Ale z tezą, ze nie potrzebują mężczyzn się nie zgodzę., w końcu ktoś musi za nie harować, czyż nie? Uśmiechnęła się lekko. - Aż taki jesteś znany w Hogwarcie, że to dziwna anomalia, że wcześniej nie słyszałam twojego nazwiska?
- Och tak oczywiście- powiedział udając entuzjazm- Dzięki temu, że jesteś piękna, odważna i uosobieniem wszelkich cnót, potrafisz owinąć sobie mężczyznę wokół palca, tak Hayley?- zapytał z uśmieszkiem. - Oczywiście, jak można o mnie nie słyszeć- dodał kręcąc głową i unosząc wzrok do nieba.