C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Chcesz urządzić grilla ze znajomymi, a nie masz gdzie tego zrobić? Grillowa szklarnia jest na to idealnym miejscem! Pomieści wielu czarodziejów na raz, bo zapewnia kilka stanowisk zarówno z grillem jak i magicznymi kuchenkami. Kamienne blaty tworzą niemal korytarze w tym budynku, a pomiędzy nimi jak i nad nimi znajduje się wiele donic z roślinami, warzywami i owocami, z których można do woli korzystać w trakcie gotowania!
gotowanie:
Nauka gotowania
Bale to też jedzenie, a kto znałby się lepiej na celtyckim jadle, niż krasnoludy?! Pewnie kilka innych istot, ale to właśnie krasnoludy zgodziły się pomóc w tym zadaniu i odwiedzić Hogsmade. W trakcie przygotowań do Beltane planują oni specjalne, celtyckie menu, które musi zostać spróbowane i zaakceptowane. Każda pomoc przy szykowaniu menu degustacyjnego jest cenna, więc jeśli chcesz trochę pogotować i poduczyć się u mistrzów tej sztuki innego gatunku, to idealny moment!
Nauka gotowania obejmuje sześć etapów! Każdy z etapów obejmuje inną część przygotowania do gotowania jak i samego procesu! Przy każdym z etapów należy rzucić na wydarzenie w trakcie jego trwania, a na koniec wykonać rzut na to, jak ci poszło!
Miłej zabawy i powodzenia!
Etapy gotowania:
Garnki
Bez garnków ani rusz! Krasnoludy na wstępie tłumaczą, jaki komplet wyposażenia będzie wam potrzebny do rozpoczęcia gotowania i pokazują, gdzie możecie wszystkie te sprzęty znaleźć. Lepiej się pospieszcie z ich zgarnianiem, bo krasnoludy jak i inni czarodziejowie cały czas przychodzą po kolejne komplety!
Kostka (1k6) garnków:
1 Nie masz dzisiaj szczęścia! Wydawałoby się, że udało ci się zgarnąć komplet garnków bardzo szybko, ale nic bardziej mylnego. Gdy tylko zajmujesz stanowisko przy kuchni, okazuje się, że połowa z tych garnków ma wypalone dziury! Kto w ogóle taki sprzęt trzyma?! Chcesz się wrócić po nowe, ale kucharze oznajmiają, że czas zaczynać i już nie masz takiej możliwości. Powodzenia z gotowaniem na ograniczonym sprzęcie! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Brakuje ci jednego rozmiaru patelni i garnka, ale oprócz tego cały sprzęt zdaje się być skompletowany. Będziesz musiał trochę kreatywniej używać swoich zasobów, ale nie powinieneś mieć większych problemów z nadążeniem za grupą.
3 Czy to rdza? Nie, gorzej, to pozostałości po poprzednim gotowaniu, zaschnięte na garach, obrzydlistwo! Lepiej szybko umyj swój sprzęt, nim zaczniesz gotowanie! Rzuć kostką k6. Liczba parzysta oznacza, że sprawnie wykonałeś zadanie, w dodatku czujesz się teraz jak w prawdziwej kuchennej gorączce i to w dodatku w pełni na nią przygotowany! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz lepszy wynik! Liczba nieparzysta - było to dla ciebie naprawdę obrzydliwe, resztki jedzenia były lepkie i jakoś tak dziwnie pachniały... To nie to, na co się pisałeś, zupełnie tracisz swoje skupienie! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz gorszy wynik! Cecha silna psycha - automatyczne powodzenie. Cecha słaba psycha - automatyczne niepowodzenie.
4 Skompletowałeś wszystkie garnki, gratulacje! Tylko idąc z nimi potykasz się o coś i wszystkie rozrzucasz po sali z ogromnym hukiem! Lepiej je wszystkie pozbieraj, bo kucharz patrzy już na ciebie z naglącym i zdecydowanie niezadowolonym wzrokiem.
5 Nic nadzwyczajnego, udało ci się skompletować cały zestaw. Nie jest on najlepszej jakości ani pierwszej młodości, widać na nim ślady użytkowania, ale jest cały i sprawny.
6 Czyżby to był... Tak! Zupełnie nowy i nieużywany jeszcze ani razu komplet garnków! Nawet ma jeszcze przyklejoną cenę! To się nazywa szczęście, a o ile przyjemniej będzie gotować w takich nówkach sztukach! (+5pkt do końcowego wyniku)
Produkty
Kiedy macie już garnki, krasnoludy zapraszają was do swojej spiżarni! Mały namiot z wąskim wejściem okazuje się całym, ogromnym pomieszczeniem, po brzegi wypełnionym składnikami, o których nawet nie mieliście pojęcia, że istnieją! Czas start, trzeba zebrać wszystkie produkty, póki inni wam ich nie zwinęli sprzed nosa!
Kostka (1k6) produktów:
1 No masz ci los! Wydawało ci się, że składniki, które brałeś są świeże, ale musiałeś łapać je w biegu i bez dokładnego przyjrzenia się, bo połowa z nich jest po prostu zgnita! Czy krasnoludy w ogóle przestrzegają jakiś zasad porządku lub sanepidu? Może lepiej się o to nie pytać, już i tak będziesz mieć niezły problem z okrojoną ilością produktów. Zdaj się na kreatywność, przyda ci się! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jakie miłe te krasnoludy! Miałeś problem ze znalezieniem paru rzeczy, a tu kucharze postanowili się zlitować i ci je podać, dzięki czemu masz czas ułożyć sobie wszystkie produkty na blacie! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
3 Ależ ty masz dziurawe ręce! Idziesz z produktami i co chwilę jakiś gubisz na ziemię! Rzuć k6 i dodaj do niej +2, wynik rzutu pokazuje, ile razy musiałeś się wracać i podnosić upuszczone produkty. Jeżeli wynik przekroczył 5 upuszczeń, masz mało czasu na przygotowanie, w kolejnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz gorszy scenariusz.
4 Chociaż chaos w spiżarni panował duży, udało ci się zgarnąć wszystko to, co chciałeś! Może musiałeś zrobić to trochę wolniej od reszty, żeby się nie pogubić, ale dzięki metodycznemu wybieraniu, masz wszystko z listy. Teraz tylko pospiesz się w biegu do stanowiska, bo już zaczynają!
5 Masz wrażenie, że niby masz wszystko, ale niczego wystarczająco. To za mało o jedną marchewkę, to zbyt lekko w ręce trzymając mięso. Nic strasznego, ale będziesz musiał robić trochę mniejsze porcje.
6 Czy to świeża dostawa? Akurat kiedy zbierasz produkty, kilku krasnoludów weszło z nowymi zakupami i aż pachną świeżością, widząc, jak im się przyglądasz, uśmiechają się do ciebie i oferują wybranie nowiutkich składników. Ależ to będzie pyszne! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przyprawy
Nie ma gotowania bez przypraw! To one dodają smaku i wyrazu wszystkim potrawom! Dlatego też tak ważnym jest, by dobrać je odpowiednio do gotowanego dania. Nie będzie to jednak tak proste, skoro macie się uczyć, krasnoludy was nauczą! Stawiają przed wami dwadzieścia worków z przyprawami i każą wybrać sześć konkretnych po ich smaku i zapachu. Powodzenia!
Kostka (1k6) przypraw:
1 Na tym etapie trudno uwierzyć, że rozpoznajesz smak soli od cukru! Nie rozpoznałeś żadnej z przypraw, a po daniu ci szansy na poprawkę, udało ci się znaleźć tylko jedną właściwą. Pozostaje już tylko liczyć na szczęście, bo to na pewno nie będą smaki, jakie krasnoludy chcieli uzyskać! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Nie rozpoznałeś wszystkich potrzebnych przypraw, masz cztery z sześciu właściwych. Pewnie potrawa nie wyjdzie perfekcyjna, ale smak powinna mieć zbliżony!
3 Czyżby to stres cię zjadł? Trochę się pogubiłeś i zaczynasz nazywać wszystkie inne przyprawy, tylko nie te, które krasnoludy chcieli, żebyś nazwał. Muszą być jednak w dobrym humorze, albo faktycznie docenili twoją wiedzę, bo sami dali ci właściwy zestaw przypraw. W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
4 Wybrałeś wszystkie przyprawy poprawnie! Tylko przy tym wszystkim tak mocno nawdychałeś się przypraw, że świdruje cię od nich w nosie i cały czas kichasz. Są dwa problemy, pierwszy taki, że trochę to niehigieniczne, ale masz wrażenie, że na to krasnoludowie machną ręką. Ten gorszy problem to to, że przez chwilę nie będziesz czuć żadnych zapachów przez to świdrowanie, a co za tym idzie i zmysł smaku będzie trochę gorszy. W następnym etapie rzuć podwójnie kostka i wybierz gorszy scenariusz!
5 Trochę sam wiedziałeś, trochę ktoś ci musiał coś podpowiedzieć, ktoś cię szturchnąć, ale koniec końców dobrałeś pięć z sześciu właściwych przypraw. Osiągnięcie właściwego smaku nie powinno stanowić problemu!
6 Perfekcyjnie odgadujesz wszystkie przyprawy! Czy to twoja kuchenna wiedza, a może po prostu znajome smaki? Albo zwyczajne szczęście? Krasnoludy nigdy się nie dowiedzą, ty za to masz pełen zestaw przypraw, a że wybrałeś go tak sprawnie, kucharz miał czas co nieco podpowiedzieć ci o ich używaniu jeszcze zanim gotowanie się zaczęło! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przygotowanie produktów
Zanim gotowanie w ogóle się zacznie, wszystkie produkty trzeba wcześniej przygotować! Wszelkie obieranie, krojenie, rozbieranie i mycie ma miejsce właśnie teraz, by później, z gotowymi do pracy produktami, móc w spokoju skupić się na samym procesie gotowania!
Kostka (1k6) przygotowanie produktów:
1 Gdybyś powiedział krasnoludom, że nigdy sam nie obrałeś sobie jabłka, uwierzyliby ci bez mrugnięcia okiem. Kucharz już kilka razy chciał interweniować, bojąc się, że zrobisz sobie krzywdę nie tylko sobie, ale i komuś tym nożem! Czy faktycznie tak kiepski z ciebie kuchcik, czy może to kwestia dnia? Krasnoludy nie mają zamiaru pytać, załamując nad tobą ręce. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci wszystko powoli, ale za to jak dokładnie! Może i krasnoludy co chwila cię pospieszają, ale ty się dobrze bawisz i wyluzowujesz przy tych monotonnych zadaniach.
3 Nie szło ci najgorzej, dopóki nie chciałeś pokroić bardzo twardego warzywa, bardzo nieodpowiednim nożem. Tak oto trafiliśmy tutaj, ty z rozciętym, krwawiącym mocno palcem i krasnoludzi, starający się jak najszybciej powstrzymać krwawienie. Koniec końców nic strasznego się nie stało, ale teraz musisz się pospieszyć, żeby nadrobić w krojeniu za innymi!
4 Czujesz się swobodnie ze swoimi produktami i ich obróbka idzie ci bardzo sprawnie. Nawet z łatwością przychodzi ci skupienie się na rozmowie w trakcie.
5 Czy ktoś tutaj ostrzy noże? Kilka przy twoim stanowisku wydaje się być strasznie tępymi. Dasz radę przygotować wszystkie produkty, ale kosztem jakiego zdenerwowania!
6 Noże przy twoim stanowisku do przyjemność do pracy! A i ty sam uważnie i szybko podążasz za instrukcjami kucharzy. Wyglądasz tak, jakbyś miał doświadczenie w tym biznesie, spokój, opanowanie i bardzo sprawne ręce. Oby tak dalej! (+5pkt do końcowego wyniku)
Gotowanie
Kiedy sprzęt jest dobrany, produkty przygotowane a przyprawy już czekają, czas odpalać ogień i zaczynać gotowanie!
Kostka (1k6) gotowania:
1 Różdżka dzisiaj naprawdę nie chce z tobą współpracować! Tam, gdzie masz tylko rozpalić lekki ogień, ty wzniecasz pożary. Tak, gdy masz coś zamieszać, różdżka zmienia łyżkę w prawdziwą maszynę miksującą. Czysty chaos! I chyba nie trzeba mówić, że potrawy na tym cierpią! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci nie najgorzej! Może gdyby krasnoludy wolniej tłumaczyły, byłoby i ponadprzeciętnie! Niestety nie wyłapujesz wszystkich mistrzowskich tricków, więc jest po prostu bardzo poprawnie.
3 Jak to się stało, że zamiast ognia pod garnkami wyczarowałeś aquamenti? Tego nikt nie wie, ale właśnie zalałeś swoje stanowisko wodą! Lepiej wszystko szybko powycieraj, żebyś mógł rozpalić ogień! Niestety, przy tym całym zamieszaniu umyka ci parę kroków z gotowania i musisz być kreatywny!
4 Dajesz radę! A nawet więcej, wyrabiasz się za krasnoludami i to śpiewająco! Gotująco?! Jak zwał tak zwał, liczy się to, że wszystko ma dla ciebie sens i nawet, jak musisz się nad czymś dłużej zastanowić, to zaraz doganiasz do prowadzącego w etapie gotowania! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj lepszy scenariusz!
5 Chwila nieuwagi... Wystarczyła tylko chwila nieuwagi i przypalasz jedną z części potrawy! Nie jest to jeszcze węgiel ale... Zdecydowanie nie jest to złoty kolor, jaki powinien mieć i nawet czuć, jak poszedł siwy dym od jego przypalenia. Nie masz czasu zaczynać odnowa, będzie trzeba wymyślić coś z tym, co "ugotowałeś". W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj gorszy scenariusz!
6 Urodzony z ciebie kucharz! Jednym uchem słuchasz prowadzącego, drugim bulgotania! Jesteś w stanie skupić się na tym, co szef pokazuje, a twoje ręce jakby bezwiednie wszystko powtarzają! Nawet jeżeli kosztuje cię to trochę wysiłku, zupełnie tego nie widać, wyglądasz, jakbyś był w kucharskim transie, a wszystkie twoje potrawy wychodzą perfekcyjnie! (+5pkt do końcowego wyniku)
Plating - dekorowanie potrawy
Kiedy wszystkie części składowe potrawy są gotowe, czas je wyłożyć na talerz. Prezentacja dania wszak też musi być nienaganna! Najpierw je się oczami, a na balu musi być pięknie!
Kostka (1k6) platingu:
1 Szczęście czy skupienie, nie ważne, nie było po twoje stronie! Gdy chcesz sięgnąć po jeszcze jedną rzecz, w iście filmowym stylu strącasz talerz ze swoją potrawą na podłogę! Coś się da z niej uratować, ale wygląda bardziej jak podeptana babka z piasku, niż dzieło sztuki. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jest to twór z kategorii bliżej niezrozumiałej sztuki nowoczesnej niż klasycznego piękna... Możliwe, że miałeś swoją wizję, ale krasnoludy na pewno jej nie rozumieją i każą ci to redekorować.
3 Trochę jadalnych kwiatków, trochę magii i trzy razy poprawione kropelki sosu dalej udaje ci się zyskać aprobatę krasnoludów. Danie wygląda i pięknie i smakowicie, dobra robota!
4 Z początku krasnoludy nie rozumiały twojej wizji przystrajania, gdy jednak im ją wytłumaczyłeś, pokiwali głową z uznaniem. Raczej nie będą zmieniać docelowego wyglądu potrawy, ale w drodze wyjątku twoja może tak wyglądać!
5 Chciałeś bardzo ostrożnie ułożyć ostatnią ozdobę. Powoli, jak najbliżej, żeby jej niekontrolowanie nie upuścić... No i wsadziłeś rękę w potrawę, robiąc krater w swojej kreacji. Dajesz radę to odratować, ale już nie wygląda tak elegancko.
6 Nie dość, że kucharz to jeszcze artysta! To, jak estetycznie udało ci się ułożyć potrawę razem z ozdobami jest chyba w stanie opisać tylko fakt, że krasnoludy wprowadzają poprawki do swoich planów na przystrojenie talerza, przyznając, że twój dużo lepiej oddaje ducha Beltane! (+5pkt do końcowego wyniku)
Na zakończenie każdy powinien rzucić kostką k100. Jeżeli wynik rzutu wyniesie 90 lub więcej, krasnoludy widzą w tobie potencjał, na prawdziwego kucharza! Proponują, żebyś został po wszystkim przy stanowisku, a zdradzą ci specjalny przepis na krasnoludzki kociołek! Zdobywasz jednorazowy przerzut na balu Beltane!
Modyfikatory do rzutu k100:
+ i - tyle, ile wyszło w kostkach na wszystkich sześciu etapach. + 10pkt za 10 punktów kuferkowych w magicznym gotowaniu i +5 pkt za każde 10 następnych. + 5pkt za bycie nową postacią. + 10pkt za cechę świetne zewnętrzne oko spostrzegawczość. + 10pkt za cechę metabolizm eliksowara. - 10pkt za cechę wiecznie struty. - 10pkt za cechę tykająca łajnobomba
Etapy gotowania:4, 1, 3, 3, 6, 2 oraz 88 na wynik końcowy (potem dodam modyfikatory)
Gotowanie może nie było tym, w czym była najlepsza, tym, w czym była rewelacyjna, chociaż pojęcie na ten temat miała. Głównie z uwagi na to, że uwielbiała jedzenie, a skoro miało być dobre, to nie mogło być wykonane byle jak. Może właśnie z tego powodu umówiła się z Irvette, że wybiorą się na to wspólne gotowanie, o którym mówiono, a może po prostu uznała, że siedzenie w miejscu nie bardzo ją bawi. A może, bo to też było prawdopodobne, potrzebowała jakiejś rozrywki, która mogła pokazać jej, czy nie byłaby w stanie znaleźć sobie jakiegoś nowego hobby. Wszystko wskazywało na to, że jakkolwiek nie starała się być doskonała we wszystkim, dość prędko się nudziła, a co za tym idzie, szukała wciąż czegoś nowego, czegoś, czym mogłaby się zająć. I tym razem padło na garnki. - Całkiem sporo tutaj osób – powiedziała, kiedy znalazły się na miejscu, rozglądając się po wnętrzu szklarni, zastanawiając się, jak doszło do tego, że te zajęcia cieszyły się aż takim zainteresowaniem. Zupełnie, jakby czarodzieje doszli nieoczekiwanie do wniosku, że naprawdę brakuje im czegoś w życiu, że muszą się skupić na czymś konkretnym, chociaż Merlin raczy wiedzieć, po co właściwie. - Nie spodziewałam się, że te przygotowania cieszą się aż takim zainteresowaniem. Spotkałam wcześniej kilku znajomych, ale wydaje mi się, że większość osób oszalała z radości – stwierdziła, zerkając w stronę garnków, po które miała pójść i właśnie to zrobiła. Zebrała je wszystkie starannie, na spokojnie, ale odwracając się, musiała o coś zahaczyć nogą i wszystko poszybowało w powietrze. Westchnęła rozczarowana, machnęła różdżką, przywołując wszystko do siebie i w ten sposób przetransportowała garnki na stanowisko, na którym miała pracować.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Cała ta przemowa Lizzie była naprawdę ognista i wspaniała, ale faktycznie jej przyjaciółka nie miała zbyt wiele do dodania w tym temacie. Zgadzała się z nią i mimo wszystko była pewna, że nie zostałaby jedną z tych osób, które po prostu wisiałyby na swoim partnerze, które zamieniłyby się w bluszcz albo coś podobnego, trzymając się go z całych sił, mając świadomość, że cały ich świat inaczej upadnie. Coś podobnego było co najmniej żałosne i Scarlett zdecydowanie nie chciała się nad tym pochylać, nie chciała brać w tym udziału, nie chciał bawić się w takie bagno. Westchnęła jedynie bezgłośnie, by zaraz zerknąć kątem oka na Lizzie, gdy ta ponownie się odezwała. - Czy ja wiem? Jestem pewna, że gdyby tylko okazało się, że nam nie odpisali, za karę nie mogliby przez miesiąc pić kawy - stwierdziła niesamowicie idiotycznie, ale wcale się tym nie przejmowała, po prostu zajmując się kończeniem swojej potrawy, która była naprawdę niezła, a przynajmniej Carly tak uważała, mając świadomość, że do dzieła życia jeszcze wiele jej brakowało. - Będziemy przede wszystkim zachwyceni! Proszę cię, jesteśmy wspaniałymi kucharkami i właśnie to udowodniłyśmy, jestem pewna, że absolutnie wszyscy będą po prostu zachwyceni tym, co im zaserwujemy - powiedziała, śmiejąc się, kiedy przyszedł czas na dekorowanie talerzy, domyślając się, że to będzie dla Lizzi o wiele ciekawsze, niż to, co robiły do tej pory. W końcu wolała chyba jednak bardziej artystyczne zajęcia, które wymagały od niej innego rodzaju kreatywności. I nie było w tym ani niczego złego, ani niczego dziwnego, było to na swój sposób piękne. Nic zatem dziwnego, że Carly pochwaliła ją, gdy tylko skończyła pracę. - Od teraz powinnyśmy gotować razem. Będziesz pięknie przybierała to, co robię - skomentowała, kiedy zachwycały się wszystkim, co im wyszło, żeby pisnąwszy zrzucić własny talerz i aż westchnąć ciężko, patrząc w sufit. Spróbowała wszystko naprawić, ale ostatecznie musiała poprosić przyjaciółkę, żeby poszły na spacer, bo ciężko było jej tak naprawdę przeżyć tę okropną katastrofę, jaka spotkała je na sam koniec przygód.
z.t x2 +
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Irv uwielbiała siedzieć w kuchni, choć bliższe jej były słodkie wypieki niż wytrawne potrawy. Była jednak ciekawa, czego może nauczyć się od krasnoludów, więc razem z Victorią postanowiła sprawdzić to stanowisko, które pojawiło się w grillowej szklarni, z okazji przygotowań do Beltane. -Szczerze? Nigdy nie obchodziłam tego święta. Nawet nie wiem do końca na czym polega, ale widzę, że musi być mocno zaszyte w waszej kulturze, skoro przyciąga takie tłumy. - Przyznała, rozglądając się wokół. Jak zawsze chciała być świadoma swojego otoczenia, no i trzeba było znaleźć przecież wolne stanowisko do pracy, co nie było tak łatwe, biorąc pod uwagę liczebność zainteresowanych tą atrakcją ludzi. -Mon diue! Co to za kompletny brak higieny. - Wykrzywiła się, gdy po przywołaniu garnków, okazało się, że jej są całe pokryte resztkami jedzenia. I to jeszcze takimi nie do końca świeżymi, jakby ktoś korzystał z tych patelni dobry tydzień temu. -Powiem Ci, że pierwsze wrażenie średnie. - Z obrzydzeniem zaczęła czyścić to, co było jej potrzebne do przygotowania krasnoludzkiej potrawy. -Całkiem przytulne miejsce, prawda? Latem można je wykorzystać na spotkania ze znajomymi. Może jakiś piknik? Nigdy tu nie byłam. - Postawiła na small talk, mając nadzieję, że to odwróci jej własną uwagę od skrobania ohynych resztek.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
- Cóż… – mruknęła. – Wydaje mi się, że podobne rzeczy są faktycznie dość mocno zakorzenione w naszej tradycji, ale nigdy wcześniej nie przywiązywałam do tego zbyt wielkiej wagi. Po prostu to coś, co się dzieje, jeśli mogę tak powiedzieć? Jak spotkania w święta – wyjaśniła, nie wiedząc, jak inaczej miałaby jej to wytłumaczyć. Była jednak pewna, że Irvette zrozumie, co miała na myśli, wypowiadając takie, a nie inne słowa. To była po prostu tradycja, do której ubiegali się dosłownie wszyscy, która była czymś naturalnym, czymś, za czym podążali wszyscy, znajdując w tym z całą pewnością całkiem sporo przyjemności. Byli na pewno tacy, którzy traktowali to niesamowicie poważnie, jak również tacy, dla których była to jedynie rozrywka i nic więcej. Victoria skrzywiła się lekko, kiedy dostrzegła, w jakim stanie były garnki, w których miała gotować Irvette i mocno się skrzywiła, zgadzając się z nią, że tutaj chyba nikt nie przestrzegał żadnych przepisów, czy podstawowych zasad higieny. Zresztą, zaraz okazało się, że było jeszcze gorzej, bo kiedy Brandon przyniosła potrzebne sobie produkty, zdała sobie sprawę z tego, że połowa z nich była nieświeża, spleśniała albo w stanie, który z całą pewnością nie nadawał się do spożycia. Zmarszczyła na to nos z oburzeniem. - Miejsce na pewno jest przyjemne, ale wygląda na to, że dosłownie wszystko musielibyśmy przygotować sami. Wyobrażasz sobie korzystać z usług kogoś, kto nie tylko nie sprząta po sobie, ale zupełnie nie dba o to, z czego przygotowywane są potrawy? Cóż za chlew – stwierdziła, kręcąc głową, robiąc porządek pośród przyniesionych produktów, nie przejmując się tym, że nie wszyscy musieli być zachwyceni ich wypowiedziami. Były bolesne, ale bez dwóch zdań szczere, a to w tej chwili było ważne. – Ale z chęcią zjadłabym tutaj kolację tuż przed wakacjami.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Wydawało jej się, że rozumiała, co Victoria miała na myśli. -Coś, co jest z wami od zawsze i nikt nie poświęca temu głębszej myśli? - Podsumowała, po czym przez chwilę myślała o tym wszystkim, co w związku z Beltane aktualnie działo się w Hogsmeade i okolicach. -Zdecydowanie to jednak weselsze niż Gwiazdka. Tyle wiosennych motywów... Może powinnam zacząć też obchodzić tę tradycję, - Pomyślała na głos, nim jej uwaga została kompletnie zabrana przez odrażający brak higieny i troski o zdrowie układów pokarmowych uczestników dzisiejszego wydarzenia. Rudowłosa nieźle się namęczyła, by doszorować gary, które jej przypadły i praktycznie po tym, miała już dosyć tego całego gotowania, a gdy na dodatek spojrzała na zgniłe produkty, które trafiły się Victorii, miała ochotę znaleźć osobę odpowiedzialną za to wszystko i dać jej lekcję porządku. -To jest odrażające i nie powinno mieć w ogóle miejsca. - Powiedziała szeptem, by tylko krukonka mogła ją usłyszeć. -Wiesz co, pójdę po produkty i jak zdobędę więcej czegoś dobrej jakości, to się z Tobą podzielę. - Zaproponowała, po czym ruszyła do spiżarki, gdzie zabawiła dość długo, ale nie tylko ze względu na to, że dokładnie oglądała każdy składnik, ale też dlatego, że co chwila coś wypadało jej z rąk i musiała się kilka razy cofać, nim w końcu miała wszystko to, czego potrzebowała. -Częstuj się. - Wskazała Victorii swoje składniki, dając jasno do zrozumienia, że dziś ma zamiar działać zespołowo, a nie walczyć o swoją wyższość nad kimkolwiek. -Może powinnyśmy zaplanować? Mogę przygotować coś w domu i tu przynieść. Najlepiej już po egzaminach, żeby nie trzeba było się spieszyć i przejmować nauką? Mam idealne wino na tę okazję! - Zaproponowała, jednocześnie zerkając już powoli na przyprawy, z których miały zaraz wybrać te, które najlepiej wzbogacą smak dania, jakie miały dziś przygotować.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
- Tak, właśnie to miałam na myśli – przyznała, uśmiechając się ledwie dostrzegalnie, ciesząc się mimo wszystko z tego, że Irvette wydawała się zadowolona. Wiedziała, że dziewczyna nie zawsze miała dobry humor, a ponieważ obie były bardzo surowe, nie tylko dla siebie, ale i dla całego swojego otoczenia, miało to niewątpliwie dodatkowe znaczenie, pokazując, że właściwie każdy mógł mieć lepsze i gorsze dni. Poza tym Irvette wydawała się jej w dość dużym stopniu niezrozumiana, zupełnie, jakby ludzie nie dostrzegali tego, jaka była naprawdę. I może właśnie z tego powodu rozumiały się całkiem dobrze. Nic zatem dziwnego, że zaczęła jej opowiadać o wspomnieniach związanych z tym świętem, na swój sposób próbując przekonać ją do tego, że faktycznie miło było obchodzić coś podobnego. Wiedziała jednak, że to, co tutaj robiły, nie było z całą pewnością najlepszym sposobem na to, żeby przekonać dziewczynę, że obchody tego święta są niesamowite. Zgodziła się z nią, gdy stwierdziła, że wszystko to było odrażające, spoglądając jednocześnie w stronę krasnoludów, które najwyraźniej doskonale się bawiły. - Może chcą sprawdzić, czy sobie poradzimy – mruknęła, by podziękować Irvette, gdy ta obiecała podzielić się z nią składnikami. To było z jej strony bardzo miłe, więc gdy tylko dziewczyna wróciła, Victoria uszeregowała wszystko, co udało im się zebrać, żeby było im łatwiej zająć się gotowaniem. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć na jej propozycję, gdy wtem kazano nazywać jej przyprawy, a ona myliła właściwie wszystko, nie umiejąc za bardzo rozpoznać tego, co miała przed nosem. Chyba jednak rozbawiła tym krasnoludy, bo dostała odpowiedni zestaw przypraw, który dołożyła do potrzebnych im produktów. - Obiecuję, że jak zrobimy to spotkanie, przygotuję wszystko bez wścibskich spojrzeń i głupich pytań – sarknęła, kręcąc głową. – Ale, wracając do naszej rozmowy, to jestem jak najbardziej za. Możemy przygotować sobie wspaniałe spotkanie, żeby uczcić po prostu zakończenie roku. Jestem pewna, że to dobre rozwiązanie.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Cieszyła się, że w tym całym bałaganie, za jaki miała Hogwart, udało jej się nawiązać relację z kimś takim jak Victoria. Zdawało się, że to, co inni uważali w dziewczynach za wady, je zbliżało do siebie, przy okazji pozwalając odkryć coś więcej niż powierzchowną sztywność i miłość do przestrzegania zasad. Może i sama szklarnia nie robiła na Rudej najlepszego wrażenia, ale nie był to też powód, by od razu miała skreślać całe święto szczególnie, gdy Brandon podzieliła się z nią bardziej osobistą częścią obchodów Beltane. -Jeśli tak, to dość dziwna próba, która może narażać zdrowie innych. Mam nadzieję, że nikt nie będzie tego jadł, jeśli zarówno składniki jak i narzędzia, są w tak opłakanym stanie. - Uwielbiała gotować dla innych, ale też nie chciała, by ktoś wylądował przez nią w szpitalu z powodu nieżytu żołądka. Doceniała więc samą naukę przygotowania tej potrawy, ale uznała, że może lepiej, by nikt nie zatapiał sobie w niej zębów. -W takim razie, jesteśmy umówione. Chętnie uczczę jakoś koniec szkoły, bo z tego co wiem, Hogwart nie planuję nic dla absolwentów, prawda? - Jako prefekt powinna być poinformowana, gdyby coś takiego miało miejsce, a że koniec roku był tuż za rogiem, a nikt słowa na ten temat nie wypowiedział, założyła, że po rozdaniu dyplomów wszyscy po prostu rozchodzą się do domu. -Chyba chili to przesada. Nie wiem, jak bardzo pikantne powinno być to danie. Zostanę przy czymś bardziej klasycznym... - Powiedziała ni to do Victorii, ni to do siebie. Jak się okazało, pomyliła się w osądzie, bo gdy wybrała przyprawy, jeden z krasnali zacmokał i wyraził niezadowolenie, że brakuje pikanterii w tym, co Ruda przygotowała. -Mam wrażenie, że te instrukcje nie są do końca jasne... - Westchnęła, bo gdyby tylko podano jej konkretny przepis, nie miałaby problemu z tym etapem. -Mam nadzieję, że przejmiesz po mnie rolę naczelnej. Nie widzę nikogo lepszego na to miejsce. - Nieco przemyśleń związanych z końcem roku wpadło jej do głowy. Wiedziała, że to nie od niej zależało, ale nie mogła powstrzymać swojej miłości do organizacji i kontroli, musiała wtrącić swoje trzy knuty. -Ślizgoni na pewno się rozbestwią, ale może gryfoni się uspokoją. Widać czerwień działa na nich zbyt zwierzęco. - Prychnęła lekko, rozbawiona, nawiązując do oczywistej niechęci wychowanków Gryffindoru do jej osoby.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Victoria skinęła lekko głową, z namysłem nad tą uwagą, spoglądając jeszcze w ślad za organizatorami całego tego bałaganu, zastanawiając się nad tym, czy krasnoludy przemyślały to, co się działo. Może po prostu nie zwracali uwagi na to, co robili pozostali ludzie, może chcieli po prostu odklepać te zajęcia, te spotkania i spokojnie wrócić do tego, czym się wcześniej zajmowali. Naprawdę nie umiała powiedzieć, więc jedynie nachyliła się nieznacznie w stronę Irvette, by szeptem wyrazić swoje przypuszczenie, że być może tak wyglądała ich kuchenna kultura i to one nie umiały się do czegoś przystosować. Była to, oczywiście, dość śmiała teoria, ale Brandon nie widziała za bardzo innego wytłumaczenia dla tej sytuacji, która wydawała jej się zgoła idiotyczna i całkowicie nieprzewidywalna. - O niczym takim nie słyszałam. Być może ktoś postanowi przygotować jakąś niespodziankę, ale sądzę, że dyrektorka jedynie postanowi wszystkich pożegnać – wyjaśniła, spoglądając na chwilę w stronę sklepienia, mając świadomość, że zakończenie studiów zawsze wydawało jej się jakieś takie bezbolesne i bezwyrazowe, że po prostu przez to przepływano, nagle budząc się w świecie dorosłych, z daleka od tego, co do tej pory było dla nich naturalne. Nic zatem dziwnego, że wciągnęła nieco głębiej powietrze, odkrywając, że jej również niewiele czasu zostało, że już też znajdowała się właściwie na wylocie. - Mówię ci, to jakaś ich tradycja, wszystko zniszczyć i uprzykrzyć nam życie – skomentowała cicho, kiedy znowu zostały same, a krasnoludy jedynie skrytykowały Irvette za jej wybór przypraw. W chwilę później znowu obok nich się kręcono, bo Victoria rozcięła palec, nie potrafiąc poradzić sobie z jakimś twardym warzywem. Cała krwista powódź została prędko zatamowana, a ona machnęła wdzięcznie ręką, mamrocząc coś o tym, że to wszystko z wrażenia. - Nie mam pojęcia, jak to będzie wyglądało, odnoszę ostatnio wrażenie, że coraz więcej osób ignoruje w ogóle prefektów – zauważyła, z namysłem marszcząc brwi, zastanawiając się, czy Irvette również miała takie odczucia.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
O dziwo musiała się zgodzić z Victorią. Tyle, co wiedziała o krasnoludach wystarczało, by słowa krukonki nabrały sensu, choć nadal nie była najbardziej zadowolona z tego braku higieny. Przecież mogli spowodować niemały uszczerbek na czyimś zdrowiu! Kultura kulturą, ale czasem trzeba podporządkować się większym zasadom. -Też tak myślę. Nie żebym ubolewała, choć miło byłoby wprowadzić taką tradycję. W końcu jesteście związani z tą szkołą od najmłodszych lat, prawda? - Umyślnie nie włączyła do tego grona siebie, bo po pierwsze przyjechała tu już jako dorosła kobieta, a po drugie, przez te kilka lat nie za bardzo przywiązała się do Hogwartu, a już na pewno nie do brytyjskiej kultury, która wciąż ją zaskakiwała i to niestety nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu. -Żebym ja zaraz im nie utrudniła życia. Potrawka z krasnoluda brzmi wyjątkowo smakowicie. - Pozwoliła sobie zażartować mrocznie, a jej oczy natychmiast pociemniały, gdy wyobraziła sobie na ile sposobów mogłaby wygiąć ich kości. Oczywiście nie zamierzała tego tutaj czynić, ale pomarzyć przecież nikt kobiecie nie zabroni. -Według mnie nigdy nie szanowano tej funkcji, ale większość prefektów sama sobie na to zasłużyła. Ile razy to widziałam, jak komuś odpuszczali, bo byli dobrymi ziomkami. - Ostatnie słowo wypowiedziała przewracając oczami. Dla niej nie liczyły się koneksje i dałaby szlaban nawet najlepszemu przyjacielowi, gdyby tylko przyłapała go na robieniu jakiejś głupoty. -Powiem Ci, że im bliżej mi do końca roku, tym ciężej mi tam wytrzymać. - Wyznała, przygotowując w tym czasie składniki. Mimo początkowych potknięć, wyraźnie wróciła na dobre tory, bo szło jej to dość sprawnie i prawidłowo.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Victoria zmarszczyła lekko brwi, z wyraźnym namysłem, zastanawiając się nad tą propozycją Irvette. Z perspektywy kadry profesorskiej zapewne takie pożegnanie nie byłoby niczym wielkim, w końcu rokrocznie pozwalali na to, by kolejne pokolenia opuszczały mury Hogwartu, mając nadzieję, że ich wychowankowie znajdą dla siebie miejsce w wielkim świecie. Brandon nie wiedziała, jak się do nich odnosili, jak na nich spoglądali, czy byli dla nich na tyle ważni, żeby faktycznie nauczyciele chcieli śledzić ich dalsze losy, czy cieszyli się, jeśli wspominał o nich Prorok albo gdy działo się coś podobnego. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia o wielu rzeczach i czasami wydawało jej się, że tego potwornie żałowała. To jednak nie miało w tej chwili znaczenia, gdy rozważała propozycję Ślizgonki, ostatecznie się z nią zgadzając. - Może w takim razie powinnyśmy zaproponować to dyrektor? - rzuciła swobodnie, uśmiechając się łagodnie, nim ostatecznie skończyła z rozciętym palcem, a Irvette rzuciła ostrzeżeniem, które wydawało się nad wyraz prawdopodobne i możliwe do osiągnięcia. Zupełnie, jakby krasnoludy zaszły jej już na tyle za skórę, że miała wielką ochotę się ich pozbyć. I prawdę mówiąc, Victorii wcale to nie dziwiło, bo naprawdę odnosiła wrażenie, że całe to gotowanie było jakieś szalone. Być może nie chcąc przebywać tutaj niepotrzebnie długo, wierząc, że mogą wybrać się po prostu na spacer, zabrała się do gotowania, a to szło jej wręcz bajecznie, zupełnie, jakby była do tego stworzona. Tak po prostu! - To też prawda. Niektórzy zostali prefektami, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Rozumiem, że czasami każdy z nas może się wygłupić, ale niektóre zachowania nie mogą zostać w żaden sposób pominięte - stwierdziła, kręcąc przy tej okazji głową, odnosząc wrażenie, że część prefektów bardziej chciała chwalić się plakietkami, niż czymś innym, o czym oczywiście wspomniała z namysłem, a potem spojrzała na Irvette. - Dorosłe życie wzywa? Masz jakieś konkretne plany?
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Irvette bardziej miała na myśli jakąś tradycję. Coś, co nadało by większej wagi wszystkim rocznikom opuszczającym mury zamku, a nie tylko jej klasie. Uważała, że na pewno uhonorowałoby to tak wiele lat, jakie poświęcali w murach placówki edukacyjnej, która dla większości jej wychowanków, była praktycznie domem. -Myślisz? Nie wiem, jaka jest. Nigdy z nią nie rozmawiałam bezpośrednio. - Przyznała, bo raczej Wang kontaktowała się listownie, jeśli nie przez pośrednictwo innych dydaktyków z Hogwartu, a Irvette nie należała do tych, którzy na siłę pchaliby się jej do gabinetu. Choć pewnie jakby się uparła, to by jej się to udało. -Nie mam pojęcia. Wiele decyzji podejmowanych w Hogwarcie jest dla mnie nielogiczna i niezrozumiała. Nie potrafię się tu odnaleźć. - Przyznała kręcąc głową. Nawet nie udawała, że zaaklimatyzowała się w szkole. Był to dla niej po prostu etap, który musiała przejść i liczyła na to, że zrobi to jak najszybciej i jak najbardziej sprawnie. -Moim celem jest przejęcie rodzinnego biznesu, ale do tego potrzebuję męża, a jak widzisz, tego jeszcze nie znalazłam. - Westchnęła krzywiąc się, po czym zamachała Victorii dłonią, na której widocznie nie było pierścionka zaręczynowego. Tak ją to rozproszyło, że zamiast Incendio użyła aż Aguamenti i zalała sobie całe stanowisko pracy. -Merde! - Zaklęła aż, biorąc się za osuszanie wszystkiego na około. Nie tak miało to wyjść. Zdecydowanie nie tak.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
- Jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz. Trudno mi powiedzieć, jaka jest naprawdę i czy byłaby skłonna z nami rozmawiać, ale to, co teraz robimy, też nie bardzo ma sens. Skoro jesteśmy prefektami, to chyba wolno nam o czymś rozmawiać z dyrektorem, prawda? - odpowiedziała z namysłem, nie do końca wiedząc, jak powinna ująć to, co miała w tej chwili na myśli. Miała jednak nadzieję, że Irvette zrozumie jej przesłanie i nie uzna tego za czcze gadanie bez pokrycia, które nie prowadziło w żadne sensowne miejsce. Zaraz też zamilkła, gdy usłyszała kolejne słowa dziewczyny, skupiając się na tym, co robiła z daniem, chociaż musiała przyznać, że właściwie nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co tworzyła. Bo czymś to, niewątpliwie, było, chociaż nie była w stanie powiedzieć czym dokładnie i chyba nawet nie zamierzała się nad tym zastanawiać. Prawdę mówiąc, miało to w tej chwili najmniejsze znaczenie, skoro Irvette powiedziała coś, co zdecydowanie zaczęło ją zastanawiać, powodując, że spojrzała na dziewczynę nieco inaczej. - Masz na myśli Hogwart, czy całą Wielką Brytanię? Jeśli to pierwsze, to możesz po prostu zostać tutaj i spróbować żyć na własny rachunek, zbudować coś całkowicie swojego, skoro w innym wypadku potrzebujesz męża, żeby uwierzono w to, jak wartościowa jesteś - zauważyła i nawet wzruszyła wdzięcznie ramionami, jasno pokazując, że ona nie zamierzała ulegać podobnym naciskom, czy presji. Victoria znała własną wartość i wiedziała, że podobnie było z Irvette, dlatego też uważała, że dziewczyna mogła i powinna pozwolić sobie na zbudowanie wszystkiego od zera, od własnego imienia, od własnych sił. Wiedziała, że czasami do czegoś podobnego było trzeba wiele odwagi, ale tego z całą pewnością prefekt ani trochę nie brakowało. Nic a nic.
+
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Ostatnio zmieniony przez Victoria Brandon dnia Nie Paź 08 2023, 10:10, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Przyznała Victorii rację. Jeśli prefekt naczelny nie mógł rozmawiać z dyrektorem, to kto inny miał do tego prawo? Nie, Wang zdecydowanie powinna być skłonna ich wysłuchać i Irv wyraziła swoje myśli w tym temacie na głos, ustalając z krukonką wspólny front i ewentualnie datę, kiedy mogłyby zapukać do drzwi jasnowidzącej Pani dyrektor. Żadna z nich chyba nie wiedziała, czym ta potrawa tak naprawdę miała być. Składniki i gary wołały o pomstę do nieba, a instrukcje od krasnoludów były tak spójne, że dziewczynom szło, jak szło. Irv skupiła się jednak na rozmowie z przyjaciółką, spychając gotowanie na dalszy plan. Naprawdę miło było jej spędzać czas z Victorią i ceniła sobie ich pogawędki do tego stopnia, że była skłonna wyznać jej prawdę na temat swojej przyszłości. -Obydwa, chociaż Hogwart zdecydowanie bardziej. - Rozwiała wątpliwości, doprowadzając do ładu swoje stanowisko pracy i szykując się do finałowego podania swoich wypocin. -To nie takie proste. Nie taki był plan. A poza tym, ja naprawdę kocham nasze cieplarnie. Jak mogłabym je porzucić? - Widać było, że nie jest to dla rudowłosej prosta sprawa. Po raz pierwszy natrafiła chyba na problem, którego nie była w stanie tak po prostu rozwiązać. Machnęła jednak ręką, dając znak, że nie jest to dobry moment, by rozwodzić się nad tym tematem, po czym wywaliła wszystko z gara byle jak na talerz i pokazała krasnalom. -Chodźmy. - Postanowiła uciec jak najdalej od tego miejsca licząc, że Brandon będzie jej towarzyszyć.
//zt x2
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
O tej porze roku nikt grilla nie robił, chociaż szklarnia stała otworem dla każdego, kto chciał trochę się ogrzać, a nawet zagotować sobie grzaniec na jednym ze stanowisk. Fakt, że miejsce to było mało oblegane idealnie Harmony odpowiadało. Prawda, zazwyczaj lubiła być wśród ludzi. Tylko… No tylko nie wtedy, kiedy coś zdecydowanie mogło wybuchnąć. Bindruny. Jej pięta Achillesa w dziedzinie run. Umiała z nich wszystko. Od czytania po zapisywanie, odpowiednie ich liczenie, pracę z nimi i na nich, rozszyfrowywanie ich znaczeń. Niestety, w bindrunach nie chodziło tylko o ich mądre zapisanie i połączenie, ale także uruchomienie zaklęciem. Zaklęciem. To nie była jej mocna strona i wykładała się za każdym razem na ostatnim punkcie, czyli uruchomieniu swojego zapisu właściwą inkantacją, dobrze poprowadzoną energią. Szczególnie, gdy jej własne dysponowanie takową wyglądało bardziej jak nieustanne jej wybuchy. Dlatego też niesamowicie się ucieszyła, kiedy okazało się, że Nico nie tylko mógł, ale i chciał jej pomóc we wspólnym rozpracowywaniu tej zagadki, jaką było właściwe posługiwanie się bindrunami. Z teorii wiedziała praktycznie wszystko, co zresztą na zeszłorocznym egzaminie zaowocowało oceną wybitną – o czym zresztą teraz świergotała Nicholasowi. - No i wiesz! Gdyby nie te zaklęcia… A już w ogóle transmutacja! Co to za dziedzina Mordredowska, tragedia! – niby się żaliła, ale jak na niech przystało, w żartach i ze śmiechem. Zdecydowanie robiąc sobie śmieszki z samej siebie niż faktycznie narzekając. – Same runy ogarniam, obiecuję, że nic nie wybuchnie ci na twarz! Słowo Gryfona! – wyszczerzyła się do niego, gdy weszli do szklarni. Od razu rozłożyła potrzebne im rzeczy. To, co mieli zrobić było dość proste. Zakląć runy w sukience takimi zaklęciami, by po dotknięciu jej we właściwym miejscu, kryształki, którymi była wysadzana, zmieniały kolory lub też zaczynały się świecić – do eksperymentu tego poświęciła swój stary strój konkursowy. Ona miała dobrać runy, on zaklęcia i razem zbudować ten przedmiot, by działał prawidłowo zaklęty.
Spoiler:
Zadanie jest proste, z każdym postem rzucamy 1k6. Harmony rzuca na powodzenie umiejscowienia i połączenia run, Nico rzuca na kompatybilność zaklęcia z celem i właściwe jego umieszczenie. Kiedy każde z nas osiągnie wynik 26 lub więcej - udaje nam się zakląć przedmiot właściwie.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas po wczorajszym upadku na lodowisku powinien pilnie udać się do uzdrowiciela, który zrobiłby z nadwyrężoną raną porządek. Powinien. Ale oczywiście wcale tego nie zrobił, oczyszczając ranę wedle zaleceń, smarując leczniczą maścią, zabezpieczając zaordynowanym okładem i obwiązując wyczarowanym bandażem. Na oko nie wyglądało to źle. A że Nicholas nie miał bladego pojęcia o uzdrawianiu, a w dodatku przechodził już przez gorsze uszkodzenia, to kompletnie się nie przejął krwawieniem. Nie było duże, po prostu zadziałały trochę za duże siły i musiało się zrosnąć jeszcze raz. Przeżyje. Mimo wszystko jednak miał dostatecznie dużo rozumu, by jednak pozwolić sobie na odpoczynek i faktycznie chwilowo zaprzestać treningów. Na dzień. Może dwa. Dlatego kiedy Harmony zaproponowała mu wspólne zaklinanie sukienki, nawet się ucieszył. - Hmmm, jesteś pewna, że już jej nie będziesz nosiła? - spytał, bo może na ubraniach się nie znał, ale kryształki już poruszyły jego artystyczne serce. Nie chciał, by zmarnowali kawał dobrej jubilerskiej roboty, więc miał opory przed wprowadzaniem modyfikacji. Na ubraniach za to znał się nieporównywalnie mniej. Nie znał się też jakoś super dobrze na runach, chociaż niezbędne do produkcji amuletów podstawy oczywiście posiadał. Postanowił, że poćwiczy sobie najpierw na jakimś osobnym kawałku materiału, mniej delikatnym, rzucanie zaklęcia odwracającego transmutację, ot, tak na wszelki wypadek, by wiedzieć, na ile mogą sobie pozwolić. - Exemplar. - powiedział, wyczarowując na zdjętym i rozłożonym szaliku elegancki, równiutki wzór znany Remce ze spiralnie zdobionych kolumn w Venetii. To było jego zaklęcie codziennego użytku, którym zrobił amulety, ale przede wszystkim którym tworzył nieprzecietną biżuterię. Teraz jednak zamierzał uczynić wzór jedynie materiałem do ćwiczeń dużo trudniejszego zaklęcia, którym doprowadzić zamierzał do jego zniknięcia. - Enutitatum! I oczywiście się udało. Nicholas już dostatecznie opanował transmutację, by móc robić takie rzeczy. Ot, po prostu chciał mieć pewność, że tak ładne ubranie nie dozna trwałego uszczerbku. A skoro już się udało, skierował różdżkę w stronę sukienki i niewerbalnie wyczarował na niej jedną runę, starając się zrobić to możliwie dyskretnie, w nierzucającym się w oczy miejscu. - No dobrze, możemy działać. To jakie runy chcesz tu zakląć?
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Na pewno, jest już na mnie za krótka, występowałam w niej lata temu – pewnie przy doszyciu dodatkowej warstwy spódniczki, wciąż mogłaby ją nosić, szczególnie, że robiła absolutnie wszystko, by zachować jak najmniejszą figurę, ale każdy sezon był nowym motywem i strojem, a ten już dawno odszedł w zapomnienie. – Można na niej śmiało ćwiczyć! – zapewniła raz jeszcze, samej otwierając podręcznik. Laurence zawsze dbał, by Remy znała runy, uczył ją ich tak, jak dzieci w podstawówce uczy się tabliczki mnożenia – nie ważne, o której godzinie nie zostałaby obudzona, zawsze miała umieć odpowiedzieć na pytanie z nimi związane. Mimo to nigdy nie wzgardziła wiedzą podręcznikową, każdy moment pracy nad runami uznając za ten dobry, do utrwalania sobie ich znaczenia. Na tym etapie książkę mogłaby wyrecytować, a i tak nigdy otwierania jej nie było jej mało. - No dobra… To może by tak wziąć Ehwaz, bo to runa, która bardzo lubi zmiany, dynamikę. No i Ehwaz najlepiej działa w grupie, więc gdyby nim zacząć tę sekwencję zaklinania… To będzie przekazanie dobrej energii dalej w runy. I skoro ona lubi zmiany, to połączmy ją ze wzrokiem. To będzie Laguz! – wyrecytowała pięknie, upewniając się jeszcze z podręcznikiem, że głupot nie plotła. – Gdy połączymy zmiany ze wzrokiem, które można by było czytać jako te przed oczami i zaklęłoby się je w materiale zaklęciem zmieniającym kolor, to chyba powinno zadziałać? – myślała na głos, rozrysowując te runy. Musiała znaleźć najlepszy sposób na ich połączenie ze sobą, więc na początku spisała je tylko w notatniku, w kilku różnych kombinacjach, starając się odczytać ich przesłanie, jakie niosły w różnych łączeniach. Największy sens miało wpisanie Laguza bezpośrednio w Ehwaz, gdzie główną myślą była zmiana, która dopiero miała być widoczna. - Okej, wpisuję! – rozrysowała dwie runy we właściwym ustawieniu na jednym z paneli sukienki. – Zapieczętujesz je zaklęciem na zmianę koloru? Czy chcesz może dodać jeszcze jakiś efekt?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Wiesz, akurat długość sukienki można bez problemu zmienić za pomocą transmutacji - ocenił Nico, przyglądając się krytycznie materiałowi. To naprawdę dało się zrobić i to wcale nie jakimś ogromnym nakładem pracy. - Zobacz. Rzucił niewerbalnie transmutacyjne zaklęcie Secare, bo wszędzie gdzie się dało omijał konieczność użycia słów. Niewerbalna magia dawała mu więcej satysfakcji, a z czasem stała się też dla niego bardziej naturalna niż tradycyjne czary. Ot, jego codzienność. Pod wpływem magii materiał sukienki wydłużył się, dowodząc prawdziwości słów Nico. - To zaklęcie Secare. Można nim wydłużać rękawy i tak dalej. Wprowadzać drobne modyfikacje. Ale jest też inne zaklęcie, które mogłoby tu pomóc. Sumptuariae Leges. Można nim całkowicie modyfikować strój, ale to już bardziej złożony proces i trzeba umieć sobie dokładnie wyobrazić efekt, który zamierzamy osiągnąć. Hmmm... Przyglądał się z uwagom przedmiotowi ich eksperymentów, dumając nad efektami, które dałoby się w nim zakląć. A jakby tak poszaleć trochę bardziej? - O, Laguz! Moja osobista faworytka wśród run. - powiedział z pogodnym spojrzeniem. Wszystko, co miało związek z wodą, było dla Nicholasa cenne. Nic więc dziwnego, że wodna runa przypadła mu szczególnie do serca. - Psidwaku, co sądzisz o tym, żeby zamiast samej Colovarii sprawić, by sukienka zmieniała się zupełnie? Jest jeszcze jedno zaklęcie, Absorptio, ono powoduje, że przedmiot wchłania inne zaklęcia. Mogłabyś to wypróbować w trakcie pokazów. Zaczynasz w jednej sukience, skaczesz, a kiedy kończysz Axel masz na sobie już coś zupełnie innego. To mogłoby być bardzo widowiskowe.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Nie odpuścisz, co? – zaśmiała się, choć sama musiała przyznać, że sukienka ta była przepięknym majstersztykiem pod względem szycia wszystkich tych kryształków. – No to słuchaj, możemy mieć umowę – powiedziała z pewnym siebie uśmiechem, gdy wyciągnęła do niego dłoń. – Jeżeli uda nam się zakląć ja tak, jak chcemy, będzie moją sukienką do gali pokazowych po zawodach, co ty na to? – zaproponowała. No i to by było na tyle z jej rozstawaniem się ze starymi strojami. Słuchała uważnie o zaklęciach, samej w głowie kombinując już, co mogła zrobić dalej, jak ożywiać kolejne panele z transmutacją Nico, żeby stworzyć z sukienki tej prawdziwy popis roku. Aż jej się oczy zaświeciły, gdy zaproponował jej, żeby zupełnie się transformowała. - Ale że tak… Całkowicie, całkowicie?! – wpatrywała się w niego równie wielkimi, co zafascynowanymi oczami, a jej uśmiech tylko rósł. – No bez jaj! Nie żartujesz?! Mógłby się wtedy zmienić cały wydźwięk układu i muzyka, nagle czymś przerwane… Dźwiękiem wystrzału zaklęcia? Ależ by to tworzyło historię dla publiki! – ekscytowała się tym coraz bardziej, zapatrując się w sukienkę. – Ale musiałoby to mieć dobre wsparcie od run… To było dość problematyczne, by runa właściwie działała z zaklęciem, by uruchamiała się odpowiednio. W tym wszystkim chodziło o dynamikę, miała się zmienić w skoku. - Tu by się przydała znowu runa odpowiadająca za zmiany, ale chyba jakaś inna… – kombinowała, szukając w głowie tej właściwej, powtarzając sobie wszystkie formułki jak tabliczkę mnożenia. – A gdyby tak Dagaz? Jest runą energetyczą, bardzo pozytywną, jest związana z żywiołem ognia, więc i energią i przemianą, no i sama w sobie oznacza też transformację! – z każdym kolejnym wypowiedzianym o niej słowie nakręcała się bardziej, bo i bardziej jej to całej tej układanki pasowała! – No dobra, i gdyby ją tak dać z Wunjo? Też jest bardzo pozytywna, może oznaczać sławę i powodzenia, jest bardzo radosna więc świetnie pójdzie w układzie z Dagazem, wzmacniając jego działanie i powinna pomóc ustabilizować zaklęcie – pokiwała samej sobie głową, przeglądając też podręcznik na dodatkowe potwierdzenie swojej teorii. – No i w to wpisany znów Laguz! – mówiąc ostatnie zdanie, już wzięła się za rozpracowywanie łączeń między runami, gdzie powinny się stykać, którą częścią, jak zbalansować ich wartość runiczną. Po kilku próbach wybrała ten najwłaściwszy układ. - Powinno być wystarczająco stabilne, by uruchomić je zaklęciem – powiedziała, wpisując rysunek na materiał.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholasowi oczy rozbłysły zadziornie, kiedy słuchał odpowiedzi Remci. - Wiesz, równie dobrze można ją transmutować w strój męski. Byłoby to bardzo nowoczesne i postępowe, gdybym kiedyś pojawił się na lodowisku w sukience młodszej kuzynki. - rzucił wesoło. - Ale oczywiście zanim dotrę do tego punktu, Ty zdążysz w niej wystąpić jeszcze dziesiątki razy. Te kryształki swarovskiego są olśniewające, nie powinny się zmarnować w naszych eksperymentach. To musi być udana próba, Rems. Możesz rozrysować te runy na pergaminie? Zrobimy projekt, zamiast ćwiczyć na obiekcie. Wtedy większa szansa, że nam się powiedzie. Nicholas był póki co miłośnikiem projektów. Jego szkicownik był coraz pełniejszy, a kartki z planami, wprawkami, czy rozrysowaniami amuletów czy elementów biżuterii często wysypywały mu się, tyle ich było. -Hmmm, sądzę, że do pokazu nie można zdawać się na los. Przemiana nie może być dziełem przypadku, a umysł w trakcie zawodów powinnaś mieć skoncentrowany na skoku, nie na wyobrażeniu sobie efektownego stroju. Degaz jest wymarzoną runą pod przemianę w feniksa. Rems, ta historia tworzy się sama. Początek w szarej sukience, strój udający popioły, a w trakcie potrójnego obrotu stajesz w płomieniach i rozwijasz skrzydła! Magicznych płomieniach, rzecz jasna, nic groźnego. Znów zaczął maltretować biedny szalik, rzucając zaklęcie wchłaniające, a następnie nowy, trudny do opanowania czar zmieniający całkowicie odzienie. Zaklęciem wzmocnił efekt, transmutujac na szaliku runę Dagaz, a potem wypróbował efekt. Elegancki, czarny, męski szalik pos wpływem dotkniecia zamienił się w... Boa z czerwonych piór. Nico skrzywił się z niesmakiem. - Chodziło mi o coś zdecydowanie innego. Właśnie po to są projekty i ćwiczenia. - skomentował kwaśno, kolejnym zaklęciem przywracając szal do pierwotnego stanu. - Dobrze, że przy okazji nie spłonął. To by dopiero było.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Interesujące podejście panie projektancie, bardzo nowatorskie – wyszczerzyła się do niego zadziornie, po czym, przybierając jeszcze bardziej lisią minę, dodała: - Za rok możemy przetestować, jak się będzie na tobie sprawować – i powiedziała to zupełnie serio, no, może nie o jego noszeniu za małej sukienki, ale tego, że za rok coś w podobie włożyć by mógł. Wiadomo, nie chodziło tu o wielkie zawody ani ćwiczenie potrójnych i poczwórnych skoków, a sam fakt, że mógłby gdzieś wystąpić, coś na lodzie zatańczyć od początku do końca. Z jego zaangażowaniem, atletycznością i wyczuciem byłoby to możliwe. Teraz jednak należało się skupić na sukience i, cóż tu dużo mówić, skupiała się bardzo. Gdy tylko o tej wizji opowiadał, wpadała w coraz to większy zachwyt, jak widać te miały się dziś nie kończyć, podobnie jak dobre pomysły. - Nico, ty geniuszu! – wykrzyknęła, wyrzucając w ekscytacji ręce do góry. – To będzie najlepsza exhibition gala w jakiej brałam udział! Idealny program na zamknięcie juniorskiej kariery… Albo… Albo dotrzymam ją w przyszłym roku aż do seniorskiej?! To by było wejście – rozmarzyła się tak bardzo, że w dywagacjach tych zapomniała o fakcie, że jeszcze trzeba było w to wszystko wpisać runy. No tak! Runy! Póki co szło jej gładko, wszystko zdawało się dobrze układać. W końcu musiały przyjść schodki w postaci dużo konkretniejszej, trudniejszej ale, co za tym szło, piękniejszej wizji. Jak to się mówiło, nic, co jest tego warte, nie przychodzi łatwo. Głowiła się więc srodze nad tym, jakie runy musiałaby połączyć ze sobą, żeby dać dobry przekaźnik, we właściwym momencie, do zmiany w feniksa. - Może… Może Fehu? – zapisała jej kształt w swoim notatniku, nie mając takiej pewności w jej właściwość, by nanieść ją na materiał. – Fehu jest runą ognia, a poza tym to generator energii. Więc, gdyby ten generator energii dać z… Dagazem? Który odpowiada za transformację, miałoby to chyba sens? – dopisała Dagaz, nie dając go jeszcze w kombinacji, a po prostu wynotowując to przyszłych prób. – I gdyby tak dopisać Raido? Raido jest ruchem w czasie i przestrzeni i zapewnia równowagę. Mogłaby wspomóc we właściwym wyzwoleniu zaklęcia? – kombinowała dalej, ale wciąż brakowało jej jakiegoś elementu. – Jakimi zaklęciami mógłbyś wywołać ten efekt feniksa? Wiem, że transmutacją, ale jaką konkretnie?
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas nie miał gotowej odpowiedzi, musiał się nad nią zastanowić. Zaczął więc w myślach przeglądać zaklęcia transmutacyjne, jakie kojarzył, a które mogłyby się im przydać w tym momencie. Zaczął też analizować je na głos. - Zaklęcie Priopriari wyczarowuje motywy, rzeźbienia, dodatki. Można je wykorzystać, ale wyłącznie jako zaklęcie pomocnicze, nie jako filar całego przedsięwzięcia. Swoją drogą, bardzo często używam go w pracy, zarówno jubilerskiej jak przy amuletach. Co dalej... Trudno było tak od ręki podać rozwiązanie, ale przecież transmutacja fascynowała Nicholasa i stanowiła kluczowy element jego zawodu. Rozkoszował się w niej, pasjonował się nią. Była dla niego czymś pośrednim między zaklęciami, które przychodziły mu równie naturalnie co oddychanie, a sztuką, w której rozmiłował się w minione wakacje. Transmutacja spajała wszystko w logiczną całość i łączyła magię z pracą twórczą. - Przy podobnej wielkości produktu i materiału doskonałym zaklęciem jest Abcivio. Ono transmutuje podobne sobie obiekty. To w miarę proste zaklęcie, bardzo praktyczne i sądzę, że tu byłoby kluczowe. - kontynuował, wkręcając się w temat coraz bardziej. Zaczął majstrować przy projekcie, dopisując zaklęcia przy skreślonych naprędce runach. Chodziło o schemat, szybkie odnotowanie myśli, nim umkną. - Fehu będzie dobre, ale wznieca prawdziwy ogień. Trzeba połączyć runę z zaklęciem. Frigidum Ignio transmutuje ogień tak, by nie czynił szkody. To będzie idealne zestawienie jeśli chodzi o efekt płomieni. No i Sumptuariae Leges, przemiana odzienia. Ale tu można się zastanowić które zaklęcie będzie bardziej skuteczne. To jest bardziej wyspecjalizowane, ale Abcivio jest prostrze. Przeładowanie magią też nie jest wskazane, amulety, na które nałoży się zbyt dużo magii stają się kruche. Trzeba czegoś naprawdę potężnego, żeby mógł pomieścić olbrzymie zapasy magii. Tu nie potrzebujemy oczywiście aż takich pojemności energetycznych, ale... Urwał, zdając sobie nagle sprawę, że zaczyna wchodzić w technikalia coraz mniej istotne dla sprawy. Spojrzał na Rems przepraszająco. - Wybacz, pewnie za dużo mówię o sprawach nieistotnych. Ale temat mnie ciekawi, zawsze chciałem umieć tworzyć i zaklinać przedmioty. Znaczy... Zawsze, czyli... Pobladł troszkę, czując jak jego umysł zbacza w niewłaściwą stronę. Rozmawiali o tym z magipsycholożką. Wyczuwał symptomy, musiał odpowiednio wcześnie zareagować zanim panika zacznie opanowywać jego umysł. Przymknął oczy i zaczął głęboko oddychać, na jakiś czas przestając przyswajać jakiekolwiek bodźce z zewnątrz. Teraz liczył się tylko rytmiczny oddech i spokój, który z powrotem zaczął go wypełniać. Nie walczył z duchem wiedźmy, który starał się przeszkodzić mu w spędzaniu czasu z kuzynką. Nie myślał wcale, po prostu pomijał jej istnienie, aż wreszcie czując się znów pewnie otworzył oczy i wrócił do tematu tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło. - Zaklinając przedmioty można stworzyć prawdziwe zjawiska magii i sztuki.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Za dużo?! No coś ty! Opowiadaj więcej! To bardzo ciekawe! – zachęciła go z tą szczenięcą energią w oczach, zupełnie jakby cały świat fascynował ją tak, jak kogoś, kto nigdy świata nie widział, choć przecież zjeździła go z rodzicami wzdłuż i wszerz. Nigdy nie brakowało jej tego ducha odkrywcy i teraz też chciała słuchać jak najwięcej, aktywnie wyczekując kolejnych opisów. Może i transmutacja była jej zdecydowanie nielubianą dziedziną, ale gdy ktoś opowiadał o swojej pasji z, cóż, pasją, nie dało się tym nie interesować! Zupełnie nagle temat stawał się fascynujący! Wycofała się jednak, gdy zobaczyła, że Nico ma z czymś problemy. Wyglądał jak wtedy, gdy pracowali nad uzdrawianiem i… Spanikował? Nie odzywała się. Nie wykonywała pochopnych ruchów. Pamiętała go z pokoju z Venetii i z nauki. To był podobny stan, choć teraz znacznie bardziej nad nim panował. Albo raczej walka z nim szła skutecznie. Nie chciała mu w niej przerywać. Czekała w bezruchu, gotowa zadziałać tylko wtedy, gdyby sam nie mógł sobie poradzić. Ale wrócił. Powitała go delikatnym, ciepłym uśmiechem. - Z tak artystyczną duszą i smykałką na pewno – skomplementowała go lekko, cały czas z promiennym wyrazem. – Naprawdę masz do tego talent, będę się do ciebie o stroje zgłaszać, ale najpierw… Serio chcę usłyszeć twoje przemyślenia. Pracujemy nad tym razem, to nasz projekt, prawda? – zerknęła na niego z entuzjazmem, łapiąc pióro i notatnik. – To z ogniem, Frigidum, tak? Myślę, że powinniśmy efekt samego unieszkodliwienia ognia zamknąć osobno od transformacji sukienki – wyjaśniła, pokazując mu, jak zaczyna rozrysowywać runy. – Runy mają swoje wartości, nie można ich wpisać zbyt dużo w łączenie, bo przekroczymy magiczną wartość i źle się to skończy, dosłownie może odbić w ciebie klątwę, a to ostatnie, co chce się dostać jeżdżąc! Wiem, już to przerabiałam! – oznajmiła z głośnym prychnięciem śmiechem, bo i owszem, teraz mogła się z tego chichrać… W kwietniu nie było jej tak wesoło. Ale smocze klątwy przeszły, zniknęły, a jej buty były w pełni naprawiona. Tak jak biodro, noga, mięśnie i ścięgna, choć nie ułatwiała im tej pracy. – Wtedy moglibyśmy zamknąć ogień Feho w Algizie, która jest runą spokoju i ochrony. W ten sposób wzniecony ogień nie powinien dotknąć materiału, a wybudzone nim zaklęcie, które powinno dobrze współpracować i z ogniem i z ochroną Algiza zaraz zmieni płomienie w zupełnie niegroźne. Co o tym sądzisz? – spytała, pokazując kilka wersji połączeń tych dwóch run, zaplanowanych w trakcie opowiadania. Przy tym zakreśliła w kółko najbardziej jej odpowiadającą, czyli runę Fehu faktycznie wpisaną w środek Algiza.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas się minimalnie speszył, więc nie kontynuował już z taką ekscytacją swojego monologu, ale i tak widać było, że temat go wciąż pociąga. Zaczął się bawić testowaniem połączeń run i zaklęć na szaliku, czując jak ogarniają go wątpliwości. Zmarszczył brwi, wyraźnie czymś zmartwiony. - A co jeśli to zły pomysł? Magia ognia bywa bardzo niestabilna. Jeśli coś pójdzie nie tak to skończysz z poważnymi poparzeniami. Trzeba to przetestować na tysiąc sposobów, zanim w ogóle pomyślimy o tym, żebyś to na siebie włożyła. - powiedział wreszcie z ogromną powagą. - Magia może być piękna, ale może też być niebezpieczna. A poza tym jedno nie wyklucza drugiego. I nie pił tu do wiedźmy. Ona nie była piękna, nie w jego rozumieniu. Była mroczna, przerażająca, znacznie starsza od niego, choć wzdragał się na samą myśl o tym jak bardzo. Nie potrzebował tych informacji. Musiał wrócić do tematu sukienki, a nie rozpraszać się kimś takim. A może po prostu robił się zmęczony? Koncentracja zaczęła mu siadać, myśli się rozjeżdżały, a do tego wszystkiego zaczął go boleć brzuch. Zdecydowanie powinien się wybrać do uzdrowiciela. Już wczoraj powinien. Ale tak bardzo nie chciał, żeby znów go tam zatrzymano! Potrząsnął głową, odpychając te myśli, a potem wrócił do obiektu badań. - Tak jak sama powiedziałaś, nie można wpisywać zbyt wielu run łacznie. Dlatego zaklęcie wydaje mi się bardziej adekwatnym rozwiazaniem. Frigidum Ignio to bezpieczna opcja, sądzę że dzięki temu uzyskamy kompromis. Ale do samej przemiany jednak potrzeba silniejszej magii niż Abscedo. To musi być precyzyjna przemiana w bardzo konkretny strój. Do rzucenia tego zaklęcia trzeba odtworzyć w umyśle bardzo precyzyjnie obraz efektu końcowego. Jeśli wszystko ma pójść bez zarzutu, przy rzucaniu zaklęcia powinienem mieć tak naprawdę przed oczyma model. Wtedy nie może być mowy o niedomówieniach. Nie znasz kogoś, kto umie projektować stroje i pomógłby opracować prototyp? Ktoś z wyczuciem, smakiem i znający się na temacie.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Zły? W życiu! Wystarczyło tylko jeden raz usłyszeć, żebym się w nim zakochała. To jest pomysł wybitny! Tylko po prostu skomplikowany – odpowiedziała na jednym tchu, zbyt zachwycona pomysłem na sukienkę i jej efekty, żeby teraz odpuszczać. W głowie już widziała jak na exhibition gali sunie po tafli jeziora, skacze i jej szary, stonowany strój transformuje się w feniksa! – Ale kto jak nie my, prawda? – spojrzała na niego szczenięcymi oczkami. – Po prostu zrobimy dużo prób na innych rzeczach, zanim wpiszemy je w sukienkę! Zdawała sobie sprawę, że igranie z ogniem było ryzykowne i że żywioł ten lubił być nieprzewidywalny. I dlatego tak bardzo do niej pasował! Dziki, zmienny, twórczy, nieposkromiony! Choć w swoich programach konkursowych była bardzo liryczną tancerką, na exhibition dawała swojej Seaverowej naturze wybrzmieć w pełni, a taki strój i odpowiedni do tego układ mogły tylko nadać jej ostrych barw. I to w sposób, jak nic innego. Więc rozpisywała te runy, starając się znaleźć ich najlepsze ustawienie i cały czas wracając do najprostszej opcji z Fehu w Algizie. Zdawała się ona najbezpieczniejsza, ogień otoczony ochroną wydawał jej się największym pewniakiem na brak wypadku, a jednak przeczucie kazało jej w tym grzebać dalej. - A gdyby tak… O RANY WIEM! – wykrzyknęła, natychmiast biorąc się za kreślenie właściwego wzoru. – Zaraz usiądę do tej transformacji sukienki, ale najpierw spójrz na ogień! Jasne, ochrona i ogień to dobre połączenie, ale nie zapiszę ich w sobie. Zrobimy to inaczej! – i na jego oczach zaczęła rysować, jednocześnie opowiadając. – Zaczniemy od Uruz. Służy do realizowania kreatywnych celów! Zaczniemy od tego! Opisując to jako zjawisko kreatywne, a nie dzikie. W dodatku Uruz dba o równowagę i balans w trakcie osiągania mocy! – z każdym kolejnym słowem i stawianą kreską ekscytowała się coraz bardziej, już niemalże podskakując w miejscu. – I to właśnie w Uruza wpiszemy połączenie Fehu jako ognia i Algiza jako ochrony! Będą ze sobą w artyzmie i balansie przy osiąganiu mocy! I wtedy użyjesz w nich tego zaklęcia! To powinno zadziałać! – i w końcu aż faktycznie odskoczyła, chichrając się w głos. Zaraz jednak odkaszlnęła, próbując się jakoś kontrolować, mimo że głupkowaty uśmiech cały czas wychodził jej na twarz. – Oczywiście i tak przetestujemy najpierw na czymś innym – obiecała, salutując mu teatralnie i z chichotem.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholasowi przeszło przez myśl, że powinien trochę bardziej przyłożyć się do run, bo zdecydowanie przysłużyłoby to się jego umiejętnościom w pracy tworcy amuletów. Teraz jednak skupiał się na transmutacyjnym aspekcie ich pracy, a chociaż szło mu to powoli i opornie, to jednak robił jakieś postępy. - Uruz brzmi obiecująco. Jeśli runy dadzą radę w takiej liczebności i jeszcze z zaklęciami, to uważam, że im wiecej zabezpieczeń, tym lepiej. Chociaż płonąca łyżwiarka z pewnością pozostałaby w pamięci tłumów jeszcze na długi, długi czas. A o tym, że tego nie chcemy, nawet nie trzeba wspominać. A właśnie to... - coś mu przyszło do głowy, więc zerknął na kuzynkę z miną świadczącą o nowym pomyśle. - Czy kojarzysz już taki przypadek z lodowiska? Płomienne efekty albo wypadki? Może warto poszukać czegoś na ten temat. Ja z kolei muszę przysiąść nad zaklinaniem magii w kryształkach. Zaklęcie wchłaniające nie może być rzucone osobno na każdy z nich. Muszą stanowić całość. Nie do końca wiem, jak to zrobić, a właściwie to przydałaby mi się ta wiedza również w pracy. Były zaklęcia, którymi mógł transmutować całe grupy obiektów. To nie tak, że musiał wynaleźć koło na nowo, ale jednak nakładanie wspólnego transmutacyjnego efektu na kilkaset kryształków jednocześnie, no, to już nosiło znamiona szaleństwa. Ale gdyby to się powiodło ileż rzeczy mógłby osiągnąć?! Już wyobrażał sobie śnieżną kolię migoczącą setką zaklętych cyrkoni... No, bo na diamenty w tak wielkim przedsięwzięciu jeszcze było za wcześnie w jego przypadku. - Psidwaku, dajesz się porwać pomysłom, a nie odpowiadasz na moje pytania. Wstrzymaj konie i się skup, jeśli rzeczywiście mamy zrobić tę sukienkę. Czy znasz kogoś, kto szyje? Projektuje? Albo po prostu zna się na ubraniach? Potrzebujemy prototypu naszego efektu transmutacyjnego.
+
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Ekscytowała się to mało powiedziane. Remy goniła za pomysłami, ideami i wizjami jakby od tego zależało jej życie. Gdy tylko coś ją zainspirowało, od razu pędziła w jego kierunku, by poznać to „coś” w całości, pełni i całkowitym zrozumieniu. To, czy jej się uda nie było dla niej kwestią czy tudzież jeśli, a kiedy. Teraz czuła, że byli bardzo blisko rozwiązania. Nie chodziło tu o finalny produkt, nawet zwyczajne sukienki potrzebowały kilku miesięcy pracy nad nimi, tylko fakt, że z tym, co już mieli, mogli zaczynać zabawę z prototypami. Brakowało jedynie kilku rozwiązań, pierwszych sposobów a stabilizację efektów transmutacji, tylko tyle dzieliło ich od podjęcia prób. Więc notowała zawzięcie, rozpisując różne układy runiczne jak i licząc ich wagę magiczną. Wszystko musiało zgadzać się w punkt. Każdy swój pomysł sprawdzała z podręcznikiem dla pewności, utrwalenia jakiejś wiedzy lub też jej przetestowania. Upewnienia się, że na pewno dobrze myślała. To nie było rzucanie zaklęć czy działanie na szybko, mogła mieć tu wątpliwości, te były nawet wskazane – prowadziły do większej dokładności. - Zdecydowanie wolałabym nie zostać zapamiętana jako spalona łyżwiarka – zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. To byłby koniec jej poważnej kariery w seniorach, zanim ta w ogóle miałaby się szansę zacząć. – Wytrzymają, jeżeli nie umieścimy ich w jednej linii, tylko osobnych, nie powinny się przeważyć – wytłumaczyła, dla pewności raz jeszcze sprawdzając swoje propozycje rozwiązania. – Z ogniem? Coś na pewno było, ale wydaje mi się, że na mniejszą skalę… Poszukam w gazetach, jeżeli ktoś zapłonął kiedyś na lodowisku, na pewno o tym pisali – wyszczerzyła się, wracając do pracy. Pozostała jeszcze kwestia całej sukienki. Jeżeli ogień utworzyliby osobnym efektem, a transformacje osobnym, jedynie nakładając je na siebie w czasie właściwym wyzwalaczem, wtedy sama część transformacji mogłaby być zamknięta w Dagazie właśnie – odpowiadającym za tę dziedzinę. Pomyślała też o Gebo dla wsparcia Dagazu, była to też pozytywna runa i w dodatku oznaczała wymianę. Wymiana sukienki na sukienkę poprzez transformację? Zapisała ten pomysł, od razu pod nim proponując kilka rozwiązań rozrysowania tych run. Wyglądało to jak dobra baza. Pewnie przedstawiłaby ten pomysł Nico, ale wyrwał ją z zamyślenia – objawiającego się u niej w chaotycznym i czym szybszym notowaniu, jakby ją coś nawet nie natchnęło, ale nawiedziło. Zdecydowanie jej mała postura nie pozwalała pomieścić całej tej ekscytacji. - Co? Jak? Ja? – aż podskoczyła znad notatek, w pierwszej chwili wpatrując się w niego pogubiona. Zaraz tę pierwszą konsternację zastąpił śmiech. – Ach! Tak! Rany! Przepraszam! Zamyśliłam się – zachichotała, odkładając na bok swoje notatki. Tym razem zamyśliła się na spokojnie i z niezbyt dużym zadowoleniem. – No jedną znam… Ale to nie jest najprostsza osoba do współpracy – skrzywiła się, w ogóle nie będąc pewną, czy powinna tak o niej mówić. To była siostra jej przyjaciółki! Najlepszej przyjaciółki! I w dodatku trochę też rodzina, jedną, dalszą linią, ale jednak krew nie woda. – Charlotte Brandon, starsza siostra Ani Brandon, mojej przyjaciółki – wyjaśniła z małym powątpiewaniem. – Zna się na modzie i szyciu, jest w tym świetna! Ale nie licz na łagodne traktowanie – zażartowała, zaraz też przybliżając temat damy prefekt.