C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Chcesz urządzić grilla ze znajomymi, a nie masz gdzie tego zrobić? Grillowa szklarnia jest na to idealnym miejscem! Pomieści wielu czarodziejów na raz, bo zapewnia kilka stanowisk zarówno z grillem jak i magicznymi kuchenkami. Kamienne blaty tworzą niemal korytarze w tym budynku, a pomiędzy nimi jak i nad nimi znajduje się wiele donic z roślinami, warzywami i owocami, z których można do woli korzystać w trakcie gotowania!
gotowanie:
Nauka gotowania
Bale to też jedzenie, a kto znałby się lepiej na celtyckim jadle, niż krasnoludy?! Pewnie kilka innych istot, ale to właśnie krasnoludy zgodziły się pomóc w tym zadaniu i odwiedzić Hogsmade. W trakcie przygotowań do Beltane planują oni specjalne, celtyckie menu, które musi zostać spróbowane i zaakceptowane. Każda pomoc przy szykowaniu menu degustacyjnego jest cenna, więc jeśli chcesz trochę pogotować i poduczyć się u mistrzów tej sztuki innego gatunku, to idealny moment!
Nauka gotowania obejmuje sześć etapów! Każdy z etapów obejmuje inną część przygotowania do gotowania jak i samego procesu! Przy każdym z etapów należy rzucić na wydarzenie w trakcie jego trwania, a na koniec wykonać rzut na to, jak ci poszło!
Miłej zabawy i powodzenia!
Etapy gotowania:
Garnki
Bez garnków ani rusz! Krasnoludy na wstępie tłumaczą, jaki komplet wyposażenia będzie wam potrzebny do rozpoczęcia gotowania i pokazują, gdzie możecie wszystkie te sprzęty znaleźć. Lepiej się pospieszcie z ich zgarnianiem, bo krasnoludy jak i inni czarodziejowie cały czas przychodzą po kolejne komplety!
Kostka (1k6) garnków:
1 Nie masz dzisiaj szczęścia! Wydawałoby się, że udało ci się zgarnąć komplet garnków bardzo szybko, ale nic bardziej mylnego. Gdy tylko zajmujesz stanowisko przy kuchni, okazuje się, że połowa z tych garnków ma wypalone dziury! Kto w ogóle taki sprzęt trzyma?! Chcesz się wrócić po nowe, ale kucharze oznajmiają, że czas zaczynać i już nie masz takiej możliwości. Powodzenia z gotowaniem na ograniczonym sprzęcie! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Brakuje ci jednego rozmiaru patelni i garnka, ale oprócz tego cały sprzęt zdaje się być skompletowany. Będziesz musiał trochę kreatywniej używać swoich zasobów, ale nie powinieneś mieć większych problemów z nadążeniem za grupą.
3 Czy to rdza? Nie, gorzej, to pozostałości po poprzednim gotowaniu, zaschnięte na garach, obrzydlistwo! Lepiej szybko umyj swój sprzęt, nim zaczniesz gotowanie! Rzuć kostką k6. Liczba parzysta oznacza, że sprawnie wykonałeś zadanie, w dodatku czujesz się teraz jak w prawdziwej kuchennej gorączce i to w dodatku w pełni na nią przygotowany! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz lepszy wynik! Liczba nieparzysta - było to dla ciebie naprawdę obrzydliwe, resztki jedzenia były lepkie i jakoś tak dziwnie pachniały... To nie to, na co się pisałeś, zupełnie tracisz swoje skupienie! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz gorszy wynik! Cecha silna psycha - automatyczne powodzenie. Cecha słaba psycha - automatyczne niepowodzenie.
4 Skompletowałeś wszystkie garnki, gratulacje! Tylko idąc z nimi potykasz się o coś i wszystkie rozrzucasz po sali z ogromnym hukiem! Lepiej je wszystkie pozbieraj, bo kucharz patrzy już na ciebie z naglącym i zdecydowanie niezadowolonym wzrokiem.
5 Nic nadzwyczajnego, udało ci się skompletować cały zestaw. Nie jest on najlepszej jakości ani pierwszej młodości, widać na nim ślady użytkowania, ale jest cały i sprawny.
6 Czyżby to był... Tak! Zupełnie nowy i nieużywany jeszcze ani razu komplet garnków! Nawet ma jeszcze przyklejoną cenę! To się nazywa szczęście, a o ile przyjemniej będzie gotować w takich nówkach sztukach! (+5pkt do końcowego wyniku)
Produkty
Kiedy macie już garnki, krasnoludy zapraszają was do swojej spiżarni! Mały namiot z wąskim wejściem okazuje się całym, ogromnym pomieszczeniem, po brzegi wypełnionym składnikami, o których nawet nie mieliście pojęcia, że istnieją! Czas start, trzeba zebrać wszystkie produkty, póki inni wam ich nie zwinęli sprzed nosa!
Kostka (1k6) produktów:
1 No masz ci los! Wydawało ci się, że składniki, które brałeś są świeże, ale musiałeś łapać je w biegu i bez dokładnego przyjrzenia się, bo połowa z nich jest po prostu zgnita! Czy krasnoludy w ogóle przestrzegają jakiś zasad porządku lub sanepidu? Może lepiej się o to nie pytać, już i tak będziesz mieć niezły problem z okrojoną ilością produktów. Zdaj się na kreatywność, przyda ci się! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jakie miłe te krasnoludy! Miałeś problem ze znalezieniem paru rzeczy, a tu kucharze postanowili się zlitować i ci je podać, dzięki czemu masz czas ułożyć sobie wszystkie produkty na blacie! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
3 Ależ ty masz dziurawe ręce! Idziesz z produktami i co chwilę jakiś gubisz na ziemię! Rzuć k6 i dodaj do niej +2, wynik rzutu pokazuje, ile razy musiałeś się wracać i podnosić upuszczone produkty. Jeżeli wynik przekroczył 5 upuszczeń, masz mało czasu na przygotowanie, w kolejnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz gorszy scenariusz.
4 Chociaż chaos w spiżarni panował duży, udało ci się zgarnąć wszystko to, co chciałeś! Może musiałeś zrobić to trochę wolniej od reszty, żeby się nie pogubić, ale dzięki metodycznemu wybieraniu, masz wszystko z listy. Teraz tylko pospiesz się w biegu do stanowiska, bo już zaczynają!
5 Masz wrażenie, że niby masz wszystko, ale niczego wystarczająco. To za mało o jedną marchewkę, to zbyt lekko w ręce trzymając mięso. Nic strasznego, ale będziesz musiał robić trochę mniejsze porcje.
6 Czy to świeża dostawa? Akurat kiedy zbierasz produkty, kilku krasnoludów weszło z nowymi zakupami i aż pachną świeżością, widząc, jak im się przyglądasz, uśmiechają się do ciebie i oferują wybranie nowiutkich składników. Ależ to będzie pyszne! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przyprawy
Nie ma gotowania bez przypraw! To one dodają smaku i wyrazu wszystkim potrawom! Dlatego też tak ważnym jest, by dobrać je odpowiednio do gotowanego dania. Nie będzie to jednak tak proste, skoro macie się uczyć, krasnoludy was nauczą! Stawiają przed wami dwadzieścia worków z przyprawami i każą wybrać sześć konkretnych po ich smaku i zapachu. Powodzenia!
Kostka (1k6) przypraw:
1 Na tym etapie trudno uwierzyć, że rozpoznajesz smak soli od cukru! Nie rozpoznałeś żadnej z przypraw, a po daniu ci szansy na poprawkę, udało ci się znaleźć tylko jedną właściwą. Pozostaje już tylko liczyć na szczęście, bo to na pewno nie będą smaki, jakie krasnoludy chcieli uzyskać! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Nie rozpoznałeś wszystkich potrzebnych przypraw, masz cztery z sześciu właściwych. Pewnie potrawa nie wyjdzie perfekcyjna, ale smak powinna mieć zbliżony!
3 Czyżby to stres cię zjadł? Trochę się pogubiłeś i zaczynasz nazywać wszystkie inne przyprawy, tylko nie te, które krasnoludy chcieli, żebyś nazwał. Muszą być jednak w dobrym humorze, albo faktycznie docenili twoją wiedzę, bo sami dali ci właściwy zestaw przypraw. W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
4 Wybrałeś wszystkie przyprawy poprawnie! Tylko przy tym wszystkim tak mocno nawdychałeś się przypraw, że świdruje cię od nich w nosie i cały czas kichasz. Są dwa problemy, pierwszy taki, że trochę to niehigieniczne, ale masz wrażenie, że na to krasnoludowie machną ręką. Ten gorszy problem to to, że przez chwilę nie będziesz czuć żadnych zapachów przez to świdrowanie, a co za tym idzie i zmysł smaku będzie trochę gorszy. W następnym etapie rzuć podwójnie kostka i wybierz gorszy scenariusz!
5 Trochę sam wiedziałeś, trochę ktoś ci musiał coś podpowiedzieć, ktoś cię szturchnąć, ale koniec końców dobrałeś pięć z sześciu właściwych przypraw. Osiągnięcie właściwego smaku nie powinno stanowić problemu!
6 Perfekcyjnie odgadujesz wszystkie przyprawy! Czy to twoja kuchenna wiedza, a może po prostu znajome smaki? Albo zwyczajne szczęście? Krasnoludy nigdy się nie dowiedzą, ty za to masz pełen zestaw przypraw, a że wybrałeś go tak sprawnie, kucharz miał czas co nieco podpowiedzieć ci o ich używaniu jeszcze zanim gotowanie się zaczęło! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przygotowanie produktów
Zanim gotowanie w ogóle się zacznie, wszystkie produkty trzeba wcześniej przygotować! Wszelkie obieranie, krojenie, rozbieranie i mycie ma miejsce właśnie teraz, by później, z gotowymi do pracy produktami, móc w spokoju skupić się na samym procesie gotowania!
Kostka (1k6) przygotowanie produktów:
1 Gdybyś powiedział krasnoludom, że nigdy sam nie obrałeś sobie jabłka, uwierzyliby ci bez mrugnięcia okiem. Kucharz już kilka razy chciał interweniować, bojąc się, że zrobisz sobie krzywdę nie tylko sobie, ale i komuś tym nożem! Czy faktycznie tak kiepski z ciebie kuchcik, czy może to kwestia dnia? Krasnoludy nie mają zamiaru pytać, załamując nad tobą ręce. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci wszystko powoli, ale za to jak dokładnie! Może i krasnoludy co chwila cię pospieszają, ale ty się dobrze bawisz i wyluzowujesz przy tych monotonnych zadaniach.
3 Nie szło ci najgorzej, dopóki nie chciałeś pokroić bardzo twardego warzywa, bardzo nieodpowiednim nożem. Tak oto trafiliśmy tutaj, ty z rozciętym, krwawiącym mocno palcem i krasnoludzi, starający się jak najszybciej powstrzymać krwawienie. Koniec końców nic strasznego się nie stało, ale teraz musisz się pospieszyć, żeby nadrobić w krojeniu za innymi!
4 Czujesz się swobodnie ze swoimi produktami i ich obróbka idzie ci bardzo sprawnie. Nawet z łatwością przychodzi ci skupienie się na rozmowie w trakcie.
5 Czy ktoś tutaj ostrzy noże? Kilka przy twoim stanowisku wydaje się być strasznie tępymi. Dasz radę przygotować wszystkie produkty, ale kosztem jakiego zdenerwowania!
6 Noże przy twoim stanowisku do przyjemność do pracy! A i ty sam uważnie i szybko podążasz za instrukcjami kucharzy. Wyglądasz tak, jakbyś miał doświadczenie w tym biznesie, spokój, opanowanie i bardzo sprawne ręce. Oby tak dalej! (+5pkt do końcowego wyniku)
Gotowanie
Kiedy sprzęt jest dobrany, produkty przygotowane a przyprawy już czekają, czas odpalać ogień i zaczynać gotowanie!
Kostka (1k6) gotowania:
1 Różdżka dzisiaj naprawdę nie chce z tobą współpracować! Tam, gdzie masz tylko rozpalić lekki ogień, ty wzniecasz pożary. Tak, gdy masz coś zamieszać, różdżka zmienia łyżkę w prawdziwą maszynę miksującą. Czysty chaos! I chyba nie trzeba mówić, że potrawy na tym cierpią! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci nie najgorzej! Może gdyby krasnoludy wolniej tłumaczyły, byłoby i ponadprzeciętnie! Niestety nie wyłapujesz wszystkich mistrzowskich tricków, więc jest po prostu bardzo poprawnie.
3 Jak to się stało, że zamiast ognia pod garnkami wyczarowałeś aquamenti? Tego nikt nie wie, ale właśnie zalałeś swoje stanowisko wodą! Lepiej wszystko szybko powycieraj, żebyś mógł rozpalić ogień! Niestety, przy tym całym zamieszaniu umyka ci parę kroków z gotowania i musisz być kreatywny!
4 Dajesz radę! A nawet więcej, wyrabiasz się za krasnoludami i to śpiewająco! Gotująco?! Jak zwał tak zwał, liczy się to, że wszystko ma dla ciebie sens i nawet, jak musisz się nad czymś dłużej zastanowić, to zaraz doganiasz do prowadzącego w etapie gotowania! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj lepszy scenariusz!
5 Chwila nieuwagi... Wystarczyła tylko chwila nieuwagi i przypalasz jedną z części potrawy! Nie jest to jeszcze węgiel ale... Zdecydowanie nie jest to złoty kolor, jaki powinien mieć i nawet czuć, jak poszedł siwy dym od jego przypalenia. Nie masz czasu zaczynać odnowa, będzie trzeba wymyślić coś z tym, co "ugotowałeś". W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj gorszy scenariusz!
6 Urodzony z ciebie kucharz! Jednym uchem słuchasz prowadzącego, drugim bulgotania! Jesteś w stanie skupić się na tym, co szef pokazuje, a twoje ręce jakby bezwiednie wszystko powtarzają! Nawet jeżeli kosztuje cię to trochę wysiłku, zupełnie tego nie widać, wyglądasz, jakbyś był w kucharskim transie, a wszystkie twoje potrawy wychodzą perfekcyjnie! (+5pkt do końcowego wyniku)
Plating - dekorowanie potrawy
Kiedy wszystkie części składowe potrawy są gotowe, czas je wyłożyć na talerz. Prezentacja dania wszak też musi być nienaganna! Najpierw je się oczami, a na balu musi być pięknie!
Kostka (1k6) platingu:
1 Szczęście czy skupienie, nie ważne, nie było po twoje stronie! Gdy chcesz sięgnąć po jeszcze jedną rzecz, w iście filmowym stylu strącasz talerz ze swoją potrawą na podłogę! Coś się da z niej uratować, ale wygląda bardziej jak podeptana babka z piasku, niż dzieło sztuki. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jest to twór z kategorii bliżej niezrozumiałej sztuki nowoczesnej niż klasycznego piękna... Możliwe, że miałeś swoją wizję, ale krasnoludy na pewno jej nie rozumieją i każą ci to redekorować.
3 Trochę jadalnych kwiatków, trochę magii i trzy razy poprawione kropelki sosu dalej udaje ci się zyskać aprobatę krasnoludów. Danie wygląda i pięknie i smakowicie, dobra robota!
4 Z początku krasnoludy nie rozumiały twojej wizji przystrajania, gdy jednak im ją wytłumaczyłeś, pokiwali głową z uznaniem. Raczej nie będą zmieniać docelowego wyglądu potrawy, ale w drodze wyjątku twoja może tak wyglądać!
5 Chciałeś bardzo ostrożnie ułożyć ostatnią ozdobę. Powoli, jak najbliżej, żeby jej niekontrolowanie nie upuścić... No i wsadziłeś rękę w potrawę, robiąc krater w swojej kreacji. Dajesz radę to odratować, ale już nie wygląda tak elegancko.
6 Nie dość, że kucharz to jeszcze artysta! To, jak estetycznie udało ci się ułożyć potrawę razem z ozdobami jest chyba w stanie opisać tylko fakt, że krasnoludy wprowadzają poprawki do swoich planów na przystrojenie talerza, przyznając, że twój dużo lepiej oddaje ducha Beltane! (+5pkt do końcowego wyniku)
Na zakończenie każdy powinien rzucić kostką k100. Jeżeli wynik rzutu wyniesie 90 lub więcej, krasnoludy widzą w tobie potencjał, na prawdziwego kucharza! Proponują, żebyś został po wszystkim przy stanowisku, a zdradzą ci specjalny przepis na krasnoludzki kociołek! Zdobywasz jednorazowy przerzut na balu Beltane!
Modyfikatory do rzutu k100:
+ i - tyle, ile wyszło w kostkach na wszystkich sześciu etapach. + 10pkt za 10 punktów kuferkowych w magicznym gotowaniu i +5 pkt za każde 10 następnych. + 5pkt za bycie nową postacią. + 10pkt za cechę świetne zewnętrzne oko spostrzegawczość. + 10pkt za cechę metabolizm eliksowara. - 10pkt za cechę wiecznie struty. - 10pkt za cechę tykająca łajnobomba
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Bale to też jedzenie, a kto znałby się lepiej na celtyckim jadle, niż krasnoludy?! Pewnie kilka innych istot, ale to właśnie krasnoludy zgodziły się pomóc w tym zadaniu i odwiedzić Hogsmade. W trakcie przygotowań do Beltane planują oni specjalne, celtyckie menu, które musi zostać spróbowane i zaakceptowane. Każda pomoc przy szykowaniu menu degustacyjnego jest cenna, więc jeśli chcesz trochę pogotować i poduczyć się u mistrzów tej sztuki innego gatunku, to idealny moment!
Nauka gotowania obejmuje sześć etapów! Każdy z etapów obejmuje inną część przygotowania do gotowania jak i samego procesu! Przy każdym z etapów należy rzucić na wydarzenie w trakcie jego trwania, a na koniec wykonać rzut na to, jak ci poszło!
Miłej zabawy i powodzenia!
Etapy gotowania:
Garnki
Bez garnków ani rusz! Krasnoludy na wstępie tłumaczą, jaki komplet wyposażenia będzie wam potrzebny do rozpoczęcia gotowania i pokazują, gdzie możecie wszystkie te sprzęty znaleźć. Lepiej się pospieszcie z ich zgarnianiem, bo krasnoludy jak i inni czarodziejowie cały czas przychodzą po kolejne komplety!
Kostka (1k6) garnków:
1 Nie masz dzisiaj szczęścia! Wydawałoby się, że udało ci się zgarnąć komplet garnków bardzo szybko, ale nic bardziej mylnego. Gdy tylko zajmujesz stanowisko przy kuchni, okazuje się, że połowa z tych garnków ma wypalone dziury! Kto w ogóle taki sprzęt trzyma?! Chcesz się wrócić po nowe, ale kucharze oznajmiają, że czas zaczynać i już nie masz takiej możliwości. Powodzenia z gotowaniem na ograniczonym sprzęcie! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Brakuje ci jednego rozmiaru patelni i garnka, ale oprócz tego cały sprzęt zdaje się być skompletowany. Będziesz musiał trochę kreatywniej używać swoich zasobów, ale nie powinieneś mieć większych problemów z nadążeniem za grupą.
3 Czy to rdza? Nie, gorzej, to pozostałości po poprzednim gotowaniu, zaschnięte na garach, obrzydlistwo! Lepiej szybko umyj swój sprzęt, nim zaczniesz gotowanie! Rzuć kostką k6. Liczba parzysta oznacza, że sprawnie wykonałeś zadanie, w dodatku czujesz się teraz jak w prawdziwej kuchennej gorączce i to w dodatku w pełni na nią przygotowany! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz lepszy wynik! Liczba nieparzysta - było to dla ciebie naprawdę obrzydliwe, resztki jedzenia były lepkie i jakoś tak dziwnie pachniały... To nie to, na co się pisałeś, zupełnie tracisz swoje skupienie! W następnym etapie rzuć dwiema kośćmi i wybierz gorszy wynik! Cecha silna psycha - automatyczne powodzenie. Cecha słaba psycha - automatyczne niepowodzenie.
4 Skompletowałeś wszystkie garnki, gratulacje! Tylko idąc z nimi potykasz się o coś i wszystkie rozrzucasz po sali z ogromnym hukiem! Lepiej je wszystkie pozbieraj, bo kucharz patrzy już na ciebie z naglącym i zdecydowanie niezadowolonym wzrokiem.
5 Nic nadzwyczajnego, udało ci się skompletować cały zestaw. Nie jest on najlepszej jakości ani pierwszej młodości, widać na nim ślady użytkowania, ale jest cały i sprawny.
6 Czyżby to był... Tak! Zupełnie nowy i nieużywany jeszcze ani razu komplet garnków! Nawet ma jeszcze przyklejoną cenę! To się nazywa szczęście, a o ile przyjemniej będzie gotować w takich nówkach sztukach! (+5pkt do końcowego wyniku)
Produkty
Kiedy macie już garnki, krasnoludy zapraszają was do swojej spiżarni! Mały namiot z wąskim wejściem okazuje się całym, ogromnym pomieszczeniem, po brzegi wypełnionym składnikami, o których nawet nie mieliście pojęcia, że istnieją! Czas start, trzeba zebrać wszystkie produkty, póki inni wam ich nie zwinęli sprzed nosa!
Kostka (1k6) produktów:
1 No masz ci los! Wydawało ci się, że składniki, które brałeś są świeże, ale musiałeś łapać je w biegu i bez dokładnego przyjrzenia się, bo połowa z nich jest po prostu zgnita! Czy krasnoludy w ogóle przestrzegają jakiś zasad porządku lub sanepidu? Może lepiej się o to nie pytać, już i tak będziesz mieć niezły problem z okrojoną ilością produktów. Zdaj się na kreatywność, przyda ci się! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jakie miłe te krasnoludy! Miałeś problem ze znalezieniem paru rzeczy, a tu kucharze postanowili się zlitować i ci je podać, dzięki czemu masz czas ułożyć sobie wszystkie produkty na blacie! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
3 Ależ ty masz dziurawe ręce! Idziesz z produktami i co chwilę jakiś gubisz na ziemię! Rzuć k6 i dodaj do niej +2, wynik rzutu pokazuje, ile razy musiałeś się wracać i podnosić upuszczone produkty. Jeżeli wynik przekroczył 5 upuszczeń, masz mało czasu na przygotowanie, w kolejnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz gorszy scenariusz.
4 Chociaż chaos w spiżarni panował duży, udało ci się zgarnąć wszystko to, co chciałeś! Może musiałeś zrobić to trochę wolniej od reszty, żeby się nie pogubić, ale dzięki metodycznemu wybieraniu, masz wszystko z listy. Teraz tylko pospiesz się w biegu do stanowiska, bo już zaczynają!
5 Masz wrażenie, że niby masz wszystko, ale niczego wystarczająco. To za mało o jedną marchewkę, to zbyt lekko w ręce trzymając mięso. Nic strasznego, ale będziesz musiał robić trochę mniejsze porcje.
6 Czy to świeża dostawa? Akurat kiedy zbierasz produkty, kilku krasnoludów weszło z nowymi zakupami i aż pachną świeżością, widząc, jak im się przyglądasz, uśmiechają się do ciebie i oferują wybranie nowiutkich składników. Ależ to będzie pyszne! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przyprawy
Nie ma gotowania bez przypraw! To one dodają smaku i wyrazu wszystkim potrawom! Dlatego też tak ważnym jest, by dobrać je odpowiednio do gotowanego dania. Nie będzie to jednak tak proste, skoro macie się uczyć, krasnoludy was nauczą! Stawiają przed wami dwadzieścia worków z przyprawami i każą wybrać sześć konkretnych po ich smaku i zapachu. Powodzenia!
Kostka (1k6) przypraw:
1 Na tym etapie trudno uwierzyć, że rozpoznajesz smak soli od cukru! Nie rozpoznałeś żadnej z przypraw, a po daniu ci szansy na poprawkę, udało ci się znaleźć tylko jedną właściwą. Pozostaje już tylko liczyć na szczęście, bo to na pewno nie będą smaki, jakie krasnoludy chcieli uzyskać! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Nie rozpoznałeś wszystkich potrzebnych przypraw, masz cztery z sześciu właściwych. Pewnie potrawa nie wyjdzie perfekcyjna, ale smak powinna mieć zbliżony!
3 Czyżby to stres cię zjadł? Trochę się pogubiłeś i zaczynasz nazywać wszystkie inne przyprawy, tylko nie te, które krasnoludy chcieli, żebyś nazwał. Muszą być jednak w dobrym humorze, albo faktycznie docenili twoją wiedzę, bo sami dali ci właściwy zestaw przypraw. W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i wybierz lepszy scenariusz!
4 Wybrałeś wszystkie przyprawy poprawnie! Tylko przy tym wszystkim tak mocno nawdychałeś się przypraw, że świdruje cię od nich w nosie i cały czas kichasz. Są dwa problemy, pierwszy taki, że trochę to niehigieniczne, ale masz wrażenie, że na to krasnoludowie machną ręką. Ten gorszy problem to to, że przez chwilę nie będziesz czuć żadnych zapachów przez to świdrowanie, a co za tym idzie i zmysł smaku będzie trochę gorszy. W następnym etapie rzuć podwójnie kostka i wybierz gorszy scenariusz!
5 Trochę sam wiedziałeś, trochę ktoś ci musiał coś podpowiedzieć, ktoś cię szturchnąć, ale koniec końców dobrałeś pięć z sześciu właściwych przypraw. Osiągnięcie właściwego smaku nie powinno stanowić problemu!
6 Perfekcyjnie odgadujesz wszystkie przyprawy! Czy to twoja kuchenna wiedza, a może po prostu znajome smaki? Albo zwyczajne szczęście? Krasnoludy nigdy się nie dowiedzą, ty za to masz pełen zestaw przypraw, a że wybrałeś go tak sprawnie, kucharz miał czas co nieco podpowiedzieć ci o ich używaniu jeszcze zanim gotowanie się zaczęło! (+5pkt do końcowego wyniku)
Przygotowanie produktów
Zanim gotowanie w ogóle się zacznie, wszystkie produkty trzeba wcześniej przygotować! Wszelkie obieranie, krojenie, rozbieranie i mycie ma miejsce właśnie teraz, by później, z gotowymi do pracy produktami, móc w spokoju skupić się na samym procesie gotowania!
Kostka (1k6) przygotowanie produktów:
1 Gdybyś powiedział krasnoludom, że nigdy sam nie obrałeś sobie jabłka, uwierzyliby ci bez mrugnięcia okiem. Kucharz już kilka razy chciał interweniować, bojąc się, że zrobisz sobie krzywdę nie tylko sobie, ale i komuś tym nożem! Czy faktycznie tak kiepski z ciebie kuchcik, czy może to kwestia dnia? Krasnoludy nie mają zamiaru pytać, załamując nad tobą ręce. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci wszystko powoli, ale za to jak dokładnie! Może i krasnoludy co chwila cię pospieszają, ale ty się dobrze bawisz i wyluzowujesz przy tych monotonnych zadaniach.
3 Nie szło ci najgorzej, dopóki nie chciałeś pokroić bardzo twardego warzywa, bardzo nieodpowiednim nożem. Tak oto trafiliśmy tutaj, ty z rozciętym, krwawiącym mocno palcem i krasnoludzi, starający się jak najszybciej powstrzymać krwawienie. Koniec końców nic strasznego się nie stało, ale teraz musisz się pospieszyć, żeby nadrobić w krojeniu za innymi!
4 Czujesz się swobodnie ze swoimi produktami i ich obróbka idzie ci bardzo sprawnie. Nawet z łatwością przychodzi ci skupienie się na rozmowie w trakcie.
5 Czy ktoś tutaj ostrzy noże? Kilka przy twoim stanowisku wydaje się być strasznie tępymi. Dasz radę przygotować wszystkie produkty, ale kosztem jakiego zdenerwowania!
6 Noże przy twoim stanowisku do przyjemność do pracy! A i ty sam uważnie i szybko podążasz za instrukcjami kucharzy. Wyglądasz tak, jakbyś miał doświadczenie w tym biznesie, spokój, opanowanie i bardzo sprawne ręce. Oby tak dalej! (+5pkt do końcowego wyniku)
Gotowanie
Kiedy sprzęt jest dobrany, produkty przygotowane a przyprawy już czekają, czas odpalać ogień i zaczynać gotowanie!
Kostka (1k6) gotowania:
1 Różdżka dzisiaj naprawdę nie chce z tobą współpracować! Tam, gdzie masz tylko rozpalić lekki ogień, ty wzniecasz pożary. Tak, gdy masz coś zamieszać, różdżka zmienia łyżkę w prawdziwą maszynę miksującą. Czysty chaos! I chyba nie trzeba mówić, że potrawy na tym cierpią! (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Idzie ci nie najgorzej! Może gdyby krasnoludy wolniej tłumaczyły, byłoby i ponadprzeciętnie! Niestety nie wyłapujesz wszystkich mistrzowskich tricków, więc jest po prostu bardzo poprawnie.
3 Jak to się stało, że zamiast ognia pod garnkami wyczarowałeś aquamenti? Tego nikt nie wie, ale właśnie zalałeś swoje stanowisko wodą! Lepiej wszystko szybko powycieraj, żebyś mógł rozpalić ogień! Niestety, przy tym całym zamieszaniu umyka ci parę kroków z gotowania i musisz być kreatywny!
4 Dajesz radę! A nawet więcej, wyrabiasz się za krasnoludami i to śpiewająco! Gotująco?! Jak zwał tak zwał, liczy się to, że wszystko ma dla ciebie sens i nawet, jak musisz się nad czymś dłużej zastanowić, to zaraz doganiasz do prowadzącego w etapie gotowania! W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj lepszy scenariusz!
5 Chwila nieuwagi... Wystarczyła tylko chwila nieuwagi i przypalasz jedną z części potrawy! Nie jest to jeszcze węgiel ale... Zdecydowanie nie jest to złoty kolor, jaki powinien mieć i nawet czuć, jak poszedł siwy dym od jego przypalenia. Nie masz czasu zaczynać odnowa, będzie trzeba wymyślić coś z tym, co "ugotowałeś". W następnym etapie rzuć podwójnie kostką i rozegraj gorszy scenariusz!
6 Urodzony z ciebie kucharz! Jednym uchem słuchasz prowadzącego, drugim bulgotania! Jesteś w stanie skupić się na tym, co szef pokazuje, a twoje ręce jakby bezwiednie wszystko powtarzają! Nawet jeżeli kosztuje cię to trochę wysiłku, zupełnie tego nie widać, wyglądasz, jakbyś był w kucharskim transie, a wszystkie twoje potrawy wychodzą perfekcyjnie! (+5pkt do końcowego wyniku)
Plating - dekorowanie potrawy
Kiedy wszystkie części składowe potrawy są gotowe, czas je wyłożyć na talerz. Prezentacja dania wszak też musi być nienaganna! Najpierw je się oczami, a na balu musi być pięknie!
Kostka (1k6) platingu:
1 Szczęście czy skupienie, nie ważne, nie było po twoje stronie! Gdy chcesz sięgnąć po jeszcze jedną rzecz, w iście filmowym stylu strącasz talerz ze swoją potrawą na podłogę! Coś się da z niej uratować, ale wygląda bardziej jak podeptana babka z piasku, niż dzieło sztuki. (-5pkt do końcowego wyniku)
2 Jest to twór z kategorii bliżej niezrozumiałej sztuki nowoczesnej niż klasycznego piękna... Możliwe, że miałeś swoją wizję, ale krasnoludy na pewno jej nie rozumieją i każą ci to redekorować.
3 Trochę jadalnych kwiatków, trochę magii i trzy razy poprawione kropelki sosu dalej udaje ci się zyskać aprobatę krasnoludów. Danie wygląda i pięknie i smakowicie, dobra robota!
4 Z początku krasnoludy nie rozumiały twojej wizji przystrajania, gdy jednak im ją wytłumaczyłeś, pokiwali głową z uznaniem. Raczej nie będą zmieniać docelowego wyglądu potrawy, ale w drodze wyjątku twoja może tak wyglądać!
5 Chciałeś bardzo ostrożnie ułożyć ostatnią ozdobę. Powoli, jak najbliżej, żeby jej niekontrolowanie nie upuścić... No i wsadziłeś rękę w potrawę, robiąc krater w swojej kreacji. Dajesz radę to odratować, ale już nie wygląda tak elegancko.
6 Nie dość, że kucharz to jeszcze artysta! To, jak estetycznie udało ci się ułożyć potrawę razem z ozdobami jest chyba w stanie opisać tylko fakt, że krasnoludy wprowadzają poprawki do swoich planów na przystrojenie talerza, przyznając, że twój dużo lepiej oddaje ducha Beltane! (+5pkt do końcowego wyniku)
Na zakończenie każdy powinien rzucić kostką k100. Jeżeli wynik rzutu wyniesie 90 lub więcej, krasnoludy widzą w tobie potencjał, na prawdziwego kucharza! Proponują, żebyś został po wszystkim przy stanowisku, a zdradzą ci specjalny przepis na krasnoludzki kociołek! Zdobywasz jednorazowy przerzut na balu Beltane!
Modyfikatory do rzutu k100:
+ i - tyle, ile wyszło w kostkach na wszystkich sześciu etapach. + 10pkt za 10 punktów kuferkowych w magicznym gotowaniu i +5 pkt za każde 10 następnych. + 5pkt za bycie nową postacią. + 10pkt za cechę świetne zewnętrzne oko spostrzegawczość. + 10pkt za cechę metabolizm eliksowara. - 10pkt za cechę wiecznie struty. - 10pkt za cechę tykająca łajnobomba
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Miała wrażenie, że wszechświat ostatnio stroił sobie z niej żarty z liczbą niepowodzeń, głupich wpadek i w ogóle nieszczęść, jakie ją spotykały. W ciągu jednego tygodnia wylądowała DWA RAZY w szpitalu, a w następnym KOLEJNY raz. Jeżeli to nie był jakiś głupi żart kosmosu, to nie wiedziała, jak to inaczej nazwać.
Ale! Nadchodziło Beltane! Jedno z jej ulubionych świąt jakie można było tutaj obchodzić! Całe Hogsmade z dnia na dzień zdawało się powoli szykować do obrządków, na ulicach pojawiły się całe pielgrzymki magicznych istot a jedne z nich miały uczyć gotowania!
No dobra, będąc całkowicie szczerą ze sobą, Remy wcale nie chodziło o gotowanie. Ostatnio jedyne co gotowała to wodę do zalania swojego naparu z liści malin, korzenia mniszka i morwy białej na zniwelowanie łaknienia, wszak zawody się zbliżały, a ona nie zamierzała ryzykować przybraniem choćby grama na wadze. Najbliższe jedzenia co codziennie odbębniała to smoothie z warzyw i naprawdę nie było jej śpieszno do znalezienia się przy tłustych, krasnoludzkich potrawach.
Do czego jej się za to śpieszyło, to zobaczenie się z bratem i spędzenie z nim nie miłego, nie przyjemnego. Nie. ZAJEBISTEGO I EPICKIEGO czasu. A Nikola gotowanie lubił i to nawet bardzo! Więc i ona w tym momencie zapałała szczerą pasją do tego fachu, nawet jeżeli minutę wcześniej z niechęcią patrzyła na paprykę.
Dziarskim krokiem i z plecakiem na plecach (a w nim oczywiście Dziennik Przygód, aparat i aż trzy termosy z naparem na łaknienie) ruszyła do głównego hallu Hogwartu i, już z połowy schodów, wypiszczała radośnie:
- BRAAAAT! – dosłownie rzucając się biegiem po schodach. Czy była tuż po poważnym wypadku? Tak. Czy zamierzała się przejmować czy chociaż pomyśleć, że podczas szaleńczego biegu w dół mogła coś sobie zrobić? Nie. Absolutnie nie. Ostatnio zbyt rzadko widywała się z bratem.
W sumie, to żadna ilość spędzania czasu z Niko nie była za duża. Czasem mówi się, że matki nie przecięły pępowiny ze swoim dzieckiem. Ona nie przecięła… Czegokolwiek co przecięte być mogło ze swoim bratem. Co więcej, tego połączenia zamierzała bronić wszystkimi swoimi nożobutami.
- JESTEŚ! – pisnęła jeszcze radośnie, gdy była już na ostatnim schodku i dosłownie wskoczyła mu z rozpędu na szyję, w ostatnim momencie przypilnowując, żeby go przez przypadek nie zdzielić metalową ortezą, którą wciąż musiała nosić na prawej ręce. – Gotowy?! – wyćwierkała, nie mogąc się doczekać. Przynajmniej pół dnia z Niko! Kto mógłby usiedzieć spokojnie?!
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Garnki:1 (-5 do wyniku) Produkty:4 Przyprawy:6 (+5 do wyniku) Przygotowywanie produktów:1 (-5 do wyniku) Gotowanie:1 (-5 do wyniku) Plating:4 K100 i końcowy wynik: 86 -15 + 5 (etapy) +10 (metabolizm eliksirowara) -10 (tykająca lajnobomba) = 76
-Ciesz się, że się stęskniłem, bo w życiu byś mnie drugi raz na to nie namówiła! - Zażartował, idąc ramię w ramię z @Aleksandra Krawczyk. Umówił się z puchonką w Hogsemade, gdzie mieli razem coś tam gotować. On, Maximilian Solberg, miał stać przy garach i zrobić coś zjadliwego. To raczej mieściło się poza jego kompetencjami, ale dla chwili czasu z Krawczykową, był w stanie poświęcić siebie i zdrowie tych, którzy mieli jego wypociny później próbować. -Jak tam eliksir wróżkowy? Jak byłem tu z Harmony, te małe gamonie obsypały mnie jakimś proszkiem, czy pyłkiem i wyrosły mi skrzydła! Do tego mogłem hipnotyzować, to był bajer! Powinnaś spróbować, może Ciebie też tak polubią. - Podzielił się doświadczeniem, jakie przeżył podczas nauki tańca i dekorowania alei w parku. Wspomniał jeszcze o tym, że całości dopełnił znaleziony przez niego wianek, który zmienił mu kolor włosów na piękny fiolet. Tak, tamten dzień zdecydowanie był udany a obecny nie zapowiadał się ani trochę gorzej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- Taaa, taki pewien jesteś? - uniosła brew i spojrzała na niego wymownie, zupełnie jakby chciała go tym samym przymusić, żeby przestał gadać farmazony. Była niemal pewna, że dałaby radę wyciągnąć go na gotowanie jeszcze kilka razy, a nie tylko jeden. Na ładny uśmiech wszystko dało się zrobić! - Poza tym daj spokój, pichcisz eliksiry, więc na pewno nie będziesz miał jakichś wielkich problemów z przyrządzeniem prawdziwego jedzenia - stwierdziła. Sama nie wiedziała, co ją podkusiło, że postanowiła wybrać się na naukę gotowania, bo wcześniej miała z tym tyle do czynienia, co nic. Od kuchni trzymała się raczej z daleka. Oczywiście umiała zrobić jakieś bardzo podstawowe potrawy, tak, żeby nie paść z głodu, ale na tym jej umiejętności w tej dziedzinie się kończyły. - Ej, to totalnie inne do tego, co spotkało mnie i Carly w Avalonie! Znalazłyśmy przypadkowo jakąś małą polankę i okazało się, że tam było mega dużo takich malutkich, słodkich wróżkowych domków. No i trochę się nawdychałyśmy ich pyłu... Potem jak kichałyśmy to nas wyrzucało w powietrze na losową wysokość, od kilku centymetrów do kilku metrów. To jeszcze było na urodzinach Marleny i Bogdana! Wyobraź sobie, w jakim byłyśmy szoku - zaśmiała się na samo wspomnienie. To był piękny czas. - No, ale nie miałyśmy skrzydeł ani nie hipnotyzowałyśy. To dopiero musiała być jazda - stwierdziła i umilkła na chwilę, bo krasnoludy zaczęły im tłumaczyć, jak powinni wybrać odpowiednie garnki i w ogóle. Jak się okazało, nie było to wcale takie proste, bo nie można było wziąć pierwszego lepszego gara i hajda do przodu, ale ostatecznie udało jej się znaleźć jakiś w miarę skompletowany zestaw, więc uznała to za pół sukcesu. - Wracając. Eliksir na razie nadal jest tylko pomysłem, w sumie nie rozmawiałyśmy na ten temat jakoś dokładniej, ale może z czasem coś ruszy - powiedziała, odpowiadając tym samym na zadane jakieś tysiąc lat temu pytanie.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-No dobra, prawie jestem pewien. - Wyszczerzył się, bo Ola faktycznie była w stanie namówić go do wielu rzeczy i nawet się z tym specjalnie nie krył. Co miał poradzić? Miał słabość do puchonów. -Nie wiesz, co mówisz. Kuchnia to zupełnie nie moja bajka. - Ostrzegł lojalnie, bo choć sam nie wiedział, jak to się działo, gdy tylko miał przed sobą garnek zamiast kociołka i jedzenia zamiast składników, wszystko nagle mu się pierdoliło do kwadratu. -Ło panie! To faktycznie zupełnie inna bajka, ale równie ciekawa. No i idealna na imprezkę! - Wyszczerzył się słuchając tej opowieści, bo wcześniej chyba nie słyszał wszystkich szczegółów. -Czekaj, pokażę Ci! - Wyjął z kieszeni telefon i puścił Oli nagranie, jak Harmony pod wpływem hipnozy buduje mu pomnik z kwiatów, śpiewając przy tym hymn na cześć znienawidzonego nauczyciela transmutacji, znanego jako Craine. Nie potrzebował wiele czasu, by śmiech całkowicie go opanował. Mógłby oglądać to video godzinami i chyba nigdy by mu się nie znudziło. Schował telefon, gdy krasnale zjebały go, że zakłóca porządek i zaczął słuchać ich wytycznych. Niby brzmiało prosto, ale Solberg miał dziwne przeczucie, że i tak ostatecznie wszystko chuj strzeli. -Jak coś, to dawaj znać. Chętnie będę śledził postępy. - Puścił jej oczko, po czym polazł po gary i wtedy właśnie jego pech się rozpoczął. -No, to są jakieś jaja! Jak ja mam z tym pracować? - Mruknął, po czym pokazał Oli zestaw, który niby wyglądał na kompletny, ale połowa garów okazała się być dziurawa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kuchnia to nie moja bajka. W takim razie dobrali się idealnie - dwie kaleki w jednym miejscu. Miała jedynie nadzieję, że ta grillowa altana ma jakieś zabezpieczenia przeciwpożarowe albo że ktoś ich tu będzie pilnował, bo w innym wypadku różnie się to mogło skończyć. Nie żeby chcieli celowo zniszczyć to miejsce, ale wypadki chodzą po ludziach. - Skąd masz telefon? - zdziwiła się, kiedy wyciągnął przedmiot z tylnej kieszeni jak gdyby nigdy nic. Oczywiście, że wiedziała co to jest i umiała się nim mniej więcej posługiwać, ale w czarodziejskim świecie komórki były zwyczajnie niepotrzebne, więc zupełnie odzwyczaiła się zarówno od ich widoku, jak i innych technologicznych wynalazków. - O kurde, ale bomba! - zaśmiała się, zerkając w niewielki ekran, na którym leciało nagranie. Czegoś takiego to jeszcze nie widziała. - Ty ale słuchaj, ten hymn to trzeba spisać na kartce, dzieło sztuki - stwierdziła, dalej chichrając się głupkowato z piosenki o Patolu. Zaraz jednak musieli stanąć prawie że na baczność, bo najwyraźniej krasnoludom nie spodobało się, że się obijają i zaczęły ich poganiać do pracy, wymachując złowieszczo ścierami. - Pewnie, będziesz jedną z pierwszych osób, które zostaną o wszystkim powiadomione jak coś ruszy. - Jeśli coś ruszy. Nie miała bowiem pewności, że rzeczywiście wezmą się z Norwood do pracy. Wtedy trochę się z tego śmiały i choć pomysł może nie był taki głupi, to jednak wymagał ogromnej pracy, czasu i zawziętości, a każda z nich miała jeszcze własne życie i sprawy. - O panie, Solberg, siedzisz w eliksirach dniami i nocami, a nawet porządnych garów nie umiesz wybrać? Co poszło nie tak? - spytała, oczywiście śmiejąc się przy tym donośnie. - Dobra, słuchaj, na biedę będziesz mógł korzystać z moich, o ile w ogóle będzie się tak dało - powiedziała, a następnie podążyła za krasnoludami do spiżarni znajdującej się w niewielkim namiocie. Ale czego tam nie było! Aż nie wiedziała, co powinna wybrać i może dlatego ostatecznie skończyła z jakimiś zgniłymi, nienadającymi się prawie do niczego produktami. Ich mnogość i wyścig z czasem zdecydowanie nie działały na jej korzyść. - Ja nie mogę, ty nie masz garów, ja nie mam z czego gotować - jęknęła zawiedziona tym, że poniosła aż taką porażkę. - Czy oni tu w ogóle robią jakąś selekcję tego żarcia? Przecież tym to mogę co najwyżej kogoś otruć - skrzywiła się, unosząc jakąś wybitnie zepsutą pietruszkę za jej nać. - Halo, sanepid?! - I tak po prostu wyrzuciła warzywo do znajdującego się nieopodal kosza, bo tego już nie dało się uratować.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Spojrzał się na nią dziwnie, gdy spytała o pochodzeniu telefonu. Był przyzwyczajony do tego urządzenia i praktycznie nigdzie się bez niego nie ruszał, poza Hogwartem. Dopiero po kilku sekundach doszło do niego, że faktycznie w czarodziejskim świecie to nie taki częsty widok. -Urodzony i wychowany przez mugoli, pamiętasz? - Wyszczerzył się, rozwiązując tę łatwą zagadkę. Nie dość, że miał możliwość komunikacji, to jeszcze mógł zachowywać wspomnienia w postaci filmików, czy zdjęć. -Totalnie. Ja tam uważam, że to powinien być nowy hymn Hoga. - Dodał jeszcze ze śmiechem, bo Harmony dała naprawdę piękny popis. Nie mówiąc już o tym, że odjebała mu pomnik jak ta lala. Wystawił dorośle język w stronę Oli, gdy ta postanowiła wyśmiać jego zdolność do kompletowania garów. -No więc, zaczęło się dwunastego czerwca 2003, a potem poszło z górki. - Odpowiedział na pytanie o tym, co poszło nie tak, bo akurat jego życie było jedną wielką "nie taką" historią. -Dziękuję, ratujesz moje.... Co my właściwie gotujemy? - Wyszeptał rudowłosej do ucha, bo chyba jakoś pominął ten punkt krasnoludzkiej wypowiedzi i nie do końca był przygotowany. Dopiero wtedy mógł iść po składniki do spiżarni, gdzie poczuł się poniekąd w swoim żywiole. Starannie wybierał produkty, starając się o najlepszą jakość, jak to miał w zwyczaju podczas warzenia eliksirów i udało mu się zebrać dość ładny zestaw. -To co, kooperacja? Zrobimy mniejsze porcje, ale będziesz mogła skorzystać z moich składników, a ja wezmę Twoje gary. - Zaproponował, widząc tragedię, z jaką Ola wróciła ze spiżarni. -Wątpię. BHP w tym świecie chyba nie istnieje. - Przyznał, zgodnie ze swoimi odczuciami, a potem zaczął dzielić zdobyte przez siebie produkty na pół. -Nie krzycz tak, bo jeszcze nas wywalą za brak aktualnych badań. - Wyszczerzył się, po czym przekierował swoją uwagę na przyprawy. Chwilę postał, pomyślał i w końcu zaczął zgarniać to, co wyczuł jego wyczulony na zapachy nos. Tak, może w gotowaniu nie był najlepszy, ale co nieco potrafił. Szczególnie, że jego facet uwielbiał siedzieć w kuchni i czasem spędzali tam chwilę, czy dwie. -Dobra, może nie będzie to aż taka porażka. - Przyznał, gdy krasnolud pochwalił to, jak perfekcyjnie dobrał potrzebne przyprawy. -Teraz tylko niczego nie spalić, nie zepsuć i nie wybuchnąć i będziemy w domu. Jak myślisz, od czego powinniśmy zacząć? - Skrzywił się, patrząc na czekające na obróbkę jedzenie, z którym nie do końca wiedział, co powinien zrobić.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
- (...) no i ja wtedy po prostu podparłam się o ławkę tak, żeby zasłonić mój sprawdzian, no bo kto to widział, żeby tak perfidnie zżynać! - żaliła się przyjaciółce, kiedy razem zmierzały do grillowej szklarni w Hogsmeade. Oczywiście jak przystało na Elę, w trakcie opowiadania całej historii żywiołowo gestykulowała i machała rękami, o mało co przy wejściu do budyneczku nie uderzając jakiejś dziewczyny w twarz. Rzuciła w jej kierunku szybkie przeprosiny i kontynuowała. - A uwierzysz w to, że po zajęciach podszedł do mnie i zaczął o coś zagadywać? Chyba o coś związanego z zielarstwem, ale już dokładnie nie pamiętam. Faceci to same problemy, no mówię ci! - zakończyła i westchnęła, zupełnie jakby była znawczynią w tym temacie. Z nich dwóch to jednak Carly miała zdecydowanie bogatsze doświadczenia z płcią przeciwną, ale wcale jej to nie przeszkadzało. - Dobra, czyli zaczynamy od wyboru garnków, wyśmienicie - klasnęła w ręce i zakasała rękawy, gotowa do działania. Właściwie nie wiedziała, która z nich którą namówiła, bo obie wręcz paliły się do wzięcia udziału w tej nauce gotowania. Norwood z wiadomych powodów, a Brandon... cóż, lubiła wyzwania, a kuchnia z pewnością takowym była. - O, ten gar mi się podoba. Jest taki prosty, ale po co mi jakiś wyszukany? Ważne, żeby spełniał swoją rolę - trajkotała wesoło, nieszczególnie przejmując się dziwnymi spojrzeniami, które krasnoludy posyłały w jej stronę. Ona już miała zadbać o to, żeby do momentu wyjścia ze szklarni stworzenia przywykły do jej gadania i uznały to za normalność w jej przypadku. - Ej Carly, a w ogóle to co ty tak jakoś ostatnio przepadłaś? Normalnie jakbyś znalazła sobie kogoś o niebo bardziej interesującego niż ja, a nawet nie przyjmuję takiej opcji do wiadomości!
Pamiętała, oczywiście, że tak. Jeszcze przez chwilę patrzyła na niewielkie urządzenie, wyświetlany na nim filmik i słuchała zawodzenia pięknego śpiewu Harmony, zgadzając się z Solbim, że piosenka powinna zostać nowym hymnem Hogwartu. Co tam ten obowiązujący, który miał już chyba z tysiąc lat. Trzeba było wprowadzić powiew świeżości, żeby nie wiało nudą. - A idź, głupi jesteś - odpowiedziała bardzo mądrze i bardzo dorośle, kiedy zaczął sugerować, że całe jego życie poszło nie tak. Nawet nie chciała tego słuchać. Wiedziała, że przechodził przez rzeczy, których nawet nie potrafiła (i chyba nie chciała) sobie wyobrazić i miała nadzieję, naprawdę wielką, że wreszcie ten cały bajzel się skończy i Max będzie naprawdę szczęśliwy. Spokojny. - Yyy eee, nie wiem. Po prostu weź produkty, jakie ci się spodobają i które uznasz za potrzebne. Coś się z tego wykombinuje - stwierdziła i machnęła ręką, jakby chciała przez to powiedzieć, że nie powinni się tym zbytnio przejmować. Była to w końcu n a u k a gotowania, więc czego te krasnoludy od nich oczekiwały? - O, no i to mi się podoba! Ty to masz łeb - pochwaliła przyjaciela, posyłając mu szeroki uśmiech. Nie ma to jak współpraca. Poza tym dlaczego każde z nich miało mieć swoje osobne rzeczy, skoro mogli mieć wspólne? Moje? Twoje? Nie, nasze!- No to trochę żenada. Nie ma żadnych zasad, a potem uzdrowiciele w Mungu chcą sobie wsadzić motorek w dupę, bo jest pełno przypadków zatrucia. I nie mów mi jak mam żyć, to jest poważna sprawa, może przez moje krzyki dotrze do nich, że powinni zrobić przegląd produktów, bo niektórym z nich ewidentnie się skończyła ważność - zaczęła nawijać, przeglądając jednocześnie resztę przytarganych przez siebie produktów i te najgorsze utylizując. Niewiele jej zostało, co tu dużo mówić. Mruknęła jeszcze pod nosem coś o tym, że na pewno ich nie wywalą, bo nie mają takiej mocy prawnej, choć nie przykładała szczególnej uwagi do tego, czy to, co mówi ma jakikolwiek sens. - Ty, przydałyby nam się jakieś fartuchy - stwierdziła w pewnym momencie, kiedy Solberg zaczął wybierać przyprawy. Zaraz też rozejrzała się po szklarni i gdzieś na jakimś wieszaku dostrzegła dwa białe okrycia, które zresztą zawinęła i jeden z nich dała chłopakowi. - Masz. Jakie przyprawy wybrałeś? - spytała, kiedy już wskoczyła w biały fartuch i sama zaczęła przebierać w worach. Skąd miała wiedzieć, co jest czym? Wąchała, niektóre nawet nabierała na palec, żeby ich spróbować, ale żaden z niej kuchmistrz nie był, więc nic dziwnego, że kilka kichnięć później skończyła z jedną właściwie dobraną przyprawą. - No i masz ci los, no jeszcze wyjdę stąd z kręceniem w nosie - rzuciła, robiąc jakieś dziwne miny, bo nadal miała wrażenie, że zaraz kichnie po raz chyba tysięczny. - To będzie bardzo ciężkie, tak patrząc na to, jak nam idzie. Myślę, że najpierw powinniśmy to wszystko umyć. Chyba. Ej, ty się znasz na gotowaniu bardziej niż ja, przygotowywanie eliksirów nie może być przecież aż tak bardzo inne.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wyszczerzył się jeszcze szerzej na jej komentarz. Może nie był wysokich lotów, ale nie przeszkadzało mu to. Tak, też liczył na to, że w końcu wszystko zacznie się układać. Ba, miał wrażenie, że w pewnych sprawach już kroczył lepszą ścieżką. -Czyli metoda na "może się uda", moja ulubiona. - Tak, zdecydowanie jeśli ktoś miał robić coś spontanicznie i liczyć na łut szczęścia, to Max był pierwszy na liście. -Niech żyje komunizm! - Wzniósł pięść do nieba, nie mogąc powstrzymać się od tego skojarzenia, czym zebrał na siebie kilka oburzonych spojrzeń. -Biedny Brewer, że się tam pcha, ale z drugiej strony ktoś musi. - Pożałował ich wspólnego przyjaciela, by zaraz potem unieść ręce w obronnym geście na znak, że nie będzie już próbował wskazywać Oli jakiejkolwiek drogi życia. W sumie może i dobrze, bo akurat on to nie powinien nikomu radzić w takich sprawach. -Fartuchy? - Zdziwił się, jakby pierwszy raz o czymś takim słyszał, bo jakby nie było raczej zapominał o czymś tak trywialnym jak odzież ochronna. Ale nim zdążył cokolwiek jeszcze dodać, Krawczyk już była z powrotem, rzucając mu fartuszek. -Dzięki. Teraz jesteśmy paniami domu, jak się patrzy! - Wyszczerzył się, po czym spojrzał na wybrane przez siebie przyprawy. -Trochę papryki wędzonej, kardamonu, rozmarynu, sól, pieprz, chili.... Tak mi się jakoś pobrało. - Wzruszył ramionami, bo choć krasnoludy go pochwaliły, to on nie do końca czuł się pewien zwłaszcza, że to wszystko miało iść do zrobionego przez niego jedzenia. -No tak, higiena to podstawa jak już ustaliliśmy. - Wyszczerzył się, biorąc się za mycie składników, które co chwila wypadały mu z rąk. Widać dzień nie był jego. -Ej, nie nazywaj eliksirów gotowaniem! To nie jest do końca tak samo. Przynajmniej nie według mojego umysłu. - Wytknął jej, ale jednak spróbował co nieco swojej kociołowej wiedzy przełożyć na obecną sytuację. -Wiem, jak się sieka rośliny i podroby, z rozbrajaniem mięsa może być gorzej. - Powiedział, wyciągając zza pazuchy swój sztylet, którym miał zamiar zastąpić kuchenne noże. Niestety szło mu dzisiaj wyjątkowo kiepsko i już po chwili, jucha nastolatka plamiła ich stanowisko pracy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Pokiwała głową, bo w sumie to co mieli do stracenia? Przydreptali tu bez wiedzy, talentu czy chociażby pomysłu na jakąś potrawę, chociaż patrząc na to, jak do tej pory szło im dobieranie garnków i produktów, to jeśli w ogóle cokolwiek uda im się z tego zrobić, to będzie wyczyn. Najwyżej gdyby się okazało, że później krasnoludy każą im to zjeść, to Brewer bohatersko uratuje ich na oddziale w Mungu. Skoro już polazł tam na praktyki, to równie dobrze mógł się na coś przydać i po koleżeńsku wpuścić ich szybciej, żeby nie stali w kilometrowej kolejce albo czekali dwa miesiące na wizytę u uzdrowiciela. - Te są trochę nudne, szkoda że nie było żadnych kolorowych albo z jakimiś fikuśnymi nadrukami, ale nie można mieć wszystkiego. Musimy się tym zadowolić - dodała jeszcze do całej tej fartuchowej sprawy. Najwyraźniej szklarnia była uboga nie tylko w dobrej jakości produkty, ale też w odpowiednią ochronną odzież. Skandal! - Okej, ja mam... - zawahała się na chwilę, nie wiedząc, czy powinna zacząć się śmiać, czy płakać. - Sól. Po prostu sól - dokończyła, parskając pod nosem, bo brzmiało to wybitnie żałośnie. Ze wszystkich wskazanych przypraw umiała poprawnie odgadnąć tylko tę jedną, czego oczywiście krasnoludy nie omieszkały pozostawić w spokoju. Musiały jej wytknąć, jak wielkim była ignorantem w kuchni. - Dobra, dobra, nie to samo, ale jest to dość podobne - broniła się, również biorąc się za ogarnianie swojej nędznej części produktów. - Czy tobie się we łbie poprzewracało? TYM chcesz rozbrajać mięso? - zapytała i przerwała swoje działania, bo widok Maxa ze sztyletem był co najmniej niepokojący. Mieli całkiem ładny zestaw noży i innych przyborów kuchennych, które dobrze nadawały się do tej czynności, a on wyskakiwał z takim czymś. - Albo dobra, wiesz co, rób swoje i czym chcesz, tylko nie zrób przy tym krzywdy ani sobie, ani mi. Obawiałam się, że sama sobie ciachnę palec, ale teraz to nie jestem tego taka pewna - skapitulowała i tak na wszelki wypadek tylko trochę odsunęła się od chłopaka, pozostawiając mu nieco więcej miejsca przy blacie. O dziwo sama na tym etapie obróbki produktów radziła sobie całkiem nieźle - a już na pewno lepiej niż kiedy musiała je wybierać ze spiżarni.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly miała pewne problemy z tym, żeby zachować powagę, kiedy Lizzie tak zawzięcie opowiadała jej o tym, co ją spotkało, odnosząc wrażenie, że jej przyjaciółka nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się dookoła niej działo. Było to na swój sposób zabawne, choć jednocześnie, jakby uznała starsza Puchonka, również tragiczne. W końcu wszystko wskazywało na to, że Lizzie nie do końca dostrzegała potencjał płynący z najróżniejszych wydarzeń, ale też Carly nie była tutaj od tego, żeby jej coś narzucać, nakierowywać, czy robić coś podobnego, skoro chyba w życiu młodszej Brandonówny nie działo się nic, co mogłoby wskazywać, że dziewczyna naprawdę potrzebuje jakiegoś wsparcia, czy pokierowania za rączkę w stronę odpowiedniego chłopca. O tych ostatnich było akurat naprawdę trudno, toteż Carly jakoś nie dziwiła się tej całej opowieści, w czasie której kiwała głową i robiła miny świadczące o tym, że jest mocno przejęta. - Och, no tak, ale czy swoją głupotą nie dostarczają nam również całkiem sporo rozrywki? - odpowiedziała nieco sentencjonalnie, kiedy dotarły na miejsce, a jej aż zajaśniały oczy i nie wiedziała, od czego miała właściwie zacząć, mając chęć skakać z miejsca w miejsce, zachowując się, jak skończona wariatka. Na całe szczęście trzeba było jednak wybrać garnki, więc skoczyła po nie, żeby zająć się wszystkim od razu, wybierając starannie garnki i patelnie, i miała prawie cały komplet. Zaśmiała się na uwagę Lizzie. - O, mówisz, że dasz radę zrobić wszystko w tym jednym solidnym garnku? - zapytała, marszcząc lekko nos z rozbawienia, a potem pokiwała głową. - E tam, przepadłam! Chodziłam na zajęcia, wyobraź sobie, nawet na koło naukowe, taka to jestem! A potem Harmony robiła mi zdjęcia, skręciłam nogę, pomagałam ugotować obiad, ale tak, masz rację, faceci to same problemy. I musiałam oddać... no wiesz, to jajo, co je znalazłam - wyjaśniła, jak to ona, żywiołowo, szybko i ogólnie wymachując przy okazji rękami, po tym, jak już odstawiła trzymane garnki, w których chyba chciała ugotować obiad dla całego pułku.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Stanowczo odmówiłby zjedzenia czegokolwiek, co wyszło z jego garnka. Choć żołądek miał mocny, to jednak były granice ryzyka, jakiego był w stanie się podjąć. Wolał już testowanie Morsmorthis czy spotkanie z pustnikiem. -Kochana, jesteś tu ze mną. Mówisz, masz! - Wyciągnął różdżkę i machnął nią w kierunku ich fartuchów. Swój oczywiście ozdobił nadrukiem kobiecej sylwetki w bikini, a Oli sprawił taki sam, ale z wypakowaną męską klatą. Do tego pierdolnął im napis "Bitches love cooks" i dosypał trochę brokatu. -Voila! - Rozłożył ręce, dumny ze swojego dzieła. Raczej nikt nie spodziewał się, że podejdzie do tematu na poważnie, a skoro kucharzenie im nie szło, to chociaż dobry humor mógł im to zrekompensować. -Cóż, sól zdecydowanie jest najważniejsza. Może w prostocie siła? - Starał się znaleźć jakieś pocieszenie dla Oli. Jakby nie było, mdłe jedzenie było najgorsze, a sam jakoś nie widział, żeby idealnie dobrane przyprawy miały uratować cokolwiek by wyszło spod jego ręki. Starał się jednak nie wyrokować zbyt wcześnie, gdy jeszcze czekało ich milion kroków. Wystraszył się nieco, gdy Krawczyk zaatakowała go pytaniem. Do tego stopnia, że aż upuścił warzywa na podłogę. -No co? - Spytał zdziwiony, wzruszając ramionami. -Sztylet umiem przynajmniej obsługiwać. - Wyjaśnił według siebie logicznie, po czym prychnął rozbawiony, gdy dziewczyna nieznacznie się odsunęła. -Spokojnie, nie zaatakuję Cię! - Wywrócił oczami, ale może i dobrze, że puchonka stała krok dalej, bo okazało się, że to całe przygotowywanie składników szło mu tragicznie. Nie lepiej zresztą zapowiadało się już właściwe gotowanie. Gdy wszystko było w garach, czy na patelniach, a Max zaczął mamrotać zaklęcia kucharskie, wszystko zaczęło się o dziwo pierdolić jeszcze bardziej. -JAK TO ZATRZYMAĆ?! - Wydarł się do Oli, gdy co jakiś czas płomienie wybuchały z jego naczyń, a jedzenie w środku nie wyglądało wcale, jakby miało okazać się jadalne.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Produkty:2 Przyprawy: 3 (jest przerzut na 2, ale mogę wybrać lepszą opcję, więc zostawiam 3) Przygotowanie produktów: 1 -> 2 Gotowanie: 1 (-5 na koniec) Plating: 6 (+5 na koniec) Sukces:66
O nie, pokierowania za rączkę do odpowiedniego chłopca to zdecydowanie nie potrzebowała! Nie zaprzątała sobie jeszcze nimi głowy, a osoba trzecia mogłaby nawet uznać, że Elizabeth nadal znajdowała się na etapie, że płeć męska jest "ble". Cóż, tak źle nie było, ale bez dwóch zdań nie spieszyła się do oglądania za chłopcami i pakowania się w jakieś dziwne relacje. Po co, na co? Jeśli o to chodzi, była jeszcze małą, niewinną dziewczynką, ot co. - Pewnie, że tak - zgodziła się niemal od razu, a po chwili kontynuowała: - Pamiętasz, jak jakiś siódmoklasista założył się z kolegami, że obiegnie zamek dookoła w samych bokserkach? Nie pamiętam, z jakiego domu był, może Gryffindor... No, nieważne. Totalna głupota! Wymyśliłabyś w ogóle coś takiego? Albo okej, nie było pytania, ty byłabyś do tego zdolna... W każdym razie żadna dziewczyna by czegoś takiego nie zrobiła - dokończyła z przekonaniem i błysnęła zębami w uśmiechu. Już nawet nie była pewna, czy Carly jej słucha, czy jednak zbyt zafascynowana kuchnią odleciała myślami. To wcale nie byłoby takie dziwne, bo dziewczyna miała na punkcie gotowania prawdziwego bzika. - A czemu nie? Wydaje się całkiem dobry - stwierdziła, dokładnie przyglądając się garnkowi i w końcu wzruszywszy ramionami, odłożyła go sobie na bok, aby dobrać jeszcze inne. Wiedziała bowiem, że potrzebowała ich więcej niż jeden. - Koło naukowe? - uniosła brwi w zdumieniu, bo o tym to jeszcze nie słyszała. - I co tam robiłaś? I w ogóle to czemu mi nie powiedziałaś, może poszłabym z tobą! - zawołała teatralnie oburzona i machnęła rękami w powietrzu. Zdrada! Tego nie można było nazwać inaczej. - To jajo? - upewniła się, tym razem patrząc na nią już poważniej, bo to nie były przelewki. Gdzieś w międzyczasie udały się też do spiżarni, żeby wybrać odpowiednie produkty, co wcale nie było znowu takim łatwym zadaniem. - Wiesz, co z nim teraz będzie? I co to znaczy, że mam rację, że faceci to same problemy, chcesz mi coś może powiedzieć? - wymamrotała, stając na palcach, aby dosięgnąć czegoś z najwyższej półki. Nie przejmowała się zupełnie, że w sumie to z jej ust wychodziły tylko pytania, bo ktoś w końcu musiał przyjąć tę rolę, a że padło akurat na nią... Los tak chciał. Może nawet powinna rozważyć na przyszłość karierę jakiegoś dziennikarza czy kogoś podobnego. - Och, dziękuję! - zawołała do jednego z krasnoludów, który widocznie zauważył, że za czymś się rozglądała i postanowił sam jej to podsunąć pod nos. I to nawet kilka razy, dzięki czemu jakoś specjalnie nie namęczyła się tymi poszukiwaniami produktów.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
gotowanie:4 (2 rzuty w kolejnym etapie i rozegranie lepszego)
Zaczęła się śmiać, a jej rozbawienie z każdą chwilą coraz bardziej narastało, grożąc bólem brzucha po takim wybuchu wesołości. Czy się tym przejmowała? Absolutnie nie. Tak samo jak nie przeszkadzało jej to, że znajdowali się w jakiejś prowizorycznej kuchni w szklarni, gdzie mieli zająć się - co za niespodzianka - gotowaniem, a dookoła roiło się od krasnoludów, które pilnowały porządku. Nic nie mogła poradzić na to, że fartuch, który dzięki Solbergowi magicznie się zmienił, wprawił ją w tak dobry stan. Nie musiała się chyba nawet odzywać na ten temat - jej reakcja mówiła sama za siebie, co o tym myśli. - Tak, no tego się trzymajmy. W soli siła czy coś - parsknęła i wyciągnęła w górę pięść w niby zwycięskim geście. Może faktycznie miała się tu sprawdzić zasada im mniej, tym lepiej? Była jednak pewna, że mimo najszczerszych chęci jej danie okaże się mdłe przez brak odpowiedniego przyprawienia. O ile w ogóle coś jej wyjdzie. Tak właściwie, to czego oni tu od nich wymagali? - Możesz mi to obiecać? Ja na twoim miejscu bym nie mogła. Skąd mam wiedzieć, czy na przykład nóż zaraz mi się nie wyślizgnie z ręki i nie spadnie na podłogę, wbijając ci się w stopę? To jest dość ryzykowna gra - powiedziała, unosząc wzrok znad swoich produktów, które obrabiała. Nie chciała do czegoś takiego dopuścić, nigdy w życiu, ale wypadki chodziły po ludziach, a jakby tak na to spojrzeć, to kuchnia była bardzo niebezpiecznym miejscem. Pełno ostrych narzędzi, piekarników, garów z gotującą się wodą... Zaalarmowana krzykiem Maxa przerwała wykonywaną właśnie czynność i odwróciła się do przyjaciela, który wyraźnie nie radził sobie z kolejnym etapem ich kulinarnej podróży. - Och, na Morganę, ale co ty próbowałeś osiągnąć? To miał być m a ł y ogień - przypomniała mu. Powróciła na chwilę do swoich garnków, aby upewnić się, że wszystko jest tak, jak powinno być i dopiero po tym zajęła się próbą ogarnięcia małej maxowej katastrofy. - Nie rób nam piekła na ziemi, proszę cię.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
- Oczywiście, że byłabym do tego zdolna. Życie polega na tym, żeby je sobie urozmaicać, kiedy to możliwe, nie możemy cały czas siedzieć znużeni i ponurzy, jakby nie wiadomo co się działo! Jestem pewna, że takie bieganie w samych bokserkach jest minimalną rozrywką dla otoczenia. O, ale już na ten przykład oglądanie nielegalnego wyścigu albo wymykanie się nocą na zwiedzanie zamku, by później płaczliwie twierdzić, że ktoś nas do tego nakłonił... - odpowiedziała, uśmiechając się do przyjaciółki, mając jednocześnie ochotę zapytać jej, czy naprawdę sądziła, że nie będzie w stanie podłapać jakiegoś szaleństwa. Była pewna, że gdyby tylko miała możliwość, namówiłaby innych do jakiegoś biegu bez ubrań albo czegoś podobnego. Choćby tęczowego wtorku albo piątku bez spodni. To dopiero byłaby zabawa, zwłaszcza gdyby nauczyciele nie wiedzieli, co właściwie z tym fantem zrobić. - Bo ugotujesz w nim co najwyżej jedną rzecz - powiedziała Carly, wzdychając cicho, jakby to była rzecz oczywista, a jej przyjaciółka tego nie dostrzegała. Zaraz jednak opowiedziała jej o tym, co robili na spotkaniach Koła Realizacji Twórczych, zachęcając ją do tego, żeby faktycznie kolejnym razem się z nią wybrała, jednocześnie obiecując jej, że pójdzie z nią na zajęcia związane z zielarstwem i czym ta tylko będzie chciała. Ruszyła wraz z Lizzie tanecznym krokiem po wszystko, co było im potrzebne, z przyjemnością zanurzając się w spiżarni, mając wrażenie, że w końcu trafiła na właściwe miejsce. - Trzeba się nimi zajmować i ich pilnować, trochę jak dzieci. Jednak bycie niezależną kobietą ma swoje plusy i chyba dojdę do wniosku, że związki są przereklamowane, a ja wolę spotykać się z mężczyznami zupełnie niezobowiązująco - stwierdziła, jakby była o wiele starsza, niż była, chociaż jednocześnie to właśnie w tym wieku podejmowano takie, a nie inne decyzje. Carly chciała być wolna jak ptak, nie chciała, żeby coś ją ograniczało i czuła to coraz wyraźniej po etapie wiecznego zakochiwania się i szukania wielkiej miłości. Nic z tego.
Urozmaicanie sobie życia według Carly było dla niej czymś, czego często nie potrafiła pojąć. Owszem, sama starała się nie zanudzać i korzystać z tego, co oferował jej świat, ale i tak nie dorastała do pięt swojej starszej przyjaciółce. Naprawdę była przy niej jak tak małe dziecko, które dopiero wchodziło w dorosłość i wręcz bało się zrobić samodzielnie te pierwsze kroki. Chłopcy, alkohol, przekleństwa, nie wspominając o jakimś bliższym kontakcie fizycznym - dla niej to wszystko było jednym wielkim "nie", czerwonym znakiem stop, przed którym stała, nie ośmielając się zrobić kroku do przodu. Czy i kiedy to miało się zmienić - tego to chyba nawet najstarsi czarownicy nie wiedzieli. Wywróciła oczami na trafne spostrzeżenie Norwood. Jakby sama do tego nie doszła! Może i wiedzę z zakresu kucharzenia miała bardzo ubogą, ale tak na logikę było chyba jasne, że w jednym garnku czy innym naczyniu nic się nie zrobi. Chociaż podobno dla chcącego nic trudnego... Może byłaby pierwszą w historii osobą, która jednak coś by w ten sposób przygotowała? To w sumie było warte przetestowania, ale chyba nie tym razem. - Ugh, to faktycznie nic w tym fajnego. Wyobraź sobie, że masz faceta i dziecko, czyli w sumie dwie osoby do niańczenia... Masakra - stwierdziła, krzywiąc się na samą myśl, bo to, co mówiła Carly wcale nie przypadło jej do gustu, a akurat w kwestii płci przeciwnej była ona dla Eli zaufanym źródłem. Chociaż jednocześnie musiała przyznać, że nie zawsze pochwalała jej wybory. - A to teraz nie spotykasz się niezobowiązująco? - spytała z uniesioną brwią, zerkając na nią z ciekawością. I zaraz sobie przypomniała o jednym istotnym szczególe. - Ej, a co z tym facetem, z którym się spotykałaś... eeee... po sylwestrze? Posłuchałaś mnie, że to jednak nielegalne? - rzuciła, nie kryjąc nawet zainteresowania tematem. Od tamtej pory jakoś nie rozmawiały o nim jakoś dużo, temat przycichł, a ona nie za bardzo wiedziała, jaki był tego powód. Zaraz jednak odsunęła te myśli na chwilę na bok, bo oto stanęła przed zadaniem wyboru przypraw. Żeby to był tylko wybór! Musiała najpierw nazwać je wszystkie, przy czym kompletnie się pogubiła i szastała nazwami na prawo i lewo, właściwie nie wiedząc, czy w ogóle cokolwiek tym osiągnie. Ale kto to widział, żeby dawać jeszcze takie zadania? Najwidoczniej postanowiły się ponownie nad nią ulitować i wręczyć jej wszystko gotowe na tacy, co przyjęła z niemałą ulgą. - Matko, czemu to jest takie stresujące. Ja tu tylko przyszłam gotować, a nie brać udział w jakichś sprawdzianach wiedzy - mruknęła do Carly, rozkładając wszystkie swoje dotychczasowe zdobycze na blacie. - Dobrze, że chociaż mój urok osobisty działa i dostałam to, czego potrzebuję.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Umilanie sobie życia było jedną z ważniejszych spraw, przynajmniej według Carly, która traktowała w ten sposób chyba wszystko, co robiła. Zdawała się płynąć przez życie, nie martwiąc się niektórymi sprawami, po prostu starając się czerpać ze wszystkiego jak najwięcej. Żyła zgodnie z maksymą, że o wszystkim, co ją przerastało pomyśli po prostu kolejnego dnia i tak oto dożyła niemalże dwudziestu lat, doskonale się przy tym bawiąc, czerpiąc z życia całymi garściami. Nie zamierzała przestawać tego robić, toteż uznała, że to najwyższa pora na to, żeby poszybować w zupełnie inne rejony świata, życia i przyjemności, i skończyć z głupimi miłostkami. - Właściwie to tak? Och, nie spotkałam jeszcze takiego chłopaka, który umiałby się w pełni sobą zająć. I wszystko zawsze opiera się na tym, że potrzeba więcej czasu i w ogóle nie wiadomo czego. Nie mówiąc już o tym, że druga strona ma pewne wymagania - stwierdziła, mrużąc przy tej okazji oczy, a później westchnęła. Prawdą było, że nikt nie zdołał jej w sobie rozkochać, że nie poznała nikogo, kto byłby na tyle pociągający, żeby chciała spędzić z nim więcej czasu, niż kilka dni czy miesięcy. Nie znosiła, gdy się ją zdradzało, ale sama również mknęła przed siebie, szybko tracąc zainteresowanie, nie umiejąc znaleźć nikogo, kto faktycznie zdołałby ją czymś zaciekawić. - Różnie bywa. Nathaniela spotkałam w czasie ferii i zgodziłam się ugotować mu obiad. Ale widzisz, dla niego to było chyba równoznaczne z jedzeniem deseru, więc musiałam nieco ostudzić jego zapędy - powiedziała prosto, wzruszając ramionami, pokazując tym samym, że chociaż była to interesująca relacja i mogła się nią bawić, to jednak nie miała ochoty od razu skakać na głęboką wodę, nie mając pojęcia, czego ten oczekiwał. Uznała, że właściwie powinna z nim o tym pomówić, kiedy będzie miała taką okazję, tak jak kazała robić to Jinxowi, rozwiązując tym samym jeden problem. Tak się jednak na tym skupiła, że z przyprawami szło jej co najmniej tragicznie, zaczęła wszystko mylić i wyglądało na to, że nie była w stanie odpowiednio przygotować się do tego, co miały gotować. Machnęła z irytacją ręką, po czym westchnęła bardzo ciężko. - Twój urok osobisty zawojuje wszystkich, jestem pewna, że doskonale poradzisz sobie z gotowaniem! A jeśli będzie trzeba, to wszystko ci podpowiem - obiecała, uśmiechając się radośnie i mrugnęła na znak, że mogą się dalej doskonale bawić.
- Dlatego wolę kotki! Są małe, puszyste i nie sprawiają tylu problemów co faceci - oznajmiła z szerokim uśmiechem i błyskiem rozbawienia w oczach. Oczywiście że sobie żartowała, bo obycie z płcią przeciwną (nie licząc Larkina, ale to było zupełnie co innego) było u niej równe zero. Wielkie, okrągłe zero. Może gdzieś tam po świecie chodził jej przyszły wybranek, a może nie - nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać i niepotrzebnie zamartwiać. Co ma być, to będzie, a ona i tak zatańczyć dokładnie w taki sposób, w jaki zagra jej los. - CO ZROBIŁAŚ? - rzuciła i wybałuszyła oczy. Jej wcześniejszy beztroski ton zniknął, a na jego miejscu pojawił się szok i niedowierzanie. - No oczywiście, że chciał deser, jeśli zrobiłaś mu obiad. I tak, nie jestem aż tak głupia, żeby nie wiedzieć, co masz na myśli. Nie wierzę, że się na to zgodziłaś! I jeszcze mówisz o tym tak, jakby nie się nie stało, jakby to była po prostu jakaś informacja z porannej gazety - powiedziała i złapała się za głowę. Dobrze, że akurat nie mię trzymała w rękach, bo narobiłaby niemałego bałaganu i harmidru. Te rewelacje mocno ja zdziwiły, tym bardziej że wciąż jak żywa była w jej głowie rozmowa z łazienki prefektów i pytanie „czy to w ogóle legalne”. Niemniej musiała przyznać, że w głębi duszy i po tym początkowym rozemocjonowaniu poczuła jakąś ulgę. To nie tak, że myślała o przyjaciółce źle, po prostu nie wiedziała nic na temat tamtego gościa i nie znała jego zachowań. Ludzie byli różni. - Ale wiesz co, cieszę się, że tak postąpiłaś i nie rzuciłaś się w to na ślepo. Nie wytrzymałabym, gdyby ktoś mi cię zabrał - dodała po jakimś czasie, kiedy już nieco ochłonęła i posłała Carly delikatny uśmiech. Życzyła jej jak najlepiej, to było chyba oczywiste, ale nie jednocześnie nie chciała, żeby jakiś chłopak wskoczył na miejsce pierwsze i zasłonił jej widok na wszystko inne poza nim. A z tego co słyszała, to tak się zdarzało. No i niezły podobała jej się perspektywa tego, że coś mogło być między Norwood a starszym o kilka lat facetem. - Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć - błysnęła zębami w odpowiedzi i zaczęła przygotowywać produkty do dalszych etapów. - A powiedz mi, słyszałaś coś może dokładniej o tych obchodach Celtyckiej Nocy? Jakaś data czy coś? To dość ważna informacja, a na razie nic do mnie nie dotarło i nie wiem na kiedy się szykować, a wiesz, trzeba jeszcze upleść wianki i w ogóle - trajkotała, całkiem sprawnie posługując się nożem. Może i nie szło jej kto wie jak szybko i słyszała krasnoludy, które ją pospieszały, ale puszczała to mimo uszu, nie chcąc, aby wpłynęło to na efekt końcowy jej pracy. Im wolniej, tym dokładniej i lepiej. Nie chciała sobie uciachać palca.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Małe kotki były całkiem niezłe, ale mimo wszystko Carly miała nieco inne zainteresowania. Była dojrzalsza, przynajmniej w tym względzie, od swojej przyjaciółki i nie zamierzała się z tego powodu powstrzymywać. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała również potępiać ją za wybory, jakich dokonywała, bo Lizzie mogła, a nawet powinna żyć własnym życiem. Dokładnie tak, jak sama tego chciała, bez nacisków, namawiania jej na coś innego, czy szarpania się w sposób, który byłby całkowicie niezrozumiały dla niej samej, czy nawet dla otaczających ją ludzi. - Ugotowałam obiad. Dokładnie tak, jak się umówiliśmy – wyjaśniła prosto, wzruszając przy tej okazji ramionami. – Zdaje się, że ostrzegłam go, że jeśli tylko spróbuje coś zrobić, to teleportuję się. Nie umiem przenosić innych ze sobą, więc po prostu bym go rozszczepiła – oznajmiła beztrosko, ale jej spojrzenie stało się w tym momencie zdecydowanie ciemniejsze, głębsze i mniej bezpieczne. Była skłonna do rzeczy, o których inni nawet nie myśleli albo traktowali je jako jakąś ostateczność. Trudno było powiedzieć, żeby Carly była najlepszą, najdelikatniejszą i najspokojniejszą na świecie osobą, a przynajmniej sama tak uważała. I była absolutnie pewna, że było to doskonale widoczne. Liz również o tym wiedziała, chociaż wolała zapewne nie mówić o tym na głos, po prostu uznając to za część składową swojej przyjaciółki. Czasami, mimo wszystko, niektórych rzeczy lepiej było po prostu nie ruszać. - Daj spokój! Życie w związku nie polega na tym, żeby kogoś komuś odbierać, chociaż na pewno się różni – stwierdziła prosto, uśmiechając się do Lizzie. Wiedziała już, z czym się to je i musiała przyznać, że chyba coraz bardziej wyrastała z tego ćwierkania i w ogóle. Jakoś czuła się lepiej, kiedy sama kroczyła przez życie, bawiąc się, jak chciała, na własnych zasadach. Robiła wtedy to, co chciała i nie musiała zbyt wiele myśleć o otaczającym ją świecie. Miała również czas na gotowanie z przyjaciółką, którą pochwaliła, śmigając jak złoto, bawiąc się doskonale, jednocześnie wyciągając jakieś niepoważne plotki. Przerwała na chwilę gotowanie, by westchnąć ciężko i niemalże wyrzucić ręce w górę, kiedy już odłożyła wszystkie składniki do właściwych misek, garnków i patelni, uważając, że kostki są perfekcyjne, a mięso stosownie zamarynowane. - Nic nie wiem! To strasznie frustrujące, a tutaj dookoła jest jeszcze tyle do zrobienia. Może powinnyśmy wystosować list do Ministerstwa, czy gdzieś tam, żeby się czegoś więcej dowiedzieć? – zapytała.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wiele rzeczy sprawiało mu w życiu radość, ale nic nie przebijało tego, gdy rozbawiał przyjaciół i mogli razem śmiać się z absurdalnych wygłupów. Dobrze było czasem tak odciągnąć się od wszechobecnych problemów i po prostu wyluzować. -Powiedzieli górnicy w kopalni soli. - Zaśmiał się na ten okrzyk bojowy. Może całe to gotowanie nie szło mu najlepiej, ale ostatecznie nie po to tutaj przyszedł. Bardziej interesował go miło spędzony czas w doborowym towarzystwie puchonki. -Słuchaj, trochę zaufania do kolegi, co? Czy kiedyś wbiłem Ci cokolwiek w cokolwiek? - Zapytał niby to urażony, choć z drugiej strony bardzo dobrze rozumiał obawy dziewczyny, biorąc pod uwagę to jak "wybitnie" mu szło to całe przygotowywanie jedzenia. Tak, na miejscu Oli też pewnie trzymałby się na bezpieczną odległość. Nie musiał nawet długo czekać na potwierdzenie tego wszystkiego, gdy po chwili wszystko zaczęło dosłownie mu się palić, a on nie miał pojęcia, jak ugasić pożar, żeby nie zepsuć jedzenia jeszcze bardziej. Jeśli w ogóle było to możliwe. -Wiem, samo wyszło! - Rzucił, bo przecież nie chciał tutaj wywołać pożaru. -Tego nie mogę obiecać. - Wyszczerzył się, po tym, jak podziękował Oli za pomoc w ogarnięciu tego wszystkiego. -Z tego nic nie będzie choć powstanie. Nie poddam się tak łatwo i jak ugotowałem, to zaserwuję, a co! - Rzucił mądrze, po czym przyszykował talerze i zaczął wykładać spalone na węgiel potrawy. -Jak myślisz, nadaję się do fine diningu? - Zapytał, gdy maźnął sosem wokół nieapetycznego jedzenia, dodając wszystkiemu trochę "artyzmu". Sam by pewnie tego w życiu nie tknął, ale nie wiedział, jak bardzo masochistyczne zapędy mają nadzorujące je krasnoludy.
plating:5 sukces:15, nawet nic nie dodaję, bo nie ma po co
- Czekaj, niech no pomyślę, bo ciężkie pytanie zadałeś - powiedziała i przybrała minę prawdziwego myśliciela, chociaż dość szybko się z nią pożegnała, kiedy do jej głowy napłynęła jedna myśl, którą zdecydowanie nie zamierzała się z nim dzielić. Czy jego dobór słów był przypadkowy, czy też dokładnie przemyślany - nie wiedziała i chyba nie miała się dowiedzieć. Spojrzała na niego, jakby zobaczyła go po raz pierwszy w życiu i nie mogła nic poradzić na to, że na jej policzki wypłynął rumieniec. Powinna być przyzwyczajona, przecież to był Max! - Okej, nieważne, zmiana tematu - zarządziła, powracając do swojego zajęcia, bo na jasnego Merlina, potrawa czekała i raczej nie chciała się zrobić sama. Stety, niestety. Mimo wszystko musiała jednak przyznać, że całe to gotowanie szło im całkiem przyzwoicie i obeszło się bez nieprzyjemnych niespodzianek, które coś by zepsuły. Nie licząc rzecz jasna przeterminowanych produktów, ale to była inna bajka. - Jak to samo wyszło, nic się samo nie robi! - ochrzaniła go, ale jednocześnie w jej głosie czaiła się jakaś nutka rozbawienia. Mówiła coś o braku niespodzianek? Proszę bardzo! Najwyraźniej nie było co wywoływać wilka z lasu. - Ty chyba naprawdę chcesz kogoś zagonić do Munga - stwierdziła, kiedy oznajmił, że jeszcze uratuje danie i je zaserwuje. Spojrzała na niego, jakby się urwał z choinki, a następnie przeniosła wzrok na jego danie. Jeśli naprawdę chciał to komuś podać, to zastanawiała się, jak wyglądały jego posiłki spożywane w domu. - Och, zdecydowanie. Teraz to rzeczywiście wygląda o niebo lepiej, nie ma co - powiedziała, a chwilę później parsknęła i pokręciła głową. Sama zaczęła zajmować się artystyczną oprawą swojego dania i wszystko szło elegancko, dopóki nie wsadziła ręki w sam jej środek. Dosłownie, centralnie w środek. Czy to był jakiś nieśmieszny żart? - Wiesz co, Max, nie podoba mi się to gotowanie. Wolę jeść niż przyrządzać jedzenie - stwierdziła, ciężko wzdychając i podejmując próbę uratowania własnej potrawy. Żenada, już brakowało jej na to wszystko słów. Krasnoludy ostatecznie też jej nie pochwaliły, tylko zaczęły z politowaniem kręcić głowami i nagle każdy miał coś pilnego do zrobienia, dlatego machnęła ręką i odwróciła się do przyjaciela. - Idziemy stąd, szefie. Czas poszukać innego miejsca, które odpowiednio nas przyjmie. I z tymi słowami zdjęła fartuch, odwiesiła go na wieszak i razem z Maxem skierowała się do wyjścia ze szklarni.
|z.t x2 +
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Krawczyk dnia Czw Cze 01 2023, 11:17, w całości zmieniany 1 raz
Ugotowałam obiad. Naprawdę mówiła o tym tak, jakby wspominała o wczorajszej pogodzie lub stroju, w jakim poszła na zajęcia. Widać było, jak się różniły - dla Carly to był tylko obiad, a dla Elizabeth aż obiad, bo to nie było takie sobie zwykłe wydarzenie. Nie kontynuowała jednak tematu, skoro najwyraźniej nie doszło do niczego, przez co musiałaby interweniować i prawić przyjaciółce kazanie. Inna sprawa, że ta pewnie by się nim zbytnio nie przejęła, spłynęłoby to niej jak po kaczce, bo przecież to było jej życie i mogła robić, co jej się żywnie podobało. - Ale ja to wiem! Tylko co poradzę na to, że niektórzy najwidoczniej tego nie rozumieją? - spytała, nie oczekując nawet odpowiedzi i wzruszyła ramionami. - Wiesz, podsłuchałam kiedyś rozmowę dziewczyn w pokoju wspólnym... Wiem, że to nieładnie, ale one mówiły tak głośno, że nie dało się tego nie słyszeć. Więc może jednak to nie było podsłuchiwanie...? No, mniejsza z tym. W każdym razie jedna z nich się żaliła, że jej przyjaciółka ją zostawiła i w ogóle ma w nosie wszystkich swoich znajomych, bo znalazła sobie chłopaka i on strasznie nie lubi, jak ona spędza czas z kimś innym niż on. - Podzieliła się z Norwood historią i zrobiła krótką przerwę na wzięcie oddechu, bo powoli zaczynało brakować jej powietrza. - Ty pewnie tak byś się nie zachowała, ale tak mi to utkwiło w pamięci... Okropne, ja nie wiem, jak ludzie mogą się tak zachowywać. Przecież żyjemy w wolnym kraju! - dokończyła i wyrzuciła ręce w powietrze, wyrażając tym samym swoje oburzenie na tak karygodne postępowanie. W głowie jej się nie mieściło, że ktoś mógł być faktycznie tak zaborczy i głupi, że ograniczał kontakty ze znajomymi swojej drugiej połówki do minimum. Nie miała jednak podstaw, żeby nie wierzyć tym dziewczynom. Faceci chyba naprawdę nieśli ze sobą w pakiecie wór problemów. - List do ministerstwa... I myślisz, że on by do nich dotarł? Nie jesteśmy w końcu żadnymi znanymi osobistościami, tylko zwykłymi dziewczynami, a nie wiem jak to tam u nich działa, na pewno mają jakieś sposoby na segregowanie poczty - zastanawiała się na głos, jednocześnie dalej zajmując się pichceniem. Produkty zostały już pięknie przygotowane, więc mogła śmiało przejść do właściwej części, czyli gotowania. A co w tym mogło być trudnego? - Mam nadzieję, że na dniach wydadzą jakieś oświadczenie czy coś i w końcu się czegoś dowiemy, czas najwyższy - westchnęła i to nawet z dwóch powodów - braku informacji o Celtyckiej Nocy i braku współpracy ze strony jej różdżki. Najpierw próby rozpalenia ognia nie udawały się w ogóle, a kiedy wreszcie mocniej nią machnęła, blask aż odbił się od poustawianych dookoła garnków. Pożaru jednak na szczęście nie wznieciła, choć już chwilę później w jednym z garnków pojawiło się najprawdziwsze tornado. - CAAARLYYY, POMOCY! - krzyknęła, odsuwając się od blatu, bo zawartość naczynia zaczęła z niego wyskakiwać i chlapać w każdą stronę. - Jak to zatrzymać?!
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Może jeszcze rok temu podchodziłaby do sprawy obiadu podobnie do przyjaciółki. Może. Bo znając samą siebie, Carly wiedziała, że raczej uznałaby go jedynie za punkt przestankowy w tym, co zamierzała osiągnąć. Taka po prostu była, ale nie wiedziała faktycznie sensu w drążeniu tego wszystkiego, nie uważała, żeby musiała się jakoś mocno spowiadać, a i to nie było miejsce na to, żeby szczególnie mocno się uzewnętrzniała. Podejrzewała, że Lizzie powinna kiedyś usłyszeć, jak dokładnie jej starsza puchońska siostra zapatruje się na sprawy damsko-męskie, ale do tego zdecydowanie potrzebowały spokoju i miejsca, w którym mogłyby usiąść i po prostu posłuchać tego, co mają do powiedzenia. - Och, wiesz, to jest cały nowy świat i wydaje ci się, że bez tej drugiej osoby nie możesz żyć i oddychać, i w ogóle. Ale jak już ktoś zakazuje ci spotykać się z przyjaciółmi, bliskimi, rodziną i w ogóle, to to jest taka wielka, paskudna czerwona flaga, że aż słabo mi się robi! Tylko nie wszyscy niestety to widzą, a to nie prowadzi do niczego dobrego – powiedziała, wzdychając ciężko, mając świadomość, że wychowana przez twardego tatę i równie nieustępliwego brata spoglądała na świat w zupełnie inny sposób. Nie nosiła różowych okularów, wiedząc, że rodzina ich taty się ich wyparła, straciwszy mamą w bardzo młodym wieku, dorastając pośród cierni, a nie róż. - Zwykłymi dziewczynami! Czy ty aby zapomniałaś, kim jesteś? Jestem przekonana, że moje nazwisko otworzyłoby wiele drzwi, ale twoje jest przepustką do Ministerstwa! Myślisz, że faktycznie bardzo by się wzbraniali przed odpisaniem jednemu z członków wielkiego, starego rodu? Nadal tam was szanują – zauważyła Scarlett i przy okazji mrugnęła do Lizzie, zaczynając mieszać w garnku. Nie musiała skupiać się na tym, co robiła, wszystko wychodziło jej zupełnie naturalnie, a ona płynęła, machając różdżką. Zaraz jednak musiała machnąć nią nad dziełem przyjaciółki, starając się pospieszyć, żeby z jej dania w ogóle coś wyszło i żeby nie skończyli z poparzeniami setnego stopnia, czy czymś podobnym. - Uratowani! – uznała po chwili, pospiesznie rzucając zaklęcie na własny garnek, zmniejszając płomień i mrużąc w jego stronę nos. Bardzo groźnie.
- No ja myślę dokładnie tak samo, masakra jakaś... Przecież to tak, jakby ktoś przewiązał ci sznurek wokół pleców albo w ogóle założył smycz! I mocno trzymał, nie chcąc ani trochę popuścić. Do tego jeszcze kaganiec i matko przenajświętsza, do czego my w ogóle doszłyśmy w tej rozmowie. To chyba znak, że najwyższy czas zakończyć ten temat - zadecydowała, kręcąc przy tym głową, ale wcale nie energicznie - raczej tak, jakby była załamana samą sobą, że zapuściła się w takie tereny w trakcie rozmowy. Dziecko. Dziękować mogła jedynie samej sobie, bo jak by nie patrzeć, to ona rozpoczęła temat. Najważniejsze, że zgadzały się co do tego, że jeśli druga połówka zabraniała wyjść ze znajomymi, rodziną czy innych takich normalnych rzeczy, to coś było nie tak i wcale nie tak powinien wyglądać związek. I na tym należało zakończyć. - Okej, okej, może nie takimi zwykłymi dziewczynami, ale też nie przesadzaj, Carly. Mogą nas szanować, ale to nie znaczy, że zaraz rzucą wszystko, czym się akurat zajmują i wszyscy zasiądą w jednym wielkim pomieszczeniu, żebym nam odpisać - zauważyła i zachichotała na samą myśl, bo to było akurat zabawne. Urzędasy, które na jakiś sygnał biegną do auli, żeby tam uroczyście odczytać list dwóch nastolatek i naradzić się, co odpisać. Ich wyobraźnia doprawdy nie miała granic. W przeciwieństwie do umiejętności Elizabeth w gotowaniu, które były bardzo ograniczone, co zresztą było pięknie uwidocznione przy nieszczęsnym tornadzie. Szczęśliwie sytuację udało się opanować, a to tylko dzięki Carly. - Ugotowani to my zaraz będziemy, a nawet usmażeni, jak tak dalej pójdzie - stwierdziła. Dopiero po chwili dotarło do niej, co dokładnie powiedziała przyjaciółka i aż westchnęła, mając ochotę przybić sobie facepalma. - Uratowani też. Dzięki jeszcze raz - zwróciła się do niej, poprawiając przy okazji swój błąd. Miała nadzieję, że to nie problemy ze słuchem, a hałas w kuchni i zaaferowanie swoim kuchennym popisem. Po gotowaniu - mniej lub bardziej udanym - mogły jednak w końcu przystąpić do wielkiego zakończenia, zwieńczenia ich pracy. Grande finale. - To mi się podoba! - powiedziała zadowolona, że wreszcie może dać swojej artystycznej duszy działać i nic jej nie powstrzyma. Przystąpiła więc do dzieła i zaczęła układać potrawę i jakieś ozdóbki na talerzu, obracając go przy tym jakieś kilkadziesiąt razy i patrząc na każdy element z różnych perspektyw. Wreszcie ukontentowana uniosła talerz do góry i zaprezentowała przyjaciółce i krasnoludom, które były więcej niż zachwycone. - Nareszcie ktoś mnie docenił, ileż można było czekać! Odstawiła talerz na blat, żeby przypadkiem nic się nie przekrzywiło i przeciągnęła z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Czuła, że teraz potrzebowała ruchu, za dużo czasu spędziła w jednym miejscu, stojąc nad produktami i garami. Spojrzała jeszcze przez ramię Carly na jej potrawę i wyraziła stosowne ochy i achy, bo były z nich prawdziwe artystki.