Październik 2022
Starał się poświęcać legilimencji jak najwięcej czasu, ten jednak wiernie zdawał się rozpływać w powietrzu - na litość merlinowską, zawsze było
coś do zrobienia. Zawsze ma ramionach ciążyły jakieś obowiązki, zawsze coś czekało na spokojniejszą chwilę, zawsze coś innego potrafiło wspiąć się wyżej po drabinie życiowych priorytetów… ale to właśnie ten chaos życia codziennego upewniał Mefisto w przekonaniu, że powinien, że chce i że teraz to już właściwie musi, bo przecież nie mógł pozwolić sobie na porażkę w momencie, w którym tak wiele już zdołał osiągnąć. Warto było poświęcać resztki energii na naukę, jeśli dzięki niej mógł wyrwać ukochanemu jakąś szczęśliwą myśl, podsunąć mu gorąco własnego wspomnienia czy po prostu patrzeć w jego oczy przy kolejnych próbach dźwięcznie spływającego po języku
Legilimens. Cudownie satysfakcjonujące było gwałtowne odcięcie się od wszystkich obowiązków prostym skupieniem na jednej, jedynej wykonywanej czynności, gdy z różdżką w dłoni wdzierał się do czyjegoś umysłu.
- To twoja ulubiona bajka, mm? - Zagadnął Cynthię, poprawiając jej kołdrę jedną ręką, gdy drugą już kierował lewitującym zaklęciem przeczytaną książkę z powrotem na regał - całkiem pełen regał, z którego jednak wilkołaczyca wiernie wybierała raptem kilka bajek.
- Może jutro spróbujemy czegoś nowego? Jak ci się nie spodoba… to będą dwie czytanki - zauważył, widząc już ten błysk w oku Cynthii, który świadczył o nadchodzącym proteście.
- Czyli będzie więcej. Jedna ode mnie i jedna od tatusia? - Podsunął, bez większego problemu zapewniając Sky’owi rozrywkę na przyszły wieczór - w dodatku całkiem skutecznie, bo wizja wspólnej zabawy zawsze potrafiła przekonać młodą Noxównę do zgody.
To nie tylko obowiązki zajmowały czas - to też przyjemności, bo przecież była ich cała masa, ale Mefisto łatwo było odkładać na bok traktujące o legilimencji tomiszcza, jeśli zamiast tego mógł spędzić nieco więcej czasu z córką. Mógł czytać przy jej drzemkach, mógł nawet zerkać na notatki gdy Cynthia sama się bawiła… Ale nigdy nie brał pod uwagę włączenia jej do swojej nauki. Dopiero teraz, zauroczony ufnością w jej spojrzeniu i zakradającą się do zielonych oczu sennością zorientował się, że miał okazję. Miał ją właściwie cały czas, ale to teraz impuls pchnął go do tego, by spróbować, by przetestować inny umysł, młody, otwarty i chętnie chłonący wiedzę. By sprawdzić, czy może, bo przecież nie szukał niczego konkretnego. I chociaż ze Sky’em przez cały czas opierał się na jego zgodzie, tak teraz był całkiem pewny, że nie jest mu ona potrzebna.
- Podoba ci się? - Zaśmiał się cicho, zawieszając w powietrzu kilka drobnych świetlnych kul, by zakręcić nimi w delikatnym tańcu, to ich przygasaniem chcąc pożegnać się z Cynthią. Obserwował jak iskierki wirują w zielonych tęczówkach i wyczekał, aż dziewczynka na niego spojrzy, by odbić rozciągnięty na jego ustach uśmiech; szepnął nie tyle ciche, co pieszczotliwe
Legilimens, w tej jednej chwili odcinając się od wszystkich swoich myśli, by skupić się na nowości, do której się zakradał. To było zupełnie co innego - nie napotkał tej miękkiej bariery, którą musiał przejść przy Sky’u. Teraz było jeszcze lżej, być może częściowo dzięki niewiedzy wilkołaczycy, dzięki ich bliskości, dzięki temu błogiemu rodzinnemu zaufaniu. Problemem nie było dostanie się do jej umysłu, a zrozumienie go, bo uśmiech zamarł na mefistofelesowych ustach w momencie, w których do Noxa dotarło jak bardzo nie potrafi się odnaleźć. Miał wrażenie, że się potyka w dziwnych falach lepko-szczerych emocji, że przypadkowe słowa próbują wytrącić go z równowagi i że strumień dziecięcej świadomości ma zupełnie inny tryb.
- Gotowa do spania? - Wydusił, przerywając zaklęcie znacznie wolniej i ostrożniej, niż sam by sobie tego życzył, byle tylko nie przenieść swojego natłoku myśli do cynkowej głowy. Czule pogłaskał policzek dziewczynki i zupełnie odruchowo zahaczył palcami o jej czoło, by upewnić się, że nie wyczuje żadnych gorących wypieków i że wszystko jest w porządku. Wsłuchał się w jej spokojny oddech, próbując się do niego dopasować, gdy sam analizował, dopiero po czasie mogąc zorientować się nieco lepiej w tym czego doświadczył, które wspomnienia zauważył, co było dziecięcym szczęściem, a co ekscytacją. I chociaż bardzo nie chciał tego przyznawać, to z pokoju córki wyszedł z paskudnym bólem głowy - tym rozsadzającym czaszkę od wewnątrz, który już nieźle znał, a który przecież nie doskwierał mu przy łagodnych próbach użycia legilimencji na Sky’u. Wiedział, że brakuje mu precyzji i doświadczenia, choć wiedzy miał dużo i same techniczne umiejętności posiadał… przynajmniej w czytaniu dorosłych.
- Jakbyś był ciekawy jak działa umysł dziecka, to nie bądź - mruknął z rozbawieniem, wracając do ukochanego, oficjalnie rezygnując z porządkowania dokumentów z pracy, by zamiast tego położyć na nich swoje notatki.
/zt