Nie tylko schowek na miotły, jak głosi powszechnie używana nazwa. Można tam znaleźć niemal wszystko od mugolskich procy, przez pędzle i puszki z różnokolorowymi farbami, po kosy i beczki z prochem. Prawdziwy raj dla uczniów pragnących by z Hogwartu została jedynie stos kolorowych kamieni.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:12, w całości zmieniany 1 raz
Pokiwał głową gdy usłyszał pytanie. Tak właśnie myślał. Właśnie...za wiele się domyślił. Ale to chyba dobrze, Annelise nie wyglądała na zbyt chętną i zdolną do dłuższych wypowiedzi i to było dla niej pewnym ułatwieniem bo nie musiała długo mówić. Uśmiechnął się gdy spytała o to czy mówi prawdę. -No jasne. -odparł wesoło uśmiechając się w jej stronę. -Jesteś, no wiesz, inna. Ale taka w fajny sposób. Oryginalna. -stwierdził. Bo tak przecież myślał. Chciał jej jakoś poprawić humor. A to niedowierzanie w jej oczach było urocze. W sumie zastanawiał się jak mogła tego nie wiedzieć. Ale znał ją od jakiegoś czasu i zdążył się zorientować, że nie jest zbyt śmiała i pewna siebie. Bynajmniej nie w kontaktach międzyludzkich. A to błąd, bo nie miała powodu. Była naprawdę w porządku. I ładna, o ile się uśmiechała. Uważał, że powinna porozmawiać z tamtym chłopakiem. Rozmowa może naprawdę wiele zdziałać, szczególnie w takiej sytuacji. Dowie się dlaczego to zrobił, może wszystko się wyjaśni? Może jeszcze nie wszystko stracone i będzie dobrze. Krukon szczerze w to wierzył, był dobrej myśli, jak zawsze ostatnio zresztą. Chłopak miał nadzieję, że jego koleżanka wkrótce się pozbiera i będzie w stanie spotkać się z Puchonem i spokojnie porozmawiać. Bo głupotą byłoby do końca życia się dołować i myśleć, że to nie wypaliło, tak naprawdę wcale tego nie wiedząc. Dlatego posłał dziewczynie pokrzepiający i zachęcający do tego co mówił wcześniej uśmiech. Wierzył, że Gryfonka da sobie radę.
-Zawsze byłam inna... Powiedziała. -Ale to nie znaczy, że ciekawa... Dodała po chwili. Nie ma to jak dobić człowieka. Ann była w tym mistrzynią ostatnio. Co do uśmiechania to uśmiechała się rzadko od ponad trzech lat. Dawne zdarzenia wciąż tkwiły w jej umyśle i nie potrafiła cieszyć się życiem jak dawniej. Nie potrafiła uśmiechać się do każdego jak wtedy. Teraz uśmiecha się tylko, gdy jej ciało wymknie się spod kontroli, czyli, gdy ktoś znajomy powie kawał, albo coś śmiesznego powie. Głupawki jakoś nie miała, a szkoda, bo bardzo jej potrzebowała, by rozładować emocje zbierające się od długiego czasu. -Po co mam z nim rozmawiać... On pewnie wszystkie tak podrywa i wszystkie... całuje. Powiedziała po jakimś czasie. Czarnowidzenie? Coś w tym stylu. Ann nie miała żadnych specjalnych zdolności, ale zazwyczaj widziała świat w szarych barwach. Zazwyczaj, co nie znaczy zawsze. Czasem zdawało się, że to nie ta sama dziewczyna. Ta dziewczyna co tańczy podczas burzy śmiejąc się nie jest tą co codziennie mija korytarze jak szara myszka i unika chłopców. Potrafiła zaskakiwać. Rzadko, ale potrafiła.
Pokręcił głową z niedowierzaniem. -Anne, Anne, Anne. Ja Ci mówię, że jesteś ciekawa. A jak ci tak mówię to znaczy, że tak jest, bo ja nigdy nie kłamię. - uśmiechnął się do dziewczyny szeroko. Chciał, żeby Gryfonka się uśmiechała, tak jak gdy opowiada o swoich pasjach. - Jeśli nie porozmawiasz z nim to nigdy się nie dowiesz....Mówię ci, rozmowa dobrze zrobi wam obojgu. - stwierdził luźno. Zawsze uważał, że rozmowa dużo pomaga przy różnych konfliktach. Annelise była naprawdę zaskakującą dziewczyną, to prawda. Ale chyba to właśnie w niej było fajne i dlatego ją lubił. POsłał jej pokrzepiający, zachęcający uśmiech. Naprawdę chciał, żeby udało jej się z tym chłopakiem, zasługiwała na to.
Annelise spojrzała na chłopaka i leciutko się uśmiechnęła. Przecież nie często słyszy komplementy. -Naprawdę tak uważasz? Nie znam się na facetach. Wy zawsze byliście dla mnie zagadką... Już wolę wściekłego nosorożca uspokajać. Czy ja dobrze widzę? Ann sobie zażartowała? Cud! Yves ją zepsuł! Ona żartuje! To raczej zasłucha Tima. Dziewczyna trochę się rozluźniła. Nie trochę... Bardzo, bo to co za chwilę zrobi było nie do przyjęcia wcześniej. Ann przytuliła się do Tima. -Dziękuję. Wyszeptała, choć nie wiadomo, czy słyszał, bo twarz miała w jego koszuli/swetrze/czymkolwiek.
Widząc, że Ann lekko się uśmiechnęła odetchnął z ulgą. Może nie będzie tak źle i nie bedzie tego tak przeżywać? Oby, przecież nie chcemy żeby była smutna. - No pewnie Anne. Ha, my zagadką? To wy kobiety jesteście tak skomplikowane, że nie da się was ogarnąć. - zaśmiał się cicho, by po chwili wybuchnąć głośniejszym śmiechem na jej uwagę o nosorożcu. To by było...-Hm, to by było całkiem ciekawe. To uspokajanie. - wykrztusił nadal się śmiejąc. Był szczęśliwy, że Annelise zażartowała. Wychodziło na to, że czuje się lepiej co go niezwykle ucieszyło. Nie lubił jak któreś z jego znajomych jest smutne. Martwił się wtedy. A nie chciał się martwić, Był dziś, przez wczorajsze wydarzenie i śmieszną wymianę listów z Angie, w bardzo dobrym humorze i na szczęście nie łatwo mógł mu on przejść. O. Nie spodziewał się, że Ann go przytuli, ale odwzajemnił uścisk gładząc dziewczynę po ramieniu. - Nie ma za co. -odrzekł spokojnie. W duchu bardzo się cieszył, że Annelise się rozluźniła i mu podziękowała. Może zastosuje się do jego rady i będzie szczęśliwa. Krukon bardzo na to liczył. Nie zważał nawet, że dziwnie to wygląda, że siedzą po ciemku przytuleni w schowku na miotły co inni mogliby różnie odebrać. Ale to mu nie przeszkadzało. Ważne, że dziewczynie poprawił się humor, a uścisk na pewno dobrze jej zrobi, Tim lubił się przytulać, to uspokaja. -Ann, idziesz na bal na zakończenie roku szkolnego? - Nie, nie miał zamiaru jej prosić żeby z nim poszła. Miał już z kim pójść i nie chciał by wyglądało na zaproszenie, ale ciekawiło go czy przyjdzie. Z tego co wiedział nie lubiła zbyt hucznych imprez. Ale fajnie by było ją tam zobaczyć, że dobrze się bawi.
-Też prawda. Macie jeszcze gorzej niż my, bo ja sama nie potrafię rozszyfrować kobiet. Powiedziała po chwili namysłu. W sumie mógłby teraz tu wejść "przypadkiem" Yves i miałby za swoje. Oko za oko, ząb za ząb, a serwetka za serwetkę. Czy jakoś tak. Ann w końcu puściła chłopaka, bo zaczynała się czuć niezręcznie. W końcu Tim to facet, a Ann nie przywykła do przytulania facetów. Przyjaciółki tak, ale przyjaciół? Nie. Spojrzała na niego, gdy zapytał o bal. Wzruszyła ramionami. -Przyjdę. Sama, ale przyjdę. Może z Haroldem przyjdę, ale on to raczej hałasów nie lubi jak ja. Powiedziała i leciutko się uśmiechnęła. Coś za dużo się uśmiecha. O mamuniu! Zepsuli ją brutale! A tak serio to dobrze, że się uśmiecha. Może się rozerwie trochę i zmieni swoje oblicze? Byle nie kontrastowo. Zresztą to niemożliwe. -A ty? Z kim idziesz? Zapytała. Nie oczekiwała od niego zaproszenia. Nawet przez myśl jej nie przeszło. Hmm... skoro nie miała partnera do balu to będzie to musiała zmienić. Może Fabiano jest wolny i nikogo nie ma na oku? Może dla przyjaciółki się poświęci i przyjdzie z nią na bal? Na Yvesa też nie liczyła. Po pierwsze za wcześnie, po drugie za późno.
- No, właśnie o to mi chodziło. - uśmiechnął się lekko. On to by nie chciał żeby wpadł tu Yves. Nie fajnie by było być świadkiem kłótni, pojedynku czy łotewer się tu miało dziać. Bo jeszcze by i jemu się oberwało. Kto wie do czego ta dwójka kłócąca się mogłaby być zdolna. Cóż, Tim bardzo lubił się przytulać do swoich przyjaciółek. Taka Angelique na przykład to ciągle go tulała prawie że na śmierć, więc był do tego przyzwyczajony. Z przyjaciółmi płci męskiej też czasem się przytulał, ale zupełnie inaczej niż do dziewczyn, żeby nie wydać swojej orientacji, której do tej pory nikt nie znał. Teraz wiedzą o niej tylko Angie i Finn, a już niedługo, na balu, pozna ją cała szkoła. No cóż, ale widział tutaj kilka razy pary homoseksualne, więc miał nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z poprzedniej szkoły. Zresztą, z tego co widział, Hogwart był zupełnie inny. Lepszy. Chociaż dyscyplina na lekcjach stanowiła wiele do życzenia. Ale nie o tym teraz mowa. Pozwolił dziewczynie się odsunąć i zadać pytanie o bal by zmienić temat, na bardziej optymistyczny. No bo...ten bal będzie świetny. Pokaże się z Finnem i w ogóle. Uśmiechnął się szeroko słysząc odpowiedź dziewczyny. -To fajnie, cieszę się. Na pewno się spotkamy, bo też tam będę. Ale nie przychodziłbym na twoim miejscu z sową, to by było dziwne. - zaśmiał się cicho. -Mój kot pewnie by oszalał od tego tłumu. -stwierdził jeszcze by trochę się zażenować na pytanie Gryfonki. Nie znał jej aż na tyle dobrze, żeby być pewnym że może jej powiedzieć. W sumie i tak się dowie na balu, no ale! -Um...z przyjacielem. - mruknął Tim. Dobrze by było jakby dziewczyna pogodziła się z tamtym chłopakiem i z nim poszła, no ale mogła przecież pójść sama, albo się zgłosić na losowanie, czemu by nie. Jakby nie szedł z Finnem, to pewnie poszedłby z Angie, a jak nie to i na losowanie by się zapisał, mogła być ciekawa zabawa.
-Zwierzęta nie lubią hałasu. Tak samo ja... Powiedziała trochę smutno, ale po chwili znowu (o Bogowie!) się uśmiechnęła. Spojrzała na Tima. Oczekiwała jego odpowiedzi. Widziała, że się zmieszał. Ciekawe. -Przyjacielem? Fajnie! Mój kuzyn ostatnio stwierdził, że przyjdzie z lampą, żeby nie było, że przyszedł sam. Może ja przyjdę z wieszakiem na płaszcze? Powiedziała. Ona tam nie miała nic przeciwko wszelakim orientacjom seksualnym. Miłość to miłość, a czy ciągnie do faceta, czy do baby to już nie powinno nikogo interesować. Zresztą delfiny butlonose i jeszcze jakieś zwierzęta odbywają stosunki homoseksualne i jakoś wtedy ludzie nie wrzeszczą oburzeni. Świat jest walnięty. Zaczęła się zastanawiać... Wieszak... Może założy mu garnitur i kapelusz? Szkoda, że drukarki nie działają, bo by sobie wydrukowała twarz jakiegoś przystojnego mugolskiego aktora i by miała radość z arcydzieła. Tak. To byłby sposób. Wmawiałaby, że idzie z towarzyszem, a potem przyszłaby z wieszakiem z przyklejoną twarzą, garniakiem i kapeluszem. Genialny, genialny, no cudny wręcz plan!
- Ja też nie lubię. -dodał Tim po cichu. Cieszył się, że Annelise trochę się rozpogodziła. Cóż, on nie miał zbyt dobrego doświadczenia z ludźmi, którzy źle reagowali na jego orientację. Dlatego tutaj nikomu o niej nie mówił. Angelique musiał, w końcu była jego najlepszą przyjaciółką. A i tak niedługo dowie się cała szkoła, więc na razie wolał nic nie mówić. A Finn przecież był jego przyjacielem tak czy inaczej, więc nawet nie skłamał. - Noo, już się nie mogę doczekać. - powiedział już normalnie i z szerokim uśmiechem. Bo naprawdę emocjonował się bardzo na ten bal. Choć nie wiedział jak na to zareagują inni, ale nie obchodziło go to. Będzie tam Finn, a reszta go nie obchodzi. A jeśli nawet jego przyjaciele będą coś do niego mieli, to znaczy, że nie są jego przyjaciółmi i tyle. A hejterów to już miał totalnie gdzieś. Gdy Gryfonka zaczęła mówić o swoim kuzynie, lampie i wieszaku, chłopak wyobraził sobie dziewczynę tańczącą z wieszakiem i było to tak zapewne, że aż się roześmiał. -Ononono, ubierz go w garnitur, nadaj imię i zatańczcie razem walca. Moe wytnij z jakiej gazety czy co zdjęcie jakiegoś faceta, żeby twój wybranek miał twarz?- spytał Tim chichocząc. Wcale z niej nie kpił, ani nic, po prostu sobie żartował, miał dobry humor. I chciał się nim podzielić.
Ann postanowiła nie wnikać w to z kim pójdzie chłopak. Gdyby chciał, żeby ona wiedziała to by powiedział. Zresztą na balu się dowie, a to już tuż tuż. -Kurcze... Nie mam dla niego garniaka, a kuzyn mi nie pożyczy. Zrobiła minę jakby naprawdę żałowała, że nie ma. -Gdyby drukarki działały tutaj to bym wydrukowała twarz jakiegoś super przystojnego mugolskiego aktora, a tak to nawet twarzy nie mam... Po się pójdzie obrazić zaraz. No nieważne. Ann uśmiechnęła się. Na razie nie śmiała się, ale jak Tim będzie ją zarażał swoim humorem to zacznie. -Ale przynajmniej mam już w co się ubrać na bal. Powiedziała po chwili. Nie ma to jak używać schowka na miotły do pogaduszek z przyjacielem. Osoby trzecie albo stwierdziły by, że Tim jest gejem, albo coś jest na rzeczy. Ludzie zawsze szukają sensacji.
- Ja ci mogę pożyczyć. - zaoferował się Tim z szerokim uśmiechem. Wizja Annelise tańczącej z wieszakiem była naprawdę śmieszna i chętnie by to zobaczył. W ogóle sam bal zapowiadał się ciekawie i mają szczęście, że jeszcze nie wiedzą co się na nim stanie. Lepiej im nie mówić. Niech czekają na niego z podekscytowaniem. -Można też wyciąć twarz z gazety. Wiesz, z mugolskiej. Mam ze sobą parę w Hogwarcie, zawsze je przeglądam. Te ich zdjęcia są bardzo fascynujące, nie ruszają się. Zawsze mnie to dziwiło. Jakbyś chciała to mogę dać ci jakąś, na pewno znajdziesz odpowiednią twarz dla partnera. - podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie i poważnie, tak jak to on potrafił. Chciał po prostu odciągnąć jakimś błahym tematem Ann od ponurych myśli. I na szczęście na razie mu się udawało. - O, no popatrz. A ja jeszcze nie wiem co ubiorę. Muszę dziś siąść i poszukać. Ale szybko mi pójdzie, nie mam zbyt wielu eleganckich ubrań na takie okazje. -zamyślił się lekko zastanawiając się nad zawartością swojej szafy, ale nic nie przyszło mu do głowy, zajmie się tym później. Faktycznie schowek na miotły był dość podejrzanym miejscem. I wykorzystywanym przez uczniów głównie w jednym celu, a oni sobie po prostu w półmroku siedzieli i gadali na temat balów i wieszaków. Ludzie zapewne już by gadali na ten temat, że siedzą tu, a on tego nie wykorzystuje, choć Ann jest ładną i miłą dziewczyną. Ale on nie z takich co wykorzystują dziewczyny do jednego. Poza tym była jego przyjaciółką, a on już kogoś miał. No, a poza tym to może i nie był gejem, ale i tak bardziej go chyba ciągnęło do facetów, choć na razie miał po równo, tyle samo dziewczyny co chłopaków, podobnie z romansami.
-Dobra. Powiedziała. Lepsza jest wizja Ann mającą w planach wykorzystać to, że na czubkach obcasów ma kolce. To dopiero wizja. Chociaż mnie osobiście podpasowała wizja upicia Ann przez Lizarda. -Wiesz... Nie mają jeszcze technologi dzięki której obrazki by się ruszały. Szkoda, bo ruchome obrazki są zabawniejsze. Dodała po chwili. Jakoś nie chciała wycinać gazety Tima. -Nie dzięki. Jeszcze potem zechcesz coś przejrzeć, a tam same dziury będą, bo nie będę mogła się zdecydować, którą twarz wyciąć i wytnę wszystkie. Uśmiechnęła się nieznacznie. Ann osobiście miała gdzieś do kogo bardziej ciągnie Tima. Do facetów? Proszę bardzo! Do kobiet? Też może być! Ona i tak nie była w stanie myśleć o czymś takim jak dwuznaczna sytuacja i takie tam duperele. -W tym roku ubiorę się inaczej niż zawsze... Powiedziała. Chciała jakieś odskoczni i oto nadarzyła się okazja. Szkoda tylko, że nic nie wiedziała o tym co się wydarzy na balu. Biedna... Była jak wróbelek ze złamanym skrzydełkiem, którego ktoś chce zmiażdżyć butem. Przynajmniej miała przyjaciół. Fakt faktem, że w większości męskich co trochę może być niebezpieczne, ale zawsze przyjaciół.
Przytaknął głową. No, to będzie bardzo ciekawy bal. Mordobicia i powodowanie bezpłodności i w ogóle...na pewno zapiszę się to w kronice szkoły, tak jak walkę na jedzenie i inne rzeczy, które pewnie będą się działy. Na pewno nie będzie nudno. A wizja butów z kolcami, bójki czy upicia się, wszystkie są bardzo fajne i odpowiednie do obecnej sytuacji, o. -Ano nie mają. Ale to i tak jest fascynujące. Generalnie, mugole są interesujący, to, że sobie radzą jakoś bez magii i w ogóle. - Tim nie miał nic do niemagicznych, co było nietypowe w jego szkole, więc nie nauczył się tam o nich zbyt dużo, tu w Hogwarcie na studiach mugoloznastwa też już nie było, nie bardzo mógł się dokształcać w tym kierunku, ale na szczęście w Holandii miał dużo znajomych mugoli, dzięki czemu coś niecoś wie. Gdy odmówiła troszcząc się o to, że może będzie chciał coś jeszcze przeczytać, uśmiechnął się lekko. -Szczerze mówiąc te gazety, które mam przy sobie zostały przeze mnie przejrzane już chyba z milion razy i aktualnie leżą nietykane w kufrze, więc jak będziesz tylko potrzebowała to się nie krępuj, dam ci. -Mogę wiedzieć jak czy to niespodzianka?- spytał spoglądając z zaciekawieniem na Anne. Jej styl zazwyczaj nie wyróżniał się niczym specjalnym, choć ubierała się ładnie i schludnie. Więc gdy powiedziała, że ubierze się inaczej niż zwykle zaczął się zastanawiać jak. Ale wiedział jedno, że i tak będzie wyglądała ładnie. Była delikatną dziewczyną, która może się złamać jeśli ktoś ją skrzywdzi. Ale Krukon na to nie pozwoli, dba o swoją młodszą przyjaciółkę. Przyjaźnił się głównie z dziewczętami, ale nie musiały mieć obawy, że je skrzywdzi, czy zniszczy przyjaźń gdy się w nich by zakochał, bo takie coś by nie nastąpiło. Poza tym, z dziewczynami przyjaźń była taka jakaś..delikatniejsza i prostsza, osoby płci żeńskiej więcej rozumiały. A dla dziewczyn dobrze jest mieć przyjaciela chłopaka, można poznać lepiej męską psychikę i w ogóle. Chociaż jeśli chodzi o heteroseksualnych mężczyzn istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie skrzywdzona.
-Wiesz, moja mama jest mugolką, a dziadkowie nie pozwalają mi używać niczego magicznego, więc jako tako obyłam się w świecie mugoli. Wzruszyła ramionami. Dla niej nie było nic niezwykłego to, że obrazki się nie ruszają, korki są wszędzie, a słodycze nudne. Mogła żyć jak mugol, ale zawsze tęskniła za całą magią. Była dumna, że jej ojciec jest czarodziejem i ona jest czarownicą. Świat magii zdecydowanie był ciekawszy. -To niespodzianka. Mogę tylko powiedzieć, że jest beżowa. Powiedziała po pewnej chwili. Beżowa. Za dużo to nie mówi. No i ma nie mówić, bo niespodzianka to niespodzianka. Ann tym razem odstrzeli się jak woźny na dzień nauczyciela i wszystkim kopary opadną, bo zawsze nosiła z szerokimi ramiączkami i z małym dekoltem na takie imprezy, a w tym roku szaleje. Chyba czas na zmiany. -Śmiesznie się siedzi w schowku z kimś. Jakoś tak inaczej... Odparła po namyśle.
-O, to masz fajnie. - stwierdził. Dla niego nie było to także niczym niezwykłym,bo w wakacje, mimo że mógł także nie korzystał zbyt wiele z magii, w sąsiedztwie miał dużo mugoli i lubił naśladować ich poczynania, które zawsze go zaskakiwały. - Beżowa?- przyjrzał się dziewczynie z bliska, mrużąc lekko oczy by skupić się na jej wyglądzie i wyobraził sobie ją w jakiejś beżowe sukience. -Będzie ci ładnie.- zawyrokował po namyśle. Każda dziewczyna wygląda dobrze w sukience. Tak...kobieco i inaczej, gdy zazwyczaj nosi spodnie. Tim na przykład często nosił garnitury i ogólnie eleganckie rzeczy. No, może nie aż taki jak ten co ubierze na bal, ale zawsze. Nie będzie więc dla niego to jakaś większa zmiana. -Śmiesznie...pewnie tak. Zapewne jak będziemy wychodzić będą się na nas dziwnie patrzeć. - ludzie zawsze przypisują sobie różnym zdarzeniom inne scenariusze. I teraz pewnie będą gadać, że "Tim przeleciał jakąś laskę w schowku." Dziewczyny może dodadzą do tego: "Och, dlaczego to nie mogłam być ja?" czy inne takie. Ale chłopaka to zupełnie nie obchodziło. Nie interesował się plotkami, niech mówią co chcą, dopóki nikt mu nie dogryza jest okej. -Ale wiesz? Chyba już długo tu siedzimy, trzeba by wyjść. Pewnie przyjaciel będzie mnie szukał, bo z nim dziś rozmawiałem, że chciałby ze mną o czymś pogadać. Ale spotkamy się na balu, już nie mogę się doczekać. To co, idziesz - wstał i z usmiechem poczekał aż Anne wstanie i za nim wyjdzie.
-Czasem magia oszczędza czas. Zdarza się, że coś chcę zrobić szybko i już wyciągam jakąś magiczną rzecz, a tu nagle słyszę, że sama mam zrobić. Trochę irytujące. Powiedziała ze spokojem. Wzruszyła ramionami na temat innych. A co ich obchodziło to? Zresztą Ann nie wyglądała na taką co by dała się przelecieć, więc w sumie ludzie powinni się tylko dziwić dlaczego tam była. W przypadku Tima... Chłopacy zawsze mają gorzej w tych sprawach, bo ludzie i tak im przylepią łatkę "seksbomby". Nie ważne, czy spokojny i cierpliwy, czy niewyżyty erotoman. Zawsze te same plotki, gdy wyjdzie z jakiegoś dziwnego miejsca z jakąś dziewczyną. Ann wstała i poprawiła sukienkę, którą miała na sobie. Ona czasem nosiła sukienki, a czasem spodnie. Dlatego nie będzie wielkim szokiem jej pojawienie się w sukience. Różnica taka, że będzie powyżej kolan, a nie jak zawsze równa z kolanami. Podeszła do drzwi. -Jeszcze raz dzięki. Mam nadzieję, że twoja rada pomoże. Powiedziała i jeszcze raz przytuliła Tima. Tak po przyjacielsku. -To widzimy się na balu Dodała i wyszła. Nie zważała na spojrzenia innych. [zt]
Twan przywlókł Yvesa do schowka i zamknął drzwi, zapalając nikłe światło machnięciem różdżki. Trochę się zmachał co prawda, nie był w najlepszej kondycji, ale tyle dobrego, że nauczyciele się nie czepiali, widocznie albo woleli przesiedzieć bal w swoich gabinetach (pokoju nauczycielskim?), albo pić poncz w znacznie większych ilościach niż uczniowie i nie zwracać na nic uwagi. I bardzo dobrze. Popchnął chłopaka na ziemię. Nie, wcale nie był specjalnie silny, ale na jego szczęście Yves nie był żadnym mięśniakiem, który mógłby mu zrobić nie wiadomo co. - Tak się nie robi. Wiesz jak ona musi się teraz czuć? Wydawało mi się, że jesteś w porządku, wielka szkoda, że tak bardzo się myliłem. - Partyjki w szachy... co to tak naprawdę było? Rozmawiali też czasem, prawda, ale ogólnie Twan nie mógł powiedzieć, że jakoś specjalnie dobrze Yvesa znał. Mimo wszystko był puchonem, a nie jakimś okropnym ślizgonem, który każdą noc spędza z inną. Dziwne. Że ludzie tak łatwo potrafią sprawiać pozory. Podwinął rękawy koszuli. W rzeczywistości, nawet nie potrzebny byłby mu żaden powód, ale jednak powiedział to... bo tak, żeby wiedział, po prostu. Stojąc tak jak stał, kopnął go w kolano, o tak na dobry początek, a dopiero potem uderzył pięścią w twarz, wcale nie myśląc teraz, że przecież miał różdżkę, był czarodziejem. Ale półkrwi, prawda? Tak samo jak kiedyś, przed szkołą, wcale nie można było mu używać magii, tak samo teraz nie chciał tego robić. Twan zazwyczaj był spokojnym człowiekiem, wręcz trudno było go zdenerwować, bo do niemal niczego nie podchodził na serio. Tak było łatwiej. Tylko czasem zdarzały się momenty, że coś się przedostawało, jakieś uczucia, wspomnienia, i gryfonowi zupełnie odbijało. Mówili wtedy, że zachowuje się jak wariat, zupełnie jak nie on, zbyt agresywnie. Jak teraz. W brzuch, w twarz, w żebra. Och, chciał, żeby się połamały, przywalił tak kilka razy, oczekując jęku z bólu w odpowiednim momencie, uczucia jakby kruszył makaron w zupce chińskiej. Nie szczędził ciosów, ale właściwie się nie odzywał, Yves już wiedział za co to, nie potrzeba było więcej gadać. Potem Twan zgasił światło i wyszedł, nie myśląc już co się stanie z puchonem. Czy ktoś go znajdzie, czy jest przytomny, czy sam wyjedzie, czy komuś doniesie, że to on jest sprawcą? A kogo to obchodziło? Poprawił koszulę, upewnił się, że włosy dobrze leżą i wrócił do Wielkiej Sali, do Angie.
zt. poczekałabym na ciebie, ale podobno nie będziesz wchodził jakiś czas... dlatego sobie idę
Sam miałem ochotę na opuszczenie sali dlatego jakoś nie oponowałem gdy D'échy pchał, ciągnął mnie do wyjścia, szczerze wiedziałem co chciał zrobić....to było oczywiste, nie pierwszy raz słyszałem tego typu słowa. Jakoś nie bardzo mnie obchodziło to, zastanawiałem się tylko czy to ja mam mu przywalić kilka razy, czy się poddać bez walki. Kiedy się znalazłem w schowku na miotły, cała chęć walki czy też bronienia przeszła mi, właśnie w tej chwili kiedy zaczął tą swoją moralizatorską przemowę mogłem kilkoma ciosami sprowadzić go do parteru, ale....no właśnie nie mogłem tego zrobić, czyżby poczucie winy? Przez następne chwile ogarnął mnie ból, nie pozwalając na jakiekolwiek rozmyślania. Odczucia nasilały się z każdą pękniętą kością i siniakiem na moim ciele, straciłem rachubę po siódmym uderzeniu, kiedy gryfon wyszedł leżałem w pozie embrionalnej. Bolało i to jak, ale przecież coś takiego nie przydarzyło mi się pierwszy raz, po kilkudziesięciu minutach przewróciłem się na plecy i zacząłem badać obrażenia. Nie były takie straszne za jakąś godzinę będę w stanie stanąć i dojść do dormitorium....zasłużyłem na to, a nawet na więcej, ale i tak z D'échy wyrównam rachunki za dzisiejszy dzień. Kiedy minął odpowiedni czas, wróciłem do swojego pokoju rozmyślając o tym co teraz począć....
Dobra, każdy chyba przyzna, ze siedzenie całą noc na balu halloweenowym byłoby co najmniej nudne. Nie wierzycie? Spróbujcie tego kiedyś... N ile można udawać jakąś dzikuskę, ducha czy chcieć komuś zjeść nerkę? No właśnie... Przychodzi moment, gdzie człowiek po prostu chce usiąść, napić się powygłupiać. W końcu każdy dobrze spędzony wieczór musi zakończyć się czymś szalonym. Nie wierzysz w to? Ona tak... Więc jeśli jesteś za słaby, by dać się ponieść chwili to nawet do niej nie podchodź, bo zrobi z ciebie jedzenie dla swoich poddanych w Zakazanym Lesie. Tak, ona wielka królowa zwierząt, przynajmniej tej nocy może się poczuć anonimowa. Bo gdyby ktoś się dowiedział kim jest i jak niegodnie się zachowuje, co to by wtedy było? No ja też nie wiem, istne szaleństwo... Weszła do skarbnicy chorych pomysłów, czyli schowka na miotły z planem po prostu rozwalenia czegoś czy pomalowania włosów na jakiś dziwaczy koloru. Ten plan jednak prysnął. Najwyraźniej nie tyko ona wpadła na pomysł odwiedzić to ciekawe miejsce. Może ktoś jest równie chory jak ona. Czas to sprawdzić! Wyszła losowi na przeciw, tak jak nigdy dotąd. Ciekawe, że właśnie ta noc robi jej taką sieczkę z mózgu. Przypadek? Nie sadzę... Kimkolwiek jesteś, pijesz? - Pokazała na butelkę, którą wywlekła z dormitorium zanim przyszła jeszcze do schowka. To nic, że nie mają szklanek, to nic, ze nie zna kolesia. Może to nawet lepiej, że go nie zna. Bez ryzyka nie ma zabawy, a ona pijana jest taka pocieszna. Podała... Znaczy w sumie to wcisnęła mu butelkę w łapki, po czym sama zacżeła szukać jakiś bzdur na pułkach. Oczywiście pluszowy szop, którego miała na ramieniu zleciał gdzieś, dając niemy znak, ze coś z tą dziewczyną nie tak. Może się jej boisz? Miała nadzieje, że ktoś jeszcze ich tu odwiedzi. Nadzieje, bo przecież to logiczne, że ludzie nie szwendają się po schowkach na miotły. A może będzie inaczej?
Wyszedł z jakąś panną z balu i wparli do schowka na miotły. Ściągnął maskę i po zadanym pytaniu dziewczyny spojrzał na nią z niedowierzaniem i zaczął się śmiać – Czy ja pije? Zadajesz złe pytanie do złego człowieka. Oczywiście, że pije! – złapał butelkę i upił łyka. Smak był wyśmienity, doskonały w gust chłopaka. Rozejrzał się po malutkim pomieszczeniu. Pierwsze wrażenie? Wielki gnój. Stanowczym kopniakiem zgarnął w jeden kąt kilka mioteł. Usiadł na podłodze z takim impetem, że do góry poleciał obłok kurzu i brudu. Upił drugi łyk. Trzeci, czwarty… zostało w butelce tylko troszeczkę – chcesz końcówkę? – wpadł mu do głowy wspaniały pomysł – jakby się znalazła trzecia osoba to by można by zagrać w butelkę co ty na to? – zapytał dziewczynę. Interesował go jej strój. Ciekawy. Podał jej butelkę. Wypił dziś bardzo dużo, dziwne, że jeszcze się nie opił. Na balu wypił kilka kieliszków whisky i jeszcze tu wypił ¾ butelki. Niemalże bardzo udany wieczór. Och jakby było dobrze, gdyby przyszłaby jeszcze minimum jedna osoba. Wtedy to mogłoby się robić trójkącik. Bo w duo to nie ma sensu siedzieć tutaj mogliby pójść na przykład do pokoju życzeń – pomyślał. Pokój życzeń odkrył niemal przez przypadek w pierwszej klasie. Do tej pory nie wie jak, ale mu się udało zgubić drogę do dormitorium. Chciał znaleźć kącik ciszy, a w zamyśleniach walnął głową w jakieś drzwi. Nigdy jak tędy przechodził nie widział tych drzwi więc odważył się zaglądnąć i zobaczył jakby pustą klasę. Otrząsnął się i znów spojrzał na dziewczynę – no dobra może w dwójkę zagramy? Jak ktoś się znajdzie to się znajdzie co? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
Swojej pary nie znalazła? No i co? Łażenie gdziekolwiek popadnie to coś co kochała. Było jej tak gorąco, że miała wrażenie, że się topi. Nie utrzymywała się już na nogach, była wykończona, a gdyby nie ten hałas, poszłaby spokojnie spać. Czerwonowłosa się powoli rozejrzała, jej wzrok zatrzymał się na drzwiach (?) od schowka. Powoli ruszyła w tamtą stronę, a gdy była wystarczająco blisko - otworzyła po prostu drzwi. Spojrzała na dwójkę która tam przesiadywała, po czym zaczesała włosy palcami. Chłopak i dziewczyna, siedzą sami w schowku. Ciekawie, ciekawie. Najwyżej wyjdzie na to, że im przeszkodziła, a gdy spróbuje się wycofać, to ją porwą do środka. Raczej nie miałaby siły jakkolwiek walczyć. - Hm.. co taka dwójka robi w takim ciemnym i ciasnym miejscu? - zapytała, przechylając głowę w prawo, tym samym opierając ją o ramę drzwi. Była ciekawa ich zacnej reakcji, a to czy ją porwą? Było by dosyć ciekawie..
Gdy usłyszał nieznajomy głos odwrócił się do drzwi. Uniósł brwi i przybrał kamienistą krew – Co robimy we dwoje? Zgadnij... choć jeszcze do tego nie dotarliśmy, ale wchodź, wchodź będzie zabawniej.- zauważając wyraz twarzy dziewczyny dodał – Gramy w butelkę. Siadaj tutaj ta pani jeszcze wychleje końcówkę i możemy grać- podsumował. O wiele lepiej będzie mu grać w trojkę, a nie dwójkę. Chyba to już mówiłem? Nie ważne. Jacob przyglądnął się dziewczynie od stóp do głów. Miała w sobie coś znajomego. Może to jego koleżanka, a może... Dobra, dobra odsuńmy dziwne myśli na bok. Gdy dziewczyna przebrana za pocahontas wypiła zawartość butelki on spojrzał na dwie panie. – gramy? Nie zamierzam tu siedzieć bez żadnego zajęcia. A butelka będzie zabawna zostań - pierwszy raz uśmiechnął się do wampirzycy. Obie miały ładny strój. Interesujący, Oryginalny. Jego jednak był według nie których dziwny, według innych zajebisty. Teraz już mu zabrakło alkoholu. Zaklął pod nosem i rozejrzał się szczegółowo. Może kiedyś ktoś tu zostawił alkohol. Jego dusza uśmiechnęła się. W kącie było można zauważyć butelkę ognistej whisky. Wziął ją natychmiast i zaczął w zakrwawionym szlafroku szukać różdżki. Ogarnęła go panika, gdyż nie mógł znaleźć. Szukał po wszystkich kieszeniach i nic. Jednak przy granicy wściekłości znalazł w kieszonce przy piersi. Poczuł wielką ulgę. Teraz gdy ją wyciągnął wyczarował na podłodze trzy kieliszki. Do każdego nalał ognistej whisky i wszystkim podał po kieliszku, a następnie położył na środek pustą butelke po wcześniejszym alkoholu i uniósł wzrok – Kto kręci?
Jak to możliwe... Wszystko rozegrało się po jej myśli. Ludzie wesoło piją, przyszła trzecia osoba do towarzystwa, noc jeszcze taka 'młoda'. Gdyby nie to, ze na co dzień była pesymistką, powiedziałaby, że życie jest piękne. a tak to jedynie może powiedzieć, że alkohol sprawia, że życie jest piękne. Ostatnio jest u niej lekiem za całe zło... No co ja pierdziele? Ona taka piękna i dumna jak mogła tak się stoczyć? Kiedy się to stało? Życie zmienia ludzi moi drodzy, zapamiętajcie to! Wzięła butelkę od chłopaka, wypiła co zostało na dnie. W sumie jeszcze jej czegoś brakowało... I to bynajmniej skocznej muzyki, przy której tak jak ostatnio mogłaby nago tańczyć. Rozrywka... Tak to właśnie to. Nawet sama do niej przyszła, czujecie to? - Mogłabym cię podobnie zapytać- Powiedziała trochę za szybko, przez co lekko niezrozumiale - Jednak w zamian, że tego nie zrobię, mam pewną propozycje. - Wskazała na butelkę w dłoni. Taka się z niej gaduła zrobiła... Normalnie progress jest prawie stoo procent. - Grasz? Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, zaciągnęła tego jeszcze do niedawna ptasiego ziomala na podłogę, kładąc butelkę na środku, sprawdzając, czy na pewno dobrze się kręci. Bo co by było, gdyby była jakaś zaczarowana i wskazywała tylko na niego? NO TO TRZEBA SPRAWDZIĆ! - No to kto zaczyna - W końcu nie chciała ona, przecież w jej stanie to zaraz na kogoś się rzuci i będzie po zabawie... Ewentualnie podetnie komuś gardziołko i zaniesie Soph jako prezent. Tak też była, to się nazywa życie. Może wydaje się wam, że to wszystko takie proste, takie zabawne... Ale co jeśli której okaże się być złowieszczym lunarnym, który zaprowadzi tutaj porządek niczym perfekcyjna pani domu? Ja bym się bała... Ale na szczęście dla was już za późno. Jeśli coś się stanie, to na pewno nie z mojej winy. Wszyscy umrzemy... Taka noc, noc duchów, a Krwawy Baron na pewno nie będzie zadowolony z wybryków uczniów. System kręcenia butelką dla ciekawskich! Rzucamy jedną kostką, każdemu imieniu odpowiadają dwa numery: Pocahontas - 1, 4 Doktorek - 2, 5 Wampirzyca - 3, 6
Jeśli wypadnie na postać, która akurat kręci, powtarzamy rzut. Udanej zabawy
Spojrzał. Co jak co on nie lubił kręcić, jednak w ostateczności… - Mogę zakręcić – odgarnął długą grzywkę i zakręcił. Jego strój był ciasny i było mu w nim gorąco. Zastanawiał się czy go nie zdjąć. Tylko, żeby nie było ma pod tym normalne ubranie. – Wiecie gorąco mi ściągam ubranko – rozpiął guziki i na początku ściągnął płaszcz. Pod płaszczem miał koszulkę mugolskiego zespołu Iron Maiden, którą nabył przypadkowo. Nie wiedział co to za zespół i jaką muzykę gra. Ale nie ważne. Coś długo się kręciła. Spojrzał na wampirzycę. Jednak została. To dobrze, będzie zabawa. Wiem, wiem mam dziwne myśli, ale bywa. Co jak co, ale doktorek nie był typem człowieka, który nigdy nie zaznał alkoholu, papierosów czy sexu. Oj on był w tym najlepszy. Może i był małomówny, ale to właśnie podobno podkreśla w nim tą erotyczność. Wypadła na wampirzyce. On miał wymyślić jej albo pytanie, albo zadanie. Jednak teraz wolał zapytać - Dostaniesz pytanie, na które będziesz musiała odpowiedzieć szczerze. Więc tak: Z kim w szkole chciałabyś się przelizać? - zaczął od podstawy. Dopiero później będą lecieć lepsze i zadania i pytania.
Została, bo prawdę mówiąc i tak nic lepszego nie miała do roboty. A skoro już tu jest, to usiadła sobie wygodnie na ziemi, wyjmując usuwając za pomocą magii te idiotyczne kły. Wtedy jej twarz zrobiła się bardziej promienna, a oczy przybrały czarny kolor. Włosy, które jeszcze przed chwilą były nieco pokudłaczone, teraz są miękkie i gładkie w dotyku. Oczom dwójki ukazała się azjatycka uroda, która niedawno zaczęła uczęszczać do szkoły. Dziewczyna westchnęła, po czym spojrzała na chłopaka. A więc zadał jej pytanie.. " Z kim w szkole chciałabyś się przelizać" - Pomyślmy.. nie mam takiej osoby.. chyba. - uśmiechnęła się szeroko. Taka była prawda, nie znała ludzi na tyle dobrze, żeby mówić z kim by się chciała przelizać. A może pytanie chłopaka, to była w pewnym sensie propozycja... niee, raczej nie. Mózg spaczony. Zapewne teraz ona ma kręcić, więc tak też zrobiła. Butelka nie kręciła się długo. Padło na chłopaka, który zadawał jej przed chwilą pytanie. Dziewczyna powoli zaczesała włosy do tyłu, po czym na niego spojrzała z uśmiechem. - A więc Ty też dostaniesz pytanie. Jest tutaj osoba, z którą TY chciałbyś się przelizać? - pseudo wampirka wyszczerzyła się zadziornie, po czym oparła się o ścianę. Ciekawie się zapowiada...
Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na pięknej urody dziewczynę - Hm... wiesz są tutaj tylko dwie takie osoby. Pewnie się nie domyślisz co to za ludzie co? - uśmiechnął się szyderczo z rozbawieniem. Zaraz rozkręci się zabawa. Trzeba jeszcze chwilę poczekać, aż gra rozkręci się do... nie ważne czego. Pięknie w głowie pustka nie wiedział co by mógł komuś wy myśleć. Dobra pomyśli się później teraz będzie kręcić. Znów wypadło na wampirzyce. - To bez sensu... a gdzie się znajdzie miejsce dla tej pani? - spojrzał teraz na Pocahontas. Teraz musiał coś wymyśleć... dobra, dobra - Jeszcze raz masz pytanie. Takie proste nie mam innego pomysłu oprócz sexu. Kto w szkole wywarł na tobie największe wrażenie? - zapytał. Nie było to oryginalne pytanie.