Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Stado pingwinów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Augustine Edgcumbe
Augustine Edgcumbe

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 248
  Liczba postów : 754
https://www.czarodzieje.org/t21305-augustine-edgcumbe#688941
https://www.czarodzieje.org/t21354-august#690461
https://www.czarodzieje.org/t21307-augustine-edgcumbe#688946
Stado pingwinów QzgSDG8




Administrator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 16:57;


Stado pingwinów


Ach, jedne z najsłodszych stworzeń, które tu są - pingwinki! Ależ niesamowicie znaleźć się między tymi uroczymi zwierzakami! Szkoda tylko, że to nie są te najsłodsze - psingwiny. Tutaj możesz niestety spotkać te dziksze gatunki pingwinów.

Poniższe kostki są obowiązkowe.
Kostki:



______________________

I'm almost never serious, and I'm always too serious.

Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stado pingwinów QzgSDG8




Administrator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 19:06;

śmigacz mnie wypierdziela i upadam na głowę, ale później!

Tak naprawdę w podróży po Antarktydzie dziś miał mi towarzyszyć Ryszard. Ubraliśmy się bardzo ciepło, pożyczając od smoczych ludzi cały zestaw wdzianek i solennie obiecując, że oddamy. Wyglądaliśmy niezwykle szykownie, uważałem że najlepsze w tym były okulary snoweczne. Musiałem koniecznie sprawić sobie własną parę! Uzbrojeni w mapkę mieliśmy na celu dziś niesamowite wycieczki przyrodnicze - zobaczyć olifanty oraz te słodkie pingwiny. Szczerze mówiąc moim ulubionym zajęciem na każdych wyjazdach jest siedzenie do późna w barze i upijanie się miejscowym alkoholem. Ale w tych ciasnych grotach, znacznie bardziej doceniałem otwartą przestrzeń. To miejsce zamieszkania smoczych ludzi za bardzo mi się kojarzyło z lochami gdzie jakiś czar połamał mi wszystkie kości.
W każdym razie, byliśmy całkowicie przygotowani na wycieczkę. Ale oddaliliśmy się zaledwie parę metrów od "budynków" mieszkalnych, kiedy okazało się, że kuchnia antarktyczna nie służy Ryszardowi. Roztopiec w ognistych glonach zmusił mojego towarzysza do prędkiego powrotu do groty.
Miałem więc do wyboru - samotna wędrówka do pingwinków albo słuchanie pierdów mojego ziomka z groty. Wybrałem to pierwsze i pożałowałem tego w połowie drogi. Okazało się, że albo śmiertelnie się zgubiłem albo Antarktyda jest ogromna szczególnie jak na kogoś z moją kondycją. Już miałem zawracać kiedy nagle - udało się. Zobaczyłem jakiegoś pingwina, a obok drugiego, a trochę dalej... jakąś osobę! O całe szczęście umarłbym jakbym miał sam wracać!
- Hej, hej! - krzyczę i macham z oddali do nieznajomej osoby, licząc na to że nie jest jakimś seryjnym mordercą.
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Stado pingwinów QzgSDG8




Moderator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 20:17;

kostka: 4 + 35

Potrzebowała chyba chwili dla siebie. Cieszyła się, że Percival i Hope wrócili, ale nie mogła pozbyć się wrażenia, że wcale nie jest jak dawniej. Czuła się trochę nieswojo, wypierdolili nie wiadomo gdzie na pół roku i chociaż pisali listy, to była przekonana, że się do siebie oddalili, co z początku okropnie przeżywała. Teraz miała wrażenie, że już się do tego przyzwyczaiła, zacieśniła relacje z innymi. Nie potrafiła ot tak wrócić do tego co było przed wyjazdem. Czuła się trochę przez nich opuszczona, nie mogła rzucić wszystkiego i pojechać z nimi, miała tutaj swoje zobowiązania – poza tym ojciec by ją chyba avadą trzasnął jakby nagle oznajmiła, że rzuca studia, bo jedzie cholera wie gdzie. Z drugiej strony jakby to miało wyglądać? Cieszyła się ich szczęściem, ale za nic w świecie nie zamierzała być piątym kołem u wozu.
Nic dziwnego, że postanowiła oczyścić głowę akurat przy jakichś zwierzakach. Tyle się nasłuchała o uroczych pingwinach, że nawet się nie zastanawiała, kiedy ubierała się turbociepło, naciągając aż dwie czapki na głowę i zmierzała w kierunku, który wskazali jej Smoczy Ludzie. Trochę się podśmiechiwali pod nosem, ale to zignorowała, co niby było śmiesznego w tym, że chciała zobaczyć pingwiny? Przecież nie mogła spotkać pingwina na Wyspach.
Szła więc przed siebie, będąc totalnie zamyśloną. Nie wiedziała do końca co teraz zrobić, to było takie głupie, przecież byli najlepszymi przyjaciółmi od dzieciaka. Tyle jednak się wydarzyło w tym czasie, że miała wrażenie, że minęło więcej niż pół roku. Powoli zdawała sobie sprawę, że doroślała, widziała to w codziennych czynnościach i fakt, że czasem dawała się jeszcze ponieść swoim wybuchowym emocjom niczego nie zmieniał. Usłyszała nagle wołanie i przystanęła, odwracając się w kierunku głosu. Wytężyła wzrok, ale do ostatniej chwili nie mogła rozpoznać, kto to w ogóle był.
Ach, to ty — powiedziała, uświadamiając sobie, że mogłaby wykazać trochę więcej entuzjazmu. Sęk w tym, że na razie nie mogła go za wiele z siebie wykrzesać tak ogólnie. Ich relacja nie zaczęła się najlepiej, ale szczerze mówiąc, już teraz nic kompletnie do niego nie miała. Był jej całkiem obojętny, wcześniej wszystko opierało się na Hope, teraz to już nie miało większego znaczenia. — Nie wiedziałam, że jesteś pasjonatem zwierzaków — zagaiła jednak, zerkając na niego kątem oka, ale już skupiała się na przeuroczych małych stworzonkach, które widziała kilka kroków dalej.


______________________

without fear there cannot be courage
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stado pingwinów QzgSDG8




Administrator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 21:17;

Orientuję się, że osobą którą wzywałem jest Ruby i zazwyczaj raczej bym był równie entuzjastyczny co do spotkania z nią co ona przy powitaniu, ale teraz dziękowałem bogom za to, że jest tu ktokolwiek inny oprócz mnie. I do tego znany! Co prawda Maguire zwykle pałała do mnie sympatią przypominającą miłość do Patola, ale od czasu wyjazdu Hope nawet nie rzucała mi złowieszczych spojrzeń. Więc ogólnie rzecz biorąc - spotkanie jej było zdecydowanie na plus. Co widać było po uldze na mojej twarzy, kiedy podniosłem na czapkę okulary snoweczne.
- O matko, całe szczęście, że tu jesteś, szedłem tu pół roku i zakładałem, że już dawno się zgubiłem i zginę na Antarktydzie pośrodku niczego. A od śmierci matki nie umiem wyczarować patronusa - dramatyzuję, tylko dlatego że raczej to nie było możliwe - nawet ja potrafię się teleportować. Na dodatek rzucając coś na co nigdy nikt nie wiedział jak zareagować, ale nie umiałem się od tego powstrzymać od kiedy pogodziłem się z moim nowym życiem. Macham przepraszająco ręką, by nie przejmowała się moim gadaniem. Ponieważ z Ruby czuję się totalnie bezpieczniej, jestem gotowy na poznanie z pingwinami! Kucam sobie na lodzie i wyciągam rękę w nadziei, że urocze ptaki same podejdą do głaskanie, mimo że nie oferuję im kompletnie nic oprócz dobrego towarzystwa. - No, taś, taś, ale słodziaki z was - zagaduję do naszych puchatych ziomków. - Och, nie jestem fanem. Ale siedzenie w tych ciasnych grotach jest jeszcze gorsze niż marznięcie tutaj. Jestem z Rikim w pokoju i chciał zobaczyć jakieś zwierzaki z ciekawości, więc z nim poszedłem. Ale po drodze złapało go... miał kłopoty żołądkowe. Uważaj na roztopce jeśli masz wrażliwy żołądek - tłumaczę wszystko bardzo szczegółowo Maguire, odrobinę żeby zagadać ciszę, trochę żeby poprawić jej humor. Bo mimo takiego uroczego towarzystwa (tym razem miałem na myśli pingwinki nie siebie), nie wydawała się być zadowolona. - Jak tam u ciebie? To prawda, że Arczi zostawił Ci wielki dom? I jeszcze Hope z mężem wrócili... sporo zmian, hm? - zgaduję ostrożnie. Może i byłem często pod nieustannym wrażeniem swojej osoby, ale bardzo nie lubiłem kiedy ludzie przy mnie wydawali się przygaszeni. Wiecznie potrzebowałem dobrych wibracji. - Może zabierzemy jednego? Wychowamy jak rodzice w miłości z dala od tych zimnych krain - proponuję nagle Rubsonowi, bo śliczny pingwin podchodzi właśnie do mnie.
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Stado pingwinów QzgSDG8




Moderator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 22:34;

Może i niespecjalnie chciała towarzystwa, ale nagle stwierdziła, że właściwie to jej nie przeszkadza. Może to ze względu na słowa, które właśnie jej powiedział i przez które nagle przystanęła, spoglądając na niego w lekkim szoku. Nie wiedziała.
Och, współczuję, niby wiem jak to jest, ale w sumie to nie pamiętam — powiedziała, uśmiechnęła się niby pocieszająco i wzruszyła ramionami. Czasem brakowało jej mamy, ale prawda była taka, że nie brakowało jej konkretnej osoby, co po prostu figury matki. W domu z samymi facetami bywało trudno, już się przyzwyczaiła, ale czasem tak sobie marzyła. Zaczęła się teraz zastanawiać czy to dlatego jego brat przestał uczyć transmutacji, ale było jej głupio pytać, więc przemilczała swoją ciekawość. Nie do końca też wiedziała jak się zachować, bo może Hariel miał coś do niej, chociaż wydawało jej się, że chyba nie.
Uśmiechnęła się szerzej, kiedy pingwiny zaczęły do nich podchodzić. Ruby zawsze lepiej czuła się przy zwierzętach, to się od lat nie zmieniało i wierzyła, że już nigdy nie zmieni. Zdjęła nagle plecak i wyjęła z niego dwie małe puszki z rybami, zawsze miała coś, żeby wkupić się w łaski zwierzaka, nieważne czy ten był magiczny, czy nie. Jedną podała Harry’emu, nie podejrzewając, że jest jakiś uczulony czy coś.
Ricky się posrał? — zapytała całkiem rozbawiona — Oby nie na zewnątrz, bo by mu gacie zamarzły — zaśmiała się i otworzyła śmierdzącą puszkę. Nie robiło jej to wielkiej różnicy, miała małe zoo w domu, różnie bywało.
Szczerze mówiąc spodziewała się pytań, no ale co miała zrobić? Miała nagle też zabrać swoje manatki, bo Archibald pojechał w trasę? To też był jej dom, dołożyła się w miarę swoich możliwości, nie będzie nagle szukać czegoś nowego, bo on sobie pojechał. Uważała w ogóle, że to durny pomysł. Na Sylwestra była akurat w domu, bo tata się uparł, żeby została kilka dni dłużej, więc tragedia jej nie spotkała, ale pojechanie w światową trasę kiedy smoki robiły rozpierdol? Nawet ona nie była tak głupia, no ale nie była Darlingiem, nie jej decyzja.
Tak, ale to też mój dom, wypraszam sobie — odparła, rzucając mu przeciągłe spojrzenie — No wrócili, dziwne to wszystko strasznie dla mnie, w ogóle dziwne, że razem pojechali w pizdu, co nie? — może to tylko ona dziwnie się z tym wszystkim czuła, może to w niej był problem — Ale ty go bierzesz, mam na wychowaniu młodego chaplau — odpowiedziała i zaczęła częstować rybami jakieś małe stadko pingwinów, uznając, że to jedna z najbardziej uroczych sytuacji w jej życiu, małe zwierzątka były super, póki nie trzeba było ich wychować.


______________________

without fear there cannot be courage
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stado pingwinów QzgSDG8




Administrator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySro 22 Lut - 23:13;

- Och? - wymyka mi się jedynie, bo też nie wiedziałem, że Ruby straciła matkę. Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu poczułem jakąś nić porozumienia z Gryfonką, którą nigdy nic mnie nie łączyło. To smutne, że akurat w takim temacie. - Rozumiem. Parę miesięcy temu powiedziałbym nieczule, że zazdroszczę, wtedy razy myślałem czy nie wyciągnąć do myślodsiewni wszystkich wspomnień o matce. Ale za dużo było tego, ojciec mnie przyłapał, byłem pijany... wielka drama - opowiadam jej  niezwykle pozytywną historyjkę z mojego życia, w końcu gryząc się w język, by nie przytłoczyć jej nawałem informacji. Nie brzmię smutno, chociaż zawsze jak mówię o matce jestem odrobinę bardziej melancholijny.
Na szczęście wokół zaczęły pojawiać się pingwiny do których wyciągam ręce jak dziecko. - O na pierdzące testrale, dobrze że wpadłem na speca - mówię całkiem podniecony wizją karmienia małych pingwinków. Patrzę na to co robi Ruby i powtarzam po niej każdy ruch, bo nie mam pojęcia czy mam rzucać te ryby z puchy, czy może czekać aż same podejdą.  - Kiedy się rozstawaliśmy jeszcze się nie posrał! Miejmy nadzieję, że udało mu się dobiec... Ale no, stwierdziłem że nie ma co siedzieć w śmierdzącej grocie. Średnią mają wentylację - ględzę sobie dalej z jednej strony, z drugiej próbuję podetknąć pod nos pingwinka (rasy mi nieznanej).
Szczerze mówiąc też wydawało mi się, że trasa koncertowa, podczas gdy by dosłownie siedzieliśmy zamknięci w grotach na ANTARKTYDZIE była dość ryzykownym pomysłem. Może gaża była znacznie wyższa, a Arczi planował stawiać kolejne wille ze zwierzętami każdej dziewczynie w innym kraju? Kto go tam wie (najwyraźniej nie dwie całkiem mu bliskie osoby).
Ruby rzuca mi jakieś spojrzenie, a ja wzruszam ramionami. - Ok, ok - mówię, bo szczerze mówiąc niespecjalnie mnie obchodzi ile kto zapłacił. Bawi mnie, że to wygląda jakby Arczibald zapłacił za nią grube hajsy, a potem zwiał; prawda pewnie była mniej śmieszna, więc mniej interesująca.
- Dziwne - zgadzam się z nią i teraz ja jej rzucam czujne spojrzenie. - Jakby wystarczyli sobie nawzajem i nie mieli żalu zostawiać całej reszty za sobą - stwierdzam ostrożnie. Przez całą resztę miałem oczywiście między innymi nas. Nie to, że Hope była zachwycona moją postawą i była mi coś winna, ale Ruby przynajmniej miała jakieś listy. -  Skąd oni mieli pieniądze żeby żyć na jakichś gorących wyspach pół roku. Nawet mój ojciec by za to nie zapłacił... Głównie bo nie można na mnie polegać, ale no... - mruczę jedno z wielu pytań, które mam co do naszego wyjazdu. Na chwilę rozpromieniam się odrobinę i lekko pyrgam Ruby łokciem. - Ci sobie jeżdżą, Arczi też, my powinniśmy pojechać, wrócić opaleni z obrączkami na palcu po jakimś magicznym rytuale, o najlepiej z bobasem. I nie widzieć żadnego problemu w tym co zrobiliśmy! Jakbyś mogła wybrać sobie jakiekolwiek miejsce na ziemi żeby przeżyć tam pół roku, co byś wybrała? - pytam dając jej wielkie pole do popisu i równocześnie sam zastanawiam się nad swoim pytaniem. Karmię też małego pingwinka na co szczerzę się w czystej radości.
- Co? Chaplau? A. Masz dużo zwierząt. Cóż, ja zawsze się bałem adoptować stworzenie, bo co jak mi coś się przestawi i coś mu się stanie - mówię bez krępacji, pukając się w głowę, by wskazać na to, że znam swoje słabości, w tym niestabilność i od czasu do czasu wpadanie w głębokie dołki. - Kiedyś pójdę do specjalisty. A póki co mieszkam ze skrzatem, więc teoretycznie mógłbym zaadoptować coś... Może nie od razu takie poważne zobowiązanie - dodaję i wskazuję na uroczego pingwinka. Kiedy ten pałaszuje rybę odwracam się z szerokim uśmiechem do Ruby. Mam nadzieję, że nie przeszkadza jej mój słowotok, bo ja po raz pierwszy czuję się bardzo zrelaksowany w jej towarzystwie.

@Ruby Maguire
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyCzw 23 Lut - 19:00;

/w innym czasie

Zimno. Było tak cholernie zimno.
Niemniej jednak nie gasiło to entuzjazmu Valerie. Uzbrojona w węgiel i czysty brulion ruszyła dziarsko przed siebie, zostawiając obóz w oddali. Opatulona od stóp do głów, ubrana w szatę, szal, czapkę, rękawiczki i Merlin wie jeszcze co, spojrzała ostatni raz w stronę lodowca. Przecież nic jej będzie, pomyślała bezwiednie machając ręką. Idzie tylko rozejrzeć się po okolicy.
Śnieg prószył na jej czuprynę, gdy w milczeniu mijała śnieżne zaspy. Po chwili żwawego marszu dotarła do miejsca, którego kompletnie się nie spodziewała. Z jej ust wydobyło się przeciągle „aach”, a ona sama przystanęła, by w milczeniu obserwować to, co się przed nią działo.
Przed Puchonką rozpościerała się niewielka dolinka, która całkowicie wypełniona była pingwinami. Niewielkie stworzenia człapały powolutku przed sobą, chyba zupełnie nieświadome obecności człowieka. Val wyjęła pospiesznie brulion razem z węgielkiem i zaczęła pieczołowicie przerysowywać widzianą scenę.
Po dłuższej chwili postanowiła podejść bliżej. I jeszcze bliżej. I jeszcze ciutkę bliżej i… nagle dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała.
Nieopodal niej dwoje potężnych, chyba… smoczych? Pingwinów. Biło się. Blisko niej. Za blisko. Val szybko otrząsnęła kolana ze śniegu, wstając powoli. Chciała się możliwie jak najszybciej i jak najciszej oddalić, jednak okazało to niemożliwe. Zaczęła się wycofywać, owszem, ale płomienie ciskane przez pingwiny i tak ją dosięgły. Nie minęła chwila, a dziewczyna zanurzyła się w lodowatej wodzie.
- Pooooomoooocy! – krzyknęła żałośnie, bo choć unosiła się na powierzchni, nie umiała wyjść na brzeg.

@Harmony Seaver
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyCzw 23 Lut - 21:08;

Mam psingwinka! 5 <3


Remy nie mogła doczekać się tego dnia! Już przy śniadaniu podskakiwała na tyłku na samą myśl o wyprawie. Nie mogła dokładnie usłyszeć, kto to mówił, ale wyłapała na korytarzu informację o miejscu spotkań stad psingwinów! Oczywiście, że chciała sobie strzelić kilka fotek z tymi uroczymi zwierzakami i może nawet poślizgać się z nimi na brzuchu!
Wyjazd był od tego, żeby stworzyć jak najwięcej wspomnień i przeżyć najciekawsze przygody, a to brzmiało jak coś naprawdę cudownego.
Gryfonka uzbroiła się w swoje najcieplejsze ubrania, które w połączeniu z lodowymi kajdanami naprawdę dawały radę przeciwko mrozom Antarktydy, oczywiście, nawet z tym wyposażeniem nie zapomniała też o lododropsach. Zdążyła już zauważyć, że kiedy je jadła, była w stanie dłużej wytrzymać w mrozach, zanim naprawdę potrzebowała ogrzać palce.
Nie do końca wiedziała, dokąd miała iść, ale łącząc urywek, który udało się jej usłyszeć razem z mapą wędrówki psingwinów udało jej się ustalić zakres, w jakim aktualnie powinny spotkać się stada.
Z nosem w mapie i wszystkimi chęciami wszechświata do znalezienia tych uroczych istot – ruszyła przed siebie. Po kilkunastu minutach pojawiła się pierwsza nadzieja na znalezienie psingwinów, Harmony wypatrzyła szlak ich stóp odbitych w śniegu i od razu zrobiła im zdjęcie, nim puściła się biegiem w kierunku, w którym zwierzaki szły. Musiała je dogonić!
I dobrze, że tak przyspieszyła, bo zdążyła w ostatnim momencie przed tragedią. Właśnie na jej oczach olifant próbował dopaść małe psingwiniątko! Tata zawsze jej powtarzał, żeby pozwolić naturze robić swoje rzeczy i Gryfonka zawsze szanowała tę zasadę. Ale ten malutki psingwin tknął ją w serce i nie potrafiła po prostu pozwolić, żeby został zjedziony.
Nie myśląc za dużo o tym, jak planowała wydostać z tej sytuacji zwierzątko, po prostu do niego podbiegła i, z pierwszą lepszą myślą, złapała go na ręce, unosząc wysoko w powietrze.
- Nie! – krzyknęła na olifanta, który z bliska wyglądał na dużo większego, niż jej się wydawało. Jednak odwagi w jej małym ciałku było więcej niż masy słonia morskiego przed nią. – Nie będzie jedzenia psingwinów!
Olifant nie wydawał się jakoś szczególnie przekonany jej zakazami, ale nie wyglądał też, jakby chciał zrobić jej krzywdę. Za to na pewno go zdenerwowała, bo fuknął na nią zdecydowanie mało przyjacielsko i uniósł się w górę, by całym ciałem łupnąć w ziemię, jakby pokazując jej, że ma natychmiast oddać mu swój łup.
Na to było tylko jedno logiczne rozwiązanie – ucieczka.
Nie dyskutując dłużej z olifantem, jak stała tak ruszyła, z psingwinem w ramionach. Całe szczęście drapieżnik nie był aż tak zainteresowany małym kawałkiem mięsa, bo po wydaniu niezadowolonego ryknięcia odpuścił sobie jakiekolwiek próby pościgu.
- No dobrze, maluchu – popatrzyła na zwierzaka, gdy była pewna, że mogli się bezpiecznie zatrzymać. – Na razie wskakuj tutaj, a jak znajdziemy twoje stado to cię oddamy, co ty na to? – mówiąc to, otworzyła przed psingwinem plecak i wskazała mu, żeby wskoczył do środka. Maluch spoglądał to na nią, to na przedmiot, aż w końcu ochoczo zajął w nim miejsce. Dziewczyna zapięła plecak tak, żeby młode mogło wystawiać głowę, ale też żeby nic się dalej nie rozsunęło i kontynuowała marsz.
Minęło kolejnych kilkanaście minut, ale w końca zza wysokiego pagórka dostrzegła całe stada pingwinów! Wystarczyło już tylko do nich podejść i wypuścić małego. Jednak zanim to zrobiła, usłyszała czyiś krzyk.
Nie, zaraz. Nie czyiś.
To był głos bardzo dobrze jej znany. Rodzice psingwina musieli poczekać, @Valerie Lloyd wpadła w tarapaty.
Harmony wspięła się na najwyższy pagórek, wyszukując wzrokiem koleżanki. W pierwszej chwili nigdzie nie mogła jej dostrzec, ale podążając za dźwiękiem wypatrzyła dziurę w lodzie i kształt, który bardzo się tam szamotał. Nie było trudno o wnioski.
- Val! – krzyknęła, po raz kolejny tego dnia zrywając się do biegu. – Już lecę!
Sama się po sobie nie spodziewała, że była w stanie osiągnąć takie tempo po śniegu, ale w kilku sekund już była przy Puchonce.
- Daj rękę! – wyciągnęła do niej dłonie, zaparła się nogami z całych sił i zaczęła wyciągać przemoczoną dziewczynę. Może i była kurduplem przy kumpeli była kurduplem, ale adrenalina tak jej skoczyła, że chwilę później obie leżały na śniegu, dysząc ciężko. – O rany! Jak ty tam wpadłaś? Nic ci nie jest?! – zaczęła zasypywać ją pytaniami, bo słowotok włączył się jej za stresu.
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Stado pingwinów QzgSDG8




Moderator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyCzw 23 Lut - 21:23;

To głupie, ja nie mam wspomnień praktycznie w ogóle, a te co mam to pewnie są wymyślone, więc dbaj o nie — odparła i już zajmowała się analizowaniem ilości pingwinów i rybek, które przyniosła, trochę w obawie, że im nie starczy i będzie katastrofa. Nie skomentowała wcale wzmianki o alkoholu, nie jej oceniać tak właściwie. Domyślała się, że to musiało być dla niego bardzo trudne, dla niej brak mamy był trudny, a ledwo ją pamiętała. — Ja to zawsze sobie powtarzam, szczególnie jak życie z czwórką braci mnie przytłacza, że mama zawsze jest gdzieś obok mnie, może tobie też pomoże — dodała jeszcze i posłała mu pocieszający uśmiech.
Chwilę potem cieszyła się, że zmienili temat, bo chociaż sytuacja nie była dla niej nowa i nie bała się o tym mówić, to jednak ogólnie miała tego dnia dość kiepski humor, a rozmowa o śmierci przytłaczała ją jeszcze bardziej. Zajęła się więc karmieniem małych pingwinków, dokładnie zapamiętując te chwilę, bo nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek uda jej się robić coś takiego i to zupełnie za darmo. Uważała, że za darmo to uczciwa cena.
Zachichotała na myśl o Richardzie srającym w gacie pośrodku Antarktydy, ale wizja komory gazowej w grocie chłopaków rozbawiła ją jeszcze bardziej. Nigdy nie podejrzewała, że będzie się czuć w towarzystwie Whitelighta tak swobodnie, właściwie teraz już nie wiedziała jaki konkretnie miała do niego problem. Oczywiście wtedy w grę wchodziła Hope, zastanawiała się czy teraz, kiedy w gruncie rzeczy czuła się olana, zareagowałaby podobnie, i trochę bała się odpowiedzi.
Pewnie stary Persa zapłacił, ale szczerze, to nawet nie pytałam. Trochę to głupie, ale trochę się obraziłam, no wiesz dobrze im życzę i w ogóle, ale nie każdy może rzucić wszystko w cholerę i pojechać nie wiadomo gdzie, tata by mnie chyba zabił. — gadała sobie, nawet nie wiedząc czemu mu to mówi. To nie tak przecież, że nagle stali się najlepszymi przyjaciółmi, ale chyba musiała to w końcu powiedzieć na głos, wygadać się komuś, a wydawało jej się, że Harry czuł się całkiem podobnie. Różnica polegała na tym, że ona została porzucona przez dwójkę najlepszych przyjaciół, auć.
Sam sobie wracaj z bobasem — odparła oburzona, jakby cała reszta jego słów nie zrobiła na niej wrażenia. To nie tak, że nigdy nie chciała dzieci, no ale na pewno nie TERAZ, co za szalona wizja, ledwo radziła sobie z połączeniem pracy i studiów, no i była za młoda na takie rzeczy!! — Nie wiem gdzie, ale w górach, kocham góry całym sercem — rozmarzyła się nawet na trochę, tęskniąc już do wiosny i brania Ducha na długie górskie spacery, za tymi widokami i świętym spokojem. — A ty? — zapytała jeszcze szczerze ciekawa.
Nie spodziewała się, że Ślizgon tak zyska w jej oczach po kolejnych słowach, no może poza skrzatem, ale do tego już się przyzwyczaiła. Uważała, że zdecydowana większość czarodziejów nie powinna mieć żadnych zwierząt w ogóle nigdy. Zwierzę to nie była ozdoba, ani zabawka, ludzie o tym zapominali.
To dobrze, zwierzak to obowiązek, wiem co mówię mam ich… — na chwilę się zamyśliła — …siedem — powiedziała pewna, kiedy udało jej się naliczyć swoje małe zoo, co prawda dwójka była Archiego, ale od początku było wiadomo, że to ona będzie się nimi zajmować. Archibald gówno wiedział o zwierzętach.
Nagle znikąd pojawiły się niedaleko dorosłe pingwiny, a ona zupełnie nie sądziła, że to coś niedobrego. Jakby zapomniała, że przy młodych zawsze są rodzice i rzadko to było coś dobrego.


______________________

without fear there cannot be courage
Powrót do góry Go down


Meredith Wyatt
Meredith Wyatt

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
Galeony : 171
  Liczba postów : 93
https://www.czarodzieje.org/t21983-meredith-wyatt
https://www.czarodzieje.org/t21988-riley
https://www.czarodzieje.org/t21987-meredith-wyatt#719730
https://www.czarodzieje.org/t21993-meredith-wyatt-dziennik#71987
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyCzw 23 Lut - 23:32;

kostka: 3
przypuszczam, że skroń

Podjęta w ostatniej chwili decyzja o wyjeździe na ferie była chyba najlepszym, co Mer w ostatnim czasie zrobiło. Coraz częściej było zestresowane, ale to uczucie zniknęło, kiedy spotkało się z ojcem w Hogsmeade na rozmowę. Szybko pożałowało swojego wyznania i żeby dostarczyć sobie bodźców i zajęć, wpierw lekkomyślnie zapisało się do drużyny Quidditcha, by następnie podjąć kolejną głupią decyzję o wyjeździe na Antarktydę. Głupią, bo Mer ani trochę nie lubiło zimna, ale kiedy już w miarę oswoiło się z temperaturą, postanowiło pozwiedzać.
Pozwiedzać zaspy i lód.
Trzęsące się z zimna i zmarznięte już chciało wracać z powrotem do mieszkalnych grot, kiedy to usłyszało jakieś dziwne dźwięki, które oczywiście postanowiło zidentyfikować. Wytężając słuch i usiłując ignorować ten okropny mróz, przechadzało się jeszcze chwilę, aż w końcu miało już pewność. Trafiło na nieduże stadko pingwinów.
Mer przestało już obchodzić to, czy jest jenu zimno; oczarowane nielotami w mgnieniu oka zapomniało też o swoich zmartwieniach. Zawsze uważało że pingwiny są urocze, a teraz, pierwszy raz w życiu miało okazję zobaczyć je na żywo. Były piękne i majestatyczne, wyglądały wspaniale krocząc po lodzie i ślizgając się na brzuszkach.
- Ale czad - wydukało cicho samo do siebie, powoli zbliżając się do ptaków. - Spokojnie... Nic wam nie zrobię... - oznajmiło pingwinowi, który zdawał się pilnować swojego stadka. - No i... Już. Jest chyba okej, co? - rozpromienione spojrzało na ptaka.
To, jak pingwin się nastroszył wydało się zabawne Mer, które zaczęło zastanawiać się nad tym, z jakim gatunkiem pingwina ma do czynienia. Pamiętało tylko cesarskie i złotoczube, były najbardziej charakterystyczne. Ale tego gatunku nie kojarzyło z żadnej książki czy programu, więc może... Może odkryło nowy?
- Jak się nazywasz, co? - spytało przechylając głowę i nieco nachylając się w kierunku stworzenia, by lepiej przyjrzeć się czerwonemu dzióbkowi.
To był błąd. Pingwin, który dotychczas przestępował z nogi na nogę, stroszył się i coś skrzeczał po pingwiniemu, teraz, a przynajmniej tak zdawało się Mer, zrobił się większy. Pewnie była to kwestia nastroszenia pierza, ale Mer zauważyło to dopiero w ostatniej chwili - w chwili, w której ptak otworzył dzióbek by przeraźliwie krzyknąć. W następnej sekundzie przed Mer pojawiła się ognista kula, przed którą ledwo zdążyło się uchylić, przy okazji wpadając w zaspę. Zrobiło się jenu gorąco - z adrenaliny i ogniska, które radośnie płonęło na boku czapki Mer. Czując gorąc w okolicach skroni szybko zdjęło czapkę wciskając ją w śnieg i odruchowo dotknęło skroni.
- Auć, to bolało! - rzuciło gniewnie w kierunku pingwina, który wyglądał na zadowolonego z siebie. - Cholera jasna - mruknęło widząc, że na dłoni zostały także resztki przypalonego kosmyka włosów.
Wyciągnęło czapkę z zaspy i nałożyło ją z powrotem na głowę, przy okazji przykładając do oparzonej skroni garść śniegu. Wstając, Mer otrzepywało się jedną ręką i oddaliło się od stadka tych ptasich miotaczy ognia.

@Bunny Moon
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stado pingwinów QzgSDG8




Administrator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPią 24 Lut - 3:23;

Kiwam głową, bo oczywiście zgadzam się z tym, że moje pomysły o wyrzuceniu wspomnień matki ze swojej głowy były głupie. Dobrze jednak czasem słyszeć potwierdzenie od kogoś kto wie to najlepiej. Na jej kolejne słowa uśmiecham się w odpowiedzi, wracając do karmienia pingwinów. - A jednak, mogłaby zostać - mruczę, bo chociaż nie życzyłbym mojej matce niespokojnego ducha, to po śmierci bliskiej osoby przychodzą najróżniejsze myśli. - Jezus, czterech braci, dramat! Ja mam jednego i do tej pory nie mogę wyleczyć się z kompleksów! Chociaż ciebie kojarzę, a twoich braci nie bardzo więc może to oni mają przekichane - mówię już znacznie weselszym tonem, chcąc zostać na przyjemnych tematach, a nie wracać do śmierci. Aż szkoda przy takich pięknych pingwinkach marnować czas na takie bzdety.
Wymieniam rozbawione spojrzenie z Ruby kiedy mówimy o prześmiesznej sprawie - srającym Ryszardzie. Mam wrażenie, że obydwoje jesteśmy właśnie zaskoczeni jak dobrze idzie nam rozmowa. - Nie dziwne, że się obraziłaś! Też nie byłem zachwycony jak Arczi wyjechał na trasę koncertową, a naszą przyjaźń nawet nie można porównać do... no, waszej. - Bardzo lojalnie popieram Maguire, wcale nie dziwiąc się że mówi to wszystko akurat mi. Ja w życiu nie chciałbym o tym rozmawiać z Irvette. Może z Marlą, ale obok niej zawsze był Ricky, a on raczej by się nie przejął i sprawił że rozmowa byłaby niezbyt zręczna. - Czasem nie ma co się trzymać niektórych ludzi - stwierdzam i szczerze mówiąc też bym powiedział to o sobie jakiś czasem temu. Ale teraz już nie jestem pewny.
- Racja. Zagalopowałem się z bobasem. Wtedy musiałbym mu oddać pokój Sira. O boże, powinnaś przyjść go zobaczyć. W innym życiu musiałem być architektem wnętrz dla skrzatów. Czy tam dla dzieci - paplam sobie, również spokojnie przyjmując do wiadomości, że możemy jechać w nieznane jak chcemy, ale część trzeba sobie odpuścić. - O góry brzmią super! Bo ja bym wybrał Tybet. Pojechałbym do jakichś mnichów na magiczne rytuały i wróciłbym jako lepszy człowiek! A ty byś... chodziła po górach, mam nadzieje że jesteś alpinistką, bo wybrałem wysokie pagórki!
Nawet nie wiedziałem, że gadając wszystko o sobie tak plusowałem sobie u Maguire. Kiedy flirtowałem z Hope zawsze chciałem, żeby patrzyła na mnie odrobinę przychylniej. A teraz kiedy teoretycznie nie miało to już dla mnie znaczenia zaczęliśmy się dogadywać, może właśnie dzięki temu że odpuściliśmy.
- Niewiele więcej niż braci! A jakie masz... Ruby, dorosłe pingiwny! Zobacz jakie duże, zawsze myślałem że będą mniejsze... Wiesz co wydaje mi się, że jesteś niższa niż one - żartuję sobie i chichoczę bardzo zadowolony ze swojego żartu, wcześniej tracąc wątek podopiecznych Maguire.
Kiedy podnoszę na nią wzrok z wielkim zdziwieniem widzę... lecącego pingwina? Automatycznie popycham mocniej Gryfonkę, co mogło wydawać się bardzo nieuprzejmym gestem, ale dzięki temu nielot jedynie musnął ją skrzydłem. Ja zaś próbowałem wstać, by wyciągnąć z tylnej kieszeni różdżkę, ale oczywiście nie zdążyłem. Więc śmigacz uderza we mnie głową, a ja lecę do tyłu niczym w sztuce akcji, upadam mocno na plecy, niestety nie asekurując odpowiednio głowy. Zamracza mnie odrobinę, kiedy próbuję dźwignąć się na nogi, więc jedynie przewracam się na bok i czekam aż mi przejdzie. - Co do... - mamroczę, macając obolałą głowę.

@Ruby Maguire
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPią 24 Lut - 12:51;

/tak przy okazji, wcześniej wypadło mi 6

Jeżeli wcześniej jej było zimno, to trudno sobie wyobrazić, jak czuła się teraz.
W momencie, gdy zapadła się w wodę zaczęła szamotać bezmyślnie rękoma. Zimno, które ogarnęło jej ciało wręcz ją parzyło. A ona sama poczuła się jakby wszystkie witalne siły ją opuszczały. Wyciągała ręce przed siebie, w nadziei, że ktoś usłyszy jej krzyk. Mało brakowało, a już życie miało jej mignąć przed oczami, gdy nagle…
Poczuła ciepło. Dłoń opatulona w przyjemnie suchą i ciepłą rękawicę dotknęła jej zmrożonej ręki. Kiedy później o tym myślała, Val nie była w stanie trzeźwo określić, jak wiele czasu mogło minąć od kiedy lód się pod nią załamał. Mogło to trwać sekundy, mogło i minuty. Na szczęście Remy pojawiła się w samą porę.
Val wciąż nie myślała zbyt przytomnie, gdy z trudem próbowała uspokoić oddech. Dwa smocze pingwiny zniknęły z jej pola widzenia, widziała teraz jedynie śnieg, zmartwioną Gryfonkę i to, jak jej własny oddech zamieniał się w kryształki lodu. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyna odzyskała równowagę i głośno odetchnęła.
- Uff, dziewczyno. Ależ ty masz parę w rękach – po czym położyła się na ziemi i roześmiała się histerycznym śmiechem. Chwilę to trwało, zanim się uspokoiła, a gdy już skończyła, otarła łezkę, która pojawiła się w kącie oka. – Przepraszam Cię, Remy, ja wiem, że to nie jest śmieszne. Ja po prostu nie mogę. Przed chwilą tu przyszłam trochę porysować i zobaczyłam, jak dwa smocze pingwiny się ze sobą biją i BAM. Wpadłam do wody. Chyba trochę podtopiły lód pode mną. Na Merlina, jak mi zimno!
Valerie wyjęła różdżkę i skierowała ją w siebie szepcząc pod nosem Silverto. Po chwili jej ubranie było szczęśliwie suche. Nie oznaczało to bynajmniej, że jej samej było już ciepło. Ale było na pewno o wiele lepiej niż przed chwilą. Puchonka wstała z ziemi, otrzepała z siebie śnieg i spojrzała na wybawczynię.
- Jeju, tak mi głupio. Dzięki, że mi pomogłaś. Przepraszam… ja… Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Może nie powinnam sama oddalać się za bardzo od obozu. Gdyby Ciebie zabrakło… – powiedziała, po czym urwała w pół zdania. Nie chciała myśleć, co by było, gdyby jej przyjaciółki nie było na miejscu.
-  Ooo, a to kto? – Val zmieniła szybko temat, spoglądając na łepek wystający z plecaka.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPią 24 Lut - 15:05;

Upadek na tyłek w śnieg nie był przyjemny, zaraz jednak o tym zapomniała, dużo ważniejszą kwestię stanowiła Val i jej wypadek. Pierwsze odetchnięcie z ulgą dziewczyna mogła odhaczyć, gdy upewniła się, że Puchonka była tylko przemoczona, a drugie, kiedy zaczęła się śmiać.
- Na Merlina, weź mnie tak nie strasz – powiedziała, ale po chwili histerycznego śmiechu kumpeli, ona sama zaczęła chichotać pod nosem, stopniowo będąc coraz głośniejszą. – Ty się ciesz, że mam tyle pary! – szturchnęła ją, ale zaraz zabrała rękę. – Matko, cała kapiesz jak jakieś kelpie – zażartowała. – No coś ty, nie masz mnie za co przepraszać – machnęła ręką, by zaraz zrobić wielkie oczy. – Smocze pingwiny?! Masz szczęście, że przypaliły tylko lód a nie ciebie, to była lepsza opcja! Na chwilę cię nie można z oka spuścić! – pokazała jej język, śmiejąc się w głos. Tak naprawdę nie miała żadnych wyrzutów i tylko rozładowywała pierwszy stres żartami. Kto jak kto, ale akurat Remy nie miała prawa wypominać nikomu pakowania się w kłopoty. – Tylko jak my się wysu…
Chwilę zastanawiała się, co zrobić z całą przemoczoną Puchonką, bo przez myśl jej nie przyszło, żeby użyć prostego zaklęcia, myślami była jeszcze w wypadku sprzed sekundy. Widząc, jak jej koleżanka wyciąga różdżkę, aż puknęła się w głowę.
- Jestem debilem, przecież zaklęcia istnieją – zaśmiała się sama z siebie i też wyciągnęła różdżkę, powtarzając to samo zaklęcie. W momencie jej rękawiczki i rękawy kurtki stały się suche.
Aż Remy na chwilę zabrało oddech na słowa kumpeli. Nawet wolała nie myśleć, co mogło się stać, gdyby przyszła za późno, a i takie czarne scenariusze nie były potrzebne, wszystko przecież skończyło się dobrze. I w dodatku to też nie było tak, że to była wina Val! Przypadkiem znalazła się w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie, równie dobrze to samo mogło spotkać Remy, gdyby przyszła tutaj wcześniej.
Nim jednak zdążyła powiedzieć te wszystkie słowa na zapewnienie, że wszystko było dobrze, mały psingwin wystawił łebek z plecaka i uważnie przysłuchiwał się rozmowie.
- Oh! Z tego wszystkie prawie o nim zapomniałam – zdjęła plecak i wyjęła zwierzaka na śnieg. – Olifant próbował zjeść tego malucha, to młode psingwinów, musiało oddalić się od stada, więc je tu przyniosłam.
Mały psingwin, mimo wypuszczenia na rozległe tereny swojego gatunku, nie był tym jakoś specjalnie podekscytowany. Cały czas wpatrywał się w Remy, czekając na jej następny ruch.
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySob 25 Lut - 12:35;

Valerie spadł kamień z serca, gdy zauważyła, że Gryfonka zaczyna chichotać pod nosem. Przez jedną chwilę pomyślała jednak, że nie śmieje się z nią, a niej. Z jej głupoty, braku mózgu i ogólnie gracji i ogłady. Valerie z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w Remy, choć w jej oczach przez chwilę było widać smutek. Szybko jednak otrząsnęła się z tej nieprzyjemnej myśli. Kto jak kto, ale Harmony nigdy nie traktowała jej źle. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie zwracała Val uwagę na to, że inni ją tak traktują, wykorzystując jej dziecięcą naiwność. Dziewczynie trudno było przyjąć do wiadomości, że czasami jest taką ciepłą, miękką kluchą.
Val ugryzła się w język, bo znowu chciała przeprosić Remy (tym razem za to, że ją przeprosiła poprzednio), ale na szczęście tego nie zrobiła. Gryfonka nie lubiła, gdy ktoś ją non-stop przepraszał za to, że żył. A to była przecież specjalność panienki Llyod, na Merlina. Za co ona mnie tak polubiła?
– Mam plan już cię tak nie straszyć – Puchonka wyszczerzyła zęby w głupawym uśmiechu, tym razem uśmiechnęły się również jej oczy. – No cóż, co mogę powiedzieć. Jestem wprost w czepku urodzona. Wpadłam tylko do wody, a mogły przecież zabić – Valerie zażartowała ponuro, jak to często miała w zwyczaju. Lubiła obracać tragedię w komedię, jako że jej życie było obarczone jakimś greckim fatum.
Dosyć tego marudzenia, skarciła się szybko w myślach. Postanowiła skupić całą swoją uwagę na niedużym towarzyszu jej przyjaciółki. Ale zanim, jej ucho wyłapało coś, czego bardzo nie lubiła u innych. Choć sama w głowie uprawiała to cały czas.
- Wiele można o Tobie powiedzieć, Seaver, ale nie, że jesteś debilem. Nie mów tak o sobie, bo jeszcze zaczniesz w to wierzyć. – Powiedziała szczerząc się od ucha do ucha, pół-żartem, pół-serio. Słowa mają moc, dodała w myślach. Są jak małe okruszki szkła, które ranią nas każdego dnia. Coś o tym wiedziała.
Odrzucając kolejną ponurą myśl, teraz naprawdę skupiła uwagę na niewielkim zwierzątku.
– Ojeeeeej, jaki słodziak! Chyba zyskałaś sobie nowego towarzysza, bo patrzy na Ciebie jak na obrazek. No nie wiem, czy ochoczo przyłączy się z powrotem do stada. Jeju, spójrz na niego… yy… na nią? Nie wiem – wyrzuciła na jednym oddechu Val, po czym wyjęła zza pazuchy swój szkicownik. Oczywiście i on do niedawna był przemoczony, ale dzięki zaklęciu już wysechł. Kartki papieru troszeczkę się zdeformowały, ale chyba da radę. Valerie była przyzwyczajona do tego, że jej szkicowniki były w tragicznym stanie. W końcu wszędzie je ze sobą nosiła, nie było to wcale dziwne. Zresztą, najładniejsze rysunku i tak przerysowywała do Szkicowników Przeznaczonych na Półkę. Były oprawione w skórę i jak sama nazwa wskazuje, zawsze, ale to absolutnie zawsze znajdowały się w bezpiecznym miejscu. Trafiało tam niewiele z jej dzieł, wszak był one wyjątkowe, ale coś czuła, że Urocze Psingwiniątko w Dzień Uratowania jej Życia przez Remy na pewno tam trafi. Ważne chwile trzeba celebrować.
- Trochę tęsknię za domem, wiesz? Ciekawe co u mamy. Ale cieszę się, że tu przyjechałam. W końcu to jakaś przygoda. – rzuciła bezwiednie, gryzmoląc węgielkiem po czystej kartce papieru. – Jak myślisz, jak ma na imię? Chyba trzeba go albo ją zwrócić rodzicom, co?
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySob 25 Lut - 15:43;

Remy uśmiechnęła się do Val przyjacielsko i z teatralnym gestem przyłożyła rękę nad serce.
- Będę za to dozgonnie wdzięczna – i zaśmiała się, kręcąc raz jeszcze głową z niedowierzaniem. Ostatnie kilka sekund było tak przerażających, a one się ze wszystkiego chichrały. Dobrze, że potrafiły bawić się nawet w takich chwilach. – Oh tak, prawdziwe szczęście, tylko prawie stałaś się potrawką z rożna… I mrożonką – pociągnęła dalej żart, wpasowując się w humor Val.
I zaraz zrobiła wielkie oczy na pouczenie od dziewczyny. Czasami wciąż po tylu latach znajomości naprawdę zaskakiwało ją, jak z kogoś, kto narzucał na siebie tyle presji, potrafił zupełnie zdjąć ją z drugiego człowieka. Ba! Nawet nie pozwalała niczego złego drugiej osobie powiedzieć.
Ale zaraz posłała jej kolejny ze swoich promiennych uśmiechów, pokazując, jak bardzo doceniała jej słowa.
- Dobrze, nie jestem debilem, tylko czasami przejawiam skłonności, do debilnego zachowania, o! – podsumowała elokwentnie, w trakcie z dużo mniejszą elokwencja prychając. – Naprawdę, przydałoby ci się czasem trochę twoich własnych słów, zupełnie się nie doceniasz! – pochwaliła ją z szerokim uśmiechem, bardzo ją lubiła i chciałaby, żeby dla siebie też zaaplikowała trochę takiej pewności siebie.
Młode psingwiniątko zdawało się bardzo ucieszyć na miłe słowa od Puchonki i nadstawiło się do głaskania. Jak widać nie miało problemu z uznaniem, że znajomi Remy byli tego jego znajomymi.
- Czyż nie? Jest przeuroczy! Albo przeurocza. Powiem ci, nawet ja nie mam tyle odwagi i ciekawości, żeby sprawdzać co ma pod spódnicą. A to już o czymś świadczy! – i mówiąc to z rozbawieniem, podniosła palec do góry, jakby pokazywała, jak wysokiej rangi był to argument.
Widząc, że Puchonka zajęła się swoim szkicownikiem, ona sama wyjęła swój Dziennik Przygód. Ostatnie wydarzenia były na tyle intensywne, że nie miała jak wszystkiego spisać, a teraz był na to idealny czas.
Zaskakującym dla samej Remy był fakt, jak potrafiła się wyluzować przy koleżance. Zazwyczaj potrzebowała być w centrum akcji, zobaczyć coś nowego, udokumentować i biec po następne wrażenia, życie było przecież za krótkie, a świat tak duży! Musiała wykorzystać każdą sekundę, żeby cieszyć się jego pięknem. Mimo to z Val u boku potrafiła też zupełnie się wyciszyć i całkowicie szczerze czerpać przyjemność ze spokoju.
Robiła zdjęcia okolicy i łapała jak najładniejsze ujęcia maszerujących stad, żeby polaroidowe wydruki włożyć na odpowiednią stronę w Dzienniku. Oczywiście sfotografowała też małego psingwinka, który pchał się przed obiektyw z zapałem po tym, jak Remy pokazała mu jego pierwsze zdjęcie.
Z czasem na przemyślenie każdego zdania i ruchu piórem, bardzo dokładnie spisywała, jakie zachowania miała okazję zaobserwować u otaczających ich pingwinów i jakie gatunki widziała. Z zamyśleń wyrwał ją dopiero głos Val.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Jesteście mocno ze sobą związane, prawda? – zapytała delikatnie i już chciała dla dodania komfortu położyć jej dłoń na ramieniu, ale zauważyła, że dziewczyna skupiała się na rysowaniu. – Jak tylko wrócimy do Hogwartu, będziesz mogła wysłać jej list. A później druga połowa semestru, idę o zakład, że będziemy mieć taki zapieprz, że zapomnimy o wszystkich problemach – zaśmiała się, samej nie wiedząc jak da radę wyrobić się z nauką ORAZ sezonem łyżwiarstwa figurowego na wodzie. Chyba znów będzie musiała chodzić na korki do starszych roczników. – I bardzo dobrze, że nie żałujesz, patrz, jakie masz wspaniałe towarzystwo! – rozłożyła ręce, kłaniając się nisko, a mały psingwinek powtórzył jej ruch, jakby też chciał pokazać, że w rzeczywistości jest zacnym towarzyszem. - Chyba trzeba mu jakieś wymyślić… - zastanowiła się nad tym, nie miała pomysłu na imię dla psingwinka. – Z tym może być problem, w ogóle nie chce wrócić do swoich.
I jak na potwierdzenie, zwierzak wsunął się Harmony pod rękę, oglądając co też takiego wypisywała w Dzienniku. Nie żeby rozumiał, ale chyba zainteresowało go pisanie piórem.
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySob 25 Lut - 16:30;

- Dwa w jednym, hmm? Widzisz, jednak jestem taka zdolna! – wyrzuciła z siebie Val, zakładając pasmo włosów za ucho. Dobrze, że to Remy ją znalazła. Każda chwila przy niej była o wiele weselsza, niż bez niej. Nawet największa kaszana mogła stać się wyprawą, którą warto pamiętać. A Merlin jeden wiedział, że Val brakowało odrobiny szaleństwa w jej spokojnym, statecznym, puchoniastym życiu.
Udawała, że nie widziała, jak przyjaciółka zrobiła wielkie oczy. Ale z drugiej strony co najmniej dziwne byłoby zupełne zignorowanie tego, co powiedziała. Z ulgą przyjęła jej promienny uśmiech, wykrzywiając twarz w niewinnym grymasie „co złego to nie ja”. Doskonale zdawała sobie jednak sprawę ze swoich grzechów, a przede wszystkim tego jednego. Ze słuchania tego okropnie głośnego, skrzekliwego głosu w jej głowie, który nieustannie ją krytykował.
– Wiesz, jak to mówią mugole. Szewc bez butów chodzi – wyszczerzyła się niewinnie, w odpowiedzi na przykrą prawdę, którą powiedziała na głos Remy. Miała rację. Val dla innych była do rany przyłóż, podczas gdy sama siebie samobiczowała słowami. - No, może się trochę nie doceniam. Trochę – ucięła, gryząc się w język bo chciała powiedzieć coś naprawdę głupiego. Widziała kiedyś taki filmik podczas wakacji w St Ives, jaka mała dziewczyna stoi przed lustrem i powtarza afirmację. Jesteś odważna. Jesteś wartościowa. Jesteś piękna. Ej stop, może to nie jest taki głupi pomysł? Chyba lepsze to, niż codzienne dołowanie siebie.
Val odwróciła swoją uwagę od swojej własnej osoby i skierowała ją ku malutkiemu stworzeniu. W takim chwilach żałowała, że trochę bardziej nie uważała na lekcjach ONMS. No ale chyba małe głasku głasku nie zrobi tej kruszynce krzywdy. Wyciągnęła powoli lekko zmarzniętą rękę, wszak zimno nie opuściło jeszcze jej ciała. I poczekała, ale psingwiniątko ją obwącha. Jeśli tak się stało, delikatnie pogłaskała je po czubku głowy. Przez chwile miała wrażenie, że mruczy jak jej cudowna Nox, ale to przecież głupie. Niemniej, poprawiło jej to humor i odgoniło złe myśli.
– Może niech to będzie jego albo jej słodką tajemnicą – zachichotała Val. - Wszechwiedza to przekleństwo, czasami jest fajniej zgadywać – dorzuciła, siląc się na udawaną powagę.
Gdy Remy wyjęła swój Dziennik Przygód, Val pochyliła się nad szkicownikiem. Lubiła czasami z nią pomilczeć i ceniła sobie te chwile. Przy Gryfonce miała wrażenie, że nie rozsiewa smutku, jak to zazwyczaj o sobie myślała, a spokój. Ta myśl bardzo jej przypadła do gustu. Nie pytała również o to, co pisze w swoim dzienniku. Ceniła dyskrecję i cieszyła się, że Harmony nigdy nie była namolna. Nie każdy miał tyle ogłady, by nie zaglądać do jej bazgrołów. I choć często sprzedawała rysunki za pieniądze, były również i takie, do których wgląd miała tylko ona. I osoby upoważnione.
Wysłuchała, co ma do powiedzenia jej przyjaciółka, po czym westchnęła.
– Tak, jesteśmy ze sobą bardzo zżyte. Od kiedy odszedł tata, to jedyne, co mi zostało. Nie poznałam swoich dziadków i nie mam rodzeństwa. Cieszę się, że mama okazuje mi takie wsparcie – powiedziała bez cienia żenady, bo nigdy nie wstydziła się uczuć do swojej rodzicielki. Potem złapała się na tym, że nieco za bardzo wynurza się ze swoimi uczucaimi. Ale to nie było nic dziwnego. Zresztą, przy Remy może sobie na to pozwolić. – Ale mam wrażenie, że się od siebie oddalamy. Od czasu, gdy zaczęła spotykać się z tym… no. Z kimkolwiek się spotyka, wydaje mi się, że jest mniej wylewna. Albo jestem przewrażliwiona?
Wróciła do szkicowania, ale zbyt mocno nacisnęła węglem na papier. Złamał się. Chyba już dzisiaj nie porysuje.
- Zobacz – zwróciła się w stronę Remy, pokazując jej sporządzony naprędce rysunek. Przedstawiał jej nowego towarzysza podróży. Choć był nakreślony jedynie węglem, Val udało się oddać jego słodkość, no i oczywiście puchatość. Nie chciała mówić tego na głos, ale z tego psingwina był wykapany Puszek.
– Miejmy nadzieję, że nie masz racji. Chociaż może... czasami czuję, że  mam za mało roboty. Może jak wrócę, to zapiszę się na jakieś dodatkowe koło. W sumie, ty wiesz co chcesz robić po szkole. Ja jeszcze nie mam pojęcia – Val zmierzwiła niesforne włosy opadające na jej czoło. Gdzieś z tyłu w jej głosie czaiła się panika. Naprawdę chciałaby być czegoś pewna jak Remy tego, że kocha łyżwiarstwo.
- A co do imienia... och, nie czuję się upoważniona do tak ważnego zadania. Ty coś wymyśl, jakoś musimy do niego się zwracać, dopóki nie odnajdziemy rodziców. Ale jedno wiem na pewno. Weź to - powiedziała, po czym szybkim i sprawnym ruchem wyrwała kartkę ze szkicownika. - Na szczęście i na pamiątkę. Może zilustruje to, co tam piszesz. - Valerie posłała Harmony szczery uśmiech. Byłoby jej naprawdę miło, gdyby zgodziła się przyjąć skromny prezent.
Powrót do góry Go down


Bunny Moon
Bunny Moon

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : Białe pasemka włosów; jasne plamki-przebarwienia na linii włosów, rozsiane po rękach i nogach; nieco krzywe jedynki i zaostrzone kły; amerykański akcent
Galeony : 22
  Liczba postów : 38
https://www.czarodzieje.org/t21986-bunny-moon#719686
https://www.czarodzieje.org/t21997-fly-me-to-the-moon#720146
https://www.czarodzieje.org/t21985-kuferek-bunny-moon#719682
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySob 25 Lut - 21:27;

Kostka: 3, poparzone prawe przedramię; rozegram później!

Chętnie udaję się na zwiedzanie, zwłaszcza jeśli mam szansę zobaczyć coś innego od nieco zbyt natrętnych psingwinów i dość onieśmielających swoją masą fomisi. Podczas jednego z posiłków podsłuchuję rozmowę o miejscu, gdzie pałęta się dużo innych magicznych pingwinów i decyduję się sprawdzić, czy jest w tym nieco prawdy - szukam dla siebie zajęcia, byle tylko nie kiwać się bezsensownie w lodowcu mieszkalnym, nie wpaść na pewnie patrolującą korytarze matkę i nie wyglądać na wyrzutka.
Poprawiam zarzucony na ramię plecak, zbliżając się powoli do jakiegoś nieco większego stadka. Kątem oka dostrzegam, że nie jestem tutaj jedyna, ale prawda jest taka, że na Antarktydzie wszystko widać jak na dłoni. Poza niektórymi miejscami, gdzie można oglądać nietypowe formacje lodowe, w okolicy znajduje się głównie płaskie pustkowie. Pewnie wcale nie przejęłabym się obecnością nieznajomej, gdyby nie alarmujący krzyk, przez który natychmiast przyspieszam w szczerym zaniepokojeniu.
- Hej! Wszystko w porządku? - Zagaduję, podchodząc do nieznajomej, by zorientować się, że jednak już się przecież kojarzą z niezręcznych i krótkich powitań podczas mijania się w grocie. - O-och, hej! - Powtarzam nieco bezmyślnie, by przeprosić za to szerszym uśmiechem. - Mer, prawda? Bunny - podpowiadam, dopiero orientując się, że te zwichrzone włosy chyba nie są wyborem, bo na czole dziewczyny dostrzegam niepokojące zaczerwienienie. - Coś się stało? Poślizgnęłaś się? Ja tu co chwila tracę równowagę, może tu trzeba wszędzie jeździć na łyżwach, bo chodzenie to tragedia...
Powrót do góry Go down


Meredith Wyatt
Meredith Wyatt

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
Galeony : 171
  Liczba postów : 93
https://www.czarodzieje.org/t21983-meredith-wyatt
https://www.czarodzieje.org/t21988-riley
https://www.czarodzieje.org/t21987-meredith-wyatt#719730
https://www.czarodzieje.org/t21993-meredith-wyatt-dziennik#71987
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptySob 25 Lut - 22:18;

Przez przypływ adrenaliny, miotanie się w śniegu i lekką dezorientację (którą swoją drogą dopiero teraz Mer zaczynało odczuwać) nie spostrzegło nawet, że jest tu ktoś jeszcze i wciąż psioczyło pod nosem na ogniste pingwiny. Zaczęło także - standardowo - rozmyślać, tym razem głównie o bólu i o tym, czy mocniej odczuwa pieczenie od oparzenia, czy ból spowodowany temperaturą śniegu. Jak widać nie mogło ufać nawet zwierzętom, a przynajmniej tym magicznym i przede wszystkim nowym - nigdy wcześniej nie spotkało pingwinów, nie przypuszczało też, że niektóre z nich to małe ogniomioty. Ale to dziwnie pulsujące uczucie w skroni się jenu podobało, przez co pojawiła się kolejna myśl o tym, czy aby na pewno jest wystarczająco zrównoważone psychicznie. Pewnie nie było, skoro przez większość swojego życia podejmowało iście kretyńskie decyzje.
W całym tym natłoku myśli wydawało się nieco zszokowane słysząc czyjś głos i widząc dziewczynę - tę samą, z którą dzieliło pokój w grocie i którą kilka razy już widziało. Słysząc pytanie Mer wyszczerzyło się w niezręcznym uśmiechu i wzruszyło lekko ramionami.
- Średnio - rzuciło. - I z głową, i z ciałem, chociaż z głową to chyba do kwadratu teraz - zaśmiało się nerwowo, biorąc w garść kolejną porcję śniegu, bo po poprzednim na boku głowy zostały nu jedynie wodniste resztki. - Tak, Mer, miło cię widzieć Bunny - dodało trochę spokojniej, próbując brzmieć przyjacielsko. Obawiało się, że nie wyjdzie, zważywszy na to, że wciąż czuło stres związany ze spotkaniem z pingwinami. - Widzisz, te ptaki, cholera, powinny taplać się w wodzie i żreć ryby, ale chyba wolą grillowanych ludzi - zaczęło trajkotać. - Fakt, jest ślisko, one mają na to dobry patent, jeżdżą sobie na brzuchach na dłuższe dystanse - mówiąc to Mer wskazało podbródkiem na jednego z ptaków, który właśnie wykonał taki ślizg w kierunku innego pingwina. - Uroczo, co? Ale serio ci radzę, nie zbliżaj się do nich, bo też skończysz ze śnieżnym okładem, o ile nie zejdziesz na zawał na widok kuli ognia - ostrzegło, biorąc głęboki wdech i zaraz potem głośno wypuszczając powietrze i odsuwając śnieżny okład od głowy. - Nie są chyba zbyt przyjacielsko nastawione, albo to ja mam szczęście do takich dziwacznych przygód.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyNie 26 Lut - 9:12;

Remy zdecydowania wolałaby, żeby jej przyjaciółka była jednak szewcem z butami, ale wiedziała, że w pewnym sprawach nie mogła jej za bardzo naciskać. Znała ją na tyle długo, żeby wiedzieć, że tutaj dużo lepiej sprawdzić się mogło bardzo powolne popychanie z czasem. Za swoją osobistą misję i punkt honoru postawiła sobie zwiększenie wiary w siebie Val.
- Dobrze, że chociaż ja pamiętam, żeby ciebie doceniać – skomentowała po prostu żartobliwie, nie wywołując presji już więcej.
Psingwinek był idealnym rozładowywaczem złych emocji, a w dodatku pełniąc tę funkcję sam był zachwycony głaskaniem, jakie dostał od Puchonki. Chociaż Remy dopiero niedawno go poznała, już mogła śmiało stwierdzić, że jest z niego całkiem spory kawałek atencjusza. Garnął się całym sobą do człowieka i pozostawało tylko zgadywać, czy robił to z niedawnych przeżyć czy z charakteru. Na pewno ani jednego ani drugiego mu wcale nie brakowało.
- To zbyt duża odpowiedzialność, posiąść taką wiedzę tajemną, nawet jak na nas dwie – dołączyła do żartu, śmiejąc się razem z nią.
Chociaż ich krótka wymiana nie należała do szczytu komedii, tak łatwo było się Remy przy przyjaciółce cieszyć, że zwyczajnie wszystko dużo bardziej ją bawiło.
Młode psingwiniątko uważnie śledziło ruchy ręki Gryfonki, próbując zrozumieć na czym to wszystko polegało. Samo spróbowało czegoś podobnego, cały czas obserwując jej notowanie, zwierzak zaczął kreślić wzory łapką na śniegu. Czy miało sens to co „pisał”? Oczywiście, że nie, przecież patrząc na powstające litery na kartce nie miał prawa rozumieć nawet konceptu czym były. Ale chciał we wszystkim naśladować swoją wybawicielkę.
Widząc to, Remy dała mu pióro do dziubka, by sam spróbował coś pobazgrać na jej kartce. Zachwycony psingwinek zaczął machać głową na lewo i prawo, co chwila zerkając na dziewczynę, jakby szukał pochwały. Z szerokim uśmiechem pogłaskała go po głowie i zabrała pióro, by dorysować ramkę wokół jego dzieła i podpisać, że stworzył je psingwin. Po czym polaroidem zrobiła mu kolejne zdjęcie (dla efektu jeszcze raz dała mu pióro do dzioba), żeby zaznaczyć dokładnie który zwierzak Antarktydy był takim artystą.
Aż serce zakłuło Gryfonkę na słowa przyjaciółki o jej rodzinie. Wiedziała, że nie miała za wesołej sytuacji, ale każde wspomnienie o tym sprawiało, że Remy tak samo to odczuwała jak za pierwszym razem i nie mogła sobie wyobrazić, jak dziewczynie było z tym ciężko. Ona sama nawet nie potrafiła pomyśleć, co by było, gdyby sama miała taką sytuację w rodzinie. Od najmłodszych lat wiedziała, że rodzina jest najważniejsza i zawsze może na nią liczyć, od rodziców nie zaznała nic poza miłością i akceptacją. Stworzyli ją na tak pewnego siebie człowieka, bo nigdy nawet jej przez głowę przy nich nie przyszło, że miała powód w siebie wątpić.
Może właśnie dlatego Val miała tyle problemów z własnym docenieniem się. Remy nigdy nie pchała się do jej historii, uważając, że drobne jej kawałki, którymi dzieliła się z nią przyjaciółka, były tylko i wyłącznie jej decyzją. Ale słyszała już kilka rzeczy, po których mogła się domyślać, że one i wszystkie te niewypowiedziane miały prawo podkopać pewność siebie Val.
- Bardzo dobrze, zasługujesz na wsparcie, a twoja mama brzmi jak cudowna kobieta – uśmiechnęła się do niej ciepło. Chciała okazać jej wsparcie bez roztkliwiana się nad nią i wszystkich „ojeju, współczuję”. Co by jej dało jej współczucie? Zamiast tego wolała całą sobą pokazać, że była tu i teraz dla Val. – Jeżeli macie taką silną relację i czujesz, że się oddalacie, to nie nazwałabym tego przewrażliwieniem – powiedziała przyjacielsko, ale twardo, chcąc mieć pewność, że Puchonka zrozumie, że jej własne odczucia w tej sprawie są ważne, żeby ich nie zbywała. – Nawet jeżeli z jej strony ona tego nie odczuwa, dobrze by było, żeby wiedziała, że ty tak czujesz. Na pewno twoja mama nie chciałaby, żebyś się właśnie tak czuła i myślę, że jak z nią o tym na spokojnie pogadasz, to wprowadzi jakieś zmiany, żeby było ci lepiej.
Remy od razu podniosła wzrok na głos Val i aż podskoczyła na tyłku, zasłaniając usta dłońmi. Dziewczyna trzymała przed nią najbardziej puszysty obraz psingwinka, jaki tylko można sobie było wymarzyć. Wyszedł na nim wprost przeuroczo.
- O rany! Ja nie wiem, jak ty to robisz dziewczyno – zachwyciła się, tym bardziej, że sama miała dwie lewe ręce do rysunku. – Kilka minut, a jest słodki jak na żywo!
Najchętniej złapałyby rysunek w ręce i przyjrzała się mu z blisko, żeby śledzić wprawne kreślenia węglem i w ten sposób jeszcze więcej dowiedzieć się o jej pracy. Ale, nawet jeśli Remy sama rysować nie potrafiła, wiedziała, że artystów wspólnie i tak samo mogłaby zdenerwować jedna kwestia – nie lubią, jak im się rzeczy dotyka bez pozwolenia. Sama Gryfonka nie wyobrażałaby sobie, żeby ktoś tak po prostu złapał jej łyżwy i zaczął je oglądać bez jej pozwolenia, a przecież ona sama nawet ich nie stworzyła! Co dopiero z rysunkiem.
- Myślę, że to kółko to dobry pomysł, może akurat znajdziesz coś, co cię zainteresuje? – rozmyślała. – Jak dla mnie mogłabyś zostać pełnoetatową artystką, ale jeżeli szukasz czegoś innego, będę cię tak samo wspierać, masz moje słowo – wyszczerzyła się do niej. – W sumie masz już jakiś pomysł, gdzie się zapisać? W czym się widzisz? Czy idziesz na żywioł? – dopytywała, ciekawa tego w czym będzie przebierać. Za to nad odpowiedzią na jej pytanie nie musiała się zastanawiać. Dumnie wypięła pierś i jeszcze bardziej się rozpromieniła. – Łyżwiarstwo! Zamierzam podbić wszystkie areny świata w łyżwiarstwie na wodzie – ogłosiła hucznie, mając pełną pasję do tego sportu. – Chciałabym też cały czas startować w zwykłym, ludzkim łyżwiarstwie. Ale jeżeli kariera profesjonalnej zawodniczki będzie tego wymagać, wybiorę jedno – skrzywiła się trochę, nigdy nie chciała rezygnować ani z czarodziejskiej jazdy figurowej na wodzie, ani tej mugolskiej na lodzie. Jednak wiedziała, że jeżeli chciała móc funkcjonować w czarodziejskim społeczeństwie, musiała zarabiać jak czarodziej. – Chociaż póki co mój trener mówi, że obie te ścieżki są możliwe, tylko wymagają dużo więcej pracy! A jak skończę karierę łyżwiarki, to pewnie pójdę w ślady rodziców, za dużo jest świata do zjechania, żeby po zarobieniu na to, tego nie wykorzystać – opowiadała z pasją. Wiedziała, że zawód łyżwiarki nie zostanie jej do końca swoich dni, większość zawodników kończyła kariery koło dwudziestego siódmego roku życia. Zamierzała więc do tego czasu wygrać wszystko, co było do wygrania, by następnie móc oddać się dzikim wojażom.
- Jak tylko coś wymyśle, od razu Ci powiem, ale to nie może być pochopna decyzja. Maluch zasługuje na dobrze przemyślane imię. Póki co chyba zostanie „Maluchem” – Remy trochę zrobiło się smutno na myśl, że trzeba będzie go odstawić do rodziców, ale wiedziała, że tak było trzeba. – Czekaj… Co? – zdziwiła się, nagle wyrwana z przemyślenia. – Jesteś pewna? To piękny rysunek – ale już wyciągała po niego ręce, bo nie chciała, żeby dziewczyna się rozmyśliła. – Póki co dziennik musi mu wystarczyć, później go oprawię i powieszę na specjalnym miejscu! Słowo! Dziękuję! – ekscytowała się, patrząc na rysunek i, z pasującym do tego namaszczeniem, bardzo ostrożnie go schowała, żeby nigdzie się nie zagiął.
Psingwinek widząc swoją podobiznę też cały się ucieszył i zaklaskał płetwami w swoje boki, z entuzjazmem przenosząc wzrok z jednej na drugą dziewczynę, jakby się chwalił, jaki on jest piękny. Zdecydowanie uwielbiał być w centrum uwagi.
- A teraz chyba faktycznie trzeba znaleźć jego rodziców – wstała i otrzepała kurtkę ze śniegu. Miały wiele psingwinich par do obejścia i powoli docierający pod ubrania chłód.
Powrót do góry Go down


Bunny Moon
Bunny Moon

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : Białe pasemka włosów; jasne plamki-przebarwienia na linii włosów, rozsiane po rękach i nogach; nieco krzywe jedynki i zaostrzone kły; amerykański akcent
Galeony : 22
  Liczba postów : 38
https://www.czarodzieje.org/t21986-bunny-moon#719686
https://www.czarodzieje.org/t21997-fly-me-to-the-moon#720146
https://www.czarodzieje.org/t21985-kuferek-bunny-moon#719682
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyNie 26 Lut - 14:06;

- Grillowanych ludzi? - Powtarzam z zaskoczeniem, bo przecież ostatnim, czego bym się spodziewała, to jakaś hybryda pingwinów i smoków - na litość merlinowską, przecież to niebezpieczne chociażby ze względu na lodowe otoczenie, które mogło stopnieć od gorąca. Rzecz w tym, że Mer ma doskonały dowód w postaci masy pingwinów dookoła i zaczerwienienia na czole, a ja wcale się nie znam na magicznych zwierzętach na tyle, by jakkolwiek dyskutować; zresztą, mało kto się zna na stworzeniach magicznej Antarktydy.
- Widziałam w lodowcu igloo tutejszej uzdrowicielki, może lepiej żeby obejrzała to poparzenie? - Proponuję dziewczynie. Sama nie znam się za bardzo na uzdrawianiu i chyba wolę nie ryzykować, żeby przypadkiem nie pogorszyć sprawy. - Słyszałam, że niektóre z tych pingwinów są naprawdę kochane... chociaż może to plotki o psingwinach, sama nie wiem. One z kolei wydają mi się nieco męczące - przyznaję, obserwując jak śnieg topi się w palcach mojej rozmówczyni. - Może trzeba kiedyś przetestować tę ich metodę ślizgania się po lodzie... a tak w ogóle - zagajam z nieco nerwowym odchrząknięciem - to w jakim domu jesteś? Nie do końca jeszcze się znam na tym podziale, poznaję teraz wszystkich tak przypadkowo, bo tak naprawdę do Hogwartu pójdę pierwszy raz dopiero po feriach... zmieniam szkołę, byłam w Ilvermorny - wyjaśniam pospiesznie.
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyNie 26 Lut - 16:07;

Valerie cieszyła się, że Remy nie naciska. W jej oczach widać było wdzięczność. Wolała unikać rozmów na swój temat, myślenia na swój temat i w ogóle siebie. Gdyby mogła wyjść i stanąć obok, zrobiła by to. Jej chude paczykowate ciało, nikła cera i roztargane włosy doprowadzały ją do szaleństwa. Rzeźbiła jednak z tego, co miała. Chociaż wiecie jak to mówią, z pustego nawet Salomon nie naleje.
Cieszyła się, że Harmony podłapała żartobliwy ton. Pozwoliła sobie nawet na nawiązanie do jednej z jej ulubionej postaci ze świata komiksów, odparskując.
– Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność – dobry humor był zaraźliwy. Val już prawie zapomniała, że zaledwie kilka chwil temu tonęła w zimnej, ciemnej wodzie. Liczyło się tu i teraz. To było bardzo zdrowie nastawienie do życia.
No, no, Lloyd. Coś ci jednak wychodzi – przemknęło jej przez myśl widząc, jak Seaverówna dobrze się bawi. To chyba dobrze, prawda? Przecież w życiu piękne są tylko chwile.
Z rozbawieniem obserwowała wyraźny trud małego psingiwniątka, które kreśliło łapką niezgrabne symbole. Szczerym śmiechem skwitowała, gdy Remy wsadziła mu pióro do pyszczka i z wielką dumą obrysowała jego własny, unikatowy podpis. To było całkiem słodkie i trochę zabawne. Największy najmniejszy psingwini artysta na całej Antarktydzie!
- Tak, to prawda, moja mama jest cudna. Chciałabym, żeby ktoś inny to zauważył i docenił. Mam nadzieję, że ten strażak, bo tyle o nim wiem, to porządny facet. Ale byłabym wdzięczna, jakby traktowała mnie poważniej i mi po prostu to powiedziała. Dowiedziałam się przypadkiem podczas ostatnich wakacji. Między innymi dlatego nie wróciłam do domu na ferie. – Puchonka wzruszyła ramionami. Było jej przykro, ale starała się dzielnie trzymać. Mogła mieć tylko nadzieję, że Remy ma rację. Pytanie tylko, czy jest stanie zdobyć się na taką szczerość.
– Spróbuję do niej napisać, gdy tylko wrócimy do Hogwartu. Może masz rację, nie no… pewnie MASZ rację. – rzuciła krótko, mając nadzieje, że nie zrobi się niezręcznie. Z wdzięcznością przyjęła zmianę tematu.
Val ucieszyła się, że rysunek się jej spodobał. Z całą pewnością można było powiedzieć, że jej talent budował poczucie własnej wartości. Albo to, jak reagowali na ów talent jej bliscy, a nawet i nieznajomi. Nie wiedziała, czy to było zdrowe podejście to życia. Pewnie nie. Ale nie chciała się nad tym roztkliwiać.
- Wiesz co, nie jestem jeszcze pewna… lubię rysować, ale robię to albo zarobkowo, albo intymnie. W sensie, to jest dla mnie bardzo prywatnie i nie wiem, czy byłabym w stanie tak ciosać te rynki dzień za dniem. Co innego, gdybym miała ilustrować książki. Ale rysować dla gazety? Bleh – skrzywiła się w grymasie autentycznego obrzydzenia. - Idę… idę chyba na żywioł. Bardzo lubię zaklęcia, może na tym skupię swoją uwagę – powiedziała dosyć nieśmiało. Po czym dodała, już w myślach, że przecież wie, że chce zostać aurorem. Ale ona? Aurorem? Przecież do tego trzeba i siły, i wiedzy, i umiejętności. I pewności siebie, chyba. A ona nic z tego nie miała. Nikim nie była.
Zamyśliła się przez chwilę, ale potem spojrzała już trzeźwo na Remy. Valerie ucieszyła się na widok jej entuzjazmu. Był zaraźliwy. Pomyślała potem, że hej. Puchoni są znani z tego, że nadrabiają ciężką pracą. Może ten auror to nie taki zły pomysł?
- Łyżwy? Takie dla magów? Wow, nie wiedziałam, że czarodzieje również jeżdżą na łyżwach. Ale wiesz co, to całkiem fajne, że nie chcesz rezygnować też ze zwykłego świata – wszak dla Val mugolski świat był tym zwyczajnym - Remy, jesteś silna. Nikt nie zmusi się do tego wyboru. Pogodzisz niebo i ziemię, zobaczysz – dodała po chwili Puchonka, kładąc dziewczynie rękę na ramieniu w pokrzepiającym geście.
- A podróże małe i duże brzmią super! Chociaż to chyba nie dla mnie. Lubię sobie czasem odpocząć, ale za bardzo kocham St Ives, żeby za często się z niego ruszać.
Gdy Val zobaczyła, że Remy posmutniała, przeniosła swój wzrok na malucha. Pomyślały chyba o tym samym. Puchonka uśmiechnęła się pokrzepiająco do Harmony i dodała po chwili milczenia.
- Ej, nie smuć się. Tak musi być, przecież u rodziców będzie mu najlepiej. Maluch na pewno nigdy cię nie zapomni, a ty nie zapomnisz jego, prawda? Masz to jak w banku – dorzuciła, wskazując na niewielki rysunek, który sporządziła. Teraz cieszyła się jeszcze bardziej, że jej go oddała. Ucieszyła ją również ostrożność, z jaką Remy schowała go do kieszeni. Jest jej tak miło, gdy ktoś docenia jej małą sztukę. Artystka zawsze zrozumie artystkę.
– No tak, mały, to właśnie ty – zwróciła się do zwierzątka Val, po czym skierowała spojrzenie swoich niebieskich oczu. Kiwnęła głową na tak i ruszyła za Remy, dorzucając jeszcze – Masz rację, chodźmy. Niby nie jest tu nigdy ciemno, ale to nie oznacza, że nie może być zimniej.
Powrót do góry Go down


Meredith Wyatt
Meredith Wyatt

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Blizna po oparzeniu na prawej skroni
Galeony : 171
  Liczba postów : 93
https://www.czarodzieje.org/t21983-meredith-wyatt
https://www.czarodzieje.org/t21988-riley
https://www.czarodzieje.org/t21987-meredith-wyatt#719730
https://www.czarodzieje.org/t21993-meredith-wyatt-dziennik#71987
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyNie 26 Lut - 16:48;

- Jeszcze jak! - odparło, znów odsuwając na chwilę rękę od skroni.
Tym razem było to jednak spowodowane nadmiernym schłodzeniem tego miejsca, przez co ból od przykładania śniegu stał się natrętny i Mer miało wrażenie, że coś nu się wwierca w głowę. Skrzywiło się nieco, wciąż było niezadowolone ze swojej przygody z pingwinami.
- Oh, naprawdę? Dzięki, że mi mówisz, pewnie się do niej wybiorę, bo teraz to jeszcze pół biedy, przyłożę sobie śniegu, ale w nocy to chyba będzie tragedia - zaczęło z ulgą, dobrze że Bunny była bardziej spostrzegawcza, Mer samo z siebie pewnie by nie zauważyło, że Antarktyda ma swoją lokalną uzdrowicielkę. - Wiesz, na noc oparzenia są jeszcze gorsze, bo masz wrażenie, że mocniej pieką i bolą kiedy tylko uda ci się przestać myśleć i chcesz spać. To błędne koło, mówię ci i tak, też mi się coś obiło o uszy o psingwinach, wolę spotkanie z taką przylepą niż z miotaczem ognia opakowanym w przebraniu pingwina - trajkotało.
Ucichło jednak, kiedy dziewczyna lekko odchrząknęła, uznało to za sygnał do zamknięcia się, do którego grzecznie się zastosowało. Wiele razy ludzie w taki czy inny sposób dawali jenu znać, że powinno na chwilę przestać mówić, aby mogli dojść do głosu i nigdy nie mało im tego za złe, chociaż czasami później nie pamiętało już, co zamierzało dodać do swojej wypowiedzi.
- Jestem w Hufflepuffie - odparło. - Nie wiem jak w Ilvermorny co prawda, ale tutaj mamy cztery domy i każdy dostał swój przydział od Tiary pierwszego dnia szkoły. Chodzi głównie o charakter i wyznawane wartości, ale z moich obserwacji i tradycji jaką ma Slytherin wynika, że tam liczy się także czystość krwi i status. Ogólnie jest całkiem sympatycznie, bo dzięki takiemu podziałowi można już na początku trafić na ludzi o podobnych poglądach i nawiązać przyjaźnie - wyjaśniło, lekko rozmasowując skroń i ocierając ją wierzchnią częścią rękawiczki, żeby zetrzeć wodę. - A jak to wygląda w Ilvermorny? Macie jakiś inny podział? - spytało, chcąc dowiedzieć się czegoś o amerykańskiej szkole a także dać Bunny odpocząć od swojego nawijania.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPon 27 Lut - 0:49;

Remy starała się nie okazywać zbyt widocznie swojego zmartwienia, znowu, nie chciała, żeby jej przyjaciółka czuła się, jakby ta się nad nią litowała. Po prostu bardzo sympatyzowała z Val i nienawidziła, jak coś trapiło bliskie jej osoby. Gdyby miała jakąś formę kontaktu dostępną od ręki w tym momencie, już od dwóch minut rozmawiałaby z mamą Puchonki, żeby naprostować sprawę. Może więc to i dobrze, że Antarktyda odcięła je od takich możliwości, Val mogła przynajmniej załatwiać sprawy rodzinne w swoim tempie.
- Wiesz, jak to jest, ukochanym osobom czasami najtrudniej jest przyznać się do prawy, ze strachu jak to przyjmą – skwitowała krótko. – Jestem pewna, że się dogadacie – i zaoferowała jej uśmiech.
Na tym zakończyła i zmieniła temat. Wiedziała, że w trudnych sytuacjach ludzie potrzebowali rady i kilku słów wsparcia, żeby im to faktycznie pomogło. Nieustanne naciskanie z kolei mogło ich tylko bardziej zamknąć w sobie lub przeładować i wypalić.
- Jakbyś potrzebowała kiedyś spróbować życia ilustratora, dam ci namiary do mojej mamy – zaoferowała, chociaż po jej wstrzemięźliwości w tym temacie czuła, że dziewczyna i tak nie była przekonana. Jak na gust Remy, Puchonka mogła znaleźć swój wymarzony zawód i za dwadzieścia lat, byleby przez ten okres i po nim także była szczęśliwa. – Pamiętaj, grunt to działać w zgodzie z sobą – wyszczerzyła się z pewnością siebie. Wiedziała, że nie wszystkim po prostu słuchanie głosu serca przychodziło łatwo, dlatego, jak tylko miała okazję, popychała ich we właściwą stronę. Sama nie wyobrażała sobie zmuszanie się do czegoś, co nie sprawiało, że jej dusza się śmiała. – Zaklęcia brzmią dobrze, kto wie, może będę jeszcze do ciebie chodziła na korki!
Pokiwała głową na potwierdzenie z entuzjazmem.
- Tak! Po sezonie mugolskim, zaczyna się sezon czarodziejski. Jest bliżej wiosny. Dokładniej rzecz ujmując to jazda figurowa na wodzie, na specjalnych magicznych butach – wytłumaczyła i rozmarzyła się, chociaż codziennie jeździła i ćwiczyła, każde wspomnienie o tym sporcie sprawiała, że serduszko biło jej szybciej. Wystarczyło powiedzieć „łyżwy” a ona już chciała z powrotem na nich być. – Teoretycznie wszystko działa tak samo, w praktyce w wersji magicznej jest się trochę bardziej przemokniętym, jak upadniesz – zażartowała, śmiejąc się w głos.
Na słowa przyjaciółki aż cała stała się uśmiechem, i to tak promiennym, że mógłby przyczynić się do roztopów lodowców.
- Oczywiście, że tak – i w tryumfalnym geście uniosła pięść do góry. – Zrobię wszystko, żeby móc robić te dwie rzeczy!
- Wszystkie podróże! – zawtórowała jej z niezmienną wesołością. – Zjeżdżę cały świat, a jak mi go zabraknie do zwiedzania, to odkryję nowe miejsca, jak ojciec – sama sobie pokiwała głową na ten plan doskonały. – I po wszystkim będę wpadać do ciebie do St Ives na herbatkę. Planujesz tam już mieszkać na stałe?
Chociaż była to odległa wizja, Gryfonka nie myślała nawet o tym, że ich kontakt przez cały czas mógł się urwać. Zdawała sobie sprawę, że dorosłość potrafiła rozdzielać ludzi, ale jakoś tak naturalnym było dla niej, że ich przyjaźń się utrzyma, nawet jeśli przez większość roku tylko za pomocą sów.
Niestety, myśl o oddaniu pingwinka przygasiła jej humor.
- No wiem – przyznała, ciężko wzdychając. Remy całą sobą i z pełną hucznością przeżywała swoje emocje. To się tyczyło tych dobrych, ale też i tym złych. Jedynie świadomość, że tak należało zrobić, dodawała jej chęci. – Oczywiście, że nie zapomnę, patrz tylko na niego – wskazała malucha, który dzielnie trzymał się jej nogi, gdy ta tylko zrobiła krok. – Ale tak będzie dla niego najlepiej.
Dziewczyny ruszyły wzdłuż stad psingwinów. Część wylegiwała się na brzegu, inne pilnowały młodych, a jeszcze kolejne stały w kolejce do skoku do wody. Gniazdo po gnieździe uczennice zatrzymywały się i próbowały zostawić malucha, ale ten namolnie do nich wracał, ani nie myśląc, by się od nich oddalić.
- Może to nie jego stado? Jest tu całkiem dużo grup, może trafimy na jakąś w drodze powrotnej? – zaproponowała. Nie robiło się ciemno, ale chłód Antarktydy w końcu zacząłby im się przebijać pod ubrania, nie mogły sobie więc pozwolić na błądzenie w nieskończoność.
- Wiesz, że niedługo po powrocie będzie mecz quidditcha? – zagadała, kiedy tak obchodziły kolejne, psingwinie grupki. – Przyjdziesz pokibicować? Na pewno będzie niezła zabawa!
Powrót do góry Go down


Valerie Lloyd
Valerie Lloyd

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Galeony : 155
  Liczba postów : 618
https://www.czarodzieje.org/t22001-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22003-poczta-val
https://www.czarodzieje.org/t22002-valerie-lloyd
https://www.czarodzieje.org/t22007-valerie-llyod-dziennik
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPon 27 Lut - 12:19;

Val spojrzała na Remy z wdzięcznością. Mimo pozorów, nie lubiła, gdy ktoś się nad nią litował. Wolała użalać się nad sobą wewnętrznie i nie sprawiać innym kłopotów. Nigdy nie zachowywała się tak, aby przyciągnąć na siebie czyjąkolwiek uwagę.
- Wiem. Musi się jakoś ułożyć. Zasze w końcu jakoś się układa – powiedziała, choć sama nie była w stanie w pełni to uwierzyć. Może liczy się chociaż to, że się stara? Z ulgą przyjęła zakończenie tego bolesnego dla niej tematu.
Puchonka uśmiechnęła się promiennie na wieść o tym, że mogłaby poznać rodziców Remy. Z jej opowieści malował się obraz dwóch wspaniałych, wspierających osób. Mogłaby nawet skłamać, że faktycznie interesuje ją posada ilustratora. To znaczy, była to ciekawa perspektywa. Ale w głębi duszy wiedziała, że chciała czegoś więcej. Rysowanie to jej pasja, a ona chciała mieć pracę, która sprawi, że co dzień będzie działo się coś innego. Pragnęła odmiany od statecznego życia, niespodzianek. Adrenaliny. Być może dlatego właśnie myślała ostatnio intensywnie nad wzięciem udziału w wyprawie organizowanej przez Smoczych Ludzi.
Postanowiła posłuchać rady przyjaciółki i nie mydlić jej i sobie oczu. Powiedziała cicho, ledwie dosłyszalnie coś, co od jakiegoś czasu coraz częściej jej chodziło po głowie.
- W sumie praca aurora wydaje się ciekawa… – Ale zaraz powiem uświadomiła sobie, że dość niegrzecznie i jednoznacznie odrzuciła propozycję Remy. - Rysowanie też jest spoko. Ja… jakbyś chciała bardzo chętnie poznam twoją mamę. Może uda się coś zorganizować w czasie wakacji? – dorzuciła nieśmiało.
Z kolei wzmiankę o korkach przemilczała, bo była pewna, że nie ma w sobie na tyle umiejętności i charyzmy, by przekazywać wiedzę innym.
Przysłuchiwała się słowom Remy z należytą uwagą. Chłonęła te wiedzę o świecie magicznym, który dla niej był naturalny, z kolei dla Val był wciąż nie do końca odkrytym oceanem. Kiedyś słyszała, że ludzie zbadali ledwie ułamek morskich głębin. Ona czuła się tak samo, za każdym razem gdy ktoś uświadamiał jej, jak wygląda codzienne życie rodowitych czarodziei. I choć ona też nim była, otoczenie ciągle przypominało jej, że do końca. W końcu mugolaki to obywatele drugiej kategorii w oczach wielu, wielu osób.
Odrzuciła od siebie tę ponurą myśl, uśmiechając się na wyobrażenie zupełnie przemoczonej Remy. Ale to w sumie było niemożliwie. Ona nigdy nie popełniała błędów na lodzie, a przynajmniej tak wyobrażała sobie to Valerie.
- To brzmi naprawdę niesamowicie. Cieszę się, że masz coś, co sprawia ci taką radość. – na widok jej promiennego uśmiechu, jeszcze bardziej wyszczerzyła zęby – Poradzisz sobie świetnie, wierzę w ciebie. Oczywiście nie muszę dodawać, że będę ci wiernie kibicować. A co do podróży brzmi to jak świetny plan. Tylko pytanie, czy rzeczywiście zostały jakieś miejsca, które nie zostały jeszcze odkryte. Oczywiście jak będziesz chciała odetchnąć świeżym, nadmorskim powietrzem, to jesteś zawsze u mnie mile widziana. St Ives jest nudne i stateczne, ale je kocham. Chętnie bym tam została i chyba tak zrobię. O ile uda się połączyć kominek w moim domu z siecią Fiuu. – parsknęła śmiechem.
Spokojnie obserwowała emocje, które malowały się na twarzy Remy. Bardzo dzielnie powstrzymywała smutek, nie pozwalając, aby zepsuł jej obecnego humoru, tego co działo się tu i teraz. Ruszyła za Remy oraz Maluchem, ostrożnie stąpając po grubym lodzie. Nie chciała powtórzyć swojego błędu przed kilku chwil. Niestety, psingiwniątko chyba nie było stąd – Remy miała rację.
- Być może to nie jego stado, a tylko się tu zabłąkał. Na pewno Smoczy Ludzie będą wiedzieli, co począć z naszą zgubą. Mają swoje sposoby na tropienie i pewnie zdają sobie sprawę z tego, gdzie w okolicy są inne leża pingwinów. Może lepiej już wracajmy, robi się zimno a ja marzę o czym gorącym do picia. – odrzekła, po czym splotła ręce na piersi. Dziwnie było jej być w miejscu, w którym nie ma nocy. Tęskniła za widokiem gwiazd.
Maszerowały jeszcze przez chwilę wokół psingwinów ale ich poszukiwania okazały się bezowocne. W końcu obie zgodnie stwierdziły, że czas wracać. Gdy Val usłyszała o meczu, jej oczy aż zaświeciły się z zachwytu. Lubiła quidditch, ale z daleka. A poza następne spotkanie to pewne zwycięstwo Puszków!
- Oczywiście, że wiem. I przyjdę kibicować. W końcu gra Hufflepuff. Jak myślisz, kto wygra? Bo ja myślę, że my. Bez urazy oczywiście. Ale w sumie zobaczymy. Ej, może pójdziemy razem na trybuny? - powiedziała praktycznie na jednym wdechu, zachłystując się haustami zimnego powietrza. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy puchońskich zawodników w akcji.
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Stado pingwinów QzgSDG8




Moderator




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPon 27 Lut - 18:45;

Tak sobie powtarzam całe życie — odparła z wesołym uśmiechem, bo wcześniejsza rozmowa o zmarłej mamie nie robiła na niej wrażenia. Było jej rzecz jasna przykro z powodu sytuacji Harry’ego i patrzyła na niego teraz nieco inaczej, ale jej to nie robiło różnicy. Miała wiele czasu, by się przyzwyczaić do braku jednego rodzina i by wykrzyczeć w złości jakie to niesprawiedliwe. Teraz jednak już chichotała, kiedy Whitelight nagle dowiedział się ile braci miała i uznał ją za najgorszą z nich wszystkich. Chyba miał w tym trochę racji, całe życie stała w cieniu swoich starszych braci i próbowała być taka jak oni, albo właśnie wręcz odwrotnie. Długo jej zajęło znalezienie siebie, a wciąż miała wrażenie, że nie skończyła szukać.
Ech, wszyscy wyjeżdżają, a ja zostaję i udaję, że wiem co robię — wzruszyła ramionami, bo taka wizja była nieciekawa. Też chciała jechać cholera wie gdzie i zobaczyć świat, ale po pierwsze nie było jej na to stać i wbrew pozorom nie miała nikogo, kto mógł jej to sfinansować – a przede wszystkim już na to by nie pozwoliła – ani też nie mogła porzucić swoich zobowiązań. No więc zostawała w Szkocji i próbowała zrozumieć na czym polega to całe dorosłe życie, które z jednej strony kochała, a z drugiej nienawidziła. Miała tak mało czasu, nawet z Archiem, choć razem mieszkali widywała się sporadycznie, zwyczajnie się mijali każdego dnia.
Karmiła zadowolona małe pingwinki i nawet nie próbowała zgadywać jakiego były rodzaju. Miała ten problem z ptakami, że większość wyglądała dla niej tak samo, nie wspominając o różnicach międzygatunkowych, co dopiero tych wewnątrz. Tak więc nie zaprzątała sobie tym głowy, za to podawała małe szprotki i śmiała się na słowa Ślizgona, który chyba właśnie zaplanował im wyprawę życia. Nagle jednak stwierdził, że jest niższa niż pingwiny, więc ostentacyjnie posłała w jego stronę środkowy palec, choć nie miało to wcale takiego złego przekazu, rzecz w tym, że była całkiem czysta w swoich intencjach i robiła to w żartach. Nieszczególnie dużo sobie robiła z komentarzy o wzroście, uważała, że nadrabia charakterem.
I dopiero wtedy sobie przypomniała, że dorosłe osobniki nie były zbyt miłe kiedy chodziło o ich młode. Nie wiedziała wprawdzie czy w przypadku pingwinów działało to tak samo, ale chyba lepiej było dmuchać na zimne – w tym miejscu dosłownie. Zrobiła więc krok w tył, ale znikąd poczuła uderzenie popchnięcia chłopaka i już miała go opierdolić, kiedy zrozumiała co się dzieje. O jaka była głupia! Powinni się wycofać, kiedy tylko je zauważyła, najwyraźniej gatunek zwierzęcia nie robił różnicy. Złapała równowagę i nie zostało jej nic innego niż spierdalać przed szarżą pingwinów, które chciały ją dopaść dziobem. Okazało się, że grube ubrania tutaj niewiele akurat pomagały.
Auć, kurwa, Harry, SPIERDALAMY — krzyczała już w biegu, próbując się uchylać od kolejnych ciosów ptaszora i starała się też nie wywalić na śniegu. Nie poszło jej to zbyt dobrze, bo chwilę później już leżała jak długa, zasłaniając tylko ramionami twarzy i głowę.


______________________

without fear there cannot be courage
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Stado pingwinów QzgSDG8




Gracz




Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów EmptyPon 27 Lut - 23:07;

- Aurora? – zapytała z zaskoczeniem i podekscytowaniem. Wiedziała, jak duże poczucie sprawiedliwości miała jej przyjaciółka i wierzyła, że dobrze by się na tym stanowisku spisała. – Wspaniały pomysł! – zakibicowała jej. – A do rysowania zawsze możesz podejść – uśmiechnęła się, przecież jej nie naciskała, żeby już teraz zatrudniła się u ich rodziców. – To świetny pomysł, przyjedź do nas w trakcie wakacji, pokażę ci wszystkie albumy z wypraw!
Oczy jej się świeciły na myśl o wizycie Val w jej rodzinnym domu. Seaverowie byli bardzo przyjacielscy i każdego by do siebie przyjęli na wspólne spędzenie czasu i podzielenie się opowieściami. I dziewczyna miała pewność, że od razu polubiliby Puchonkę.
- Jeżeli nic do odkrycia nie zostało to znajdę nowe rejony do odkrywania! – zapowiedziała głośno i ze śmiechem. – Nic nie stanie między mną a przygodą! – i spojrzała na nią z taką determinacją w oczach, jakby chciała zapewnić ją, że nie miała wątpliwości, że tego dokona. – Zapraszam do kibicowania, każdy wiwat mile widziany – naprawdę bardzo by się ucieszyła, gdyby przyjaciółka zdecydowała się przyjść na jej występy. Uwielbiała widzieć bliskie jej osoby na trybunach, wiele to dla niej znaczyło i jeszcze bardziej motywowało do dania z siebie wszystkiego. – W takim razie nie mogę się doczekać na zaproszenie do ciebie. Tak łatwo od tego nie uciekniesz, chcę poznać miejsce, które tak bardzo lubisz – uśmiechnęła się do niej ciepło.
Chociaż Remy nie chciała się do tego przyznawać, trochę jej ulżyło, że małe psingwinątko zdawało się nie odróżniać nikogo ze swojego stada. Znaczyło to, że mogło z nią zostać chociaż dzień dłużej.
- Może tak – wzruszyła ramionami i nie dała rady ukryć uśmieszku. – Chyba maluchu dzisiaj nocujesz u mnie, przemycimy cię w plecaku – obiecała mu i pogłaskała po główce, na co psingwinek zaskrzeczał radośnie. – Najwyżej jutro poprosimy kogoś o pomoc.
Gryfonka otworzyła dla zwierzaka plecak, były już na tyle blisko, że nie warto było ryzykować zauważeniem tej konspiry przez Smoczych Ludzi.
Na słowa przyjaciółki zaśmiała się wesoło.
- Oh Val – i położyła jej rękę na ramieniu, całą sobą pokazując, że śmiała się z sytuacji a nie z niej. Puchonka musiała się na tyle podekscytować i być tak zmęczona tym dniem, że zapomniała o drobnym szczególe. – Ja będę szukać znicza na boisku. Chodźmy spać, chyba obie jesteśmy zmęczone.

/zt

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Stado pingwinów QzgSDG8








Stado pingwinów Empty


PisanieStado pingwinów Empty Re: Stado pingwinów  Stado pingwinów Empty;

Powrót do góry Go down
 

Stado pingwinów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Stado pingwinów JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Antarktyda
-