-
Tak, przez to są bardzo szybkie i niebezpieczne, jeżeli w ciebie uderzą. Wyobrażasz sobie dostać z takiej prędkości? – aż się wzdrygnęła, naprawdę cieszyła się, że wszystkie jej spotkania z lokalną fauną były raczej przyjazne. Może i ten jeden olifant był groźny, ale nie w stosunku do niej. –
Też nie wiem, jakiego był koloru, wolałam za blisko nie podchodzić i się nie przyglądać – zaśmiała się. –
Może tak być – pokiwała entuzjastycznie głową na słowa Mer. –
Skoro smocze są takie agresywne, to faktycznie musiały rozwinąć potrzebne do obrony umiejętności. Są tak szybkie, że nie zdziwiłabym się, jakby mogły umknąć przed ogniem.Popatrzyła na swojego pociesznego kompana, który tak bardzo cieszył się na kontakt z człowiekiem, że dziewczyna nie wiedziała, jak mogłoby mu tego zabraknąć. Smoczy Ludzie nie chcieli obcować z psingwinami, a one wprost uwielbiały ludzi! Nie wyobrażała sobie, jak maluch miałby się odnaleźć na Antarktydzie bez przyjaciela w postaci człowieka.
-
Też mam taką nadzieję – spojrzała na nią z zaciekawieniem. Jej własny plecak też był sporych rozmiarów i młody psingwinek powinien się tam wcisnąć. –
To zawsze jest jakieś rozwiązanie – przyznała z uśmiechem, rozbawiona wizją przemycania zwierzaka do Hogwartu. –
Ale najpierw spróbowałabym drogą zgody… Co prawda nie pozwolili mi ze sobą zabrać trenera – prychnęła z oburzeniem. –
Ale może z powrotem zgodzą się na psingwinka? Przecież jesteśmy nierozłączni jak z chowańcem!Psingwinka chyba ucieszyła taka reakcja na kamyczki, bo, wyjątkowo dumny ze zgromadzonej kolekcji, w końcu przerwał swoje poszukiwania najlepszych okazów i, naśladując Remy, położył się na grzbiecie na wodzie. Pewnie chciał tak jak ona dryfować, ale co chwila jego pulchny brzuszek się obracał i lądował dziubkiem pod taflą. Ani razu go to jednak nie zdemotywowało i cały czas próbował balansować na plecach.
Dziewczyna jeszcze bardziej się ożywiła na pytanie Mer i szybko zanurkowała pod powierzchnię, szukając jakiś roślinek. Tak ciepła woda zazwyczaj sprzyjała porostowi glonów, ale bez dostępu do naturalnego światła chyba nic nie było w stanie się tu utrzymać. To by też wyjaśniało tę krystaliczną czystość – brak alg.
-
Nic nie widzę! – wykrzyknęła, łapiąc głęboko powietrze, gdy wypłynęła. –
Ale mogę cię zaprowadzić do myślodsiewni! Na pewno znajdziesz coś o roślinach! W sumie jak jesteśmy rozgrzane, to nawet milej będzie się szło, dłużej będzie ciepło – ucieszyła się też niezmiernie z faktu, że Mer dołączyła do drużyny. –
Czyli będziemy grać przeciwko sobie w następnym meczu? Ale czad! – zawiwatowała. –
Na jakiej pozycji będziesz grała? I nie martw się, skrzydło szpitalne już niejeden uraz po tłuczku widziało. Jeżeli cię trafi, to szybko postawią cię na nogi – zapewniła, wychodząc z wody, żeby się osuszyć. –
Poza tym, jestem pewna, że nie dasz się ani razu trafić!Gdy wyciskała włosy z wody, żeby szybciej wyschły, pokazała jej zdjęcia
wnętrza ziemi ze swojego Dziennika Przygód, dokładnie udokumentowała wszystko, co tam zobaczyła.
-
Widzisz! Mamuty, nie kłamię! Zupełnie jak z książek! – zaśmiała się radośnie, że mogła jej to pokazać. –
Nie wiem tylko, czy dam radę cię tam zabrać. Magia sprawia, że zapomina się drogi… Ale kto nam zabroni spróbować?!+