Składa się z licznych korytarzy prowadzących do niedużych salek pełnych lodowych dzieł sztuki. Jej dno zdaje się wypełnione wodą, ale to tylko złudzenie – pokrywa je zupełnie przezroczysta warstwa wzmocnionego magią lodu; w niektórych komnatach można nawet obserwować pływające pod stopami rybki i inne wodne żyjątka! W jaskini można podziwiać sztukę Smoczych Ludzi gromadzoną od wielu pokoleń. Kamienne korytarze pokryte są wiekowymi malowidłami ściennymi, a w salach znajdują się nie tylko liczne rzeźby, ale i charakterystyczna tutejsza forma artystyczna – przezroczyste bloki lodu o różnej grubości, w których zamknięte są wodne malowidła. W zależności od kąta patrzenia mogą wyglądać zupełnie inaczej!
Grasują tu lodowe wszy! Jeśli wchodzisz do tego tematu - rzuć literką. Jeśli wylosujesz samogłoskę - dostajesz wszawicy! Na chwilkę swędzi Cię głowa, a od następnego wątku masz białe włosy. Wszawicy możesz dostać kilka razy, ale biały kolor włosów utrzymuje się tylko miesiąc. Rzut literką na wszy jest obowiązkowy tylko za pierwszym razem.
Victoria nie miała zbyt wielkiej ochoty na to, by opuszczać lodowiec mieszkalny. Okolica nie była mimo wszystko czymś, co szczególnie mocno by ją kusiło, wszędzie było bowiem pełno wody, do której mogła wpaść przy jednym, niezbyt ostrożnym ruchu. Starała się o tym nie myśleć, koncentrując się w pełni na tej zamkniętej przestrzeni, dostrzegając w niej niebywały kunszt i wiele architektonicznych perełek, na które być może inni nie zwracali w ogóle uwagi. Dla rzemieślnika było jednak w nich coś ciekawego, coś, co przyciągało spojrzenie i ostatecznie powodowało, że Brandon całkiem przyjemnie spędzała czas wewnątrz lodowca, nie mając potrzeby ścigania przygód, wędrowania za fomisiami, czy szukania psingwinów, o których mówili pozostali uczestnicy wyjazdu. Była, jak zawsze, potwornie nudna, ale znowu, ani trochę jej to nie przeszkadzało, pozwalając po prostu na to, by zapoznawała się z całkowicie obcą kulturą i wypoczęła z daleka od ognistych smoczych splunięć. Nie wiedziała, kiedy dokładnie dotarła do jaskini lodowej sztuki, nie wiedziała również, ile dokładnie spędziła tutaj czasu, rozglądając się po jej wnętrzu, zapoznając się z rzeczami, które były jej całkowicie obce, podziwiając je i starając się dostrzec w nich to, o czym zawsze mówił Larkin. Musiała jednak przyznać, że niezależnie od tego, jak bardzo by się starała, nie potrafiła ostatecznie dostrzec ukrytego piękna, ukrytych tajemnic, drugiego dna, duszy, czy czegokolwiek miała tam właściwie wypatrywać. Była prawdziwym rzemieślnikiem, kimś, kto potrafił tworzyć i wykonywał to naprawdę dobrze, niezwykle starannie i potrafił wydobyć z czegoś ukryte piękno, ale nie mogłaby powiedzieć, że była artystą. I w tej właśnie chwili w pełni się to sprawdzało, gdy stała wpatrując się w kolejną z rzeźb, zastanawiając się, co właściwie miała przedstawiać i co miała w niej poruszać, bo tak naprawdę nie działo się nic wielkiego. Co, w jakimś sensie, bardzo Victorię bawiło, pokazując jej, że do niektórych rzeczy nie była w stanie się zmienić, przełamać i dostosować.
Ryszard był na misji poszukiwania przygód nieustannie, nawet jak spał, to zdarzały mu się lunatyczne wojaże po okolicy, z tym że żeby ustrzec się przed nudą wcale nie potrzebował ani dzikich pogoni za fomisiami ani wypraw na szczyt lodospadu, bo dzięki optymistycznemu nastawieniu (zazwyczaj) udało mu się znaleźć rozrywkę dosłownie wszędzie. Nie mógł sobie chwilowo tylko znaleźć żadnego towarzystwa, bo wszyscy dosłownie jakby rozpłynęli się w powietrzu, co wydawało mu się niezwykle podejrzane, na tyle, że zaczął podejrzewać że gdzieś musi odbywać się jakaś impreza bez niego. Skandal. Kręcił się więc po lodowcu bez konkretnego celu i z nadzieją, że po prostu na kogoś wpadnie i będzie miał co robić, aż niechcący zawędrował do dziwacznej lodowej sali, szumnie nazwaną przez wiszącą przy wejściu tabliczkę "Jaskinią lodowej sztuki". Jedyna sztuka, jaka go interesowała to sztuka przetrwania, nie napalał się więc na żadne niesamowite doznania estetyczne, ale wszedł do środka z czystej ciekawości co takiego można wyczarować z lodu. Bawił się dosko, podziwiając zatopione w lodzie kolorowe bohomazy i z paru nawet zaśmiewał się w głos, dopatrując w nich śmiesznych i sprośnych kształtów i całe szczęście, że chichot zdychającej hieny nie przestraszył znajdującej się w kolejnej wnęce dziewczyny, bo jak tylko ją zobaczył to się bardzo ucieszył że ma w końcu z kim pogadać. - Siema! Nie wiesz gdzie są wszyscy?? Czy też cię nie zaprosili? Po prostu c z u j ę, że ktoś zorganizowal jakiś doski rave w którejś z jaskiń - podzielił się z nią swoją teorią, podbijając jak do znajomej chociaż ledwo kojarzył ją z widzenia jako prefektkę Ravu. - Veronica, nie?? - upewnił się, bo coś tam mu świtało i stanął idealnie obok dziewczyny, zaplatając ręce na piersi i w wielkim skupieniu przyjrzał się fikuśnej bryle lodu. - Zdajesz sobie sprawę, że się gapisz na zajebiście nudny kawałek lodu który równie dobrze może być fragmentem ściany, kiedy tam obok są o b r a z y, i słuchaj tego, znalazłem już w nich podobiznę Voralberga i trzy co pod odpowiednim kątem wyglądają jak... zresztą, sama zobaczysz, chodź, pokażę ci - zaproponował dziarsko, bo Brandon wyglądała na tak martwą w środku (pewnie z nudów), że mogłaby być tu eksponatem.
Victoria zdecydowanie nie spodziewała się, że zostanie napadnięta z tak wielkim entuzjazmem przez kogoś, kogo niezbyt dobrze kojarzyła. Wiedziała może, że chłopak należał do Gryffindoru, wiedziała, że był raczej dość głośną jednostką, ale nie słyszała o nim zdecydowanie nic więcej, mając jedynie świadomość, że ten faktycznie gdzieś istniał. Nie miała nawet okazji przyłapać go na jakimś krańcu korytarza, kiedy szukał tajnego przejścia, nie wpakował się w żadne kłopoty, ani nie potrzebował pomocy, toteż niewiele o nim wiedziała i nie sądziła, żeby okazała się dla niego ciekawą rozmówczynią. Nic zatem dziwnego, że spojrzała na niego, marszcząc przy tej okazji brwi, gdy zaczął przemawiać do niej, jakby była głucha, natychmiast wybijając ją z jej własnych myśli. - Victoria – poprawiła go odruchowo, by zaraz później zapewnić go, że na razie nie słyszała o żadnej imprezie, aczkolwiek prawdę mówiąc, nie była człowiekiem, którego chciało się faktycznie gościć w takich miejscach. Była raczej nudna, palenie zioła ani trochę jej nie bawiło, zaś alkohol piła jedynie dla własnej przyjemności, nie po to, by procenty jakoś mocno szumiały jej w głowie. Zaliczała się do tej grupy, którą zdecydowanie można było określić mianem kujonów, więc nawet jeśli w tej chwili w którejś z sal odbywał się zlot rozochoconej młodzieży, nie miałaby o tym zapewne bladego pojęcia. - Wiem, widziałam kilka z nich chwilę wcześniej. Właśnie z ich powodu tutaj przyszłam, ale nie sądzę, żebym znalazła tam podobiznę profesora. Wygląda na to, że aż tak dobrze się im nie przyglądałam – skomentowała, mając wrażenie, że powinna jakoś szybko załatwić sobie zatyczki do uszu, jeśli miała wytrzymać z chłopakiem dłużej, niż pięć minut. Nie miała również bladego pojęcia, czy ten próbował ją obecnie obrażać, czy jednak nie, więc ostatecznie uznała, że może się z nim przejść po sali, jeśli ten miał potrzebę z kimś porozmawiać. Nie rozumiała za bardzo jego fascynacji rzeczami, o jakich jej opowiadał, ale najwyraźniej dla niego były one niesamowicie ważne. Chociaż nie umiała zrozumieć, z jakiego właściwie powodu.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Niestety nie był na tyle refleksyjnym człowiekiem, żeby wziąć pod uwagę fakt że nie każdy w każdym momencie musi mieć ochotę na towarzystwo - on osobiście c z e z ł, kiedy nie miał do kogo gęby otworzyć i optymistycznie założył, że stercząca tu jak miotła w schowku Victoria również bardzo cierpi w tej samotności. Spojrzenie spod zmarszczonych brwi szybko jednak utwierdziło go w przekonaniu, że jest zupełnie na odwrót i chyba zamiast uprzyjemnić jej dzień, właśnie go zepsuł, a jeśli nie cały dzień to przynajmniej ten tutaj krótki moment. Prawdopodobnie powinien się w tym momencie speszyć i wycofać, ale tego nie zrobił, tylko lekko wyhamował. - A, jasne. Victoria! Ricky - przedstawił się, błyskotliwie zakładając że nawet jeśli kojarzyła go - tak jak on ją - gdzieś z hogwarckich korytarzy, to niekoniecznie musiała znać imię, w końcu nie zajmował w szkole żadnej zaszczytnej funkcji jak prefekt, członek drużyny czy przewodniczący kółka. Coraz więcej osób poznawało go za barem Geometrii, ale tam Brandonówna z pewnością nie bywała, skoro nie przepadała za imprezkami. Ostatecznie nie wyglądała ani na zainteresowaną oglądaniem w jego towarzystwie obrazów ani też nie odmówiła - stał więc w miejscu lekko skontsternowany brakiem jednoznacznej odpowiedzi. Powoli zaczynał też dochodzić do całkiem błyskotliwego wniosku, że raczej nie ubawią jej te same elementy malowideł, co jego. Chyba więc nie było sensu ich jej pokazywać... no, ale pogadać przecież mogli. Dopóki nie będzie na tyle zirytowana jego obecnością, że każe mu się odczepić, to czemu nie? - A może to właśnie o to chodzi i jest tak zaczarowane, że każdy widzi co innego - wydedukował mądrze, kierując ostatecznie kroki w stronę najbliższego obrazu, którego jeszcze nie widział i obejrzał się na Victorię, żeby sprawdzić czy idzie za nim. - Zara to sprawdzimy, mów co widzisz na tym? - zapytał i sam zaczął przyglądać się kolorowym bohomazom, które na pierwszy rzut oka nie przedstawiały nic konkretnego, ale po chwili, w odpowiednich załamaniach pokrywającego powierzchnię obrazu lodu zaczęły wyłaniać się różne kształty.
To nie było tak, że Victoria nie lubiła rozmawiać z innymi, że się ich bała, uciekała od nich, czy coś podobnego, ale zawsze reagowała pewnym spięciem na kogoś, kto był tak żywy, jak ten oto osobnik. Znosiła takich ludzi, u niektórych nawet to lubiła, jak u swojej siostry, czy kuzynki, ale gdy kogoś nie znała, potrafiła zachowywać się względem niego potwornie lodowato. I wszystko wskazywało na to, że dokładnie to spotkało w tej chwili Gryfona, którego mimo wszystko mierzyła uważnym wejrzeniem jasnych oczu, zastanawiając się, skąd właściwie go kojarzyła, poza szkolnymi korytarzami. W pubach i klubach bywała, ale nigdy nie prowadziło to do niczego większego, ot, prosta, szybka wizyta, drink i tyle, bo nie bawiło jej ani picie na umór, ani palenie, ani nic takiego. Wyrosła jednak z pouczania innych na temat tego, co powinni robić, a czego nie. Skinęła głową, gdy się jej przedstawił, a później uniosła lekko brwi, by zaraz też uśmiechnąć się, gdy chłopak doszedł do wniosku, że być może w tej sztuce Smoczych Ludzi było coś magicznego. Było to, wbrew pozorom, całkiem prawdopodobne, więc nie odsuwałaby od siebie takiego prawdopodobieństwa. Ostatecznie to, że mieszkali w wielkim lodowcu już samo w sobie było niecodzienne, wiązało się bez dwóch zdań z magią i różnego rodzaju czarami, o których nie mieli nawet pojęcia. Dlatego też nie wykluczała, że nawet tutaj, przy tych prostych rysunkach, było podobnie. - To całkiem interesująca teoria - stwierdziła prosto, ruszając za nim, by ostatecznie przystanąć u boku chłopaka, przyglądając się obrazowi w lodzie. Ostatecznie wydęła nieco policzki, strojąc zabawne miny, gdy próbowała dostrzec tam cokolwiek więcej, niż całą masę kolorów, a później dotknęła czubka swojego nosa. - Czy ja wiem? To przypomina mało interesujące stado fomisiów, ale jak lepiej się przyjrzeć, to u góry można by zobaczyć coś jak smoka. Chociaż równie dobrze może to być nieoczekiwany opad deszczu, którego nigdy tutaj nie widziano, a to mogą być bardzo mało atrakcyjne bałwany - powiedziała, dając tym samym popis własnej ignorancji w stosunku do sztuki.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Wiadomym było, że Remy nie należała do grona najpilniejszych uczniów. To nie tak, że nie szanowała pracy nauczycieli czy też olewała naukę przedmiotów, bo wolała wagarować. Można było pokusić się nawet o stwierdzenie, że gdy już poświęcała czas na naukę, wychodziło jej to bardzo dobrze i potrafiła okazać wiele pasji wobec interesującego tematu. Choć wielu by jej nie dowierzało, biorąc pod uwagę jakim wulkanem energii była ta dziewczyna, nie miała także problemów ze skupieniem, gdy już postanowiła coś zrobić. Jej nalepka ucznia, który mógłby dużo osiągnąć, gdyby się do tego przyłożył, przylgnęła do niej dlatego, że większość wolnych chwil i niezużytych sił poświęcała na treningi i rozwój swojej łyżwiarskiej kariery. Dziewczyna dokładnie wiedziała, do czego dążyła i kim chciała być w przyszłości, a to wymagało ogromu włożonej w to pracy, starań i czasu, który niestety jej się nie przelewał. No chyba że między palcami w codziennej gonitwie naglących tematów. Dlatego właśnie, gdyby jakiś profesor zobaczył ją idącą grzecznie nie z łyżwami, a z zeszytem, byłby naprawdę zaskoczony. Harmony Seaver postanowiła odłożyć na później swój trening i podejść do @Longwei Huang z prośbą o naukę. Można by pomyśleć, że dziewczyna musiała się pochorować, skoro pierwszą rzeczą z rana nie był bieg na najbliższe lodowisko, ale ona nie uważała tego za odstąpienie od normy bycia sobą. Po pierwsze jeden dzień odpoczynku w tygodniu dla mięśni był szalenie potrzebny. A po drugie i najważniejsze – kiedy następnym raz będzie miała okazję zaczerpnąć wiedzy od licencjonowanego opiekuna smoków?! Taka okazja mogła się już nie trafić. Wiedziała, że poprzedniego dnia odbyło się szkolenie z opieki nad smoczym jajem, ale nie było ono dostępne dla uczniów, nad czym bardzo ubolewała. Użalanie się jednak nie leżało w jej naturze, dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Chociaż żyła między pędem przygód a treningów, nie była ignorantem, a i dobrze wiedziała, czym potrafił być strach i zagrożenie. Taka prywatna lekcja byłaby wspaniałą okazją na zdobycie nowej wiedzy i doświadczeń, to prawda, a dziewczynę ciągnęło do niewiadomego jak ćmę do światła. Pragnęła poznać wszystkie zagadki tego świata, a jakby się jej skończyły, odkopałaby i następne, byle tylko nie zaprzestać odkrywania. Jednak to nie tylko o zaspokojenie jej ciekawości chodziło. Co, jeżeli w dormitoriach znalazłaby smocze jajo? Co, jeżeli pojawiłoby się w jej domu rodzinnym? Albo na lodowisku? Albo w szatni na zawodach? Albo Merlin jeden wie w jakim zakamarku lasu, po którym akurat by spacerowała i nikogo nie byłoby w pobliżu? Lubiła przygody i ryzyko, ale nie była wariatką, żeby samodzielnie chodzić po Londynie i zbierać smocze jaja. Po prostu chciała wiedzieć co zrobić, gdy znajdzie się w sytuacji, w której nikt nie będzie mógł jej pomóc i zadziałać. Przeszukała cały lodowiec, aż w końcu udało jej się wpaść na mężczyznę w jaskini lodowej sztuki. Zastanowiła się, czy na pewno mogła tak podejść, ale stwierdziła, że jeżeli uznałby, że mu przeszkadzała w tamtej chwili, po prostu by odmówił. - Przepraszam – zaczęła, żeby zwrócić na siebie uwagę, a gdy mężczyzna się do niej odwrócił, ona posłała mu promienny uśmiech. Skoro już mu zakłóciła spokój, chciała chociaż być przy tym jak najmilsza. – Dzień dobry – przywitała się ochoczo i energiczne, a pozytywne nuty aż z niej tryskały. – Nazywam się Harmony Seaver. Jestem uczennicą szóstej klasy w Hogwarcie – wyrecytowała grzecznie, w końcu powinna się przedstawić. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale słyszałam, że prowadził pan zajęcia dla dorosłych z zachowania przy smokach i smoczych jajach. Myśli pan, że mógłby pan znaleźć czas na coś podobnego raz jeszcze? – oczy aż jej zabłyszczały na samą myśl o nauce tak fascynującego tematu, a i widać było w niej determinację. – Chciałabym wiedzieć jak reagować, kiedy nikogo dorosłego nie będzie w pobliżu. Problem smoków robi się coraz trudniejszy. Nie chcę zostać kiedyś sama, bez możliwości obrony – wytłumaczyła zawzięcie, z przejęciem ściskając zeszyt. Każdy pamiętał bal. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, jakie niebezpieczeństwo niosły smoki. A ona nie chciała pozostawać wobec niego bezbronna.
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Chciał zobaczyć, co jeszcze lodowiec oferował, a nie chciał wszędzie ciągnąć za sobą innych. Jeszcze o ile poza lodowiec byłoby dobrze wyjść z kimś, będąc w środku, nie widział problemu w samotności. Spokojnie oglądał kolejne pomieszczenia, aż trafił do jaskini sztuki. Przyglądał się ścianom i lodowym rzeźbom, wiedząc, że sztuki nigdy nie potrafił zrozumieć, ale mógł doceniać piękno. Przechodził z miejsca na miejsce, odpływając myślami do warsztatów, reakcji uczestników, zastanawiając się, czy mimo wszystko nie powinien prowadzić częściej podobnych spotkań, kiedy usłyszał nagle czyjś głos. Odruchowo spojrzał w stronę dziewczyny, która się odezwała, a odkrywszy, że naprawdę próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, uśmiechnął się łagodnie. Wyglądała zdecydowanie młodziej od Mulan, czy Oli, więc nie mogła być na końcu studiów. Zanim jednak zdołał analizować dalej jej wygląd, dziewczyna przedstawiła się, rozwiewając wszystkie jego wątpliwości, gdy podała również, na którym jest roku. - Longwei Huang - przedstawił się, nieznacznie skłaniając głowę, nie tracąc uśmiechu z twarzy, gdy dziewczyna mówiła dalej, choć jednocześnie zastanawiał się, czy powinien uczyć tak młode osoby o smokach. Z jakiegoś powodu jedynie studenci mogli brać udział w warsztatach, ale skoro dziewczyna zadała sobie tyle trudu, aby go odnaleźć, nie powinien odmawiać. - Myślę, że mógłbym udzielić prostych korepetycji w tym zakresie - odpowiedział w końcu, nie widząc powodu, dla którego miałby odmawiać dziewczynie. Ostatecznie nie robił jej warsztatów, prawda? - Najważniejsze, co musisz wiedzieć, to że smoki mają świetny wzrok i słuch. Jeśli nie potrafisz się teleportować, a tego chyba uczą na ostatnim roku, musisz próbować się schować, zanim cię zauważy. Największym problemem jest stać tuż przed jego pyskiem, ponieważ, gdy zionie ogniem, niewiele może uratować czarodzieja. Należy również unikać ich nóg i ogona. Skrzydła z kolei są najdelikatniejsze, a uszkodzone uniemożliwiają prawidłowy lot. Więc, jeśli spotkasz dorosłego smoka - musisz się ukryć, albo przynajmniej unikać stania na wprost niego, jednocześnie nie wchodząc pod łapy… Nie krzyczeć, nie biec, zachować jak największy spokój, choć strach jest całkowicie zrozumiały - mówił poważnie, patrząc cały czas na Harmony, gotów przerwać wypowiedź w przypadku pytań.
______________________
I won't let it go down in flames
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Dziewczyna aż podskoczyła w miejscu na wieść, że Longwei mógł ją poduczyć. Od razu przyszykowała swój Dziennik Przygód, gotowa zanotować wszystkie najpotrzebniejsze informacje i rodzące się w ich trakcie pytania. Miała obawy, że mężczyzna mógłby odmówić jej dostępu do wiedzy, więc kiedy to się nie stało, a on płynnie przeszedł do opowieści, Remy postanowiła sobie, że stanie się najpilniejszą uczennicą. - A zakładając teoretycznie, bo na pewno są takie sytuacje – zaczęła zastanawiać się na głos. – Gdzie jest najbezpieczniejszy punk przy smoku? Załóżmy, że jest otwarte pole, tylko trawa, prawie żadnych nierówności, szeroka polana, na której nie ucieknie się wystarczająco szybko. Gdzie jest najbezpieczniejszy punkt przy smoku, żeby wykorzystać jego ciało przeciwko niemu? Zadając to pytanie, od razu zaczęła rysować sylwetkę smoka z Dzienniku. Nie, pod żadnym pozorem nie była utalentowaną rysowniczką czy malarką. Była muzyczną i taneczną artystką, jej dłonie były pełne gracji, gdy używała ich do rysowania w powietrzu emocji swoimi pozami… Z faktycznym rysowaniem miała tyle wspólnego, co nauczyła się prowadząc swoje wszystkie Dzienniki, mało i nieforemnie. Jednak to był szkic podglądowy tylko dla niej, żeby zaznaczyć właściwe punkty i je opisać. Robiąc tak złożone notatki, lepiej zapamiętywała rzeczy. - Słuch i wzrok. Co z węchem? Jeżeli nas nie widzą i nie słyszą, jak duża jest szansa, że nas wyczują? W trakcie jego pierwszej odpowiedzi zaczęła notować pytania, więc mogła nimi rzucać. - Mówi pan zachować spokój. Wiem, że smoki to rozumne stworzenia, a nie bezmyślne maszyny do zabijania. Ale czy taki smok może się faktycznie wstrzymać od ataku, jeżeli ktoś, kto w pierwszej chwili zaalarmował go swoją obecnością, zachowa spokój? – dopytała i zaraz przyszły jej kolejne zagwozdki. – A jak jest z dziećmi? U ssaków często bywa, że gdy widzą nawet u dorosłego człowieka dużo cech dziecięcych na twarzy, a już tym bardziej widzą dziecko, podchodzą dużo łagodniej. Szczególnie u ssaków, które miały swoje młode. Jak jest ze smokami? Czy świeżo upieczone matki też inaczej reagują na młode innych gatunków, w tym i ludzkie dziecko?
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Spoglądał na dziewczynę z uwagą, kiedy zadawała pytania, zastanawiając się mimowolnie, czy przypadkiem nie stawia przed nią wyzwania - jako uczennica przeżyj spotkanie ze smokiem. Wierzył, że nie spróbuje zrobić niczego głupiego, ale i tak przez chwilę wahał się, czy odpowiedzieć. - Smok nie jest głupi. To nie jest tylko bezmyślne agresywne stworzenie, a istota rozumna, bardzo niebezpieczna i jedynie nie znają ludzkiej mowy. Nie ma miejsca, które byłoby bezpieczne przy nich, choć najwięcej szans ma się, wbrew pozorom, przy ich pysku. Od boku. Może widzieć, może próbować uderzyć bokiem, ale zwykle nie sięgnie na tyle łapą, ani nie zionie ogniem - odpowiedział, gestem pokazując przy swojej twarzy, o jakie miejsce chodziło. - Próbując schować się przy kończynach można naprawdę źle skończyć. Ja miałem złamany bark, a nawet mnie nie atakował… Przy ogonie jest równie niebezpiecznie co przed pyskiem, przy skrzydłach i pod brzuchem można zostać przygniecionym, a przynajmniej przytrzymanym w miejscu. Jeśli miałbym wybrać najbardziej bezpieczne miejsce, wybrałbym bok pyska, choć z dala od kłów - dodał, wskazując zaraz końcem swojej różdżki na jej rysunek, dodając, że powinna zapomnieć o zapasach z tymi stworzeniami i próbą przewrócenia ich na grzbiet z nadzieją, że zachowają się jak żółwie. - To są myśliwi. Stworzeni do bycia najsilniejszymi… Widzą, słyszą i tak, wyczuwają, ale! Z uwagi na to, że od wielu setek lat to człowiek przemierza świat wzdłuż i wszerz, nasz zapach unosi się właściwie wszędzie, więc o ile nie będziesz krwawić, próbując się schować, nie powinno być źle - zauważył, uśmiechając się lekko, mając nadzieję, że nie musiał tłumaczyć, dlaczego krew miała tak intensywny zapach. Mimo wszystko Harmony wyglądała na taką uczennicę, która naprawdę wiele wiedziała i starała się przygotować na wszystko. Kolejne jej pytania nie brzmiały głupio, były również tym, nad czym sam się czasem zastanawiał, ale ostatecznie pokręcił przecząco głową. - Dla większości gatunków jesteśmy smacznym kawałkiem mięsa. Atak smoka na spokojnego człowieka, czy nawet dziecko, jest możliwy z różnych powodów. Smok może być głodny, może uznać nas za zagrożenie, albo uznać, że rzucamy mu wyzwanie o zdobycie jego terenu. Możemy znaleźć się za blisko jego gniazda. W sytuacji idealnej, gdzie smok jest najedzony i znajdujecie się na neutralnym gruncie… Uważam, że mógłby się zastanawiać, czy zjeść człowieka, czy jeszcze chwilę się zabawić, co jednocześnie daje czarodziejowi czas potrzebny na ucieczkę.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Owszem, Gryfonka była największym maniakiem zdobywania nowych doświadczeń i ogromną fanką przygód, ale zdecydowanie nawet ona nie myślała, by użyć tej wiedzy, by sprawdzać ją na samodzielnie wywołanym spotkaniu ze smokiem. Bardziej zbroiła się w informacje, gdyby takiego stwora przypadło jej spotkać. - Czyli, na otwartym terenie, bez blisko znajdujących się naturalnych osłon, bezpieczniej będzie próbować pozostać bliżej jego pyska, niż uciekać i wystawić się w ten sposób na atak – dopytała. – I to tam czekać, aż pomoc nadejdzie? – i chociaż była skupiona na zbieraniu wiedzy, nie mogła ukryć zainteresowania wspomnianym wypadkiem. – Złamany bark? Co pan takiego robił? – zapytała ze świecącymi z ciekawości oczkami, zaraz jednak odchrząknęła, reflektując się. – Oczywiście, jeżeli mogę o to zapytać. Zapisała kolejne informacje, podkreślając te najistotniejsze do zapamiętania jak i przekazania przyjaciołom, żeby i oni mieli podróżny podręcznik o tym, jak się zachować. - W takim razie jak się zachować w sytuacji, w której zostałabym ranna i chciała schować się przed smokiem? Co mogłoby zamaskować zapach krwi? Czyli smok nie czuł żadnego przywiązania do wizji, że coś było dzieckiem, to była bardzo przydatna wiedza, żeby zdecydowanie nie próbować wykorzystywać karty graniem bezbronnej. Musiała przyznać, że chociaż smoki nie były bezmyślnymi maszynami do zabijania, zdecydowanie brzmiały jak jedne z nich. Nawet spokojnie i najedzone mogły zaatakować, i praktycznie nie miały słabych punktów. To jednak przyniosło jej kolejną myśl. - Mówił pan, że są rozumnie i to co nas różni to to, że nie znają ludzkiej mowy. Ale jak jest z ich emocjonalnością? – zapytała, gdy nagle przypomniała sobie opowieści swojego ojca o różnicach między gadami a ssakami, które musiał znać, chcąc zachować bezpieczeństwo na mniej bezpiecznych wyprawach. – Budowa mózgu gada sprawia, że nie są one w stanie odczuwać miłości ani przywiązania. Są w stanie respektować kogoś, ale nawet gdy człowiek zajmuje się nimi od początku ich życia, nie czują do niego miłości czy nawet sentymentu. Fizycznie nie są w stanie poczuć takich emocji. Jak jest ze smokami? Bliżej im do nas czy do gadów?
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Pokręcił zaraz głową, słysząc jak Harmony powtarza jego słowa. Teoretycznie takie rozwiązanie było właściwe, ale nie do końca. - Rozdrażniony smok po prostu wzbije się w powietrze i wtedy już się nie schowasz. Najlepiej byłoby teleportować się sprzed jego pyska gdzieś daleko, albo użyć innego odwrócenia uwagi, ale trudno to zrobić w podanym przypadku - stwierdził spokojnie, uśmiechając się kącikiem ust. Nie życzył nikomu podobnego dylematu - co zrobić, w podobnych okolicznościach, jakie Harmony przedstawiła. Smoki nie były głupie, a wiedząc, że ich ofiara czy wróg jest tuż obok, zrobią wszystko, co mogą, aby go pokonać. Owszem, można byłoby w takiej sytuacji próbować spętać skrzydła smoka, pozbawić go możliwości latania, ale o takich rozwiązaniach wolał nie mówić. Zaraz też uśmiechnął się krótko, łagodnie, kiedy usłyszał pytanie dziewczyny. - Uspokajałem bardzo skrzywdzonego smoka, kiedy uzdrowiciel leczył jego rany i zwyczajnie stanąłem za blisko jego łapy. Próbował skulić się w przypływie bólu i uderzył mnie na tyle mocno, że złamał mi bark. To naprawdę nic wielkiego, mogło skończyć się gorzej, gdyby nam nie zaufał - odpowiedział, odruchowo dotykając lekko barku, o którym mówił. Od tamtego zdarzenia minęło ponad pół roku, a oni wciąż próbowali namierzyć, gdzie teraz przeniosła się nielegalna hodowla, z której go uratowano. - Panno Seaver, czy te pytania mają prowadzić do chęci sprawdzenia ich w praktyce? Zapach krwi jest intensywny i trudno mi powiedzieć, czym można go zamaskować, nie szkodząc samemu sobie. Siarki nie nosi się na co dzień w plecaku, a maskowanie błotem może sprawić, że uzdrowiciele będą później załamywać ręce. Można próbować walczyć, używając odpowiednio silnych zaklęć, uderzając chociażby bombardą w ziemię przed smokiem, dopóki ten nie wzbije się w powietrze, licząc na to, że zdoła się go zniechęcić - odpowiedział, marszcząc nieznacznie brwi, zastanawiając się, czy jednak nie powinien zastanowić się bardziej nad jej pytaniami i tym, do czego mogły prowadzić. Ciekawość była dobra, o ile się ją kontrolowało, a sam dobrze wiedział, jak łatwo ulega się pokusie sprawdzenia posiadanej wiedzy w praktyce. - Nie są bezmyślnymi stworzeniami i zastanów się chwilę, jakbyś sama reagowała, gdyby ktoś, kto stanowi dla ciebie zagrożenie, pojawił się w twoim domu, albo tuż przy nim. Gdyby znalazł się za blisko twojego potomstwa. Gdyby jeszcze wyciągnął w twoim kierunku broń, coś czym wiesz, że może cię skrzywdzić. Są nieufne wobec nas, tak jak my wobec nich, a strach często prowadzi do agresji - odpowiedział, kręcąc głową. - Nie wiem, czy można mówić o miłości, ale bronią swojego stada, zażarcie walczą o bezpieczeństwo młodych zanim te osiągną wiek, kiedy stają się samodzielne w pełni. Nie masz co liczyć, że chilijski zębacz stanie w twojej obronie przeciw rogogonowi węgierskiemu, czy coś podobnego. Nie jest to sprawdzone, ale też nie uważam, aby broniły swoich opiekunów, jeśli ktoś zajmował się nimi od jaja - odpowiedział, nie próbując niczego ubarwiać. Owszem, marzył o tym, żeby wychować smoka i sprawdzić, czy byłby wierny jak pies, ale nie sądził, aby było to możliwe.
______________________
I won't let it go down in flames
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Chociaż przez całą jego opowieść starała się uważnie wszystko notować, gdy mężczyzna zaczął swoją opowieść o ratowaniu smoka, po prostu odłożyła pióra i patrzyła na niego w niemałym oniemieniu i zachwycie. Uwielbiała słuchać o takich przygodach, jakby nie patrzeć wychowała się w podziwie dla niebywałych doświadczeń i scenariuszy „one in a milion”, które przywoływał w bajkach na dobranoc jej ojciec. Choć była już dużo starsza, a to była nauka a nie opowiastka, i tak była po prostu zachwycona. - O rany! To niesamowite! – wykrzyknęła, nie kryjąc podziwu ani w swoim tonie, ani uśmiechu, ani tym bardziej świecących się oczach. – Jak pan to zrobił, że panu zaufał? Jak wygląda taka praca ze smokiem? – słyszała o zaklinaniu pegazów i innych koniowatych, ale przecież smoki to była zupełnie inna bajka! Na jego pytanie aż wyszczerzyła się głupkowato i zaśmiała w głos, kręcąc szybciutko głową, żeby się nie martwił. - Wiem, wiem, że mój gryfoński tyłek lubi być kopany na przygodach, ale zdecydowanie nie zakopany po jednej z nich – pozwoliła sobie zażartować. Byli w końcu na feriach, więc z dużo większym luzem traktowała rozmowy ze starszymi od siebie. – Nie musi się pan o to martwić, niczego takiego nie będę próbować, ale… Sam pan widział co się dzieje. Jaja smoków pojawiają się jak grzyby po deszczu. Trafienie na dorosłego smoka już nie jest takie nierzeczywiste… – wzruszyła ramionami, jakby nie wiedziała co więcej mogła dodać. Miała wrażenie, że przejścia w Hogwarcie mówiły same za siebie. – Nie lubię być nieprzygotowana – w końcu spojrzała na niego z płonącą determinacją w swoim spojrzeniu, które jeszcze chwilę temu całe było śmiechem. – Seaverowie zawsze powtarzają, że trzeba być przygotowanym na każdą przygodę. Chyba pierwszy raz w życiu czuję się zupełnie niegotowa. Dlatego chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej, żeby nie dać przygodzie zaskoczyć mnie. To ja zaskoczę ją pierwsza, jeżeli się pojawi – podsumowała z łobuzerskim uśmiechem. Uwagę o bombardzie zapisała wielkimi literami i jeszcze podkreśliła kilka razy. Nie było to wymagające zaklęcie, nawet ona mogła je wykonać, a skoro miało być skuteczne, postanowiła je sobie dobrze zapamiętać. Czar ten był znacznie łatwiejszy do zrealizowania, niż noszenie ze sobą siarki za każdym razem. - Pewnie broniłabym swojego domu za wszelką cenę – przyznała spokojnie i z niejakim zrozumieniem. Choć wciąż wydawało jej się trochę nierozsądnym ze strony tak wielkiego i niszczycielskiego stworzenia atakowanie nawet nieuzbrojonych dzieci. Trochę żałowała, że nie ma więcej wiedzy na temat jak przywiązanie działa u smoków, ale nie było zagwozdką, dlaczego nikt tego dogłębnie nie badał. Za to narzuciły się jej inne pytania. Bardziej o samą naturę relacji tych stworzeń. W końcu żeby jakiś temat dobrze zgłębić, trzeba było znać jego fundamenty. – W takim razie na jakiej zasadzie funkcjonują ich stada? Są to po prostu smoki należące do jednej rodziny, bez podziału na stopnie? Czy mają jasno ustalone role w stadzie? Jeżeli tak, to kto przewodzi? Główny samiec jak u lwów? Czy samica jak u koni? A może najważniejsza para jak u wilków?
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Longwei spojrzał na dziewczynę, uśmiechając się wciąż delikatnie, ale jego uszy pokryły się czerwienią. Wiedział, że jego metody pracy ze smokami były odmienne, że wielu współpracowników uważało go za dziwaka i spoglądało na niego nieufnie i właściwie im się nie dziwił. Jednak nie potrafił inaczej podchodzić do stworzeń, które uwielbiał, a skoro w jakiś sposób jego metody działały, nie widział powodu, żeby starać się to zmienić. - Traktuję je jak duże psy. Mówię łagodnie, monotonnym głosem, staram się nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie wyciągam przy nich różdżki. Wtedy musiałem skupić an sobie jego uwagę, żeby uzdrowiciel mógł podać eliksiry na największe rany. Podstawą jest zachowanie spokoju… Czasem im śpiewam, ale nie gwarantuje to uspokojenia smoka - wyznał szczerze, uśmiechając się lekko, podejrzewając, że teraz Seaver będzie patrzeć na niego, jak na wariata, jak wszyscy. Niewiele później dostał zapewnienie, że dziewczyna nie zamierzała pchać się przed pysk żadnego ze smoków dla własnej zabawy i sprawdzenia nowych informacji. Musiał przyznać, że spadł mu kamień z serca, gdy to usłyszał. Nie chciał mieć na sumieniu dziewczyny, choć przy aktualnie panującej sytuacji, nie zdziwiłby się, gdyby spotkał ją, jako jedną z ofiar ataku. - Mam nadzieję, że to przygotowanie nie będzie wymagało sprawdzenia w praktyce - stwierdził w końcu, wpatrując się jeszcze chwilę w dziewczynę, jakby zamierzał upewnić się, że ta nie próbowała go w tej chwili oszukać. Kolejne pytanie wchodziły w dokładniejszą specyfikę smoków i Huang aż wciągnął głęboko powietrze, starając się poukładać w swojej głowie odpowiedzi na wszystkie pytania tak, żeby było dość jasno powiedziane. - To nie są stada, jak w przypadku ssaków. Tutaj nie ma mowy o przywiązaniu, co przed momentem mówiłem. Uczą młode polowania i zostawiają samym sobie, gdy stają się samodzielne. Żyją w grupach, stadach, ale jedynie obok siebie. Każdy z osobników ma swój teren, o który głównie walczą samce. Ten dominujący ma zwykle więcej samic w okresie godowym. Potrafią współpracować w sytuacjach zagrożenia dla wszystkich, albo w trakcie polowań. Jednak są to samotnicy, żyjący wspólnie, ale osobno.
______________________
I won't let it go down in flames
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Była Seaverem, patrząc na niego wcale nie widziała dziwaka, a człowieka czynu i przygody! Może i szalonej przygody, ale to akurat było tym bardziej cenione! Jeżeli do tej pory w jej spojrzeniu nie było widać podziwu, teraz cała nim błyszczała. Uwielbiała ludzi, którzy cechowali się szczerą pasją i absolutnym poświęceniem dla swojego fachu, czymkolwiek by on nie był. Mogłaby słuchać godzinami o rodzajach liści herbaty, jeżeli opowiadałby to jej prawdziwy tego pasjonat, który za swój cel życiowy wziął sobie zgłębienie wszystkich tajników tego napoju. A Longwei opowiadał o SMOKACH! - Śpiewanie?! – podekscytowała się. – Smoki lubią muzykę? W sumie to istoty wysoce rozumne… Czy mają zrozumienie dla sztuki? Pewnie nie było dużo testów na ten temat bo to… No smoki – zaśmiała się głupkowato. – Ale faktycznie zaobserwował pan, żeby respondowały pozytywnie na muzykę? W jej oczach nie był wariatem, tylko prawdziwym odkrywcom, takim z krwi i kości. Może nie znała go długo, żeby nie powiedzieć, że w sumie to wcale. Ale po pasji w jego głosie i tym, jak o nich opowiadał, co opowiadał, wiedziała, że kochał to, co robił. Czy to sprawiało, że był wariatem? Pewnie tak, ale wskażcie Remy pasjonata, który nie był wariatem, a ona wskaże pozoranta. - Niech mi pan uwierzy, też mam taką nadzieję! Dlatego o to wszystko pytam! – uśmiechnęła się i pokiwała głową, jakby dla zapewnienia, że naprawdę nie miała zamiaru pchać się pod pysk smoka. Gdy zaczął opowiadać o wszystkich specyficznych cechach smoków, dziewczyna musiała aż przyspieszyć tempo pisania. Do tej pory starała się, żeby jej notatki były schludne, teraz już tylko zwracała uwagę na to, żeby nadążyć. Rysunki podglądowe mogła zrobić później, póki co zaznaczyła tylko wykrzyknikiem te zdania, przy których dobrze byłoby je przygotować. - Czyli potrafią się jednoczyć, ale nie są stadne w normalnym rozumieniu? Ciekawe! – przyznała wesoło, układając sobie w głowie kolejne pytania. – W takim razie jak się komunikują? Na jaką odległość się słyszą i wysyłają sygnały? I… O! O WIEM! W sensie… Nie wiem, ale bardzo chcę o to zapytać! – była jak kuleczka energii i miała tak wiele pytań, których na szybko nie umiała skleić, ale na tym bardzo jej zależało. – Jak wygląda język smoków? Czy różne rodziny posługują się różnymi językami? Wie pan, że tak jest u orek? Każde stado ma swój własny język! Tak jak my mamy angielski czy francuski! Jak to wygląda u smoków?
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Spoglądał na dziewczynę, nie będąc w stanie zrozumieć, że naprawdę trafił na osobę niezwykle podekscytowaną tematem smoków, a do tego zadającą pytania, które czasem sam próbował sobie zadawać. Które same się nasuwały przynajmniej raz w tygodniu w trakcie jego pracy. To było coś niesamowitego. - Powinna zapytać samą siebie czym jest muzyka i co ma robić, jakie jest jej zadanie - powiedział, spoglądając przez chwilę w milczeniu na Harmony, zastanawiając się, czy już znalazła odpowiedź na swoje pytania. - Dla ludzi, muzyka pomaga z emocjami – uspokaja je, albo wywołuje konkretne reakcje. Dla gadów muzyka, nasz głos, to wibracje. Tak naprawdę nie wiem, czy rozumieją słowa, jakie wypowiadamy, czy rozpoznają to na zasadzie wibracji, które słyszą, czy też czują. Im bardziej spokojna, jednostajna melodia, tym bardziej uspokaja, ale nie nazwałbym ich koneserami muzyki - dodał, majac nadzieję, że dziewczyna go zrozumiała. Nie mógł powiedzieć, że smoki rozróżniały gatunki muzyczne i reagowały jakoś wyraźnie na śpiew czy granie im konkretnych utworów, ale nie zmniejszało to częstotliwości sięgania przez niego po ten sposób uspokajania tych ogromnych gadów. Widział, jak Harmony prędko notuje i starał się robić dłuższe przerwy, kiedy widział, że nie nadążała z wiadomościami, ale nie wiedział, które z jego słów uzna za ważne i będzie chciała zapisać. Zawsze mógł coś powtórzyć, jeśli miałoby okazać się to konieczne. Wszystko po to, aby po chwili zaśmiać się cicho, zakrywając usta zwiniętą w pięść dłonią. - Język... Tak naprawdę nie wiem, czy można tak to nazwać. One posługują się mową ciała, są... Bardziej jak psy niż orki. Te ostatnie, jak się nie mylę, nie potrafią inaczej się porozumiewać niż głosem czy obrotem. Pies ma ogon, uszy, nos. Smoki używają warkotu, ryku, skrzydeł, ruchów ogona, zmiany postawy na bardziej przy ziemi, czy pionową czasem. Rzeczywiście nie każdy sygnał jednego gatunku jest rozumiany przez osobnika z innego gatunku, ale nie zwracałem na to większej uwagi do tej pory - przyznał, zastanawiając się nad tym zagadnieniem. - Sądzę jednak, że trzeba byłoby sprawdzić je w ich naturalnych warunkach. W rezerwatach, choć staramy się odseparować grupy, wciąż żyją dość blisko siebie, więc wyniki obserwacji mogą być nieadekwatne do dzikich, jakie jeszcze się zdarzają - dodał jeszcze, kiwając w końcu lekko głową.
______________________
I won't let it go down in flames
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Dla Harmony takie tryskanie pasją i ciekawością nie było niczym dziwnym czy nienaturalnym. Interesował ją cały świat i wszystkie jego zagadki! A smoki aktualnie stanowiły bardzo naglącą część tych wielu pytań, które do ich świata miała i chciała poznać. Była prawdziwą pasjonatką tajemnic wszelakich, więc słuchała z największym zaangażowaniem, dopytując co chwila o nowe kwestie i chłonąc tę wiedzę jak gąbka. - Okej! Wibracje w głosie! No tak, ma to sens! Idąc tym tropem można by postawić teorię, że dźwięki instrumentów też powinny na nie dobrze wpływać? Na przykład takie skrzypce? Można na nich osiągnąć piękne vibrato, myśli pan, że mogłoby to jakoś rezonować ze smokami?... Ktoś w ogóle próbował grać im na instrumentach? – zaśmiała się, wyobrażając sobie koncert smyczkowy dla wielkich gadów. Raczej żaden muzyk by się na coś takiego nie zgodził, ale kto wie, może kogoś ciekawość tak zjadła, że połknięcie przez smoka było mniej przerażające niż niewiedza. Podziękowała, gdy mężczyzna trochę zwolnił i powtórzył kilka faktów, tak było zdecydowanie łatwiej. Nawet udało jej się zrobić kilka koślawych rysunków. Trochę zdziwiło ją, że udało jej się rozśmieszyć mężczyznę, ale szybko się do niego uśmiechnęła, jakby chciała pokazać, że jej to nie urażało i mógł się chichrać do woli. - Mową ciała? Faktycznie, mają go całkiem sporo do komunikacji – zażartowała, spisując przedstawione fakty i układając sobie następne pytania. – Chyba trochę nie potrafię sobie wyobrazić, jaki ruch u smoka oznacza co, oprócz kłapnięcia szczęką, no ale wtedy do już raczej za późno! Jak smoki pokazują, że ktoś lub inny smok im nie przeszkadza? W sumie… Czy dają jakieś pierwszych kilka sygnałów ostrzegawczych, zanim zaatakują, czy atakują bez zapowiedzi? Jak takie sygnały wyglądają? – wyrzuciła z siebie po kolei i mówiąc jednocześnie je zapisywała, zostawiając miejsca na odpowiedź. – Właśnie! Naturalne warunki, jak bardzo różnią się zachowania smoków z rezerwatu w stosunku do tych w całkowitej dziczy? Czy w sumie dzięki temu, że żyją z daleka od ludzi są na nich mniej zaalarmowane? Miał pan okazję z takimi pracować? +
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Longwei przyglądał się dziewczynie nie wiedząc, czy naprawdę powinien podawać jej wszystkie sobie znane szczegóły zachowań smoków, ale skoro już zaczął, nie mógł tak po prostu przerwać. Musiał także przyznać, że podobały mu się reakcje Harmony, jej zapał i ciekawość wszystkiego. Tak otwarte umysły były przyszłością, mogły pomóc odmienić spojrzenie czarodziejskiej społeczności na te wielkie gady, pomóc je zrozumieć. - Byłbym ostrożny z instrumentami. Tak, jak ludzie mogą się zdenerwować z powodu niektórych dźwięków, tak podejrzewam będzie ze smokami, które mają bardziej wyczulony słuch - odpowiedział po chwili wahania, zaraz dodając, ż nie znał nikogo, kto próbowałby grać smokom z prostego powodu – instrumenty były łatwo palne. Praca opiekuna smoków nie polegała na dostarczaniu gadom przedmiotów do spalenia, a do zwykłego kontrolowania ich, pilnowania wzrostu i rozwoju młodych osobników, badania zachowania starszych w stosunku do siebie wzajemnie. Nic z tego nie uwzględniało zabawiania ich i nikt, poza Huangiem, nie wykazywał podobnych zachcianek, jak śpiewanie dla uspokojenia. Kolejne pytania Harmony były o wiele trudniejsze do odpowiedzenia, bez pokazywania, a tego także Longwei nie potrafił w pełni zrobić. Przez chwilę zastanawiał się, jak powinien wyjaśnić język smoków, o którym dziewczyna myślała, zatrzymując się przy jednej z lodowych rzeźb, nie dostrzegając jej w pełni. - One także warczą, syczą. Opadają przodem ciała, kiedy chcą odstraszyć przeciwnika, jednocześnie taka postawa pomaga im przygotować się do ataku. Ich ogon potrafi, jak u kota, poruszać się wściekle na boki. Trudno to opisać, ale mogłabyś z pewnością rozpoznać, czy chce cię zaatakować, czy jest raczej agresywnie nastawiony z powodu strachu, bazując na tym, jakie zachowania innych stworzeń znasz - odpowiedział w końcu nieznacznie gestykulując. - Jeśli chodzi o różnicę między dzikimi a tymi z rezerwatu... Dzikie nie wiedzą w pełni czym jest różdżka, czy raczej co może im zrobić, ale zachowują wobec nas większą ostrożność, są agresywne, kiedy nie wiedzą, czego mogą się spodziewać. Oczywiście mowa tu o dorosłych osobnikach. Te z rezerwatu nas znają i powiedziałbym, że są spokojniejsze niż dzikie. Młode osobniki zawsze wykazują zaciekawienie, chęć zabawy, ciągłu głód -- dokończył odpowiadanie dziewczynie, uśmiechając się do niej łagodnie. W końcu podał jej raz jeszcze swoje imię i nazwisko, obiecując, że jeszcze kiedyś będzie mógł opowiedzieć jej więcej o smokach czy też odpowiedzieć na kolejne pytania. Zaraz po tym pożegnał się i skierował do swojej groty. + /zt x2