C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Położona w Górach Onchu jaskinia może być znaleziona tylko jeśli zboczyło się ze szlaku i dokładnie wytężało wzrok, wejście do niej jest bowiem bardzo dobrze ukryte roślinną ścianą. Jeśli jednak jakimś cudem trafisz w to miejsce, na pewno zabierze Ci ono dech w piersiach. Jaskinia podzielona jest na cztery segmenty, a w każdym z nich panuje inna pora roku. Największą magią tego miejsca jest jednak fakt, że można tu spotkać nimfy każdego rodzaju i kto wie, może wyjść z jaskini z wyjątkowym skarbem.
UWAGA!: Aby wejść do lokacji obowiązkowo należy rzucić k6. Wynik 1 lub 6 upoważnia do jednorazowego odwiedzenia lokacji. W innym przypadku nie udaje wam się znaleźć jaskini. Lokację można odwiedzić tylko raz i można ją opuścić tylko z jednym rodzajem drewna i jednym rdzeniem! Możecie opuścić rzut kostką na lokację, z której nie planujecie zebrać nagrody. Próbę wejścia można podejmować co 48h.
Po zdobyciu rdzenia i drewna należy udać się do zawodowego różdżkarza i uiścić u niego opłatę w wysokości 200 galeonów w celu stworzenia różdżki.
Wiosna:
Pierwsza część jaskini przepełniona jest kwitnącymi kwiatami, ptasim trelem i... Wszechobecnym wiosennym deszczykiem. Idąc przez grotę nagle natrafiacie na spanikowane stadko pegazorożców i miotającą się wśród nich przepiękną złotowłosą kobietę z białymi jak mleko oczami. Rzuć k100 na przebieg wydarzeń:
1-30 Niestety, choć próbujecie się dowiedzieć, co jest przyczyną całego zamieszania i pomóc, zarówno pegazorożce jak i próbująca załagodzić sytuację Lejmoniada nie wygląda jakby miała czas na wyjaśnienia. Znajdujesz się w polu rażenia końskiego kopyta i dostajesz tak mocno, że nie jesteś w stanie się ruszyć. Dobroduszna nimfa woła kryjące się w pobliskim szałasie siostry, a jedna z nich wyprowadza Cię bezpiecznie z jaskini i leczy Twoje rany. Niestety to koniec Twojej przygody w magicznej jaskini.
31- 70 Lejmoniada prosi Cię o pomoc w uspokojeniu spłoszonego stadka. Dwoisz się i troisz, ale mimo wszystko nie idzie Ci to specjalnie dobrze. Kupujesz nimfie jednak na tyle czasu, by mogła z otaczających was kwiatów wyczarować uprząż, która ostatecznie uspokaja pegazorożce. W geście wdzięczności nimfa podarowuje Ci gałązkę leszczyny.
71-100 Jesteś prawdziwym Doktorem Dollitle! Widząc nieradzącą sobie z pegazorożcami nimfę wkraczasz do akcji i pomagasz jej uspokoić magiczne istoty, które słuchają się Ciebie jak zahipnotyzowane. Co więcej, pomagasz Lejmoniadzie zbudować zagrodę, w której te urocze istoty mogą bezpiecznie spędzać czas dzięki magii nimfy, która otacza wybieg specjalnymi zaklęciami. Nie dość, że w ramach nagrody dostajesz buziaka w policzek od przepięknej złotowłosej, to jeszcze wchodzisz w posiadanie gałązki z jedynej i niepowtarzalnej Avalońskiej jabłoni!
Dodatkowo: Jeśli posiadasz cechę powab wili (zwierzęta) lub przynajmniej 25pkt. z ONMS w kuferku, nie możesz uzyskać najniższego progu! Jeśli trafi Ci się taka kość, przerzuć ją. Możesz odmówić prezentu i próbować swoich sił podczas jesieni lub zimy w jaskini. Jeśli jednak tak wybierzesz, nie możesz już cofnąć się tutaj po drewno.
Lato:
Przechodząc dalej trafiasz na dziką plażę nad bezkresnym oceanem. Woda jest spokojna, a fale raz po raz leniwie uderzają o brzeg. W nozdrzach czuć zapach soli i wilgoci, a słońce praży bezlitośnie. Rzuć Literkę, by przekonać się, co Cię spotyka:
A,B,C - Przyjemny spacerek po piasku umila Ci pojawienie się drineczka w kokosowym naczyniu w Twojej ręce. Idziesz spokojnie brzegiem oceanu, ale prażące słońce coraz bardziej wysysa z Ciebie energię i parzy Twoją skórę na tyle niemiłosiernie, że doznajesz naprawdę poważnych poparzeń. Na szczęście napotykasz na swojej drodze Najadę, która łagodnie teleportuje Cię do Avalońskiego uzdrowiciela. Obowiązuje Cię jednopostówka u szamana, gdzie wyleczysz się z obrażeń, na przynajmniej 2000 znaków. Twoja przygoda w jaskini się skończyła.
D,E,F,G - Podczas spaceru brzegiem plaży zauważasz kobietę z długimi, srebrzystymi włosami, która bezskutecznie stara się odprawiać czary nad kupką jakiś patyków. Podchodząc bliżej dowiadujesz się, że to młoda, porzucona najada, której dom przypadkiem został zniszczony przez przelatującego nad plażą smoka. Wyciągasz swoją różdżkę i pomagasz młodziutkiej istocie odbudować domostwo. Nie jest to wybitna robota. Tu i ówdzie widać prześwity, podłogę nieco zalewa woda, a do tego okoliczne ryby zaplątały się w ścianach. Mimo to istota jest wdzięczna za Twoją pomoc i w ramach podziękowania pozwala Ci wybrać jeden z podarków: róg fauna lub pióro kaczki dziwaczki.
H,I,J - Nic nie zapowiada zakłócenia pięknych, letnich widoków, jakie przed Tobą się rozciągają. A jednak nagle słyszysz płacz, który brzmi jak sztorm. Rozglądasz się, by ostatecznie dostrzec skuloną na piasku najadę, widocznie bladą mimo palącego na niebie słońca i pochylającą się nad nią przerażoną siostrę. Podchodząc dowiadujesz się, że istota została zatruta kwiatem Mortaeusa. Zostajesz poproszony o pomoc w przygotowaniu odtrutki, a że jesteś pomocnikiem idealnym i w tempie ekspresowym udaje wam się wyleczyć najadę, dostajesz w prezencie do wyboru wełną kulingów lub róg fauna.
Dodatkowo: Jeśli posiadasz cechę: Magik żywiołów (woda) lub Świetne zewnętrzne oko (empatia) LUB posiadasz łącznie przynajmniej 50pkt. z transmutacji i eliksirów w kuferku, nie możesz wylosować najniższego progu. Jeśli wypadnie Ci taka kostka, przerzuć ją. Cecha Dwie lewe różdżki w dowolnej konfiguracji uniemożliwia uzyskanie najwyższego progu! Możesz odmówić prezentu i próbować uzyskać inny podczas jesieni lub zimy, ale gdy podejmiesz już decyzję, nie będzie od niej powrotu!
Jesień:
Trzecia część groty to jesienny las pełen grzybów, kolorowych liści i mniej lub bardziej magicznych zwierząt. Jeśli przyjąłeś prezent od nimfy w pierwszej komnacie, nie otrzymujesz tutaj niczego i możesz iść dalej. W innym wypadku rzuć k6:
1,6 - Idąc przez las nie zauważasz ukrytej pośród opadłych liści pułapki, w którą wpadasz. Niestety w wyniku wypadku łamiesz nogę tak, że aż kość wstaje Ci na zewnątrz. Na szczęście pułapka znajdowała się tuż pod kryjówką driad, które widząc całe wydarzenie teleportują Cię do uzdrowiciela. Twoja przygoda w jaskini się kończy, a Ciebie obowiązuje jednopostówka na przynajmniej 2000k znaków u szamana. W dodatku na nodze pozostaje Ci blizna na pamiątkę tego wydarzenia.
2,5 - Napotykasz na swojej drodze driadę, która właśnie rozstawia się że sztalugą. Nimfą jest zachwycona Twoją urodą i prosi Cię o pozowanie. W ramach wdzięczności driada pozwala Ci wybrać jeden z podarunków: Włos driady lub gałązkę jesionu.
3,4 - Szelest liści zazwyczaj nie jest niczym dziwnym podczas jesiennych spacerów, ale gdy dochodzi do tego ryk zawodzenia jakiejś istoty to już z pewnością można wyczuć, że coś jest nie tak. Okazało się, że zagubiony Moccus wpadł w sidła i nie może się wydostać. Twoja pomoc jest tutaj nieoceniona. Sidła są jednak zaklęte i próbują zaatakować także Ciebie. Dorzuć k6, gdzie wynik parzysty to bezwzględny sukces, za który driady obdarowują Cię Włosem Moccusa lub gałązką jesionu, a nieparzysty sprawia, że obrywasz, a jesienny magiczny wiatr, wygania Cię do ostatniej części groty.
Dodatkowo: Jeśli posiadasz cechę w czepku urodzony nie możesz wylosować pierwszego scenariusza. W razie takiej kostki po prostu ją przerzuć! Jeśli posiadasz w sumie przynajmniej 60pkt. z DA i zielarstwa, dodatkowo nie musisz dorzucać kostki na ostatni scenariusz. Nagroda jest Ci gwarantowana. Możesz odmówić nagrody i ruszyć dalej, ale pamiętaj, że jest to nieodwracalna decyzja!
Zima:
Ostatnia grota w jaskini przybiera kształt zaśnieżonych gór. Pogoda tutaj nie jest ani trochę przyjemna i grozi poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Jeśli przyjąłeś prezent od wodnej nimfy podczas lata, nie otrzymasz tu niczego. W innym przypadku rzuć Literką, żeby zobaczyć co Ci się przydarzy.
A, B, C – Idąc ośnieżonym górskim szlakiem nie wziąłeś pod uwagę, że jesteś w magicznej krainie. Lód jest tu bardziej śliski, a mróz bardziej dotkliwy. Wywracasz się i łamiesz dowolną część ciała, a do tego nim ktoś znajdzie Cię i udzieli pomocy, nabawiasz się lekkiej hipotermii. Obowiązuje Cię jednopostówka u szamana na min. 3000 znaków! Twoja przygoda w jaskini dobiega końca.
D, E, F – Znajdujesz zbłąkanego Moccusa. Bierzesz go pod swoją opiekę i prowadzisz przez górskie szlaki wprost do stada. W nagrodę otrzymujesz on niego włos. Rzuć k100, by sprawdzić ile czasu Ci to zajmuje.
G, H – Słyszysz płacz i spotykasz bodaka, który właśnie porywa jakiegoś malca. Jeśli stajesz w obronie malucha Oready nagradzają Cię gałązką dębu lub jesionu.
I, J – Jakimś cudem w jaskiniowych górach zawitał Oilipheist, a co gorsza atakował wystraszoną Oreadę i choć broniła się dzielnie, to smok nie odpuszczał. Dorzuć k6: parzysta - walczysz jak lew i w końcu smok odpuszcza, ale zostajesz ranny, a Oreada transportuje Cię poza góry, to koniec przygody; nieparzysta - walczycie niesamowicie i smok nie ma szans! W nagrodę dostajesz od Oready łuskę Oilipheista.
Dodatkowo: Cecha silna psycha nie pozwala osiągnąć najniższego progu. Jeśli masz w kuferku przynajmniej 70pkt sumy z OPCM i CM, po wylosowaniu kostek I lub J, automatycznie dostajesz scenariusz z k6 nieparzystej!
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Nie Lip 31 2022, 15:59, w całości zmieniany 5 razy
Autor
Wiadomość
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Avalon oprócz nieziemskich widoków zapewniał też całkowicie nową skarbnicę wiedzy, z której jak widać można było czerpać na każdym kroku. Irvette już miała zanotowane w głowie, by dowiedzieć się więcej nie tylko o tych roślinach, ale i o wnętrzu jaskini, która zdawała się przeczyć wszystkim prawom natury. -Też jest taka możliwość. Jakby nie było jest to w jakiś sposób święta kraina. Na pewno dla niektórych istot w każdym razie i nie często pojawiają się tu ludzie. - Zgodziła się z Victorią, bo ta teoria brzmiała, jakby miała sens i to duży. -Po prostu bądź łagodna i okazuj im dużo szacunku. Patrz na mnie. - Bez zbędnej skromności poradziła krukonce, po czym zaczęła próby uspokojenia pegazorożców, które były jednak trochę bardziej rozbrykane niż Irvette początkowo zakładała. Mimo to udało im się jakoś pomóc na tyle, by lejmoniada była w stanie opanować istoty kwietną uprzężą. Ruda odmówiła prezentu w podzięce, nie do końca wiedząc, po co miałby być jej jakiś kij, choć oczywiście zrobiła to z wyuczoną uprzejmością. -Dobry pomysł. Może zardzewieje i nie będzie w stanie nas nękać. - Z chytrym uśmieszkiem spojrzała na zbroję, gdy ruszały dalej w głąb jaskini. Klimat nagle uległ dość dużej zmianie i zamiast na pięknej łące, dziewczyny znalazły się nad brzegiem oceanu. Irv przymknęła oczy delektując się bryzą rozwiewającą jej rude loki. -No i tu mogłabym zostać do końca wakacji. Myślisz, że nimfy by nas wywaliły? - Spytała towarzyszki, nie wiedząc jeszcze, że za chwilę znów będą musiały wykazać się dobrym serduszkiem. De Guise właśnie w głowie topiła żelaznego towarzysza w słonej wodzie, gdy kątem oka dostrzegła jakąś załamaną nad kupką gałęzi istotkę. Westchnęła tylko patrząc na Victorię i licząc, że ona zaproponuję olanie tej sytuacji, a gdy tak się nie stało podeszły do wodnej nimfy, by zorientować się, co się takiego zadziało. -Zrobię co mogę, ale jestem beznadziejna w transmutację. Mam nadzieję, że radzisz sobie z tym lepiej. Będę Twoim wsparciem. - Zaproponowała taki układ, żeby i nimfa była zadowolona z pomocy i jej zniszczony domek jako tako wyglądał i nadawał się do zamieszkania. Irvette robiła naprawdę co mogła, ale jej wysiłki były żałosne i w sumie to nawet było jej wstyd za odwalanie takiej fuszerki. Nic więc dziwnego, że nie miała zamiaru przyjmować kompletnie nic w ramach wdzięczności.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
- Nawet nie ma sensu zgadywać, kiedy ostatnio widziały ludzi - stwierdziła jeszcze, mierząc uważnym wejrzeniem zbroję, która nie chciała im dać spokoju, a potem westchnęła cicho i nie było już nawet czasu na to, żeby skoncentrowała się na tym zagadnieniu. Wiedziała, że powinna spróbować jeszcze o tym pomyśleć, wiedziała, że coś zapewne się w tym kryło, ale jednak pegazorożce były ważniejsze, tym bardziej że w jakimś stopniu im zagrażały i Victoria była niesamowicie szczęśliwa, gdy ostatecznie stworzenia te zostały okiełznane, a ona mogła odetchnąć głęboko, pozwalając na to, żeby serce przestało jej wściekle łomotać. Skoncentrowała się na tym, by ruszyć dalej, uśmiechając się równie chytrze, kiedy Irvette wspomniała o rdzy, zerkając na zbroję, jakby chciała powiedzieć, że im szybciej ta zamoknie, tym lepiej. Okazało się jednak, że znalazły się na plaży, a ona aż zamrugała, oszołomiona tą nagłą zmianą. Na uwagę dziewczyny zauważyła jednak, że chyba wolałaby przebywać gdzie indziej, stwierdzając również, że pewnie nie pozwolono by im tutaj zbyt długo przebywać. Miała coś nawet dodać, gdy natknęły się na kolejny problem, a ona zaczęła się mimowolnie zastanawiać, czy to przypadkiem nie jakaś próba sił, czy Merlin raczy wiedzieć, co jeszcze. Wyglądało bowiem na to, że czekały je same wyzwania. - W tym akurat jestem dobra - stwierdziła, zabierając się do pracy, czy raczej do pomocy. Zostałaby pewnie dłużej w miejscu, gdy nie to, że do jej uszu doleciał płacz. Krzyk? Nie była pewna, w każdym razie już po chwili dostrzegła, że jedna z najad wyglądała, jakby była martwa. Nie wyglądało to dobrze i chociaż Victoria nie była najbardziej empatyczną istotą na świecie, by nie powiedzieć, że w ogóle nie wiedziała, co to właściwie oznaczało, to i tak skierowała się w tamtą stronę. Obawiała się, że to, co się działo, mogło mieć o wiele większe konsekwencje, a nie chciała, żeby ona i Irvette zostały wplątane w coś nieprzyjemnego, kończąc ostatecznie z ranami, w śpiączce albo w jakiś inny, cudowny sposób. Ledwie zapytała, co ma zrobić, a została włączona w pomoc najadzie. Musiała zająć się przygotowaniem odtrutki, o której raczej zbyt wiele nie wiedziała, więc zapytała Ślizgonkę, czy może w tym jakoś uczestniczyć i najwyraźniej okazało się, że były dobre w tym, co robiły, bo wszystko poszło jak z płatka. Wdzięczna istota próbowała jeszcze wcisnąć jej coś w dłonie, ale Victoria jedynie pokręciła głową, mając wrażenie, że straciła ochotę do przebywania w tym miejscu, a i zbroja znowu niebezpiecznie się do nich zbliżyła. - Lepiej chodźmy dalej, nim wpadniemy w kolejne tarapaty. Żałuję tylko, że ta kupa żelaznego złomu nie zardzewiała od morskiej wody - zakomunikowała, krzywiąc się lekko.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Tak, prawdopodobnie opiekunowie też nie byliby najszczęśliwsi gdyby nagle dwie studentki opuściły domki i poszły spędzać czas na jakiejś plaży, ukrytej głęboko w górskiej jaskini. Można było jednak pomarzyć, a choć Irvette nie wyglądała na taką, to lubiła czasem pobujać w obłokach. -Musisz mnie kiedyś poduczyć. - Zawyrokowała tylko, po czym rzuciły się biednej nimfie na pomoc. O dziwo nie poszło im w duecie tak tragicznie. Nimfa widocznie była wdzięczna, bo chciała je obdarować, ale żadna z dziewczyn nie miała zamiaru przyjmować prezentu. -Dobry pomysł. Jak myślisz, co jeszcze tu znajdziemy? - Zapytała, bo jaskinia naprawdę zaczynała ją intrygować. Rzuciła jeszcze jedno, tęskne spojrzenie na kuszące fale oceanu, po czym ruszyły dalej, by przekonać się, że grota znów zafundowała im zmianę klimatu. Jesienny las pachniał grzybami i deszczem, co Ruda przyjęła po raz kolejny z radością. Fakt, że mogła tu obcować z wieloma różnymi ekosystemami był dla niej nieziemski i chciała nacieszyć się tym w każdym stopniu. -Może powinnam poszukać tu tych avalońskich grzybów? Ponoć różnią się mocno magią od tego, co znamy z kontynentu. - Powiedziała ni to do siebie, ni to do Victorii, po czym faktycznie utkwiła spojrzenie w poszyciu, próbując wypatrzeć coś, czego jeszcze wcześniej nie widziała, co wcale nie było proste, gdy pochodziło się z rodziny, która miałą tak bogate zasoby zielarskie.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Na uwagę Irvette Victoria uśmiechnęła się lekko, zapewniając ją, że jeśli tylko będzie miała taką chęć, to może się do niej zgłosić. Nauka transmutacji była tym, co Brandon uwielbiała, a im bardziej się w to zagłębiała, im bardziej starała się zrozumieć, co dokładnie się dzieje, jak sprawy wyglądają i co może osiągnąć, jedynie dzięki własnemu skupieniu i wyobraźni, tym bardziej ta właśnie dziedzina ją wciągała. Nic zatem dziwnego, że gdy ktokolwiek proponował jej zajęcie się tą dziedziną magii, była skłonna pokiwać głową i od razu ruszyć do ataku, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej, chcąc sprawdzić, jak najwięcej, chcąc mieć pewność, że wie jeszcze więcej, niż chwilę wcześniej. - Nie mam pojęcia. Wygląda jednak na to, że z jakiegoś powodu Avalon wystawia nas na próbę - zauważyła, zagryzając lekko wargę, nie czując się z tego powodu najlepiej, mając ochotę zacząć naprawdę głośno marudzić, odnosząc wrażenie, że wcale nie liczyła na coś podobnego. Zerknęła jeszcze na zbroję, która na pewno nie poprawiała jej nastroju, a później westchnęła, zadowolona, że udało im się uporać z kolejnymi problemami, po czym ruszyła przed siebie. To, że znalazły się w lesie pełnym kolorowych liści, wypełnionym po brzegi zapachem grzybów, jesieni i przemijania, nie zdziwiło jej ani trochę. Zmarszczyła lekko brwi, zaczynając się zastanawiać, czy jeśli pójdą jeszcze dalej przez korytarze jaskini, trafią na miejsce skute lodem, pełne trudności innego rodzaju, czy też nie, o czym wspomniała Irvette, gdy ta zaczęła mówić coś o grzybach. Uśmiechnęła się do niej lekko, dochodząc do wniosku, że najwyraźniej były pod pewnymi względami podobne i zachęciła ją do tego, by faktycznie poszukała czegoś ciekawego, dodając na końcu, że grzyby były potwornie nudne i aż jęknęła, mając ochotę jakoś pozbyć się zbroi, która nieustannie pogarszała jej nastrój. Ledwie jednak Victoria się odwróciła, a niemalże wpadła na driadę, która właśnie rozstawiła swoje sztalugi, a teraz robiła najwyraźniej wszystko, by przekonać ją do pozowania. To nie było coś, czego Victoria się spodziewała, ale nim zdołała jakoś zareagować, czy coś powiedzieć, driada najwyraźniej uznała, że ta przystała na jej prośbę i po prostu zajęła się malowaniem, co Brandon skwitowała ciężkim westchnieniem, ale nie ruszyła się z miejsca. Ostatecznie przyjęła nawet podany jej w ramach podzięki kawałek jesionu - driada nie zamierzała jej wyraźnie wypuścić z pustymi rękami i była przekonana, że to, co jej wręczała, będzie miało dla niej naprawdę wielkie znaczenie. - Idziemy dalej? - zapytała Victoria, gdy już podziękowała i rozejrzała się za Irvette.
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Chociaż pobyt na wyspie, która od wieków nie uświadczyła obecności żadnego czarodzieja zdecydowanie należał do niezwykle ekscytujących przeżyć to jednak panna Hawthorne raczej nie mogła nazwać się awanturniczką. Zamiast tego preferowała raczej spokojny wypoczynek i można było śmiało ją nazwać panną marudą, która na większość atrakcji kręciła nosem. No, ale chciała po prostu dobrze wypocząć po męczącym roku szkolnym. Dopiero po jakimś czasie postanowiła jednak zapuścić się na tereny Avalonu, gdy usłyszała o cudownej jaskini, w której panowały wszystkie z pór roku. Musiała to zobaczyć. Była ciekawa tego jak jeden z sezonów przechodzi w kolejny i tego czy zmiany te odznaczają się w jakiś specjalny sposób dzięki florze obecnej w jaskini. To była po prostu jedna z tych rzeczy, które musiała zobaczyć. Naszukała się nieco miejsca, w którym miała znajdować się rzeczona jaskinia. Wszystko przez to, że wejście było dobrze ukryte i dopiero po uważnych poszukiwaniach nareszcie natrafiła na ślad, który naprowadził ją do wejścia. Zdążyła wejść już po pas w krzaki zasłaniające jamę groty, gdy wtem dostrzegła w pobliżu całkiem znajomą postać. - Dzień dobry, profesorze! - krzyknęła w jego kierunku, chcąc zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. - Szuka pan czegoś? Nie dało się nie zauważyć, że profesor zielarstwa aktualnie wyglądał jakby rozglądał się za czymś. Może też planował odwiedziny w jaskini? Jeśli tak to z pewnością dobrze trafił. Nie miała w sumie nic przeciwko jego towarzystwu także jeśli tylko zechce to chętnie uda się z nim na spacer. I kto wie... może dzięki temu od razu uda jej się podłapać nieco wiedzy na temat napotkanych roślin?
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Irv z kolei nienawidziła transmutacji, a powód tego stanu rzeczy był prosty - najzwyczajniej w świecie jej to nie wychodziło mimo wszelkich prób i godzin nauki. Całe szczęście miała znajomych, którzy ją w tym wyręczali i nie musiała aż tak przejmować się tym faktem, choć i tak niemiłosiernie ją irytował. -Też tak uważam. Pytanie tylko dlaczego chce nas sprawdzić. Myślisz, że szykuje się coś większego? - Zapytała ciekawa opinii krukonki. Wiedziała, że Avalon to kraina mitów i legend, ale dlaczego miałby chcieć poddawać turystów próbie? Może miało to związek z tym, gdzie dziewczyny miały znaleźć się, gdy już dokonają żywota, a może kraina chciała sprawdzić, czy wpuściła w swoje mistyczne granice osoby naprawdę godne. Cóż, Irv nie mogła się zgodzić z tym, że grzyby były nudne. Była zafascynowana wszystkim tym, czego wcześniej nie widziała jeśli chodziło o wszelką roślinność do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, jak Victoria została zatrzymana przez driadę i poszła dalej. Dopiero niepokojące dźwięki zwierzyny odciągnęły rudowłosą od wpatrywania się w ściółkę i sprawiły, że zainteresowała się czym innym. Biedny moccus utknął w pułapce i najwyraźniej potrzebował pomocy, której to de Guise miała zamiar mu udzielić. Liczyła, że będzie to proste i przyjemne, ale najwidoczniej sidła były zaczarowane tak, by nie wypuszczać ofiary za wszelką cenę i próbowały zaatakować ślizgonkę. Irvette nie miała jednak zamiaru dać się pomiatać przedmiotom martwym i w końcu po prostu zamieniła sidła w wodę, tym samym uwalniając moccusa, który z wdzięczności podarował dziewczynie trochę swoich włosów. Ślizgonka podziękowała istocie i zaproponowała, że odprowadzi ją do kogoś, kto będzie w stanie opatrzeć powstałe przez pułapkę rany. Nie wiedziała, czy zwierzę ją rozumiało, ale zauważyła, że i tak podąża za nią. Wtedy też Irv zorientowała się, że zgubiła koleżankę. -Victoria! - Zawołała, próbując namierzyć dziewczynę, co wcale nie było takie łatwe, gdy nie zwracała uwagi na to, gdzie szła. Po chwili udało się jednak zlokalizować Brandon i towarzyszącą jej nimfę. -Idziemy, idziemy. Zostawiam tylko pacjenta. Znalazłam go w sidłach, a niestety nie potrafiłam mu pomóc. - Zwróciła się do nimfy, wskazując na tuptającego za dziewczyną moccusa.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Chris również słyszał o tym miejscu, ale nie był szczególnie przekonany do tego, że uda mu się je znaleźć. Być może, ale nie był pewien, czy coś podobnego faktycznie istniało, czy było jedynie legendą, jedynie wspomnieniem czegoś, co znajdowało się tutaj dawniej. Mogło być również tak, że była to jakaś magiczna jaskinia, do której prawo wstępu miały jedynie driady, wile albo inne stworzenia, które zamieszkiwały Avalon. To jednak nie znaczyło, że zielarz nie zamierzał rozejrzeć się po okolicy, żeby przekonać się, czy nie znajdzie tutaj czegoś, co byłoby dostatecznie interesujące, by się na tym skupić. Od czasu rozmowy z Yuuko był bowiem przekonany, że dosłownie każda roślina, która się tutaj znajdowała, mogła różnić się od tych, jakie znali. Nic zatem dziwnego, że roślinna ściana zaciekawiała go na tyle, że zszedł ze szlaku, którym podążał w bliżej nieokreślonym kierunku. Rano stwierdził jedynie, że musi się przejść, że nie może dalej siedzieć w domku, bo to przypominało mu o koszmarach, które wywróciły jego umysł do góry nogami. Były potwornie krwawe i zdawały się dalej mu towarzyszyć, jakby nie chciały dać mu spokoju. Dlatego też wyszedł w góry, gdzie czuł się zdecydowanie spokojniej, mogąc po prostu wędrować przed siebie, rozglądając się w poszukiwaniu innych gatunków roślin albo magicznych stworzeń, których w Avalonie nie brakowało. - Panno Hawthorne - odparł, gdy wzdrygnąwszy się lekko, dostrzegł w końcu dziewczynę. Uśmiechnął się do niej łagodnie, zastanawiając się, co też mogło ją tutaj sprowadzić, dochodząc do wniosku, że być może również słyszała jakieś opowieści o tej jaskini, więc wspomniał, że zastanawiał się, czy gdzieś w pobliżu nie mogło być tego dziwnego miejsca. - Ta roślinność nie wygląda ostatecznie bardzo naturalnie. To znaczy, oczywiście, nie mogę zarzucić jej sztuczności, ale nie jestem przekonany, czy te kwiaty i krzewy powinny faktycznie wybierać takie, a nie inne miejsca do życia. To niepodobne do górskich obszarów, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę magię Avalonu. A może właśnie, zwłaszcza jeśli weźmiemy ją pod uwagę - wyjaśnił, poprawiając okulary i przesuwając z namysłem palcami po wargach, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że faktycznie mógł z znajdować się w pobliżu jakiegoś dziwnego miejsca przesyconego magią, o którym jedynie słyszał, ale w nie nie do końca wierzył.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
- Na pewno. Słyszałaś, że szepcze się tutaj wszędzie o artefakcie? - odpowiedziała, krzywiąc się lekko, gdy zdała sobie sprawę z tego, że zbroja nadal za nimi szła, obecnie plącząc się gdzieś w uwiędłych roślinach i opadłych liściach. Nie miała pojęcia, dlaczego tak naprawdę, ale niesamowicie irytowała ją jej obecność, powodując, że miała niemalże ochotę rwać włosy z głowy i gdyby nie to, że została nieoczekiwanie zatrzymana, sprawy być może potoczyłyby się zupełnie inaczej. Nie miała jednak jak koncentrować się na paskudnym żelastwie, bo okazało się, że i tak nie bardzo powinna się ruszać. Victoria spojrzała uważnie na Irvette, zastanawiając się, gdzie ta właściwie była, ale przez to, że pozowała driadzie, naprawdę nie wiedziała, co działo się dookoła niej. Być może nawet dobrze się stało, bo i tak nie miałaby pojęcia, jak mogłaby pomóc jakiemuś magicznemu stworzeniu, nie była w tym najlepsza, chociaż nie była dla nich okrutna. Zawsze starała się podejść do nich właściwie, otoczyć opieką albo zrobić coś podobnego. - Mam dziwne wrażenie, że w tym miejscu czekają na nas same wyzwania - stwierdziła, unosząc lekko brwi, gdy zobaczyła koleżankę zbliżającą się do nich z moccusem, zastanawiając się jednocześnie nad tym, co się tutaj właściwie działo. Bo to, że jaskinia była przesycona magią, było wręcz oczywiste, nie wiedziała jednak, z jakiego powodu tak się działo i czy to cokolwiek zmieniało. Biorąc zaś pod uwagę pory roku, które wyraźnie zmieniały się w tym miejscu, powinna podejrzewać, że zostało zaklęte choćby i przez samego Merlina. Pewnie właśnie dlatego nie zdziwiła się za bardzo, kiedy ruszyły dalej i znalazły się w miejscu, które sprawiało wrażenie zaśnieżonych gór. Było tutaj pięknie, to prawda, a jednocześnie niesamowicie niebezpiecznie, jak jej się zdawało. Jakby tego było mało, zrobiła ledwie parę kroków, gdy spotkała zagubionego moccusa, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. - Myślisz, że odłączył się od stada? - zapytała nieco niepewnie Irvette, marszcząc przy okazji brwi, a później westchnęła, decydując się pomóc, bo jak widać nie umiała przejść obojętnie obok żadnego nieszczęścia. Była co prawda nieco zmęczona, a zbroja nadal ją irytowała, zapewne właśnie dlatego przemierzała jaskinię gniewnym krokiem, starając się znaleźć rozwiązanie sytuacji, trwało to jednak zadziwiająco długo. Jedynym szczęściem było to, że zbroja zaczęła chyba zamarzać i brnęła w śniegu, co spowodowało, że nim natrafiła na stado moccusów, uśmiechnęła się nieco nieelegancko. Zaraz jednak zwróciła uwagę na coś innego, a mianowicie na to, że otrzymała kolejny podarek, tym razem włos, co było dość nieoczekiwane. Wyglądało jednak na to, że dobre uczynki były w tym miejscu zdecydowanie nagradzane, nawet jeśli wiązały się z błądzeniem po okolicy albo siedzeniem bez ruchu, by dobrze wyjść na portrecie. +
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Chyba naprawdę wpadli na siebie jedynie przez jakieś dziwne zrządzenie losu. Szczerze powiedziawszy nawet jeśli nie udałoby jej się odnaleźć jaskini to i tak zadowolona byłaby z jakiegoś dobrego spaceru, bo jakby nie patrzeć nie było sensu w tym, aby siedzieć na wyspie i bunkrować się w domku przez cały czas. Okolica była zbyt malownicza, aby z niej nie korzystała w żadnym stopniu. Nie chciała wystraszyć Walsha, ale jak widać chyba jej się to udało. Naprawdę nie dziwiło jej to, że mężczyzna był tak pochłonięty podziwianiem pobliskich roślin, że nie zauważył jej obecności póki wyraźnie nie zaznaczyła jej krótkim powitaniem. I tak jak mogła się tego spodziewać: Chris zaczął monolog odnośnie lokalnej roślinności, która według niego zdawała się być nieco nie na miejscu. Cóż, biorąc pod uwagę, że wszyscy Hawthorne'owie byli silnie powiązani z dziedziną zielarską przywykła już do podobnych zboczeń zawodowych. Była już na niejednej wycieczce z rodzinką, która musiała przyglądać się napotkanej florze i dokonywać jej klasyfikacji (połączonych również z próbami pozyskiwania nasion czy sadzonek) także przywykła do takich zachowań. - Może gleba Avalonu ma jakieś właściwości, które sprawiają, że podobna roślinność może tutaj rosnąć? - zaproponowała, bo to była pierwsza opcja, która przyszła jej do głowy. Górskie tereny zwykle obfitowały w mniej żyzną glebę, która nie zaspokajała potrzeb dużej ilości roślin. Jednak jeśli ta w Avalonie dostarczała potrzebnych minerałów i innych mikroelementów to w zasadzie obecność i bardziej wymagających gatunków nie powinna być zaskoczeniem. - Zresztą słyszałam, że znajduje się tu jaskinia, w której panują wszystkie pory roku. Nic by mnie szczerze już nie zdziwiło - dodała jeszcze, odgarniając na bok kilka gałęzi pobliskiego drzewa, które było całe obrośnięte wyjątkowo gęstym bluszczem.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Na całym Avalonie kryło się zdecydowanie zbyt wiele ciekawych miejsc i rzeczy, by od nich uciekać i spędzać czas w zamknięciu, to nie ulegało najmniejszej nawet wątpliwości. Dało się znaleźć tutaj nie tylko roślinność, za którą ktoś taki, jak Chris, naprawdę chciał się nieustannie uganiać, ale można było spotkać również magiczne stworzenia, których nie dało się znaleźć nigdzie poza Avalonem. Poza tym, dla kogoś, kto nie przepadał za ludźmi, tłumami, nieustannym hałasem, jaki powstawał w mieście, czy nawet temu, jakiego dało się doświadczyć na korytarzach Hogwartu, ta wyspa była po prostu wybawieniem. Panowała na niej cisza i spokój, jakie sprzyjały wypoczynkowi, nie musiał również nikomu tłumaczyć się z tego, dokąd się wybierał, ani martwić, czy nie natknie się gdzieś na mugoli, którym trudno będzie wytłumaczyć pewne sprawy. Takie odcięcie od rzeczywistości sprawiało jednak, najwyraźniej, że mężczyzna zapominał o właściwej uwadze, kiedy już poświęcił się niektórym działaniom. Może wiązało się to również z faktem, iż po koszmarach, jakie śnił ostatnimi nocami, był naprawdę zmęczony i nie miał tyle sił, co wcześniej. - To całkiem możliwe. W końcu cała wyspa przesycona jest magią, więc twoja sugestia jest całkiem prawdopodobna - odparł, uśmiechając się lekko, przy okazji przesuwając opuszkami palców po brodzie i wznosząc oczy ku niebu, wyraźnie zastanawiając się nad tym, co dziewczyna powiedziała. Tego jednego nie brał pod uwagę i teraz musiał przyznać, że wydawało mu się, iż było w tym całkiem sporo racji, że było w tym coś, za czym można by podążyć, ale to oznaczało, że trzeba by sprawdzić dokładnie skład ziemi, po której stąpali - Och, więc też o niej słyszałaś. Sam nie wiem, co o tym myśleć, ale zdążyłem się już przekonać, że pełno tutaj miejsc, jakich nikt by się nie spodziewał. Czyżbyś miała ochotę ją znaleźć? - zapytał, spoglądając nieco uważniej na dziewczynę, uznając, że jeśli zechce ruszyć na taką przygodę, to będzie jej dla pewności towarzyszył, w końcu nie mógł mieć pewności, co ich tam spotka.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Patrząc jedynie na to jakie inne atrakcje kryły się na wyspie i biorąc pod uwagę fakt, że jakiś czas temu spora część osób zjawiła się u lokalnej znachorki z tego co słyszała to jednak może w przypadku niektórych dużo rozsądniejsze byłoby owe zamknięcie się w domku. Wyszłoby im to na dobre i nie wróciliby do domu cali poturbowaniu. Zdecydowanie jakiś profit. Sama jakoś nieszczególnie pchała się sama w jakieś dziwne akcje, preferując raczej spokój. Raczej nie należała do awanturników i nie spieszyło jej się jakoś szczególnie do powtórzenia przygody z wakacji kiedy to została zaatakowana przez jadowitą tentakulę i znajdowała się w św. Mungu przez jakieś dwa miesiące, w tym część będąc nieprzytomną. Nauczyła się na swoich błędach, aby zbyt pewnie nie podchodzić do pewnych roślin. Odwzajemniła delikatnie uśmiech, który posłał jej Chris i nie odpowiedziała nic więcej w tej kwestii, czując, że w zasadzie na ten moment nie ma już nic więcej do dodania. Chociaż czuła, że pewnie za jakiś czas wrócą do tej kwestii, bo jednak podobna teoria nie da nauczycielowi spokoju. - Cóż ciekawi mnie to jak wygląda od środka. Zwłaszcza z zielarskiego punktu widzenia. W końcu taka rozpiętość aż prosi się o kwitnące obok siebie różne gatunki roślin, które normalnie nie miałyby prawa rosnąć przy sobie - odpowiedziała, przechodząc jeszcze kawałek dalej wzdłuż jednej ze skał. - Z tego co wiem wejście powinno być gdzieś tutaj - powiedziała, sprawdzając jeszcze co kryje się pod kaskadą bluszczu, który zakrywał bardzo dobrze powierzchnię kamienia.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher musiał przyznać, że nie brał nawet pod uwagę tego, o czym wspomniała teraz dziewczyna, nie zastanawiając się tak właściwie, jak mogła wyglądać wewnątrz ta magiczna jaskinia. Być może skupił się za bardzo na tym, co działo się poza jej granicami, na tych wszystkich roślinach, na jakie natknął się po drodze, żeby móc w ogóle próbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czemu taki dziw natury nie był wystawiony na widok publiczny i czemu mówiono o nim, jako o prawdziwej niespodziance tych okolic. Teraz zaś wyjaśnienie Ślizgonki wydały mu się całkowicie realne, jednocześnie powodując, że zaczął się zastanawiać, na dokładnie mogliby się tam natknąć. - Śnieżna bawełna i aloes uzbrojony w jednym miejscu? - zapytał, spoglądając na dziewczynę z namysłem, a jego jasne oczy zdawały się wręcz błyszczeć. Dla kogoś, kto nie był tak bardzo zainteresowany zielarstwem, jak on, podobne zachowanie zapewne zakrawało na szaleństwo albo coś podobnego, ale naprawdę nie zamierzał się tym przejmować, wierząc, że każdy jakiegoś bzika miał i nie było w tym nic złego. Tym bardziej że tą akurat pasją na pewno nikogo nie krzywdzić, nie wchodził w cudze życie i w żaden sposób nim nie dyrygował, narażając co najwyżej samego siebie na różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Musiał później za to, rzecz jasna, zapłacić, ale na coś podobnego był po prostu przygotowany. Pomógł teraz odsunąć na bok bluszcz i ich oczom ukazało się naprawdę wejście do jaskini. Prawdę mówiąc, Chris nawet się tego nie spodziewał, jakby nadal przypuszczał, że to wszystko, co mówiono o tym miejscu, było jedynie legendami, skoro jednak udało się im tutaj trafić, to zamierzał przekonać się, co mogą tutaj znaleźć. - Na wszelki wypadek, nie oddalaj się za bardzo, panno Hawthorne - poprosił ją łagodnie, aczkolwiek stanowczo, posyłając jej ostrzegawcze spojrzenie, które miało świadczyć o tym, że mimo wszystko nie będzie tolerował żadnych szaleństw i nadmiernej niesubordynacji.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
To chyba było pierwsze o czym sama Hawthorne pomyślała. Głównie dlatego, że do głowy przyszło jej, że mając taką jaskinię nikt nie musiałby się przejmować sezonowością roślin. Można byłoby równocześnie zbierać zarówno jesienne plony jak i to, co rozkwitało w wiośnie, gdy przyroda zaczynała budzić się do życia. Oczywiście teraz istniały czarodziejskie szklarnie, ale one rządziły się swoimi prawami i miały specjalnie powydzielane sektory czy też po prostu rozłożone były na pojedyncze budyneczki, które miały zapewnić stałe warunki odpowiednie dla konkretnych gatunków. Zobaczenie czegoś takiego w naturze z pewnością było zupełnie innym przeżyciem. - Kto wie. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić dlatego najlepiej byłoby ją odnaleźć i zobaczyć na własne oczy - bo jednak jakoś musiałoby to być zorganizowane. Wyglądało na to, że nauczyciel zielarstwa równie mocni podzielał jej pasję i był również niezwykle ciekawy tego, co też mogli w środku znaleźć. Cóż, oby tylko nie skończyło się to dla nich nieprzyjemnie przez kontakt z jakąś niezwykle niebezpieczną rośliną. Już zdążyła przekonać się na własnej skórze, że podobne spotkania mogą się naprawdę źle skończyć. Całe szczęście wejście do jaskini znajdowało się tak, gdzie się tego spodziewała i już gdy tylko udało jej się je odsłonić z pomocą profesora, mogli wejść do środka i znaleźć się na najlepszej ścieżce do tego, by odkryć sekret jaskini. Bez większego namysłu zaczęła kroczyć niewielkim tunelem, który zapewne miał prowadzić do przewspaniałej groty. - Ma się rozumieć, profesorze Walsh - odpowiedziała, gdy tylko dostała ostrzeżenie od nauczyciela. Cóż raczej nie zmierzała się jakoś nadmiernie tym przejmować, ale z drugiej strony nie była też typem rozrabiaki, który nie usiedzi pięć minut na miejscu i wszystkiego musi dotknąć. Zdecydowanie miała więcej wyczucia.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
To, co mogli tutaj znaleźć, zdecydowanie brzmiało jak coś, co Chris chciał zobaczyć. Wiedział, że brzmiało to dziwnie, może dla niektórych nawet w sposób iście pokręcony, ale wszystko wskazywało na to, że Mina doskonale go rozumiała. Pochodziła z rodziny, która umiała doceniać podobne kwestie, toteż zielarz musiał przyznać, że nie mógł znaleźć lepszego towarzystwa, całkowicie niespodziewanego, do tej małej wyprawy. Nie wierzył nawet w to, że uda mu się odnaleźć tę tajemniczą jaskinię, ale teraz wszystko wskazywało na to, że faktycznie znaleźli się dokładnie przed jej wejściem. - Zatem przekonajmy się na własne oczy - powiedział jeszcze, nim dał jej ostrzeżenie, a później faktycznie weszli do jaskini, powoli, nie spiesząc się, bo Merlin raczył wiedzieć, co mogło ich tutaj czekać. W końcu wiedzieli już, jak nieprzewidywalna była magia Avalonu, a w miejscu takim, jak to, wszystko zdawało się jedynie nasilać, potęgować. Nie uszli za daleko, gdy znaleźli się na pięknej, kwitnącej łące, w roszącym delikatnie deszczu, otoczeni ptasim trelem. Było to dość niezwykłe, biorąc pod uwagę, gdzie dokładnie się znajdowali i Chris nawet obejrzał się za siebie, starając się dostrzec wejście do jaskini, ale miał wrażenie, że nie ma go nigdzie w pobliżu, zupełnie, jakby łąka po prostu całkowicie zalała to miejsce. Objęła je w posiadanie i nie zamierzała go puścić. - Nie do końca tego się spodziewałem - powiedział, rozglądając się, by po chwili dostrzec stado pegazorożców, które najwyraźniej spanikowały nieoczekiwanie z jakiegoś powodu, być może ze względu na ich obecność? Zaraz też Chris spostrzegł lejmoniadę, która poprosiła ich o pomoc, na co mężczyzna przystał od razu, choć w opiece nad tego typu stworzeniami nie miał zbyt wielkiego doświadczenia. Najwyraźniej jednak jego wysiłki, a także pomoc Miny, na coś się zdały i zdołali kupić lejmoniadzie odpowiednio dużo czasu, by była w stanie dokonać swoich czarów i sprawić, że pegzaorożce, częściowo spętane, zaczęły się uspokajać. Kiedy kobieta chciała wręczyć mu w nagrodę gałązkę leszczyny, Christopher bardzo uprzejmie jej podziękował, zapewniając, że pomógłby jej bez względu na wszystko i zapytał, dokąd właściwie powinni się teraz udać. - Chodźmy, jestem ciekaw, co możemy tutaj jeszcze znaleźć. Zastanawiam się, czy moglibyśmy zabrać stąd jakąś roślinność, ale nie sądzę, żeby zostało to dobrze odebrane - powiedział do Miny, gdy odeszli już kawałek od pegazorożców, nie chcąc ich dalej płoszyć, dostrzegając przejście pomiędzy wysoko rosnącymi polnymi kwiatami.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
kostki wiosna: 87 - rezygnuję lato: D - rezygnuję jesień: 4 + 4 zima: D + 79
Pamiętał opowieści o jaskini czterech pór roku i o tym, co można tam znaleźć. Nie liczył na to, że sam zdoła trafić do środka, ale jak się okazało, miał więcej szczęścia, niż myślał. Zupełnym przypadkiem odnalazł wejście do sławnej jaskini, niemal od razu wchodzac w pierwszą z por roku, co rozpoznał po świeżych liściach, maleńkich pączkach jeszcze na gałęziach. Dostrzegł nimfę, która zdecydowanie nie radziła sobie z pegarożcami. Prawdę mówiąc, Josh nie wiedział, czy sam zdoła jakoś pomóc, ale nie potrafił stać na uboczu i jedynie się przyglądać. Zaczął przemawiać do stworzeń łagodnie, próbując sobie wyobrazić, że ma do czynienia z większą wersją miotły. Ostrożnie pogłaskał jedno ze stworzeń po pysku, a gdy tylko usłyszał, że nie mają zagrody, bez wahania postanowił pomóc. Nie spodziewał się otrzymać od niej czegoś więcej niż podziękowań, szczególnie, że buziak w policzek od Lejmoniady w zupełności wystarczał, więc podziękował za podarek, nie przyjmując go. Kolejną jaskinią musiało być lato, gdy tylko rozejrzało się po wnętrzu. Josh uśmiechał się lekko, spacerując brzegiem plaży, nie mogąc wyjść z podziwu dla wnętrza jaskini, kiedy dostrzegł kobietę. Była w pewnym sensie niezwykła, ze swoimi srebrzystymi włosami i miotlarz niemal musiał przesunąć kciukiem po obrączce, aby nie próbować, jak dawniej flirtować z nieznajomą dla urozmaicenia rozmowy. Nie chciał nieporozumień… Jednak szybko okazało się, że jest to najada, której dom został zniszczony. Nie do końca wiedząc, jak powinien taki dom wyglądać, próbował pomóc i po chwili przed nimi stał domek, choć zdecydowanie nie taki, jak powinien. Widział prześwity, widział, że do domku dostawała się woda, a w sieci zaplątały się ryby, więc Josh nie był zadowolony ze swojego dzieła i był gotów je poprawić, ale najada była wdzięczna i jeszcze oferowała mu podarek, za który jednak podziękował. Nie byłby w stanie przyjąć czegoś za tak kiepską robotę. Z plaży przedostał się do kolejnej części jaskini, gdzie liście zaczęły szeleścić mu pod stopami. Podobała mu się w tym miejscu, choć jednocześnie nastrajało do głębszych przemyśleń, a tych Josh zdecydowanie nie chciał. Nie zdołałby jednak do porządku się zamyślić, gdyż po chwili usłyszał czyjeś zawodzenie. Podążając za dźwiękiem znalazł moccusa, który wpadł w sidła. Skąd w takim miejscu były sidła? Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym, co powinno się zrobić, czy powinno się komuś to zgłosić. Widział, że driady próbowały uwolnić Moccusa, ale sidła atakowały każdego, kto próbował się ich pozbyć. Wyjął więc różdżkę i paroma zaklęciami pozbył się problemu, uwalniając stworzenie, w zamian za co driady postanowiły podziękować mu, wręczając gałązkę jesionu, idealną do stworzenia różdżki. Tym razem Josh nie był w stanie odmówić podarunku. Podziękował za niego i schował do kieszeni, kierując się do ostatniej już części jaskini. Wyraźnie miał jednak talent do znajdywania zbłąkanych stworzeń, bowiem i w tej części jaskini natknął się na Moccusa. Zwierzę zdawało się być zagubione, odłączone od stada. Nie pozostawało nic innego, jak iść z nim przez górskie szlaki i zaprowadzić do reszty. Nie było to jednak proste i Josh miał wrażenie, że krążył ze stworzeniem ponad godzinę, co pewnie nie było takie dziwne. W podzięce otrzymał od stworzenia jego włos, który owinął wokół gałązki jesionu, chowając znów do kieszeni. Za zimową częścią czekało już wyjście z jaskini, z czego Walsh częściowo się ucieszył. Skierował się w stronę domków, licząc na to, że zdoła zapytać Chrisa, czy był już może w tej jaskini.
/zt
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Chyba właśnie miała razem z nauczycielem spełniać jego mokre sny czy coś takiego. Przynajmniej takie miała wrażenie, gdy wchodzili do jaskini, w której mogli znaleźć naprawdę wspaniałe rzeczy. Wokół rozciągała się przepiękna roślinność zdobiąca prawie każdy zakamarek jaskini. Mchy, porosty, krzewy czy drzewa... każdy mógł zdecydowanie znaleźć coś dla siebie. Do całej scenerii jednak nie bardzo pasował jej widok całego stadka pegazorożców, które nieco się rozbrykały wokoło. Nie bardzo wiedziała czy zwierzaki były po prostu niesforne czy może też coś je wystraszyło albo zdenerwowało. Niestety nie była ekspertką w sprawach opieki nad magicznymi stworzeniami także niewiele mogła zdziałać. - Ja też nie - odpowiedziała jeszcze Walshowi nim w końcu zorientowała się, że w całym tym może i malowniczym, ale jednak pierdolniku znajdowała się cudowna nimfa. Wyraźnie widać było, że nie dawała sobie rady z zapanowaniem nad pegazorożcami i wymagała pewnej pomocy, o którą poprosiła wędrowców. I choć Hawthorne nie bardzo wiedziała, co właściwie miałaby zrobić, aby jakoś zapanować nad rozbrykanymi zwierzakami to jednak udało jej się zająć niektóre z nich na tyle długo, aby kobieta mogła wyczarować uprząż, którą założywszy na pegazorożce, ostudziła jakoś ich temperament i uspokoiła na tyle, aby znów mógł zapanować spokój. Może i Mina nie przysłużyła się zbytnio do tego celu, ale i tak nimfa była jej na tyle wdzięczna, że zaproponowała jej gałązkę leszczyny, która rosła w pobliżu. I w przeciwieństwie do nauczyciela sama postanowiła przyjąć ten dar, stwierdziwszy, że nie powinna chyba wzgardzić takim darem. - Biorąc pod uwagę, że jaskinia nie jest opuszczona to raczej nie ryzykowałabym braniem czegoś, co nie zostało nam zaproponowane - rzuciła jeszcze w odpowiedzi do mężczyzny, gdy tylko ten wypowiedział się na temat zbierania lokalnej roślinności. Trzeba było przyznać, że ta była niezwykle malownicza i przyjemna dla oka, ale nie warto było dla niej ryzykować. Nie spodziewała się jednak tego, że dosyć chłodna jaskinia nagle przejdzie w niezwykle gorącą plażę, na której słońce smażyło bezlitośnie. A na niej znajdowała się kolejna kobieta, która zdawała się wznosić modły czy też dokonywać jakiś czarów nad kupką patyków. Dopiero po której rozmowie udało jej się dojść do tego o co w tym właściwie chodziło. Dlatego też sięgnęła po różdżkę, przystając na propozycję udzielenia pomocy nimfie. Nie była też specem od zaklęć transmutacyjnych. Pewnie powinna się przykładać bardziej w czasie lekcji, ale jakoś nie potrafiła się skupić, gdy w pobliżu znajdowały się takie indywidua jak Patton. Robota może nie była solidna, a wyczarowana chatka zostawiała wiele do życzenia, ale przynajmniej przypominała jakoś dom i chyba właśnie o to głównie chodziło. Z pewnością dzięki temu kobieta miała przynajmniej nieco uproszczone zadanie za co też serdecznie podziękowała. Ślizgonka stwierdziła, że róg fauna będzie chyba odpowiednią formą nagrody. Dlatego też to na niego się zdecydowała nim finalnie przeszła dalej wraz z nauczycielem zielarstwa. Nie powinni chyba stać zbyt długo na tym słońcu.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Kość na wejście: za 3 razem Wiosna: 74 - gałązka jabłoni Lato: E - wybieram pióro kaczki dziwaczki Jesień: 1
Przed wyjazdem
Usłyszawszy o pewnej jaskini, w której dzieją się niesłychane cuda, nie trzeba było mnie dłużej przekonywać. Wziąłem różdżkę, paczkę fajek, jakąś przekąskę i bluzę do bezdennej torby i ruszyłem w nieznane. Dosłownie nieznane bo trudziłem się, żeby znaleźć tą jaskinię z kilka dobrych dni. Codziennie wstawałem z tak samo dobrym nastawieniem i udawałem się w szlakiem. Udało mi się ją znaleźć dopiero jak się zagapiłem, zabłądziłem i tym samym trafiłem na wyłom w skale, który okazał się wejściem. Bezprecedensowo ruszyłem przed siebie, omijając bluszcz i inne przeszkadzające mi rośliny, zarazem dając się wessać pomieszczeniu pełnego kwiatów i pegazocosiów, które wydawały mi się obce, jakbym nigdy wcześniej ich nie widział w życiu. Uznałem, że to dobry pomysł i pomogłem nimfie uspokoić zwierzęta, które o dziwo słuchały się moich komend. Zwykle to zwierzęta przede mną uciekały, ale tym razem było zgoła inaczej. W podziękowaniu dostałem całusa, na co nie narzekam i gałązkę tutejszej jabłoni, o której jest więcej legend niż mój stary ma pieniędzy w banku. Czyli w chuj. Drugie pomieszczenie nieco bardziej mnie zaskoczyło, bo wcale nie wyglądało jakbym siedział pod ziemią, a na jakiejś plaży. Intuicja podpowiadała mi, żebym w tym miejscu pomagał jak się da i na pewno zostanę hojnie nagrodzony, tak też zrobiłem – zauważywszy kolejną nimfę czy cokolwiek to było, tym razem z srebrzystymi włosami, magicznie pomogłem jej odbudować to, co jej się zniszczyło. Może nie idealnie, to miejsce było tak przepakowane magią, że trudno się tu czymkolwiek manipulowało, ale wystarczająco. W zamian dostałem pióro kaczki dziwaczki. Fajna rzecz. Ruszyłem dalej, lecz nie zaszedłem daleko – wpadłem w jakąś pułapkę i spadłem w dziurę, niefortunnie upadając na nogę, tym samym łamiąc kość. Krzyknąłem, przepełniony bólem, zaś kolejne driady zlitowały się nad mym losem i przeteleportowały mnie do uzdrowiciela. Grunt, że miałem to, po co przyszedłem i sam łup naprawdę wyglądał zacnie.
zt
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Musiał zdecydowanie podziękować Merlinowi za to, że Mina postanowiła nie dzielić się z nim dość szaloną myślą, jaka przeszła jej przez głowę, bo naprawdę trudno było powiedzieć, dokąd by to mogło ich zaprowadzić. Zaraz zresztą okazało się, że nagle znaleźli się pośród magicznych stworzeń, które musieli zatrzymać, jeśli chcieli to wszystko przetrwać, co na całe szczęście jakoś im się udało. Skierowali się dalej, a Christopher zerknął na Ślizgonkę, by lekko pokiwać głową. - Zapewne masz rację. Chociaż nie powiem, że nie kusi mnie zerwanie chociażby liścia którejś z roślin - stwierdził stosunkowo swobodnie, bo akurat kwestie związane z szeroko pojętym zielarstwem były tym, czego się, powiedzmy, nie wstydził. Zaraz jednak przystanął, gdy nieoczekiwanie znaleźli się na plaży i zamrugał, oglądając się za siebie, orientując się, że musieli przekroczyć jakiś niewidoczny próg, że musieli przeniknąć dalej przez iluzję magii, jaka ich otaczała. Zwrócił na to uwagę Miny, nim ta odeszła pomóc jakiejś nimfie i zapewne sam również by pomógł, gdyby nie to, że dotarł do niego płacz i już po chwili dostrzegł skuloną na piasku najadę, do której od razu ruszył. Coś było nie w porządku, jej towarzyszka wyglądała na naprawdę przerażoną, a gdy do niej dotarł, usłyszał o zatruciu Mortaeusem. Kiedy poprosiły go o pomoc w przygotowaniu odtrutki, przystał na to niepewnie, ale starał się najlepiej, jak mógł, okazując się pomocnikiem idealnym. Jedna z najad zaoferowała mu podarunek, ale za to również grzecznie podziękował. Dogonił Minę, zauważając, że na plaży było nieznośnie wręcz gorąco i nim skończył wypowiadać te słowa, nieoczekiwanie wkroczyli do lasu, skrywającego się w jesiennych barwach. Zmiana była ponownie niesamowita, pełna magii, jakiej nie był w stanie zrozumieć. - To nie do końca to, czego się spodziewałem, ale to również jest fascynujące - stwierdził, nim doleciało do niego coś, co nazwałby rykiem bólu. Kazał Minie zostać na miejscu, a samemu oddalił się nieco w stronę, z której dochodziło dzikie nawoływanie, by znaleźć moccusa zaplątanego w siła. Te chciały pochwycić również jego, ale tak się nie stało, a on odesłał je do stu diabłów, tym samym uwalniając biedne stworzenie. Przygodę tę skończył z włosem moccusa w dłoni i pokręcił aż lekko głową na to, co się wydarzyło, wracając do Miny. - Sprawdzimy, jak prezentuje się zima?
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Mogła jakoś zrozumieć Chrisa z tą chęcią zrywania roślin. Chociaż dostała już w życiu wystarczającą nauczkę, że lepiej nie ruszać roślin, których się nie zna albo zdaje sobie sprawę z tego, że mogą być nie do końca bezpieczne. A co do tych, które znajdowały się wokół to takiej pewności nie można było mieć. Dlatego też może lepiej było podchodzić do każdej roślinki nieco sceptycznie. - To chyba nie jest najlepszy pomysł. Nie wiadomo jakie niektóre z nich mają właściwości - powiedziała jeszcze, bo fakt był taki, że może ten kwiatek z boku wyglądał jak jakaś piękna odmiana storczyka, ale całkiem możliwe, że w zasadzie mógł on posiadać jakieś trujące kolce,a próba zerwania go skończyłaby się przewiezieniem do świętego Munga w trybie natychmiastowym. Nie bardzo zwracała uwagę na to, co robił nauczyciel w czasie, gdy ona wyraźnie zajęta była czymś innym. Dopiero, kiedy zabierała się już za schodzenie z plaży zorientowała się, że mężczyzna przebywał w pewnym oddaleniu od niej. No, ale przynajmniej mogli teraz wspólnie kontynuować wędrówkę. - Myślałam, że będzie to wszystko inaczej ze sobą połączone - skomentowała, gdy tylko Walsh wyraził na głos jej myśli. Nie spodziewała się, że te segmenty będą od siebie aż tak wyraźnie odgrodzone. Bardziej myślała, że będą się wzajemnie przenikać, znajdować się bliżej siebie, co dawałoby zgoła odmienny efekt wizualny. - Jak najbardziej. Pan przodem - odparła z uśmiechem, gdy tylko Chris spytał czy nie chce udać się do chyba już ostatniej komnaty jaskini.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
On również dostał już naprawdę wiele lekcji na temat tego, żeby nie pchać łap do każdej napotkanej rośliny, ale najwyraźniej nadal go to z jakiegoś powodu korciło, zupełnie, jakby był pewien, że kolejnym razem będzie inaczej, że nic złego się nie zdarzy, a on nie wpadnie w tarapaty. Dlatego też teraz uśmiechnął się łagodnie do Miny, zgadzając się z nią, jednocześnie jednak dodając, że zawsze mogło okazać się, że jako pierwsi by się o tym przekonali. Dziewczyna miała jednak rację i nie należało nadużywać gościnności nimf, bo naprawdę sam Merlin raczył wiedzieć, co by z tego wyszło. Tak więc Christopherowi pozostawało jedynie tęskne rozglądanie się po okolicy z nadzieją, że gdzieś jeszcze znajdzie te rośliny, jakie tutaj widział, zastanawiając się, czy część z nich nie była im znajoma, a jedynie nieco odmienna od tego, co po prostu widywali na co dzień. - Ja też - odparł, kiwając lekko głową. - Myślałem, że wszystko będzie przechodziło płynnie z miejsca w miejsce albo że będą to przejścia pomiędzy kolejnymi częściami jaskini, a tutaj... Nie wiem, to zapewne magia Avalonu, która tutaj działa akurat działa w taki, a nie inny sposób - dodał, kiwając lekko głową, nim ostatecznie skierowali się dalej, a on nie był już nawet za bardzo zdziwiony, gdy nagle znaleźli się w zdecydowanie zimowym otoczeniu, pełnym śniegu, chłodu i Merlin raczy wiedzieć czego jeszcze. W istocie musiała tutaj po prostu działać magia, nie było innego wytłumaczenia na to, co otaczało ich z każdej strony. - Ciekawe, czy kiedy stąd wyjdziemy, to trafimy w to samo miejsce, skąd przyszliśmy - dodał, nim dotarł do niego płacz i nagle niemalże wpadli na bodaka, który najwyraźniej próbował kogoś uprowadzić. Chris niewiele myśląc, zareagował od razu, stając w obronie malca, próbując nie dopuścić do tego, by spotkała go jakaś krzywda, w końcu coś podobnego nie powinno w ogóle mieć miejsca. Trudno było nawet powiedzieć, do czego by to wszystko doprowadziło i wolał sobie tego nie wyobrażać. Oready, które nagle się zjawiły, były mu wdzięczne za pomoc i z tego powodu obdarowały go gałązką dębu. Zaraz też wskazały im, w którą powinni się udać stronę, żeby opuścić jaskinie, a Chris skinął głową na Minę, bo tak, jak wcześniej było gorąco na plaży, tak teraz zaczynało robić się naprawdę zimno. I chociaż okolica była fascynująca, nie czuł potrzeby, by zostawać tutaj dłużej, niż było to konieczne, tym bardziej że widzieli już wszystko, co było interesujące, a do tego zostali nagrodzenie prezentami, co było dodatkowym plusem tej wyprawy, jaką właśnie zakończyli. + z.t x2
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
-Słyszałam. Myślisz, że to prawda? - Zapytała, bo akurat nie potrafiła sama ocenić. Fakt, słyszała przecież o artefakcie, ale czy mogła brać to za coś więcej niż tylko powtarzaną przez pokolenia legendę? Tego nie bywała pewna. -Byle nie kosztowały nas one za wiele. - Powiedziała cicho, by przypadkiem nie urazić nimfy, która podarowała jej gałązkę jesionu. Nie wypadało przecież wkurzać lokalnych istot, a tym bardziej, gdy były one tak miłe i hojne. Ruda po prostu wolała być uważna i nie zakładać z góry, że wszyscy chcą całować ich po rękach. Choć na taki obrót spraw też by nie narzekała. -Możliwe. A może coś go od niego oddzieliło. Nie mam pojęcia, ważne że jest teraz bezpieczny. - Spojrzała jeszcze raz na istotę, by upewnić się, że nic jej nie jest, po czym przy pomocy zaczarowanego sznurka zaczęła prowadzić zwierzaka, próbując znaleźć jego stado. Miała tylko nadzieję, że jeśli coś faktycznie istocie groziło, nie czaiło się teraz na nie. W końcu, po naprawdę długim czasie, udało im się znaleźć w tych zimnych górach stado, a wtedy też uwolniły moccusa i pozwoliły mu dołączyć do swoich. -Co tam masz? - Zapytała ciekawa, po co Victoria się schyla, po czy zobaczyła jeszcze jednem włos moccusa, który zgarnęła dla siebie. Nie wiedziała jeszcze, na co jej się te niecodzienne prezentu przydadzą, ale zdecydowanie miała zamiar to odkryć. -Chodźmy stąd. Zdecydowanie bardziej wolę ciepłe klimaty. Co powiesz na herbatę w tawernie? - Zaproponowała, po czym wraz z krukonką ruszyła ku wyjściu z magicznej groty.
//zt x2
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.