Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ogród

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Ogród QzgSDG8




Moderator




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Ogród  Ogród EmptyCzw 7 Lip - 18:40;


Ogród


Ogród, podobnie jak większość rezydencji, utrzymany jest w stylu nawiązującym do czasów wiktoriańskich. Da się tutaj oczywiście znaleźć wiele innych akcentów, nieco wolności i dzikości, ale można trafić również na wypielęgnowane klomby i równo przystrzyżone trawniki. Przestrzeń dookoła domu jest naprawdę olbrzymia i komuś, kto nie ma pojęcia, jak obszerny jest ogród Brandonów, może się nawet wydawać, że dawno już opuścił teren rezydencji, podczas gdy tak naprawdę znajduje się wciąż w jej magicznych murach.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Ogród QzgSDG8




Moderator




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyCzw 7 Lip - 18:40;

I jednopostówka z lunaballą

Victoria nie miała pojęcia, co powinna tak naprawdę zrobić. Lunaballa nie chciała od niej odejść, kiedy próbowała zostawić ją na polanie, stworzenie zaczynało po prostu płakać, jakby zrobiła jej jakąś potworną krzywdę. Wracała się do niej kilka razy, aż w końcu zorientowała się, że stworzenie najwyraźniej nie zamierzało jej opuszczać, zupełnie, jakby uznało ją za swoją zastępczą matkę albo, jak wcześniej sugerowały to w rozmowie z Violą, zakochało się w niej bez pamięci. Victoria nie mogła zrozumieć, skąd właściwie się to wzięło, dlaczego lunaballa aż tak chciała jej towarzyszyć, ale doszła do wniosku, że w swojej mieniącej się sukience mogła przypominać jej księżyc, który przecież te magiczne stworzenia uwielbiały ponad wszystko. Nie widziała innego powodu, dla którego miałaby stać się obiektem takiego pożądania, ale nie zmieniało to faktu, że mimo wszystko nie umiała tak po prostu zostawić lunaballi. Skończyło się na tym, że zabrała ją do domu, gdzie niemalże błagalnie poprosiła o pomoc, gdy tylko spostrzegła swojego tatę odpoczywającego późną porą w ogrodzie.
Niewątpliwie mężczyzna miał większą wiedzę o magicznych stworzeniach, niż jego córka i to właśnie on postanowił, że powinni wybrać się na spacer po ogrodzie, pozwalając, by lunaballa podążała za nimi. Stworzenie było nieco zdezorientowane, co martwiło Victorię, ale mimo wszystko widać było, że nie zamierza odstępować od niej nawet na krok. Kręciło się za nią, rozglądając niepewnie, by podbiec blisko jej nóg, gdy tylko znajdowała się zbyt daleko. Lunaballa sprawiała wrażenie coraz bardziej zmęczonej, co Victoria przyjęła z niepokojem i w końcu usiadła na stopniach schodów prowadzących do nieco bardziej dzikiej części ogrodu. Zwierzę zbliżyło się do niej na chwilę, by z zadowoleniem przytulić się do jej nóg, a później zaczęło ponownie kręcić się po okolicy.
Brandon początkowo nie była pewna, czego lunaballa mogła szukać, ale potem w końcu dotarło do niej, że chwilę wcześniej jej ojciec wspomniał coś o wygodnej norze, w której stworzenie mogłoby się zaszyć. Nic zatem dziwnego, że dziewczyna dołączyła do magicznego zwierzęcia i wraz z nim przedzierała się między krzakami, zostawiwszy buty przy schodach. W końcu wspólnie znalazły całkiem przyjemne zagłębienie pomiędzy korzeniami rozłożystego dębu, które wyraźnie zaciekawiło lunaballę. Victoria, na ile było to możliwe, pomogła jej w wymoszczeniu się w tym miejscu i została przy niej, obserwując, jak stworzenie układa się do snu, najpewniej zbyt zmęczone, by dalej biegać, by podążać za nią, jak za księżycem.
Dziewczyna upewniła się jeszcze, że lunaballi nic nie grozi w tym miejscu, ale nie była pewna, czy już teraz powinna rzucać jakieś ochronne czary, po czym wydostała się z gęstwiny krzewów, by stanąć ponownie na ścieżce, z której wcześniej zeszła. Obejrzała się, ale lunaballa najwyraźniej zapadła w sen w swojej nowej, wygodnej norze, pozwalając Victorii nieco głębiej odetchnąć. Przynajmniej na razie.

z.t

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Ogród QzgSDG8




Moderator




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyCzw 7 Lip - 18:41;

II jednopostówka z lunaballą

Kiedy już się coś oswoi, należy wziąć za to odpowiedzialność. Przynajmniej z takiego założenia wychodziła Victoria, która od czasu zakończenia roku poświęcała całkiem sporo czasu na czytanie wszystkiego, co wpadło jej w ręce, a dotyczyło lunaballi. Nie była zbyt dobra w opiece nad magicznymi stworzeniami, ale skoro jedno z nich postanowiło z nią zamieszkać, naprawdę nie miała w tym momencie żadnego wyboru. Nie było w tym nic złego, nie postrzegała tego, jako ataku na swoją osobę, czy czegoś równie idiotycznego, ale naprawdę nie miała pojęcia, co powinna w tej sytacji zrobić. Wszystko wskazywało na to, że lunaballa zadomowiła się w ogrodzie, a Victoria jedynie przemykała się do niej, by upewnić się, czy miejsce, jakie ta znalazła sobie w korzeniach wielkiego drzewa, jest dla niej na pewno komfortowe.
Z każdą kolejną wizytą odkrywała, że jama była nieco głębsza, odnosiła również wrażenie, że lunaballa przynosiła sobie tam różne, miękkie rzeczy, choć przecież powinna tak naprawdę być aktywna jedynie w czasie pełni. Musiała jednak jakoś spać, musiała zrobić dla siebie miejsce, bo księżyc wchodził dopiero w pierwszą kwadrę. Nic zatem dziwnego, że Victoria zaczęła przynosić najróżniejsze miękkie rzeczy, jakie przychodziły jej do głowy. Lunaballa była zachwycona kłębkami sierści, jakie dziewczyna wyczesywała z Paskudy i mościła się między nimi, zapadając w sen, gdy tylko nie była zainteresowana tym, co się dzieje.
Brandon zajęło nieco czasu odkrycie, czym właściwie magiczne stworzenie się żywi, ale skoro już to wiedziała, dbała również o to, żeby lunaballa miała co jeść, zaś w pobliżu jej nory zawsze znajdowała się świeża woda. Ostatecznie bowiem, niezależnie od tego, czy była magicznym stworzeniem, czy nie, musiała mieć siły do swoich kolejnych, zapewne szalonych, poczynań. Victorię martwiły nieco burze, jakie w ostatnim czasie nawiedzały hrabstwo, nie była bowiem pewna, czy nie podtopi nory, w której żyła lunaballa.
Myślała nawet o tym, by zabrać ją do domu, ale to byłoby zupełnie przeciwko jej naturze. Skoro na wolności żyły w taki, a nie inny sposób, to musiała wiedzieć, gdzie dokładnie się schować, by jej dom był bezpieczny. Niemniej jednak Victoria zamierzała na jesieni pokazać magicznemu stworzeniu oranżerię, podejrzewając, że mimo wszystko lunaballa będzie tam o wiele bezpieczniejsza, niż w ogrodzie, który mogło całkiem zasypać, jeśli zima okaże się surowa. Musiała oczywiście skonsultować to jeszcze z jakimś specjalistą od magicznych stworzeń, ale plan miała. Miała również zacięcie, a to spowodowało, że spędzała całkiem sporo czasu w pobliżu magicznego stworzenia, upewniając się, że wszelkie jej działania są dokładnie takie, jak być powinny. I nawet sprawiało jej to przyjemność.

z.t

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyNie 21 Maj - 21:16;

Stres nie służył snu, a braki w nim wolała zapewniać sobie doborowym towarzystwem niż nieprzespanymi nocami nad książkami. Oczywiście to drugie, zręcznie podane jako spotkanie przygotowawcze do egzaminów zapewniło jej wolną rezydencję na dwa dni. Rodzina i tak mówiła coś o małym wyjeździe, więc Charlotte podsunęła im dobry pod niego termin, samej zapewniając, że zajmie się domem i przy okazji pouczy z przyjaciółmi. Była przecież przykładną damą.
Normalnie nie nadwyrężałaby tak jawnie swojego zaufania i reputacji, ale grill z najlepszym towarzystwem pod słońcem był czymś, czego cała ich czwórka teraz potrzebowała.
Dopilnowała wszelkich przygotowań pod możliwą katastrofę, zabezpieczyła cenne antyki, nałożyła koce i inne „bariery” na drogie meble i, co najważniejsze, skomponowała najlepszy zestaw win i serów, już wcześniej informując chłopców, że jak chcą grillować, to tym tematem muszą zająć się sami. Z właściwym podaniem desek pomagały jej skrzaty, kroiły tropikalne owoce, nakładały najwyższej jakości miody i szynki do sparowania z nabiałem z całego świata, do którego z kolei ona sama wybierała trunki.
(Nie zapominając też o paru mocniejszych, ale równie wystawnych whisky, tak w razie jakby ich impreza poniosła).
Miejsca w ogrodzie były przygotowane, meble zaopatrzone w poduszki i koce, które znalazły też swoje miejsce na trawie, a nowe, nieotwarte jeszcze talie kart czekały na swoją pierwszą rozgrywkę. Z głównym punktem programu – grillem – trzeba było zaczekać na gości.
Oczekiwanie oczywiście umiliła sobie otwierając pierwszą z wielu butelek wina. Czerwonego, jak jej usta.

@Royce Baxter @Josephine Harlow @Gordon Flynn
Powrót do góry Go down


Royce Baxter
Royce Baxter

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
Galeony : 242
  Liczba postów : 323
https://www.czarodzieje.org/t22103-royce-baxter#724449
https://www.czarodzieje.org/t22188-royce-baxter#729937
https://www.czarodzieje.org/t22093-royce-baxter#724266
Ogród QzgSDG8




Moderator




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyNie 21 Maj - 21:44;

Przygotowanie na grilla to nie lada gratka, którą każdy z nas bardzo wziął sobie do serca. Józefina skrupulatnie pokroiła dla nas warzywa i przygotowała ekskluzywną sałatkę, ja elegancko wypielęgnowałem łysy czerep i zakupiłem stos przekąsek (czyli zrobiłem zakupy w osiedlowym Żabercie, załapując się na promocję 2+1 na paczkę kabanosów), a Gordi załatwił u skrzatów dania główne, które wystarczyło wrzucić na ruszt.
Gdy zgodnie ustaliliśmy, że jesteśmy zwarci i gotowi, szpagatami pomknęliśmy do bramy głównej Hogwartu, w międzyczasie wesoło gawędząc który z nas poczynił większe wysiłki, aby sprawić, że ten wieczór będzie doskonały. Większość czasu zajęła mi i Flynnowi kłótnia o brykiet do węgla, dopóki Jo nie uświadomiła nas, że wystarczy proste incendio – do tej pory jednak zdążyliśmy się wyzwać od dzbanów, wieprzy i nieudaczników, czyli samo życie. W końcu poza szkołą udało mi się złapać przyjaciół w objęcia i teleportować nas wprost pod bramy piekieł rodu, który nienawidzi mojego, czyli w okolice rezydencji Brandonów, gdzie czekała na nas Szarlotka.
Gdy docieramy do ogródka, na miejscu panoszą się skrzaty i przygotowują dla nas najlepsze pod słońcem wiktuały. Ze swoim łysym łbem i koszulą w ujadające pustniki dopasowane do stylowych dresów pasuję nijak, ale mam to gdzieś – szczerzę się do Brandonówny, całuję ją na powitanie w policzek i rozkładam na stole plastikowe reklamówki z Żaberta, ochoczo wykładając zakupione towary. Ruchem różdżki wykładam na półmiskach zagryzkę, pieczołowicie wyciągam ze słoika na miski ogórki od Irka i dopiero kiedy kładę na tackach szaszłyki uświadamiam sobie, że jest zdecydowanie za cicho. – Gordi, oszalałeś? – szturcham przyjaciela w ramię i uderzam go w łapę, gdy próbuje przerzucić mięso zdecydowanie zbyt szybko. – Musi być rumiane, poczekaj no jeszcze parę sekund – upominam kumpla, który najwidoczniej nie ma wprawy w grillowaniu i chce podać naszym damom jakieś gówno. – Jo, wzięłaś muzogram? Odpalaj muzykę – uśmiecham się czarująco do psiapsi i wyciągam spod pazuchy płytę DJ Mudblooda.

______________________




inspired by the fear of being average
Powrót do góry Go down


Josephine Harlow
Josephine Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Zawsze starannie wykonany manicure.
Galeony : 810
  Liczba postów : 243
https://www.czarodzieje.org/t21917-josephine-harlow#718415
https://www.czarodzieje.org/t21944-poczta-josephine
https://www.czarodzieje.org/t21918-josephine-harlow#718416
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyNie 21 Maj - 22:48;

Maj był miesiącem, który rozpoczynał sezon ognisk i grillowania, więc kiedy z ust Charlotte padła propozycja urządzenia takiego posiedzenia i to jeszcze w rezydencji Brandonów, czym prędzej się upewniła, że nie ma na ten dzień żadnych planów. Żadnych ważnych planów, gwoli ścisłości, bo jakieś pierdolety przesunęłaby jednym kiwnięciem palca. Nic w końcu nie mogło konkurować z bibą w tak zacnym gronie. Pogoda zresztą dopisywała, więc przywdziała jakiś obcisły biały topik, czarne dżinsy i kurtkę z tego samego materiału, uznając, że bierze ją tylko na wszelki wypadek, gdyby wieczorem jednak zawiewało chłodem. Chociaż coś jej podpowiadało, że na zimno to akurat narzekać nie będzie.
Przed samym wyjściem do rezydencji uśmiała się jeszcze z chłopaków, którzy zaczęli się wykłócać o brykiet, oczywiście nie uświadamiając ich od razu, że heloł, żyją przecież w świecie przepełnionym magią i od czegoś mają różdżki. Po co miała psuć sobie zabawę? W końcu szczęśliwie się teleportowali, unikając rozszczepienia i nawet pochwaliła Royce'a, że przeniósł ich całych i zdrowych. Podobnie jak on przywitała się z Charlotte pocałunkiem w policzek, a następnie zajęła się wyjmowaniem z torby przyniesionych rzeczy. Co prawda gospodyni mówiła, że wszystkim się zajmie, ale nie wypadało tak przyjść z pustymi rękoma, więc i ona przygotowała sałatkę i przytachała butelkę tequili. Tak w razie czego, gdyby byli spragnieni dodatkowych wrażeń. Postawiła też na stole ketchup i musztardę, bo przecież z czymś musieli zjeść te ugrillowane kiełby i dopiero wtedy pozwoliła sobie usiąść na jednym z przygotowanych siedzisk.
- Parę sekund? Jak jesteście tacy szybcy to tylko współczuję. To mięso potrzebuje jeszcze co najmniej kilku minut - oceniła na oko, nie wstając ze swojego miejsca. Siedziała jak ta księżniczka i nadzorowała pracę chłopaków, popijając przy tym wino i wybornie się czując. O takie życie walczyła. Zaraz jednak westchnęła i odstawiła kieliszek na stół, pilnując przy tym, aby jej gesty świadczyły o tym, że robi im łaskę. - Oczywiście, że wzięłam. Dawaj to - rzuciła do Royce'a, podchodząc do niego i odbierając płytę. - Dj Mudblood? Serio? Widać, że to dopiero początek imprezy - powiedziała. Wyciągnęła z torby muzogram i już po chwili w ogrodzie było słychać świetną nutę. Tak, zdecydowanie tak było lepiej.
- Jesteś pewna, że żaden z członków twojej rodziny nie postanowi tu wpaść? - skierowała pytanie do Charlotte i zaraz na jej ustach wykwitł bezczelny wręcz uśmiech. - Chociaż z drugiej strony wiesz, jeśli masz jakichś przystojnych kuzynów, to możesz im dać znać na wizzengerze. Takim dodatkowym towarzystwem nie pogardzę.
Powrót do góry Go down


Gordon Flynn
Gordon Flynn

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
Galeony : 28
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t22221-gordon-flynn
https://www.czarodzieje.org/t22224-gordon
https://www.czarodzieje.org/t22220-gordon-flynn
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyPon 22 Maj - 10:07;

Mimo klasycznych niesnasek i czułych wyzwisk, do jakich doszło po drodze, przygotowania i podróż poszły im zaskakująco sprawnie. W porównaniu do łysego, Gordi prezentował się wybitnie elegancko, bo przywdział dżins i gustowną koszulę w kratę; taszczył ze sobą zapas jedzenia na grilla, które zaraz wrzucił na ruszt, a także dwa zielone polarki (dla siebie i Baxtera, który miał na sobie tylko jedną warstwę ubrań i oczywistym było, że jak zrobi się chłodniej to zawieje mu nerki) oraz gwóźdź programu: SOS TYSIĄCA WYSP. I nie jakiś tam kupny, tylko pieczołowicie przygotowany przez szkolne skrzaty i podany w gustownym słoiczku. Kiedy już się uwolnił z tych tobołów, poszedł w ślady reszty gości i obcałował Szarlotę na powitanie, by zaraz doskoczyć znów do grilla, zanim dobrał się do niego Royce.
- Cicho tam, łysy grzybie - ofuknął pchającego się do kiełby i wymądrzającego przyjaciela, wygrażając mu trzymanymi szczypcami, bo przecież doskonale wiedział co robi. Był przecież mistrzem rusztu i już ze trzy razy dostał mandat od straży czarodziejskiej, na którą podpierdalali go niezadowoleni z faktu grillowania na balkonie (i zazdrośni) sąsiedzi. - Nie czas się liczy, tylko technika - skwitował tonem wielkiego mędrca docinki Jo - Nie wiem, czym was w domu karmili, ale my z Szarlotą nie będziemy jeść węgla ani suchej podeszwy - dodał, obracając wiktuały wedle własnego uznania i mimowolnie bujając w rytm tłustego bitu DJa Mudblood, którym oficjalnie pogardzał bo był w teamie Mr Pure. - Jak się skończy ta gówniana płyta, to mam czardrive'a z najlepszą imprezową plejką. Od Marleny - pochwalił się, stwierdzając że imię dziewczyny będzie najlepszą gwarancją tego, że zaprezentuje im idealną składankę. Wszyscy już się rozsiedli, więc i on przyciągnął sobie jedno z krzeseł bliżej grilla, żeby tak nie sterczeć jak miotła w schowku, a na słowa Jo tylko wzniósł oczy do nieba. Wolałby się teraz dźgnąć tymi szczypcami w czoło niż poszerzać obecne towarzystwo, zwłaszcza o jakichś dżolerowatych Brandonów, dlatego poprosił uprzejmie i troskliwie w imieniu ziomka:
- Nie róbcie tego Rojsowi... Nie będzie w stanie się skupić jednocześnie na jedzeniu i walce o pozycję samca alfa.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyPon 22 Maj - 11:22;

Odstawiła wino na jeden z kamiennych stołów, gdy tylko przyjaciele się teleportowali. Myślała, że dla bezpieczeństwa użyją jednak proszku fiuu, ale skoro zaufali z nierozszczepieniem ich gdzieś po drodze przez Baxtera… Zapowiadało to całkiem niezły początek imprezy. Podeszła do nich na swoich nierozłącznych, wysokich obcasach (w końcu te najlepiej pasowały do czarnej, dopasowanej sukienki, z którą nie musiała przejmować się temperaturą – w razie chłodu mogła przejść się do garderoby) i przywitała wszystkich całusem w policzek, a na widok sosu tysiąca wysp przemyciła jeszcze dodatkowego buziaka Gordonowi, bo za taki pomysł naprawdę zasłużył.
Kończącej się już dyskusji o brykiet nie skomentowała, jak dla niej mogli rozpalić grilla i samym Patolem, byleby tylko jej przy tym ogrodu nie zjarali. Poza tym jako przykładna pani domu i udostępniacz miejsca na imprezę miała swoje bardzo ważne zadania, czyli oczywiście przyjąć alkohol od Józki (i od razu kazać go schłodzić, jakby ich miało ponieść) i przede wszystkim nalanie każdemu wina. Wezwała przy okazji skrzaty, by już przyniosły im przygotowane deski, żeby tak nie siedzieć na głodnego, czekając na mięso z grilla.
- Zamiast się kłócić o technikę czy jej brak po prostu pokażcie już sobie kto ma większe szczypce i zajmijcie się mięsem – zachichotała jak na salonową damę przystało, wywracając oczami, bo jak tak dalej tak to miało wyglądać, to prędzej skończyłoby się to jedzeniem samego sosu. Rozdała każdemu kieliszki, kołysząc się przy tym w rytm muzyki. – Nie no, jak od Marleny to koniecznie – pokiwała głową, DJ Mudblood był spoko, ale nic nie robiło bitów tak, jak składanki Gryfonki.
Upewniła się, że wszyscy mieli dostęp do przekąsek i że kolejka butelek wina już czekała, dopiero wtedy też usiadła na jednej z ogrodowym kanap, wyciągając na oparcie nogi, tak jak przystało, jak pani na włościach.
- Jestem pewna, jutro wszystko się ogarnie i nikt się nie dowie – mrugnęła do niej, unosząc kieliszek do toastu za tę wspaniałą noc. – Nie musisz się martwić o ego Royce’a, Gordi, wszyscy wiemy, że Brandonowie słyną z najpiękniejszych kobiet – zadarła z dumą nosek i uśmiechnęła się w ten swój klasyczny sposób prawym kącikiem ust. Nie czuła potrzeby do skromności, skoro stwierdzała prosty fakt. – Na przystojnych, to ja ci Jo mogę dać namiary spoza rodziny, jeszcze byś trafiła u nas na jakiegoś szczura pokroju mojego brata i wtedy to jego musielibyśmy położyć na ruszcie. A szkoda na takich tysiąca wysp marnować – rzuciła z przekąsem, popijając niesmaczne wspomnienie o swoim starszym bracie winem. – Poza tym, po co szukać dalej, skoro tutaj mamy najlepszych – uśmiechnęła się kokieteryjnie, przecież wszyscy dobrze wiedzieli, że swoją czwórką tworzyli najlepszą śmietankę towarzyską i nie było co tego zdania podważać (jeżeli komuś w ogóle starczyłoby na to odwagi). – No chyba że po prostu chcesz więcej, to się nie krępuj, mów śmiało, przeniesiemy imprezę – zapewniła pół żartem, pół serio, odchylając się w stronę jednego z imprezowych zapasów, żeby wziąć swoją cygaretkę-lufkę. – Tytoń z Brazylii, ktoś respektuje?
Powrót do góry Go down


Royce Baxter
Royce Baxter

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
Galeony : 242
  Liczba postów : 323
https://www.czarodzieje.org/t22103-royce-baxter#724449
https://www.czarodzieje.org/t22188-royce-baxter#729937
https://www.czarodzieje.org/t22093-royce-baxter#724266
Ogród QzgSDG8




Moderator




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyPon 22 Maj - 21:19;

Wiedziałem, że to z Gordonem będę walczył o główne miejsce przy ruszcie, a nasze przekomarzanie traktowałem jako stały punkt grillowania, kiedy jednak Jo szkaluje nas niemiłosiernie i zaczyna uważać się za znawcę, aż marszczę brwi i spoglądam na nią oburzony. – Grill majster się znalazł – burczę pod nosem i zaraz znów jestem szkalowany, tym razem przez Szarlotę. – Wiem, kochana, że bardzo chciałabyś popatrzeć na te nasze szczypce, ale wszystko w swoim czasie – posyłam jej promienny uśmiech i przewracam oczami do ziomka, aby podkreślić, że to nie my w tej ekipie jesteśmy odpowiedzialni za lubieżne i dwuznaczne żarty. Takie to właśnie damy z naszych pięknych kompanek.
Nikt się nie kwapi, aby jakoś rozkręcić tę bibkę, więc śmiało proponuję jednego z najznamienitszych didżejów czarodziejskiego świata i nawet nie zwracam uwagi na padające słowa krytyki. Nucę cicho pod nosem bożyszcza wszystkich mieszkańców blokowisk i łaskawie zgadzam się na puszczenie czardrajwa od Flynna, którego zawartością katuje mnie od kilku miesięcy. Zgarniam z deski kawałek fancy camemberta i kabanosa i zerkam na skwierczącą karkówkę, bo zawierzyłbym Gordonowi swoje życie, ale w kwestii grillowania ufam tylko sobie.
Kiedy Józefina rzuca maksymalnie chujową propozycją, żeby zaprosić więcej Brandonów, robi mi się aż słabo. No tak, zdecydowanie brakuje tu zakompleksionych na punkcie mioteł młokosów, którzy przez cały wieczór piorunowaliby mnie wzrokiem tylko dlatego, że jestem Baxterem. Na szczęście mój przyjaciel podziela moje zdanie i choć wyraża je w niezbyt uprzejmy sposób, jestem zadowolony przez jego nieocenione wsparcie. W ramach wdzięczności klepię go dłonią w potylicę. – Japa, mopie – proszę grzecznie i żeby go uciszyć wciskam mu do mordy niezrobionego jeszcze szaszłyka. Zasiadam w strategicznym miejscu, czyli przy grillu i przyjacielu i zgarniam kieliszek z winem, słuchając z czystą przyjemnością jak Szarlota krytykuje swoją męską część rodziny. – Przystojniejszych niż ja i Gordi nie znajdziesz, spójrz jak zadajemy tu szyku – dodaję trzy knuty i popijam alkohol, omal się nim nie krztusząc z rozbawienia, gdy dociera do mnie uwaga o bracie Charlotte. – Nie wystarczy ci Don Lockharto? – pytam Józki ubawiony, po raz kolejny katując ją wspomnieniem wpisu Psidwaczka i zerkam ciekawsko na tytoń, który proponuje nam gospodyni. Jak przystało na sportowca, nie odmawiam sobie używek, bo balans jest kluczem do sukcesu. Zanim wyciągam po niego dłoń, ustawiam i rozpalam na stole kadzidełka, które mają odstraszać komary i inne robactwo. – No to czas na toast – obwieszczam i wznoszę kryształowy kielich w górę. – Za nas – mówię uroczyście, krótko i na temat, bo nie ma się co rozgadywać; gdybym miał wymienić nasze wszystkie zalety, zastałby nas świt. Patrzę na moich przyjaciół i uśmiecham się do nich szeroko z nadzieją, że resztki kabanosa nie utknęły mi między jedynkami.

______________________




inspired by the fear of being average
Powrót do góry Go down


Josephine Harlow
Josephine Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Zawsze starannie wykonany manicure.
Galeony : 810
  Liczba postów : 243
https://www.czarodzieje.org/t21917-josephine-harlow#718415
https://www.czarodzieje.org/t21944-poczta-josephine
https://www.czarodzieje.org/t21918-josephine-harlow#718416
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyCzw 25 Maj - 13:38;

Uniosła ręce w obronnym geście, jakby tym samym chciała powiedzieć, że okej, już wszystko rozumie i nie będzie się kłócić. Sama przecież nie miała tyle doświadczenia co jej wspaniali kompani, więc skoro Gordi twierdził, że najważniejsza była technika, to nie pozostawało nic, jak tylko mu zaufać. Nie chciała też jeść żadnego węgla ani "suchej podeszwy", więc jedynie prychnęła, kiedy do dyskusji dołączyła Charlotte, wyjeżdżając z tekstem o szczypcach. Ona sama postanowiła już nie kontynuować tej zmierzającej do oczywistego punktu dyskusji i upiła kolejny łyk wina, które było doprawdy wyborne. Kto jak kto, ale Brandonówna to wiedziała, czym uraczyć swoich gości.
- Dobra, już, bo widzę, że wam żal dupę ściska - odpowiedziała i wywróciła oczami na miałkolenie męskiej części towarzystwa. Zupełnie jakby naprawdę się bali, że ktoś może zająć ich miejsce, chociaż dla niej było oczywiste, że to niemożliwe. Takiego jednego, jak ich dwóch, to ze świecą szukać. - Och, no dzięki - fuknęła na słowa Charlotte, jakoby to w jej rodzie były najpiękniejsze kobiety. Heloł, ona też tu była, a ego miała wcale nie mniej wybujałe niż reszta towarzystwa, toteż naprawdę serduszko ją zabolało na to jawne pominięcie jej osoby. Zaraz jednak na jej usta ponownie wstąpił lisi uśmieszek. - Więcej nigdy nie jest złym rozwiązaniem, nie uważasz? A wy to chyba naprawdę nie lubicie się dzielić, Merlinie, czuję się jakbym miała jakichś bodyguardów - powiedziała, kierując pierwszą część do przyjaciółki, a drugą do Royce'a i Gordiego. Naprawdę, cała ta sytuacja niebywale ją bawiła, ale fakt faktem, że rzucili się do protestowania jak jeden mąż, wychwalając przy tym pod niebiosy swoje zalety, czemu zresztą nie zaprzeczała. - Serio po całej tej dyskusji pytasz, czy nie wystarczy mi Don Lockharto? Oczywiście, że nie - parsknęła w odpowiedzi na przytoczone plotki z Psidwaczka, które, swoją drogą, były jednym wielkim stekiem bzdur. Ale to już nie jej problem, że ten szmatławiec miał tak beznadziejnych informatorów.
Wygodniej się rozsiadła na swoim miejscu, zakładając nogę na nogę i z wyraźnym błyskiem zainteresowania w oczach skierowała uwagę na Charlotte, kiedy ta zaproponowała tytoń, i to z Brazylii. Już nawet nie pytała, skąd go ma, bo to mijało się z celem. Idąc w ślady Baxtera, nie odmówiła, bo przecież wszystko było dla ludzi, a na takim spotkaniu to już w ogóle. Zaraz jednak zmarszczyła nos, bo oto dotarł do niej smród z rozpalonych przez chłopaka kadzidełek.
- Skąd ty to wytrzasnąłeś? Nawet w sali wróżbiarstwa tak nie śmierdzi, chyba że coś się zmienił, bo dawno mnie tam nie było - rzuciła, cały czas się krzywiąc. Może miała przywyknąć do tego specyficznego zapachu, może miał on ją udusić - tego to najstarsi czarownicy nie wiedzieli. Uniosła kieliszek w górę, z nadzieją, że smak wina zamaskuje tę kadzidełkową masakrę, przy okazji gratulując Royce'owi super toastu. - Macie może ochotę w coś zagrać? - spytała chwilę później, łapiąc wolną dłonią za talię kart leżącą na stoliku. To mogła być naprawdę ciekawa rozgrywka, o ile oczywiście doszłaby do skutku.
Powrót do góry Go down


Gordon Flynn
Gordon Flynn

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
Galeony : 28
  Liczba postów : 75
https://www.czarodzieje.org/t22221-gordon-flynn
https://www.czarodzieje.org/t22224-gordon
https://www.czarodzieje.org/t22220-gordon-flynn
Ogród QzgSDG8




Gracz




Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród EmptyCzw 25 Maj - 18:23;

Podczas gdy reszta towarzystwa (żeńska, warto napomknąć) zaczęła przekręcać zupełnie poważną dyskusję dwójki dżentelmentów-entuzjastó grilla i rzucać sprośne insynuacje, odwzajemniał teatralnie dezaprobujące spojrzenia Rojsa i milczał, po pierwsze dlatego że on już powiedział co wiedział, po drugie - bo skupiał się na pilnowaniu skwierczących na grillu smakowitości, a po trzecie - przyjaciel zatkał mu usta jedzeniem. Nie był to idealny obrót spraw, ale z drugiej strony lepszy szaszłyk w mordę niż kosa w żebro, dlatego zignorował już kolejne skandaliczne obelgi ziomka i zaczął chrupać te surowe pieczarki i inne cuda nadziane na wykałaczkę, przysłuchując się wymianie zdań o Brandonach.
- To nasz święty obowiązek, jesteś taką gwiazdą, że nie możemy pozwolić żeby cię zbałamucił byle szczur - zapewnił Josephine, sięgając bezpardonowo po jej kieliszek, bo trafił właśnie na wyjątkowo ostry kawałek cebuli, który wymagał natychmiastowego popicia. - Amen - skwitował jeszcze wszystkie ich niewątpliwe zalety wymienione przez Rosja i Szarlotę, czując niemałą ulgę że temat poszerzenia imprezy został zepchnięty z głównego toru rozmowy i mogli się skupić na swoim kameralnym towarzystwie; oddał podkradzione Józi wino z powrotem do jej ręki i wstał, by na chwilę zająć się profejsonalnym polewaniem dopiekających się już kiełbasek piwem. Co dokładnie dawała ta praktyka, nie pamiętał, ale jego ojciec zawsze tak robił, a grill w jego wykonaniu był palce lizać, więc i Gordi kultytował tę tradycję.
Nagle niesmowity zapach mięsa i węgla został przytłumiony, a Jo podniosła lament, że nie podobaj jej się woń kadzidełek na owady, które według niego były jednym z rozsądniejszych wynalazków czarodziejskiego świata. - I już nigdy tam nie dotrzesz, jak cię tu zeżrą komary - zaprorokował ponuro niczym prawdziwy wieszcz i poklepał Rojsa aprobującym gestem po ramieniu, jednocześnie z zainteresowaniem zerkając na polecany przez Charlotte brazylijski tytoń, który z całą pewnością był towarem luksusowym - więc i on nie odmówił. Takich frykasów można było spróbować tylko u Brandonów. - Ale wymyślasz. Jak ci nie pasuje kadzidełko, to cię psiknę Czaraidem - zarządził, wyjmując ruchem ninja wspomniany spray z kieszeni i wypsikał jeszcze gorszym smrodem cały ogród Brandonów, ze szczególnym skupieniem na Jo i kostkach Rojsa, bo był nauczony doświadczeniem, że tam właśnie atakowały go najczęściej. W końcu, dopełniwszy tego obowiązku, zasiadł już wygodnie, tym razem z pełnym, własnym kieliszkiem i dzielił swoją uwagę między grilla (który rzeczywiście potrzebował jednak jeszcze sporo czasu) a przyjaciół. - Za lepszy czas, za każdy dzień który w życiu trwa - dorzucił poetycko, cytując jeden z najlepszych hitów kultowego zespołu Pustniki i wzniósł toast. Kiedy Jo zaproponowała grę, uznał że to świetny pomysł, ale może na później. - Najpierw się napijmy - zasugerował niewinnie, bo doskonale wiedział, że im więcej wcześniej procentów w siebie wleją, tym mniej będą czujni na jego drobne oszustwa i tym samym dadzą mu wygrać. - Zagrajmy w nigdy nie. Ja zacznę, bardzo proszę. Nigdy nie widziałem szczypiec Rojsa. Na zdrowie - zarzucił błyskotliwie, pociągając solidny łyk winka, zakładając że cała czwórka pójdzie w jego ślady.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ogród QzgSDG8








Ogród Empty


PisanieOgród Empty Re: Ogród  Ogród Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ogród

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ogród JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
 :: 
Dom Brandonów
-