Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Stary most nad Grismerie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 1 Maj - 20:55;


Stary most nad Grismerie



Przechadzając się wzdłuż wąskiego odnóża rzeki Grismerie, trafić można na stary most. Konstrukcja ta wydaje się dawno zapomniana przez mieszkańców i ochoczo przejęta przez naturę, stając się domem dla wielu przedstawicieli tutejszej fauny oraz flory. Zewsząd dochodzi śpiew ptaków, woda przyjemnie szumi, a słońce leniwie przebija się przez bujne, zielone korony drzew. Kamienie są wyszczerbione i popękane, chociaż wciąż możliwe jest przedostanie się na drugą stronę, nawet jeśli to idealne miejsce na chwilę zadumy...

Kostki:


Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Administrator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyWto 2 Sie - 22:46;

u mnie nie ma trolla!

Kiedy orientuję się, że skończyły mi się eliksiry na uspokojenie, zanim Beatrice zdążyła mi kilka dosłać - popadam w istną panikę. Leżę na łóżku ledwo żywy, obgryzający paznokcie i palący papieros za papierosem. Wiedziałem, że w końcu będę musiał się od nich odzwyczajać, najlepiej jak najszybciej. Ale to było zdecydowanie ZA szybko. Dlatego po mniej więcej godzinie czekania na moje leki podejmuję najmądrzejszą z możliwych decyzji - dziś pójdę się upić, by jutro funkcjonować.
Oczywiście najgorsze w Avalonie było to, że wszędzie były tu tylko jakieś cydry. I kiedy w końcu wypiłem taką ilość, by czuć się pijanym, było mi nie tylko ciężko w głowie, ale też w brzuchu. Kto wymyślił ten przeklęty napój? W białej koszuli, dżinsowych luźnych spodniach, ciemnych, czarnych okularach i butelką cydru w dłoni przemierzam sobie piękny Avalon. Niewiele zwracam co prawda uwagę na te widoki, ale co tam. Szczerze mówiąc - ledwo się orientuję, że jestem na moście. Dopiero w jego połowie, rozglądam się niepewnie i podchodzę do barierki. Patrzę na niezbyt rwący nurt rzeki pode mną. Może i wygląda niegroźnie, ale pewnie jest dość głęboko. Tak to wyglądało. Pochylam się bardziej by to jakoś sprawdzić i wtedy... tracę równowagę. Sam nie zauważam, że już zwisam w połowie kamiennej 'barierki', a tym bardziej nie orientuję się, że moje buty cholernie ślizgają się po powierzchni mostka.
Kiedy wpadam z pluskiem do wody, znika moja pełna, chodź alkoholowa, świadomość. Jedynie martwię się, że moje piękne buty będą mokre; czy się nie popsują? Woda wymywa mnie gdzieś pod most, na jakiś kamień, przy którym z jęknięciem ląduję. Co za życie. Po prostu zostanę tu na zawsze. Nie jestem nawet świadomy przez upojenie alkoholowe, że gdzieś walnąłem się po drodze w głowę i mam jakąś krew na czole.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptySro 3 Sie - 21:33;

Kość na lokacje: B i 1

Chris lubił spacerować w pobliżu rzeki. Było w niej coś przyjemnego, coś kojącego, coś, co dawało mu wytchnienie od chwili, w której trafili do Avalonu. Teraz zaś, po poszukiwaniach wskazówek do znalezienia świętego Graala i po tym, jak zupełnie przypadkiem złamał nogę, potrzebował tego wytchnienia bardziej, niż czegokolwiek innego. Wyglądało na to, że czymś naraził się magii wyspy, a może po prostu miał zwykłego pecha i podejmował ostatnio niezbyt właściwe wybory, każda z tych opcji była równie prawdopodobna i Christopher nie zamierzał się spierać sam ze sobą na temat tego, co w tym względzie było prawdą, a co nie. Odsunął zresztą na bok wszystkie przemyślenia tego typu, nie zamierzając skupiać się na czymś tak absurdalnym, idąc po prostu przed siebie, niespiesznie, krok za krokiem, starając się w pełni odpocząć. Wiedział też, że chociaż nogę miał już wyleczoną, musiał na nią zdecydowanie uważać, tym bardziej że nie wiedział, co mogło spotkać go w najbliższej przyszłości.
Zatrzymał się, gdy spojrzał w stronę mostu, dochodząc do wniosku, że coś podobnego widział chyba w swoich koszmarach, a może po prostu wszystko już mu się mieszało, powodując, że rzeczywistość przeplatała się z potwornymi, sennymi majakami. Trudno było tak naprawdę powiedzieć, co było teraz realne, a co nie. Zielarz potrząsnął od razu głową, nie chcąc znowu się na tym skupiać i po prostu podziwiał z oddali most, zastanawiając się, dokąd ten dawniej prowadził. Obecnie bowiem wyglądał, jakby był co najmniej zaniedbany, całkowicie zapomniany, nie tylko przez okolicznych mieszkańców, ale i wszystkie duchy.
Mech, który porastał kamienie, ale i otaczające most drzewa, sprawiały naprawdę czarowne wrażenie, ale Christopher mimowolnie zaczął się zastanawiać, czy ta roślinność była całkowicie naturalna, czy jednak w niej również tkwiła szczypta magii. Sprawiała wrażenie, jakby nie było w niej absolutnie nic nadzwyczajnego, ale jedynie Merlin wiedział, jaka była prawda. Ostatecznie zielarz wzruszył lekko ramionami i ruszył przed siebie, zbliżając się powoli do mostu, mając wrażenie, że noga nie do końca chciała go słuchać. Teoretycznie powinien pewnie dać jej więcej czasu na regenerację, ale prawda była taka, że nie bardzo miał na to siły. Siedzenie w domku albo na ławce w wiosce nie było bowiem do końca tym, co Chris kochał - raz na jakiś czas, gdy rysował albo odpoczywał, to i owszem, ale tak naprawdę najbardziej lubił być po prostu w drodze. Wędrować. W nieznane. To było to, co kochał.

@Irvette de Guise

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptySro 3 Sie - 22:23;

nie ma trolla

W poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby wybrać się z Zoe na nocną wycieczkę, czy nawet przygodę, Longwei dotarł na most nad avalońską rzeką. Przystanął w miejscu, mając wrażenie, że znów zaczyna oblewać go zimny post, a serce zaczęło łomotać w jego piersi. Stan lękowy. Odkąd próbował rozkopać grób, żeby znaleźć wskazówkę dotyczaca miejsca ukrycia Graala, miał wrażenie, że bał się własnego cienia. To nie było dobre, nie było właściwe i nie powinno się dziać. Prawdę mówiąc, bał się, co będzie, gdy wróci pod koniec sierpnia do pracy. Jeśli wciąż będzie mieć podobne napady przy smokach, skończy szybciej jako grzanka, niż przypuszczał.
Już miał przechodzić przez most, gdy usłyszał, jak coś wpada do wody. Coś, bądź może ktoś, skoro dźwięk temu towarzyszący był dość ludzko brzmiący, choć równie dobrze mógł to być faun. W końcu nimfy raczej nie wpadłyby do rzeki, prawda? Podszedł ostrożnie do brzegu mostu, aby spojrzeć w dół, chcąc przekonać się, co się stało, co wpadło do wody. Kto wie, może to jakiś wodny smok, równie niewielki co avaloński wróżkoskrzydły, bawił się w rzece?
Jednak, zamiast dostrzec magiczne stworzenie, zauważył wynurzającego się z wody chłopaka, który złapał się jednego z kamieni. Strach ponownie ogarnał Longweia, który czuł, jak narasta w nim przekonanie, że nie zdoła pomóc, że zawiedzie jako opiekun i ktoś przy nim umrze. Na chwiejnych nogach przedostał się na drugą stronę mostu i zszedł powoli pod niego, mając nadzieję, że nieznajomy wytrzyma i nie osunie się do wody. W końcu, gdy był już dostatecznie blisko, czując, jak drżą mu z tego dziwnego lęku ręce, sięgnął po chłopaka, aby pociągnąć go do siebie, wyciągając z wody. Niestety poślizgnął się na brzegu i upadli razem na trawę.
- Nic ci nie jest? Na zęby chilijskiego… Musisz iść do uzdrowiciela – odezwał się do nieznajomego, a dostrzegłszy, że krwawi z czoła, szybko zaczął szukać czegoś, czym mógłby zatamować krwawienie.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Administrator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyCzw 4 Sie - 19:59;

Powoli godziłem się z losem. Zostanę pokonany przez żywioł, którego kompletnie nie potrafiłem poskromić. Gdyby nie fakt, że byłem bardzo pijany, możliwe że bym utonął już dawno z czystej paniki. Woda zawsze wywoływała we mnie tylko i wyłącznie - paraliżujący strach. No oczywiście oprócz jakiejś bulgoczących ciepłych źródełkach czy jacuzzi.
Dramatycznie podejmuję decyzję o puszczeniu się kamienia i pewnej śmierci (w tej niespecjalnie głębokiej rzece z niezbyt porywającym nurtem). A tak zupełnie serio, nabieram wody w usta jak idiota i powoli tracę przytomność. Nie jestem więc świadomy, że ktoś łapie mnie za ręce i wywala się ze mną na trawie. Wystarczy jednak kilka sekund żebym odzyskał przytomności. Otwieram powieki i mrugam nimi zaciekle, bo słońce świeci mi w twarz, a moje okulary porwał nurt. Pewnie przez to że po raz pierwszy od dawna jestem na tak otwartym świetle, bez mojej przeciwsłonecznej ochrony, odrobinę mnie to otumania. Dopiero się orientuje, że obok mnie leży jakaś osoba. - Och, jesteś aniołem i trafiłem do nieba? - pytam przekonany nadal, że raczej upadek z mostu odebrał mi życie. - Cudownie, naprawdę. Czy jesteś moim przewodnikiem po zaświatach? To ma całkiem sens, jako że jesteś piękny... hmmm... albo nie, to nie ma sensu, bo chyba nie zasłużyłem na takiego stróża - bełkoczę dalej, pewnie przez spływający ze mnie alkohol i stres. O ile najpierw napawał mnie optymizm, że moja matka na pewno ma równie miłego przewodnika w zaświatach, teraz dźwigam się na łokcie i orientuję się powoli w sytuacji.
- Okej, nie umarłem. Wobec tego ty jesteś moim wybawicielem! - stwierdzam i uśmiecham się radośnie. Ale wtedy czuję jak coś mi spływa po brwi. Unoszę do góry dłoń i dotykam lekko czoła, lekko sykając. - NA SRAJĄCE SMOKI, krwawię! - krzyczę, ale potem przypominam sobie jeszcze gorszą sprawę. - Moje buty! - ponownie podnoszę głos i pochylam się ku stopom, osuszyć je - bardzo sprawnie, bo dmuchając na nie. - Piękny, pomóż mi wstać! Muszę zatańczyć! - mówię do mojego towarzysza, możliwe że odrobinę zdziwionego i wyciągam w jego kierunku dłonie, żeby pomógł mi wstać.
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptySob 6 Sie - 21:59;

Longwei cieszył się, że zdołał wyciągnąć chłopaka z wody, nim ten osunął się z kamienia. Trudno powiedzieć co mogłoby się stać, skoro były przypadki utopienia się w łyżce wody, a Longwei na magii leczniczej znał się w stopniu zerowym. Wiedział, że taka istnieje i na tym kończyły się jego zdolności, więc ucieszył się bardziej, gdy okazało się, że nieznajomy się ocknął i był w stanie się ruszać, a nawet podnieść. W tym wszystkim dziwne było jedynie to, co chłopak mówił, sprawiając, że Longwei przyglądał się mu w milczeniu, próbując rozpoznać, czy to szok pourazowy, czy dziwne poczucie humoru, czy chłopak nie rozpoznawał z kim rozmawia.
Anioł? Przewodnik w zaświatach? Piękny? Z każdym słowem nieznajomego, Huang czuł się dziwniej, aż w końcu uznał, że ten zbyt mocno uderzył się w głowę i stąd jego słowa nie miały większego sensu, będąc jedynie mocno krępującymi.
- Wydaje mi się, że powinieneś usiąść i poczekać, aż poczujesz się lepiej, zamiast tańczyć - powiedział spokojnie, podnosząc się z trawy, ale zamiast złapać za dłonie nieznajomego, wyjął różdżkę, aby rzucić zaklęcie suszące, stopniowo przesuwając je po chłopaku, zaczynając od butów i kierując się w górę.
- Skoro jednak chcesz wstać, to chociaż się wysusz. Wtedy będzie łatwiej stwierdzić, czy coś jeszcze ci dolega, a przynajmniej nie zamoczysz ziół uzdrowicielom, gdy już do nich cię zaprowadzę. Boli cię coś? - mówił dalej łagodnie, uśmiechając się lekko, kończąc suszyć chłopaka. W końcu schował różdżkę, uśmiechając się szerzej, aż zmrużył przy tym oczy, w ten sposób dając znać, że skończył. Dopiero teraz mogli stanąć na nogi i, jeśli naprawdę było to konieczne, tanecznym krokiem udać się w stronę uzdrowicieli.
- Jak się czujesz? Masz zawroty głowy, czy mogę teleportować cię do uzdrowiciela? Przy okazji, nazywam się Longwei Huang i zdecydowanie nie jestem żadnym aniołem - dopytywał, przedstawiając się przy okazji, wyciągając ku nieznajomemu rękę.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Administrator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 8 Sie - 23:27;

Oczywiście, całkowicie nie dziwne, że Logwei w taki sposób patrzył się na mnie, kiedy wydawało się, że gadam od rzeczy. Może gdyby poznał mnie kiedyś moje słowa nie wydawałyby mu się aż tak absurdalne. Tak jednak wydawało się, że nie przedstawiam się z najlepszej strony. I jeszcze gdybym wiedział, że moje słowa są dla niego krępujące to z pewnością... cóż tu akurat, wcale bym się nie przejął.
- Aww... - mówię i wzdycham kiedy mój anielski przewodnik oczywiście troszczy się uroczo zamiast mi pomóc wstać. Przymykam oczy i pozwalam się wysuszyć, nadstawiając buzię w uldze. Jednak morsowanie byłoby z pewnością nie dla mnie. Chłopak również z takim spokojem podchodził do mnie, że jeszcze bardziej się rozluźniłem i uśmiechnąłem nawet błogo. Wzdycham ponownie, tym razem na jego pytanie.
- Boli mnie serce, że dopiero teraz Cię spotkałem - oznajmiam dramatycznie i teatralnie łapię się w okolice mostka. - I nic mi nie jest -  - dodaję, bo jak tak dotykam swojej głowy, wygląda na to, że to mimo wszystko niegroźne. Moim profesorskim - uzdrowicielskim okiem. - Rzuć na mnie tylko jakieś łatwe zaklęcie łatające, bo ja w obecnym stanie sobie tylko rozwalę głowę bardziej. Pół roku temu miałem połamane prawie wszystkie kości, jestem niesamowitym twardzielem - kontynuuję swój wywód i uśmiecham się wesoło, bo traumatyczne wspomnienie wydawało się być niczym po śmierci matki.
Podnoszę się w końcu z miejsca i zamiast podać mu rękę, ujmuję ją i całuję lekko jego dłoń. - Enchante. Harry jestem. Whitelight - nazwisko dodaję po krótkiej chwili, zakładając że powie mu to więcej ze względu na to, że przez ostatnią politykę moja rodzina świeciła idealnymi zębami w każdym proroku. - Longwei. Jaki jest skrót? Long... Bueh nie pasuje, jakoś obleśnie dwuznacznie. Wei? Może wolisz Huang? Muszę wymyślić coś lepszego - kontynuuję i nie wypuszczam jego dłoni, tylko trzymam go mocniej, bo robię pełen gracji obrót. Potem jeszcze jeden i zatrzymuję się patrząc na ziemię. A było po co, bo właśnie wokół nas zakwitły nagle piękne, biało - niebieskie kwiatki. - Cudownie, wszystko działa. Zgubiłem jeszcze okulary przeciwsłoneczne i butelkę okropnego cydru... Teraz mi i i tak trochę żal tego drugiego... - patrzę na chwilę na rwący nurt rzeki jakbym faktycznie miał w planach próbować odzyskać mój alkohol.
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 15:18;

Trolla brak

Nie miała pojęcia, czego się właściwie spodziewała, ale na pewno była dość zaskoczona tym, że z Darrenem rozstali się bez żadnego słowa. Nie miała do niego pretensji, broń Merlinie, w każdym razie nie konkretnie o to, chodziło chyba o to, że do samego końca łudziła się, że jednak coś powie, cokolwiek. Z jej perspektywy ubieranie wilgotnej sukienki w tym gęstym jak śmietana milczeniu trwało tak absurdalnie długo, że zdążyliby przeprowadzić nawet i kilka poważnych rozmów, a sam moment, w którym Shaw wychodził z jaskini i trzask gniewnej deportacji, który usłyszała aż z jej wnętrza, zdawał się przeciągać całą wieczność. Już po wszystkim usiadła bezsilnie na kamieniu, próbując zebrać myśli – zamiast tego poczuła tylko rosnącą gulę w gardle i jeszcze większą w żołądku, zmuszającą ją do poderwania się z miejsca jeszcze szybciej, niż zajęło jej siadanie. Odnalazłszy różdżkę, doprowadziła się do ładu i wymaszerowała na zewnątrz, obierając losową drogę, która mogła poprowadzić ją gdziekolwiek.
Nie wiedziała również, ile czasu szła, nim dotarła w to miejsce, nogi niosły ją same, pozwalała im decydować o kierunku i narzucać dowolne tempo; rozbiegane myśli wręcz nie pozwalały się zatrzymać, każda chwila bezruchu dawała dojść do głosu niepożądanym emocjom.
W końcu musiała się jednak zatrzymać, złapać oddech, dać kilka chwil nieprzywykłym do takich spacerów mięśniom i zorientować się, gdzie właściwie się znajduje. Przystanęła na środku mostu i oparła się łokciami o omszony murek, chowając twarz w dłoniach. Serce biło jej w przyspieszonym tempie i choć początkowo przypuszczała, że to skutek energicznego marszu, dość szybko okazało się, że to nic innego, jak zbliżający się, odbierający swobodę oddechu atak paniki.

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 16:42;

Lokacja: H nie ma trolla

Siedzenie w wiosce nie było czymś, co Victorię szczególnie pociągało. Musiała zresztą odreagować to, co się ostatnio działo, musiała sobie poradzić z tamtą nieoczekiwaną przemianą w kruka, z tym szaleństwem, które się z tym wiązało, a później również z nieoczekiwanym lewitowaniem w pobliżu strumienia. Magia Avalonu zdecydowanie nie chciała dać jej spokoju, nie chciała pozwolić jej na złapanie oddechu, ani nic podobnego, męcząc ją nieustannie i zsyłając na nią jakieś szalone zbroje, z którymi nie była w stanie sobie poradzić. Liczyła na to, że tym razem nie przyczepi się do niej żaden duch zakuty w żelazo, bo naprawdę nie ręczyłaby za siebie i próby pozbycia się go, wierząc w to, że mogła spędzić chociaż jeden spokojny dzień. Jeden.
Najwyraźniej jednak los miał dla niej nieco inne plany, chociaż nie zamierzała narzekać. Zbliżając się do mostu, dostrzegła przyjaciółkę, więc uśmiechnęła się lekko na jej widok, nie będąc jeszcze świadomą tego, że stało się coś, powiedzmy, złego. Lei wyglądała co prawda na zamyśloną, ale to nie zwiastowało jeszcze gwałtownej burzy z piorunami, jakiej Victoria powinna się spodziewać. Skoro zaś Brandon była raczej, trzeba przyznać, fatalna w rozpoznawanie uczuć innych ludzi, nie była w stanie powiedzieć, co się w tej chwili działo z jej przyjaciółką.
Zawołała ją, podchodząc do niej powoli, nieznacznie marszcząc brwi, gdy dotarło do niej, że coś jest mimo wszystko nie w porządku. Empatii miała w sobie jednak tyle, co na lekarstwo, a to i tak byłoby sporą przesadą, toteż nie bardzo rozumiała, co się działo. Wsparła się ostrożnie o kamienny mur, spoglądając na dziewczynę, starając się wyczytać z jej twarzy, czy przydarzyło się coś złego, ale jak zawsze w takich sytuacjach - poddała się, pozwalając, by to rozum w pełni doszedł do głosu.
- Co się stało? - zapytała prosto, bez jakichś większych, czy głębszych emocji.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 18:27;

Wdech.
Doskonale wiedziała, co zwiastuje zwiększający się z chwili na chwilę ciężar, który usiadł jej na klatce piersiowej i ani myślał z niej zejść. Wczepiła palce między kosmyki włosów, odgarniając je z twarzy.
Wydech.
Starała się znaleźć w tafli wartkiej rzeki Grismerie coś, co skutecznie odwróci jej uwagę, ale prawdopodobnie nie istniało nic, co mogłoby wygrać walkę o dominację nad jej myślami z wydarzeniami sprzed paru... godzin? Kwadransów? Która właściwie była godzina? Gdzie się znajdowała?
Wd...
Poczuła, że nie może nabrać już powietrza, a cała siła uchodzi z niej jak z rozszczelnionego balonika. Oparła się dłonią o kamienny murek, wczepiając palce w miękki, wilgotnawy, zimny mech i opuściła głowę, jakby miało jej to w czymkolwiek pomóc. Kroków, o zgrozo, nie dosłyszała, toteż zadane jej pytanie sprawiło, że drgnęła zauważalnie i przekręciła głowę w bok, by zza kurtyny ciemnych loków zidentyfikować osobę, która akurat się tu przypałętała.
Na widok Victorii omal się nie rozpłakała, głównie z pieprzonego szczęścia, bo była dokładnie tą osobą, której teraz potrzebowała, jedyną poza bratem, która mogła pomóc jej w takim stanie i jedyną, której mogła się do tego stanu bez ogródek przyznać.
Z pewnością wyglądała jak wariatka, kiedy w końcu puściła murek, którego do tej pory trzymała się, jakby był jedynym, co utrzymuje ją w pionie, a zamiast tego, pobladła na twarzy, z włosami napuszonymi wszechobecną wilgocią i oczyma podobnie mokrymi, z drżącymi wargami i rękami porwała Victorię w ramiona, opierając czoło o nieco niżej usytuowany bark dziewczyny. Skupiwszy się na jej obecności, stopniowo odzyskiwała kontrolę nad własnym oddechem. Minęło parę dłuższych chwil, nim była w stanie jakkolwiek odpowiedzieć na jej pytanie.
Jestem taka durna, Vicky — wydusiła z siebie jeszcze słabym i rozedrganym, ale nabierającym na sile głosem — wszystko zepsułam, co ja... co ja teraz niby zrobię — niechętnie wyprostowała się i przywołała do porządku: poprawiła włosy, otarła żenująco wilgotne kąciki oczu i przygładziła zmięty rękoma Darrena materiał sukienki. Wiedziała doskonale, że Brandon najpewniej niczego nie rozumie z rzucanych przez nią strzępków słów i że teraz będzie musiała wszystko wyjaśnić. I to było w tym najgorsze.
Widziałam się z Darrenem, jakiś czas temu. Dużo się ostatnio... widujemy. I on... huh, przepraszam Cię, ale chyba niechcący Cię okłamałam, że to zwykły znajomy — zdobyła się na krzywy, przepraszający uśmiech, zaledwie drgnięcie kącików ust nieobejmujące oczu. Nie było to wcale kłamstwo nieświadome, z czego sprawę zdała sobie właściwie w tym momencie. Wiedziała przecież, jak to naprawdę wygląda, po prostu nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Larkinowi wcisnęła dokładnie ten sam kit. Że jest miło, że dobrze się ze sobą bawią, i że zaraz skończy się jak dziesiątki innych tego typu znajomości.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 18:45;

Działo się coś złego. Coś bardzo złego, bo Victoria doskonale widziała, jak źle musi się w tej chwili czuć jej przyjaciółka, aczkolwiek nie była w stanie stwierdzić, co było źródłem tych wszystkich problemów. Rozejrzała się pospiesznie, w poszukiwaniu potencjalnego źródła jakiejś szalonej magii albo czegoś podobnego, ale ponieważ nic takiego nie miało miejsca, a przynajmniej ona tego nie dostrzegała i nie doświadczała, doszła do jedynie słusznego wniosku, iż problem leżał gdzie indziej. Nie podobało jej się to, jak w tej chwili wyglądała druga dziewczyna, podejrzewając, że coś, co ją spotkało, odcisnęło na niej naprawdę głębokie piętno. Coś, czego zapewne nie rozumiała, nie umiała określić i nie umiała powiedzieć, jak sobie z tym poradzić. Zanim jednak w swój zmechanizowany i nieco sztuczny sposób zaczęła zajmować się przyjaciółką, Lei przytuliła się do niej, najwyraźniej potrzebując tego zwyczajnego, prostego, ludzkiego gestu.
Victoria przyciągnęła ją do siebie, zaczynając ją lekko kołysać, wiedząc, że podobne działania z reguły uspokajały jej rodzeństwo i bliskich. Miała nadzieję, że ta prosta rzecz, prosta bliskość, pozwoli Lei zaczerpnąć nieco głębszy oddech, że dziewczyna zdoła stanąć ponownie na nogi i jakoś poradzić sobie z tym, co najwyraźniej dusiło ją z jakiegoś niezrozumiałego powodu. W grę musiało wchodzić coś naprawdę poważnego, coś, co musiało zaboleć ją do żywego, ale Victoria miała pewien problem z tym, żeby określić, czym to mogło być. Czy chodziło o jej rodzinę? O kogoś innego, bliskiego? To było zgadywanie, a Brandon zgadywać w takich sytuacjach zwyczajnie nie lubiła, licząc na to, że jednak pewne sprawy zostaną wyjaśnione. Mimo to trwała obok Lei, pozwalając jej na wypłakanie się, na złapanie oddechu, na to, czego w tej akurat chwili potrzebowała, potem zaś zaproponowała jej dość stanowczo, żeby po prostu usiadły, sięgając po jeden z kamieni, by transmutować go coś przypominającego naczynie i opłukawszy go, napełnić wodą. Podała to Lei, kiedy ta już wypowiedziała tych kilka prostych, a jednocześnie ciężkich słów, które Victoria zaczęła składać w jedną, logiczną, bądź nie, całość.
- Mam rozumieć, że nie jest jak Archie albo którykolwiek inny z twoich znajomych? - zapytała po chwili milczenia, zestawiając ze sobą posiadane informacje. - Okłamałaś mnie, czy jednak siebie, Lei? Może najlepiej będzie, jeśli zaczniemy od samego początku, bo teraz nie wiem, czy powinnam pójść szukać Darrena, żeby zamienić go w kamień, czy jednak nie.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 20:16;

Swansea miała swoją teorię, że prawie nikt nie przytulał tak dobrze, jak Victoria. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że przez ostatni rok to właśnie jej ramiona były tymi, w których w podobny jak i teraz sposób lądowała, ilekroć coś w jej życiu szło na tyle nie tak, by było jej to potrzebne. Swój udział w tej teorii mogło mieć również to, że bez mała tylko wobec niej pozwalała sobie na podobne zachowanie, na podobne odsłonięcie samej siebie. Zwykle wolałaby poradzić sobie sama, choćby zajęło jej dwukrotnie więcej czasu. Gdyby na moście pojawił się ktokolwiek inny, nawet Julia czy Rocco, prawdopodobnie nie potrafiłaby zareagować w tak otwarty sposób. To właściwie zabawne, że Brandon była aż tak dobrym przytulaczem, skoro pozornie wydawała się osobą zupełnie do tego niestworzoną. Może cały sekret rzeczywiście tkwił w tym kołysaniu, które odwracało uwagę od powierzchownego chłodu Victorii?
Z wdzięcznością przyjęła od niej puchar z wodą i oparłszy się plecami o delikatnie wilgotny murek, zapierając się stopami, w które wlepiła zresztą spojrzenie, kiedy w nerwowym pośpiechu próbowała ułożyć myśli i wspomnienia w taki sposób, żeby mieć możliwość przekazania ich Victorii w lekkostrawnej formie. Pokiwała przecząco głową, mimo wszystko uśmiechając się pod nosem dźwięk imienia Darlinga, nawet nie dlatego, że wspomnienia z nim związane były jej tak bliskie i przyjemne, a dlatego, że ze względu na stworzony akt temat chłopaka powracał w ich rozmowach jak bumerang, choć sama znajomość była nawet bardziej przelotna, niż wiele innych. Zwyczajnie bawiło ją to, że stał się swego rodzaju symbolem i sam najpewniej nie miał o tym zielonego pojęcia.
Chyba bardzo chciałam się okłamać — przyznała niechętnie, ale bez wahania. Rzeczywiście okłamywała przede wszystkim samą siebie i właśnie nastał moment, w którym trzeba było stanąć twarzą w twarz z prawdą. Ta z kolei z pewnością nie miała być ładna, a już na pewno nie komfortowa. Paradoksalnie parsknęła jednak śmiechem, kiedy wyobraziła sobie Darrena zamienionego w kamień. Mogłaby postawić go w galerii sztuki, a kiedy w końcu opanowałaby imaginem wystarczająco dobrze – w kontrolowany sposób przywrócić mu życie, by mógł na wzór innych rzeźb służyć jej rodzinie. Zaraz jednak spochmurniała i westchnęła ciężko — chyba dość go już skrzywdziłam.
Upiła łyka wody, po czym zatrzymała dłoń z pucharem na wysokości piersi, zaglądając do jego wnętrza i obserwując, jak płyn porusza się, kiedy delikatnie nim kręci. Było w tym coś na tyle relaksującego, że rzeczywiście udało jej się zebrać myśli w jedną całość. No, w pewnym sensie.
Och, no więc... pieprznęłam go rictumsemprą i tak jakoś się zaczęło. Potem były langustniki, dużo langustników. I jakoś tak... no wiesz, wpadaliśmy na siebie, aż w końcu zupełnie na siebie wpadliśmy i już tak nam zostało... z tym wpadaniem. Raz na jakiś czas. — uświadomiła sobie, jak dawno nie rozmawiały i poczuła w żołądku dodatkowy ciężar. Bała się, że taka ilość ciążących w nim kamieni może zaszkodzić delikatnym skrzydłom błękitnych motyli, których cały rój zamieszkiwał jego wnętrze już od dłuższego czasu. Wbrew pozorom nie chciałaby tak po prostu ich zabić. Spojrzała na Brandon przepraszająco – dziś naprawdę dużo przepraszała – bo poczuła, że koszmarna z niej przyjaciółka. Że odkąd wyjechała z Francji, poświęca jej stanowczo za mało czasu i uwagi.
Na początku myślałam, że będzie jak zwykle, ale jakoś tak przeciągało się to w czasie i nie nudziło mi się, tylko właściwie chciałam więcej, więc nie zastanawiałam się, tylko korzystałam z tego, że jemu też się nie nudziło. Nawet nie wiem kiedy zaczęło mi zależeć — zmarszczyła brwi, po raz kolejny zastanawiając się nad tym, w którym dokładnie momencie coś się zmieniło. Nie potrafiła tego rozgryźć, Shaw wślizgnął się do jej codzienności tak gładko, że nawet tego nie zauważyła. Na stałe zagościł w jej głowie tak, jakby od dawna miał tam zarezerwowane miejsce. Irytujące.
No ale chyba zaczęło. Vicky, to nie jest normalne tak się czuć, to jest okropne, wystarczy, że się uśmiechnie, a w brzuchu mam pełno motyli, zawsze śmiałam się z tego określenia, a teraz... — wykonała bliżej nieokreślony gest ręką wskazujący na samą siebie, jakby chciała powiedzieć „patrz na mnie, zobacz, co się ze mną dzieje, obraz nędzy i rozpaczy”, po czym opuściła ją bezsilnie — jak nauczył mnie orchideusa, to przez trzy dni nic innego nie robiłam, tylko te pieprzone kwiatki w kółko i w kółko, o niczym innym nie mogłam myśleć. — Ale o tym Brandon jako współlokatorka w wakacyjnym domku doskonale wiedziała. LJ miał już serdecznie dość poziomu zakwiecenia tych kilku metrów kwadratowych wolnej przestrzeni. Leighton prychnęła z rozdrażnieniem, mimo wszystkiego o czym mówiła wyglądając przede wszystkim na... przestraszoną. Ba, przerażoną. Bliską absolutnej paniki.
Dzisiaj też się widzieliśmy. Zaproponowałam avalońskie ziele, dostałam od takiej jednej nimfy. Na Merlina, nawet sobie nie wyobrażasz jak to działa w połączeniu z... khm, wpadaniem na siebie. No ale najpierw trochę pociągnęło mnie za język, zaczęłam gadać jakieś głupoty... no dobrze, nie głupoty, nie powiedziałabym niczego, co nie byłoby prawdą. Właściwie w pokrętny i nasz sposób to była rozmowa o byciu razem, chociaż w życiu bym mu się do tego nie przyznała.
Im bliżej była sedna całej sprawy, tym bardziej plątała się w swoich zeznaniach. Nie potrafiła wyważyć ilości szczegółów, które były konieczne do zrozumienia sprawy, ale w nadmiarze mogły tylko niepotrzebnie ją zagmatwać. Chyba po prostu była z tym wszystkim za bardzo na świeżo, by umieć zrelacjonować sprawę w jasny sposób, dalej miała w sobie obrzydliwie dużo emocji i uczuć. Nie podobało jej się to ani trochę. Rzuciła Brandon udręczone spojrzenie.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 14 Sie - 21:24;

Być może po prostu wiedziała dostatecznie wiele o Lei, żeby ta czuła się komfortowo w jej obecności. To czasami wystarczyło, by ktoś się uspokoił, by znalazł oparcie w drugiej osobie, zaufał jej i przyjął do wiadomości, że ten ktoś o niego dba. Victoria nie była zbyt wylewna, była właściwie bardzo chłodna, ale instynktownie starała się zadbać o tych, którzy z jakiegoś powodu byli osłabieni, cierpieli albo po prostu nie radzili sobie z życiem. Oczywiście, nie dotyczyło to każdego, ponieważ nie była w stanie rozpoznawać cudzych emocji i nie wiązała się z każdym, kogo znalazła na swojej drodze.
Umiała jednak wyciągnąć pomocą dłoń i właśnie to robiła w tej chwili, zdecydowana dowiedzieć się, o co chodziło, chociaż jakaś jej część podpowiadała jej, że wiedziała. Przynajmniej domyślała się, gdzie mógł znajdować się problem, aczkolwiek mogła się również zupełnie mylić, trafiając tym samym ze swoimi domysłami, jak zaklęciem w sam środek nieogarniętego gumochłona. Nie była niewątpliwie najlepszą doradczynią od spraw sercowych, bo sama miała je skute mocnym, ciężkim lodem, ale nie należała do osób, które by nie słuchały. Problem polegał na tym, że w niektórych wypadkach zdawała się słuchać wybiórczo, jakby sama próbowała coś sobie dopisać do tego, co już było.
Na razie jednak przypatrywała się Lei, pilnując, żeby ta mimo wszystko wypiła choć trochę wody, żeby usiadła, żeby zaczerpnęła tchu. Jeśli zamierzała jej o czymś opowiadać, jeśli zamierzała jej coś wyjaśniać, zapewne potrzebowała do tego o wiele więcej sił, niż miała ich w tej chwili. Musiała również, zdaniem Victorii, ochłonąć, bo opowiadanie o ważnych dla siebie rzeczach, kiedy niosły nas fale emocji, nigdy nie było dobre i często prowadziło bezpośrednio do wypowiedzenia kilku słów za dużo, kilku uwag, jakich później się żałowało. Sama była doskonałym przykładem czegoś podobnego, gdy w końcu wrzątek, jaki w niej buzował, przebierał miarę i przelewał się przez jej brzegi, doprowadzając do prawdziwej katastrofy.
- Więc Darren zaczął znaczyć dla ciebie o wiele więcej, niż jakikolwiek inny chłopak, z którym miałaś do tej pory do czynienia - podsumowała krótko jej stwierdzenie, siadając wygodniej i wpatrując się w Lei z uwagą i cieniem zrozumienia w jasnych oczach. Trudno było w niej szukać jakichś głębokich uczuć, wzruszenia, niepewności, czy czegoś podobnego, ot, po prostu stwierdzała fakt, który zaistniał, na podstawie słów przyjaciółki, zastanawiając się jednocześnie, czy ta aby na pewno zdawała sobie do końca sprawę z tego, co się dookoła niej działo.
- Zdałaś sobie z tego za późno sprawę albo też, chociaż wiedziałaś o tym, nie próbowałaś tego przemyśleć i skonfrontować sama ze sobą - dodała nieco pytająco, unosząc przy tej okazji brwi, nie komentując w żaden sposób tego, co dokładnie Lei robiła z Darrenem, bo to naprawdę nie było jej sprawą i mogli robić, co chcieli, gdzie chcieli i jak często chcieli, oboje byli bowiem dorośli i w pełni świadomi tego, co robili. Nie zamierzała im niczego zabrać i się krygować, aczkolwiek na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec, gdy uświadomiła sobie wszystko, co kryło się pod stwierdzeniami Lei, przyswajając je i odkładając na półkę, która świadczyła o tym, że coś się już wydarzyło.
- A teraz wpadłaś w pułapkę - dodała z namysłem, przekrzywiając lekko głowę, ciekawa, czy jej rozumowanie było w tym wypadku słuszne.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 15 Sie - 1:14;

Nie dziwiła się, że Brandon potrafi podejść do sprawy tak chłodno i logicznie. Po pierwsze nie był to jej problem, była więc wobec niego całkowicie obiektywna, mogła spojrzeć na niego z perspektywy, która dla Swansea była kompletnie poza zasięgiem możliwości. W tym i każdym innym momencie. Po drugie musiałaby jej kompletnie nie znać, żeby nie spodziewać się po niej dokładnie takiej reakcji – spokojnej i całkiem przemyślanej. Na Merlina, czy nie byli z Darrenem pod tym względem całkowicie identyczni? Nie tylko pod tym, tak właściwie. Czekały ją chyba rozmyślania nad tym, czym kieruje się przy wyborze ludzi, którymi się otacza. Może jako dusza artystyczna, skłonna do przeróżnych wybuchów, potrzebowała takiej właśnie kotwicy?
Nie jest to oczywiście wielki wyczyn — wtrąciła zgryźliwie, właściwie będąc złośliwą wobec samej siebie. Miała wiele znajomych, ale nigdy, przenigdy się nie przywiązywała. Nie tylko z wyboru, to po prostu przychodziło jej naturalnie. Tym łatwiej można sobie wyobrazić, jak przerażająca była dla niej cała sytuacja. Kiedy przez kilka lat żyje się w określony sposób i nagle sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, można poczuć, że nie ma się gruntu pod nogami. Jednocześnie odkryła w sobie przedziwną potrzebę umniejszenia zasług Darrena i tylko dodatkowo zirytowała się na samą siebie, kiedy zamiast satysfakcji poczuła wstyd.
Myślę, że wolałam udawać, że nic się nie dzieje i mam nad wszystkim kontrolę. Nie przypuszczałam... zabrzmię głupio i narcystycznie, ale nie sądziłam, że będzie miał w tej sprawie coś do powiedzenia. Rozumiesz? Zwykle robię co chcę i nikt nie może mnie zatrzymać — od zawsze. Czy to rodzice, czy nauczyciele – jeśli na coś się uparła, do czegoś dążyła, czegoś chciała, to nic nie mogło stanąć jej na drodze. Z czasem przełożyło się to również na relacje, którym zawsze, bez wyjątku, sama nadawała tempo i kształt. Jakim cudem tym razem coś poszło nie tak? Pokiwała głową, przyznając się, że rzeczywiście wpadła. Cholerny zaklęciarz musiał rzucić na nią jakiś zmyślny urok, nie było innej opcji.
Ale to nie jest... to jeszcze... och, Tori, jest o wiele gorzej — zrezygnowana w końcu usiadła obok niej, nerwowo bębniąc opuszkami palców o lśniącą powierzchnię pucharu — Powiedział mi... — odchrząknęła nerwowo, nie bardzo potrafiąc nawet o tym opowiedzieć. Upiła wody z pucharu, kupując sobie kilka sekund, kiedy nie musiała mówić nic. — Powiedział żemniekocha. I ja nie powiedziałam nic. Zero, ani słowa. Zamurowało mnie kompletnie, spanikowałam, nie mogłam wydusić z siebie słowa. Myślałam, że jak go pocałuję, to zrozumie, co mam na myśli, ale... — zamilkła, słysząc i czując, że głos zaczyna jej się żałośnie łamać. Nie wiedziała, czy Darren nie zrozumiał jej przekazu, czy po prostu uznał go za niewystarczający i która z tych opcji była gorsza, jeśli dało wybrać się między jednym i drugim złem. — Przeprosił, że to powiedział i potem już nic, ubrał się i wyszedł. Nie umiałam wytłumaczyć, dlaczego milczę, próbowałam i tylko narobiłam sobie wstydu, to było tak, jakbym nie umiała się wysłowić. Na magię, jakbyś to zobaczyła, to chyba byś padła ze śmiechu, albo umarła z żenady. — starała się uśmiechnąć, ale usta w ogóle nie chciały się już wyginać w tę stronę, a zamiast tego coraz bardziej zbierało jej się na płacz. Nie mogła sobie na to pozwolić, dlatego wzięła głęboki wdech i dokończyła swoją wodę, jednocześnie prostując się na swoim miejscu i poprawiając sposób, w jaki siedziała – zupełnie jakby pozowała do jakiejś ważnej sesji. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby całkiem się teraz rozkleiła, zwłaszcza że to wszystko było wyłącznie jej sprawką. Sama była sobie winna.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 15 Sie - 9:10;

Victoria była daleka od wydawania z siebie okrzyków, z dopytywania z niedowierzaniem, co właściwie przyjaciółka mówiła, daleka była od jakiegoś popisowego załamywania rąk. Słuchała jej uważnie, bardzo chłodno, pozwalając na to, żeby znane jej fakty łączyły się z tymi, z którymi właśnie się zapoznawała, tworząc tym samym pełen obraz. Mozaika z każdą kolejną chwilą stawała się coraz to wyraźniejsza, powodując, że Brandon mogła patrzeć na nią i podziwiać, szukając w niej błędów albo zastanawiać się, czy naprawdę istniało coś, co mogło ją zmienić. Nie znała aż tak dobrze Darrena, by móc cokolwiek doradzić, a i miałaby problem z tym, żeby faktycznie spróbować spojrzeć na świat jego oczami, jednak wiedziała o nim kilka rzeczy. Nawet z czasów, kiedy umawiał się z Jess, ale było to tak dawno temu, jej miarą, że spokojnie mogła uznać, że podobnie, jak i ona, Shaw się zmienił.
To, że byli do siebie nieco podobni, było jednocześnie zabawne i nieco dziwne, tym bardziej że najwyraźniej ciągnęło ich również w stronę podobnych osób. Tych, które przełamywały standardy, były bardziej otwarte na świat i ze spokojem akceptowały najróżniejsze szaleństwa, które dla innych mogłyby okazać się absolutnym przekroczeniem granic. Być może potrzebowali balansu, choć sami nie zdawali sobie z tego sprawy.
- To akurat rozumiem bardzo dobrze. Niemożność kontrolowania własnego życia, własnych uczuć, ale i cudzych uczuć, może być frustrująca - odparła, mając świadomość, że brzmiała zapewne nieco idiotyczne, ale tak właśnie spoglądała na sprawę. Zawsze i we wszystkim była kowalem własnego losu, kształtowała świat pod siebie, pod to, jak chciała, żeby wyglądał i nie planowała w nim żadnych szalonych dodatków, przekonana również o tym, że miłość i związki nie były czymś, co jej dotyczyło. Dwa razy jej wystarczyło.
- Nie wszystko jest dla wszystkich łatwe i oczywiste, Lei. Wierz mi, że gdyby ktoś powiedział mi, że mnie kocha, zapewne zapytałabym go: dlaczego, bo to byłoby skrajnie nielogiczne i kompletnie nieodpowiedzialne - stwierdziła, uśmiechając się lekko, próbując zapewne pokazać jej w ten sposób, że nie każdy człowiek był dokładnie taki sam, że wszyscy się różnili i coś, co dla każdego było oczywiste, wcale takie nie musiało być. Trudno było zresztą przewidzieć, jak się na daną sytuację zareaguje, kiedy nie miało się najmniejszego pojęcia, co mogło się w związku z nią czuć, jeśli nigdy nie doświadczyło się czegoś podobnego, a i własne uczucia były czymś, co odsuwało się na bok.
Victoria westchnęła bezgłośnie, zdając sobie sprawę z tego, że nie była najlepszym towarzyszem do tej rozmowy, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że Lei jej potrzebowała i być może, co nie było wykluczone, jej chłodny, logiczny osąd był w tej sprawie naprawdę potrzebny. Nie umiała, oczywiście, postawić się na miejscu Darrena, bo to nie było coś, do czego w ogóle była zdolna, ale mimo to rozumiała, że sytuacja sama w sobie była mocno niekomfortowa dla obu stron. Co by czuła, gdyby ktoś w jej obecności zachował się w taki sposób? Poniżenie? Zapewne tak.
- Kiedy Zoe próbuje mnie czegoś nauczyć, zawsze mnie pyta o jakieś szalone, ale podstawowe rzeczy. Kiedyś rozpływała się nad Filinem i zapytała mnie, czy go kocham. To pierwsza rzecz, na którą musisz sobie odpowiedzieć: kochasz Darrena? Bo jest dla ciebie ważny i zgodnie z moimi obserwacjami, bawisz się z nim zdecydowanie lepiej, niż z innymi. I ma na ciebie, cóż, wpływ. Choćby te kwiaty. Nie tworzyłabyś ich z takim zapałem, gdyby czegoś nie znaczyły, chociaż oczywiście, możesz uznać, że to tylko kaprys dla sztuki, jednak jako osobie pobocznej, nie wydaje mi się to możliwe - powiedziała, marszcząc lekko brwi. Przez jej twarz przebiegł grymas, gdy wspomniała o swoim byłym chłopaku, dochodząc do wniosku, że powinna dziękować Merlinowi, że jednak nigdy nie był dla niej ważny, a sama okazała się idiotką, która z jakiegoś powodu chciała być, jak inni. To był błąd, to było coś, czego nie powinna robić i uważała, że Lei również musiała się nad takimi sprawami zastanowić, więc spojrzała na nią bardzo uważnie.
- Czego byś chciała?

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 15 Sie - 11:48;

Rzeczywiście obie uwielbiały mieć wszystko pod kontrolą i umiejętność zarządzania swoimi życiami była cechą, która zdecydowanie je łączyła. Leighton czuła, że niewiele było osób, które nie tylko nie uznałyby jej za wariatkę, że w swoich relacjach chciała być jedyną osobą mającą możliwość decydowania o przyszłości, ale też wprost przyznałyby, że niemożność kontrolowania cudzych uczuć była po prostu frustrująca. No bo przecież taka była, gdyby tylko mogła mieć bezpośredni wpływ na to, co czuje Shaw, to na pewno nie pozwoliłaby mu czuć tak wiele i tak mocno. Wychodziła z założenia, że lepiej było nie czuć nic lub udawać, że nic się nie czuje i dalej miło spędzać czas jak gdyby nigdy nic. Móc korzystać z tego co najlepsze, bez konieczności zadręczania się trudami związku i wycofać się, kiedy zrobi się niewygodnie.
Boję się, że może się pomylił, może źle ocenił sytuację. Może dał się tylko ponieść chwili, może sam zaraz tego pożałował. Jestem takim uczuciowym gumochłonem, że nie zauważyłabym tego nawet przez następny rok, gdyby mi nie powiedział, więc... nie wiem, czy myślał tak już wcześniej, czy coś tylko sobie ubzdurał pod wpływem tego zielska i w ogóle... — a jeśli nie myliła się i naprawdę chrzanił farmazony pod wpływem avalońskiego ziela i przyjętej ponadprzeciętnej dawki endorfin, to nie mogła tak po prostu mu odpowiedzieć. Rocco sugerował, że może czeka z uczuciami na właściwą osobę i im mocniej postępowała jej relacja z Darrenem, tym trudniej było jej odmówić wujkowi racji. Gdyby Darren jednak się pomylił, a ona przyznałaby na głos, że nie jest jej obojętny, bezpowrotnie zmarnowałaby ten pierwszy raz, który mimo pozornego braku zainteresowania podobnymi sprawami zawsze wyobrażała sobie jako wyjątkowy.
Zmarszczyła delikatnie brwi, słysząc pytanie, które musiało w końcu paść. Sama od momentu wyjścia z jaskini zadawała je sobie prawie bez przerwy i jak dotąd nie udało jej się odpowiedzieć. Zacisnęła wargi i nie odpowiedziała, czując, że musi zmierzyć się z tym sama; przecież Victoria w niczym jej tu nie pomoże, bo choćby bardzo chciała, nie będzie w stanie odpowiedzieć za nią. Drugie pytanie było już znacznie łatwiejsze.
Chciałabym, żeby było jak wcześniej. Jak wczoraj, jak rano, jak tuż przed tymi słowami. Przecież było nam dobrze. I chciałabym... żeby mnie nie nienawidził, nie mogę znieść myśli, że wyrządziłam mu taką krzywdę. Pewnie siedzi gdzieś teraz i myśli, że jestem dokładnie taka, jak wszyscy uważają. I najgorsze jest to, że ma rację.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 15 Sie - 12:48;

Czasami Victorii wydawało się, że ci, którzy po prostu płyną z prądem, mają się zdecydowanie lepiej. Nie muszą zastanawiać się, co dalej, jednocześnie nie czując, że potrzebują mieć nieustanną kontrolę nad własnym życiem. Ona tego potrzebowała, tej świadomości, że odpowiada za wszystko, za każdy najmniejszy ruch i krok. Dlatego też nie wierzyła za bardzo we wróżbiarstwo, nie chciała, żeby jakieś gwiazdy, los i przepowiednie wtrącały się w jej życie, co znowu - komplikowało pewne sprawy, a jednocześnie pokazywało jej, że są rzeczy i sprawy, których nie będzie w stanie kontrolować, choćby nie wiadomo, jak bardzo by się starała. To zaś było czymś, co doprowadzało ją momentami do iście szewskiej pasji.
Skrzywiła się lekko dostrzegalnie na jej kolejne słowa, zdając sobie sprawę z tego, że Lei naprawdę zaplątała się w tym wszystkim i na dokładkę dotarła do momentu, w którym sama wiele zrobić nie mogła, bo nie odpowiadała za uczucia Darrena. Zdaniem Victorii sprawa była o tyle skomplikowana, że sytuacja, w której chłopak wypowiedział tak znamienne słowa, mogła rodzić poważne wątpliwości co do szczerości jego uwagi i do pewności, jaka miała kryć się za tą wypowiedzią. Oczywiście, Victoria miała pewność, że nie jest w stanie odpowiedzieć na te wątpliwości, na te pytania, ale mimo wszystko była zdania, że oboje ponosili winę i odpowiedzialność za to, w jakim znaleźli się miejscu.
W końcu odetchnęła bardzo głęboko, zdając sobie sprawę z tego, że musiała coś powiedzieć, ale w tej chwili nie było dobrych i właściwych słów. Nie było złotych, wspaniałych rozwiązań, które mogłyby być ostatecznymi, które prowadziłyby ponownie na ścieżkę, jaka istniała wcześniej. Tej już nie było, chyba że któreś z nich zamierzało mimo wszystko wyczyścić im pamięć i pozwolić, by to, co ich teraz tak podzieliło, zaczęło dryfować gdzieś w przestrzeni, gdzieś daleko, bardzo ostrożnie. To nie było jednak żadne rozwiązanie.
- Nikt nie lubi zmian, Lei. Ale rozwiązaniem nie jest zamiatanie wszystkiego pod dywan i udawanie, że się nic nie stało. Myślę… To znaczy, ja bym się tak poczuła na jego miejscu, że być może odebrał to jak policzek. Poniżenie? Nie umiem tego odpowiednio ująć, ale na pewno mimo wszystko będzie potrzebował szczerej rozmowy, wyjaśnienia tego, co się stało, dlaczego tak to wygląda i porozmawiania o uczuciach. Nie wiem, jak. Wiem tylko, że musisz najpierw dojść do ładu z samą sobą, z tym, czego chcesz, bez błądzenia w stronę, że chciałabyś cofnąć czas. Na twoim miejscu byłabym zapewne szczera do bólu, bo zawsze wydawało mi się, że gorzka prawda jest lepsza od pięknego kłamstwa - stwierdziła w końcu poważnie, powoli, aczkolwiek dość stanowczo. Wiedziała, że nie mogła decydować za nią, wiedziała, że takie rady mogły być trudne do przełknięcia, ale nie zamierzała w tej chwili głaskać jej po głowie i idiotycznie pocieszać. Tego typu rzeczy nie były dla Victorii, która mimo wszystko do życia podchodziła bardzo, ale to bardzo praktycznie.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyPon 15 Sie - 23:30;

Leighton właściwie płynęła z prądem, po prostu podobna swoboda przestawała jej dotyczyć, kiedy na tapecie pojawiał się temat emocji i uczuć. Była pod tym względem naprawdę dziwnym egzemplarzem, z jednej strony będąc osobą spontaniczną i wyzwoloną, prawdziwą artystyczną duszą, a z drugiej – rozsypując się kompletnie, kiedy ktoś niespodziewanie okazywał jej uczucia. To chyba ta potrzeba wolności była dla niej tak zgubna – musiała kontrolować uczucia swoje i innych właśnie dlatego, by nikt nie mógł jej tej wolności odebrać. Bo bez niej nie mogłaby funkcjonować, bez niej nie byłaby tą samą Leighton.
Jeszcze nie docierało do niej, że dopuszczenie do siebie drugiej osoby nie musi wiązać się z ograniczeniami, choć była na dobrej stronie, by w końcu zdać sobie z tego sprawę. Jeszcze nie dziś, ale może chociaż w najbliższej przyszłości.
Też tak myślę — odpowiedziała głosem pustym i bez wyrazu, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak źle musiał czuć się Darren z jej reakcja, a raczej – z jej brakiem. Nawet ona potrafiła sobie wyobrazić, jak trudne musiało być powiedzenie czegoś takiego. Odsłonił się przed nią, więc był w tamtym momencie najbardziej wrażliwy na ataki, a przecież całkiem niechcący trafiła go tam, gdzie bolało najbardziej. W dumę. — Nie chcę go okłamać — przytaknęła, ale wcale nie brzmiała tak, jakby jej problemy zostały rozwiązane. No cóż, dziwne byłoby, gdyby rzeczywiście Victoria jedną radą mogła wpłynąć na całą sytuację. To oczywiste, że nawet ona nie miała podobnej mocy i teraz wszystko, o zgrozo, zależało od Leighton.
Masz rację, to ze sobą muszę zrobić porządek. Muszę to wszystko dobrze przemyśleć, bo teraz nie wiedziałabym nawet, co mam mu powiedzieć. Nie wiem tylko, ile mam czasu, zanim zupełnie mnie skreśli... — przygryzła wargę, czując, że znów ogarnia ją strach. A jeśli już ją skreślił? W pewien sposób przeczyłoby to oczywiście jego słowom, ale z drugiej strony jej głupotę mógł odebrać jako zaprzeczenie, a wtedy dziwiłaby się, gdyby dalej chciał mieć z nią cokolwiek wspólnego. Może wcale nie miała czasu na zastanowienie, może tamten czas minął w momencie, kiedy usłyszała trzask teleportacji? Czuła, że ta niepewność nie da jej spać przez najbliższe noce i na samą tę myśl poczuła się cholernie zmęczona.
Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. I za radę. Wiem, że to nie jest łatwy temat. Chodźmy coś zjeść, dla odmiany chętnie posłuchałabym co u Ciebie. Po tym zielu jestem cholernie głodna — uśmiechnęła się do niej blado, sięgnęła po różdżkę i niewerbalnym disclore przywróciła puchar z powrotem do kamienia, choć nie był on identyczny jak ten, z którego stworzyła go Victoria.
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyWto 16 Sie - 17:43;

Wolność. Być może to było to, czego potrzebowała również Victoria, świadomości, że włada własnym życiem, własnym czasem, że nikt jej nie ogranicza i nie wymaga od niej czegoś, czego nie chciała, że nikt nie przerywa jej pracy, zły, że nie poświęca mu czasu. Być może chodziło o to, że nie była nigdy związana z osobą, która umiała zrozumieć, jaka była i dostrzegała, że żadna z niej artystyczna dusza, żadna jednostka, która nie umie usiedzieć w miejscu. Była niewątpliwie analitykiem, logikiem, kimś tak aktywnym, że nie robienie niczego po prostu ją mierziło i naprawdę rzadko odpoczywała w sposób, który można było określić całkowitym lenistwem. Pewne było jednak to, że nie życzyła sobie żadnych ograniczeń, żadnego marudzenia o jej czas i innych bzdur. Zdecydowanie nie była na tyle dojrzała, by dostrzec, że wszystko to dało się pogodzić i podobnie jak Lei, przynajmniej obecnie, broniła się rękami i nogami przed możliwością utraty niezależności. Cóż, przynajmniej w jej przypadku nikt na tę wolność nie czyhał.
- Darren nie jest głupi, Lei, nie jest też dzieciakiem, więc jestem pewna, że pomimo złości i rozczarowania, czy cokolwiek teraz czuje, jest na tyle dorosły, że zechce cię wysłuchać - stwierdziła, starając się mimo wszystko zabrzmieć pocieszająco, wiedząc jednocześnie, że nadal wyrażała się, jak naprawdę surowy nauczyciel. Nie wyobrażała sobie jednak, że miałaby teraz zacząć postępować inaczej, roztkliwiać się, czy robić coś podobnego. Poklepanie po głowie przyjaciółki również nie wchodziło w grę, bo obie doskonale wiedziały, że w pewnym sensie sama pokpiła sprawę, postępując tak, a nie inaczej i nie do końca myśląc o konsekwencjach własnych czynów. Owszem, nie odpowiadała za to, co czuł Shaw, ale jednocześnie mogła się tego domyślać, mogła wziąć pod uwagę, że ich relacja i wzajemne przywiązanie, były nieco głębsze, niż cokolwiek innego, co do tej pory miała. Za głupotę, jeśli tak można było powiedzieć, płaciło się jednak zawsze wysoką cenę.
- Cóż, u mnie nie dzieje się nic - stwierdziła swobodbnie Victoria, kiedy obie już wstały i zgodnie z prośbą Lei, skierowały się do wioski, by faktycznie coś zjeść. Nie było tutaj już miejsca na dalsze pouczenia, czy cokolwiek podobnego, i mimo wszystko Brandon uważała, że Lei musiała sama uporać się z tym, co się działo, z własnym potknięciem, bo nie mogła tego zrobić za nią.
+
z.t x2

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyCzw 18 Sie - 15:58;

Wysuszenie nieznajomego wydawało się właściwszym wyjściem, niż podniesienie go, kiedy był przmeoczony do suchej nitki. Nigdy nie wiadomo, jakie ktoś am zdrowie, a w takiej sytuacji wystarczyby lekki wiaterek, aby wywołać paskudne przeziębienie, albo coś gorszego, skoro nie wiedziali jak działała wyspa i co można było na niej złapać. Przezorność zawsze była na miejscu, a Longwei nie uważał, aby mógł tak po prostu zostawić mężczyznę samemu sobie. Skoro więc nie mógł go ot tak zostawić, musiał dopilnować, aby był cały i zdrowy, przynajmniej do czasu, aż się rozejdą. Nie wziął poważnie jego kolejnych słów wraz z teatralnym gestem, właściwie zdając się ich nie słyszeć, w przeciwieństwie do kolejnych, obrzucając ranę na czole nieznajomego uważnym spojrzeniem.
- Nie sądzę, żeby kości po złamaniu stawały się mocniejsze, więc może jednak powinienem teleportować cię do uzdrowiciela? – spytał, wyraźnie nie będąc przekonanym, czy zwykłe zaklęcie lewitujące było w tym przypadku dobrym wyjściem. Nie rozumiał skąd ten wesoły ton w głosie mężczyzny, gdy wyraźnie był ranny i krwawił, ale też nie widział możliwości o to dopytać. Pozostało jedynie przedstawić się, aby już po chwili nie wiedzieć, co powinien myśleć.
Spotkał już wiele osób, nie miał problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, ale Whitelight przed nim był najbardziej ekscentryczną personą, jaką miał przyjemność spotkać. Ucałowanie dłoni było czymś, co sprawiło, że Huang mimowolnie wykonał pół kroku w tył, czując się nagle dziwnie osaczony. Jak młode smoczę, które dostrzega przymilającego się opiekuna. Smoki zwykle wtedy wypuszczały ostrzegawcze kłęby dymu ze swoich pysków, nie spuszczając z opiekuna spojrzenia i podobnie było z Longweiem, choć nie miał zdolności dymienia. Ciemne spojrzenie stało się czujne i stwardniało, kiedy mężczyzna wyraźnie zaczął się spoufalać nie trafiając jednak w dozwolone rejony.
- Wolałbym, żebyś nie zdrabniał mojego imienia. Jest to dozwolone jedynie dla bliskich, czy tych, z którymi się wychowywałem – powiedział łagodnie, z nieznacznym uśmiechem na twarzy, który nie docierał jednak do spojrzenia. Nie czuł się urażony, gdyż zdawał sobie sprawę, że Harry po prostu nie wiedział o zasadach, w jakich on sam się wychowywał. Nie było też dziwne, że ludzie zwykli zdrabniać imiona. Longwei miał jedynie nadzieję, że nowo poznany mężczyzna nie będzie próbował zdrabniać jego imienia na siłę, jak jeden ze współpracowników.
Przyglądał się mężczyźnie w trakcie mówienia, obserwując ze zdziwieniem, jak ten wykonuje obroty, nie puszczając jego dłoni. Musieli z boku wyglądać naprawdę dziwnie – jeden elegancko wyprostowany, drugi tańczący, jakby nic nie miało znaczenia. Prawdę mówiąc, Longwei nie rozumiał, co ten chciał zrobić, ani co chciał sprawdzić, gdy tylko stwierdził, że wszystko działa.
- Czyżby twoje buty sprawiały, że wyrastają wokół ciebie kwiaty, gdy tańczysz? – spytał, próbując zrozumieć, co właściwie się działo, przyglądając się jednocześnie kwiatom, które trzeba było przyznać, były urocze. – Okulary możesz przywołać zaklęciem, a cydru wydaje mi się, że nie trzeba więcej. Zawsze, jeśli będziesz chcieć, możesz uzupełnić jego poziom w tawernie – dodał jeszcze, odwracając na moment spojrzenie na rzekę, próbując jednocześnie wycofać dłoń z uścisku mężczyzny.

@Hariel Whitelight

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Gracz




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyCzw 18 Sie - 19:44;

Irvette nie odpuściłaby sobie, gdyby na takich wakacjach pominęła aspekt edukacyjny. Kochała przyrodę i nie wyobrażała sobie nie skorzystać z szansy na poznanie nowych gatunków oraz przestudiowanie ich. Liczyła na to, że będzie mogła zebrać kilka próbek i spokojnie przyjrzeć się im w domu, przy pomocy gromadki de Guise, która wiedzę z zielarstwa akurat miała, czy tego chcieli, czy też nie koniecznie.
Tego dnia przechadzała się w pobliżu rzeki grismerie, szukając roślin bliżej wody. Niespecjalnie jej się poszczęściło, bo oprócz jednego gatunku grzyba, nie znalazła nic interesującego. Postanowiła przejść więc na drugi brzeg, a do tego musiała przekroczyć znajdujący się tam most. To właśnie zbliżając się do niego ujrzała znajomą sylwetkę, do której podeszła z uśmiechem.
-Profesorze Walsh. - Przywitała się kurtuazyjnie skinięciem głowy. -Jak Panu mijają wakacje? - Zapytała, chcąc przeprowadzić klasyczny small talk na wejście. Nie miała od mężczyzny żadnego większego interesu, ale liczyła, że z biegiem rozmowy może uda jej się dowiedzieć co nieco więcej o tutejszej florze.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Administrator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyCzw 18 Sie - 21:11;

Oczywiście to co myślał Longwei było prawdą. Ja sam nigdy nie przejmowałem się takimi rzeczami jak przemyślenie czy mogę się przeziębić i takie tam. Nawet jak nie jestem pijany i lekko ranny w głowę. Jednak widocznie mój towarzysz miał kompletne inne podejście do tych spraw. I zaraz miałem się przekonać, że to tylko jedna z dzielących nas różnic. Wzdycham na poważny ton chłopaka, który nadal tylko rozważał czy powinienem się bardziej leczyć.
- Mógłbyś oszczędzić mi tłumaczenie się nauczycielom czemu pijany wpadam do rzeki, ale jeśli nalegasz - mówię i wzruszam ramionami z narastającą rezygnacją.
A potem okazuje się, że coś co mnie nigdy nie zawodzi - niesamowita pewność siebie nawet w najgorszych momentach połączona z nonszalancją. Ze zdziwieniem podnoszę głowę kiedy ten stawia krok do tyłu. I z kompletnym niezrozumieniem patrzę w jego oczy, które wydają się być straszliwie nieufne w tej chwili. Może niewiele rzeczy wiem o tysiącach spraw - ale zazwyczaj ujarzmianie innych ludzi szło mi z wrodzoną łatwością uśmiechniętych Whitelightów. Dlatego nie nabieram się na jego uprzejmy uśmiech.
- O przepraszam Longweiu Huangu. Ty możesz mi mówić jak chcesz. Nie pełnym imieniem, chyba że chcesz mnie zranić jeszcze bardziej - oznajmiam z westchnięciem. Nadal podejmuje próby naprawienia stosunków z tym ślicznym nieznajomym. Co tak podkreślał dobitnie.
Przejmowałbym się dłużej, ale jestem zbyt zajęty sprawdzaniem czy moje buciki działają. Robię szalone obroty ignorując fakt, że mój towarzysz stoi sobie po prostu.
- Tak! - mówię prędko kiedy widzę, że kwiaty pojawiają się pod moimi nogami. - Wiesz dostałem je po tym jak ten Avalon się otworzył. Byliśmy na górze, walczyliśmy z tym ziomkiem strasznym, mam odznakę Merlina za to, wyobrażasz sobie? - pewnie patrząc na mnie uznał że pijany człowiek rozdawał te odznaki. Chłopak znowu pragmatyczni podszedł do kolejnej sprawy, a kiedy widzę że próbował wziąć swoją dłoń puszczam ją w pośpiechu, czując że po raz pierwszy od dawna jest mi przykro i to nie z powodu tego jak trudne jest obecnie moje życie.
- Och... - mruczę lekko speszony. Co mi się prawie nie zdarzało. - Jasne, więc... możesz lecieć ja... przywołam okulary i trochę odpocznę... - oznajmiam i wyjmuję różdżkę z kieszeni. Wcale nie mam zamiaru przywoływać okularów, bo nie wiem jak to się skończy w moim stanie, ale robię to by dać mu moment na odejście z mojego nachalnego towarzystwa. - Musisz mi wybaczyć zawsze jestem tak niekomfortowo otwarty, szczególnie w stosunku do pięknych ratujących mnie bohaterów, Longweiu Huangu - dodaję jeszcze i macham mu dłonią, by podkreślić że może sobie już iść, a ja sobie poradzę. Sam skleję swoje złamane serce.
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptySro 24 Sie - 17:55;

Słysząc słowa o konieczności tłumaczenia się nauczycielom ze swojego stanu, Longwei poczuł się dziwnie. Nie wydawało mu się, żeby był wiele starszy od nieznajomego, a wyglądało na to, że ten był jeszcze studentem. Jednak sam także nie miał ochoty tłumaczyć, dlaczego nie zabrał go od razu do uzdrowiciela, dlaczego nie wezwał od razu kogoś z Hogwartu, więc ostatecznie zgodził się na to, żeby nie mówić o tym nikomu dodatkowo. Jednak niewiele później chłopak przekroczył nieznacznie granice, której z pewnością nie był świadom, przez co Longwei nie był w pełni zły. Nie tak, jak był na jednego ze swoich współpracowników, który nagminnie zwracał się do niego zdrobnieniem, choć Huang zwracał mu na to uwagę. Widać nie każdy potrafił przyjąć krytykę, jak Whitelight, do którego w końcu Longwei uśmiechnął się lekko, szczerze.
- Jeśli nie pełnym imieniem, to nie wiem jak. Nie znam żadnego zdrobnienia od imienia Harry, więc przepraszam, jeśli przypadkiem cię urażę – powiedział, nieznacznie marszcząc brwi, gdy usłyszał jego prośbę. Nie wiedział, jak miałby się do niego zwracać, a nie chciał niepotrzebnie używać formy, która nie odpowiadała studentowi, skoro ten ostatecznie nie upierał się przy zdrobnieniu jego imienia.
Obserwując, jak kwiaty nagle wyrastają pod wpływem tańca, ciemne spojrzenie opiekuna smoków błyszczało lekko. Była to magia, jaką chciało się oglądać, jaka była zwyczajnie przyjemna i przypominała te czasy z dzieciństwa, gdy dorośli nagle tworzyli mydlane bańki wokół. Nie spodziewał się jednak usłyszeć, że te niejako pochodzą z Avalonu, a także, że Harry brał udział w wyprawie mającej na celu przywrócenie księżyca. Było to na swój sposób niesamowite i godne pochwały. Zdecydowanie bardziej, niż żałowanie cydru, który wpadł do rzeki, czy okularów przeciwsłonecznych. Huang nie był do końca pewien, jak nieznajomy odebrał jego słowa, a już zupełnie nie rozumiał, dlaczego tak się upierał, że może już iść. Czy naprawdę inni byli w stanie zostawić rannego, nie w pełni trzeźwego człowieka samego w obcym i nieprzewidywalnym miejscu i uznać to za coś normalnego? Popatrzył na Harry’ego, przekrzywiając nieco głowę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym po prostu odwrócił się twarzą do rzeki, zaplatając dłonie za swoimi plecami, dając sygnał, że nigdzie nie zamierzał iść. Komplementy puszczał mimo uszu, dochodząc do wniosku, że taki sposób wypowiedzi pasował do ekscentrycznego stylu nowo poznanego chłopaka.
- Poczekam, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Ta rana nie wygląda dobrze, choć skoro brałeś udział w wyprawie, z pewnością nie wydaje się tak groźna. Dobrze, że udało się wam sprowadzić księżyc znów na nieboskłon – powiedział spokojnie, uśmiechając się łagodnie, nawiązując do wcześniejszych słów Whitelighta. Z chęcią posłuchałby o tym więcej, zgadzając się z dawnymi słowami Zoe, że było to coś fascynującego. Coś, w czym nie żałował, że nie wziął udziału, ale chętnie wysłuchałby historii o stoczonych walkach i prowadzonych poszukiwaniach.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2641
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptySob 27 Sie - 14:25;

- Panno de Guise - odparł w formie powitania, gdy tylko ją spostrzegł i uśmiechnął się lekko, skinąwszy jej również głową. Nie spodziewał się, że ją tutaj spotka, ale najwyraźniej los miał dla nich inne plany; być może jakaś siła wyższa zakładała, że rozmawiając tutaj i spacerując, natkną się na coś, co pozwoli im znaleźć nowe pomysły na spotkania Stowarzyszenia. Mieli tutaj całkiem sporo interesujących roślin, nie wspominając o zwierzętach, i Chris miał nadzieję, że faktycznie uda mu się zabrać stąd chociaż kilka sadzonek, oprócz wierzby szermierczej, która czekała na lepszy czas, kiedy będzie mógł posadzić ją tak jak i jej kuzynkę, w odpowiednio dużym ogrodzie. Nie wykluczał jednak, że nie znajdzie czegoś jeszcze, jak choćby magicznej odmiany mięty, na którą tak bardzo upierał się ostatnimi czasy jego mąż.
- W miarę spokojnie, na szczęście. Nie rozrabiacie na tyle, żebym faktycznie miał się czym przejmować - stwierdził, marszcząc lekko nos, jakby chciał dodać, że miał nadzieję, że tak pozostanie do końca wyjazdu, nie mając pojęcia, co los szykował dla niego w najbliższym czasie. Na razie jednak cieszył się tym, co miał, tak po prostu, wierząc w to, że wszystko może się ułożyć, że wszystko można wyprostować i wyjaśnić, jeśli tylko się tego chce. To jednak nie były tematy, jakie mógł i chciał poruszać z Irvete, więc dodał, że rozglądał się po prostu za okoliczną roślinnością, starając się odkryć jej obce, nowe możliwości, rozważając przy tej okazji najróżniejsze możliwości.
- Jestem przekonany, że wszystko tutaj jest przesiąknięte magią Avalonu i chciałbym się przekonać, jak roślinność zachowa się poza granicami wyspy. Ale nie skupiam się tylko na tym, teraz na przykład, spaceruję dla przyjemności, bo nie lubię za długo siedzieć w jednym miejscu - wyjaśnił, brzmiąc coraz to swobodniej, wyraźnie dobrze czując się w obecności młodszej dziewczyny, która podzielała jego pasję. To zaś znacznie go uspokajało.


______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Administrator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyCzw 1 Wrz - 19:27;

Nie dziwne, że poczuł się nieswojo. W końcu byliśmy w tym samym wieku ale przez nasze różne pasje (moja - chlanie i balowanie, jego - pilna nauka o smokach), mieliśmy różne podejście do nauki i nie skończyliśmy w tym samym wieku nauki. Mógł o to od razu zapytać, bo jeszcze pomyśli że jestem jakimś nieznającym życia uczniakiem!
- Co? - pytam zdziwiony na jego odpowiedź, trochę nie ogarniając o czym mówimy nagle. Kiedy rozumiem jak to mogło zabrzmieć uderzam się w czoło. - Aaach! Nie no moje pełne imię to, powiem ci ale nie każ mi tego powtarzać, Hariel. Rodzice nadają nam anielskie imiona by wszyscy wiedzieli ze mają do czynienia z Whitelightem. Takie bzdury - tłumaczę wszystko pośpiesznie, nie wiem dlaczego chcąc by Longwei miał świetny pogląd na moje życie.
Niestety moje wszystkie słowa kompletnie wydają się nie przemawiać do przystojnego smokologa. Ja mówię swoje, wylewając na niego wszystkie możliwe komplementy, rzucając aluzjami, dając do zrozumienia, że najchętniej zatańczyłbym z nim pośrodku księżyca - a ten nic. Nie wierzę, że aż tak straciłem urok osobisty przez alkohol! Może jest heretykiem w stu procentach, bo nie wiem jak nie mógł nie załapywać mojego tonu. Tak to właśnie jest z pięknymi chłopcami. Czekam aż mnie opuści, ale ten wyraźnie traktuje mnie jak jakieś krnąbrne dziecko i czuje się w obowiązku odprowadzić mnie... gdzieś tam.
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie... - zaczynam trochę kąśliwie, ale mimo grymaszenia wstaję (olewam szukanie czegokolowiek) i macham ręką przed siebie. - Dobrze to chodźmy raz dwa. Nie powinieneś tak się martwić. Chyba że planujesz zaprosić mnie do siebie, to chodźmy się leczyć - dodaję prędko z powrotem wchodzą w swojego bardziej optymistycznego siebie.
- No. Możesz znaleźć jakiś super sposób żeby mi podziękować, piękny! Najlepiej sam na sam w domku bez ubrań... Żartuję. Trochę. No, ale przyznam, że gdyby ktoś mnie zapytał czy poszedłbym jeszcze raz na tą zabawę - chyba bym miło podziękował. Chyba najgorsze były mordowane i torturowane trytony. Albo fakt, że nikt nie potrafił zrobić patronusa w odpowiednim momencie. I oczywiście walka z tym szalonym czarnoksiężnikiem i jego smokiem - paplam sobie kiedy ruszamy, zwyczajnie nie potrafiąc się powstrzymać od bezsensownego ględzenia. - A ty co tu robisz i czym się zajmujesz? Może jesteś nowym nauczycielem w Hogwarcie? Byłoby przednio, bardzo mnie bawi kiedy muszę być super poważny dla osób w moim wieku - kontynuuje pytania, idąc z powrotem stronę wioski lekko tanecznym krokiem, by sznur kwiatów ciągnął się poetycznie za mną. Zapominam też, że gdyby rzeczywiście był nauczycielem - pewnie miałbym drobne problemy.
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 3892
  Liczba postów : 1209
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Stary most nad Grismerie  QzgSDG8




Moderator




Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  EmptyNie 4 Wrz - 21:07;

Przyglądał się uważnie drugiemu mężczyźnie, zastanawiając się, o co chodzi z jego imieniem, aż dostał odpowiedź. Hariel. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, dlaczego to imię nie podobało się jego rozmówcy. Brzmienie miało przyjemne i nie było oklepane. Longwei też wiedział coś o nietypowych imionach, ale i tak nie mógł do końca zrozumieć niechęci do pełnego, poprawnego imienia.
- Brzmi dobrze, mi się podoba - przyznał w końcu z lekkim uśmiechem. - W takim razie dobrze, będę zwracał się do ciebie per Harry - dodał jeszcze, nie zamierzając kłócić się o sposób zwracania się do niego, rozumiejąc, że z różnych powodów można nie lubić swojego imienia. Z tego powodu z pewnością powstały wszelkie zdrobnienia. Skoro zaś jego rozmówca nie chciał, aby używać jego pełnego imienia, nie zamierzał robić mu na złość.
Inną sprawą były wszystkie dziwne, absurdalne określenia, jakimi go nazywał. Te ignorował tak dobrze, że aż byłby zdolny powiedzieć, że żadne ekscentryczne komplementy nie padły. Nie wiedział, jak na nie reagować, więc nie reagował inaczej, niż kontynuując ogólną rozmowę. Wolał także zaczekać, aż Harry ostatecznie zdecyduje się iść w stronę uzdrowiciela, co w końcu nadeszło, kolejny raz okraszone dziwnymi słowami, dziwnymi sugestiami, które Longwei zaczynał dostrzegać, jako absurdalne próby poderwania go, a jednocześnie nie potrafił uwierzyć, aby rzeczywiście tym były, więc znów - ignorował.
- Jeśli okoliczności tego nie wymagają, zazwyczaj nie zapraszam innych do siebie - powiedział prosto, niejako tłumacząc się z braku takiego zaproszenia. Wciąż mieszkał w domu z rodzicami i dziadkami, co z biegiem czasu sprawiało, że nie uważał, aby zapraszanie znajomych do siebie było dobrym pomysłem. Potrzebował własnego mieszkania i znajomy z pracy obiecał pomóc mu takie załatwić. Jednak do tego czasu, wolał unikać spotkań u rodziców, choć wyjątkiem był August, z którym teleportował się do domu, jako bezpiecznego miejsca, po ucieczce przed dementorami. Szczęśliwie nie wciągnął żadnego w czasie teleportacji.
Longwei uśmiechał się lekko, słuchając opowieści Hariela na temat wyprawy, gdy nagle ten wypowiedział jedno słowo, które sprawiło, że Huang spojrzał na niego z błyszczącym spojrzeniem. Słowo, określające istotę, czy może grupę istot, na widok których Longwei zapominał o całym świecie - smok.
- Jak to ze smokiem? Jaki był? Czy był to przedstawiciel jednego ze znanych nam gatunków, czy jakiś legendarny, jak tutejszy avaloński wróżkoskrzydły? Mógłbyś opisać, jak wyglądał? - zaczął zadawać pytania, wchodząc w słowo Harielowi, ale zupełnie nie zwracał na to uwagi, gdy jego skupienie było skierowane na dowiedzenie się jak najwięcej na temat tego, co zdołało go ominąć. Gdyby tylko wcześniej wiedział, że będą mogli spotkać smoka! Zaraz jednak dotarło do niego, o co został zapytany.
- Jestem opiekunem smoków dla Ministerstwa Magii. Nigdy nie myślałem o pracy jako nauczyciel i zdecydowanie nie nadawałbym się do tego - odpowiedział ostatecznie, próbując nie czuć się skrępowanym przez własną reakcję sprzed chwili.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Stary most nad Grismerie  QzgSDG8








Stary most nad Grismerie  Empty


PisanieStary most nad Grismerie  Empty Re: Stary most nad Grismerie   Stary most nad Grismerie  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Stary most nad Grismerie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Stary most nad Grismerie  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Avalon
-