Przechadzając się wzdłuż wąskiego odnóża rzeki Grismerie, trafić można na stary most. Konstrukcja ta wydaje się dawno zapomniana przez mieszkańców i ochoczo przejęta przez naturę, stając się domem dla wielu przedstawicieli tutejszej fauny oraz flory. Zewsząd dochodzi śpiew ptaków, woda przyjemnie szumi, a słońce leniwie przebija się przez bujne, zielone korony drzew. Kamienie są wyszczerbione i popękane, chociaż wciąż możliwe jest przedostanie się na drugą stronę, nawet jeśli to idealne miejsce na chwilę zadumy...
Kostki:
Rzuć kostką na literkę. Jeśli trafisz B, E lub F - napotykasz na swojej drodze jednego z przedstawicieli Trolli. Prosi on o opłatę za przejście w wysokości 20 Galeonów, łypiąc groźnie oczyma i machając maczugą w powietrzu. Rzuć kostką k6. 1,6 Próbujesz negocjować z trollem, myślisz nawet o zaatakowaniu stworzenia.. Ten zdaje Ci się czytać w myślach lub po prostu spotkał wielu takich śmiałków, więc bez ostrzeżenia ciśnie w Twoją stronę jednym z kamieni. Spadasz do wody z pluskiem, łamiąc przy tym różdżkę, a troll śmieje się w najlepsze. 2,4 Na migi udaje Ci się porozumieć ze stworzeniem, dajesz mu 20 Galeonów, a on przepuszcza Cię z delikatnym ukłonem, widocznie zadowolony. Gdy oglądasz się za siebie, to nie ma po nim śladu, a Ty znów możesz cieszyć się otaczającą Cię naturą. 5,6 Nie podoba Ci się perspektywa płacenia Trollowi, postanawiasz więc negocjować. Wszystko wygląda dość komicznie, trudno wam złapać wspólny język, a Twoje wygibasy rozśmieszają go na tyle, że macha na Ciebie ręką i przepuszcza Cię bez zapłaty, dodatkowo rzucając Ci pod nogi Kamień uśpionego wspomnienia. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Autor
Wiadomość
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Pokazuję mu kciuka kiedy w końcu kończymy zbyt długą historią dotyczących naszym imion. Rzucam to jeden to drugi komplement, przelatany z normalnymi tematami, na które Longwei jak skała nie reagował. Szczerze mówiąc, założyłbym że jeśli mu przeszkadzają, powiedziałby żebym dał se kurde spokój. W końcu nie miał problemów ze zwróceniem uwagi dotyczącego swojego imienia. To wszystko prowadzi do tego, że jestem już po prostu skonfundowany; co się dzieje? Co robię ze swoim życiem? Póki co jednak wybucham swoim szczerym, anielskim śmiechem kiedy Longwei na poważnie odbiera moją propozycję. Niesamowicie rozbawił mnie absurd tej całej rozmowy w czasie której ja żartuję i flirtuję, a on wszystko odbiera jakbym mówił na serio. Aż chyba po raz pierwszy od śmierci matki, żal kompletnie nie ściskał mnie w sercu żal, kiedy wyrażałem swoją radość. Nie trwało to bardzo długo - ale zawsze coś. - Rozumiem, ja zapraszam kogo popadnie, bo mieszkam w dużym domu, tylko z młodszą siostrą - odpowiadam mimo wszystko tak jak jest, przerywając głupie flirty i wzruszam ramionami z uśmiechem. Idziemy sobie wesoło do gdzieś w stronę wioski, do jakiegoś uzdrowiciela, chociaż po krótkim czasie kieruję swoje kroki bardziej do domku Perpy. Ona będzie się bardziej martwić moim stanem, a nie szkalować za pijaństwo. Przy okazji opowiadam sobie moje super historie z wycieczki, które nagle zostaje ona przerwana przez mojego towarzysza, który po raz pierwszy zrobił się tak entuzjastyczny. Patrzę na niego ze szczerym zdziwieniem, kiedy ten z ogniem w oczach zaczyna zadawać setki pytań. - Co? E... był duży i... czarny? - po raz pierwszy plątam się w odpowiedzi tak mnie zaskoczyła ta zmiana nastawienia. Jednak kiedy tłumaczy mi kim jest, mój czysty szok przechodzi w lekkie zrozumienie. - Ach... stąd te pytania... - mówię i chwilę idę w milczeniu, coś rozmieniając. Zastanawiam się też między innymi jaki był ten cały smok. - Jesteśmy prawie w wiosce. Zróbmy tak. Teraz niestety ewidentnie muszę iść do uzdrowiciela jak wiele razy podkreśliłeś. Ale poopowiadam ci o smoku jak pójdziesz ze mną na randkę. Napisz do mnie, albo pójdź wieczorem w sobotę do paru barów w Hogsmeade, w którymś na pewno będę. Wyciągam różdżkę i macham nią wesoło, po czym wręczam do jego dłoni karteczkę z moim adresem. Zanim nie zdąży obruszyć się na moją zuchwałość, już truchtam w kierunku domku Perpy i macham mu pogodnie na pożegnanie.
+
Ostatnio zmieniony przez Hariel Whitelight dnia Czw Mar 23 2023, 01:00, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Widać mieli podobny cel. Ruda naprawdę lubiła Christophera. Nie tylko przez fakt, że łączyły ich wspólne zainteresowania, ale widać było, że zielarz ma dryg do nauczania i do tego był też kulturalny, co nie zawsze szło ze sobą w parze. Nie mówiła tego głośno oczywiście, ale gdyby nie fakt, że była tylko studentką, na pewno dużo mniej szanowałaby szkolną kadrę. -Widać uczniowie naprawdę przyjechali tu wypocząć. Byle tylko nie postanowili odbić sobie w roku szkolnym. - Faktycznie było coś za spokojnie. Nie żeby Rudej to przeszkadzało. Miała zadecydowanie ważniejsze sprawy na głowie teraz, gdy Stéphane postanowił na nowo zawitać w jej życiu. -Ciężko się nie zgodzić. Sama pobrałam kilka próbek i myślę, czy jeśli przetrwają, nie wykorzystać ich na spotkaniach Miłośników Przyrody. - Zgodziła się z nim, oczywiście pokazując, że też nie próżnuje, bo chyba by umarła, jakby okazała się w czymś takim gorsza. Mimo, że była sporo młodsza i miała tu odpoczywać. -Profesorze? - Zagaiła, postanawiając przeprowadzić własne śledztwo. -Kojarzy Pan Pannę Audrey Walsh? Ponoć ma zasilić kadrę naszej szkoły w tym roku i zastanawiam się, czego będzie nas uczyć. - Zaczęła delikatnie, kompletnie nie mając zamiaru wspominać o tym, że już sobie prawdopodobnie u kobiety przejebała.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Prawdę mówiąc, Christopher nie był pewien, jak powinien postępować względem uczniów i studentów. Wiedział, że Josh traktował ich dość koleżeńsko, na stopie, która wydawała mu się nieco dziwna, ale nie czuł, żeby był w stanie robić coś podobnego. Nie zamierzał również być względem nich bardzo surowym nauczycielem, opiekunem, którego można obawiać się na każdym kroku, który jedyne co robi, to poluje na innych, żeby złapać ich na robieniu czegoś nielegalnego. Oczywiście, gdyby okazało się, że ktoś radośnie poszedł sobie do Zakazanego Lasu, zapewne wyrwałby mu uszy i to zapewne w okolicach samych pięt, bo doskonale wiedział, co się tam kryło, jakie okropieństwa potrafiły wypełznąć na człowieka, jeśli tylko za bardzo się do nich zbliżył. - Jestem przekonany, że postanowią to zrobić – odparł, z cichym westchnieniem, mając świadomość tego, że nie zdołają ich wszystkich upilnować, że będzie się działo wiele spraw, jakich później będą może żałować, ale nie było sensu tego roztrząsać, tym bardziej kiedy usłyszał, co powiedziała dziewczyna i spojrzał na nią, unosząc lekko brwi, zaś jego jasne oczy aż błysnęły na szkłami okularów. - Jakie? Mnie udało się zdobyć sadzonkę wierzby szermierczej i jestem niezwykle ciekaw tego, jak przyjmie się w moim ogrodzie. Ale podoba mi się twój pomysł. Myślę też, że moglibyśmy też rozważyć twoją propozycję sprzed wakacji – powiedział, skinąwszy lekko głową, bardziej do samego siebie, niż do dziewczyny, kierując się powoli w stronę mostu, zastanawiając się wyraźnie nad możliwościami, jakie się przed nimi roztaczały. Zaraz jednak spojrzał na Irvette, by nieznacznie zmarszczyć brwi i przyznać, że owszem, wiedział, o kim była mowa. - To prawda. Chociaż sam niewiele mogę ci na jej temat powiedzieć – przyznał, wzdychając cicho.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Komplementy były czymś, co Longwei słyszał, ale nie odbierał personalnie. Kiedy komplementy były subtelne, potrafił ich zupełnie nie wychwycić, ale w przypadku tych, które prawił Hariel, on zwyczajnie je ignorował, uznając to za dziwny sposób rozmowy nowo poznanego mężczyzny. Tak jak nie wychwytywał, które słowa miały być żartem, wychodząc z założenia, że gdy się kogoś poznawało, było się po prostu szczerym. Z tego powodu odpowiadał tak, jak było, nie wiedząc, że robi coś, co mogło zadziwiać innych. Tak jak nigdy nie rozumiał zaskoczenia innych, gdy nagle zasypywał ich pytaniami na temat smoków. Odnosił wrażenie, że normalnym było, że ktoś docieka wszystkiego w obrębie jego zainteresowań, a bycie pasjonatem smoków nie było przecież tak dziwne. Przynajmniej w odczuciu Longweia, ale słysząc, jak Whitelight plącze się w tym, co chciał powiedzieć, zrozumiał, że prawdopodobnie znów za bardzo naciskał na poznanie wszystkiego, co miało związek ze smokiem. Stąd te pytania… Tyle wystarczyło, aby Longwei poczuł się odrobinę zmieszany, choć ukrył to za lekkim uśmiechem, który posłał w stronę Hariela. Nie spodziewał się usłyszeć zbyt wiele o smoku, mając świadomość, że dla większości to były tylko bestie, nic więcej. Nie zgadzał się z tym twierdzeniem, ale nie miał takiej mocy sprawczej, aby cokolwiek zmienić. Zdziwił się, kiedy Whitelight zaproponował tak lekko randkę. Co miała randka do opowiedzenia o smoku? - Że jak…? - mruknął, ale Hariel już odchodził dalej, zostawiwszy kartkę z adresem w dłoni zdziwionego smokoluba. Longwei popatrzył na kartkę, po czym wyjął z kieszeni wizbook, żeby odnaleźć nowego znajomego. Właściwie zastanawiał się, czy powinien od razu do niego napisać, ale zrezygnował z tego pomysłu. Randka nie była czymś, czego pragnął, ale z ochotą wysłuchałby opowieści o smoku, którego przyszło śmiałkom spotkać i z którym musieli walczyć. Z tego powodu był skłonny umówić się z Whitelightem, ale potrzebował to przemyśleć. Dlatego, kiedy ostatecznie rzeczywiście został sam i odmachał lekko Harielowi na pożegnanie, udał się na mały spacer, próbując podjąć właściwą decyzję względem spotkania.
/zt x2 z Harielem
+
______________________
I won't let it go down in flames
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ruda jakoś nigdy nie była wielką fanką przyjacielskich relacji między uczniem a nauczycielem. Uważała, że dystans stworzony przez zajmowaną przez nich pozycję był dobry i potrzebny, choć oczywiście nie oznaczało to, że każdy miał się chować po kątach widząc swojego profesora. -W takim razie trzeba przygotować się na pacyfikowanie ich zamiarów. - Posłała mu lekki uśmiech, w głowie odpalając nieco swój sadyzm, choć nie dała tego po sobie poznać. Jako prefekt musiała mieć oczy i uszy otwarte i choć w zeszłym roku mocno odpuściła, tak od września miała zamiar wrócić na pełne obroty szczególnie, że Stéphane miał chodzić po tych samych korytarzach co ona, a nie miała zamiaru pokazać mu, że jest choćby odrobinę nieperfekcyjna. -Wiele jest tu ciekawych okazów grzybów. Szczerze mówiąc wydają mi się nieco niebezpieczne, ale planuję porozmawiać z tutejszymi nimfami i dowiedzieć się od nich co nieco. Bardzo interesują mnie te lilie, które kwitły w okolicach grobów Tristana i Izoldy, nie wiem, czy je Pan widział, ale nigdy wcześniej nie spotkałam czegoś takiego. - Przyznała szczerze, a zielone tęczówki rozbłysły na chwilę. Tak, dziewczyna chętnie by położyła na tych morderczych kwiatach swoje zadbane dłonie, ale podczas poszukiwań Graala nie uważała, by było to mądre, a teraz nie miała jak zebrać próbek, by móc się czegoś więcej dowiedzieć. -Ta propozycja wciąż mi się podoba i chciałabym, żeby inni też dostrzegli w niej potencjał. Nie ukrywam, że na pewno pomogłoby mi to też w badaniach do pracy dyplomowej, ale to już bardziej egoistyczny punkt widzenia. - Zrobiła niewinną minę, jakby wcale od początku nie patrzyła często właśnie na swój zysk. Jeśli chodziło o rośliny, wszyscy mogli mieć to w dupie, ale ona nie chciała odpuszczać żadnej nadarzającej się okazji. Temat Audrey był dla niej zagadką, którą za wszelką cenę chciała rozwiązać, choć zdecydowanie nie dlatego, żeby zbliżyć się do przyjaciółki brata. O nie, chciała poznać jej słabości, by móc w razie czego na nich zagrać, ale niestety Christopher nie mógł jej w tym pomóc. -Rozumiem. Cóż, liczę w takim razie na to, że odnajdzie się w naszych murach. Wydaje się być dość sympatyczną osobą. - Odpowiedziała zupełnie nieszczerze, choć jej twarz nie dawała żadnych oznak negatywnych emocji w stronę kobiety.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uniósł lekko brwi na to stwierdzenie, ale ostatecznie skinął głową. Może nie miał w sobie aż tak wiele zapału, co Irvette, a może po prostu mimo wszystko wiedział, że czasami innym należało dać trochę wolności. Tak czy inaczej, zgadzał się z nią, że pewne działania należało ukrócić, nim miałoby dojść do czegoś naprawdę złego, czegoś, nad czym nie byliby w stanie w żaden sposób zapanować. To byłoby w tym wszystkim najgorsze i może nawet zastanawiałby się nad tym nieco dłużej, gdyby nie to, że dziewczyna wspomniała o kwiatach, które znaleźli w czasie poszukiwań legendarnego artefaktu. - Byłbym z nimi bardzo uważny. Wszystko wskazuje na to, że mają właściwości, jakich jeszcze nie poznaliśmy albo o wiele mocniejsze od tych, z jakimi spotykaliśmy się do tej pory. Nie jestem pewien, czy uzyskasz informacje na ich temat i radzę ci zachować przy tym wielką ostrożność, wierz mi, nimfy wcale nie są tak skłonne do zdradzania tajemnic, jak może się wydawać - stwierdził, pytając ją jeszcze o to, czy sama doświadczyła działania kwiatów, o których rozmawiali, czy ją jednak szczęśliwie ominął ten los. Christopher nie miał ochoty wracać do tego, co się tam wydarzyło, nie miał ochoty się w tym brudzić, nie chciał się w to zapadać, bo nie było w tym niczego przyjemnego. Koszmary, jakie później śnił, powodowały, że wciąż czasem czuł się nieco niepewnie, jakby zagubiony, jakby oszołomiony tym, co jego umysł był w stanie podsunąć mu pod sam nos. - Czy to znaczy, że temat pracy dyplomowej został już wybrany? - zapytał już nieco bardziej swobodnie, ciekaw tego, co dziewczyna zamierzała i czy faktycznie przygotowywała się do pisania, czy na razie jedynie błądziła gdzieś po opłotkach wiedzy oraz planów. Kwestię Audrey pominął, bo naprawdę nie wiedział, co miałby Irvette powiedzieć, nie wspominając o tym, że mimo wszystko nie potrafiłby zbyt dobrze skłamać, a wtedy rodzinne tajemnice niewątpliwie ujrzałyby światło dzienne. Tego zaś zdecydowanie nie chciał, więc wolał uciąć to, nim ziarno zdołało w jakiś sposób wykiełkować, uznając, że lepiej tematu nie ciągnąć.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Tu nie chodziło tylko o zapał, ale przecież Ruda nie mogła się otwarcie przyznać, że znęcanie się nad ludźmi przynosi jej chorą satysfakcję. W zeszłym roku szkolnym złamała się kilka razy i miała nadzieję, że od września uda jej się nie powtórzyć tego błędu. Nie chodziło jej o to, że narobiła sobie przez to wrogów, bo to średnio ją obchodziło, ale bardziej zależało jej na tym, by nie odkryć przed innymi swoich kart. -Szczerze liczyłam, że uda mi się namówić je do rozmowy, ale może skoro nie nimfy, to jakiś lokalny uzdrowiciel, czy ktoś taki? Nie mam zamiaru się do nich zbliżać, nawet gdyby wyrosły mi na parapecie. Chciałabym tylko zaspokoić wiedzę na temat czegoś tak niezwykłego. - Wyjaśniła, mając nadzieję, że tym samym uspokoi zielarza. Na prawdę nie była fanką ryzykowania swojego życia na siłę i jeśli mogła, starała się tego unikać. -Już dawno! - Wyraźnie się ożywiła, gdy Walsh spytał o jej pracę dyplomową. -Od dwóch lat pracuję nad nowym szczepem roślin. Udało mi się dostać rzadkie nasiona z Ameryki Południowej i skrzyżować je z magiczną odmianą rosnącą na wschodzie Europy. Według moich badań, krzyżówka powinna mieć niesamowite właściwości lecznicze i poniekąd zrewolucjonizować rynek zielarski i eliksirowarski. Jestem już w fazie pędów, koło marca roślina powinna zakwitnąć, jeśli nie popełniłam nigdzie błędu. - Nie chciała narazie zdradzać szczegółów i nazw roślin, jakie postanowiła połączyć, ale w jej postawie i głosie widać było, że jest z siebie niezwykle dumna, a eksperyment idzie zgodnie z oczekiwaniami, jakie sobie założyła. Była pewna, że jeśli do czerwca nic nie pokrzyżuje jej planów, będzie miała jedną z lepszych prac dyplomowych w historii i wcale nie zamierzała udawać skromności.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Zapewne lepiej było, że mężczyzna nie znał tej strony swojej rozmówczyni. Nie należał do osób, które pochwalałyby znęcanie się nad innymi, czy podobne zabiegi, nie lubił również przynosić innym bólu, nie lubił patrzeć, jak cierpią. Jednocześnie jednak jego ręka bywała naprawdę ciężka i kiedy nie umiał nad sobą zapanować, zdarzało się, że niektórzy się o tym przekonywali. W sposób, jaki nie powinni, ale oczywiście o tym Irvette nie musiała wiedzieć, nie było to coś, o czym chciałby jej opowiadać albo coś, co miałoby w jakimś stopniu poprawić ich relacje albo pokazać go w innym, lepszym świetle. - Być może tak, być może dowiesz się czegoś więcej, aczkolwiek spodziewam się, że to na tyle niebezpieczna roślina, że możesz o niej nie usłyszeć. Albo zostać zruganą tylko dlatego, że zapytałaś. Na to pewnie jednak jesteś gotowa - odpowiedział, przyglądając się jej uważnie, mając mimo wszystko nadzieję, że dziewczyna nie wpadnie na żadne szalone pomysły i nie zrobi czegoś, za co należałoby ją później jednak ukarać. Lub też pokiwać nad nią głową i wypowiedzieć słynne już: a nie mówiłem? Dlatego też ucieszył się, że tak naprawdę zmienili temat, koncentrując się na czymś zupełnie innym, ale równie ciekawym. Żeby nie powiedzieć, że fascynującym, bo brzmiało to jak coś, do czego sam Christopher z przyjemnością przyłożyłby rękę. Nic zatem dziwnego, że pokiwał głową z uznaniem. - Jestem bardzo ciekaw tego, co to będzie. I jak ostatecznie roślina będzie się zachowywała. Sądzę, że nie tylko ja będę zainteresowany tą kwestią - stwierdził, uśmiechając się lekko, by zaraz zapytać, czy dobrze podejrzewa, że dziewczyna nie zamierzała mu nic więcej powiedzieć. Był prawie pewien, że wolała jednak zachować dla siebie pewne przemyślenia, być może również z uwagi na to, że obawiała się niepowodzenia. To zaś, jak łatwo było się domyślić, było trudne do przełknięcia właściwie dla każdego człowieka.
Widać obydwoje mieli te mroczniejsze strony, które znali tylko niektórzy, a które sami zainteresowani woleli ukrywać przed światem, głównie dla własnego dobra. -Jestem. Ale nie mam w zwyczaju się tak łatwo poddawać. Nasza rodzina nie zbudowała firmy, przyjmując każdą odmowę do siebie. Jesteśmy walecznym rodem. - Wypięła dumnie pierś, pokazując nieco swojego zadufania. Nie miała zamiaru tutaj wyskakiwać z pięknymi historiami o pochodzeniu, jakim ją karmili w chateau, za dzieciaka, ale też nie chciała udawać fałszywie skromnej, gdy znała swoją wartość. -Nawet jeśli polegnę, to ze świadomością, że wypróbowałam wszystkie dostępne metody. No i skupię się na innych okazach, bo jest ich tutaj mnóstwo, a co jeden to bardziej interesujący. Zresztą fauna tutaj też jest wyjątkowa. Widział Pan jakiegoś fauna? - Zapytała, bo sama chętnie by tę istotę spotkała, ale niestety narazie miała styczność tylko z lokalnymi nimfami, które jednak dość mocno przypadły jej do gustu ze względu na wiedzę, jaką się charakteryzowały. -Nie omieszkam się skonsultować z Panem w razie jakichkolwiek wątpliwości. Jeśli Pan zechce, chętnie najpierw przedłożę Panu moją pracę do wglądu. Chętnie poznam opinię nim złożę gotowy projekt do komisji egzaminacyjnej. - Widać i słychać było, że jest z tego projektu naprawdę dumna. Opinia profesjonalisty zawsze była jednak dla niej ważna i chętnie dowiedziałaby się, co Walsh myśli o jej pracy w momencie, gdy będzie już miała zakończone wszelkie badania. -Myślę też o tym, co przeczytałam ostatnio w Tygodniku Zielarza. Nie wiem, czy czytał Pan ten artykuł na temat nowych sposobów nawożenia. Wytworzyła się dość liczna grupa, które chce odejść od smoczego łajna i polegać tylko na eliksirach bo uważają za niehumanitarne takie wykorzystywanie smoków. - Lekko napoczęła temat, bez insynuacji, po której stronie sporu sama stoi, ale wyraźnie pytając o opinię profesora.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher zdawał sobie sprawę z tego, że Irvette należała do osób, które łatwo się nie poddają i w pewnym sensie bardzo w niej to cenił. Choć jednocześnie musiał przyznać, że nie wszystko było tak piękne i kolorowe, gdy brało się pod uwagę, że takim postępowaniem mogła również doprowadzić do problemów, z jakich już tak łatwo nie byłoby jej się wykaraskać. To jednak było coś, z czym musiała zmierzyć się sama, coś, z czym nie mógł i nie zamierzał jej pomagać, wiedząc, że istniały granice jego ingerencji, jakich nie powinien przekraczać. Dlatego też skupił się na jej pytaniu, przyznając, że udało mu się spotkać kilka przedstawicieli obcych gatunków, ale nie miał z nimi jakiejś bliskiej styczności. Można było zatem śmiało powiedzieć, że coś wiedział, ale niewiele. I może tak powinno pozostać - niestety - właśnie weszli na most i jak zaraz miał się przekonać, to nie był jego szczęśliwy dzień. - Jeśli tylko chcesz, żebym wyraził swoją opinię, z przyjemnością zapoznam się z twoją pracą. Być może będę w stanie jakoś pomóc albo podpowiedzieć drobne zmiany - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny, ale widać było, że nie zamierzał na nią naciskać i decyzja była tylko i wyłącznie jej, to ona miała sama ocenić, co będzie dla niej właściwe. - O? Nie miałem jeszcze okazji, ale muszę się z tym koniecznie zapoznać. Wydaje mi się to trochę… szalone. Choć bardziej szalona wydaje mi się przedstawiana argumentacja, bo sam zamysł może okazać się… Christopher nie dokończył swojej wypowiedzi, bo nagle przed nimi pojawił się troll, z którym nieopatrznie wdał się w dyskusję. Ta zaś nie zakończyła się dla niego zbyt miło, bo jego rozmówca cisnął w niego kamieniem, a on spadł do wody. Cichy trzask oznajmił złamanie, ale tym razem nie były to jego kości, a różdżka, która uległa tym samym zniszczeniu, pozbawiając go częściowo osłony i możliwości właściwego działania w przypadku sytuacji kryzysowej. Do Christophera nawet nie docierał za bardzo śmiech trolla, bo na razie po prostu starał się spokojnie stanąć w wodzie, żeby przypadkiem nie doprowadzić do żadnych kolejnych problemów, czy zniszczeń. Pierwszym jego pytaniem było również to, czy wszystko aby na pewno dobrze skończyło się dla Irvette.
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Ślizgonka była kobietą konkretną i jeśli nie chciałaby opinii Walsha, to by nawet o tym nie wspominała. Nie mogła jednak wytknąć mu tego prosto w twarz, a zamiast tego posłała mu delikatny uśmiech, który miał za zadanie potwierdzić jej intencje. -Bardzo chętnie posłucham, co Pan o tym myśli. Jestem pewna, że pod koniec zimy, będę mogła już przedstawić jakieś konkretniejsze wyniki. - Odpowiedziała, z pewnością siebie godną rodu de Guise, jednocześnie dając mężczyźnie znak, kiedy może spodziewać się na swoim biurku, wstępnie napisanej pracy Irvette. Tak, dziewczyna zdecydowanie nie miała zamiaru odkładać tego na ostatnią chwilę. -Dla mnie to nie do końca się klei i uważam, że ciężko będzie eliksirom dorównać tradycji, ale jestem bardzo ciekawa pańskiej opinii. Może jest w tym coś, czego po prostu nie dostrzegam. - Zgodziła się, gotowa czekać aż Christopher zapozna się z tematem, by móc z nim o tym porozmawiać. Niestety, nie miała wokół siebie zbyt wielu osób, które równie mocno pasjonowałyby się zielarstwem, więc często skłaniała się ku bardziej doświadczonym wiekiem ludziom. Bardzo mocno chciała usłyszeć dalszą część wypowiedzi Walsha, ale ten leciał już jak wystrzelony z procy, wprost do rzeki, a Irvette została sama, naprzeciw ogromnego trolla, który spojrzał na nią, wymruczał coś po swojemu i wziął dupę w troki. -Nic Panu nie jest? - Podeszła do Christophera, wciąż dzierżąc różdżkę w pogotowiu, gdyby jednak bezmózg zdecydował się wrócić. -Jestem cała, proszę się nie martwić. Potrzebuje Pan uzdrowiciela? - Spojrzała zmartwiona na mężczyznę, po czym słysząc, że temu złamała się różdżka, wysuszyła go i zaproponowała eskortę do wioski na wypadek, gdyby miało go spotkać jeszcze jakieś niemiłe najście ze strony tutejszych rezydentów.
//zt x2
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.