Nie bez powodu Avalon nazywają Wyspą Jabłoni. Te z pozoru zwykłe drzewa kryją w sobie magiczną moc. Ponoć skosztowanie tutejszych owoców zaspokaja wszelkie potrzeby człowieka na cały dzień: głód, pragnienie, popęd. Spotkać tu można driady, które zaopiekują się każdym, kto odwiedzi to miejsce. Rozłóż się więc wygodnie pod drzewem, wsłuchaj się w jedwabisty śpiew opiekunek i zapomnij o wszelkich problemach!
UWAGA! Przebywanie w Rajskim Sadzie przez minimum 3 posty, “leczy” wybraną traumę, z którą zmaga się postać.
Autor
Wiadomość
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Szczerze to list od Percivala ucieszył go bardziej niż stół wypełniony słodyczami podczas Nocy Duchów w Hogwarcie. Od czasu szkolnej ligi pojedynków niezbyt miał okazję z kimkolwiek się po napierdalać na zaklęcia. Nie licząc walki z Mordredem gdzieś w górach za Hogsmeade, bo to było chyba dwadzieścia osób na jedną. No... na jedną oraz ożywionego smoka. Dzika na Avalonie, którego zdmuchnął Flagranterą też nie liczył. A musiał ćwiczyć żeby móc się zrewanżować Violce podczas następnej edycji, której już nie za bardzo miał zamiar przegrać. Z drugiej strony był już studentem, więc na spokojnie mógł uczestniczyć w oficjalnej lidze i tam celować w puchar, ale jakoś nie był aż tak pewny siebie żeby wierzyć że na luzie dotrze tam do finału walcząc z czarodziejami z całej Wielkiej Brytanii. Drake do sadu przyszedł niemalże o równej szesnastej czyli tak jak się umawiali. Naprawdę miał zamiar ograniczyć się do niezbyt destrukcyjnych czarów żeby nie zdewastować tak pięknego miejsca. - Percy! Co słychać? Opowiadaj jak tam w Japonii było! - Musiał się przyznać że stęsknił się dosyć mocno, a do tego był ciekaw jak wygląda nauka w słynnej japońskiej szkole. - Wiesz... Niedawno się okazało że prawdopodobnie mam. - I przez to też nieco się pożarł z Matką i Ciotką. Ale to raczej był większy temat na inną okazję. - Aj tam. Nic wielkiego. Z Violką byliśmy tak zmachani podczas finału że przez większość czasu żadne z nas trafić nie mogło. - Szkoda że wtedy rozmiar Drake'a mu nie sprzyjał. Wielki cel łatwiej trafić, co też krukonka idealnie im pokazała. Lilac odsunął się na odpowiednią odgległość i przygotował się do pojedynku. - Dobra, zaczynamy. Tylko pamiętaj żeby nie szaleć z zaklęciami. Nie chciałbym mieć wściekłych driad na głowie. - Kilka chwil później jako pierwszy rzucił w Persa zaklęciem. I to nie byle jakim, a niewerbalnym Braccassum.
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Z Drakiem moje relacje były bardzo dobre, cieszyłem się na jego widok, uważałem go za dobrego ziomka z tego samego domu i też był jedyną osobą z naszego rocznika, z którą mogłem kiedykolwiek konkurować w zaklęciach. Dawał mi on dużo motywacji, obecnie zaś musiałem uznać jego wyższość nade mną, ale cały poprzedni semestr szliśmy łeb w łeb. - W Japonii było zajebiście, choć mało co magicznego stamtąd wyniosłem, raczej skupiłem się na kulturze i ludziach, przez co mój poziom stoi odkąd wyruszyłem na wymianę. Trochę ciuchów kupiłem, dziarę zrobiłem, potrenowałem kenjutsu, było tego trochę! - Skrótowo odpowiedziałem na jego pytanie, uśmiechając się serdecznie. Zaśmiałem się głośno, usłyszawszy o tej nowej nowinie. - No przyznam, że nie słyszałem jeszcze, żeby kiedykolwiek komuś umknęło, że ma w rodzinie olbrzyma, ciężko ich nie zauważyć - dodałem sugestywnie, anulując zaklęcie klonów. - No nie dziwię się, choć podziwiam, że w tak krótkim czasie dotarłeś do tego samego poziomu co Violka. - Odparłem z podziwem, unosząc już różdżkę, stając w odpowiedniej pozycji. Kiwnąłem głową na ostrzeżenie chłopaka i przygotowałem się na odparcie pierwszego zaklęcia, które było… lepsze niż wybitne. Tak szybkie, że ledwo zdołałem je zarejestrować wzrokiem szybko mnie dopadło i mogłem poczuć nieprzyjemne i nagłe wiercenie się pod spodniami. Przekląłem cicho pod nosem, nie spodziewając się aż takiej skuteczności. Czy naprawdę aż tak zostawałem w tyle tylko przez pół roku? - Punkt dla ciebie! - Skinąłem z serdecznością i wziąłem się za własne zaklęcie, również niewerbalnie rzuciłem Levicorpus. Zaklęcie ładne, ale nie tak dobre jak Drake’a, to na pewno. Miałem wielką nadzieje, że go trafię, choć w głębi duszy bardzo w to wątpiłem, widząc jego formę po ostatnim zaklęciu. Oczywiście majtki już sobie poprawiłem odpowiednim zaklęciem, ale że akurat to zaklęcie wybrał? Ah.
Najważniejsze że Percy spędził miło czas w Japonii. I w sumie nawet dobrze dla niego że ominęło go zniknięcie księżyca. Tak... Ten rok na Wyspach Brytyjskich zdecydowanie należał do zwariowanych. Aż go ciekawiło czym życie im dopierdoli w najbliższym czasie. -To trochę skomplikowane. Jak chcesz to później Ci nieco o tym opowiem. Najlepiej przy miejscowym Cydrze. W ogóle wiedziałeś że mają tu strumienie płynące winem i cydrem? - Na trzeźwo na pewno nie da z tym rady i pomimo tego że zazwyczaj nie pije, tak teraz wsparcie procentowego przyjaciela jak najbardziej było akceptowalne. Zaklęcie które rzucił w d'Este trafiło dzięki czemu nieco odetchnął z ulgą. Przewaga na starcie była dobrą rzeczą, bo mógł nieco bardziej skupiać się teraz na obronie niż atakowaniu. By osłonić się przed atakiem rzucił Accenure, a następnie szybko wyprowadził kontratak Avenore - I tak oto w stronę drugiego gryfona poleciały rozpędzone lodowe kuleczki. Szczerze to nigdy wcześniej nie miał okazji rzucać tego zaklęcia, ale biorąc pod uwagę jak irytujący i niekiedy bolesny potrafił być lecący z nieba grad, to w takiej formie też powinien w miarę dobrze działać. Prawda? W sumie to to zaklęcie podsuwało mu pomysł na stworzenie zaklęcia, którym mógłby się zająć niedługo po tym jak dokończy pracę nad swoim pierwszym przy którym pomagała mu Marla. Gdyby tak zrobić czar sprawiający że za kimś podąża burzowa chmurka niosąca ze sobą ulewę i okazjonalne wyładowania elektryczne? Będzie musiał zapisać sobie ten pomysł na przyszłość i zabrać się za jego wdrążanie kiedy znajdzie nieco więcej czasu.
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Japonia to kraj, który zwiedzało mi się wybornie i z pewnością będę chciał jeszcze kiedyś tam wrócić, chociażby na wycieczkę, bodaj merlinie na pół roku jak teraz. Za dużo ludzi na tym ucierpiało, bliskich mi ludzi. - Wiesz co, ja dopiero co tu przyjechałem i póki co zdołałem zwiedzić jakieś zamki, lasy gdzie udało mi się zgarnąć jakieś prezenty dla dziewczyn i w zasadzie to tyle. Ale ja na cyderek zawsze chętny! – Dodałem, uśmiechając się. Po sake każdy alkohol będzie dobry, a co dopiero cyderek. To też nie tak, że sake było niedobre, co było go aż za dużo. Moje zaklęcie zostało skutecznie obronione niewidzialnym murem i wcale nie musiałem szybko czekać na odpowiedź. Zimne, ledwo widoczne kuleczki pofrunęły w moją stronę z niebagatelną szybkością, ja zaś instynktownie zacząłem już inkantować zaklęcie, które idealnie nadawało się do tegoż ataku i rzuciłem niewerbalne Aerudio, z planem na obronę i kontratak w jednym. Jeszcze nigdy tego nie robiłem, więc nie wiedziałem czy to wypali, ale po to robiliśmy te ćwiczenia, żeby właśnie się dowiedzieć takich rzeczy. Lodowe kuleczki zgodnie z planem wleciały w wirujące powietrze i zakończyłem zaklęcie tak, by kuleczki poszybowały w stronę Drake’a. To był ten plan, jednak jak się okazało, nie do końca skuteczny. Nie dość, że nie udało mi się odpowiednio wymierzyć czasu i nie każda kuleczka leciała bezpośrednio w Lilaca, tak reszta, której się udało, była już tak „poturbowana” i pocięta powietrzem, że nim mogły zagrozić jakkolwiek Gryfonowi to się rozpadły w powietrzu i nie pozostał po nich żaden ślad. Skrzywiłem się z przekąsem, po czym wzruszyłem ramionami. - Warto było sprawdzić! – Odkrzyknąłem do chłopaka, przygotowując się do kolejnego ataku olbrzyma, nie wyrobiłbym się z kolejnym atakiem, za dużo czasu mnie kosztowało manipulowanie kryształkami lodu. Bylebym tylko przez to nie oberwał teraz zaklęciem.
Tak, nie pił często. A kiedy była jakaś okazja zazwyczaj spożywał niewielkie ilości(nie licząc Urodzin Eskila, gdzie wypił za dużo na raz). W tym jednak wypadku mógł nawet i dać się upić byleby wylać z siebie to co go gryzło. Ody tylko nie wylał z siebie za dużo. Fakt bycia wilkołakiem jednak wolał trzymać w sobie i nigdzie go nie wypuszczać. Ot tak dla bezpieczeństwa. No chyba że wynikną okoliczności w których to samo wyjdzie. Obrona jaką wystosował jego wysoki przyjaciel zdecydowanie należała do udanych i przemyślanych. Ba, było to jedno z jego ulubionych zaklęć obronnych. Nic nie broniło tak dobrze przed rojem os albo magicznego robactwa tak jak Aerudio. Na ataki tego typu też się nadawało skutecznie niszcząc pociski. Jednak na sam plan tego zaklęcia do wykorzystania w kontrataku by już nie wpadł. -Prawda! - Odkrzyknął z powrotem. Takie eksperymenty podczas ćwiczeń były dobre jeśli tylko nie wchodziły na niebezpieczny poziom. Może gdyby Drake stał nieco bliżej, to kontratak Persa by poskutkował w minimalnym stopniu? Z drugiej strony gdyby stał bliżej, to wystarczyłoby że d'Este wbiegłby w niego podtrzymując zaklęcie. No i tylko w przypadku gdyby walczyli trochę bardziej na poważnie, bo póki co żaden z nich nie rzucał niebezpiecznymi zaklęciami i szczerze wolał się tego trzymać. Weź się potem Huxowi tłumacz czemu jeden ma połamane żebra, a drugi poparzenia na dupie. Tym razem spróbował nieco kolegę zaskoczyć. Zamiast zwykłego zaklęcia, rzucił takie dosyć specyficzne. Transmutacyjne dokładnie rzecz biorąc. - Humanum Felis Catus - I tak oto pomknęło w niego... Zaklęcie mające zmienić go w kota perskiego. Jeśli mu się udało, to natychmiast go odmienił i skomentował głośno że jako kotek jest wyjątkowo uroczy.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Trzeba było postawić sprawę jasno - nie był ani trzeźwy, ani szczęśliwy, a po tym, jak dodatkowo poobrywał i znów musiał pojawić się u znachorki, miał naprawdę wszystkiego kurwa serdecznie dość. Wziął więc to, czego uzależnienie potrzebowało najbardziej i udał się na przechadzkę po Avalonie. Nie patrzył, gdzie idzie i dlaczego, ale nogi jakby same go niosły do miejsca, gdzie ostatni raz coś poczuł. I to w dodatku coś przyjemnego, co u chłopaka nie było wcale takie oczywiste. Gdy tylko zorientował się, że ponownie zagościł w rajskim sadzie, przeklął pod nosem, a jego dłoń automatycznie wbiła się w tkankę pod żebrami, próbując ją ponownie rozerwać. Niby odnajdywał tu spokój, ale jednak bolesne wspomnienia szczęśliwych chwil zdawały się dominować nad wszystkim tym, co dobre. Poczuł, że to wszystko mocno go przytłacza i traci siły i chęci do dalszego spaceru, więc usiadł pod jednym z drzew, przyjmując od driady jabłko, w które już miał się wgryźć, gdy ponownie ogarnął go smutek związany z wydarzeniami, które się tu działy. Nastolatek wyjął więc swoją różdżkę, rozważając opcję, przed którą zawsze wzbraniał się rękoma i nogami, ale im dłużej to wszystko trwało, tym wydawała się być ona coraz bardziej kusząca, a jak wiadomo, Max nie był najlepszy w opieraniu się wszelkim pokusom.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Siedzenie w miejscu było dla niego naprawdę trudne. Nie tylko z uwagi na utratę pamięci, ale również przez wzgląd na pożar i wszystko to, co się z tym wiązało, wciąż odczuwał niepokój, nie wiedział, czy za chwilę nie spotka ich coś równie niepokojącego, coś, co zmusi ich do kolejnej ucieczki. Wszystko to, co się działo, było niesamowicie poplątane i Christopher naprawdę nie chciał siedzieć w wiosce, nie mając do końca przekonania, że było to właściwe. Właśnie z tego powodu wybrał się na spacer, kierując się ku rajskiemu sadowi, by przemierzyć go niespiesznie, zatrzymując się, gdy spostrzegł znajomą postać. - Max - odezwał się, jak zawsze łagodnie, przyglądając mu się, kiedy podchodził bliżej. Coś w zachowaniu chłopaka nie do końca mu się podobało, chociaż miał problem z powiedzeniem, co dokładnie. Coś się w nim zmieniło, coś powodowało, że Christopher odczuwał pewien niepokój, ale naprawdę trudno było mu to uchwycić, zupełnie, jakby chciało mu się to wymknąć między palcami, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Mimo to zielarz był w stanie powiedzieć, że odczuwał pewien niepokój, jakby spodziewał się, że za chwilę wydarzy się coś złego, coś, od czego znowu nie było ucieczki, co nie było w ogóle wskazane. - Cieszę się, że nie spotkało cię nic złego w czasie pożaru - powiedział, siadając obok niego, zerkając na niego wciąż kątem oka, starając się mieć pewność, że za chwilę nie wydarzy się nic, nad czym nie byłby w stanie zapanować. Jednocześnie zaś, całkowicie podświadomie, zaczął przekręcać pierścień Danu i obrączkę, bawiąc się nimi, koncentrując się na tym, co oznaczały, choć przecież wciąż jeszcze były to dla niego jedynie słowa, jedynie uwagi, jedynie coś, co koło niego przepływało. Małżeństwo było dla niego tak dziwne, a jednocześnie wydawało mu się dziwnie naturalne.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Już miał przykładać różdżkę do ciała, wymawiając inkantację, której, bądźmy szczerzy, nie opanował jeszcze najlepiej, gdy nagle usłyszał znajomy głos. Jak oparzony opuścił ramię, patrząc na Christophera, który... No też nie wyglądał najlepiej, jakby Max miał być szczery. -Profesor Walsh. - Uśmiechnął się do niego lekko, choć nienaturalnie poszerzone źrenice wcale nie oddawały za wiele radości. -Pożar to moje najmniejsze zmartwienie. Spłonęły mi chyba jakieś rzeczy, ale hej, żyję, a życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość! Wielu ludzi pyta mnie o to samo: ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste! To umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład warzę eliksiry, a jutro – kto wie? Dlaczego by nie – oddam się pracy społecznej i będę, ot, choćby, chodować.. doć— sz-szpiczaki.... - Prychnął lekko, ironicznie cytując jeden ze starszych filmów. Zdecydowanie było widać, że jego życie z tańcem i śpiewem obecnie nie ma zupełnie nic wspólnego. -A Pan? I Joshua? Wszystko w porządku? - Zapytał, widząc nerwowy ruch palców mężczyzny, próbując zrozumieć, o co w tym chodzi, choć miał zbyt przytłumiony umysł, by logicznie na to wszystko spojrzeć. Lubił Chrisa i nie życzył mu źle, więc fakt, że nie wyglądał jak wyjęte z piekarnika salami nieco go pocieszało. Z Joshem jego relacje były nieco bardziej napięte, ale nadal nie życzył mu niczego złego.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher nie miał pojęcia, co chciał zrobić chłopak, ale nie wyglądało to dobrze. Domyślał się, że chciał się z jakiegoś powodu, w jakimś stopniu, skrzywdzić, ukarać albo zrobić coś podobnego. Było po nim bowiem widać, że coś jest nie w porządku, że wydarzyło się ponownie coś, z czym sobie nie radził i nie wiedział, jak zachować się w zaistniałej sytuacji, co było zdecydowanie przykrym zrządzeniem losu. Nie tak powinno być, chociaż oczywiście, Chris nie oczekiwał zmiany wszystkiego w jeden dzień, w jeden wyjazd, czy coś podobnego. Domyślał się, że Maximilian potrzebował o wiele więcej czasu na to, by stanąć na nogi, ale teraz wyraźnie zrobił coś, czego robić nie powinien i zielarz odetchnął nieco głębiej. - Szpiczaki to nie taki zły pomysł, Max - powiedział i zapytał go, czy w tej jego hodowli znajdzie się miejsce na malutkie geranium, tym samym pokazując mu, że wiedział, do czego ten nawiązuje, chociaż oczywiście, jego pamięć nie była aż tak dobra w kontekście mugolskich kwestii, jak Maxa. Dawno nie miał już prawdziwej styczności ze światem niemagicznym i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę, przypominając sobie również rozmowę z panną Brooks, orientując się, że być może powinien nieco nadrobić stracony czas. Uśmiechnął się gorzko na pytanie chłopaka, dziwiąc się nieco, że ten mimo wszystko kontaktował. Był wyraźnie pod wpływem jakichś środków, chociaż Christopher nie był w stanie powiedzieć jakich, a jednak miał względną świadomość tego, co się dookoła niego działo. I pamiętał to, co do tej pory się wydarzyło. Być może właśnie dlatego zielarz spojrzał na niego ze smutnym uśmiechem, nie komentując jego stanu, bo szarpanie się z nim na pewno by w tej chwili nie pomogło. Lepiej było, żeby z nim po prostu został, żeby posiedział przy nim, wysłuchał i przypilnował. - Zapomniałem o nim, Max. Nie mam żadnych wspomnień dotyczących Joshuy, nic. Może opowiadać mi o tym, co nas spotkało, ale dla mnie to historia taka, jak każda inna. Obca, nieznana, może nieco fascynująca - wyjaśnił, ostatecznie pocierając twarz dłonią i szarpiąc za włosy. - Nie wiem, jak to mogło się stać, po prostu go nie pamiętam. Muszę być najgorszym człowiekiem na świecie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Oczywiście, że miał problem, z którym nie potrafił sobie poradzić. Los uwielbiał stawiać go przed takimi sytuacjami i z szyderczym uśmiechem patrzeć, czy i jak długo chłopak jeszcze wytrzyma. Dziś nastąpiło załamanie, z którego nie wyobrażał sobie wyjść, a jednak anioł stróż chłopaka wciąż czuwał i tym razem zesłał mu na pomoc pewnego zielarza. -Są strasznie nudne. Ale to może i dobrze. - Westchnął, po czym potwierdził, że miejsce się i na geranium znajdzie. Nie spodziewał się, że Christopher może ogarniać podobne konteksty, ale jak widać wiele jeszcze o mężczyźnie nie wiedział. Cóż, porobiony był wystarczająco, by to poczuć, ale zdecydowanie zbyt mało, żeby nie być w stanie ogarniać rzeczywistości, choć ta była mniej wyrazista niż zwykle. Dotarło do nastolatka jednak to, że Walsh uśmiechnął się gorzko, a słowa mężczyzny tylko to potwierdziły sprawiając, że Solberg od razu przygasł i nie myśląc wiele po prostu się do niego przytulił. -Rozumiem, co czujesz. Byłem w podobnej sytuacji kilka razy, a teraz jestem po drugiej stronie i kompletnie nie wiem jak się w tym odnaleźć. Nie jesteś najgorszy. Powiedziałbym, że jesteś jednym z lepszych ludzi jakich znam, Chris. - Bezwiednie zaczął mówić mu nagle po imieniu, ale teraz nie było to ważne. W końcu znalazł kogoś, z kim mógł porozmawiać i miał zamiar z tej szansy skorzystać. Nawet jeśli obecnie nie do końca zawsze działał z sensem. -Jeśli masz jakieś pytania... Wiesz, amnezja nie jest mi obca. Rozumiem to zjebane uczucie, gdy stajesz przed kimś, kto mówi, że łączyło was coś więcej, a Ty widzisz tylko kolejnego obcego człowieka, nie wiedząc, czy możesz zaufać jego słowom. - Łzy pojawiły się w szmaragdowych tęczówkach, gdy Max oddalał się od swojego byłego profesora, by odpalić szluga i zająć czymkolwiek ręce. Nie dość, że kojarzył to z własnego doświadczenia, to jeszcze teraz musiał przyglądać się, jak Morales traktuje go dokładnie tak samo. Tak, to mocno bolało, przez co Solberg, nie umiejąc sobie poradzić, wrócił do starych, autodestrukcyjnych nawyków. -Nie wiem, czy moje opowieści o Tobie i Joshu cokolwiek dadzą. Nie znam szczegółów, a możliwe, że i tak będzie to dla Ciebie kolejna pusta historia. Jeśli jednak chcesz porozmawiać o tym uczuciu i wysłuchać porad nastoletniego ćpuna, to ja się nigdzie nie wybieram. Zresztą, i tak nie mam dokąd. - Zakończył dość depresyjnie, gdyż jedyną osobą, która mogła przynieść mu teraz pocieszenia była ta sama, która raniła jego serce. Oddał się więc nikotynie, chwilowo odlatując myślami gdzieś hen, poza rajski sad.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Życie, co było co najmniej przykre, nie zamierzało ich rozpieszczać. Będąc dokładnym, robiło chyba wszystko, żeby było im coraz trudniej, żeby nie mogli się pozbierać, żeby nie mogli powiedzieć, że wszystko jest już dobrze. Może to brzmiało niedobrze, depresyjnie i w ogóle, ale w tej chwili niestety Christopher nie czuł się najlepiej. Nie powinien się sobie dziwić, a jednak wciąż nieco od tego uciekał, nieco kulał, nie mając przekonania, że sobie poradzi. Jednocześnie jednak nie chciał całkowicie tego wszystkiego porzucać i tak oto kręcił się w kółko, przywołując obecnie wspomnienia o starym mugolskim filmie, który jak widać, obaj doskonale znali i się przy nim dobrze bawili. Później jednak wszystko się sypnęło, a on z pewnym zdziwieniem i oszołomieniem, przygarnął do siebie Maxa, by poklepać go po plecach. Mięśnie Christophera napięły się wtedy naprawdę mocno, bo nie przywykł do takiej bliskości, ale jednocześnie miał wrażenie, że potrzebował czegoś podobnego. - Musi być ci z tym okropnie trudno. To… To straszne, kiedy patrzę na Joshuę i wiem, że on pamięta, ale ja nie wiem absolutnie nic. Musisz czuć się naprawdę źle - powiedział cicho, tonem, który wskazywał na to, że naprawdę współczuł chłopakowi, a jednocześnie nie wiedział, jak dokładnie wyrazić gniew, jaki kierował pod własnym adresem. Nie wiedział, czy osoba, o której mówił Max, mogła czuć coś podobnego, ale jeśli tak było, to sprawa ta stawała się mocno niewłaściwa i potwornie zapętlona, prowadząc do tego, że zapadali się w sobie i kręcili się jak szaleńcy w jednym miejscu, nie wiedząc, jaki powinni wykonać ruch. Zmarszczył lekko nos, kiedy Max zaczął palić, bo nie znosił zapachu papierosów, ale w tej chwili były rzeczy o wiele ważniejsze, niż coś podobnego, więc po prostu machnął na to ręką. Nie chciał się z nim teraz kłócić, tym bardziej że znajdowali się w naprawdę kiepskim położeniu i jedyne, co mógł zrobić, to zapewnić chłopaka, że jeśli potrzebowałby pomocy, to mu jej udzieli. - Nie wiem, Max. Możesz spróbować, ale nie mam pojęcia, dokąd to doprowadzi. Wszystko jest dla mnie teraz takie… Dziwne - przyznał, ale ostatecznie poprosił go, żeby faktycznie podzielił się z nim tym, co wiedział.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max nigdy nie działał tak, jak tego wypadało, a przytulenie się do Chrisa było teraz tym, co wydawało mu się najbardziej naturalnym rozwiązaniem. Byli w dupie, obydwoje i fakt, że był ktoś, kto potrafił to zrozumieć był naprawdę pocieszający. Walsh zdecydowanie miał więcej empatii w stosunku do nastolatka niż Salazar, co było naprawdę pokurwione po całości. -Czuję się źle. Kurwa, czuję się chujowo, a fakt, że ten idiota traktuje mnie jak ostatnie ścierwo wcale nie pomaga. - Wyrzucił z siebie po raz pierwszy. Naprawdę starał się jakoś trzymać ale ostatnio nie miał już kompletnie sił i najchętniej....Cóż, najchętniej podjąłby kolejną wątpliwą decyzję. Tym razem średnio odwracalną. -Ale jak mam być szczery, nie wiem co gorsze. Tak jak ja, czy Josh, wiemy co się święci i możemy próbować jakoś naprawić szkody, czy nakierować was na trop, choć widząc, jak na nas nagle patrzycie jest.... - Urwał, bo łza spłynęła mu po policzku, a gardło ścisnęło się, przeszkadzając w dalszej wypowiedzi. Nastolatek zaciągnął się mocniej szlugiem, wyciągając z wewnętrznej kieszeni piersiówkę. -Ale też staram się zrozumieć. Dobrze wiem, jak było po drugiej stronie. Pamiętam to poczucie winy, że zapomniałem, choć powinienem pamiętać. Pamiętam tę dziwną pustkę, jaka ogarniała mnie na widok miejsc, ludzi i rzeczy, które kiedyś były mi bliskie i choć wszyscy wokół opowiadali o przeszłości, ona nic nie znaczyła. Przyspieszanie i naciskanie nic nie daje, a przynajmniej mi nie dawało. Jedynie sprawiało, że czułem mocniej, jakbym nie był sobą, jakby czegoś we mnie brakowało... - Napił się Ognistej, którą jak zawsze miał przy sobie i wyciągnął flaszkę w stronę Chrisotphera. -Jeśli mogę cokolwiek poradzić, to zapachy i przedmioty bardzo mi pomogły. Gdyby nie pamiątki, możliwe, że do dziś nie miałbym pamięci. - Jeśli ktoś go znał, to wiedział, że był porobiony jak szmata, bo na trzeźwo nigdy w życiu nie odważyłby się tak mocno otworzyć. Był obecnie jednak w naprawdę paskudnym miejscu i choć miał później tego żałować, to chwilowo poczuł się nieco lepiej, wyrzucając z siebie te wszystkie boleści.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher był nieśmiały, ale to nie oznaczało, że był również nieczuły i bezrozumny. Domyślał się, jak może czuć się Max, a widząc, w jakim ten był stanie, zdecydowanie uważał, że chłopakowi o wiele bardziej pomoże ktoś kto go wysłucha i przypilnuje, żeby nie zrobił żadnej głupoty, niż ktoś, kto zacznie go gonić, naciskać, zmuszać do czegokolwiek, do tego, żeby zaczął się zachowywać i nie staczać. To wcale nie było dobre, bo Max wielu z tych rzeczy po prostu musiał chcieć, bez tego nie dało się nic zrobić, nic zmienić i nie dało się ruszyć z miejsca. Zrzucenie z siebie bólu i złości, mogło pomóc mu o wiele bardziej, niż cokolwiek innego. - Wiem, Max. Czujesz się źle sam ze sobą, nie wiesz, co ze sobą zrobić, nie chcesz tak żyć i zapewne chcesz od tego uciec – powiedział, kiwając lekko głową, ale nie komentował jego uwag, zastanawiając się jedynie, czy to dobrze wróżyło, wspomnienie o tym, jak ten ktoś go traktował. Czy tak powinno być? To była kwestia, którą mogli poruszyć, ale z całą pewnością nie w tej właśnie chwili, bo to byłoby niczym rzucenie zapałki na suchą trawę. - Nie umiem sobie wyobrazić, co czujecie i chyba nawet nie chciałbym próbować. To nic by nie zmieniło, a jedynie przyniosło zapewne więcej problemów, więcej zmartwień albo jedynie bardziej… wszystko skomplikowało. Perpetua uważa, że kiedyś w końcu sobie przypomnę, a ja jedynie czuję dziwny opór, kiedy Joshua próbuje mi coś odpowiadać, kiedy wspomina o czymś, co powinienem przecież wiedzieć, a ja tego nie wiem – przyznał, wzdychając cicho, a potem pokręcił głową, kiedy Max podał mu piersiówkę, dodając jeszcze, że nie pił w ogóle żadnego alkoholu. Milczał przez jakąś chwilę, by w końcu przesunąć opuszkami palców po obrączce i pierścieniu Danu, a potem spojrzał ponownie na chłopaka, kiedy ten skończył mówić. - Dlatego nie chcę ich zdejmować. Są bolesnym symbolem, ale jednocześnie są tym, co trzyma mnie w pewności, że to ja zwariowałem, a nie cały świat dookoła mnie. Joshua zapewnił mnie, że nie muszę ich nosić, ale ja nie chcę ich zdejmować, chcę, żeby tu były i o wszystkim mi przypominały. To moja wina, że do tego doszło i chcę to naprawić, nawet jeśli łatwiej byłoby się poddać i po prostu odejść – dodał dość stanowczo, zaciskając na chwilę zęby, wiedząc, że musiał się w tym temacie bardzo pilnować, żeby nie powiedzieć czegoś za dużo, a jednocześnie pokazać Maxowi, jakie było jego stanowisko w temacie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Podejście Christophera zdecydowanie różniło się od tego, jakie reprezentował jego mąż i może to właśnie ta empatia i cierpliwość sprawiały, że chłopakowi było latwiej się przed nim otworzyć. Z drugiej strony, mogła to być też kwestia znajdujących się w jego organizmie używek, które niestety nie pomagały tak dobrze, jak chłopak by tego chciał bez względu na zastosowaną dawkę. -Jak najdalej i jak najszybciej. - Przyznał bez zająknięcia, bo nawet nie miał siły udawać, że jest inaczej. Gdyby tak było, nie siedziałby tutaj teraz rozważając pewną dość radykalną opcję. -Po prostu męczy mnie to. Niby wiem, że powinienem podejść do tego na chłodno i po prostu mu pomóc, ale z drugiej strony czuję się jak jebany egoista, gdy myślę o tym, że chcę by wszystko wróciło do momentu, w którym niedawno byliśmy. Nie mówiąc już o tym, że te ciągłe naciski z jego strony wcale nie pomagają szczególnie gdy wiem, że nie robi tego dlatego, że chce sobie mnie przypomnieć, a dlatego, że po prostu chce pamiętać i odzyskać kontrolę. - Nie wiedział, czy Chris zrozumie tę różnicę. Mężczyzna nie znał Moralesa tak, jak on i czasem ciężko było wytłumaczyć innym, jak popierdolone to było. Sam Max zapomniał już prawie jak zimny Paco potrafił być, bo dość szybko stał się wobec niego dość czuły i opiekuńczy. Teraz jednak wszystko wróciło do początku i nastolatek, który miał już zupełnie inne podejście do starszego kochanka, nie potrafił tak po prostu tego zaakceptować bez bólu rozsadzającego jego serce, a ten go szczerze wykańczał. -Mam nadzieję, że sobie przypomnisz. Wyglądaliście na szczęśliwych i szczerze życzę wam powrotu tego wszystkiego. Musicie po prostu dać sobie czas. Gdybym tylko potrafił, na pewno bym pomógł, ale jestem tylko dzieciakiem, który bawi się czasem eliksirami, a jedyna mikstura przywracająca pamięć działa do trzech godzin wstecz. - Widać było, że szczerze chciałby jakoś poprawić sytuację mężczyzn, ale miał związane ręce. Gdyby nawet chciał opracować coś, co by im pomogło, potrzebowałby na to roku w najlepszym wypadku, a było bardzo duże prawdopodobieństwo, że nie mieli tyle czasu. Nie namawiał mężczyzny do napicia się, ale sam też sobie nie odmawiał. Siedzieli tu już chwilę i dragi powoli przestawały działać, a że Max nie chciał nagle wejść w tryb zjazdu, ani wciągać niczego na oczach Christophera, musiał chwilowo podeprzeć się czym innym. Ognista zawsze była w tym wypadku niezawodna. -Rozumiem.... - Mimowolnie skierował wzrok na obrączki widniejące na palcach mężczyzny. -Myślę, że to odważne posunięcie, choć... Choć nie uważam, że w tej sytuacji poddanie się jest łatwe. Nawet jeśli nie pamiętasz, podjęcie tak definitywnej decyzji nie jest łatwe, gdy z tyłu głowy słyszysz głos mowiący o tym, że pewnego dnia możesz jednak sobie przypomnieć. - Pozwolił sobie wyrazić opinię z własnego doświadczenia, choć nie był pewien, czy Christopher ma podobnie. Każdy w końcu był inny i choć sytuacja zdawała się być jednakowa, to jednak doświadczenie i charakter danej osoby dość mocno wpływały na bieg wydarzeń.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Sob Wrz 10 2022, 10:54, w całości zmieniany 1 raz
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
-Wierz mi, Max, że ja też chciałbym uciec jak najdalej. Podejrzewam, że Joshua jest na mnie wściekły, a może też myśli podobnie do ciebie i sądzę, że w obecnej sytuacji to zupełnie normalne. Chcecie czegoś, co mieliście, a my z jakiegoś powodu… Nie wiem, Max, do tej pory nie wiem, jak to się stało, ale wydaje mi się, że to kara. Nie wiem tylko za co, ale z jakiego innego powodu mógłbym zapomnieć o kimś tak ważnym? – powiedział gorzko, jednocześnie zamykając na chwilę oczy, zastanawiając się, czy właściwie wyrażał się w sposób zrozumiały, czy chłopak w ogóle miał pojęcie, co kryło się w jego myślach. Christopher wiedział, że Max był pod wpływem jakichś używek, ale odnosił wrażenie, że ta skomplikowana rozmowa mimo wszystko jakoś mu pomagała, że to była właśnie chwila, w której tego wszystkiego potrzebował, chwila, w której ważyło się więcej, niż można było sobie w ogóle wyobrazić. Dlatego też nie chciał go zostawiać samego, wierząc w to, że może jakoś uda mu się pomóc, że może cokolwiek zmieni, że może jednak zdoła zrobić coś, czego było trzeba. Odetchnął głęboko, wiedząc, że to co powie, może się Maxowi nie spodobać, ale nie zamierzał tego ukrywać. - Wiem. I w pełni rozumiem chęć odzyskania kontroli, Max, bo sam jej potrzebuję. Czuję się źle, czuję się okropnie, jak łupina na środku morza, nie mam żadnego oparcia, a jeśli nie mogę kontrolować własnego życia, to jak w ogóle mogę cokolwiek w nim robić? – stwierdził, zaciskając usta w wąską linię, czując jednocześnie, jak mocno bije mu serce. Skoro faktycznie nie był w stanie panować nad jedną prostą częścią swojego życia, to jak miał panować nad wszystkim innym? To było wręcz nie do pojęcia i niesamowicie go frustrowało, powodując, że miał niesamowitą wręcz chęć kręcić się w miejscu i robić wszystko, tylko nie to, co powinien. - Gdyby istniał eliksir, który mógłby przywrócić mi wspomnienia, wypiłbym go od razu. Tylko niestety życie nie jest aż tak proste. I może z jakiegoś powodu musiało się stać tak, a nie inaczej. To też dobre wytłumaczenie i właściwie chcę się go trzymać. Wierzyć, że po coś to było, nie wiem, może po to, żebyśmy inaczej mogli spojrzeć na to, co nas otacza. Przyznanie tego nie było dla niego najłatwiejsze, ale znowu, nie wyobrażał sobie nie podzielić się tymi myślami z Maxem, jednocześnie obserwując go kątek oka, widząc, jak ten dalej pije. Nie było to dobre, nic zatem dziwnego, że Christopher ostatecznie sięgnął po jabłka, żeby jedno z nich dać chłopakowi, wychodząc z założenia, że chociaż to powinno pomóc, a jeśli nie, to zawsze mógł spróbować coś tutaj dla nich ściągnąć. - Nie jest łatwo, to prawda, ale nie wyobrażam sobie powiedzieć teraz, że wszystko jest skończone, żeby za kilka dni albo miesięcy, przypomnieć sobie to, co było. Co miałbym wtedy zrobić? Wrócić do domu i powiedzieć, że się pomyliłem, czy całe życie trwać w świadomości, że zniszczyłem dosłownie wszystko, co miałem? Nie chcę tego, Max, wolę walczyć, chociaż pewnie nie tak, jak Joshua tego oczekuje, wolę próbować, wolę szukać miejsc i przedmiotów, które mają w sobie potrzebne mi wspomnienia – powiedział po chwili milczenia, przekręcając w palcach trzymane jabłko i pokręcił lekko głową, wyraźnie dając chłopakowi do zrozumienia, że on nigdzie się nie wybierał, że zamierzał iść przed siebie, nawet jeśli droga była wąska i ciemna.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widząc postawę i słysząc ton głosu Christophera, Max chwilowo jakby złagodniał, kładąc dłoń na ramieniu mężczyzny w geście wsparcia. -Uwierz mi, gdybym znał powód na pewno bym coś z tym zrobił, ale jeśli to kara, to nie sądzę, by była adekwatna. Nie znam Cię tak dobrze, jak tego zjeba Moralesa, ale mogę z pewnością powiedzieć, że może i on sobie zasłużył na podobne przekleństwo, tak samo zresztą jak ja, ale wątpię, byś Ty zrobił w życiu coś na tyle niemoralnego, żeby wywołało to taką klątwę. - Przyznał, bo choć z Chrisem mieli relację dość daleką od przyjaźni, ale był pewien, że jeśli ktoś miał na tym świecie zostać pokarany, to na pewno nie on. Prędzej już wskazałby Joshuę, bo ten po prostu Maxa wkurwiał, ale nawet mimo to, nigdy nie życzył mu podobnego nieszczęścia. Faktycznie trzeźwy nie był i nawet tego nie ukrywał, choć też nie mówił o tym na głos, ale w innym wypadku pewnie nawet nie byłby w stanie podobnej rozmowy podjąć i choć nie było to dla niego łatwe, to faktycznie potrzebował podobnej chwili. Nie sądził, że Chris go zrozumie, ale wystarczyło mu, że nie będzie go oceniał i jak wiele innych osób, nie obróci tego wszystkiego w jego winę. -Nie rozumiesz. Znaczy.... - Westchnął głęboko, lekko zirytowany na to, że musi tłumaczyć rzeczy, które mu się nie podobały wiedząc, że Walsh może w ogóle nie złapać prawdziwego obrazu sytuacji. A przynajmniej tego, co dla Maxa na takowy wyglądało. -Nie zrozum mnie źle, ja wiem jak to jest, wiem jak bardzo zagubiony człowiek się czuje i jak bardzo chce odzyskać tego brakującego puzzla, ale w przypadku Moralesa, to nie to, co mnie tak bardzo boli. Zabiję Cię, jeśli kiedykolwiek to komuś powiesz, ale zrobiłbym dla tego zjeba wszystko, byle tylko mu pomóc, ale w zamian oczekuję choć odrobiny ludzkiego podejścia. Nie jest łatwo stać obok i wybierać się na te zjebane wycieczki po wesołych wspomnieniach, gdy traktuje mnie jak najgorszą szmatę. Mam wrażenie, że za każdym razem, gdy mówi, że coś mu zaświtało i wspomina jakieś mniej nieprzyjemne uczucia, robi to tylko po to, by sprawdzić moją reakcję, jakby czekał aż umrę z cierpienia, bo tylko to by potwierdziło, że ma rację. Nie ufa mi, ale wie że tylko ja mogę mu wszystko wyjaśnić i przez to jest w stanie jakoś ze mną wytrzymać te kilka godzin. Co prawda kumpluje się z Joshuą, ale ten nic mu nie powie, bo niczego nie wie, albo wie tylko podstawowe niewiele, które nic Moralesowi nie pomoże. Nie, on musi wiedzieć wszystko i osiągnie to, nawet jeśli miałby dotrzeć do prawdy po trupach. - Nastolatek wyraźnie posmutniał, ale też w jego oczach pojawiły się ogniki wkurwu. Musiał wyładować nagromadzone emocje więc przypierdolił z całej siły w stojące obok drzewo, które od razu pokryło się kilkoma niewielkimi plamami jego krwi, ze zdartej skóry dłoni, która następnie jakby nigdy nic, sięgnęła po kolejnego papierosa. -Bez względu na to, czy było to potrzebne, czy nie, mam nadzieję, że sobie z Joshuą z tym poradzicie i wyjdziecie z tego tylko silniejsi. - Przyznał szczerze, patrząc na Chrisa ze współczuciem. -Nadal razem mieszkacie? - Zapytał, bo choć obrączka widniała na palcu Christophera, to przecież czym innym była pamiątka materialna, a czym innym dzielenie domu z kimś, kogo się w ogóle nie pamięta. Może było to zbyt intymne pytanie jak na relację Maxa z zielarzem, ale miał w to wyjebane. Skoro już ta ciężka rozmowa się toczyła, to chciał wyciągnąć z niej jak najwięcej i może dzięki temu zmienić nieco podejście do Paco, choć akurat w to bardzo wątpił. Wziął od Christophera jabłko, które tylko przypomniało mu o chwili, którą dzielił w tym sadzie z Salazarem. Miał ochotę krzyczeć i płakać, ale zamiast tego odłożył piersiówkę na bok i wyjął z kieszeni swój wierny sztylet, by następnie zacząć odkrawać po kawałku owocu i wkładać sobie słodkie kęsy do ust. Gdy tylko przełknął pierwszy kawałek poczuł, jakby jakiś ciężar opuścił jego umysł i duszę, choć Merlin mu świadkiem, że nie było to związane z szalejącą po świecie amnezją. Dopiero później miał się zorientować, że był to moment, w którym pogodził się z pożarem, jaki wybuchł w Avalonie całkiem niedawno, a którego wszyscy byli ofiarami. -Pojebane to jest i naprawdę nie chciałbym być na Twoim miejscu znowu, chociaż tak z czystej ciekawości... - Zaciągnął się ponownie papierosem, nim skończył swoją myśl. -Zastanawiałeś się co by było, gdybyś po utracie pamięci nie wpadł na Josha? Gdybyś, no wiesz, nie był świadomy tego, że coś Ci umknęło? - Zapytał ciekaw, jak to wygląda z tej drugiej strony w obecnej sytuacji. W końcu to fakt, że Joshua dał mu znać o ich relacji sprawił, że teraz Christopher miał ciężki orzech do zgryzienia i gdyby wyeliminować ten element... Cóż, wszystko mogło się zdarzyć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się nieco smutno na tę uwagę chłopaka, zdając sobie sprawę z tego, że chociaż ten mówił jak najbardziej szczerze, kryła się w tym smutna prawda, jakiej bał się ujawniać. Pokazywał nie tylko swoje zagubienie, ale również poczucie, że ani on, ani jego partner nie byli do końca w porządku, czy to względem świata, czy siebie, a to powodowało, że zielarz bardzo poważnie zastanawiał się nad tym, co właściwie miałby mu powiedzieć, jak miałby zareagować, jak miałby podejść do całej tej sprawy. Nie wiedział, jakich powinien udzielić chłopakowi rad, zdając sobie sprawę z tego, że ten znajdował się w mało wesołym miejscu, że wpadł do takiego kanału, że tak naprawdę trudno było z niego wyjść. - Więc może dlatego, Max? Może zostałem ukarany właśnie dlatego, że starałem się robić wszystko dobrze? – powiedział jeszcze, po czym potrząsnął lekko głową, dając mu tym samym znać, że tak naprawdę nie było sensu dalej o tym dyskutować. Nie byli w stanie dotrzeć do źródła tego problemu, nie byli w stanie powiedzieć, dlaczego wydarzyło się to, czy tamto, dlaczego znaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji. Pozwalał na to, by chłopak wszystko z siebie wyrzucił, by powiedział o tym, co go dokładnie bolało, co go martwiło, co powodowało, że czuł się tak okropnie, że znowu sięgnął po używki. Nie komentował jednak tej kwestii, mając świadomość, że byłoby to z jego strony istnym szaleństwem, które nie przyniosłoby niczego dobrego. - Jeśli ci to pomoże… Wierz mi, że nie traktuję jakoś wspaniale Josha, niewiele brakowało, a po prostu bym go uderzył, kiedy się do mnie po raz pierwszy zbliżył i nadal patrzę na niego, jak na zupełnie obcego człowieka. Jestem pewien, że może mieć odczucia podobne do twoich – powiedział w końcu powoli, z wyraźnym namysłem, zastanawiając się, jak dobrać słowa, żeby chłopak w pełni zrozumiał to, co chce mu przekazać, żeby miał pewność, o czym rozmawiają. – Nie znam go, więc nie chcę wyrokować, ale być może ta… taka postawa jest częścią reakcji obronnej. Ja sam zachowuje się tak, jak zachowuję się w stosunku do obcych ludzi, a zwłaszcza do tych, którzy nadmiernie na mnie naciskają albo wkraczają w moją przestrzeń osobistą, czego po prostu nie znoszę. Być może zachowywałem się tak już kiedyś wcześniej, bo wydaje mi się, że Joshua zna te reakcje, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy taka jest prawda. Niezależnie od wszystkiego, kiedy… to wszystko się skończy, warto byłoby spróbować usiąść i porozmawiać o wszystkim, o każdej zagubionej rzeczy, wspomnieniu, uczuciu, o każdym problemie. Christopher przekręcił jabłko w palcach, by ostatecznie wgryźć się w nie, zastanawiając się nad tym wszystkim, o czym rozmawiali. Nie znał się za dobrze na związkach, na relacjach międzyludzkich, więc w wielu aspektach mógł się mylić, ale mimo wszystko uważał, że najważniejsza była komunikacja i walka o to, czego się chciało. Jeśli to zawodziło, to tak naprawę nie było sensu nadal się szarpać – skąd mu się to jednak wzięło, skoro swego czasu był tak beznadziejnie zakochany we własnym przyjacielu, nie wiedział. Zapewne była to zmiana, jaka w nim zaszła pod wpływem Joshuy, którego nie pamiętał i tak oto przeklęty krąg się zamykał. - Tak – odparł i pokręcił lekko głową. – Gdybym to zmienił, znowu zacząłbym uciekać od tego, co jest, co było i co będzie. I nie, Max, nie zastanawiałem się nad tym, co by było, gdybyśmy na siebie nie wpadli, ale co miałoby być? Jesteśmy nauczycielami, pamiętam swój dom, chociaż tak naprawdę ten należy do Josha, nie do mnie, więc moje życie byłoby takie samo – stwierdził, dodając również, że jakoś nigdy za bardzo nie zastanawiał się nad tym, co by było, gdyby było inaczej, bo nie wydawało mu się, żeby to wiele zmieniało, czy prowadziło w miejsca, w których chciał być, które coś zmieniały, które powodowały, że pragnąłby żyć w jakiś inny sposób, jakiego do tej pory nigdy nie dostrzegał.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie miał pojęcia, czy oczekuje konkretnej rady, czy po prostu potrzebował to wszystko z siebie wyrzucić. Może i chciał usłyszeć magiczne rozwiązanie na swoje problemy, ale nie potrafił przyjąć żadnego rozwiązania, gdy miał wrażenie, że druga osoba kompletnie nie ogarnia jego sytuacji, a niestety życie nastolatka było tak popierdolone, że chyba nikt nie był w stanie tego naprawdę zrozumieć, co tylko napędzało to dziwne koło spierdolenia. -Ale to.... To nie ma kurwa sensu. - Powiedział nieco zbity z tropu, ale było to zajebiście szczere w swojej prostocie. Może i Max był obecnie na haju i myślał troszkę inaczej, ale to, co teraz powiedział Chris się kupy dupy nie trzymało i widać było, że dokładnie takie zdanie przewija się przez nastoletnią głowę, gdy szmaragdowe tęczówki próbowały wyczytać sens istnienia z oczu Christophera. Wywalał z siebie kolejne słowa, oczywiście słowem nie wspominając o tym, że jest nietrzeźwy, choć powoli zbliżał się czas, gdzie chętnie by nieco sobie "poprawił". Starał się jednak o tym nie myśleć, a złość na Salazara, a raczej na sytuację, z którą młody eliksirowar sobie nie radził, dość dobrze mu w tym pomagała. Gorzej, że Chris wciąż nie rozumiał, że Max nie pierdolił metaforami, a wręcz łagodził to, jak jego relacja z Paco naprawdę wyglądała. Doceniał chęć pomocy, ale obecnie tylko się frustrował na niektóre wypowiedzi mężczyzny. -Wolałbym już żeby mi wyjebał... - Mruknął pod nosem, równie szczerze. Ból fizyczny nie był przyjemnością, ale Max potrafił sobie z nim radzić. Jeśli zaś chodziło o emocje, nastolatek był kompletnie zagubiony przez co później pchał się w popierdolone sytuacje i góry używek. -To jest jasne, że jak przychodzi do Ciebie ktoś, kogo nie znasz i chce pocałować na powitanie, to pierwszą reakcją będzie obrona. No, przynajmniej u normalnych ludzi. - Prychnął lekko, bo sam pewnie by z takiej okazji skorzystał, ale raczej nie sądził, by zielarz podobnie podchodził do życia. -I rozumiem, że nie jesteś w stanie dać Joshui tego, co mieliście wcześniej, bo kurwa nic z tego nie pamiętasz i co gorsza niczego z tego nie czujesz. - Kontynuował widocznie znów się nakręcając, by ostatecznie wziąć głęboki oddech i odwrócić wzrok, gdy niewidzialny sztylet zaatakował jego serce. -Ale wątpię, że wyznajesz mu miłość tylko po to, by sprawdzić, czy dzięki tym słowom ją poczujesz. - Dokończył naprawdę ciężko, a szmaragdowe tęczówki się zaszkliły. Co prawda Morales nie powiedział mu podczas amnezji, że go kocha, ale użył czasu przeszłego, co było równie bolesne, tak samo jak wiele czułych gestów, które niby wystosował w kierunku Maxa, a którym brakowało tego ciepła, jakim odznaczały się jeszcze nie tak dawno temu. -Widzisz, może u was to podziała, ale u nas dialog nigdy nie był mocną stroną. - Starał się uśmiechnąć, ale zdecydowanie mu to nie wychodziło. Otarł więc oczy, by móc znów spojrzeć na Chrisa. Był mu wdzięczny za tę rozmowę, bo może i nie do końca się wzajemnie rozumieli, ale Max nie czuł się przy nim oceniany, a tego brakowało mu w życiu chyba najbardziej. Oczywiście mężczyzna miał rację w kwestii komunikacji, ale cała historia znajomości Maxa z Paco pokazywała, że jest to dla nich praktycznie niemożliwe, gdy obydwoje nie rozumieją i nie potrafią rozmawiać o emocjach i o tym, co naprawdę ich boli. Nastolatek ukroił sobie kolejny kawałek jabłka, uciekając chwilowo myślami do zaufanego ostrza, którym sobie pomagał, ale tylko wzdrygnął się i włożył kęs owocu do ust. -No tak, przepraszam, nie pomyślałem. - Przyznał dość pokornie, bo faktycznie zapomniał o tym, że obydwoje pracują w jednym miejscu i raczej nie było szansy, by prędzej czy później się nie spotkali. -Po prostu.... - Ponownie odwrócił wzrok, a wolna ręka odruchowo pomknęła ku wiszącej u szyi szmaragdowej fiolce, jakby ten prosty gest miał dodać mu otuchy. -Po prostu to nie pierwszy raz kiedy wszystko wokół mnie się wali i cierpią inni. Mój poprzedni związek właśnie przez to się zakończył. Nie chciałem ciągnąć go dłużej przez moje bagno i nie chcę ciągnąć przez nie Salazara. Może... Może to odpowiedni moment, żeby dać mu szansę na coś lepszego. - Ledwo zakończył tę wypowiedź, nie mogąc już powstrzymać uciekających gdzieś z oczu łez. Dłoń mocniej zacisnęła się na wisiorku, próbując wycisnąć z niego wsparcie, jakie zawsze otrzymywał od Paco, a którego teraz był całkowicie pozbawiony. Raczej nie wypowiadał nigdy tych obaw na głos i nawet teraz, gdy powoli i niestety wbrew własnej woli - trzeźwiał, było to dla niego bardzo bolesne, ale jednocześnie idealnie podsumowywało problem, z jakim teraz się zmagał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher milczał przez długi czas po tym, jak powiedział jedynie cicho, że czasami niektórzy chcieli karać za dobre rzeczy, jedynie dlatego, że nie byli w stanie tego znieść, tego, co było dla nich nie do osiągnięcia. Słuchał Maxa, widział jego ból, ale jednocześnie nie był w stanie niczego zmienić, niczego tak naprawdę powiedzieć, bo nie wiedział, czy miał doradzać mu ucieczkę od czegoś, co było toksyczne, czy nie. Obraz, jaki wyłaniał się z jego słów, nie był zbyt piękny, ale właściwie całe życie chłopaka takie nie było, dlatego też trudno było mu w tej chwili podjąć jednoznaczną decyzję, bo i nie widział chwilowo naprawdę wielkich, czerwonych flag. Nie znał również tak naprawdę Salazara, nie wiedział, jaki on jest, więc nie chciał niczego wyrokować, będąc również pewnym, że chwilowo powinien się tak naprawdę skoncentrować w pełni na Maximilianie, na kimś innym, a na jego stanie i odczuciach. - Posłuchaj, Max. Wiem, że pewnie teraz będę brzmiał, jakbym się bardzo wymądrzał, że może ci się to wszystko nie spodobać albo uznasz, że to zupełnie nie odpowiada temu, co przeżywasz. Trudno nam się wzajemnie zrozumieć, bo nasze doświadczenia są inne, ale jedno jest dla mnie zupełnie pewne: nikt, nigdy, żadna para, nie była w stanie zrozumieć się bez słów, nie była tak idealna, jak twierdzi. Nie ma ludzi, którzy nie wkraczają w konflikty i nie ma ludzi, którzy potrafią od razu o wszystkim powiedzieć, przedyskutować i należycie wyrazić. Nie ma również ludzi, którzy się nie złoszczą, którzy nie mają gorszych dni, miesięcy albo lat. Jeśli chcesz z kimś być, to jesteś z nim, niezależnie od tego, czy jest słaby, chory, czy dzieje się z nim coś innego, o ile… o ile ta osoba nie rani cię celowo. Mówisz, że nie chcesz obciążać sobą i swoimi problemami kogoś innego, ale właśnie po to są najbliżsi. Po to, żeby ci pomóc, żeby wyciągnąć do ciebie rękę, kiedy tego będziesz potrzebował. Odrzucanie ich, mówienie, że nie chcesz obciążać ich swoimi problemami, moim zdaniem nie jest właściwe. Każdy z nas potrzebuje kogoś, kto będzie przy nim stał i wysłucha go, gdy będzie źle – powiedział w końcu, odwracając się przodem do chłopaka, mając świadomość, że zabrnęli w miejsce, z którego nie dało się już tak naprawdę wybrnąć. Odetchnął później głęboko, dodając również, że rozumiał, po części, ból i związanie z tym, co było kiedyś, ale dodał, że wracanie do tego, jedynie rani, rozważanie o tym, jedynie powoduje więcej problemów, więcej wątpliwości, więcej szaleństwa i całkowicie bezsensownego gdybania, co by było, jakby życie potoczyło się inaczej. - Nie jest łatwo zostawić za sobą przeszłość, wiem o tym, ale w tej chwili nie mam dla ciebie innej rady. Tylko te dwie: że trzeba iść naprzód i brać życie za rogi oraz, że niezależnie od tego, jak byłoby to trudne, trzeba rozmawiać. Nie zmuszę cię do niczego, Max, ale cieszyłbym się, gdyby to chociaż przez chwilę poleżało w twojej pamięci. Ty sam zdecydujesz, co jest właściwe dla ciebie. Tylko i wyłącznie dla ciebie, bo ostatecznie to właśnie każdy z nas powinien być najważniejszy dla samego siebie. To siebie powinniśmy nauczyć się kochać i szanować w pierwszej kolejności – stwierdził, brzmiąc na nieco zmęczonego i widać było, że faktycznie nie jest w stanie już nic więcej wymyślić. Wysłuchał chłopaka, starał się dawać mu dobre rady, starał się robić wszystko dokładnie tak, jak powinien, ale wiedział, że nie ma takiego wpływu na Maximiliana, żeby ten faktycznie był skłonny w pełni podążać za tym, co mu mówił. Byłoby to zresztą z jego strony nieco głupie, więc Chris wierzył, że cokolwiek się wydarzy, chłopak ostatecznie faktycznie sam podejmie decyzje, że sam zdecyduje, co chce zrobić ze swoim życiem.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Bez względu na to, jak wyglądały ich relacje, czy to Maxa z Paco, czy Christophera z Joshuą, sytuacja była zbyt popierdolona, by ogarnąć ją umysłem. Dlatego też dla nastolatka już samo to, że mógł z siebie to wszystko wywalić, było naprawdę dużą ulgą i choć wsłuchiwał się na tyle uważnie w słowa Walsha, na ile mógł, to nie oczekiwał, że ten nagle poda mu jakieś magiczne rozwiązanie tej popierdolonej sytuacji. -Niby tak. - Przyznał cicho, bo wiedział, że Christopher ma rację, w końcu nie raz doświadczył tego na własnej skórze. Bez względu przecież na różne spięcia, miał obok osoby, na które zawsze mógł liczyć. -Ja... - Zaciął się, przygryzając lekko wargę, by w końcu uznać, że powiedział już tyle, że kolejne zdanie nie zrobi mu chyba różnicy. -Ja po prostu się boję, że kiedyś zrezygnują ze mnie tak, jak ja dawno z siebie zrezygnowałem, więc chyba wolę by nastało to szybciej, gdy jestem na to jakoś przygotowany. - Nie był pewien, czy dobrze się wyraził i czy Christopher go zrozumie, ale taka była prawda. W końcu skoro własna, biologiczna rodzina przez tyle lat z niego rezygnowała, nie do końca miał podstawy, by wierzyć, że obcy ludzie nie postąpią tak samo, a przecież miał obok siebie chociażby Beatrice, czy Brooks, które pomimo wszystko, mimo niezliczonych potknięć chłopaka, wciąż stały obok, gotowe wesprzeć go, gdy tego potrzebował. -W tym pierwszym jestem całkiem niezły. - Prychnął z lekkim uśmiechem, bo akurat ten to brał każdego byka jaki się tylko nawinął, a jak nie widział żadnego w pobliżu, to sobie go kombinował, by móc czerpać z życia, ale choć wmawiał sobie i próbował nie oglądać się za siebie, to jednak niezaleczone problemy z przeszłości wciąż mocno wpływały na to, jak działał w teraźniejszości i jak postrzegał nie tylko swoje relacje z innymi, ale i samego siebie. -Nigdy nie potrafiłem powiedzieć, co jest dla mnie dobre, ale masz rację, pomyślę o tym na spokojnie, dziękuję. - Spojrzał nieco zaczerwienionymi, ale też już trochę jaśniejszymi oczami w stronę Chrisa, po czym mimowolnie oparł głowę na jego ramieniu, przymykając oczy, by choć na chwilę odpocząć od ciężaru tej rozmowy. +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Słuchanie Maximiliana nie było najłatwiejsze i wywoływało w Christopherze cień buntu. Wiedział jednak, że podejście chłopaka było zupełnie inne, że dzieliły ich również lata doświadczenia, zrozumienia samego siebie i pojęcia, że to właśnie własna osoba była w tym wszystkim najważniejsza. Nie ktoś inny, nie ktoś, kto mógł, ale wcale nie musiał, pozostawać w naszym życiu na zawsze. Brzmiało to zapewne nieco dziwnie, gdy myślało się o tym, jak bardzo zielarz próbował jednak odzyskać pamięć, ale gdyby się nad tym głębiej zastanowić, nie stało to w ogóle w sprzeczności. - To nie jest dobre, ale z tego zapewne sam doskonale zdajesz sobie sprawę. W obu przypadkach jesteś również zraniony i nie powiedziałbym, żeby czymkolwiek się to różniło. Czasami, Max, przekładamy na innych to, co sami myślimy albo wkładamy im w usta słowa, jakie podejrzewamy, że ci mogliby wypowiedzieć, a to jest błąd - dodał jeszcze, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak był już zmęczony, że był zagubiony, że nie chciał się dalej w tym wszystkim babrać. Nie było zresztą słów i wyjaśnień, jakie mógłby jeszcze mu przekazać, nie było kolejnych rad, jakie mogłyby cokolwiek w jego życiu zmienić. Pozwolił chłopakowi oprzeć głowę o swoje ramię, spoglądając na niego kątem oka, zastanawiając się jednocześnie, czy nie byłby w stanie pomóc mu jeszcze w jakiś inny sposób. Chris nie wiedział, jak mógłby nakłonić Maxa do odstawienia używek, ale nie był terapeutą, nie był również uzdrowicielem i chociaż w studenckich czasach kształcił się w tym właśnie kierunku, nie posiadał obecnie odpowiedniej wiedzy, jaką mógłby wykorzystać. Nie sądził jednak również, żeby miał odpowiednio sporą siłę przebicia, żeby móc zasugerować chłopakowi wrócenie na odwyk, dlatego tez pozostawało mu czekać. Obserwować całą sprawę, pilnować tego, co się dookoła nich działo, by móc we właściwym czasie zareagować, szukając chwili, w której Max doszedłby do wniosku, iż to najwyższa pora ruszyć naprzód. Do tego jednak potrzebował wiele sił i chęci, jakie płynęłyby z niego samego, nie zaś z jakichś innych źródeł. Dlatego też pozostawało cierpliwie czekać na to, co miało nadejść.
z.t x2
+
______________________
After all these years you still don't know The things that make you