Stanowi jednocześnie granicę lasu. To właśnie rzeka oddziela zagajnik fauna od wioski Ellan Vannin, toteż z tego miejsca można obserwować toczące się w niej życie mieszkańców. W tym miejscu łatwo spotkać wile, najady, driady oraz faunów, którzy wieczorami rozpalają niewielkie ogniska i przygrywają na fletach tańczącym nimfom.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Pomimo wszystkich rozmów i przemyśleń, pomimo podjętych decyzji i słów o tym, że nic nie było winą Audrey, Christopher czuł się dziwnie w jej obecności, czuł się również bardzo dziwnie, gdy poprosił ją, by wybrali się na spacer. Jedyne, co nie wprawiło go w ten stan niepewności, w jakim się znajdował od chwili, gdy dowiedział się prawdy, gdy poznał ostatecznie problemy, jakie dręczyły Josha, to przyznanie na głos, że jest jego mężem. To było dla niego całkowicie oczywiste i nie zamierzał wchodzić w żadne dyskusje na temat tego, jakie to nieodpowiednie, gdyby tylko takie uwagi miały się pojawić. Poza tym jednak widać było, że nie czuł się do końca komfortowo, nie wiedząc, jak zareagować w obecności kogoś całkowicie nowego, a jednocześnie, kogoś tak ważnego. Bo, co by nie mówić, Audrey była ważna, nie mógł wymazać jej ze swojego życia, nie mógł udawać, że nie istniała i nie zamierzał namawiać do czegoś podobnego Josha. Wręcz przeciwnie. To jednak nie oznaczało, że to było proste. - Daruję sobie lepiej oczywistości na temat tego, że to, co się dzieje jest trudne, bo z tego sama zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę - powiedział w końcu, spoglądając na wody rzeki, próbując się w ten sposób wyciszyć i zapanować nad tym, co się z nim działo. Czuł się niepewnie, zupełnie, jakby stąpał po cienkim, bardzo kruchym lodzie i nie miał pojęcia, w którym dokładnie momencie ten się pod nim zapadnie. - Nie wiem tylko, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo wszystko jest skomplikowane - dodał, patrząc kątem oka na młodą kobietę, zdając sobie sprawę z tego, że była niewiele starsza od jego siostry. Teoretycznie zatem powinno mu się z nią dobrze rozmawiać, ale prawda była taka, że czuł się zagubiony, nie mając o niej najmniejszego pojęcia, nie wiedząc, czy była chociaż trochę podobna do Josha, czy jednak nie. Nawet gdyby była, Chris nie miał pewności, czy umiałby sobie z nią poradzić, czy byłby w stanie z nią rozmawiać tak, jak należy, nie robiąc z siebie przy okazji idioty. Bo powoli czuł się, jak głupi gumochłon, nie bardzo wiedząc, jak powinien się zachować, ani jak się do niej zwracać, mając świadomość, że była od niego młodsza, a jednocześnie była dorosła, obca, a w całym tym bałaganie, teoretycznie bliska. Od tego niewątpliwie mogło porządnie namieszać się w głowie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Wśród znajomych Darrena były osoby, których umiejętności magiczne znał i cenił - i to dość sporo, albowiem magia nie zamykała się jedynie w sferze zaklęć tradycyjnych, ale sięgała nawet takich terytoriów jak opieka nad magicznymi stworzeniami czy zielarstwo, dość odległe od machania różdżką. Wśród nich byli też ludzie obdarzeni analitycznym, logicznym umysłem - choć tych było zdecydowanie mniej. Część wspólna obu tych zbiorów była wyjątkowo nieliczna, i kto wie czy nie kompletowała ją zaledwie jedna osoba, którą Shaw poprosił o pomoc w ostatnim etapie tworzenia jego autorskiego zaklęcia, polegającym mianowicie na jego testowaniu. Być może lokacja nie była zbyt szczęśliwa - w końcu ostatnio Darren kilka cennych w pojedynku spędził na zastanawianiu się, dlaczegoż to Brandon tak bardzo nie chce wpaść do wody - ale miała pewne nieocenione zalety jeśli chodzi o testowanie Aurum Cavea. Po pierwsze, otwarta przestrzeń była idealna do najprostszej wariacji tego zaklęcia, a po drugie - parę drzew dawało możliwość wykonania paru zakrętów czy testu omijania przeszkód. Poza tym testowanie czaru być może zapewni nieco rozrywki odpoczywającym tutaj nimfom czy faunom - Shaw choć tak mógł się odwdzięczyć za ich gościnę na Avalonie. Mężczyzna miał bowiem nieodparte wrażenie, że obecność gości z Brytanii zakłóciła tysiącletni spokój, którym mogli cieszyć się mieszkańcy Wyspy Jabłoni.
Nie miała najmniejszego problemu z tym, żeby pomóc Darrenowi. Właściwie była nawet mile zaskoczona tym, że poprosił ją o wsparcie przy dość istotnej, jej zdaniem, kwestii i to sprawiło, że delikatnie się do niego uśmiechnęła. Wciąż jeszcze nie przełknęła do końca swojej ostatniej porażki, ale to nie oznaczało, że zmierzała przed nim uciekać, wiedząc doskonale, że po prostu sama musiała więcej ćwiczyć, próbować i walczyć z własnymi ograniczeniami, jeśli chciała z nim zwyciężyć. Obrażanie nie wchodziło tutaj w grę, a poza tym nie było w tym najmniejszego nawet sensu. Nic by to nie zmieniło, a o wiele lepiej było tak naprawdę pogłębiać wiedzę i poszerzać horyzonty, niż siedzieć z założonymi rękami i narzekać, że nic jej nie wychodziło. - Więc czego dokładnie oczekujesz? - zapytała spokojnie, gdy zatrzymali się na brzegu rzeki, a ona rzuciła jedno, nieco nieufne, spojrzenie na wodę, jakby chciała się upewnić, że ta niespodziewanie nie wystąpi z brzegów i nie postanowi jej zaatakować. Wiedziała, że to było z jej strony niemądre, ale nie umiała wyzbyć się tego odruchu i tej niepewności, jakiej mimo wszystko nabrała na przestrzeni lat. Starała się z tym walczyć i nie okazywać tego nadmiernie, więc teraz również nie poświęciła wodzie aż tak wiele uwagi i rozejrzała się po okolicy. Otaczało ich nieco wolnej przestrzeni, nieco drzew, mało regularnych i prostych kątów, gdzie zaklęcia przechodziłyby bez większego trudu. Pokiwała lekko głową, dochodząc do wniosku, że próby czarowania w takim miejscu wymagały nie tylko precyzji, ale również dodatkowego skupienia i mogły spokojnie odpowiadać na zagadnienie problematyki, z jaką tutaj najwyraźniej przyszli. Mimo to czekała na to, co Darren miał do powiedzenia, a jej jasne oczy zdawały się lekko błyszczeć, zdradzając wyraźnie zainteresowanie tematem.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren nie miał pojęcia o tym, jak poskutkował na psychikę Victorii przegrany pojedynek. Z jednej strony zapewne powiedziałby jej, żeby nie przejmowała się tym tak bardzo - innego dnia mogłoby skończyć się to zupełnie inaczej, a to że Shaw wygrał aż tak znacząco przy próbce jednego starcia nie musiało znaczyć nic. Z drugiej zaś pewnie ucieszyłby się, że podziałało to na Brandon raczej motywująco niż dołująco - Darren na własnej skórze wiedział, że o wiele lepiej wspinało się ku szczytowi swoich umiejętności mając przed sobą ślady kogoś innego niż kiedy maszeruje się w górę samodzielnie. Po czasie krótszym niż Shaw się spodziewał Victoria dotarła na miejsce. Darren przez ten czas zdążył porozmawiać z paroma wygrzewającymi się na brzegu nieco dalej syrenami, szlifując przy okazji trytoński - skończyło to się jednak tym, że kiedy Brandon spytała go jaki ma plan, mężczyzna suszył jeszcze włosy powietrzem dmuchającym z jego różdżki. — Plan jest... — ...kurwa sprytny — ...prosty — powiedział Shaw, opuszczając Mizerykordię. Ciche buczenie spowodowane podmuchem ustało — Potrzebuje kogoś, kto za pomocą paru zaklęć... nie wiem, Avis albo Draconifors... dałby mi cel, który mógłbym próbować schwytać za pomocą... ekhm... — odchrząknął Darren, podnosząc ponownie różdżkę. Tym razem nie czynił jednak po to, by wrócić do suszenia swojej czupryny, ale... — Aurum Cavea - wyrecytował, a z Mizerykordii w kierunku środka jeziora wystrzelił złoty chart, który pobiegł po tafli wody lekkim slalomem, posyłając we wszystkie strony wzburzone okręgi. Pod koniec swej drogi zmienił się w rozległą płachtę, która zawinęła się dookoła niewidocznego, nieruchomego celu - po czym spadła do wody, wzbudzając kolejną falę i po chwili rozpływając się bez śladu. — Tak to wygląda — powiedział Shaw — Domyślnie ma łapać cel i owijać go metalowym płaszczem w celu unieruchomienia. Brakuje mi jednak jeszcze praktyki... i tutaj zaczyna się twoja rola — dodał z lekkim uśmiechem, uważnie obserwując reakcję Brandon. Miał szczerą nadzieję, że nie dobije jej jeszcze bardziej informacją o samodzielnym tworzeniu zaklęcia - jednak znając choć trochę Victorię, Darren zauważenia czegoś takiego nie spodziewał się ani trochę.
Przed rokiem albo i wcześniej, zachowałaby się niewątpliwie jak niemądre dziecko, jak ktoś, kto byłby w stanie tupać i krzyczeć, zdążyła jednak z tego wyrosnąć i teraz podchodziła do całej sprawy o wiele poważniej. Miała świadomość, że obrażanie się nic w jej życiu nie zmieni, a raczej jedynie doprowadzi do porażki, więc zaczęła poważnie koncentrować się na tym, co zamierzała osiągnąć, na wszystkich swoich błędach, które musiała naprawić. Zacząć zamierzała już teraz, już dzisiaj, zdecydowanie nie zamierzając zasypywać gruszek w popiele, bo nie prowadziłoby jej to w żadne sensowne miejsce, a jedynie tworzyłoby więcej problemów. Skoro zamierzała pewnego dnia udowodnić innym, na co ją stać, to należało zakasać rękawy. Obserwowała Darrena w ciszy, bez słowa, starając się zrozumieć cel ich dzisiejszego spotkania, a kiedy ten rzucił zaklęcie, przestała się całkowicie przejmować jego wcześniejszą rozmową, suszeniem włosów i całą otoczką. Jeśli Shaw obawiał się, że może ją zasmucić albo wzbudzić w niej zdecydowanie negatywne emocje, zdecydowanie się mylił. Oczy Victorii rozbłysnęły, pojawiły się w nich żywe, jasne błyski, zupełnie, jakby ktoś postanowił zapalić w nich jakieś szalone latarnie, które nie miały prawa bytu. Śledziła uważnie ruch i zachowanie wyczarowanego psa, to, co stało się na końcu, powoli kiwając głową, jednocześnie stukając palcami po brodzie, wyraźnie coś analizując. Zaraz też rozejrzała się po okolicy, uważniej, niż wcześniej, oceniając możliwości podejmowania prób, jakich mieli dokonać, oceniając również własne możliwości, dzięki którym byłaby w stanie należycie poprowadzić wyczarowane przez siebie stworzenia. - Sprawdzałeś, jak zachowuje się w przypadku iluzji? Nakierowany jest jedynie na ruch, czy może na istotę z krwi i kości? Co w przypadku teleportacji czarodzieja w czasie potencjalnego pojedynku? Pytania, pytania i jeszcze raz pytania. Victoria, jak to Victoria, miała ich naprawdę sporo i liczyła na to, że Darren zdoła na nie odpowiedzieć albo przynajmniej spróbuje to zrobić, tym samym podsycając jej ciekawość, powodując, że będzie skłonna wybiegać spojrzeniem gdzieś dalej, że będzie w stanie robić coś więcej, niż jedynie powtarzać wszystko to, co robiła do tej pory. Zupełnie, jakby mimo wszystko, potrzebowała potwierdzenia, że jej pokolenie jest zdolne do działania, zdolne do osiągania sukcesów. - Nauczysz mnie tego zaklęcia? - zapytała, uśmiechając się kącikiem ust, gdy odwróciła się w stronę kamienia, by przy pomocy draconifors zamienić go w walijskiego zielonego smoka, którego następnie zmusiła do lotu i bez zastanowienia posłała w stronę drzew, próbując skłonić go do lawirowania pomiędzy pniami.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Pytania Brandon wpędziły Darrena w drobne zmieszanie, nawet mimo tego że były bardzo celne... a może właśnie dlatego, że tak dobrze sedna problemu sięgały. Shaw nie miał pojęcia, co Aurum robiło, kiedy posłało się je w kierunku bliżej nieokreślonym - choć w sumie mieli przecież dość idealny przykład zachowania zaklęcia chwilę temu przed oczami, kiedy po prostu zakończyło swoje działanie pośrodku jeziora, próbując złapać w swe objęcia jakiś zabłąkany wicher lub oddech którejś z najad. — Zaklęcie nie będzie mądrzejsze ode mnie, więc jeśli za cel wyznaczę mu jakąś iluzję... — zaczął Darren, robiąc pauzę na krótkie skrzywienie się - być może po prostu wyraźna, a tak szybko zauważona słabość czaru tak bardzo go zawiodła — ...to po prostu poleci właśnie za nią. A nakierowuję je na początku, więc czy chodzi mi o jakiś poruszający się przedmiot, czy jakąś istotę, to nie ma większego znaczenia — dodał — A jeśli chodzi o teleportację, no to trudno, wiele zaklęć wtedy nie trafi, w tym i to — zakończył. Nie miał w planach tworzenia czarów - przynajmniej jeszcze! - które użytecznością byłyby w stanie przerosnąć te, które były dziełami największych czarodziejów i czarnoksiężników w historii. Bo przecież Avada Kedavra też nie mknęła za teleportowanym celem - Darren spodziewał się, że ktoś kto byłby w stanie stworzyć tak zaawansowane zaklęcie nie musiałby się przejmować ani Biurem Aurorów, ani jakimikolwiek czarnoksiężnikami, ani trudnością ze znalezieniem się na opakowaniu fasolek wszystkich smaków jako ich promocyjna twarz. — Spoko — wzruszył ramionami Shaw. Nie miał problemu z dzieleniem się recepturą czaru - ba, gdzieś w środku nawet bardzo mu pochlebiało to, że ktoś w ogóle nauczyć się go chciał — A teraz poproszę o jakiś cel do ustrzelenia.
Victoria, jak to Victoria, zawsze musiała drążyć temat, zwłaszcza jeśli coś dostatecznie ją zaciekawiło, a dokładnie tak było w tym przypadku. Uwielbiała rozkładać rzeczy na czynniki pierwsze, uwielbiała się im przyglądać, analizując jednocześnie, jak można było je wykorzystać. To było coś, co dawało jej niesamowicie wiele radości i powodowało, że zawsze czuła się usatysfakcjonowana, nawet jeśli z jej działań nie przyszło nic wymiernego albo korzystnego. Była bowiem zawsze pewna, że jakąś wiedzę zdobyła i chociaż wcześniej zapewne byłaby również wściekła, tak teraz wiedziała, że może z tego wszystkiego czerpać właściwą, całkiem pożyteczną naukę, a to było dla niej najważniejsze. Dlatego też wysłuchała uważnie Darrena, zastanawiając się, czy czystym przypadkiem nie dotknęła kwestii, które mogłyby okazać się nie do końca dopracowane, a potem uznała, że spróbuje zmierzyć zaklęcie z iluzją. To również było istotne, biorąc pod uwagę, że nie wszystkie czary ostatecznie działały tak, jak tego się chciało i jakie było zamierzenie. Można było je również na wiele sposobów odbić, a ją akurat zaczęło zastanawiać, za czym pognałby czar Darrena, gdyby wykorzystała zaklęcia kopiujące. To było na tyle ciekawe, że aż postukała różdżką po dolnej wardze, zastanawiając się nad tą kwestią. - Zacznijmy od czegoś prostego – stwierdziła ostatecznie, sięgając po zwyczajne avis, planując jednak kolejne posunięcia, dochodząc do wniosku, że spróbuje wykorzystać iluzoryczne motyle, a później sprawdzi, co się wydarzy, jeśli faktycznie zacznie powielać obiekty, na które miało zapolować zaklęcie Darrena. Mogłaby oczywiście ćwiczyć tak w nieskończoność, ale podejrzewała, że ten chciał jedynie przećwiczyć to, co już wiedział, to, co już miał, więc nie chciała znowu z miejsca przenosić gór. Na razie jednak skierowała ptaszki pomiędzy drzewa, starając się kierować nimi tak, żeby ich pochwycenie nie należało do najłatwiejszych, wiedząc doskonale, że za chwilę straci nad nimi panowanie, a te rozbiją się o najbliższy pień.