UWAGA! Do tej lokacji można dostać się jedynie z Baszty Króla z Setką Rycerzy. Na początku swojej wiadomości podlinkuj post z poprzedniego tematu. Jeśli w Wieży Merlina znajdują się dwie osoby, to obie rzucają kostkami i rozpatrują efekty.
Najwyższy szczyt gór Onchu przyozdabia wieża samego Merlina - najbardziej znanego i prawdopodobnie najpotężniejszego czarodzieja w historii Wielkiej Brytanii. Kopia jednej z wież w Camelocie, w której za życia rezydował czarodziej, dumnie mknie ku niebu wśród szumiących koron drzew i przyozdabiających przestrzeń, samoistnie pojawiających się pióropuszy iskier, które wystrzeliwały wszędzie z powodu natłoku magicznej energii wirującej dookoła budowli. Wejścia broni jednak wróżkowy smok - zielonołuski jaszczur o ważkowatych skrzydłach. Nie jest agresywny, ale wyraźnie chce się pobawić, a nie masz zielonego pojęcia ile może zająć zabawianie takiego stworzenia.
Rzuć kością k6. Przerzut za każde 20 punktów z ONMS.
1, 2 - musisz zajmować się smokiem bardzo, bardzo długo, zanim ten ma ochotę cię przepuścić dalej. Nie wiesz, czy minęła tylko godzina, czy może pięć - tak czy siak, twój post musi mieć co najmniej 4000 znaków.
3, 4 - zabawa ze smokiem - to naprawdę bardzo urocze stworzenie! - trwa prawie trzy kwadranse zanim ten nie przeciąga się i nie odlatuje, obsypując się odrobiną srebrnego pyłu ulatującego z jego skrzydeł. Twój post musi mieć co najmniej 2000 znaków.
5, 6 - zabawa z wróżkową istotką zajmuje ci parę minut - w końcu decydujesz się zabawić je za pomocą magii, a gonienie fruwających dzięki twym zaklęciom fragmentów otoczenia szybko wyczerpuje siły smoka (musi być jeszcze bardzo młodziutki), po czym kładzie się on spać z szerokim uśmiechem na pyszczku.
Wspinasz się na szczyt wieży. Rośnie tam ogromny dąb, którego korzenie oplatają i wbijają się w kamienne mury budowli. Idąc na górę widziałeś wiele magicznych przyrządów, w zdecydowanej większości jednak nadgryzionych przez ząb czasu. Tylko tutaj - w obecności świętego drzewa - znajdują się przedmioty, które są nagrodą dla osób na tyle dzielnych, wytrwałych i upartych, by przebyć praktycznie całe góry Onchu w dążeniu do serca wyspy. Wydaje ci się wręcz, że ułożona z sęków twarz na pniu dębu cię obserwuje z cichą dumą - nie bądź jednak zbyt zachłanny, albo konary zrzucą cię na sam dół z niczym.
Rzuć kością k100. Osoby z Orderem Merlina otrzymują przerzut. Jeśli w Forcie Galahada wylosowałeś J, do wyniku dodaj 5. Jeśli w Bastionie Segwaridesa wylosowałeś 5 lub 6, do wyniku dodaj 3. Jeśli w Fortecy Grifleta nie musiałeś cofać się ani razu, do wyniku dodaj 5. Jeśli posiadasz Szarfę 101 Rycerza, do wyniku dodaj 10.
1- 60 - nie wiesz co w ciebie wstąpiło - a może jesteś taki zawsze? - ale wypychasz sobie kieszenie do granic możliwości. Denerwujesz tym samym dąb, który zrzuca cię na sam dół. Ratuje cię fruwający tam smok, ale tracisz cały swój skarb. 61 - 85 - brawo, nie wkurzyłeś drzewa - cóż, jest to zaiste trudna sztuka! Otrzymujesz 100 galeonów. 85+ - o słodka powściągliwości - zamiast rozglądać się w celu napchania sobie kabzy, kłaniasz się przed ogromnym dębem. Przezorny zawsze ubezpieczony - i tym razem potwierdza się to powiedzenie. Konary wręcz wypychają twoje kieszenie magicznymi przedmiotami - zdobywasz Replikę Drogi Mlecznej oraz Harmonijkę Hypnosa.
Jeśli twój wynik to 1-60, po 48h możesz napisać kolejny post w Wieży Merlina z kolejną próbą (razem z początkowym rzutem k6). Musisz zrezygnować jednak z jednego bonusu do rzutu k100.
Jeśli twój wynik to 61+, schodzisz ze swoimi nagrodami na dół. Przed wyjściem z wieży, zawieszony na jedwabnym sznurku wisi złoty sierp - śmiało, możesz go wziąć.
Replika sierpa Merlina - idealna, wykonana z najczystszego złota replika narzędzia używanego przez jednego z największych czarodziejów wszech czasów i doradcy Króla Artura, Merlina. Ozdobiona jest celtyckimi wzorami, niesamowicie ułatwia też pielęgnację oraz zbiór roślin - wzory układają się w runiczną opowieść o podróży pewnego śmiałka przez górskie szczyty i jego próbach, którym poddawał go szereg starożytnych zjaw. Sierp zapewnia +5 punktów z Zielarstwa. Nie można go sprzedać ani oddać - sierp po prostu zniknie i pojawi się z powrotem w domu właściciela.
POPRZEDNIA LOKACJABaszta z Setką Rycerzy Kostki4 - smok, 83 - dąb ZDOBYCZE 2pkt do GM, tracę 50g, 2pkt do dowolnej statystyki, skarpety z wełny kulinga, jednorazowy przerzut w następnych lokacjach, zyskuję 100g, Replika Sierpu Merlina (+5 ziele)
Nie mógł powstrzymać uśmiechu na twarzy, gdy poza buntowniczą postawą i groźbami w słowach i spojrzeniu, Ola i tak usiadła przy nim, że mógł objąć ich oboje kocem. Nie ważne, w jak złym stanie koc był, ważne że dawał potrzebne im obojgu ciepło, aby rankiem mogli być w jakimś stopniu wyspani. Choć już teraz był pewien, że skończy cały obolały. - Nie wiem jakie masz doświadczenia, ale mnie nie kręci zabawa na zimnych schodach w baszcie pełnej duchów. Po prostu zamknij oczy i śpij – rzucił burkliwie, odchylając glowe w tył, aby oprzeć ją o kamienną ścianę i po dłuższej chwili zasnął. Nie był to może sen najlepszej jakości, ale przynajmniej nie zmarł, a to sprawiało, że miał więcej sił na prawdopodobnie ostatnią próbę, jaka na nich czekała. Zaraz po przebudzeniu musiał walczyć z własnym zirytowaniem na to, jak zastały się jego mięśnie, gdy spali w mało wygodnych pozycjach. Sytuacji nie poprawiały także słowa dziewczyny, choć w głowie słyszał śmiech siostry na to, że po pierwszej nocy z nim dziewczyna była obolała. Przez chwilę Jamie siedział na ziemi, przysłaniając dłonią oczy, nim w końcu podniósł się, spoglądając na Olę uważnie, jakby chciał się upewnić, czy na pewno może kontynuować wyprawę. - Możesz mieć zakwasy po wczorajszej walce i noszeniu mebli… Choć zdecydowanie byłoby nam wygodniej w łóżku niż na schodach – mruknął, uśmiechając się zaczepnie po chwili, spoglądając znów na dziewczynę, po odesłaniu koca. – I co, jak wrażenia po naszej pierwszej nocy? – spytał zaczepnie, nie próbując nawet zgrywać w tej chwili milszego niż był, przywołując jedynie do nich jeszcze puste kielichy, które napełnił wodą. Jeśli mieli gdzieś iść, powinni chociaż się napić. W końcu ruszyli dalej, ku kolejnemu zamkowi, zastanawiając się ostatecznie, co przyjdzie im robić. Wciąż czuł się śpiący, a w takich chwilach był większym mrukiem, więc po prostu milczał, jednak pilnował ciągle, aby nie iść szybciej niż Ola. Skoro szli razem, to do końca zamierzał stawać do kolejnych prób ramię w ramię z nią. Kolejna jednak okazała się dość osobliwa – smoka się nie spodziewał, a nawet jeśli to nie takiego, który będzie chciał się bawić. Westchnął lekko, czując się tak, jakby miał zajmować się Carly w jaszczurzej wersji, ale bez narzekania wyjął różdżkę, aby zacząć puszczać bańki przy głowie smoka, obserwując jak po chwili ten próbował złapać je pyskiem. Smoki i psy miały więcej wspólnego niż początkowo myślał. - Czytałaś coś o tutejszych zwierzętach? Wiesz może co to jest za gatunek? Wydaje się jakiś mały – zapytał dziewczynę, uznając, że może z ich dwójki to ona więcej wiedziała o stworzeniach które można byłoby tu znaleźć. Nie wiedział, czy trafił w jej zainteresowania, czy nie, ale zawsze warto było spróbować. Bawił się w tym czasie ze smokiem puszczając u kolejne bańki, nim ten zwrócił uwagę na Olę, jednocześnie ułatwiając Jamiemu przejście. Norwood przedostał się na drugą stronę bramy, gdzie zaczekał na Olę, obserwując ją z nieznacznym uśmiechem na twarzy, gdy bawiła się ze smokiem. Skoro jeszcze nie wyzwała go od imbecyli, ani nie wydrapała mu oczu, a do tego zachwycała się nad smokiem, być może była szansa, że gdyby przyszło im wspólnie trenować, nie będzie próbowała go zabić tłuczkiem. Kiedy dziewczyna w końcu do niego dołączyła, uniósł lekko brwi, mierząc ją nieznacznie spojrzeniem. - Słyszałem powiedzenie, że w małym ciele wielki duch i chyba rzeczywiście coś w tym jest, Olu Krawczyk Rycerzu w Żeńskiej Skórze – powiedział, gestem wskazując, aby poszli dalej. Na szczycie wieży czekało na nich jedynie drzewo, sprawiając, że Jamie zatrzymał się, marszcząc brwi. - Spodziewałem się czegoś… bardziej - mruknął, podchodząc w końcu bliżej drzewa. Przyglądał mu się uważnie, czując dziwnie, gdy twarz na pniu wpatrywała się w niego, ale najwyraźniej nie zrobił niczego źle, skoro już po chwili był bogatszy o sto galeonów. Był także pozbawiony towarzystwa. Wykrzykując imię dziewczyny zaczął rozglądać się wokół siebie w poszukiwaniu jej, licząc na jakikolwiek znak, gdzie zniknęła.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- W łóżkach - poprawiła go stanowczo, specjalnie mocno akcentując końcówkę, tak żeby na pewno dotarło do niego, że mówiła o liczbie mnogiej. Kolejne słowa chłopaka sprawiły, że uniosła brwi, zaskoczona tekstem, z którym wyjechał. Miał tupet, nie ma co. Przez chwilę jedynie tak stała, lustrując go wzrokiem, aż w końcu zmrużyła oczy i cmoknęła. - Pierwszej i ostatniej? Na twoim miejscu nawet bym nie pytała - parsknęła i jeszcze raz się przeciągnęła, chcąc doprowadzić swoje ciało do jako takiej używalności. Obiecała sobie, że przez cały kolejny dzień albo nawet dwa nie ruszy się z domku, choćby nie wiadomo co się działo. Droga do następnego przystanku przebiegała im w ciszy, ale nie miała nic przeciwko temu i sama też nie zaczynała rozmowy. Nic mądrego nie przychodziło jej do głowy, a i te głupie rzeczy gdzieś się ulotniły, więc po prostu szła przed siebie aż dotarli do wieży. Wieży, która miała swojego strażnika, a gdy tylko dostrzegła jakiego, myślała, że zwariuje z ekscytacji. Smok! Pisnęła podekscytowana, momentalnie wyrywając się z tego dziwnego marazmu w jakim tkwiła i kiedy tylko okazało się, że stworzenie nie stanowi żadnego zagrożenia, pognała w jego kierunku jakby świat miał się zaraz skończyć. - Tak szczerze to nie, było tyle do różnych zajęć codziennie, że jakoś mi to umknęło, ale jest bez dwóch zdań najsłodszą istotą, jaką do tej pory widziałam! - odpowiedziała, dalej nie mogąc wyjść z zachwytu nad smokiem, który faktycznie był mały. I to chyba właśnie w tym tkwił jego urok, chociaż oczywiście cały był śliczny i Ola najchętniej by się nad nim rozpłynęła. - Wydaje mi się że czytałam coś kiedyś o wróżkowych smokach, a tak patrząc na jego rozmiary i skrzydła, to całkiem by pasowało. Och, na Merlina, zabiorę cię do domu - mówiła dalej, ostatnie słowa kierując wyraźnie do smoka, który teraz to na nią przeniósł całą swoją uwagę, na co zareagowała szerokim uśmiechem. Nie mogło być lepiej. Wyciągnęła różdżkę, chcąc zabawić go z pomocą magii i już po chwili w powietrzu latały kolorowe piórka. - I co, kruszynko, chcesz ze mną iść? - spytała czule, zupełnie nie przejmując się tym, że gdzieś tam obok stał sobie pewnie Jamie i wszystko widział i słyszał. Miała teraz swoje pięć minut ze smokiem i zamierzała jej wykorzystać, bo taka okazja mogła się nie powtórzyć. Nie doczekała się jednak odpowiedzi, bo stworzenie najwyraźniej zmęczyło się zabawą i ułożyło do snu, więc i ona ruszyła się z miejsca, rzucając mu ostatnie tęskne spojrzenie. - Oczywiście, że coś w tym jest, chyba nie śmiałeś wątpić? - odparła i spojrzała na Jamiego rozbawiona zanim ruszyli w górę. Humor wyraźnie jej się poprawił po spotkaniu ze smokiem, ale to, co czekało na nich na szczycie wieży, zbiło ją z tropu. - Mhm, ja też, ale nie mów hop, na pewno coś jest tu nie tak - stwierdziła, rozglądając się po pomieszczeniu. To zwyczajnie wyglądało zbyt łatwo jak na to wszystko, co do tej pory przeszli i czuła w kościach, że gdzieś jest haczyk. I był. Oczywiście, że tak. Nie wiedziała, co nie jakiej ilości dokładnie zgarnęła do swoich kieszeni, ale w pewnym momencie poczuła, jak ziemia usuwa się spod jej nóg, a zaraz potem leciała. Z szoku aż zaparło jej dech w piersi i nawet nie krzyknęła, ale była przerażona. Wiedziała, że nic jej nie uratuje, rozpaćka się na ziemi pod wieżą i tyle ją świat znał. Jakimś cudem nie takiego się nie stało, a co więcej została bezpiecznie odstawiona na dół przez smoka, który złapał ją, gdy leciała. - Uratowałeś mi życie, maluchu - wydusiła, czule klepiąc go po pyszczku. Bez niego skończyłaby marnie. Dotarły też do niej nawoływania Jamiego, który najwidoczniej musiał się skapnąć, że nagle zniknęła. - Na dole - krzyknęła, chociaż jej głos brzmiał słabo i nie miała pewności, czy chłopak ją usłyszał. Czy teraz ponownie miała wchodzić tam na górę?
Roześmiał się, naprawdę rozbawiony jej słowami, jej zachowaniem, mając ochotę powiedzieć, że zachowuje się, jakby jej odebrał część godności, czy czegoś innego, ale zdołał ugryźć się w język. Mieli przed sobą jeszcze jeden zamek i nie powinni kłócić się przed nim tylko przez to, że zwyczajnie przenocowali wspólnie w baszcie. To było coś zwykłego, normalnego, a on nie miał szesnastu lat, żeby napalać się na każdą dziewczynę i myśl o objęciu jej ramionami, żeby iść spać. Tym bardziej bawiło go zmieszanie wcześniejsze dziewczyny, jej rumieniec oraz reakcja na jego słowa. To, co się działo później, zabawa ze smokiem i obserwowanie dębu, było najmniej spodziewanym zakończeniem wycieczki. Nie mógł się nadziwić temu, jak dziewczyna swobodnie bawiła się z jaszczurem ze skrzydłami, który podchodził do niej równie łagodnie, co do niego, co było naprawdę ciekawe. Uśmiechał się też, gdy słyszał, jak Ola do niego przemawiała. Nic więc dziwnego, że smok ją złapał. Każdy na miejscu stworzenia, po takiej zabawie z dziewczyną, łapałby ją, żeby się nie połamała. Także Jamie poczuł ulgę, gdy tylko usłyszał jej odpowiedź. - To wracaj tu. Widzę wyjście z tego zamku i chyba całego szlaku - odkrzyknął do Oli, kręcąc lekko głową. Przysiadł pod dębem, czekając na nią. Bawił się przy tym jednym z opadłych liści. Zabawne, że większość liści się rozkładała, ale dębowe nie. One jedynie wysychały i na jesień należało je zgrabiać, a później transmutować, chociażby w piach, żeby się ich pozbyć. - Nie wiedziałem, że tak lubisz smoki. Fanka wszystkich stworzeń, czy tylko tych ze skrzydłami? - spytał, przekrzywiając nieznacznie głowę, gdy tylko dziewczyna do niego dołączyła. Podniósł się z ziemi, otrzepując spodnie z piachu, po czym przyjrzał się Oli uważnie, krzyżując ramiona na piersi. - Jak dla mnie jest remis… Co powiesz na rozwiązanie tego, kto wygrał na treningu? Tylko ty i ja - zaproponował twardym tonem, uśmiechając się kącikiem ust, a jego jasne oczy błyszczały. Kiedy otrzymał odpowiedź, pokazał ścieżkę, którą wcześniej dostrzegł, aby mogli wracać do domków. Po drodze zebrał jeszcze replikę sierpu merlina, która pojawiła się przed nim.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Podejście drugie kostki:2, 78 (próba przerzucenia 2 na 1 i 1)
Wciąż miała wrażenie, że spada, mimo że została złapana i bezpiecznie odstawiona na ziemię przez smoka. Żołądek nadal podchodził jej do gardła i nie wiedziała, jak to się stało, że nagle wyleciała przez okno wieży Merlina. Nie zrobiła przecież nic złego, ale najwyraźniej coś w jej zachowaniu musiało zdenerwować stary dąb, który pilnował porządku. Biednemu to zawsze wiatr w oczy. - Wracaj tu, wracaj tu... Tak, mam się dobrze, nic mi nie jest, dzięki że pytasz - mruknęła pod nosem, słysząc jak Jamie pogania ją tam z góry. Ten to miał dobrze, mógł sobie tam posiedzieć i odpocząć, a ona nie dość że przeżyła zawał serca, to jeszcze w dodatku musiała ponownie pokonywać całą tę drogę na szczyt wieży. Ucieszyła się jednak, że chłopak widział wyjście i był to ich ostatni przystanek, bo to oznaczało koniec kłopotów. Oby. - Dobra, maluchu, pasowałoby się odwdzięczyć za twoją czujność, bo gdyby nie ty, Jamie musiałby mnie chyba zbierać w kawałkach z ziemi - powiedziała do smoka i westchnęła, unosząc kącik ust w czymś na kształt uśmiechu. Wbrew wszystkim opowieściom, kiedy spadała przed oczami nie przeleciało jej całe życie. Trochę ciekawiło ją, co by wtedy ujrzała. Postanowiła jednak niepotrzebnie się nad tym nie zastanawiać i po prostu przeszła do zabawy ze smokiem, co było jej sposobem na owo odwdzięczenie się za uratowanie zdrowia i życia. Wymyślała coraz to nowe sposoby na zabawienie stworzenia, głaskała go po pyszczku i rozpływała się nad nim, co chwilę powtarzając mu, jak cudowny i słodki jest. Wprost nie mogła przestać się nim zachwycać i cieszyła się, że akurat on czekał na nich przed wieżą, dzięki czemu miała okazję go spotkać. Uwielbiała smoki i łączyła z nimi swoją przyszłość, wobec czego była to naprawdę wspaniała sytuacja, chociaż była też świadoma, że niestety nie wszystkie gatunki były tak małe i pocieszne. Zdecydowana większość stanowiła zagrożenie i nie można było do nich podchodzić tak swobodnie, jak do tego wróżkowego malucha. - No przysięgam, że cię ukradnę. Miałbyś u mnie tak dobrze, że nawet nie chciałbyś tu wracać - powiedziała i wyczarowała piórka, żeby mógł trochę za nimi pobiegać i poskakać. Jakoś nie spieszyło jej się do dołączenia do Jamiego i zestawienia swojego nowego małego przyjaciela samego. Nie miała pojęcia, ile minęło czasu - kilkanaście, kilkadziesiąt minut? A może godzina? W końcu jednak uznała, że czas najwyższy się ruszyć i dołączyć do Norwooda, żeby ten przypadkiem nie poczuł się porzucony. Jeszcze tego by brakowało. Pożegnała się więc ze smokiem (a to oczywiście się przeciągnęło na dobre kolejne kilka minut) i weszła do wieży, żeby po raz drugi wdrapać się na jej szczyt. Dobrze, że chociaż kondycję miała dobrą i nie stanęła na górze cała zasapana. - Ja ich nie lubię, ja je uwielbiam - odpowiedziała zgodnie z prawdą, zastanawiając się jednocześnie, czy nie powinna użyć słowa "kocham". Może było bardziej adekwatne. - Interesuję się wszystkimi stworzeniami, ale smoki i koty mają specjalne miejsce w moim sercu - dodała z lekkim uśmiechem. Tak, zdecydowanie ta dwójka była wyróżniona spośród pozostałych i było sensu zaprzeczać. Uniosła brwi, słysząc kolejne słowa Jamiego. - Aleś się uparł. Ale to dobrze, bo ja też. Widzimy się w takim razie za treningu i załóż lepiej ochraniacze, bo skopię ci tyłek - wyszczerzyła się do niego, ale po jej tonie dało się wyczuć, że mówi poważnie. Nie zamierzała odpuszczać w tej małej rywalizacji, która nie wiadomo jak się zaczęła i ciekawiło ją, dokąd ich to doprowadzi. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby po treningu zgadali się na coś jeszcze pod pretekstem rewanżu. Czego się nie robi dla wygranej? Z ulgą odetchnęła, gdy tym razem stary dąb nie postanowił wyrzucić jej z wieży, a podarował sakiewkę z galeonami. Nie zamierzała narzekać, w końcu pieniądze zawsze się przydadzą. Ruszyła też w końcu w stronę wyjścia razem z Jamiem, po drodze zabierając jeszcze jakiś sierp. Choć nie do końca wiedziała, do czego może on służyć, postanowiła go zgarnąć, skoro już praktycznie sam się podsunął. - Nie żeby coś, ale założę się, że będę szybciej na dole tego wzgórza - rzuciła prokwokująco w pewnym momencie i nawet nie czekając na reakcję chłopaka, po prostu popędziła przed siebie w dół, zupełnie jakby ta wycieczka po avalońskich zamkach była dla niej drobnostką.
/zt z Jamiem
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Nawet nie miałby nic przeciwko zwiększeniu ilości treningów, żeby wrócić do formy z czasów studiów. Nie był zastany, dzięki pracy, jaką wykonywał, ale zdecydowanie mógłby robić coś więcej, żeby w podobnych sytuacjach, jak trening w Zamczysku Borsa, nie mieć wrażenia, że jeszcze chwila i sam zmieni się w zjawę. Zgodził się więc z siostrą i kierował się dalej, aby nagle zatrzymać się, gdy okazało się, że nie mogą wejść na szczyt wieży, gdyż coś zagradzało drogę, uniemożliwiając dalszą wędrówkę. Smok. Przed nimi był najpiękniejszy smok, jakiego do tej pory widział, a mógł śmiało mówić, że był zakochany w antypodzkim opalookim. Jednak stworzenie, które było przed nimi, było przepiękne, było cudowne i było także młode, jak po chwili się okazało. Longwei zrobił krok do przodu, a smok od razu poderwał się, poruszając swoimi skrzydłami, jakby był ważką. Był tak różny, odmienny od tych smoków, jakie znali. Jakby był wyciągnięty z bajki, nie zaś żywą istotą. Stworzenie spoglądało na nich z zaciekawieniem, jakby czekało, aż zaczną coś robić, aż będzie mógł ich gonić, trącać łbem. Starszy z rodzeństwa sięgnął powoli po różdżkę, aby wyczarować kilka ptaszków, które zaczęły kręcić się wokół siebie, Smok wydał z siebie odgłos, który dla Longweia brzmiał, jakby stworzenie chciało się zaśmiać. Mężczyzna sam śmiał się cicho, nie pogąc właściwie przestać. Był szczęśliwy. - Mulan, zostaję tutaj. On jest niesamowity - powiedział w końcu, gdy przypomniał sobie, jak wypowiadać słowa, jak składać zdania. Nie wiedział, ile czasu minęło, ale nie przejmował się tym. Wyczarował również pianę, którą celował na pysk smoka, pozwalając mu ją chwytać w paszczę. Nie trzeba było wiele czasu, aby smok próbował uniknąć piany na pysku, jednocześnie chcąc ją ugryźć. W końcu jednak stworzenie zmęczyło się i położyło na ziemi, pozwalając Longweiowi iść. - Idziemy? - zapytał siostrę i nie czekając, pobiegł w górę. Coś go przyciągało, coś, co wręcz wołało, że ma przyjść, sięgnąć, zabrać. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że rzeczywiście zaczął tak się zachowywać. Podszedł do dębu, nie przyglądając mu się uważnie, ważniejsze były skarby, które mógł ze sobą zabrać. Pakował wszystko do kieszeni, nie wiedząc w pełni, że coś takiego robi, aż nagle poczuł uderzenie. Wraz z bólem nadeszło zrozumienie, ale było już za późno. Spadał i nie potrafił sięgnąć do różdżki. Szczęśliwie został złapany przez smoka, nim uderzył o ziemię.
______________________
I won't let it go down in flames
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Poprzedni post:tutaj Kostki:3 oraz 98 Zdobycze: zdobywam Replikę Drogi Mlecznej oraz Harmonijkę Hypnosa.
Może i jakoś szczególnie nie interesowali się sportem, ale ich zainteresowanie przyrodą w jakiś sposób sprzyjało dobrej kondycji fizycznej. Zwłaszcza jeśli czyimś zajęciem było latanie po lesie i zajmowanie się zwierzętami, co jednak wymagało jakiegoś wysiłku. I nawet nie przypuszczała, że droga do ostatniego zamku na szlaku okaże się niczym wyjęta wprost z marzeń rodzeństwa. W końcu jak inaczej można byłoby nazwać fakt, że akurat przed nimi znajdował się przecudowny smok. I to jeszcze taki młodziutki, któremu chciało się akurat bawić? Może i rodzeństwo było swego rodzaju ekspertami w dziedzinie opieki nad magicznymi stworzeniami, a Wei to już w ogóle jeśli chodziło akurat o smoki, ale nie mogli odmówić temu łuskowatemu koleżce odpowiedniej rozrywki. Dlatego też spędzili przy nim zdecydowanie o wiele więcej czasu niż było to potrzebne. Tylko po to, aby móc nacieszyć się towarzystwem zwierzęcia. Sama również sięgnęła po różdżkę, aby móc dołączyć do zabawy i wyczarować w powietrzu kilka specjalnych efektów ku uciesze smoka. No i pobawić się nieco Aquamenti, które ten chętnie łapał do pyska. Był naprawdę uroczy. - Doskonale cię rozumiem. Jest cudowny - rzuciła jeszcze, gdy tylko brat stwierdził, że mógłby tu zostać na stałe. Nie inaczej było i w jej przypadku, bo naprawdę smok bardzo jej przypadł do gustu. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy i tak też ich smoczy towarzysz postanowił rozprostować skrzydła i rozłożyć się leniwie, zapewne zmęczony już harcami z dwójką czarodziejów. - Idziemy. Pozwólmy mu odpocząć - odpowiedziała, oglądając się jeszcze tylko raz na ich nowego przyjaciela nim w końcu pognała za bratem. Zapewne nikt nie spodziewałby się tego, że to akurat Mulan wykaże się większą rozwagą z tej dwójki i gdy tylko znajdzie się na szczycie wieży to zamiast zacząć się rozglądać za leżącymi wokół fantami postanowi po prostu pokłonić się ogromnemu drzewu, które rosło na samym środku. Zupełnie jakby chciała w ten sposób okazać mu swój szacunek. I okazało się, że było to odpowiednie posunięcie, bo oto konary drzewa zbliżyły się do niej i zaczęły jej wpychać w kieszenie i dłonie przeróżne podarki. Akurat tego się nie spodziewała.
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
poprzednia lokacjaBaszta Króla z Setką Rycerzy Kostki1 - smok, 88 - dąb zdobycze 4pkt do dowolnej statystyki, płaszcz z wełny kulinga, 2pkt do zaklęć, Replika Drogi Mlecznej (+1 astro), Harmonijka Hypnosa (+1 DA)
Kiedy smok zdołał go złapać, Longwei nie miał zamiaru zaprzepaścić możliwości zabawy z nim kolejny raz. Nie darowałby sobie, gdyby tak po prostu poszedł dalej, choć nie miał nawet pewności, czy smok pozwoliłby mu na to. Bez problemu więc wrócił do zabawy z nim, posyłając znów bańki w powietrze, czy nawet strzelając w smoka strugami wody. Zastanawiał się, co jeszcze mógłby robić, więc próbował wszystkiego, łącznie z tworzeniem kolorowych iskierek. W końcu spróbował nawet transmitować kamień w piłkę, którą następnie rzucił wysoko, obserwując, jak smok leci za nią. Oczywiście, piłki już nie odzyskał i przez chwilę zastanawiał się, czy nie zaszkodzi ona smokowi. W końcu nie wiedział, czym ten się odżywiał, ale z pewnością nie były to kamienie przemienione w piłki. Obawiając się, że ostatecznie zaszkodzi stworzeniu, wrócił do zabawiania go, wyczarowując kanarki. Pozwolił im kręcić się wokół smoka, wyczarowując je ponownie, gdy tylko stworzenie kłapnęło na nie zębami. Było to zabawne, proponować smokowi niewielki pościg za kanarkami, obserwując, jak lawiruje pomiędzy kamieniami, jak przelatuje nad wejściem do wieży. W trakcie kolejnych minut zabaw, Longwei skupiał się już tylko na obserwowaniu stworzenia, podziwianiu jego ciała. Był mniejszy od reszty smoków, jakie znał i z pewnością dzięki temu skrzydła, przypominające skrzydła ważki, mogły go unosić. Nie było ich właściwie widać w trakcie jego lotu, poza mieniącym się błyskiem. Smok był po prostu piękny, na tyle, że Huang nie miałby nic przeciwko, gdyby miał zostać tu i zawsze się z nim bawić. Może mógłby zacząć spisywać do dziennika obserwacje avalońskiego wróżkoskrzydłego, aby później odkryć, czy był to przodek innych gatunków, czy inny, niemal legendarny. Kolejny raz żałował, że nie zabrał ze sobą aparatu, choć z drugiej strony być może w ten sposób uda się, żeby nikt nie zakłócał spokoju tego smoka, ani co gorsze, nie próbował na niego zapolować dla galeonów. Zajmował się smokiem długo, nie przejmując się mijającym czasem. Starał się zrobić wszystko, aby stworzenie zmęczyło się i było wybawione na długi czas. Ostatecznie nie miał pewności, czy ktoś jeszcze przyjdzie, aby go odwiedzić. W końcu stworzenie położyło się zmęczone, przepuszczając go dalej. Longwei wiedział, że na górze wciąż jeszcze czeka Mulan, a przynajmniej miał taką nadzieję, więc nie próbował protestować, tylko minął zwierzę, szukając siostry. Wierzył, że nie poszłaby bez niego dalej, ale nie wiedział, czy za wielkim drzewem, które zrzuciło go z wieży, było coś więcej. Skoro przyszli tu razem, powinni razem iść dalej i był pewien, że tak samo myślała jego siostra. Wchodząc powoli po stopniach na szczyt wieży, zastanawiał się, czy i tym razem dąb postanowi go zrzucić. Nie chciał tego i teraz zatrzymał się w sporej odległości od drzewa, szukając sposobu, aby je wyminąć, albo przynajmniej uchylić się przed jego gałęziami. Żaden jednak pomysł nie przychodził mu do głowy. Wpatrywał się za to w jego pień, zastanawiając się, jakich zaklęć na nim użyto, gdyż zachowywał się częściowo jak bijąca wierzba, a jednocześnie rozdawał prezenty, które było widać na gałęziach. Przyglądał się drzewu, robiąc powoli krok do przodu, gdy dostrzegł jakby twarz na pniu. Zawahał się, przystając w miejscu, nim ostatecznie pokłonił się drzewu. Najwyraźniej to było to, co powinien był zrobić wcześniej, gdyż nagle dąb skierował ku niemu gałęzie, wpychając wręcz prezenty w jego kieszenie. - Och, więc to była właściwa reakcja - odezwał się, wciąż jeszcze zaskoczony zachowaniem drzewa, odwracając się w końcu w stronę siostry, która najwyraźniej wiedziała szybciej, jak się zachować. - To co, wracamy do domków? - zapytał siostry, kierując się ku wyjściu z wieży. Prawdę mówiąc, był już zmęczony i marzył o tym, żeby się rozluźnić, kładąc gdzieś na łóżku, albo po prostu na trawie. Nie mógł też przestać myśleć o avalońskim wróżkoskrzydłym, zastanawiając się ciągle nad tym, czy byłaby możliwość wrócić do Wieży Merlina, najlepiej teleportować się tam, aby po prostu móc znów pobawić się chwilę z tym młodym smokiem. Widział po drodze złoty sierp, ale nie sięgnął po niego, mając świadomość, że to było raczej przydatne do zielarstwa, a on miał znikomą wiedzę w tym zakresie i nie widział powodu do zmiany tego. - To co, gdy będzie taka możliwość, wrócimy tu? - spytał retorycznie siostrę, dobrze wiedząc, jak brzmi odpowiedź.