Lażała na łóżku, nie przejmując się ociekającymi wodą włosami i czytała sobie „Przypominajkę”, choć jej uwaga ciągle lawirowała wokół innych myśli, bo odkąd wróciła z tej przeklętej wyprawy z Drakiem, to na niczym nie mogła się skupić. Przerwała więc lekturę, jedynie tępo wpatrując się litery, choć tak naprawdę wcale ich nie widziała. Zastanawiała się czy kiedykolwiek pozbędzie się blizn z dłoni, które teraz nadal były owinięte bandażem i posmarowane jakimś eliksirem, który prawdę mówiąc gówno dawał. Przynajmniej bąble zniknęły. Uzdrowiciel jasno dał jej do zrozumienia, że przyszła do niego za późno, ale przecież jak miała przyjść wcześniej, skoro nie mogli się wydostać z tych cholernych wysp. Westchnęła cicho i odłożyła książkę, bowiem
czytała tę samą stronę od jakiś pół godziny, tak więc nie było najmniejszego sensu, żeby nadal próbowała.
Nie miała pojęcia gdzie jest Hope i Percy, ale po nowinach, które usłyszała od przyjaciółki, chyba nie chciała się nawet zastanawiać. Miała ogromną ochotę zmusić Persa do gadania, ale z drugiej strony trenowała swoją siłę woli, kiedy tak nawet go nie podpuszczała, cierpliwie – co nie było do niej podobne – czekając aż sam puści parę z ust. Wiedziała przecież, że nie ma pojęcia o tym, że Hope już zdążyła jej wszystko powiedzieć, no chyba, że sam tak zakładał. W każdym razie nie chciał też poruszać tego tematu, póki Griffin sobie wszystkiego nie wyjaśni. Obiecała sobie się nie mieszać, dorośle stwierdzając, że sami muszą sobie to wszystko wyjaśnić. Sama Ruby nie wiedziała co ma myśleć, kochała ich oboje i traktowała jak rodzeństwo, życzyła im jak najlepiej, ale to wszystko ją tak zaskoczyło, jakby Peter jej nagle powiedział, że zamierza zostać graczem Quidditcha.
Potrząsnęła głową, starając się nie zaprzątać głowy rzeczami, które przecież nawet jej nie dotyczyły! Chwyciła znowu książkę i otworzyła na odpowiedniej stronie. Musiała w końcu się skupić, przecież wyjazd dobiegał końca, ją czekały owutemy i nie mogła w takim stanie wrócić do szkoły, kiedy nie mogła zebrać myśli nawet przez minutę. Merlinie i po co było jej to wszystko, ma fancy wyglądającą owijkę na różdżkę, ale też traumę powypadkową i blizny na dłoniach, a przecież dłonie były wizytówką człowieka. Nie chciała wychodzić na jakąś pustą osobę, więc przy wszystkich raczej o tym żartowała, ale nie sądziła, że coś takiego ją spotka w wieku siedemnastu lat. Znowu odłożyła zirytowana książkę i ostatecznie skończyła leżąc samotnie w pokoju na łóżku i gapiąc się w drewniany sufit.