Jenna pod koniec lekcji działała jak w transie. Kiedy odnosiła fiolkę z eliksirem, była biała jak ściana, przez co jej piegi wybijały się jeszcze mocniej. Usta jej drżały, ale spakowała się mechanicznie i wyszła z klasy razem z innymi. W milczeniu szła z Christianem do wieży Ravenclaw, ale zanim dotarli na miejsce, Krukonka gwałtownie się zatrzymała i chwyciła kuzyna za rękaw. - Musimy iść do profesor Dear. - powiedziała słabym, lekko ochrypłym głosem. - Na to musi być jakieś wyjaśnienie. I jakieś rozwiązanie. Byliśmy przygotowani, tak nie może być... zawsze. I nie puszczając Christiana pociągnęła go w stronę gabinetów w wieży. Nie miała pojęcia, czy nauczycielka zdążyła wrócić do siebie, czy jeszcze nie, więc zapukała do drzwi i odczekała chwilę. Jeśli usłyszała zaproszenie, nacisnęła klamkę, a jeśli nie, to po prostu stanęła pod drzwiami, żeby zaczekać na nauczycielkę. Wiedziała, że nie ruszy się stąd, póki z nią nie porozmawia, nawet jeśli będzie musiała stać pod drzwiami do wieczora.
Jenna była załamana, bo eliksir im zupełnie nie wyszedł. I przynajmniej częściowo była jego wina, może nawet w większej części. To w końcu on pomylił kwiatki. A może w instrukcji też coś pomylił? Bardzo się starał, żeby przeczytać ją jak najdokładniej, ale była skomplikowana, jak na jedenastolatka. W swoim zapatrzonym w kuzynkę umyśle nie postała mu myśl, że Jenna też mogłaby się pomylić. Kiedy szli do wieży, chciał ją jakoś pocieszyć, że to nie jej wina, że na pewno coś przyapdkiem poszło nie tak. - Jenn, ja przepraszam - mruknał cicho, jedyne co mu przyszło do głowy. Ale Nachmurzona dziewczyna chyba go nie usłyszała, bo złapała go za rękaw i zaczęła ciągnąc do gabinetu pani profesor Dear. Nie miał na to ochoty, bo porażka nadwątliła jego pewność siebie. Bardzo chciał być w czymś dobry, i chciał zrobić dobre wrażenie na nowej nauczycielce, która miała opinie bardzo wymagającej. Na pewno ich wygoni, bo to oni się nie przygotowali, a przecież przeczytali wszystko, co im przyszło do głowy. Gdyby jeszcze ten przedmiot go ni interesował, nie przejąłby się aż tak. W mugolskiej szkole też tak miał, jeśli go coś nie interesowało, to wystarczała mu ocena zaliczająca i tyle, ale jeżeli jakiś przedmiot był fajny, jak nauki przyrodnicze, to był nieszczęsliwy jeśli dostał coś poniżej B. A eliksiry wydawały mu się fajne, kiedy o nich czytał. Teraz już nie był taki pewny. Stanął razem z Jenn pod drzwiami, czekając na zaproszenie do środka jak na egzekucję.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Lekcja dla wszystkich dobiegła końca. I choć większość mogła po prostu udać się dalej, niespecjalnie zwracając uwagę na to, co pozostawili po sobie w tej klasie, tak Beatrice nie należała do tego grona. Będąc nauczycielem była zobligowana do tego, aby dopilnować wszystkich formalności, więc długo po tym, jak ostatnia osoba opuściła pracownię eliksirów, ona wciąż tam była. Chowała wszystkie niebezpieczne ingerencje i pieczętowała je odpowiednimi zaklęciami zabezpieczającymi. Upewniła się, że żaden pół wywar nie zostało w kociołku, a wszystkie, potencjalnie niebezpieczne materiały, znalazły swoje miejsce, dobrze zutylizowane. Następnie próbki eliksirów dostarczonych jej przez uczniów, zapakowała w kufer. Czarna kotka wciąż kręciła się wokół jej stóp, gdy jednym zaklęciem zebrała wszelkie pergaminowe notatki, a kufer z próbkami poderwał się do góry. Dopiero wtedy mogła opuścić pracownię. Zmierzała w stronę swojego gabinetu. Miała teraz dwie godziny przerwy, które zamierzała poświęcić na sprawdzenie tego, co przygotowali dla niej uczniowie. Nie lubiła odkładać pracy na później, wolała robić to, co do niej należało od razu, przekonana, że nie zawsze jest sposobność nadgonić. Ile to już razy coś kompletnie niespodziewanego wyskoczyło jej i nie wyrabiała się z terminami… Kompletnie nie spodziewała się, że pod drzwiami swojego gabinetu, kogoś już zastanie. Nic dziwnego, że wyraz uprzejmego zaskoczenia odmalował się na jej twarzy. -Panno Hastings, panie Hastings. Czym zawdzięczam tę przyjemność? - zapytała, zatrzymując się przed drzwiami. Zerkała to na jedno, to na drugie, kuferek z przygotowanymi eliksirami dalej posłusznie lewitował obok niej. - Cokolwiek to jest, zapraszam do środka. Nie będziemy rozmawiać na korytarzu - zdecydowała w końcu, po czym otworzyła drzwi do pomieszczenia. Przepuściła uczniów w progu i sama weszła do środka, zamykając za nimi drzwi. Kuferek z eliksirami poszybował posłusznie na blat jej biurka. Czarna kotka od razu znalazła sobie miejsce na jednym z wygodnych foteli, gdzie przeciągnęła się, demonstrując swoje imponujące futro, aby przypadkiem nikt nie zapomniał, jak się prezentowała. Zdegustowana Beatrice pokręciła z niedowierzaniem głową, uśmiechając się pod nosem. - Usiądźcie, proszę. Napijecie się czegoś? - zapytała uczniów, po czym sama nalała sobie wody. - Więc co was sprowadza? - nie było co odwlekać nieuniknionego. Lepiej już zacząć rozmowę, czegokolwiek miała ona dotyczyć.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Nauczycielki nie było w gabinecie, a Jenna poczuła, jak ją skręca w żołądku. Gdyby znała mysli Christiana, bardzo stanowczo by zaprzeczyła, w końcu to nie jego wina, a już na pewnie nie tylko jego. Oboje nawalili po całości i Krukonka nie zamierzała nikogo obarczać odpowiedzialnością za swoje porażki. Wreszcie profesor Dear wróciła i Jenna wyprostowała się gwałtownie, patrząc na nią, jakby zobaczyła ducha. - P-pani p-profesor - Jenna ledwo mogła mówić. Już sie zbierała, żeby powiedzieć, w czym rzecz, ale nauczycielka zakomenderowała wejście do pomieszczenia. Dziewczynce gula podeszła do gardła i nie wiedziała, czy cokolwiek z siebie wyciśnie. Klapnęła ciężko na krzesło, na propozycję picia tylko pokręciła głową, czując, że niczego nie przełknie, a potem wreszcie wydusiła z siebie, co było problemem. - B-bo nie rozumiem, czemu nam nie wyszedł eliksir. W jej oczach była rozpacz i jakaś desperacja. - Bardzo się przygotowaliśmy do tych zajęć, a w-wyszła kat-tastrofa. Czytaliśmy ten przepis wcześniej kilka razy i wszystko było jasne, mamy notatki, w-wszystko robiliśmy już od wakacji, jak dostaliśmy podręczniki. J-ja nie rozumiem, czemu na zajęciach się nie udało! Bez konkretów. Jak nie ona. Normalnie wyjaśniłaby rzeczowo, na czym polega problem, a potem szukałaby rozwiązań. Ale teraz... Ech. Kompletnie się rozsypała.
Pani profesor była miła wobec nich, ale Chris wyczuł, że nie jest do końca zachwycona. On też nie był, nie wiedział, co tu właściwie robią. Ale Jennie bardzo zależało, więc był tutaj, jako wsparcie mentalne. Po wejściu do gabinetu okazało się, że to wsparcie jest jej bardzo potrzebne. Nie zastanawiając się długo, złapał ja za rękę, mocnym pewnym chwytem, który miał zakomunikować, że jest po jej stronie, cokolwiek powie. Opanował całe swoje zdenerwowanie i spojrzał najpierw na Jenn, a potem na profesor Dear spokojnym wzrokiem. Jak ktoś, kto jest dokładnie tam, gdzie powinien być. - Pani profesor, Jenna chciała powiedzieć, że nie rozumiemy, co zrobiliśmy źle i czy mogłaby nam pani coś doradzić na przyszłość. - postanowił przejąć inicjatywę. Miał nadzieje, że tym razem nie zostanie źle odebrany. Włożył w wypowiedź wszystkie zasady dobrego wychowania i szacunku, jakie wpoili mu rodzice. - To jest, chodzi nam o to, że byliśmy dobrze przygotowani do zajęć, ale w trakcie wszystko poszło nie tak. Co możemy zrobić, żeby następnym razem to przygotowanie coś dało? Albo jak możemy przygotować się skuteczniej?
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Nie wiedziała jeszcze, jak poszło uczniom na tych zajęciach z jednego, bardzo prostego względu; nie sprawdzała ich eliksirów. Wiedziała, że dopiero, kiedy będzie je badać, będzie mogła powiedzieć cokolwiek więcej. Dlatego była nieco zaskoczona, widząc tę dwójkę uczniów przed drzwiami swojego gabinetu. Weszli do środka, a Beatrice usiadła w jednym z wolnych foteli, czekając na to, aż zaczną mówić o tym, co ich tutaj sprowadza. Słuchała ich uważnie, przyglądając się czarnymi oczami to jednemu, to drugiemu z nich. - Czasami przygotowanie teoretyczne nijak ma się do przygotowania praktycznego - zaczęła swoją wypowiedź. Podniosła się z fotela i podeszła do swojego biurka, gdzie odpowiednio zapakowane znajdowały się próbki wszystkich eliksirów, które dzisiaj dla niej przygotowano. Odnalazła szybko ten, który został uwarzony przez Krukonów i pobieżnie przyjrzała się probówce. No cóż, już na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że to nie był ten eliksir. - Zapraszam za mną - powiedziała, po czym ruszyła w stronę schodów w rogu pomieszczenia. Na górze znajdowało się pomieszczenie, które służyło za jej pracownię eliksirów w Hogwarcie. Co prawda nie było tak dobrze wyposażone, jak jej prywatna pracownia w Dolinie Godryka, ale jednak nie mogła narzekać. Poczekała, aż oboje wejdą do środka. W międzyczasie pod ustawionym kociołkiem rozpaliła ogień. Płyn znajdujący się w środku szybko zaczął wrzeć. Odkorkowała zabraną z dołu probówkę i wlała jej zawartość do środka. Po pomieszczeniu szybko rozszedł się bardzo nieprzyjemny zapach, który potwierdził jej przypuszczenia co do tego, jak poradzili sobie uczniowie. - Jak mniemam miał to być eliksir regenerujący? - zerknęła na nich, czekając na odpowiedź. Po chwili rzuciła zaklęcie, które w znacznym stopniu zneutralizowało bardzo przykry zapach. - Oh, o wiele lepiej. Dobrze. Wymienicie mi proszę podstawowe składniki tego eliksiru? - zwróciła się do nich. Nie zamierzała dawać im gotowej odpowiedzi. Wiedziała, że w ten sposób niczego się nie nauczą. A wyciąganie wniosków na podstawie analizy własnych błędów, zawsze było lepszym rozwiązaniem.