C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Pokoje w są w tym roku bardzo luksusowe i przyjemne. Światło mieni się w oknach, ma oczywiście egzotyczny wygląd oraz specyficzny aromat unoszący się w powietrzu. Na środku jest bardzo niski stolik bez krzeseł. Nie ma tu jednak charakterystycznych łóżek, na ziemi leżą podwyższane maty i mnóstwo poduszek. Tak naprawdę sami możecie wybrać sobie układ "łóżek" w sposób jaki chcecie, zmieniając położenie mat i poduszek! Na początku w każdym pokoju jest tyle miejsc do spania ile jest osób, a nad każdym posłaniem jest baldachim; może nie zasłoni on was w zupełności, ale da chociaż odrobinę poczucia prywatności. Są one również bardzo przestronne, macie mnóstwo miejsca. Włącznie z szafą, w której macie stroje, które musicie zakładać. Każdy pokój ma swoją łazienkę.
Uwaga. Jeśli wchodzicie do specjalnych lokacji, gdzie musicie nosić wymagany strój, bierzecie go właśnie ze swojego pokoju. Zanim nie wyruszycie, koniecznie rzućcie kostką jaki strój wyjściowy macie w przydziale. Nie musicie być w pokoju, by go zabrać. Rzucacie tylko raz na to jaki macie strój i posiadacie taki właśnie do końca wyjazdu, chyba że udacie się do odpowiedniego sklepu i tam zakupicie odpowiedni strój.
Oto przykładowy krój stroju męskiego oraz stroju damskiego. Do tego mężczyźni muszą mieć brody, zaś kobiety ręce w magicznym, kolorowym pudrze. Konieczne jest również nakrycie głowy turban, bądź chusta.
Rzucacie jednorazowo kostką k6:
Charakterystyka stroju:
1 - twoja szata nie jest jednego koloru; jest niesamowicie kolorowa! Ma fikuśne wzorki, na dodatek ruchome. Z pewnością przykuwasz wszystkich uwagę, gdziekolwiek nie idziesz!
2 - twoja szata jest dość... staroświecka. Szybko zauważasz, że jest jakaś starsza, nie tak modna jak inne i na dodatek ewidentnie śmierdzi jakimś starym jedzeniem... Należy ją z pewnością wyprać i liczyć na to, że zapach niedługo straci na mocy... Przez trzy wątki Twoja szata nie pachnie przyjemnie.
3 - jeśli jesteś kobietą - z Twoim strojem jest wszystko w porządku! Jeśli jesteś mężczyzną okazuje się, że z Twoją brodą jest coś poważnie nie tak... Za każdym razem jak chodzisz, ta straszliwie się sypie! Włosy z brody dosłownie latają wokół ciebie jak szybko chodzisz, wpadają ci do nosy, za szatę... Na dodatek z każdym dniem jest jej coraz mniej. Po 3 wątkach stracisz resztkę brody i musisz kupić sobie nową brodę! Link do odpowiedniego sklepu, powyżej.
4 - jeśli jesteś mężczyzną - z Twoim strojem jest wszystko w porządku! Jeśli jesteś kobietą okazuje się, że masz okropne uczulenie i wysypkę na barwnik do rąk, który dostałaś! Nieważne ile masz punktów uzdrawiania, nie jest to rodzaj magii, który spotkałaś i cokolwiek nie używasz, wysypka pojawia się ponownie. Musisz kupić sobie krem, którym będziesz musiała się regularnie smarować, bądź kupić całkiem nowy barwnik. Link do odpowiedniego sklepu, powyżej.
5 - niestety szata, którą posiadasz jest zdecydowanie - rzuć kostką k6: parzysta - jest za mała, nieparzysta - jest za duża. Nawet jeśli zmieniasz ją zaklęciem, nadal ta wraca do poprzedniego stanu. Aby to zmienić, musisz oddać szatę do specjalisty. Złóż tam wizytę, by ktoś naprawił Twoją szatę.
6 - rzuć kostką ponownie. Parzysta - Twój strój zmienia kolor! Za każdym razem gdy się budzisz jest inny i musisz na nowo rzucać kostką na kolor szaty! Nieparzysta - Twój strój jest bardzo ładnie dobrany, bo wszystko jest w takim samym kolorze, dzięki temu wygląda jak komplet z turbanem oraz barwnikiem/brodą.
Aby dowiedzieć się jaki macie kolor: brody/barwnika, turbany/chusty oraz szaty, polecamy wylosować!. Jeśli sami wybieracie i nie macie ochoty na losowanie, pamiętajcie, że nie możecie mieć wszystkiego w jednym kolorze, o ile nie mieliście takiej kostki w charakterystyce stroju.
Lokatorzy:
1. Julia Brooks 2. Yuuko Kanoe 3. Irvette de Guise 4. Dante Godwin
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Ostatnio zmieniony przez Huxley Williams dnia Sob Lip 24 2021, 15:37, w całości zmieniany 1 raz
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
jeśli jesteś mężczyzną - z Twoim strojem jest wszystko w porządku! Jeśli jesteś kobietą okazuje się, że masz okropne uczulenie i wysypkę na barwnik do rąk, który dostałaś! Nieważne ile masz punktów uzdrawiania, nie jest to rodzaj magii, który spotkałaś i cokolwiek nie używasz, wysypka pojawia się ponownie. Musisz kupić sobie krem, którym będziesz musiała się regularnie smarować, bądź kupić całkiem nowy barwnik. Link do odpowiedniego sklepu, powyżej.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Strój:5 -->parzysta (za mała ) Pappar zainteresowanie: 27 - eliksiry Pappar charakter: C --> parzysta
Spoiler:
C - Nie wiesz jak to możliwie, ale to chyba miłość. Pappar wydaje się być Tobą zachwycony i zwyczajnie Cię kocha! Ach, jak uroczo… Oprócz tego, że jest bardzo zazdrosny i kiedy masz wątek z osobami, które dają Ci więcej czułości rzuć kostką. Parzysta- Nawet jeśli przegoniłeś Pappara on wraca i robi wam wielką awanturę w wątku, przez co najmniej 2 posty. Nieparzysta - Na szczęście Pappar was nie nakrył.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Potrzebowała spokoju, by to wszystko przemyśleć na spokojnie co i jak chciała zrobić. Miała przed sobą kilka różnych piosenek, które chciała jeszcze przećwiczyć i sprawdzić się w nich. Dodatkowo od dawna nie wykorzystywała takich swoich sprzętów jak chociażby magiczny mikrofon, który posiadała od bardzo dawna. Całe szczęście miała przy sobie dwie różdżki, które mogła wykorzystywać do napędzania swoich urządzeń. Jedną do mikrofonu, który zawiesiła zaklęciem na odpowiedniej wysokości, ustawiając go przed sobą, aby przetestować jego dźwięk, a drugą, którą umieściła w gitarze różdżkowej choć z początku chciała się zabrać za grę na mugolskim odpowiedniku, który wymagał od niej więcej zaangażowania i bardziej skomplikowanej pracy palców, które miałyby dociskać struny w odpowiednich chwytach, przesuwając się na gryfie, aby znaleźć się na dobrym progu. Zdecydowała się na to, aby w pierwszej kolejności wykonać cover znanego utworu. Powoli i z wyczuciem przekręciła różdżkę umieszczoną w instrumencie, uderzając delikatnie kciukiem w struny. Przeciągnęła po nich palcem, wydobywając z gitary odpowiednie nuty. Kolejne drobne ruchy nadgarstków, sprawiały, że z każdym kolejnym poruszeniem stron i manewrem różdżką, rozlegał się dźwięk przypisany do konkretnego chwytu gitarowego, a spod jej palców wystrzeliwały wielobarwne choć zimne iskry, które wytwarzał magiczny instrument, aby w jakiś sposób wzbogacić jej występ. Wkrótce też pochyliła się delikatnie w stronę znajdującego się przed nią mikrofonu choć była pewna, że i bez tego dobrze wychwyciłby jej głos. Zaczęła delikatnie, chcąc pierwszą piosenką nieco rozgrzać swój głos i pozostawać w tonacjach, które były dla niej naturalne i nie wspinać się na niewiadomo jaką wysokość dźwięków. Chciała czegoś lekkiego, czegoś, czego przyjemnie byłoby słuchać. Dopiero w okolicach refrenu zdobyła się na nieco większy wysiłek, starając się wyciągnąć nieco wyższą notę na sylabie zamykającej i przeciągnąć ją na ile tylko pozwalał jej zaczerpnięty oddech. Nie mogła przesadzać. Nie chciała zdusić dźwięku i dopuścić do jego załamania. Uważna praca dłoni, w których spoczywał oparty o jedno z kolan instrument, wciąż wydobywała z niego dźwięki, które ożywały w jej pamięci z każdym kolejnym ruchem. Nie lubiła grać z nutami przed sobą, ani z kartkami tekstu. Zawsze dbała o to, aby jak najszybciej zapamiętać daną kompozycję i być w stanie zagrać ją z pamięci. Gitara różdżkowa była w tym całkiem pomocna, bo nie wymagała aż takiej precyzji i ściśle określonych ruchów, dopasowując się swoim brzmieniem dokładnie do tego o czym myślał grający. To było zdecydowanym ułatwieniem i ograniczało możliwość błędu, który wystąpić mógł jedynie w momencie, gdy po prostu pomyliłaby kolejność chwytów, a nie w momencie, gdy po prostu źle przycisnęłaby palce do gryfu lub przesunęła dłoń nie na ten próg, omijając punkty, w których powinna się znaleźć. Piosenka powoli dobiegała końca lecz były jeszcze inne, które chciała zagrać i zaśpiewać. Nie zamierzała kończyć po jednej. Zamiast tego brała się za kolejną, pogrążając się coraz bardziej w muzycznym świecie.
Sama nie wiesz, skąd się to dokładnie wzięło. Może dziwne przeczucie mówiło ci, że coś jest nie tak, a ciało dawało jasne sygnały? Przecież nic ci się nie stało. Mogłaś wszelkie objawy jawnie ignorować, dopóki ciało się nie sprzeciwiało, dopóki mowa normalnie funkcjonowała, dopóki wszystko zdawało się być w porządku. A nie było - powinnaś na siebie bardziej uważać, a przede wszystkim się nie przeciążać. Nie robiłaś tego. Brałaś udział w treningach, ćwiczyłaś, zwiedzałaś Arabię, jakby nic nigdy nie miało miejsce. Tej pięknej, arabskiej nocy, parę dni po wydarzeniach powiązanych z wzięciem udziału w Wariacjach z Derwiszami, pojawiły się u ciebie pierwsze objawy... czegoś. Był dzień. Swoisty, normalny, ludzki dzień. Może siedzisz w pokoju z kimś, może jesteś sama, a może wędrujesz poprzez korytarze, poprawiając mniej lub bardziej wymagany w niektórych miejscach strój. Sama nie wiesz, od czego się to zaczęło, niemniej jednak w nagłym momencie rozpoznajesz smak krwi w ustach, by następnie poczuć się wyjątkowo słabo. Cały świat zaczyna ci wirować przed oczami, że aż musisz się czegoś lub kogoś chwycić. Nagle czujesz ogromną chęć zaśnięcia, której to starasz się przeciwstawić, aczkolwiek z nikłym, niewidocznym wręcz skutkiem. Jakby ktoś obecnie, teraz, w tym miejscu - nagle i niespodziewanie - postanawia odebrać ci zdolność komunikacji z otoczeniem. Z czasem słabniesz jeszcze bardziej, nogi się uginają, upadasz na podłogę, być może resztką sił starasz się chwycić za magiczny patyczek. Niezależnie od tego, czego dokładnie się podejmujesz, nie jest dobrze. Próba wezwania pomocy, jeżeli jesteś sama, pozostaje wyjątkowo utrudniona. Do tego stopnia, że rzucenie nawet najprostszego zaklęcia wiąże się z nikłym blaskiem z końca posiadanej przez ciebie różdżki. Musisz poprosić o pomoc kogokolwiek albo dostać się do Oazy Uzdrowicieli na własną rękę. Niezależnie od wyboru - mdlejesz i ktoś musi cię pilnie wziąć. Czy to zaklęciem Mobilicorpus, czy poprzez użycie siły własnych rąk i ramion. Nie komunikujesz, nie reagujesz nawet na zaklęcia ocucające - tutaj jest potrzebna profesjonalna opieka.
Informacje:
Ważne: Ingerencja ma charakter obowiązkowy - nie możesz jej uniknąć, a skutki musisz odczuwać w kolejnych rozpoczętych wątkach, od daty wstawienia postu przez Mistrza Gry.
Dlaczego dostałem ingerencję? Dnia 16 lipca 2021 roku zakończyłeś fabułę, która znajdowała się w lokacji Alejki Uśpionych. W następnych dwóch wątkach nie odegrałeś w żaden sposób - bądź nikły - treści kości, którą wylosowałeś na początku wątku. Następnie rozpocząłeś dzień po zakończeniu naprawdę wiele fabuł, napisałeś wiele jednopostówek, w których nijak zawarłeś efekty uboczne dotknięcia przez jednego z uśpionych. Cytując działanie kości:
Mefistofeles E. A. Nox napisał:Mimo to, przez następne minimum dwa wątki musisz wspominać o swoim zmęczeniu i senności, które bardzo znacząco utrudniają funkcjonowanie i na które nie działają żadne magiczne czy mugolskie specyfiki.
Bardzo znacząco utrudniają funkcjonowanie - oznacza to, że dostanie się na pustynię byłoby trudne - przecież zasypiałabyś co chwilę na dumbaderze, a do jakichkolwiek kopalni również taka podróż byłaby co najmniej niebezpieczna. Nawet mimo Twojej sprawności fizycznej bądź jakichkolwiek innych cech eventowych, którymi się odznaczasz, musisz w pełni odwoływać się do efektów, które dostałeś. Tym bardziej, że powinny one stanowić główną część Twoich postów.
Jednopostówki Lista jednopostówek, w których nie została umieszczona informacja, iż dzieją się one w innym czasie przed wydarzeniami z Alejki Uśpionych, a w których to nikle odwołałeś się do efektów (bądź wcale). Informacja: W treści kości wyraźnie jest zaznaczone, że w co najmniej dwóch wątkach musisz to odegrać. Bazar 17.07.2021 Posąg Kobry Olbrzymiej 17.07.2021 Komnata tajemnic 26.07.2021 Posąg Kobry Olbrzymiej 26.07.2021
Co mi się dzieje? Jako że efekty były odgrywane wcale (lub nikle), uaktywniły się mdlenia, na które obecnie nie możesz zaradzić. Jest to działanie klątwy indywidualnej, która nie jest groźna w skutkach, aczkolwiek uniemożliwia Ci prawidłowe funkcjonowanie. Pierwszą najważniejszą rzeczą dla Ciebie jest napisanie posta na dwa tysiące znaków w Oazie Uzdrowicieli, gdzie zostałaś zabrana albo przez straż, albo przez współlokatora / opiekuna. Przez kilkanaście godzin pozostajesz kompletnie nieprzytomna, uzdrowiciele nie wiedzą, co się dzieje, a dopiero po czasie udaje im się Ciebie wybudzić. Nadal jesteś zmęczona, nie działają żadne czarodziejskie bądź mugolskie specyfiki, by przywrócić względnie dobry stan. Wychodzisz w drugim dniu pobytu w Oazie.
Przez pierwsze trzy wątki nie możesz wykonywać żadnych ćwiczeń, szybko się męczysz, a do tego pójście na pustynię grozi Ci udarem. Jeżeli postanowisz się wysilić, ćwiczyć, udasz się na pustynię w ciągu dnia - przecież jest czterdzieści stopni w Jamalu - Mistrz Gry zastrzega sobie prawo do dalszej ingerencji, która może mieć poważniejsze skutki. W nocy także, gdyż te są wietrzne.
W każdym wątku i jednopostówce (pracownicze, nauczania, dosłownie: wszystkie, niezależnie od tego, czy idziesz do sklepu, czy uczysz się z podręcznika), lekcji i meczu Quidditcha - czyli czysto teoretycznie każdej aktywności fabularnej - przez następne trzy miesiące musisz rzucać na początku wątku kostką k6 na to, czy mdlejesz, a następnie to odgrywać. Dotyczy się to także tych trzech wątków, w których musisz zawrzeć, że źle się czujesz. Do tego jesteś ciągle blada, bardziej osłabiona, Twoje dawne siły po prostu znikają, używki na Ciebie źle wpływają i nie możesz ich zażywać zbyt długo i zbyt często (alkohol, papierosy, substancje psychoaktywne). Musisz o tym wspominać. Widać, że coś jest nie tak. Jeżeli latasz na miotle - znacznie szybciej się męczysz w stosunku do wydarzeń sprzed nocy, do tego w przypadku nadmiernego wysiłku możesz zemdleć bez żadnej przyczyny. W temacie używek i treningów, meczy Quidditcha, jakiegokolwiek większego wysiłku i ignorowania własnego stanu, Mistrz Gry zastrzega sobie prawo do ingerencji i dalszych, mniej przyjemnych konsekwencji.
k6:
1, 2, 5 - w pewnym momencie kręci ci się w głowie, musisz się czegoś lub kogoś podtrzymać. Senność powraca, nie możesz ustać na własnych nogach, potrzebujesz się o kogoś lub coś oprzeć. Po paru sekundach tracisz przytomność na okres od jednego do dwóch postów, co jest zauważalne przez postać, z którą rozmawiasz. Nie można Cię wybudzić zaklęciem Rennervate ani żadnymi eliksirami - leżysz, oddychasz, ale nie reagujesz. Po obudzeniu się możesz mieć problem z rozpoznaniem, co dokładnie miało miejsce.
3, 4, 6 - nic ci się nie dzieje, możesz normalnie rozmawiać i korzystać z życia. Słowa ci się nie plączą i prowadzisz normalną dyskusję. Może od czasu masz jedynie delikatne mroczki przed oczami, jakoby przeświadczenie o działaniu klątwy, ale nic poza tym.
Co muszę zrobić, by cofnąć działanie klątwy? Po pierwsze: Na klątwę nie działa Mora. Jest to najważniejsza rzecz.
Po drugie: Jeżeli nie będziesz działać w kierunku cofania działania klątwy, trwa ona trzy miesiące od daty wstawienia posta przez Mistrza Gry i Cię wymęcza. Musisz o tym wspominać. Po tym ona znika.
Po trzecie: Możesz zidentyfikować jej istnienie poprzez specjalny eliksir Exsecratio, nie możesz zatem pobiec od razu do Łamacza Klątw, po miksturę do sklepu i działać na własną rękę - potrzebujesz popytać się o swój przypadek, a dopiero po tym snuć odpowiednie domysły. Fabularnie, nie w jednopostówkach. Jeżeli chcesz przerwać działanie klątwy, musisz poprosić o pomoc Łamacza Klątw bądź osobę zajmującą się czarną magią (powyżej dwudziestu kuferkowych punktów, bez przedmiotów, wiek większy niż dwadzieścia pięć lat), który po trzech sesjach - w pierwszej z identyfikacją przypadku, w drugiej z próbą złamania klątwy i trzeciej z dokończeniem efektów własnej pracy. Możesz poprosić o sesję z Mistrzem Gry, niemniej jednak takie usługi będą wyjątkowo drogie.
Dodatkowo... Masz dokładnie pięć dni od daty i godziny zakończenia trwającej nieobecności na to, by napisać posta w Oazie Uzdrowicielskiej. Masz dziesięć dni od daty i godziny zakończenia trwającej nieobecności na to, by rozpocząć wątek z pierwszym rzutem kości. W przypadku napisania później posta / wątku bądź braku odpowiedzi, Mistrz Gry zastrzega sobie prawo do dalszych konsekwencji fabularnych.
Do czasu trwania klątwy, licząc od sierpnia do października, nie możesz wykonywać zawodu i przysługuje Ci tylko 50% wypłaty. Chyba że zdejmiesz klątwę wcześniej - liczy się wtedy czas zakończenia ostatniej fabuły z Łamaczem Klątw. W następnym miesiącu po ostatnim wątku z nim możesz wtedy odebrać normalnie 100% wypłaty.
Każdą rozpoczętą po dacie tego postu fabułę, jednopostówkę i cokolwiek innego, proszę Cię, oznacz tagiem #wielkibratpatrzy. Do tego Twoje wątki od teraz podlegają ścisłej kontroli. Brak tagu będzie dla Mistrza Gry jawnym sygnałem, by zainterweniować.
______________________
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Zaprosiła do siebie Jibril wiedząc dobrze, że im obydwu przyda się trochę praktyki. Ruda po ataku na pustyni czuła potrzebę poprawy swoich zdolności pojedynku, a i młodsza ślizgonka powinna się nieco wprawić w podobnych działaniach. Co jak co, ale Arabia jasno pokazała im, że nigdy nie mogą być pewne, skąd nadejdzie atak i kiedy trzeba będzie bronić siebie lub innych. -Wejdź, śmiało! - Odpowiedziała, gdy tylko usłyszała pukanie do drzwi. Jej współlokatorzy akurat byli nieobecni, więc dziewczyny na spokojnie mogły zająć się tym, co miały akurat w planach.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
Jibril za nim wychodzi z pokoju, zabiera różdżkę, ale i nie tylko, bo pappar też leci za nią, nie odpuszczając jej niemal na każdym kroku. Szybko się przywiązują te papugi. Ostatnio James nawet nie przeszkadza, jakby dostosowywał się do charakteru Montrose. Dlatego dziewczyna pozwala mu lecieć za nią. Puka do drzwi i wchodzi, gdy tylko słyszy, że może to uczynić. Wspólna nauka, czemu nie? Chociaż zapewne nie będzie to łatwe. Po próbie spotkania Wielkiej Wezyrki, która dla Jibril skończyła się nie najlepiej, ślizgonka ma problemy z rzucaniem zaklęć, dlatego też może przyda się jej mała praktyka. - Cześć. - Odpowiada na wstępie. - To, jak zaczynamy od razu? - Bez zbędnych pogaduszek, wyciąga różdżkę, przygotowując się do rzucania czarów.
Spotkane Wezyrki zrobiło na Irvette niemałe wrażenie. Czarodziejka wydawała się być potężna i mądra, a do tego jej uroda była wspaniała. Nic więc dziwnego, że wspominała te kilka wymienionych z nią zdań z pewnym ciepłem w sercu, a próby, którym została wcześniej poddana rozumiała. A przynajmniej ich cel był dla niej jasny. Miała to szczęście, że nie ucierpiała tak, jak niektórzy. Nie wiedziała nic o zmiażdżonych kończynach koleżanki ani o klątwie, choć jej ślepota nie była już dla niej tajemnicą. -Jasne! Co powiesz na mały pojedynek? - Zaproponowała, słysząc jak Epinard skrzeczy coś, że Irv na pewno wygra, bo jest mistrzynią różdżki, przewróciła oczami, prosząc pappara, by nie przeszkadzał im, gdy będą rzucać zaklęciami. Ustawiły się na pozycjach i Ruda od razu wyprowadziła cios w postaci Acusdolor. Nie chciała zaczynać zbyt poważnie, ale też nie mogła walnąć zwykłą Rictusemprą. Ceniła sobie nieco więcej oryginalności.
Zasady:
W każdej rundzie rzucamy k100 na obronę i k100 na atak. Wyniki powyżej 60 to sukcesy!
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Wścibski Pappar:6 - Okazało się, że Pappar obserwował Twojego znajomego i zdradził Ci tajemnicę. Klątwa:4
klątwa:
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
Atak:84 (udana) Zaklęcie:Ceruisam - Różdżka przeciwnika zaczyna mnie parzyć.
Montrose czuje się już lepiej. Wzrok wraca do normalnego postrzegania rzeczywistości, już nic nie muli spojrzenia piwnych oczu. Dobrze. Najlepsza nauka to pojedynek, dlatego Jibril z chęcią zgadza się na ten mały sparing. Nie dziwi ją skrzeczący pappar de Guise, który wspomina o wygranej rudowłosej, właściwie Jibril nawet to nie zaskoczy, jeśli dziewczyna wygra. Po pierwsze na pewno ma lepsze umiejętności i doświadczenie w rzucaniu czarów, a także ostatnio Montrose ma problemy z koncentracją przy posługiwaniu się nawet zwykłą, prostą sztuką magiczną. Gdy sięga po różdżkę, wypowiadając urok, czuje dziwne rozproszenie w okolicy głowy, jak gdyby myśli chaotycznie szumiały czy brzęczały niczym stado os. Irvette zaczyna od zaklęcia żądlącego, intuicyjnie więc Jibril rzuca protego, którego jednak nie wychodzi, a dłoń ślizgonki lekko drży. Trudno, zaraz to jednak rzuca Ceruisam, lecz to nie magiczny patyk de Guise zaczyna parzyć, a różdżka Montrose. Puszcza gorące 8 i ¾ cala hebanu. Ból odczuwa dwa razy mocniej niż normalnie ktoś w takiej sytuacji. - Prędzej ja sobie wyrządzę krzywdę. - Przygląda się lekko poparzonej dłoni, która diabelnie boli, ale stara się tego nie okazać. Zapomniała. Pojedynek zaklęć są dla niej niczym tortury, gdy cierpisz na Sinendolorem. - Ojciec panienki de Guise siedzi w więzieniu. - Niespodziewanie odzywa się James, odwracając uwagę Montrose od poparzonej dłoni, a ta sięga po różdżkę, która upada pod jej nogi.
Całe szczęście, że powikłania po próbach powoli zaczynały odpuszczać. Gdyby nie to pojedynek byłby nierówny, a co za tym szło, mijałby się kompletnie z celem, choć poćwiczenie wyprowadzania zaklęć w tak nieprzychylnych warunkach też mogło okazać się wartościową lekcją. Początek nie był w żadnym sensie mocny. Irvette nie udało się zaatakować dziewczyny, a obrona Jibril równie kulała. Nie oznaczało to jednak niczego poza tym, że należało przyłóżyć się mocniej do kolejnej próby. Poczekała, aż ślizgonka ponownie chwyci różdżkę w dłoń, bo oczywiście nie chciała jej zabić i liczyła, że ta będzie miała szansę na obronę. Już miała wyprowadzać atak, gdy usłyszała słowa Jamesa. Nie była zadowolona z tego, że ptaszysko wtykało nos w nie swoje sprawy. Najchętniej machnęłaby na niego jakiś urok, ale powstrzymała się i zamiast tego, całą energię włożyła w atakujące Jibril Impedimento. Spowolnienie przeciwnika nie robiło może wielkiej krzywdy, ale zdecydowanie dawało nad nim przewagę. Pod warunkiem oczywiście, że ten się przed nim nie obroni.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
James czasami zachowuje się nietaktownie. Jibril już dawno przyzwyczaiła się, dlatego nie zwraca uwagi na słowa pappara, który komunikuje, że ojciec De Guise siedzi w więzieniu. Nie ma pojęcia, czy zdanie ptaka właśnie rozproszyły rudowłosą, ale widocznie nie. Jest wręcz na odwrót, gdy zaklęcie Impedimento z całą swoją mocą mknie w stronę Jibril. Dziewczyna unosi różdżkę i szybkim ruchem stawia przed sobą tarcze protego. W końcu i atak Irvette się udaje, a także obrona Montrose jest poprawna. Może ślizgonki potrzebowały rozgrzewki? Po obronie Jibril nie czeka ani chwili dłużej i chociaż nie zna wiele zaklęć, to nawet te podstawowe są ważne do przećwiczenia. - Expelliarmus. - Wypowiada, tym razem magia nie zawodzi. Nie rozprasza. Po różdżce mknie moc, która wydobywa się z hebanu i sunie w stronę przeciwniczki, aby ją rozbroić.
Czasami faktycznie pappar mówił o parę słów za dużo i Ruda szczerze nie rozumiała tego jego zamiłowania do wygadywania cudzych sekretów. Jej przyjazd do Anglii był ściśle związany z tym, by odciąć się od procesu ojca i naprawić zszarganą reputację ich rodziny. Niestety jednak wystarczyła jedna gadająca kupka piórek, by to wszystko szlag trafił. -Panienka jest dużo bardziej zdolna i urocza! Nie musi przejmować się swoją rodziną. - Zaskrzeczał Epinard, pewnie dumny, że poprawił Irvette humor, choć tak naprawdę tylko jeszcze bardziej ją zirytował. Rudowłosa skupiła się więc w pełni na pojedynku, ale widać nie była jedyna. Jibril perfekcyjnie odbiła zaklęcie spowalniające i wytrąciła Rudej różdżkę z ręki. -Niezły strzał! - Pochwaliła koleżankę, gdy zbierała z podłogi swój magiczny patyczek, by następnie wyprowadzić niezbyt udany atak przy pomocy Petrificus Totalus.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
Jej pappar nie dopinguje, jest raczej typem obserwatora. Czasami wręcz nachalnego i zdecydowanie wścibskiego. Może jednak James widzi więcej niż niektórzy. Nie zawsze dzieli się tym z Montrose, a bardziej w nawyku ma dzielenie się z całym światem, co niekoniecznie jest godne pochwały. - Ładnie. - Skrzeczę papug, gdy Jibril udaje się rozbroić rudowłosą. Montrose jednak nie przejawia żadnych emocji, a tym bardziej entuzjazmu z tym zdarzeniem. Jednak w jakiś sposób udany czar powoduje, że czuje się z tym dobrze, ponieważ nie jest z nią tak źle, jak myślała. Ostatnio ma problemy z koncentracją, ale widocznie da się je pokonać przy lepszym wyciszeniu i skupieniu. - Nie zwracaj uwagi na James'a. - Mówi, niezbyt zadowolona z tego, że nieudana obrona de Guise, czy atak może być związany z paplaniem papparów. Chociaż zawsze to nauka trudniejsza, ale być może też efektywniejsza. Za nim postanawia postawić ponowne protego przed Petrificus Totalus, czar Irvette nie przynosi rezultatów, więc Jib od razu zabiera się do ofensywy. Szybkim ruchem ponownie unosi różdżkę i wypowiada zaklęcie Ceruisam, które znowu jej nie wychodzi. Tym razem czar nie odbija się w jej stronę tyle z tego dobrego. Chyba nie powinna tak ryzykować ze swoją chorobą. Ostatnio po próbie jasności umysłu, której nie przeszła, ma dziwne wrażenie, że krąży nad nią jakaś klątwa. Na szczęście nie jest ona ciągle odczuwalna. Czasami wkrada się w jej umysł, nie pozwalając dobrze rzucić zaklęcia.
Pappar Rudej był bardzo zaaferowany swoją właścicielką. Nie potrafił wytrzymać godziny bez rzucenia komplementem w jej stronę, co Irv irytowało, ale czasem naprawdę poprawiało jej humor. Ciężko było jej wyobrazić sobie już powoli dnia bez tej uroczej i zdecydowanie zbyt gadatliwej papużki, choć przy Jamesie Epinard miał naprawdę wiele taktu. -Nie powiem, żebym była zadowolona z faktu, że wpycha się w moje osobiste życie, ale przeżyję. Teraz już wiesz czemu siedzę w Anglii z matką. - Przyznała, po nieudanym ataku, który nawet nie wymagał obrony, tak słaby był. Jednak chyba obydwie miały dzisiaj słaby dzień, bo zaklęcie wystosowane przez Jibril nie było wiele lepsze. -Levicorpus! - Zaatakowała Ruda, licząc, że zaraz zobaczy jak jej koleżanka zwisa do góry nogami na niewidzialnej linie. Liczyły na żywiołowy pojedynek, a zaklęcia wychodziły z ich różdżek, jakby były nieporadnymi trzecioklasistkami. Proporcje udanych do nieudanych inkantacji zdecydowanie mogły być lepsze.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
Nie zawsze magia działa tak, jak chcemy. Zwłaszcza kiedy nie mamy nad nią kontroli może stać się to dla nas irytujące, a nawet niebezpieczne. Jibril na co dzień nie często korzystała z tej tajemnej sztuki nawet wtedy, kiedy przyszedł list z Hogwartu, a ona zaczęła lepiej poznawać świat magii. Ojciec oczywiście był zachwycony, ale matka z czasem nie podzielała jego entuzjazmu, aż w końcu znienawidziła wszystko, co było z magią związane, a nawet swoją córkę. Tak to zresztą wyglądało, gdy brat Jib umarł, nikt nie mógł pogodzić się z jego śmiercią i każdy z członków rodziny radził sobie na swój własny sposób, czasem wręcz brutalny. - Może poćwiczymy na papparach. - Uśmiecha się, czego często nie robi, chociaż radość ta przejawia się nie poprzez spontaniczny optymizm, a diabelskie ziarenko, kiełkujące w chłodnym umyśle. - A mój brat nie żyje. Niedługo minie rok. Mój pappar wygaduje moje i twoje sprawy, o których i tak nie rozmawiamy, więcej się dowiadujemy o sobie od tego papuga, niż kiedy rozmawiamy. Mam ochotę się z tego śmiać. - Odpowiada, jak na nią jest to dość długi monolog, który ostatnio wygłosiła i wcale nie zamierza wybuchnąć nieokiełzanym śmiechem. Szykuje różdżkę do obrony, mając nadzieje, że nie wywróci ją do góry nogami. Ponownie używa Protego, które wystrzeliwuje z jej czarodziejskiego patyka i tworzy ładną tarczę. Być może teraz ich pojedynek nabierze tempa. Nadgarstek Jib porusza się lekko, a różdżka wykonuje odpowiedni zarys w powietrzu, aby zaatakować. Tym razem Rictusempra śmiga w stronę rudej. Jeśli de Guise szybko nie zareaguje, dostanie zniewalające łaskotki.
Dla Rudej magia była niezbędna, a kluczem do eliminacje wszelkich niespodziewanych zachowań była perfekcyjna kontrola nie tylko nad sobą ale i nad własną mocą. Wiedziała, że jeden błędny oddech może przyczynić się do porażki, dlatego też nie pozwalała sobie na to. Nienawidziła sytuacji, gdy odbierano jej tę kontrolę i była zdana tylko i wyłącznie na los. Tak ją wychowano i takie podejście ugruntowało się w niej, przez co wizerunek perfekcyjnej dziewczyny narodził się i trwał do dziś. -Jak nas tutejsi obrońcy zwierząt nie aresztują, to czemu nie.* - Jej oczy zapłonęły łobuzersko, co również było rzadkim widokiem. Uśmiech na ustach dziewczyn chyba nieco wystraszył pappary, które chwilowo umilkły, pozwalając im kontynuować pojedynek. -Zdecydowanie wolałabym zwykłą rozmowę. Chyba trzeba to zmienić. - Przyznała, nie rzucając żadnym oklepanym "współczuję", czy innym standardowym frazesem, jaki powinien pojawić się w chwili, gdy człowiek usłyszy o śmierci kogoś bliskiego dla swojego znajomego. Gorzkie uczucia spowodowane utratą kontrolo nad tym, kto ma dostęp do jej tajemnic sprawiły, że na chwilę zniknęło gdzieś ciepło Rudowłosej, a pojawił się chłodny dystans, który próbowała rozładować przy pomocy magii. Niestety dla Irvette, Jibril perfekcyjnie poradziła sobie z obroną zaklęcia posłanego w jej stronę, a w dodatku wykorzystała chwilę dekoncentracji prefekt i ugodziła w nią zaklęciem łaskoczącym. De Guise była wrażliwa na łaskotki, więc już po chwili zginała się w pół, zanosząc się śmiechem i ledwo utrzymując w dłoniach swoją różdżkę. Gdy już się ogarnęła miała ponownie atakować Jibril, gdy nagle opuściła różdżkę i usiadła na miękkiej pufie. -Ten pojedynek to porażka. Co powiesz na to, by poćwiczyć nasze słabe strony? Tobie przydałaby się powtórka z Ceruisam, a mi z czegokolwiek obronnego. - Uśmiechnęła się, bo łaskotkowy atak skutecznie poprawił jej humor, choć były to po części słodkie tortury.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
kostki nasze zaklęcia:
1,2 - dostajemy rykoszetem, to jak wódki zabraknie i trzeba dać se po mordzie bo nie wypada nie dać. 3,4 - zaklęcie jest nieudane, nic się nie dzieje; słychać wiatr za oknem, który wyje z nas żałośnie. 5,6 - perfekcja, no tego to pappary nam pogratulują, a może nawet stara nam wyśle list kongratulejszyn.
Jibril z początku, gdy doświadczyła magii, tylko ją obserwowała. Nie ekscytowała się jak te wszystkie dzieciaki. Podchodziła do wszystkiego ze spokojem. Do szkoły, do zaklęć czy magicznych zwierząt. Co prawda znała jakąś część magicznego świata, ale dopiero Hogwart otworzył jej oczy, Kathleen nie, ona zawsze miała wątpliwości i obawy. - A jak nas aresztują, to powiemy, że było warto. - Montrose śmieje się i na moment zerka w stronę papparów, chyba naprawdę postanowiły się uspokoić. Nic nie szkodzi trochę te papużyska nastraszyć, zwłaszcza że nie zawsze zachowywały się odpowiednio. - Chyba masz racje, inaczej nasze pappary będą rozmawiać za nas. - Mówi, uważając, że to naprawdę takie zabawne, naprawdę. Chociaż Montrose nie należy do wylewnych osób. Nigdy nie potrzebowała emocjonalnego wsparcia, ponieważ jej uczucia działały w inny sposób — oziębły i taki martwy co często rodziło w niej pytanie, czy to jest normalne? - Zabawne. Pierwszy raz widzę, jak zanosisz się śmiechem tak naprawdę... Do twarzy ci z wesołością rictusempry. - Uśmiecha się, obserwując rudowłosą, jak ta poprawia się po ataku zabójczych łaskotek. - Dobrze. - Potwierdza, że na pewno powinna poćwiczyć zaklęcie Ceruisam, jednak gdzieś z tyłu głowy ma pewne obawy. Nie chce ponownie się poparzyć, zwłaszcza że boli to tak mocno, że za mocno. Chociaż de Guise wie o śmierci brata Jib, to na pewno nie powinna wiedzieć o jej chorobie. Zapewne powiedziałaby, że nie powinny ćwiczyć zaklęć, skoro Montrose może oberwać i to ze dwojoną siłą. No, ale przecież nic jej nie będzie. Pocierpi sobie tylko bardziej niż przeciętny czarodziej, na którego zostanie rzucony urok, a raczej sama sobie na siebie rzuci rykoszetem. Nie siadała, więc tylko ponownie szykuje różdżkę i wypowiada zaklęcie Ceruisam. Czuje dziwne rozproszenie, na pewno coś jest nie tak, ale w końcu i tak nic się nie dzieje. Magia z początku wydaje się mieć w zamiarze poparzyć Jibril, ale jakby się rozmyśla, a za oknem wiatr sobie może żałośnie pogwizdać. - Może ci lepiej pójdzie obrona. - Przygląda się swojej różdżce, jakby sprawdzając, czy w ogóle działa.
Nie każdy niestety miał okazję wychowywać się z magią od dzieciaka, choć może niektórym wychodziło to na dobre. Świat czarodziejów i mugoli był od siebie tak różny, przynajmniej dla Irvette, że nie wyobrażała sobie pogodzenia ich w jednym człowieku, choć ostatnimi czasy nieco bardziej zainteresowała się mugolską kulturą. -O nie, nie. Żadnego aresztu. Nie pozwolę na to. - Powiedziała dość poważnie, bo gdyby zaszła taka sytuacja, pewnie wolałaby zaryzykować użyciem własnego daru przekonywania niż dać się tak po prostu zamknąć. Zbyt dużo by ryzykowała, a na to pozwolić nie mogła. -Mówisz, że będą przynosić nam codzienne plotki? - Zapytała z figlarnym błyskiem w oku, bo mimo wszystko też uważała to za raczej zabawne choć zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest to rozwiązanie, do którego ktokolwiek powinien dążyć. -Odkryłaś kolejny mój sekret, którego pilnie strzegę. Umiem się śmiać. - Wyszczerzyła się, poprawiając po tym ataku włosy i strój, który nieco się wygniótł. -A tak serio to mam okropne łaskotki. - Dodała już nieco poważniej, gotowa na kolejną rundę, choć ostatecznie jednak postanowiły skupić się na konkretnych zaklęciach, które okazały się być ich słabą stronę. Oczywiście, że nie wiedziała o chorobie Jibril, ale skoro ta gotowa była ćwiczyć dalej, to nawet ta informacja nie zmieniłaby zamiarów Irvette. Młodsza ślizgonka niestety poniosła porażkę, gdy z różdżki nie wydobyło się żadne zaklęcie. Mimo braku konieczności obrony. Ruda postanowiła spróbować swoich sił i skorzystać z Barrery. Niestety była tak samo skuteczna, jak koleżanka i nawet wiatr nie zadął mocniej w pomieszczeniu. Wydarzyło się po prostu całe, jedno, wielkie nic. -Naprawdę tracę dla nas nadzieję. - Starała się zażartować, choć można było wyczuć w jej tonie lekką irytację. Co tu się działo, że nagle zawodziła w najprostszych inkantacjach.? Nie miała jednak zamiaru tak łatwo się poddawać i zachęciła Jibril do podjęcia kolejnej próby ataku.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
kostki nasze zaklęcia i nauka:
1,2 - dostajemy rykoszetem, to jak wódki zabraknie i trzeba dać se po mordzie bo nie wypada nie dać. 3,4 - zaklęcie jest nieudane, nic się nie dzieje; słychać wiatr za oknem, który wyje z nas żałośnie. 5,6 - perfekcja, no tego to pappary nam pogratulują, a może nawet stara nam wyśle list kongratulejszyn.
Klątwa:3 Nauka:2 Efekt: Udało się, mam rykoszecik.
Montrose też nie chce skończyć w więzieniu, zwłaszcza że wiąże swoją jeszcze niepewną przyszłość z Ministerstwem Magii, a tam zapewne nie chcą czarodziejów po wyrokach. Możliwość adoptowania Jamesa i zabrania go do deszczowej Angli, wydaje się Jib dobrym pomysłem. Słowa pappara zazwyczaj mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Sprytne to ptaki, pełne wiedzy i zadziwiających umiejętności, normalnie jak ludzie tylko w mniejszym, pierzastym nieco kolorowym wydaniu, a na pewno mniej raniących, chociaż o James'ie nie można tego powiedzieć. Dobrze, że Montrose nie bierze sobie wszystkiego do serca, co pappar tam plecie. O, to sobie gada takie oczywistości. - Jakie tam plotki, a informacje. Nawet dość rzetelne. - Odpowiada, sama jest ciekawa, jak to zadziała w praktyce. W dzisiejszym świecie nie tylko pieniądz rządził światem, a wiedza. Zwłaszcza taka, której nikt nie chciał ujawnić. - Ja też pilnie strzegę tego sekretu u siebie. - Uśmiecha się i na pewno nikt jeszcze nie widział Jibril Montrose, zanoszącej się śmiechem, a może jednak ktoś taki istnieje, albo istniał? Obrona de Guise tak samo, jak zaklęcie Ceruisam, użyte przez młodszą ślizgonkę to zdecydowanie tragizm. Jednak dziewczyny na pewno szybko się nie poddadzą. Ambicje slytherinu, krążą w ich żyłach. Jib postanawia ponownie spróbować rzucić to pechowe zaklęcie, które w ogóle jej nie wychodzi od samego początku, gdy tylko rozpoczęły trening. Unosi różdżkę, próbuje się skoncentrować i wydobyć z siebie magiczną moc. Odziedziczoną od strony ojca, tak też, jak chorobę, ale tato nie jest byle kim. Alec Montrose, choć wydziedziczony przez najbliższych to jego zdolności są znane wśród amnezjatorów. Zresztą posługiwanie się różdżką miał we krwi od urodzenia. Dlatego tak piękny dar, nie mógłby się zmarnować i nie przejść na Jibril. Jego jedyną kochaną córeczkę. Rozproszenie umysłu i dekoncentracja już tak nie oddziałują na Montrose. Zaklęcie jej wychodzi, ale tak jak wcześniej, gdy w ataku na rudą chciała użyć tego czaru — oberwała sama. Naprawdę kiepski pomysł w ćwiczeniu tego zaklęcia. Od razu wypuszcza różdżkę z dłoni i łapie się za poparzoną rękę. - Może to przez te arabskie powietrze? W Anglii na pewno wrócimy do źródła swych mocy. - Żartuje, mówiąc to w taki sposób, jakby cytowała jakieś magiczne przedstawienie lub opowieści, które czasem czyta do poduszki.
Irv co prawda nie planowała wiązać kariery z polityką, choć byłaby w tym naprawdę dobra. Mimo to nie mogła pozwolić sobie na tak wielkie plamy w życiorysie, co poniekąd było powodem, dla którego usilnie utrzymywała wizerunek idealnej, grzecznej i perfekcyjnej dziewczyny z dobrego domu. Tak naprawdę wcale taka nie była, co chociażby pokazało jej świadectwo z tego roku, gdy naprawdę otrzymała słabe oceny. -Nie powiem, może to być w jakimś sensie przydatne. Szczególnie, jak się jest prefektem. - Spojrzała zamyślona na pappara, bo taki informator mógłby być naprawdę przydatny. Że też wcześniej o tym nie pomyślała. To naprawdę byłby bardzo przydatny pomocnik, który mógłby donosić jej o tym, co działo się w zamku. Nie oznaczało to oczywiście, że na wszystko by reagowała, ale czasem posiadana wiedza potrafi być naprawdę potężną sprawą. -Kiedyś ją z Ciebie wyduszę. - Odgarnęła do tyłu rude loki, przygotowując się do dalszej części ich dzisiejszego spotkania, które miało okazać się taką samą porażką, jak pojedynek, któremu oddały się wcześniej. Widząc, jak dziewczyna unosi różdżkę, sama od razu rzuciła barrerę, by się obronić przed tym, co miało ją dopaść. Obrona wyszła Irv perfekcyjnie, czego nie można było powiedzie o tym, jak poradziła sobie Jibril, która oberwała rykoszetem. -Wszystko w porządku? - Zapytała, po czym zaproponowała wyczarowanie chłodzącej bańki w miejscu, gdzie zaklęcie ugodziło dłoń ślizgonki. -Czy ja wiem? Może to te upały. Ciężko się myśli w tym klimacie. - Nie była pewna o co chodzi, ale nie lubiła zwalać swoich porażek na czynniki zewnętrzne. Brała za nie pełną odpowiedzialność i dziś nie było inaczej.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
kostki nasze zaklęcia i nauka:
1,2 - dostajemy rykoszetem, to jak wódki zabraknie i trzeba dać se po mordzie bo nie wypada nie dać. 3,4 - zaklęcie jest nieudane, nic się nie dzieje; słychać wiatr za oknem, który wyje z nas żałośnie. 5,6 - perfekcja, no tego to pappary nam pogratulują, a może nawet stara nam wyśle list kongratulejszyn.
Zapewne, gdyby Jib dostała zaklęciem rozweselającym, nie miałaby wyjścia i musiałaby poddać się zabójczym łaskotą. Stracić kontrole nad swoją powagą jak rudowłosa piękność. Trzeba przyznać, że nawet po histerycznym śmiechu włosy Irvette układają się idealnie. Przyjmuje pomoc de Guise, kiedy obrywa od swojego zaklęcia. Daje znać skinieniem głowy, że wszystko w porządku, chociaż jeszcze jej usta zaciśnięte są w kreskę, jakby w obawie, że zaraz wyda z siebie wrzask cierpienia. Nic jednak takiego się nie dzieje, a ból szybko przechodzi, gdy chłodząca bańka otula dłoń Montrose. Jibril na pewno ciężko się skupić ostatnio i to nie od upałów, ale może one też maczają w tym palce, nie licząc klątwy od mnicha, który chciał grać z nią w jakieś arabskie warcaby, o których dziewczyna nie miała pojęcia — co za sprawiedliwość. - O, ładna obrona. Ja umiem, ale rzucać zaklęcia na siebie. Chyba mogę to potraktować jako udaną naukę. - W końcu otwiera usta i mówi z widoczną ulgą. - Dobrze, spróbuje jeszcze raz. Trzymaj chłodzącą bańkę w gotowości. - Uśmiecha się i podnosi różdżkę. Robi dwa głębokie oddechy, starając się skoncentrować. Nie czuje tego dziwnego szumu, czy rozproszenia. To dobrze. Wypowiada Ceruisam i... Nic się nie dzieje. Chociaż magia wydaje się przepływać przez ciało do magicznego patyka, to efektu żadnego nie ma.
Problem z tym zaklęciem był właśnie taki, że nie pozostawiało wyboru i człowiek chciał, czy nie, musiał w końcu ulec tej reakcji, jaką był śmiech. Może i niezbyt to lubiła, ale musiała przyznać, że czasem był to naprawdę dobry pomysł na wyładowanie gnieżdżącego się gdzieś w organizmie stresu. Gdy przestała się niekontrolowanie śmiać, pomogła koleżance przy pomocy chłodzącej bańki. Nie miała pojęcia, że ta dużo mocniej reaguje na podobne obrażenia, ale nie miało to znaczenia w tej chwili. Liczył się komfort Jibril i to, czy była w stanie dalej rzucać zaklęcia, czy też nie. - Dzięki. Daj spokój, widziałam Cię wcześniej w akcji, potrafisz wiele więcej. - Powiedziała szczerze, bo oczywiście, że nie była to jej pierwsza chwila magii z Jib. Skinęła głową, gdy dziewczyna zaproponowała jeszcze jedną próbę i uszykowała swoją różdżkę do obrony. Zaklęcie Montrose nie podziałało, a Irv tak się rozproszyła, że rzucone przez nią Protego odbiło się rykoszetem i wylądowała na baldachimach. -To nie było dobre. Coś tu się dzisiaj nie zgadza. - Mruknęła trochę do siebie, odgarniając burzę loków z oczu, gdzie to wylądowały, gdy dziewczynę odrzuciło daleko w tył. Wstała, wygładziła ubrania i spojrzała pytająco na koleżankę. Sama nie wiedziała, czy warto było kontynuować tę farsę.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Trudności w skupieniu, przed każdym rzucanym fabularnie zaklęciem, do końca września, należy rzucić kostą k6: 1-3 – zaklęcie się udało, 2-4 – zaklęcie miało odwrotny skutek (np. chłoszczyść zrobiło większy bałagan), 5-6 – zaklęcie nie udało się wcale
kostki nasze zaklęcia i nauka:
1,2 - dostajemy rykoszetem, to jak wódki zabraknie i trzeba dać se po mordzie bo nie wypada nie dać. 3,4 - zaklęcie jest nieudane, nic się nie dzieje; słychać wiatr za oknem, który wyje z nas żałośnie. 5,6 - perfekcja, no tego to pappary nam pogratulują, a może nawet stara nam wyśle list kongratulejszyn.
Co jest nie tak? Może to ta klątwa mąci jej w zaklęciach, ale nie bo przecież Irv też ma problem w ich rzucaniu. Ten pojedynek to istna farsa. Raz zaklęcia wychodzą, a raz nie. Chociaż Jib dobrze sobie radzi ze swoją klątwą, która miesza jej w głowie, powodując dekoncentracje, ale trochę praktyki i idzie to opanować. Czysty umysł przede wszystkim, jednak magia nie działa tak, jak kreator chce. - Myślisz? - Nie jest to pytanie, ale czy naprawdę rudowłosa sądziła, że Montrose umie więcej? Czasami wystarczyło trochę szczęścia, a nie oszukujmy się, Jibril nie cierpiała na jego nadmiar, wręcz przeciwnie. Świat wydaje się atakować ją tylko dlatego, że zachowuje się inaczej, a może to jakaś rodzinna klątwa? Kto wie? - Działa, ale odwrotnie. - Mówi, spoglądając na de Guise rozłożoną na baldachimach. Co mogło wydawać się śmieszne, ale Jib obserwując, to ma wrażenie, że faktycznie coś jest tu nie tak. Jednak nie zamierza się poddać i gdy tylko rudowłosa ponownie jest gotowa na przyjęcie ataku, rzuca Ceruisam. Wykonuje sprawny ruch nadgarstkiem. Czuje, jak moc przechodzi przez ciało do dominującej dłoni, skupia się na różdżce i... Nic. Magia ponownie z niej kpi. - Bezsensu. Chodźmy się przejść, może zaczerpniemy tej jamalskiej mocy. - Patrzy na rudowłosą, niemal mając ochotę wzruszyć ramionami, ale tego nie robi. Po chwili dziewczyny opuszczają pokój, no bo jaki jest sens w tym całym pojedynku, skoro czary są dzisiaj takie kapryśne.