- Spoiler:
Nie od razu pojawia się w słonecznej Arabii. Chce zostać w domu, jednak tato przekonuje ją do zmiany zdania, a może to ona sama postanawia w końcu ruszyć się z miejsca i wywołać poruszenie powietrza, którego i tak nie widać. Nie minął nawet rok od śmierci brata. Życie jednak toczy się dalej swoim rytmem.
Zabiera ze sobą jedną magiczną walizkę i umieszcza w niej najpotrzebniejsze rzeczy, a także te ładniejsze stroje, zazwyczaj zakładane przez nią na szczególne okazje, wyjazdy do rodziny czy święta. Usta smakują truskawką, gdy nakłada na nie błyszczyk.
Pan Montrose odprowadza ją do kominka z Siecią Fiuu, a Jibril znika w zielonych płomieniach.
Przewodnik, który na nią czeka po drugiej stronie to Derwisz. Ubrany na kolorowo, mieniący się barwami nie do opisania, nie tylko jego strój, a także broda. Oznajmia, że zaprowadzi ją do pokoju, który będzie zajmować. Dziewczyna posłusznie kieruje się za nim.
Wyczuwa ciepło na swojej skórze, nie da się tego pominąć i nawet w miętowej sukience w pomarańczowe drobne kwiaty, pogoda przytłacza swoim gorącym klimatem. Co prawda w pałacu wydaje się chłodniej i jakby troszkę lżej.
Pierwsze co rzuca się ślizgonce w oczy to poduszki, dużo poduszek na podwyższonych matach okalanych baldachimem. Wybiera jedno z nich i tu będzie spać. Otwiera szafę, a tam do jednego ze strojów przyczepiona jest karteczka
Jibril Montrose. Przewodnik wyjaśnił jej, jakie panują tu zasady — będzie musiała się dostosować. Nim jednak przymierza strój, który wydaje się naprawdę śliczny i na pewno w jej rozmiarze, podchodzi do uchylonego okna. Wygląda, ciesząc oczy egzotycznym widokiem. Nie ma pojęcia, że ma już nieproszonego gościa — pappara.
Ptak ma niebieski brzuszek z białą głową w czarne paski i już jakimś cudem otworzył jej walizki i przegląda zawartość. Jibril odwraca się na chwilę w jego stronę, ale nie zamierza nic mówić. Pappar po chwili przestaje i podlatuje, siadając na jej ramieniu, skrzecząc przeróżne słowa. Chyba jest trochę sfrustrowany, że trafiła się mu tak tajemnicza osoba.
Montrose głaszcze go tylko pod dziobem, po czym podchodzi do szafy i wyciąga swój strój z chustą. Przymierza, na co ptak kłapie dziobem i ocenia jej kreacje, w dość pozytywny sposób. Zakłada niebieskożółtą chustę na rozpuszczone włosy, a różowy puder rozciera na dłoniach.
-
Idziesz czy zostajesz James? - Wypowiada chyba pierwsze zdanie, odkąd się tu pojawiła. Papug przekrzywia głowę na bok i po chwili ponownie siada na jej ramieniu, wypowiadając swoje imię trzy razy, mówiąc, że mu pasuje. Po chwili zamyka się, w ciekawski sposób mrugając ślepiami czy aby pod tym imieniem nie kryje się jakaś tajemnica.
| zt