C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Pokoje w są w tym roku bardzo luksusowe i przyjemne. Światło mieni się w oknach, ma oczywiście egzotyczny wygląd oraz specyficzny aromat unoszący się w powietrzu. Na środku jest bardzo niski stolik bez krzeseł. Nie ma tu jednak charakterystycznych łóżek, na ziemi leżą podwyższane maty i mnóstwo poduszek. Tak naprawdę sami możecie wybrać sobie układ "łóżek" w sposób jaki chcecie, zmieniając położenie mat i poduszek! Na początku w każdym pokoju jest tyle miejsc do spania ile jest osób, a nad każdym posłaniem jest baldachim; może nie zasłoni on was w zupełności, ale da chociaż odrobinę poczucia prywatności. Są one również bardzo przestronne, macie mnóstwo miejsca. Włącznie z szafą, w której macie stroje, które musicie zakładać. Każdy pokój ma swoją łazienkę.
Uwaga. Jeśli wchodzicie do specjalnych lokacji, gdzie musicie nosić wymagany strój, bierzecie go właśnie ze swojego pokoju. Zanim nie wyruszycie, koniecznie rzućcie kostką jaki strój wyjściowy macie w przydziale. Nie musicie być w pokoju, by go zabrać. Rzucacie tylko raz na to jaki macie strój i posiadacie taki właśnie do końca wyjazdu, chyba że udacie się do odpowiedniego sklepu i tam zakupicie odpowiedni strój.
Oto przykładowy krój stroju męskiego oraz stroju damskiego. Do tego mężczyźni muszą mieć brody, zaś kobiety ręce w magicznym, kolorowym pudrze. Konieczne jest również nakrycie głowy turban, bądź chusta.
Rzucacie jednorazowo kostką k6:
Charakterystyka stroju:
1 - twoja szata nie jest jednego koloru; jest niesamowicie kolorowa! Ma fikuśne wzorki, na dodatek ruchome. Z pewnością przykuwasz wszystkich uwagę, gdziekolwiek nie idziesz!
2 - twoja szata jest dość... staroświecka. Szybko zauważasz, że jest jakaś starsza, nie tak modna jak inne i na dodatek ewidentnie śmierdzi jakimś starym jedzeniem... Należy ją z pewnością wyprać i liczyć na to, że zapach niedługo straci na mocy... Przez trzy wątki Twoja szata nie pachnie przyjemnie.
3 - jeśli jesteś kobietą - z Twoim strojem jest wszystko w porządku! Jeśli jesteś mężczyzną okazuje się, że z Twoją brodą jest coś poważnie nie tak... Za każdym razem jak chodzisz, ta straszliwie się sypie! Włosy z brody dosłownie latają wokół ciebie jak szybko chodzisz, wpadają ci do nosy, za szatę... Na dodatek z każdym dniem jest jej coraz mniej. Po 3 wątkach stracisz resztkę brody i musisz kupić sobie nową brodę! Link do odpowiedniego sklepu, powyżej.
4 - jeśli jesteś mężczyzną - z Twoim strojem jest wszystko w porządku! Jeśli jesteś kobietą okazuje się, że masz okropne uczulenie i wysypkę na barwnik do rąk, który dostałaś! Nieważne ile masz punktów uzdrawiania, nie jest to rodzaj magii, który spotkałaś i cokolwiek nie używasz, wysypka pojawia się ponownie. Musisz kupić sobie krem, którym będziesz musiała się regularnie smarować, bądź kupić całkiem nowy barwnik. Link do odpowiedniego sklepu, powyżej.
5 - niestety szata, którą posiadasz jest zdecydowanie - rzuć kostką k6: parzysta - jest za mała, nieparzysta - jest za duża. Nawet jeśli zmieniasz ją zaklęciem, nadal ta wraca do poprzedniego stanu. Aby to zmienić, musisz oddać szatę do specjalisty. Złóż tam wizytę, by ktoś naprawił Twoją szatę.
6 - rzuć kostką ponownie. Parzysta - Twój strój zmienia kolor! Za każdym razem gdy się budzisz jest inny i musisz na nowo rzucać kostką na kolor szaty! Nieparzysta - Twój strój jest bardzo ładnie dobrany, bo wszystko jest w takim samym kolorze, dzięki temu wygląda jak komplet z turbanem oraz barwnikiem/brodą.
Aby dowiedzieć się jaki macie kolor: brody/barwnika, turbany/chusty oraz szaty, polecamy wylosować!. Jeśli sami wybieracie i nie macie ochoty na losowanie, pamiętajcie, że nie możecie mieć wszystkiego w jednym kolorze, o ile nie mieliście takiej kostki w charakterystyce stroju.
Lokatorzy:
1. Nanael O. Whitelight 2. Heaven O. O. Dear 3. Fillin Ó Cealláchain
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Całkiem podobała jej się tegoroczna lokacja. Prawdę mówiąc, w tym roku przygarnęłaby wszystko - wszystko co pozwlałoby jej złapać trochę oddechu. Miała w planach błądzić między arabią a anglią, bo jednak Milka była dużo bardziej świadoma otoczenia i nie zamierzała znikać z jej życia na tak długo. Wiedziała jednak, że mała jest w dobrych rękach. Mama Ezry była dla niej praktycznie jak babcia, jedyna babcia i tak miało zostać. Przez Ezrę i jego rodzinę czuła się czasami trochę mniej jak samotna matka, przynajmniej mogła na kogoś liczyć. Znalazła swój pokój i kiedy weszła do środka, był pusty. Często nie miała szczęścia ze swoimi lokatorami, więc miała nadzieje, że tym razem los się do niej uśmiechnie, ale nie miała za dużych oczekiwań. Tak, tego czego potrzebowała od pierwszego miejsca od dawna w którym mogła się naprawdę wyspać - brak łóżek. Nie wyglądało to optymistycznie, ale cisza to cisza, mogła się nią delektować nawet na podłodze. Hogwart regularnie próbował ich nauczyć życia w przeróżnych warunkach, to trzeba było im oddać. Szkoła przetrwania w różnych odsłonach. Otworzyła szafę, żeby odłożyć tam swoją torbę i zobaczyła ogromną, kolorową szatę. Nawet widziała się w tym stroju, nie na codzień, ale na jakiejś tematycznej imprezie, czemu nie. Gdyby tylko nie była taka malutka. Nie miała problemu ze skąpymi strojami, ale zmieszczenie się w to było wątpliwe. Dobrze chociaż, że tym razem nie miała na wakacjach brzucha w powiększonej wersji. Stwierdziła, że później zwiększy ją zaklęciem, ale narazie zamknęła szafę, bo dotarł do niej odgłos otwieranych drzwi. Tak złego doboru lokatora nigdy nie miała. Zamieniłaby ją na tysiąc Bruno bez wahania. Nie przyjechała tu przypadkiem odpoczywać, zamiast toczyć wieczną wojnę. Cóż, w kontekście poszukiwań dawnej Heaven trudniej było o trafniejsze towarzystwo. - Chyba sobie żartujesz - skrzywiła się i nagle spanie na podlodze przestało nawet wyglądać jak problem. Wyniesienie poduszki na korytarz nie zrobiłoby takiej dużej różnicy, nie?
Nanael O. Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Niezwykle jasne i mocno pomalowane oczy, styl vintage, taneczna gracja przy każdym ruchu, wiecznie perfekcyjnie pomalowane paznokcie
Jeszcze nie była pewna co myśli o tak barwnej Arabii, która wydawała się głośna i pełna dziwnie obcego przepychu. Jeszcze nie rozumiała do końca panujących tutaj zasad, gubiąc się nieco między planami hotelowymi a już rzeczywiście królewsko (sułtańsko? wezyrsko?) pałacowymi. Nie spieszyła się zatem podczas przemierzania eleganckich korytarzy, z każdą chwilą zakochując się w tych luksusach coraz mocniej i z każdym zerknięciem przez okno jedynie wzbudzając swoją ciekawość całego Jamalu. Słyszała o niesamowitych stworzeniach, które zamieszkiwały te tereny i wiedziała, że chociaż będzie kręcić nosem na wyprawę na pustynię, to i tak wreszcie wybierze się na piaskowe połacie, by spróbować spotkać kobrę tygrysią w naturalnym środowisku... Ale najpierw czekało ją rozpakowanie się, poznanie współlokatorów i sprawdzenie jakie cudowne stroje mają zapewnić im przestrzeganie zwyczajów magicznej metropolii. I nie spodziewała się niczego złego, gdy z cichym stukotem niedużych obcasów wpakowała się do przeznaczonego jej pokoju, odruchowo jedną dłonią wygładzając sięgającą połowy łydki sukienkę ze zwiewnego materiału w lazurowym odcieniu, a drugą szarpiąc za kufrową walizkę... - Och, tak - przytaknęła od razu, jak najszybciej chcąc odnaleźć się w tej mało komfortowej sytuacji, więc nie pozwalając sobie ani na sekundę postoju, od razu prowadząc bagaż gdzieś dalej w kąt. Nie czuła jeszcze jak jej włosy ciemnieją i dopiero gdy przeczesała je uwolnionymi od kufra palcami to zorientowała się, że przy okazji uległy gwałtownemu skróceniu, sięgając teraz ledwo ramion. - Bo wizja spędzenia z tobą wakacji jest faktycznie bardzo zabawna - uściśliła, unosząc chłodne spojrzenie z powrotem na swoją nową współlokatorkę. Przeskoczyła nim zaraz na otwartą szafę, dostrzegając w niej kreację z podpisaną jej imieniem karteczką. - Brak śpioszków oznacza, że nie wzięłaś córki?
Heaven nie lubiła wielu ludzi i to z wyraźną wzajemnością, ale mało swoich konfliktów traktowała osobiście. Na ogół ktoś jej po prostu nie pasował, zdenerwował ją czymś, albo Heaven sama specjalnie rzuciła komuś kłody pod nogi z nudów i dla samej chęći kłótni, niczego więcej. Z Naną było trochę inaczej, bo wszystko zaczęło się od przyjaźni i to w mniemaniu Heaven, dość bliskiej. Wtedy Heaven nie była jeszcze tak ostrożna jak teraz, może nawet wciąż było w niej trochę naiwności, kiedy zaczęła swoją pierwszą poważną relację z Pazuzu. Z perpektywy czasu nie powiedziałaby, że była zakochana, ale wtedy zdecydowanie wydawało jej się, że coś czuła, coś, co zraniło nie tylko jej ego, kiedy przypała tę dwójkę razem. Niemniej, koniec końców, i tak właśnie ego było zranione najbardziej, a Heaven nie odpuszczała tego łatwo. Od tamtego czasu to ona otwarcie próbowała zbliżyć się do każdego, kto otrzymał jakiekolwiek zainteresowanie ślizgonki, szukając zemsty na każdym kroku w tej, czy innej formie. Obie nie pozostawiały niczego bez odzewu, więc atmosfera między nimi zawsze była napięta. - Czyli co? Ani trochę nie zatęskniłaś? - zapytała ironicznie, siadając na jednej z poduszek, w pomieszczeniu pozbawionym jakichkolwiek krzeseł. Nie zapowiadało się raczej na bezpośredni atak, więc zamierzała mimo wszystko choć trochę się zrelaksować. Heaven była ostatnio w szkole bardzo wyrywkowo, a w przerwach prawie w ogóle nie kręciła się po Hogwarcie, więc nie miały ze soba zbyt dużego kontaktu. Nigdy jej nie unikała, wręcz przeciwnie, często inicjowała kontakt po to, żeby podgrzać sytuację i utrzymać konflikt żywy, Heaven nigdy nie udawała, że ma potrzebe odcięcia się od kogoś dla świętego spokoju. Ostatnio jednak faktycznie nie miała do tego głowy i praktycznie się nie widywały. - Myślałam, że Hogwart bezemnie cię trochę znudzi - wyciągnęła z kieszeni paczkę błękitnych gryfów, wyjęła resztę i nawet poczęstowała ją, jakby były koleżankami. Domyślała się, że nie mozna palić w pokojach, ale wątpiła, żęby jej współlokatorce akurat to przeszkadzało. Heaven paliła naprawdę od czasu do czasu i to bardzo zależało od towarzystwa. Można powiedzieć, że Nanael była swojego rodzaju zapalnikiem na ten nawyk. Była też daleko od Milki, a nigdy nie chciała, żeby mała musiała wdychać choćby stłumiony zapach.
Nanael O. Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Niezwykle jasne i mocno pomalowane oczy, styl vintage, taneczna gracja przy każdym ruchu, wiecznie perfekcyjnie pomalowane paznokcie
Zdawała sobie sprawę z napiętych relacji, które łączyły ją z Heaven, ale większość czasu po prostu stosowała technikę unikania. Nie miała nikogo tak bliskiego, by martwić się o jego kradzież na rzecz ślizgoniej zemsty; nie miała potrzeby dokładać czegokolwiek od siebie tego wiecznie tlącego się ognia obopólnej niechęci; nie widziała sensu w zaznaczaniu, że siebie nie lubią, skoro obie doskonale o tym wiedziały. I Nanael wcale nie chciała wracać do przeszłości, bo nawet jeśli wtedy Heaven była dla niej ważna, to ona sama była w dużo gorszym miejscu i dużo gorszym stanie. - Nie - odpowiedziała prosto, wyciągając już różdżkę, by pomóc sobie magią w rozpakowywaniu swojego kufra. Przy okazji przywołała też tę niesamowicie wzorzastą szatę, która najwyraźniej została jej przeznaczona - definitywnie zbyt krzykliwa jak na gust Whitelightówny, ale pewnie mogło być gorzej. Teraz przynajmniej wiedziała, by lepiej kontrolować swój wygląd, nie chcąc podkreślać wymyślnych haftów zabarwionymi na szalone kolory włosami. Uniosła nieco zaskoczone spojrzenie na podsuwaną jej paczkę papierosów, ale skorzystała - sama nawet nie wiedziała dlaczego. Miała taką ochotę, szkoda było jej stracić okazję, a może doszukiwała się w tym jakiegoś przyjemniejszego gestu ze strony dawnej przyjaciółki? Teraz liczyło się tylko to, że wszystkie wątpliwości mogły na chwilę uciec wraz z wydychanym dymem Błękitnego Gryfa. - To może cię zaskoczyć, ale świat nie kręci się wokół ciebie - zaśmiała się lekko, otwierając okno i przysiadając na zastępującej parapet ławie, by łatwiej było wywietrzyć pokój po charakterystycznym zapachu nikotyny. - Nie żyję od jednej twojej złośliwości do drugiej, spokojnie. Jakoś wytrzymam w Hogwarcie ostatni rok - zapewniła. - Pytanie brzmi, czy ty poradzisz sobie sama poza zamkiem?
- Cóż, nie zostało mi za dużo powodów do tęsknoty za Hogwartem - pokręciła głową, sama zaskoczona tym szczerym komentarzem w jej kierunku. Taka była prawda, Heaven kiedyś kochałą tę szkołę, ale bynajmniej nie za lekcję, a to było jedyne po co ostatnio się tam pojawiala. Żeby zdać i dostać dyplom, który otwierał jej trochę więcej drzwi. Przynajmniej miała taką nadzieje, bo wiedziała, ze nawet ze skończonymi studiami nie będzie łatwo znaleźć porządnej pracy. Nie mogła już polegać na znajomościach, wręcz przeciwnie, bardziej jej szkodziły niż pomagały. Na szczęście siedziba aurorów wydawała się dośc bezpieczna pod tym względem, ale Heaven w tej dziedzinie nie była aż tak pewna swoich umiejętności. Wiedziała, że pod względem sprawnosci fizycznej jest świetną kandydatką, ale jeśli chodziło o obronę przed czarną magią, było znacznie gorzej. Dodatkowo, ta praca odsłaniała ją na kontakt z czarną magią i tego też odrobinę się obawiała. - Nie dziwi mnie, że ty się robisz coraz nudniejsza z wiekiem, ale ja? Dramat, kiedy to się stało - pokręciła głową, chociaz to było raczej pytanie retoryczne. Milka. Milka się stałą, nagły zrzut przytłaczającej odpowiedzialności nie pozwalał jej na zachowanie dawnych schematów, nie ważne jak bardzo próbowała. Nawet kiedy była od niej daleko trzeba było przyznać, że zwyczajnie jej perspektywa była inna a Heaven zrobiłą się znacznie mniej agresywna i bardziej cyniczna.
Nanael O. Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Niezwykle jasne i mocno pomalowane oczy, styl vintage, taneczna gracja przy każdym ruchu, wiecznie perfekcyjnie pomalowane paznokcie
- Nudniejsza? - Powtórzyła po niej niby spokojnie, z zamyśloną nutą przeciągającą to niby negatywnie wybrzmiewające słowo. Nigdy się nad tym raczej nie zastanawiała, bo przecież zawsze miała coś, do czego dążyła - nieważne, czy miała to być zmiana figury, utrzymanie metamorfomagicznych zmian czy wspięcie się nieco wyżej po stopniach swojej ledwo rozpoczętej kariery. Wydawało jej się, że należy do osób ciekawych, pewnych swoich zainteresowań i ambitnych na tyle, by jakoś się rozwijać... ale od jakiegoś czasu czuła, że czegoś jej brakuje, więc może Heaven miała rację? Może ta pustka była właśnie wynikiem nudy, może rozwój Nanael nie przebiegał już tak, jak sobie to wymarzyła? Nie miała wcale dużo ludzi dookoła, nie czuła się dla nich też nigdy szczególnie wystarczająca. Czekała ją zaraz utrata brata, zakładającego własną - lepszą - rodzinę, nadchodził trud zmierzenia się z dorosłością poza zamkiem, gdzie nie miała już jak uciekać od wymagań rodziców... i na dodatek miała stracić jeszcze nawet tę swoją Nemezis, o której wcześniej ledwo myślała. - To chyba nie nuda, tylko odpowiedzialność - oznajmiła wreszcie, robiąc przerwę na zaciągnięcie się papierosem, by chociaż trochę uspokoić się nikotyną. Szybko wyparła świadomość, że w ten sposób też blokuje głód, który chwilę temu jej o sobie przypomniał. - Zresztą, wyzłośliwianie się i robienie żartów to raczej nie jest dla mnie definicja braku nudy - machnęła lekceważąco ręką, przy okazji przeganiając nieco dymu. - To jakie masz plany? Będziesz walczyć z tą twoją nudą, czy się jej poddasz?