- Zakupy:
Eliksiry: Spokoju x 2
Cena: 60g
Wycieczka zbliżała się wielkimi krokami, kiedy Doireann zorientowała się, że została bez jakiegokolwiek zapasu eliksiru. Nie pomyślała, że słoneczna Arabia, którą przedstawiano jako spokojny, radosny kraj mógłby być dla niej miejscem, w którym w ogóle będzie potrzebować, by go użyć - mimo to, miała więc przy sobie jedną, jedyną fiolkę. Nikt jednak nie uprzedził jej, że dane jej będzie poskramianie harpii (chociaż raczej było to płakanie i patrzenie, jak dwie nauczycielki uspokajały Eskila); ani też, że będzie chodziła ogólnie roztrzęsiona i poruszona po pałacowych korytarzach. Nawet jeśli od dłuższego czasu jej nerwy zdawały się nie szaleć w nieokiełznany sposób, jednak znała siebie i swój mózg na tyle, by po prostu mu nie ufać. Napady lęku panicznego nie były żartem, chociaż miały to do siebie, że zachowywały się tak absurdalnie, jakby właśnie występowała w skeczach Monthiego Pythona.
Dowiedziała się, gdzie mogłaby zakupić eliksir. Chociaż nie ufała zbytnio tym, które nie wychodziły spod ręki rodziny Dear (dałaby sobie rękę obciąć, że
minimalnie różniły się w smaku - i fakt ten tylko ją stresował), tak nie mogła pozwolić sobie na wybrzydzanie.
Zakupu dokonała... szybko. Weszła, zapłaciła, wyszła, starając się nie okazywać przy tym większego niepokoju wobec całkiem miłej sprzedawczyni, która z resztą bez przeszkód odgadła, po co dokładnie przybyła dziewczyna. Nic nie mogła poradzić, że po ostatniej
bardzo stresującej sytuacji wciąż nie potrafiła najlepiej ukrywać roztrzęsienia przy osobach o "zwierzęcych" typach urody. Doireann miała jedynie nadzieję, że kobieta nie odebrała jej bladości personalnie.
[z/t]