Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ruiny Dolnego Miasta

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 1215
  Liczba postów : 1754
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyNie 11 Lip - 15:49;

First topic message reminder :


Ruiny Dolnego Miasta


Miasto nie zawsze znajdowało się w chmurach, choć teraz na pustyni można spotkać niewiele dobrych dusz i czarodziejów, to kiedyś – jeśli wierzyć podaniom – tętniła życiem. Nie warto zapuszczać się tutaj samotnie, nie warto schodzić na dół w nocy, za to warto opłacić przewodnika, który zadba o Wasze bezpieczeństwo i opowie o Starożytnych Czarodziejach, niegdyś tutaj bytujących. Jeśli się na to zdecydujesz – zapłać 10G w odpowiednim temacie. Rzuć kostką, by wiedzieć o czym opowiada przewodnik.

Kostki:

Spróbuj rzucić kostką jeśli twój Pappar jest dobry z Historii Magii.
Tutaj musisz nosić specjalny strój.  

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyPon 2 Sie - 22:16;

Może to i dobrze, że była pod działaniem zaklęcia znieczulającego. Bo w tej chwili, kiedy usłyszała prześmiewcze słowa Huxley'a jedynie uniosła jedną brew, czekając spokojnie na puentę. Mimo wszystko na wspomnienie o przeszukaniu plecaków i toreb, skinęła głową jak posłuszna gąska, która de facto niewiele miała do gadania. W głębi duszy wiedziała, że i tak nic innego dla niej nie wchodzi w grę. Pomysł rozpalenia ogniska puściła mimo uszu, bo był naprawdę złośliwy, a Brandonówna nie była w stanie w tej chwili inaczej na to zareagować.
Kiedy więc wszyscy się rozeszli, a na niej nadal ciążyło zaklęcie schładzające, rzucone przez Perp, podniosła się do siadu, aby skrzywić się nieco, kiedy zahaczyła głową o magiczny koc, który wisiał nad nią. Przybliżyła do siebie wszystkie rzeczy pozostałych, aby zacząć wyciągać z nich przedmioty. Po chwili nazbierała się spora kupka jedzenia, sucharów, kanapek - i nawet kilka owoców! Co prawda bardzo mało tego było jak na tyle osób, ile znajdowało się u nich w obozie, ale zawsze to coś. Podniosła spojrzenie na swojego towarzysza, który miał "jej doglądać".
- A więc, skoro się tak świetnie dogadujemy, może podzieliłbyś się ze mną odrobiną wody? - spytała  @Jasper 'Viro' Rowle, który zajmował się zaadaptowaniem przestrzeni wokoło do użytku ludzi z obozu. Nie żeby jej butelka z wodą, wcześniej podczas podróży nie nabiła mu siniaka na czole... Tak czy siak, była teraz od niego niejako zależna, czego zazwyczaj nie lubiła, ale w aktualnym stanie było jej wszystko jedno. Po prostu chciało jej się pić.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyPon 2 Sie - 22:42;

Rola: Poszukiwacz zaginionej wody
Ekwipunek: Butelka wody, omnikulary, różdżka (+5 zaklęcia), suchary, okulary przeciwsłoneczne, plecak, krem z filtrem milion, czapka z daszkiem, kompas miotlarski, 5 papierosów.
Cechy eventowe: ZALETY: Gibki jak lunaballa (zwinność), Silny jak buchorożec (kondycja), Silna psyche (opanowanie) WADY: Dwie lewe różdżki (transmutacja), Niezręczny troll (brak empatii), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie),
Obrażenia: Poparzone udo i przedramię (zaleczone i opatrzone)
Kości: 30
Wynik: 30+155 (kuferek)+50 (felix)+10 (cecha eventowa) = 245 8D
Dodatkowo: Wszyscy +10 do wyniku kostki

Z Patką wciąż nie było dobrze. Majaczyła coś w malignie i kazała jej oddać dywan, by mogła patrolować okolicę. Dziewczyna najpierw się zdziwiła, a potem zmartwiła. Nie wiedziała, przez co musi przechodzić teraz nauczycielka miotlarstwa, ale wyglądało to, jak spełnienie się najgorszych snów. Sama, choć oparzona, mogła jedynie dziękować, że skończyła jedynie z czymś takim. O wiele gorsze były czarnomagiczne zaklęcia, które rozrywały ciała i topiły umysły jej towarzyszy niedoli.

- Jesteś pewna? – zapytała Irvette, bo czuła, że o wiele bardziej eliksir mógł się przydać medykom. Kiedy jednak spojrzały na nią te chłodne ślizgońskie oczy, wiedziała, że to najlepsze wyjście z sytuacji. – Gdybyśmy mieli filtrfraki nie musielibyśmy się przejmować szukaniem wody – dodała jeszcze na odchodne, nim wróciła na miejsce, gdzie oporządziła się zaklęciami. Wkrótce, względnie czysta, wysmarowana kremem z filtrem, w czapce na głowie i z okularami na oczach, wsiadła na dywan i odleciała w kierunku, który zaplanowała sobie wcześniej.

Nie była pewna, ile czasu spędziła już w powietrzu. Wszystko wyglądało tak samo. Sam piasek, gorąc i burze na horyzoncie. Czuła się jak w piekarniku. Powietrze było tak gorące, że oddychanie przychodziło z najwyższym trudem. Słońce grzało jej ciało i tylko odwodnienie sprawiało, że nie pociła się jak głupia. Miała wrażenie, że w każdej chwili może spaść, dlatego tym mocniej trzymała się frędzli dywanu. Nie chciała wracać do obozu z pustymi rękoma.
Wiedziała, że to, co czuje ona w tym momencie, wkrótce spotka resztę. Wlepiała więc zmęczony wzrok w omnikulary i szukała jakichkolwiek oznak życia na tym piaskowym ugorze. Nie traciła nadziei, przynajmniej tak sobie wmawiała, bo nie mogła i oblizując co jakiś czas suche usta, marszczyła brwi, jakby to miało ułatwić cokolwiek. Szczęście postanowiło się do niej uśmiechnąć, jednak nie od razu. Leciała tak nad połaciami piasku jeszcze dobrą godzinę, nim dostrzegła błysk w oddali. To arabskie słońce odbijało się od tafli. Na początku nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Czyżby fatamorgana, narzucona na zmęczony i przegrzany umysł? Nie, światło odbiło się jeszcze raz i dwa. Skierowała więc dywan w tamtym kierunku i nie kalkulowała. Pędziła jak po zwycięski znicz w finale, ale stawka było o wiele wyższa.

Gdy wylądowała na zaskakująco bujnej oazie, od razu pobiegła do źródełka. Zanurzyła usta w wodzie i piła ją jak najdroższe wino. Łzy szczęścia leciały jej z oczu, a z ust co jakiś czas wydzierał się histeryczny chichot. A więc udało się jej! Przeżyje ten dzień, podobnie jak reszta. A skoro przeżyje dzień dzisiejszy, to i kolejny. I kolejny. I kolejny. Nadzieja na nowo wstąpiła w jej serce. Gdy Krukonka ugasiła pierwsze pragnienie, zaciągnęła nad źródełko butle, które dali jej przed wylotem. Każda z nich została napełniona po sam kurek i sam Merlin zdołałby przysiąc, że nie zmieściłaby się ani kropelka więcej. I kiedy już zaspokoiła pragnienie i zadbała o wodę dla reszty, rozebrała się do naga i z radością rzuciła się do zimnej wody. Krukonka przeżyła w swym życiu wiele wyjątkowych chwil, ze zdobyciem mistrzostwa na czele. Ale uczucie zimnej wody na skórze po takim koszmarze, jaki ją spotkał na pustyni? Z tym nie mogło się równać nic innego.

Butle wylądowały na dywanie, a nadpalone szaty na Julce. Dziewczyna siadła na dywan, który z powodu obciążenia leciał nieco wolniej i spoglądając badawczo na miotlarski kompas trzymany w dłoni, ruszyła w kierunku formującej się osady. Podróż powrotna była dłuższa, ale nastrój, w którym wracała, był znacznie lepszy niż nastawienie, z którym wyruszała. Teraz słońce nie grzało, a przyjemnie rozjaśniało włosy. Wiatr był jakby chłodniejszy, upał bardziej znośny, a i słońce nie raziło aż tak. Kiedy zobaczyła ruiny miasta, miała ochotę krzyczeć już z daleka, dzieląc się dobrą nowiną. Powstrzymała się jednak i z szerokim bananem na opalonej, piegowatej buźce, wylądowała powoli obok Huxa, po czym zeskoczyła z dywanu i kłaniając się nisko, wskazała na bukłaki pełne wody.

@Irvette de Guise  @Huxley Williams


Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Wto 3 Sie - 12:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyPon 2 Sie - 23:26;

Rola: Jestę Gryllsę
Ekwipunek: lniana koszula i spodnie, kefija na głowie, okulary przeciwsłoneczne, różdżka, amulet Ijdia Sufiaan (+1 OPCM), plecak, w którym ma suchy prowiant (jakieś kanapki, krakersy) i 3 butelki 0,5l wody z miodem, cytryną, solą i miętą (izotonik);
Cechy eventowe: Gibki jak lunaballa (zwinność); Złotousty Gilderoy (perswazja); Powab Wili (urok osobisty); Dwie lewe różdżki (transmutacja); Wiecznie struty; Mocno zmaterializowany;
Obrażenia: na tę chwilę brak;
Kości: 16
Wynik: 16 + 0 + 10 (od Julii) + 138 (Irv) = 164
Dodatkowo: +30 dla Makłowicza, każdy z naszej trójki (Ja, Irv, Wolf) znajdują po 8 klejnotów, każdy warty 20G za moją cechę Złotousty Gilderoy.

Spoiler:

  Cieszył się, że to Huxley został wybrany na ich - sam nie wiedział jak to nazwać, ale w obecnej sytuacji - duchowego przywódcę pustyni brzmiało całkiem nieźle. Jemu samemu nawet na myśl nie przeszło, aby się zgłaszać na jakiegoś lidera. Nigdy tego nie chciał, nawet w drużynie Quidditcha. Czekał co powie więc dziwny towarzysz uzdrowicielki, a kiedy wyznaczył mu do towarzystwa rudowłosą dziewczynę jedynie kiwnął głową, że zrozumiał. Co się będzie kłócił, wydawała się być dość zdolna, może przy okazji znała się na roślinach, bo jedyne co on umiał to ewentualnie rozpoznać zwierzęta. Ach i jeszcze jego towarzysz w pustynnym kopaniu studni. Jak on się nazywał? Wolf? Wolfie. Uroczo. Pewnie miał w rodzinie jakiegoś wilkołaka, skoro ktoś wpadł na to, aby tak go nazwać.
  - Dobra, idziemy. - podniósł się z miejsca i zerknął na Pat, rzucając do niej ciche "uważaj na siebie". Bardzo powstrzymywał się, aby się do niej nie zbliżać i powstrzymywać swoje emocje przy innych ludziach. W tej sytuacji byłoby to dość niezręczne i zwyczajnie dziecinne, a przynajmniej tak mu się wydawało. Powoli odchodząc usłyszał ich duchowego przywódcę pustyni (w skrócie DPP), kiedy nakazał Viro jej pilnować. Podszedł do chłopaka i chwycił go lekko za bark, patrząc mu w oczy. - Pilnuj jej. - i choć Arthemis zwykle miał prześmiewczy ton głosu, tak teraz był lodowato poważny. A później ruszył za innymi w odmęty piaskowej burzy.
  Miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, ale mimo wszystko widoczność była nadzwyczaj tragiczna. Jedyne co mógł zrobić to machnąć różdżką i jakiś metr przed sobą powstrzymywać zwały piasku, ale nie był to szczyt zaklęciowego pokazu, bo i też nie była to jego specjalizacja.
  - Można spróbować. - powiedział do Ślizgonki na jej propozycję. - Wolf, spróbuj powstrzymywać wiatr, abyśmy nie tracili zbyt dużo sił, ja wezmę ją na ręce, bo jak rzuci Aviatores to będzie niezdolna do marszu, a dobrze jak byśmy posuwali się w przód. - dodał, czując jak pojedyncze ziarenka piasku wpadają mu między zęby. Miał nadzieję, że skończy się to jak najszybciej, a już szczególnie to, że uda im się odnaleźć cokolwiek do jedzenia.

@Irvette de Guise @Wolf T. Fairwyn @Jasper 'Viro' Rowle @Huxley Williams @Patricia D. Brandon
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 410
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 13:39;

Rola: Wydmowa Dowborowa
Ekwipunek: Bukłak z jak się okazuje nie wodą, aparat fotograficzny, różdżka ofc
Cechy eventowe:
ZALETY: Złotousty Gilderoy (perswazja); Czaroglota; Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość)
WADY: Bez czepka urodzony; Rączki jak patyki (odporność na magię); Tykająca łajnobomba
Obrażenia: Jeszcze żadnych
Kości: Efekt pracy (22)
Wynik: 22 + 41 z transmy + 10 od Brooks = 73
To dopiero w kolejnym poście
Dodatkowo: Kobra mnie hipnotyzuje, więc trzeba mnie ratować (Perps). A później przydałaby się pomoc w robocie (Hux), bo inaczej Bardzo Słoneczny Patrol będzie miał -30 do czujności.


Mam ochotę na zamęt. Na wspólną panikę i użalanie się nad sobą, żebyśmy dopiero później, może nawet nieco znieczuleni alkoholem, zabrali się do ciężkiej pracy. Szybko widzę jednak, że trafiła mi się grupa, która woli działanie od słów, więc czuję na sobie ten ciężki obowiązek uświadomienia wszystkim w jak złej sytuacji się znaleźliśmy, by każdy znalazł w sobie tę odpowiednią dawkę pesymizmu, która potrzebna jest do tego, by odpowiednio podejść do przetrwania.
I choć jestem całkiem pewny swojej misji, to w jeden chwili porzucam ją zupełnie, gdy tylko słyszę to skierowane w moją stronę "Złotko", w melodii głosu przepięknej uzdrowicielki słysząc wyraźny dowód na to, że się myliłem. Że są tutaj ludzie, którzy doskonale zdają sobie sprawę z tragedii tej sytuacji i ich postawa nie jest bezmyślną ignorancją, a jedynie próbą chwilowego wyparcia poprzez koncentrację.
Milknę więc, sam nie wiedząc kiedy nagle pozwalając się przytłoczyć mnogości poleceń, po kolei bezmyślnie przytakując całej rządzącą się moimi obowiązkami trójce (@Perpetua Whitehorn; @Huxley Williams; @Arthemis D. Verey), która chyba nie wie, że nie jestem w stanie doglądać kogokolwiek, skoro ledwo radzę sobie z utrzymaniem siebie samego przy życiu. Mruczę coś pod nosem, nie tyle ściągając brwi, co kłykciem próbując rozluźnić spinający się mięsień lwiej zmarszczki, bo jedna wypowiedź @Patricia D. Brandon już uświadamia mnie, że nasza rozmowa może pójść źle na tak wiele sposobów.
- Co Ci właściwie jest? - dopytuję, krytycznie przyglądając się dziewczynie, bo nie tylko nie widzę żadnych połamanych czy oderwanych kończyn, ale też nie zostałem przez nikogo łaskawie poinformowany jakie działania mają rzucone na niej zaklęcia. - Podawali Ci jakieś eliksiry? - pytam dalej, bo i bardzo chętnie chcę podzielić się z nią swoją "wodą", ta jednak nieszczególnie lubi łączyć się z przyjmowanymi lekarstwami, o czym pamiętam, transmutując nakrędkę od bukłaka w długaśną słomkę, wyraźnie rozbawiony tworzoną wizją - gdy umieszczam naczynię w piasku przy półleżącej dziewczynie, wyobrażając sobie, że podaje jej drinka, gdy ta bezczelnie odpoczywa sobie w czasie pracy innych.
- Eee, nie za bardzo wiem jak ma wyglądać... - zaczynam, robiąc dłonią drobne kółka, gdy próbuję ogarnąć dziewczynę czujniejszym spojrzeniem - ...to całe doglądanie. Umówmy się, żee…- urywam, odkręcając obiektyw od smutnie dyndającego mi na szyi aparatu, by transmutować go w najzwyczajniejszy dzwonek, by wcisnąć go w dłoń poszkodowanej. - Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń, bo w skupieniu przy zaklęciach mogę nie reagować na słowa. Albo w ogóle zapomnieć, że istniejesz. Zdarza się najlepszym. Jak te całe lecznice zaklęcia przestaną działać, to raczej poznam po dramatycznym krzyku czy coś - proponuję, w swoim mniemaniu odwalając robotę perfekcyjnie, na pokrzepienie serc pokazując jeszcze niezręcznie kciuka, zanim nie pozwalam sobie na skupienie się na tym ważniejszym, bo przecież wpływającym na całą grupę zadaniu. Szybko orientuję się, że materiału do pracy mi nie zabraknie, więc w całkiem dobrym humorze gromadzę co solidniej wyglądające kamienie, chcąc użyć ich do stworzenia szkieletu naszej bazy, jednak przy przesunięciu jednego z większych odłamków dekoncentruję się dostrzeżeniem nietypowego dla kamieni wzoru. Spojrzenie przesuwa mi się po przepięknych paskach, a ja ledwie zdążam zrobić instynktowny krok w tył, gdy tylko łapię kontakt wzrokowy z przeuroczym zezem, a już zamieram w dziwacznym półprzykucu, szybko czując jak zmęczone mieśnie domagają się wygodniejszej pozycji, a jednak nie potrafiąc już ruszyć się choćby o milimetr, zupełnie zauroczony czarującym mnie spojrzeniem.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 16:13;

Rola: Bardzo Słoneczny Patrol
Ekwipunek: Różdżka; Jarzębinowa Ferula (+10pkt uzdro); srebrny zegarek od Thìdley'ów (odbijający zaklęcia proste); Krem z filtrem; Brzoskwinie x2; Bezdenna torba lekarska, a w niej: magiczny stetoskop (+2pkt uzdro); okulary diagnostyczne USG (+2pkt uzdro) i doppler (+2pkt uzdro), świetlik (+3pkt HMiR), eliksir wiggenowy x2 x1
Cechy eventowe: Złotousty Gilderoy (perswazja), Powab wili, Świetne zewnętrzne oko (empatia); Wiecznie struty, Rączki jak patyki (siła), Połamany gumochłon
Obrażenia: Rany po Sectumsempra (zaleczone); nieaktywne już Timor Sol (oparzenia I stopnia na dłoniach zaleczone); chroma prawa noga (przewlekłe);
Kości: Jeszcze nie w tym poście!
Dodatkowo: Pomagam @Jasper 'Viro' Rowle

W istocie, Perpetua właśnie poprzez koncentrację próbowała poradzić sobie z tą całą absurdalnie tragiczną sytuacją. Tak jak zawsze - nauczona tego schematu działania przez dekady spędzone w Szpitalu Św. Munga; a trzeba przyznać, że ten schemat był w jej przypadku wyjątkowo skuteczny. Jeśli już miała przeżywać to, czego była świadkiem i czego sama doświadczała, jak na zawodową uzdrowicielkę przystało - nie będzie tego robić przed innymi. Zwłaszcza, że musiała być w ich oczach ostoją spokoju. Tak ją uczono. W końcu panikujący uzdrowiciel... Cóż, nie cieszył się zaufaniem.
Ale kto powiedział, że nie może w ogóle okazywać emocji?
Huxy — mruknęła, z jawną ulgą przyjmując tak drobny gest jak przelotny pocałunek w czoło. Odetchnęła cicho, a jej szklane oczy nabrały zdecydowanie pewniejszego wyrazu. — Zabezpieczymy ruiny, to uznaj za pewnik — zapewniła, uśmiechając się nawet lekko, nie tylko wygięciem warg. Nawet puściła ukochanemu perskie oczko, dorzucając na odchodne: — Jak wrócimy do Jamal to wszystko sobie odbiję!
Odprowadziła ich pustynnego lidera spojrzeniem, zaśmiewając się pod nosem - desperacko uczepiła się myśli, że wszystko będzie w porządku; w końcu już trochę klątw przeżyli. Na tę chwilę wszyscy byli cali - a stan Brandon pod kontrolą. Burze piaskowe też nie mogły trwać wiecznie.
Poczekaj sekundę Olivio — poprosiła swoją pustynną partnerkę, sięgając po różdżkę. Odsłoniła swoje poparzone dłonie, zaciągając materiał szat na łokcie. — Muszę to zaleczyć, daj mi chwilkę...
Wszyscy zajęli się przydzielonymi im (lub samodzielnie wybranymi) obowiązkami - pokrzepiający był fakt, że wszyscy zgodnie podjęli się współpracy. Nikt nie lamentował, nikt nie wpadał w panikę - wszystko zdawało się być pod względną kontrolą. Perpetua szepcząc ciche inkantacje doprowadziła swoje dłonie do porządku, i kiedy rzucała ostatni, chłodzący czar - kątem oka wychwyciła... naprawdę dziwnie zastygłego w bezruchu Rowle'a. Nie znała chłopaka nadto - ale jak do tej pory uchodził w jej oczach za energiczną osobę, która nie przybiera tak nienaturalnych pozycji, wręcz posągowych.
Niech to kelpie... — aż zachłysnęła się, dostrzegając cóż takiego spetryfikowało mężczyznę. Postąpiła parę kroków w ich kierunku, bez wahania uniosła różdżkę wyżej, zamierzając się na pomarańczowego węża wyginającego długie cielsko przed atakiem. Niewerbalnym Petrificus Totalus trzasnęła zwierzę, po czym energicznym machnięciem różdżką odrzuciła je z dala od niedoszłej ofiary.
Nie zważając na ból w biodrze i zostawioną w tyle Gryfonkę, dopadła do Viro, przyklękając tuż obok niego w piasku - w samą porę, kiedy wyrwany z hipnotycznego spojrzenia stworzenia opadł prosto w jej ramiona. Chwyciła jego policzki w dłonie, jasnym spojrzeniem próbując wyłapać jego wzrok; skupić uwagę.
Hej, złotko...! — Gorączkowo przebiegła dłońmi po jego szyi i ramionach, które ścisnęła kurczowo. Uważnym spojrzeniem zlustrowała jego sylwetkę, szukając jakichś śladów ugryzienia. — Wszystko w porządku? Na Morganę, ale się zlękłam! — Nerwowy chichot wyrwał się z jej gardła, kiedy ogarnięta absurdalną ulgą, przycisnęła do swojej piersi Rowle'a w matczynym geście. Akurat z urazami magizoologicznymi miała najmniejsze doświadczenie.
Powrót do góry Go down


Wolf T. Fairwyn
Wolf T. Fairwyn

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : wiecznie blady, jakby mu coś dolegało, blizny na plecach po czarnomagicznych zaklęciach
Galeony : 368
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20443-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20491-poczta-wolfa
https://www.czarodzieje.org/t20449-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20599-wolf-t-fairwyn-dziennik#65205
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 21:16;

Rola: Pustynny Makłowicz
Ekwipunek: różdżka, woda w plecaku, bluza obwiązana w pasie
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Silna psycha (odporność), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie), Tykająca łajnobomba
Obrażenia: nie mówie

Nadal w jego głowie gdzieś rozbrzmiewały słowa Livi "Wszystko będzie dobrze". To on powinien to powiedzieć, ale nie mógł. Nie rozumiał dlaczego, chociaż nie spanikował. Może jeszcze to nie dotarło do niego. Chwile temu mówił, a teraz nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. To pewnie przez czarnomagiczne zaklęcie, które rozeszło się w jego krwi i pozbawiło go mowy. Niedobrze, nie chciał zostać kaleką do końca życia. Dziwnie jakoś teraz nie zamierzał się tym przejmować. W końcu trzeba było działać.
Tak, kurwa mowę mi odjęło. Pomyślał, wzburzony ignorując spojrzenie @Huxley Williams. W końcu profesor wyraził zgodę, aby poszedł razem z Arthemis i Irvette, a nawet jeśli nie to i tak Wolf miał gówno do gadania. Ostatnie słowa Huleya o krzyczeniu w razie problemów; gdyby to wszystko działo się w innych okolicznościach... Gryffon na pewno parsknąłby z ironii swojego losu.
Ruszył z rudzielcem i tym dziwnym facetem, który biegał na każde zawołanie Brandon. Szukanie roślin na pustyni? Kto wie? Jeśli się wie gdzie szukać. Nie odpowiedział nic na propozycje patrolu przez de @Irvette de Guise, no bo nie mógł, a na migowym to on się nie znał. Wzruszył barkami, jakby właśnie ogłaszał, że wszystko mu jedno. Miał nadzieje, że Arthemis da dziewczynie satysfakcjonującą ją odpowiedź. Przedzierali się przez piach, który sypał w oczy i to prawda nie był on ich sprzymierzeńcem. Kiedy @Arthemis D. Verey kazał mu spróbować ogarnąć wiatr Wolfowi, aż zrobiło się gorąco — naprawdę miał nadzieje, że nie będzie za nic odpowiedzialny. Oczywiście było to niemożliwe. Słowo "spróbuj" z ust mężczyzny nieco go pokrzepiło. Czyli wcale nie musiało mu się udać. Przełknął silne, jakby właśnie zrobił to od bardzo, bardzo dawna. Miał suchą gębę, a zaklęcia werbalne nie wchodziły w ogóle w grę.
Kurwa, kurwa, kurwa! Pomyślał, wyjmując różdżkę za spodni i trzymając ją w górze. Na początku starał się przypomnieć sobie jakiekolwiek zaklęcia, kiedy już coś mu wpadło do głowy, to nie było to tym czarem, którego właśnie potrzebowali. W końcu skupił się, wypowiedział zaklęcie w myślach i machnął różdżką, licząc, że powstrzyma na jakiś czas piach.
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 21:35;

Nie była sobą.
I nie czuła się sobą.
Ale przynajmniej fizycznie czuła się w porządku. Lepsze to niż zalewająca organy lawa... A każdym razie, nawet jeśli @Arthemis D. Verey w tamtej chwili, oddalając się z obozu powiedziałby, że szaleje na jej punkcie i chciałby z nią się zestarzeć - zapewne patrzyłaby na niego tak samo beznamiętnie jak w tym momencie. To swoiste ogłupienie po magicznym znieczuleniu na razie jej nie przeszkadzało, ale pewnie jej reakcje musiały wyglądać z boku dość dziwnie dla osób, które ją znały na co dzień. Odprowadziła jedynie Verey'a wzrokiem, kiedy usłyszała czyjś głos nad sobą.
- Urok czarnomagiczny. Krew pali moje narządy w środku - wyjaśniła rzeczowo  @Jasper 'Viro' Rowle, bez jakiegokolwiek cienia wzruszenia w głosie czy na twarzy. Czyste stwierdzenie faktu. - Nie. I raczej żaden eliksir na to nie pomoże. Podobno ten czar musi sam wygasnąć. A na razie mnie schładzają. - dodała jeszcze po chwili, rozwiewając jego pozostałe wątpliwości. W między czasie bez pośpiechu przeglądała rzeczy pozostałych uczestników wyprawy, aby tak jak prosił Huxley zorientować się ile czego mają. I nie minęło kilka chwil, kiedy jej opiekun zwrócił się do niej ponownie, tym razem wciskając jej w dłonie... dzwoneczek. Perspektywa takiego wołania o pomoc ostatecznie jednak nie zszokowała jej tak bardzo. Skoro tak było mu wygodniej, kiedy będzie zajęty czarowaniem...
- Jasne. Najpierw usłyszysz wrzask, a potem z pewnością dźwięk dzwoneczka. Idź rób swoje - zakomunikowała, odkładając przetransmutowany przedmiot tak aby mieć go pod ręką. Wróciła do przeszukiwania plecaków, bo to na chwilę obecną było jedyne zadanie, które było jej powierzone. A poza tym nie miała nawet czym się zająć, a pustka w jej głowie była na dłuższą metę cholernie męcząca. Dlatego musiała jakość zająć głowę.
Nim jednak odłożyła ostatni ze znalezionych prowiantów na odpowiednią kupkę dostrzegła, że chłopak, zajmujący się przygotowaniem ruin do tego aby mogli w nich zamieszkać, nagle pada na piasek, niczym spetryfikowany.
- Niech to szlag - wyrwało jej się z ust, zanim to automatycznie nie dopadła różdżki rozglądając się wokoło, pewna, że to kolejny atak ze strony beduinów, jednak żadnego z nich nie zobaczyła. Za to zaraz obok Viro pojawiła się @Perpetua Whitehorn, która podążyła z pomocą. Złota kobieta.
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 410
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 22:30;

Rola: Wydmowa Dowborowa
Ekwipunek: Bukłak z jak się okazuje nie wodą, aparat fotograficzny, różdżka ofc
Cechy eventowe:
ZALETY: Złotousty Gilderoy (perswazja); Czaroglota; Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość)
WADY: Bez czepka urodzony; Rączki jak patyki (odporność na magię); Tykająca łajnobomba
Obrażenia: Jeszcze żadnych
Kości: Efekt pracy (22)
Wynik: 22 + 41 z transmy + 10 od Brooks = 73
Dodatkowo: Przydałaby się pomoc w robocie (Hux), bo inaczej Bardzo Słoneczny Patrol będzie miał -30 do czujności.

To absurdalne, że bałem się nawet wtedy, gdy wibrujące z hipnozy zezowate oczy kobry przekonywały mnie, że wszystko jest dobrze. Czułem dokładnie, jak całe moje ciało spina się w chęci ucieczki, chce biec lub chociaż zniknąć w teleportacyjnym trzasku. A jednak wszystkie te chęci i myśli dochodziły do mnie przytłumione, jakbym oddzielała mnie od nich gruba warstwa cegieł i tynku.
Nie był to pierwszy raz w moim życiu, gdy czułem tę dziwną bezwolność, brak panowania nad swoim ciałem - zawsze jednak była to sytuacja odwrotna, gdy ciało kierowane było alkoholem, nie szanując żadnego znaku 'stop', wielu przekroczonych nawet nie pamiętając.
- Złotko - mamroczę półprzytomnie, jeszcze nie wiedząc skąd na moich ustach znalazło się to słowo, gdy czuję napór na swoich policzkach, a zamglone spojrzenie błądzi w najlepsze w zdecydowanie piękniejszych już tęczówkach mojej dwukrotnej już dziś wybawczyni. - Och, to Ty... - wyrywa mi się głupio, z niezrozumiałą dla mnie ulgą, gdy orientuję się jak pewnie dłonie kobiety badają moje ciało, a jednak mój umysł wciąż pozostaje na tyle przymglony, że pozbawia mnie tak naturalnego dla mnie odruchu przed bliskością poprzez ucieczkę w metamorfomagię. I dopiero gdy westchnąłem już w rozluźniającym mnie spokoju, zachłystując się poznawanym zapachem matczynego ciepła, to wszystko dotarło do mnie w pełni, w jednej sekundzie oczyszczając mój umysł z resztek strachu i otulającej mnie ulgi, by zalać mnie falą gorętszego od arabskiego słońca zawstydzenia.
- Dziękuję! Jest zjawiskowo wręcz dobrze - deklaruję, podrywając się gwałtownie w górę, zaraz jeszcze tylko kucając po upuszczoną na piasek różdżkę, wyrzucając z siebie nieco zdezorientowane "Bardzo miło było poznać. Bardzo przyjemnie", które mamroczę tak długo, aż nie znikam za ścianą ruin, próbując połapać się w rzeczywistości i metamorfomagią przegonić czerwień ze swojej twarzy.
- Ogarnij się, Rowle - strofuję się w myślach, strzelając w sobie twarz ocucajądzym Fringere, by czym prędzej zabrać się za powierzone mi zadanie, próbując przegonić sprzed oczu swojej duszy tę piękną zatroskaną damę, a z głowy wyzbyć się myśli, jak przyjemnie było poczuć, że moje życie mogłoby coś jeszcze dla kogoś znaczyć. Wyłaniam się jeszcze tylko na chwilę, by zerknąć czy porzucona Brandon dobrze się czuje, by zaraz i tak dać porwać się przyjemnemu skupieniu na transmutowanej materii. W pierwszej kolejności dbam o kamienny szkielet ogromnego namiotu, dopiero później transmutując odpowiednio uformowane magią kamienie w metal. Ogromną płachtę tworzę partiami z samego piasku - wykorzystując do tego wiedzę, zdobytą w doświadczeniu podczas licznych podróży, doskonale wiedząc, że w wypadku przerwania zaklęć, lepiej zostać przysypanym cienką warstwą pustynnego piasku, niż zostać przygniecionym przez powracające do swojej formy kamienie. Zaledwie chwilę poświęcam zabawie kolorami, by nasz namiot wtopił się w pustynne tło, nie chcąc by ten rzucał się w oczy, ale też nie chcąc kompletnie zamaskować go zaklęciami, póki cała ich grupa nie znajdowała się w komplecie. Nikt mnie nie nadzoruje, a więc i nikt nie może powstrzymać mnie przed wyzwoleniem swojej kreatywności - skutkuje to tym, że w samych ruinach wyznaczam miejsce na wędzarnie, z doświadczenia wiedząc, że w ten sposób przygotowane mięso (na które bardzo optymistycznie liczę) posłuży nam na dłużej. Nie tylko przetransmutowuję kamienne płyty, by stworzyły dwukomorowy mechanizm, ale też układam stos odłamków ruin, by przemienić je w bukowe drewno. Po namyśle to też tam próbuję zawalczyć o odpowiednio głęboki dół, który miałby posłużyć nam za spiżarnię, jednak uciekam stamtąd zanim w pełni dociera do mnie jak marnie mi to wyszło. Raz jeszcze sprawdzam solidność stworzonego namiotu, z łapiącego mnie lenistwa szybko dochodząc też do wniosku, że piasek jest wystarczająco wygodny, by na nim spać, więc wesoło tylko przetransmutowuję marne kępki roślinności w poduszki i koce, gotów zaraz wyczarować sobie order architekta wnętrz.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyWto 3 Sie - 23:37;

Rola: Piaskowy Putin
Ekwipunek: różdżka, woda x1, dwie kanapki, Koc sygnalizując (+1 uzdrawianie) x2, Amulet +1 Eliksiry, Magiczny stetoskop (+2pkt uzdrawianie), Eliksir Regenerujący x1, Zjednoczone Wile, srebrny zegarek od Thìdley'ów;
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Świetne zewnętrzne oko (empatia), Gibki jak lunaballa (zwinność) Dwie lewie różdżki (transmutacja), Rączki jak patyki (odporność na magię), Tykająca łajnobomba
Pomoc: 1/4
Dodatkowe: +30 dla Viro

Uśmiecham się do Perpy kiedy przyjmuje z czułością mój pocałunek.
- Liczę na to! - krzyczę jeszcze do mojej oddalającej się piękniejszej połówki i macham jej na pożegnanie. Kiwam wszystkim na pożegnanie, patrząc jeszcze jak oddalają się - każdy w swoją stronę. Może i mieliśmy wiele silnych osobowości, ale na szczęście udało nam się dobrze i sprawnie dogadać w kwestii zorganizowania każdej ważnej rzeczy. Ja odchodzę na chwilę, by wysłać jeszcze jednego patronusa do Felinusa, zastanawiając się przy tym w jaki sposób tam podzielili swoje obowiązki. Z westchnieniem wracam do obozu natychmiast kierując się do  @Patricia D. Brandon, która właśnie kończyła rozdzielać prowiant.  
- Nie wygląda to za dobrze? - pytam kobiety i od razu przystępuję do badania jej temperatury ciała i rzucania prędkich zaklęć, takich co zwykle. - Wybacz za moje wcześniejsze słowa, obecna sytuacja sprawia, że nie zawsze jestem delikatny... O cóż to za dzwoneczek? - pytam w trakcie całej operacji, zerkając z uśmiechem na Patkę. W tym momencie zwracam uwagę na co patrzyła wcześniej kobieta. Spoglądam tam już chcąc opuścić nauczycielkę, ale zanim udaje mi się to zrobić Perpetua pojawia się obok Viro, zbierając go do kupy bardzo sprawnie. Wzdycham lekko, pozwalając sobie na uśmiech wyrażający czystą dumę i uwielbienie do kobiety z którą jestem. Wracam jednak szybko do swoich obowiązków.
- Wyobraź sobie jakby nie został w obozie - mruczę do Patki jeszcze, wracając do sprawdzaniu jej stanu. - Idę sprawdzić jak reszta. Na szczęście masz dzwonek - dodaję po zakończeniu oględzin i kieruję do Rowle'a, który właśnie robił... wędzarnię? Cóż to było?
- Jak Ci idzie? - pytam pracującego chłopaka, rozglądając się wokół, by upewnić się, że nie ma żadnej kobry w naszej okolicy. - Widzę, że nieźle - oceniam jego działania z uśmiechem. Patrzę na wszystko, próbując zorientować się co jeszcze potrzeba do naszego nowego domu.
- Hej... jakby Ci się udało wykonać kilka... latryn? Czy czegoś w tym stylu? Kobiety potrzebują szczególnie jakiegoś intymniejszego miejsca, odpowiedniego na potrzeby... - stwierdzam rozglądając się po terenie, by znaleźć miejsce na takie rzeczy. - I mamy jakieś garnki, talerze, w tym stylu? Musimy z czegoś jeść - dodaję praktycznie, bo chociaż nie mogę mu w żaden sposób pomóc - mam kilka pomysłów, które z pewnością okażą się przydatne.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptySro 4 Sie - 15:15;

Rola: Bardzo słoneczny patrol 
Ekwipunek: różdżka, zwykła chusta (na głowie), litrowa butelka z wodą, gumka do włosów (na nadgarstku)
Cechy eventowe: Świetne zewnętrzne oko (empatia)/ Silny jak buchorożec (kondycja fizyczna)/ Bez czepka urodzony/ rączki jak patyki (siła)
Obrażenia: Napisz jakie masz obrażenia
Kości: Przygoda: 6,5,2
Wynik: [URL=https://www.czarodzieje.org/t20555p1014-kostki#652320] 73 + 16 + 10 ( od Julki) = 99 pkt
Dodatkowo: brak 


Niezależnie od sytuacji zawsze starała się kierować zdrowym rozsądkiem, chociaż kiedy los wystawiał ją na próbę większą niż potrafiła sprostać wówczas ulegała panice. Podobnie byłoby i tym razem, gdyby nie obecność Huxa i Perp, którzy świetnie sprawowali się w roli opiekunów, spiesząc na pomoc tym, którzy jej potrzebowali. Ona też chciała się do czegoś przydać, wizja spędzenia w tym miejscu kolejnych godzin czy dni nie napawała optymizmem,a przecież musieli jakoś przetrwać. Dlatego, gdy zaczęto rozdzielać role, kto czym ma się zajmować bez wahania zabrała głos, wiedząc, że musi coś robić, aby nie ulec panice. Ta dawała o sobie znać, co trzecie uderzenie serca przyspieszając jego bucie. 
Lekki uśmiech zagościł na twarzy Olivii, gdy panna Whitehorn biorąc ją pod rękę oznajmiła, że razem zajmą się odnowieniem zaklęć, które ich chroniły. Dopiero wtedy brunetka zdała sobie sprawę, że jest wyższa od nauczycielki, choć jej wzrost w parze urodą tworzył naprawdę piękny obraz. Wydawała się jeszcze piękniejsza i delikatniejsza, a w Callahan od razu obudziła się potrzeba,by ją ochraniać. 
Już miały ruszyć na patrol, kiedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Zupełnie, jakby duchy tego kraju uwzięły się na nich. Gryfonka nie zdążyła nawet zareagować, zrozumieć co się w zasadzie dzieje, a Perpa już interweniowała. Nie dało się nie zauważyć podziwu dla działań kobiety malującego się w jasnych talerzach oczu Olivii. 
- Jest pani naprawdę super - przyznała, gdy blondynka ponownie do niej dołączyła. Niestety nie zrobiły nawet dziesięciu kroków, gdy nastolatka dojrzała nad sobą czyjś cień; początkowo myśląc, że jest to jakiś ptak, zupełnie go zignorowała, chociaż po wydarzeniach które miały już miejsce powinna wiedzieć, że pustyni nie wolno ignorować! Zaniepokoiło ją to, że zwierzę nie odpuszcza dlatego uniosła ku górze głowę widząc, jak - to był Shahbaz! - leci wprost na nią. W ostatniej sekundzie padała na piach unikając szponiastych łap, które bez trudu wbiłyny się w jej ciało. - Nic pani nie jest?! - zapytała Perp lekko poddenerwowana, nie zdając sobie sprawy z tego, że Shahbaz tylko ją wybrał na swoją ofiarę, o czym przekonała się, kiedy zrzucił na nią blast swoich jelit. 
- Ooo fuu - jęknęła. - Cholerny upierdliwiec! - krzyknęła za nim, zaraz wyciągając różdżkę i czyszcząc ubranie prostym Chłoszczyć.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptySro 4 Sie - 21:13;

Skoro plan się chłopakom spodobał nie zostało nic innego jak po prostu go wykonać. Pomysł z niesieniem jej na rękach był dla Rudej nieco niezręczny, ale na pewno praktyczny. Wyjęła więc różdżkę i bez problemy rzuciła Aviatores, opuszczając w magiczny sposób własne ciało i przenosząc swój wzrok na oczy hologramu, który pojawił się na pustynnym niebie.
Przez chwilę wczuwała się w nową sytuację, przejmując kontrolę nad magicznym zwierzęciem. Widziała, jak Arth bierze ją na ręce, a Wolf rzuca czary, odganiając piasek i tym samym polepszając jej wizję. Kazała hologramowi wzlecieć wyżej, rozkładając szeroko skrzydła. Widok był nieziemski, a panorama na pewno ułatwiała poszukiwania. Czując się nieco pewniej Irvette przyspieszyła lotu, popychając hologram kolejne metry w przód. Na horyzoncie nie było niczego prócz piasku, co nie wróżyło zbyt dobrze. Brak jakichkolwiek pocieszających widoków utrzymywał się jeszcze chwilę, gdy Ruda zniżyła lot ptaka i dostrzegła coś w dole. Podleciała bliżej tam, gdzie piasek wydawał jej się być nienaturalnie ciemniejszy i ze zdziwieniem odkryła, że jest to wejście do groty. Wleciała tam i poczuła znajomą, cudowną wilgoć. Tam na pewno musiały być jakieś rośliny. Wleciała głębiej i okazało się, że miała rację. Od razu przerwała czar, wracając do swojego ciała.
-Znalazłam jaskinię. W środku jest roślinność. Z tego, co widziałam na pewno uda nam się znaleźć coś jadalnego. - Przekazała swoim towarzyszom i zaczęła kierować ich w stronę swojego znaleziska.
Gdy dotarli do jaskini Irvette zaświeciły się oczy. Brakowało jej takiego miejsca zdecydowanie.
-Nie ruszajcie niczego, co ma meszek na liściach, czy bladoróżowe kwiaty. Reszta nie jest zabójcza. - Poinformowała, po czym krocząc przed siebie, sama zaczęła zbierać rośliny i patrzeć, jak radzą sobie Arthemis i Wolf. Nieświadomie podążali wciąż w dół jaskini, aż w końcu dotarli do... Domu?
-Czy ja mam jakieś zwidy? Myślicie, że powinniśmy...? - Nie zdążyła dokończyć, bo już z budynku wyszedł mężczyzna pytając ich o to, co robią w tym miejscu. Irvette zabrała się za zwięzłe streszczanie ich historii. Opowiedziała o Derwiszach, Wyznawcach i obozie, jaki teraz zakładali, by przeczekać to wszystko i oczywiście o braku pożywienia i wody dla tak dużej grupy. Nieznajomego chyba chwyciła ta historyjka za serce, bo kazał im poczekać, a następnie wrócił wręczając im jakieś zielsko. De Guise od razu dorwała je w swoje ręce i zidentyfikowała.
-Ogromnie dziękujemy! Ratuje nam Pan życia. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni. - Powiedziała z uśmiechem, gdy rozpoznała to, co przyniósł. -No, to chyba misja zakończona. - Szczerze uśmiechnęła się do swoich towarzyszy, naprawdę czując ulgę, że ich wędrówka nie zakończyła się przewidywanym wcześniej fiaskiem.

@Arthemis D. Verey @Wolf T. Fairwyn

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 12:18;

Rola: Bardzo słoneczny patrol - razem z @Olivia Callahan
Ekwipunek: Różdżka; Jarzębinowa Ferula (+10pkt uzdro); srebrny zegarek od Thìdley'ów (odbijający zaklęcia proste); Krem z filtrem; Brzoskwinie x2; Bezdenna torba lekarska, a w niej: magiczny stetoskop (+2pkt uzdro); okulary diagnostyczne USG (+2pkt uzdro) i doppler (+2pkt uzdro), świetlik (+3pkt HMiR), eliksir wiggenowy x2 x1
Cechy eventowe: Złotousty Gilderoy (perswazja), Powab wili, Świetne zewnętrzne oko (empatia); Wiecznie struty, Rączki jak patyki (siła), Połamany gumochłon
Obrażenia: Rany po Sectumsempra (zaleczone); nieaktywne już Timor Sol (oparzenia I stopnia - zaleczone); chroma prawa noga (przewlekłe);
Kości: 80
Wynik: 80 (kostka) + 35 (kuferek) + 10 (od Brooksie) = 125pkt
Dodatkowo: Przygoda obozowa: Ifryt bierze mnie pod pachę - ale mu śpiewam i mnie puszcza!

To się dopiero nazywało działaniem na najwyższych obrotach - przyciskając do siebie zamroczonego jeszcze Rowle'a, Perpetua poczuła, że przyjdzie jej tę stałą czujność w najbliższym czasie odchorować. Niemniej, nie mogłaby sobie teraz odpuścić - na pewno nie w takiej sytuacji; na pewno nie, kiedy mimowolnie (jako druga najstarsza w ich grupie osoba) czuła się zwyczajnie odpowiedzialna za całą resztę. Z niejakim żalem - i może delikatnym tylko zakłopotaniem - odprowadziła młodego Viro wzrokiem, kiedy ten właściwie wyrwał się z jej objęć i zniknął za zakurzonymi ścianami ruin.
Cóż... Przynajmniej nic Ci się nie stało... — mruknęła za nim, choć bardziej sama do siebie - sięgnęła po swoją ferulę, uniosła się na równe nogi i wróciła do @Olivia Callahan. Słysząc jej pełną podziwu pochwałę, uśmiechnęła się do nastolatki ciepło i zachichotała. — Naprawdę mi schlebiasz, skarbie! — przyznała, ponownie ujmując Gryfonkę pod ramię, żeby choć trochę się na niej wesprzeć, kiedy ruszyły na... patrol.
Oczywiście, nie mogło się obyć bez przygód - ledwo wykroczyły poza teren potencjalnego obozowiska. Perpetua rozglądała się uważnie po okolicy, zmarszczeniem brwi przyjmując wzniecające się w okolicach burze piaskowe, które znacznie utrudniały orientację w otwartym terenie. No, właściwie to uniemożliwiały.
Rozłożę wokół płaszcz Aexteriorem, powinno nas to osłonić od burzy wywoływanych przez Wyznawców — rzuciła do swojej młodej towarzyszki, już unosząc różdżkę - kiedy tuż przy nich rozległ się ptasi skrzek - i to wyraźnie bojowy. Odwróciła się w stronę dźwięku razem z Olivią - szczęście w nieszczęściu, że pustynne ptaszysko wzięło na celownik zwinniejszą uczennicę, bo złotowłosa w życiu nie zdążyłaby odpowiednio zareagować. Mimo to, kiedy Callahanówna padała na piasek - Perpetua zachwiała się nieco na nogach, i zapewne niechybnie sama zmieniła swoje położenie na horyzontalne...
Gdyby ktoś jej nie chwycił za ramię przytrzymując w pionie. Bardzo pewnie i mocno. Skołowana podniosła spojrzenie na... czerwone oblicze naburmuszonego Ifryta. W pierwszym odruchu oblał ją zimny strach, że znów wpadła na beduina-Wyznawcę - jednak nogi stworzenia przechodzące w piaskowo-czerwony dym, charakterystyczny dla dżinów, które widziała w Jamal szybko rozwiały jej lęk. No tak nie do końca, ale odrobinę.
Nie próbuj mi pomagać! Zostań! — poleciła jeszcze gorączkowo Olivii, kiedy piaskowy dżinn zaczął ją ciągnąć... prosto w kierunku piaskowej burzy. — Puszczaj! — Złotowłosa uniosła różdżkę, próbując jednocześnie zaprzeć się nogami - ale przeszył ją nagły ból w prawym biodrze, a i stworzenie było zaskakująco silne - i sprytne, bo odebrało jej różdżkę; burcząc coś ciągle pod nosem. Zaklęła wyjątkowo szpetnie.
Szarpnęła się, raz i drugi - co jak co, ale siłą jednak nie grzeszyła. Ifryt obrzucił ją nierozumiejącym sprzeciwów spojrzeniem, plotąc coś po swojemu. Whitehorn zmarszczyła brwi, w moment przestając walczyć i wlepiając jasne, pytające spojrzenie w dżinna. Ten cmoknął kilka razy z niezadowoleniem, podejmując jakąś dziwną melodię w swoim języku, po czym gwałtownie przerwał i znacząco odwzajemnił jej spojrzenie.
Miała ochotę się roześmiać. Szybko jednak zdławiła tę chęć i zawtórowała Ifrytowi własną piosenką - intuicyjnie podłapując o co stworzeniu mogło chodzić. Półwila śpiewająca dżinnowi na środku pustyni, między piaskowymi burzami - brzmiało prawie romantycznie, a na pewno nadawało się na scenariusz do jednej z bajek. Nie myliła się jednak - Ifryt wysłuchawszy jej mini-występu (gibając się przy tym nawet wdzięcznie!), puścił ją, z dziwnym, uśmiechopodobnym grymasem wciskając jej na powrót różdżkę w dłoń i samemu znikając w tumanach piachu. Perpetua pokręciła głową z niedowierzaniem - zakrywając złote loki błękitną chustą, którą dotychczas miała na ramionach.
Wszystko w porządku! — zawołała jeszcze do oddalonej od niej Callahan. — Zacznij rzucać zaklęcia, nim przyjdzie do nas więcej spragnionych rozrywki gości. — Nie mogła odmówić sobie żarciku sytuacyjnego - kiedy nadal trzymał ją absurd wydarzenia, którego przed chwilą była główną aktorką. Zaraz jednak poprawiła chwyt na srebrzystej różdżce i odetchnęła głęboko - roztaczając nad miejscem ich obozowiska najpierw rozległe Aexteriorem, a potem rozciągnęła ścianę Accenure, oddzielając ich jeszcze od szalejących piasków.
Kiedy Viro zorganizuje im miejsce do schronienia, będzie musiała zabezpieczyć je Tueri Abi, na pewno.
Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 14:40;

To ciekawe, że Patricia miała wrażenie, jakby ten dzień dłużył się w nieskończoność. Od momentu jak wyruszyli na pustynie, aż do teraz wydawało jej się, że minął z tydzień. Ta cała walka o przetrwanie w postaci organizowania sobie podstawowych warunków i zaspokojenia potrzeb, byłaby nawet zabawna, gdyby nie dotyczyła jej i osób z nią przebywających. Poza tym, jej i tak było wszystko jedno, bo nie była w stanie ruszać się z miejsca i nawet za pomocą magii pomagać w zajęciach, które rozdzielili. Za to siedziała przy tych wszystkich bagażach i zastanawiała się na jak długo im to starczy. Oby tylko Arthemis z tymi dzieciakami znaleźli cokolwiek co nadawałoby się do zjedzenia.
Z rozmyślań wyrwał ją głos @Huxley Williams, który pojawił się przy niej jak duch, przez co lekko podskoczyła. Normalnie pewnie wybuchnęła by (zwłaszcza po tych drwiących słowach wczesniej), ale w tej chwili - jak nigdy - jej emocje były na wodzy. Nie do pomyślenia, jak bardzo to znieczulenie było wszechstronne...
- Już zdążyłam o tym zapomnieć. W każdym razie zdolności Perpetuy zadziwiają mnie na każdym kroku. Tylko nie wiem skąd będę wiedzieć kiedy urok przestanie działać, skoro jestem tak doskonale znieczulona... - wyraziła swoje wątpliwości, odnoście swojego leczenia, które przecież nie tylko było sprawką pięknej uzdrowicielki. I właśnie po chwili została przez mężczyznę poddana odnowieniu zaklęć, które obniżały temperature jej ciała, na co posłała mu wdzięczne spojrzenie. Spuściła wzrok na przedmiot, na który Williams zwrócił uwagę i wzruszając lekko ramionami, dodała: - Prezent od mojego opiekuna. Bardzo o mnie dba. Zresztą jak wszyscy tutaj. - wyznała niemiłosiernie obojętnym głosem, jakby właśnie stwierdzała załamanie pogody. Skinęła głową, kiedy Huxley oznajmił, że idzie sprawdzić co u pozostałych, który nie wyruszyli poza obóz. Swoją drogą, ciągle nawiedzała ją myśl co dzieje się z Arthem, który wyszedł poza krąg ochronny. Mieli szukać czegoś do jedzenia, ale wyznawcy mogli czaić się wszędzie. Oby tylko wrócili cali.
Obserwowała przez chwilę jak na jej oczach powstaje konstrukcja, którą nie do końca rozumiała. Nie miała pojęcia do czego ma służyć to co wyczarował Viro. Jednak nie pozostawało jej nic, jak tylko przyglądać się całemu procesowi przekształcania wnętrza ruin w prowizoryczne i tymczasowe siedlisko dla tych, którzy utknęli na pustyni...
Powrót do góry Go down


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 20:16;

Rola: Jestę Gryllsę
Ekwipunek: lniana koszula i spodnie, kefija na głowie, okulary przeciwsłoneczne, różdżka, amulet Ijdia Sufiaan (+1 OPCM), plecak, w którym ma suchy prowiant (jakieś kanapki, krakersy) i 3 butelki 0,5l wody z miodem, cytryną, solą i miętą (izotonik);
Cechy eventowe: Gibki jak lunaballa (zwinność); Złotousty Gilderoy (perswazja); Powab Wili (urok osobisty); Dwie lewe różdżki (transmutacja); Wiecznie struty; Mocno zmaterializowany;
Obrażenia: na tę chwilę brak;
Kości: 16
Wynik: 16 + 0 + 10 (od Julii) + 138 (Irv) = 164
Dodatkowo: +30 dla Makłowicza, każdy z naszej trójki (Ja, Irv, Wolf) znajdują po 8 klejnotów, każdy warty 20G za moją cechę Złotousty Gilderoy.

Spoiler:

Nie wiedział, czy Irvette krępowała sytuacja z niesieniem jej, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jego absolutnie nie. Był Arthemisem, mało rzeczy w życiu wywoływało u niego wstyd czy zażenowanie własną osobą, co zresztą przekładało się również na innych ludzi. Tak więc kiedy dziewczyna odpłynęła w zaklęciu, to bezceremonialnie pochwycił ją jak worek ziemniaków i niósł w asyście Wolfiego, próbującego rozgonić piasek na boki i ułatwić im przejście przez piaskową burzę.
Miał wrażenie, że podróżowali wieki zanim Ślizgonka wróciła do swojego ciała i przebudziła się w jego ramionach. Wypuścił ją dopiero, gdy upewnił się, że doszła już do siebie po rzuconym zaklęciu i powoli postawił ją na piasku. Całe szczęscie, że miała dobre wieści - co prawda miał dobrą kondycję, ale od wszechobecnego gorąca i brodzenia w piachu nogi miał już nieco zmęczone. Nawet nie oponował więc, kiedy zaczęła prowadzić ich w kierunku miejsca, które odkryła, ba! Z wielką chęcią od razu wszedł do środka, korzystając z orzeźwiającego powietrza wydzielanego przez wilgotne, zimne skały i wewnętrzną roślinność.
- Ok. - mruknął, starając się zbierać rośliny, na które wskazywała dziewczyna. Starannie wybierał każdą gałązkę i łodyżkę, układając ją sobie na przedramieniu w zgrabny stosik zwisających badyli. Kto by pomyślał, że to właśnie one być może uratują im życie.
- Wiesz, spróbujmy sprawdzić, a nuż jakiś sprzymierzeniec. Niemniej miejmy różdżki w gotowości. - rzucił do obojga, choć już wkrótce okazały się one całkowicie zbędne. Nie dość, że otrzymali jeszcze więcej jadalnego zielska, to dodatkowo po 20 galeonów. A jakby tego było mało - każdy z nich jeszcze po kilka drogocennych kamieni. Uśmiechnął się szeroko przyglądając się zdobyczom z podziwem. Naprawdę nie spodziewał się, że wrócą z pustyni z naręczem wszystkiego czego oczekiwali i jeszcze nawiązką.
- Proponuję podzielić te klejnoty na wszystkich po równo. Jesteśmy drużyną. - stwierdził, wrzucając wszystkie dwadzieścia cztery kamienie do kieszeni (jeżeli dwie inne postaci się zgodziły!). Powinni chyba już wracać, choć perspektywa powrotu przez piaskową burze była niespecjalnie zadowalająca. A może już wszystko się uspokoiło?

@Irvette de Guise @Wolf T. Fairwyn
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 21:22;

Rola: Poszukiwacz zaginionej wody
Ekwipunek: Butelka wody, omnikulary, różdżka (+5 zaklęcia), suchary, okulary przeciwsłoneczne, plecak, krem z filtrem milion, czapka z daszkiem, kompas miotlarski, 5 papierosów.
Cechy eventowe: ZALETY: Gibki jak lunaballa (zwinność), Silny jak buchorożec (kondycja), Silna psyche (opanowanie) WADY: Dwie lewe różdżki (transmutacja), Niezręczny troll (brak empatii), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie),
Obrażenia: Poparzone udo i przedramię (zaleczone i opatrzone)
Kości: 30
Wynik: 30+155 (kuferek)+50 (felix)+10 (cecha eventowa) = 245 8D
Dodatkowo: Wszyscy +10 do wyniku kostki

Gdy wylądowała w obozie i wyładowała z Williamsem wodę z dywanu, usiadła na chwilę na kawałku kolumny i dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Tyle godzin latania w słońcu, zrobiło swoje. Krukonka, korzystając z zaklęcia, ochłodziła nieco rozgrzane ciało i odetchnęła z wysiłkiem. Cała ta wyprawa sprawiła, że wypaliła się jak świeczka. Aż do teraz nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo stresowały ją poszukiwania wody. Dłonie drżały jej lekko, więc odruchowo schowała je w poły szaty. Siedziała tak jeszcze kilka minut. I gdy uzmysłowiła, że nikt na nią nie zwraca uwagi, bo wszyscy byli pochłonięci swoimi zadaniami, postanowiła to wykorzystać i po prostu zniknąć gdzieś z boku i odpocząć. Z zainteresowaniem przyglądała się poczynaniom innych. Hux latał w te i we wte. Perpa i Callahan zakładały magiczne bariery i czyściły się z ptasiego łajna. Patka wciąż leżała z jakimś dzwonkiem w dłoni, a jakiś młody facet stawiał właśnie… wędzarnię. Krukonka przetarła oczy, nie wierząc w to, co widzi. Przypatrywała się tak jeszcze trochę i w czasie, gdy tamten transmutował piasek w jakieś dziwne rzeczy, jej coś zaświtało. Sięgnęła więc po plecak i wygrzebała z niego metalową butelkę, do której nalała sobie wody w oazie. Miała być na czarną godzinę, ale pod wpływem impulsu postanowiła, że ta wybiła właśnie teraz. Z plecakiem na plecach i butelką w dłoni, ruszyła w kierunku mężczyzny.

- Wiesz, że na pustyni nie ma zwierząt? Nie licząc robaków, skorpionów i kilku piaskowych jaszczurek. Tymczasem w tym molochu, to byś uwędził matkę Hagrida – rzuciła, wskazując różdżką na wędzarnię. Nie dodając nic więcej, zmierzyła pewnym krokiem w jego kierunku, stanęła naprzeciwko i nachyliła się konspiracyjnie.

- Skoro potrafisz zrobić z piasku wędzarnię, to zrobienie wina z wody, to zapewne dla ciebie bułka w maśle? Albo, co innego. Nie upieram się przy winie. –
Przy okazji zrobiła najbardziej niewinną minę, na jaką było ją stać i wyciągnęła w jego kierunku butelkę z wodą.

@Jasper 'Viro' Rowle
Powrót do góry Go down


Wolf T. Fairwyn
Wolf T. Fairwyn

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : wiecznie blady, jakby mu coś dolegało, blizny na plecach po czarnomagicznych zaklęciach
Galeony : 368
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20443-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20491-poczta-wolfa
https://www.czarodzieje.org/t20449-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20599-wolf-t-fairwyn-dziennik#65205
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 22:13;

Rola: Pustynny Makłowicz
Ekwipunek: różdżka, woda w plecaku, bluza obwiązana w pasie
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Silna psycha (odporność), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie), Tykająca łajnobomba
Obrażenia: nie mówie
Kości: 25
Wynik: 25+30+10+2 ... nie wiem niech mi to ktoś policzy bo nie wiem czy to dobrze xD
Dodatkowo: przecież jeszcze nic nie ugotowałem!

Mierzył się z pustynnym piaskiem, wymachując różdżką na prawo i lewo, a co jakiś czas zatrzymując ją przed sobą, starając się powstrzymać wroga siłą magii. Nie czuł się najlepiej. Zdecydowanie coś było nie tak. Myślał, że Irvette poradziła sobie z jego ranami, w które przyozdobili go ifrytowi wyznawcy, ale stracił mowę, a w jego ciele krążyła czarna magia. Kiedyś już raz dostał i na nowo ta brutalna moc krążyła w jego ciele, poznawał te zalążki cierpienia. Zapewne będzie jeszcze gorzej, ale jak na razie nie zamierzał się nikomu skarżyć. Wyruszyli na wyprawę po jedzenie, a dopóki nikomu nie zawadzał, a pomagał, postanowił więc wytrzymać.
Nie wiedział jak de Guise radzi sobie z zaklęciem Aviatores, ponieważ sam cały czas starał się skupić na utrzymaniu niewerbalnego zaklęcia. Nie często rzucał takie czary, zawsze głos pomagał mu, więc nigdy nie przywiązywał dużej uwagi do czarów niewymagających mówienia. Wymagało to za dużo koncentracji i bardziej męczyło, ale teraz kiedy wyruszyli w podróż do oazy, a ta okazała się walką o przetrwanie, zdał sobie sprawę, że w ogóle nie jest przygotowany na przeżycie, a przecież nie był samobójcą; nawet jeśli czasami jego skłonności destrukcyjne go ponosiły.
W końcu rudowłosa wróciła świadomością do swojego ciała i na szczęście jej poszukiwania z lotu ptaka nie były bezowocne. Wolf z ulgą przyjął, że gdzieś niedaleko znajduje się jaskinia pełna roślin. Nie znał się za bardzo na zielarstwie. Coraz bardziej do niego docierało, że bez wiedzy, a zwłaszcza towarzyszy skazany sam na siebie nie miałby szans przeżyć tu nawet godziny.
Ruszyli w stronę, w którą wskazała ślizgonka. Pustynny piach utrudniał wędrówkę, ale wiedząc, dokąd mają iść, Fairwyn poczuł się pewniej, chociaż czuł się bardzo, bardzo zmęczony i to zaledwie po rzuceniu jednego zaklęcia.
Po jakimś czasie dotarli do celu, a on z uwagą przyjął ostrzeżenia Irvette, czego należy nie ruszać. Dobrze, że mieli panią prefekt znającą się na zielarstwie. Arthemis też nie wyglądał na takiego, co by się znał na roślinkach. Na pewno rudowłosa skontrolowała ich zbiory, a idąc w głąb jaskini, natrafili na dom? Też był zaskoczony, tym co odkryli i z chęcią odpowiedziałby Ette, że musieliby paść zbiorowej halucynacji, ponieważ Wolf, jaki i Arth również dostrzegli dom w jaskini. Oczywiście różdżkę miał w gotowości, tak jak polecił Verey. Jednak nie było czego się strzec.
Na czas historii Wolf przysiadł, ale ślizgonka opowiedziała ją sprawnie i szybko, a koleś z chaty wręczył im rośliny. To było trochę dziwne. Też nie wiedział z początku czy de Guise dobrze robi, opowiadając obcemu, o tym, co im się przydarzyło, a jeśli facet sam należał do wyznawców? Mieliby przechlapane, ale nic takiego nie miało miejsca — jedynie wyobraźnia Wolfa, lekko poleciała w jakimś dramatycznym kierunku.
- Tak, misja zakończona. - Pomyślał w duchu gryffon z lekką irytacją, ale i zmęczeniem. Tylko że jeszcze musieli powrócić i to wszystko przyrządzić. Nie podobała mu się wizja kucharza. Praktycznie nie znał się na przyrządzaniu jedzenia, ale jeśli do tego się nawet nie nadawał, to zastanawiał się, do czego on w ogóle był tu potrzebny. Musiał poważnie zastanowić się nad sobą. To prawda, ta wędrówka była duchową podróżą tylko zmierzającą w całkowicie innym kierunku.
Kiwnął głową, jednocześnie przytakując, że nie ma problemu, aby Arthemis wrzucił wszystkie drogocenne kamienie do swojej kieszeni. Podzielą się później. Zresztą Wolf miał teraz poważniejszy problem. Dobrze jednak, że wyprawa zakończyła się okey, a facet z jaskini nie okazał się jakimś zbokiem, no i nie potruli się od roślin?
Wyszli z jaskini, wracając do obozu. Nadal nie była to łatwa ani przyjemna wyprawa, jak ta wcześniej z Derwiszami, nie licząc zepsutych dywanów. Wszystko zmieniło się w jednej chwili. No, ale nie rozpamiętywał tego.
Kiedy w końcu dotarli do obozu, Wolf spojrzeniem odszukał @Huxley Williams. Podszedł do niego, może i trochę zmęczony podróżą, ale to nie o to przecież chodziło; nadal jego szyja zdobiła czarnomagiczne blizny i te mniej czarnomagiczne, jednak i tak na jedno wychodziło. Nie mógł mówić i gotować, bo wszystkich by otruł, ale i tak nawet na trzeźwo gotuje chujowo.
No więc mając zapewnioną specjalistyczną pomoc od #Huxleczy, zabrał się za gotowanie. Tak! Miej nas Panie Boże w swojej opiece, amen. Zebrał rośliny, które zdobyli team ruda, sportowiec i wariat, po czym je zaczął przeglądać.
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 410
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyCzw 5 Sie - 23:47;

Nie jestem pewien, czy faktycznie się męczę, czy po prostu nudzę, niezadowolony z tego, z jak monotonnym materiałem przyszło mi pracować, nie mogąc nawet rozerwać się ranną podopieczną, która nie zamierzała skorzystać z podarowanego jej dzwonka. Wszystko było niemal tego samego koloru, a nawet jeśli jakiś kamyk czy kawałek cegły próbował ostać się w swoim poczuciu indywidualności, to moim obowiązkiem było, by teraz jak najmocniej upodobnić go do reszty. Nic dziwnego, że zapał do mojej pracy malał przy każdym kolejnym zaklęciu, gdy z czystej zachcianki tworzyłem niski stół na wzór tych widzianych w pałacu czy gdy transmutowałem zebrane kępki uschniętych roślin w siatki, których zastosowania nawet nie zdążyłem jeszcze wymyślić. I właściwie grzebałem już tylko różdżką w piasku, gdy zagadnął mnie @Huxley Williams, więc spłoszony przyłapaniem na gorącym uczynku w idiotycznym odruchu transmutowałem drobny kamyk w szarawego motyla.
- Kiedy zdasz sobie sprawę ze swojego potencjału to moment, w którym rodzi się pasja - zaczynam odpowiadać, najwidoczniej powracając do tego poziomu poczucia bezpieczeństwa, że i w moich wypowiedziach na powrót zawitała ta klucząca wiecznie poetyckość, która dla większości ludzi brzmiała jak pijackie brednie. Możliwe nawet, że słusznie - Problem w tym, że ja tego potencjału tutaj nie czuję, a pasji nie da się oszukać - dokańczam, marudząc pełnoprawnie, bo i nawet szuram butem po tak nużącym mnie piasku, który zdążył mi już wejść nie tylko w usta i oczy, ale nawet przedarł się przez wszystkie warstwy moich ubrań.
No ale przyjmuję to "nieźle", a nawet uśmiecham się mimowolnie, bo daję zaczarować się przez widok unoszących się kącików ust, chcąc widzieć w tym uznanie od szanowanej przeze mnie osoby.
- Jasne, oczywiście, tak - wyrzucam więc z siebie, od razu zgadzając się na dalsze instrukcje powierzonego mi zadania, nawet jeśli dłoń nieco drży mi już z wysiłku, gdy odgarniam wilgotne od gorąca włosy w tył, dopiero pod gorącem ciemnym kosmyków rejestrując, że gdzieś podczas ucieczki zgubiłem swój turban. - Zrobię co tylko powiesz, nie ma problemu - zapewniam jeszcze, uśmiechając się odruchowo pod myślą jak niezręcznie to zabrzmiało, jednak faktycznie zabieram się do pracy, by móc później bezkarnie leżeć i popijać swoją schłodzoną jednak-nie-wodę. Stworzenie latryn, przy ich dość prostej budowie, zdecydowanie nie było trudne - było jednak męczące, ze względu na wyczerpane już zapasy materiału w postaci większych odłamków z ruin, przez co transmutacja wymagała ode mnie dużo większego skupienia w złożoności etapów. Z tego też względu, gdy udało mi się już postawić dwie, nieco pochylone na zachód latryny, które umieściłem w kilkumetrowym odstepie po obu stronach naszego obozu, zabawa w garncarza była wręcz odprężająca, gdy do stosu koślawych miseczek dołączam drewniane łyżki "wyrzeźbione" ze znalezionych wyschniętych gałązek. W pewnym momencie z rozpędu poświęciłem nawet kilka swoich guzików, by stworzyć przynajmniej jeden porządniejszy nóż, przez co mogłem zaświecić już klatą przed zaczepiającą mnie @Julia Brooks.
Unoszę więc na Ciebie spojrzenie przymrużonych od słońca oczu, próbując w swojej pamięci poskładać Twoje potencjalne nazwisko w jakikolwiek dźwięk, skupiając się na tym na tyle intensywnie, że nawet nie zastanawiam się czy naprawdę pomyślała,ś że przerobiłem całe wnętrze ocalałego budynku w gigantyczną wędzarnię.
- Zabawne, że mi to mówisz, bo całkiem niedawno miałem bliskie spotkanie z kobrą i gwarantuję Ci, że nie jest jedynym wężem na tej pustyni. Właściwie to istnieją nawet legendy o kobiecie-wężu, więc jestem całkiem pewny, że ktoś po prostu kiedyś zobaczył z daleka taką ogromną bestię zjadającą upolowaną kobietę - odpowiadam, bezgranicznie wierząc w sens swojej wędzarni, tak jak i w istnienie gigantycznych węży pustynnych, bo przecież nie mam pojęcia, że kobieta-wąż naprawdę istnieje i jej jedzenie kobiet wygląda zupełnie inaczej, niż to, jak to sobie teraz wyobrażam.
I nie koryguję Cię, że wędzarnia powstała z kutego kamienia, nie piasku, bo przecież nie ma to żadnego znaczenia, gdy w końcu faktycznie nabierasz koloru w moich oczach, wspominając o czymś, na czym znam się nawet lepiej, niż na transmutacji.
- Nie, nie, wino to genialny pomysł. Jeśli nie dostaniemy dziś wędzonego węża... - przerywam sam sobie na wtrącenie "musisz go kiedyś spróbować, jest fenomenalny. Jadłem go na czarodziejskim festiwalu w Brazylii" przy którym z zabójczą pewnością spoglądam Ci w oczy, gdy w mojej dłoni spoczywa już podana mi butelka. - to zdecydowanie będziemy potrzebowali więcej wina, bo tylko wino potrafi pomóc w przełknięciu czegoś niezjadliwego, a jeśli nie węża - to z pewnością przyniosą nam jakieś suche chwasty - dzielę się z Tobą swoimi przemyśleniami, choć pewnie, jako Krukonka myślisz, że pozjadałaś wszystkie rozumy, stając się przez to moim ulubionym typem człowieka do rozmowy i właśnie dlatego też nie mogę pozwolić sobie na zwykłe wykonanie Twojej prośby, a zaczynam swój mały wykład. - Właściwie to bardzo proste zaklęcie, a źródlana woda znacząco ułatwia uzyskanie odpowiedniego efektu. Gdybyś tylko poćwiczyła kilka minut, to z pewnością mogłabyś to zrobić sama. Kluczem do bezbłędnej transmutacji jest jednak dobra znajomość smaku, który chce się osiągnąć, ale też odpowiednio rozwinięta wyobraźnia, by stworzyć w głowie wizję również tekstury i gęstości cieczy - tłumaczę, wyjątkowo wypowiadając nawet formułkę "Aqua Mutatio", usilnie ignorując, że nawet nie próbujesz zwracać się do mnie per Pan, więc i tylko tym wykładem mogąc samemu sobie przypomnieć o zajmowanej przez siebie funkcji asystenta. I zaraz już wciskam Ci w dłoń butelkę pełną Różowego Druzgotka, bo tylko to wino wydaje mi się odpowiednie przy obecnym upale, widocznie zadowolony z siebie powracając do prób naprostowania garnka, który przetransmutowałem ze skradzionej ze swojego paska sprzączki.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyPią 6 Sie - 1:43;

Rola: Piaskowy Putin
Ekwipunek: różdżka, woda x1, dwie kanapki, Koc sygnalizując (+1 uzdrawianie) x2, Amulet +1 Eliksiry, Magiczny stetoskop (+2pkt uzdrawianie), Eliksir Regenerujący x1, Zjednoczone Wile, srebrny zegarek od Thìdley'ów;
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Świetne zewnętrzne oko (empatia), Gibki jak lunaballa (zwinność) Dwie lewie różdżki (transmutacja), Rączki jak patyki (odporność na magię), Tykająca łajnobomba
Pomoc: 2/4
Dodatkowe: +30 dla Viro, +30 dla Wolfa

- To będzie proste. Znieczulenie działa tylko na jakiś czas, nawet nie dotrwa dnia. Kiedy przestanie - albo będziesz czuła się lekko sponiewierana, ale nic Ci nie będzie, albo zaczniesz krzyczeć w niebogłosy przez wrzącą krew - tłumaczę  @Patricia D. Brandon uprzejmie, kiedy rzucam odpowiednie zaklęcia. Nie mogę się powstrzymać od lekkiego chichotu, mimo całej sytuacji kiedy ta w bardzo beznamiętny sposób wyraża się o całej pomocy, wszystkich wokół. Doskonale wiem, że niedługo tak nie będzie, a kobieta pełni doceni te starania. A przynajmniej tak zakładam.
Żegnam się z nią na chwilę, by najpierw pomóc @Jasper 'Viro' Rowle. Słysząc jego słowa unoszę zdumiony brwi właśnie na poetyckość dobranego zdania. Uśmiecham się również wesoło na jego skwitowanie. Od razu zauważam, że Viro jest zwyczajnie zmęczony wykonywanym przez siebie zadaniem. Dłonie drżą mu odrobinę, a on nie ma nic na ochronę swojej głowy, a przecież cały czas chodzi po pełnym słońcu.
- Poczekaj - mówię i ściągam z głowy swój turban. Osuszam go szybkim Silverto, po czym podchodzę do chłopaka, zakładając mu go na włosy. Pewnie nadal pachniał Zjednoczonymi Wilami, które nieustannie popalam. Czy Viro mógł wyczarować swój własny turban - oczywiście. Jednak założyłem, że wszystko co stworzył musi wytrzymać jeszcze co najmniej dzień - niech na to zachowuję swoją siłę. Dodatkowo uważam, że ten gest może wpłynąć na morale Rowle'a, który wydaje się być bardzo zaangażowany w to co robi. - Zaraz wszyscy odpoczniemy, dobry z Ciebie chłopak - dodaję i klepię go po ramieniu. W tym momencie przylatuje @Julia Brooks, więc rzucam asystentowi transmutacji szybkie pożegnanie i biegnę w stronę Krukonki.
- Julia Brooks. Wspaniała robota, kobieto - mówię z radością przytulając do siebie dziewczynę w automatycznym odruchu czystej radości. Pomagam jej prędko wyładować całą wodę i kiedy tylko kończymy do obozu przybywa kolejna ekipa.
Pierwszy podchodzi do mnie @Wolf T. Fairwyn. Cmokam z niezadowoleniem kiedy widzę w jego oczach czyste zmęczenie.
- Czemu od razu nie powiedziałeś, że to było tak silne zaklęcie. Jak się leczyłeś, dziecko? - pytam zmartwiony. Nie wymagam oczywiście odpowiedzi i nie zwracając uwagi, że tak naprawdę nie mógł mi nic powiedzieć, ale miał okazję przecież to zakomunikować, jak teraz. Rzucam na niego najpierw Imago Morbus, sprawdzając stopień zarażenia zaklęciem. Mogę jedynie pomóc Dispareo Oedema, by uleczyć każdy obrzęk na szyi chłopaka.
- Perpetua ma chyba jeszcze jakiś ostatni wiggenowy... - mruczę idąc do jej torby, by wyciągnąć ostatni eliksir tego typu. - Masz, pij powoli jeśli Cię boli. Od razu mówię, masz tyle zarażonych tkanek, że nie szybko będziesz mówił. Jak wrócimy do miasta przepiszę ci eliksiry odpowiednie - oznajmiam chłopakowi i zasiadam razem z nim do ziół, które przynieśli.
- No cóż, na nic wędzarnia Viro - mówię i przywołuję zaklęciem garnki transmutatora oraz wodę od Brooks. - Musimy zrobić z tego jakąś zupę. Umyj te wszystkie rośliny, a ja spróbuję rozdzielić je jakoś... - stwierdzam i podaję Wolfowi te, które należy ugotować w wodzie, uprzedzająco wcześniejszym pokruszeniu ich, i na bok odkładając te, które powinny wyschnąć, przed wrzuceniem do potrawy.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Patricia D. Brandon
Patricia D. Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Galeony : 2242
  Liczba postów : 764
https://www.czarodzieje.org/t20195-patricia-danielle-brandon#626883
https://www.czarodzieje.org/t20197-poczta-patricii#627724
https://www.czarodzieje.org/t20196-patricia-danielle-brandon#627505
https://www.czarodzieje.org/t20342-dziennik-patricii-brandon#641
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyPią 6 Sie - 11:58;

Gdyby nie ogólna pustka emocjonalna, którą była ogarnięta, z pewnością przeraziła by się na myśl, że ten potworny żar powróci, torturując ją jak wcześniej. Jednak teraz słowa Huxleya wywołały jedynie lekką obawe przed tym co będzie kiedy zaklęcie Perpetuy przestanie działać. W końcu już dość długo ciąży na niej to znieczulenie i w każdej chwili może zniknąć. Zdążyła skinąć tylko głową zanim nauczyciel uzdrawiania oddalił się, aby zajrzeć do Viro i zerknąć na jakim etapie jest z urządzaniem ich kącika do tymczasowej egzystencji na pustyni.
Aż w końcu ludzie zaczęli pojawiać się z powrotem na horyzoncie, by przynieść dobre wieści do ruin. Pierwsza była @Julia Brooks, która z ogromnym zapasem wody przyleciała na dywanie, powodując u wszystkich nieopisany entuzjazm. Mieli wode. Przynajmniej z pragnienia nie umrą. Obserwowała z daleka jak Krukonka rozmawia z Viro, jednak w pewnym momencie dostrzegła pozostałych, przebijających się przez piaskową burze, która ciągle szalała. Kojące uczucie ulgi rozlało się w jej klatce piersiowej, kiedy zobaczyła  @Arthemis D. Verey z powrotem wśród obozowiczów. Od razu zawiesiła spojrzenie na jego sylwetce, jakby chciała nim przywołać go do siebie. Z nagłego poruszenia, które wywiązało się po ich powrocie, wywnioskowała, że znaleźli jakieś pożywienie. Słysząc o zupie, uniosła nieco brwi, przyglądając się temu z czego chcą ją zrobić. Mimo, że zupa z korzonków nie zapowiadała się jako jakaś super pożywna i sycąca, nie mieli innego wyjścia.
Powrót do góry Go down


Wolf T. Fairwyn
Wolf T. Fairwyn

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 1.78 m
C. szczególne : wiecznie blady, jakby mu coś dolegało, blizny na plecach po czarnomagicznych zaklęciach
Galeony : 368
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20443-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20491-poczta-wolfa
https://www.czarodzieje.org/t20449-wolf-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t20599-wolf-t-fairwyn-dziennik#65205
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptySob 7 Sie - 16:29;

Rola: Pustynny Makłowicz
Ekwipunek: różdżka, woda w plecaku, bluza obwiązana w pasie
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Silna psycha (odporność), Drzemie we mnie zwierzę (zachowanie), Tykająca łajnobomba
Obrażenia: nie mówie
Kości: 25
Wynik: 25 + 30 + 10 + 2 + 60 = 127 (101 - 150 – Było całkiem nieźle, przynajmniej wszyscy się najedli. Może królem gotowania nie zostaniecie, ale nikt nie powinien narzekać.)
Dodatkowo: wszyscy, jeśli jedzą


W żaden sposób się nie udziela, kiedy @Huxley Williams opatruje jego rany - nie może. Przyjmuję z wdzięcznością pomoc nauczyciela i zabiera się za mycie roślin w wodzie od Brooks. Wpierw jednak upija wigginowego, łagodzi on odczuwalny ból i poprawia nieco samopoczucie Wolfa. Można zabrać się za przygotowanie posiłku. Dlatego umyte rośliny kładzie do jednego z transmutowanych garnków, a Williams zajmuje się resztą. Następnie ustawia kociołek i rozpala pod nim ognisko, używając drewna prima sort dębowe z wędzarni Viro. Dzisiaj w menu zupa! Jaka? Tego sam nie wie. Dobrze, że ktoś tu się zna na roślinach. Strach by było ugotować te co się nie powinno. Woda bulgocze, a ukruszone roślinki wpadają wrzucone do garnka na zupę. Wykonuje kilka ruchów różdżka mieszając posiłek, który niedługo będzie nadawał się do spożycia. Trochę czekania, pilnowania i gotowe!


Ostatnio zmieniony przez Wolf T. Fairwyn dnia Nie 8 Sie - 17:31, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Arthemis D. Verey
Arthemis D. Verey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : Długa blizna po złamaniu prawego obojczyka, której nie chciał usuwać, ciekawy kolor oczu podchodzący pod opal.
Galeony : 492
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t19505-arthemis-d-verey#577700
https://www.czarodzieje.org/t19519-endeavour#578320
https://www.czarodzieje.org/t19515-arthemis-d-verey#578175
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyNie 8 Sie - 0:04;

Jeżeli ktokolwiek sądził, że powrót będzie łatwiejszy niż ruszenie w tamtą stronę, to bardzo się mylił. Burza piaskowa nie miała zamiaru odpuścić, a teraz byli zmęczeni i obładowani zielskiem. Może i nie było takie ciężkie, ale ukrywanie go przed zniszczeniami od piasku wymagało nie lada precyzji. W końcu jednak dotarli. Rozejrzał się po obozowisku dostrzegając wszelkie zmiany i unosząc brwi z podziwem, cóż... tego się nie spodziewał. Zbliżył się do reszty grupy i ułożył niesioną przez siebie część ziół na stosiku tuż obok tych Wolfa i Irvette, po czym praktycznie od razu wyjął też z kieszeni cenne kamienie, które porozdawał każdemu z uczestników po 3*, dodając coś o "pamiątce" i "wartości". Kto to wie, może zostawią je sobie na półce, może sprzedadzą... były całkiem ładne. A skoro już je dostali, to przecież nie wyrzuci. Wzięcie dla siebie też nie wchodziło w grę, byli teamem.
Do jako ostatniej podszedł do Patricii, siadając tuż obok, mimo że miał ochotę położyć sie i pójść spać. Wszechobecny gorąc wyciągał wszelkie siły, nie mówiąc już o ich burzowej wycieczce. Przywołał do siebie wodę i od razu wychłeptał całą półlitrową butelkę jakby nie był co najmniej tydzień. Od razu lepiej. Zdjął okulary i kefiję z głowy i wciąż przyglądając się sytuacji w obozie zagadał do Pat.
- Jak się czujesz?
Ach ten smalltalk.

*każdy dostaje po 3 kamienie, każdy warty 20 galeonów = 60g dla każdego
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1889
  Liczba postów : 1550
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Administrator




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyNie 8 Sie - 15:17;

Rola: Piaskowy Putin
Ekwipunek: różdżka, woda x1, dwie kanapki, Koc sygnalizując (+1 uzdrawianie) x2, Amulet +1 Eliksiry, Magiczny stetoskop (+2pkt uzdrawianie), Eliksir Regenerujący x1, Zjednoczone Wile, srebrny zegarek od Thìdley'ów;
Cechy eventowe: Metabolizm eliksowara, Świetne zewnętrzne oko (empatia), Gibki jak lunaballa (zwinność) Dwie lewie różdżki (transmutacja), Rączki jak patyki (odporność na magię), Tykająca łajnobomba
Pomoc: 2/4
Dodatkowe: +30 dla Viro, +60 dla Wolfa

Opatruję do końca Wolfa, mając nadzieję, że jakoś ulżę mu w bólu, jednak po rozległych czarnomagicznych ranach widać, że nie będzie mógł nic powiedzieć przez dłuższy czas.
- Powtarzam, koniecznie zgłoś się do mnie albo Perpetuy po tej... przygodzie - podkreślam z lekkim zawahaniem kończąc zdanie, bo nie mogę znaleźć innego słowa na to co tu się działo, chociaż to z pewnością było zbyt delikatne określenie.
Zabieram się za gotowanie wraz z Wolfem. Wrzucamy do garnka wszystko co wygląda na zdatne do jedzenie. Nawet kilka owocopodobnych rzeczy znalazło się wśród wszystkiego co znalazł, co oznajmiam, że powinniśmy wykorzystać jako coś w stylu deseru. Rozmemłane owocki i wkładam po trochu do niewielkich miseczek, przygotowanych przez Viro. Pogwizduję cicho doglądając zupki z milczącym Gryfonem i od czasu do czasu mówiąc coś do niego, na co ten nie może wiele powiedzieć, oprócz rzucania spojrzeń, co wcale mi nie przeszkadza w dalszym zagadywaniu! W końcu zagęszczamy odrobinę naszą potrawę i wołamy wszystkich (znaczy no, ja wołam) na ten niesamowity obiad, by zakończyć ten dzień posiłkiem i udać się na drzemkę w miejscu przygotowanym przez Rowle'a.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyNie 8 Sie - 17:20;

Rola: Bardzo słoneczny patrol 
Ekwipunek: różdżka, zwykła chusta (na głowie), litrowa butelka z wodą, gumka do włosów (na nadgarstku)
Cechy eventowe: Świetne zewnętrzne oko (empatia)/ Silny jak buchorożec (kondycja fizyczna)/ Bez czepka urodzony/ rączki jak patyki (siła)
Obrażenia: -
Kości: -
Wynik: [URL=https://www.czarodzieje.org/t20555p1014-kostki#652320] 73 + 16 + 10 ( od Julki) = 99 pkt
Dodatkowo: brak 






To była seria tak niebywałych a przede wszystkim pechowych zdarzeń, że ciężko było pogodzić się z myślą, iż dzieją się naprawdę. Z tego też powodu, kiedy Olivia uporała się ze swoim prześladowcą dojrzała, jak Perp trafia w ręce beduina; ten pojawił się znikąd, łapiąc kobietę za ramię i ciągnąc za sobą. Mimowolnie Callahan zacisnęła zęby oraz palce na różdżce, którą miała w gotowości, by rzucić się na pomoc blondwłosej piękności, jednak zrobiła zaledwie pół kroku, kiedy ta nakazała jej zostać. Dziewczynę ogarnęło zdezorientowanie, przez chwilę stała tak nie wiedząc co powinna zrobić; serce - jak to typowo gryfońskie - wręcz wyrwało się z piersi krzycząc,by ruszyć za parą znikającą w pustynnej burzy, natomiast umysł nakazywał zostać i zająć się odbudowywaniem naruszonej osłony. 
Tym razem postanowiła posłuchać rozsądku, w myślach licząc do stu, gdy dojdzie do tej liczby wówczas ruszy za Perpetuą, nie zważając na niebezpieczeństwo. Teraz jednak rzucała Accenure, tworząc niewidzialny mur wokół nich. 
- Myśli Pani, że to wystarczy? - zapytała drżącym głosem, wciąż przejęta porwaniem kobiety, nawet jeśli udało jej się oswobodzić. Martwiła się w zasadzie o wszystkich, nie wiadomo było, ile czasu jeszcze będą tu tkwić, większość z nich było uczniami, którzy często mieli problem z prostymi zaklęciami a Wyznawcy rzucali w nich tymi czarnomagicznymi. W dodatku jak długo utrzyma się bariera, którą stworzyła z kobietą? 
-Powinnyśmy już wracać, i co jakiś czas sprawdzać barierę - przyznała, bo wątpiła by jednorazowa jej naprawa była wystarczająca.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108776
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8




Specjalny




Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 EmptyNie 8 Sie - 17:47;

Po zjedzeniu i spędzeniu tu całego dnia - każdy z was poszedł spać mniej lub bardziej spokojnym snem. Nawet osoba, którą postawiliście na warcie nie może powstrzymać się od zamknięcia oczu, kiedy słońce zaczyna wschodzić na horyzoncie. Krąży wokół was magia, której nikt nie potrafiłby się oprzeć; dlatego nic nie jest w stanie was obudzić. Nie macie pojęcia kiedy otula was kolorowa mgła, w której całkowicie znikacie, by teleportować się do magicznej oazy.

Wszyscy przenosicie się tutaj. Napiszcie tam waszego ostatniego, eventowego posta. Pojawiacie się tam w momencie przebudzenia.

Event zt, lokalizacja otwarta.

______________________

Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 QzgSDG8








Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty


PisanieRuiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty Re: Ruiny Dolnego Miasta  Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ruiny Dolnego Miasta

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ruiny Dolnego Miasta - Page 3 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Arabia
 :: 
Pustynia
-