Budynek ten ledwo widać, bowiem w dużej części schowany jest w jednej z wyższych wydm. Dopiero będąc na jej szczycie można dostrzec puste przestrzenie okien, przez które do środka wsypało się mnóstwo piasku. Najprawdopodobniej jest to jakieś stare domostwo, które nie przetrwało burzy piaskowej. Wchodzenie do środka pewnie nie jest zbyt bezpieczne, a na pewno nie jest proste (o wychodzeniu nie wspominając!), ale w ruinach można znaleźć sporo ciekawych fantów, takich jak zdjęcia mieszkającej tu niegdyś rodziny, trochę biżuterii czy ubrań... których kompletnie nie da rady wynieść na pustynię! Co ciekawe, kiedy w środku znajduje się już jedna osoba, wydma zdaje się chować wejście do domostwa, zupełnie uniemożliwiając dla kogoś innego dostrzeżenie jej bądź dostanie się do środka. Tego, co dzieje się wewnątrz nie słychać i nie widać na zewnątrz - może to zatem idealna kryjówka? Jeśli chcesz spędzić tu czas ze znajomymi, musisz wyjrzeć do nich przez okno, by mieli szansę do ciebie dołączyć. Pamiętaj jednak, że ten tajemniczy efekt działa tylko na ludzi, a nie na stworzenia magiczne...
Tutaj nie musisz nosić specjalnego stroju.
Autor
Wiadomość
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
No... Amortencji w karcie jako efekt po porażce się nie spodziewał. A tego że on stanie się celem miłości już całkowicie nie. Jeśli już to podejrzewał, że Max rzuciłby się tak na Felinusa. Na pytanie odpowiedział, ale raczej nikt poza nim samym go nie zrozumiał. Dbanie o to futro nie było jakoś szczególnie ciężkie. Zwłaszcza że po pełni znika, a za miesiąc pojawia się nowe kolejne. Chyba nowe... Jakoś nigdy się sobie nie przypatrywał podczas odmieniania, bo w drugą stronę to też nieźle bolało. Nie stawiał oporu, a najwyżej zawstydzony uciekł wzrokiem na bok na Felinusa który wręcz umierał ze śmiechu. Na jego stwierdzenie lekko uniósł brwi i nieco rozdziawił paszczę ze wzrokiem "pewien jesteś?". Oczywiście żartował, bo nie miał za bardzo chęci nikogo gryźć i przemieniać. No chyba że ktoś by się uparł i na piśmie mu potem oświadczył, że zrobił to na własne życzenie. Ostatecznie poklepał Maxa po plecach, dobrał kartę i rzucił kością... No i stało się. Teraz to on przejebał i poczuł narastającą w nim energię... Zerwał się, złapał elegancko Maxa i zaczął z nim tańczyć taniec Pięknej i Bestii, ale w wersji przyśpieszonej. Coś czuje że Felek im tu padnie, ale co poradzić... Zapotrzebowanie na ruch i taniec wilkołaka znacznie wzrosło.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kiedyś też nie uważał Amortencji za nic innego niż zwykłą zabawę. Wszystko jednak się zmieniło, gdy padł ofiarą tego gówna w mało zabawny sposób i gdy zaczął się temu eliksirowi przyglądać. Wiedział, jak niebezpieczny może być i ile popierdolonych sytuacji spowodować. Fakt, że obiekt zauroczenia był przyznawany losowo też mu nie przypadł do gustu. Gdyby nie to, że obecnie był ućpany pewnie sam zdziwiłby się, że do Drake został jego chwilową życiową "miłością". -I tak byś nie był tak przystojny... - Mruknął na słowa Felka, bo w tej chwili nie było drugiego takiego wilkołaka, który mógłby się równać z Lilaciem. Powoli gładził jego futro, a odgłos, jaki wydobył się z paszczy stworzenia brzmiał dla niego jak najpiękniejsza melodia. Uśmiech na twarzy Maxa poszerzył się jeszcze bardziej. -Jeśli chcesz, mogę i gryźć. - Puścił mu oczko, kompletnie zatracony w działaniu eliksiru. Na szczęście to nie on tę rundę przegrał. Na szczęście, bo dzięki temu wydarzyło się coś, co było dla Maxa najpiękniejszą chwilą w życiu. Został objęty przez te niesamowite silne, włochate ramiona i porwany do tańca. Nie patrzył na kroki. Przyglądał się pyskowi wilkołaka, po czym odważył się delikatnie wtulić w jego ramię mimo dość szybkiego tempa. Nie potrafił się powstrzymać, choć gra trwała nadal, a on nie miał pojęcia, jaką wartość pokazała jego kość, czy jaki symbol widniał na jego karcie tarota.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Samemu zawsze unikał działania tego eliksiru. Zresztą, wcześniej bardzo często unikał jedzenia w Wielkiej Sali, jak również na wszelakich imprezach. Teraz nie miał z nim aż tak do czynienia; jedna fiolka widniała w jego zapasach, aczkolwiek nigdy nie znalazł dla niej jakiegokolwiek zastosowania. Zamiast tego, zgodnie z własnymi zasadami, najchętniej by ją wylał. Mimo to czuł, że kiedyś może się przydać - jak wszystko, zresztą. Przyglądając się w widocznym rozbawieniu, podniósł brwi na słowa, które wypowiedział Maximilian. Nie godziły w niego, gdyż doskonale wiedział, iż ten znajduje się pod wpływem eliksiru miłości. - To prawda, nie byłbym, panie tańczący z wilkołakami. - wystawił język, aczkolwiek nie dokończył, dając mu tę małą satysfakcję z wygranej. Co jak co, ale bawił się znakomicie, nawet jeżeli widział partnera klejącego się do kogoś innego. Wieczór ten zapowiadał się spokojnie, choć, a sam prychnął na kolejne słowa, przyglądając się tej uroczej scence, by potem patrzeć na to, jak Drake wziął Solberga w obroty. - Prowadź go, mistrzu! - zaśmiał się w stronę wilkołaka, bo jakby nie było, to on pozostawał wyższy. Wcześniej się bał interakcji, a teraz proszę - ukochany z łatwością odbywał kolejną choreografię, na której się skupił. Jak również zostały wyrzucone kolejne karty i kolejne oczka, a gdy Lowell zobaczył swoją, nie wiedział, czego tak naprawdę powinien się po sobie spodziewać. Eleganckie, złote napisy ułożyły się w informację o tym, że były student chodzi do seksuologa, a kolejny fragment tekstu wskazał przyczynę - ataki paniki. Nagle poczuł ogromną ochotę zasłonić to gówno, a humor opadł mu momentalnie; mina zrzedła, bo koniec końców była to jego prywatna sprawa. A proszę, Lilac się dowiadywał o tym i mógł na to zareagować jak chciał. Zacisnąwszy zęby, już nic nie powiedział, mając nadzieję, że ta dwójka będzie aż tak zatracona w tańcu, że nawet tego nie zauważą. Nie było to coś, co chciał wywlekać w publikę, w związku z czym wewnętrznie czuł goryczkę i wstyd. Sprawy łóżkowe powinny być jego sprawami. Przestał nawet jeść pianki, opierając się poważniej o ścianę budynku i niemo uczestnicząc w rozgrywce. Nie odzywał się. Nie chciał się do tego odwoływać, po prostu kontynuując dalej rozgrywkę. Pizgnięcie Bombardą może by zmniejszyło jego wewnętrzne zdenerwowanie, ale nie lubił czuć się zagrożony, będąc wystawionym z problemami w świetle publicznym. Nie tak o tym ktokolwiek powinien był się dowiedzieć.
Po kilku minutach tańczenia, położył się na ziemi szybko i typowo po psiemu ruszając nogą dając też za pomocą tego upust zgromadzonej w nim energii i chęci do poruszania się. Złapał za kostkę i preturlał ją. No i oczywiście kartę dobrał. Okazało się że Lowell tym razem przegrał. Można powiedzieć że Felek miał szczęście, bo wilkołak gapiący się w sufit nie zwrócił uwagę na to że pojawiły się jakieś napisy. Niby je widział, ale leżąc nie miał za bardzo chęci skupić się na czytaniu. A jeśli wstanie... To raczej do końca nocy już nie usiądzie.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max miał w kuferku takie zapasy, że lepiej było tam nie zaglądać, a na pewno już nie pić zawartości fiolek. Wiele z tych eliksirów miał dla celów czysto badawczych i eksperymentów. Chociażby taki krwinkowy, który spokojnie leżał w Inverness czekając... Właściwie nie wiadomo na co. Widać wszyscy bawili się widać wyjątkowo dobrze. Max szczęśliwy w ramionach wilkołaka, Feli zaśmiewający się do bólu i Drake, korzystający z nagłego przypływu energii. Jakaś pojebana scenka rodem z jeszcze bardziej pojebanego fanfiction. To wszystko była jednak prawda i jedno było pewne. Ciężko będzie im ten wieczór zapomnieć. -Prowadź... - Powtórzył rozmarzony, dając się porwać w takt niesłyszalnej muzyki. Niestety wszystko musiało się kiedyś skończyć i Drake w końcu wypuścił Maxa z objęć, a ten usiadł obok, onieśmielony składając na policzku wilkołaka delikatny pocałunek. Widząc, że Drake rzuca kością odruchowo tam spojrzał. Lowell niestety przegrał tę partię, a Max nie zdążył odwrócić wzroku nie wiedząc, że karta zdradzi jego sekret. Po raz kolejny miał dowiedzieć się o jego leczeniu przez durną grę. Nie zareagował jednak dziś na to. Amortencja robiła swoje, kompletnie przyćmiewając rzeczywistość. Sens złotych liter nie dotarł do niego w pełni, a Max kontynuował rozgrywkę, ponownie przenosząc uwagę na Drake`a.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Do momentu było fajnie - do momentu, kiedy karta nie zdradziła sekretu. Od tego skończył się jego dobry humor i po prostu siedział, nienawidząc tej karty z całego puchońskiego serduszka. Co jak co, ale chciał, by jakoś inaczej to się wydostało, o ile mogło, niemniej jednak los postanowił zadecydować za niego; nie bez powodu siedział ciszej, nie śmiał się już aż tak, a zamiast tego ograniczył się w pełni, nie śmiejąc już aż nadto na jakiekolwiek rzeczy, które miały miejsce. Zamiast tego powoli trawił. Raz po raz, jakby miał do czynienia z twardym orzechem do zgryzienia. Zabawa zabawą, ale Kapłan miał gdzieś tajemnicę lekarską. Wstydził się tego. Czuł, że nie ma co podchodzić do siebie z obrzydzeniem, niemniej jednak teraz czuł się tak, jakby nie pasował do całej układanki. Do momentu było fajnie - do momentu, kiedy karta nie zdradziła sekretu. Od tego skończył się jego dobry humor i po prostu siedział, nienawidząc tej karty z całego puchońskiego serduszka. Co jak co, ale chciał, by jakoś inaczej to się wydostało, o ile mogło, niemniej jednak los postanowił zadecydować za niego; nie bez powodu siedział ciszej, nie śmiał się już aż tak, a zamiast tego ograniczył się w pełni, nie śmiejąc już aż nadto na jakiekolwiek rzeczy, które miały miejsce. Zamiast tego powoli trawił. Raz po raz, jakby miał do czynienia z twardym orzechem do zgryzienia. Zabawa zabawą, ale Kapłan miał gdzieś tajemnicę lekarską. Wstydził się tego. Czuł, że nie ma co podchodzić do siebie z obrzydzeniem, niemniej jednak teraz czuł się tak, jakby nie pasował do całej układanki. Nawet jeżeli wiedział, że Max nie zareagował - a Drake jakimś cudem patrzył się w sufit - prędzej czy później od tego pierwsze coś się wydostanie. Przedłużał zatem rozgrywkę maksymalnie. Leniwie wyciągał kolejne karty i rzucał kolejnymi kostkami, niespecjalnie zwracając uwagę na wynik. Powrót do tych bardzo nieprzyjemnych wspomnień po prostu go bolał i wewnętrznie w to sobie krył. Przyglądając się scenkom w bezbarwny sposób, raz po raz odcinając się sznurkami od tych wszelkich negatywnych emocji. Nie chciał im tego psuć; zachowywał zatem po czasie należyte pozory. Wykładał zatem kolejne karty, zachowując należyta ciszę. Jakby znajdował się nie w domu, gdzie mógł zapomnieć o troskach, a prędzej tam, gdzie te się rodziły. Westchnąwszy ciężko, zaobserwował kolejny rzut, który, miał nadzieję, na niego jakoś specjalnie nie wpłynie.
Tak jak jeszcze tulenie się i mierzwienie jego futra akceptował bez większego wstydu, tak pocałunek wybił go z rytmu. Nie ogarniał co się właśnie stało przez około kilka sekund. Potem jakby upewnił się że nie miał ubabranego pyska w swojej ślinie albo coś. W końcu nie wiedział czy klątwa przechodzi przez ugryzienie za pomocą magii, czy może znajdowała się w ślinie. Rzucił Felinusowi spojrzenie poszukujące ratunku, bo był nieco zdezorientowany tym co właśnie się wydarzyło. Nie wspominając o tym że żeby powstrzymać się od tańca, jego noga latała jak łopata. Poturlał kostką, pociągnął kartę, popatrzył na wyniki i... mina zrzedła mu bardziej. Przepierdzielił rozdanie, a z karty wyleciały żądlibąki, które go pocięły. Nie bolało aż tak i efekt lewitacji nie był aż tak silny jak powinien. Nie wiedział jednak czy to przez to że wilkołaki były bardziej odporne na magię, czy przez to że po przemianie był dosyć... ciężki. Dlatego nad ziemią unosił się tylko trochę. No... Felinus mógł teraz z całą pewnością stwierdzić że widział latającego wilkołaka.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nagłe milczenie ze strony Felka było nienaturalne. Oznaczało, że coś się stało i bez wątpienia, gdy Amortencja przestanie krążyć w żyłach Maxa, ten nie zignoruje tematu. W tej chwili jednak nie potrafił się tym przejmować, odurzony fałszywym uczuciem skierowanym w wilkołaka. Och, gdyby tylko Obserwator to widział, na pewno miałby nie lada gratkę do swojego nowego wpisu plotkarskiego. -Wszystko w porządku? - Zapytał, gdy Drake został pogryziony przez żądlibąki, a naturalne zmartwienie wydostało się z jego tonu. Nadpobudliwy wilkołak zaczął lekko lewitować, co tworzyło kolejną groteskową scenę. Sam też nie spieszył się z końcem rozgrywki. Jak zwykle wykulał małą liczbę oczek i kartę mocy, która w wypadku przegranej miała zagwarantować mu darmowe ADHD.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Obserwowanie historii Pięknego i Bestii było poniekąd zabawne. Chciał się rozluźnić, choć ewidentnie miał z tym problem, kiedy to nie potrafił. Cień poprzedniej karty uderzał w niego horrendalnie i nie pozwalał normalnie funkcjonować. Być może za bardzo się przejmował, a być może po prostu nie potrafił przełknąć jednego faktu - jak mocno go to uderzało i po prostu trwająca rozgrywka niosła ze sobą możliwość odetchnięcia od nieprzyjemnych, niekomfortowych pytań. Wyglądało na to, że wilkołak na to nawet nie spojrzał, choć mógł się pod tym względem mylić. Spięte ciało czekało tylko na to, aż kolejne efekty zostaną zastosowane, a tą partię ewidentnie miał przegrać Drake. Nim się obejrzeli, a ten zaczął udawać Wróżkę Wilkołaczkę, która potrafiła trochę latać po pomieszczeniu - trochę, bo co jak co, ale jednak ważył. I był magicznym stworzeniem, a nie człowiekiem, w związku z czym efekty działały trochę inaczej, niż mogliby to z początku przypuszczać. Wieczór ten powodował narastanie absurdalnych sytuacji, gdzie początkowo amortencja nakazała zakochanie się w futrzastym towarzyszu, następnie posyłała go w obroty, a koniec końców lewitował nad ziemią. Chyba nikt im nie uwierzy w to, co tutaj miało właśnie miejsce. - Lilac, zostawiasz kły czy futro pod poduszką? - lekko się zaśmiał, choć ewidentnie był spięty. Trudno o inny scenariusz, a też, żart był wyjątkowo słaby. Mimo to kontynuował; jak najbardziej leniwie wyciągnął kolejną kartę, a jeszcze przy okazji o mało co nie opuścił na ziemię byle jak kostki. Mimo to ta zamierzała mu udowodnić, jak bardzo się mylił. Karta ze Światem tylko czekała, by sprzedać mu jakiś tandetny eliksir, na co miał ochotę jęknąć, aczkolwiek koniec końców tego nie zrobił. I czekał na to, co tym razem wylosuje Lilac - czy będzie to więcej oczek? Mniej? Tego nikt nie wiedział, ale należało liczyć się z tym, że jeżeli samemu przegra - zamieni się w równie kudłatą, choć mniej niebezpieczną istotę.
No po prostu nic, tylko dać mu jeszcze sukienkę i sztuczne skrzydełka. Wtedy byłby najprawdziwszą, latającą wilkołaczą wróżką. Na szczęście ten efekt nie był aż tak silny prawdopodobnie dlatego że był przemieniony. Dopłynął w powietrzu do kostki i kart. Wykonał rzut i dobrał kartę. Wypadła mu najwyższa możliwa liczba, więc raczej przegrać nie powinien. Ale za to Felinus już tak. Efekt był dosyć komiczny, bo teraz Felek był tak samo owłosiony jak wilkołak którego miał dzisiejszej nocy pilnować. A jeśli chodzi o odpowiedź, to pomierzwił się po futrze na ręce. No to Max miał teraz dwa futrzaki w jednym domu, a gra chyba powoli zmierzała do końca.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zabawa trwała w najlepsze, choć stwierdzenie to nagle stało się dość ironiczne. Jakimś cudem Max był jedyną odzywającą się osobą, co raczej nie świadczyło o najlepszym humorze jednego z pozostałych uczestników. Wiadomo, Drake nie miał zbyt wielu możliwości by się komunikować. Max za to wyglądał jakby nie miał zamiaru zamknąć ryja. -Chyba wybiję sobie kilka zębów. - Mruknął widząc już tę piękną scenerię, jak wilkołak odwiedza go w nocy w łóżku. Trzeba było jednak grać dalej. Więc Max, wciąż przymilając się do Drake`a wyciągnął następną kartę i rzucił kością. Widząc pustelnika uśmiechnął się lekko. Szczerze nie narzekałby na taką zmianę ubrania. Mimo późnej godziny i tak było mu gorąco, a wywołane przez Amortencję uczucie jeszcze to wrażenie podsycało.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Sytuacja stawała się z chwili na chwilę absurdalna, a zły humor, wywołany napisem, powoli przemijał. Nie aż tak, ale starał się o tym nie rozmyślać, wiedząc, że nie wniesie to niczego dobrego, poza oczywiście kolejnymi problemami. Karta, którą wylosował, dała mu eliksir, jaki to musiał następnie w siebie wlać. Nim się obejrzał, a całe ciało zostało pokryte miękkim w dotyku futrem. Idealnie, Max w krainie furry, tego im trzeba było jeszcze. Były student widocznie się zaśmiał - co prawda nie aż tak intensywnie, jak wcześniej, niemniej jednak starał się nie myśleć. Odcinał się od tego wszystkiego, co miało miejsce, skrupulatnie wyciągając z siebie bardziej pozytywne emocje. Co prawda mogło się to na nim odbić, ale nie chciał, by Drake musiał się zmagać z jego zepsutym i tak czy siak humorem. Po tym - zgodnie z kolejnymi kartami - trafił na szczęście na najwyższą liczbę oczek. Mógł odetchnąć z ulgą, a gdy spojrzał na karty pozostałych uczestników, gdy oparł się o ścianę i powoli przymykał oczy, okazało się, że to wilkołak miał okazję wypaść z gry jako pierwszy. Dostał eliksir, ale jeszcze nie wiedział, jaki konkretnie. - Innym razem lepiej ci pójdzie. - powiedział trochę cicho, dotykając własnych łydek, które były cholernie rozgrzane od ogniska. Pozostawała ostatnia rozgrywka - on versus Maximilian. I jakoś nie liczył na wygraną.
Drake pociągnął kartę, rzucił kostką i... przegrał. Na koniec gry dostał nic innego jak eliksir, który musiał wypić. Nie był świadomy co to. Przynajmniej do momentu w którym zażył miksturę. Oczy mu się powiększyły jak patrzył na Felinusa, a serce zaczęło bić szybciej. Efekt nie był aż tak silny jak powinien ze względu na jego formę, ale i tak jakoś tam działał. Dosłownie skoczył na Lowella i zaczął go w siebie wtulać całkowicie nie myśląc o kontroli swojej siły. Chciał tylko poczuć bliskość od osoby, którą w tym momencie, kochał. Kiedy już przestał, przelazł za niego i zaczął go w siebie wtulać oplatając ramionami jego brzuch i przyciskajac do siebie. No i jeszcze położył swój łeb na jego głowie i zadowolony machał ogonem bardzo energicznie.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No i tak jak było pięknie, tak nagle zrobiło się smutno. Max zauważył to nagłe przeniesienie uwagi Drake`a na Felka, a potem podejście i objęcie, jakby nic innego się nie liczyło w tej chwili. Jego serduszko bardzo mocno zabolało, co odbiło się na twarzy Solberga. Tak odrzucony.... Nie chciał na to patrzeć. Czuł smutek i zazdrość, więc po prostu skupił się na dalszej rozgrywce, która przestała sprawiać mu jakąkolwiek radość. Oczywiście los chciał, by to Max tym razem przegrał, skoro i tak już czuł się jak największa porażka, równie dobrze mógł wlać w siebie cokolwiek. Fiolka pojawiła się przed nim, a Max bez zastanowienia i bez przyglądania się jej zawartości po prostu wlał sobie do gardła jej zawartość. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Ciało nastolatka od razu zaczęło pokrywać się zatrważającą ilością owłosienia. Widać wszyscy mieli dziś zostać furrasami.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Tego kompletnie się nie spodziewał - nim się obejrzał, a wielkie, wilkołacze łapy radośnie objęły go w mocnym uścisku, na co stanął i się zaśmiał. Co jak co, ale najwidoczniej to, co wypił Drake, było po prostu amortencją. Nie dość, że Max ją uzyskał, to jeszcze przy okazji Drake. Oby tylko on na tym jakoś nie przegrał, bo co jak co, ale trójkąta tutaj w ogóle nie potrzebowali. Byłby to najbardziej pojebany pomysł w jego życiu, a jak widać było - dwie osoby jednocześnie były okryte miękkim w dotyku futerkiem. Jeszcze tylko brakowało tego, by Maximilian miał okazję zaznać furrasowego życia smaku. - Drake, dusisz mnie...! Aaaayyy... - żebra powoli go bolały, ale całe szczęście, że w ogóle nie pękły. Nie powiedział tego karcąco, a zamiast tego z głosem przypominającym rzeczywiste znajdowanie się pod ostrzałem niespodziewanych tulasów. Czuł się koniec końców trochę skrępowany zachowaniem Gryfona, jako że kiedy siedział sobie tak normalnie, okazało się, że położenie pyska na głowie i pozostawienie łap w obrębie brzucha, jest całkiem dobrym pomysłem. Trochę się spiął, nie wiedząc, czego ma oczekiwać, niemniej jednak też - smutek w oczach Solberga co prawda był wywołany działaniem miłosnego eliksiru, ale czuł się dziwnie. Strasznie dziwnie, nie będąc przyzwyczajonym do tego, że właśnie wilkołak się do niego przytulał, Ślizgon był o to zazdrosny, a w jego sercu był dziwny żal o to, że Kapłan lubił zdradzać to, do jakich specjalistów się udaje. Na to, jak Ślizgon pokrył się futrem, po prostu parsknął śmiechem, nie mogąc powstrzymać się od ciągłego napadu śmiechu. - Dzisiaj chyba wszyscy zostaniemy furrasami... - powiedział ze łzami w oczach, powoli dobierając kolejną kartę, gdy Słońce i sześć oczek zagwarantowały mu tym samym wygraną w tym starciu.
Będąc pod wpływem eliksiru niestety nie zwrócił najmniejszej uwagi na to jak teraz zachowywał się Solberg, bo poza Felkiem świata nie widział. Przynajmniej było tak w chwili obecnej, bo był jeszcze pod wpływem eliksiru. Na szczęście jego nie powinien się długo trzymać. Dlatego póki trwał, Drake siedział przyklejony do Lowella niczym żywy grzejnik. I chyba właśnie taką funkcję sprawował, skoro został już z gry wyautowany. Z tego powodu lewitacja i nadmierna energia już mu przechodziły. Siedział więc tak ciesząc się niesamowicie. Ideę zostania dzisiejszej nocy furrasami poparł entuzjastycznym "mhm". A przynajmniej czymś co to przypominało. Patrzył jak puchon ciągnie kolejną kartę i rzuca kością i w duchu bardzo go dopingował.
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Serduszko niemiłosiernie go bolało, gdy patrzył na tę scenę. Oczywiście to wszystko była zasługa jebanej Amortencji, którą został potraktowany już w pierwszej rundzie. Początkowa karuzela śmiechu gdzieś nagle ustała nie tylko dla niego. Takie były już jednak uroki Durnia i każdy, kto wcześniej w tę grę grał, doskonale wiedział na co się pisze. Siedzieli więc tam w trójkę pokryci futrem oddając się wpływom tej magicznej gry i czekając, kogo teraz trafią konsekwencje przegranej kości. -Trochę futra jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - Starał się zabrzmieć radośnie, ale widząc jak wilkołak klei się do Felka, nie do końca potrafił szczerze do z siebie wydobyć. Podjął się więc następnej tury i ze zdziwieniem zobaczył, że udało mu się uzyskać najwyższą możliwą liczbę oczek. Przyglądał się uważnie karcie Sądu Ostatecznego, nie chcąc patrzeć na tamtą dwójkę. Amortencja nie chciała odpuścić i Maxowi zdecydowanie łatwiej było patrzeć na obrazek.
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Posiadanie nad sobą wielkiego, ciężkiego wilkołaka, którego szczęki z łatwością mogłyby się zacisnąć na karku, było poniekąd ryzykowne. Zresztą, tego kompletnie się nie spodziewał; wyciągnięte karty do Durnia powodowały tak absurdalne sytuacje, że nikt im nie uwierzy w to, co się stało. Maximilian zakochany w futrzastym przyjacielu, tulasy, jedzenie pianek, a do tego wilkołak zakochany właśnie w nim. Absurd gonił absurd i już kompletnie nie wiedział, co jest dziwniejsze. Mimo to, nawet jeżeli Kapłan się pojawił, starał się bawić przednio, porzucając gorzkość na inny plan. Co jak co, ale nie chciał nikomu psuć tego wieczoru. Doskonale pamiętał, jak często denerwował się, gdy ktoś miał prawo wiedzieć o problemie z brakiem jąder. Potem przeszedł do tego na porządku dziennym; chciał, by tak samo było. - To prawda. - wyszczerzył się lekko, patrząc trochę cieplej w stronę Maxa. Było ciężko, choć musiał przyznać, że żywy grzejnik naprawdę mu odpowiadał, bo było mu niezwykle ciepło. Nie przepadał za chłodniejszymi porami dnia, w związku z czym z radością przyjmował zarówno buch z ogniska, jak i żar od wilkołaka. Problem był jednak taki, że musiał uważać; bo to, że nie czuł, że jest mu ekstremalnie gorąco, wcale nie oznaczało, że reszta również tak wyglądała. Nie bez powodu zatem wyciągnął ze znajdującej się obok torby trochę wody, uzupełniając zapasy w organizmie. O ile mu na to oczywiście Drake pozwolił, jeżeli nie - wygiął usta w podkówkę i siedział cicho. - Osz... - zauważył wysoki rzut Ślizgona, by tym samym podmuchać na szczęście do tej jednej kostki, by przegrać o jedno oczko. Ponownie. Szlag by to - doskonale pamiętał, jakiego pecha miał przy rozbierance Halloweenowej, w związku z czym przyjął na siebie konsekwencje działania karty diabła. Fikuśny ogon od razu wyrósł, a czarne futerko i rogi skutecznie udowodniły mu jego przynależność. Trwało to co prawda parę sekund, ale nadal - było na tyle widoczne, że w sumie pod względem sierści mógł dorównać Drake'owi. Po tym wszystkie efekty magiczne zniknęły, talia kart uległa spaleniu, a Max został zwycięzcą tej nocy. I chociaż wewnętrznie czuł się nadal źle, zmęczenie go dopadało coraz bardziej. Nic dziwnego zatem, że udał się w spoczynek, oparłszy wygodnie o torbę w ramach poduszki, gdzieś na kocyku, przykrywszy się kolejną warstwą. Ognisko, na które rzucił zaklęcia ochronne, zmniejszyło swój żar, a wszystkich czekała spokojna, cicha noc. Trzy dusze w zasypanym domostwie, kilka godzin snu.
Nie wiedział, kiedy dokładnie zasnął - jakby wskazówki na tarczy zegara zagubiły się w pełnym rytmie, nie wskazując idealnej, perfekcyjnej godziny. Wyrwane skrzydła na sen powróciły do pełnej postaci, pozwalając wszystkim - być może się mylił - odpowiednio odpocząć. Mimo to sen, w który popadł, był normalny i pozbawiony większości nieprzyjemnych rzeczy, jakie to mogły mieć miejsce. Od początku wyjazdu sypiał różnie i nie potrafił zazwyczaj wskazać powodu, dla którego to się dzieje w taki, a nie inny sposób. Przyjemne wspomnienia i ciepło z ogniska, które z czasem wygasło, przykrywając się płaszczem ciemności, musiały na to wpłynąć. W końcu widok spokojnego ogniska, zapach i trzask zjadanych leniwie gałęzi, w połączeniu z ciepłymi barwami, przywoływał momenty, gdy tak samo spędzał czas we własnym domu. W zimie. Mimo wszystko rutyna dawała się we znaki. Gdy poranek nastał, a arabskie piaski ponownie się nagrzewały stopniowo, Felinus otworzył oczy. Z czasem dochodziła świadomość tego, jakie ceregiele odwalali, jak znaleźli się w futerkowym świecie, na co lekko prychnął pod nosem. Było wcześnie. Spojrzawszy na Maximiliana, były student uśmiechnął się ciepło pod nosem, gdy ukochany spał słodko i na razie nic mu nie przeszkadzało. Wysunąwszy palce, ogarnął niesforne kosmyki, podnosząc kąciki ust do góry. Kochał go. Cień tego, co pojawiło się pod wpływem Kapłana, nie dawał mu mimo wszystko i wbrew wszystkiemu spokoju, niemniej jednak nie chciał o tym myśleć; musiał doczołgać się do torby. I byłoby to całkowicie normalne - nieopodal spał również Drake, a gdy samemu wstał na własne nogi, przeciągając się leniwie, przyglądnął mu się bardziej. Znajdował się już w ludzkiej postaci, aczkolwiek czegoś mu ewidentnie brakowało. Ledwo co żyjący umysł byłego Puchona starał się ogarnąć różnice tak samo, jak w tych zagadkach, co szły w telewizji i dzwoniło się na infolinię, wskazując na to, że pani na zdjęciu posiadała nie pięć palców, a sześć. Aż z tego zdziwienia wyciągnął sobie butelkę wody, przecierając oczy, by następnie uzupełnić braki w nawodnieniu. Coś mu tutaj ewidentnie nie pasowało, a początkowo nie mógł określić, co konkretnie. Potem, jak piorun z nieba - oświeciło go. Znajdujący się na kocyku Drake był całkowicie nagi, bez jakiegokolwiek odzienia, a on przyglądał mu się przez kilka dobrych chwil, zastanawiając się, co jest nie tak. O mało co się nie zakrztusił wodą, resztę wypluł na biednego Gryfona pod wpływem szoku. Było mu po pierwsze głupio, po drugie cenił sobie prywatność, choć reakcja była dość niespodziewana z jego strony, gdy jeszcze upuścił butelkę z wodą na jeden z kocyków. - Drake! Cholera, ubierz się, a nie świecisz gołym dupskiem! - wytargał swoje okrycie nocne i rzucił w jego stronę, mając nadzieję, iż ten załapie, o co chodzi. Lekko rozbawiony, lekko roztargniony, przypominając sobie o konieczności zażycia leków hormonalnych. Każdego dnia, każdego poranka. Było to wkurzające, ale ostatecznie się do tego przyzwyczaił; miał nadzieję, iż chłopak rzeczywiście wziął ze sobą ubrania na zmianę.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Noc nie była dla niego łatwa. Gdy efekty wywołane magiczną grą w karty minęły przyszła trzeźwe myślenie i rozkminianie tego, co miało miejsce. Nic więc dziwnego, że Max nie mógł zasnąć. Początkowo wiercił się, próbując jakoś ten stan rzeczy odmienić, ale ostatecznie musiał wyjść na chwilę z domostwa. Drake i Feli spokojnie spali, a on siedział na wydmie popalając szlugi i myśląc. Zastanawiało go, dlaczego partner ukrywał przed nim swojego kolejnego lekarza. Z jednej strony niby to rozumiał, sprawa był prywatna i dla niektórych mogła być wstydliwa. Z drugiej jednak, po części przecież dotyczyło to ich wspólnego życia. Nie wiedział, co o tym sądzić. Gdzieś głęboko w środku pojawiła się myśl, że może Feli zauważył co się dzieje i stracił do niego zaufanie, co poniekąd potwierdzałoby wybuch, gdy odkrył że Max znalazł się w tym miejscu na pustyni, jednak szybko odsunął od siebie tę myśl. Gdy kładł się spać na niebie powoli zaczynało już świtać. Zmęczony emocjami i wydarzeniami całej tej nocy padł od razu, gdy tylko wtulił się w ukochanego. Spał twardo i wyjątkowo mimo braku obecności łapacza snów nie męczyły go żadne koszmary.. Nie poczuł nawet, gdy niebawem Feli jako pierwszy się zbudził i zaczął ogarniać ruderę, a raczej nagiego wilkołaka, na którego w nocy Max w ogóle nie zwrócił uwagi. Zbudził go dopiero jakiś przeraźliwy skrzek, gdy przypadkiem przewrócił się na bok przygniatając lekko swojego pappara. -Stól dziób futrzaku... - Mruknął pod nosem, próbując jeszcze powrócić w objęcia Morfeusza, ale ptaszysko w ramach zemsty zaczęło dziobać go w plecy i Max nie miał już innego wyjścia, jak podnieść się. -Bry. Jak się spało furrasy? - Powiedział cały zaspany, z rozczochraną fryzurą i na wpół otwartymi jeszcze oczami.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Jak zwykle po przebudzeniu się po pełni było mu nieco niedobrze, a w głowie mu się kręciło. Na szczęście byli w budynku, więc słońce nie napierdalało mu bezlitośnie po oczach. Szczerze to czuł się jak po oberwaniu confundusem, a nie było to czymś miłym. Gapił się w sufit jeszcze przez kilka chwil zanim poczuł na sobie wodę, którą Felinus wypluł.-Co? A TAK, JUŻ!- Dosłownie chwilkę mu zajęło zanim ogarnął to że leżał tu nagusieńki tak jak go Morgana stworzyła. Zasłonił rzuconym odzieniem najbardziej intymne miejsce(szkoda że za późno) i podniósł z koca swoją różdżkę.-Accio ubrania- Machnął w kierunku swojego dumbadera i po chwili coś przyleciało. Mocno pogryziona i obśliniona część koszulki. To chyba był rękaw...-Feli... Mamy kłopot. - Wskazał pogryzione ubrania. Gdzieś tu leżała jego bluza, którą zdjął przed przemianą. Ją zaklęciem przywołał z powodzeniem i na szczęście okazała się tylko pokryta piachem.To była chyba moja najbardziej dzika pełnia w życiu.- Odparł tak jakby miał lekkiego kaca.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Zauważył ruch ze strony Maximiliana - początkowa próba odwrócenia się na bok i dziwny skrzek, który wydała, jak się okazało, papuga Ślizgona. Biedne ptaszysko, ale sam chłopak też wymagał odpoczynku, w związku z czym wyciszył się na krótki moment, nie chcąc dawać mu powodów do wstawania. Snuł zatem ostrożnie, nie zamierzając nikogo niepotrzebnie budzić. Nie oszukując się, leżącego nago ucznia jednak trochę zbudził z tych ramion Morfeusza, ale nie miał wyjścia. To jeden z tych widoków, którego nie potrzebował, ale też - był całkowicie naturalny. - Jak to... Jezu, dumbader ci je zjadł! - spojrzał raz to na nagiego jeszcze Lilaca, raz to na zjedzone przez dumbadera ciuchy, kompletnie nie wiedząc, co zrobić. Fajnie, że chłopak miał bluzę, ale to nie oznaczało, że mógł tak wracać na dumbaderze. Westchnąwszy ciężko, jak gdyby nigdy nic zrzucił swoje luźne, dresowe spodnie - doskonale wiedział, w co się ubrać - by dać je młodzieńcowi. Samemu mógł chodzić w samych gaciach i mu to po prostu nie przeszkadzało, a też - było to mniejsze zło, niż początkowo by istniało. - Masz, ubieraj. Gołym dupskiem przed Williamsem nie będziesz świecił, jak na nas prawdopodobnie zacznie czekać w Pałacu. - to by były dziwne wytłumaczenia, ale samemu wyglądał komiczniej, gdy nie miał na sobie spodni. No cóż. Losu się nie wybiera, jak to mówią; przykrywszy bardziej uda poprzez przedłużaną bluzę, rozmasował własne skronie. - Witamy w świecie furrasów! Będziesz miał co opowiadać wnukom na starość. - zaśmiał się. Wszystko działo się za wcześnie. Miał tylko zażyć leki, a nie rzucać kocykiem w Drake'a, na co rozmasował własne skronie, jakby to miało uformować własne myśli w coś bardziej logicznego. Jak się okazało - pappar postanowił w pełni obudzić jego partnera, w związku z czym spojrzenie czekoladowych tęczówek skarciło trochę ptaszysko, ale nie mógł na to nic zrobić. Zamiast tego skupił się na partnerze, posyłając mu jeden z tych cieplejszych uśmiechów. - Cześć, kotek. - przykucnął na krótki moment, by lekko przywrócić go do porządku - dłońmi zaczesał te niesforne, rozczochrane włosy, nie mogąc powstrzymać się od złożenia buziaka w czółko. Max zawsze działał na niego w taki, a nie inny sposób; trudno było mu się powstrzymać od tych gestów, gdy całego świata poza nim nie widział. - A w sumie przyjemnie... gdyby nie fakt, że miałem okazję zobaczyć coś, czego nie powinienem zobaczyć. - zaśmiawszy się, spojrzał jeszcze raz na biednego Lilaca, którego opluł wodą z butelki, by następnie rzucić mu wtedy koc. - Natomiast tobie, furrasie, jak się spało? - uśmiechnąwszy się, wreszcie ruszył po tę torbę, biorąc głęboki wdech. Z jednej z kieszonek wytargał niezbyt sporą fiolkę z odpowiednim lekarstwem, by tym samym ją odkorkować. Nie lubił tego rytuału, ale się do niego przyzwyczaił; ciche westchnięcie pozwoliło mu na przechylenie zawartości i jej opróżnienie. Głębszy wdech, przymknięcie oczu, czekanie. - Dobra, furrasowa ferajno! Chcecie jeszcze odpocząć czy jednak powoli się zbieramy? - schował pusty flakonik do torby, by tym samym się odwrócić w ich stronę i szerzej uśmiechnąć. Starał się nie myśleć o tym, co miało miejsce i jaką rzecz Kapłan zdradził. Od ilu dni chodził? Ledwo co od tygodnia, nie miał nawet czasu, by się z tym jakoś oswoić.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Potrzebował momentu, by wrócić do rzeczywistości. Oczy cholernie mu się kleiły i mimo dość ciężkiej nocy naprawdę dobrze mu się spało. Widać musiał częściej wyruszać na takie wyprawy, by w końcu zaznać porządnego odpoczynku. -Jak to coś czego...? - Mruknął, gdy otrzymał buziaka, na co automatycznie zareagował zaspanym uśmiechem. Patrząc jednak na sytuację, gdzie to Felek latał w gaciach, a Drake w jego spodniach, udało mu się w końcu połączyć kropki. -A wy wiecie, że można te ubrania skopiować? Albo przetransmutować koc? Żaden nie musi wracać z gołą dupą. - O dziwo był tym, który zaproponował logiczne rozwiązanie problemu, choć sam zapewne w pierwszej kolejności pomyślałby o oddaniu własnej garderoby. -Zaskakująco dobrze, ale zdecydowanie za krótko. Mogę oddać tego pappara, czy to jakaś transakcja wiązana? - Spojrzał nieco z żalem na ptaka, który był zdecydowanie bardzo bezużyteczny i raczej nie przepadał za swoim towarzyszem jeżeli ten akurat nie bawił się w hazard czy ćpanie. -Jak wolicie. Drake? Jak się czujesz? - Zapytał wilkołaka, bo mimo tojadowego ten mógł mieć rano jakieś nieprzyjemne skutki przemiany. Max skrzywił się w myślach widząc jak Feli zażywa swoje leki. Miał plany, by ułatwić mu życie i znów zawiódł. Nie myślał jednak o tym więcej, wciąż próbując ogarnąć się w miejscu i w czasie. Ważniejszym było to, jak teraz dostanie się do pałacu, skoro jego dumbader spierdolił gdzieś na pustynię.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Naprawdę nie sądził że założy spodnie innego faceta w takich okolicznościach. W sumie to w ogóle nie sądził że dojdzie do czegoś takiego. Złapał spodnie puchona i szybko włożył. Lepsze to niż świecenie golizną podczas drogi przez pustynię. Tam się opalać za bardzo nie chciał. -Też nie chciałem żeby ktoś w najbliższym czasie to zobaczył. - Zwłaszcza że nie miał obecnie żadnego partnera ani partnerki. No... Przynajmniej nie trafił na obce osoby, wstydziłby się jeszcze bardziej. Kiedy Max rzucił swoim pomysłem, gryfon poczuł się nieco głupio. Nie pomyślał nawet o próbie skopiowania ubrań, chociaż z drugiej strony nie był aż tak wprawny w transmutacji żeby z powodzeniem i bez zabawnych skutków rzucić geminio. Kiedy próbował, to owszem stworzył kopię. Nawet kilka... W sumie to mnóstwo. Nie był w stanie wytworzyć tylko jednej kopii. Minimalnie dwadzieścia, a tyle spodni im potrzebne nie było, prawda? Ale z transmutacją koca już radę powinien chyba dać, prawda? No nic. Trudno się mówi.-Trochę mi się kręci w głowie, ale to norma.-Przeciągnął się nieco żeby rozluźnić mięśnie. -Jak dla mnie możemy wracać.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Na szczęście jakoś był w stanie przywrócić działanie Maximiliana, choć nie było to coś w stylu chwytania za ramiona i wrzeszczenia na pół zasypanego domostwa "wstawaj leniu". Postawił na coś bardziej miłego, choć ewidentnie sytuacja, z którą miał do czynienia, nie powinna się wydarzyć. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Nie poczuł się jakkolwiek urażony; poczuł się prędzej dziwnie, naruszając cudzą prywatność w całkowicie losowy sposób. Nawet podczas rozgrywki w Durnia z innymi ludźmi starał się unikać patrzenia na informacje z karty Kapłana, co świadczyło o tym, że nie był ze sobą w zgodzie, gdy pewne informacje dochodziły do jego oczu. Lekko zatem uśmiechnął się w kierunku ukochanego, no cóż, w samych gaciach, ale nie przeszkadzało mu to do momentu, gdy cokolwiek na sobie miał. - Życie, życie jest nowelą... - postanowił obrócić to wszystko w żart, następnie marszcząc brwi w zastanowieniu. Transmutacja brzmiała super. Rzucanie zaklęć - również. Ale nie przez niego - co jak co, ale kompletnie nie pojmował tej dziedziny w przypadku właśnie transmutacji jeden obiekt w drugi. O ile rozumiał zasadę działania uroku wchłaniającego zaklęcia, o tyle jednak w jego przypadku również kopia spodni mogłaby się zamienić w par dwadzieścia... bądź by się rozleciały od podróży przez piaszczyste wydmy. - Wowow, za dużo ode mnie wymagasz. - prychnął rozbawiony na to, czego się dowiedział od partnera, gdy się tak bardzo powoli szykował. Dla niego bezpieczniej, z tymi umiejętnościami oczywiście, było wracać z gołą dupą. - Nie możesz, do końca swojego życia będzie tak samo bezużyteczny, ot co. - zaśmiawszy się, odłożył odpowiednie fiolki do własnej torby. Niestety, jeżeli chodzi o leki, to ściśle musiał przestrzegać pór, co starał się robić, ale teraz trochę mu się nie udało. Tyle dobrze, że wziął je odpowiednio, choć posmak ewidentnie nie był dobry; musiał się skupić bardziej na skutkach, a nie na tym, jak to wszystko odbierać. Gdyby nie poszedł na bagna, zapewne nie musiałby niczego brać. Być może to właśnie on powinien mieć pappara ćpuna? Jakby nie było, za wiele się pod względem brania nie różnił. - Mnie to całkowicie obojętne, tak na marginesie. Nie nalegam, nie zmuszam. - odpowiedział zgodnie z prawdą, przyglądając się następnie Gryfonowi, by wyłapać wszelkie mankamenty. Wyglądało na to, że większość rzeczy jest w porządku - poza kręceniem w głowie, na co jednak nie miał żadnego odpowiedniego eliksiru. - Wiesz, jakby coś się działo, to mów. Nie mam eliksirów, no ale są odpowiednie do tego zaklęcia. - odpowiedział zgodnie z prawdą, składając to małe obozowisko, by następnie upchać koc do torby. Nie zamierzał ryzykować tego, że spodnie mu się do dupy przykleją, bo źle przetransmutował obiekt, w związku z czym był gotów wracać w takim stanie. Bluzę z Derwiszem zawiązał sobie wokół bioder, a na nos założył okulary, przez bardzo krótki moment mrugając intensywnie oczami. - Wszystko macie? Różdżki, rzeczy i inne duperele? - zapytał się orientacyjnie, zakładając na ramię torbę, która była może trochę ciężka, aczkolwiek spełniała swoje założenia.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Potrzebował jeszcze chwili by jakoś dojść do siebie, choć ciało zdawało się być już obudzone, mózg ewidentnie jeszcze spał. Patrzył to na jednego, to na drugiego z niemym niedowierzaniem, po czym chwycił swoją różdżkę i skierował ją na koc, by przetransmutować go w porządną parę lekkich, pustynioprzyjaznych spodni. -Nie żebym miał cokolwiek przeciwko Twojej gołej dupie, ale Jamal może nie być tak wyrozumiały jak ja. - Rzucił spodnie Felkowi, by ten je ubrał. Co jak co, ale tutejsze prawo zdecydowanie było mniej litościwe niż to obowiązujące w Wielkiej Brytanii, więc odsłonięte gacie Lowella mogły zaprowadzić go do więzienia, gdyby ten miał pecha, a na to Max pozwolić nie miał zamiaru. -No i tyle z radości z życia. - Zaśmiał się, na słowa o papudze, której posłał raczej mało przyjemne spojrzenie, bo naprawdę bywał zmęczony jej towarzystwem. -No to chyba się zbieramy. - Jako, że bagaży nie miał po prostu czekał aż tamta dwójka się zbierze, próbując jeszcze chwilę jakoś odpocząć. Sen cholernie mocno był mu potrzebny, a wcale nie było o niego tak łatwo. -Coś jak po pełniowy kac? - Zainteresował się tym, jak Drake obecnie się czuł. Nie żeby chciał zostać wilkołakiem, ale było to interesujące doświadczenie i mógł raczej bez przeszkód wypytać go o ciekawe niuanse, skoro wczoraj tańczyli razem i przytulali się w świetle księżyca. -Ja gotowy.- Powiedział wstając i otrzepując sobie dupę z piasku. Czekała ich jakby nie patrzeć raczej czasochłonna droga powrotna.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees