Im dłużej Nicholas pracował u Huxleya, tym większym cieszył się zaufaniem szefa i tym wyżej ceniono jego jubilerskie umiejętności. W związku z tym czasem dostawał zlecenia, które niekiedy wykraczały poza zwykłe przesiadywanie w pracowni i tworzenie małych, kosztownych dzieł sztuki. Tym razem został wysłany do biura rzeczoznawców w banku Gringotta, by ocenić możliwość naprawy pewnego renesansowego i bardzo cennego przedmiotu.
Czemu gobliny nie zajmowały się tym same? W to już Nicholas nie wnikał. On robił swoje zadanie i spełniał swoje obowiązki najlepiej, jak tylko potrafił. A że przy okazji poznał sobie trochę bank od środka, to już tylko dodatkowy profit. I tak tu bywał często jako klient, no i w związku z załatwianiem spraw spadkowych, które wlekły się niemiłosiernie długo.
-
Nicholas Seaver, jubiler. Od Huxleya. Kazano mi się tu zgłosić w sprawie naprawy kolii. - przedstawił się, pokazując przy okazji skrzynkę z narzędziami. Bez słowa skargi przeszedł przez wszystkie procedury bezpieczeństwa, które były obligatoryjne w takich sytuacjach, a potem w ciszy udał się za pracownikiem biura w stronę miejsca, gdzie przechowywano kolię.
Przedmiot był rzeczywiście zapierający dech swą urodą i Nicholas poczuł nieprzyjemne ciarki na myśl o tym, co by było gdyby skopał robotę. Ale nie mógł jej skopać, był profesjonalistą. Był w tym świeży, ale mimo to znał się na tym, co robił. To była jego pasja, jego talent, jego sposób na życie i ucieczka od problemów. A jednocześnie pozostawało to dziwnie zbieżne z rodzinnym zamiłowaniem do artefaktów. Tylko że oni je odnajdywali. On chciał je naprawiać i tworzyć.
Naprawa kolii okazała się trudna w bardzo nietypowy dla Nicholasa sposób. Już rozumiał dlaczego nie mogły się tym zająć gobliny. Ich magia była ograniczona, a tu potrzeba było bardzo konkretnych czarodziejskich umiejętności. Niespodziewane, a do tego jeszcze bardziej stresujące. No ale Seaver zabrał się do pracy z należytą starannością. Parę elementów było wpasowanych w ściśle magiczny sposób, a magia zdawała się wyczerpywać. Nicholas odnowił połączenia, które trzymały krople płynnego złota w ryzach, nie pozwalając spłynąć im zbyt daleko. Całość była fascynująca, jakby twórca kolii chciał zahipnotyzować oglądających majestatem złotego tańca. Czarodziej łapał się czasem na tym, że zamiast naprawiać po prostu patrzu, jak kropla ścieka od górnej linii, by wtopić się w misterną ramkę i znów pojawić się w miejscu, z którego wypłynęła poprzednio. To nie mogła być goblinia robota.
Praca zajęła mu więcej, niż przewidywał pierwotnie, ale wcale go to nie zmartwiło. Raz, że mógł policzyć to jako nadgodziny, a dwa, to było naprawdę cenne doświadczenie. Praca ze złotem pod okiem złotników rodu Giorreatoro zbierała własnie swoje owoce. Seaver dokończył naprawę, a następnie zgłosił się do rzeczoznawcy po zatwierdzenie i odebrał pokwitowanie. Oczywiście nie dostał tutaj zapłaty, był jedynie pracownikiem Huxleya. Ale papierologia musiała się zgadzać i należało przekazać co trzeba szefowi, żeby już on mógł się rozliczyć z rzeczoznawcami i bankiem.
zt