Samonauka
Nie lubiła biernie spędzać wolnego czasu i miała tendencję do rozplanowywania sobie każdej sekundy, nawet jeśli niektóre z nich opisywała w myślach jako "te na złapanie oddechu". Potrzebowała wysiłku zarówno fizycznego, jak i psychicznego - a może po prostu już się do tego przyzwyczaiła? Może to było tylko kolejne uzależnienie, którego się kurczowo trzymała, bo jeszcze nikt nie dostrzegł tego problemu, który czasem wykradał jej resztki sił? Bo w rezydencji Whitelightów łatwo było przemykać niezauważonym, jeśli tylko przymknęło się oko na sprzątające czy naprawiające poszczególne pomieszczenia skrzaty domowe.
Nanael zamknęła za sobą drzwi własnego pokoju, jeszcze odrobinę walcząc z przyjemnie przyspieszonym oddechem, który wspierało wspomnienie chwilę temu zakończonego treningu tanecznego w sali balowej. Podeszła do lustra, odrzucając na bok pantofle na kilkucentymetrowym obcasie, których łagodnie kremowa barwa zaciemniła się od wielokrotnie spieranych, a jednak co i rusz powracających śladach krwi, wyśmiewających te ćwiczenia, w których szukała własnych ograniczeń, wielokrotnie przesadzając. Teraz nie miało to żadnego znaczenia, bo wpatrywała się już w lustro, poprawiając dość luźne ubrania sportowe, by sprawdzić co musi zrobić, aby wypełnić je w bardziej satysfakcjonujący sposób. Metamorfomagią próbowała zakryć zaczerwienienia rozgrzanych policzków, ale przez to tylko trudniej było dopasować biust do zbyt obfitego dekoltu.
- Na litość merlinowską... - mruknęła sama do siebie, bo ręce opadły jej w pełni dosłownie, gdy tak przyglądała się nieelegancko wystającym obojczykom. Machnięciem różdżki przywołała do siebie jeden z podręczników transmutacyjnych, które podkradła bratu (wspominał, że jest bardzo dobry! To prawie jak oferta pożyczenia, prawda?), chcąc na prędko znaleźć zaznaczone wcześniej zaklęcie. "Secare" wydawało jej się wyjątkowo przydatne przy metamorfomagii, a jednak nigdy wcześniej o nim nie myślała. Za dziecka nie miała takich problemów, ale teraz przekonała się już co do tego, że jej nastrój podczas zakupów może niepozornie zmienić kształt jej ciała, przez co później na wieszakach wisiały niewygodnie niepotrzebne ubrania.
Na dobrą chwilę zaczytała się w opisie zaklęcia, próbując wychwycić odpowiedni ruch różdżką, skoro wymowę udało jej się już opanować. Problem polegał na tym, że istotną rolę w kwestii ruchu pełniło dopasowanie go do pożądanego kształtu, który miała nadać elementom ubrań - wyobrażenie sobie to jedno, ale zawładnięcie nad materiałem to drugie. Nana nie miała doświadczenia związanego z krawiectwem, więc też wcale się nie zdziwiła, gdy pierwsza próba szarpnęła lekko koszulką, niczego w niej nie zmieniając, a druga już w ogóle nie przyniosła żadnego efektu. Gdzieś przy trzecim czy czwartym podejściu zdecydowała, że może jednak lepiej będzie zrobić drobną przerwę i wesprzeć się większymi pewniakami. Przy pomocy
Reducio zmniejszyła koszulkę, ułatwiając dopasowanie się przeszyć do nanowego ciała. Przeplotła to jeszcze i tak z drobnymi Engorgio, starając się wpleść Secare możliwie jak najpłynniej w rzucane zaklęcia, wreszcie dając radę zmniejszyć dekolt do tego stopnia, który najbardziej jej pasował. Idąc za ciosem, zawalczyła jeszcze z rękawami, teraz już klnąc nieco pod nosem spomiędzy czarodziejskich formułek, bo nie potrafiła znaleźć odpowiedniej symetrii i z każdą kolejną próbą psuła coraz więcej. Niby próbowała się ratować wzorami, jakie oferowało
Exemplare, a jednak frustracja zakryła jakiekolwiek pokłady ślizgoniej kreatywności - wreszcie nadszedł czas na Disclore, stopniowo przywracające ten nudny wygląd, z którym Whitelightówna rozpoczęła swoją transmutacyjno-krawiecką przygodę.
Po prysznicu i zmianie na coś nie tyle wygodniejszego, co mniej frustrującego, zabrała się za robienie notatek. Zapisała sobie, by najpierw sprawdzać szwy i dopiero później bawić się w ich przesuwanie, nie licząc na szczęście, tylko korzystając z konkretnej wiedzy. Nie omieszkała również przypomnieć przyszłej sobie, jaki ruch różdżką zdawał się najbardziej przydatny przy dekolcie, a jaki przy rękawach. Ostatecznie poświęciła jeszcze trochę czasu na czytanie podręcznika, zaznaczając sobie ten rozdział jako "krawiecki", a zatem "codzienny", bo przecież nie zamierzała tworzyć nowych ubrań, tylko jakoś ulepszać te istniejące.
|zt