Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi QzgSDG8




Gracz




Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty


PisaniePóki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi  Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi EmptyNie 25 Paź - 21:56;


Retrospekcje

Osoby: @Morgan A. Davies & @Elijah J. Swansea
Miejsce rozgrywki: Klinika Magicznych Chorób i Urazów, Nowy Orlean
Rok rozgrywki: ostatnie dni sierpnia 2020
Okoliczności: pobyt w szpitalu po spotkaniu z gawialem na bagnach


Ten sen trwał zdecydowanie zbyt długo. Niósł ze sobą koszmary, szarpiący mięśnie ból, bezsilność i nikłą wizję poprawy. Choć teoretycznie odpoczynek ten powinien zapewnić jej ukojenie, wydawał się być nieustającą przeprawą przez cierpienie, wstyd i wyrzuty sumienia. Już w chwili tracenia przytomności zdała sobie sprawę, że najpewniej zginęłaby w paszczy magicznego kuzyna aligatorów, gdyby nie towarzystwo Swansea. A jednak to nie wdzięczność wyrażały jej pierwsze po przebudzeniu słowa. Choć był to właściwie bardziej obolały szept.
- Zniszczyłeś mi różdżkę. - choć nie był to wyrzut, na pewno wybrzmiewała przez to jakaś gorycz. I nie, nie posądzała go o to w gniewie - na ten nawet nie miała siły, skoro dopiero co z trudem otworzyła oczy. Westchnęła płytko, chcąc zmienić temat. A zwłaszcza zmienić to, co kreowało jej się teraz w głowie. Dopiero teraz odwróciła głowę w stronę chłopaka, który zajmował łóżko obok. Choć (już?) chyba nie w roli pacjenta.
- Chyba chciałeś coś powiedzieć. Zanim... - nie sądziła, by pamiętał cokolwiek sprzed ataku gada, a co dopiero chciał o tym teraz dyskutować, a jednak obecny stan podpowiadał jej, że właściwym będzie potraktować spotkanie z gadem jako nigdy nie doświadczone i najzwyczajniej wrócić do przerwanej wtedy rozmowy. Niemądry stan.
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi QzgSDG8




Gracz




Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty


PisaniePóki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty Re: Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi  Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi EmptySob 21 Lis - 22:59;

Żałosne.
Cały ten pobyt w szpitalu wymuszony zarówno przez szkołę, jak i rodziców. Praktycznie nic mu nie było, dobrze poczuł się już po pierwszym dniu, nie chciał paradować w piżamie, wyglądając jak ofiara – nie był nią. Był dorosły, mógł wypisać się właściwie od razu, ale obawiał się, że kiedy stąd wyjdzie, będzie miał utrudniony dostęp do łóżka, przy którym spędzał więcej czasu niż w swoim własnym. W końcu i tak musiało to nastąpić – choć jego pobyt był stanowczo dłuższy niż należało, przyszedł czas, że go stąd wypuszczono. Kto by pomyślał, że powrót do rzeczywistości okaże się być tak nieprzyjemny, wręcz niepożądany. Nie odpuścił, pojawiał się tu dzień w dzień, przekupując pielęgniarki domowymi ciasteczkami, by te w zamian pozwalały mu zostawać nieco dłużej. Znosił książki i zadania domowe, które odrabiał przy jej boku, zapisywał nieskładne akapity mozolnie tworzonej pracy dyplomowej, czasem z nudów ćwiczył niuanse metamorfomagii, bawiąc się wyglądem własnych dłoni.
W tej konkretnej chwili był głęboko pogrążony w niezbyt interesującej rozprawie na temat transmutacji ludzi autorstwa Alfredy Bricks, która stanowiła jedno ze źródeł wykorzystywanych przez niego do tworzenia pracy. Z zapomnianym ciastkiem wsadzonym między zęby wsiąknął w skomplikowany szyk jej zdań tak głęboko, że w momencie gdy coś mu przerwało, drgnął z zaskoczenia i wypuścił słodki przysmak prosto na pościel.
Dzięki Merlinowi — powiedział z wyraźną ulgą, kto wie, czy faktem, że Moe łaskawie wróciła do żywych, czy może tym, że przy okazji wybawiła go od tej lektury. Sens słów dotarł doń z opóźnieniem. Dotknął palcem leżącej na stoliku różdżki, jego własnej, gwoli ścisłości – zupełnie jakby w akcie zemsty miała mu ją zniszczyć, albo zabrać jako swoją. Głupie odruchy.
Chyba tak, przepraszam — był zagubiony, nie spodziewał się bowiem, że różdżka będzie pierwszą rzeczą, o której pomyśli po przebudzeniu. Zwłaszcza... cóż, zwłaszcza ona, czarownica, która zwykłym lumosem siała spustoszenie i zdawała się nie lubić z czymkolwiek, co nie wiązało się z transmutacją. Nie wiedział jak ma potraktować jej słowa, nie potrafił wiele wyczytać ze słabego, zaspanego głosu; posłał jej spojrzenie, ale jej widok – ba, nawet napotkany wzrok w niczym mu nie pomógł. Poczuł, że zawiódł, chociaż nie miał przecież wyjścia. Posłusznie odpuścił jednak temat, wiedząc, że nie znajduje się w pozycji do sprzeciwów. Miała wszelkie prawo do narzucania tempa i charakteru rozmowy, bo to ona była tu poszkodowana. Nie tylko fizycznie, jak się okazało.
Zmarszczył brwi, starając się przypomnieć sobie wydarzenia tamtego wieczoru. Warzyła eliksir, rozmawiali, a potem...
O spisie metamorfomagów? — głos drgnął mu mimowolnie. Odwrócił wzrok, czując, że brak mu odwagi, by podjąć urwany wątek. Wtedy czuł, że musi się do tego przyznać, był pod wpływem chwili, poczuł nagłą gotowość; teraz, choć wciąż wiedział, że to właściwe, czuł pewne opory. Zamknął książkę i wstał z łóżka, po to, by zaraz przysiąść na brzegu tego zajmowanego przez nią.
Tak, to nie jest sprawiedliwe. Gdybym miał jakieś znajomości w Ministerstwie, mógłbym zasugerować im takie rozwiązanie... ale nie mam, a artystów i tak nigdy nikt nie bierze na poważnie. — Wzruszył delikatnie ramionami i przyjrzał jej się z troską. — Musi Cię to mocno gryźć, skoro pomyślałaś o tym w takiej chwili. Mogłabyś chociaż sprawdzić, czy twoja noga jest na swoim miejscu — zmobilizował się do uniesienia kącika ust w uśmiechu.
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1847
  Liczba postów : 3465
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi QzgSDG8




Gracz




Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty


PisaniePóki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty Re: Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi  Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi EmptyWto 16 Mar - 21:49;

Popatrzyła surowo w jego kierunku, gdy przyznał się do bezczelnego aktu dewastacji jej przybytku, aby następnie parsknąć śmiechem - zmieszanym, niedowierzającym, grożącym otwarciem niektórych z zasklepiających się ran, co odczuła przez kilka kłujących impulsów wzdłuż żeber, dość jasno sugerujących, że nadal powinna się oszczędzać nawet w takich sytuacjach. Eli uratował jej zadek, czym mógł z nawiązką odwdzięczyć się za wszelkie dotychczasowe wypadki ze swoim udziałem, a pewnie nawet bardziej udowodnić samemu sobie kilka istotnych faktów, które dotąd mogły być na tle jego własnych wymagań wobec siebie nieco bolesne dla honoru, czy budzące kompleksy. Jeżeli właśnie tego potrzebowało jego poczucie wartości, teraz powinno być w pełni spełnione i pozbawione wątpliwości, do czego potrafił być zdolny, kiedy zachodziła taka potrzeba.
- Znam jednego artystę, którego wypada brać na poważnie, jeżeli nie chce się skończyć jako nadkruszony pomnik. - odparła jakby sama do siebie, przyglądając się sufitowi i namyślając, ile czasu spędziła w tym pomieszczeniu. Nie miała zamiaru kiedykolwiek chwalić się swoimi doświadczeniami z wakacji, bo raczej w żadnym ich momencie nie zabłysnęła niczym oprócz lekkomyślności. Choć to nie tak, że wiązała z Nowym Orleanem złe wspomnienia. Nie mogły być złe, jeżeli pojawiał się w nich krukoński kapitan, nawet jeżeli chodziło o niezbyt chlubną dla Davies rolę rycerza pokonującego wielkiego smoka z przedłużaną paszczą.
- Chyba się zapominam odkąd ktoś inny postanowił zadbać o integralność moich kończyn z resztą zestawu. - bez dłuższego namysłu spróbowała wyciągnąć lewą rękę w jego kierunku, co przypłaciła szarpiącym bólem w ramieniu. Czyżby magiczny krokodyl miał zostawić na nim ślad, który jeszcze długo miał do niej wracać? Uśmiechnęła się blado przez grymas krzywdy-niespodzianki.
- Może wystarczy unikać spisów... - cicho zasugerowała coś, co przecież od samego początku chodziło jej po głowie. Skoro nie każdą magiczną anomalię należało zgłaszać i tym samym nie figurować na listach podejrzanych w większości ministerialnych śledztw, dlaczego miałaby dobrowolnie przyznawać się do jakiejkolwiek innej, zwłaszcza tak niewinnej, w porównaniu do tego, co oferowała metamorfomagia, tożsamości?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi QzgSDG8








Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty


PisaniePóki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty Re: Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi  Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi Empty;

Powrót do góry Go down
 

Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Póki życia, nie zejdę już z drogi i nie pobiegnę w las wbrew zakazowi mamusi QCuY7ok :: 
retrospekcje
-