Niezależnie od pogody, u stóp unosi się mgła. Szlak jest bardzo długi, przejście go w jedną stronę zajmuje półtorej godziny. Świetne miejsce dla sportowców albo spacerowiczów.
Autor
Wiadomość
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Zastanawiał się, czy Finn w ogóle zechce mu odpowiedzieć. Miał wrażenie, że cały czas znajdują się na jakiejś górskiej kolejce, że non stop wpada w jakieś bagna, z których, kurwa, nie da się tak łatwo wyjść i nie wiedział już zupełnie, co ma ze sobą zrobić. Nie chciał go dotykać, nie po tym, jak po prostu deportował się z jego ramion, jakby spodziewał się, że ten zniknie przy kolejnej próbie, więc ze szczerym zdziwieniem spojrzał na jego dłoń, kiedy tylko poczuł, jak wsuwa palce do kieszeni jego spodni, by zmusić go do wyciągnięcia z niej ręki, by spleść z nim palce i w ten sposób znowu iść przed siebie. Uśmiechnął się kącikiem ust, nieco oszołomiony, ale wydawało mu się, że to będzie znak, iż mają po drodze nie rozmawiać, tymczasem ledwie chwilę później Finn odezwał się, a Max spojrzał na niego uważnie, czując ciężkie uderzenia serca. Przypomniał sobie, jak biegł z myślą, że może nie zdążyć i chyba nawet nie chciał sobie wyobrażać, co czuli jego rodzice. Depresja wyjaśniała całkiem wiele spraw i chciał nawet go zapytać, czy się z tego leczył, ale ugryzł się w język, kiedy przypomniał sobie prośbę sprzed chwili, te wszystkie reakcje, które spowodowały, że Max miał wrażenie, iż we wnętrzu nosi teraz zlodowaciałe głazy. Nie powiedziałby mu. I pewnie tylko się wkurwił, a tego naprawdę teraz nie chcieli, nie potrzebowali. Max próbował zatem nad sobą zapanować, nad niektórymi słowami, które same cisnęły się na usta. - Myślę… że jestem w stanie ich zrozumieć. I… myślę… że bardzo cię kochają - powiedział ostrożnie, jednocześnie czując coś na kształt ucisku w płucach. To działo się zawsze, gdy rozmawiał o cudzych rodzicach, o tym, jak było w domu. Kiedy Finn mówił o tym wszystkim, z tyłu głowy Maxa jarzyła się tylko jedna myśl - jak bardzo szczęśliwy byłby jego własny ojciec, gdyby on sam jednak spróbował poprowadzić ostrze inaczej. Odruchowo zacisnął mocniej palce na dłoni Finna, jakby nie chciał go puszczać, a palcami drugiej podświadomie i odruchowo przesunął po ramieniu, gdzie ukrywały się ślady, jakich świat nie chciał oglądać i nie powinien oglądać. Skinął zaraz głową na znak, że może poczekać, jeśli idzie o Skylera, aczkolwiek to również była ważna kwestia, potem zaś starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Chyba nigdy nie myślał o tym, że słuchanie o kimś takim, o takim uczuciu, o tym wszystkim, będzie w stanie go przygnębić, ale teraz odbierał to jakoś inaczej. Może byłoby inaczej, gdyby Finn już zupełnie o tym nie myślał, ale im dalej w las, im częściej to słyszał, zaczynał odnosić wrażenie, że jest to uczucie w pewien sposób niedoścignione, takie, którego nie da się zamienić. Wciąż wracali do tego samego, a Max nawet nie wiedział, co to znaczy kochać kogoś w ten sposób, więc tym bardziej nie mógł mu powiedzieć, żeby po prostu wziął i zapomniał. Zresztą, kto by tak zrobił? Ale z drugiej strony - czy to wszystko nie kładło się cieniem na życiu Finna? - Boisz się… że nie przestałeś go kochać - spytał w końcu, robiąc wszystko, by niczego nie kwestionować. To nie było wcale takie łatwe, okazało się dziwnie ciężkie i właściwie cieszył się, że nie szli zbyt szybko, bo odnosił wrażenie, że zaczyna nosić podwójny ciężar. Zerknął w stronę własnych trampek, starając się na czymś w pełni skupić, ale do niego również coś wracało jak bumerang. Przeświadczenie o własnej beznadziejności. Mierzył się z tym, że Finn nie chce tego słuchać, a nawet gdyby było inaczej, nie mógłby teraz wypowiedzieć na głos tego, co pomyślał, więc po prostu zerknął kątem oka na Finna. Może dobrze, że nie wiedział zbyt wiele o Vinnim, bo kto wie, czy nie zacząłby faktycznie stawiać go obok siebie, porównywać i przekonywać się, że jest jedynie marną imitacją. Czy czymś. Potrząsnął lekko głową. Nie o to tutaj chodziło. - To było… te dwa lata temu, prawda? - zapytał jeszcze, szukając potwierdzenia albo zaprzeczenia swoich podejrzeń.
______________________
Never love
a wild thing
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Coraz lepiej się poznawali. Dowodem tego był fakt, że to cisnące się na usta pytanie nie padło. Czy już się wyleczył z depresji? Z pewnością zareagowałby w sposób niekoniecznie spokojny poza tym sam nie zna do końca na to odpowiedzi. Nowy Orlean został skarbnicą wielu miłych wspomnień kiedy to jadł, śmiał się, spędzał miło czas na zewnątrz, ale też dotykał kilku trudnych tematów, o których rozmowie nie chciał nigdy słyszeć uznawszy, że łatwiej lizać rany w zaciszu własnego umysłu aniżeli pokazywać innym jak bardzo został uszkodzony po odejściu miłości swojego życia oraz odkryciu czyim synem jest tak naprawdę. Pokiwał powoli głową. - Tak, kochają. Ja ich też. - stwierdził oczywistość, a jednak sama myśl, że mógł powiedzieć o kimś "kocham tę osobę" było już wielkim przełomem. Zerknął kątem oka na Maxa, gdy ten zacisnął mocniej palce na jego ręku. Wydawało mu się, że odczytał myśl przez tę ucieczkę spojrzeniem. Chciał coś powiedzieć, pocieszyć... ale jak? Nie było na to żadnych słów, nic co by teraz oznajmił nie sprawiłoby, że Max poczuł się lepiej. Zatem pozbawił siebie zdolności do skomentowania tego, uniósł ich ręce do swoich ust i musnął wargami wierzch jego dłoni by po chwili obie powróciły na nowo między nich. Chwila milczenia pomogła uspokoić wzburzoną w żyłach krew, świeże powietrze i popołudniowe słońce mile komponowało się z urokliwą ścieżką, na której stawiali swoje kroki pozostawiając za sobą ślady butów. Są tu, rozmawiają, istnieją, poznawają się z mniej beztroskich stron. To ważne spotkanie choć obaj byli wewnętrznie przytłoczeni tym co do tej pory już się wyjaśniło. Czy te niewiadome kiedykolwiek się skończą? Może gdyby Finn chętniej i szybciej opowiadał o sobie to może nie musieliby nigdy borykać się z trudnościami. Sęk w tym, że nie mógł się z niczym spieszyć. Pośpiech działał nań destrukcyjnie zaś presja była niezdrowa. Dzisiejsza rozmowa nie była jednak bolesnym naciskaniem na zwierzenia, a subtelną sugestią, że jednak to dobry czas, by odsłonić kawałek siebie skoro są tu sami i mają na to czas. - Inaczej. - mruknął grobowym tonem i kopnął napotkany po drodze kamyk. - Nie ufam sobie temu co mogę mu zrobić gdybym go zobaczył. Krew mnie zalewa, Max. Nie chcę myśleć o tym ile... ile tego kochania we mnie zostało, ale jestem na niego wściekły, a to i tak spore niedpowiedzenie. - w tych słowach czaiła się ta groźna nuta, przypominała też jego postawę gdy to beztrosko skręcał kark kozłagowi. To znak, że mówił śmiertelnie poważnie. - A strach jest bardziej... złożony. On... - przełknął ślinę, a w jego gardle pojawił się ogromny supeł przez który mówienie niemalże zdzierało skórę z jego tchawicy. Cały czas próbował nie przywoływać sobie w myślach wyrazu jego twarzy. - On wie o mnie wszystko, Max. Znał każdą moją myśl, uczucie, wspomnienie, doświadczenie, wątpliwości... wszystko, każdy składnik mojego istnienia. - gdy pierwszy raz od dwóch lat wypowiedział to na głos to zrozumiał jaka była to prawda. Na świecie istniał tylko jeden człowiek - Marlow - który mógłby Finna bez większego problemu odgadnąć, pokierować, przewidzieć ruch, myśl, a nawet głupi grymas twarzy. Wszystko. - Czuję, że to niebezpieczne gdy ktoś wie o kimś wszystko. - szepnął i gdy szli to przysunął się odrobinę bliżej Maxa. Nie do przytulenia, a potrzebował jedynie na moment zmniejszyć między nimi odległość, aby chociażby na sekundę ich ramiona mogły się o siebie otrzeć. Wypuścił ciężkie i gorące powietrze z płuc. Mówienie o Vinim wyczerpywało jego wolę i odporność. Co prawda powoli dotykała go ulga, że mógł to z siebie zrzucić... zdradzić swoje odczucia, które choć poplątane to miały w sobie jakiś sens. Starał się to ubrać w słowa tak, aby nie kłamać i nie ranić Maxa. Czuł jednak, że dobrze robią. Max musi wiedzieć nawet jeśli jest to dla niego przykre. Gdy przebywał w związku ze Skylerem to ten temat był tabu, a zaraz po tym pojawiało się zatajanie myśli i wątpliwości po to, by koncentrować się na samych pozytywach. Poznał już na własnej skórze (dzięki ci, Dina za odpowiednie słowa w odpowiednim czasie), że nie zbuduje niczego szczerego z absolutnie nikim jeśli nie będzie surowym sobą. Bez obłudy, bez kłamstw. Powstaje pytanie czy Max jest w stanie to udźwignąć, a przecież to nie jest wszystko. Skinął głową na znak, że tak, to było dwa lata temu. Wiedział, że Max powiąże rozstanie z Vinim wraz z depresją, ale potrzebował teraz chwili odsapnięcia zanim naprostuje, że depresja składała się z dwóch silnych i bardzo negatywnych bodźców.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Wiedział, że nie ma słów na to, by powiedzieć cokolwiek o jego własnej sytuacji, a wałkowanie tego cały czas też stawało się ciężkie i nudne, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Ból był po prostu większy, niż sądził, wracał cały czas, jakby chciał się uczepić, kiedy tylko temat schodził na rodziców. Jakaś jego niewielka część cieszyła się, że Finn ma jednak kogoś, kto o niego dba, troszczy się czuwa. Podejrzewał, że dom również był własnością jego rodziców, którzy pozwolili mu żyć na własną rękę. Kurwa, życie naprawdę potrafiło być pojebane, a na pewno daleko było mu do jakiejś wymarzonej sprawiedliwości. Ostatecznie jednak uznał, że to nie było aż tak ważne, jak dalsza część ich rozmowy, chociaż musiał przyznać, że gest wykonany przez Finna, był niesamowicie miły. - Więc… Boisz się, że zrobisz mu krzywdę? Jak… temu kozłagowi? - spytał po chwili, ale nie oceniał go. Chciał zrozumieć, chciał wyjaśnić pewne kwestie i je przedyskutować, żeby wiedzieć, z czym właściwie się teraz mierzy. Nie umiał do końca zrozumieć tego, co kierowało Finnem, skoro z jednej strony zdawało się, że nie jest w stanie zapomnieć o tym uczuciu, o tej miłości, że nie jest w stanie sobie z tym poradzić, a z drugiej mówił, a przynajmniej tak Max to rozumiał, że byłby w stanie skrzywdzić tego chłopaka. Za co? Czemu? Za to, że po prostu zniknął z jego życia? Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad tą kwestią, ale właściwie nie wiedział nawet, jak się rozstali, czy to było coś pokojowego, czy zupełnie nie, więc może nie powinien jednak wyciągać pochopnych wniosków, czy stawiać jakichś wyników, skoro nie miał obrazu całej sytuacji. Z drugiej strony niepokoiło go to, co wtedy zrobił Finn, to co się wydarzyło przed chwilą, ale jednocześnie chciał zrozumieć, czy te dwie sprawy się łączą, czy można tutaj mówić o punkcie wspólnym, o jakiejś nowej całości, której wcześniej nie widział i nie znał. - To był główny powód? - zapytał po chwili, starając się odtworzyć w głowie pewne kwestie, pewne sytuacje, pewne powiązania. Nie tylko po to, żeby lepiej zrozumieć Finna, żeby szukać wyjaśnień w sprawie jego zachowań, ale również po to, żeby odtworzyć sobie jego przeszłość i nie bać się do niej zaglądać. Nie wiedział, czy jest zazdrosny. Czy coś. Kurwa. O Skylera był, a raczej o ten jego sposób bycia, te czułe gesty, to wchodzenie we własną strefę komfortu i nie bardzo wiedział, skąd dokładnie się to wzięło, ale istniało i nie chciało dać mu za nic w świecie spokoju. Skoro w takim razie reagował tak na tego chłopaka, co zrobiłby, gdyby zobaczył tamtego? Zmarszczył nieznacznie nos, zastanawiając się, czy w tej kwestii byłby w stanie zaufać samemu sobie, ale poza ciężarem i pewnym zmęczeniem - nie czuł na razie nic. Było to chyba zbyt abstrakcyjne, a może po prostu już nosił w sobie zbyt wielki ciężar, żeby dokładać, obecnie, kolejny. Podświadomie jednak zarejestrował to, że Finn się do niego przysunął, że przez chwilę był jeszcze bliżej, że niemalże się do niego przytulił i poczuł, że może jednak faktycznie jest dla niego ważny. Że… to wszystko ma jakiś sens.
______________________
Never love
a wild thing
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Gardło coraz mocniej się ściskało a co za tym idzie coraz mniej chętnie mówił o tematach związanych z najintymniejszymi uczuciami w życiu. Zaparł się jednak, aby dokończyć chociaż ten jeden aspekt skoro Max istotnie chciał wiedzieć. Tłumaczył sobie, że może poczuje ulgę, gdy z siebie to zrzuci, że może…. dzięki temu ich relacja nie będzie mgnieniem oka, a czymś do czego będą mogli wracać kiedy tylko nadejdzie potrzeba. - Nie, nie aż tak. Nie wiem co bym zrobił, ale coś na pewno. - najwyraźniej opierał się przed określeniem co dokładnie. Nie wiedział jak, ale wiedział, że zareaguje zbyt intensuwnie. Stworzenie, zwłaszcza tak ułomne jak kozłag łatwo zabić jednak gdy w grę wchodził człowiek… w dodatku taki, który stanowił niegdyś epicentrum świata… im dłużej o tym myślał tym trudniej było zachować równy oddech. Opanowywała go silna niechęć, nie chciał już mówić o swoim byłym wszak to wiązało się z odczuwaniem lęku. Wzdrygnął się, gdy przez jego plecy przeszedł lodowaty dreszcz od których miękkły kolana i nie było w tym niczego wspaniałego. Miał nadzieję, że Max już nie będzie tego drążyć bowiem każda kolejna wzmianka o Vinim tylko go osłabiała zwłaszcza, że już i tak nie był w pełni sił. - Nie, był jeszcze drugi powód. Ale możemy już dziś o tym nie rozmawiać? Nie mam już sił. Za dużo jak na jeden raz. - zatrzymał się, aby popatrzeć mu trochę w oczy i sprawdzić też czy te wyjaśnienia są zrozumiałe. Opuścił ramiona, garbiąc się trochę aż w końcu oparł czoło o bark Maxa, łapał oddech i układał sobie powoli myśli w takim porządku, który nie będzie wymagać jego ciągłego nadzoru. - Nikomu o tym nie mówiłem. Nie wiedziałem, że jest to aż tak ciężkie. - przyznał bez bicia. Zamknął oczy i wtulił zamknięte powieki w jego bark, wdychał zapach ubrania i skóry, próbując zakodować w zmysłach, że to jest teraz oznaką spokoju. Udało mu się powiedzieć więcej niż kiedykolwiek i to był spory postęp, jeśli nie ośmielić się na określenie "krok milowy". Serce waliło w jego piersi tak głośno, że sprawiało mu to dziwny ból. Przesunął trzymaną dłoń Maxa na wysokość swojego serca, aby ten mógł poczuć pod palcami to narwane dudnienie, zdradzające często więcej aniżeli mimika. Oddychał powoli, odpoczywał w połowie drogi tej niekończącej się ścieżki, wsparty o człowieka, który najwyraźniej chciał zostać w jego życiu na dłużej. Widział różnicę, bo gdy tak czuł na skórze jego oddech to rozpalało się w nim nieśmiałe ciepło, którym wystarczy odpowiednio się zaopiekować, aby rozwinęło się w coś większego… kto wie czy nie tak silnego jak to pierwsze uczucie, którego nigdy nie zapomni.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Mówienie o tym wszystkim brzmiało jak jakaś niesamowita męczarnia. Max może nie do końca był w stanie to zrozumieć, aczkolwiek potrafił odnieść to do własnych problemów, do chwil, które go przygniatały, martwiły, które sprawiały mu ból. Oczywiście, że nie mógł podstawić w miejsce ukochanej osoby ojca, ale podświadomie wyczuwał, jakie może to wszystko sprowadzić na ciebie cierpienie. Nie umiał sobie jednak wyobrazić tego ogromu uczuć, jaki drzemał w Finnie, skoro nawet teraz, po takim czasie, wyglądał, jakby miał udusić się swoimi słowami. I chociaż czuł, że może powinien przestać i go nie męczyć, to jednocześnie miał świadomość, że jeśli Finn tego z siebie po prostu w końcu nie wyrzuci, to znajdą się w co najmniej gównianym położeniu. A on już w ogóle zamknie się na wszystko i chuj. Nie mógł zmusić go do mówienia, ale czuł, że musi spróbować go przekonać, by krok po kroku to z siebie wyrzucał, by po prostu to odsłonił. Zastanawiał się, jak go zapytać, czego dokładnie się boi, chociaż podskórnie chyba przeczuwał, że nie jest to nic dobrego, kiedy Finn się zatrzymał, a Maxowi wydawało się, że ten zaraz się przewróci. Już otwierał usta, by zapytać go, czy na pewno wszystko w porządku, kiedy ten znowu zaczął mówić, kiedy przylgnął do niego w sposób, który spowodował, że Gryfon zmarszczył mocno brwi, jednocześnie uśmiechając się smutno, kiedy Puchon już go nie widział. Czy on liczył na to, że otrzyma jakąś pomoc? Od kogoś, kto nawet nie do końca ogarniał, czym są te wszystkie związki, poświęcenie dla drugiej osoby, to wszystko, co chyba samemu Finnowi przychodziło łatwo, albo przynajmniej… jego chłopakom. Westchnął bezgłośnie i wysunął drugą dłoń z kieszeni, by położyć ją na głowie Finna, by wpleść palce w jego włosy i delikatnie go pogładzić. Pochylił się w jego stronę, zamknął oczy i wsparł się nosem o jego głowę, starając się jednocześnie dobrać w myślach słowa, które byłyby dostatecznie stanowcze i łagodne, żeby teraz wszystkiego nie spierdolić. Miał do tego talent, nie był żadnym jebanym ideałem i potrafił tracić zaufanie innych, więc musiał jednak jakoś się, kurwa, ogarnąć. Zwłaszcza po tych wszystkich słowach, jakie padły wcześniej, które niosły ze sobą więcej, niż mógł przypuszczać. - Dzisiaj już nie. Ale to nie znaczy, że przestanę pytać - powiedział w końcu, mimo wszystko starając się, żeby brzmiało to łagodnie, a później puścił jego rękę i obrócił się, by go objąć i przyciągnąć do siebie. Sam nie wiedział, co czuje. Co powinien czuć? Ulgę? Większy ciężar? Wszystko, co usłyszał i co widział, było tak kurewsko poplątane, że nie miał już najmniejszej pewności co do tego, co dalej, jak do tego podejść. Rozumiał, że Skyler nie był jednak tak ważny, jak się wydawał, istniał ktoś o wiele, cóż, gorszy, a jednocześnie tak ważny, że walka z nim była chyba walką z wiatrakami. Tylko sam nie wiedział, czy chce to robić. Z drugiej strony nie chciał zostawiać Finna, sama myśl, że ten jednak ma go dość, była nieznośna, teraz jeszcze wszystko wskazywało na to, że ten mimo wszystko nie miał się tak dobrze, jak starał się pokazywać, a Max tylko coraz bardziej czuł, że zaczyna być do niego przywiązany, że go szuka, chociaż przecież nie powinien odpierdalać czegoś podobnego. Umowa jednak była zerwana, nie obowiązywała, a on odnosił wrażenie, że na przekór samemu sobie znalazł coś, co mógłby nazwać choćby cieniem ciepłego kąta.
______________________
Never love
a wild thing
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Odczuł ulgę, że nie muszą drążyć już trudnych tematów. Max się na to zgodził, a więc samoistnie humor Finna zaczął się poprawiać jakby ktoś zdjął z niego spory ciężar albo przymus zwierzania się. Choć wprowadził go w ten trudny temat to przeważał w Finnie spokój, jakby trzymanie za rękę, a teraz wspieranie się o jego bark miało moc poskramiania wewnętrznej burzy. Zamiast go objąć jak Merlin nakazał on otulił wnętrzem dłoni jego odrobinę szorstki policzek i jednokrotnie ucałował jego wargi. Miał na tym poprzestać, ale przy spontanicznym drugim i trzecim uznał, że nie ma takiego pocałunku który byłby najbardziej odpowiedni do zajęcia roli ostatniego. Odsunął się, kładąc palce na jego barku, o który chwilę temu się wspierał, rozejrzał się po okolicy a gdy zobaczył jedynie Areen to mógł powrócić do dłuższego pocałunku. Przytrzymał jego wargi na swoich, po chwili naparł na jego kark, aby ten wtulał swoje usta których to fakturę sobie na nowo badał. Rozsunął je, aby wkraść się językiem do wnętrza jego ust i posmakować go od wewnątrz. Od razu zamknął oczy i odprężył się, zaś wszystkie trudne rozmowy, nerwy, stres odeszły w niepamięć. Całował go coraz namiętniej jakby chciał wynagrodzić mu dzisiejszy trud rozmawiania z osobą, która nie tak łatwo otwiera się na innych. Pogłębił pocałunek, wciągając jego intensywność na wyższy poziom wszak już nie musiał się przejmować czy takie coś przekracza warunki umowy. Odsunął się dopiero po haust powietrza, ale wciąż opierał wargi o jego rozchylone usta i tak sobie oddychał, choć sięganie po tlen było męczące. - Robimy sobie na resztę dnia całkowite lenistwo? Ale sam na sam. - zaproponował gdy jego oddech już się uspokoił, a ledwie to zrobił to jeszcze raz cmoknął jego usta jakby na tymczasowe pożegnanie.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Być może mógłby naciskać, ale nie sądził, żeby to przyniosło pożądane efekty, raczej wręcz przeciwnie. To Finn musiał wiedzieć, że chce z nim o tym wszystkim rozmawiać, nie mógł tego tak po prostu na nim wymusić, nie mógł przyjść i powiedzieć, że ma ma teraz i natychmiast przedstawić wszystko to, co ma w głowie. To tak nie działało, sam doskonale wiedział, jak trudno było się przed kimś otworzyć, wyjaśnić pewne sprawy, jak trudno było powiedzieć coś, co głęboko w tobie tkwiło. Nie panował nad tym, gdy zaczynały ponosić go emocje, a później nie raz i nie dwa tego żałował, zżymał się z tym, czuł ciężar, jakiego wcześniej nie nosił na swych barkach. Nic zatem dziwnego, że mimo wszystko rozumiał chłopaka i nie chciał dokładać mu kolejnych problemów i ciężarów, które ostatecznie być może by go przerosły, nie mówiąc już zupełnie o tym, że zapewne zamknąłby się na wszystko, co dotyczyłoby tych niesamowicie istotnych, a jednocześnie w chuj intymnych spraw. Chciał coś jeszcze dodać, powiedzieć, ale wtedy Finn położył dłoń na jego policzku, co mimo wszystko nieco go zdziwiło, bo niewątpliwie było gestem niesamowicie czułym i po prostu go pocałował. Delikatnie, ale jednak, a przecież znajdowali się w miejscu, w którym w każdej właściwie chwili ktoś mógł się pojawić. Nic zatem dziwnego, że serce Maxa uderzyło nieco mocniej, nieco szybciej, jakby pozostawało dokładnie w takim samym szoku, jak umysł chłopaka, który z pewnym trudem trawił to, że na tym pierwszym razie wcale Finn nie poprzestał. Objął go właściwie z miejsca, a później przyciągnął blisko siebie, czując jednak, że każda kolejna chwila tego pocałunku, każda kolejna chwila, w której Finn go drażnił, powoduje, że jedynie mięśnie same mu się naprężają, że krew po prostu w nim buzuje. Nie chciał go puszczać, chciał móc całować go dalej, zachłannie, bez chwili przerwy, bez możliwości choćby złapania tchu, więc kiedy Finn się cofnął, aż cicho warknął, niezbyt groźnie, bardziej, jakby chciał dać mu zrozumienia, że nadal mu mało, co raczej nie było trudne do odgadnięcia. - Gdybyś teraz zaproponował mi, żebyśmy poszli na jakąś imprezę, chyba bym cię pogryzł - rzucił nieco zaczepnie. Jego ciemne oczy błyszczały i nie było nawet mowy o tym, żeby teraz faktycznie poszedł gdzieś między ludzi. Chciał spędzić resztę tego dnia tylko z Finnem, niezależnie od tego, co mieliby robić. Czuł, że tego potrzebuje i nie chodziło już nawet o to, że podświadomie się martwił i czuł troskę, nie chodziło o to wszystko, co chłopak powiedział, ani o to, jak teraz mocno biło serce Maxa. Chociaż, może tak naprawdę chodziło o to wszystko na raz. Nie umiał tego określić, nie umiał tego ani nazwać, ani opisać, wiedział tylko, że taka propozycja w pełni mu odpowiada i zamierzał ją bezwzględnie wykorzystać, co też się stało.