Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Rezydencja Martellów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyNie Lip 19 2020, 00:06;

First topic message reminder :


Rezydencja



Dom


Stara rezydencja w prawdziwie Hiszpańskim stylu, która należy od pokoleń do rodziny Martell. Zamieszkują w nim trzy pokolenia.



Hol





Kuchnia





Łazienka na parterze





Salon






Taras z zewnętrzną jadalnią i widokiem na ogród


Prawdziwe Serce domu



Pokój Flory na poddaszu





Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptySob Sie 01 2020, 21:57;

Mogli więc przybić sobie piątki w swojej nieumiejętności obcowania na takich imprezach. O wiele lepiej czuł się w zapyziałym barze, gdzie można spotkać naprawdę ciemne typki. Uwielbiał ich ogrywać w karty, bo w końcu to nic spektakularnego, szczególnie że ledwo widzieli na oczy. I ich miny, kiedy faktycznie zostawali z niczym. Zacznijmy od tego, że nic nie mieli od początku... Jednak podczas gry, czasem zastawiasz to, co pozostaje z nami do końca. Dumę, ubranie, złoty ząb. Nawet nie wie, jak wiele miał podobnych przypadków.
Wracając. Spokojnie, długonogie blondynki to nie w jego stylu. Zdał sobie sprawę, że interesują go tylko ciemno i długowłose kobiety. O delikatnej, jednak zaskakującej naturze... Takie, które potrafią zaskoczyć siebie, a przede wszystkim jego. Tak, to jego gust.
Nie podobała mu się reakcja chłopaka, który odszedł w siną dal, kiedy pojawił się Lennox. Oh, widział jak słowa same, cisnęły się na jego usta. Nie zrobił jednak nic strasznego, Ślizgon nie powinien więc wodzić za nim wzrokiem, jakby chciał, żeby piekło go pochłonęło. Z pewnością zabawnie byłoby tak powywoływać w sobie nawzajem zazdrość, jednak kto później będzie zbierał te biedne ofiary?
Mogła zrzucać to na muzykę i alkohol, nie na jego pewne dłonie na jej ciele, zaciskające się za każdym razem, kiedy wykonywała ruch. Nie chciał jej stracić z oczu, a co dopiero z tego miejsca, w którym znajdowała się w danym momencie. Dźwięki i alkohol, dwie bardzo niebezpiecznie rzeczy, jeżeli razem je ze sobą zestawisz. Nie mógł dokładnie opisać tego, co w tym momencie się działo. Flora faktycznie nie odwracała spojrzenia, a z każdą kolejną sekundą i każdym ruchem, który wprawiał w odpowiedź jej własne ciało, atmosfera stawała się gęstsza. I to wcale nie przez ludzi, których cały czas przybywało. Dawno nie czuł takiej swobody wśród tylu ludzi, zawdzięczał to nie procentom, ale tej zadziorności, która tańczyła tuż przed nim. Jego palce zlały się z jej skórą, niektóre utonęły w jej włosach. Piosenka, nowy rytm, zmiana, subtelne muśnięcie skóry na jej twarzy, na żuchwie. Kiedy ostatnim razem tak władczo odnosił się do drugiej istoty? Kiedy ostatnim razem chciał posiąść kogoś tak bardzo?
Obserwował ją w tym powolnym obrocie, wiedział, że robiła to z czystą premedytacją... Tak, jakby chciała zademonstrować mu wszystko, co oferowała. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który znikł w momencie, w którym przywarło do niego plecami. Jego nogi delikatnie się ugięły, na poczet piosenki, na poczet dorównania jej kroku. Nie pozwolił zabrać jej dłoni, kiedy umieściła jego własną na swoim udzie. Zacisnął ich palce na jej skórze, podnosząc materiał sukienki, kiedy obydwoje zsunęli się niżej, aby ponownie stanąć na wyprostowanych nogach. Nie wiedział, co widziała, kiedy uniosła głowę i tak niewinnie na niego spojrzała... Czy to wzrok wypełniony niewypowiedzianą obietnicą? Był niezwykle skupiony jak na kogoś, kto odchodził od zmysłów. I czy wiedziała, że przez rozpięty guzik i to konkretne wygięcie się, widział znacznie więcej, niżeli powinien?
Mruknął coś niezrozumiałego, czując na swoich wargach jej usta. Dał się pociągnąć, dał się obezwładnić. Jedyne co potrafił zrobić, to przylgnąć do niej mocniej i oddać pocałunek. Oparł wolną dłoń o ścianę za nią i spojrzał na nią z góry. I czego chcesz Lennox, hm?
-Pić, tańczysz. Prowadź.-Mruknął, tuż gdzieś nad jej ustami. Bawił się, zahaczał o jej rozgrzaną skórę niby od niechcenia... Jednak obydwoje wiedzieli, że robił to z czystą premedytacją. Chciał więcej, nawet jeżeli miałby dostać to tu i teraz. Spojrzał dokładnie tam, gdzie ona sama. Uniósł nieznacznie brwi, a kiedy sięgnęła do swojego guzika, puszczając tym samym jego ubranie, wyprzedził jej dłoń. -Pozwól.-Powiedział, zwinnymi i długimi palcami zapinając guzik jej sukienki, cały czas patrząc jej w oczy. Uśmiechał się, szeroko, jakby jeszcze nie wiedziała, co dokładnie ją czeka. Wydała na siebie wyrok, biedaczka. Kiedy skończył, palcem wskazujący powędrował do jej brody, którą lekko uniósł.-Później zepsujemy to ponownie.-Mruknął, odsuwając dłoń i chwytając jej, aby pociągnął ją w kierunku kuchni, gdzie czekało ich morze alkoholu i przekąsek. Jako odpowiedzialny facet, nie powinien poić jej czymkolwiek co miało procenty... Jednak z drugiej strony, chyba sama była dużą dziewczynką i wiedziała, co było dla niej dobre, a co nie. Mhm, tutaj by polemizował, w końcu wylądowała tutaj z nim... Nieważne.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyNie Sie 02 2020, 01:18;

Zazdrość w małych ilościach podobno była zdrowa, a Flora na szczęście nie umiała jeszcze pozbyć się swojej niewinności na tyle, aby mieć odwagę nawet w myślach nazywać go swoim. Mocnym argumentem było to, że wciąż w głowie szeptało jej ciche „chcę iść z Tobą”, wypowiedziane w zaparowanej łazience prawie dwie godziny wcześniej.
Ona kompletnie Marcusa ignorowała, nawet nie słuchała, czy coś powiedział lub, czy coś zrobił na odchodne, zainteresowana tylko i wyłącznie Zakrzewskim. Czy ktoś na niego kiedyś tak patrzył? Z taką ciekawością, zachłannością i czymś, co było mieszanką zarówno uległości, jak i prowokacji? Nawet nie sądziła, że jest do tego zdolna. Umiał, tak, jak nikt wcześniej wydobywać z niej to, czego od lat próbowała się może nie pozbyć, ale wyciszyć. Ostatecznie była tylko człowiekiem, kobietą – być może bardziej niż sądziła, spragnioną czyjeś atencji. I to musiał być on. Czy wybrał ją, czy ona jego, to nie miało żadnego znaczenia, dopóki był w zasięgu jej rąk.
Wcale się nie krępował, co poniekąd i jej dodawało odwagi. Tańczyła wcześniej z chłopcami, ale nie w taki sposób. Nie pozwoliła nigdy, aby obce dłonie z taką siłą i pewnością przesuwały się po jej ciele, jakby próbowały przejąć nad nią kontrolę. Tylko Lennox już nie był obcy. I chociaż nienawidziła takich przyjęć, teraz było naprawdę.. Miło. Przeszkadzało mu, że patrzyła aż tak nachalnie i otwarcie? Przywykł przecież, że uciekała spojrzeniem od jego oczu. Ciężko było pozbyć się myśli, że nawet tak drobna i niska, idealnie pasowała do jego rąk. Idealnie przylegała do jego torsu. Każde mruknięcie sprawiało, że chciała więcej, że ciche mruknięcia zadowolenia uciekały spomiędzy jej ust, zakrywane iluzją nucenia lecącej piosenki.
Przerażające, jak bardzo traciła nad sobą kontrolę w jego towarzystwie, podświadomie chyba wiedząc, że cokolwiek się nie stanie, obroni ją. Nawet jeśli chciała, nie wiedziała, co mogłaby mu zaoferować, nie będąc świadomą, co tak naprawdę się w niej kryło. Do czego była zdolna ta kobieca część natury, trochę nazbyt napierająca na jego ciało. Uda były wrażliwe. Krótki dotyk podwijanego materiału, ciepło jego palców sprawiło, że zakręciło się jej w głowie, chociaż zrzucała to na duchotę. Odchyliła głowę do tyłu, patrząc na niego z jakąś łagodnością czającą się w tęczówkach, ale również z zaskoczeniem. Jakby nie spodziewała się tego drobnego gestu z jego strony. Kompletnie nie zwracała uwagi na swój dekolt, na ten głupi guzik. Ba, nawet z premedytacją, zanim pociągnęła go za sobą do tyłu, gdy dostrzegła przechodzącą obok niego dziewczynę o długich nogach, tamtą dziewczynę, posłała jej krótkie spojrzenie, zaciskając palce na jego dłoni i znów ignorując resztę świata, spojrzała na jego twarz. Nie zamierzała chyba się z kimkolwiek nim dzielić.
Nie zdawała sobie sprawy, jak długo myślała o tym, żeby go pocałować, albo żeby to on pocałował ją. Nie mogła nie uśmiechnąć mu się w usta, zębami zaczepiając o jego dolną wargę, powolnie unosząc powieki, żeby tylko wydać z siebie ciche westchnięcie, gdy mocniej do niej przyległ. To była tylko iluzja, czy czuła go całym ciałem? Nieważne. Złapała głębiej powietrze, pozwalając, aby znajomy zapach skóry wywołał łaskotanie w brzuchu. Oparła głowę o filar, odwzajemniając jego spojrzenie.
- Dziś tańczysz tylko ze mną, wiesz? - zaczęła cicho, oznajmiając mu jedynie swoje chyba najbardziej egoistyczne zrzędzenie w życiu, zanim uśmiechnęła się, przesuwając twarz tak, aby przesunąć swoim nosem po jego, kącikiem ust zahaczyć tym razem o górną wargę, zanim zaczęła mówić dalej. - Teraz jednak chodźmy się napić..
A potem przypomniała sobie o guziku i już chciała go zapiąć, kiedy jego dłoń znalazła się w okolicach jej piersi znacznie szybciej, wyręczając ją. I chociaż było to zawstydzające, pozwoliła mu. Jego uśmiech sprawił, że rozchyliła usta i oblała się rumieńcem, posyłając mu pytające spojrzenie. Widział, że ten drobny gest, który wiódł palec do jej brody, sprawił, że pokryła ją gęsią skórkę? Nie lubiła tego, jak jej ciało w oczywisty sposób na niego reagowało, ale nie mogła nic z tym zrobić. - Zepsujemy?
Powtórzyła jedynie, tym razem zmieniając się w ofiarę porwania i grzecznie za nim idąc, przedzierając się przez tłum w stronę kuchni. Wiedział, że Quen tym kciukiem pozwolił mu się nią opiekować i do czegoś go to zobowiązywało. Błękitne ślepia brunetki tkwiły w ich dłoniach, jakby za każdym razem nie mogła uwierzyć, że ją tak trzymał. Cieszyło ją to pewnie bardziej, niż powinno.
W kuchni było chłodniej, chociaż panował półmrok, bo paliły się jedynie ledy nad blatami. Okna były otwarte, jakaś para całowała się namiętnie w kącie, jednak widząc towarzystwo, szepnął jej coś na ucho i zniknęli w korytarzu prowadzającym na górze. Ktoś wchodził po alkohol, ktoś po przekąski, ale nikt nie zwracał na nich uwagi. Lennox załatwiał im napój, a Flora złapała za kubek paluszków i wspięła się na blat, siadając grzecznie. Obserwowała go cały czas, zaciskając usta na słonej przekąsce i gdy tylko skończył, zawołała go ruchem dłoni. Zupełnie, jakby widziała, że przyjdzie. Gdy znalazł się naprzeciw, jej dłoń powędrowała na jego policzek, kciuk gładził go tak, jak wcześniej. Wolną dłonią wzięła od niego kubeczek z napojem, chcąc wypić, cokolwiek tam było. - Naprawdę jesteś jak książę. Zastanawiałeś się nad tym kiedyś?
Zapytała cicho, choć z nutą rozbawienia. Zanim jednak odpowiedział, pokręciła głową, przykładając mu palec do ust, podnosząc spojrzenie na jego oczy.
- Cśśś, nie bulwersuj się, bo i tak będę Cię tak nazywać. Hej, zdradź mi jakiś sekret. - zarządziła znów, sięgając po kubeczek i upijając łyka zapewne procentowego trunku, czymkolwiek to było. Zwilżyła usta, przesuwając dłoń z policzka na kark, rysując po nim palcem. - Zgubiłam Elenę w tłumie. Myślisz, że z nią w porządku?
Dopytała jeszcze, bo faktycznie, szukając kuzynki wzrokiem, nie mogła jej odnaleźć. Chociaż nie wyglądała, jakby miała się gdzieś ruszać. Ba, zamiast tego odstawiła kubeczek i zgarnęła włosy do tyłu ruchem głowy, przyciągając go do siebie i wtulając twarz w jego szyję, przymknęła oczy.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyCzw Sie 13 2020, 12:05;

Nie. Zazdrość nigdy nie była zdrowa, jeżeli druga strona do ktoś o bardzo spaczonym rozumowaniu. Nie reagował normalnie na najprostsze rzeczy, z którymi ludzie mają do czynienia codziennie. A co dopiero z uczuciem zazdrości. Nigdy nie czuł tego wobec nikogo… To rodzaj posiadania, który był mu nieznany.
Nie rozumiał tego, że chciała coś wyciszyć. Udawać, że czegoś tam nie ma. Jakby próbowała się pozbyć tego, kim tak naprawdę była. On uważał to za coś pięknego i dzikiego, dlatego tak uporczywie się do niej zbliżał. Prowokował, inicjował pewne zachowania. Wiedział, do czego była zdolna i chciał jej to wszystko pokazać, te wszystkie barwy… Mówił w tym momencie tylko i wyłącznie o niej, czy o sobie również?
Łatwo było się poddać, kiedy faktycznie nic nie jest wstanie rozproszyć naszej uwagi. Gdyby kilka godzin temu pomyślał, że tak rozwinie się wieczór, na pewno by go zignorował. A teraz? Nie widział niczego bardziej naturalnego od siebie i Flory przy sobie, mocno ściskającej jego koszule. Zapomniał, jak to jest poddać się czemuś bez pamięci, co nie uwzględnia czystej przemocy. Zapomniał, jak muzyka potrafi przyjemnie roznieść się po ciele, wprawiając w ruch kończyny. Zapomniał bardzo wielu rzeczy, a dzięki niej ponownie sobie przypominał. Czasem z zadowoleniem, czasem z rezerwą. Ciało odpowiadało ciału, nie pozostawiając wolnej przestrzeni między nim, a drobną dziewczyną. Alkohol nie mógł zaćmić jego umysłu, więc musiało to być coś zupełnie innego. Było ciemno, a światła w pomieszczeniu nie sprzyjały w dokładnym zbadaniu mimiki osoby obok. Cieszył się, że nie mogła dokładnie w tym momencie go zobaczyć. Tego, co rysowało się na jego twarzy, jak zaciskał szczeki, kiedy się do niego odwróciła i ponownie zaczęła swoje powolne tortury. Nie chodziło o to, że czuł się nie na miejscu. Przerażało go to, co w tym momencie się z nim działo. Na zewnątrz i w środku, jakby coś wypuścił, coś czego nawet on sam nie potrafi utrzymać na wodzy. Nie wiedział, że był zdolny do czegoś podobnego. Nie tańczył z dziewczynami. Nie wiedział, jak to jest czuć przy sobie rozgrzane ciało, idealnie odpowiadające na każdy twój ruch. Wiedział tylko, że gdyby to on ją pocałował, nie byłby wstanie się powstrzymać.
Nie odpowiedział, wiedząc, że droczenie się z nią w tym momencie nie miałoby sensu. Oczywiście, że uważał to za trafne egoistyczne stwierdzenie. Jak już miał tańczyć, to tylko z nią. Podejrzewał, że nikt tak dobrze nie wgrałby się w jego parkietowe potrzeby. Uśmiechnął się lekko i w ramach gody, zwilżył wargę koniuszkiem języka. Zakrzewski zdecydowanie wykorzystywał ten fakt, chociaż czy wciąż powinna z taką siłą reagować? Czy nie dali popisu chwilę temu, na parkiecie? I czy nie zdawała sobie sprawy, jak jego własne ciało reagowało na jej ruchy? Jak odbicie, jak cień, jak druga skora.
Zaśmiał się, jakby jej reakcja była jedną z tych bezcennych, nie do zastąpienia. Odkiwnął kuzynowi Flory, nagle przypominając sobie, że niektórzy członkowie jej rodziny również tutaj byli. Przypomnieli mu, że wcale nie był anonimowy, a szczególnie ona. Automatycznie na nią zerknął, jakby dopiero teraz przypomniał sobie, że wcale nie była taka wytrzymywała, jeżeli chodziło o alkohol. Z ulgą przyjął chłód kuchni, od razu kierując się do kubków i butelek alkoholu. Florze zrobił gazowanego drinka, szukając cytryny i po chwili wyciskając jedną czwartą do środka. Przystawił kciuk do ust, chcąc wyssać sok. Sobie wlał whisky, która leżała pod oknem. Po drodze chwycił jakieś koreczki, zdając sobie sprawę, że zrobił się głodny… Najwidoczniej posiłek u Martellów nie starczy mu na dwa dni. Odwrócił się i spojrzał na nią, próbując przez moment odgadnąć jej myśli. Podszedł pod słowa, wręczając jej napój. Uniósł kubek do góry i zatrzymał się w momencie, w którym słowa wyszły z jej ust. To o tym myślała? Omal się nie oblał. Uniósł lekko brwi, kiedy nie dala mu odpowiedzieć od razu. W jego spojrzeniu czaiło się rozbawienie, nie tylko z powodu jej uwagi, ale sposobu, w jaki go dotykała. Był swobodny, niepodobny do niej… I nie mógł powiedzieć, że mu się to nie podobało. Przełknął silne, jakby jej palce na moment odebrały mu mowy lub tchu. –Nie wygląda na kogoś, kto nie umie sobie poradzić. Jeżeli chcesz, możemy jej poszukać. - Powiedział cicho, pozwalając się przygarnąć i objąć. Westchnął cicho nad jej głową, uchylił swój kubek i wypił jego zawartość. Odstawił plastik na bok i przygarnął ją ramieniem. -I książę? Masz bardzo spaczone spojrzenie na bajkowe postacie. - Powiedział spokojnie, delikatnie ją od siebie odsuwając, jednak nie wypuszczając. Chciał jedynie znaleźć się na wysokości jej wzroku. -Chcesz sekret? - Uniósł lekko brwi, nawet nie czekając na odpowiedz. -Książęta to tak naprawdę żądni krwi i księżniczek rycerze. Od bestii odróżnia nas nasz zwodniczy wygląd. - Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, bardzo niebezpiecznym i czarującym. Był zwierzęciem, był tym żadnym krwi i księżniczek rycerzem, który ukrywa się za fasadą człowieczeństwa. I właśnie ona była jego księżniczką.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyNie Sie 16 2020, 01:39;

Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem budził w niej cechy oraz zachowania, których wystrzegała się od najmłodszych lat. Zupełnie tak, jakby jej prawdziwe oblicze miało przerazić ją na tyle, że nie będzie w stanie sobie z tym poradzić. A co, jeśli on też nie będzie? Lennox działał na nią jak nikt inny. Sprawiał jednym spojrzeniem, że do głowy przychodziły jej myśli, których nigdy wcześniej tam nie było. Bo przecież Flora nie była osobą zazdrosną, a teraz nie mogłaby zwyczajnie zdzierżyć, że poświęciłby tego wieczora uwagę komuś innego, nawet jeśli nie umiała się przed sobą do tego przyznać. Od jak dawna zerkała w jego stronę? Jak długo ostrożność ewoluowała w zainteresowanie?
Na parkiecie było duszno, chociaż miała wrażenie, że oddechu brakuje jej przez zapach jego perfum, który co rusz wpadał jej do nozdrzy. Że zawroty głowy spowodowane są zwykłym tańcem, który jednocześnie odcinał ich od reszty towarzystwa i zamykał w bańce, w której dwa błękitne spojrzenia wędrowały tylko ku sobie. Jej ciało przylegało do jego dłoni, układało się pod dyktando jego ruchów bardziej, niż była tego świadoma. Każdy przypadkowy dotyk, który fundował jej na ramionach lub udach, kończył się przyjemnym dreszczem, ciepłej rozlewającym się pod skórą. Im mniej centymetrów dzieliło ich ciała, tym bardziej chciała pozbyć się jakiejkolwiek odległości. Pół mrok na szczęście sprawiał, że nie mógł zauważyć rumieńca, a raczej łatwo było pomylić go z efektem wysokiej temperatury i ruchy, a posyłane spod wachlarza długich rzęs spojrzenie uciekało za każdym razem, gdy próbował je złapać. Gdyby wpadła w ten błękit, mogłaby nie wypłynąć.
Musiała złapać oddech.
Po przedarciu się przez ludzi kuchnia była prawdziwą oazą. Dało się w niej oddychać, nawet jeśli intensywny zapach przekąsek mieszał się z alkoholem. Poprawiła materiał czerwonej sukienki, zgarnęła za ucho brązowy kosmyk splątanych włosów i rozejrzała się po dobrze sobie znanym pomieszczeniu, przesuwając dłonią po marmurowym blacie. Lepiej się czuła, gdy byli tu sami i ewentualnie para, która całowała się w kącie na krześle, chociaż zaraz uciekła na piętro. Przychodzili tu tylko na chwilę, aby uzupełnić kubki lodem lub ukraść alkohol rodziców gospodarzy, schowany w specjalnej, witrynowej szafce na jednej ze ścian. Usiadła grzecznie, przez chwilę wachlując się ręką, przesuwając palcami po odkrytym obojczyku. Jednocześnie jej twarz skierowana była w jego stronę, obserwowała każdy jego ruch. Przygotowanie drinków poszło mu sprawnie, na całe szczęście, bo buzujące w niej procenty i adrenalina sugerowały, że bardzo źle mogła dziś znosić jakiekolwiek przebywanie z daleka od Zakrzewskiego. Była to dziwna, pełna iskier tęsknota za miękkością i chłodem jego skóry pod palcami, za jego ciemną koszulą i włosami niesfornie opadającymi na czoło. Westchnęła cicho, zaciskając na chwilę usta, biorąc od niego kubek i obdarzając go kilkoma słowami, które sprawiły, że w niebieskich tęczówkach studenta zalśniły iskierki rozbawienia. Napiła się więc i wyciągnęła w jego stronę ręce, pozwalając sobie na ułożenie ich na jego ciele zupełnie tak, jakby należało do niej. I chociaż egoizmu nienawidziła, ten jej wcale nie przeszkadzał. Miała też wrażenie, że zwyczajnie lubił, gdy sobie na to pozwalała.
- To królowa domówek, poradzi sobie. Nie chcę jej szukać. Pewnie jest z tym swoim Johnem, Benem czy jak on ma na imię.. - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, przesuwając palce po jego szyi w dół i czmychając nimi przez ramię, badając długość ręki, aż ku dłoni, której palce delikatnie zacisnęła w swojej. Nie trwało to jednak długo, bo gdy tylko kubek wrócił na blat, a ona pozbyła się z ust resztek gazowanego drinka z cytryną, przyciągnęła go do siebie i objęła, zaciągając się znajomym zapachem i zerkając na niego z dołu. Oczy jej błyszczały, podobnie jak śniade, pokryte różem policzki. Przekręciła głowę na bok, odwzajemniając spojrzenie, chociaż nie wyglądała na zadowoloną, że zwiększył dystans między nimi.
- Dlaczego? Nie każdy książę jest grzeczny i niewinny. Są też tacy inni. - odparła w obronie własnej, dość pewnym głosem i z jawną sympatią właśnie dla tych drugich, którym bliżej było do skórzanej kurtki niż garnituru. Kiwnęła głową na wzmiankę o sekrecie, słuchając jego wyjaśnień, które rozlały konsternację na jej drobnej, otoczonej burzą brązowych włosów buzi. Jasnoniebieskie tęczówki zalśniły z zaintrygowaniem, przesuwając spojrzenie na jego uniesiony kącik ust w iście książeco-szatańskim wydaniu uśmiechu. Pokręciła głową, wzdychając. - A więc..
Mruknęła z bezsilnością, znów bezczelnie go do siebie przyciągając. Jedną dłonią złapała za koszulę i pociągnęła do siebie, żeby się schylił na tyle, aby jej usta z łatwością dosięgły jego ucha, które natychmiast opatuliła gorącym oddechem. Drugą dłonią złapała za jego własną, wysuwając jeden z palców chłopaka do przodu i przesunęła nim po swoim kolanie, bardzo niewinnie i delikatnie ku górze, ledwo dotykając materiału ubrania, które od zajętej pozycji było nieco krótsze, niż podczas stania. - A więc będę musiała to zaakceptować, bo nawet jeśli jesteś taką bestią w ludzkiej skórze, to dla mnie nadal jesteś najlepszym księciem. Moim księciem. I nie wymieniłabym tego, jakim jesteś człowiekiem na żadnego szlachcica ze złotą koroną i łagodnością owcy.
Mówiła cicho, jakby nieco zawstydzona, ale niezwykle poważna w swoim wyznaniu, które z pewnością było pchnięte przez jej odkopane pokłady pewności siebie i upartości, budzone każdym kolejnym drinkiem mocniej. Przesunęła ustami po płatku jego ucha, zsuwając zaraz głowę nieco niżej tak, że nosem przesunęła po jego szyi i musnęła ją w jednym miejscu, zanim jej uszu nie dobiegł głośny śmiech Eleny, która właśnie weszła do kuchni. Odsunęła się nieco, grzecznie i niepozornie łapiąc za kubek i zerkając w stronę kuzynki, złapała go w obydwie dłonie.
- Chcecie iść z nami potańczyć? Moi znajomi chętnie poznają Lennoxa, a mój skarbek może mu pokazać, jak być djem! - zapytała energicznie, podchodząc i klepiąc ślizgona w plecy, na co Flora pokręciła głową i zsunęła się z blatu, co oznajmił stukot uderzających o posadzkę obcasów. Zrobiła kilka kroków w przód, biorąc butelkę z whisky i talerz przekąsek, po czym ruchem głowy wskazała na drzwi prowadzące na taras.
- Może później El, baw się. Ja już nie mam siły, a do tego strasznie kręci mi się w głowie i muszę wyjść na zewnątrz. No, a książę nie zostawia w potrzebie damy.
Oznajmiła z nutą powagi, posyłając tylko wstawionej już znacznie mocniej od niej Elenie uśmiech, na co ta kiwnęła głową i podeszła do Flory, dając jej całusa w czoło.
- Uważaj na siebie. Lennox? Uważaj na nią. No nic, potem was złapie. Cześć skarby!
Wybiegła z kuchni z butelką tequili, wywołując wywrócenie oczyma u brunetki. Ruchem głowy zgarnęła włosy do tyłu i przeniosła spojrzenie na Zakrzewskiego.
- Miałeś rację, nic jej nie jest. Czy nie obiecałeś mi, że wymkniemy się stad?
Zapytała zaczepnie, puszczając mu oczko i bez słowa wyszła na zewnątrz, czując powiew rześkiego, chociaż wciąż ciepłego powietrza. Lato w Hiszpanii było upalne. Powolutku stawiała krok za kroczkiem, zerkając co rusz na towarzyszącego jej chłopaka oraz na to, co on ukradł z kuchni i prowadziła go do tylnej części ogrodu, który wydawała się dobrze znać. Miał ochotę na trochę nostalgii? Charakterystyczny odgłos rozbijających się bąbelków był coraz głośniejszy, chociaż równie dobrze mógł być przygłuszony przez cichy szelest dobiegający gdzieś z prawej strony.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 18 2020, 22:03;

To chyba oczywiste. Dodajmy do garnka trochę czaru, humoru, obycia, jawnego nieposłuszeństwa i tona przystojności. Proszę, idealny przepis na Lennoxa, który najwidoczniej perfekcyjnie nadawał się do roli kusiciela, węża z ogrodu, diabełka na lewym ramieniu. Nie mógł jej odpowiedzieć dlaczego, mógł jedynie pociągnąć ją o krok dalej. Przekonać się, co jeszcze chowała w swoim ślicznym rękawie. Był cholernie tego ciekaw, ona z pewnością również musiała.  Cóż... Gdyby scena zazdrości trochę inaczej się rozwinęła, na pewno obydwoje by z tego skorzystali. Musiałby jednak wdawać się w szczegóły, a wiadomo, że to o wiele lepiej wychodziło w praniu. Spokojnie, meli mnóstwo czasu przed sobą i jeszcze więcej możliwości. Na sceny zazdrości, na krzyki... Nieprzewidywalność zarażała. Sam nie wiedział, czego mógłby spodziewać się po tym wulkanie. I świetnie!
Trudno będzie to zapomnieć, chociaż ilekroć próbował sobie przypomnieć moment, w którym jego dłonie wiodły po jej ciele... Nie mógł dostrzec szczegółów. Przerażające, jak łaknął ponownie się tam znaleźć. A może raczej nie tam, a z nią.
Człowiek naprawdę mógł przystosować się do wielu rzeczy, oczywiście jedynie na swoją prośbę. Gdyby to od niego zależało, nigdy by tego nie zrobił. Nie otworzyłby się na tyle, że ktoś mógłby dostrzec, chociaż skrawek swobody. Prawdziwą nonszalancje w tonie jego głosu. I chociaż spinał się, ilekroć go dotykała, sekundowe zawahanie zastępowało rozluźnienie. Nie czuł go od bardzo dawna, nawet podczas lekkiego snu będąc w stanie gotowości. Na nieoczekiwane.
Każdy z nas był egoistyczny, na swój własny sposób. Egoizm powinien być dozowany, w końcu nie ma nic złego w tym, czego chciała. Jak mógłby jej tego odmówić? Szczególnie że nie miał nic przeciwko temu, aby wzięła ile tylko pragnęła? O zgrozo. Właśnie to powiedział, potwierdził jedynie swoje największe obawy. I nie wiedział, czy to w obliczu alkoholu, uniesień dzisiejszego dnia, czy tego, w jaki sposób na niego spoglądała... Miał to kompletnie gdzieś.
-W takim razie tylko byśmy przeszkadzali.-Mruknął cicho, dziękują Merlinowi za to, że wysłuchał jego cichy próśb. Nie chciał szukać jej kuzynki, nie kiedy nie było tutaj prawdziwego zagrożenia. Był zwyczajnie grzeczny, proszę, kolejny krok dzielący go od piekła. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak nieładnie teraz postępowała. Podczas kiedy ona, już lekko podchmielona, sprawdzała długość jego ręki, ilość palców u dłoni... W jego głowie kotłowało się milion myśli, gdzie nawet jednej nie chciał podjąć. Nie chciał się zastanawiać, analizować. Nie chciał, aby inny Lennox zawładnął jego myślami i pragnieniami. A tak mogło się stać.
-Właśnie o tym mówię. Czy wiesz, na jakiego właśnie trafiłaś w tym momencie?-Zaśmiał się lekko, chociaż ton jego głosu wcale nie był wesoły. Tak tylko troszeczkę się z nią droczył, wiedząc, że chociaż na tyle mógł sobie pozwolić. Uniósł pytająco brwi, jakby nie rozumiał jej rozpoczęcia zdania. Quentin z pewnością nie będzie zadowolony z widoku, jaki zastanie, kiedy odda mu już tę koszulę. Czuł jak kilka guzików się luzuje, a przecież już miał połowę rozpiętą, gdyż było za gorąco, aby zapiął się pod szyję. Koszula zdecydowanie była już rozciągnięta, na co oczywiście by nie oponował. Oparł głowę na jej ramieniu w momencie, w którym chwyciła jego dłoń i przesunęła palce na własne kolano. Nie wiedziała, co robi, cholera! Westchnął ciężko, kręcąc lekko głowę, przechylając ją ku jej szyi. Lennox! Czy byłbyś tak miły i zabrał miłą panią z dala od oczu wszystkich? Nie zdążył zareagować, chociaż palce świerzbiły go, aby unieść materiał jej sukienki. Chciał pogłębić swoją wiedzę, chciał dotknąć skóry pod materiałem, jakby miała różnić się od tej, której już zasmakował. Było mu zdecydowanie za mało, a ona nie wiedziała, co w tym momencie wyprawia. Miał otworzyć usta i odpowiedzieć coś iście inteligentnego, może nawet dowcipnego, bo o ile jej gesty wprawiły go w osłupienie, tak słowa wbiły w ziemię. Były jak czerwony radar, który powstrzymał go przed robieniem czegoś, czego nie powinien. Na pewno nie tutaj.
-Kurwa.-Mruknął cicho nad uchem dziewczyny, kiedy usłyszał Elenę, odsuwając się jak oparzony od Flory. Czyżby się przestraszył na moment? Faktycznie zapomniał, gdzie byli? Obejrzał się za kuzynką Flo i nieznacznie uniósł brwi. O niczym innym nie marzył, jak o tym, aby pokazać mu jak djować. Stąd słyszał muzykę, stąd słyszał cały fałsz płynący z kiepskich głośników. Nie tak powinno to wszystkie brzmieć, a jednak nie pisnął ani słówkiem. Wybił tylko kostki w pięściach. Powędrował wzrokiem za tym, co wzięła Flora i w jednym momencie przechwycił alkohol.-To moja dziecinka. Nie myśl, że się podzielę.-Mruknął, nie komentując słów jej kuzynki. Jakby miał zostawić ją samotnie w takim stanie. Jednak tak chyba mówią ludzie, którym na kimś zależy. Hm.
Podszedł do prowizorycznego barku i pospiesznie zaczął robić dużego drinka Florze, dokładnie tak, jak zrobił to poprzednio. Z tym wyjątkiem, że było to w większym formacie. Wiedział, o czym mówi, lepiej, aby wypiła to, niż popiła czystą jak robił to Lennox. Czas na zahartowanie głowy jeszcze przyjdzie. Nie było to jednak dzisiaj. Kiedy wyszedł za nią, przyspieszył kroku, aby jej dorównać.-Gdzie mnie ciągniesz? Nie mów, że skończę martwy w jakimś zaułku.-Mruknął, próbując rozeznać się, gdzie byli. Noc była chłodniejsza, jednak faktycznie cały czas było ciepło. Ubranie kleiło się do niego, za co był wdzięczny wyczynom, jakich dzisiaj dokonał. Przystanął, kiedy dostrzegł jacuzzi. Zwęził oczy, przenosząc spojrzenie na Florę. Jakby coś kombinowała. Powoli do niej podszedł, jakby faktycznie chciał o coś ją oskarżyć.-I mam pozwolić Ci tam wejść?-Spytał, z trudem przełykając ślinę. Mała perfidna... Tak naprawdę to miał ochotę ją tam wrzucić.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 18 2020, 22:22;

Nieprzewidywalność w relacji z Lennoxem miała swój urok. Pomimo trudnego charakteru, znacznie częściej zaskakiwał ją pozytywnie, chociaż zdawała sobie sprawę, jak wielu rzeczy o nim jeszcze nie wiedziała. Im dłużej była w jego towarzystwie, tym bardziej natrętna stawała się ta myśl, tym mocniej podsycała ciekawość. Czego jeszcze jej nie pokazał? Jakie emocje potrafiły znaleźć odzwierciedlenie w tych głębokich tęczówkach o błękitnym kolorze, które poprzecinane były ciemniejszymi żyłkami? Nie powinna gdybać nad tym nietrzeźwa, zdecydowanie. Nie chciała niczego poganiać, bo obydwoje woleli, jak wszystko rozwijało się swoim własnym tempem. Przymknęła oczy, łapiąc głębszy wdech. Czując, jak sam zapach unoszący się z jego szyi sprawiał, że czuła w brzuchu przyjemne łaskotanie. Czasem myślała, że nie lubił, gdy zachowywała się tak samolubnie. Wyczuwała te spięcia mięśni nawet pod warstwą ubrania, jednak wtedy znów – czemu sam prowokowałby ją do tego, aby chciała więcej?
Skomplikowany, niesamowity człowiek. Jej ulubiony.
Bez skrępowania bawiła się jego dłonią, jakby łyk gazowanego drinka, który jej przygotował, do reszty pozbył się trzeźwości umysłu, a raczej uwydatnił nowo odkrywane zapędy oraz cechy. Też nie chciała analizować, czy gdybać. Wyjątkowo miała ochotę na głupoty i szczenięce zagrywki, zapominając o konsekwencji. A przecież jeszcze kilka godzin temu posłał w jej stronę pełne piorunów spojrzenie, utwierdzał ją w przekonaniu, że to ona będzie tego wieczoru zawstydzona. Wydawało się Florze, że było trochę odwrotnie, bo cały czas o tym pamiętała.
- Wiem. - odparła pewnie, patrząc przez chwilę na jego twarz i odszukując jego spojrzenia, posłała mu delikatny uśmiech. Absolutnie gdzieś miała Élé czy Quentina, miała gdzieś miejsce, w którym byli i toczącą się za winklem potańcówkę. Zupełnie jakby stojący naprzeciw student przysłaniał jej obraz na resztę świata. Nie mogła powstrzymać siebie i reakcji własnego ciała na jego bliskość, nawet nie chciała. Nie współczuła też koszuli ani trochę. Rozciągnęła ją w dobrym celu, musiała mu wyjaśnić. Cicho i dosadnie, tak, aby tylko on zrozumiał, usłyszał i wiedział, bo przecież nikomu innemu nie odważyłaby się wypowiedzieć takich słów. Zadrżała, gdy jego oddech musnął wrażliwą okolicę szyi, wprawiając w ruch pojedynczy, brązowy kosmyk włosów. Jej szept brzmiał szczerze, naprawdę w to wierzyła. Zarysowała jego palcem kółeczko na swoim udzie, znów hacząc o sukienkę. Przygryzła wargę, ukrywając rozbawienie jego cichym przekleństwem i postanowiła wspaniałomyślnie mu pomóc, rozprawiając się z kuzynką znacznie lepiej, niż sądziła. Elena nie miała żadnego powodu, aby wątpić w jej słowa i nigdy też nie widziała jej pijanej, a sama była dość mocno zrobiona.
- Hmm? - mruknęła, odchylając głowę, aby na niego spojrzeć, gdy tylko zabrał jej butelkę z rąk. Prychnęła cicho, opierając dłoń na biodrze i wzruszyła ramieniem, zerkając raz jeszcze w stronę zatroskanej kuzynki. - Nie musisz się martwić, idź się bawić Elena.
A oni tymczasem mogli uciec z rękoma pełnymi skarbów. Poruszała się po ogrodzie pewnie, co rusz rozglądając się na boki, jakby bała się, że ktoś ich złapie. Nie chodziło o wstyd, a o to, że nie chciała, aby ktoś im przeszkadzał i poszedł za nimi, bo miejsce, do którego go prowadziła, było ulubionym Pani domu. Dokładnie pamiętała. Zacisnęła palce na talerzyku z jedzeniem, który dla niego wzięła. - To niespodzianka! Trochę cierpliwości.
Odparła zaczepnie, zerkając na niego przez chwilę, gdy odwróciła głowę przez ramię. Oczy jej błyszczały bardziej, niż powinny. Gdy znaleźli się za winklem, jacuzzi było przed nimi. Otoczone niewielkim murkiem, miało małą ławeczkę pod nim i szafkę. Woda leniwie bulgotała, a ostre światło skutecznie rozbijało ciemność, pozwalając dostrzec posadzkę z siwych kamyków dookoła. Odstawiła talerzyk na kraniec zbiornika, kręcąc głową. Napój też tam zostawiła i jego whisky zaraz obok, zabierając mu ją z rąk. Spojrzała na niego w końcu, przesuwając dłonią po jego koszuli. - Nie. Ty tam masz wejść pierwszy.
Oznajmiła krótko, pozwalając sobie wspiąć się na palce i złożyć na jego dolnej wardze krótkiego całusa, aby zaraz dłońmi rozpiąć mu guzik od ubrania, sunąć w stronę następnego. Tym razem nie patrzyła mu jednak w oczy, a jedynie raz czy dwa musnęła wargami okolicę jabłka Adama, skrupulatnie doprowadzając dzieło do końca i pozwalając rozpiętemu materiałowi koszuli opaść mu na ramiona. Starała się przy tym nie dotykać odkrytego torsu, chociaż czasem opuszki palców nie zdążyły uciec od odsuwającego się od skóry materiału. - Ja muszę jeszcze coś zrobić. - rzuciła tylko, odsuwając się i uciekając z beztroską i dość niewinną miną. Gdy tylko znalazł się w wodzie, bezpiecznie, podeszła do drewnianej szafki, najpierw gasząc dłonią światła i tym samym zostawiając tylko jeden, słaby punkcik czy dwa pod wodą, umieszczone przy dnie. Wyjęła z szafki dwa ręczniki, które położyła na krańcu siedziska i zsunęła buty, aby się nie potknąć. Zostawiła też tam torebkę. Wyjęła kilka białych świeczek, rozstawiając je dookoła i podpalając zapalniczką, która zawsze była schowana za zawiasem, odrobinę rozświetlając ciemność noc i dając im pół mrok. Gdy skończyła, przysiadła na krańcu, wsuwając nogi w wodę. Była letnia, przyjemna. Uśmiechnęła się pod nosem, chcąc zsunąć ramiączko od sukienki, kiedy przypomniała sobie, że nie miała górnej części bielizny. Przesunęła dłonią po włosach, wzruszając ostatecznie ramionami i łapiąc za swojego drinka, z którego upiła solidnego łyka. Wbiła spojrzenie w Lennoxa.
- Spójrz do góry Lenny. Nie sięgają tutaj światła z centrum ani z domu, a po zgaszeniu lampek dookoła jacuzzi, naprawdę ładnie widać gwiazdy. - mówiąc to, wolną dłonią wskazała w stronę granatowego nieba, obsypanego tysiącem srebrnych punkcików oraz księżycem w połowie swojego majestatu, który leniwie wyglądał zza chmur. Dopiła jeszcze łyka, odstawiając szklankę i mocząc dłoń, zakołysała palcami w tafli wody, niszcząc jeden z bąbelków.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyPią Sie 21 2020, 13:55;

Owszem, rozwijało się własnym tempem. Nikt jednak nie powiedział, że jest to równomierne tempo. Przecież jeszcze kilka godzin temu był przekonany, że wróci zaraz do domu. Iż niedane mu będzie, zabrać jej ze sobą na wesele, czy spędzić z nią kolejny, iście spontaniczny wieczór. Wymykała mu się spomiędzy palców i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że musi ją zatrzymać. Koszt był nieistotny. Może nie wyglądał na kogoś, kto ubóstwia zmiany i chaos, ale właśnie tak było. Napędzały go jak nic innego, a przez lata nie czuł takiego powiewu świeżego powietrza. Nie czuł tej wewnętrznej chęci, pragnienia, aby zacząć coś robić... Do tej pory snuł się jak duch, nie było rzeczy, która popychałaby go do przodu. Raczej czuł się zawieszony gdzieś pomiędzy własnymi ogranicznikami. Nie widział swojej przyszłości, a choć teraz również jest niepewna i zamglona, wiedział, że chciał, aby gdzieś tam była.
Lubił jej zachłanność, to, że pokazywała mu, że jednak sama czegoś chciała. Czy umiała po to sięgnąć? Na pewno próbowała. Na swój własny sposób, który powinien przyjąć z otwartymi rękoma. W końcu sam niemal oczekiwał tego samego, prawda? Zaakceptowania swojej ułomności i prób, kresu swoich możliwości... Jak mógłby odrzucić to, co sama oferowała?
Chciał stąd wyjść. Nie chciał, aby ktokolwiek inny widział ją w tym stanie. Nie chciał sam być widziany, jakby to, co zaczęło powoli kiełkować, było zbyt delikatne, zbyt intymne. A może był zwyczajnie zachłannym człowiekiem, który nie chciał się dzielić. Nie chciał, aby ktoś zauważył to, co sam odkrył nie tak dawno temu. Zatykała mu usta, ilekroć miał coś powiedzieć. Ledwo przełykał ślinę, jakby jej nowa odsłona dosadnie nim wstrząsnęła. On był nieprzewidywalny i zmienny? A co powiesz o tym wulkanie sprzeczności, który był tutaj? Przed nim?
Nie był zwolennikiem niespodzianek, ale nie miał serca jej tego powiedzieć. I bardzo dobrze, bo gdy tylko zobaczył jacuzzi, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jakby miało ono szczególne znaczenie. Dla niego? To jakiś symbol? Zdecydowanie.
Zaśmiał się pod nosem, kiedy zostawili osłupiałą kuzynkę Flory za sobą. Nawet na nią nie spojrzał, oczarowany zachowaniem swojej towarzyszki. Kto by pomyślał, że była zdolna do tak zimnego potraktowania własnej kuzynki? Elena na pewno się tego nie spodziewała, odprowadzając ich wzrokiem z lekko uchylonymi ustami.
Uniósł nieznacznie brwi. Pierwszy? Bardzo chciał wiedzieć, co chodziło jej po głowie w tym konkretnym momencie. Czy były to tylko zachęcone procentami myśli? Nie odpowiedział, tylko pozwolił jej rozpiąć guziki koszuli. Nie powinien tak zwyczajnie poddać się jej urokowi i chociaż nie doszukiwał się perfidii w tych prostych gestach, nie były one całkowicie dla niej normalne. W którym momencie pożałuje tego, co zrobiła? Nie mógł pozbyć się tego natręctwa w głowie. Lennox nawet podczas pijackich wybryków, nie robił czego, co spędziłoby mu sen z powiek. Nie żałował. Nie wracał wspomnieniami.
Cały czas się jej przyglądał. Zahipnotyzowany i delikatnie zaniepokojony jej śmiałością. A może to wcale nie niepokój? Może nie umiał określić dokładnie tego uczucia, bo niedane było mu się z nim spotkać? Kłamałby, gdyby powiedział, że ten obrazek nie był subtelny i troszkę nazbyt zmysłowy. Poczuł powiew ciepłego powietrza na nagiej skórze, chociaż nie wiedział, czy to nie jej własny oddech przyprawiał go o gęsią skórkę. -Wiedziałem. Zostawisz mnie tu.-Zaśmiał się lekko, ściągając do końca koszulę oraz spodnie. Odłożył ubrania na bok, aby po chwili wejść do wody. Była ciepła, jednak i tak orzeźwiająca. Zamoczył się po ramiona i mokrymi dłońmi przejechał po włosach, zaczesując je przy okazji do tyłu. Światła zgasły, a mu pozostało wpatrywanie się w ciemność. Próbował odnaleźć jej postać, jednak na nic się to zdało, zanim nie zapaliła świeczek. Oparł się wygodnie i odchylił głowę do tyłu, spoglądając na niebo. Czegoś podobnego nie widział, chociaż dom Jo znajdował się pod Londynem, a w zasięgu kilku kilometrów nie było żadnego sąsiada. Tam też nocą świeciło, tam również mógł odnajdywać konstelacje na niebie... Chociaż coś w tym widoku, a może miejscu się różniło. Podniósł głowę i spojrzał na Florę, która zamoczyła nogi w wodzie. Uśmiechnął się leniwie. Podpłynął do niej, chociaż odległość wcale nie była taka duża. Wstał i oparł dłonie po obu jej bokach, z błyskiem w oczach.-Wolę patrzeć na Ciebie.-Prawda, strasznie oklepana i brzmiąca niezwykle ckliwie. Gwiazdy zdecydowanie mu nie uciekną, co do niej... Nie był taki przekonany. Zgarnął kilka niesfornych kosmyków, które dotykały jej policzka i wsunął je za jej ucho.-Od początku planowałaś ten romantyczny scenariusz?-Spytał, uważnie się jej przyglądając. Nie podejrzewał jej o to, uznałby to wręcz za niemożliwe, aby posunęła się do czegoś podobnego. Palcami zatoczył kółko na jej lewym kolanie, tak jak wcześniej ona sama nim kierowała i przesunął nimi do góry.-Czemu nie wejdziesz?-Zdawał sobie sprawę z braku górnej części bielizny. Jednak albo wejdzie po dobroci, albo ją tam wrzuci. Nie wiedział, czy jego wyciągnięta dłoń o tym mówiła, czy może uśmieszek na wargach Lennoxa.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyNie Sie 23 2020, 17:44;

Nie odbierała potraktowania Eleny źle, chociaż trudno było teraz wierzyć jej osądowi. Flora zdecydowanie tkwiła oczarowana urokiem Lennoxa, którego on sam nie był chyba świadomy i krążącego w jej żyłach alkoholu, przejawiając pokłady spontaniczności i zachłanności, o które się nie podejrzewała. Nigdy nie sądziła, że mogły tak ją irytować spojrzenia innych ludzi, bo przecież zawsze przekładała ich ponad siebie – zdając sobie jednak sprawę, że jasnowłosy i błękitnooki chłopak o nonszalanckim uśmiechu jest wymarzonym partnerem na przyjęcie oraz noc, chciała go ukraść. Mieć tylko do siebie. Idąc ogrodem, miała w głowie cały czas wydarzenia z jej pokoju, a także czuła na karku ślad jego oddechu, którym muskał ją podczas tańca. Nie lubiła niespodzianek, ale mimowolnie skojarzyła jacuzzi z czymś bardzo ważnym dla niej, co tkwiło głęboko w jej głowie i sercu. Nie mogła się powstrzymać, żeby mu o tym przypomnieć.
Musiała być grzeczna, trzymać ręce przy sobie, nawet jeśli jej usta obsypywały całusami jego szyję oraz jabłko Adama, podczas gdy palce rozpinały koszulę, nie muskając przy tym skóry. Gdyby stała teraz z boku i patrzyła na to, co wyprawiała, umarłaby ze wstydu. I chociaż płonęły jej poliki, nie mogła się powstrzymać. Być może gdzieś z tyłu głowy wciąż miała resztki obawy, że nie będzie dla niego dość dobra, podsycona wcześniejszymi słowami Eleny o tym, że gdy nie będzie bardziej otwarta, to zwyczajnie Lennox jej ucieknie. To była irytująca myśl, zwłaszcza że śmiało mogła nazwać go iskrą, która nadawała jej życiu wielu kolorów. Bała się od niej uzależnić, a jednocześnie to już się działo i z każdym jego spojrzeniem, trudniej było uciec.
- Nie zostawiłabym Cię, głupku! Po prostu musi być ciemniej, żebyś zobaczył. - oznajmiła z uśmiechem, patrząc na niego z dołu z tym niewinnym błyskiem w oczach, zanim zostawiła go i uciekła, zająć się świeczkami oraz ręcznikami. Gdy wszystko było gotowe, usiadła na brzegu, wsuwając nogi w wodę i popiła swojego drinka. Nie był zbyt słodki, alkohol jednocześnie go nie dominował, a bąbelki dawały mu świeżości i charakteru. Nie znała się na piciu, ale to był chyba jej drugi ulubiony, zaraz po rumie.
Patrzyła chwilę na niebo, zastanawiając się, czy zobaczy spadającą gwiazdę i dopiero chlust wody i bijące od Ślizgona ciepło, osaczające ją w pułapkę sprawiło, że wyprostowała głowę i posłała mu zaciekawione, ale i niezwykle łagodne spojrzenie. Niespodziewany komplement sprawił, że kąciki ust drgnęły jej w uśmiechu, który za wszelką cenę próbowała zakryć, mocniej się rumieniąc. Dla niego może brzmiało to tandetnie, jednak ona usłyszała coś takiego pierwszy raz i gdyby tylko woda nie wydawała z siebie charakterystycznego dla jacuzzi szumu, a wiatr nie kołysał liśćmi, to z pewnością usłyszałby, jak szybko zabiło jej serce. Każda dziewczyna w głębi duszy chciała, aby ktoś, kto z każdym dniem stawał się dla niej coraz ważniejszy, mówił takie rzeczy i to z błyskiem w oczach. Jej twarz mimowolnie przyległa do jego dłoni, gdy zgarniał kosmyk włosów za ucho, natomiast palce mocniej zacisnęły się na szklance. Łatwiej było jej kusić go i uciekać, niż dać się złapać, bo wtedy była całkiem bezbronna.
- Nie. Nie spodziewałam się tego.. Wszystkiego? Jednak z jakiegoś powodu, nie mogłam powstrzymać chęci, żeby mieć Cię tylko dla siebie, chociaż na chwilę. A to miejsce jest tak daleko od głównego domu, że chyba nikt nie powinien tu przyjść.. - odparła cicho, jakby trochę nieśmiało, chociaż niezwykle szczerze. Miała w sobie trochę romantyzmu, cieszyły ją takie drobiazgi, jak zapalona świeczka czy możliwość oglądania gwiazd w jego towarzystwie. Właściwie wszystko z nim obok mogłaby robić, o czym szeptał jej cichy głos w głowie. Dawał dużo odwagi. Gdy mówiła, uciekła gdzieś wzrokiem na jego tors, jakby te słowa jawnie zakrawające egoizmem były bardziej zawstydzające, niż każdy dotyk, który mu dzisiejszego wieczora ofiarowała. Gdy zapytał, wyprostowała się, chociaż to mogłoby pod wpływem wilgotnego palca sunącego po rozgrzanym kolanie, zostawiającego za sobą krople wody. Spojrzała na niego dłoń, a potem tylko dopiła jeszcze łyka, odstawiając drinka na bok.
- Chyba powinnam. Myślisz, że muszę zdjąć sukienkę? - zapytała, unosząc dłoń do guzików pomiędzy piersiami, jednak zaraz drgnęła, zmieniając zdanie i złapała jego dłoń, przesuwając ją na swoją talię. I drugą też tam przesunęła. Korzystając z jego objęć, zsunęła się w dół, czując, jak materiał nasiąka i staje się ociężały, delikatnie kołysze się w bulgoczącej wodzie. Całe szczęście, że strój nie był rozkloszowany. Była niższa, więc woda sięgała jej znacznie wyżej, zahaczając o talię. - To lepsze, niż ta cała zabawa tam, wiesz?
Mruknęła cicho, przygryzając dolną wargę i kładąc dłoń na jego torsie, przesunęła nią ku górze, zahaczając palcami o pierś i sutek, po czym pchnęła go do tyłu, ruszając wolno do przodu. Woda była przyjemnie ciepła, budziła tak wiele skojarzeń.. Zatańczyły jej przed oczyma obrazy z zimy, widok zaśnieżonych szczytów, poczuła na własnych wargach smak jego ust. Gdy trafił na siedzisko i usiadł, władowała mu się na kolana, siadając jednak przodem do niego, jedną dłonią trzymając się jego ramienia, a drugą znów ułożyła na jego policzku, gładząc go palcami. - Mam na myśli to, że lubię, gdy jesteś obok, a nie konkretnie przemoczoną sukienkę..
Dodała nieśmiało, przenosząc spojrzenie z jego ust na jego błękitne oczy, pozwalając sobie na chwilę w nich zatonąć. Dlaczego nie potrafiła tego robić, gdy była trzeźwa? Przysunęła się bliżej, przytulając do jego torsu tak, jakby każdy milimetr mający ich dzielić jej przeszkadzał. Przymknęła oczy, opierając swoje czoło o jego, zupełnie tak, jak w gwiezdnej sali. Zaśmiała się cicho pod nosem, delikatnie kręcąc głową z niedowierzaniem, wprawiając w ruch częściowo mokre włosy. Kiedy zdążyła stworzyć z nim tyle wspomnień i czy od razu były dla niej tak ważne? Serce zabiło jej mocniej, na skórze przebiegł dreszcz, gdy uświadomiła sobie, jak blisko niej był.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 14:29;

Było to na pewno zgubne i dla jednej i dla drugiej strony. W końcu, kiedy Flora nie jest już tak onieśmielona w jego towarzystwie, to właśnie Lennox znajduje się na przegranej pozycji. A przynajmniej na takiej, która nie może ot, tak, odeprzeć jej ataków. Poza tym, gdyby powiedział, że mu się to nie podoba... Nie fakt pijanej Puchonki, ale raczej jej większa otwartość w jego kierunku. Czyż nie tego chciał? Aby czuła się swobodnie w jego towarzystwie? Wiedział, że to nie do końca jego zasługa. W grę wchodziły te drinki, które jej przygotowywał. Lenny wiedział, że nie tylko procenty dodają jej w tym momencie odwagi, ale i cały dzisiejszy dzień. I kilka zapewnień, które nawet nie ujrzały światła dziennego. Ich obecność była jednak niepodważalna. Zakrzewski nigdzie się nie wybierał, chyba że zamierzała iść razem z nim. A jacuzzi? To symbol, który sobie zarezerwowali. I chociaż prawił o tym któregoś razu na jakieś imprezie, nikt tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, czym był.
Irytująca jest raczej myśl, że mogłaby tak pomyśleć. Jak to świadczyło o nim? A raczej o jej wyobrażeniu jego osoby? Nie wskoczy mu do łóżka, nie zacznie obsypywać jego ciała pocałunkami, to co, zniknie? Powinna zauważyć, że to nie na tym zależy Lennoxowi. To nie było do niej podobne i nigdy nie chciałby, aby spoglądała na coś wstecz i tego żałowała. Miejmy nadzieję, że jeżeli tak będzie, nigdy się o tym nie dowie... Bo zwyczajnie by się wkurzył, nawet nie zirytował. Wkurzył to również za delikatne określenie, ale jesteśmy w trakcie tak podniosłym i ważnym dla nich obojga momencie...
-Tylko byś spróbowała. Wiem gdzie mieszkasz oraz gdzie znajduje się Twój pokój. Z łatwością bym Cię odnalazł.-Mruknął, sięgnął jeszcze w trakcie po swój trunek, który odkorkował i uchylił porządnego łyka. Skrzywił się lekko i odstawił naczynie na bok.
Musi zapamiętać, aby nie serwować podobnych tekstów w jej kierunku. Jeszcze dziewczyna się przyzwyczai i co wtedy? Będzie musiał co jakiś czas powtarzać coś podobnego, bo ostatnie usłyszy, że kiedyś stać go było na miły, romantyczny gest. I tak myślał o tym w dłuższej perspektywie... To powinno być bardziej zaskakujące niż jakaś tandeta uchodząca z jego ust.
Nie rozumiał tego, że ilekroć dotykał jej twarzy, przechylała głowę i sama kładła ją na jego dłoni. Był to przejaw uczucia, którego zwyczajnie nie pojmował. Jaki był cel? Dlaczego? Ma to jakiś głębszy przekaz? Uśmiechał się tylko, kompletnie nie wiedząc, co powinien z tym zrobić. To wszystko powinno przychodzić naturalnie, oczywiście, że przychodziło, ale nie wiedział dlaczego. Nie analizował tego do momentu, w którym nie zostali sami. Do chwili, w której faktycznie słyszał szum wody i liści, nawet swój własny, głośniejszy niż zazwyczaj oddech. Zaskakujące było to, że faktycznie nie słyszał imprezy... A przecież to wszystko działo się w domu tuż obok.
-Przecież masz mnie dla siebie. -Uśmiechnął się lewym kącikiem ust, jakby powiedziała coś iście zabawnego. Przyjrzał się jej uważnie.-Mówienie chłopakowi, że jesteście kompletnie sami, kiedy znajdujecie się w jacuzzi, nie jest najlepszym pomysłem. Niczego się nie nauczyłaś?-Uniósł nieznacznie brwi, nie mogąc się powstrzymać i wracając wspomnieniami do zeszłych ferii. Uwielbiał zmiany zachodzące na jej twarzy, teraz, jeszcze mocniej widoczne. Jakby nie starała się ich ukryć lub zwyczajnie nie mogła tego zrobić przez ilość wypitego alkoholu. Obserwowanie jej było jedną z jego ulubionych czynności. Dlatego nie przeszkadzałoby mu nawet pozostawienie w kącie...
Chwycił ją tak, jak tego chciała.-Floro, nie jesteśmy kompletnie sami. Nie pozwalam na to.-Mruknął, trochę za ostro i zbyt poważnie. W końcu i tak tego nie zrobiła, nie było to więc konieczne. A jednak. Zaznaczenie tego wydawało mu się niezwykle istotne. -Było tam jednak fajnych kilka momentów.-Zaśmiał się lekko. To naprawdę dziwne, jak swobodnie się czuł, używając swojego głosu w ten sposób. Pamięta moment, w którym przestał się śmiać. Pamięta moment, w którym przestał używać tej reakcji w kontekście czegoś zabawnego i luźnego. Ociekał jadem, tak skrupulatnie w niego wsączanym.
Nie wiedział co, mógłby powiedzieć. Nie umiałby nawet tego opisać. Jej opalona i zdecydowanie ciemniejsza skóra odznaczała się na tle wody, która była od dołu podświetlona. Widział jej oczy, które wpatrującego się w niego, odtrącały uwagę od dłoni, które wodziły po jego ciele, wywołując bardzo wiele sprzecznych, ale i przyjemnych reakcji. Pozwolił się popchnąć, zrobił dokładnie to, czego od niego oczekiwała. Posłusznie usiadł na siedzisku i wpatrywał się w nią. Na jego twarzy nie było widać lęku, chociaż tak na początku mogło się wydawać. Oczy troszkę bardziej rozszerzona, usta rozchylone w pół słowie... Odchylił się lekko do tyłu, wciągając głęboko powietrze w płuca, kiedy usiadła mu na kolanach. Musiał się przyzwyczaić do nowej formy bliskości. Kompletnie innej od tej, którą dzielili na parkiecie. Nie powinna tego robić. Nie powinna go wodzić za nos, kusić, chociaż czy to konkretnie robiła? Premedytacja nie była w jej stylu, jak już wcześniej zaznaczył.
Czułość była mu obca przez całe życie. Nawet coś tak prozaicznego jak głaskanie po policzku wydawało mu się podstępem. Pomimo sprzeczności, jaką wysyłało jego spojrzenie, jego dłonie ułożyły się na jej talii, przysuwając jej ciało ku sobie. Palce niebezpiecznie zjechały z talii i znajdowały się o wiele niżej.
-Ja tam za nią przepadam. Chociaż wolałbym to oglądać, mając pewność, że nikt tu zaraz nie wkroczy.-Mruknął cicho, opierając czoło na jej i przymykając na moment oczy. Jakby na zawołanie, on również zdał sobie z tego sprawę. Z tego, że nie chodziło jedynie o bliskość w postaci dwóch złączonych ze sobą ciał. Ten moment różnił się od tamtego, zimowego. W tamtym chodziło tylko i wyłącznie o posiadanie, o chęć zdominowanie, o pokazanie... Udowodnienie czegoś zwyczajnie podłego. Nie wracał do pełnego obrazu, wiedząc, jak popieprzone to było. Jednak taki właśnie był, a ona znalazła go w najgorszym momencie swojego życia. Do tej pory nosił tego ślad, który nawet z jej pomocą się nie zabliźniały.
Westchnął cicho i odchylił głowę do tyłu, aby się jej przyjrzeć. Oderwał jedną dłoń od jej ciała i palcem dotknął miejsca nad pierwszym guzikiem jej sukienki. Przesunął nim ku górze, wyznaczając tor ku jej brodzie i ustom.-Czy spełnisz moją jedną prośbę?-Spytał.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 16:15;

Była całkiem nieświadoma przewagi, jaką nad nim miała. A wiodła ją przecież tylko ciekawość. Jakby nie patrzeć, była już młodą kobietą, a nie miała za sobą żadnych doświadczeń na płaszczyźnie damsko-męskiej i trudno było ją winić, że tak łatwo wywoływał w niej ekscytację. Reagowała na każdy, najmniejszy nawet dotyk, przejawiając brak kontroli nad sobą. Dając mu przewagę. Drinki robiły swoje, ale zdecydowanie sobie ujmował. Swoimi spojrzeniami, zainteresowaniem i każdym wyciągnięciem dłoni w jej kierunku, zachęcał ją i oswajał. Jego błękitne tęczówki, znacznie ciemniejsze od jej własnych, dawały jej jednocześnie odwagę i pobudzały wyobraźnie, ale wciąż mogły ją onieśmielić. Sprawić, że nie miała odwagi w nich tonąć. Nie czuła się może w jego towarzystwie jeszcze całkiem pewnie, ale była olbrzymia różnica. Nawet bez alkoholu potrafiła go pocałować, a dla kogoś takiego, jak Flora, to wiele. Znów miał rację. Wszystko, co się dziś wydarzyło, sprawiło, że otworzyła oczy. Dotarły do niej uczucia, które powoli rozkwitały w jego kierunku, a których bała się zaakceptować. Nie potrzebowała deklaracji, wyznań. Na tyle, ile dał się jej poznać, wiedziała, że te wszystkie drobne gesty z dziś lub nawet spojrzenia i zabawa z dziećmi znaczyło więcej. Uwierzyła mu całą sobą i będzie musiał być za to odpowiedzialny. Faktycznie, jacuzzi i jego symbolika były ich tajemnicą.
Nie ujmowała mu, a raczej sobie. Nigdy nie czuła się dość dobra, zawsze uważała, że jest ostatnią opcją i pewnie dlatego jej dokuczali. Panicznie bała się, że on też mógł tak pomyśleć – trauma i obserwacje z tak wielu lat robiły swoje z jej psychiki, nawet jeśli nie mówiła o tym głośno. Cały czas słyszała mały głos wątpliwości, dlaczego wybrał właśnie ją? Tłumiła go, cieszyła się każdą chwilą i każdym spotkaniem z Lennoxem, a jednak potrzebowała chwili, aby w to wszystko uwierzyć. Tak, jakby bała się, że ostatnie godziny i to, co działo się teraz, było tylko senną iluzją, zesłanym przez Morfeusza marzeniem.
- I będziesz zawsze mnie tak odnajdywał? - zapytała z ciekawością, odrobina zadziorności, nie mogąc powstrzymać cwanego uśmieszku, który pokazał dołeczki we wciąż różowych polikach. Nie musiał jednak odpowiadać.
Była prostą dziewczyną. Cieszyła się ze wszystkiego, każdego słowa, gestu, drobiazgu. Czerpała z każdej sekundy, chociaż mógł tego jeszcze nie zauważać. Musiał być po prostu sobą, takiego go lubiła najbardziej. Nawet jeśli był tak nerwowy czasem i nie potrafiła go jeszcze w pełni zrozumieć. Miał w sobie coś, co nadawało wyjątkowości chwilom. Serce zabiło jednak mocniej, na pewno widział, ile radości jej tym sprawił. Tak, że miała ochotę go mocno przytulić, ale zacisnęła tylko dłonie na jego skórze, dając tym samym upust ekscytacji. Reagowała sama, jej ciało dawało mu nieme przyzwolenie, szukając z nim kontaktu. Robiła to bezmyślnie, zwyczajnie nie mając ochoty, żeby przestawał. Nie czuła się z tym skrępowana, nie czuła się źle. Nie odpowiedziała, jedynie uśmiechając się na jego zapewnienie, jakby to było zbyt wiele. Zamiast słów, uciekło spomiędzy jej ust ciche westchnięcie.
- Pewnie powinnam mieć nauczkę, wiem. Jestem mało rozsądna przez Ciebie. Wiesz, że z nikim innym bym nie... Nie poszła do jacuzzi ani nie mówiła takich zawstydzających rzeczy? - mruknęła, autentycznie zawstydzona, na chwilę przysłaniając twarz i usta dłonią, zaciskając powieki. Musiała zacisnąć palce na płatku swojego ucha, poruszyć kolczykiem. Była paskudna, była sobą tak bardzo przerażona i nic nie mogła z tym zrobić. Bo przecież nawet bez alkoholu, zwyczajnie chciała spędzić z nim czas, tylko nie miała odwagi poprosić. Musiał o tym wiedzieć, czytał z niej z łatwością. Przełknęła głośniej ślinę. Gdy zacisnął palce na jej talii, aby pomóc jej wejść do wody, odsłoniła buzię, patrząc na jego tors. Sens jego słów niezbyt do niej docierał, bo w jej głowie temat zbliżenia nawet się jeszcze nie pojawił. Zachowywała się tak pewnie dlatego, że nawet trzymanie za rękę było dla niej nowe i uczucie posiadania kogoś obok, kto faktycznie Cię w pewien sposób chciał i akceptował Twoje słabości, było niezwykle miłe. Sprawiało, że człowiek czuł się ważny. Nie miała odwagi mu tego powiedzieć. Podniosła na niego wzrok, posyłając mu pytające spojrzenie. - Więc nie mogę Cię przytulać i ewentualnie... pocałować?
Musiała się dowiedzieć, nie chciała go denerwować i psuć mu wieczora. Był znacznie bardziej doświadczony od niej, znał wiele płaszczyzn w relacjach damsko-męskich, a ona nie była taka prędka, nawet jeśli alkohol pchał ją w jego ramiona. Chciała go blisko, chciała uwierzyć, że jest.
Brzmiał chyba na złego, przez co jej ciało drgnęło nie pewnie, a ona sama przygryzła dolną wargę. Powinna przeprosić?
Nie mogła jednak znów wygrać ze sobą, chcąc zwyczajnie zamknąć go w swoich wątłych ramionach i schować przed światem. Wiedziała, że przy niej był inny. Lubiła, gdy się uśmiechał, nawet tak niebezpiecznie, gdy się śmiał. Milczała jednak, przenosząc spojrzenie z jego oczu, gdzieś przed siebie, a jednak wciąż pchając go do tyłu, aż usiadł.
- Nie złość się na mnie. - poprosiła tylko cicho, ładując mu się na kolana i głaszcząc jego policzek, do którego dłoń powolnie dotarła, zwiedzając przy okazji jego tors. Przeszedł ją dreszcz, gdy jego palce zsunęły się niżej, gdy serce zabiło mocniej od bijącego od niego ciepła. Na chwilę spięły się jej mięśnie, wyprostowała plecy, ruchem głowy zgarniając do tyłu brązowe kosmyki włosów. Grzecznie ułożyła ręce na jego ramionach, splątując dłonie na karku i przesuwając po nim palcami, spojrzała na niego z powagą.- Ja chyba też. To byłoby... Wstydliwe.
Szepnęła, rumieniąc się na samo wyobraźnie, przymykając oczy i opierając swoje czoło o jego. Było jej przyjemnie. Od wody, ciepłego wiatru, jego. Zwłaszcza jego. Nie rozumiała znaczenia tej chwili, ale była dla niej bardzo ważna. Inna, niż wtedy, gdy zwyczajnie ukradł jej pocałunek. Już wtedy sprawił, że brakło jej tchu. Czy razem z tym całusem, ukradł coś więcej? Uśmiechnęła się, mocniej go przytulając. Znaleźli się wzajemnie, chociaż jego sytuacja była znacznie gorsza. Nie rozumiał, ile jej dał, a ona nie wiedziała, że nieświadomie mu pomogła. Uniosła powieki, gdy jego dłoń znalazła się przy guziku od sukienki. Rozchyliła usta, gdy powiódł palcem od dekoltu ku górze, czując, jak jej palce zacisnęły się na jego szyi, a jedna z nich przesunęła się na włosy, przeczesując je palcami. Kiwnęła głową, wstydząc się, ale jednak patrząc mu w oczy.
Nigdy jej o nic nie prosił. Budziło to lęk oraz ekscytację, które prowadziły w niej małą wojnę, wywołując sprzeczne emocje. - Powiedz mi Lenny, co to za prośba?
Musnęła opuszek jego palca, a potem odsunęła nieco głowę, aby objąć spojrzeniem całą jego twarz. Jej jasne oczy błyszczały łagodnie, chociaż za tym kryło się znacznie więcej skomplikowanych emocji. A co, jeśli nie będzie umiała? On tyle dla niej dziś zrobił.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 16:19;

I właśnie to było najlepsze! Nie zdawała sobie z tego sprawy, a nawet gdyby tak było... Nie wykorzystałaby tego przeciw niemu. Nie była stworzona do manipulowania ludźmi, nie była perfidną istotą, która tylko czyhała na poznanie ludzkiej tajemnicy, aby później to wykorzystać. Ta niewinność była cechą, która była jedną z wielu, która go ku niej przyciągnęła. I chociaż z początku nie było w tym żadnych czystych zamiarów, w tym momencie wiedział, jak wielkim atutem to było. Nie kryło się za jej czynami żadne drugie oblicze.
Czy miał większe doświadczenie? Może. Chociaż nie nazwałby tego doświadczeniem. Raczej rollercoaster, który kompletnie nie przypadał mu do gustu. W tym jedynym przypadku, który go dosięgnął, nie było żadnego porozumienia... Żadnej próby zrozumienia drugiej strony. Było tam wiele agresji, niepewności, sprzecznych uczuć. Nawet bliskości tak by nie nazwał. Nigdy nie będzie zamierzał tego porównać, bo tak naprawdę nie było czego.
Nie wie nawet, jak mógłby to zmienić. Sama mówiła o tym, jak te drobne gesty świadczą o tym, jak wiele mogła dla niego znaczyć. Jak zmieniła się ta relacja, jak ewoluowała. Mówiła o tym, że nie potrzebuje słownych potwierdzeń... Czemu nie mogła zrobić tego samego dla siebie? Niech zaakceptuje to, że to właśnie z nią w tym momencie chciał być, to jej rodzinę chciał poznać, to z nią siedzi w jacuzzi pozwalając robić ze sobą, cokolwiek sobie tylko zażyczyła. Nawet jeżeli miało to być jedynie sprawdzenie jej własnych możliwości, czy spełnienie cichych fantazji, niekoniecznie związanych z jego osobą. Miał to gdzieś. Tak. Dziwne.
Nie odpowiedział, tylko ją pocałował. Czy to nie było oczywiste? Znalazłby ją wszędzie i nie miało to nic wspólnego z romantycznością. Raczej z jego problemami natury psychicznej. Nie było się z czego cieszyć, jeżeli mówił, że znalazłby ją wszędzie. Był maniakiem.
Na wszystko przychodzi czas, prawda? Krok po kroku, powolutku. W końcu w tym momencie skupiają się na niej i na zmianach, które zachodziły w niej. Powoli odkopywali to, co sama w sobie nosiła, a jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. Na Lennoxa przyjdzie czas. Już całkiem niedługo, jeżeli dokładnie liczymy. Na razie jego myśli krążyły wokół niej i tym, co sama zamierzała dzisiaj odkryć. Uśmiechnął się leniwie, chociaż wbite paznokcie w skórę nie powinny być niczym, z czego człowiek powinien się cieszyć. A jednak. Ból był dla niego prawdziwy, chociaż ten był zaledwie draśnięciem. Był mu jednak bliski, znany. Był to prawdziwy znak, sprowadzenie do rzeczywistości, aby mógł ponownie się jej przyjrzeć. Z zupełnie innej, wcale nie gorszej, perspektywy.
Poczekał aż, odsłoni twarz, aby mogła zobaczyć pełne dezaprobaty spojrzenie. Chociaż kryło się tam wiele rozbawienia, co mogła spokojnie zobaczyć, kiedy odwrócił wzrok i zagryzł wargę, aby się nie roześmiać.-I myślisz, że bym na to pozwolił? Bywam bardzo... Terytorialny.-Uniósł lekko brwi. Owszem, był bardzo zaborczy. Miał bardzo spaczony pogląd na to, co uważał za swoje... Nawet jeżeli tyczyło się to osoby, a przecież nie powinno się uprzedmiotowić ludzi. Odsunął jej dłoń od płatka ucha, nie chcąc, aby to była jej jedyna bezpieczna strefa. Uciekała w tym kierunku, ilekroć była zawstydzona lub nie wiedziała, co powinna zrobić, lub kiedy denerwowała się, czasem z kompletnie niewinnych powodów. Uniósł jej palce do ust i złożył na nich pocałunek. Mniej delikatny od poprzedniego, złożonego na wargach.
Czuł podobnie, chociaż nigdy nie wygłosiłby tego na głos. Na razie jeszcze nie potrafiła zrozumieć wszystkiego w pełni. Jednak za niedługo jej na to pozwoli... I o dziwo, wiedział, że to nie będzie dla niej szok. Nigdy nie ujrzy jej pleców, w momencie, w którym zobaczy prawdę. W którym pozna to, co tak odgradza go od innych ludzi. Na jego własne żądanie. Bo w końcu tak czuje się najlepiej. Chociaż przy niej jest zupełnie inaczej. W końcu, kiedy pozwoliłby obejmować się tak czule i podziwiać gwiazdy?
-Nie pozwalam na to, aby ktoś Cię widział, bo zwyczajnie jestem zazdrosny. Nie powiedziałem, że nie pozwalam na resztę... Jeżeli tego chcesz.-Dodał spokojnie. -Jest to raczej wskazane, bo jeszcze pomyślę coś zupełnie niedorzecznego.-Oczywiście, że w tym momencie się z nią droczył. To uwielbiał najbardziej. Chociaż pierwsza część była całkowicie szczera.
-Jak mógłbym się złościć?-Spytał tylko, odchylając głowę do tyłu, pozwalając jej palcom zagłębić się mocniej we włosy. Tak jak ona robiła to z jego dłonią przy jej policzku. Kto by pomyślał, że robił dokładnie to, czego sam wcześniej nie rozumiał. Serce biło mu szybciej, jakby czekając na jej szybki odwrót. Ona jednak tego nie zrobiła, czym przyciągnęła tylko jego uwagę. Czy gdyby nie alkohol, pozwoliłaby mu na to? Nieznośna myśl, ciągle się zakradająca.
Może kiedyś zdobędzie się na słowa podziękowania. Może kiedyś zrozumie to, co faktycznie siedziało jej w głowie. Chociaż przy tym się spierał... Wolał pozostawić jej myśli nieodgadnione, jakby była to jedyna rzecz, której nie chciał z nią dzielić. Jakby danie jej przestrzeni, która nie będzie wypełniona jego osobą była wskazana... Zdrowa. Całą resztą mógł zawładnąć, jak tym uciekającym oddechem, ilekroć dotykał jej nagiej skóry. Naprawdę pragnął skraść jej o wiele więcej niż tamten pocałunek. Patrzyła na niego tymi swoimi dużymi, niewinnymi oczami. Jednak on wiedział, co jeszcze mogło się za nimi kryć... Ile pokładów sprzeczności i czystej energii. Uśmiechnął się lekko, a chociaż najchętniej pobawiłby się jeszcze z jej uczuciami, a najbardziej z narastającą ekscytacją i ciekawością... Zamiast tego postanowił przejść do rzeczy.-Chcę, abyś obudziła się przy mnie i powiedziała mi, że tego nie żałujesz.-Odchrząknął, gdyż jego głos lekko zachrypiał przy wypowiadaniu tego zdania.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 17:25;

Zdążył ją dobrze poznać, prawdopodobnie znacznie lepiej, niż ona jego. Była mniej skomplikowana i chociaż również wiele przeszła, to w inny i chyba mniej dotkliwy sposób, niż Lennox. Radzenie sobie bez matki dla młodej dziewczyny mogło być trudne, zwłaszcza z jej charakterem, jednak ona miała za plecami liczną i nazbyt oddaną rodzinę. A on był sam. I całe szczęście, że o tym jeszcze tak dokładnie nie wiedziała, jedynie znając powierzchowne skrawki informacji, bo pękłoby jej serce. Mogła być dla niego męcząca z ilością uwagi lub też czułości, którą była w stanie mu podarować. Cieszyła się niczym małe dziecko z lizaka z każdej możliwości rozmowy z nim lub jakiejkolwiek formy spędzenia czasu. Wbrew nieśmiałości, lubiła, gdy był blisko, bo wbrew temu, jaką miewał naturę, czuła się przy nim bezpiecznie. I to pewnie również było bodźcem, który dość skutecznie zachęcał ją do naruszania jego przestrzeni osobistej, zwłaszcza po drinkach.
Flora nie była dziewczyną, która rozliczyłaby go z przeszłości lub ją komentowała. Była zdania, że każdy miał powód do podjęcia takich, a nie innych działań. Do swoich błędów, sukcesów, wspomnień. Nikt nie miał prawa się w to wtrącać ani tym bardziej oceniać lub oczekiwać porównań. Ludzie szybko się zmieniali, dostosowywali lub ewoluowali, więc najważniejsze było, jaki był teraz. A nie to, co robił lub z kim robił wcześniej. Na pewno trochę czasu minie, zanim przyjdzie jej zaakceptować lub raczej uwierzyć w to, że nie chciał nikogo lepszego, wyższego, pewniejszego siebie od niej. Nie przywykła do myśli, że mogła być wyjątkowa, a jednak tkwiący przed jej oczami Ślizgon doskonale potrafił to wywoływać, nawet pozornie banalnym komplementem. Nie trzeba było dużo, żeby ją zachwycić.
Przymknęła oczy, gdy zamiast odpowiedzi dostała całusa, może troszkę nazbyt ochoczo wpijając się w jego usta, na których wciąż pozostawał cierpki posmak alkoholu, którego wcześniej się napił. Nie mogła powstrzymać głębszego westchnięcia zadowolenia, cichego wręcz pomruku, kiedy przytrzymała go chwilkę dłużej przy sobie, nie pozwalając, żeby tak szybko uciekł. Cały ten dzień był dla niej tak intensywny, że kompletnie nie zastanawiała się nad tym, co będzie później i czy fakt, że znalazłby ją wszędzie, mógł w rzeczywistości być powodem jego zaborczości, a nie romantyzmu. Było gorąco, Hiszpańskie lato było naprawdę piękne, miała dobrego drinka, on był tutaj, byli sami i nie musiała przejmować się imprezową kuzynką – jak miałaby myśleć o czymkolwiek złym, kiedy ilość endorfin w jej krwiobiegu zakrawała o naćpanie się euforią? Złapała oddech, unosząc leniwie powieki i obdarzając jego równie leniwy uśmiech pociągłym spojrzeniem, pozwoliła sobie na myśl o tym, że tak powinno być.
Policzki ją piekły, a chłód kolczyka działał wtedy najbardziej kojąco. Nie zawsze wiedziała, co mu odpowiedzieć lub co zrobić, a to miało pomóc jej wrócić do trzeźwego myślenia, przynajmniej w pewnym stopniu. Na dezaprobatę w jego oczach chciała coś powiedzieć, jednak ostatecznie zacisnęła na chwilę usta, wbijając wzrok w bąbelki na powierzchni wody. Widziała wesołe iskierki w jego oczach, chociaż to wcale nie sprawiło, że powstrzymała się przed krótkim, cichym komentarzem pod nosem w rodzimym języku, jak to bywał okrutny i z jaką łatwością ją zawstydzał. Znów nie wiedziała, co odpowiedzieć na to, że był „terytorialny”, bo dla Flory myśl o tym, że mogłaby dzielić podobne chwile z kimś innym, była kompletną abstrakcją. - Nie musisz się tym przejmować..
Mruknęła tylko, obserwując ruch jego dłoni, która porwała jej własną. Zacisnęła palce na jego, czując przyjemne łaskotanie w żołądku, gdy musnął je wargami. Nawet jeśli mniej subtelnie, wciąż było to intensywne. - Zawsze mnie zaskakuje, jak jesteś delikatny, a jednocześnie, jak dużo masz w sobie siły. Lubię myśl, że nikt inny o tym nie wie.
Wyznała z łagodnym uśmiechem, wracając w końcu do jego oczu. Była zaskakująco bezpośrednia, ale chyba nawet nie zauważyła, że powiedziała to na głos, zbyt zaabsorbowana urokiem tego drobnego gestu. Zwykle próbowała zgadnąć, co chodziło mu po głowie, tym razem jednak nie mogła się kompletnie nad tym skupić. Nie było jednak możliwości, żeby go zostawiła, nawet jeśli ścieżka, którą szli, prowadziła do ślepego zaułka. Niezależnie od efektu, znaczył dla niej tyle, że nawet jakby wprost jej nie chciał, przyjaźniłaby się z nim i starała się mu pomagać dalej. Bo dla niej było znacznie ważniejsze jego szczęście niż jej własne. Podobnie było z jej młodszym bratem, dla którego zrobiłaby absolutnie wszystko. Mógł na nią krzyczeć, popchnąć w złości czy niezadowoleniu, ugryźć – to nie miało żadnego znaczenia.
- Przecież nikt nie zobaczy. - zaczęła, unosząc na chwilę brew i starając się nie skupić na tym rozchodzącym się po jej ciele cieple, a na jego twarzy. Bo po co miałby ktoś chcieć? Niestety, na swój sposób odcinała się od ludzi podobnie, jak on, przez co mała o nich znacznie lepsze mniemanie, niż byli w rzeczywistości. I chociaż sama doświadczyła z ich strony okropnych rzeczy, zapominała, jakimi mogli być potworami i jak wpływała na ich myślenie fizyczność. - Nie musisz myśleć niedorzecznych rzeczy, mogłabym Cię przytulać i całować cały czas. Jestem przekonana, że to uzależniające. I pewnie będziesz miał dość.
Wzruszyła delikatnie ramionami, pozwalając sobie na krótkie roześmianie się, co było jednocześnie odpowiedzią na pytanie, jak mógłby się na nią złościć. Nie zamierzała tym razem uciekać, jedynie poprawiła się na jego kolanach i dłonią poprawiła materiał przemoczonej sukienki, jednocześnie bawiąc się kosmykami wilgotnych włosów blondyna pomiędzy palcami drugiej dłoni. Alkohol dawał jej odwagę, której jeszcze nie potrafiła wydobyć z siebie bez jego pomocy. Nie znaczyło to jednak, że robiła coś tylko otumaniona bliskością Ślizgona lub wpływem procentów. Żaden gest w jego kierunku nie był wbrew temu, czego chciało jej serce, do czego pchała ją ciekawość. Pozwoliłaby mu na wiele rzeczy, ale chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, co dawało jej jeszcze trochę bezpieczeństwa. Było w życiu wiele rzeczy ważnych, wielu cudownych ludzi, wiele zapierających dech w piersiach emocji i każdej z nich chciała się trochę poświęcić. Nie mogła jednak zapanować nad tym, że to on dostawał zdecydowanie najwięcej jej uwagi.
Nie poganiała go, jak zwykle zresztą, tylko tym razem zniecierpliwienie malowało się na śniadej, pokrytej kilkoma piegami buzi w sposób bardziej oczywisty. Widoczny. Na jego prośbę rozchyliła usta w zaskoczeniu, unosząc brwi i obdarzając go niedowierzającym spojrzeniem. Nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu, delikatnego rozbawienia. Bywał naprawdę uroczy i aż trudno było uwierzyć, że to ten sam łobuz, co robił zadymy na szkolnych korytarzach i trafiał do skrzydła szpitalnego.
- Zwariowałeś, głupku? - zapytała poważnie, zaraz jednak kontynuując, aby przypadkiem czegoś niedorzecznego sobie nie pomyślał. - Jak mogłabym żałować, że jesteś w moim życiu i dajesz mi zobaczyć je w innych kolorach, niż sama znałam wcześniej? Mam wrażenie, że bez tej no.. - zamilkła, zwilżając usta i szukając odpowiedniego słowa, bo przez drinki i chaos emocjonalny, zapominała trochę angielskiego. Przez niego też. Zamiast tego pokręciła głową, zanurzając dłonie i wyjmując jego dłoń, uniosła ją wyżej. Rozpięła pierwszy guzik od sukienki, kładąc ją na swoim dekolcie, bardziej po lewej stronie. Faktycznie, pod skórą serce waliło, jak oszalałe, jakby miało zaraz wyskoczyć, a ona po prostu miałaby umrzeć. Z początku chwilę milczała, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy, ostatecznie jednak decydując się na uniesienie podbródka i wyjściu naprzeciw jego spojrzeniu. - Jak miałabym tego żałować? Mam wrażenie, że jestem bardziej żywa, niż kiedykolwiek wcześniej. A co, jeśli Ty będziesz żałował, gdy jutro się obudzisz? Lub pojutrze?
Zakończyła cicho, nie mogąc powstrzymać pytania cisnącego się na jej usta od dobrych kilku godzin. Przesunęła wzrok niżej, zostawiając jego dłoń i bez słowa już objęła go mocno, przysuwając się i całując go delikatnie tak, jakby usłyszenie odpowiedzi było najbardziej przerażającą rzeczą na świecie. Obydwoje mieli jakiś syndrom porzucenia.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 18:34;

Chciał posmakować wszystkiego. Chciał przekonać się o tym wszystkim, na własnej skórze. Niewiedza była ekscytująca, pociągająca... Wolał się nie zastanawiać zbyt długo, w końcu to nigdy nie przynosiło niczego dobrego.
-Nie wiem. Tamten koleś na parkiecie był bardzo zainteresowany.-Uniósł lekko brwi, nie mogąc się powstrzymać przed docinkiem. Wytknął czubek języka i zagryzł go, jakby nie w pierwszej kolejności nie chciał go pokazać.
Zmieszał się, dlatego zmarszczył mocno brwi i puścił jej palce. Nie zrobił tego specjalnie, po prostu... Tak wyszło. Robienie tego, a nadawanie temu imienia, to dwie kompletnie różne rzeczy. Nieznacznie się skrzywił, co miał nadzieje, ukryje alkohol, który zdążyła wypić.-Nikt i tak by Ci nie uwierzył.-Powiedział, próbując usunąć swoją poprzednią reakcją, krzywym uśmieszkiem.
Nie chciał zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby ich ścieżki wiodły w kompletnie inne miejsca. Cóż, na pewno tak jest, jednak czy w jakiś sposób się ze sobą zazębiały? Czy Lennox pozwoliłby jej zostać w swoim życiu, gdyby losy potoczyły się inaczej? Miewał wycinać ludzi ze swojego życiorysu. Jakim wyjątkiem byłaby Flora?
Wywrócił oczyma, nie chcąc wdawać się w dyskusję o tym, czy ktoś faktycznie mógł ich zobaczyć. Sięgnął po butelkę swojego trunki i wypił dwa pokaźne łyki, które ostały na jego wargach. Westchnął cicho.-Przypomnę Ci o tym jutro.-Uśmiechnął się lekko, przekonany, że jutrzejszego dnia jej twarz będzie przybierała kompletnie innego odcienia.
Wiedział, że to jemu poświęcała najwięcej uwagi? Na pewno wiedział, że ją przyciągał. Wiedział, że uciekała wzrokiem ku jego postaci, dokładnie tak samo, jak jego wzrok uciekał w jej kierunku. Aby poznać odpowiedzi, których nigdy nie usłyszy. Mogła myśleć cokolwiek, tam sobie chciała, faktycznie mógł mieć większe doświadczenie od niej w kwestii bliskości. Jednak to ona była jego pierwszym razem. Nic tego nie zmieni. Westchnął i objął ją mocniej, kładąc głowę na jej klatce piersiowej, jakby chciał wsłuchać się w bicie jej serca. Uspokajający, chociaż niezbyt stabilny rytm.
Dźgnął ją lekko w bok, czując jak, jej pierś unosi się pospiesznie. Wiedział, że się uśmiechała... Czuł jej rozbawienie, ciepło rozlewające się po ciele. Odsunął się, chcąc zobaczyć wyraz jej twarzy. Posłać jej może mordercze spojrzenie, pełne dezaprobaty. I wtedy przystawiła jego dłoń do swojego dekoltu, a on nie mógł pozbyć się tego idiotycznego wyrazu na twarzy. Obawiał się poruszyć, oddychać, zrobić coś, co mogło sprawić, że wycofałaby się ze swojego stanowiska. Patrzył na nią, bo tylko na to mógł zdobyć się w tym momencie. Jej słowa były odbiciem jego myśli, co wprawiało go w zwyczajny szok. I jeżeli miał być szczery, chciał jak najszybciej znaleźć się poza tym miejscem. Jacuzzi, dom, kraj, wszędzie byle tylko nie tu. I nie chodziło o to, że nie rozumiał tego, co do niego mówiła. Wręcz przeciwnie. Dzieliła z nim myśli, uczucia... Nie wiedział, aż do tej pory, jak bardzo podobni do siebie byli.
Jutro, pojutrze. Nieograniczony czas, który jednak wydawał mu się mieć jakiś koniec. Ujął jej twarz, przysuwając drobne ciało ku sobie i odsuwając plecy od oparcia jacuzzi. Uczucie wypełnienia rozeszło się po jego ciele, coś, czego jeszcze nie rozumiał. Nie znał niczego, co przerażało równie mocno. Odwzajemnił jej pocałunek, przedłużając go, pogłębiając i nie dając jej czasu na poznanie odpowiedzi. Nie kontrolował swoich dłoni, nie odpowiadał za reakcje ciała, mocniej napierającego na jej własne.
Dopiero kiedy poczuł opór przeciwległego końca jacuzzi, odsunął się od niej, nawet nie zdając sobie sprawy, że napierał na nią do tego stopnia. Odsunął się, wchodząc bardziej pod wodę, dotykając ustami tafli wody. Dłonią przesunął po włosach, nawet na nią nie patrząc.-Musimy... Musimy wrócić.-Zaczął się mieszać, odchrząknął. Czemu czuł, że posunął się za daleko? Nie ufał osobie, którą się stawał.



Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 21:30;

Nie zwróciła uwagi, żeby ktokolwiek był nią podczas zabawy zainteresowany, skupiona tylko na nim jednym. Trudno było przedrzeć się przez jej mur nieśmiałości, ale gdy już na kogoś się otworzyła, była naprawdę oddaną i pełną czułości osobą, która zrobiłaby dla drugiej osoby praktycznie wszystko. I to, że wodziła za nim spojrzeniem, ulegała mu, kradła mu bezczelnie pocałunki – było tylko jego winą, jego odpowiedzialnością i musiał z tym żyć. Nie musiał, bo zawsze mógł odpuścić, ale tego nawet nie brała pod uwagę.
Prychnęła tylko cicho na jego odpowiedź, wyjmując dłoń z wody i zgarniając nią coraz mocniej kręcące się włosy na plecy, odsłaniając tym samy ramiona oraz dekolt. Sukienka była niewygodna, przemoczony materiał ciążył coraz mocniej, mieniąc się w jacuzzi ostrą czerwienią. W jednej chwili przestała gdybać, napotykając jego spojrzenie. Skoro los doprowadził ich tutaj, skłonił go do odwiedzenia Hiszpanii, to musiało kryć się za tym coś więcej, niż kaprys przeznaczenia. Chciała temu zaufać mocniej, przestać się bać. Z drugiej strony jej lęk był uzasadniony.
- Będę wszystko jutro pamiętać. - odwzajemniła uśmiech pewnie, czując, jak drga jej brew w rozbawieniu lub też małym poirytowaniu, że wcale nie traktował jej poważnie. Usta błyszczały mu od wypitego alkoholu, mając z pewnością cierpki smak. Zacisnęła swoje, przesuwając spojrzenie z jego twarzy na bomblującą wodę, bo na własne myśli zdążyła się zawstydzić dużo bardziej, niż na wypowiadane przez niego słowa.
Nie rozumiała magnetyzmu, który Lennox miał w sobie. Wcześniej nie interesowała się fizycznością i chłopcami, czasem jedynie uznając, że ktoś był przystojny, ale poza jej ligą. On zmienił absolutnie wszystko, będąc jednocześnie przeciwieństwem tego, na co zwracała uwagę u mężczyzn. Gdyby ktoś zapytał ją jeszcze rok temu czy zwróciłaby uwagę na takiego pewnego siebie łobuza, zaśmiałaby się tylko i zaprzeczyła. A teraz? Teraz Zakrzewski był pierwszym, kogo szukała na szkolnym korytarzu. Niezależnie czy jej dokuczał, czy patrzył z dezaprobatą, czy się złościł, czy wręcz przeciwnie, zamykał ją w swoich ramionach, lubiła mieć go obok. Nie zdawała sobie sprawy, że traktował ją w ten sposób, co ona jego. Że była pierwsza.
Przymknęła oczy, gdy objął ja mocniej i przytulił głowę, zaciskając palce na skórze jego pleców. Przy jej drobnej budowie, były niezwykle szerokie, biło od nich ciepło. Przesunęła nosem po jego szyi, czując w nozdrzach znajomy zapach, który wywołał na jej ciele gęsią skórkę. Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Złapała jego spojrzenie, łapiąc za dłoń Zakrzewskiego i kładąc ją na swoim dekolcie, zaczęła może nieskładnie tłumaczyć, chcąc rozwiać jego możliwości. Wyglądał na zaskoczonego. Chyba pierwszy raz miał taki wyraz twarzy. Patrzyła więc z nutą niepewności, zanim wystraszyła się odpowiedzi na tyle, że wspięła się na palce i pocałowała go, układając dłonie na jego klatce piersiowej.
Czy on też się bał?
Nie wyobrażała sobie, żeby teraz nagle zniknął i ją zwyczajnie zostawił za sobą. Gdy ujął jej twarz i zmniejszył dzielącą ich odległość, nie protestowała. Z początku dość niewinny pocałunek zaczął się pogłębiać. Wpiła się w jego usta, pozwalając, aby oddechy się ze sobą zlały, żeby zadziornie zahaczyć zębami jego dolną wargę. Przesunęła dłonie wyżej, badając obojczyk palcami, aż wsunęła się nimi na ramiona, obejmując jego szyję. Nie przeszkadzało jej, że błądził rękoma po jej ciele, które reagowało na każdy jego dotyk. Nie zwróciła też uwagi, jak na nią naciskał, zbyt pochłonięta jego ustami, łapaniem oddechu oraz biciem własnego serca. Na pewno słyszeli na imprezie.
Przywarła plecami do krańca jacuzzi, łapiąc oddech. Policzki jej płonęły, skóra w miejscach, które dotykał również. Nie potrafiła opisać tego, co działo w jej środku. Podobnie jak on, dłonią przeczesała włosy , kiwając jedynie głową na jego słowa. Nie chciała na niego naciskać ani z nim dyskutować, właściwie bojąc się spojrzeć na jego twarz. Nie będąc pewną tego, co zobaczy w jego oczach. Podskoczyła więc, wsuwając się na kafle i wychodząc z wody, wycisnęła z sukienki nadmiar wody, obserwując, jak ta spływa po jej nogach i stopach. Wstała, robiąc kilka kroków do ławki, na której leżały ręczniki i złapała jeden w dłoń, wyciągając ją w jego stronę, aby mógł z łatwością go wziąć, gdy wyjdzie. Podmuchy wiatru już nie były tak przyjemne, zostawiając za sobą chłód.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Sie 25 2020, 22:42;

Zrobił to. Osiągnął swój cel, którym było przedarcie się przez tę pierwszą i najważniejszą warstwę. Czuła się przy nim bezpieczna, więc chyba powinien być zadowolony z tego, czego udało mu się dokonać. Szkoda tylko, że jego priorytety się zmieniły... Nic nie było już takie proste, a przecież sam sobie utrudnił życie. Myślał, że jest ponad tym. I jak skończył? Nie zasłużył na nic, co mu oferowała.
Był uzasadniony i nie dziwiłby się jej obawom. Jednak sam stał przed nią, oferując to, co jeszcze z niego pozostało. Chciał jej dać tyle, ile tylko mogła znieść. Bo to wszystko, co miał. Bo jeżeli nie ona, to kto by go przyjął? Nikt o zdrowych zmysłach nie zrobi tego, co potrafiła ona.
Zaśmiał się krótko, naprawdę nie traktując jej w tym momencie poważnie. A raczej jej zapewnienia. Musieli po prostu poczekać do rana i zobaczyć, które z nich miało rację. Podejrzewał jednak, że to on będzie tym, kto będzie przyrządzał jej lekarstwo na kaca. I nie miał nic przeciwko temu. Czy chociaż raz on nie może zadbać o to, aby to ona czuła się dobrze?
Chyba dopiero teraz dochodziło do niego, jak delikatnie się z nim obchodziła. Czuł się niemal jak idiota. Przecież nie był ze szkła. Do tej pory przeżywał wszystkie ciosy w niego wymierzone. Radziłby sobie najlepiej, jak tylko potrafił. Co więc w nim takiego widziała? Nie wierzył, że to właśnie skrzywiony obraz człowieka sprawił, że zaczęła czuć coś więcej niż chęć niesienia pomocy, której wciąż nie rozumiał. W końcu nie potrzebował pomocy.
Musiała się pogodzić z faktem, że tak właśnie to odczuwał. Jakby pierwszy raz czuł na swojej skórze kobiece dłonie. Cóż, czy ktoś w podobny sposób obchodził się z jego osobą? Dotykał nie tyle osoby, co samej duszy... Koił zszargane myśli, rozdmuchiwał wątpliwości. A wystarczyło przesunięcie palcami po plecach, czy rozczesanie mokrych włosów. Jakby jej usta były pierwszymi, których pragnął w tak niepoprawny dla człowieka sposób. Nie wyobrażała sobie, co czuł, kiedy poprawiała się na jego nogach, próbując odnaleźć wygodniejsze miejsce. I kiedy złożyła niewinny pocałunek na jego ustach, wiedział, że powinien w końcu dać upust własnym zachciankom, czemuś, co obydwoje w tym momencie odczuwali. Tylko gdy uda mu się to uwolnić, wiedział, że nie będzie łatwego odwrotu. I nie chciał tego doświadczyć takim sposobem.
Reagowała tak, jak tego oczekiwał. Wiedział, że gdy zrobi krok w jej stronę, nie uniknie go, a wyjdzie mu naprzeciw. Znał ją. I chociaż tak dawno temu czuł ją tak blisko, znał jej ciało. Wyczuwał jej wcześniej skrywane potrzeby. Odpowiadała na jego błagania, jakby sama doskonale go rozumiejąc. Uniesienie jej wyżej było najłatwiejszą rzeczą, jaką przyszło mu zrobić. Niekontrolowanie palców, błądzących pod materiałem podwiniętej sukienki było czymś, co chciał zrobić od samego początku. To nie temperatura wody ani wypity alkohol sprawiał, że kręciło mu się w głowie. Powoli się zatracał i gdyby nie wybudzenie przez zderzenie z drugim końcem jacuzzi, nie skończyłby na tych niewinnych sunięciach po jej ciele.
Nagle zniknęła, chociaż w jego głowie działo się to wszystko z opóźnieniem. Obejrzał się na nią, dopiero kiedy wyciągnęła w jego stronę ręcznik. Odchrząknął, ponownie. Podniósł się z wody i dotknął stopami chłodnego podłoża. Zadrżał, chociaż wiedział, że nie miało to żadnego związku ze zmianą temperatury. Podszedł do niej, wahając się przed chwyceniem ręcznika. Woda ściekała po jego ciele, a on nie miał zamiaru się jej pozbyć. Wziął go i zamiast owinąć go wokół ciała, objął nim jej osobę. Przyciągnął ją mocno i szybko do siebie, pochylając się nad jej głową. Zamknął ją, jakby nie chciał, aby nawet puste ściany widziały to, co on.
Przez moment nic nie mówił, tylko się jej przyglądając. A im dłużej to robił, tym gorzej na tym wychodził. Puścił jeden bok ręcznika, który opadł jej na ramię. Palcami sięgnął do górnego guzika jej sukienki, później do drugiego... Nie mówił, nie oddychał szybciej, nawet jego ręce nie drżały podczas całego tego procesu. Tylko idiota powiedziałby, że robił to tylko i wyłącznie dlatego, żeby dać jej swoją suchą koszulę, aby nie przeziębiła się w przemoczonej sukience. Patrzył na jej twarz, chcąc uchwycić jej spojrzenie. Nie potrafiłby znieść myśli, że się wycofuje. Jego słowa nie miały mieć negatywnego wydźwięku, po prostu... Nie mógł pozwolić, aby to wszystko wydarzyło się w taki, a nie inny sposób. Nie miał zielonego pojęcia, co w tym momencie działo się w jej głowie, pragnął jedynie, aby wiedziała, jak cholernie trudne to dla niego było.
Rozsunął delikatnie jej sukienkę, dopiero teraz przełykając głośno ślinę. Owinął jej ciało ręcznikiem, przesuwając wolno dłońmi wzdłuż jej ramion. -Dam Ci koszulę. Poczekaj.-Powiedział cicho, sięgając za nią, na ławę, po swoje rzeczy.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptySro Sie 26 2020, 01:00;

Nie było ludzi doskonałych, a jeśli ktoś jako takowy się jawił, był zwykłym kłamcą. Lennox nie był prostym człowiekiem, posiadał wiele blizn oraz wciąż zasklepiających się ran, ale każdy jego gest lub spojrzenie przepełnione były autentycznością. Mógł ukrywać emocje, wstrzymywać myśli, ale w jego błękitnych oczach zawsze tliła się jakaś nieodgadniona iskra. Może była głupia, naiwna i zapewne istniała duża szansa, że doprowadzi ją wiele razy do łez czy skraju nerwicy, ale nie miało to dla niej znaczenia. Już dawno go sobie wybrała, chociaż dopiero dziś zaczęła zdawać sobie z tego sprawę. Oswoił ją być może bardziej, niż planował i będzie musiał zachować się jak mężczyzna, biorąc na siebie konsekwencję tego. Widocznie nie była normalna, chcąc zaakceptować wszystko, co sobą oferował i co za sobą dźwigał. Nie zamierzała go rozliczać z przeszłości, kwestionować jego działań czy decyzji, nie miały żadnego znaczenia, skoro doprowadziły do tego, że miała go przed sobą. Nie chciała mu pomóc i go zmieniać, a zwyczajnie podać mu rękę, gdyby miał upaść i przetrzeć dłonie, gdyby tego potrzebował. Nie umiałaby odpowiedzieć, co takiego konkretnego w nim widziała, bo wiele drobnych rzeczy składało się na pełen obraz.
Była delikatna, bo nie umiała inaczej lub też nie odkryła w sobie jeszcze innych umiejętności. Fascynował ją ten trudny świat pełen fizyczności, który jej coraz mocniej pokazywał. Lubiła badać jego skórę palcami, poznawać zarysy mięśni, które zdobiły jego ramiona lub klatkę piersiową. Znajdowała tak wiele radości w najprostszych gestach, najkrótszych pocałunkach. Wybrał sobie naprawdę mało wymagającą dziewczynę. Był tak nieprzewidywalny, że czasem miała wrażenie, że gdyby złapała go zbyt mocno, rozsypałby się niczym szklany domek. Czuła ekscytację, zarówno swoją, jak i jego. Przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, odrywając się na chwilę od jego ust, aby zaczerpnąć powietrza i znów je pocałować, gładząc palcami jego kark oraz plecy. Krople wody z jego włosów spływały jej po palcach, ale również kapały na jej rozgrzane policzki, przynosząc ulgę.
Był jedynym, któremu chciała wychodzić naprzeciw, a nie uciekać. Westchnęła głośniej, prosto w jego usta, gdy palce studenta drażniły okolicę żeber, bo miała wrażenie, że na tle jej zimnej skóry, są wyjątkowo ciepłe. A może była to kwestia mokrej sukienki? Miała wrażenie, że jego dłonie idealnie pasowały do jej talii, jej ciała.
Przymknęła oczy, próbując uspokoić zarówno swoje myśli i ciało. Wiedziała, że gdyby teraz się odezwała lub spojrzała mu w oczy, chciałaby wiele więcej i nie byłaby w stanie w żaden sposób zachować rozsądku. Mocno zaciskała palce na ręczniku, a druga dłoń tkwiła zaciśnięta w pięść. Serce się do niego rwało, podobnie jak ciało, chcące mieć go przy sobie. Wbiła ślepia w posadzkę, przełykając ślinę, gdy jej uszu dobiegł dźwięk wprawionej w ruch wody, która pod wpływem jego wyjścia rozbijała się o boki. Puściła materiał, opuszczając dłoń i posyłając mu przelotny uśmiech, chciała się odwrócić, aby złapać za swój. Miękki materiał oplótł jej ciało, a gwałtownie szarpnięcie, że uległa, czując, jak zamyka ją w uścisku i układa głowę tak, aby nie mogła dostrzec jego twarzy. Przynajmniej przez chwilę. Spięte wcześniej mięśnie rozluźniły się pod wpływem gestu, a ona wysunęła dłoń, przesuwając ją na rękę Lennoxa, którą delikatnie ścisnęła. Miał delikatne dłonie, delikatniejsze, niż ktokolwiek podejrzewał. Zdolne do czegoś więcej niż przemocy. Zadarła nieco brodę, podnosząc na niego spojrzenie. Nie powinien był tak robić. Kto tu kogo prowokował? Rozchyliła usta w zaskoczeniu, gdy jego dłonie sięgnęły do guzików sukienki, rozpinając jeden za drugim i sprawiając, że ciężki materiał luzował się na jej ciele, kołysząc się leniwie pod wpływem jego działań. Nie uciekła, jakby oczarowana, ignorując paraliżujące ją zawstydzenie, coraz szybciej opadającą klatkę piersiową, krople wody z włosów spływające leniwie po skórze w dół na piersi i brzuch. Ramiączka zsunęły się z ramion, ubranie opadło jej w dół i z trudem utrzymywało się na biodrach, odsłaniając szczupłą talię i brzuch, a także piersi, które w ułamku sekundy przysłoniła splątanymi, mokrymi kaskadami włosów, bo wyciągnęła ręce, gdy tylko poruszył materiałem ręcznika, który zaraz znalazł się na jej ciele, tworząc nową kreację. Milczała, kładąc dłonie na jego policzkach, robiąc krok w tył, gdy sięgnął po koszulę. Wyglądała, jakby toczyła jakąś wewnętrzną, nierówną walkę. Powiew sierpniowego powietrza sprawił, że przeszedł ją dreszcz, a brązowe kosmyki zakołysały się w powietrzu. Szybka decyzja mogła to zrobić. Cofnęła jedną dłoń, łapiąc za torebkę i wspięła się zaraz na palce, przytulając go i muskając kraniec jego ust, zacisnęła powieki.
Trzask. Uścisk w żołądku.
W jednej chwili zrobiło się ciszej oraz ciemniej, a przede wszystkim cieplej. Pod stopami nie było już kamiennej posadzki, a drewniana podłoga. Biała firanka kołysała się leniwie przy uchylonym balkonie, a jedynym źródłem światła była latarnia gdzieś przy bramie, ledwo wdzierająca się do wnętrza jej pokoju.
- Lennox.. - mruknęła cicho, opadając na całe stopy i rzucając torebkę gdzieś na bok. Znów odszukała jego spojrzenia, zaciskając usta i ruchem głowy zgarniając włosy do tyłu, złapała palcami ręcznik na piersiach, a drugą dłonią pozbyła się z bioder przemoczonej sukienki, od której zrobiła się już plama na podłodze. Gdyby tylko wiedział, jak wiele się w niej działo. Pchnęła go ręką, aby usiadł na łóżku i cofnęła się do łazienki, znikając na kilka sekund i wracając z czystym ręcznikiem, zarzuciła mu go na głowę niczym welon, dłońmi mierzwiąc mu włosy przez materiał, a następnie zsuwając go niżej, na ramiona, tors, aż w końcu zostawiła go na jego biodrach. - Przeziębisz się..
Dodała cicho, chociaż udając, że jest przyzwoita i nie w tej chwili w głowie innych rzeczy, złapała za jego koszulę, którą wsunęła na ręcznik. Dopiero teraz cofnęła się na tyle, aby nie mieć go w zasięgu dłoni i odwróciła się tyłem, zsuwając z siebie prowizoryczną sukienkę i łapiąc się za zapinanie guzików. Drżały jej dłonie, ale w mroku pokoju nie było niczego widać.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptySro Sie 26 2020, 15:45;

Przejrzała go. A myślał, że nikt nigdy tego nie dostrzeże. Głupotą byłoby wykłócanie się z nią, nie na temat autentyczności, ale na temat spojrzenia, które zawsze mówiła, co dokładnie chodziło mu po głowie. Gdy wielkie emocje władały jego osobą, a przede wszystkim czynami, nie był w stanie niczego ukryć. Nawet nie chciał, chociaż powiedzieć, że pragnął, aby ludzie widzieli go takim, jakim jest... Jest wielkim niedopowiedzeniem. Miał gdzieś to, co ujrzą.
Kwestia oswojenia chyba nie dotyczyła jej osoby. Nie była nieokrzesanym stworzeniem, nie reagowała wybuchowo, gdy tylko coś nie szło po jej myśli. Nie nazwałby jej również wielkim analizatorem sytuacji, w końcu, gdyby tak było, na pewno nie skończyłaby z nim tutaj. Ale to ta upartość i walka nie tyle o swoje przekonania, ale o jego przekonania, sprawiła, że faktycznie się tu znaleźli. Gdyby nie ona, do niczego podobnego by nie doszło. On wciąż byłby cieniem człowieka, który użala się nad sobą, chociaż bardzo się od tego wzbraniał. Wciąż siedziałby w swojej norze, którą stworzył... I chociaż pierwsze powody ich spotkania nie były tak niewinne z jego strony, teraz nie miało to kompletnego znaczenia. A przynajmniej tak mu się wydaje.
Nie było to najrozsądniejsze. Powiedziałby, że wręcz przerażające. Wiedzieć, o czym konkretnym myśli osoba w danym momencie. To jak obserwowanie swojego własnego odbicia, chociaż znajdującego się pod kompletnie inną postacią. Fascynująca... I niebezpieczne. W końcu wystarczyło jedno spojrzenie, a oddałby się w jej ręce bez zająknięcia. I wiedział, że była do obopólna deklaracja.
Robił to na swój sposób, owszem. I najwidoczniej dobrze mu to wychodziło, chociaż nawet się nie starał. Prowokacja w jego przypadku różniła się od tej, którą sama stosowała. I nie było w tym nic niewinnego. Wiedział, że był do tego zdolny... Wiedział, że nie zakryje się urażona w momencie, kiedy sukienka zsunie się z jej ciała. Nawet jeżeli przysłoniła piersi włosami, mógł dostrzec ich kształt, mógł przyjrzeć się ich fakturze, znajdując się tak blisko niej. Palce zawisły pośrodku jej klatki piersiowej, na jego żądanie nie poruszając się w żadną ze stron. Chciał na nią patrzeć, nie robiąc przy tym niczego. Była to jego forma tortur, chociaż nie wiedział, dla kogo przeznaczona bardziej. Czy dla niego, bo nie mógł jej dotknąć? Pozwolił sobie tylko na obserwacje, na podsycanie niezaspokojonych żądzy. Czy dla niej, bo obserwował ją, bezczelnie wprawiał w niepokój, nie mówiąc, nie robiąc tego kolejnego kroku ku niej. Lawirował tylko gdzieś obok, chcąc wywołać w niej samej pragnienie dotknięcia. Był okrutny, bo sprawiało mu to dziwną przyjemność.
Zanim się zorientował, teleportowała ich do swojego pokoju. Przez moment musiał otrząsnąć się z lekkiego zdezorientowania, gdyż niespodziewane przeniesienie wywołało burzę w jego żołądku. Błędnik wariował, a wypity alkohol wcale w tym nie pomagał. Uniósł dłoń do skroni, lekko ją pocierając.
Ściskał w jednej dłoni koszulę, przypominając sobie, że zdążył jeszcze po nią sięgnąć, zanim wtuliła się w niego i zniknęła. Nie powiedział nic, tylko pozwolił rzucić się na łóżko jak szmaciana lalka. To już raczej nie był szok wywołany teleportacją. Opadł na plecy i przykrył twarz dłońmi, próbując przekonać się do otaczającej go rzeczywistości. Zrobiła to. Odsunął dłonie i westchnął, kładąc jedną na brzuchu. Wracał do tych kilku wolniejszych uderzeń serca jeszcze sprzed paru chwil, nie mogąc przestać odtwarzać tego w głowie. Przeniósł spojrzenie na drzwi w momencie, w którym z nich wyszła. Wyprostował się i niemal od razu oberwał w głowę ręcznikiem, którym zaczęła energicznie wycierać mu włosy. Grzecznie siedział, cały czas się jej przyglądając, kiedy wycierała jego ciało. Troszkę nazbyt szorstko. Uśmiechnął się szeroko.-Martwisz się, że się przeziębię, kiedy siedzę w mokrej bieliźnie? Nawet nie dałaś mi szansy zabrać spodni.-Powiedział delikatnie rozbawiony, chcąc zobaczyć, chociaż cień uśmiechu na jej wargach. Wstał, kiedy odsunęła się w celu ubrania koszuli. Nie miał na co narzekać, w końcu miała w swoim pokoju wiele innych rzeczy, które mogłaby ubrać. Wybrała jego podarunek specjalnie, czy kompletnie wypadło jej z głowy, że znajdowali się obok jednej z jej szaf? Owinął biodra ręcznikiem, wsuwając jeden z końców za opasany materiał. Może i było ciemno, ale doskonale widział zarys jej postaci. Podszedł te dwa kroki do przodu i sięgnął ponad nią, aby pomóc jej zapiąć guziki. Brodą niemal dotykał jej prawego ramienia, a oddechem muskał włosy na jej szyi. Uśmiechał się.-Mogłaś wybrać wszystko, a wzięłaś moją koszulę. Czy mam to uznać za jakiś znak, że pozbawiasz mnie jedynego odzienia?-Mruknął cicho, zapinając ostatni guzik koszuli i puszczając materiał. Podejrzewał, że sięgała jej do połowy ud. Odwrócił ją ku sobie i odgarnął jeszcze mokre kosmyki włosów na bok.-Chodź. Wysuszymy Ci włosy.-Odnalazł jej dłoń i zaplótł ich palce. Pociągnął ją lekko w kierunku łazienki.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptySro Sie 26 2020, 17:31;

Nie była świadoma tego, że przejrzała i w jakikolwiek sposób dosięgała jego wnętrza, które wciąż pozostawało dość delikatne i wrażliwe, wbrew temu, co sobą pokazywał. Kiedyś jeszcze rozdrabniała jego zachowania, próbowała je zrozumieć, a teraz po prostu chciała całości. Każdego małego detalu, który tworzył pełen obraz, nawet jeśli wciąż daleko jej było do pełnej jego interpretacji, nie chciała wypuścić go z dłoni.
Powinni się cieszyć z tego, gdzie byli i nic innego tak naprawdę nie miało teraz znaczenia dla Flory. Jeden jego gest, ruch w jej kierunku i byłaby jego w dosłownym tego słowa znaczeniu, na każdej istniejącej płaszczyźnie. Fizycznej, duchowej, umysłowej. Uległaby otwarcie, bo wcześniej jeszcze próbowała się bronić, ale im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej nie było w tym sensu. Jeśli myślał, że to ona się nad nim znęcała, to co miała powiedzieć Puchonka? Miała wrażenie, że w jego gestach oraz spojrzeniu kryło się niezdecydowanie. Nie miała pojęcia, skąd znalazła w sobie taką siłę, aby zignorować zawstydzenie i nawet nie drgnąć, gdy wilgotne kosmyki włosów połaskotały ją po chłodnej od przemoczonej sukienki, skórze biustu. Wiedziała, że jego oczy przesuwały się po jej ciele bezwstydnie, uciekając od jej spojrzenia i skupiając się na tym, czego nie widział nikt poza nim. I chociaż nie trwało to długo, nim zamknął ją w objęciach ręcznika, miała wrażenie, że czuła lewitujące pomiędzy nimi iskry. Zacisnęła usta, przymykając na chwilę oczy, zanim zadziałała bez pomyślunku, nie wiedząc, czy to akt paniki, czy może efekt krążących po jej głowie myśli, które wywołał.
Nienawidziła teleportacji, zakręciło się jej w głowie i zemdliło ją od nagłego przemieszczenia, jednak nie dała niczego po sobie poznać, tkwiąc jedynie z zamkniętymi oczyma przez kilka sekund, aby świat dookoła przestał wirować. Było tu ciszej, spokojniej, cieplej, może.. Intymniej? Skarciła się w myślach, zaciskając dłonie w pięści. Gdy omiotła spojrzeniem jego sylwetkę, westchnęła tylko i usadziła go na łóżku, palcami przesuwając po jego torsie, zanim zniknęła po ręcznik. Wbiła wzrok w ręcznik, skupiając się na odpowiedzialności i jego zdrowiu, a nie na tym, co chyba większości młodych ludzi miałoby teraz w głowie. Napotykając znajome spojrzenie, przyozdobione szerokim uśmiechem, nie mogła powstrzymać swojego. Rzadko pokazywał jej ten wyraz twarzy, wciąż był dla niej zaskakujący i atrakcyjny. Pasowało mu, łagodniał. - Ups.. Faktycznie, moja wina.. Wiesz, możesz się rozebrać i zaraz coś Ci przyniosę.. - wypaliła dość bezmyślnie, wzruszając ramionami, jednak zaraz zdała sobie sprawę, jak mogło to brzmieć z ust dziewczyny, która jeszcze chwilę wcześniej nazbyt ochoczo maltretowała jego usta. Spuściła wzrok z charakterystyczną dla siebie nieśmiałością, rzucając mu ręcznik na biodra i postanowiła zająć się sobą, bo w ręczniku nie było jej zbyt wygodnie. Zgarnęła mu jeszcze mokry, jasny kosmyk włosów z czoła i ukradła koszulę, zarzucając ją na ciało i odwracając się, aby zsunąć ręcznik i zacząć zapinać guziki.
Na tyle, jak bardzo pozwalały jej rozjarzone emocje.
Przymknęła oczy, kręcąc delikatnie głową z niedowierzaniem, gdy znalazł się za jej plecami, oddechem drażniąc szyję i wyjmując jej z palców zapięcia, sam ją ubierał. Faktycznie, prawdopodobnie zrobiła to krzywo. Nie była w stanie zebrać myśli i się uspokoić, cofając się pół kroku i przywierając do jego torsu, przekręciła delikatnie głowę, lustrując spojrzeniem jego profil. Miał rację. Mogła ubrać cokolwiek innego. - Nie. Masz uznać to za znak, że uwielbiam mieć Cię obok. -mruknęła cicho, chociaż całkiem poważnie. Koszula była zbyt duża, sięgała jej połowy uda i tonęła w rękawach, a do tego całkiem zabijała jej talię. Najważniejsze jednak, że unosił się z niej znajomy, dający poczucie bezpieczeństwa zapach i właściwie nie było jej więcej do szczęścia potrzebne. - A tak poza tym, bez ubrania wydajesz się bardziej bezbronny.
Dodała z zaczepnym uśmiechem, puszczając mu oczko, gdy tylko obrócił ją przodem do siebie. Z pewnością alkohol sprawiał, że mówiła to, co myślała i zapominała o przyzwoitości czy elegancji, preferując bezpośredniość. Krople tworzyły plamy na jej ramionach i plecach, co uświadomiła sobie na wypowiadane przez niego słowa. I owszem, zacisnęła palce na jego dłoni, jednak gdy ją pociągnął, wbiła się stopami w ziemię, uparcie wpatrując się w jego plecy.
- Nie. - oznajmiła cicho, aby się zatrzymał, być może zaskoczony protestem z jej strony. Wykorzystała to, aby znaleźć się przed nim i ująć jego twarz w dłonie, dając mu tym samym do zrozumienia, że miała całkiem inne plany. - Cały dzień robisz coś dla mnie. Pozwól mi zająć się Tobą. Chcę.
Zacisnęła usta w niepewności, jeszcze chwilę patrząc mu w oczy, zanim przesunęła wzrok na jego usta, układając w głowie plan działania. Jedną z dłoni cofnęła, wyjmując nią kosmyki włosów spod koszuli, aby rozsypać je po plecach, bo kleiły się jej do ciała. - A więc najpierw musisz mnie pocałować, żebym mogła coś sprawdzić. Wiesz, kwestie zdrowotne. Potem grzecznie usiądziesz, a ja się wszystkim zajmę.
I tym razem to ona pociągnęła go znów w stronę łóżka, uznając, że całus może poczekać. Na szczęście w jej głowie pojawiły się również myśli troskliwe oraz odpowiedzialne. Pokój Quenna był niedaleko, szybko przyniesie suche i czyste ubrania. Pomyślała też, że na pewno był głodny i miała w planach odwiedzenie kuchni, a także przyniesienie butelki whisky, bo wina nie lubił. Czuła potrzebę spełnienia jego potrzeb, chociaż jeszcze nie wiedziała, jak zabrać się za wszystkie
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyCzw Sie 27 2020, 20:36;

Na szczęście przestała to robić. Na pewno wyjdzie na tym lepiej, tak samo, jak cała ich relacja. Niczego tak bardzo nie znosił, jak prób przeanalizowania jego zachowania. Nie pamięta jego wszechobecnej irytacji, kiedy próbowała mu pomóc? Lub dziękować za to, co rzekomo dla niej zrobił. A przecież obydwoje doskonale wiedzieli, że zrobił to dla siebie. Wszedł między nią a tamtą trójką, bo potrzebował zajęcia. Potrzebował usłyszeć świst pięści w powietrzu, poczuć krew na skórze. Nie musiała być nawet jego. Żył wtedy najmocniej, chociaż ból nie powinien być wyznacznikiem życia.
Niezdrowa była chęć zawładnięcia drugą osobą. Jej pragnieniami, myślami, funkcjonowaniem. A właśnie taki był Lennox. Brał wszystko, co stało mu na drodze, jeżeli tylko poczuł niewielką iskrę posiadania. Każdy jej pierwszy raz, każde spojrzenie, każde głębsze westchnięcie. Chciał tego wszystkiego, a im bardziej mu pozwalała, tym agresywniejszy się stawał. To wszystko było jeszcze niewinnym poznawaniem, badaniem granic. A przecież uwielbiał to robić.
Zaśmiał się głośno, chociaż wiedział, że nie powinien tego robić w jej pokoju. Jego głos mógł roznieść się nie tylko po pokoju, ale i po całym domu. Balkon był otwarty, drzwi do łazienki również. Akustyka działała... A nie wiedział, jak dokładnie roznosiły się tutaj odgłosy. Dlatego przegryzł mocno wargę, próbując nie zaczepić jej słownie, chociaż tak bardzo się prosiła. Musiała wiedzieć, że zrobiłby to tutaj... Na środku jej pokoju. Zsunąłby z siebie ostatki odzienia, tylko po to, aby coś udowodnić. Aby wiedziała, jak poważny potrafił być w niepoważnej wymianie zdań. -Wiesz, jak trudno jest się przy Tobie pohamować?-Spytał za jej plecami, a chociaż nie mogła zobaczyć jeszcze jego twarzy, ton głosu mógł spokojnie zobrazować jej pewne skrzywienia na jego ustach i czole.
Oh, nie zrobił tego dlatego, że zapinała krzywo guziki. W końcu była odwrócona tyłem i było całkiem ciemno, więc nawet kiedy do niej podszedł, niewiele widział. Zrobił to pod wpływem kaprysu, chwili, która nakazała podnieść się z miejsca. Otoczyć ją ramionami, przywrzeć piersią do jej pleców. Jakby nie wystarczyło mu to, co osiągnęli jeszcze kilka chwil temu.-Nagiego.-Dodał, szczerze rozbawiony, zerkając na nią z boku. Jak dobrze, że było teraz ciemno... Jej reakcje byłyby jedynie prowokatorem do dalszego działania, a nie wiadomo jak obydwoje by to wytrzymali.-Tak? Mam Ci udowodnić co innego?-Merlinie, od kiedy jest taki... Pierwszy raz wydaje się, być kimś w swoim wieku. Zwykłym dzieciakiem, nieświadomym, nieokrzesanym, drażniącym każdy możliwy punkt. Czy zawsze taki był? Beztroskość była mu obca, nawet kiedy był dzieckiem.
Nie mógł odmówić jej bezpośredniości, chociaż to nie te cechy zwróciły jego uwagę. Poznawanie jej nowego oblicza, a chociaż po kilku drinkach, wciąż była niezwykłym doznaniem. Wiedział, że tam siedziała, potrzebowała tylko delikatnej zachęty. Zatrzymał się niespodziewanie, a pociągnięcie zwróciło jego uwagę. Odwrócił się w jej stronę, patrząc na nią dziwnie.-Nie do końca... Rozumiem.-Mruknął, czując na twarzy jej dłonie. Próbował odnaleźć jej spojrzenie, z którego mógłby dowiedzieć się znacznie więcej. Musiała wiedzieć, że te słowa brzmiały bardzo dwuznacznie, prawda? Nie mógł jej rozgryźć. A to nie zdarza mu się codziennie.
I wtedy ponownie powiedziała coś, co wybiło go z rytmu. Kwestie zdrowotne? Czy chciała sprawdzić, jak szybko krew może przedostać się do pewnych partii jego ciała? Pokręcił głową, chcąc pozbyć się tych wszystkich obrazów nachodzących jego myśli. Błąkający się po jego ustach uśmiech wcale nie był oznaką radości. Pozwolił się pociągnąć, chociaż kiedy swoje kroki skierowała do drzwi, zatrzymał ją, nie wypuszczając jej dłoni ze swojej.-Czekaj.-Mruknął, marszcząc lekko brwi.-Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda?-Przysunął ją do siebie, tak, że stanęła między jego nogami. Przesunął palcami wzdłuż jej ramion.-Wolę, żebyś tu została. Jeszcze napotkasz kogoś po drodze i bez urazy, ale nawet długi prysznic i mycie zębów nie pomoże Ci w pozbyciu się zapachu alkoholu.-Powiedział, puszczając jej palce i dotykając lekko jej ud. Przesunął nimi wzdłuż skóry, aby zbliżyć po chwili usta do jej warg. Uśmiechnął się lekko jeszcze zanim ją pocałował. Czyż tego właśnie nie chciała? Oczywiście, wszystko dla kwestii zdrowotnych.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyCzw Sie 27 2020, 21:43;

Stało się. Wydarzenia doprowadziły ich tutaj, a Flora nauczyła się, że analizowanie Zakrzewskiego jest głupotą i trzeba po prostu go przyjąć lub odrzucić, zaakceptować lub próbować bezsensownie zmienić. Nadal by się jednak upierała, że wiele dla niej zrobił i wiele jej dał, chociaż mógł tego nie rozumieć. Mógł też wiedzieć i po prostu to ignorować, z nim nigdy nie wiadomo. Nie odczuwała jego zachłanności, nie widziała chęci posiadania i tego, że faktycznie stawał się agresywniejszy. Może tylko we własnej głowie? Bo przysięgłaby, że łagodniał. Wszystko było kwestią postrzegania.
Jego śmiech sprawił, że nie mogła powstrzymać uśmiechu i wcale nie przejmowała się tym, że ktoś mógł usłyszeć. Ciotka była na drinku, mężczyźni w pubie na meczu, dzieciaki spały, a do tego jej pokój był najwyżej, najdalej od reszty, sąsiadując tylko z jednym pomieszczeniem, do którego drzwi pozostawały zamknięte, a kluczyk tkwił zamknięty w szkatułce na komodzie w pokoju brunetki. Nie wątpiła też, że by zrobił wszystko, aby mieć rację i pokazać, że jest nieustraszony.
- Przy mnie? Nie wiem, o czym mówisz. - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, wciąż uśmiechając się pod nosem z błyszczącymi oczyma. Emocje, alkohol, zmęczenie, niedosyt, pragnienie. Wszystko mieszało się w niej, uwalniając pokłady swobody i odwagi. Wciąż jednak nie kłamała, bo we własnych oczach była najprostszą, najnudniejszą i mało prowokującą sobą.
Powinien być ostrożniejszy ze swoimi kaprysami, bo wciąż nie wiedzieli, gdzie dziewczyna miała swoje granice. Jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie, była ciepła, pomimo wciąż błyszczących na skórze kropel wody. Uniosła jedną dłoń, zaciskając na jego dłoni i wtulając się w ramiona Lennoxa, odetchnęła głośniej, przekręcając głowę tak, aby dostrzegać zarys jego twarzy. Mimowolnie zacisnęła palce mocniej, delikatnie wbijając paznokcie w skórę, bo nie spodziewała się takiego dopowiedzenia i w ogóle o tym nie pomyślała, mając na myśli po prostu jego osobę, niezależnie od noszonych lub też braku stroju. Pokręciła więc głową, przygryzają dolną wargę i zastanawiając się, jak bardzo powinno być jej wstyd, że ma ją za taką rozpustnicę. - Nie widziałam Cię nagiego i nie musisz mi nic udowadniać uparciuchu, bo ja i tak wiem swoje.
Gdyby mogła, to by pewnie jeszcze tupnęła, ale brakło jej odwagi. Jej głos również brzmiał pogodnie, beztrosko, a przede wszystkim szczęśliwie. Bo jak mogłaby narzekać w takim położeniu? Fascynowało ją, jak wiele ukrywał przed światem. Ile mogła z niego wydobyć. Jak się śmiał, jak był po prostu skupiającym się na chwili obecnej dzieciakiem, niegdybającym nad niczym innym. Chciałaby, żeby cieszył się życiem i czerpał z trwającego momentu, jak najwięcej. Zawsze.
- Zaufaj mi.
Dodała jeszcze, gdy się zatrzymał pod wpływem jej uporu i zabronienia suszenia włosów, bo autentycznie, chciała mu sprawić przyjemność i w pewien sposób się odwdzięczyć. Nie sądziła, że miała taką moc, ale warto było próbować. Przesunęła palcami po jego policzkach z czułością, posyłając mu niewinny uśmiech. Nie musiał się bać, mógł po prostu ulec, chociaż to wcale nie było w jego stylu, bo Lennox zawsze walczył, jak tygrys i to aż do końca. Riposta, zmiana jej planów, zrobienie na przekór – były tylko kwestią czasu. .
Jego mina niewiele jej zdradzała, nie potrafiła przejrzeć jego myśli na tym etapie i nawet nie wiedziała, czy chciała, bo w ten sposób zawsze ją zaskakiwał swoją nietuzinkowością. Gdy dotarli do łóżka i poprosiła, aby usiadł i zaczekał, chciała wyjść. Tylko na chwilkę, załatwić najpotrzebniejsze rzeczy.
- Hmm? - odwróciła się w jego stronę w momencie, w którym ją przyciągnął, a wypowiedziane przez niego słowa sprawiły, że westchnęła i pokręciła głową, wprawiając w ruch brązowe pasma włosów. - Wiem, że nie muszę. Ja po prostu chce. Ty też o tym wiesz, prawda?
Zapytała cicho dla pewności, posyłając mu krótkie spojrzenie, bo tym razem naprawdę miała w planach postawić na swoje i załatwić kilka sprawunków w domu. Umiał odwrócić jej uwagę. Gdy palce przesunęły się po jej ramionach, zadrżała, poruszając nerwowo stopami. Złapała niezauważenie rękaw koszuli w palce, gniotąc go.
Bum.
Nie był świadomy tego, co robił. Kompletnie nie przejęła się jego słowami, chociaż ich sens do niej docierał. Nie była urażona, pewnie miał rację. Znała jednak układ domu, zwyczaje mieszkańców na tyle dobrze, że powinno się udać. Nie przewidywała żadnych komplikacji. Pokój kuzyna był piętro niżej, a od niego już dwie minuty do spiżarki po wino i potem tylko schodami do kuchni, aby ukraść przekąski. Nie myślała o niczym innym, bo wiedziała, że jedzenie sprawia mu radość. Pić też lubił no i nikt nie lubił siedzieć mokry. Wyjątkowo jej myśli nie błądziły w kierunku, w którym biegły jeszcze w jacuzzi. A potem dotknął jej ud i się uśmiechnął, ot tak. Wszystko zmienił.
Bum.
Za każdym razem, gdy ją całował, serce chciało uciec z piersi. Za każdym razem robił też to inaczej. Wiedział, że kłamała. Raz, że ją znał, a dwa, że była w tym beznadziejna i nawet nie umiała nic godnego wypowiedzenia wymyślić, szukając jedynie wymówki. Nagle mu się zachciało kogoś słuchać. Im dłużej jego usta dotykały jej warg, im dłużej czuła ciepło oddechu mieszającego się z jej własnym, tym bardziej jej misterny plan odchodził w zapomnienie. Im wyżej sunął, tym skóra bardziej ją paliła, uwalniając mrowienie i falę ciepła w okolicach podbrzusza i sprawiając, że nie mogła powstrzymać drżenia mięśni. Przysunęła się bliżej, przygryzając jego dolną wargę, aby zaraz ją zassać. I chociaż jedna dłoń wciąż zaciskała materiał ubrania, druga przesunęła się na jego kolano, rysując palcem na początku kółeczko na jego kolanie, zanim pewnie opadła na nie w całości, sunąć leniwie wyżej.
- Mam wrażenie, że jak mnie zaraz nie puścisz i nie przestaniesz całować.. - mruknęła cicho, odsuwając się nieznacznie od jego ust, aby unieść powieki i posłać mu krótkie spojrzenie, mogła złapać oddech. - To już nic mi nie pomoże i faktycznie przyniesienie Ci ubrania, picia, jedzenia.. Zejdzie na dalszy plan.
Dała mu całusa, uciekając zaraz jednak na bok i obsypując pocałunkami kącik jego ust, a potem linię szczęki, schyliła głowę, aby jej usta mogły znaleźć się na jego szyi i również jej powierzchnie odpowiednio potraktować, mieszanką gorącego oddechu, rozochoconych ust i koniuszka języka. Trudno było się jej jednak skupić, gdy jego dłonie tkwiły na wrażliwej skórze górnej części ud, nawet zaczepiając o te wewnętrzną. Policzki jej płonęły, ale nie miało to żadnego znaczenia, gdy był tak blisko. Przesunęła po niej nosem, wiodąc go górze, aby dotrzeć do płatka jego ucha. - Pamiętasz, że masz ze mną spać? Obiecałeś zostać tu do rana, żebym mogła Ci coś powiedzieć.
Szepnęła, przenosząc opadającą wcześniej luźno dłoń na jego ramię, następnie przymknęła oczy, łapiąc głębszy oddech. Co on z nią robił?
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyCzw Sie 27 2020, 23:09;

Nie kwestionował tego. Nie zamierzał. Wykłócanie się z nią w pewnych kwestiach, to jak bitwa z wiatrakami. Nie zmieni kierunku jej myślenia, nie powie jej, że bez sensu wkładać w to tyle trudu. Tak jak sama idealnie to określiła, akceptujesz lub odrzucasz.
Pokazywał to na swój sposób jak wszystko inne. Walka zawsze rozpoczyna się od jego głowy, nie wiedziała? To tam ma miejsce jedna wielka bitwa, z nim samym, bo z kim innym? Komu innemu dałby dostęp do swoich najciemniejszych zakamarków, potworków, tkwiących i tylko czekających na jeden słaby punkt. I o to jest, pojawił się. Słaby punkt w postaci drobnej brunetki.
-Na pewno możesz wpaść na kilka pomysłów.-Powiedział spokojnie, chociaż uśmiech cały czas błąkał się po jego twarzy. Tak trudno było jej zaakceptować pewne zwykłe oczywistości, kiedy chodziło o nią, jednak kiedy przychodzi jej zmierzyć się z kompletnie obcą sobie osobą, jest przekonana co do prawdziwości swoich teorii. To dopiero.
Powinien? Nie. Właśnie o to chodziło! Czy sama nie wspomniała, że nie widziała tej jego agresywności? Zmian? Czyż właśnie tego nie robił? Sprawdzał, w który punkt może uderzyć, gdzie może sięgnąć, co osiągnie, naciskając ten konkretny guzik. Najwidoczniej na coś musiał trafić, skoro mocniej zacisnęła palce na jego skórze. Czuł wbijające się w ciało paznokcie, co jedynie uzmysłowiło mu jeden ze swoich własnych, prywatnych fetyszy. -Nie? Czy mówisz tak tylko, dlatego że wiesz, że jestem do tego zdolny?-Uniósł delikatnie brwi, a jego mina nader niewinna. Oczy kłamały. Były przepełnione zadziorną iskrą, jawnym rozbawieniem... Chociaż mogła doszukać się tam jawnego wyzwania.
Wszystko w swoim czasie. I to on był zachłanny? Flora chciała odkryć bardzo wiele, w bardzo krótkim czasie. A przecież wiemy doskonale, że był jak dzikie zwierzątko, które można łatwo spłoszyć. Im więcej uwagi mu poświęcasz, tymczasem bardziej podejrzliwe się staje. Jeden niewłaściwy ruch i proszę, jesteśmy w punkcie wyjścia.
Zaufaj mi. Bardzo proste słowa, a jednak. Działały jak najlepszy odstraszać. Nie chodziło o to, że nie mógł tego zrobić... Po prostu... Ciężko było powiedzieć to otwarcie. Na pewno poczuła jego najeżenie się. W końcu nie było to nic, co szczególnie ukrywał przed światem. Przed nią.
Jednak poszedł, bo w końcu był paranoikiem. Dwa proste słowa, a on już myśli o wybiegnięciu z pokoju i zamknięciu się w innym, na drugim końcu domu. Żałosne. W tym momencie nie było w nim żadnej przewidywalności, w końcu sama stwierdziła kilka istotnych faktów.
-Wiem. I tego nie potrzebuję. Nie potrzebuję jedzenia, nie potrzebuje picia. Nie potrzebuje ciepłego ubrania.-Powiedział cicho, cały czas wwiercając w nią swoje spojrzenie. Powinna wiedzieć po tym wyrazie twarzy, czego w tym momencie chciał. I jak powiedział, nie była to żadna z wyżej wymienionych rzeczy. Była bardziej żywa i stała tuż przed nim. I wiedział, że im dłużej będzie to ciągnął, tym skrupulatniej odciągnie jej uwagę od tego, co chodziło jej po głowie.
Nie wątpił w jej zdolności zakradania się po tym wielkim domu, w końcu znała go zdecydowanie lepiej od niego. Po prostu nie chciał tracić jej z oczu, nie chciał, aby zostawiała go w tym miejscu. Nie tylko dlatego, że miał w głowie milion innych, o wiele przyjemniejszych sposobów, na wypełnienie czasu. Wszystko miało swój głębszy powód, sens, zwał jak zwał. Nie miał jednak zamiaru się nad tym tu rozwodzić.
Może faktycznie nie był świadomy swoich czynów, a raczej ich konsekwencji. Widział wysoko unoszącą się pierś jakby zachłysnęła się wdychanym powietrzem. Wiedział, że to wpływ jego dłoni, które spoczęły na jej nogach. Mogła dostrzec zadowolenie w jego własnych oczach, zamroczone czymś jeszcze.
Smakował jej warg, które za każdym razem wydawały się inne. Pełniejsze, chętniejsze. Odwracanie jej uwagi to za niedługo jedna z jego specjalności. Przysunął ją bliżej, pewniej chwytając tył, jej ud i przysuwając ku sobie. Sam zsunął się do krawędzi łóżka, aby przestrzeń nie stanowiła dla nich przeszkody. Jej zabawy były bolesne, jednak nie mógł jej tego odmówić, coraz bardziej się w nich zatracając. Jak wspomniał, nawet najdrobniejsze ukłucie bólu to wyznacznik wszelkiej formy życia.
-Uhym.-Mruknął nad jej wargami, nawet nie skupiając się na tym, co powiedziała. Nie tylko on potrafił odwracać uwagę. Naprawdę dobrze jej szło, szczególnie przy tej części, kiedy wysunęła swój język. Nie wie dokładnie, w którym momencie kompletnie zmienił pozycję, czy wtedy kiedy zaczęła szeptać mu do ucha? Czy może tuż przed kiedy maltrerowała jego szyję. -Powiesz mi, cokolwiek tylko zechcesz.-Powiedział, odchylając głowę w bok, jakby chciał udostępnić jej więcej miejsca. Po chwili się rozmyślił, łapiąc ją jedną ręką w talii, a drugą pod pośladkiem. Ponownie znalazła się na jego udach, tylko z tym wyjątkiem, że nie dzieliła ich już woda. Kciukiem prawej dłoni przesunął wzdłuż jej ciała, od talii do żuchwy, aby ucałować miejsce pod brodą. Nie było nic delikatnego ani intymnego w tym, jak ją całował. Już nawet nie chodziło o to, aby ona sama to zrozumiała. Nie mogła teraz stąd wyjść, po prostu.












Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyPią Sie 28 2020, 21:36;

Relacja, więź była sztuką kompromisu lub akceptacji.
Trudno stwierdzić, czy pojawienie się Flory w jego życiu miało być odzwierciedleniem jego słabości w postaci przejawiania ludzkich, normalnych zachowań, czy była jego siłą, bo umiała wydobyć z niego to, o czego istnieniu zapomniał. Dla niej Zakrzewski z pewnością był iskrą, nowym kolorem, odwagą, ale też i niepewnością. Jak podróż po zamarzniętym lodzie, gdzie nie wiesz, w którym momencie pęknie pod stopami i znikniesz w tafli lodowatej wody, tracąc oddech. A ten traciła przez niego często, niezależnie czy pijana, czy trzeźwa.
- Kto wie... - odparła cicho, nieco zawstydzona, przenosząc wzrok z jego twarzy, gdzieś w mrok pokoju. Był do tego zdolny, wiedziała. Dziwnym trafem jednak nie chciała mu dziś aż tak ulegać, podejmując wyzwanie. Rozluźnienie wywołane jego oddechem na plecach, a także alkoholem sprawiało, że było jej łatwiej mówić wprost, zwłaszcza swoje myśli. Łatwiej było też wyciągać do niego ręce, co robiła praktycznie, odkąd wyszli z domu, mając w głowie dziwne przeświadczenie, że może uciec i zniknąć. Rozpadnie się, jak bańka mydlana, zostanie wspomnieniem i iluzją. Nie chciała tego.
Wiedziała. A jednak nie mogła przestać.
Proste słowa, szczere słowa. Chciała, żeby ich więź rozwijała się naprawdę, istniała. Musiał jej zaufać, tak, jak i ona musiała zaufać mu. Wciąż wiele sobie nie powiedzieli, mieli tajemnice. Nie oczekiwała od niego, że je wyjawi, że się otworzy tak szybko. Dlatego nie pytała. Przymknęła oczy, powstrzymując westchnięcie i puszczając jego dłoń, kręcąc jedynie głową, że to nieważne i żeby o tym zapomniał. Wbiła spojrzenie w swoje palce, pozwalając, aby brązowy kosmyk włosów opadł jej na twarz, w czasie gdy reszta kołysała się na plecach, tworząc na koszuli mokre plamy. Nie potrafiła teraz spojrzeć mu w oczy, chociaż on ją tak świdrował.
- Rozumiem. W porządku.
Przygryzła dolną wargę, tkwiąc chwilę w milczeniu. Bo naprawdę nie chciała, żeby się przeziębił. Obiecała mu przecież, że się nim zajmie, nawet jeśli zaufanie było tak trudne. Nawet jeśli tego nie potrzebował, to nie mogła pozbyć się z głowy tej chęci. Nie chciała być bierna, nie chciała tylko brać.
Umiał jednak odwracać jej uwagę, kupić jej całą atencję jednym gestem, żeby zapomniała o zmartwieniach sprzed kilku minut. Jego dłoń była jak zaproszenie, podobnie jak miękkie usta. Spojrzenie pełne satysfakcji i zadowolenia, które sekundę wcześniej pomknęło w jej kierunku, sprawiło, że serce Puchonki zamarło na chwilę, a ona znów zawstydziła się wewnętrznie, rozbijając się na setki kawałków pod jego wpływem. Uzależniał ją od siebie, chyba nieświadomie.
Zamruczała cicho z zadowoleniem, łapiąc oddech i tylko na chwilę odsuwając się od jego ust, wbiła się w nie z jeszcze większym zaangażowaniem, a jednocześnie czułością. A wszystko to za sprawą sposobu, w który ją do siebie przyciągnął. Nie umiała sprawić, aby płonęły mu policzki i nie była pewna, czy wie, jak sprawić mu wyjątkową przyjemność, więc dawała całą siebie w pocałunkach, w dłoniach kurczowo trzymających go w ramionach, jakby był najważniejszy na świecie. Nie słuchał jej, na co tylko poruszyła brwiami w rozbawieniu, nie zamierzając jednak przerywać obsypywania go pocałunkami i ruszając śmielej, w stronę szyi oraz ucha. Nie zdawał sobie sprawy, ale ruch głowy, który wykonał, był dla niej tylko wskazówką, przystankiem do celu. Uśmiechnęła się pod nosem, zębem łapiąc płatek jego ucha, aby tylko cicho mu przytaknąć i rozpocząć powolną wędrówkę w dół, aż do obojczyka.
Spięła się nieco, gdy ją złapał i usadził na swoich kolanach, uniemożliwiając mu rysowanie kształtów na jego udzie jedną dłonią, co robiła wcześniej. Zrobiło się jej cieplej, przyjemniej, zakręciło się jej w głowie od zapachu jego skóry oraz perfum. Pocałował ją i znów inaczej, dając jej doświadczyć nową paletę emocji. Całkiem zapomniała o wyjściu z pokoju. Zapomniała właściwie o wszystkim, skupiając się jedyna nie na nim i na przyjemności, którą czerpała z tych drobnych pieszczot, które jej ofiarował. Splątała ich oddechy, zachłanniej napierając na jego ciało, przylegając bliżej. Siłą rzeczy zmusiła go, aby opadł na łóżko. Materac zaskrzypiał cicho, granatowa pościel kontrastowała z jego skórą, włosami, podkreślała błękit oczu, w które teraz patrzyła, pochylając się nad nim. Jej włosy opadały na prawą stronę, zawijały się na jego ramieniu. Poprawiła się, siadając wygodniej na jego biodrach, pozwalając sobie na czuły i łagodny uśmiech, który podkreślił tylko spojrzenie, które mu posłała. Nie był głupi, doskonale wiedział, jak na niego patrzyła. Jej dłoń przesunęła po jego policzku, zanim pomknęła niżej, palcami hacząc szyję oraz tors, biegnąc przez ramię, aż do dłoni, aby mogła spleść ich palce. Zacisnęła je mocno, zsuwając się niżej. Całus za całusem, przesunęła tak po całej żuchwie, aby wrócić na szyję. Sprawdzić, czy się zarumieni, czy naprawdę to lubił. Przymknęła oczy, pozwalając sobie na pełne zaangażowanie, uwieńczone nawet krótkim przyssaniem się i pozostawieniem małego śladu na jego skórze, który na koniec również jeszcze ucałowała. Językiem przesunęła niżej, całując zaraz obojczyk, w czym wcześniej jej przerwał, drugą dłonią łapiąc za jego nadgarstek, wbijając palce w wewnętrzną część jego dłoni, jakby chciała go unieruchomić i zabronić mu przeszkadzać. Nie miała pojęcia, ile czasu zajmowała się jego ramionami i dolną częścią szyi, wcale się nie śpieszyła. Gdy dotarła jednak do jego lewej piersi i przywarła do niej ustami, zamarła w bezruchu, słysząc, jak uderza jego serce. Rozchyliła usta w zaskoczeniu, drażniąc górną część sutka oddechem, gdy uświadomiła sobie, jak ładnie to brzmi i jak lubiła tego słuchać. Jej ulubiona melodia. Przygryzła dolną wargę, przymykając oczy i uśmiechnęła się pod nosem, opierając czoło o jego skórę. Przepadła.
Powrót do góry Go down


Lennox X. Zakrzewski
Lennox X. Zakrzewski

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 185
  Liczba postów : 465
https://www.czarodzieje.org/t15432-lennox-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t15448-ostrzy-sobie-pazury#414843
https://www.czarodzieje.org/t15438-lennox-zakrzewski#414740
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Wrz 01 2020, 17:38;

Nie zastanawiał się nad tym, bo jeszcze nie doszedł do tego etapu w ich życiu. Prawda jest taka, że dopiero od kilku godzin do jego świadomości doszło to, że faktycznie tego chciał. I chociaż w głowie już wcześniej pojawiały się te myśli, wypychał je równie mocno, jak wymierzał każdy kolejny cios. Skutecznie i z siłą, której nigdy mu nie brakowało. Teraz, nie miał siły, aby jej odmówić. I nawet tego nie chciał.
Uciec? Miała na myśli siebie, czy jego? Przecież to nie on w doświadczeniu miał odwracanie się od swoich postanowieniem. A może raczej niepewne stąpanie po ziemi, jakby nie był przekonany do siły swojej własnej wiary. Rzadko kiedy robił coś, w co nie wierzył... Zawsze musiała istnieć iskra pewności, jakby ona wystarczyła do wskoczenia w ogień. Lennoxowa dewiza dotyczyła nieżałowania popełnionych czynów, nawet jeżeli w oczach innych są zwykłymi błędami.
Zauważył ten gest. Niemal kamień z serca mu spadł, jakby tym jednym ruchem odwiała wszelkie sprzeczności, kłębiące się pod jasną czupryną. I nie, nie chodziło o ilość posiadanych sekretów, czy życiowego bagażu. Mogła zajmować się nim ilekroć tylko chciała, musiała jednak wymyślić sposób, którego by nie rozszyfrował. Nie ma to nic wspólnego z jakimś poczuciem męskości i tym, że nie potrzebował jej wsparcia. Nie. Po prostu wiemy, jaki jest, kiedy przychodzi do pomocy z innej strony. Do odrobiny empatii i zwykłej, ludzkiej czułości czy życzliwości.
Nie chciał wiedzieć, co się stało z dziewczyną, którą kiedyś była. Na pewno jeszcze tam siedziała, przecież to nie jest tak, że kompletnie odrzuciła swoją osobowość. Po prostu nie przypuszczał, że ta drobna osóbka, kuląca się pod jego spojrzeniem, dosłownie kierująca swoje ciało w inną stronę niż jego postać... Potrafiła wziąć w posiadanie, cokolwiek tylko sobie zapragnęła. Jak jego ciało, jak usta, które maltretowała z jego uwielbieniem. Im pewniejsza siebie była, im zachłanniej dotykała jego ciało, badając jego strukturę... Tym Lennox stawał się odważniejszy. Tym bardziej wwiercał się przez ostateczny murek, który postawiła między nimi. A przez który powoli zaczynał dostrzegać światło.
Nigdy nikomu by na to nie pozwolił. Kiedyś mu się wydawało, że pokazanie się w tak niemal bezbronnej pozycji, sprawi, że będzie czuł się zwyczajnie słaby. Było jednak kompletnie na odwrót. Gdy wodziła ustami wokół jego szyi, aby następnie zahaczyć zębami o płatek ucha, stwierdził, że nic nie dawało mu uczucia większej władzy niż w tym momencie.
Nawet nie poczuł pod plecami materiału pościeli, przez moment zapominając, gdzie dokładnie się znajdowali. Uśmiechnął się do niej, chociaż nie powie, że przerwanie całowania się jest czymś koniecznym. Uniósł się lekko na łokciu, przez moment gładząc jej własny policzek. Przyglądał się jej przez dłuższy moment, a przynajmniej przez tyle, na ile mu pozwoliła. Ścisnął lekko jej dłoń, chociaż i tak musiał uważać, aby nie zrobić tego mocniej. Naprawdę chciała widzieć go czerwonego i speszonego? Dlaczego uznała, że miałby tego nie lubić? Jedyne co w tym momencie osiągnęła to wysoki skok temperatury ciała u Lennego, wraz z wieloma innymi wzrostami. Musiał ją powstrzymać, bo nie wiedział, jak wiele mógł znieść. I to chyba jedyna granica, której w tym momencie nie chciał sprawdzać. Nie było to tylko i wyłącznie testowanie jego, ale i jej samej. I nie chociaż nie podobało mu się skrępowanie rąk, wiedział, że gdyby chciał, mógłby poruszyć rękoma. Powstrzymać ją, odsunąć na tyle, aby mógł odetchnąć. Na tyle, aby nie słyszała, jak wariowało jego serce. Uniósł jedną dłoń do góry, zagryzając pięść, aby nic co chciało wyjść spomiędzy jego ust, nie doszło do jej uszu. Było to jednak nieuniknione, bo gdy tylko zaczęła drażnić się z jego skórą na piersi, omal nie wyzionął ducha.
I wtedy wszystko się zatrzymało.
Uniósł się lekko, skupiając na niej całą swoją uwagę. Chociaż było to trudne, zważywszy na okoliczności. Nie wiedział, dlaczego przestała, a przecież w tym momencie mogło oznaczać to wszystko. Palcami uniósł jej głową, zgarniając jeszcze włosy na jedną stronę, aby miał lepszy widok na jej twarz. Niemal nie dostrzegł czerwonych śladów po własnych zębach na skórze. -Co się stało?-Spytał.
Powrót do góry Go down


Flora J. Martell
Flora J. Martell

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 155
C. szczególne : duże, błękitne oczy.
Galeony : 1481
  Liczba postów : 521
https://www.czarodzieje.org/t17100-flora-joy-martell
https://www.czarodzieje.org/t17106-florkowa-sowka#477531
https://www.czarodzieje.org/t17105-flora-j-martell
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyWto Wrz 01 2020, 21:16;

Kobiety były pod tym względem znacznie gorsze od chłopców. Nie mogła powstrzymać myśli kręcących się dookoła jego osoby, chociaż zrzucała je z początku na zwykłą troskę i przyjaźń. Starała się przecież dbać o każdego, dlaczego on miałby być wyjątkiem? Naiwnie sądziła, że to był jedyny powód. Głupia. Nie chciała już uciekać, nie chciała odwracać wzroku. I chociaż ją zawstydzał, czasem denerwował swoim niedbalstwem o siebie, to zamierzała to znieść. Niezależnie od tego, co się stanie, chciała móc go łapać za rękę i kraść mu pocałunki tak długo, jak będzie jej na to pozwalał. Tak długo, jak będzie ją chciał.
Nie zamierzała mu się narzucać z pomocą, chociaż powinien mieć świadomość, że gdy się odwróci i będzie jej potrzebował, to ona będzie, poda mu dłoń. Nie miała pojęcia, z czym się zmagał i co tworzyło się w jego umyśle, ale nawet jeśli nie zamierzał jej tam wpuszczać, czasem wystarczyło się przytulić, aby było lepiej i do głowy przyszło jakieś rozwiązanie. Chciała robić tyle, ile mogła, zwłaszcza że naprawdę lubiła, gdy był uśmiechnięty. Nic tak nie zachęcało ją do dalszego naruszania jego przestrzeni osobistej, jak błysk w stalowo-niebieskich tęczówkach, połączony z tym charakterystycznym dla niego, odrobinę niebezpiecznym uśmiechem.
Flora sama nie wiedziała, że jest do tego zdolna i wbrew powszechnej opinii, tak wiele łączy ją z mamą, która miała stanowczy i silny charakter, dominujący. Prawdopodobnie jej nieśmiałość była efektem jej wczesnej utraty, współczucia z każdej strony i wpojenia, że musiała dbać o innych, nie o siebie, bo była starsza i mądrzejsza. Efektem przykrych komentarzy, popchnięć na korytarzu. Nigdy nie miała okazji rozwinąć skrzydeł, dopóki Zakrzewski nie stanął na jej drodze, pokazując jej swoją odwagę i sposób na życie, którego trochę mu z początku zazdrościła. Dopiero teraz widziała, jak wieloma warstwami się otoczył i nie było to takie proste.
Wzięła głębszy wdech, czując zapach jego skóry i pozwalając, aby nadmiar powietrza uciekł jej spomiędzy warg, rozbijając się o nią pomiędzy pocałunkami, gdy od ucha sunęła dół. Z początku zaskoczona, że jej na to pozwalał, a teraz coraz głośniej myśl o tym, że może zrobić to, na co ma ochotę, rozbijała się echem w jej głowie. Nie wiedziała, jak pełen władzy się czuł, bo odniosła odwrotne wrażenie. Pocałowała go w usta – raz, drugi, gdy tylko wylądował na pościeli jej własnego łóżka i uniósł się na łokciu, aby przesunąć dłonią po jej policzku. Zassała jego wargę, zanim przymknęła oczy, zsuwając się niżej i zaczynając swoją podróż, chcąc zbadać to, czego jeszcze nie znała. Chciała znać fakturę jego skóry, zarysy mięśni, miejsce, gdzie znajdował się obojczyk. Nie chciała go widzieć spłoszonego, chciała go zaskoczyć i na chwilę zawstydzić, aby mieć świadomość, że też umie ten sposób na niego działać. Ot głupia, damska zachcianka. Przesunęła palcami po je dłoni, czując, jak ją ścisnął. Oczywiście, że nie wkładała siły w trzymanie jego rąk tak, aby jej nie przeszkadzał – to było raczej delikatne, subtelne proszenie o pozwolenie. Zwolnił jedną z jej dłoni, którą zaraz przesunęła po jego brzuchu i malujących się na nim mięśniach, docierając do torsu. Poświęcając mu uwagę, obdarowując pocałunkami górną część, zaczepiając o sutek. I wtedy to usłyszała, zamierając w bezruchu.
Mocniej przycisnęła nogi do jego boków, ściskając je udami, ustami dotykając skóry i z zamkniętymi oczyma, zwyczajnie słuchała. Oczarowana, poruszona. Miała wrażenie, że jej własne serce zaczęło uderzać równie szybko, chcąc dogonić Lennoxa. Gdy uniósł jej głowę, była bardziej zarumieniona niż wcześniej, jednak uniosła powieki i obdarzyła go pociągłym spojrzeniem, kręcąc delikatnie głową. - Nic takiego Lenny. Wydaje mi się, że właśnie słyszałam najładniejszą melodię na świecie i mogłabym jej słuchać codziennie. - odparła ze wzruszeniem ramion, beztroska i szczera. Jednak w jej tonie dominowała łagodność i radość, przypominając tę najprawdziwszą dziecięcą, kiedy to dostało się swój wymarzony prezent. Uniosła się na chwilę, nachylając nad nim i obdarowując go krótkim pocałunkiem, powtórzyła w jego usta z cichym mruknięciem, że to zdecydowanie jej ulubiona. Zaraz jednak zsunęła dłonie z jego ramion w dół, przesuwając nimi po całości jego klatki piersiowej, zatrzymując się na biodrach. Ruchem głowy zgarnęła splątane pasma brązowych włosów na plecy. Spojrzała na niego pytająco, a w międzyczasie oczekiwania na odpowiedź, pochyliła się i zajęła prawą stroną torsu, bo tylko lewej do tej pory poświęciła uwagę. Powinna kontynuować?
Wieczór minął szybko, na rozmowach i pocałunkach, a nim się spostrzegła, opadła wykończona w objęcia Morfeusza, który w rzeczywistości chyba był Lennoxem. A może to on zasnął pierwszy?

|ZT x2

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptySro Lip 27 2022, 20:31;

Tak, jak pisał w liście, naprawdę potrzebował przerwy od Avalonu. Mistrzostwa Świata były idealną okazją, by sobie takie wakacje od wakacji zrobić, a że miał ten komfort, że nie musiał szukać mieszkania, to postanowił z tego skorzystać. Po obgadaniu wszystkiego z Paco, zaprosił więc Victorię na pierwszy mecz, jaki miała zagrać drużyna Hiszpanii. Oczywiście nie mogli z marszu wybrać się na stadion. O nie. Trzeba było przecież odpowiednio się przyszykować!
Dlatego też, świstoklik, jaki Max przygotował, ustawiony był na rezydencję Martellów. Dom, który dla nastolatka był ważnym miejscem i do którego nigdy wcześniej nikogo nie zapraszał. Pewne rzeczy jednak już w życiu przepracował, a potrzebował też tego poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało mu to miejsce, więc nie wyobrażał sobie, by mieli szykować się na mecz gdziekolwiek indziej.
-Witaj w Hiszpanii! Moja sypialnia jest na górze, łazienka zaraz obok. Myślę, że możemy rozłożyć się w ogrodzie, albo w kuchni. Chciałem spróbować przygotować kilka tapas. Wiem, że będziemy w loży VIP, ale Flora dała mi ten nieziemski przepis i uznałem, że to dobra okazja do sprawdzenia go. - Od razu przeszedł w tryb gospodarza, choć oczywiście był otwarty na wszelkie propozycje ze strony Victorii. -Za kim dzisiaj jesteś? - Spytał, odpalając papierosa nim weszli do środka, by rozszerzyć sobie nieco płuca, nim zacznie drzeć mordę ku chwale hiszpańskiej drużyny.

@Victoria Brandon

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Dorosły czarodziej
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Galeony : 4959
  Liczba postów : 2714
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 EmptyCzw Lip 28 2022, 21:03;

Victorii nie trzeba było dwa razy pytać, czy wybierze się na mecz. To było tak oczywiste, że niemalże parsknęła z rozbawienia na pytanie Maxa, dochodząc do wniosku, że ten z jakiegoś powodu postanowił się z nią droczyć. Może nie byli najlepszymi przyjaciółmi, może nie zwierzali się sobie z różnych problemów, ale łączyło ich wyraźnie zamiłowanie do qudditcha, do wyzwań i perfekcji, które powodowało, że chociaż się różnili, byli do siebie podobni i byli w stanie ze sobą rozmawiać. Od kiedy zaś Victoria wróciła z Francji, całkowicie odmieniona, okazywało się to zdecydowanie o wiele łatwiejsze, bo nie zamierzała na nic kręcić nosem, przyjmując to takim, jakim było. To pozwalało jej żyć o wiele łatwiej, o wiele prościej, o wiele szybciej, bez wiecznego zastanawiania się nad tym, co powinna powiedzieć.
Dlatego też na miejscu spotkania pojawiając się przed czasem, właściwie ciesząc się, że na chwilę zostawiała za sobą Avalon, bo po przygodach z szermierczą wierzbą, nie była przekonana, czy była mile widziana na tej wyspie. Nie wspominając o innych rzeczach, jakie kołatały się z tyłu jej głowy, które teraz skrzętnie tam zamknęła, nie pozwalając na to, żeby wydostały się na światło dzienne i zaczęły ją męczyć, nie w czasie, kiedy miała cieszyć się po prostu meczem, kiedy miała skoncentrować się na czymś innym, niż problemy, jakie gdzieś tam istniały. Sądziła zresztą, że Max również potrzebował właśnie tego – meczu, rywalizacji, czegoś, co mogło spowodować, że krew w jego żyłach zacznie wrzeć w nieco inny sposób, niż do tej pory.
Nie zapytała go o to, gdzie właściwie wylądowali, nie chciała wchodzić z butami w jego życie, ale mimo to rozejrzała się z zaciekawieniem, zaraz uśmiechając się lekko, kiedy ten wspomniał o przygotowaniu jedzenia, na co przystało, bo była wielką fanką jedzenia i uwielbiała poznawać nowe potrawy, tak po prostu, przekonując się, co sobą reprezentowały. Oparła się o blat, wspierając głowę na dłoni i zmarszczyła lekko nos, gdy zadał jej pytanie, na które istniała tylko i wyłącznie jedna odpowiedź.
- Oczywiście, że za Irlandią – powiedziała, a jej jasne oczy lekko błysnęły, jakby spodziewała się, że zaraz dojdzie tutaj do jakiejś rywalizacji, jakiej się nie spodziewała. – Nie mów, że ty jesteś za Hiszpanią – dodała, niemalże ostrzegawczo, ale jej uśmiech świadczył o tym, że była skłonna podyskutować o różnicach pomiędzy obiema drużynami, ale daleka była od tego, żeby prawić mu jakieś wykłady, czy się wykłócać.

@Maximilian Felix Solberg

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Rezydencja Martellów - Page 2 QzgSDG8








Rezydencja Martellów - Page 2 Empty


PisanieRezydencja Martellów - Page 2 Empty Re: Rezydencja Martellów  Rezydencja Martellów - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Rezydencja Martellów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Rezydencja Martellów - Page 2 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
 :: 
Mieszkania
-