Stara rezydencja w prawdziwie Hiszpańskim stylu, która należy od pokoleń do rodziny Martell. Zamieszkują w nim trzy pokolenia.
Hol
Kuchnia
Łazienka na parterze
Salon
Taras z zewnętrzną jadalnią i widokiem na ogród
Prawdziwe Serce domu
Pokój Flory na poddaszu
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać obydwoje mieli na sercu coś, od czego potrzebowali na chwilę uciec, a nie było lepszej ucieczki niż oddanie się quidditchowi. Max nigdy fanem profesjonalnej ligi nie był. Nie znał nazwisk wszystkich graczy i nie śledził z zapartym tchem tabeli wyników, ale Mistrzostwa były w zupełnie innej kategorii, a w dodatku naprawdę potrzebował teraz choć na chwilę odciągnąć swój umysł od tego, co wydarzyło się w Avalonie. -Oczywiście, że tak! Całym sercem za rodziną. Masz dziesięć minut żeby przekonać mnie, że Irlandia jest warta uwagi. - Rzucił jej wyzwanie kończąc szluga i otwierając drzwi do rezydencji, by mogli na spokojnie ulokować się w kuchni. -Lubisz wino? Mamy cudne, lokalne wytwory. Osobiście polecam to białe, ale wybór należy do Ciebie. - Otworzył szafkę z alkoholem, by poczęstować Brandon i w tym czasie sięgnął po kieliszki, które trzymali nieopodal. Tak, miał się dobrze na drodze do trzeźwości, ale kłótnia z Salazarem zburzyła całą tę równowagę, którą już udało mu się osiągnąć i nastolatek potrzebował kilku dni relaksu, z których zdecydowanie nie miał zamiaru się nikomu tłumaczyć. A już na pewno nie Walshowi. -Dobra, to najpierw patatas bravas, to brzmi łatwo. Słyszałem, że to dobra przekąska po treningu. Jak chcesz możemy po meczu polatać za domem i posprawdzać ich taktyki. - Umoczył usta w kieliszku, po czym zabrał się za obieranie ziemniaków, by przygotować tradycyjną hiszpańską przekąskę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Na uwagę Maxa od razu zmarszczyła lekko nos, jakby chciała mu powiedzieć, że chyba sobie z niej żartował. Zamierzał kibicować Hiszpanii? W kąciku jej ust pojawił się cień uśmiechu, kiedy odbiła zgrabnie piłeczkę, że daje mu równie mało czasu na to, żeby przekonał ją, iż druga drużyna była godna jej zainteresowania i nie powinna w niej wzbudzać uczuć, które określiłaby raczej jako mało przyjemne. Nie uważała przeciwników za gorszych, czy coś podobnego, ale mimo wszystko całym sercem była za Irlandią, czując o wiele większy związek z tą właśnie drużyną i była skłonna namalować na twarzy odpowiednie barwy, żeby przypadkiem nikt nie pomyślał, że im nie kibicuje. - Chcesz wprawić nas w odpowiednio dobry nastrój, żebyśmy nie przejmowali się kiepskimi zdolnościami wokalnymi? - zapytała, kiedy zaproponował jej wino, ale przystała na tę propozycję, nie widząc w niej absolutnie niczego złego, zdrożnego, czy nieodpowiedniego. Była pewna, że to był jedynie jeden z elementów ich wspólnego wyjścia, które traktowała w sposób iście macoszy, jeśli można było to tak nazwać. Nie była w stanie zrozumieć, o co dokładnie Zoe robiła tak wiele szumu i choć oczywiście wiedziała, że Max miał za sobą naprawdę wiele ciężkich chwil i nie należał do grona najlepszych na świecie osób, znała go na tyle dobrze, by być pewną, że nie był jeszcze całkiem stracony, a przynajmniej w to wierzyła. Poza tym, gdyby faktycznie zrobił coś złego, zapewne wpakowałaby mu różdżkę w oko. I obiecała Brooks, że będzie go pilnować. Nie chciała, żeby wydarzyło się coś złego, po prostu chciała się dobrze bawić, chciała dobrze zapamiętać ten czas, nieco w oderwaniu od Avalonu, mając wrażenie, że dopiero teraz jej krew naprawdę zaczynała szybciej krążyć, gdy zdawała sobie sprawę z tego, że będzie miała okazję zobaczyć samych zawodowców w grze. I to z najlepszych możliwych miejsc, co powodowało, że miała ochotę uśmiechać się w zupełnie idiotyczny sposób. - Oczywiście, że chcę. Jestem ciekawa, czy ktokolwiek będzie próbował wykorzystać kombinacje, czy bardziej skupią się na szybkości gry - powiedziała, ostatecznie upijając łyk wina, starając się wykoncypować, jakie właściwie plany na nadchodzący mecz mogły mieć obie drużyny, nie będąc do końca pewną, jakie ostatnimi czasy reprezentowały style.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Oczywiście, że zamierzał kibicować Hiszpanii! Po pierwsze był z nią związany emocjonalnie, a po drugie... Cóż, Irlandia nadal kojarzyła mu się z duetem Callahan-O Cealláchain, który mimo wszystko nie był jego ulubionym, choć udało im się wejść na nieco mniej wojenną ścieżkę. Podobało mu się jednak podejście Vicks. Miał wrażenie, że dziewczyna faktycznie się zmieniła, choć nie znał powodu tego stanu rzeczy. Zbyt dawno ze sobą nie rozmawiali i chyba dobrze wyszło, że w końcu postanowili to zmienić. Solberg musiał jednak opuścić gardę i przyznać ze śmiechem, że na lidze nie zna się ani trochę, więc kibicuje tym, których akurat ma bliżej serduszka. -Dokładnie! Trzeba pozbyć się zahamowań, żeby zostać najlepszymi kibicami jakich ten kraj widział. Patrz, ja na sam widok mam więcej odwagi! - Szybko pozbył się koszulki i wycelował różdżką we własną klatkę piersiową, powodując, że na jego ciele pojawiła się namalowana flaga Hiszpanii z napisem "Campeones del mundo" i zniczem fruwającym wokół. Oczywiście, że nie miał wobec krukonki żadnych nikczemnych zamiarów i to nie tylko dlatego, że bał się jej zdolności magicznych. Nieważne, jak bardzo wkurwiony na Salazara teraz by nie był, nie miał najmniejszej ochoty na podryw, czy inne takie. Obietnice może i zostały złożone, ale zadanie wcale nie było łatwe. Brooks na pewno wiedziała, że Solberga po prostu nie dało się upilnować, bez względu na to, jak bardzo ktoś się starał. -Mam nadzieję, że zobaczymy coś widowiskowego. Szybkość może i robi robotę, ale obejrzałbym coś, czego jeszcze nie widziałem. - Przyznał szczerze, wsadzając ziemniaki na patelnię i zajmując się przygotowaniem sosu. Oliwa, cebula, czosnek i oczywiście papryka, lądowały po kolei na swoich miejscach, gdy Max postępował według kolejnych kroków przepisu. -Z ręką na sercu, kogo typujesz na finał? Wiem, że to dopiero początek, ale Ty się znasz i jestem ciekaw, jak patrzy na to profesjonalne oko. Słyszałem, że Japonia ostatnio nieźle podskoczyła w rankingach. - Wlał w siebie resztę wina i oczywiście ponownie go od razu napełnił, mając zamiar poczuć znajomy szum w głowie nim ziemniaczki osiągną odpowiedni stopień wysmażenia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Trudno było powiedzieć, czy była w jakimś stopniu profesjonalistą. Jeśli chodziło o samą grę, na pewno więcej do powiedzenia miałaby Viola albo Julia, ostatecznie bowiem zajmowały miejsca w drużynach, Victoria była zaś skoncentrowana o wiele bardziej na samym sprzęcie, na tym, czy nie można było uczynić go jeszcze lepszym, czy nie można było go wykorzystać tak, by zwiększyć jego stabilność albo możliwości. Niemniej jednak zaczęła dość pospiesznie wymieniać mocne strony Irlandii, które uważała za spore plusy w tym nadchodzącym meczu, będąc przekonaną, że wybrana przez nią drużyna ma szansę w rywalizacji z Hiszpanią. Nie oznaczało to, że zakładała ich bezwzględne zwycięstwo, co to, to nie, ale mimo wszystko odnosiła wrażenie, że byli lepiej zgrani, że w ostatnim czasie stosowali lepsze techniki i nieco bardziej przykładali się do tego, co robili. Nie mogła jednak przyznać tego z czystym sumieniem, zawsze uznając, że coś dało się poprawić. Zaraz jednak uniosła wysoko brwi, obserwując, co właściwie robi Max, przypominając sobie wiadomości od Zoe i gdyby nie to, że mimo wszystko nabrała pewnej ogłady i cierpliwości, być może miotnęłaby w Maxa pierwszym, lepszym zaklęciem, jakie przyszłoby jej do głowy. - Jestem pewna, że Hiszpanie będą zachwyceni – stwierdziła, kręcąc lekko głową i uśmiechając się do niego z cieniem niedowierzania, by po chwili samej wyczarować na swoich policzkach flagi w barwach Irlandii, uznając, że coś takiego było dla niej zdecydowanie bardziej odpowiednie, niż to, co prezentował właśnie Solberg. Kolory mieniły się wyraźnie, powodując, że można było dostrzec je z daleka i nie dało się ich z niczym pomylić, a przynajmniej dokładnie tak uważała Victoria. Dawno już doszła do wprawy w podobnych czarach, więc nie widziała żadnego problemu w tym, żeby stworzyć coś podobnego. Uznała również, że kiedy będą wychodzić, zmieni kolory swoich ubrań, na których, gdyby się nad tym zastanowić, mogła również wykwitnąć koniczyna. - Szybkość wygrywa większość meczów. Ale jest ciekawa wtedy, kiedy ty grasz, a nie wtedy, kiedy to oglądasz – przyznała, dodając zaraz, że liczyła na coś więcej, niż prosta wymiana kaflem, zakładając, że mimo wszystko drużyny mogą dopuścić się kilku spektakularnych zagrań albo takich, które dałoby się uznać za nieco nieeleganckie, ale nie takie, żeby sędzia miał powodu do niepokoju albo powody do tego, żeby się czegoś czepiać. Zaraz też zaczęła pomagać chłopakowi, na ile mogła, ujawniając swoje zdolności do przygotowywania składników na potrawy, jednocześnie wyraźnie zastanawiając się z wielką uwagą nad jego pytaniem, by ostatecznie pokręcić głową. - Trudno mi to ocenić. Być może Francja, bo faktycznie zdaje się, że w ostatnim czasie jest u nich naprawdę dobrze, ale nie jestem przekonana. Chciałabym typować Anglię, ale to chyba jest po prostu pragnienie serca, niż jakaś sensowna, logiczna ocena zdolności. Nie jestem dobra w tego typu sprawach i musiałabym pewnie rozłożyć na czynniki pierwsze gry wszystkich drużyn, ale to się mija z celem! Chociaż jestem ciekawa Japonii, to prawda – odparła w końcu z namysłem, stukając różdżką o brodę, wyraźnie zastanawiając się nad tym, co wiedziała, szukając jakiegoś faworyta.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Słuchał wywodu na temat Irlandii i musiał przyznać, że właśnie podobnej opinii się spodziewał. Cóż, może i Hiszpania była mu bliska, ale nie oznaczało to, że tak łatwo będzie piąć się po szczeblach mistrzowskiej tabeli bez względu na to, jakie piękne grafiki nie widniałyby na klatce piersiowej jej kibiców. -Może uda mi się jakiegoś wyrwać na ten cud sztuki. Z profesjonalnym graczem jeszcze nigdy nie miałem przyjemności. - Poszedł za żartem, choć pewnie i tak nie byłby w stanie podjąć takich kroków. No chyba że, ładnie by się wstawił i na chwilę zapomniał o Salazarze, albo pozwolił by złość na kochanka przejęła kontrolę. -A to prawda. Będąc na boisku zupełnie inaczej się to postrzega niż z poziomu trybun. A skoro już o tym mowa, to słyszałem, że nieźle skopaliśmy wam dupska w szkolnej lidze. - Wyszczerzył się, bo choć już trochę czasu minęło to jednak wciąż nie mógł powstrzymać radości na samą myśl o tym, jak Will pięknie poprowadził ślizgonów do zwycięstwa. -Możesz ogarnąć tackę lokalnych serów. Ojciec przyniósł jakieś rarytasy z Ministerstwa. Są w tamtej lodówce. - Wskazał Victorii miejsce, podczas gdy on pilnował, żeby sosik się nie przyjarał, co nie było takie proste z jego zdolnościami kucharskimi. Wciąż dziwił się, jak bardzo eliksiry i gotowanie są podobne, a jak bardzo radzi sobie tylko nad kociołkiem, podczas gdy garnki są dla niego czarną magią. -Jak mam być szczery nie kibicuję Anglii wcale. Kibicuję Brooks i mam nadzieję, że zajdzie jak najdalej, ale chyba nie byłbym do końca zadowolony, gdyby to wyspiarze wygrali finał. - Wyraził swoje zdanie, rozkładając ziemniaki do pojemników i po małej porcyjce na talerzyki, by mogli spróbować, czy jest w ogóle sens brać to wszystko na stadion. -No i nigdy nie miałem okazji oglądać profesjonalnych rozgrywek na takim poziomie. Taki odpoczynek od Avalonu i tego co tam się odkurwia dobrze mi zrobi. - Twarz Maxa wyraźnie spochmurniała, pozwalając, by gotująca się w chłopaku złość dała o sobie znać również za sprawą zbyt energicznie wylanego na talerz sosu, przez co rozbryzgnął się na pół blatu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Słuchanie głosu serca w przypadku Victorii raczej nie wchodziło w rachubę, była, jaka była i nie znała się na tych wszystkich porywach, nawet jeśli mowa o kwestiach związanych ze sportem, który uwielbiała. Dlatego też jej wypowiedź była naprawdę fachowa i zapewne z tego powodu nudna, ale nie zamierzała się tym szczególnie mocno przejmować. Uśmiechnęła się jednak nieco niepewnie, kiedy Max wspomniał o podrywaniu zawodników na ten wspaniały malunek, zastanawiając się, czy coś podobnego było w ogóle możliwe. Zapewne tak, choć ona osobiście nie umiała sobie tego w ogóle wyobrazić, odnosząc wrażenie, że byłoby to co najmniej żenujące. - Skopaliście - przyznała ostrożnie, nieco niechętnie, a w jej jasnych oczach pojawił się nieco niebezpieczny błysk. - Ale zdecydowanie nie powiedzieliśmy ostatniego słowa - dodała zaraz, przekrzywiając nieco głowę, jakby chciała mu pokazać, że właśnie w tej chwili rzucała mu wyzwanie, które mógł oczywiście odrzucić. Nie wiedziała zresztą, czy Max w ogóle brał pod uwagę powrót do Hogwartu, czy w ogóle zamierzał dalej studiować, nie wiedziała również, skąd pojawiła się w nim ta dziwna złość i niechęć, którą dało się w nim mimo wszystko wyczuć. Rozejrzała się nieco niepewnie na jego uwagę, ale ostatecznie poradziła sobie ze znalezieniem wskazanych produktów, by później obserwować go w milczeniu. Analizowała wszystko to, co się działo, składając to w całość, ustawiając z tego wieże i kafelki, które nie do końca do siebie przystawały. Odnosiła bowiem wrażenie, że Max wahał się na jakichś granicach, których nie było widać i to właśnie stanowiło główny problem tego, co się dookoła nich działo. - Dlaczego? W sensie, dlaczego tylko Brooks? - zapytała zaciekawiona, od razu machnąwszy różdżką, by pozbyć się bałaganu, jaki się zrobił. - To dosyć wybiórcze podejście do tematu i jestem ciekawa, czemu nie chciałbyś, żeby wybrała Anglia. Ja nie chciałabym, żeby wygrała Francja, bo przez rok naoglądałam się zdecydowanie zbyt wiele ich mentalności, by chcieć dalej się w tym babrać - odparła, dość taktownie pomijając milczeniem kwestie tego, co, jak ujął to Solberg, odkurwiało się na Avalonie. - Ja oglądałam takie rozgrywki od dziecka, ale wierz mi, Brandonowie bardziej skupiają się na sprzęcie, a nie na graczach.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sport był domeną Brandon, ale podryw już należał do specjalizacji Maxa i chłopak dobrze zdawał sobie sprawę, że gdyby się nieco postarał, to i na malunek gówna na swojej klacie byłby w stanie kogoś wyrwać. Wbrew pozorom miał jednak jakieś resztki rozsądku i nie miał zamiaru tego próbować. No chyba, że ktoś rzuciłby mu wyzwanie. Błysk, jaki zobaczył w oczach Victorii w pewien sposób jeszcze bardziej go ucieszył. Nie znali się najlepiej i chyba nigdy nie widział dziewczyny w takim nastroju, ale miał to tylko za ogromny plus. Nawet zaczynał żałować, że dopiero teraz postanowił gdzieś ją zaprosić. -Oho! Czyżby ktoś tu planował zemstę? Will nie pozwoli tak łatwo odebrać sobie pucharu, o to się nie martw. - Swój udział w tym wszystkim pominął, bo choć była już połowa wakacji, on nadal nie wiedział, czy planuje powrót do szkolnych korytarzy. Zbyt wiele miał innych rzeczy na głowie, by przejmować się taką błahostką jak własna edukacja szczególnie, że i tak wciąż rozwijał się jakoś na własną rękę. Był w raczej średnio obecnym nastroju, ale starał się ugościć dziewczynę jak najlepiej. Co prawda zagonił ją lekko do roboty, ale też sama chciała mu pomóc, więc nie widział w tym niczego złego. Był pewien, że w razie czego krukonka mu po prostu wpierdoli i tyle. -Czemu Brooks? Bo jest moją Juanitą i życzę jej wszystkiego co najlepsze. Co do Anglii kompletnie nie rozumiem ich fenomenu. Są dobrzy, ale nie najlepsi, a jakiś patriotyzm też mnie z nimi nie łączy, bo przecież jestem tylko w połowie Wyspiarzem i to jeszcze Szkotem. Sama więc widzisz ten konflikt interesów. - Wyjaśnił wzruszając ramionami. -Szamaj. - Podał jej talerzyk z porcją wspólnie przygotowanych patatas bravas i sam napchał sobie twarz ziemniakami, popijając kolejną porcją wina. -Mentalność? Co jest z nimi nie tak? Wina? - Zaproponował, machając przed dziewczyną praktycznie opróżnioną już butelką, po czym wskoczył na blat i usiadł na nim wygodnie, bo przecież nie będzie pół dnia stał jak debil. -Sprzęt też gra przecież ważną rolę w rozgrywkach. Miotła dla gracza jest jak kociołek dla eliksirowara, czy różdżka dla przeciętnego lenia zaklęciarza. - Język zaczynał mu się powoli rozluźniać, choć jeszcze nikogo bezpośrednio nie obrażał, a to był raczej dobry znak.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Victoria zdecydowanie nie wiedziałaby, jak miałaby kogoś poderwać i musiałby się zdarzyć jakiś cud, żeby faktycznie jej się to udało. Zdecydowanie wolała poruszać się w obszarach, które nie wiązały się w żaden sposób z kwestiami damsko męskimi (w jej wypadku), bo z reguły kończyło się to po prostu kiepsko. Dlatego też pozostawała gdzieś na uboczu, z tym swoim całym nieco automatycznym zachowaniem, które mocno wskazywało na to, że daleko było jej do kierowania się emocjami. Poza pewnymi sytuacjami i przypadkami, co potwierdziło się, gdy tylko zaczęli rozmawiać na temat zwycięstwa w quiddticha, a ona uśmiechnęła się znacząco. - O, doprawdy? I sam będzie nam tego zwycięstwa bronił? A może podważasz moje zdolności, jako szukającej? – zapytała, a jej chłodne, lodowate oczy, płonęły w tej chwili żarem, jakiego nie dało się w żaden sposób ukryć. Była wyraźnie w bojowym nastroju i gdyby tylko Max doszedł do wniosku, że faktycznie nie nadawała się do gry, że była za słaba albo musiała poćwiczyć, była skłonna udowodnić mu właściwie od razu, że się mylił. Budził się w niej wyraźnie nie tylko perfekcjonizm, ale i duch walki, jakiego nie zamierzała zarzucać, wracając w szkolne mury, wierząc w to, że będzie w stanie zmobilizować Krukonów do działania, chociaż zapewne nie takimi metodami, jak dawniej. - Cóż, powiedzmy, że moje serce bije dla Anglii, ale nie jestem na tyle szalona, by w pełni życzyć im tego, by zdobyli Puchar. Może dlatego, że realnie nie wydaje mi się to do końca możliwe, chociaż, kto ostatecznie wie? – stwierdziła, odbierając od niego talerz, wyraźnie zastanawiając się nad tym, jaki wynik by jej odpowiadał, po czym parsknęła z irytacją na jego pytanie i wzniosła oczy ku sufitowi. – Są… Mają na wszystko czas, wszystko jest dla nich powodem do tego, żeby wyjść, spotkać się, porozmawiać i napić, jakby życie nie składało się z niczego więcej. Nie chce mi się wierzyć, że mają czas na prawdziwe trenowanie – stwierdziła, ostatecznie biorąc się do jedzenia, dochodząc do wniosku, że danie nie wyszło im nawet tak bardzo złe, jak mogło i pokiwała z uznaniem głową, po czym spojrzała ponownie na Maxa, uśmiechając się do niego ze zrozumieniem. - Dobrze, ale co z tego, że będę miała najlepszą miotłę, jeśli nie będę umieć jej opanować? Czy dobry kociołek sam za mnie uwarzy eliksir? Czy różdżka sama będzie w stanie przekazać dalej moje magiczne zdolności, jeśli w żaden sposób ich nie skonkretyzuję? – odparła, obracając w jego stronę widelec i uniosła lekko brwi, czekając na jego odpowiedź.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jedyne co Max wiedział o miłosnych podbojach Brandon to to, że kiedyś chodziła z Fillinem, a potem nagle chodzić przestała. W sumie nie interesowała go mocniej ta historia, bo w dupie miał wtedy Irlandczyka i nawet cieszył się, że krukonka w końcu poszła po rozum do głowy. A przynajmniej tak sobie ubzdurał, że to ona rzuciła jego, bo prawdy chyba nie kojarzył. -Nie jestem tak bezczelny, żeby Ci odmawiać zdolności na boisku, co to to nie! - Zaparł się, wyciągając uspokajająco dłonie przed siebie. -Wiem tyle, że nawet jakby miał sam bronić Pucharu, to Ryży tak łatwo nie odpuści, a skoro ojebali wszystkich w tym roku, to śmiem twierdzić, że skład tez dobrał sobie niezły. - Wiedział, że Victoria na boisku radzi sobie bardzo dobrze. Nie raz przecież grał przeciw niej, choć na szczęście nie na tej samej pozycji. Widział jednak wszystko, co się działo i nie raz klął na złotą piłeczkę, która lądowała w jej zgrabnych dłoniach, zamiast w tych należących do szukającego Slytherinu. -Zostaje nam więc trzymać kciuki i się przekonać. Może obydwoje się zdziwimy, jak przyjdzie do finału. - Podsumował, bo nie znał się na tyle, by wnieść jeszcze coś do tego tematu. Przede wszystkim miał zamiar się jednak dobrze bawić. -A to coś złego, nie robić z quidditcha obozu pracy? Wszystko da się pogodzić, uwierz mi. - Nie rozumiał podejścia Vicks do tej mentalności. Oczywiście, przed Mistrzostwami trzeba było się odpowiednio przygotować, ale nie oznaczało to, że nagle zawodnicy mieli odmówić sobie radości z życia. Jakby nie patrzeć byli też ludźmi, a nie maszynami do strzelania goli i łapania zniczy, coś im się należało. -Może i nie, ale bez tego same umiejętności Ci nie pomogą. Jeśli cała drużyna będzie śmigać na najnowszej Błyskawicy, a Ty wylecisz na najstarszej Komecie, to choćby skały srały, nie jesteś w stanie dorównać im szybkością i zwrotnością. Możesz nadrobić siłą, jak dasz radę w ogóle spotkać ich w powietrzu. - Ciągnął, bo był przekonany, że choć trochę ma tutaj rację. +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
To, kto z kim zerwał w przypadku Victorii i Filina było właściwie nieco skomplikowane. Ostatecznie jednak to ona pierwsza przyznała, że wcale go nie kocha i nie miała zbyt wielkiej ochoty słuchać jego dalszych wyjaśnień, nie chciała dowiadywać się, co z plotek, jakie słyszała, było prawdą, a co jedynie pomówieniami. Coś było na rzeczy, skoro się pojawiły, a skoro powtarzali je inni, nie ulegało wątpliwości, że Filin wcale nie był tak wierny, jak być powinien. Zresztą, jego marne tłumaczenia jedynie to potwierdzały. Niemniej jednak to wszystko należało do przeszłości i szczerze mówiąc nie miała zbyt wielkiej ochoty do tego wracać, uznając, że co było to było, czując jedynie, że nie zamierzała powielać swoich błędów. - Świetnie się składa, bo ja również zamierzam grać do samego końca i niech lepiej uważa, bo nie tylko ja prezentuję taką postawę - powiedziała, uśmiechając się zadziornie, a jej jasne oczy zdawały się w tej chwili miotać najprawdziwsze błyskawice. Nie zamierzała odpuszczać, podobnie zresztą było z Pucharem Domów, ale o tym już nie zamierzała wspominać Maxowi, nie widząc takiej potrzeby. Zaraz też przytaknęła, by później wywrócić oczami na znak, że nie do końca to miała na myśli, przedstawiając mu swoje stanowisko. Przełknęła więc kęs przekąski, by następnie milczeć przez chwilę, starając się uważniej dobrać w głowie słowa, jakie chciała wypowiedzieć. - Nie, to nie jest złe, ale złe jest to, że żyją bez zastanowienia, w dużej mierze opierając się jedynie na przyjemności. To nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza kiedy gra się zawodowo. Można się przycisnąć i przemęczyć przed mistrzostwami, ale pytanie, czy to pokazuje prawdziwą kondycję i wolę walki? - zauważyła, stukając przez chwilę widelcem o talerz, wyraźnie się nad tym zastanawiając, by ostatecznie pokręcić głową. Upewniła się, która była godzina, zdając sobie sprawę z tego, że czas do meczu zdecydowanie się im kurczył, sięgnęła więc po różdżkę, by bez większego trudu zmienić barwy swojego stroju na kolory Irlandii i dodała nawet na materiał wzory koniczyn, po czym uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Zgoda. Co jednak, jeśli wypuścisz średniego zawodnika na Błyskawicy albo najlepszym Nimbusie? Do latania na takich miotłach trzeba mieć dryg, siłę i mnóstwo kontroli, żeby nie postanowiła żyć własnym życiem. To działa w obie strony, bo po prostu kij zawsze ma dwa końce - stwierdziła bardzo pewnym tonem, po czym dodała, że zdecydowanie powinni kierować się już w stronę stadionu. Jednym machnięciem różdżki odesłała talerze na ich miejsce, po tym, jak wszystko zostało posprzątane, skłonna do tego, by dalej prowadzić dyskusję z Maxem, ciesząc się z tego, że faktycznie zaprosił ją na ten mecz. Było to coś, co w pełni jej odpowiadało i była pewna, że przyjemnie spędzi ten czas. + z.t x2